Moliere Melicerta


Moliere

MELICERTA

SIELANKA

OSOBY.

KRÓL ze swoją służbą.

MELICERTA, pasterka.

DAFNE, GLICERA, pasterki bogate

MIRTYL, kochanek Melicerty.

AKANT, kochanek Dafny.

TYREN, kochanek Glicery.

LIKARSIS, pasterz, ojciec Mirtyla.

NIKANDER, pasterz.

MIDAS, pasterz, mniemany wuj Melicerty.

KORYNNA, przyjaciółka Melicerty.

WIELU INNYCH PASTERZÓW.,

Scena w Tessalji na dolinie Tempe.

AKT PIERWSZY.

Scena I.

DAFNE, GLICERA, AKANT, TYREN.

AKANT.

Luba Dafne!

TYREN.

Glicero, patrz na me cierpienie.

DAFNE.

Akancie, idź odemnie.

GLICERA.

Idź sobie Tyrenie.

AKANT.

(do Dafny)

Ach, za coż mnie wyganiasz?

TYREN.

(do Glicery).

Glicera ucieka !

DAFNE.

(do Akanta).

Mnie weselej bez ciebie.

GLICERA.

(doTyrena).

Lubię cię zdaleka.

AKANT.

Ach! zechceszże osłodzić dolę moję smutną?

TYREN.

Nie przestanieszże proszę, być dla mnie okrutną?

DAFNE.

Nie zaniechaszże proszę tych westchnień daremnych?

GLICERA.

Nie przestanieszże jęków tak mi nieprzyjemnych?

AKANT.

Jeśli się nie zlitujesz, boleść mnie zabije.

TYREN.

Jeśli mąk mych nie skrócisz, Glicero, nie żyję.

DAFNE.

Jeżeli stąd nie pójdziesz, ja tu nie zabawię.

GLICERA.

Jeśli będziesz mnie nudził, ja cię tu zostawię.

Każesz mi, ja przed twojem ukryje się okiem.

TYREN

Idę; nie chcę być przykrym dla ciebie widokiem,

AKANT.

Dla mnie zacna Glicera łaskę swą zachowa,

I za mną do okrutnej przemówi dwa słowa.

TYREN.

Mów do niej dobra Dafne; ja się próżno silę

Dójść, dla czego ma ku mnie nienawiści tyle.

Scena II.

DAFNE, GLICERA.

GLICERA.

Akant czule cię kocha, uwielbia twe wdzięki.

Dla czegoż bez litości słyszysz jego jęki?

DAFNE.

Tyren wiele ma zalet, do twych ponęt wzdycha,

Dla czegoż miłość jego serce twe odpycha?

GLICERA.

Pierwszam cię zapytała, ty mnie więc nie badaj,

I jak słuszność wymaga, pierwsza odpowiadaj.

DAFNE.

Na zabiegi Akanta nieczułą być muszę,

Ponieważ, inna skłonność zajęła mą duszę.

GLICERA.

Zyskał mą obojętność Tyren choć niewinny,

Ponieważ serce moje zajął już kto inny.

DAFNE.

Powieszże mi kto taki? nie taj się przedemną.

GLICERA.

Powiem, jeśli posiadam ufność twą wzajemną.

DAFNE.

Nie wymieniając tego co ma miłość moję,

Ciekawość twą Glicero, łatwo zaspokoję.

Mam Atysa, a Atys malarz, wiesz, nie mierny,

Obraz tego kochanka prawdziwy i wierny;

Tak, powiem ci, podobny, tak trafny głęboko,

Że go zaraz, jak spojrzysz, pozna twoje oko.

GLICERA.

Ja ci również me ciche odkryję płomienie,

I pokażę kochanka, lecz go nie wymienię.

Mam także jego obraz, Atysa malarza,

Co swym pędzlem zachwyca i cuda utwarza,

Tak trafny i tak wiernym błyszczący urokiem,

Że go poznasz natychmiast skoro spójrzysz okiem.

DAFNE.

Coż to ? twego oprawa jak moja, ozdobna,

I do mojej zupełnie, zupełnie podobna.

GLICERA.

W samej rzeczy, jak widzę, są podobne sobie;

Musiał Atys zapewne razem robić obie.

DAFNE.

Niechże się miłość nasza wzajemnie wyleje.

GLICERA.

No, który z nich ładniejszy? mój, mój; mam nadzieję.

DAFNE.

A toż co za przemiana? Glicero, żartujesz:

Zamiast swego obrazu, mój mi pokazujesz.

GLICERA.

A mój widzę w twym ręku. To mi się podoba!

Aby się nie omylić, porównajmy oba.

DAFNE.

Czy zmysły me ułudza ten przedmiot uroczy ?

GLICERA.

Czy mi dusza wrażenie przesłała na oczy ?

DAFNE.

Mirlyla w rysach twego postrzegam obrazu.,

GLICERA.

Ja w twoim twarz Mirtyla poznałam od razu.

DAFNE

Młody Mirtyl słodkiemi wziął me serce czary.

GLICERA.

Młody Mirtyl miłośne zrodził we mnie żary.

DAFNE.

A jam cię chciała prosić abyś mu odemnie

Oświadczyła że kocham i czczę go tajemnie.

GLICERA.

I jam cię chciała prosić ażebyś łaskawie

Stanąć przed nim raczyła w serca mego sprawie.

Czy tak silnie Glicero, serce twoje pała?

GLICERA.

Czyś ty go z takim ogniem Dafne, pokochała?

Przy tak słodkich przymiotach blask jego urody.

Wszelką zajmie oziębłość, wszelkie stopi lody.

GLICERA.

Szczęśliwa każda nimfa od niego kochana,

Samaby go bez hańby kochała Dyana.

DAFNE.

Zachwyca jego postać wdzięczna i wspaniała;

Gdybym miała serc tysiąc, wszystkiebym mu dała.

GLICERA.

Wdzięk jego wszystkim wdziękom cios śmiertelny zadał:

I gdybym miała skarby wszystkieby posiadał.

DAFNE.

Więc żadne uczuć naszych nie przytłumią siły,

Dusze nasze w miłości nadto postąpiły.

Bądźmy przyjaciółkami: że jedne widoki,

I jedne w tymże celu przedsiębierzem kroki,

W tej walce o kochanka postępujmy szczerze,

Podle jedna nad drugą góry niech nie bierze.

Wyznajmy Likarsowi w przystojnym sposobie,

Żeśmy się w jego synu zakochały obie.

GLICERA.

To mnie dziwi, nie pojmę, bo to rzecz jedyna,

Jak mógł ojciec podobny takiego mieć syna:

Po tym wzroku, tym głosie, tych marsowych siłach,

Zdaje się ze krew bogów płynie w jego żyłach.

Lecz idźmy do Likarsa, posłucha nas stary,

Odsłońmy w oczach jego serc naszych pożary,

I pozwólmy, niech Mirty], ten fenix piękności,

Wyborem swym rozstrzygnie spór naszej miłości.

DAFNE.

Zgoda. Ja go z Nikandrem widzę i Midasem.

Nim ci pójdą, w tym gaju skryjmy się tymczasem.

Scena III.

LIKARSIS, MIDAS, NIKANDER.

NIKANDER. (do Likarsa).

Powiedzże nam coś widział.

LIKARSIS.

A co za dziecinny!

Nie tak podobne rzeczy mówić się powinny.

MIDAS.

Jakże tem marudzeniem zabijasz nam chwile!

Menalk sam do śpiewania nie jest nudny tyle.

LIKARSIS.

Bo to ludzie ciekawi wzdychają i giną

Za każdą polityczną i ważną nowiną.

Wprzód się z wami nadroczę jak znaczna osoba,

Bo mi te niecierpliwość bardzo się podoba.

NIKANDER.

Dość nas dręczyć tą zwłoką; nie bądź tak uparty.

MIDAS.

Nie nudźże, proszę ciebie, i porzuć te żarty.

LIKARSIS.

Jeżeli mi co dacie moi bracia mili,

I jeszcze mnie z pokorą będziecie prosili,

To wam powiem tę wielką i ważną wiadomość.

MIDAS.

E! czy słyszysz Nikandrze? patrz co za jegomość!

Ja wiem że chce goręcej mówić, niż my słuchać;

Ta nowina mu cięży, radby ją wygruchać,

Najlepiej, nie słuchajmy niech ze złości pęknie.

LIKARSIS.

No, to ja wam com widział, powiem bardzo pięknie.

NIKANDER.

Nie chcemy.

LIKARSIS.

Posłuchajcie.

MIDAS.

Zostawmy półgłówka.

LIKARSIS.

Nie chcecie ? taką rzeczą nie powiem i słówka.

MIDAS.

Zgoda.

LIKARSIS.

Nie; nic nie powiem, choć gińcie z rozpaczy,

Że dziś król swem obliczem zaszczycić nas raczy,

Że wszedł już do Laryssy ze swym świetnym dworem,

Otoczony paniczów i paniąt wyborem,

Żem go widział wyraźnie jakem wstał o świcie,

Lecz kiedy tak, wybaczcie nic nie usłyszycie.

NIKANDER

Nic my słyszeć nie chcemy.

LIKARSIS.

Jakem ruszył czwałem,

Przybiegłem lam bliziutko i wszystkich widziałem.

Nie są to obsarpańce jak nasza hołota.

To panowie błyszczący od srebra i złota,

Ubrani jak na święto; o! to widok rzadki,

A te ładne paniątka jak wiosenne kwiatki.

A król! można go łatwo rozpoznać zdaleka:

Tam na jego skinienie każdy chciwie czeka,

Wkoło niego zabawki i wesołe ruchy,

A garną się do niego jak do miodu muchy.

Słowem, dzień bożka Pana huczny tu co roku,

Jest figą przy tak pysznym i pięknym widoku.

Ale żeście tak mądrzy, jeszcze drwicie ze mnie,

Nie powiem wam i joty, nie proście daremnie.

NIKANDER.

Ja ciebie słuchać nie chcę.

MIDAS.

Gardzę twą rozmową.

LIKARSIS.

To idźcie do kaduka.

NIKANDER.

Idź i nałoż głową.

Scena IV.

DAFNE, GLICERA, LIKARSIS.

LIKARSIS. (sądząc że sam).

Tak najlepiej jest karać osły i natręty

Ale coż to za raptus, i upor przeklęty?

DAFNE.

Oby niebo twe owce chowało, pasterzu!

GLICERA.

Obyś z łaski Cerery pełno miał w Szpichlerzu!

LIKARSIS.

Oby kupid co głazy najtwardsze zwycięża,

Czcigodnego wyswatał dla każdej z was męża!

DAFNE.

Ach! tego, o Likarsie! serca nasze życzą.

GLICERA.

Ten sam cel jest jedyną dusz naszych słodyczą.

DAFNE.

Bo nas miłość otacza smutkiem i żałobą.

GLICERA.

I my obie szukamy zacnych związków z tobą.

Za śmiało odsłaniamy naszych życzeń skrytość.

LIKARSIS.

Dlaczego?

GLICERA.

Cierpi na tem sama przyzwoitość.

LIKARSIS.

O! nie, nie.

DAFNE.

Lecz gdy serce miłość zajmie szczera,

Wtedy się ją bez wstydu, ja sądzę, otwiera.

GLICERA.

Jeśli kto nam tę wolność zgani i połaje,

Nam w wyborze serc naszych piękność prawo daje.

LIKARSIS.

Pochlebiacie mi nimfy, że aż wstyd mnie bierze

GLICERA.

Nie, nie: odłóż swą skromność, i odpowiedz szczerze.

DAFNE.

Uszczęśliwić nas może serce twe wspaniałe.

GLICERA

W tobie cała nadzieja, szczęście nasze całe.

DAFNE.

Czy w tobie chęciom naszym nie znajdziemy tamy?

LIKARSIS.

Aj, aj!

GLICERA.

Czy odrzucenia spodziewać się mamy ?

LIKARSIS.

I owszem; niebo we mnie miękką wlały duszę,

Jak w nieboszkę mą żonę; ktora, wyznać muszę,

Nie była chęciom drugich nieczułą i twardą;

I ja, człowiek łagodny, mam duszę nie hardą.

DAFNE.

Ach dajże nam Mirtyla, prosimy cię szczerze.

GLICERA.

Daj go naszej miłości; niech z nas dwóch wybierze.

LIKARSIS

He? Mirtyla?

DAFNE.

Mirtyla my żądamy obie.

GLICERA.

O jakiejże rozumiesz, mówimy osobie ?

LIKARSIS.

Ja sądziłem... Lecz Mirtyl jeszcze chłopak młody,

Nie czas mu iść w tym wieku na małżeńskie gody.

DAFNE.

Zalet jego nie widzą chyba same wrogi;

Można się więc dobijać o ten skarb tak drogi,

I małżeństwem, którego wiek mu nie zabrania,

I losy, i światowe przekonać mniemania.

GLICERA.

On jest wyższy we wszystkiem nad tłum innej młodzi,

I rozumem i cnotą lata swe przechodzi,

My, choć to niewypada, kochając go obie,

Same się oświadczamy; niech wybiera sobie.

LIKARSIS.

To prawda, że choć młody, rozum ma wysoki:

Ten Aleńczyk co przy mnie mieszkał przez dwa roki,

Postrzegłszy jego zdatność i pojęcie zdrowe,

Swojej filozofji tyle wlał mu w głowę,

Ze jak zacznie co mówić, tak mu z ust się toczy,

Ze ja stary słupieję otworzywszy oczy.

Z tem wszystkiem, moje panny, jest to jeszcze ciele,

Bo jeszcze w nim płochości i dzieciństwa wiele.

DAFNE.

O! nie jest on tak dzieckiem, wierz oczom pasterki,

By nie czuł do tej pory miłości iskierki;

Widziałam, a mnie żadne pozory nie zwiodą,

Że kocha, skrycie kocha Melicertę młodą.

GLICERA.

Oni lak się kochają! Znam miłość ich skrytą...

LIKARSIS.

Nie, nie, to czyste bajki; mnie w ciemię nie bito,

I nic się, nic przed mojem nie ukryje okiem.

Melicerta od niego starsza jednym rokiem,

A roczek u dziewczyny, to znaczy niemało.

Ona, zgoda, być jeszcze może zagorzałą;

Ale on! jemu w głowie same tylko fraszki,

Same tylko ubiory, dudeczki i ptaszki.

DAFNE.

Więc my ciebie prosimy, błagając niebiosy,

Byś małżeństwem, z naszemi złączył jego losy.

GLICERA.

Z równym obie zapałem, kochając bez miary,

Żądamy jego ręki i serca ofiary.

LIKARSIS.

Za ten zaszczyt, dziewczęta, do nóg się wam ścielę.

Ja jestem biedny pasterz; to mi chluby wiele,

Że dwie nimfy tak zacne, śliczne i przystojne,

O serce syna mego toczą z sobą wojnę.

Jeżeli więc żądane, tym zajęte sporem.

Zgoda, niech was niezmiennym rozstrzygnie wyborem

A ta, którą wyłączy sąd jego ciekawy,

Może mnie wziąść za rnęża bez żadnej obawy.

Bo to prawie to samo, krew jedna w nas obu.

Otoż on. Ja dobrego użyję sposobu.

Czekajcie. A widzicie? wróbla trzyma w ręku:

To dziecko nie zna innej miłości i wdzięku.

Scena V.

DAFNE, GLICERA, LIKARSIS. (w głębi teatru).

MIRTIL. (z klatką w ręku. nie widząc ich)

Niewinny ptaszeczku gładki,

Co się wszystkiemi siłami

Tłuczesz, trzepiesz skrzydełkami

Aby się wyrwać z tej klatki.

Niech cię nie straszy niewola

Zostaw swe laski i błonie:

Twoja najszczęśliwsza dola,

Idziesz w Melcerty dłonie.

Ona się z tobą popieści,

Nie zechce dręczyć zawiśnie,

I litośna twej boleści,

Do swych cię piersi przyciśnie.

Los twój słodki; pocoż przecie

Chcesz próżnym uciec przebojem?

Któżby z śmiertelnych na świecie

Nie chciał być na miejscu twojem?

LIKARSIS.

Mirtylu, jedno słówko. Na bok ta zabawa,

Bo tu o co innego, nie o wróble sprawa

Oto dwie zacne nimfy głośne tu z urody,

Chcą cię obie za rnęża, chociaż jeszcześ młody:

Każda z nich hoża, ładna, gdyby kwiatek świeży

Ja cię żenię, a wybor do ciebie należy.

MIRTIL.

Te... ?

LIKARSIS.

Te same. Wybieraj. Patrz jakie twe losy,

I za lak wielkie szczęście błogosław niebiosy,

MIRTIL.

Mogęż nazywać szczęściem, w niewczesnym zapale,

To, czego serce moje nie pragnęło wcale ?

LIKARSIS.

Niechaj pragnie, i basta, ja nie pytam oto,

I na tych nimf żądania skłoni się z ochotą.

GLICERA.

Pomimo płci wyniosłość, z trwogą i roskoszą

Dwie pasterki swe serca do ciebie przynoszą:

Czarujące Mirtilu twych zalet ponęty

Sprawują, że łamiemy porządek przyjęty.

DAFNE.

Zachwyca nas Mirtylu ciąg twych cnót uroczy:

Wybielaj; niech ci radzą i serce i oczy

Żadna z nas twego sądu, w uczuć swych zapędzie,

Wyliczaniem swych zalet, uprzedzać nie będzie.

MIRTIL

Zadziwia mnie ten zaszczyt, że aż wstyd mnie bierze;

Lecz że dla mnie za wielki, wyznaję to szczerze.

Dzięki wam za tę dobroć rzadka i wspaniałą:

Bym na los ten zasłużył, znaczę bardzo mało;

Jabym umarł, o nimfy, mimo jego zyski,

Gdyby świat was nagalił za wybór zbyt niski.

GLICERA.

Niech świat chwali czy gani, zaspokój nas obie.

DAFNE.

Pozwól nam wielkie cnoty w twej cenić osobie

MIRTYL.

Każecie mi wybierać, o pasterki hoże:

Jakże tym was me serce zaspokoić może ?

Jak wybrać z dwóch piękności, równych sobie w cnotach

Równych sobie w urodzie, wdziękach i przymiotach?

Odrzucić którąkolwiek, występek szkaradny,

Najlepiej, mnie się zdaje, nie wybierać żadnej.

GLICERA.

Lecz kiedy sercom naszym niechęć swą wyrażasz,

Zamiast jednej, Mirtylu, obie nas obrażasz:

DAFNE.

Skoro się na twój wybór Mirtylu, zgadzamy,

Żadnej w jego spełnieniu mieć nie możesz tamy.

MIRTYL.

Ha, jeśli tę wymówkę macie nimfy za nic,

Wyznam, że kocham inną, i kocham bez granic;

A serce raz lubemi zniewolone pęty,

Nieczułem jest i głuchem na inne ponęty,

LIKARSIS.

Co słyszę? co to znaczy? co z kim? gdzie, zażyłość?

Czy ty wiesz co to kochać? czy wiesz co to miłość?

MIRTYL.

Serce moję, nie wiedząc uczuło jej władzę.

LIKARSIS.

Obejdzie się bez tego: ja na to poradzę.

MIRTYL.

Jeślim zgrzeszył żem miłość poświęcił pasterce,

Na cożeś mi mój ojcze dał tak czułe serce ?

LIKARSIS.

Lecz mnie słuchać to serce musi w każdą chwilę.

MIRTYL

Jeżeli posłuszeństwo ojcze, w jego sile.

I kochać nie powinno bez mego rozkazu.

MIRTYL.

Czemuż, by nie kochało, nie stworzone z głazu?

LIKARSIS.

To ja ci zakazuję; porzucić kochanie.

MIRTYL

Poźny zakaz mój ojcze, bez skutku zostanie.

LIKARSIS.

Co ? ojcowie nad dziećmi wyższych praw nie mają ?

MIRTYL.

Bogowie jeszcze wyżsi, serc nie przymuszają.

LIKARSIS.

Bogowie... Cicho, świstku. Te rozumne mowy...

DAFNE

Porzuć gniew ten Likarsie, nie bądź tak surowy.

LIKARSIS.

Ja chcę, aby z was jedną wybrał, jak pragniecie,

Bo inaczej tą lagą zwalę go po grzbiecie.

Ach, ach! ja ci pokażę żem ojciec, i kwita.

DAFNE.

Proszę cię, niech bez krzyku rzecz będzie odbyta.

GLICERA.

Wymieniszże tę piękność, której wdzięków siła

Kochankiem cię Mirlitu, swoim uczyniła?

MIRTIL.

Melierta. Tysiączne w niej jaśnieją cnoty:

GLICERA.

O ! czyż można do naszych równać jej przymioty ?

DAFNE.

O! co za porównanie! jej piękność, jej lice...

MIRTIL.

Ach! nie mówcie źle o niej, błagam was dziewice.

Pomnijcie że jej miłość w mem się sercu żarzy,

I wstydliwym rumieńcem nie płońcie mej twarzy.

Jeśli tym was obrażam, ona nic nie winna,

I od waszej obmowy wolną być powinna.

Znam różnicę, o nimfy, między nią i wami,

Ale mnie blask piękności waszych nie omami;

Czuję dla was cześć świętą i szacunek siały,

A dla niej, najgorętsze miłości zapały.

Uważam po rumieńcach co wam krasi lica,

Że się wam nie podoba to co mnie zachwyca;

Jeżeli przemówicie, wyznam, że się boję

Słyszeć słów coby mogły dotknąć serce moje;

W tak więc dla mnie okrutnym nie chcąc być mozole,

Dobre nimfy, przebaczcie; pożegnać was wolę.

LIKARSIS.

Mlirtylu ! zdrajco ! czekaj !... Czy nie ma sposobu....

Ucieka... zobaczymy kto starszy z nas obu.

Lecz to niech was nie miesza bo on bąki plecie;

Ja stawię moje gardło że go mieć będziecie.

KONIEC AKTU PIERWSZEGO.

AKT DRUGI.

Scena I.

MELICERTA, KORYNNA.

MELICERTA.

Korynno, jakże boleść dajesz mi okrutną !

Czy wprost masz od Likarsa wiadomość tę smutną ?

KORYNNA.

Od Likarsa.

MELICERTA.

Że Mirtyl co mnie kochał szczerze,

Miłością przejął serca Dafnie i Glicerze ?

KORYNNA.

Tak jest.

MELICERTA.

Że czując silne ku niemu zapały,

Obie się ręki jego w sporze domagały?....

Ty milczysz... ? Także ciebie obchodzą me smutki ?

KORYNNA.

Jakże chcesz? ja ci prawdę mówię bez ogródki.

MELICERTA.

Lecz jak to ich Likarsis przyjął oświadczenie?

KORYNNA.

Jako największy zaszczyt przyjął uniżenie.

MELICERTA.

Ach, ty co znasz mą miłość, ty, która mi sprzyjasz.

Temi słowy jak nożem, serce mi przebijasz!

KORYNNA.

Ja, ja?

MELICERTA.

Kto ma na względzie dolę moję drogą,

Że one są bogate, a jam jest ubogą,

Że je wyniósł, nademnie los nie uproszony,

Ach!... tenże jastrzębiemi nie szarpie mnie szpony?

KORYNNA.

Co ?.. . ja o tem nie myślę; lecz prawdę ci głoszę:

MELICERTA.

Jakażeś obojętna!.... co też Mirty I, proszę?.

KOKYNNA.

Nie wiem..

MELICERTA.

Jakże lodowa, droga, ta Korynna!

Właśnie o jego myślach wiedziećbyś powinna !

Nie wchodzisz w me zgryzoty... Zostaw mnie w tej ciszy;

Niech się wolno napłaczę; nikt mnie nie usłyszy.

Scena II.

MlELICERTA. (sama).

Otoż jest miłość!... otoż.. ! jej roskosz i siła!

Beliza matka moja, dobrze mnie uczyła;

"Melicerto, miłości strzeż się, ja ci życzę,

Ona sercu tysiączne wprzód niesie słodycze,

Ale polem, tysiączne strapienia i męki!

Ach, odpychaj, jak możesz; jej łudzące wdzięki!

Zachować tę przestrogę chciałam w każdym kroku:

Lecz gdy Mirtyl mojemu ukazał się oku,

Gdy mnie bawił, i miłość przysięgał mi stałą,

Serce me! tyś w roskoszy słuchać mnie nie chciało,

Od tej lubej, czarownej z początku miłości,

Spodziewałoś się samych uciech i radości;

Jakież męki śmiertelne dręczą cię w tej chwili!

Czujesz jak ta pochlebna nadzieja cię myli.

Ach serce!.. serce moje! gdzież matki przestroga!

Ale otoż....

(ociera łzy swoje).

Scena III.

MELICERTA, MIRTYL.

MIRTYL.

Dla ciebie Melicerto droga

Złapałem tego więźnia co w klatce swawoli,

Którego może kiedyś pozazdroszczę doli.

Jest to młody wróbelek; dziś wpadł w ręce moje,

I ja dołożę starań, że ci go oswoję.

Tej błahej, o najmilsza! nie odrzuć ofiary,

Wszak bogowie, na chęci patrzą nie na dary.

Serce wszystko stanowi; życzeń jego skutek

Jeżeli... Coż ja widzę? nieba! skąd ten smutek?

Coż tobie, Melicerto ? jakież udręczenie

Żałobą twoje boskie zasępia spojrzenie?...

Milczysz?... mów co to znaczy, nie bądź zatwardziała.

MELICERTA.

Nic.

MIRTYL.

Nic, mówisz? a przecie widzę żeś płakała:

Widzę jeszcze błyszczące w oczach twoich łezki,

Gdzież ta luba wesołość, ten uśmiech niebieski?

Czyż można... ? odkryj, odkryj, swą boleść tajemną,

Nie rozdzieraj mi duszy, nie taj się przedemną.

Coż tobie stąd przybędzie jeśli ci się powi ?

MIRTYL.

I winnażeś swe smutki taić Mirtylowi ?

Ach! powiedz mi, najdroższa, powiedz, niech nie ginę.

MELICERTA.

Dobrze: chcesz, to ci powiem smutków mych przyczynę,

Słyszałam dziś Miriylu, nie bez strasznej męki,

Że Glicera i Dafne żądają twej ręki;

I losy me, wyznaję, skarżyłam tajemnie.

Że może je w swem sercu przeniesiesz nademnie.

MIRTYL.

Możeszże tak niesłuszną powziąść o mnie trwogę?

Posądzać mnie, o nieba! że się zmienić mogę,

I że lak czarownemi zwalczony ponęty

Kim innym, a nie tobą, zdołam być zajęty?

Żem zdolny wiarołomnie przyjąć rękę inna!

Ach! to mnie krwawą krzywdą uderzać powinno:

I za jakiż występek, za jaką niewiarę,

Tak mi srogą, niewdzięczna, przepisujesz karę?

Nieszczęsny pod tym ciosem, który we mnie mierzysz,

Jeśli kocham nad życie, a ty mi nie wierzysz!

MELICERTA.

Rywalek tych Mirtylu najżywsze zapały, .

Gdybym była w ich stanie, mniejby mnie lękały;

Mogłabym mnieć nadzieję, co mem sercem władnie,

Nadzieję, że mnie miłość przenieść może nad nie:

Lecz ich stan, ich bogactwo! i ta wielka tama....

MIRTYYL.

Ach ! ty dla mnie, ty dla mnie wszystkiem jesteś sama !

Kochać cię; w tobie widzę wszystko połączone,

Stan, bogactwa, majątki, zaszczyty, koronę,

Wszelkie królów bogactwa, wszelkie skarbów zdroje,

Dałbym, dałbym za ciebie, za spojrzenie twoje.

Kocham cię w twej miłości zamknę me powieki;

A jeśli mi nie wierzysz, krzywdzisz mnie na wieki.

MELICERTA.

Uspokoj się Mirtylu, ja ci wierzę, wierzę,

Że masz serce niezmiernie, i kochasz mnie szczerze;

Ze mnie nad nie przenosisz, słyszę o tem rada,

Lecz ojciec twój Mirtylu wyborem twym włada;

On nie będzie miał względu na miłość, na serce,

By rękę twą mnie, prostej chciał oddać pasterce.

MIRTYL.

Nie; niema takiej siły na ziemi i w niebie,

Coby mogła mnie, luba, oderwać od ciebie:

Tyś jedna i w najsroższe] losów mych kolei...

MELICERTA.

Ach! słodkiej sercu memu nie dawaj nadziei,

Która jak błyskawica przemijając potem,

Sroższym jeszcze sto razy uderzy mnie grotem.

MIRTYL.

Co? kiedy cię przyrzekam kochać z całej duszy,

Że nic mojej miłości dla ciebie nie wzruszy,

Ty dla jej zapewnienia chcesz jeszcze przysięgi?

Jak mnie smucisz, i nie znasz oczu twych potęgi!

Lecz zgoda: skoro przysiąg koniecznie ci trzeba,

Przysięgam ci najdroższa, przysięgam na nieba,

A jeśli to za mało, na twe boskie oczy.

Że nim mi cię kto wydrze, wprzód mą krew roztoczy.

O! przyjmże tu mą wiarę którą tobie święcę,

I na znak, niech te słodkie ścisnę z ogniem ręce.

(uklęka i całuje w ręce).

MELICERTA.

Ach Mirlylu! wstań; strzeż się aby złość nam czyja...

MIRTYL.

Ktoż nam... ?

(postrzegając Likarsa).

Otoż, o nieba!.... radość mą zabija.

Scena IV.

LIKARSIS, MELICERTA, MIRTYL.

LIKARSIS. (do Mirtyla).

Nie przymuszaj się dla mnie.

MELICERTA.

Co za losy moje!

LIKARSIS.

Jak dotąd, nieźle idzie; no, dalej, oboje.

A jaki z dziewczętami i miły, i grzeczny !

Do licha! mój synalku; skąd dziś tak serdeczny ?

Czy ciebie ów Ateńczyk, com mu cię poruczył,

W swojej filozofji tych figlów nauczył ?

A ty, co mu słodziutko, widać bez przymusu,

Dajesz, grzeczna pasterko, rączkę do całusu,

Czy cię uczy tych pieszczot honor twój surowy,

Któremi niedojrzałe bałamucisz głowy ?

MIRTYL.

Dość jaż tych słów podlących, nikt jej nie obwini:

Nie zabijaj mnie mową co jej krzywdę czyni.

LIKARSIS.

Milczeć: do niej ja mówię. I jabym pobłażał.... ?

MIRTYL.

Nie; nie zniosę mój ojcze, abyś ją znieważał:

Żem synowską uległość winien twej osobie,

Ja cię za jej obrazę ukarzę na sobie.

Tak jest; jeśli najmniejszym skrzywdzisz ją wyrazem,

Wnet pierś moję tem ostrem przebiję żelazem;

Zaświadczą jej gorące krwi mojej strumienie, .....

Ze mogę twe niesłuszne skarać uniesienie.

MELICERTA. (do Likarsa).

Nie sądź że go miłości chcę podsycać żarem,

I że zwieść jego duszę moim jest zamiarem;

Jeśli mnie lubi widzieć. i sprzyja mi stale,

On to czyni sam z siebie, nie zmuszam go wcale.

Nie mówię, że się z uczuć serce me wyzuło,

Żem na sluby Mirtyla głuchą i nieczułą:

Kochani go nad me życie, ile kochać można;

Ale niech cię nie lęka miłość ta niezdrożna:

I abyś mnie nie łajał w niesłusznym zapędzie,

Przyrzekam od tej chwili unikać go wszędzie,

Dać ci wolność wyboru na jaki się skłonisz,

I nie westchnąć do niego, aż mi sam nie wzbronisz.

Scena. V.

LIKARSIS, MIRTYL.

MIRTYL.

Ciesz się, Ojcze; siało się chęciom twoim zadość,

Słowa jej dały wielką duszy twojej radość.

Lecz wiedz że się napróżno cieszysz z mego smutku,

Że wszystkie twe zamiary zostaną bez skutku,

Że cała twa potęga, złość, gniew, i nic zgoła,

Nad stałością mej duszy góry wziąść nie zdoła...

LIKARSIS.

A toż co za zuchwałość łotrze? mów przytomnie;

Tymże mówić sposobem powinieneś do mnie?

MIRTYL.

Uniesienie me, prawda, słusznie cię dotyka;

Więc jako syn, innego użyję języka.

Zaklinam cię mój ojcze, wszak litość miej przecie,

Na wszystko co mieć możesz najdroższego w świecie

Byś w tej chwili, wzruszony męką mą tajemną,

Nie chciał swych praw srogości używać nademną.

Nie obarczaj mnie proszę udręczeń ciężarem,

Życie jest mi najsłodszym, największym twym darem,

Za coż ci wdzięcznym będę, ja, syn twój jedyny,

Jeżeli mi nieznośnem będzie z twej przyczyny?

Niczem bez Melicerty, niczem mi świat cały;

Mojem szczęściem niebiańskie jej oczu postrzały,

Jej uśmiech, jej wdzięk boski, i to serca bicie....

Ach, jeśli mi ją wydrzesz, wydrzyj mi i życie !

LIKARSIS. (na stronie).

Miłość ta jak uważam, jest czysta, nie płocha;

Ktożby sądził że malec tak okrutnie kocha ?

Nad swój wiek, jaki ogień ! jak tęgą ma duszę I

Sam się mieszam, i czuję że się poddać muszę.

MIRTYL. (padając na kolana).

Ojcze, każesz mi umrzeć? mów; słucham twej woli.

LIKARSIS. (na stronie).

Łzy mi z oczu wyciska; aż mi serce boli.

MIRTYL.

Jeśli przyjaźni dla mnie słuchać raczysz głosu,

I mego w tej godzinie litujesz się losu,

Daj mej wrzącej miłości Melicertę drogą,

Żadne z tym dobrodziejstwem zrównać się nie mogą.

LIKARSIS.

Wstań, wstań.

MIRTYL.

Czy się twe serce do litości skłania?

LIKARSIS.

Tak jest.

MIRTYL.

Czy ja otrzymam cel mego żądania?

LIKARSIS.

Otrzymasz.

MIRTYL.

Zrobisz dla mnie, widząc moje męki,

Że mi jej wuj opiekun nie wzbroni jej ręki ?

LIKARSIS.

Zrobię, Wstań,

MIRTYL. (wstając)

Pokonane losy me zawisne!

O, niechże, ojcze dobry, ręce twe uścisnę !

LIKARSIS.

Któryż ojciec dziecięciu odmówi swej dłoni;

Kiedy go czule błaga i łezkę uroni!

MIRTYL.

Więc ojcze mój najlepszy, dotrzymasz mi słowa?

Nie zmienisz dobrej woli ?

LIKARSIS.

Niech mnie bóg uchowa.

MIRTYL.

A gdy zmienisz, i moje zechcesz niszczyć śluby,

Mogę być nieposłusznym?

LIKARSIS.

O! możesz mój luby.

O naturo, naturo!.... Pojdęz ja tymczasem,

I o waszej miłości pomówię z Midasem.

MIRTYL.

Dobroć twa łzy mi z oczu, mój ojcze, wyrywa.

(sam).

Tyś moja, Melicerto, o dolo szczęsliwa!

Dałbym świat za tę roskosz, za którą już ginę,

Kiedy jej tak pomyślną zaniosę nowinę.

Scena VI.

MIRTYL, TYREN, AKANT.

AKANT.

Mirtylu! masz tę hożość; tę lubość jedyną,

Które nam do umartwień i łez są przyczyną,

A odgłos twoich zalet wyznajemy szczerze,

Serca naszych kochanek z rąk nam przebóg! bierze.

TYREN.

Możnaż wiedzieć Mirtylu, którą z tych piękności

Uszczęśliwi pragniony wybor twej miłości;

Którego grom ten straszny uderzy z nas obu,

I kiedy nim okrutny, wtrącisz nas do grobu ?

AKANT.

Nie zwlekaj, i śmiertelne wyrzuć śpiesznie ciosy:

Mów, jakieś dwom kochankom przygotował losy.

TYREN.

Lepiej, kiedy nieszczęście nie może nas minąć,

Umrzeć za jednym razem, niż co chwila ginąć.

MIRTYL.

O! uciszcie pasterze wnętrzne swe katusze:.

Gdyż piękna Melicerta zajęła mą duszę;

Przy niej innych piękności niczem dla mnie tysiąc;

A że wam nic nie szkodzę, mogę śmiało przysiądz.

AKANT.

Prawdaż, że nam nieszczęsnym twe zalety głośne...

TYREN.

Czy podobna, by niebo mąk naszych litośne...

MIRTYL.

Tak jest; szczęsny w jej pętach, wśród długiego sporu

Uwolniłem się stale od tego wyboru:

I ojciec mój, chciwie za tą chlubą gonił,

Dziś już na miłość moję łaskawie się skłonił.

AKANT.

Co za szczęście, Tyrenie! przeszkod już nie mamy.

TYREN.

Może znowu nimf naszych serca pozyskamy.

Scena VII.

NIKANDER, MIRTYL, AKANT, TYREN.

NIKANDER.

Niema tu Melicerty?

MIRTYL.

Na co?

NIKANDER.

Trzeba, trzeba.

MIRTYL.

Dla czego?

NIKANDER.

Nam tę piękność wydzierają nieba:

My jej pilnie szukamy: niech wszyscy łzy ronią,

Bo umyślnie z swym dworem Król tu przybył po nią,

Mówią, że ją w tych czasach, jak słyszałem z rana,

Chce wydać za jakiegoś bogatego pana;

Ze jej matka Beliza, ukryta przed światem,

Której wszyscy sądzili, że Midas był bratem,

I ze... Lecz mi kazano szukać tu jej wszędzie;

A potem się dowiemy co z nią dalej będzie.

MIRTYL.

Co za piorun okrutny w serce me uderzył!

Stój, Nikandrze!... o nieba!... któżby temu wierzył... !

KONIEC AKTU DRUGIEGO.

AKT TRZECI.

Scena I.

KRÓL. (ze swoją służbą). NIKANDER, MIDAS.

KRÓL

Ona jest między wami ? powiedźcie pasterze.

NIKANDER.

Jest.

KRÓL.

Dawno ? mówcie,

MIDAS.

Królu, wyznami ci szczerze.

Nie mylę się, dwudziesta już wiosna upływa,

Jak nieboszczka Beliza, matka nieszczęśliwa,

Dziecię lube, malutkie, dziecię pełne wdzięku,

Tu, do naszej osady, przyniosła na ręku.

Nędznej, drżącej od zimna, nieznanej nikomu,

Przez litość, dałem Królu schronienie w mym domu;

Jej cichość, jej łagodność i męztwo w złej doli,

Dobry sąd nas mieszkańców zyskały powoli. '

Żona moja łagodząc losy jej zbyt ostre,

Kochała ją do śmierci jak rodzoną siostrę,

A jej dziecię jak własne; stąd później wieś cała

Nadobnej Melicerty za wuja mnie miała.

KRÓL

Nigdyź wam o swym dawnym nie mówiła sianie ?

Czem była? skąd tu przyszła?

MIDAS.

Ani słowa, Panie:

Lecz sama twarz, wejrzenie, i piękność jej z młodu

Mówiły, że z wyższego pochodziła rodu.

Milcząca, nic o sobie nie chciała powiadać.

I zawsze nas prosiła aby jej nie badać.

KRÓL

Córkaż jej, Melicerla?

MIDAS.

Ta śliczna dziewica.

Wdziękami wszystkie oczy i serca zachwyca:

Pod okiem dobrej matki, we wszystkie przymioty,

We wszystkie się codziennie wzbogacała cnoty.

O małom tak rozumnych widział Królu, matek!

Dziś piękna gdyby wiosna, hoża gdyby kwiatek,

Dziewczyna, której dola zawsze umie obchodzi,

Umiała zająć serca wszystkiej naszej młodzi:

Ale poczciwy Mirfyl, Królu, wyznać muszę,

Sam najczulszym płomieniem zapalił jej duszę.

On ją kocha nad życie, on za nią umiera:

Ujęła serce moje miłość laka szczera,

Dziś więc rozdzierające tłumiąc jego jęki,

Święcie mu obiecałem ofiarę jej ręki.

KRÓL

Nie zdołasz mu tak drogiej dotrzymać ofiary.

Nieszczęśliwy młodzieniec!

(postrzegając Likasza).

A któż to ten stary?

NIKANDER.

Jest to ociec Mirtyla.

Scena II.

CI SAMI I LIKARSIS. (wbiega z krzykiem)

LIKARSIS. (nie widząc Króla).

Straciwszy nadzieję,

Mój Mirlyl jest w rozpaczy, Mirtyl mój szaleje ?

Dajcie mi jaką radę.

MIDAS.

Cicho! Król..

LIKARSIS. (postrzegłszy Króla).

Już po mnie !

(padając na kolana).

Król!.... o nieba!... zginąłem, żem śmiał nieprzytomnie...

KRÓL.

Nie lękaj się pasterzu, żal cię uniewinni;

A Królowie ojcami ludów być powinni.

(do Midasa i Nikandra).

Idżmyż do niej. Gdzie ona?

MIDAS.

U mnie, niedaleko:

Matka ją zostawiła pod moją opieką.

Ale Król tak potężny, wielki i bogaty,

Czyżby chciał krok obrócić do mej niskiej chaty!

Scena III.

LIKARSIS. (sam).

Do jęgo niskiej chaty ! do takiej gawiedzi!

Co za szczęście!.... dla czegoż mnie Król nie odwiedzi?...

Prawda, skorom go ujrzał, zląkłem się niewiele,

I strach nieco pobiegał po mem całem ciele,

Jak gdybym wpadł do jamy z jakim strasznym źwierzem:

Bo gdzież to ? Król, monarcha zapanbrat, z pasterzem.

Ale mi rzekł, nie bój się, żal cię uniewinni,

A Królowie ojcami ludów być powinni.

O miły Król ! wejrzenie dobre, nie surowe,

Innyby mnie biednemu zaraz uciął głowę.

Jakiż to dla tych srogich przykład i nauka!

Ale on u Midasa Melicerty szuka:

Nacoż mu Melicerta ? o! zapewne ona

Nie w pasterskim ja myślę stanie urodzona,

Musi być krewną jego; o jakże szczęśliwa!

Ale biedny mój Mirlyl! aż mnie żal porywa!

A ja się z nią nie bardzo obszedłem szlachetnie !

Aj aj! jak mnie oskarzy, to mi głowę zetnie!

Nieszczęśliwy! zginąłem!...

MIRTYL (za teatrem).

Wydrę mu z rąk, wydrę!

I choćbym padł bez duszy, zwalczę samą hydrę.

Tu poszli? do Midasa?

LIKARSIS.

Słyszę krzyk Mirtyla.

Scena IV.

LIKARSIS, MIRTYL, AKANT, TYREN

LIKARSIS.

Stój szalony ! twój zapał próżno się wysila;

Dokąd bieżysz?

MIRTYL..

Puść ojcze.

LIKARSIS. (trzymając go ciągle za rękę).

Stój i nie rusz. krokiem.

MIRTYL

Jakże niebo okrutnym ściga mnie wyrokiem!

Puść mnie ojcze.

LIKARSIS.

Nie puszczę; tam cię czeka zguba.

MIRTYL

Gdzie moja Melicerta? gdzie jest moja luba!

LIKARSIS. (pokazując głową).

Tam, tam.

MIRTYL

Gdzie? w ręku króla?

LIKARSIS.

Nie... lak... w jego ręku.

MIRTYL.

Puść mnie, i swego syna ulituj się jęku;

Puść mnie, niech ją ocalę; niech krwi mej strumienie...

Chodź... wesprzyj moje ramie, Akancie... Tyrenie...

LIKARSIS.

Pomiarkuj się szaleńcze, zważ czy to się godzi:

Boleść twa nieszczęśliwy, mocno mnie obchodzi,

Jęk twój łzy mi wyciska; lecz nie bądź uparty,

Pomnij na to, że z królem niebezpieczne żarty.

Jego miecz, nasze gardło, wiesz jakeśmy niscy;

Ty go jeden obrazisz, a my Zginiem wszyscy.

To cię i nas nie zabawi żeś tak zapalony,

Król widzieć Melicertę przybył w nasze strony,

Kto wie co on zamyśla, co go do niej nęci,

Może ci ją wydzierać wcale niema chęci.

MIRTYL.

Niema chęci powiadasz? a to wniosek rzadki!

Pocożby krok swój zwracał do Midasa chatki?

Pocożby... ? Nie, nie, ojcze: że do nas zawitał,

I o nią w naszej wiosce tak troskliwie pytał,

Źe umyślnie tak przykre przebywał bezdroże,

To mej wrzącej miłości pochlebiać nie może.

Tak jest; śmiertelną w sercu ściśnięty żałobą,

Okropność mej przyszłości postrzegam przed sobą;

Nadzieja swym urokiem już mnie nie zachwyca,

Znikły dla mnie jej cary jako błyskawica!

LIKARSIS.

Uspokój się mój synu.

MIRTYL

Ja się uspokoję!

Gdzie moja Melicerta, drogie bóstwo moje?

Wróć mi, wróć Melicertę, wróć mi ją tyranie,

A wtedy serce moje spokojnem zostanie.

Lecz próżno!... o wy gaje, coście me zapały

Jedne drugim swą głuchą wrzawą powiadały,

Wy mi ją przypominając jej powab uroczy,

Mówicie, już jej więcej nie ujrzą me oczy!

Nie ujrzę lubej krasy co twarz jej rumieni,

Jej uśmiechu i złotych jej włosu pierścieni!

Nie usłyszę jej głosu, jej słodkiego głosu,

Który łagodząc dla mnie natarczywość losu,

Ożywiał duszę moję, pieścił serca żary,

Jak promień słońca ciemne ożywia konary!

LIKARSIS.

Nie płacz synu, i kornie zdaj wszystko na bogi.

MIRTYL.

Łatwo wymówić nie płacz! łatwo, ojcze drogi!"...

Od lak strasznego ciosu mogłżeś mnie ochronić?

Ach! jeśli ciężko w smutku łezki nie uronić,

Daleko ciężej jeszcze sercu wśród płomieni,

Nie módz, kiedy się puszczą, wstrzymać ich strumieni.

(Tu się pokazują w głębi teatru Król ze swą służbą, Melicerta, Midas, Nikander, Dafne, Glicera, i wielu innych pasterzów; i niewidziani słuchają co Mirtyl mówi. Melicerta słoi przy KróIu, pokazuje mu Mirtyla z największemi oznakami czułości).

Nieba! za coż wasz wyrok łez ludzkich łakomy.

Wyrok, co zamiast szczęścia, klęsk nam zsyła gromy,

Co zbyt szybkim chwil słodkich drażnił mnie przelotem

Dziś tak strasznym i zbójczym uderza mnie grotem !...

Ha!... dręczcie mnie niebiosy, dręczcie mnie mordercę,

Wyrwijcie to nieszczęsne z mych wnętrzności serce,

Pastwijcie się nademną swą władzą zwodniczą,

Jak tygrys nad jęczącą w swych szponach zdobyczą.

Ach!... gniew, rozpacz, szaleństwo, żal nie utrzymany,

Z całem piekłem w mej duszy walczą na przemiany...

Melicerta mym skarbem, mojem bóstwem była,

Nie mogła mi ją wydrzeć żadna w świecie sita,

Dla niej żyłem, w niej żyłem, każda przy niej chwila

Tysiąc uciech i pieszczot niosła dla Mirtyla,

Sercu memu jej uśmiech, jej słowa najtkliwsze.

Wróżyły wieczną miłość i dni najszczęśliwsze;

Przebóg!... jaki występek, jaka moja wina?,

Że ci jej nie odbieram; owszeni, wy oboje,

Chcę, byście się pobrali: dajcie ręce swoje.

(dają swe ręce).

Odtąd mnie, mam nadzieję, nie nazwiesz tyranem.

MIRTYL.

Mogęż wierzyć... ? o nieba... ! królu.. ! tyś mym panem,

Tyś ojcem... Melicerto... patrzajcie pasterze...

Patrz ojcze... szczęście takie... nie, to sen: uie wierzę.

MELICERTA.

Wierz luby; miłość nasza jest czystą, nie płonną,

Ja ci wiarę przy królu, poświęcam dozgonną.

MIRTYL.

Ach, to słowo, najdroższa, to urocze słowo,

Duszę moję i serce ożywia na nowo !

Ten uśmiech nowym ogniem przejmuje me żyły,

Natłok uciech, radości, odbiera mi siły.

Czuję, że się mych cierpień zlitowały nieba,

I że w ostatniej toni rozpaczać nie trzeba.

Lecz dzień ten niech powszechne zakończy wesele;

Akancie i Tyrenie, chodźcie przyjaciele:

Błagajcież swych kochanek, Ghcery i Dafny.

LIKARSIS.

Tak, tak; uczyniliście wybor bardzo trafny.

MELICERTA. (do Glicery i Dafny).

Czas już się nad kochanków zlitować rozpaczą.

MIDAS.

Tak; tak niech panny pasterki słowo im dać raczą.

TYREN. (zbliżając się do Glicery).

Glicero, czy mi swojej nie odmawiasz ręki?

AKANT. (zbliżając się do Dafny).

Dafne, czy cię wzruszyły serca mego męki?

(Glicera i Dafne podają im ręce).

MIDAS.

Naszego ojca, pana, uściśnijmy nogi,

Bo dla naszego szczęścia dały go nam bogi;

Ze nam w tym dniu szczęśliwym tyle łask udziela,

Uświęćmy śpiewem, tańcem, naszę trzy wesela.

(wołając).

Dalej! chodźcie tu wszyscy! tylko bez tej wrzawy.

(wchodzi wielu pasterzów i pasterek).

KRÓL.

Miła mi ich wesołość, ich szczere zabawy:

Nieznanej mi roskoszy czuję uniesienie.

LIKARSIS.

A co to za król dobry! proszę uniżenie!

Któż go zdoła wychwalić w tej szczęśliwej chwili!

Oby tacy królowie po tysiąc lat żyli!

(Śpiewy, tańce).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
molier suvamp39
MOLIER ŚWIĘTOSZEK, Język polski - opracowanie epok, pojęć i lektur
Molier, Świętoszek
Moliere Świętoszek
Moliere Natręty
Moliere Skąpiec
moliere skapiec 7xc7mbarsk4udbw3q7rvob4
Molier Mizantrop, WOT
Moliere Trzpiot
Moliere Szkoła mężów
Molier Świętoszek
Moliere Improwizacja w Wersalu
Moliere Miłość doktorem
Świętoszek Moliera jako komedia lasyczna
Wizerunek rodziny w Świętoszku Moliera
ŚWIĘTOSZEK AUTORSTWA MOLIERA PLAN WYDARZEŃ

więcej podobnych podstron