Wieczór autorski
Wieczór autorski Dreptaka
To nie był - powiedzmy - szczyt szczytów:
Nikt nie śmiał się, nikt nie płakał
I nikt nie umarł z zachwytu,
Na rękach go nikt nie nosił,
Nikt mu owacji nie robił,
Nikt o autograf nie prosił
Lecz również nikt go nie pobił
Co było już pewnym sukcesem
Wyraźnym, chociaż malutkim,
Bo mogło się skończyć ekscesem
Jak wieczór poety Kociutki,
Który po odczytaniu
Utworu Wymioty kota
Tak jak stał, w nowym ubraniu,
Został wrzucony do błota.
A tu tymczasem Dreptak
Czyta jak jakiś królewicz
Poemat Szepty adepta
Felieton Ja a Różewicz,
Opowiadania, eseje
Już prawie całą godzinę,
Tu trochę wody leje,
Tam wciska wazelinę,
Tu liźnie, ówdzie pomaści,
Gdzie indziej przebrnie pomału
I tak - krawędzią przepaści -
Posuwa wprost do finału.
Aż skończył, zebrał papierki,
Zatarł z lubością ręce
I zwrócił się do kasjerki
Z krótką przemową: - Pięćset!
A wypełniając zlecenia
I podpisując listę
Spytał: - Jak pani ocenia
Ten mój dzisiejszy występ?
Kasjerka zaś rzekła cynicznie,
Czekając aż Dreptak podpisze:
- Występ? Ach, udał się ślicznie,
Aż szkoda, że nikt nie przyszedł!