Wa�kowicz Melchior


Ur. się w 1892 roku w Kałużycach (Mińszczyzna) zmarł w Warszawie w 1974. studiowała UJ w krakowskiej Szkole Nauk Politycznych i na Wydziale Prawa UJ (magisterium uzyskał w Warszawie w 1922). W latach 1917-18 służył w Korpusie Polskim w Rosji, brał udział w wojnie 1920 r. założył Towarzystwo Wydawnicze „Rój”. W 1939 brał udział w Kongresie PEN-Clubów w Nowym Jorku. Po wybuchu II wojny światowej przebywał na emigracji. W latach 1943-46 był korespondentem wojennym na Polskim Wschodzie i we Włoszech. Od 1949 mieszkał w USA. Do kraju powrócił w 1958 roku. W związku z Listem „34” (1964) został aresztowany pod zarzutem przekazywania informacji Radiu wolna Europa i otrzymał wyrok w zawieszeniu. Napisał m.in. „Szczęście lata”, „Opierzona rewolucja”, „Na tropach Smętku”, „Sztafeta”, „Ziele na kraterze”, „Tworzywo”, „Hubalczycy”, „Westerplatte”.

„Szkice spod Monte Cassino” to dokonana adaptacja obszernego trzytomowego dzieła Pt. „Monte Cassino” (uzupełnionego ilustracjami 1968, w tym mapami sytuacyjnymi i terenowymi, zdjęciami lotniczymi - „Szkice..” zawierają zdjęcie lotnicze „Monte Cassino teren bitwy” oraz plan tegoż terenu), które ukazało się 1957 roku nakładem wydawnictwa MON. Jest to reportaż przedstawiający ważny epizod z historii II wojny światowej - zdobycie w 1944 roku przez Żołnierzy Z. Korpusu Polskiego wzgórza Monte Cassino we Włoszech, bronionego przez najbardziej wyborowe niemieckie oddziały szturmowe (m.in. Niemiecką Dywizję Spadochronową).

Wańkowicz przedstawia znaczenie zdobycia wzgórza dla przebiegu II wojny światowej, pierwszy rozdział poświęca szturmom poprzedników: Amerykanów, Anglików, Nowozelandczyków z pomocą wojsk hinduskich. Następnie (w II rozdziale „Bitwa nadciąga”) przechodzi do wojsk polskich, pisząc:

2 Korpus Polski stał rozciągnięty na stosunkowo biernych pozycjach pokrywając jedną trzecią całego włoskiego frontu. 21 marca, w czasie wizyty w Vinchiaturo, gen. Lesse, dowódca 8 armii powiadomił, ze na konferencji u dowódcy frontu zapadła decyzja powierzenie Korpusowi Polskiemu zdobycia masywu i klasztoru Monte Cassino”

Dokładnie i obszernie opisuje teren działań (masyw górki o nadzwyczaj różnorakim profilu, jary, doliny i tzw. „miski”, ścieżki wykute w skałach - porównuje wszystko do amfiteatru bądź areny cyrkowej), środki i sposoby zaopatrzenia stosowane przez kwatermistrzostwo polskie, środki transportu, rozmieszczenie punktów przeładunkowych i składów - podaje przy tym dokładne ilości przewożonych przez łazików i muły materiałów, pojawiają się informacje o sposobach maskowania (np. bańkami z benzyną okładano dookoła wysoko oliwki, pogrubiając przez to ich pnie), pracy saperów, łącznościowców, a także przykłady działań sabotażystów, usiłowaniach wykorzystania w górzystym terenie ciężkich dział przeciwpancernych. O całym okresie przygotowań pisze:

„Przy tych wszystkich robotach humor ich (tj. saperów) nie opuszcza, jak i wszystkich żołnierzy, w te jakieś cudowne dni, kiedy człowiek do człowieka się uśmiecha, kiedy człowiek dla człowieka jest bratem, kiedy raptem po ambulatoriach oddziałowych jak uciął, przestali meldować się chorzy - w obawie, że a nuż ich odeślą do szpitala i przegapia bitwę pod Monte Cassino”.

Kolejne rozdziały III-VIII („Godzina H nadeszła”, „Pierwsze polskie natarcie”, „Drugie polskie natarcie”, „Kryzys”, „Zwycięstwo”, „Przełamanie linii Hitlera”) poświęcone są zrelacjonowaniu działań bitewnych. Losy pierwszego natarcia znane SA już w rozdziale III, pod jego koniec wiadomo już, że załamano się. Narrator reportażysta zadaje sobie pytanie: co się stało?, wymyka się i wbrew zakazom dowództwa ze schronu na pole bitwy - pisze: „Z wolna począł mi się odtwarzać obraz tego, co tu zaszło” - po czym przedstawia ten obraz w następnym rozdziale. III i IV rozdział opisują ten sam etap walk, ale z samej perspektywy: pierwszy z punktu dowodzenia, gdzie docierają meldunki, często sprzeczne, o postępach bitwy, drugi z samego pola bitwy. Kolejne natarcia relacjonowane są już tylko z tej drugiej perspektywy.

Poszczególnym pozycjom poświęcone są kolejne rozdziały, dokładnie opisujące losy poszczególnych batalionów, pułków, baonów, z wyszczególnieniem liczby rannych i zabitych, nazwisk i stopni kolejnych dowódców, np.

„Kompania kpt. Domańskiego znaczy obficie krwią przebywaną drogę, czyści wiele bunkrów, bierze jeńców, topnieje, aż Domańskiemu zostaje 28 ludzi. Wówczas wychodzi na nich natarcie niemieckie. Jest już jasno „Bagnet na broń!…” podrywa Domański swoją garstkę i pada z przestrzelonym gardłem. Obejmuje komendę por. Kopyść i pada zabity. Obejmuje komendę por. Olkowski i pada ranny. Odpierają natarcie, ale lawina pocisków dobija pozostałych z wyjątkiem st. strz. Jewszela wszyscy są ranni.”

„Kampania kpt. Kolatora idzie daleko w przód, niszczy bunkry, im więcej wchodzi w teren, tym bardziej ogień się zagęszcza. Sam Kolator, dwukrotnie ranny, zostaje ciężko ranny po raz trzeci, kiedy rzuca granatem w schron. Jego zastępca por. Pietrzak, pada ranny. Komendę obejmuje por. Majewicz, ginie atakując bunkier miotacza płomieni…”itd.

W pewnym momencie pojawia się sława:

„Już wiele stron mamy za sobą, te ciągłe ponowne uderzenia, monotonne w czytaniu, jak szmer przepływającej wody, nużą może czytelnika, jak nużyły komunikaty IM western nichts neues, pod których monotonnością ukryta była śmierć żywego i dobrze nam znanego człowieka. Jak schylić się pozywa ich wspomnienia, jak je przekazać?

W relacji mieszczą się przykłady budującego bohaterstwa, np. strzelec Bułać z 13 batalionu, któremu mina urwała nogę, w porywie poświęcenia wstał, zawołał: „Koledzy, przeze mnie, oczyszczę wam drogę” i rzucił się wzdłuż całym ciałem na pole minowe, detonując pod soba dalsze miny i moszcząc drogę kolegom; kpr. Żarlikowski z 4 baonu położył się na wznak, wciągnął plutonowego Wejmana ze strzaskaną głową na siebie i odpychając się nogami od kamieni, tyłem pod bliskim ogniem wyczołgiwał spod niemieckiego bunkra do schronu (ok. 25 metrów po rumowisku) konającego, którego mózg zalewa tymczasem oczy i usta kaprala; Gorgolewski z 18 baonu, po trzykroć ranny, po trzykroć unosi się wskazując źródło ognia w zamaskowanym bunkrze i kona z okrzykiem: „Niech żyje Polska”. Wszystkie te przykłady zbiera i powtarza autor raz jeszcze w rozdziale IX, Pt. „Widzę Ciebie, Ziemia męki, Pole Chwały…”

Ale można też odnaleźć objawy kryzysu, np. w drugim natarciu:

„Kpt. Czechowski, dowódca kampanii, boryka się, nie może ruszyć żołnierzy (ocalałych z wyrżniętego w pierwszym natarciu 13 baonu). Plutonowy Nowakowski z najwyższym uniesieniem załadowuje karabin, przykłada żołnierzowi do czoła.

To niech pan strzela - mówi ponuro strzelec - wszystko jedno tu czy tam być zastrzelonym”.

Ale pojawia się zarazem usprawiedliwienie takiej postawy:

„Ostatecznie trudno się dziwić: są jak na patelni, strzelcy wyborowi kosząc.[…] Bo wszystkiemu jest kres - żołnierze, tego baonu przez 5 dni śledzili w stromym wąwozie, nie mając koców zwisając na głazach, bez ciepłej strawy z bardzo mała ilością wody, a teraz przy podchodzeniu stracili po 5-6 w plutonie”.

W relację wplecione są uwagi o charakterze Polaków:

* rozdział poświęcony kwatermistrzostwu - porównanie Polaków i Anglików, ich podejścia do wojny:

Polacy - „jeśli przeciętnego Polaka spytać było przed wojna, jak wyobraża sobie wojsko - to zapewne jako definiującą kawalerię; armia polska armia polska wywodzi się z „tradycji pospolitego ruszenia, powstańczych, legionowych z uproszczonych haseł kwatermistrzowskich” Mierosławskiego: „zdobędziemy kijami karabiny, a karabinami armaty”[…]. Polak klnie w żywy kamień, bo Anglicy - wyobrażają sobie wojnę jako „miliardy produkowanego materiału khaki i konserw”; ich armia wywodzi z tradycji najmu, żołdu obustronnego kontraktu i wellingtonowskiej maksymy, że armia maszeruje na brzuchu”[…], Anglik klnie w żywy kamień, bo zabrakło chwilowo mleka skondensowanego do jego nice cup of tea uważając, ż skoro jest wojna powinno być wszystko co do niej należy - jeśli brak im mleka, niech nie prowadzą wojny”, ich podejście do wojny jest biznesowe.

Autor podsumowuje, że nie ma co chwalić jednych lub drugich - każdy naród rósł jak mu pozwalały dzieje; chodzi tylko o podkreślenie różnicy w istnieniu, nie o zdyskwalifikowanie odwagi osobistej Anglików.

„nasi żołnierze milczącym kołem otaczają jeńców. Któryś ze złą i obojętną miną, z pogardliwym uśmieszkiem daje pierwszego papierosa - najbliższy Niemiec chwyta skwapliwie. Dając ubezpieczył się szorstkością wobec kolegów, ale nikt z nich go nie gromi. Pierwsze lody zostały przełamane - zewsząd wyciągają się papierosy, wszystkie ręce podają wodę. Jest w tym wdzięczność jakaś do Niemców, że jak są w niewoli, uznanie dla siebie, ale jest w tym po prostu serce ludzkie. Miękki to naród „Polacy zbyt mało pamiętliwi”. Ale niech będzie, jak chce - lepiej żyć w takim narodzie”.

Znajduje się też miejsce na obszerne przytoczenie historii jednego człowieka st. sierżanta Podchor. Tereszczuka, w podrozdziale pt. „zabijamy na raty”:

„objuczony 30 kg miotaczem płomieni wpadł na concertinę, nie mógł się wyplątać - Tam go trzasło. Gdy oprzytomniał, spojrzał na bolącą lewą nogę i przez chwile nie rozumiał: leżał na wznak, a noga sterczała piętą w górę. Pojął, że widać uległa gruntownemu zgruchotaniu i przekręciła się na sflaczałym mięsie. Wielkimi siłami obrócił się na brzuch, aby być w zgodzie z pietą. […]

Wokoło szła walka i bitwa w stok bez opamiętania. Po 2 godzinach leżenia seria szpandała(?) pojechała po plecach i posiekała - gęsto ale nie uszkadzając kości. […]

Polski sanitariusz usztywnił mu nogę karabinem i umieścił we wnęce. Tam leżał półtorej doby. Polacy się wycofali. Zabrał go patrol niemieckich sanitariuszy, przez dwa dni leżał w punkcie opatrunkowym. W nocy został władowany z innymi rannymi Polakami na ciężarowiec, w czasie jazdy trzasnęło w samochód i zdrowa noga prawa została trafiona. Niemcy uciekli on skulna się przez burtę i padł jak krwawy wór na ziemię. Kolejny pocisk zapalił budę, ogień padł na niego żagwiącymi(?) soplami, mimo zasłaniania popalił twarz.[…]

Niemcy pociągnęli go do swego stanowiska, aż do schronu wczołgał się oficer niem., który

kazał żołnierzom za godzinę opuścić bunkier zaś rannego dostrzelić.

W ciemności Tereszczuk przetoczył się pod inną ścianę, zaś żołnierze wyszli i przez otwór serie na jego dawne miejsc. W ten sposób ocalał - leżał w schronie 3 dni; rankiem 4 dnia do bunkra wczołgał się Anglik - stan Tereszczuka był tragiczny; głowa, ręce - strupy od pasa wiją się białe robaki. Został przewieziony do szpitala - zoperowany. Obronił się organizm zabijany na raty. I. Tereszczuk żyje!...

Po tych słowach na dole strony umieszczony jest przypis: „przypisek po bitwie, zyje! Ale ze Szkocji przysłał list: Przed 14 dnia przechodziłem trzecią amputację. Stale ucinają po kawałku”

W tak opisana historię Tereszczuka wplecione są opisy procesów dziejących się wewnątrz jego organizmu, utrzymane w konwencji batalistycznej, np. „tymczasem w tej ramie rozgrzała zawzięta walka. Skrzep wstrzymał upływ krwi i obumarł; nie mógł przeszkadzać przenikaniu w głąb zarazków. […] pierwsze na łup ruszyły beztlenowce. Przodują w ataku mając gotową broń - exotoksynę. […] Przeciw nim organizm Tereszczuka posyła specjalnie ćwiczone oddziały przeciwjadów. Za bakteriami beztlenowymi poszedł zgiełkliwy tłum - zbieranina bakterii ropotwórczych. Szły esowatymi zagonami łańcuszkowe, szły grupami szturmowymi - po 4, po 6, po 8 paciorkowce. Na ośrodek oddechowy! Na wątrobę! Gęstym murem przeciw nim zbiły się tuż za strupem zmobilizowane leukocyty...”

Ostatni dziesiąty rozdział („Cmentarz na Monte Cassino”) przynosi szczegółowy opis polskiego cmentarza na Monte Cassino: 1070 grobów z dolomitu, trawertynu i betonu. Na środku plateonu, otoczonego amfiteatrem 9 tarasów znajduje się krzyż Virtuti Militari z wiecznie płonącym zniczem. Auto kończy reportaż przytoczenie treści napisu, biegnącego antykwą przez całe platean: „Przechodniu powiedz Polsce żeśmy polegli wierni w jej służbie”.

Narrator niekiedy wybiega wprzód, np. opis pierwszego natarcia Amerykanów: „Pułk 135 uderza szlakiem, którym pójdzie natarcie naszej Karpackiej Dywizji. Z batalionami udaje się wedrzeć na Wzgórze 593, które potem wypije tyle krwi polskiej”, zdając sobie z tego sprawę, w pewnym piesze bowiem „Wycofując się z St. Angelo (o czym jeszcze w tej chwili nie wiemy) Niemcom udaje się jeszcze zostawić obsadę na Pasco Corno i Cairo. Tak oto po kawałku wyrywa się teren z niemieckiej paszczy. Ale nie będziemy mądrzy tym, cośmy się później dowiedzieli i wróćmy do akcji”. Bo często informacje zdobyte później umieszcza w przypisach.

Nie zawsze jest beznamiętnym reportażystą - przyznaje się przed czytelnikiem do strachu ( wizyta na ostro ostrzeliwanym odcinku frontu, płaskim terenie, na którym żołnierze chowają się przed pociskami w dołach wykopanych pod czołgami: „Żegnam się, bo im pilno zapewne pod czołg, i ja chciałbym za górkę. Leje takie wielkie, że czołg, że czołg się skryć może, zostawia tu ciężka artyleria, bijąca z Atiny. - A może pan chce się widzieć z dowódcą? - ale ja wolę być zawsze za górką. I nie poznałem kpt. Iwanowskiego (tj. dowódcy). Kiedy odchodzę z godnością - że to niby późno, muszę być za światła w dywizji, bo się tam beze mnie nie obejdą, i naturalne tylko dlatego nie przedłużam tego przyjemnego pikniku na polance - Idą owe serie). W innym miejscu pisze: „Żegnając się z płk. Rudnickim patrzę chciwie - tak się nigdy nie patrzy na ludzi jak w bitwie. A może to Tylka ja tak patrzę z obowiązku sprawozdawcy? Zawszę myślę, że nie zobaczę tego człowieka nigdy. I staram się odgadnąć co myśli ten człowiek”. Daje własne oceny np. sposobu wykorzystania czołgów przez płk. Bobińskiego w bitwie o Piedimonte (płk. uważał, że czołg to kawaleria, hołdował idei szarży nie doceniając idei szarży, nie doceniając ani rozpoznania, ani wsparcia piechoty) - pisze: „Za dosyć surowy osąd tej bitwy książka była przez 4 miesiące wstrzymywana w sprzedaży i poszła na rynek dopiero z 8 stronicowa wkładką, w której gen. Wiśniowski usiłował złagodzić moje zarzuty”. Wspomina też o swojej interwencji u marszałka Alexandra, dowódcy frontu włoskiego (po bitwie o Monte Cassino powiedział: „Żołnierze, gdyby mi dano do wyboru jakichkolwiek żołnierzy świata - wybrałbym was - Polaków”) w sprawie wybryku jego podwładnego, gen Clarka, który napisał w swym pamiętniku, że Brytyjczycy zwrócili się do niego z prośbą, żeby we wkroczeniu do Rzymu uczestniczył Pol. Oddział reprezentacyjny, on zaś odpowiedział, że żadnych Greków, Polaków ani straży pożarnych nie potrzebuje” - gen Clark w dalszej części pamiętników oddał sprawiedliwość Polakom.

Pojawią się elementy stylu podniosłego, patetycznego, np. „Ogniu i huku, Patronuj piechurowi, czyść przed nim drogę. Bij ogniu! Szarpcie rozpryski! Przeoraj ziemię artylerio, stratujcie w krwawą miazgę plac moździerze - dla zwycięstwa!”, „widzą ciebie ponownie, ziemio męki, pole chwały. Tam w dole zaklęsła się przeczuwana przez zabijanych i ranionych prawda o Tobie”; występuje też humor, np. wspomnienie kobiet podejrzewanych o sabotaż: „w domu mieszkały 2 wesołe dziewczynki które nasi poprzedni chętnie tolerowali. Były to jedyne cywilne istoty którym pozwolono zostać ze względu na użyteczność publiczna i przydatność dla celów wojennych”.

Melchior Wańkowicz, Szkice spod Monte Cassino - 3 strony

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Melchizedek rebus
Wykład Drunvalo Melchizedek, Rok 2012
Nag Hammadi Library Melchizedek
Hoffmann, Melchior corno concerto Es dur partytura i głosy
Rola Króla Melchiora
Melchior Wańkowicz
Ib Melchior Zwycięzca, a zarazem
MELCHIOR WAŃKOWICZ SZPITAL W CICHINICZACH
Wankowicz Melchior Kundlizm Dzieje rodziny Korzeniewskich(z txt)
Wańkowicz Melchior Kundlizm Dzieje rodziny Korzeniewskich (m76)
Wańkowicz Melchior De Profundis Polacy i Ameryka (m76)
PRZEPOWIEDNIA ŚW MELCHIASZA
Hoffmann, Melchior corno concerto Es dur wyciąg fortepianowy dla rogu(1)
R A Lafferty Melchisedek 02 Tales of Midnight
Wańkowicz Melchior Królik i oceany
Melchizedek
DOBRY PROJEKT4 melchior

więcej podobnych podstron