Ks. Bosko'


CAŁE MOJE ŻYCIE DLA CHŁOPCÓW

(Święty Jan Bosko 1815-1888)

Dziewięcioletni chłopiec każdego ranka, trzymając w rączce postronek, prowadzi krowę na pastwisko. W drugiej ręce trzyma pajdę białego chleba, co na owe czasy stanowiło nie lada rarytas. Czeka na niego drugi chłopiec, Secondo Matta, jego rówieśnik i też pastu­szek, tylko biedniejszy. Mama dawała mu jedynie paj­dę czarnego chleba. Codziennie można też usłyszeć: «Chcesz zrobić mi przyjemność? Zamieńmy się chlebem».

Chłopiec z pajdą białego chleba nazywa się Janek Bosko. Mieszka w chacie w Becchi, niedaleko Castelnuovo d'Asti. Ojciec jego zmarł w 1817 r., gdy Janek miał zaledwie 2 lata. Mama, która wypieka w piecu bia­ły chleb i uczy go dzielenia się z innymi, ma na imię Małgorzata. Janek ma jeszcze dwóch braci, Antoniego i Józefa. Bawią się, jak wszyscy chłopcy i pracują, jak wszyscy wieśniacy. Wieczorem, zmęczeni, wracają do domu. Wnoszą ze sobą powiew chłodu do chaty, a ma­ma podnosi palec ku niebu i powiada: «To Bóg stwo­rzył cały świat i rozsiał na niebie tyle gwiazd». Po wi­nobraniu, po młocce mówi im: «Podziękujmy Bogu. To On dał nam nasz chleb codzienny». Gdy burza lub grad zniszczy plony, mówi: «Bóg dał, Bóg zabrał. On wie, dlaczego. Jeżeli będziemy źle postępować, pamiętajmy, że z Bogiem nie ma żartów». Małgorzata uczy dostrze­gać Boga na niebie, na polu, ale przede wszystkim w biednych, którzy pukają do drzwi, gdy są w potrze­bie.

W dziewiątym roku życia Janek ma pierwszy wielki sen, a w nim śni całe swe przyszłe życie. Madonna uka­zuje mu zastępy złych chłopców, którzy zmieniają się w radosną i szczęśliwą gromadę. Chłopiec nie rozumie snu. Madonna bierze go za rękę i mówi mu: «0to two­je pole, tutaj będziesz pracował. Bądź pokorny, odważ­ny i silny. Wszystko, co widziałeś, zrobisz dla moich sy­nów... W swoim czasie wszystko zrozumiesz». Janek i jego mama, której wszystko zaraz opowie­dział, widzą w tym śnie przyszłą drogę życia. «Kto wie, może zostaniesz księdzem» - szepcze Małgorzata.

Czynić dobrze chłopcom, jego przyjaciołom, dać im, choć trochę szczęścia. Janek próbuje to uczynić na­tychmiast. Gdy trąby linoskoczków ogłaszają rozpoczęcie odpu­stu, Janek jest w pierwszym rzędzie widzów. Podpatru­je i uczy się sztuczek kuglarzy, tajemnic żonglerów. W najbliższą niedzielę pokaże chłopcom ze swojej wio­ski, co potrafi. Istotnie wszystkim dech zapiera, gdy chodzi po linie, zawiązanej między dwoma drzewami. Wykazuje naj­wyższą inteligencję i spryt, graniczące z cudem, gdy po nosie, po palcach, po ramionach «skacze» mu bez po­tknięcia patyczek, albo, gdy bezbłędnie żongluje kilko­ma talerzami na raz. Oklaskom nie ma końca. Potem powtarza kazanie księdza proboszcza, które usłyszał rano w kościele i zachęca wszystkich do wspólnej mo­dlitwy.

Janek zdaje sobie sprawę, że musi się uczyć, aby mógł zająć się chłopcami. Ale jego brat Antoni, który ma już 18 lat i jest nieokrzesanym, prostym chłopem, każe mu wziąć do ręki łopatę, tak jak on, a wyrzuca mu książki. Któregoś zimowego poranka 1827 r. Janek opuszcza, więc dom i szuka pracy jako parobek. Ma tyl­ko 12 lat. Będzie pracował do 15 roku życia w gospo­darstwie państwa Moglia. Mimo nawału pracy wraca od czasu do czasu do książek. Gospodarz kręci głową zdumiony:, «Po co tyle czytasz?». - «Chcę zostać księdzem» - «A nie wiesz, ile kosztuje szkoła?». - «Bóg po­myśli o tym».

Antoni zakłada własną rodzinę. Janek może wrócić do domu. Zaczyna chodzić do szkoły w Castelnuovo, potem w Chieri. Aby zdobyć środki na utrzymanie, pra­cuje u krawca, pomaga kowalowi, jest kelnerem w re­stauracji, udziela też korepetycji. Zdobywa wielu przy­jaciół. W 1835 r., mając 20 lat, wstępuje do seminarium. Przez sześć lat przygotowuje się do kapłaństwa. 5 czerwca 1841 r. przeżywa święcenia, zostaje księ­dzem Bosko. Teraz może wreszcie w pełni poświęcić się chłop­com, których widział we śnie. Idzie na ulice Turynu, żeby tam ich szukać. Jego pierwsze doświadczenia są przerażające. Peryferie zamieszkuje biedota. Młodzi chłopcy wałęsają się po ulicach. Nie mają zajęcia, są opuszczeni i smutni, gotowi popełnić najgorsze prze­stępstwa. Właściciele fabryk i warsztatów wyzyskują bezlito­śnie małych robotników i murarzy. Za pół lira mu­szą pracować ciężko po 12, a nawet 16 godzin dziennie. Średnia wieku robotników turyńskich wynosi 19 lat. Jest to skutek «rewolucji przemysłowej», która naro­dziła się w Anglii i dotarła na południe. Niesie ze sobą dobrobyt, o jakim przedtem nie myślano, ale płacą za nią wyzyskiwani robotnicy, rodziny proletariatu, zma­sowane w norach na obrzeżach metropolii i ciągle na­pływający do miast, w poszukiwaniu zarobku i szczę­ścia, wieśniacy. Ksiądz Bosko jest wstrząśnięty po wizycie w więzie­niu dla młodych chłopców. Pisze: «Ujrzeć gromadę chłopców w wieku od 12 do 18 lat, wszystkich zdro­wych, silnych, inteligentnych, jak siedzą bezczynnie, zżeram przez robactwo, spragnionych chleba ducho­wego i materialnego, to naprawdę coś okropnego. »

Pierwszego chłopca, przybysza ze wsi, spotkał ks. Bosko 8 grudnia 1841 r. Właśnie przygotowywał się do Mszy św. w zakrystii kościoła św. Franciszka, gdy zobaczył, jak kościelny okłada gaśnikiem wystraszonego chłopca. Energicznie zaprotestował: «Proszę dać mu spokój! To mój przyjaciel!». Chłopiec ten nazywał się Bartłomiej Garelli. Jest młodym murarzem, który przybył z Asti w poszukiwaniu pracy. Nie ma rodziców, nie potrafi czytać ani pisać. «A umiesz gwizdać?» - py­ta ks. Bosko, wywołując uśmiech na twarzy chłopca. Trzy dni potem przypada niedziela. Bartłomiej przy­prowadza do ks. Bosko także swoich kolegów. Ksiądz Bosko daje im skromne śniadanie i pozwala pobawić się na niewielkim podwórzu. Jest też lekcja katechi­zmu. Za trzy miesiące chłopców będzie 25, w lecie już 80. Są to brukarze, rzeźbiarze, sztukatorzy, pomocnicy murarscy. Tak powstaje oratorium. Ksiądz Bosko po­święca im czas nie tylko w niedzielę. Szuka im pracy, zabiega o lepsze warunki pracy, uczy ich wieczorami. Wielu z tych chłopców śpi na strychach albo brud­nych przytuliskach miejskich. W maju 1847 r., w stru­gach deszczu, zapukał do domu ks. Bosko zrozpaczo­ny chłopiec, pochodzący z Yalsesia. «Proszę mnie nie wyrzucać. Pozwólcie mi się przespać w kuchni koło pieca». Oprócz chłopca, którego przygnała ulewa, w 1847 r. ks. Bosko przygarnął jeszcze 6 innych. Nocu­ją oni w trzech pokojach na parterze, które ks. Bosko wynajął w domu na Yaldocco, blisko rzeki Dora. Zaczy­na mieć poważne problemy finansowe, zresztą tak bę­dzie do końca życia. Rozpoczyna, więc pukanie do do­mów burżuazji turyńskiej, szlachty i polityków. Do wszystkich wyciąga ufnie rękę z prośbą o kupienie bi­letu na loterię fantową, zorganizowaną «na utrzymanie moich chłopców».

Od 1848 r. oratorium odwiedza książę Kamil Cavour, zaprzyjaźniony z ks. Bosko. Jest pełen podziwu dla je­go działalności. Kiedy został ministrem, a ks. Bosko chciał się z nim spotkać w ważnych sprawach orato­rium, książę wyznaczał wizytę na czas obiadu i powtarzał, że «przy jego stole jest zawsze wolne miejsce dla ks. Bosko».

Pierwszą jednak i najważniejszą pomocnicą i dobro­dziejką ks. Bosko była jego matka, Małgorzata, która mając 58 lat opuściła swój domek w Becchi i wnuków, i przyszła do oratorium, aby stać się «matką» dla naju­boższych chłopców. Kiedy nie ma im, co dać jeść, sprze­daje obrączkę ślubną, kolczyki, naszyjnik, wszystko, co stanowi jej najcenniejsze pamiątki.

W1852 r. ks. Bosko będzie utrzymywał 36 chłopców, w 1854 r. -115, w 1860 r. - 470, w 1861 r.- 600, a potem nawet 800.

Sytuacja młodych robotników turyńskich jest tra­giczna. Są samotni i zdani tylko na swoich «padroni» -majstrów, przedsiębiorców, którzy myślą wyłącznie o zarobieniu jak najwięcej pieniędzy. Piętro Enria, je­den z chłopców tamtych czasów, opowiada, że wiele ra­zy musiał uciekać z pracy z powodu niezbyt przykład­nego zachowania starszych i zepsutych robotników. Dlatego ks. Bosko, choć ma puste kieszenie, jesienią 1853 r. otwiera w oratorium pierwszą szkołę zawodo­wą. Są to warsztaty szewskie, krawieckie, potem intro­ligatorskie, stolarskie, poligraficzne, gdzie szkolą się młodzi chłopcy. Pierwszym majstrem szewskim i kra­wieckim jest sam ks. Bosko. Do warsztatów przyjmuje «sieroty bez matki i ojca, zupełnie opuszczone».

Pierwsi chłopcy, których ks. Bosko przygarnął z uli­cy, dorośli zdecydowali się zostać z nim, aby poświęcić się chłopcom opuszczonym. W pokoju ks. Bosko, 26 stycznia 1856 r., rodzi się bez rozgłosu, nowe zgroma­dzenie, salezjanie. Jest ich na początku tylko czwórka, potem będzie ponad 20 000.

W 1860 r. jeden z pierwszych wychowanków ks., Bo­sko, sierota, Michał Rua, zostaje księdzem. Pozostanie na zawsze z ks. Bosko, a potem go zastąpi w zarządzie zgromadzenia.

W następnych latach ks. Bosko otwiera pierwsze oratoria i pierwsze domy salezjańskie poza Turynem: w Mirabello, w Lanzo, w Sampierdarena. W kwietniu 1864 r. rozpoczyna obok oratorium budowę Bazyliki Maryi Wspomożycielki. Ma tylko 8 soldów w kieszeni, około pół lira. Z ufnością mówi: «Madonna sama sobie wybuduje kościół».

Ksiądz Bosko zna polityków; oni również go znają. Nieustannie puka do ich urzędów, prosząc o wsparcie. W zamian ofiarowuje modlitwę i błogosławieństwo. Między wymianą grzeczności załatwia się też wiele in­nych spraw. W1857 r. trzeba zapłacić dług 60 000 lirów - ogromną sumę na ówczesne czasy (250 000 000 lirów dzisiejszych). Ksiądz Bosko organizuje nową loterię fantową. Posłowie i senatorowie, bez względu na to, czy są prokościelni, czy antyklerykalni, otrzymują po 20 biletów po pół lira każdy. Raffaele Cadorna, później­szy zdobywca Rzymu, odsyła swoje. Lorenzo Yalerio, zagorzały antyklerykał, przyjmuje wszystkie i płaci za nie, podobnie postąpi markiz Beaugerard, stary wy­chowawca Alberta Albera. Adwokat Angelo Brofferio, również znany antyklerykał, przyśle ks. Bosko 2 liry i odeśle 17 biletów. Terenzio Mamiani i Lorenzo Pareto przyjmują bilety i płacą za nie. Książę Tahon di Revel, któremu ks. Bosko, ze względu na jego przekona­nia, posyła aż 50 biletów, płaci 10 lirów i odsyła 30 bile­tów. Generał La Marmora, minister wojny, który osobi­ście aresztował arcybiskupa Fransoniego, płaci za 40 biletów i dołącza do pieniędzy list pochwalny dla dzia­łalności społecznej ks. Bosko. Minister Urbano Ratazzi, który przyczynił się do zniesienia 35 zakonów i za­mknął 334 klasztory w Piemoncie, zapłacił 200 lirów za 400 biletów i dołączył do nich list, chwalący filantropij­ną działalność ks. Bosko. On też zasugerował ks. Bo­sko założenie zgromadzenia salezjanów.

Te znajomości ks. Bosko w świecie polityki wykorzy­stuje papież Pius IX, który od pierwszego spotkania w 1858 r. bardzo go polubił. Ksiądz Bosko zostaje poufnym pośrednikiem w trudnych sprawach między Ko­ściołem a państwem. Spełnia swe zadanie bez rozgłosu.

Zdobycie Rzymu i zniesienie Państwa Kościelnego sprowokowało wielu biskupów do protestu. Do podob­nego protestu sprowokowała wielu «ustawa Ratazziego», która znosiła zakony i odbierała Kościołowi dobra. Według Unita Cattolica z 1864 r. 43 biskupów było na wygnaniu, 5 w areszcie domowym w Turynie, 13 wyto­czono proces, 16 zmarło na skutek smutnych przeżyć, 16 wyrzucono z ich diecezji. Powodowało to zamiera­nie seminariów duchownych, rozkład parafii, zamie­szanie wśród duchowieństwa, zwłaszcza młodszego, zanikanie bractw i organizacji kościelnych. Właśnie w tej trudnej sytuacji ks. Bosko podejmuje się pośre­dniczenia między państwem a Kościołem. Jego skrom­ność sprawiła, że niewielu wiedziało o tej delikatnej działalności. Dzięki poszukiwaniom ks. Motta wynika, że nominacje biskupów, nie tylko w latach 1866-1872, ale nawet do 1885 r., były sugerowane przez ks. Bosko, i to nie tylko w Piemoncie. Tylko w 1871 r. udało się ks. Bosko «załatwić» 41 nominacji biskupów na osieroco­ne diecezje. Wśród nowych biskupów był także ks. Lo­renzo Gastaldi, nowy arcybiskup Turynu.

Ksiądz Bosko przeżył jeszcze kilkanaście «gorzkich», ale owocnych lat. Oto skrót wydarzeń.

5 sierpnia 1872 r. powstaje zgromadzenie sióstr Córek Maryi Wspomożycielki. Współzałożycielką jest Maria Dominika Mazzarello. Razem z dziesięcioma dziewczętami otrzymują tego dnia habit i składają ślu­by zakonne. Kościół ogłosił po latach siostrę Marię Dominikę Mazzarello świętą, a zgromadzenie liczy dziś ok. 20 000 sióstr, które pracują na wszystkich konty­nentach świata.

13 kwietnia 1873 r. zostają zatwierdzone przez Stoli­cę świętą reguły, Zgromadzenie otrzymuje prawa pa­pieskie i jest zależne od Stolicy Apostolskiej.

11 listopada 1875 r. w turyńskiej Bazylice Maryi Wspomożycielki ks. Bosko żegna pierwszych dziesię­ciu salezjanów, wyjeżdżających do Ameryki Południo­wej. Na czele ekspedycji stoi ks. Jan Cagliero, jeden z pierwszych wychowanków oratorium. Potem zosta­nie biskupem i wreszcie kardynałem. Misje salezjań­skie obejmą całą Amerykę Łacińską.

W 1876 r. powstają Współpracownicy Salezjańscy, trzecia gałąź wielkiej Rodziny Salezjańskiej. Są to lu­dzie świeccy, którzy w duchu ks. Bosko służą Kościo­łowi i wspierają na różne sposoby prace Zgromadzenia.

Tego samego roku ks. Bosko streszcza na dziewię­ciu stronach główne zasady swego systemu wycho­wawczego. System ten nazywa «preventivo - zapobie­gającym».Wyrósł on z jego serca i doświadczenia w pracy kapłańsko-wychowawczej. To wielki dar świę­tego wychowawcy dla Kościoła i społeczeństwa. Na py­tanie, na czym polega jego sekret «stare con ragazzi» -ciągłego «przebywania wśród chłopców», dzięki cze­mu wielkie domy salezjańskie stawały się rodziną, a chłopcy czuli się tam bardzo dobrze, odpowiadał, że wszystko streszcza się w trzech słowach: ragione - ro­zum, religione - wiara, amorevolezza - serdeczna życz­liwość. Gdy się nie grozi, a przemawia do rozumu, gdy nie ma strachu, a panuje życzliwość i dobroć, gdy Bóg rządzi w domu, dom taki staje się rodziną.

W 1877 r. zbiera się w Lanzo pod Turynem pierwsza Kapituła Generalna, która kreśli linie działania na przy­szłość. Pierwsze Siostry Salezjanki - Córki Maryi Wspomożycielki - wyjeżdżają na misje do Ameryki, gdzie u boku salezjanów realizują swoje powołanie. Za­czyna też ukazywać się Bollettino Salesiano - Biuletyn Salezjański. Czasopismo to staje się łącznikiem między ks. Bosko, a współpracownikami, których on nazywa «salezjanami w świecie». Na łamach Bollettino publiko­wane są listy z misji, łaski uzyskane dzięki wstawien­nictwu Wspomożycielki, historia Oratorium. W 1880 r. nowy papież Leon XIII powierza ks. Bosko budowę Bazyliki Serca Jezusowego w Rzymie. Ksiądz Bosko, zawsze mówiący, że życzenie papieża jest dla salezjanów rozkazem, choć nie ma sił, podrywa się do działania. Niesamowite koszty zmuszają go do podróży do Francji (1883) i do Hiszpanii (1886), gdzie zbiera ofiary.

Już od 1884 r. ks. Bosko zaczyna gasnąć. Opuszcza­ją go siły, ale serce przepełnione jest radością, bo sale­zjanie rozszerzyli się poza Remont. W 1887 r. mają do­my i oratoria dla biednych chłopców we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Argentynie, Urugwaju, Brazylii. Do­biegła też końca budowa Bazyliki Serca Jezusowego w Rzymie. W kwietniu tego roku przybywa pociągiem do Rzymu. 15 maja, ks. Bosko pochylony, niemal ośle­pły, z trudem wspina się do ołtarza, aby w nowo konse­krowanej Bazylice odprawić Mszę św. Świątynię wypeł­nia tłum wiernych, którzy w uroczystym milczeniu uczestniczą we Mszy.

Zaledwie ks. Bosko rozpoczął celebrę, z oczu popły­nęły mu łzy. Nie może pohamować wzruszenia, które będzie mu towarzyszyć przez całą Mszę św. Wzrusze­nie to udziela się wiernym. Na końcu nie może o wła­snych siłach wrócić do zakrystii. Towarzyszący mu ks. Yiglietti z troską pyta, czy czasem nie czuje się źle. Ksiądz Bosko potrząsa głową i szepcze: «Przed oczyma miałem, jak żywy, sen z dziewiątego roku życia. Słysza­łem i widziałem moją mamę, moich braci, rozmawiają­cych o jego znaczeniu...».

Teraz zrozumiał wszystko. Warto było tyle się tru­dzić, tyle cierpieć, aby pomóc zbawić tylu chłopców.

Ksiądz Bosko wypalił się jak świeca 31 stycznia 1888 r. o świcie. Salezjanom, którzy czuwali przy nim szepnął: «Kochajcie się jak bracia...Bądźcie dobrzy dla wszystkich, nie czyńcie nikomu zła... I powiedzcie mo­im chłopcom, że czekam na nich wszystkich w niebie».

Był wielkim człowiekiem Kościoła. Aby ratować przed upadkiem moralnym opuszczoną i zaniedbaną młodzież, w latach 1841-1850, rozpoczął działalność w swoim oratorium, przy którym powstały z czasem szkoły różnego typu i internat. Od 1850 do 1860 r., gdy wiara była zagrożona poprzez działalność wrogą Ko­ściołowi, zwłaszcza sekciarzy, ks. Bosko organizował prasę katolicką, pisał i wydawał dziesiątki książek i pi­semek, niezmordowanie przemierzał Italię, głosząc Słowo Boże. Gdy po 15 latach wysiłków udało mu się założyć wielką Rodzinę Salezjańską, minister Ratazzi zniósł zakony. To właśnie wtedy ks. Bosko wysłał sa­lezjanów i siostry salezjanki nie tylko poza granice Włoch, ale też do Ameryki Południowej. Zbudował 4 kościoły, 3 w Turynie, jeden w Rzymie, napisał setkę książek i dzieł, wśród nich Historię Biblijną, Historię Kościoła, Historię Włoch..., otworzył 75 domów sale­zjańskich i 50 domów sióstr Córek Maryi Wspomożycielki, zorganizował 11 wypraw misyjnych, przemierzył w celach apostolskich Włochy, Francję, Hiszpanię. Spowiadał całymi godzinami, a jego dzień pracy zamy­kał się między godziną 4.30 rano i 23 w nocy. Był też wielkim człowiekiem swej ojczyzny, choćby przez po­średniczenie w pertraktacjach między rządem a Watykanem. Najbardziej wyróżniało go spośród innych świętych ukochanie młodzieży. Miłość ta była odwzaje­mniana. Pewnego dnia, otoczony grupą chłopców, zapytał: «Co jest najpiękniejsze na świecie?». Jeden z chłopców bez namysłu zawołał: «Ksiądz Bosko!».

ŹRÓDŁA:

Ks. Stanisław Szmidt sdb

,,Święci, Błogosławieni, Słudzy Boży Rodziny Salezjańskiej”

Peter Dörfler

,,Ksiądz Bosko- Przyjaciel młodzieży, Król łobuzów”

Leonard von Matt· Henri Bosco

,,Ksiądz Bosko”



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
List ks.Bosko z Rzymu(1), Ks. J. Bosko
Ks Bosko kierownik duchowy
Ks.Bosko i jego system prewencyjny(1), Ks. J. Bosko
Sen ks.Bosko-Scenka na nabożeństwo pokutne, Scenariusze
Osobowosc wychowawcy w systemie prewencyjnym(1), Ks. J. Bosko
Ks Bosko dom
Ks Bosko dla dzieci
SNY KS BOSKO
ks Jan Bosko
KS ZENON KLAWIKOWSKI ŚW JAN BOSKO (Jaki był Ksiądz Bosko)
Asystencja jako szczególny dialog wychowawcy i wychowanka w pedagogice ks Jana Bosko
Pomoc ks wym
(120) leonowiczBukala KS nr 4id 834

więcej podobnych podstron