Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu WAŁĘSA PATRIOTA, CZY ZDRAJCA


Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu

WAŁĘSA - PATRIOTA, CZY ZDRAJCA? - Dr.Leszek Skonka

Wałęsa uważa się za patriotę i chciałby by wszyscy Polacy też go tak traktowali. Tymczasem wzrastająca liczba rodaków uważa go za zdrajcę, kapusia, agenta SB pod pseudonimem "Bolek". Wałęsa broni się przed tymi zarzutami, grozi że każdego, kto głosi taki pogląd pozwie do sądu. Problem w tym, że dziś tak go oceniają miliony Polaków, a on nie potrafi, nie chce, czy wręcz nie może im merytorycznie, przekonywająco zaprzeczyć. Ludzie oceniają go nie na podstawie tego co mówi, ale tego co w przeszłości zrobił, do czego się przyczynił, a co jest według większości społeczeństwa uważane za klęskę ideałów sierpniowych, za zdradę tych ideałów Sierpnia. Ludzie negatywne skutki obecnych warunków w kraju personifikują i Wałęsę obciążają za aktywny udział w tworzenie tych warunków: wprowadzenie bez

przygotowania kapitalizmu , biedę, nędzę milionów zmarnowanie majątku ogólno narodowego, zniszczenie polskiej gospodarki, bezrobocie, skutki bezdomności, stosowanie zaplanowanej ukrytej eutanazji, za wielkie krzywdy społeczne, niesprawiedliwość dezobywatelizację społeczeństwa, sprowokowanie stanu wojennego, wypędzenie z kraju milionów ludzi na tułaczkę i żebranie u obcych o chleb ... Wałęsa broni się, ale czyni nie skutecznie, ślamazarnie , nieudolnie. Do znudzenia powtarza , że Polacy za te wszystkie negatywne skutki otrzymali wolność, niepodległość, kapitalizm.

Dowodzi, że za te zdobycze trzeba było zapłacić tak wysoką cenę, jak rezygnacja ze sprawiedliwości, uczciwości , demokracji, z podstawowych praw obywatelskich... Ciągle twierdzi, że nie mógł inaczej postąpić, jego słynne powiedzenie "nie chcem ale muszem". Społeczeństwo ma uzasadnione pretensje do Wałęsy, nie o to, czego nie mógł zrobić, ale o to ,co mógł , a nic nie zrobił. Miał potężna władzę i autorytet jako przewodniczący Związku, a później jako Prezydent. Mógł ostrzec, uprzedzić ludzi pracy, co ich czeka po przeprowadzeniu tzw. transformacji ustrojowej ... Jeśli sam tego nie potrafił ludziom uświadomić istotę kapitalizmu, że kapitalizm, to kanibalizm społeczny ,to mógł się zwrócić o pomoc do ludzi mądrych z opozycji. A głosów ostrzegających o skutkach kapitalizmu dla ludzi pracy było wiele i docierały one do Wałęsy. Jednak on je lekceważył, upajał się władzą. Głosy ostrzeżenia kierowane m. in. do Lecha Wałęsy Głosów ostrzeżenia było wiele i dochodziły z różnych części kraju ale najsilniejsze pojawiły się we Wrocławiu. Już w trakcie sierpniowego strajku, w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym rozpoczęła się walka przeciwko upolitycznianiu strajku. Szczególnie ostrzegano przed działaczami KOR, których interesowało głównie zdobycie władzy w Państwie , i do tego celu chcieli wykorzystać niezadowolenie ludzi pracy. Dlatego KOR oddelegował do Wrocławia najbardziej oddanych mu ludzi, jak Karol Modzelewski we Wrocławiu i Jan Lityński w Wałbrzychu, którzy z kolei zgromadzili takich sympatyków KOR , jak Maciej Zięba, (dziś zakonnik o. dominikanów), Barbara Labuda, Władysław Frasyniuk, Jarosław Broda, Mieczysław Zlat, Roman Duda, Bolesław Glajgewicht i im podobni. Ale przeciw skorowaniu strajku, a później Związku wystąpili zdecydowanie związkowcy, zwłaszcza robotnicy i szeregowi ludzie pracy. A oto jeden z dowodów walki o Niezależne Samorządne Związki Zawodowe Już w pierwszych dniach postrajkowych, na szkoleniach związkowych , które prowadziłem dla kilkuset organizatorów związków w zakładach pracy, pojawiła się inicjatywa powołania pisma związkowego "Demokracja Związkowa," która organizowała walkę o utrzymania związkowego charakteru NSZZ. Inicjatywa spotkała się z wrogim przyjęciem przez opanowane już przez KOR i SB kierownictwo związku, a Wałęsa nie zareagował , nie wystąpił w obronie pisma i działaczy związkowych rugowanych brutalnie ze związku.

BUNT CZŁONKÓW "SOLIDARNOŚCI.

Arogancja uzurpatorskich władz Dolnośląskiej "Solidarności" sprowokowała bunt o szerokim zasięgu w komitetach zakładowych nowopowstającego związku. A oto list skierowany do zakładów pracy przez grupę pionierów i aktywnych działaczy organizowanego Związku. ( in extenso) "LIST DO ZAKŁADOWYCH KOMITETÓW ZAŁOŻYCIELSKICH NIEZALEŻNYCH SAMORZĄDNYCH ZWIĄZKÓWÓW ZAWODOWYCH WROCŁAWIA. "Jesteśmy grupą przedstawicieli Zakładowych Komitetów Założycielskich z kilku zakładów Wrocławia. Nasze nazwiska i nazwy zakładów znajdują się na końcu tego listu, a połączył nas NIEPOKUJ O NASZ WSPÓLNY CEL, O NIEZALEŻNE SAMORZĄDNE ZWIĄZKI ZAWODOWE. Co jest przyczyną tego niepokoju? Otóż od pewnego już czasu jesteśmy świadkami rzeczy niezrozumiałych, w wielu wypadach wręcz sprzecznych z zasadami demokracji, to znaczy z tym, do czego wspólnie przecież dążymy. ( List powstał 24 września 1980 r., przyp. LS). I może nie doszłoby do napisania tego listu, gdyby nie kilka spotkań z ludźmi tak samo zaangażowanymi w budowę naszych Związków, u których zauważyliśmy ten sam niepokój. Niezrozumiałą np. jest dla nas sprawą to, że nasz wspólny Statut, który ponoć powstał i o którym była mowa w Gdańsku, jeszcze do nas nie dotarł. Nie braliśmy też udziału w przygotowaniu Statutu, nikt go z nami nie konsultował i nikt nas nie informował o postępie prac. A przecież mieliśmy to zagwarantowane grubo wcześniej. Ta gwarancja zresztą powinna wynikać z samej zasady demokracji. Uważamy, że mamy pełne prawo wiedzieć, co ktoś w naszym wspólnym imieniu podpisuje, a podstawowym obowiązkiem Komitetu Założycielskiego z pl. Czerwonego jest nas o tym informować. Nie dotyczy to zresztą tylko Statutu. Lech Wałęsa w Gdańsku zanim podejmie uchwałę dotyczącą wszystkich zakładów pracy, zwołuje ich do siebie i pyta o zdanie. A czy nasz Komitet Założycielski z pl. Czerwonego kiedykolwiek o coś pytał? Przecież było mówione - "nic o nas bez nas". Tymczasem, gdy chodzimy na plac Czerwony, to z wyjątkiem 3- 4 osób stale spotykamy nowe twarze w Zarządzie. Bo oto Komunikaty KZ NSZZ dowodzą, że zmiany w Prezydium następują przeciętnie dwa razy w tygodniu, ponieważ gdy weźmiemy spisy członków obecny i początkowy zaraz zauważymy brak kilku osób np. Skowrońskiego, Talara, dra Skonki i innych. Jest za to wielu nowych nazwisk, jak np. Modzelewski, Turkowski, Rak, Pieprz, Pawlik itp., którzy przecież nie dostali się do Komitetu Założycielskiego w drodze wyborów, ponieważ wyborów do naszej reprezentacji związkowej jeszcze nie było. Są to, więc ludzie, których w ogóle nie znamy, i których nie wybieraliśmy. Padło już nazwisko dra Leszka Skonki. Pamiętamy dobrze jak sobie gardło zdzierał próbując z nas zrobić - jeszcze w MKS na Grabiszyńskiej w autobusie, potem dopiero na placu Czerwonym, znawców, a przynajmniej dobrych propagatorów idei związków. Na jego wykłady - pamiętamy to dobrze - zawsze waliły tłumy i nikt nie wychodził, mimo tego, że nieraz trzeba było cały wykład stać. Słuchaliśmy go pilnie i widać było, że jest to człowiek oddany całym sercem sprawie przekazania nam Elementarza Niezależnych Związków. Kto był ostatniej nocy na Grabiszyńskiej, ten widział jak Jerzy Piórkowski ( przewodniczący Komitetu Strajkowego we Wrocławiu, przyp. Red.). osobiście wciągnął dra Leszka Skonkę na podwyższenie i wobec całej zgromadzonej na hali załogi i delegatów strajkujących zakładów dziękował serdecznie za wkład pracy. I nagle dra Skonkę się usuwa, ponieważ stał się zły. Cały czas był dobry dopiero ostatnio stał się zły. A maże stał się zły dopiero dla ludzi, którzy ostatnio pojawili się w Komitecie Założycielskim na placu Czerwonym i dlatego musiał odejść. I dlaczego nie była to decyzja Jerzego Piórkowskiego, bo gdyby była to by nas o tym poinformowano. Tymczasem nie mamy już ani Skonki, ani Piórkowskiego, o którym co prawda się mówi, że jest chory, ale tylu u nas przywódców jest chorych, że nie wiadomo czy można to brać poważnie. Wszystkie te refleksje nasuwają nam podejrzenie, że na pl. Czerwonym coś się niedobrego dzieje i że ludzie, którzy tam są postępują wobec nas nieuczciwie, a nawet wrogo. Wobec tego uważamy za konieczne powołać nowy Międzyzakładowy Komitet Założycielski NSZZ, nie pytając nawet o zdanie obecnego. Musimy mieć NASZYCH przedstawicieli w MKZ, takich, których darzymy największym zaufaniem, wobec których nie wysuwamy żadnych zastrzeżeń i którym z całkowitym spokojem powierzymy reprezentowanie i prowadzenie naszych wspólnych spraw. Zwracamy się, więc z gorącym apelem do wszystkich Zakładowych Komitetów Założycielskich NSZZ Wrocławia o wydelegowanie najwartościowszych, Waszym zdaniem, przedstawicieli, spośród których wszyscy będziemy mogli wybrać w drodze demokratycznych wyborów ludzi, którym ufnie oddamy w ręce nasze sprawy związkowe. Zapraszamy was w piętek 26.09. br. ( ...) Wrocław ul. Kamienna 145 Autorem listu był Romuald Popłonyk przewodniczący Komitetu Założycielskiego NSZZ w Polmozbycie, a sygnatariuszami listu i m.in.

Jerzy Smakowski z Wojewódzkiego Urzędu Poczty Wrocław, Henryk Pasek z PBDiM, Elżbieta Potoczek z PBDiM, Stanisław Grześków z ZNTK, Ryszarda Bieńkowska z ZOZ- Krzyki, Andrzej Jędrzejewski z Wrocławskiej Centrali Mat. Bud., Bogusław Zbijewski z Biura Projektów Bud. Komunalnego Wrocław, Adam, Skowroński z Kombinatu Geolog. Zachód, Henryk Sularz z Międzywoj. Spółdzielni Inwalidów "Odra", Andrzej Talar z woj. Zrzeszenia Prywat. Handlu i Usług w Wałbrzychu. Na skutek "zabiegów" ( recte nacisków, przyp. LS.)Henryk Pasek, Adam Skowroński, Stanisław Grześków, kilka dni później także Ryszarda Bieńkowska wycofali swoje podpisy. Mimo wycofania zaproszenia spotkanie się odbyło.

METODY KSS KOR - KAŻDY NIEWYGODNY TO AGENT SB ( przedruk obszernych fragmentów z "DEMOKRACJI ZWIĄZKOWEJ" zwracamy uwagę na daty dziejących się wydarzeń) ) Przedruk fragmentu większego opracowania: przez red. red. Elżbietę Potoczek, Bogdana Zbijewskiego, Henryka Sularza, Andrzeja Talara: w "Demokracja Związkowa" Numer Specjalny , Wrocław lipiec 1981 1/ Tekst przesłany został do wszystkich komitetów założycielskich NSZZ i do środków masowego przekazu. Niestety żadna redakcja nie odważyła się go opublikować, by nie narazić się; a jeden z redaktorów wręcz oświadczył, że jest to wszystko prawda, ale "można za nią wylecieć z roboty i nigdzie nie znaleźć zatrudnienia". (L.Skonka) "Wśród wielu atakowanych przez KOR ludzi, szczególnie ostro i brutalnie potraktowany został Andrzej Talar . W pismach "Solidarność" nad którymi NSSZ w kraju niepodzielnie władzę sprawuje KOR przedstawiono go jako agenta Służby Bezpieczeństwa. Dla niezależnych działaczy opozycji demokratycznej skłóconych z KOR-em tego rodzaju pomówienie nie jest zaskoczeniem, gdyż każdy kto nie chciał poddać się woli tej grupy piętnowany był mianem AGENTA SB. Już w pierwszych dniach po pojawieniu się Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela ( marzec 1977 przyp. red.) gdy dziennikarz francuski spytał Halinę Mikołajską (działaczkę KOR) przebywającą w tym czasie w Paryżu, co sądzi o tej grupie ludzi , odpowiedziała, że może to być prowokacja ze strony SB. A więc już na początku pojawienia się niezależnego od KOR ruchu społeczno-obywatelskiego, działaczka KOR Halina Mikołajska próbowała go publicznie zdyskredytować insynuując nazbyt wyraźnie , że jest to twór SB. Jej zdaniem tacy ludzie jak Wojciech Ziembiński, wielokrotnie więziony i nadal przebywający w więzieniu, Stefan Kaczorowski - ostatni z żyjących przywódców Stronnictwa Chrześcijańsko-Demokratycznego w Polsce, występującego po wojnie jako Stronnictwo Pracy , gen. Mieczysław Boruta Spiechowicz zasłużony żołnierz i patriota, ceniony przez kard. Stefana Wyszyńskiego, mec. Karol Głogowski wielokrotnie więziony za swoje przekonania , ks. Jan Zieja, który początkowo przyłączył się do ROPCiO , a następnie powrócił do KOR, to według pani Haliny Mikołajskiej agenci SB. Od tego czasu agentami SB mianowano wszystkich aktywnych działaczy Ruchu Obrony i innych niezależnych od PZPR i KOR- ugrupowań.(...) Właściwie każdemu grozi pomówienie o współpracę z SB, kto nie podda się woli KOR. Tak więc KOR ustami MKZ "Solidarność" we Wrocławiu uznał za agentów wszystkich, którzy odważyli się wystąpić w obronie Andrzeja Talara i mojej. Agentem nazwano pracownika Łączności UPT Wrocław 2 , który zwrócił uwagę MKZ-towi na niewłaściwe traktowanie ludzi. Najpierw zażądano od niego okazanie legitymacji SB , bo ich zdaniem tylko ludzie tej instytucji mogą mieć jakiekolwiek wątpliwości. Gdy się jednak okazało, że istotnie jest pracownikiem poczty, że się nazywa Zenon Jabłoński i jest przewodniczącym KZ "Solidarności " , to wzięto go po prostu za kołnierz i wyrzucono za drzwi, z zapowiedzią , że "mu mordę skują jeśli jeszcze kiedyś będzie miał jakieś wątpliwości"(sic). Następnie spowodowano usunięcie go z funkcji przewodniczącego, wychodząc z założenia, że potrzebni są ludzie posłuszni, a nie myślący ... Opinię agenta SB urabia się faktycznemu twórcy Wolnych Związków Zawodowych Kazimierzowi Świtoniowi, za to, że publicznie wypowiadał się, że KOR powinien opuścić "Solidarność" albo zrezygnować z upolitycznienia Związku. To samo oszczerstwo dotknęło ks. Alojzego Orszulika- rzecznika prasowego Episkopatu Polski, gdy skrytykował brutalne metody KOR-u i jego przywódcy Jacka Kuronia. Urabiano mu opinie, nie tylko esbeka, ale tzw. " księdza patrioty kolaborującego z PZPR, pijaka, złodzieja. Jednakże ks. Kardynał Stefan Wyszyński odrzucił te pomówienia i na dowód uznania 6 lutego (1981 r.) na spotkaniu z kierownictwem "Solidarności" dopuścił do udziału także ks. Orszulika podkreślając, że nadal sprawuje on funkcje zastępcy sekretarza episkopatu. Agentami SB nazwano ponad osiemdziesięcioosobową grupę przedstawicieli komitetów zakładowych "Solidarności", którzy zaniepokojenie o losy związku spotkali się 26 września 1980 roku w Polmozbycie we Wrocławiu i rozważali sposoby naprawy zła ( przy udziale członków prezydium MKZ -zet Dolnego Śląska. Zarzuty współpracy, czy wręcz agentur SB stawiał KOR całym organizacjom m.in. Ruchowi Praw Człowieka i Obywatela w Polsce , Konfederacji Polski Niepodległej, Obozowi Demokratycznemu Odrodzenia Narodowego, Komitetowi Obrony Życia, Rodziny i Narodu, Grupie Antyberufsverbote( zwalczającej dyskryminację w dziedzinie zatrudnienia i wykonywania zawodu), Niezależnemu Zespołowi Współpracy Naukowej, Komitetowi na Rzecz Samostanowienia narodów, a także Komitetom "Solidarnosci" w Szczecinie, Jastrzębiu i Wałbrzychu. Insynuacje tego rodzaju wysuwa się publicznie na spotkaniach komitetów zakładowych: np. we Wrocławiu pomówiono publicznie o współpracę z SB cały Komitet "Solidarności" w Jastrzębiu. Następnego dnia powtórzyła to oskarżenie prasa codzienna we Wrocławiu. Po kilku dniach MKZ wrocławski chciał się wycofać z pomówienia ale prasa sprostowania nie zamieściła.. Dziś można przyjąć jako pewnik, że jeśli kogoś posądzi się o współpracę z SB to z pewnością naraził się KOR-owi. Nie może być inaczej, bo cały naród jest z KOR-em i kocha go, a tylko niedobre SB, garstka twardogłowych partyjniaków i narodowych zdrajców jest przeciwna temu.

FASZYZACJA RUCHU SPOŁECZNEGO "SOLIDARNOŚĆ".

Rocznica strajków sierpniowych skłania do refleksji. Ludzie słusznie zadają sobie pytanie, jak to się stało, że zwycięstwo społeczeństwa i nadzieje *zamieniły się w klęskę i rozczarowania? Zmierzch "Solidarności" i śmierć nadziei z nią związanych skłaniają do rozważań nad błędami i ich sprawcami. Dzisiejsza tragiczna sytuacja kraju wymaga pełnej, nie cenzurowanej prawdy o przeszłości. Niestety Polacy nigdy nie lubili nieprzyjemnej dla nich prawdy. Woleli nawet najbardziej naiwne kłamstwa niż niewygodną prawdę. Wytykał to rodakom Jan Kochanowski, ks. Piotr Skarga, Julian Ursyn Niemcewicz, bp. Ignacy Krasicki, a najostrzej *to czynili Cyprian Kamil Norwid, Stanisław Wyspiański i Aleksander Bocheński. Wskazywali i szczerze ubolewali nad błędami Polaków, nie dla samobiczowania, lecz dla przestrogi przed *powtarzaniem podobnych błędów, które w końcu zgubiły kraj i skazały naród na 123 lata ciężkiej niewoli. W sierpniu 1980 roku, po 35 latach zmagań o rozszerzenie praw obywatelskich, ludzkich, pracowniczych pojawiła się długo oczekiwana możliwość zrealizowania tych dążeń.

Powstał pierwszy w Polsce powojennej niezależny ruch pracowniczy, który był zaczątkiem i zwiastunem dalszych znacznie szerszych przemian społecznych w przyszłości, wspieranych przez cały naród, a zwłaszcza przez ludzi pracy. Niestety, już w pierwszych dniach ruch ten opanowali dawni członkowie partii, SB i osoby wywodzące się z rodzin o proweniencji stalinowskiej, a także inni awanturnicy podobnego autoramentu. Pchnęli oni nowy wiązek zawodowy do walki o władzę w państwie. Obiecywali dobrobyt na miarę świata zachodniego i Japonii oraz bardziej demokratyczny, sprawiedliwy system rządów. W tak prymitywne kłamstwo mogli uwierzyć tylko ludzie wyjątkowo naiwni, ciemni oraz ci, którzy owych miłych dla ucha bajek oczekiwali, a nawet domagali się. Ponieważ były to bardzo naiwne, prymitywne i niewiarygodne wizje, to niektórzy) pionierzy, działacze związkowi, społeczni, obywatelscy odważyli się stanowczo sprzeciwić okłamywaniu ludzi pracy i narodu. Ten sprzeciw i apelowanie do rozsądku, wywoływały brutalne reakcje i represje ze strony kierownictwa "Solidarności" opanowanego już od pierwszych dni po zakończeniu strajku przez KOR i inne podobne grupy polityków żądnych władzy. Wobec oponentów i przeciwników zrywania Umowy Gdańskiej oraz upolitycznienia ruchu związkowego, zastosowano metody represji z okresu hitlerowsko-stalinowskiego. Nagminne stały się publiczne lincze, kończące się z reguły wydawaniem wyroków śmierci cywilnej na ludzi niewygodnych. Publiczne sądy odbywały się, jak za czasów hitlerowsko-stalinowskich w obecności tłumu związkowców, którzy aprobowali "głosem ludu" werdykty władz "Solidarności". Represjonowanych pozbawiano przede wszystkim prawa do pracy, do wykonywania zawodu, uniemożliwiano awanse zawodowe, naukowe, wojskowe, zmuszano do emigracji z kraju lub do emigracji wewnętrznej. Te odczucia faszyzacji ruchu związkowego wyrażali publicznie uczciwi, myślący, wrażliwi na krzywdy ludzkie związkowcy, ale natychmiast brutalnie wyciszano te głosy, a ich autorów pomawiano o współpracę z SB, KGB, PZPR...Tym, którzy mieli jakieś iskierki wątpliwości dowodzono, że tylko SB i "zatwardziałe komuchy" mogą mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, krytyczne uwagi do tak uczciwej, świętej instytucji, jaką jest "Solidarność". A oto, jak, co prawda nieliczna, ale jednak pewna część społeczeństwa dostrzegała niebezpieczeństwo faszyzacji kraju, zaprzepaszczenie zdobyczy ludzi pracy z 1956, 1968, 1970, 1976 i 1980 roku i zniszczenia Panstwa. Adresowali i kierowali oni swoje uwagi do władz "Solidarności", które niszczyły je pod pretekstem, że powstały z inspiracji SB (!!!) Niestety, tylko niektóre z nich uchowały się przed cenzurą "Solidarności" i dotarły w formie kopii do mnie. Zwłaszcza cenne i odważne są wypowiedzi Magdaleny Zaboklickiej, inż. Anny Kozioł, Romualda Popłonyka, Bogdana Zbijewskiego, Andrzeja Talara. Wszystkie pisma kierowane były do ówczesnych władz "Solidarności" we Wrocławiu i Gdańsku, w tym do Lecha Wałęsy, ale jak można się domyśleć, pozostawały bez odpowiedzi. Ignorowanie pism krytycznych tłumaczone oficjalnie tym, że"Związek nie będzie polemizował z agentami SB. Wypowiedzi te przedstawione zostały bez skrótów i ingerencji merytorycznej w ich treść Lechowi Wałęsie i wszystkim zarządom regionów NSZZ "S" w kraju . (Leszek Skonka) LIST DZIAŁACZKI - Magdaleny Zaboklickiej z Wrocławia Do Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" we Wrocławiu " Na początku wyjaśniam; to, co napiszę dotyczyć będzie zebrania, które odbyło się w piątek ( 17.10.1980), W auli Politechniki (Wrocławskiej, przyp., LS.), A raczej spraw tam poruszanych. Właściwie powinnam zabrać głos na zebraniu, tak nakazywało mi moje sumienie. Jeżeli tego nie zrobiłam to, dlatego, że należę do osób nieśmiałych, nie umiem przemawiać publicznie, a ponadto zanim wypowiem swoje zdanie, muszę sobie rzecz najpierw przemyśleć. A więc przemyślałam, ale niesmak i przygnębienie, jakie napełniły mnie niektóre fragmenty zebrania, niektóre wypowiedzi, a może jeszcze bardziej reakcja sali na te wypowiedzi nie opuściło mnie dotąd. Wybaczcie, że piszę o swoich osobistych odczuciach. Cóż mogą one obchodzić Was. Którzy macie tyle i tak doniosłych obowiązków na swoich barkach? A jednak wysłuchajcie, bo to jest głos z dołu", i to głos - wierzę w to, na pewno nie odosobniony, wyrażający odczucie jakiejś części aktywu związkowego. Chodzi mi tu o sprawę dr Skonki, ale nie o niego "jako takiego", lecz o to, co się wokół tej osoby dzieje, 0 i jak się dzieje. Właśnie jak się dzieje. Z dr Skonką zetknęłam się po raz pierwszy na szkoleniach prowadzonych w pierwszej połowie września (1980 r.) w budynku przy placu Czerwonym, gdy w dusznej, przepełnionej sali po kilka godzin dziennie wykładał takim jak ja "świeżo upieczonym" aktywistom związkowym "abecadło związkowe". Jego widoczne dla wszystkich zaangażowanie i jego trud budziły uznanie słuchaczy. Wybaczcie mi, że pozwolę sobie znów na osobiste wynurzenia: wstępowałam w tym okresie czasu często do Waszej siedziby, nawet już nie koniecznie po komunikaty, czy konkretne informacje, ale czasem tylko z zewnętrznej potrzeby, jak do miejsca - wybaczcie patos, z którego bije źródło Odnowy. W tym, że taki kult czułam do tego miejsca była niemałą zasługą właśnie dr Skonki. Potem były jakieś, niezbyt jasne dla "szerokiego aktywu" oświadczenia, bodaj, że w Komunikacie nr 4 i jakieś jeszcze mniej jasne!!) Pogłoski, z których wynikało, że drogi dr Skonki i Prezydium, MKZ rozeszły się.. Trochę dziwiliśmy się ( mówię o paru osobach, które również bywały na wykładach i z którymi zdarzało mi się na ten temat rozmawiać/, ale nawet nie tak bardzo, bo przecież taki to już teraz burzliwy czas, że ciągle i chyba wszędzie ścierają się poglądy, opinie, przekonania, wybuchają spory i sprzeczki. Potem było zebranie w dniu 3 października, na którym wasze Prezydium przedstawiło się delegatom z zakładów pracy, i na którym omówiono działalność MKZ. Mówiono także o prowadzonym przez MKZ szkoleniu. Wymieniono jako pioniera p. Skowrońskiego( przepraszam, jeśli pomyliłam nazwisko), a Skonce nic. Jakby nigdy nie istniał. Byłam niemile zaskoczona, naturalnie nie tylko ja jedna. Sądziłam, bowiem, że niezależnie od tego, czy Skonka się "odłamał", czy nie, należało przecież wspomnieć 1980), O wkładzie jego pracy, zwłaszcza, że wkład ten był przecież niemały. Ale jeszcze i to przemilczenie można by uznać za gafę, niemiłą, ale wybaczalną, w tym gorącym okresie. Jednak to, czego widownią stała się aula Politechniki, gafą już nazwać się nie da. To było gorszące i zasmucające widowisko. Już sposób, w jaki niszczył, ( bo chyba tylko tak można to określić) Skonkę p. mecenas Kaszubski, nie był piękny, ale cóż p. Kaszubski jest prawnikiem, a oni - wiadomo - przywykli z człowieka, o którym mówią robić anioła lub diabła, w zależności od tego, czy bronią, czy też oskarżają; to już takie ich " skrzywienie zawodowe". Trudno, bardzo trudno uwierzyć nam, którzyśmy słuchali wykładów dr Skonki, aby był on agentem, jak to nader wyraźnie insynuował w swoim krasomówczym wystąpieniu mec. Kaszubski. Oczywiście Skonka mógł nie mieć racji i pewnie jej rzeczywiście nie miał twierdząc, że powinny powstać związki regionalne, a nie jeden ogólnopolski. Ale przecież taki sam pogląd wyznawali podobno - jak to nas chyba właśnie p. Kaszubski uświadamiał 0.1980),), Na poprzednim zebraniu - przedstawiciele gdańskiego MKZ, a mimo to nikt nie poddawał w wątpliwość ich intencji). Uważam, że wystarczyło w swoim czasie oświadczyć, - bo jednak ludziom się jakaś informacja należała-, że pan Skonka nie jest już członkiem Prezydium, ponieważ obstawał przy swoich poglądach na niektóre kwestie ruchu związkowego, wbrew zdaniu większości Prezydium MKZ, wobec czego obecnie w tym, co głosi nie reprezentuje już MKZ-etu, a jedynie siebie samego. I to byłoby w porządku), Mniejsza jednak o wypowiedź p. Kaszubskiego, bo to, co było dalej było znacznie gorsze. Wystąpił ten młody człowiek, nazwiskiem chyba Jabłoński (Zenon, przyp. LS) i zaczął dość nerwowo, ale przecież nie obraźliwie, wygłaszać zarzuty pod adresem Prezydium. Z sali zaczęły się gwizdy i protesty. I wtedy, prowadzący zebranie, zamiast uciszyć salę, kazał mu zejść z mównicy. Nie należało tego robić. I to kimkolwiek mówca by był i cokolwiek chciałby powiedzieć. To się niestety nazywa tłumienie krytyki, a tego Wam, szermierzom demokracji pod żadnym pozorem robić nie wolno. W naszym Związku przecież ma być lepiej, szczerzej, sprawiedliwiej niż w tych starych instytucjach, przeciwko, którym występujemy. To prawda, że teraz jest czas walki i bardzo ważna jest jedność, ale przecież najważniejsza jest Demokracja. Bo to o nią walczymy. A nie można o nią walczyć gwałcąc jej zasady. Nie mówmy sobie, że to tylko teraz, na razie tak musimy. Jeżeli tak zaczniemy, to później będziemy te metody stosować i zawsze znajdziemy na nie jakieś usprawiedliwienie.Najbardziej przerażające i odrażające było wystąpienie ostatniego mówcy ( tego z Kontroli Dochodów Państwa, nazwiska nie zanotowałam).

Typowy demagog w najgorszym tego słowa znaczeniu. Miotał się i rzucał obelgami, a ludzie na sali pobudzeni w swoich najniższych (zdajmy sobie z tego sprawę) instynktach, żywiołowo klaskali, zaś Prezydium...Słuchało i akceptowało. A ja słuchałam i przypominały mi się różne wstrząsające sceny z literatury i filmów, np. nazistowskie wiece, gdy Hitler dochodził do władzy; albo obrazek, jak rozjuszony tłum kamieniuje kobietę, dobrze nie wiedząc, za co, to znów, gdy linczują Murzyna i jeszcze inne tym podobne. Powtarzam nie chodzi mi o Skonkę i jego zwolenników, choć oczywiście nie jest dobrze, jeśli ich krzywdzicie, ale nie to jest najważniejsze. Ważniejsze jest to, że historyczny wir wydarzeń wyniósł Was na piedestał. Przypadła Wam ważna i zaszczytna rola. Ku wam wracają się teraz z nadzieja oczy i serca społeczeństwa. Nie zapominajcie, więc co sobą reprezentujecie i jaką stratę poniesie idea, której służycie, jeżeli nie będziecie umieli godnie jej służyć. Powiesiliście na sali, w której odbywało się zebranie Krzyż. Inna sprawa, czy to stosowna okazja, aby Go wieszać, ale jeżeli już =powiesiliście to pamiętajcie, co on symbolizuje. Strzeżcie się, aby w imię Krzyża nie zapalać stosów dla czarownic. Jest to, bowiem największa krzywda, jaką człowiek może wyrządzić Bogu. Maria Magdalena, Żaboklicka, Wrocław ( podkreślenia red.) Jak się okazało ostrzeżenie miało proroczy charakter? Istotnie "Solidarność" zapaliła stosy dla nieprawomyślnych Polaków i płoną one nadal pod tym samym szyldem.

INŻ. ANNA KOZIOŁ (1)

List wysłany do Dolnośląskiego Komitetu Założycielskiego Niezależnych Samorządnych Zw. Zw. we Wrocławiu w dniu 23 września 1980 roku przez Annę Kozioł we Wrocławiu ( "Demokracja Związkowa" Nr Specjalny, lipiec 1981)

" Panowie! Wyrzućcie "Solidarność" z tytułu, bo brzmi jak ironia po tym, co zrobiliście z dr Skonką. Trzeba było słuchać od początku wszystkich jego wykładów i dyskusji, żeby wiedzieć jak bardzo zaangażowany to człowiek całą sprawą. Jak wielu niezaangażowanym słuchaczom udzieliło się to, ilu przekonał świetną erudycją, inteligencją, rozsądkiem, dowcipem, bezpośredniością, odwagą? Bo były i bardzo odważne wypowiedzi, przy których zastrzegał się zawsze, że jest to jego prywatne zdanie, aby nie stwarzać przeszkód "na trudnym odcinku drogi NSZZ. Teraz, kiedy wreszcie prasa zaczyna o was pisać, wyganiacie tego człowieka, tak całkiem po prostu, nie martwiąc się wcale, że pozostał sam i może zająć się nim bezpieka, bo w końcu nikt nie sprawdzał tłumów pierwszych słuchaczy i licznych nagrywających. Trochę to nawet zastanawiało. A może z góry przeznaczyliście go na "pożarcie", bo teraz boicie się jednak o siebie i wystawiacie przepustki. Nie byłam w pamiętny piątek, ale człowiek nie zmieni się z dnia na dzień. Jeżeli chodzi o KOR, mam duże uznanie dla ludzi narażających się w imię dobrej sprawy. Ale można wierzyć i rozsądkowi dra Skonki, na pewno działał w dobrej wierze. Zrobiliście z tego aferę, wprowadzając atmosferę fanatyzmu, zagrożenia ze strony człowieka- może najbardziej wartościowego i zrażając ludzi do siebie. Bo to jest nie fair. To wygląda na zwykłe rozpychanie w pogoni do stołka, skąd my to znamy ? Proszę wybaczyć, ale nasuwa się porównanie do sfory sympatycznych zwierzaków, które wypędzają jednego, ponieważ kiwnął ogonem w inną stronę niż reszta, a gdzie demokracja Panowie? Zastanawiam się, czy warto w ogóle do was pisać, do kogo można mieć zaufanie po tym, co się stało? Niedużo ryzykuję, bo nic nie udało mi się osiągnąć w tym przewrotnym świecie. Widocznie takim on musi pozostać u nas w Polsce, /a we Wrocławiu szczególnie/, skoro nie zmieniają się ludzie bez względu na aktualnie przypięty szyld. (Anna Kozioł).A oto kolejne dwa listy tej działaczki, tym razem wysłane do Lecha Wałęsy, na które również nie otrzymała żadnej odpowiedzi.

Szanowny Panie Przewodniczący! (2) (Wałęsa) Stała się rzecz fatalna dla NSZZ "Solidarność" Dolnośląska. Sprawa warta jest Pańskiego osobistego zainteresowania. Znam pana Leszka Skonkę z wykładów na placu Czerwonym we Wrocławiu, z których zaliczyłam w całości pierwszy cykl w okresie 9-15 września, a następne zamierzałam zaliczyć wyrywkowo. Byłam przypadkowo świadkiem odtrącenia p. Skonki przez Zarząd na pl. Czerwonym dnia 22 (września) w sposób odrażający. Trudno przejść mi nad tym do porządku, gdyż zbyt mocno zaangażowana jestem w ostatnie wydarzenia.

Wyjaśnienie na żadne pytania z sali wykładowej, według którego Andrzej Talar" kaperował " u wojewody wałbrzyskiego, nie trafia do przekonania. To prawda, że Talar jest młodym człowiekiem, ale przecież nie debilem. Jakie może być źródło tej informacji? Jeśli jest ono uzyskane od samego wojewody, to czy akurat on jest zainteresowany jednością naszych związków? Zbyt łatwo jest skrzywdzić człowieka.

Ludzie trochę lepsi od przeciętnych z reguły mają zaciekłych wrogów, nie przebierających w środkach.

Jakież to własne - szkodliwe dla ogółu ambicje zarzuca się p. Skonce? Nie otrzymałam przekonywającego wyjaśnienia od "Solidarności" wrocławskiej. Nie wykluczone, że Panu mówi coś to nazwisko. O wyjaśnienie, oczywiście nie ośmielam się prosić. Wystarczy mi opinia Pana - na pewno zasadna, o którą bardzo proszę, gdyż jestem na prostej drodze do ostatecznego i dokładnego wyleczenia się z wszelkich ideałów. Zbyt dużo krzywd doznałam sama w życiu. Ostatnie było wyrzucenie na bruk przez młodego dyrektora" z Komitetu - rodem), po czym z konieczności podjęcie pracy nie w moim zawodzie, za 3/4 poprzednich poborów(, które też zresztą były zaledwie w granicach przeciętnej) i bez możliwości uzyskania podwyżki. Z poważaniem Anna.. Kozioł, Wrocław 28.09.1980List Nr 2 inż. Anny Kozioł (3) Nie otrzymałam odpowiedzi na mój pierwszy list stąd brak pewności czy dotarł on do Pana. W międzyczasie po usilnych zabiegach udało mi się zdobyć kilka zeszłorocznych publikacji dra Skonki.

Po zapoznaniu się z ich treścią pogłębiłam swoje przekonanie, że jest to człowiek godny najwyższego szacunku. Gorąco proszę o radę, czy jest jakiś bezstronny organ, NSZZ do rozstrzygnięcia nierównej i nieuczciwej, ze strony obecnego wrocławskiego MKZ, gry. Dotychczas mnie, jak i przeważającej większości Polaków , KOR kojarzył się ze szlachetnością, bohaterstwem, patriotyzmem i dlatego miałam poważne wątpliwości, co do słuszności zdania p., Skonki o bardzo zróżnicowanych trendach poszczególnych ugrupowań tej organizacji. ( Pan Skonka zawsze operuje konkretami, podając np. szereg nazwisk, postaci, jego zdaniem negatywnych, jak i pozytywnych, działaczy KOR-u, z uzasadnieniem swojej opinii, czyli polemizuje uczciwie, "walczy z otwartą przyłbicą". Po przeczytaniu oświadczenia z pierwszego numeru "Solidarności Dolnośląskiej" wątpliwości moje znikły. Wrocławskie NSZZ, czy też jego część redagująca, obrały najpewniejszy i najpodlejszy sposób zohydzania tego nazwiska?

Ostatnio za to, że ośmielił się bronić / tj. przez niedomówienia sugestywnie łączące to nazwisko ze "znanymi wpływowymi siłami".Z dużą inteligencją wykorzystuje się nieznajomość tematu i żywe uczucie społeczeństwa do NSZZ, a również kojarzenie nazwy KOR niemal ze świętością, przy całkowitej nieznajomości nazwiska p, Skonki, którego działalność znana jest nielicznej garstce osób. Społeczeństwo nic nie wie o tym Panu. Podniecone gorącym uczuciem do swoich kochanych, wywalczonych i ciągle walczących NSZZ nie zauważa, i nie chce zauważyć zastanawiających momentów w tej perfidnej akcji przeciwko człowiekowi, którego " "poglądy w pewnym momencie rozminęły się z ideą naszych związków".Ciągle brak konkretów. Wszelkie próby naprowadzenia do refleksji powodują święty gniew i oburzenie, bo tym właśnie - w ludzkim odczuciu - "godzi się, w jedność NSZZ". Takie właśnie określenia "na okrągło ", bez konkretów, znamy przecież aż za dobrze od lat z oficjalnej propagandy, a stosuje je teraz redakcja wrocławskiej "Solidarności" w swoich oświadczeniach na przedstawiony temat.

Ale szyld NSZZ dla społeczeństwa uświęca tak bardzo każdą treść, że nie ma miejsca nawet na cień refleksji.

Czy takie były zamiary?

Czy wreszcie jest to taka drobna sprawa zniszczyć człowieka? Nawet, gdy pominiemy to, że jest to człowiek bardziej wartościowy i uczciwy od przeciętnego rodaka, nie mówiąc już o "bohaterskiej redakcji "Solidarności Dolnośląskiej". A co np. ja mam robić?

Najwygodniej oczywiście "nie wtrącać się", i tak mi właśnie radzą mądrzy, praktyczni ludzie ( wśród nich przewodniczący zakładowego KZ). Ale jak mogę z niepodważalnym przekonaniem do wydarzeń sierpniowych i narodzonych z nich NSZZ patrzeć bezczynnie jak tworzy się w nich wredna klika wykańczająca człowieka (pokrzywdzonego już wcześniej przez inne "wpływowe siły", również za odwagę myślenia), w identyczny sposób do tego, jak jakiego ja doznałam na początku tego roku od wychowanka komitetu ( dyrektora) z jego służalczą sforą. Ta właśnie krzywda spotęgowała moje zaangażowanie i zainteresowanie wspaniałymi, historycznymi zmianami i dlatego właśnie akcję przeciw p.

L. Skonce, odczuwam jako profanację tych wydarzeń. Wyrzuca się młodego zapaleńca ( Andrzeja Talara) z redakcji, a nawet z NSZZ, za to, że poinformował o swojej wizycie u wojewody i uzyskaniu obietnicy pomocy technicznej i propagandowej. I co w tym złego, "godzącego w jedność naszych związków"?

Przecież w Gdańsku podpisano Porozumienie. Czy celowo utrudnia się drugiej stronie jego dotrzymanie, aby mieć pretekst do podburzania narodu? Co tu jest grane, na Boga???

Kto właściwie niszczy te nasze Niezależne Samorządne....?

Wrocław 5.10.1980 Anna Kozioł ( podr.. red)

List otwarty do Lecha Wałęsy

Panie Wałęsa, sytuacja Pana nie jest ani, prosta ani, jasna. Słuszność ataków, inkryminacji, pomówień można uzasadnić Pańskim zachowaniem się wobec społeczeństwa i aktywnych działaczy obywatelskich, w minionych latach. Pan lubi posługiwać się ludowymi przysłowiami i porzekadłami, więc ja Panu kilka przypomnę: nie czyń drogiemu tego, co tobie niemiłe; jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz; kto pod kim dołki kopie, to sam w nie wpada; nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, kto sieje wiatr, ten zbiera burze... Wszystkie one odnoszą się do Pana. Przez wiele lat gdy, kierował Pan Solidarnością i sprawował Urząd Prezydenta RP, nie dostrzegał Pan skutków stalinowskich i faszystowskich praktyk stosowanych w Solidarności i w państwie. Wpływały do Pana skargi, ostrzeżenia, prośby o pomoc i interwencje; zbiorowe i indywidualne . W Polsce po sierpniu 1980 szalały różne bojówki gangstersko - polityczne, w tym SB i KOR. Wyrzucano z pracy i z Solidarności aktywnych, zaangażowanych, sprawdzonych , krystaliczni czystych działaczy związkowych, zasłużonych, represjonowanych w PRL opozycjonistów, a na ich miejsce, za Pana wiedzą i zgodą, wprowadzano ludzi KOR- u i agentów SB. Niech Pan nie mówi, że nic o tym nie wiedział, nie tłumaczy się, że był tylko robotnikiem. Przysłowie mówi: jak nie potrafisz, nie pchaj się na afisz. Nie musiał Pan przyjmować funkcji przewodniczącego Związku, a tym bardziej stanowiska Prezydenta, bo nie miał Pan ku temu elementarnego przygotowania umysłowego i moralnego. W środowisku robotniczym było już wtedy bardzo wielu mądrych robotników . Tym związkowcom, którzy pchali Pana na to stanowisko mógł Pan wyjaśnić , że nie ma podstawowych kwalifikacji moralnych, umysłowych, doświadczenia społecznego. Dziś miałby Pan czyste ręce i sumienie. Mógłby Pan ludziom bez wstydu spojrzeć w oczy. Miał Pan do dyspozycji potężny aparat administracyjny, rozbudowaną kancelarię, która Pana obsługiwała, ale Pan milczał, udawał, że nic złego nie dzieje w Związki i w kraju. Słane do Pana pisma, listy, protesty, obywatelskie , przestrogi, uważał Pan za fingowane przez SB . Gdy we wrześniu lub październiku na wiecu w Krakowie niektórzy uczestnicy spotkania ostrzegali Pana przed KOR-em, to Pan to zbagatelizował , tłumacząc, że jest to mała grupka nic nie znaczących ludzi, którą można nakryć czapką. Teraz zbiera Pan żniwa, tego co, Pan zasiał. Nigdy Pan nie wystąpił przeciw rosnącemu złu, w obronie krzywdzonych przez Solidarność. Dlaczego teraz dziwi się, że ludzie zarzucają Panu współpracę z SB i sprzyjaniu b. władzom PZPR i PRL? Społeczeństwo słusznie personifikuje obecne zło, jako skutek Pana świadomego działania. Jeśli nie miał Pan wpływu na panoszące się w Solidności zło, to czemu Pan protestacyjnie nie ustąpił z funkcji przewodniczącego związku i nie zrezygnował z ubiegania się o stanowisko Prezydenta RP? Argumentowanie , że chciał Pan coś dobrego zrobić dla kraju i ludzi , że przyczynił się do odzyskania niepodległości, wolności , zmian ustrojowych, wyprowadzenia wojsk radzieckich z Polskich, jest żenująco prymitywne. Świat zmienia się, bo takie są prawa dialektyczne; już grecki filozof Heraklit zauważył , że wszystko płynie, wszystko jest zmienne , tylko zmienność stała. Świat dojrzał do przemian i dlatego musiały one nastąpić. Nie dostrzega Pan i nie docenia przemian jakie zachodziły w świecie i w Związku Radzieckim, po śmierci Stalina, roli Chruszczowa, postawach opozycyjnych prof. Sacharowa, gen. Grygorienki, Szarańskiego, Sołżenicyna, Achatowej, Amalryka, Gorbaczowa i tysięcy innych. Polska nie była wyłącznym motorem zmian. Na nie złożyło się wiele czynników, a przede wszystkich dojrzałe, sprzyjające warunki w świecie. O Pana poziomie umysłowym, świadczy Pana przekonanie, że w pojedynkę obalił Pan komunizm w Polsce, w krajach obozu sowieckiego i w samym Związku Radzieckim. Tym czasem prawda jest taka, że wyrządził Pan Polsce wiele zła. Trudno wymienić wszystkie szkody, ale kilka należy przypomnieć: pozbawił Pan Polaków wszelkiej nadziei; czego nie udało się dokonać przez 123 lata zaborcom, przez 6 lat hitlerowcom i przez 60 polskim komunistom; przyczynił się do tzw. masowej, cichej eutanazji, skazując na śmierć lub przyśpieszając ją tysiącom obywateli , pozbawionych możliwości leczenia: opieki medycznej, zakupu podstawowych leków ratujących życie, przedłużających je lub zmniejszających cierpienia; przyczynił się Pan do zniszczenia gospodarczego kraju, rozkradzeniu majątku narodowego, nędzy i poniżenia milionów obywateli. Doprowadził do tego, że miliony obywateli wzdycha za rządami PRL, zwłaszcza za okresem władzy Edwarda Gierka.To Pan się przyczynił, że w czasie manifestacji , protestów, ludzie skandują przed rządzącymi "złodzieje, oszuści, bandyci. Nie może się Pan zachować, jak u cioci na imieninach: co złego, to nie my. Trzeba przyjąć odpowiedzialność za dobro i za zło. A tego zła z Pana winy było więcej niż dobra. Oczywiście, nie można oczekiwać od

Pana, że się do nich rzeczowo ustosunkuje, ale może dotrą te słowa do osób, które zrozumieją dlaczego jest Pan dziś tak atakowany przez społeczeństwo. A oto kilka przykładów, które Pana pośrednio

obciążają:

KTO UCHYLI WYDAWANE PRZEZ "SOLIDARNOŚĆ" WYROKI ŚMIERCI CYWILNEJ NA POLSKICH PATRIOTÓW ? (fragmenty) Grupa gangsterów spod znaku KSS KOR, przy pomocy SB i innych tego rodzaju sił, opanowała we wrześniu 1980 r. NSZZ" Solidarność" i wykorzystała do walki o władzę, o prywatne, osobiste cele. Ludzi, którzy się temu sprzeciwiali, pod różnymi pretekstami eliminowano ze Związku. Tych, którzy się szczególnie mocno opierali po prostu w sposób bandycki niszczono, oskarżając ich bezpodstawnie o współpracę z SB, KGB, rzekomą przynależność do PZPR itp. Jedynym argumentem oskarżenia miał być fakt, że krytykowali politykę Związku i nie chcieli uznać kierowniczej roli KOR , w "Solidarności". Do tej haniebnej działalności wciągnięto także Kościół, zwłaszcza hierarchię kościelną, która niezbyt się opierała, a teraz nie bardzo wie jak ma się zachować wobec skrzywdzonych. Kościołowi trudno się wycofać, gdyż sporo skorzystał za swoją postawę. Dzisiejsze kierownictwo "Solidarności" nie chce na siebie brać winy przeszłości, tłumacząc, że wszystko zło jakie działo się po sierpniu 1980 roku w Związku, inspirowane było przez nasłaną armię agentów SB i KSS KOR.

Ludzi tych nie ma już w "Solidarności" ; są w Unii Wolności, Unii Demokratycznej, w rządzie, w parlamencie, w wyższej administracji państwa, samorządach, w biznesie itp.. Skrzywdzonych odsyłają więc do osób dziś już będących poza Związkiem - do Frasyniuka, Barbary Labudy, Rulewskiego, Kuronia, Modzelewskiego, Michnika, Mazowieckiego, Wałęsy, Lityńskiego, Wujca, Romaszewskiego, Geremka, Dorna i do b. esbeków. (...) Można więc zrozumieć dlaczego działający wciąż agenci SB ( ...) nie chcą dopuścić by "Solidarność" sama naprawiła własne błędy i krzywdy, które miały miejsce pod jej szyldem. Wzmocniłoby to bowiem ten obóz , wznowiło do niego sympatię i zaufanie... (Leszek Skonka)

NAPRAWIĆ KRZYWDY CZY SZUKAĆ WINNYCH ? ( Artykuł dyskusyjny )

Niektórzy uważają, że pytanie "naprawiać krzywdy, czy szukać winnych" jest źle sformułowane, a nawet bez sensu. Trzeba zarówno naprawiać krzywdy , jak i szukać i ukarać winnych. Wbrew pozorom są to dwa różne zadania , ale zacząć trzeba koniecznie od naprawienia krzywd. Jest to pilniejsze i łatwiejsze. Tym bardziej, że nawet postpezetperowska lewica, w zasadzie zgadza się na jakieś zadośćuczynienie pokrzywdzonym, przynajmniej w rozsądnych granicach i w takim zakresie w jakim jest to jeszcze możliwe, głównie w formie moralnej. Chodzi bowiem o to by, nie sięgać zbyt głęboko do kieszeni zbiedniałego społeczeństwa. Natomiast nie zgadza się na karania, piętnowania, wszczynania procesów wobec sprawców tych krzywd, publiczne rozpatrywania ich win itp. Stąd opór SLD (...) przeciw wszelkich form obecnie stosowanej lustracji. Istnieje zatem realna możliwość naprawienia krzywd wyrządzonych w PRL, a także w okresie rządów "solidarnościowych"; bo przecież i ten obóz ma na swoim sumieniu wiele wyrządzonych ludziom krzywd i szkód. (...) W czasie I Kongresu SLD za potępieniem totalitaryzmu i za naprawieniem krzywd jego ofiarom wypowiedzieli się uczestnicy oraz Leszek Miller i prezydent Aleksander Kwaśniewski. Co prawda są to na razie tylko słowne deklaracje. W przeszłości Aleksander Kwaśniewski i Józef Oleksy, gdy byli sekretarzami SLD też zapewniali solennie, na piśmie, Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu , że współczują pokrzywdzonym w okresie stalinizmu i są za naprawieniem im krzywd. Ale gdy p. Oleksy został premierem , a p. Kwaśniewski - prezydentem, to nawet nie odpowiadali na pisma . SLD nigdy nie ukrywał niechęci do lustracji uzasadniając swoje stanowisko mniej lub bardziej racjonalnie.Uważał , że wielu ludzi osądzanych dziś za działalność w przeszłości wykonywało tylko swoje obowiązki, zgodnie z obowiązującym wówczas prawem i dlatego - zdaniem SLD - należy wszystko puścić w niepamięć, zostawić sprawy historykom i sumieniu inkryminowanych. SLD powołuje się także na upływ czasu, na porozumienie w 1988-1989 w Magdalence i przy "okrągłym stole" , gdzie strona "solidarnościowa" zapewniała, że za cenę dopuszczenia jej do władzy, nie będzie domagała się żadnych rozliczeń , że przeszłość odcina "grubą kreską"

itp. Te deklaracje przypieczętowano toastami i bruderszaftami obu stron . Trzeba przyznać, że strona PZPR dotrzymywała umowy i podzieliła się władzą, a nawet oddała ją całkowicie , gdy "Solidarność" zapewniała , że chce uczynić z Polski drugą Japonię. Jak wygląda owa "Polska Japonia" niech sobie społeczeństwo samo odpowie. (...) Większość pokrzywdzonych gotowa będzie zapewne przyjąć taką ofertę ale politykom z obozu postsolidarnościowego nie będzie ona odpowiadała, będą ją obrzydzali, dyskredytowali. Traktują oni bowiem sprawę krzywd wyłącznie w kategoriach politycznych. Nie interesuje ich zadośćuczynienie pokrzywdzonym lecz rozgrywanie sprawy politycznie, tym bardziej , że w okresie sprawowania przez siebie władzy, nie tylko nic nie zrobili w tym kierunku, ale spowodowali powstanie nowych nieprawości , niemniej licznych i bolesnych niż te w PRL. Zdają sobie sprawę, że nie można jedne krzywdy uznać, naprawiać, a inne pomijać, tylko dlatego , że wyrządziła je "Solidarność, a

więc były słuszne . Krzywda jest tylko krzywdą i zawsze tak samo boli.

Dr Leszek Skonka

Leszek Skonka - Współorganizator i współkierujący strajkiem w sierpniu 1980 roku we Wrocławiu. Członek Prezydium w pierwszym składzie Zarządu Regionu Dolnośląskiego NSZZ. Organizator i

prowadzący pierwsze kursy ( jeszcze w czasie strajku) na temat organizowania i działania związkowego, a następnie w MKZ po zakończeniu strajku, dla działaczy i organizatorów nowych związków.

Sprzeciwiał się wprowadzaniu KOR-u i upolitycznieniu Związku, zrywaniu Umowy Gdańskiej, awanturnictwu politycznemu. Chciał by związek nie wychodził poza swój Statut. Za swą postawę pomówiony został przez kierownictwo "Solidarności" publicznie bez jakichkolwiek podstaw o rzekome sprzyjanie PZPR, działanie na szkodę Związku, współpracę z SB. Usunięty ze wszystkich funkcji, również ze Związku, którego był współtwórcą, spotwarzony publicznie, bez prawa do obrony, skazany na karę śmierci cywilnej przez "Solidarność" kierowaną przez Lecha Wałęsę, Karola Modzelewskiego i Władysława Frasyniuka. Założyciel i przewodniczący istniejącego od 1988 roku Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce oraz Instytutu Badań Stalinizmu i Patologii Władzy, zbudował w 1989 roku pierwszy w Polsce i na świecie Pomnik Ofiar Stalinizmu stojący w centrum Wrocławiu.

pamiecnarodu@tlen.pl



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Komitet Pamieci Ofiar Stalinizmu
Patriotyzm czy żądza zemsty - o Konradzie Wallenrodzie polem, Język polski
9 Dudzikowa K Skarżyńska Rodzaje patriotyzmu Czy i jak osobiste doświadczenia oraz wychowanie różnic
STALIN WAS ASSASSINATED BY ZIONIST JEWS
Konrad Wallenrod, bochater czy zdrajca 2
jacek soplica bohater czy zdrajca
Jacek Soplica bohater czy zdrajca
Konrad Wallenrod bohater czy zdrajca
czy patriota może popierać ten reżim (tad9 S24), ciekawe teksty
czy patriotyzm jest cnota id 12 Nieznany
Tym narzędziem Stalin zgładził setki tysięcy ofiar
Jaruzelski czy Kukliński, Patriotyczne
CZY?Ć SIĘ PIEKŁA
wroclawski komitet patriotyczny - 11.06.2012r, ► Ojczyzna, Dokumenty
Amnezja czy polityka pamięci

więcej podobnych podstron