To nie koniec świata
Twój facet oznajmił ci wieczorem, że za tydzień wyjeżdża na delegację. I to na pięć dni!
Puste łóżko przez pięć dni da się jeszcze przeżyć, ale jak poradzić sobie z tymi wszystkimi czynnościami, które on wykonuje, a o których ty masz pojęcie, co najwyżej blade.
Po pierwsze - dowiedz się, gdzie są zapasowe żarówki. Jest więcej niż pewne, że gdy tylko zamkną się za nim drzwi, któraś z nich się spali.
Po drugie - zorientuj się, gdzie są bezpieczniki. Zwłaszcza te na korytarzu. Zapewniam cię - niestety - że ta wiedza ci się przyda.
Po trzecie - na wszelki wypadek zgromadź w jednym, łatwo dostępnym nawet po omacku miejscu, latarkę, zapałki i świeczkę. Dni są krótkie, a awaria prądu nie wybiera...
Po czwarte - poproś, by przed wyjazdem zatankował do pełna. Jeździsz niewiele, ale na pewno zabraknie ci paliwa. I to na środku skrzyżowania.
Po piąte - nic nie kosztuje pytanie o płyn do spryskiwaczy (dowiedz się też, gdzie się to "świństwo" wlewa).
Po szóste - namów go na krótki kurs obsługi podstawowych narzędzi. Przy okazji zorientujesz się, gdzie macie gwoździe i nie będziesz go już musiała prosić o ich wbijanie.
Po siódme - gdy zawiesi się wam komputer, patrz i zapamiętaj (a przynajmniej się staraj), jak on sobie z tym radzi, a potem spróbuj powtórzyć te dziwne czynności.
Po ósme - namów go na wspólną wycieczkę do hipermarketu. Chyba nie zamierzasz dźwigać sama ciężkich zakupów?
Po dziewiąte - pytaj aż do wyjazdu (i aż do znudzenia), czy wszystko w domu działa. Na pewno znajdzie się jakaś usterką i twój dzielny facet znowu się wykaże. Na szczęście przed wyjazdem.
I po dziesiąte - nie dzwoń do niego z byle powodu. Ale ciasta na powitanie też nie piecz. Zrobicie to razem. Jak wróci. Będzie lepiej smakowało...