Weterani czy żołnierze Solidarności
Wspólnie z Grzegorzem i Alicją Staszewskimi założyliśmy stowarzyszenie weteranów Pierwszej Solidarności. Grzegorzowi, a szczególnie Alicji niezbyt odpowiadało określenie "weterani", bo nie uważają się za ludzi starych, nie mają jeszcze sześćdziesięciu lat. A weteran to ktoś wydawałoby się starszy, zmęczony życiem. Woleli nazwę "żołnierze Solidarności", której ktoś użył już wcześniej w Polsce, stosując ją zresztą głównie do działaczy drugiej Solidarności, którzy brali udział w wyborach 1989 roku. Otóż "żołnierze" brzmi bojowo i odpowiada naszej postawie w latach stanu wojennego, ale od tych czasów minęło już prawie 30 lat. Patrząc realistycznie na naszą grupę, musimy stwierdzić, że większość z nas nie nadaje się już na wojowników, ale na szacownych weteranów - jak najbardziej. W maju będę miał 66 lat. Drugim powodem mojej preferencji dla "weteranów" był fakt, że do tej pory nie mogę znaleźć dużego "ż", a pisząc w Internecie trzeba przecież używać takich liter, jakie są.
Jesteśmy kombatantami walki z komunizmem w Polsce. Wszyscy zakładaliśmy Solidarność w roku 1980, wykorzystywaliśmy ją do prowadzenia propagandy antykomunistycznej przez półtora roku wolności, a potem zostaliśmy internowani lub kontynuowaliśmy swoją pracę antykomunistyczną w podziemiu. Typowe losy naszych kolegów to kilkakrotne pobyty w więzieniach, z wyrokiem lub bez, zwolnienie z pracy, "wydalenie z zawodu", wilczy bilet, wyrzucenie z kraju. Otrzymaliśmy paszporty w jedną stronę, bez prawa powrotu do Polski. W rzeczywistości był to więc wyrok skazujący nas na wygnanie. Nasi koledzy w USA dawno już użyli nazwy "Wygnańcy Solidarności". Taki tytuł można odczuwać jako bolesny, ale równocześnie nobilituje on nas, potwierdza nasz statut wrogów komunizmu. Prawdziwych żołnierzy Pierwszej Solidarności, którzy pracowali w niej nie dla spraw "związkowych" (jak w CRZZ), ale dla Sprawy, wtedy zwykle nie nazwanej. Była to sprawa walki o wolną Polskę, co nawet dzisiaj nie bardzo nam przechodzi przez gardło, jako słowa zbyt wielkie dla nas, prostych ludzi, którzy robili to, co mogli i co uważali za swój obowiązek.
Ktokolwiek lata samolotem, ma możność stwierdzenia, jak wyraźnie widać z góry wszystkie zjawiska na ziemi, to znaczy jak rzuca się w oczy ich istota, nie zaciemniana szczegółami bliskiej, naziemnej obserwacji. Widać doskonały kształt rzek i barwę ich wody, która wpływa do oceanów, widać nie tylko wyspy na wodzie, ale i ich kształt pod wodą, widać gdzie woda, gdzie lód pokryty śniegiem, a gdzie tylko czysty lód. Widzimy z wysoka istotę budowy naszych kontynentów i oceanów. Obniżając się nieco, widzimy wyraźnie wspólne cechy krajów, które na mapach oddzielone są sztucznymi granicami, ale widzimy także różnice pomiędzy tymi krajami.
Podobnie my, emigranci polityczni - wygnańcy Solidarności , lepiej widzimy z naszych odległych punktów obserwacyjnych istotę spraw polskich. Staramy się, żeby nasze oczy nie były zaciemnione drobnymi, doraźnymi sprawami i sprawkami, które media narzucają ciągle ludziom w kraju. Nie czytamy reżimowych gazet ani nie oglądamy reżimowej telewizji. Wystarczy nam to, co o nich piszą niezależni obserwatorzy. A takich, dzięki Bogu, obecnie nie brakuje. Radio Maryja i telewizja Trwam daje tak pożądane inne i naprawdę niezależne spojrzenie na sprawy polskie. Oczywiście media katolickie mają swoje priorytety, ale one są oczywiste, chwalebne, nikomu nie przeszkadzające.
Obserwując Polskę z odległości, z właściwej perspektywy geograficznej i czasowej (nasze obserwacje trwają już około 25 lat) rozumiemy, że Polacy są zagubieni, sfrustrowani, zmęczeni, może zrozpaczeni. Przyczyna jest jedna: nie dokonała się dekomunizacja. Ubecja ciągle rządzi. Rządzi świadomością ludzi, ale rządzi też politycznie i gospodarczo. Od czegoś trzeba zacząć. Wiemy, że muszą być wykonane symboliczne, ale istotne zadania. Mianowicie, dobro musi być nazwane dobrem i nagrodzone, zło musi być nazwane złem i ukarane.
Weterani II wojny i partyzantki powojennej muszą być jednorazowo i jednocześnie awansowani do stopni oficerskich, podobnie jak w II Rzeczypospolitej byli uhonorowani weterani Powstania Styczniowego. Weterani Solidarności mogą być uhonorowani jedynie zaszczytną emeryturą kombatancką i specjalnym odznaczeniem. Nie mają prawa do stopni oficerskich, bo nie prowadzili walki zbrojnej. Odznaczenie i honorowa emerytura muszą być nadane administracyjnie, jednocześnie i zbiorowo, z mocy prawa, z woli Rzeczypospolitej. Dokonanie tego jest obowiązkiem Polski i tylko taki czyn będzie świadczył o jej oczyszczeniu z komunistycznego brudu. Tylko wtedy poznamy, że to jest Rzeczpospolita. Dotychczasowe odszkodowania dla internowanych i więzionych, przyznawane przez sądy (!) na prośbę (!) samych więźniów służyły raczej odwrotnemu celowi: poniżeniu najlepszych synów Ojczyzny, a więc poniżeniu Polski.
Ta prawdziwa Polska zdegraduje do stopnia szeregowca zdrajcę, który wypowiedział Jej wojnę 13 grudnia roku pamiętnego. To wystarczy, żeby świat widział. czym on jest: śmieciem. Równocześnie zabroni mu się noszenia polskiego munduru. To samo dotyczy jego wspólników. Wszystkim ubekom należy natychmiast, administracyjnie i zbiorowo odebrać prawo używania polskich stopni wojskowych. Naprawdę nigdy przecież nie mieli do tego prawa. Nigdy nie byli wojskiem. A jednak używali dawnych polskich stopni wojskowych.
My, kombatanci walki z komunizmem, wiemy, że bez wykonania tych pierwszych kroków Polska nigdzie nie zajdzie. Będzie częścią Europy, będzie może nawet bogata i bezpieczna, ale Polacy nie będą szczęśliwi, co ludzie o nieczystym sumieniu nie mogą być szczęśliwi. Może sami o tym nie wiedzą, ale my musimy myśleć za nich.
Kto chce połączyć swoje myśli z naszymi, może się z nami kontaktować bezpośrednio:
Grzegorz Staszewski tel. 613-240-5436, magstaszewski@xplornet.com
Wierzymy, że po ustaleniu tych spraw Polacy poczują się lepiej, odetchną swobodniej, pomyślą, kogo wybrać do Sejmu, aby pomału poprawić inne sprawy: odebrać komunistom telewizję, zmienić konstytucję, zmienić sędziów, ukarać przestępców i złodziei.
Piotr Jakubiak