DZIEWCZYNA Z ZAGRODY
W łodzi było pięć starych kobiet i wiosłujący mężczyzna. Nieco dalej i wyżej ciągnął się rząd słupów telegraficznych.
I właśnie wzdłuż linii tych słupów zderzała się napływająca z dwóch stron woda. Mężczyzna odłożył wiosła i łódź zaczęła wirować w miejscu.
— Dziewczyna, o tam! — odezwała się pierwsza starsza kobieta.
— Tak, dziewczyna, tam stoi! — potwierdziła druga.
— Pali papierosa.
— Stoi w wodzie po kostki.
— I pali papierosa.
— Zimno mi — powiedziała trzecia stara kobieta. Była całkowicie przemoknięta.
— Że kto tam stoi?
— Jakaś dziewucha — odpowiedziała czwarta stara kobieta tej piątej, która zadała pytanie.
— Hej! — krzyknął wioślarz w kierunku dziewczyny.
— Co ty tam robisz?
— Nic! — odkrzyknęła dziewczyna.
— Chodź no szybko do nas.
— Nie pójdę! — krzyknęła dziewczyna.
— Nie żartuj. Woda idzie, nie ma czasu.
— Chodź dziecko, chodź prędko — krzyczała piąta stara kobieta.
— Odpływajmy — powiedziała trzecia, przemoknięta stara kobieta. — Jak nie chce do nas przyjść, to odpływamy.
— Nie mogę do ciebie dopłynąć — krzyknął wioślarz.
— W żaden sposób. Musisz do nas przyjść.
— Nie musisz po mnie przypływać — odkrzyknęła dziewczyna.
— To chodź wreszcie do nas. Już masz wodę po kolana.
— Jestem dziewuchą z tej zagrody. Nigdzie nie pójdę.
— Jaką dziewuchą? O co ci chodzi? — krzyknął wioślarz.
— Tutejszą, z zagrody. Nie ruszę się.
— Co ona mówi? Co to za dziewucha? — zapytała trzecia starsza kobieta tę czwartą.
— Że jest z zagrody.
— Z jakiej zagrody, bo jej chyba nie znam?
— Ja też jej nie znam.
— Ani ja.
— Umiesz pływać? — krzyczał mężczyzna.
— Umiem.
— To chodź szybciej. Tylko kawałek, o stąd dotąd trzeba przepłynąć.
— Nie pójdę.
— Nie przyjdzie — powiedziała pierwsza stara kobieta. — Nie chce.
— Płyńmy wreszcie — nagliła trzecia.
— Potrafisz się wdrapać na słup? — dopytywał wioślarz.
— Potrafię — odkrzyknęła dziewczyna.
— To wdrap się.
— Nie wdrapię. Jestem dziewczyną z zagrody.
— Mówi, że nie wejdzie na słup — powtórzyła piąta stara kobieta.
— Wodę ma już po tyłek.
— Jak nie chce przyjść, to odpływajmy — powiedziała trzecia. — Strasznie mi zimno.
— Poczekajmy jeszcze — zdecydował mężczyzna.
— Jak jej woda podejdzie do piersi, to sama do nas przyjdzie.
— Jeszcze ciągle pali — powiedziała czwarta stara kobieta.
— Skończy palić i przyjdzie.
— A gdzie ta wasza zagroda? — pytał mężczyzna.
— O, tam!
— Tam już nic nie ma.
— Ale tam jest nasza zagroda.
— A gdzie ludzie z tej zagrody?
— Oni tam są.
— Tam naprawdę nikogo nie ma.
— Są na pewno.
— Mówi, że tam są — powiedziała czwarta.
— To ona nie jest sama.
— No pewnie!
— Oni tam są, tylko ich nie widać.
— Ktoś jej przecież zapalił papierosa.
— Jeszcze coś tym papierosem podpali.
— Płyńmy już.
— Naprawdę odpłyńmy.
— No idziesz czy nie? — krzyczał mężczyzna.
— Nie dam rady podpłynąć, bo wpadnę w wir.
— Nie idę — odkrzyknęła dziewczyna.
— Już masz wodę po piersi — krzyczał mężczyzna.
— Teraz możesz ruszyć. Odepchnij się mocno od słupa. Już masz po piersi...
— A co ci do moich piersi — krzyczała dziewczyna.
— Jestem dziewczyną z zagrody. Odczep się od moich piersi.
— Odpływajmy stąd wreszcie — odezwała się trzecia stara kobieta — bo się przeziębię.
— Po cholerę mi twoje piersi! — zawył mężczyzna przy wiosłach. — Już masz wodę po ramiona, zaraz cię przykryje.
— Odpływajcie do siebie — krzyczała dziewczyna.
— Dobrze mówi, odpływajmy — powiedziała czwarta.
— Ma rację.
— Zaraz się utopisz, będzie po tobie — wrzasnął mężczyzna i zwrócił się do siedzących w łodzi kobiet:
— Żebyśmy jeszcze zdążyli dobić gdzieś do brzegu, tam przy tych
akacjach. Ale nie wiem, czy dam radę.
— Dobijmy byle gdzie — powiedziała druga stara kobieta.
— Przydałby się jeszcze jeden wioślarz.
— Albo i wiatr w plecy.
— Patrz, jeszcze jej głowa wystaje.
— Ale już nie całkiem.
— A to chyba jej usta.
— Nie, to już nie usta. Usta już pod wodą, to pewne.
— Papieros jej zgasł.
— Ale nos jej jeszcze wystaje.
— To nie nos, to coś innego.
— No to co?
— Chyba ucho.
— Dla was to ucho?
— Co ona mówi?
— Że to nie ucho.
— Bo ja słabo widzę.
— Ale tam coś jeszcze wystaje.
— Ale co?
— Noto...
— To nie to.
— Przecież ona nie przy tym słupie stała.
— A przy którym?
— Między tymi dwoma słupami, o tam.
— Nie przy tym. Przy tamtym.
— A ja mówię, że przy tym.
Przełożył Tadeusz Olszański
74
Adam Bodor - „Z powrotem do Uszatej Sowy” - Dziewczyna z zagrody