88 (26)


0x01 graphic

ubrania z katalogów. Doktor Bili kupił mu katamaran. Żeglowaliśmy raz. Ja popijałem piwo, on nie brał do ust ani kropelki.

Potrząsnął głową i przyspieszył jeszcze bardziej. Ostatni zakręt k^0 przystani pokonaliśmy jak na diabelskim młynie.

Ocean był niebieski, srebrzysty w miejscach, gdzie zebrały się chmury

Laurent zmienił bieg, dodał gazu i zahamował tak ostro, że musiałem się oprzeć o deskę rozdzielczą. Moja dłoń znalazła się tuż koło pistoletu Zauważyłem, że Dennis gwałtownie zwrócił głowę w moją stronę. Położyłem ręce na kolanach, a on przygryzł policzek i spojrzał przez przednią szybę.

Na wybrzeżu było więcej ludzi niż zazwyczaj. Kręcili się wzdłuż doków i rozprawiali przed zamkniętym sklepem. Otwarty był tylko Slim's Bar, przed którym snuło się więcej niż zwykle pijaków. Palili papierosy i pociągali z butelek. Wśród czarnych głów tubylców zauważyłem jasne włosy Skipa Amalfiego i jego ojca, który krążył nerwowo wśród tłumu.

Skip był ożywiony, mówił coś gestykulując i odgarniając włosy z czoła. Kilku tubylców kiwało głowami i wymachiwało rękami, wskazując w stronę drogi prowadzącej od ulicy Nadbrzeżnej do parku Zwycięstwa.

Laurent włączył wsteczny bieg i ruszył tak szybko, że nie mogłem sit skupić na żadnej z twarzy.

Lekceważąc znak stopu na ulicy Nadbrzeżnej, skręcił gwałtownie w prawo i pomknął w stronę centrum. Parking przed otynkowanym na biało budynkiem był zajęty, Dennis stanął za rozsypującą się toyotą, wyjął kluczki ze stacyjki, zabrał pistolet i wysiadł, trzymając broń przy udzie. Był tak wysoki, że pistolet wyglądał jak zabawka.

Zatrzasnął drzwi samochodu i ruszył przez placyk. Ludzie rozstępowali się, by go przepuścić. Szedłem szybko za nim, żeby nie słuchać komentarzy.

Pokój od frontu był mały, ciemny i duszny, przesiąknięty tłustą wonią zupy z puszki. Na odrapanych Ścianach wisiały portrety poszukiwany** przestępców, komunikaty Interpolu, najnowsze zarządzenia federalne. D biurka zawalone były stosami papierów i stały na nich aparaty telefoniczne Na jednym z biurek znajdowała się też elektryczna maszynka do gotowani*

Jedyną barwną plamą był kalendarz jakiejś firmy sprzedającej narzeą^ przedstawiający brunetkę o bujnych kształtach w czerwonym kostiumie bilo1 wielkości chusteczki do nosa. Zastępca szeryfa, człowiek w średnim o opalonych udach, pisał coś, żując wykałaczkę. Miał kościstą zarośnięty szczeciną podbródek i zapadnięte policzki. Brakowało mu

180

u<jw. Cienkie, siwiejące, nierówno ostrzyżone włosy zwisały mu na kołnierz, iundur wymagał odprasowania, ale metalowa tabliczka z wygrawerowanym ^jskiem Ruiz była wypolerowana i lśniąca.

^ ___ Ed — powiedział Dennis. - - To jest doktor Delaware, psycholog , zamku.

Ed odepchnął się od biurka i nogi jego składanego krzesła zaszurały linoleum. Miał zmarszczki pod oczami. Po jego lewej ręce leżała plastikowa nrebka z drewnianymi wykałaczkami. Pochylił się nad koszem na śmiecie, oiypluł przeżuwaną wykałaczkę, wyjął nową i założył ręce za głowę. __ Coś nowego? — spytał Denis. __ Nic. — Ed przesuwał wykałaczkę językiem i przyglądał mi się.

Coś mi się przypomniało, ale odepchnąłem tę myśl.

Przejdź się na wybrzeże i sprawdź", co się dzieje.

Ed wzruszył ramionami i uniósł się z krzesła. Zgarnął do kieszeni trochę wykałaczek i zniknął za drzwiami.

Może pan usiąść na jego krześle — powiedział Dennis.

Zająłem miejsce pod miss Redi—Lathe, a Dennis przysiadł na brzegu sąsiedniego biurka i skrzyżował ręce na piersi.

Dennis zdjął okulary przeciwsłoneczne. Jego oczy były jasne i twarde jak butelkowe szkło.

- Był wystarczająco dobry, żeby dokonać sekcji w przypadku Yaldos.
Dennis znowu przygryzł policzek i uśmiechnął się półgębkiem.

Wynajął pana, żeby podważać wyniki śladztwa?

~- Prosił mnie tylko o to, żebym udzielił Benowi moralnego wsparcia. «ieli przeszkadzam tutaj, proszę mnie odwieźć z powrotem. Dennis uśmiechnął się.

- Można by sądzić, że wyprowadziłem pana z równowagi, a przecież
Psycholodzy powinni być cierpliwi.

- Przyjechałem na Aruk, żeby wykonać pewną interesującą pracę
uciec przed wielkomiejskim życiem. Jednak od samego początku zdarzają

181



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
12 26 88
Van Der Zeil Relaks doskonały str 13 19, 24 26, 43 88, 97 125
88 Leki przeciwreumatyczne część 2
PR CYW PR ROP WYKLAD 26
26 poniedziałek
26 Inne ideologie
ref 2004 04 26 object pascal
plik (26) ppt
W11 Starzenie komórkowe (asus Komputer's conflicted copy 2012 05 26)
25 26
26 (11)
26 Dom
antropomotoryka 26 2004 id 6611 Nieznany (2)
200906180002 7 26
26 9 11

więcej podobnych podstron