H. Machel, Więzienie, jako instytucja karna i resocjalizacyjna-READAPTACJA
20-45
Czym jest resocjalizacja penitencjarna
Resocjalizacja jest procesem zmian w obszarze osobowości człowieka. Jej celem jest zlikwidowanie lub znaczne zmniejszenie nieprzystosowania społecznego u osób, do których jest adresowana (Lipkowski 1980; Ciosek 1993; Pospiszyl 1998). Resocjalizację jako proces korekcyjny, korygujący nieprawidłowo przebiegającą socjalizację, nazywamy także psychokorekcją (Bartkowicz 1996, s. 13) . Ze względu na jej korekcyjny charakter jest ona uważana za najtrudniejszy proces wychowawczy (Katz, Kahn 1979, s. 222) . Resocjalizacja może dotyczyć dzieci do lat 13, nieletnich (14-17 lat), młodocianych (18-24 lata) i dorosłych. Może obejmować zarówno przestępców, jak i osoby uzależnione, np. od narkotyków i od alkoholu (Cekiera 1993), a także, co stanowi problem nowy, od sekt. Resocjalizacja młodzieży jest korekturą osobowości w okresie jej rozwoju. Resocjalizacja człowieka dorosłego polega na korekcie struktury osobowościowej już względnie gotowej i względnie trwałej. Stąd, teoretycznie rzecz rozważając, resocjalizacja młodzieży jest łatwiejsza i szybsza niż resocjalizacja dorosłych. Młodzież reaguje bardziej żywiołowo i mniej kontroluje intelektualnie swoje zachowania. Sprawia, więc więcej kłopotów resocjalizatorom. Osoby dorosłe są zwykle bardziej racjonalne i charakteryzują się większą niż młodzież kontrolą intelektualną swoich zachowań. Stąd łatwiej przystosowują się do wymagań, np. więziennych, „zimno" kalkulując opłacalność poszczególnych zachowań. Konsekwencją tego są zachowania zdecydowanie bardziej naturalne u młodzieży i bardziej wyselekcjonowane u dorosłych. Dorośli, zatem o wiele łatwiej i częściej mogą demonstrować pozorne symptomy poprawy niż młodzież. Te pozorne symptomy poprawy są w istocie rzeczy symptomami przystosowania się do więzienia (Wheeler 1962; Ciosek 1993, s. 162).
Resocjalizacja w więzieniu nazywa się resocjalizacją penitencjarną (Machel 1994b). Chodzi w niej nie tylko o przekazanie pewnej wiedzy i zalecanie nowych stylów zachowań, ale o zmianę nawyków charakterologicznych, a zwłaszcza o wyeliminowanie niekorzystnych, aspołecznych i antyspołecznych postaw warunkujących aspołeczne i antyspołeczne zachowania człowieka.
Resocjalizacja penitencjarna jest procesem niezwykle trudnym. Po pierwsze, dlatego że dotyczy przestępców, a zatem osób zwykle bardzo zdemoralizowanych i najczęściej wykolejonych przestępczo, a więc zorientowanych na świat społeczny antagonistycznie. Po drugie, dlatego że odbywa się w więzieniu, a więc w warunkach izolacji społecznej, które z natury rzeczy niesprzyjającemu procesowi (Waligóra 1974; Wholen 1962; Śliwowski 1981; Holyst 1984; 1997; Krukowski 1984; Ciosek 1993).
„Działalność resocjalizacyjna - to zespół czynności zmierzających do takiej zmiany cech osobowości jednostki, aby była ona zdolna do funkcjonowania w społeczeństwie" (Holyst, 1984, s. 31)
W ogólnie określonym celu resocjalizacji można wyodrębnić dwa cele różniące się stopniem efektywności. Stawia się je zwykle przed resocjalizacją penitencjarną. Są to: cel minimum i cel maksimum. Cel minimum można określić, jako taki stan osobowości więźnia, który umożliwi jemu funkcjonowanie w społeczeństwie (po zwolnieniu z więzienia) w sposób nienaruszający norm prawnych. Osiągnięcie celu minimum zabezpiecza byłego przestępcę przed recydywą. Cel maksimum można określić, jako taki stan osobowości więźnia, który umożliwi jemu funkcjonowanie w społeczeństwie nie tylko w sposób nienaruszający norm prawnych, ale także w sposób respektujący wiele istotnych i ważnych dla życia społecznego norm moralnych.
Osiągnięcie drugiego celu chroni byłego przestępcę po opuszczeniu więzienia zarówno przed konfliktem z prawem (a więc przed recydywą), jak i przed konfliktem z ogólnie obowiązującymi, czy też ogólnie uznanymi, normami moralnymi. Osiągnięcie celu maksimum pozwala człowiekowi, który odbył (w części lub w całości) karę pozbawienia wolności, na ułożenie sobie życia w zgodzie z podstawowymi standardami społecznymi. Ułożenie to, jako sukces osobisty, wzmacnia postawy prospołeczne i utrwala je. Powoduje wobec tego wzrost dystansu między minionym doświadczeniem przestępczym i penitencjarnym a przyjętym i realizowanym kierunkiem postępowania, które ma właściwości prospołeczne. Osiągnięcie celu maksimum ułatwia, zatem readaptację i reintegrację społeczną. Osiągnięcie celu minimum pozwala byłemu przestępcy na funkcjonowanie na pograniczu normy prawnej, często nie chroni go przed naruszaniem niektórych norm moralnych, uniemożliwia lub bardzo utrudnia wydostanie się z obszaru stygmatyzacji, odpowiedzialnego często za powrót do przestępstwa. Cel maksimum oznacza zminimalizowanie nieprzystosowania społecznego lub jego zupełną likwidację. Cel minimum oznacza uzyskanie oczekiwania społecznego jedynie w zakresie umiejętności powstrzymywania się od naruszania norm prawnych.
Cel resocjalizacji penitencjarnej:
Zmiany w osobowości od społecznego nieprzystosowania do społecznego przystosowania
Zmiany (cel) minimum:
Efekt
Zmiany (cel) maksimum:
Efekt
- umiejętność powstrzymywania się od
- słaba readaptacja
- przekonanie o bezsensowności zachowania
- szybka readaptacja zachowań przestępczych
- minimalna reintegracja przestępczego
- trwała reintegracja
- unikanie sytuacji kryminogennych
- zorganizowanie życia osobistego wyklucza-
- brak umiejętnoci respektowania istotnych norm
- sporadyczne konflikty z innymi lub ich brak
- częste lub b. częste konflikty z innymi
- utrzymywanie stosownego dystansu wobec (w tym z najbliższymi)
- ucieczka w środki uzależniające
- wytrwałość w poszukiwaniu pracy
- brak lub poważne zaburzenie życia rodzin
- bliższe i dalsze cele życiowe
- brak dalszych celów życiowych
Oddziaływanie penitencjarne
Brak zindywidualizowanego oddziaływania resocjalizacyjnego lub auloresocjalizacji
Celowe oddziaływanie resocjalizacyjne: zindywidualizowane
Brak przesterowania zupełny brak. zmiany postaw
Słaba zmiana postaw
Cel zasadniczy (główny): eliminacja lub zminimalizowanie nieprzystosowania społecznego
- Ewidentna zmiana postaw
- Powrót do przestępstwa
- Powstrzymywanie się od przestępstwa
- Brak stabilizacji życiowej konflikty z normami istotnymi dla współżycia społecznego
- Cele bliższe, brak racjonalnych celów dalszych (dążeń, aspiracji, zamiarów)
- Możliwość załamania życiowego
- Cele w kierunku maksimum (pośrednie)
- Stany pośrednie
- Brak recydywy przestępczej
- Cel maksimum
- Przekonanie o bezsensowności przestępstwa Ku stabilizacji życiowej Brak konfliktów z normami moralnymi istotnymi dla współżycia społecznego
Cel maksimum
Przekonanie o bezsensowności przestępstwa Ku stabilizacji życiowej Brak konfliktów z normami moralnymi istotnymi dla współżycia społecznego Bliższe i dalsze racjonalne cele życiowe (dążenia, aspiracje, zamiary) Możliwość pełnej stabilizacji życiowej
Oddziaływanie penitencjarne - całokształt oddziaływania administracji zakładu kaniego na więźniu, którego celem jest utrzymywanie zdrowia, dyscypliny, zabezpieczenia przed demoralizacją bezpieczeństwa oraz ich resocjalizacji. Oddziaływanie resocjalizacyjne - zaprogramowane, zindywidualizowane oddziaływanie na więźniów (także terapeutyczne) celem zmiany ich postaw wobec poszanowania prawa i norm moralnych.
Reasumując, należy raz jeszcze podkreślić, iż resocjalizacja jest wtórną socjalizacją, co wynika jasno z treści samego pojęcia. Proces resocjalizacji penitencjarnej odbywa się w warunkach izolacji więziennej. Dotyczy on więźniów młodocianych (17-24 lata) i dorosłych. Osiągnięcie celu minimum, albo celu maksimum lub celów pośrednich, jest wskaźnikiem jego prawidłowego (mniej lub więcej) przebiegu. Żeby lepiej zrozumieć, na czym on polega, przedstawię trzy wybrane definicje socjalizacji ostatnio często wymieniane.
Według J. Turnera (1998, s. 232) socjalizacja „to te interakcje, które kształtują w człowieku podstawowe składniki jego osobowości, umożliwiające mu uczestniczenie w społeczeństwie".
Według Geulema i Hurrelmanna (1980, s. 15) Jest to proces powstawania i rozwoju osobowości zachodzący we wzajemnej zależności ze społecznie przekazywanym środowiskiem socjalnym i materialnym, dzięki czemu człowiek staje się podmiotem zdolnym do społecznego działania".
Według Zimbarda i Rucha (1994, s. 682) socjalizacja oznacza „proces uczenia się społecznego, dzięki któremu jednostka (zwykle dziecko) zaczyna poznawać i realizować system wartości, postawy i podstawową strukturę przekonań pochodzących od dominujących instytucji i reprezentantów społeczeństwa, a także identyfikować się z nimi".
Efektem socjalizacji jest przystosowanie się społeczne człowieka. Efektem wadliwej, zaburzonej socjalizacji jest nieprzystosowanie społeczne jednostki. Objawami przystosowania społecznego (i jego wskaźnikami) są: umiejętność przestrzegania istotnych norm współżycia społecznego (moralnych, obyczajowych) i norm prawnych. Tak rozumiane przystosowanie społeczne pozwala na integrację społeczną jednostki.
Objawami (wskaźnikami) nieprzystosowania społecznego, w tym rozumieniu, są zachowania człowieka naruszające istotne dla współżycia społecznego normy (moralne, obyczajowe), a w skrajnych przypadkach, normy prawne.
Jak pisze M. Ciosek (1993, s. 190), treści społeczne przyswojone przez człowieka w procesie socjalizacji zwykle nie dają jemu gwarancji funkcjonowania całkowicie zgodnego z wymaganiami społecznymi. „Mniejszy lub większy stopień rozbieżności między sposobem zachowania się człowieka a tymi wymaganiami jest raczej regułą niż wyjątkiem. Społeczeństwo ustala jednak pewien dopuszczalny stopień tej rozbieżności, a jego przekroczenie uważa za mniej lub bardziej groźny objaw niedostosowania społecznego i zaburzenie procesu socjalizacji".
Odnosząc powyższe do procesu resocjalizacji, można postawić tezę, że ona także nie zapewnia człowiekowi uniknięcia tej rozbieżności. Jej rozciągłość mieści się między celem (efektem) minimum a celem (efektem) maksimum. Przekroczenie dopuszczalnego stopnia tej rozbieżności (w kierunku poniżej minimum) jest wskaźnikiem braku efektu resocjalizacyjnego, co oznacza brak osiągnięcia zamierzonego celu.
B. Urban, charakteryzując współczesne podejście do przyczyn zachowania przestępczego, wyróżnił dwa trendy badawcze (1997, s. 30) . Pierwszy, starszy, uważa przestępczość za symptom zaburzonej (chorej) osobowości. Drugi opiera się na wyjaśnianiu zachowania przestępczego „na konfiguracji psychologicznych i społecznych cech", która wpływa na jego kierunek i intensywność. Autor ten podaje, odwołując się do wielu autorytetów zachodnich, takich jak np. Anderson (1960) i Hensazol (1963), że koncepcje syndromu wspiera wiele szkół opartych na różnych modelach badań i obserwacjach klinicznych. Sądzi on, podobnie jak inni, iż w ten sposób można opisać prototyp antysocjalnej jednostki, a także sylwetkę osobowości kryminalnej, czego próby już podjęto. Wśród właściwości takiej osobowości wyróżniają niektórzy: egocentryzm, złośliwą agresywność i psychologiczną niedojrzałość (Horisard), sztywne superego, narcyzm, negatywną tożsamość (Mailloux), moralny egocentryzm, niestałość, agresywność, emocjonalną obojętność (Pinatel).
B. Urban zwraca uwagę, iż „wszyscy ci autorzy przyjmują, że jednostki, kiedy stają się kryminalistami, posiadają określone cechy endogenne (psychiczne), które są specyficzne i stałe, odpowiedzialne za konflikt z prawem" (1997, s. 31).
Rzecz jasna przyjęcie takiego punktu widzenia pozwala na wyprowadzenie hipotezy, iż możliwości psychokorekcji przestępców są bardzo ograniczone. Jest oczywiste, że myślenie tego typu jest rodzajem parawanu usprawiedliwiającego brak efektu resocjalizacyjnego z innych powodów (np. brak profesjonalnego.
Granice i możliwości resocjalizacji w świetle trzech podejść
Podejście hormistyczne wywodzi się z psychologii hormistycznęj, której twórcą był W. Mc Dougall. Zdaniem Mc Dougalla energia napędzająca zachowanie człowieka (horm) pochodzi z instynktów, będących „odziedziczoną lub wrodzoną dyspozycją psychofizyczną, determinującą podmiot, którego jest udziałem, do spostrzegania przedmiotów pewnej klasy lub zwracania na nie uwagi, do doświadczenia (po spostrzeżeniu takiego przedmiotu) szczególnego rodzaju podniecenia emocjonalnego i do działania w pewien określony sposób, albo przynajmniej do doświadczenia impulsu do takiego działania" (Mc Dougall 1908, s. 25). Autor ten wymienił początkowo 7 instynktów odpowiedzialnych za określony rodzaj podniecenia emocjonalnego. K. Pospiszyl (1998), relacjonując jego poglądy, wymienia następujące: instynkt ucieczki (strachu), awersji (odrazy), ciekawości (zdumienia), wojowniczości (gniewu), pewności siebie (dominacji), samoponiżania (uległości) i uczuć rodzicielskich (tkliwości). W okresie późniejszym lista instynktów została pomnożona.
Możliwość oparcia procesu resocjalizacji na tej teorii wyjaśniającej, w jaki sposób dochodzi do zachowania przestępczego, przedstawił C. Burt. Uważał on, że tłumienie skłonności wynikających z instynktu (skłonności instynktowych) jest zupełnie nieskuteczne. Jeżeli te skłonności instynktowe przybierają formę zachowań przestępczych również wszelkie ich tłumienie nie przyniesie oczekiwanego rezultatu. Resocjalizacja przestępców nie może wobec tego polegać na tłumieniu zachowań przestępczych, a na stosownym, odmiennym od dotychczasowego, skierowaniu energii na inne cele. Jest on zwolennikiem „poprawy" człowieka przy pomocy kanalizacji (Burt 1925, s. 469). Wobec tego Burt oraz inni przedstawiciele tej szkoły sprowadzają resocjalizacją przestępcy do sublimacji. Sublimacja oznacza „mechanizm obronny, dzięki któremu nieakceptowane motywy czy instynktowne popędy są zastępowane aprobowanymi społecznie formami aktywności" (Zimbardo, Ruch 1994, s. 683).
Jak podaje K. Pospiszyl (1998), który omawia bardziej szczegółowo te teorie, znaczącym osiągnięciem hormistów jest wielopłaszczyznowe ujmowanie istoty wpływu instynktów na zachowanie człowieka, w tym na zachowanie aspołeczne i antyspołeczne. Każdy z instynktów może doprowadzić do przestępstwa i wynaturzenia, a także do przywrócenia harmonii zakłóconego zachowania (Pospiszyl 1998, s. 27). Zwraca on także uwagę, iż autorzy o orientacji hormistycznej, piszący na temat resocjalizacji, najprawdopodobniej w wyniku dużej intuicji psychologicznej nakreślili także perspektywy oddziaływań resocjalizacyjnych, które w wielu przypadkach nie pozostają w sprzeczności z nowymi teoriami psychologicznymi na ten temat.
Podejście hormistyczne w warunkach więziennych nie znajduje wymaganych okoliczności pozwalających na praktyczne stosowanie jego założeń. Warunki penitencjarne same przez się ograniczają możliwości sublimacji instynktów, ich kanalizowania w aktywności prospołecznej. Więzienie dostarcza zbyt skromnej liczby sytuacji pozwalających na kanalizacje wszystkich instynktów, które powinny zostać objęte tym procesem. Istota idei polega jednak na tym, aby proces ten dokonywał się, jako reguła po wyjściu z więzienia. Czy kanalizacja instynktów odpowiada temu, co nazywamy resocjalizacją w sensie korektury postaw? Zdaje się, że nie.
Podejście psychodynamiczne do resocjalizacji zostało przedstawione m.in. przez K. Pospiszyla (1998, s. 28 in.). Podstawą tego podejścia jest przyjęcie poglądu, iż zaburzenia społecznego zachowania się człowieka, które są obserwowalne, mają swoje źródła wewnętrzne, inne niż hormistyczne (Zimbardo, Ruch 1994, s. 496). Według I.G. Sarason i B.R. Sarason (1984, s. 48, za Pospiszylem) „nie wszyscy teoretycy reprezentujący podejście psychodynamiczne uważają za siłę sprawczą zachowania te same elementy świata wewnętrznego, jednakże wszyscy zgadzają się z tym, że osobowość człowieka jest kształtowana przez wzajemne oddziaływanie czynników wewnętrznych i zewnętrznych, przy czym wszyscy kładą większy nacisk na czynniki wewnętrzne".
Jak pisze Pospiszyl, określenie „podejście psychodynamiczne" stosowane jest w wielu publikacjach poświęconych oddziaływaniom psychokorekcyjnym na przestępców i innych dewiantów utrudniających życie społeczne (Pospiszyl 1998, s. 30). Autor ten, przywołując Z. Freuda, pisze, że przyjął on w osobowości człowieka istnienie dwóch przeciwstawnych struktur motywacyjnych. Pierwsza, nazwana id, odpowiada głównie za zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych. Druga, przeciwstawna do id, nazywana superego, jest rodzajem filtra wobec wpływów zewnętrznych. Id uważa się za pierwotną, nieświadomą część osobowości, zbiornik podstawowych popędów. Id działa w sposób irracjonalny - impulsy domagają się wyrażenia i zaspokojenia - bez względu na to, czy to co pożądane, jest możliwe do uzyskania lub moralnie akceptowane (Zimbardo, Ruch 1994, s. 397). Superego jest „składem wartości" danego człowieka, łącznie z postawami moralnymi wpojonymi przez społeczność przede wszystkim w procesie wychowania. Superego jest rodzajem sumienia. Między id a superego trwa nieustanny konflikt. Id chce robić po prostu to, co mu się podoba, podczas gdy superego nalega, aby robić to, co jest racjonalne, słuszne (Zimbardo, Ruch 1994, s. 397).
We freudowskiej koncepcji osobowości znajduje się jeszcze element trzeci: ego. Pełni on rolę mediatora. Ego reprezentuje posiadany przez daną jednostkę obraz rzeczywistości fizycznej i społecznej, wiedzę o tym, co, do czego prowadzi i co jest możliwe w sytuacji i okolicznościach aktualnie spostrzeganych. Ego odpowiada za zachowanie człowieka, które w jakimś stopniu zaspokaja impulsy pochodzące z id oraz jednocześnie wymagania racjonalne pochodzące z superego (Zimbardo, Ruch 1994, s. 397) . Za zachowanie przestępcze człowieka odpowiada źle funkcjonujące ego, które nie może zachować sterownej równowagi między id a superego.
K. Pospiszyl (1998, s. 34 in.), relacjonując badania realizowane przez niektórych freudystów, podkreśla, iż jedni z nich, jak np. Anna Freud, zajmowali się analizą ego, a inni, jak np. M. Klein i K. Money-Kyrie, skupiali swoją uwagę na superego. Ich celem było znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego człowiek (badano dzieci przestępcze) nie przystosowuje się do oczekiwań i wymagań społecznych i np. zostaje przestępcą. Pominę tu szczegółowe ustalenia tych badaczy, którzy doszli do wniosku, iż można wyznaczyć różniące się od siebie style przystosowania. Ich elementem, interesującym z punktu widzenia celów resocjalizacji, jest tendencja sprawców czynów karalnych do oddalania od siebie winy, do szukania jej u innych, co rzecz jasna zmniejsza lub wyklucza samokrytycyzm w ocenie siebie samego i zapewne utrudnia proces resocjalizacyjny. Niektórzy z badaczy wyróżnili trzy odmienne postacie ego. Różnice dotyczą tzw. orientacji przestępczej związanej także z poczuciem winy. Trzecia postać ego to postać orientująca jednostkę na czyny przestępcze (Pospiszyl 1998, za: Redl, Wine-man 1963).
K. Pospiszyl, oceniając możliwość oddziaływania korekcyjnego w ujęciu psychodynamicznym przy przyjęciu freudowskiej koncepcji osobowości człowieka za pomocą terapii psychoanalitycznej, podkreśla, że zadanie to jest osiągalne, lecz niezwykle trudne. Celami terapii są w tym podejściu: nauka „wglądu w siebie" i wzmocnienie rozwoju superego. Twierdzi on, że tzw. rasowi przestępcy, charakteryzują się cechami psychopatycznymi (Pospiszyl 1992; Kozarska-Dworska 1977). „W takich przypadkach najwyraźniej zaznaczają się skutki rędukcjonistycznego podejścia psychoanalizy, które przestępstwo widzi, jako jeden z przejawów nerwicy, podczas gdy psychopatia (czy zgodnie z nowoczesną nomenklaturą - osobowość antysocjalna) to coś, co wymaga innego podejścia terapeutycznego niż to, które lepiej lub gorzej sprawdza się w leczeniu nerwic" (Pospiszyl 1998, s. 37). Autor ten dodaje jednocześnie, że czytelne rozróżnienie nerwicy od psychopatii jest możliwe jedynie w kategoriach teoretycznych, w rzeczywistości, bowiem symptomy neurotyczne i psychopatyczne są silnie splecione. Jego zdaniem terapia psychoanalityczna napotyka u jednostek przestępczych psychopatycznych na brak odpowiednio silnej motywacji wewnętrznej do tego, aby zmienić się w odróżnieniu od neurotyków. Nie ulega wątpliwości, że terapia psychopatów należy do najbardziej złożonych zadań postępowania terapeutycznego i resocjalizacyjnego (Pastwa-Wojciechowska 1998, s. 425). W świetle powyższych rozważań można mieć zasadne wątpliwości, co do możliwości skutecznej resocjalizacji niektórych kategorii przestępców - w kontekście powyższych danych, szczególnie przestępców o cechach psychopatycznych.
Behawioralne podejście do resocjalizacji opiera się na warunkowaniu klasycznym Pawłowa oraz na warunkowaniu instrumentalnym Thorndicke'a (Zimbardo, Ruch 1994, s. 103-104), w którym istotne znaczenie ma prawo efektu. Według Thorndicke'a uczucie zadowolenia z osiągniętego sukcesu (efektu) utrwala to zachowanie, które doprowadziło do niego, z czego płynie także wniosek, iż zachowanie, które nie doprowadziło do spodziewanego, oczekiwanego efektu, nie było wzmacniane, a zatem nie utrwaliło się, ponieważ nie przyniosło zadowolenia jego sprawcy. Na tej podstawie Clark Hull później sformułował ogólną teorię uczenia się (1943, 1952), której główne elementy są następujące:
1. Przedmiotem uczenia się jest związek między bodźcem a reakcją; jednostkę uczenia się nazwał siłą nawyku.
2. Wzmocnienie jest niezbędnym warunkiem uczenia się. Aby siła nawyku dla danej reakcji wzrastała, bezpośrednio po niej musi zostać uzyskana pewna substancja stanowiąca cel. Substancje takie nazywa się czynnikami wzmacniającymi, zawdzięczają one swą efektywność temu, że redukują poziom istniejącego popędu. Stąd teorię uczenia się Hulla nazywa się także teorią redukcji popędu.
3. Siła wyuczonego związku miedzy bodźcem a reakcją wzrasta stopniowo, w sposób ciągły, wraz z każdą wzmocnioną próbą w trakcie ćwiczenia (treningu). Uczenie się stanowi względnie trwałą zmianę w zachowaniu.
Należy dodać, iż wzmocnienie może nastąpić również wtedy, jeżeli dane zachowanie pozwoli jednostce uniknąć przykrości w wyniku doznanych porażek. Zatem czynnikiem wzmacniającym może być także osiągnięcie określonej, szeroko rozumianej wartości lub określonego stanu rzeczy, np. oddalenie się od awersyjnego bodźca (Zimbardo, Ruch 1994, s. 107).
Teorię tę rozszerzył E.C. Tolman. Według niego uczenie się to zmiany w elementach poznawczych, zachodzące w wyniku interakcji z otoczeniem. W uczeniu się zawsze występują jakieś cele. Zachowanie wyuczone nie jest tylko wobec tego jedynie automatycznym „emitowaniem" reakcji, które w przeszłości zostały skojarzone z określonymi układami bodźców i nagród. W zachowaniu wyuczonym zawsze wchodzą w grę cele, które albo są wyraźnie określone, albo można o nich wnioskować (one pozwalają się wywnioskować), a także wytwarzanie hipotez i oczekiwań dotyczących sposobu osiągania tych celów. Uczenie się jest więc celowe i racjonalne, a ważnym procesem podczas uczenia się jest raczej nabywanie informacji (łącznie z pojęciami abstrakcyjnymi i uogólnieniami) niż specyficznych reakcji (Zimbardo, Ruch 1994, s. 107).Dalej teorię uczenia się rozwinął B.R Skinner, wprowadzając do niej pojęcie uwarunkowania sprawczego. Stworzył on tak zwaną eksperymentalną analizę zachowania. Zastosował własnego pomysłu techniki uczenia się do udoskonalenia procesu nauczania oraz do zmieniania anormalnego zachowania chorych psychicznie, przestępców oraz innych ludzi o zaburzonych zachowaniach. Zdaniem Skinnera czynnikiem wzmacniającym lub bodźcem wzmacniającym jest każdy bodziec, który następuje po reakcji i zwiększa prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Zamiast terminu „reakcja instrumentalna" użył on terminu „reakcja sprawcza". Podobnie zamienił pojęcie „uwarunkowanie instrumentalne" na „uwarunkowanie sprawcze". Zimbardo i Ruch (1994, s. 112) podają, że badacze zajmujący się uwarunkowaniem sprawczym zakładają, że każda reakcja, która nie przestaje występować, jest podtrzymywana przez pewien zysk, czyli wypłatę. Osiągnięcie tej wypłaty zależy od zrealizowania danej reakcji, wobec czego jest ona wykonywana, mimo że obserwatorowi może się wydawać niepożądana i niekorzystna. W tej sytuacji, aby tę reakcję zrozumieć, należy wykryć, na czym polega wypłata.
W procesie uczenia się trwalsza zmiana w zachowaniu zostaje osiągnięta poprzez generalizację bodźca i generalizację reakcji. Skuteczność procesu uczenia się zależy od bodźców wzmacniających reakcję. Bodziec nazywa się pozytywnym czynnikiem wzmacniającym, jeśli jest podawany, jako konsekwencja jakiejś reakcji i zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia tej reakcji. Nazywa się go negatywnym czynnikiem wzmacniającym, jeśli uniknięcie tego bodźca lub ucieczka od niego zwiększa prawdopodobieństwo tej reakcji. Bodziec, który podaje się, jako konsekwencję niepożądanej reakcji, nazywa się karą. Kara zmniejsza przewidywane prawdopodobieństwo reakcji, natomiast wzmocnienie pozytywne zwiększają. Żeby kara spełniła oczekiwane role, musi być stosowana według pewnych zasad. Nie można posługiwać się nią dowolnie. Teoria uczenia się jest przydatna do wyjaśnienia zarówno procesu przestępczego wykolejenia, jak i resocjalizacji (Sutherland, Cressey 1978; Eysenck, Eysenck 1996). H. i M. Eysenckowie piszą o resocjalizacji przestępców jako o procesie przewarunkowania. Wskazują oni, odnosząc się do posługiwania się nagrodami i karami w tym procesie, że pożądanych efektów można spodziewać się tylko wtedy, gdy w ściśle kontrolowanych warunkach będzie się stosować łagodne kary i niezbyt wielkie nagrody. Ich zdaniem teoria warunkowania nie daje żadnych podstaw do szczególnie surowego traktowania przestępców, chociaż nie zaleca także ich „dopieszczania" (1996, s. 260).
W procesie resocjalizacji ma zastosowanie terapia behawioralna (Pospiszyl 1998). Może ona być i jest stosowana w resocjalizacji przestępców nieletnich i dorosłych. Terapia behawioralna uważana jest za możliwą do skutecznego stosowania wobec przestępców szczególnie zdemoralizowanych i psychopatycznych, wobec których psychodynamiczne formy psychoterapii, co zaznaczyłem wcześniej, okazują się mało przydatne, bo przy ich pomocy nie można wytworzyć u osób resocjalizowanych odpowiednio silnej motywacji do uczestniczenia w psychoterapii. Pospiszyl wymienia trzy cele terapii behawioralnej (1998, s. 44):
1. wyrównanie braków w zachowaniu. 2. eliminowanie negatywnych cech zachowania 3. wzmocnienie kontroli własnego zachowania.
Wśród braków zachowania zauważa się m.in. słabą umiejętność wypowiadania się, niewystarczającą wiedzę, brak kultury osobistej, co zaburza obcowanie z innymi ludźmi, itp. Aby jednostka mogła liczyć na wzmocnienia pozytywne w określonych kontekstach społecznych, a zatem utrwalała i rozwijała prospołeczne zachowania, musi zlikwidować te braki. Negatywne formy zachowań powstają zwykle w wyniku internalizacji wadliwych wartości. Utrudniają one w istotny sposób funkcjonowanie społeczne jednostki. Zadaniem resocjalizacji w tym kontekście będzie wyeliminowanie tych negatywnych form zachowań i silne wzmacnianie cech wartościowych społecznie, wspierających zachowania prospołeczne.
Wzmocnienie kontroli nad sobą dotyczy wyrobienia i podniesienia na wymagany poziom umiejętności wyboru racjonalnych zachowań, a zwłaszcza powstrzymywania się od reakcji emocjonalnych, gwałtownych, agresywnych lub zmierzających za wszelką cenę do natychmiastowego zaspokojenia potrzeb, itp.
Terapia behawioralna, jak wskazuje Pospiszyl (za: Lepper, Green, Nisbett 1973), zawiera pewne niebezpieczeństwo: może się zdarzyć i są dowody, że jest to możliwe, iż efekty treningu behawioralnego są krótkotrwałe. Odnotowano przypadki obniżenia się poziomu zachowania po zaprzestaniu wzmocnień pozytywnych. Jak więc widać, terapia behawioralna nie zawsze może być skuteczna. Jest wysoce prawdopodobne, że ograniczoność ta może występować w warunkach więziennych, w których z pewnością bardzo trudno zorganizować niczym nie zakłócony trening zachowań prospołecznych z uwagi na znaczny stopień aspołeczności i antyspołeczności społecznego środowiska więziennego (Machel 1994a).
Pospiszyl, omawiając to zagadnienie, zaleca stosowanie równoległe do technik behawioralnych tzw. elementów „treningu świadomości". Łącznie z kształtowaniem pozytywnych prospołecznych zachowań wychowanków, np. pensjonariuszy zakładów penitencjarnych, metodami behawioralnymi (czyli za pomocą stosowania kar i nagród) jednocześnie stosuje się np. doradzanie wychowawcze, perswazję, dyskusję, odwoływanie się do określonych uczuć wyższych itp. celem wzbudzenia głębszego zastanowienia się nad przyczynami i skutkami zachowań aspołecznych i antyspołecznych.
Postępowanie takie ma charakter kognitywno-behawioralny a w jego zakres „wchodzą zasadniczo wszystkie nowoczesne techniki wypracowane przez podejście psychodynamiczne" (Pospiszyl 1998, s. 50).
Refleksje końcowe
Zamiarem, który spowodował (z konieczności bardzo skrótowo) przedstawienie wymienionych trzech podejść do resocjalizacji, było wskazanie, iż nie dysponujemy dziś jeszcze koncepcją resocjalizacyjną pozwalającą na uzyskiwanie skutecznych zmian w zachowaniu każdego człowieka wymagającego penitencjarnej psychokorekcji. Resocjalizacja penitencjarna, podobnie jak resocjalizacja w ogóle, ma zatem pewne, wyraźne granice. Są one zapewne wyznaczone poniższymi czynnikami:
1. warunkami więziennymi
2. podatnością więźniów na oddziaływanie korekcyjne
3. profesjonalizmem personelu
4. sprawnością warsztatu resocjalizacyjnego (metodyki psychokorekcyjnęj)
5. organizacją procedury penitencjarnej
6. odpornością na oddziaływania podkultury więziennej
7. stopniem zależności (siłą związku) osób odbywających karę pozbawienia wolności od grup i organizacji przestępczych, których byli (są) członkami
8. społecznym wsparciem dla wymagań procedury resocjalizacyjnej i readaptacyjnej po zwolnieniu z więzienia.
Dynamizm przestępczości a oddziaływanie penitencjarne
Oddziaływanie penitencjarne to całokształt oddziaływania administracji penitencjarnej na osoby odbywające karą pozbawienia wolności. Niekoniecznie oznacza ona to samo co oddziaływanie resocjalizacyjne, które może stanowić (i zwykle stanowi) jakąś jego część (Porowski 1985, s. 173). Jest zatem w więzieniu taki rodzaj oddziaływania na więźniów, realizowany przez personel, który nie jest resocjalizacją. Do sprawy tej powrócę bardziej szczegółowo w dalszej części książki. Dynamizm jakiegoś zjawiska oznacza, że podlega ono zmianom (ilościowym i jakościowym). Takim zjawiskiem społecznym jest przestępczość.
Zmiany ilościowe przestępczości w danym kraju mogą dotyczyć jej wzrostu lub spadku. Mogą dotyczyć jej struktury i geografii. Jeżeli przestępczość wzrasta, wzrasta też najczęściej liczba osób skazanych przez sądy na karę pozbawienia wolności. Jeżeli tak jest, a jednocześnie nie zostanie zwiększona substancja więzienna (pojemność zakładów karnych), wtedy może dojść do ich przeludnienia. Przeludnienie zawsze jest niekorzystne, bo prowadzi do wielorakich negatywnych konsekwencji tak dla więźniów, jak i dla personelu.
W odniesieniu do więźniów przeludnienie oznacza większą ich liczbę niż liczba miejsc dla nich przeznaczonych. Według J. Jasińskiego (1997, s. 4) przeludnienie nieuchronnie prowadzi do naruszenie niektórych konwencji międzynarodowych, zwłaszcza jeśli powierzchnia mieszkalna zmniejszy się poniżej 3 m2 na jednego więźnia (vide: Reguły minimalne ONZ). Autor, widząc zagadnienie szerzej, stoi na stanowisku, iż naruszony zostać może także Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (ratyfikowany przez Polskę w roku 1977) - art. 9.1, art. 10.1 i art. 10.3. Artykuł 10.1 brzmi: „Każda osoba pozbawiona wolności będzie traktowana w sposób i z poszanowaniem przyrodzonej godności człowieka", a art. 9.1 : „Każdy ma prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego".Ścieśnienie ludzi na mniejszej niż przewiduje to minimalna norma powierzchni mieszkalnej, zwiększając ciasnotę w celach więziennych, powoduje dodatkową dolegliwość pensjonariuszom w nich zakwaterowanym. Przeludnienie zmniejsza lub znacznie ogranicza prawidłowe rozmieszczenie więźniów, co może ułatwić wzajemną demoralizację i zwiększyć konfliktowość społeczności więźniów. To powoduje zmniejszenie się poczucia bezpieczeństwa i bezpieczeństwa realnego, zwłaszcza u niektórych (słabszych, delikatniejszych, mniej odpornych na stres, bardziej wrażliwych) więźniów. Przeludnienie powoduje także dalsze skutki negatywne. Na przykład w postaci pogorszenia się warunków sanitarnych (liczba osób na jedną muszlę ustępową na jeden prysznic) oraz obsługi medycznej (zwiększona liczba więźniów na jednego lekarza, pielęgniarkę, itp.).
Odwołując się do własnej praktyki penitencjarnej, mogę z całą pewnością wskazać, iż przeludnienie w celach zawsze prowadzi do eskalacji podkultury więziennej, której tworem jest osobliwy, negatywny i niehumanitarny „kodeks więzienny" oraz nielegalna, samoistna klasyfikacja więźniów, czyli podział na lepszych i gorszych achei 1995b; Moczydłowski 1991; Szaszkiewicz 1997), w związku z czym zdarzyć się mogą tzw. wypadki nadzwyczajne w postaci ekscesów seksualnych, samo-agresji a także wystąpień zbiorowych (buntów). Współżycie więźnia staje się bardziej stresujące i potęguje odczuwaną dolegliwość. W takiej sytuacji J. Jasiński słusznie podkreśla, iż może zostać także naruszona inna konwencja międzynarodowa: Europejska konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Szczególnie jej art. 3, który stanowi: „Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu". Autor zwraca też uwagę, opierając się na tym właśnie artykule, że więźniowie (także z Polski) najczęściej skarżą się do Europejskiej Komisji Praw Człowieka, a za jej pośrednictwem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (Jasiński 1997, s. 4).
Przeludnienie, o ile nie powoduje zwiększenia liczby personelu więziennego, zawsze prowadzi do pogorszenia się kontroli administracji nad więźniami oraz ich penitencjarnej (w tym resocjalizacyjnej) obsługi. Zwykle brakuje dla wielu więźniów miejsc pracy, co w sytuacji totalnego niemal bezrobocia w polskich więzieniach, może stanowić poważny problem i zrodzić nowe zagrożenia.
Jest jasne, że z powyższego powodu zwiększa się liczba więźniów przypadająca na jednego oddziałowego. W zakresie procedury resocjalizacyjnej wzrastająca ilość osób do obsługi powoduje zmniejszenie się jej, jakości. Dotyczy to całej procedury: od diagnostyki, przez programowanie, klasyfikowanie, stosowanie technik resocjalizacyjnych, ocenianie oraz opiniowanie (lub wnioskowanie) w sprawach o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Przeludnienie stawia, więc przed personelem często zadania przekraczające jego możliwości. Należy w tym miejscu zaakcentować, iż fakt ten rodzi negatywne skutki w postaci zmniejszenia się sprawności tego personelu. O szczegółowych konsekwencjach takiego stanu rzeczy napisałem w dalszej części tej książki.
Dynamizm przestępczości może spowodować jeszcze inne zjawisko: zwiększenie się liczby więźniów skazanych za bardzo niebezpieczne przestępstwa albo też niezwykle silnie związanych z grupami (organizacjami) przestępczymi, które kontrolować mogą ich zachowanie także podczas pobytu w więzieniu. Zmiany w strukturze przestępczości, np. w naszym kraju w okresie transformacji ustrojowej, spowodowały, iż do zakładów karnych trafili przestępcy dokonujący np. zabójstw na zlecenie, terroryści, członkowie międzynarodowych gangów narkotykowych, podobnych gangów kradnących samochody a także przestępcy obcojęzyczni skazani przez polskie sądy, zwiększona liczba narkomanów oraz osób z problemem HIWAIDS.
Wszystkie te (oraz inne) zmiany zmuszają administrację penitencjarną do modyfikacji dotychczasowego, często tradycyjnego oddziaływania penitencjarnego. Zmiany tego oddziaływania w warunkach polskich wymusiła w sposób ewidentny nowa kodyfikacja karna (KKW z 1997 roku), wprowadzając m.in. karę dożywotniego pozbawienia wolności oraz konieczność wyrażenia przez więźniów zgody na podjęcie jakiegokolwiek intencjonalnego oddziaływania resocjalizacyjnego. Problematyka nowego KKW i jego konsekwencji dla oddziaływania penitencjarnego została omówiona w rozdz. 5.
Dynamizm przestępczości powoduje zawsze nierównowagę między tym, czym więzienie pod względem oddziaływania penitencjarnego, w tym resocjalizacyjnego, dysponuje, (co często nie wystarcza), a tym, czym powinno dysponować ze względu na efektywność resocjalizacyjną.
Powoduje to stały wysiłek w kierunku modernizacji warsztatu resocjalizacyjnego. Brak tego wysiłku skutkuje niebezpiecznym regresem. Ewentualne przeludnienie zakładów karnych wg J. Jasińskiego (zmarłego w 1998 roku prawnika penitencjarysty i kryminologa) jest niezwykle ważnym, jak usiłowałem to przedstawić powyżej, skutkiem dynamizmu przestępczości. Stanowisko to jest słuszne, albowiem rodzi ono, jak wskazałem, inne wielorakie ujemne konsekwencje.
Na tle tych stwierdzeń warto zauważyć, iż w Polsce przed 1989 rokiem liczba więźniów ogółem często przekraczała 100 tys., przy czym substancja więziennictwa w zasadniczy sposób nie była większa od dzisiejszej. Więzienia polskie w 2000 roku posiadały 65 372 miejsca (Jasiński 1997, s. 23) wg danych na 1.09.1995. Według stanu na 31.12.1996 Przebywało w nich (łącznie z tymczasowo aresztowanymi) 55 487 osób, co stanowiło 84% pojemności. Według stanu na 1.06.2002 na około 63 tys. miejsc przebywało ok 80 tys. osadzonych (wg danych CZSW) co stanowiło ok 124% zaludnienia. Jednak, co zasygnalizowano podczas kilku konferencji penitencjarnych, zwiększenie liczby uwięzionych przy obecnym stanie substancji więziennej i zabezpieczeniu kadrowym (liczbowym) mogłoby wpłynąć niekorzystnie na sprawność wykonywania kary pozbawienia wolności. Odrębnym zagadnieniem natury kadrowej jest niezadowalające nasycenie zakładów karnych personelem wysoce profesjonalnym.
Wśród środków zaradczych, zabezpieczających przed przeludnieniem zwykle wymienia się stosowanie przez sądy kar alternatywnych oraz stosowanie probacji (Bałandyno-wicz 1996; 1998; Stępniak 1996). Środkami doraźnymi, których celem jest zmniejszenie przeludnienia więzień są amnestie a także złagodzona polityka w zakresie stosowania instytucji przedterminowego warunkowego zwolnienia (Jasiński 1997, s. 16-17).
W Polsce, w okresie tzw. totalitaryzmu, na przestrzeni lat 1950-1986 było aż 10 amnestii. W roku 1981 zrealizowano akcję warunkowych zwolnień, w wyniku której więzienia opuściło 25 tys. osób. Podobne akcje, ale na zdecydowanie mniejszą skalę, zdarzały się i wcześniej, i później (Jasiński 1997, s. 17). Jako praktyk penitencjarny miałem okazję obserwować ewidentnie mechaniczny sposób opróżniania zakładów karnych z nadmiaru więźniów. Było jasne, że kiedy na jednego wychowawcę przypadało 200 a nawet 300 wychowanków, o żadnej resocjalizacji (poza oficjalnym szyłam) nie mogło być mowy. Nie było też z pewnością żadnych przesłanek resocjalizacyjnych w patologicznie stosowanej w pewnych okresach polityce warunkowych przedterminowych zwolnień.
Znaczny dynamizm przestępczości objawiający się intensywnym wzrostem może powodować (w polityce karnej) nakładanie kar krótszych, co zmniejszy okres pobytu wwiezieniu, ale z pewnością zwiększy jego przepustowość. Resocjalizacyjne intencje zawarte w karze pozbawienia wolności w takiej sytuacji pozostaną wyłącznie intencjami i niczym więcej. Obszar wyznaczony oddziaływaniu resocjalizacyjnemu w szeroko rozumianym oddziaływaniu penitencjarnym będzie, bowiem znikomy albo nie będzie go wcale. Pewnego rodzaju przykładem takiego właśnie rozwiązania jest sytuacja w polityce karnej niektórych stanów w USA, realizowanej od połowy lat osiemdziesiątych, rozszerzanej na cały układ federalny (Jasiński 1997, za: Tonny 1995, s. 10). Doniesienia amerykańskie nie akcentują jednak wzrostu efektywności resocjalizacyjnej, co nie powinno budzić zdziwienia ze względów, o których tu pisałem.
W świetle doniesień łatwo zauważyć, iż problem przeludnienia zakładów karnych jest ponadnarodowy. Wszędzie, gdzie występuje, rodzi skutki negatywne.
Kryzys idei resocjalizacji penitencjarnej - fenomen czy ostrzeżenie?
Rozwój idei resocjalizacji penitencjarnej oznaczał doskonalenie kolejnych systemów wykonywania kary pozbawienia wolności. Istotą tego doskonalenia było nasączanie ich treściami resocjalizacyjnymi. Mimo to systemy te nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, co powodowało, że poziom recydywy przestępczej stale był i jest niezadowalający (Szymanowski 1989; Murphy, Dison 1990; Holyst 1994). Nie osiągano i nadal nie osiąga się zdecydowanego spadku recydywy, co wskazuje (upraszczając sprawę) na stosunkowo małą skuteczność więzienia w zakresie prewencji indywidualnej.
Według D. Liptona, R. Martinsona i J. Wilksa (1975), zastanawiająca jest mała skuteczność poprawcza nawet w tych więzieniach (amerykańskich), w których stosowano specjalnie przygotowane programy resocjalizacyjne. Robert Martinson (1983, s. 225) dokonał analizy 231 badań wyników tych systemów, realizowanych w latach 1945-1967, i stwierdził, że wysiłki na rzecz resocjalizacji więźniów, jakie w tym okresie podjęto, nie przyniosły znacznego zmniejszenia recydywy. Wniosek, który wyprowadził, był bardzo pesymistyczny: „(...) z nielicznymi wyjątkami wszelkie wysiłki zmierzające do resocjalizacji skazanych nie mają żadnego wpływu na powrót do przestępstwa".
A. Marek, który także przywołuje te badania (mające miejsce na gruncie amerykańskim), cytuje jeszcze jedno ustalenie tych autorów: „wskaźniki recydywy skazanych poddanych specjalnym programom resocjalizacyjnym i osób, wobec których nie stosowano takich programów, nie różnią się istotnie". Należy przyznać, że brzmi to nieprawdopodobnie. Nie jest dokładnie wiadomo, czy programy te były istotnie rzetelnie realizowane, tak jak tego chcieli ich pomysłodawcy, i czy warunki zewnętrzne (wolnościowe), do których trafiali zwalniani z więzień ludzie, w rzeczywistości odpowiadały założeniom sprzyjającym readaptacji społecznej. Jak wskazałem wcześniej, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej borykają się stale z dużym poziomem przestępczości, tak dużym, że jest on nie do „strawienia" przez więziennictwo zwłaszcza niektórych stanów, np. Kalifornii (Marinissen 1989, s. 93 in.), gdzie jeszcze w roku 980 w więzieniach przebywało 27 tys. osób, a już w roku 1988 - 83 tys. osób. Polucja więźniów wzrosła tam w sposób widoczny, bo o 310% przy generalnym wzroście populacji przestępczej w tym czasie o 17,3%. W Kalifornii całą tę różnicę „ścięto" na dotychczasowej powierzchni, ponieważ nowych więzień nie przybyło. Podaje się tu przy okazji informacje, że warunki społeczne sprzyjają przestępstwom prowadzącym do uwięzienia. Więzienia pod koniec lat osiemdziesiątych były w tym stanie przeludnione. Zaludnienie utrzymywało się na poziomie 120%.
Według A. Marka znaczne rozczarowanie brakiem rezultatów resocjalizacyjnych raz nasilająca się krytyka instytucji pozbawienia wolności ze względu na jej duże koszty społeczne, dehumanizacyjny charakter i liczne negatywne skutki dla skazanych, zdecydowały o odwrocie od tej idei w kierunku „sprawiedliwego karania" Na gruncie amerykańskim taki punkt widzenia, wbrew reformatorom domagającym się w dalszym ciągu złagodzenia systemu karnego i ograniczonych sankcji, spowodował gwałtowne zaostrzenie polityki karnej, jak wskazuje A. Marek (za: Kaise-m 1983), pod hasłem „prawo i porządek", co spowodowało zdecydowany wzrost współczynnika penalizacji (1990, s. 227). Rzecz jasna takie „szamotanie się" z przestępczością które nie wskazuje na racjonalność polityki karnej, musi się przy wzroście współczynnika penalizacji ujemnie odbić na skuteczności w zakresie prewencji indywidualnej. Odwołując się do spostrzeżeń poczynionych podczas własnej praktyki penitencjarnej, mogę zdecydowanie potwierdzić, że duża przepustowość i przeludnienie zakładów karnych, a nawet wysokie zaludnienie, bezwzględnie uniemożliwiają skuteczną działalność resocjalizacyjną więzienia.
Według A. Marka powołującego się na niektórych badaczy europejskich (m.in. na wspomnianego już G. Kaisera 1983 i H.H. Jescheck 1979) na gruncie naszego kontynentu zwrot ten przebiegał (przebiega?) łagodniej. Nie rejestruje się też zmian radykalnych. „Niemniej jednak ogólny odwrót od filozofii resocjalizacyjnej »terapii« w zasadach karnych uznać trzeba za powszechny" ( 1990, s. 227). Stanowisko to, jak sądzę, wymaga komentarza, albowiem być może odwrót nastąpił od czegoś, czego albo nie biono porządnie, albo od czegoś, co tylko pozorowano, albo od tego, co udawało się warunkach laboratoryjnych, w odniesieniu do małych grup więźniów, a co nieudolnie próbowano rozciągnąć na wszystkich i w związku z tym było z góry skazane na niepowodzenie. Jest bowiem oczywiste, iż założenie o zresocjalizowaniu wszystkich więźniów lub ich zdecydowanej większości nie znajduje uzasadnienia w realiach (Machel 1982, s. 78-82). Istotne ujemne determinanty procesu resocjalizacji zostały omówione w dalszej kolejności. Jak się zdaje np. w polskich więzieniach ze względu na warunki, jakie pozostawały do dyspozycji przed rokiem 1990, a i obecnie, rzetelnie i profesjonalnie można pracować jedynie z niewielką liczbą więźniów. Należy też wyraźnie wskazać i podkreślić, iż sam fakt zawarcia idei resocjalizacji więźniów w przepisach, a nawet jej zagwarantowanie w ustawach (np. w KKW), nie jest tym samym, co zaistnienie tego procesu, poprawnie, indywidualnie zaprogramowanego, poprawnie realizowanego, trafnie ocenianego i kończącego się równie trafną prognozą społeczną. Zapisy ustawowe, zapisy w przepisach wykonawczych do tych ustaw są jedynie dyrektywami i powinnościami. Dopiero ich profesjonalna realizacja jest wypełnieniem tego, czego one od więzienia wymagają. Odwołując się do swojej praktyki penitencjarnej oraz do swojej orientacji penitencjarnej z niej wynikającej, czuję się upoważniony do wyrażenia poglądu, że w polskich więzieniach, mimo dużego i stale zwiększającego się wysiłku na rzecz resocjalizacji więźniów, nigdy nie było wszystkich tych warunków (lokalowych, finansowych, profesjonalnych, proporcjonalnych: personel - więźniowie, itp.), które dla zaistnienia tego procesu i jego poprawnego przebiegu były konieczne i niezbędne. Co innego oznacza szyld informacyjny, a co innego to, co się w rzeczywistości za nim kryje. Warto w tym miejscu zauważyć, iż rozmaite badania dotyczą przede wszystkim powrotności do przestępstwa, niektórych zjawisk na terenie samego więzienia, w tym patologicznych, przydatności resocjalizacyjnej niektórych metod psychokorekcyjnych, cech więźniów, itp. Raczej trudno spotkać w literaturze relacje z badań naukowych, których przedmiotem był udany lub nieudany proces resocjalizacji ze szczegółową analizą każdego „kroku psychokorekcyjnego", każdej reakcji więźnia na ten krok, siły wpływów innych niż personelu, itp.
Na kanwie takiej refleksji wypada wskazać opisy poczynione przez Swidów, dotyczące eksperymentu w Szczypiomie (1972), relacje J. Sikory ze swoich badań dotyczących recydywistów (1978), a także sprawozdanie T. Szymanowskiego i J. Górskiego z ich badań nad efektywnością środków oddziaływania penitencjarnego (1982), które wniosły znaczącą wiedzę o procesie resocjalizacji w kontekście globalnym. Wszystkie te sprawozdania, poprzedzone rzetelnymi badaniami i wnikliwą szczegółową analizę zebranego materiału badawczego, były optymistyczne w tym sensie, że pokazały możliwości powodzenia tego procesu. Były jednak pesymistyczne, ponieważ ujawniły znaczną liczbę warunków, które powinny być zapewnione, żeby proces korekcyjny zaistniał i miał pomyślną prognozę, a których szeroko rozumiana praktyka penitencjarna nie zapewniała.
Zdaje się też, że (nie tylko w Polsce) brakuje aktualnych badań nad losami osób zwolnionych z konkretnego więzienia. Nie wiadomo zatem, jakie środki resocjalizacyjne stosowano wobec zwolnionych w danym więzieniu, jak oni na nie reagowali, co spowodowało postawienie im pozytywnej prognozy społecznej oraz w jakim stopniu realizowali oni deklarowane zachowania po zwolnieniu, itp. Personel resocjalizacyjny konkretnego więzienia zwykle nic nie wie o skutkach swojej pracy w odniesieniu do konkretnych osób. Nie może wobec tego poczynić żadnej krytycznej analizy zastosowanej wobec konkretnego przypadku procedury resocjalizacyjnej.
Jeżeli np. lekarz wie, jaką osiągnął skuteczność wobec swojego pacjenta w wynik zastosowanego leczenia, to resocjalizator penitencjarny najczęściej tego nie wie. Zatem konkretne więzienie powinno być informowane o procesie readaptacyjnym swoich „absolwentów", zwłaszcza gdy chodzi o osoby warunkowo przedterminowo zwolnione, co do których miano nadzieję, iż ich readaptacja społeczna powinna przebiegać pomyślnie i skończyć się społeczną reintegracją.
Na temat wpływu więzienia na człowieka pozbawionego wolności wypowiadają się sami więźniowie: z niektórych wypowiedzi można zorientować się, iż między założoną funkcją poprawczą więzienia a jego rzeczywistym oddziaływaniem jest widoczny dystans. Wskazują na to m.in. wypowiedzi współczesnych więźniów amerykańskich, które obok fotografii ich autorów i ich nazwisk cytuje w swojej książce M. Cambi (1989). Przytoczę kilka z nich.:„W przeciwieństwie do stereotypu, większość skazanych, jeśli otrzyma szansę, dzie wolała być sobą raczej niż grać groźnych i zimnokrwistych. Jesteśmy przerażeni i samotni. Więźniowie pragną skupić na sobie uwagę i zrobią szereg rzeczy tylko po to, by być w centrum uwagi. (...) Ja raczej bym kochał niż nienawidził i pomagał zamiast ranić, mówił zamiast walczyć (...)" (R. Carbone).
„Więzienie jest bardzo okrutnym doświadczeniem dla duszy i umysłu. Z drugiej strony więzienie kreuje zgorzkniałość i nienawiść. Człowiek już nigdy nie jest taki sam po długim okresie pozostawania w więzieniu" (J.L. Sanchez).
„Dla mnie więzienie jest złym doświadczeniem. Otworzyło mi oczy na wiele rzeczy. Zabiera cię od Twoich najbliższych. Ja nigdy nie przyjmowałem rozkazów. Tutaj robię to zawsze. To nie jest zabawne miejsce. Jesteś ograniczony do określonych czynności. Warunki są takie, że pozbawiają prywatności" (E. Johnson).
„Tutaj nie ma żadnego szacunku dla skazanych na tle seksualnym. Jest głęboka nienawiść do molestujących seksualnie dzieci. Taki nie ma prawa do niczego (...)" (J.S. Rose). „Więzienie to dom agresji, wykorzystywania, manipulacji, skorumpowanego personelu, rasizmu i oczywiście depresji. Czy muszę mówić więcej?" (M. Mc Gowan).„W więzieniu nie ma rehabilitacji. Jest tylko kilka, jeśli w ogóle, programów, które »rehabilitują« i przygotowują do powrotu do społeczeństwa. To musi pochodzić z ciebie samego, ty sam musisz tego chcieć. Jeżeli człowiek wybiera zostać tym, czym jest, nie istnieje żadna szansa rehabilitacji (...)" (J. Giannoni).
„Jedną z wielu rzeczy, jakie zauważyłem w więzieniu, jest to, że więzień sprzedający narkotyki może otrzymać w zamian za to, wszystko czego zapragnie. Przywyka w końcu do bycia zamkniętym. Jest popularny wśród innych więźniów i kupuje sobie usługi wszelkiego typu, nawet seks z homoseksualistami. Taki człowiek zaczyna widzieć więzienie jako coś bardzo w porządku" (G. Hamm).
„Więzienie pozwala dokonać głębokiej introspekcji samego siebie, ponieważ ma się czas, aby to zrobić, z dala od presji ulicy. Nuda i uczucie przygnębienia są głównymi problemami, gdy odsiadujesz dożywocie. Możesz albo się poprawić, albo pozwolić sobie stać się ofiarą problemów znajdowanych w przeludnionym środowisku (...)" (D. Carleton).
„Więzienie jest najniższym poziomem, którego można doświadczyć w ciągu życia. To hasło jest dalekie od rehabilitacji. Jeśli w ogóle, to robi z ludzi osoby bardzo mściwe, złe i smutne. Dodatkowo uczy, jak być bardziej zdeprawowanym i bardziej zatwardziałym" (J. Meduick).
„Nie ma tu nic do dowiedzenia się, ale po prostu nie trafiajcie do więzienia, ponieważ jest to drastyczne i przerażające przeżycie. Zrobi ono mężczyznę z chłopaka i ma bardzo dobry program podnoszenia ciężarów. Jeżeli jesteś na programie budowy ciała lub edukacyjnym, doświadczenie jest tego warte (...)" (M. Frazier).
„Będziesz jadł jedzenie, które może być niedogotowane, rozgotowane, jeśli w ogóle ugotowane. Musisz radzić sobie z stu lub tysiącem otaczających cię osobowości. Możesz stracić swoją żonę, dzieci a poza tym wszystko, co posiadasz. Najważniejsze jest, że możesz stracić życie za coś tak małego jak paczka papierosów ... lub mniej. To jest inna część zbrodni, która nie popłaca (...)" (M. Wiliams).
W moich osobistych zapisach z rozmów z bardzo wieloma więźniami, z jakimi z racji wykonywanego zawodu się stykałem, także przeważają opinie pesymistyczne. Liczne są jednak także wypowiedzi optymistyczne. Przytoczę niektóre z nich: „Dobrze, że tu trafiłem. Mogłem wiele przemyśleć. Patrzyłem na tych zatwardzialców. Oni wcale tacy nie są jak się sami przedstawiają. Jeśliby się z nimi porozumieć, są do uratowania. Ja tu nigdy nie wrócę (...)" (Jan, 1. 34).
„Wie pan, więzienie więzieniu nie równe. Jeżeli człowiekowi daje się szansę, a on chce i ma dla kogo żyć, to jest tu miejsce i czas, żeby o życiu pomyśleć inaczej" (Kazimierz, 1. 27).
„Teraz widzę, że to głupota. Marnuję tu czas. Jest nas za dużo w celi. Ciągle jestem z innymi. To mnie męczy. Nasz wychowawca to kapitalny facet. Lubię z nim rozmawiać. On wie, czego chce. Chyba się trochę zmieniłem" (Bogdan, 1. 24).
„Więzienie może człowieka zmienić. Tu się widzi, w co się wlazło. Są tacy, którzy się poprawią, ale są tacy, co na pewno wrócą" (Eugeniusz, 1. 19).
Krytykę możliwości resocjalizacyjnych w warunkach izolacji więziennej przeprowadził B. Urban (1997). Pisze on m.in. „Tym, co nadaje szczególne znamienną wymowę współczesnej krytyce kary pozbawienia wolności, są stanowiska i poglądy najwybitniejszych specjalistów z zakresu penitencjarystyki oraz badaczy problemów przestępczości, resocjalizacji i sposobów odbywania kary. Charakterystyczną cechą tej krytyki jest fakt, że wyrasta ona z motywacji lepszych sposobów humanitarnej resocjalizacji. (...) chociaż motywacja ta jest bardzo silna, to doprowadza ona najczęściej tylko do wykazania wielkiej niekonsekwencji, jaką jest więzienie, a więc kończy się na krytyce negatywnej" (1997, s. 134). Autor dzieli argumenty tej krytyki na takie, które pochodzą od praktyków penitencjarnych i na także, które wynikają z badań naukowych. Wskazuje również, podobnie jak inni autorzy polscy, iż rzetelnego przeglądu różnych czynników powodujących niemożność resocjalizacji penitencjarnej lub utrudniających ją dokonał J. Śliwowski (1984).
Poglądy te można streścić następująco:
- więzienie samo przez się wpływa negatywnie na osobowość skazanych (jego organizacja, regulamin, personel źle ustosunkowany do swoich pacjentów, atmosfera więzienna a także wzajemne wpływy współwięźniów (Kinberg; Kosewski 1985);
- długotrwałe więzienie prizonizuje a nie resocjalizuje a poza tym karę odczuwa (moralnie i materialnie) rodzina więźnia (Pinatel, Korecki 1988);
- znaczna powrotność do przestępstwa dowodzi niemocy poprawczej więzienia (Glueck; Trashler);
- niektóre formy pracy poprawczej realizuje się w więzieniu od 150 a nawet 200 lat, ale nie przynoszą one spodziewanej skuteczności, wobec czego więzienia nie da się już reformować, a zatem jest ono formą przemijającą (M. Wilson);
- system penitencjarny jest przestarzały, a naukowe podejście nie jest w dostatecznym stopniu respektowane (K. Menringer);
- więzienie stygmatyzuje byłego przestępcę i to utrudnia lub uniemożliwia jego readaptację społeczną (Becker 1964);
- brak indywidualizacji w zakresie pracy resocjalizacyjnej czyniącej ją mało efektywną (Kraepelin);
- środowisko więzienne i izolacja więzienna są przyczyną deprywacji naturach potrzeb, co uniemożliwia realizację procesu resocjalizacyjnego (Waligóra 1984).
Kwestia krytycznej oceny środowiska więziennego, zwłaszcza w tradycyjnej jego postaci jako środowiska resocjalizacyjnego, była i jest podejmowana przez wielu autorów. Stąd nie widziałem potrzeby bardziej szczegółowego jej omawiania. Przedstawiłem ją, by wskazać, że mamy do czynienia ze swoistym paradoksem. Polega on na tym, że choć systemy karne stale poszukują substytucji dla kary pozbawienia wolności, to jak dotąd w skali globalnej nie udało się jej znaleźć. Jednocześnie przedstawiając ustawicznie argumenty przeciw tej karze, nie mogą z niej zrezygnować, stosując ją na wielką skalę. Przy ogromnej krytyce tej kary, jako mało skutecznej, systemy te nie wykazują dostatecznej troski o profesjonalny sposób jej wykonania. Zgodzić się należy, w świetle różnych doświadczeń i badań, co do tego, że więzienie nie było, nie jest i z pewnością nie będzie uniwersalną instytucją do korygowania wielu istotnych błędów społecznych, których efektem jest produkcja przestępców. Przyjęcie stanowiska, iż więzienie w jakiejkolwiek formie będzie uniwersalnym narzędziem psychokoreacyjnym, w świetle różnych badań i ustaleń, jest utopią.
Rezygnacja z reformowania więzienia, rezygnacja z jego funkcji poprawy niezależnie od przyczyn, dla których nie osiąga ono zadowalających wyników, jest cofnięciem się do XVI w., czyli do punktu wyjścia. Jest nie tylko porażką jego reformatorów, ale jednocześnie rezygnacją tych osiągnięć, których zakwestionować nie można.
Więzienie bez funkcji resocjalizacyjnej stanie się wyłącznie przechowalnią społeczną odrzutu, którego istotną cechą będzie dalsza demoralizacja osadzonych i dalszy wzrost przestępczej recydywy. W takich więzieniach zbędny będzie specjalistyczny personel resocjalizacyjny, a zasadniczym jego celem będzie izolacja przestępców.
Jak się zdaje, dzisiejszy kryzys idei resocjalizacji penitencjarnej wynikać może z poniższych powodów:
1. Z fałszywego założenia, iż wprowadzenie programów resocjalizacyjnych do więzień musi skutkować zmniejszeniem recydywy przestępczej samo przez się, niezależnie od sposobu ich realizacji, zabezpieczenia koniecznych i niezbędnych warunków do ich przeprowadzenia, osobowości więźniów, do których są adresowane, i warunków postpenitencjarnych, do których trafiają zwolnieni więźniowie.
2. Z nieprofesjonalnego postępowania z więźniami, w tym z nieprofesjonalnego opracowywania oraz nieprofesjonalnego stosowania programów resocjalizacyjnych.
3. Z nieuwzględnienia silnych związków pewnej liczby więźniów z ich wysoce zorganizowanymi, zawodowymi grupami przestępczymi, które to związki powodują nie tylko kontrolę zachowania tych więźniów w więzieniu, ale przewidują ich powrót po odbyciu kary pozbawienia wolności do tych grup, co utrudnia znacznie lub wręcz uniemożliwia zrealizowanie jakiejkolwiek prospołecznej reorientacji.
4. Z nieuwzględnienia faktu, iż im więcej otwarcia na społeczeństwo, im więcej niekontrolowanych kontaktów więźniów z nim, tym więcej możliwości przenikania do społeczności więziennej narkotyków i alkoholu, które pozwalają łatwiej znieść pobyt w więzieniu, ale powodują nowe uzależnienia i zwiększają patologizację społeczności więźniów (Tumin 1997).
5. Z częstego przeludnienia więzień, co jak wskazałem i na co zwrócili także uwagę inni, utrudnia lub uniemożliwia skuteczną realizację programów resocjalizacyjnych (m.in. przez niemożność stosowania prawidłowej klasyfikacji więźniów).
6. Z powodu nagminnego braku pracy dla więźniów, co uzależnia ich materialnie od innych (np. od rodzin, od innych więźniów), demoralizuje i tworzy sytuację nadmiaru wolnego czasu, którego racjonalne zagospodarowanie leży zwykle poza możliwościami więzienia.
7. Z nieprawidłowego przebiegu readaptacji społecznej po zwolnieniu z więzienia, co albo wynika z niekorzystnych warunków, do których więzień trafia, albo z wadliwych czynności nadzorczych w okresie probacyjnym, albo z powrotu do środowiska przestępczego, lub z mizernej resocjalizacji penitencjarnej, a być może z wystąpienia wszystkich tych elementów jednocześnie.
8. Z bezwzględnego założenia, iż instytucja więzienia ma z natury rzeczy charakter wiktymologiczny (Hołyst 1997), przy czym może ten fakt pogłębiać sposób zarządzania nim (Adler 1994; Longhurst 1994).
D. Ramsbottom, główny inspektor więzień brytyjskich, w swoim raporcie o ich stanie w 1995 roku zawarł poniższe stwierdzenia (cyt. za: Tumin 1997, s. 53): „Wszyscy więźniowie wywodzą się ze społeczeństwa, w którym dostęp do narkotyków jest nieograniczony, napawa jednak smutkiem to, że subkultura narkomanów, której pozwolono się rozwijać w więzieniach i której typowym przejawem jest znęcanie się i popadanie w długi, wciąga w swe szpony zbyt wielu - także spośród tych, którym przed aresztowaniem udawało się nie popaść w uzależnienie. Dostrzeżono wreszcie, że wyrok pozbawienia wolności daje społeczeństwu sposobność podjęcia zmagań z problemem dotyczącym wszystkich więźniów, tę okazję trzeba wykorzystać".
Kryzys idei resocjalizacji penitencjarnej nie daje o sobie znać po raz pierwszy. Idea ta związana jest, jak łatwo zauważyć, z historią więziennictwa. „Historia więziennictwa przypomina kołysanie się wahadła. W XVIII w. J. Bentham postulował, by więzienia stały się instrumentem resocjalizacji więźniów. U schyłku XIX w. idea ta całkiem wyblakła. Na początku XX w. odrodził się optymizm - Komitet Gladsto-ne'a szeroko rozpropagował ideę humanitaryzmu. Pod koniec XX w. niegdysiejsi reformatorzy skłaniają się do poglądu, że - poza nielicznymi wyjątkami - resocjalizacja więźniów jest bezskuteczna" (Tumin 1997, s. 54 - charakteryzując więziennictwo brytyjskie). Tumin zadaje pytanie, w którego treści zawarł pewien optymizm: czy można zastosować w stosunku do więzień mechanizmy rynkowe (?), czy można je oddać w ręce prywatne (?), co należy zrobić, by poprawić ich skuteczność resocjalizacyjną? Stawia jeszcze jedno, wiele mówiące pytanie: jak sprawić, by rzadziej dochodziło do akcji protestacyjnych organizowanych przez pracowników więzień? Pytanie oznacza, iż pracownicy ci mają powody do niezadowolenia, których nie chce się dostrzec!
Kończąc rozważania na temat kryzysu idei resocjalizacji przestępców w więzieniu, pozwolę sobie uczynić dwie refleksje. Pierwsza dotyczy mojego osobistego doświadczenia jako naczelnika więzienia (dziś pojęcie to zastąpiono pojęciem „dyrektor"). Otóż, kiedy niektórzy wychowawcy, najczęściej źle przygotowani profesjonalnie, nie uzyskiwali wyznaczonych celów resocjalizacyjnych, zwykle nie penetrowali stosownej literatury naukowej i nie szukali stosownych konsultacji, zawsze mówili, iż z tymi ludźmi nic już nie można zrobić. Zdarzało się jednak, że ich pesymizm nie był uzasadniony. Druga dotyczy recydywy przestępczej. Zauważa się taki sposób myślenia: jeżeli wskaźnik procentowy powrotności do przestępstwa jest wysoki (np. wynosi 50% lub wyżej), zwykle ocenia się, że więzienie źle pracuje albo nie resocjalizuje, albo że resocjalizacja w więzieniu jest niemożliwa. Oznacza to, że zakłada się a priori, iż ci, którzy nie zostali recydywistami, z całą pewnością zawdzięczają to innym czynnikom niż oddziaływanie resocjalizacyjne. Nie sądzę, aby myślenie takie było naukowo uzasadnione. Nie ma bowiem powodów, by sądzić, iż - o ile nie wszyscy -to przynajmniej znacząca liczba tych osób uległa poprawie samoczynnej a nie pod wpływem celowego oddziaływania resocjalizacyjnego.
Wypada jednak wskazać na niektóre rozwiązania penitencjarne, o większych lub mniejszych cechach eksperymentu, które skłaniają do optymizmu. J. Górski (1982) i J. Górny (1966) zwracają uwagę na wysoką efektywność małych zakładów penitencjarnych, których programy terapeutyczne były bardzo starannie opracowywane i wysoce profesjonalnie realizowane. Więźniowie, wobec których realizowano te programy, byli wyselekcjonowani wg pewnych kryteriów. Grupy terapeutyczne więźniów były bardzo małe: liczyły od 8 do 15 osób. Wysoce specjalistyczny był również personel. Realizowany w nich proces resocjalizacyjny nazwano terapią kryminalną. Zakłady realizujące tę terapię nazwano zakładami terapii. Zakłady te łączyły cechy więzienia z cechami zakładu leczniczo-zabezpieczającego. Pierwsze takie zakłady powstały w Danii (w 1935 w Herstedvester) i w Holandii (w 1954 w Utrechcie: Van der Ho-even Kliniek). W państwach tych później powstało jeszcze kilka tego rodzaju zakładów, podobnie w RFN i w Austrii. Zakłady te charakteryzowały się dużym nasyceniem personelu, np. w Van der Hoeven Kliniek 150 osób na 90 pacjentów, w Groningen 150 osób na 70 pacjentów.
J. Górny (1966), charakteryzując zakład w Utrechcie, podaje, że jest on przeznaczony dla 90 recydywistów o zaburzonej osobowości po odbyciu już przez nich kary pozbawienia wolności. Dobór następuje w zależności od ich podatności na oddziaływanie terapeutyczne. Są wśród nich groźni przestępcy o różnej skali inteligencji. Stosowana wobec nich terapia (w grupach 8-11 osób) nazywa się terapią środowiskową. Przewiduje ona udział we wszystkich dziedzinach działalności zakładu, łącznie z zarządzaniem. Może nastąpić zwolnienie na przepustkę na próbę, podczas której pozostają oni w stałej łączności z zakładem. Program terapeutyczny przewiduje, iż każda z grup ma swojego kierownika i sama dba o realizację potrzeb bytowych. Członkowie grupy razem rozwiązują swoje sprawy podczas wspólnych dyskusji, dokonują analizy sytuacji do rozwiązania łącznie z podejmowaniem decyzji w przedmiocie udzielania lub odmowy przepustki. Terapia, trwająca zwykle kilka lat, miała następujące formy: terapia ruchowa, nauka i kształcenie indywidualne, terapia zajęciowa, zajęcia artystyczne i terapia właściwa. Na terapię właściwą składały się: rozładowywanie napięć, swoboda i życzliwe zainteresowanie pacjentem.
Znaczącą rolę odgrywa tu samorząd oraz troska o częste i poprawne kontakty pacjentów z rodzinami. Warunkiem podjęcia terapii było nastawienie pacjentów na zmianę posiadanych postaw i predyspozycji przestępczych. Ważne jest tu studiowanie przebiegu życia byłego przestępcy i analizowanie poszczególnych, ważnych dla niego wydarzeń.
Tego rodzaju eksperyment realizowano w Stanach Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych, w oddziale psychiatrycznym zakładu karnego w Clinton wobec recydywistów w wieku ok. 30 lat. Tu także uzyskano zadowalające wyniki w postaci przyspieszenia krzywej opadu recydywy, co zwykle następuje po 35-36 roku życia (Pinatel 1968). Znany jest też eksperyment w Walla-Walla (Kosewski 1972).
Wypada mi przypomnieć też własny eksperyment, prowadzony w kierowanym przeze mnie zakładzie karnym w Gdańsku-Przeróbce w latach 1980-1981 wg modelu autorskiego. Jego założenia, wdrożenie i ocena zostały opisane w piśmiennictwie penitencjarnym (Machel 1983). Konstrukcja modelu miała na celu zmniejszenie do minimum paraliżującego resocjalizację dysonansu między funkcją uwięzienia i funkcją rehabilitacji, które obejmują elementy nie do pogodzenia, ponieważ są to funkcje zasadniczo sprzeczne (Katz, Kahn 979). Model oparty na trzech wyraźnie różniących się uprawnieniami rygorach realizował zdecydowanie zasady wolnej progresji. W rygorze docelowym, złagodzonym, samorząd, mający istotny wpływ na przyznawanie współwięźniom przepustek, i mąż zaufania, a relacje między wychowawcami a więźniami cechowały wy-ie partnerskie stosunki. Praca wychowawcza oparta była na znacznym zaufaniu personelu do więźniów, co spowodowało podobną relację odwrotną. Wychowawca był tam głównie doradcą i konsultantem, a zdecydowanie mniej decydentem. Więźniowie awansowani do tego rygoru (jedynie z rygoru pośredniego) musieli osobiście zaakceptować fakt, zatem wyrazić na to chęć ze świadomością zwiększonej osobistej odpowiedzialności. Istotnym rozwiązaniem były częste kontakty z najbliższymi, z rodzinami, szczególnie w postaci trudnych wtedy do uzyskania przepustek oraz uczestniczenie również często w różnych imprezach kulturalnych i sportowych poza więzieniem. Więźniowie ci pracowali (wtedy pracy starczyło dla wszystkich) w małych grupach bez dozoru ' wychodzili na wolność warunkowo na wniosek administracji. Więźniom uzależnionym od alkoholu stawiano warunek w postaci ich zgody na uczestniczenie w terapii. W trakcie realizacji modelu okazało się, że nie wszyscy więźniowie nadają się do wychowania w rygorze docelowym. Niektórzy np. obawiali się, że nie sprostają tamtej atmosferze. Atrakcje rygoru docelowego nie dla wszystkich stanowiły wartość nadrzędną. Dla personelu stało się jasne, że jeżeli owi więźniowie nie nadawali się do rygoru docelowego, funkcjonującego na zasadzie zakładu przejściowego, czy otwartego, to tym bardziej nie nadawali się do warunkowego przedterminowego zwolnienia. Nie demonstrowali oni nawet pozornej woli poprawy. Ich nastawienie do reorientacji prospołecznej było negatywne.
Niestety wprowadzenie stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 roku przerwało ten dobrze zapowiadający się eksperyment. Pozytywnymi wskaźnikami penitencjarnymi, jakie dzięki temu modelowi uzyskano, były m.in.: zanik kar dyscyplinarnych w rygorze docelowym (z wyjątkiem pojedynczych przypadków), zlikwidowanie ucieczek z miejsc pracy na zewnątrz zakładu z rygoru docelowego, uniknięcie buntu w zakładzie, w okresie, gdy były one w kraju normą, rozwiązanie w znacznym stopniu kwestii seksualnej więźniów, utrzymywanie na wymaganym poziomie więzi rodzinnej, co było dobrym prognostykiem dla późniejszej readaptacji i reintegracji społecznej.
Niestety nie zbadano powrotności osób, które odbyły ostatnią część kary w rygorze docelowym modelu. Jednak wypowiedzi więźniów i liczne wypowiedzi członków ich rodzin napawały optymizmem. Analizując pojęcie terapii kryminalnej, sądzę, że próbowany model, traktując więźniów podmiotowo, zawierał elementy takiej terapii w rygorze docelowym (złagodzonym), do którego awans warunkowany był pewnego rodzaju kontraktem, jednak pojęcia tego wówczas w polskiej praktyce penitencjarnej nie używano.
Jak podkreśla J. Górny (1996, s. 66, za: Śliwowski) „rozwój terapii kryminalnej jako jednej z form oddziaływania na przestępców i jednego ze środków profilaktyki przeciwprzestępczej stanowi wyraz poszukiwań penitencjarystyki i kryminologii, nowych w miarę skutecznych środków walki z przestępczością. Obecnie w zakładach terapii zwraca się uwagę na indywidualne oddziaływanie w atmosferze terapeutyczno-wychowawczej, której nigdy dotąd nie udało się stworzyć".
Być może XXI w. przyniesie nowe rozwiązania penitencjarne tego typu na szerszą niż dotąd skalę?
Kryzys idei resocjalizacji penitencjarnej nie jest wobec tego w pełni uzasadniony. Uzasadniony jest jednak pogląd, iż jedynie część osób odbywających karę pozbawienia wolności nadaje się do skutecznej resocjalizacji penitencjarnej. Już sam ten fakt upoważnia do dalszych poszukiwań metodycznych w obszarze pedagogiki i psychologii penitencjarnej. Upoważnia także personel penitencjarny do umiarkowanego optymizmu i podejmowania wysiłku na rzecz resocjalizacji tych, co do których jest to możliwe.
W tym miejscu muszę podzielić się osobistą obserwacją, iż więźniów można podzielić na trzy kategorie:
1) Przypadkowych i innych, którzy „najedli się" wstydu i przykrych doświadczeń podczas postępowania policyjno-prokuratorsko-sądowego, którzy dokonali przestępstw nie groźnych społecznie. Oni już nie wrócą do przestępstwa bo powzięli stosowne postanowienia, są mało zdemoralizowani. Wobec nich zbędne jest oddziaływanie resocjalizacyjne.
2) Zdemoralizowanych, nawet groźnych przestępców, podatnych na resocjalizacje, zdolnych do autokrytyki, skłonnych do zmiany myślenia pod wpływem personelu więziennego, których można i trzeba ratować korekcyjnie dla społeczeństwa.
3) Wysoce zdemoralizowanych, w tym przestępców zawodowych, u których demoralizacja nałożyła się na deformujące ich zachowanie patologie organiczne i patologie osobowości o różnym pochodzeniu. Ich skorygować prospołecznie się nie da i oni wrócą do przestępstwa.
Według moich szacunków pierwsza kategoria stanowi do 5% populacji. Trzecia kategoria stanowi ok 25% do 30% populacji. Druga kategoria to tylko około 65% populacji więźniów. Na tej podstawie można wyprowadzić wniosek, iż ok 60% do 65% skazanych powinno się przy dużej sprawności więziennictwa resocjalizować.
55-59
2.3. Niektóre ujemne determinanty oddziaływania penitencjarnego
Analizując polską literaturę penitencjarną, zauważa się tendencję do używania jęcia „oddziaływanie penitencjarne" w rozumieniu „oddziaływanie resocjalizacyjne-"" (Górny 1996, s. 18). Spostrzeżenie takie płynie z faktu, iż oddziaływanie penitencjarne posługuje się takimi środkami, jak: nauczanie i szkolenie zawodowe, zatrudnianie więźniów, działalność kulturalno-oświatowa i sportowa, kontakty ze „światem wewnętrznym", kary i nagrody, środki leczniczo-wychowawcze, psychokorekcyjne i od-kowe, działalność religijna itp. (Szymanowski 1996, s. 53-75). Jak już wcześniej sygnalizowałem, pojęć tych nie można traktować jako jednoznaczne. Resocjalizacja jest rodzajem wychowania. Jest wychowaniem interwencyjnym i korekcyjnym, es resocjalizacji posiada wyraźnie określony cel korekcyjny, psychopedagogicze podstawy teoretyczne, oparty jest na diagnozie penitencjarnej (Czapow 1978, s. 320-Lewicki, Paryzek, Waligóra 1974, s. 448-450; Górski 1988, s. 121-135; Pytka , s. 65-101), odbywa się według indywidualnie skonstruowanego programu, ma charakter ciągły i musi uwzględniać wymagania metodyki wychowania resocjalizanego. Istotnym warunkiem jego realizacji jest profesjonalizm personelu, któremu wierzą się jego organizację i realizację oraz ocenę. Warunków tych nie spełnia zawsze oddziaływanie penitencjarne, na co bardzo słusznie zwraca uwagę P. Szczepaniak (1996, s. 391). Autor podaje, że niektóre oddziaływania penitencjarne nie wspie się diagnozą penitencjarną, gdyż nie wymaga się jej w odniesieniu do wszystkich więźniów (kwestia przepisów prawa penitencjarnego), a także nie uwzględniają one reguł wynikających z metodyki wychowania. Dodam, że wiele oddziaływań penitencjarnych realizowanych jest przez osoby o niskim profesjonalizmie albo też nieprofesjonalne. Stąd nie każde oddziaływanie penitencjarne jest oddziaływaniem resocjalicyjnym. Prawdopodobieństwo uzyskania efektu resocjalizacyjnego jest wtedy wielkie i przypadkowe. Wymienione wyżej ujemne determinanty oddziaływania penitencjarnego odnoszą się także do oddziaływania resocjalizacyjnego. Rozbieżność między oddziaływaniem penitencjarnym a resocjalizacją dostrzegł :e M. Porowski (1985, s. 172-175), który stwierdził, że nauka prawa i polityki penitencjarnej uchyla się od definiowania pojęcia resocjalizacji i poprzestaje na parafrazowaniu treści normatywnych. Według autora przyjęta przez prawo penitencjarne formuła „właściwie wytycza finalne i etapowe cele oraz środki oddziaływania na więzów w czasie odbywania kary i jest na tyle obszerna, że może pomieścić w sobie cały prakseologiczny model resocjalizacji zaproponowany przez pedagogikę. Model ten e jest jednak realizowany" (1985, s. 173). Jego zdaniem lepiej byłoby nazywanie aktualnej treści wykonywania kary pozbawienia wolności systemem oddziaływań penitencjarnych niż resocjalizacją. Stanowisko to wsparł Szymanowski, odnosząc się do sowania w postępowaniu z więźniami takiej podstawowej zasady, jaką jest indywidualizacja, której ważność akcentuje się w pedagogice penitencjarnej (Machel 1994a, s. 113). Jego zdaniem indywidualizacja penitencjarna różni się ód indywidualizacji w sensie pedagogicznym. Różni się tym, że indywidualizacja penitencjarna w obecnym kształcie nie wymaga poznania osobowości skazanego i jego podatności na resocjalizację. Nie powoduje zatem stosowania w pełni zindywidualizowanych metod oddziaływania, wobec czego opiera się przede wszystkim na przesłankach formalno--prawnych (Szymanowski 1982b, s. 21, 275, 24).
Rozdzielenie oddziaływania penitencjarnego od resocjalizacyjnego pozwala na konstatację, iż proces resocjalizacji nie był i nie jest realizowany wobec wszystkich więźniów a tylko wobec niektórych. Wybór ich pozostaje do decyzji personelu penitencjarnego. Jest oczywiste, że bardzo często o powodzeniu obu tych oddziaływań zdecydować może perfekcyjna praca socjalna ułatwiająca readaptację społeczną po zwolnieniu z więzienia (Stępniak 1998).
Wielu autorów zwraca uwagę na różne czynniki związane z izolacją penitencjarną i ze społecznością więźniów, które właściwie same przez się wpływają niekorzystnie na osobowość więźniów. Powszechny jest pogląd, że nie sprzyjają one procesowi resocjalizacji (Śliwowski 1981, s. 11-74).
P. Cannat (Śliwowski 1981, s. 12) wysuwa na pierwsze miejsce dolegliwość, jaką kara sprawia skazanemu. Składają się na nią: przymusowe odosobnienie, przebywanie w surowych warunkach otoczenia społecznego, wymuszanie automatyzmu w zachowaniu się, niemożność doboru otoczenia społecznego, wstrzemięźliwość seksualna itp.
B. Waligóra zwraca uwagę na niektóre ujemne skutki izolacji więziennej. Głównie dotyczy to deprywacji (Waligóra 1974, s. 52-57, 110-111). Autor ten definiuje pojecie deprywacji następująco: „Potrzeby mają tę właściwość, że chcą być zaspokajane. Jeżeli jednak na drodze do zaspokojenia potrzeb stają przeszkody niemożliwe do ominięcia lub pokonania, mamy do czynienia z sytuacją, która jest opisywana przez psychologów jako deprywacja" (Waligóra 1984, s. 56). Deprywacja w warunkach więziennych jest, zdaniem J. Sikory (1971, s. 24), ściśle zaprogramowana i wydozowana w regulaminach różnych rygorów przez ustawodawcę i władze wykonawcze. Obejmuje ona wartości biologiczne, sensoryczno-informacyjne i emocjonalne.
Deprywacja biologiczna polega na ograniczeniu możliwości poruszania się i generalnie swobody ruchu.
Deprywacja sensoryczno-informacyjna polega na zmniejszeniu podniet wzrokowych, warunkujących bogactwo wrażeń i spostrzeżeń. Świat więzienny odbierany jest jako szary, monotonny, nudny, wiele czynności powtarza się codziennie. Ze względu na to, że wrażenia i spostrzeżenia stanowią naturalną pożywkę dla procesów myślenia, zmniejszony ich dopływ stopniowo powoduje ubożenie tych procesów. Proces jałowienia tej funkcji psychicznej jest wzmacniany znacznym ograniczeniem własnej aktywności i własnej inicjatywy skazanych (Sikora 1971, s. 24).
Deprywacja emocjonalna polega przede wszystkim na przerwaniu czy utrudnieniu kontaktów uczuciowych z osobami bliskimi, co prowadzi do niemożności zaspokojenia szeregu podstawowych potrzeb uczuciowych więźnia, bardzo ważnych dla człowieka zarówno z biologicznego, jak i psychologicznego oraz społecznego punktu widzenia. Dualizacja, której ważność akcentuje się w pedagogice penitencjarnej (Machel 1994a, s. 113). Jego zdaniem indywidualizacja penitencjarna różni się od indywidualizacji w sensie pedagogicznym. Różni się tym, że indywidualizacja penitencjarna w obecnym kształcie nie wymaga poznania osobowości skazanego i jego podatności na resocjalizację. Nie powoduje zatem stosowania w pełni zindywidualizowanych metod oddziaływania, wobec czego opiera się przede wszystkim na przesłankach formalno--prawnych (Szymanowski 1982b, s. 21, 275, 24).
Rozdzielenie oddziaływania penitencjarnego od resocjalizacyjnego pozwala na konstatację, iż proces resocjalizacji nie był i nie jest realizowany wobec wszystkich więźniów a tylko wobec niektórych. Wybór ich pozostaje do decyzji personelu penitencjarnego. Jest oczywiste, że bardzo często o powodzeniu obu tych oddziaływań zdecydować może perfekcyjna praca socjalna ułatwiająca readaptację społeczną po zwolnieniu z więzienia (Stępniak 1998).
Wielu autorów zwraca uwagę na różne czynniki związane z izolacją penitencjarną i ze społecznością więźniów, które właściwie same przez się wpływają niekorzystnie na osobowość więźniów. Powszechny jest pogląd, że nie sprzyjają one procesowi resocjalizacji (Śliwowski 1981, s. 11-74).
P. Cannat (Śliwowski 1981, s. 12) wysuwa na pierwsze miejsce dolegliwość, jaką kara sprawia skazanemu. Składają się na nią: przymusowe odosobnienie, przebywanie w surowych warunkach otoczenia społecznego, wymuszanie automatyzmu w zachowaniu się, niemożność doboru otoczenia społecznego, wstrzemięźliwość seksualna itp.
B. Waligóra zwraca uwagę na niektóre ujemne skutki izolacji więziennej. Głównie dotyczy to deprywacji (Waligóra 1974, s. 52-57, 110-111). Autor ten definiuje pojecie deprywacji następująco: „Potrzeby mają tę właściwość, że chcą być zaspokajane. Jeżeli jednak na drodze do zaspokojenia potrzeb stają przeszkody niemożliwe do ominięcia lub pokonania, mamy do czynienia z sytuacją, która jest opisywana przez psychologów jako deprywacja" (Waligóra 1984, s. 56). Deprywacja w warunkach więziennych jest, zdaniem J. Sikory (1971, s. 24), ściśle zaprogramowana i wydozorowana w regulaminach różnych rygorów przez ustawodawcę i władze wykonawcze. Obejmuje ona wartości biologiczne, sensoryczno-informacyjne i emocjonalne.
Deprywacja biologiczna polega na ograniczeniu możliwości poruszania się i generalnie swobody ruchu.
Deprywacja sensoryczno-informacyjna polega na zmniejszeniu podniet wzrokowych, warunkujących bogactwo wrażeń i spostrzeżeń. Świat więzienny odbierany jest jako szary, monotonny, nudny, wiele czynności powtarza się codziennie. Ze względu na to, że wrażenia i spostrzeżenia stanowią naturalną pożywkę dla procesów myślenia, zmniejszony ich dopływ stopniowo powoduje ubożenie tych procesów. Proces jałowienia tej funkcji psychicznej jest wzmacniany znacznym ograniczeniem własnej aktywności i własnej inicjatywy skazanych (Sikora 1971, s. 24).
Deprywacja emocjonalna polega przede wszystkim na przerwaniu czy utrudnieniu kontaktów uczuciowych z osobami bliskimi, co prowadzi do niemożności zaspokojenia szeregu podstawowych potrzeb uczuciowych więźnia, bardzo ważnych dla człowieka zarówno z biologicznego, jak i psychologicznego oraz społecznego punktu widzenia. Należy tu wymienić zespół uczuć związanych z popędem samozachowawczym, ponieważ więzienie nie daje poczucia bezpieczeństwa. U więźniów zauważa się uczucie niepewności, nieufności i znaczne poczucie zagrożenia, co ostatecznie prowadzi do długotrwałych stanów lękowych. Jak wskazuje J. Sikora, Selye zalicza te uczucia do najistotniejszych stresorów psychologicznych (Sikora 1971, s. 24-25). Drugą kategorią uczuć podlegających w warunkach więziennych deprywacji są te, które wiążą się z zaspokojeniem popędu seksualnego. Niektórzy więźniowie nie mają żadnych możliwości normalnego zaspokojenia tego popędu. Inni raczej w ograniczonym zakresie. To właśnie powoduje różne, najczęściej sytuacyjne, dewiacje seksualne wśród pensjonariuszy zakładów penitencjarnych (Sikora 1971, s. 28). Znacznym wentylem bezpieczeństwa są w tym stanie rzeczy częste przepustki. Dzięki nim problem ten załatwiany jest jednak tylko częściowo (Machel 1986). Jest to o tyle ważna sprawa, o ile wiek więźniów oscyluje przeważnie w granicach największej witalności i największej aktywności życiowej. Kolejnym czynnikiem negatywnym jest totalność instytucji więziennej. Zdaniem Goffmana (1961, s. 4-7), w instytucjach totalnych personel nadzorczy sprawuje pełną kontrolę nad wszystkimi aspektami życia pensjonariuszy. Uważa on, że ten wymiar kontroli występuje w najwyższym stopniu w instytucjach karnych. Kontrola ta ma dwojaką postać: ze strony personelu i ze strony współwięźniów. Powoduje to zawężenie się sfery osobistej i rozszerzenie sfery publicznej człowieka, to jest tej, która podlega kontroli. Takie „obnażanie" człowieka nie wpływa na niego korzystnie i stawia go często w niezwykle trudnych sytuacjach (Machel 1990-1991, s. 65). Wieloletnia praktyka penitencjarna autora bezwzględnie potwierdza tę opinię.
Czynnik następny to presja podkultury więziennej. Presja działa zniewalająco, brutalnie i bezwzględnie (Korecki, Wrona, Górski 1975; Braun 1975; Gordon 1975; Moczydłowski 1991; Szaszkiewicz 1997; Malec 1988, s. 126-133). Zmusza ona więźniów do dokonywania pewnych wyborów, które w efekcie przynoszą zakwalifikowanie się do jednej z kategorii społecznych w nielegalnym samopodziale więźniów. Powoduje to negatywne skutki dla procesu resocjalizacji, dając samozwańczą de facto władzę jednych więźniów nad innymi (Juras 1981, s. 125 i nast.). Może być podłożem buntów i innych zbiorowych wystąpień przeciwko administracji więziennej (Zawada 1994; Bedyński, Wołowicz 1989). Według D. Duffee (1975, s. 21) „więźniowie rozwijają i ustanawiają swoich własnych przywódców, którzy rządzą w kwestii więziennych norm, ideologii, statusu i prestiżu". Im bardziej surowe więzienie, tym większa rola podkultury więziennej i mniejsze szanse na resocjalizację (Etiozwo-m 1961, s. 134).
Kolejnym czynnikiem, który może utrudniać resocjalizację, jest poczucie osamotnienia. B. Pastwa (1990-1991, s. 76), odwołując się do goffmanowskiej charakterystyki instytucji totalnych, podkreśla, że przyczyniają się one w dużym stopniu do wzmacniania zachowań dewiacyjnych, tworząc ludzi o podwójnej tożsamości - jednocześnie normalnej i dewiacyjnej. Autorka uważa, że konieczność realizacji tych sprzecznych ról staje się źródłem osamotnienia. K. Kmiecik-Baran (1988) definiuje osamotnienie jako przykry stan psychiczny, spowodowany jakościowym i ilościowym oderwaniem od ważnych elementów rzeczywistości społecznej, takich jak inni ludzie, normy, wartości, własne zachowania i poglądy (za: Pastwa 1990-1991, s. 77-78). K. Kmiecik-Baran, dokonując przeglądu różnych definicji osamotnienia, podkreśla jednoznacznie, iż wszystkie one stwierdzają, że poczucie osamotnienia wywołuje przykre stany emocjonalne prowadzące do wielu zaburzeń zachowania (1992, s. 12). Autorka dodaje, że z poczuciem osamotnienia spotykamy się wtedy, kiedy „nie znajdujemy oparcia w sobie lub w innych". Zwraca ona uwagę, iż „oparcie w sobie oznacza siłę wewnętrzną, niezależność od otoczenia. Może to mieć miejsce wtedy, kiedy człowiek posiada jakieś głębokie, silne przekonania, idee i one dają siłę wewnętrzną" (Kmiecik-Baran 1992, s. 13).
Powołując się na Weissa (1973), podaje ona, iż wyróżnia się dwa rodzaje osamotnienia: społeczne i emocjonalne. „Osamotnienie społeczne pojawia się wówczas, gdy podmiot (człowiek) posiada nieadekwatne do swoich potrzeb i zmienne przyjaźnie, miłości bądź znajomości. Osamotnieniu często towarzyszy nuda, alienacja oraz poczucie wyrzucenia poza nurt życia. Emocjonalna izolacja występuje wówczas, gdy jednostce brakuje partnera lub bliskiej przyjaźni. Rezultatem emocjonalnej izolacji jest uczucie silnego lęku, niepokoju, zniecierpliwienie, bezsenność oraz uczucie pustki" (Kmiecik-Baran 1992, s. 14).
Autorka, odwołując się do ustaleń innych autorów, wymienia cztery formy osamotnienia;
1. Dominuje rozpacz, cierpienie, desperacja i bezradność. Stan ten charakteryzuje osoby, których więź społeczna nagle rozpada się z powodu separacji, rozwodu lub śmierci najbliższej osoby.
2. Dominuje samoponiżenie, niedocenianie siebie, co wynika ze związków niezgodnych z potrzebami człowieka.
3. Dominuje przygnębienie i depresja z powodu przedłużającej się samotności.
4. Dominuje znudzenie i zniecierpliwienie z powodu niepełnych społecznych interakcji (Kmiecik-Baran 1992, s. 14-25).
Wymieniony tu Weiss zauważa, że osamotnienie (będące jak wiadomo odczuciem subiektywnym) występuje także wśród więźniów. Może ono utrudniać resocjalizację (Lombardo 1985).
Poczucie oparcia w innych jest poczuciem związku z innymi, np. z jakąś małą grupą (rodzina, koledzy, grupy nieformalne itp.), i to daje jednostce świadomość integracji i społecznego (tj. ze strony tych grup) wsparcia.
Grupy społecznego wsparcia „dostarczać mogą człowiekowi czterech rodzajów wsparć: wsparcie instrumentalne, emocjonalne, informacyjne i wartościujące". Grupy społecznego wsparcia pozwalają jednostce czuć się bezpiecznie w momentach krytycznych (Kmiecik-Baran 1992, s. 13 - za Kapłanem). Odwołując się do własnych badań, B. Pastwa upatruje w tym przyczynę pewnej skłonności niektórych więźniów do wiązania się z nieformalnymi strukturami podkultury więziennej (1990-1991, s. 90-92), albowiem ta stanowi dla nich pewien rodzaj „parasola ochronnego" w środowisku więziennym. Staje się zatem dla nich grupą społecznego wsparcia i jednocześnie grupą odniesienia. Jest to naturalnie niekorzystne dla prawidłowego przebiegu procesu resocjalizacji.
Wszystkie wymienione czynniki ułatwiają proces prizonizacji. Przez prizonizację (od ang. Prison - więzienie) w szerokim znaczeniu należy rozumieć proces dostosowania się człowieka do warunków więziennych (Kosewski 1985, s. 78). Jest to wyuczanie się tych zachowań i tych warunkujących je postaw, które umożliwiają jednostce bezpieczne, bezkonfliktowe i, ogólnie rzecz biorąc, optymalnie korzystne życie wwiezieniu. Jak pisze J. Sliwowski (1981, s. 33), prizonizacja kryje w sobie niebezpieczeństwo przyzwyczajenia się, a nawet przywiązania, do więzienia i (co powtarza za Pinatelem) prowadzi do odzwyczajenia się od życia na wolności, a nawet do niechęci wobec powrotu doń. Mamy więc dowód na to, że nie zawsze „dobry więzień" to dobry, zresocjalizowany obywatel.
Celem tego podrozdziału było ukazanie tych czynników, które tkwiąc w istocie instytucji więziennej, przeszkadzają resocjalizacji, utrudniają ją. Personel penitencjarny, mając pełną świadomość tego stanu rzeczy (a gwarantować to powinien jego profesjonalizm), musi pokonać siłę wpływów tych czynników, a przynajmniej ją poważnie zneutralizować, o ile chce osiągnąć stawiane przed sobą, więźniami i więzieniem cele resocjalizacyjne. Przypomnę przedstawione już wcześniej stanowisko D. Katza i R.L. Kanna, którzy twierdzą: „resocjalizacja jest najtrudniejszym z zadań wychowawczych". Idzie tu bowiem nie tylko o przekazanie pewnej wiedzy i umiejętności, ale i o zmianę nawyków charakterologicznych, przy czym odbywa się ona w zakładzie karnym, który usiłuje realizować dwie funkcje - uwięzienia i rehabilitacji. Funkcje te obejmują elementy nie do pogodzenia, ponieważ są to funkcje zasadniczo sprzeczne (Katz, Kahn 1979, s. 223). Więzienie jest miejscem, które, jak widać, samo przez się nie sprzyja resocjalizacji. Stąd obecnie tak wielkie dążenie do szerokich kontaktów więźniów ze społeczeństwem. Dążenie to wiąże się z nadzieją zminimalizowania siły oddziaływania opisanych tu czynników. Problem ten jest szczególnie ostry w odniesieniu do osób odbywających długoterminowe kary pozbawienia wolności (Korecki 1988; Kriżnik 1999; Fosker 1999; De Frishing 1999; Johnson 1999).
W świetle powyższych rozważań niezwykle ważne jest ze względu na skuteczność oddziaływania resocjalizacyjnego, w jakim okresie odbywania kary występuje największa podatność więźniów na ten proces. Wtedy bowiem należy zintensyfikować to oddziaływanie. Zdaniem M. Rudnika skazani są najbardziej podatni na wpływy resocjalizacyjne w okresie „zaniku dolegliwości kary" (Rudnik 1970, s. 367). Jest to okres przypadający na „środek" kary. Zdaje się jednak, że słuszność ma J. Górski (1982), który twierdzi, że „największa podatność na wpływy resocjalizacyjne występuje na początku kary, kiedy to skazany potrzebuje naszej pomocy, i pod koniec kary, kiedy zastanawia się nad tym, co będzie robił na wolności. Tymczasem w praktyce często koncentrujemy się na resocjalizacyjnym oddziaływaniu w środkowej fazie odbywania kary, kiedy podatność skazanego, jest najmniejsza".
250-264
Metody resocjalizacji penitencjarnej
Wprowadzenie
Przez metodę resocjalizacji penitencjarnej należy wobec tego rozumieć sposób oddziaływania penitencjarnego, za którego pomocą można dokonywać określonych zmian w osobowości więźniów i w wyniku tego oddziaływania, głównie o charakterze korekcyjnym, uzyskać pożądane zmiany w ich zachowaniu.
W praktyce, stosując konkretne metody resocjalizacji, trzeba uwzględniać dyrektywy płynące z zasad resocjalizacji opisanych dalej. Trzeba bezwzględnie pamiętać o zasadzie najważniejszej ze względu na dotarcie do więźnia i uzyskanie z nim dobrej interakcji, o zasadzie indywidualizacji i tzw. otwartości wychowawcy na drugiego człowieka. Uporanie się z tym zadaniem jest niezwykle istotne, albowiem, jak wskazuje praktyka penitencjarna autora, i co jest szczególnie istotne w więzieniu, nie tyle intencje wychowawcy, a nawet formalna z jego strony poprawność w działaniu wobec podopiecznego decydują o skuteczności tego działania, ile to, jak więzień widzi tego wychowawcę i jak go subiektywnie odbiera. Potrzebny jest dobry kontakt. O tym dobrym kontakcie pisze m.in. R. Wałlen (1964, s. 91-92). Zauważa on, że zwłaszcza pierwsze spotkanie powinno służyć raczej ustaleniu właściwego stosunku z podopiecznym, aniżeli innym celom. W więzieniu takie pierwsze spotkanie więźnia z wychowawcą ma zwykle miejsce wkrótce po jego przybyciu do zakładu i nosi nazwę rozmowy wstępnej. Zdarza się, że wychowawcy penitencjarni poświęcają ją przede wszystkim na realizacje celów informacyjnych (w obie strony), a zapominają o ważności tego pierwszego kontaktu dla budowy fundamentu porozumienia z więźniem. Nawiązanie dobrego kontaktu nie jest rzeczą prostą; nie ma jakiejś ogólnej reguły, według której należy postępować. Natomiast spokojna swoboda i uprzejmość jest prawie zawsze właściwa (Wallen 1964, s. 91). Ostatecznie, kontakt zostaje nawiązany prawdopodobnie wówczas, kiedy więzień nie zauważy u wychowawcy uprzedzenia i wrogości wobec siebie ani też chłodnej obojętności, natomiast odczuje rzeczowe, życzliwe zainteresowanie swoją osobą. Wychowawca musi unikać nieprzemyślanych (i niepraktycznych w sytuacji więźnia) rad oraz tzw. mentorstwa i nierozważnych przestróg, które najczęściej mają charakter ogólnikowy i mało realny. Wychowawca na początku swoich bezpośrednich kontaktów z więźniem powinien dążyć do tego, aby więzień odniósł wrażenie, że: 1) może mieć do niego zaufanie oraz 2) może liczyć na jego pomoc w rozwiązaniu swoich więziennych i życiowych problemów (Wallen 1964, s. 91). Praktyka nitencjarna autora wskazuje, że w ten sposób można dotrzeć do najbardziej wykolejonych społecznie więźniów. Jest to często punkt zwrotny, korzystny d zamierzonych zmian w postawach więźnia albo w czymś szerszym, co E. Bieli nazywa orientacją wartościującą. Potwierdzają to opinie w anonimowych ankietach które wypełniali tuż przed zwolnieniem więźniowie korzystający z ostatniej a stii. Rezultatów tych badań autor jeszcze nie opublikował. Problem ten jest
ejszy, że więźniowie to najczęściej ludzie z marginesu społecznego, ludzie ważnym stopniu zdemoralizowania, którzy ze swoich aspołecznych środowisk lturowych wynieśli negatywny, a czasem wręcz wrogi stosunek do policjant-, prokuratorów i „klawiszy" (penitencjarystów). Ważne więc są wszelkie próby łamania tych uprzedzeń. Wydaje się, że przełamanie to jest równoznaczne z sytuacją pozwalającą wychowawcy na zbudowanie sobie autorytetu. Autorytet należy mieć jako spostrzeżoną przez więźnia właściwość (lub syndrom właściwości) wychowawcy, na których skutek staje się on osobą odniesienia dla więźnia, co powoduje, że jest on skłonny uwzględniać jego sugestie, opinie lub rady w sterowaniu swoim zachowaniem. Autorytet nie powstaje nagle, buduje się powoli i jest niezbędnym warunkiem pomyślnego procesu resocjalizacji. Jego brak uniemożliwia praktycznie skuteczne oddziaływanie resocjalizacyjne, albowiem uzyskiwane bez niego korzystne zmiany w zachowaniu mogą mieć wyłącznie charakter zmian wymuszonych, zmian nieakceptowanych przez samego więźnia albo też zmian wyrachowanych. Wszystkie te zmiany mają jedną wspólną cechę — ujawniają się tak długo, jak długo istnieją czynniki je wymuszające. Są to zatem zmiany nietrwałe i pozorne.
Metody oparte na wpływie osobistym
Dobry kontakt z więźniem, o którym napisałem wcześniej, ma szczególne znaczenie, gdy chodzi o oddziaływanie metodami opartymi na wpływie osobistym. Jest on niezbędnym warunkiem skuteczności tych metod. Dobra interakcja między wychowawcą a więźniem, jeśli jest utrzymywana w wyniku ich wspólnej akceptacji, tworzy tzw. stosunek wychowawczy. Może on mieć charakter zewnętrzny lub wewnętrzny (Górski 1985, s. 139). Stosunek zewnętrzny zachodzi wtedy, gdy więzień traktuje kontakty z wychowawcą przede wszystkim jako sposób na unikanie kar albo uzyskanie jakichś korzyści. Wtedy opinie, rady, sugestie, oceny wychowawcy nie mają dla więźnia wartości nagradzającej. Są mu obojętne albo wręcz odbiera je jako karzące. Więzień traktuje wychowawcę oficjalnie, w sposób formalny. Kontakty z wychowawcą ogranicza do niezbędnych, a nawet pomija go lub wręcz wyłącza z rozstrzygania swoich osobistych (więziennych lub życiowych) spraw. Nie uważa, by wychowawca mógł być mu w tym pomocny albo kompetentny (Górski 1985, s. 140).
Jeżeli jednak kontakt więźnia z wychowawcą jest na tyle dobry, podparty autorytetem, że wychowawca jest osobą odniesienia dla więźnia, a zatem zachowanie wychowawcy ma dla niego wartość nagradzającą, to taki stosunek wychowawczy nazywamy wewnętrznym. Wówczas więzień zabiega o aprobatę dla swoich działań, radzi się jak postąpić, zwierza się ze swoich kłopotów itp.
Metodami wpływu osobistego w resocjalizacji może się posłużyć tylko ten wychowawca, którego łączy z więźniem stosunek wewnętrzny. W przeciwnym razie, jak to już zaznaczyłem nieco wcześniej, jako nie lubiany lub obojętny więźniowi, nie ma on szans na dokonywanie u więźnia pożądanych zmian.
Kończąc te rozważania należy zasygnalizować, że w praktyce penitencjarnej wielokrotnie zewnętrzne zachowania więźnia są błędnie traktowane jako pozytywny wskaźnik autorytetu wychowawcy. Tymczasem wskaźnikiem tym nie jest mniej lub bardziej zgodne z wolą i oczekiwaniem wychowawcy zachowanie więźnia, tylko motywy skłaniające go do tego zachowania (Górski 1985, s. 142).
Przykład własny
Metoda ta polega na naśladownictwie lub inaczej, na odwzorowywaniu wychowawcy przez więźnia, przy czym zakres oraz stopień tego odwzorowywania mogą być różne. Żeby proces ten zaistniał, nie wystarczy sam fakt, że wychowawca jest uznanym wzorem, że zachowuje się bez zarzutu. Małe jest prawdopodobieństwo, żeby samorzutnie zachodziło naśladownictwo. Istotą i jednocześnie warunkiem zadziałania tej metody (poza warunkami opisanymi wcześniej) jest to, że odwzorowywane (naśladowcze) zachowania więźnia muszą być w specyficzny sposób nagradzane. Oznacza to, że powinny one być stale wzmacniane (Górski 1985, s. 143, za N. Millerem i J.C. Dollardem). Zachowania więźnia (odwzorowywane) winny być ogólnie aprobowane przez personel, a jeśli to tylko możliwe, to również przez innych więźniów, z którymi identyfikuje się podopieczny, a szczególnie przez tę grupę współwięźniów, która jest dla niego grupą odniesienia. Jest to warunek pierwszy. Warunkiem drugim jest to, by odwzorowywane zachowania pozwoliły więźniowi osiągać te cele, które mają dla niego wartość i są dla niego ważne. Trzecim warunkiem skuteczności odwzorowywania jest zauważanie tego faktu przez wychowawcę i wyrażanie przez niego stosownej aprobaty. Jeżeli zachodzi między więźniem a wychowawcą stosunek wewnętrzny, zauważanie to, jak i aprobata mają charakter nagradzający, wzmacniający. Reasumując:
— oddziaływanie własnym przykładem musi uwzględniać wartości, dążenia i problemy więźnia, a nie wychowawcy;
— odwzorowywane zachowanie powinno przynosić więźniowi nagrodę w postaci tych wartości, dla których uzyskania naśladuje on wychowawcę;
— demonstrowane wzory zachowań muszą być dostosowane do możliwości więźnia, aby podjęte próby naśladowania przynosiły sukces. W przeciwnym razie więzień może się zniechęcić i odrzucić wzorzec;
— należy tak stosować tę metodę, aby w pierwszej kolejności więzień osiągnął osobiste sukcesy, później dopiero należy dążyć do osiągania wartości leżący w interesie wychowawcy;
— metoda jest bardziej skuteczna, kiedy stosuje sieją w połączeniu z innymi metodami, a nie samoistnie (Górski 1985, s. 145).
Doradzanie wychowawcze
Metoda ta polega na sugerowaniu wyboru zachowania temu, kto tego potrzebuje. F mą jej może być delikatnie wyrażona sugestia albo jasno sprecyzowana, konkretna rada. Przy okazji wychowawca ukazuje więźniowi (krytykuje) niestosowne analizowanie przez niego własnej sytuacji (albo zauważa on to sam), co mogłoby spowodować wybór niekorzystnego zachowania. Więzień w ten sposób uczy się prawidło go analizowania swojej sytuacji i unikania wadliwych zachowań. Zwykle więzi zwróci się o radę wtedy, jeśli uważa, że znane mu sposoby rozwiązania problemu mogą okazać się zawodne w określonej sytuacji (Górski 1985, s. 146). Doradzanie można skutecznie zastosować w dwóch sytuacjach: gdy więzień przypadkowo znajdzie się w okolicznościach wymagających takiej pomocy albo gdy wychowawca zorganizuje takie warunki, w których dotychczasowe złe zachowanie więźnia nie będzie przynosiło oczekiwanej satysfakcji.
Przekonywanie
Celem tej metody jest zmiana przekonań, co nie jest łatwe, zwłaszcza wtedy, kiedy przekonania są silne. Zmiana przekonań ma istotne znaczenie dla zmiany postaw, w których skład one wchodzą (Mądrzycki 1973, s. 319). Przekonywanie polega na oddziaływaniu na świadomość i uczucia, które tę zmodyfikowaną świadomość winny wzmacniać. W trakcie procesu przekonywania dochodzi także do kształtowania przekonań i nowych. Metoda przekonywania jest sposobem skłaniania wychowanka do podjęcia I pewnych działań (odmiennych od dotychczasowych), przy osobistej akceptacji tych [ działań oraz uznaniu powodów ich podjęcia. Wychowawca skłania więźnia do takiej akceptacji. Odbywa się to za pomocą argumentacji opartej na rzeczowych informacjach, podanej sugestywnie za pomocą dyskusji (spokojnej i zrównoważonej) oraz za ' pomocą tzw. „łechtania uczuć", czyli oddziaływania na emocje celem wzruszenia więźnia. Można to uzyskać, odwołując się do najwyższych jego wartości osobistych. Nie bez znaczenia są tu: aprobata, dezaprobata i perswazja.
Skuteczność tej metody jest warunkowana: obiektywnością i prawdziwością argumentów, którymi posługuje się wychowawca, konkretnością przykładów, zdecydowanym, ale spokojnym tonem, zrozumiałym dla więźnia formułowaniem zdań i umiejętnym wskazywaniem na zależność niektórych niekorzystnych doświadczeń od konkretnych (wadliwych) zachowań więźnia. Przekonywanie winno ukazywać więźniowi możliwość osiągnięcia celów stanowiących dla niego istotną wartość w przypadku skorygowania przez niego stosunku do niektórych norm, co ma charakter pragmatyczny, a zatem może i powinno mieć miejsce. „Tylko krowa nie zmienia poglądów" — powiedział de Gaulle.
W wyniku skutecznego przekonywania, stawianie więźniowi poleceń w formie rozkazów zastępuje sugestia lub prośba wychowawcy w sprawie wykonania określonych zadań, co jest normalnością w cywilizowanym obcowaniu ludzi ze sobą poza więzieniem.
Odmianą tej metody jest stawianie przed wychowankiem zupełnie nowych celów życiowych, z którymi wiążą się immanentnie prospołeczne, nowe dla niego wartości. Uznanie tych celów za atrakcyjne powoduje jednocześnie akceptację tych nowych, związanych z nimi, prospołecznych wartości i internalizowane ich.
Metody oparte na wpływie sytuacyjnym
Na człowieka wywierają pewien wpływ sytuacje, w których się znajduje. Sytuacjami tymi można manipulować, co sprawia, że można stawiać człowieka celowo w określonych sytuacjach.
W resocjalizacji penitencjarnej idzie o sytuacje mające wpływ resocjalizacyjny. Według S. Górskiego (1985, s. 159) manipulowanie sytuacjami polega na:
— wprowadzaniu zmian do istniejących sytuacji tak, aby ich wpływ na wychowanka (więźnia) był zgodny z życzeniami wychowawcy,
— utrzymaniu tych elementów sytuacji, które wywierają oczekiwany wpływ na podopiecznego,
— wprowadzaniu i utrzymaniu takich zmian sytuacji, które eliminują niepożądany wpływ na więźnia,
— organizowaniu odpowiednich, nowych sytuacji, w zależności od potrzeb wyznaczonych przez zadania resocjalizacji.
Oddziaływanie sytuacyjne ma służyć zarówno uczeniu pewnych zachowań, jak i oduczaniu innych. Może także i powinno spełniać rolę wzmacniającą dla tych nowych zachowań.
Organizowanie doświadczeń
Metoda ta polega na stwarzaniu takich sytuacji, w których pozytywne (pożądane przez wychowawcę) zachowania więźnia powodują w sposób nie sztuczny, a naturalny wzmacnianie, w wyniku sukcesów w postaci osiągnięcia celów, do których więzień dążył. W sytuacjach tych więzień unika skutków niekorzystnych i kar w sposób naturalny. Jeżeli jednak w tych sytuacjach zachowa się on w sposób niepożądany, w sposób naturalny wywoła reakcję karzącą. Nagrody i kary nie wynikają z osobistej interwencji wychowawcy, lecz z takiego, a nie innego zachowania się w określonej sytuacji. Do wychowawcy należy inicjatywa stworzenia takich sytuacji oraz troska o to, by w tych sytuacjach znalazł się więzień. Jest to trening w zakresie dokonywania wyborów zachowań, kiedy istnieją dwie albo kilka możliwości zachowań. Jeśli nawet sytuacja jest celowo zorganizowana, a więc sztuczna, to zachowanie więźnia i karzące lub nagradzające skutki tego zachowania są naturalne. Są bowiem rezultatem naturalnego zachowania się więźnia w określonej realnie istniejącej sytuacji. Nie chodzi tu o kary dyscyplinarne i nagrody ze spisu nagród, ale o efekty, które są odbierane przez więźnia albo jako karzące (nieosiągnięcie celu, dezaprobata grupy odniesienia itp.), albo jako nagradzające (efekt odwrotny). Górski (1985, s. 160-161) podkreśla pasywność wychowawcy w zakresie karania lub nagradzania w szerokim tego słowa znaczeniu i aktywność społeczności więziennej (lub pozawięziennej, np. rodziny) w tym procesie (uznanie, zadowolenie, wzbudzenie zaufania, aprobaty lub na odwrót) oraz opisuje czteroetapową metodykę tej procedury (1985, s. 160-162).
Autor ten podaje, że drugim wariantem opisanej metody jest wprowadzanie (włączanie) więźnia do grupy (społeczności) więźniów, gdzie określony system norm, wartości i sankcji już funkcjonuje. Wypada tu zastrzec, że ze względu na silne oddziaływanie podkultury więziennej metoda ta może nastręczać pewne kłopoty
Nagradzanie i karanie dyscyplinarne
Nagradzanie (inspirowane przez wychowawcę) ma dwa cele (Konarzewski 1987, s. 49):
— utrwalenie tendencji do wykonywania pewnej czynności w określonej sytuacji,
— spowodowanie intensyfikacji tej czynności (zachowania). Itttettc\ajc\etws,ze%o zastosowania \est pragnienie wychowawca, b\ więzień znalazłszy się w określonej sytuacji reagował na nią w pewien określony sposób.
Intencją wychowawcy w drugim zastosowaniu jest to, by wykonywał tę czynność lepiej, z większym zaangażowaniem. Naturalnie w obu przypadkach nagroda spełnia funkcję wzmacniającą. Nagrody, I żeby spełniały tę funkcję oraz pomagały osiągnąć wymienione dwa cele, muszą być | atrakcyjne, ale ich atrakcyjność musi być odpowiednia do włożonego wysiłku i jakości czynu nagrodzonego. Nagroda spóźniona albo nieatrakcyjna (bo albo w ogóle nie f jest atrakcyjna, albo straciła cechę atrakcyjności przez częste jej doświadczanie) zmniejsza swoje oddziaływanie aż do zupełnego zaniku. Nagroda zapowiedziana, a nie otrzymana mimo spełnienia przez więźnia warunków jej otrzymania, przynosi skutek odwrotny do zamierzonego.
Karanie dyscyplinarne
I Metoda ta może być stosowana w celu osiągnięcia dwóch zmian wychowawczych I (Konarzewski 1987, s. 60). Zmianą naczelną jest eliminowanie pewnych zachowań I z „repertuaru odpowiedzi" jednostki na pewną sytuację. Zmianą drugą jest intensyfikacja czynności (vide drugi cel nagrody!).
Kary (zdarzenia awersyjne) polegają na wprowadzeniu pewnych czynników awersyjnych albo na odebraniu czynników atrakcyjnych (np. odebranie prawa do przepust-i ki). Czynniki awersyjne przeważnie wywołują strach, a więc doznanie przykre, które-I go człowiek (więzień) będzie chciał unikać. Kary dyscyplinarne, jako awersyjne, są [ głównie oparte na strachu, którego człowiek unika.
Kary „negatywne" polegające na odebraniu czynnika atrakcyjnego, są oparte na [ frustracji. Obie kary, a szczególnie kary oparte na frustracji, mogą wzbudzić gniew. ! Gniew może spowodować (uruchomić) różnorakie bezpośrednie i przemieszczone : czynności agresywne (Konarzewski 1987, s. 61).
Karą wywołującą u więźnia sytuację frustracyjną (Woodworth, Schlosberg 1963, I s. 219-229) może wywołać następujące trzy reakcje (Machel 1963, s. 21):
1. Agresję — atak.
2. Zapobieganie — omijanie sytuacji karzącej przez modyfikację zachowania.
3. Ucieczkę — uciekanie od sytuacji karzącej bez modyfikacji zachowania.
Nadzieję na korzystną zmianę daje reakcja druga. Najbardziej niekorzystna jest reakcja agresywna. Agresja więźnia może być bierna (postawa agresywna) lub czynna (rzeczywisty atak). Atak czynny może być werbalny lub fizyczny. Atak werbalny może być skierowany na osobę karzącą lub na inne osoby (zwykle słabsze fizycznie od ukaranego). Atak fizyczny może być skierowany analogicznie albo też na sprzęt znajdujący się w celi (rozwalanie go), albo na własną odzież (darcie odzieży), albo też na siebie samego (autoagresja). Atak na siebie może polegać na rozmaitych samouszkodzeniach ciała albo na samounicestwieniu się. Uniknąć tego można jedynie wtedy, jeśli kara dyscyplinarna nie jest stosowana samoistnie, a jednocześnie z innymi metodami, np. towarzyszy jej przekonywanie oraz zgodność z zasadami, które powinny być uwzględnione.
Kary i nagrody są w wiezieniu najczęściej stosowane wraz z metodą wymagań, której istotą są nakazy (polecenia) i zakazy ograniczające swobody więźniów i mające ich dyscyplinować (Górski 1985, s. 163), zmuszać do podporządkowania się i wdrażać do określonego działania. Przy wymierzaniu kar dyscyplinarnych winno się uwzględniać następujące zasady:
— indywidualizacji: dopasowanie kary do osobowości więźnia ukaranego,
— odpowiedniości: dostosowanie rodzaju i wymiaru kary do wagi czynu nagannego,
— stopniowania: za pierwszy czyn naganny łagodniejsza kara, a za następne bardziej surowa,
— konsekwencji: wymierzona kara musi być wykonana (karę zawieszoną traktuje się jako byłą),
— niestosowania zbiorowej odpowiedzialności: nie można dotykać karą osób, które zachowywały się właściwie.
Kary mogą okazać się nieskuteczne (wg S. Miki 1969, s. 258-278), jeżeli:
— czyn ukarany nadal jawi się jako czyn bardzo atrakcyjny albo też takim nadal jawi się więźniowi cel, który chce osiągnąć;
— reakcją na ukaranie jest złość i gniew lub więzień nie dostrzega jakiejkolwiek racji uzasadniającej ukaranie;
— ukarany nie akceptuje karzącego wychowawcy albo też nałożonej kary.
W więzieniu kara dyscyplinarna zawszę nosi w sobie (subiektywnie odczuwane przez więźniów) znamiona wzmocnienia sankcji. Nie wydaje się jednak, aby można je było zupełnie z praktyki wyeliminować, albowiem tolerowanie zachowań nagannych wzmacnia je, a nie jest to zgodne z celami resocjalizacyjnymi. Jednak powszechność i nagminność stosowania kar dyscyplinarnych oraz zadziwiająca wiara części personelu w ich skuteczność muszą zastanawiać. Podstawą tej metody jest prawidłowość, zgodnie z którą wyobrażanie sobie przez człowieka następstw swojego zachowania przez porównywanie go z dotychczasowymi doświadczeniami, wpływa na formy obecnej i przyszłej aktywności jednostki. Polega ona na zapowiadaniu wzmocnień dodatnich (nagród) pod warunkiem określonego zachowania jednostki. Np. brak czynów nagannych, w tym naruszających ustalenia regulaminu więziennego, da w efekcie dodatkową przepustkę. Oczywiście zapowiedź wychowawcy może mieć treść odwrotną: jeśli ktoś naruszy postanowienia regulaminu, zostanie ukarany dyscyplinarnie. Ma to sprawiać wrażenie, że coś się opłaca, a coś nie. Wybór należy do więźnia, konsekwencje też. W życiu na wolności większość ludzi zanim podejmie jakąś osobistą decyzję także waży, co się im opłaca, a co nie. Jest to zatem pewna normalność (Górski 1985, s. 167). Skuteczność tej metody jest tym większa, im bardziej wychowawca odwołuje się do potrzeb, które więzień odczuwa oraz do celów, które mają dla niego wartość. Według S. Górskiego są dwa warunki skuteczności tej metody:
— ukazywane więźniowi konsekwencje jakiegoś zachowania muszą być dostępne jego doświadczeniu i wyobraźni, muszą być zatem realne;
— konsekwencje wyobrażone nie mogą być dla więźnia obojętne, muszą dla nie- i go mieć wartość nagrody lub kary.
Trening
Polega on na powtarzaniu pewnych zachowań w określonych sytuacjach celem ich utrwalenia się (Budohoska, Włodarski 1970, s. 41). Jest to wyraźne odwoływanie się j do praw teorii uczenia się.
Trening zakłada celowe stwarzanie odpowiednich warunków i sytuacji, w których powtarzałyby się te zachowania więźnia, które chcemy utrwalić. Organizowanie tych warunków i sytuacji może mieć charakter naturalny lub sztuczny. Można np. włączać podopiecznego w tzw. „zasiąg wpływów codziennego życia". Chcąc np. utrwalić u więźnia umiejętność współdziałania z innymi, umiejętność kulturalnego współzawodniczenia itp., wychowawca organizuje pracę, naukę i rekreację oraz ćwiczy zaplanowaną umiejętność z tego zakresu podczas zespołowych zajęć.
Warunkiem powodzenia jest systematyczność, częstość ćwiczeń i naturalność sytuacji. Wszelka sporadyczność i niesystematyczność zdecydowanie pozbawia trening jego istotnych cech i nie daje żadnych efektów. Warunkiem skuteczności treningu jest karanie zachowań niewłaściwych i nagradzanie zachowań pożądanych. I Sztuczność sytuacji i warunków ma zawsze charakter treningowy (Górski 1985, !. 168). Dobry trening odbywa się w sytuacjach, które wg S. Górskiego (1985, s. 169) mogą dotyczyć:
— uczenia się i utrwalania samokontroli nad własnymi reakcjami na różne bodźce. Jest to trening autogenny zaliczany także do zabiegów psychoterapeutycznych;
— nabywania umiejętności uczuciowego reagowania więźnia w kontaktach z innymi osobami (więźniami i innymi ludźmi). Jest to trening interpersonalny.
Grupa społeczna jako teren resocjalizacji chodzi tu głównie o oddziaływanie przez małe grupy. Człowiek z natury rzeczy dąży dobrych stosunków społecznych z jednym człowiekiem lub z wieloma ludźmi (po-1 stadny, potrzeba kontaktu emocjonalnego). W grupie społecznej znajduje on dla bie oparcie (Obuchowski 1966, s. 198 inast.), zwane też społecznym wsparciem iecik-Baran 1992, s. 10).
Grupa społeczna to zespół liczący co najmniej trzy osoby (Szczurkiewicz 1969, 327 i nast.). Termin „zespół" wskazuje, że nie jest to luźny zbiór, lecz pewna całość spojona więzią społeczną. Na więź tę składają się wspólne lub konkurencyjne dążenia, aspiracje, zainteresowania itp. Do jej cech charakterystycznych należąm.in.: 1) posiadanie organizacji wewnętrznej (kierownictwo, formy kontroli, wzory zachowania itp.); 2) posiadanie środków integrujących (miejsce skupienia, godeł, symboli — np. tatuaży, wartości materialnych i niematerialnych); 3) posiadanie właściwości indywidualnych odróżniających daną grupę od innych grup (np. noszenie skór i specyficzne strzyżenie włosów u skinów). Zdecydowana większość przestępców nieletnich i młodocianych, a także wielu dorosłych popełniło przestępstwo w grupie albo w związku z nią. Widać, jak bardzo grupa społeczna wpływa na jednostkę. Jest wtedy dla niej grupą odniesienia. W warunkach więziennych, w których szczególnie młodociani i młodzi dorośli wiążą się w pewne niekorzystne dla celów resocjalizacyjnych grupy (Moczydłowski 1991), nie jest łatwo stworzyć dobre grupy konkurencyjne, które byłyby zdalnie sterowane przez wychowawców. Nie zwalnia to jednak wychowawców penitencjarnych od wysiłków w tym zakresie. Inaczej stracą oni inicjatywę resocjalizacyjną. Należy też pamiętać, że „grupa tym bardziej może być środkiem resocjalizacji, im bardziej wiąże wychowanków zależnością wewnętrzną" (Czapów, Jedlewski 1971, s. 349-350; Mika 1980, s. 147-212).
Metoda samorządu — polega na tworzeniu namiastki demokracji, np. w oddziale mieszkalnym. Im bardziej samorząd ten ma na celu dobro ogółu, tym bardziej sprzyja to resocjalizacji. Problemem dla wychowawcy, który musi sprawować nad nim kontrolę i dyskretnie wpływać na jego pracę, jest troska o to, by samorząd nie stał się kliką i żeby jego uprawnienia były realne i rzeczywiste oraz „ani za małe, ani za duże". Polska praktyka więzienna zna tę metodę pośredniego wpływania na innych i uczenia się ponoszenia demokratycznej odpowiedzialności (Jędrzejewski 1961; Machel 1983, s. 109). Samorząd funkcjonujący sztucznie nie powinien funkcjonować wcale. Jego resocjalizacyjna rola zanika, a jego członkowie są traktowani przez pozostałych więźniów jak aktywiści administracji penitencjarnej (Kamiński 1965, s. 159-160). Na podstawie osobistej praktyki penitencjarnej wiadomo mi, że więźniowie na ogół z osobliwym sceptycyzmem odnoszą się do samorządu, utrzymując opinię, że więzień nie powinien rządzić więźniem w jakimkolwiek układzie formalnym. Interesujące, że kiedy chodzi o bezwzględne „rządy" podkultury więziennej, na ogół nie demonstruje się takiego stanowiska. Nie podejmując tu polemiki z rozmaitymi teoretycznymi wizjami samorządu, jako wieloletni praktyk penitencjarny myślę, że trzeba mieć wiele rozsądnej odwagi (mam na myśli kierownictwo zakładu penitencjarnego), żeby wyposażyć samorząd więźniów w realne kompetencje. S. Górski (1985, s. 176) twierdzi, że grupa jest tym bardziej samorządna, im bardziej samodzielnie planuje, organizuje swą działalność i kieruje nią oraz im bardziej przestrzega zasad tej działalności i skłania swych członków do zachowań zgodnych z celami grupy. Z niewielu doświadczeń, które zostały opisane wiadomo, że samorząd więźniarek młodocianych w Bojanowie (1955 r stał się elitarny, a naczelnik karał więźniów na podstawie raportów więźniów-aktyv stów. Pozytywnie natomiast oceniano samorząd więźniów w Jaworznie (Szymanowski 1968, s. 116). Szymanowski podaje, że uchybienia podobne do bojanowskich, choć w mniejszej skali, stwierdzono i w innych zakładach karnych, i to również w latach późniejszych. Samorząd więźniów dorosłych nie recydywistów i młodocianych recydywistów powołany eksperymentalnie w zakładzie karnym w Gdańsku-Przeróbce funkcjonujący jeden rok (1980-1981 ), wśród kompetencji posiadał, poza tradycyjnymi obowiązkami, uprawnienie do przedstawiania do akceptacji wychowawcy i naczelnika propozycji w zakresie każdorazowego korzystania współwięźniów z przepustek 10--godzinnych, (obecnie 30-godzinnych — art. 138 § 1 ust. 7 KKW), uprawnienie do opiniowania kandydatów do przepustek 5-dniowych oraz uprawnienie do proponowania sposobu rozmieszczenia więźniów w celach. Wszystkie jego posiedzenia odbywały się jawnie. Ogłoszenie stanu wojennego w dniu 13.12.1981 r. przerwało ten udany do tamtego momentu eksperyment. Jednak chociaż nie było na samorząd żadnej oficjalnej skargi, więźniowie odnosili się do tej formy mało entuzjastycznie (Machel 1983, s. 109). Reasumując, należy stwierdzić, że resocjalizacyjna wartość samorządu w warunkach więziennych jest bardziej teoretyczna niż praktyczna.
Znaczenie grup zajęciowych
Grupy te są tworzone do działań oświatowo-wychowawczych i sportowych (zespoły zainteresowań, zespoły muzyczne, zespoły sportowe itp.); do działań zadaniowych robocze razem pracujące, grupy szkolne, kursowe — razem uczące się); do wychowawczych form psychoterapii (np. klub narkomanów, grupa Anonimowych Alkoholicy, wspólnota terapeutyczna narkomanów itp.).Funkcjonowanie tych grup winno być wykorzystane do celów resocjalizacyjnych, po pierwsze, dlatego, że po to powstały. Po drugie, ze względu na elementy więzi społecznej (bardziej lub mniej formalnej), która w nich istnieje, tworząc tym samym pewne wspólne interesy grupy, ambicje grupowe, poczucie odrębności itp. Członkowie tych grup po pewnym czasie zwykle wzajemnie się wzmacniają, np. anonimowi alkoholicy lub narkomani, dzięki czemu grupy te stanowią dla nich nie tylko grupy odniesienia, ale jednocześnie grupy społecznego wsparcia (Egan 2001). i Nie można jednak dopuścić do wytwarzania się w nich klik, co na przykład może spowodować, że w grupie roboczej „elita" będzie wykorzystywała pracę reszty grupy itd. Stąd ważne jest, kto tym grupom przewodzi i jak. Zdaniem S. Miki (1980, 8.495-496), jeżeli wychowawca istotnie chce sterować grupą, powinien on:
— koordynować działalność grupy,
— ustalać cele i politykę grupy (np. wobec innych grup albo wobec zadań stojących przed grupą),
— planować sposoby i środki osiągania celów grupy, I — reprezentować grupę na zewnętrz,
— kontrolować stosunki wewnątrzgrupowe,
— typować do kar i nagród,
— być arbitrem, mediatorem i ekspertem grupy.
Zadania te jednak bardzo ograniczają autonomię grupy i wpływają na jej sztuczność, co może obniżyć jej resocjalizacyjną wartość.
Metody zorganizowane
Nauczanie resocjalizacyjne. Przypomnę, że jego celem jest uzupełnienie brakującego wykształcenia oraz przygotowanie do zawodu na różnym poziomie zaawansowania. Z jednej strony więźniowie dowartościowują się np. przez skończenie szkoły, zdobycie zawodu — co powinno im ułatwić readaptacją społeczną po opuszczeniu zakładu karnego. Z drugiej zaś strony są poddani treningowi szkolnemu, gdzie obowiązuje spokój, praca nad sobą, zdyscyplinowanie, pełnienie pewnych funkcji szkolnych itp., a poza tym, co bardzo ważne, ich umysłowość i moralność są tam poddane normalnemu, szkolnemu oddziaływaniu. Ludzie ci często dzięki szkole wyznaczają sobie nowe, społecznie akceptowane cele życiowe, dostrzegają też, że cele te mają pewną wartość, dla której warto się aktywizować. Uzyskane tu świadectwo szkolne nie może mieć żadnych znamion szkoły więziennej. Więźniowie, odbywając karę, ile nie przeszkadzają temu względy bezpieczeństwa mogą chodzić do szkół poza-więziennych, a nawet studiować na wyższych uczelniach. Więcej na ten temat napisała Szecówka (2001) i M. Braruska (2001).
Praca jest zasadniczym elementem życia ludzkiego. Praca w więzieniu jest normalnością charakterystyczną także dla wolności, jest uznaniem tej samej normy, która obowiązuje poza więzieniem. W resocjalizacji praca jest jednym z najbardziej zasadniczych czynników (Peters 1960, s. 117). Praca jest resocjalizująca jedynie wtedy, kiedy powoduje u więźnia pożądane zmiany. Np. wyrabia umiejętność i potrzebę pracy, których więzień nie miał, więc włóczył się, kradł itp. Wtedy mówimy o wychowaniu do pracy. U niektórych ludzi należy poprawić dokładność, systematyczność, obowiązkowość, szacunek dla pracy innych, wyrobić przekonanie, że to właśnie praca, a nie przestępstwo jest sposobem na życie. Jest to wychowanie przez pracę.
W innych przypadkach praca pozwala zachować sprawność zawodową czy pracowniczą oraz spełnia funkcję ekonomiczną. Samo zatrudnienie automatycznie ąie resocjalizuje. Może to nastąpić, jeżeli praca będzie wspierana przez metody wpływu osobistego, przez kary i nagrody itp. Praca musi też spełniać pewne warunki:
— musi być społecznie pożyteczna i odpłatna,
— musi być dostosowana do fizycznych i psychicznych możliwości więźnia i jego kwalifikacji, ewentualnie zainteresowań,
— musi być dobrze zorganizowana, fachowo nadzorowana i zabezpieczona pod względem BHP,
— musi być oceniana.
Należy zauważyć ponownie, iż KKW z 1997 r. rozszerzył znacznie formy zatrudnienia więźniów, usytuował wyżej ich płace itp. (Godowski 2000), co stworzyło szerszą ofertę pracy ze strony więźniów. Niestety praca niekiedy jest wykorzystywana tylko jako narzędzie resocjalizacji, bowiem po 1990 roku (po zmianie politycznej w Polsce) przeciętnie (łącznie na zewnątrz i wewnątrz) pracuje 20-30% całej populacji skazanych (Zagórski, 2000). Brak pracy, jak już wcześniej zaznaczyłem, wpływa na więźniów nie resocjalizująco, a demoralizująco. Uczy ich nieróbstwa i lenistwa. Powstały w ten sposób ogrom wolnego czasu, którego nie można korekcyjnie zagospodarować pogłębia ten proces. Powoduje też, iż część kosztów finansowych wydatkowanych przez więźniów np. na zakupy w kantynie więziennej (herbata, papierosy itp.) oraz opłaty za bilety komunikacyjne w trakcie korzystania z przepustek, ponoszą rodziny więźniów.
Praca kulturalno-oświatowa. Jej celem jest nauczenie więźniów pożytecznego zagospodarowania wolnego czasu oraz realne jego wykorzystanie. Praca ta może realizowana w więzieniu i poza nim. W więzieniu można realizować pracę twórczą (malarstwo, rzeźbę, pisarstwo), pracę w zespołach zainteresowań (muzycznych, li rackich, modelarskich, języków obcych itp.), pracę klubową (koncerty, prelekcje, pracę z filmem, małe fo kabaretowo-teatralne itp.
Więźniowie mogą też korzystać, o ile nie stoją temu na przeszkodzie inne dy, np. względy bezpieczeństwa, z kulturalnych instytucji pozawięziennych jak dramatyczny i muzyczny, kino, salony wystawowe itp. Szerzej na ten temat w powaniu z młodocianymi napisał J. Rejman (2001) i A. Kurek (2001).
Rekreacja i sport — uczy zagospodarowania wolnego czasu, a ponadto:
— pozwala na utrzymanie higieny psychicznej i wyzwala dodatkową aktywn
— pozwala na wyrobienie nowych zainteresowań i wykazanie się uzdolnieni
— przez informację i elementy emocjonalne wpływa na kształtowanie się no postaw,
— pozwala na odprężenie i wyładowanie energii,
—pozwala na redukcję nadmiernego lęku i skłonności agresywnych (Poklek 2001), Bs—uczy kulturalnej rywalizacji, uczy przegrywać i wygrywać. HF warunkach więziennych można organizować: rozmaite zajęcia sportowe, gimnastykę w określonej porze dnia. Jak się wydaje, działalność ta ma szerokie możliwości resocjalizacyjne (Rejzner 1998, Dobrzeniecki 1998).
Działalność w tych i w innych formach powinna być podporządkowana resocjalizacji, głównie powrotowi do społeczeństwa.
Metody psychokorekcyjne I Pewną specyficzną odmianą sposobów resocjalizowania są metody psychokorekcyjnej. Z powodzeniem można je stosować w warunkach więziennych (Górski 1982, [ s. 385-406). Psychokorekcją obejmuje się jedynie tych więźniów, którzy demonstrują zaburzenia uwarunkowane psychogennie albo też takie, które ustępują pod wpływem działania środków nie biologicznych. Wobec powyższego „psychokorekcją obejmuje się jednostki z zaburzeniami osobowości — psychopatów, psychosomatyków, neurotyków, psychotyków reaktywnych, toksykomanów — narkomanów, lekomanów oraz alkoholików" (Gordon i Kolarczyk 1982, s. 76). Metody psychokorekcyjne, w zależności od przyjętych kryteriów podziału, można podzielić na różne typy. M. Gordon lii Kolarczyk (1982, s. 86) przedstawiają to następująco:
1. Podział według typów aktywności: werbalno-dyskusyjne, psychoanamnestyczne, psychodramatyczne, psychopantomimiczne, muzykokorekcyjne, choreoko-rekcyjne, hipnokorekcyjne, ergokorekcyjne i zajęciowe, bibliokorekcyjne itp.
2. Podział według sposobów oddziaływania: racjonalne, sugestywne, relaksacyjno-odreagowujące, interpersonalnie-korektywne, treningowe, itp.
3. Podział według orientacji teoretycznej: psychoanalityczne, behawioralne itp. Każda psychokorekcją ma charakter działania ukierunkowanego, celowego, planowego, systematycznego. Powinna ona być prowadzona przez osobę kompetentną. Kompetencja oznacza posiadanie stosownej wiedzy, umiejętności i właściwości osobowościowych. Nie każdy człowiek może prowadzić psychokorekcję, a zatem nie każdy może być psychokorektorem (czy psychoterapeutą).
Psychokorekcją może mieć formę indywidualną i grupową. Psychokorekcją indywidualna zasadza się głównie na interakcji korektor-pacjent (więzień). W interakcji tej wykorzystuje się wszystkie znane sposoby (opisane wcześniej) wpływu osobistego i hipnozę. Psychokorekcją grupowa „polega na psychologicznym sterowaniu zachowaniem jednostki w sytuacji grupowej, przy udziale i przez wpływ grupy. Ma tu zastosowanie odwoływanie się do praw dotyczących zachowania się jednostki w małej grupie, wpływu grupy na nią oraz do praw dotyczących funkcjonowania małych grup. Zatem idzie tu o oddziaływanie w grupie, przy udziale grupy i przez grupę" (Kolarczyk 1982, s. 124). Uważa się, że osoby nazywane dewiantami społecznymi np. przestępcy, narkomani, alkoholicy, a także psychopaci i socjopaci oraz osoby pozbawione prawidłowych doświadczeń społecznych, m.in. pochodzące z rodzin rozbitych, konfliktowych itp., znajdują w psychokorekcji grupowej niezbędny dla nich trening społeczny i możliwość resocjalizacji (Kolarczyk 1982, s. 126).
Jednym z warunków pozwalających na prawidłowy przebieg psychokorekcji grupowej jest oderwanie grupy (tj. jej członków) od nie korzystnych wpływów podkultury więziennej. Nie jest to zadanie łatwe, ale możliwe. Można to osiągnąć przez integrację grupy. Mówi się wtedy: „nasza grupa" albo: „oni i my". J. Górski (1982, s. 211) wymienia powtarzane często na wstępnych posiedzeniach oświadczenia w sprawie obowiązujących zasad funkcjonowania grupy. Dotyczą one konieczności uznania przez jednostkę, że:
— droga do sukcesu nie prowadzi przez przestępczość,
— członkostwo w grupie pociąga za sobą potrzebę pomocy wzajemnej, a nie walki,
— istnieje konieczność okazywania szczerości i spontaniczności wewnątrz grupy,
— istnieje potrzeba zachowania tajemnicy.
Do sposobów psychokorekcji, które znajdują zastosowanie w więzieniu, należą m.in.: doradztwo grupowe, psychodrama, psychopantomima, relaks i trening autogenny, muzykoterapia.
Doradztwo grupowe polega na tym, że grupa około ośmiu osób spotyka się regularnie z korektorem — psychoterapeutą (z personelu więziennego), by dyskutować w kameralnej, nieskrępowanej atmosferze jakikolwiek problem, w tym niektóre problemy osobiste i związane z zakładem karnym (J. Górski 1982, s. 224). Treść tych posiedzeń powinna dotyczyć podstawowych zasad higieny psychicznej. Obejmują one: 1) plany życiowe, 2) tryb życia, 3) postępowanie z ludźmi (Kratochvil 1974, s. 106-110).
Spotkania powinny odbywać się raz w tygodniu i trwać około dwóch godzin (Górski 1988, s. 224).
Psychodrama (także socjodrama albo też drama) — jest to improwizowana
dramatyzacja w wykonaniu członków grupy terapeutycznej w obecności (z udziałem) korektora (psychoterapeuty). Odwołuje się ona do twierdzenia Moreno, iż „przedstawienie dramatu uwalnia od niego". Uwolnienie to jest możliwe dzięki (Kolarczyk 1988, s. 246 i Konopczyński 1996, s. 86):
— okazji przeżycia raz jeszcze w bezpiecznych warunkach tych zadań, sytuacji i zachowań, które są związane z przykrymi stanami uczuciowymi, przez co jednostka może stwierdzić nieadekwatność swoich emocji i doświadczyć, że nie są one takie straszne jak sobie wyobrażała, co powoduje, że uwalnia się od nich;
— tolerancyjnej postawie uczestników i korektorów, przez co jednostka przestaje obawiać się kar, m.in. w postaci dezaprobaty i ośmieszenia przy ujawnianiu swoich emocji, w ten sposób ośmiela się być sobą;
— nie osobistemu, ale wręcz zabawowemu charakterowi dramatyzacji, przez co w napięciu emocjonalnym jednostka przestaje reagować mechanizmami obronnymi, przestaje więc oszukiwać innych i siebie;
— możliwości wyrażania konfliktowości i emocji w różny sposób, nie wprost, a pośrednio i symboliczne;
— obserwowaniu odreagowania u innych członków grupy, co redukuje lęk i na-i pięcie przez identyfikację.
Psychopantomima — polega na spontanicznym przedstawianiu przez jednostki przy pomocy zachowań niewerbalnych, przede wszystkim mimiki, gestu i ruchu, określonych przez korektora pojęć, tematów fikcyjnych lub realnych sytuacji i zdarzeń mogących mieć znaczenie dla poznania, kształtowania lub zmiany jej zachowania. Jest to forma psychokorekcji grupowej.
Relaksacja i trening autogenny (o którym już wspominałem) — są wykorzystywane w trojaki sposób, mianowicie do:
— uzyskania przez jednostkę odprężenia psychofizycznego,
— wprowadzenia jednostki w stan odprężenia psychofizycznego, potrzebnego do oddziaływań korekcyjnych za pomocą innych metod,
— eliminowania określonych, psychogennych dolegliwości somatycznych. Odprężenie psychofizyczne, uwolnienie się od przykrego napięcia, lęku, niepokoi—sprzyja nawiązaniu kontaktu terapeutycznego. Relaksacja jest więc szczególnie przydatna jako wstęp, przygotowanie do innych oddziaływań psychokorekcyjnych. Relaksacja może być użyteczną formą oddziaływań w resocjalizacji więźniów. Np. tzw. relaks medytacyjny przynosi dobre efekty w zapobieganiu powrotności do przestępstwa (Kolarczyk 1988, s. 273). Relaks i trening autogenny mogą być realizowane samodzielnie i grupowo. Relaks i trening przeprowadzany indywidualnie może odbywać się bez korektora. Jego rolę może zastąpić płyta albo taśma (np. wideo) lub pamięć (co do instrukcji) ćwiczącego.
Muzykoterapia — polega na oddziaływaniu odpowiednio dobraną ze względu na cel muzyką. Można w ten sposób oddziaływać wielorako, np. uspokajająco, pobudzająco, powodować określone przeżycia emocjonalne. Można za pomocą muzyki człowieka aktywizować, ale można też powodować u niego określone refleksje przyczyniające się w jakimś stopniu także do krytycznej oceny swojej sytuacji i fragmentów ; własnego życia (Konopczyński 1996).
Różne formy psychokorekcji stosuje się w niektórych zachodnich zakładach karnych. Wymienić tu można za J. Górskim (1982, s. 385 i nast.) zakład w Hohenasperg (Niemcy), [ wNymwegen (Holandia), gdzie funkcjonuje Klinika Pompę (więzienie psychokorekcyj-ne), zakład w Mittersteig (Austria), zakład w Herstedvester (Dania), utworzony w 1962 r. zakład w Grendon Underwood (Wielka Brytania) itd. w więzieniach polskich również stosuje się psychokorekcję. Głównie w oddziałach terapeutycznych, gdzie realizuje się system oddziaływania terapeutycznego, ciągle jednak jeszcze nie na skalę potrzeb.
Wypada zwrócić uwagę na możliwość zastosowania w procesie resocjalizacji niektórych kategorii przestępców treningu asertywności i umiejętności społecznych (Poznaniak 1993, s. 410—424). Zdaniem S. Miki asertywność to umiejętność otwartego wyrażania własnych przekonań i uczuć po to, by nie narażając dobra innych ludzi, bronić swoich praw, które przez innych są naruszane. Według H. Sęk (1988) asertywność to umiejętności o charakterze kompensacji osobistych wyznaczających zachowania w sytuacjach interpersonalnych, których celem jest realizacja istotnych wartości osobistych i pozaosobistych, rozwój i obrona pozytywnego obrazu własnej osoby i samoakceptacja. Trening asertywności zmierza do usunięcia zahamowań wynikających z niskiej samooceny (braku pewności siebie), nieumiejętności wypowiadania i bronienia własnego zdania, a także z braku umiejętności otwartej ekspresji (Poznaniak 1993). Trening asertywności jest realizowany w grupach kilku lub kilkunastoosobowych. Ułatwić ma on komunikację interpersonalną bez wchodzenia w konflikty z innymi ludźmi, przy zachowaniu swojego punktu widzenia oraz własnej i cudzej godności osobistej.
Inną formą psychokorekcji, rzadko albo zupełnie niestosowaną w polskiej praktyce penitencjarnej, jest odpowiednio dobrany zestaw Hathajogi (Młotkowski 1990, s. 7 i n.). Trening ten dotyczący zarówno fizycznej, jak i psychicznej strony człowieka, zawiera treści filozoficzne, lecznicze i pedagogiczne (Szyszko-Bohusz 1990). Prowadzi on do obniżenia poziomu agresywności, uodparnia na stres i sytuacje nerwicogenne. Działa uspokajająco i antynerwicowo (Młotkowski 1990, s. 4-7; Javalgekar 1994, s. 13-19). Może być zatem stosowany wobec osób, u których właściwości te warunkowały zachowanie przestępcze lub aspołeczne. Trening ten może być realizowany w małych grupach (wtedy podobnie jak trening autogenny zawiera elementy oddziaływania hipnotycznego) lub indywidualnie (wtedy główny akcent jest położony na autosugestii).
Psychokorekcję w resocjalizacji penitencjarnej opisali bliżej: M. Gordon, H. Gotz, J. Górski, A. Kempa, T. Kolarczyk, B. Niemierko i B. Tomaszewska (J.Górski, T. Kolarczyk 1982). Naturalnie jak podkreśla K. Pospiszyl (1998, s. 50) w procesie korekcyjnym przestępców w określonych przypadkach mogą być stosowane różne techniki psychoterapeutyczne (Aleksandrowicz 2000, s. 175-220) i socjoterapuetyczne (Sawicka 1999, s. 9-28).
Dla celów resocjalizacyjnych więzienie powinno współpracować z rodzinami więźniów. Są dwa tego powody: readaptacyjno-reintegracyjny i zapobiegawczy. W pierwszym przypadku chodzi o wykorzystanie rodziny do celów poprawczych. Można tu mówić o sterowaniu zarówno więźniem w kierunku rodziny (rodziców, współmałżonka, dzieci) jak i odwrotnie, rodziny w kierunku więźnia (oczekiwanie poprawy, lepszej perspektywy, wyrażanie nadziei, stawianie wymagań itp.) Kwestia ta jest niesłychanie ważna w odniesieniu do młodocianych, ale nie tylko (Machel 1989, 1994; Rejman 2000, s. 169). Szerzej problem funkcjonowania zakładu karnego dla młodocianych w aspekcie modelowym przedstawił J. Rejman (2002).
W drugim przypadku idzie o ochronę rodziny więźnia przed rozpadem. Wskazałem już na ten problem wcześniej za Jurasem (1983) i Rzeplińskim (1981). Przypomnę, że kontakt z rodziną (mężem, dziećmi, konkubinem) jest szczególnie ważny w odniesieniu do kobiet, dla których, zwłaszcza dzieci stanowią wartość niesłychanie wysoką, a wierny mąż nadzieję na stabilizację (Kolarczyk, Kubiak, Wierzbicki 1984; Jendykiewicz 1991; Birna 1994).
276-277
Ważniejsze zasady resocjalizacji penitencjarnej
Zasada indywidualizacji — polega na sposobie traktowania (oczekiwania, wymagania, stosowane środki wychowawcze) uwzględniającym indywidualne właściwości więźnia, np. jego poziom umysłowy, poziom demoralizacji, zainteresowania, wykształcenie, możliwości fizyczne, umiejętności itp.
Zasada wyboru — polega na tworzeniu warunków, w których więzień sam decyduje o swoim zachowaniu. Może to mieć miejsce tylko wtedy, jeżeli więzień ma do wyboru kilka możliwych zachowań, ale sam musi wybrać tylko jedno z nich. Sam też powinien ponosić konsekwencje tego wyboru. Zasada ta wiąże się z zasadą odpowiedzialności za siebie i swoje czyny.
Zasada instancji obiektywnych — polega na odwoływaniu się w procesie resocjalizacji do rozmaitych wartości o charakterze społecznym, do powszechnie uznawanych norm itp.; np. niepowrotem do przestępstwa jest zainteresowana przede wszystkim rodzina więźnia, społeczeństwo itp.
1