newsweek narkotyki AWRGWFYRKHEC6YMR6IVKDKKF5DS2SBWOQISK5FI


POLSKA

Newsweek numer 43/04,  strona 24.

Stulecie narkotyków

0x01 graphic

 
Narkotyki triumfalnie wkroczyły do naszej cywilizacji po I wojnie światowej. Pod koniec XX w. to, co początkowo wydawało się modą, okazało się plagą.

Ludzkość zna narkotyki od niepamiętnych czasów. Były elementem ludowej medycyny, wspomagały obrzędy sakralne. Opium przez stulecia stanowiło najskuteczniejszy środek uśmierzający ból, stosowany przy złamaniach, kontuzjach i ranach. Pod koniec XIX wieku zastąpiła go morfina. Jednak problemem społecznym w naszej cywilizacji narkotyki stały się dopiero w XX wieku, a mówiąc dokładniej - po I wojnie światowej.
Wprawdzie pierwsza fala mody na narkotyki przyszła wcześniej, lecz miała charakter marginalny. Dotarła do Europy i USA w XIX w. za sprawą dwu grup zawodowych. Pierwszą z nich byli marynarze, którzy w Szanghaju czy Hongkongu odwiedzali palarnie opium. Te lokale - obok burdeli - były w portach wschodnich żelaznym punktem w programie wypoczynku każdego strudzonego żeglarza. Drugą grupę stanowili artyści, którzy eksperymentowali z narkotykami dla pogłębienia wyobraźni i wrażliwości. Robili tak np. poeta Artur Rimbaud i jego kolega Charles Baudelaire. Artyści i marynarze - te dwie grupy stanowiły margines społeczeństwa, niemniej przyczółki na kontynencie europejskim zostały zdobyte.
Aż wreszcie przyszła I wojna światowa, która zmobilizowała 67 milionów ludzi, a 13 milionów uczyniła kalekami. Wiele milionów zostało rannych. Ból ofiar uśmierzano morfiną. Problemu uzależnienia jeszcze nie rozpoznano, więc serwowano narkotyki bez ograniczeń. Jako morfinista wyszedł z wojny np. niemiecki as lotnictwa, późniejszy marszałek Rzeszy Herman Goering.
Jeżeli nawet ostrożnie przyjąć, że tylko jedna czwarta traktowanych morfiną popadła w uzależnienie, to i tak między 1914 a 1918 rokiem narodził się nagle w Europie wielomilionowy rynek. A na wielomilionowym rynku można robić wielomilionowe interesy.
Rychło narkotyki stały się modne. Znów zaczęli eksperymentować z nimi artyści, próbując odpowiedzieć na pytanie, jak mogą zmienić postrzeganie świata. Stanisław Ignacy Witkiewicz. malujący obrazy pod wpływem narkotyków, w 1932 r. wydał książkę "Nikotyna, alkohol, kokaina, peyotl, morfina. Apendix" (późniejszy tytuł: "Narkotyki"), sumującą jego doświadczenia.

Stopniowo narkotyki stawały się coraz większym problemem społecznym, a przyczyniło się do tego, paradoksalnie, zniesienie prohibicji w USA. Zakaz produkcji, sprzedaży i przewozu napojów alkoholowych, wprowadzony w 1919 r., obowiązywał tam aż do 1933 r. W tym czasie w Ameryce powstała mafia, organizacja, która z nielegalnego handlu alkoholem ciągnęła niebywałe zyski. Miała rozbudowane struktury, sieć dystrybucji, sposoby legalizowania zysków, polityczny parasol ochronny. Jednak złote czasy skończyły się z dnia na dzień. Po zniesieniu prohibicji butelkę można było legalnie
kupić w najbliższym sklepie.
Członkowie mafii, przyzwyczajeni do szybkich pieniędzy, szukali dla siebie nowej przestrzeni. Wzrok mafijnych przywódców skierował się więc ku narkotykom. I ku młodzieży, która stała się jednym z najważniejszych podmiotów na rynku.
W XX w. społeczeństwa były coraz bogatsze, okres młodości wydłużył się i stawał wartością samą w sobie. Młodzi ludzie nie aspirowali do dorosłości, wręcz przeciwnie - to dorośli pragnęli w nieskończoność przedłużać swą młodość. Młodzież wytworzyła swoistą kulturę i obyczajowość, której elementem stawały się narkotyki, podsuwane usłużnie przez mafijnych dilerów.
W 1957 r. Jack Kerouac opublikował powieść "W drodze", która stała się biblią pokolenia beatników (przeczytało ją wtedy pół miliona osób). Pokolenie to kontestowało tradycyjne standardy i normy społeczne , a dla zademonstrowania swego buntu propagowało m.in. używanie narkotyków. W 1966 r. po obu stronach Atlantyku wykiełkował ruch hipisów, głoszący apoteozę wolności w każdej dziedzinie, charakteryzujący się obyczajowym permisywizmem, pacyfizmem i używaniem narkotyków. Pod koniec dekady już połowa młodzieży w USA deklarowała przynależność do tej kontrkultury.
To wtedy do listy uznanych narkotyków dołączyła marihuana. Furorę robiły hasła "Make love not war" ("Kochajcie się zamiast walczyć") i "Keep California green, plant grass" ("Utrzymaj zieloną Kalifornię, uprawiaj trawkę"). O powszechności tego specyfiku niech świadczy fakt, że od momentu, gdy został w USA zdelegalizowany w 1967 r., policja zatrzymuje za jego posiadanie ok. 300 tysięcy osób rocznie. A ci zatrzymani to wierzchołek góry lodowej - może 5, może 10 proc. użytkowników.
Nawet były prezydent Bill Clinton przyznał się, że w młodości palił marihuanę. Gdyby zaprzeczył - nikt by mu nie uwierzył, a poza tym na pewno znalazłoby się wielu świadków, którzy zadaliby mu kłam. Wolał więc publicznie bagatelizować sprawę, twierdząc, że wprawdzie palił, ale się nie zaciągał.
W styczniu 1980 r. za posiadanie marihuany na lotnisku Narita w Tokio został zatrzymany członek zespołu The Beatles Paul McCartney. Przesiedział 7 dni w areszcie, a gdyby nie interwencja ambasady brytyjskiej, mógł tam spędzić 7 lat. Dziś jest to szanowany przez Koronę szlachcic, sir Paul.
Wielką popularnością cieszyły się także twarde narkotyki. Tragicznym symbolem tej fascynacji jest śmierć z przedawkowania w 1970 r. piosenkarki Janis Joplin. Miała 27 lat. Skoro gwiazdy estrady używały narkotyków, to dlaczego nie miałyby używać ich też miliony fanów na całym świecie? Sex, drugs and rock'n'roll - to hasło pokolenia. Narkotyki znajdują się na drugim miejscu, przed ulubioną muzyką.
Z czasem narkotyczny asortyment stawał się coraz szerszy. Młodzi kontestatorzy sięgnęli po substancje, które zrodziły się w tak znienawidzonych przez nich laboratoriach wojskowych. Taki jest m.in. rodowód "kwasu", czyli LSD. Jego początki sięgają roku 1953. Na wieść o "praniu mózgów", dokonywanym przez komunistów na jeńcach wziętych do niewoli w Korei, uczeni w militarnych ośrodkach badawczych zaczęli poszukiwać substancji chemicznej zdolnej odmienić świadomość i zapewnić władzę nad umysłami. Program był ściśle tajny i nosił nazwę "MK Ultra". Kierował nim Sidney Gottlieb. Jego uwaga skierowała się na dwuetyloamid kwasu d-lizergowego (LSD), odkryty w czasie wojny przez szwajcarskiego chemika. Środek powoduje halucynacje, euforię, niekiedy objawy depersonalizacji - zażywający go odnosi wrażenie, że staje się kimś innym.
Używanie takich środków propagował w tamtych latach guru kultury narkotycznej dr Timothy Leary w wydawanym przez siebie "Psychodelic Review". Popularności LSD przydawali Beatlesi takimi piosenkami, jak "Lucy In The Sky With Diamods" czy "Magical Mistery Tour". Inne środki psychodeliczne, tym razem niesyntetyczne, zachwalał Carlos Castaneda w słynnej książce "Nauki don Juana".Militarne początki miał też inny narkotyk - amfetamina. Jej historia sięga jeszcze czasów II wojny światowej. Podczas bitwy powietrznej z Niemcami co noc tysiące maszyn RAF startowały z Wysp Brytyjskich, by przelecieć kilka tysięcy kilometrów, zrzucić bomby i wrócić. Piloci cały czas musieli zachowywać czujność i pełną koncentrację. Pomagały im w tym środki pobudzające, opracowywane w laboratoriach naukowych. Tak narodziła się amfetamina. Dalej poszło już szybko - w 1967 roku Amerykanie spożyli 10 milionów tabletek tej używki.
Magia i popularność narkotyków zaczęły blednąć dopiero pod koniec stulecia, kiedy z pełną mocą ujawniły się negatywne konsekwencje ich zażywania. Kult "kwasu" LSD skończył się, bo odmieniał on świadomość nie tylko chwilowo, ale i trwale. Śmiertelny cios heroinie zadano na zjeździe epidemiologów w Atlancie w 1982 r. Tam właśnie przyjęto nazwę AIDS (Acquired Immune Deficiency Synadrome - nabyty zespół niewydolności immunologicznej) dla infekcji komórek HIV. Wirus ten przenosi się, między innymi, przez krew - czyli na przykład przez wielokrotne użycie strzykawki. Wśród narkomanów używających opiatów wstrzykiwanych dożylnie (takich jak heroina) zebrał on potężne żniwo śmierci.
Naukowcy kłócą się, jak nazwać miniony, XX wiek. Jedni powiadają, że to wiek atomu. Inni, że nauki. Jeszcze inni, że był to czas wojen i totalitaryzmów. Wszystko to prawda, ale nie cała. Był to także wiek narkotyków.

0x01 graphic

0x01 graphic

 << Wstecz  Strona: 4/4  
Wybierz stronę: 1 | 2 | 3 | 4 

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic


Marek Karpiński - publicysta, autor m.in. książek "Najstarszy zawód świata" i "Historia szpiegostwa"

Ganja, ziele, zioło, trawa, stuff, gras. Kręci się z nich blanty, jointy, gibony i batony, nabija nimi lufę. Albo blubę. A potem, uważając na komety, trzeba bakać. By mieć fazę, jazdę, bombę, banię, wystarczą trzy, cztery buchy. Jest kop i wreszcie można się uhahać. Czasami przychodzi co prawda zjazd i zwała. Ale i tak warto jarać siuwax.
Z pojęć związanych z narkotykami można stworzyć słownik nowej gwary. Każdy środek, czynność i stan umysłu miałyby w nim swoje odniesienie. To żywy, ciągle zmieniający się język. I nie posługują się nim wcale ćpuni z dworców kolejowych czy pacjenci ośrodków Monaru. To słowa, których codziennie używają tysiące młodych ludzi.
Marihuana, a w niektórych środowiskach także haszysz i amfetamina, stały się powszechnie akceptowane, powszechnie dostępne i powszechnie stosowane. Moda na branie narasta z każdym rokiem. Skąd ten skręt, dlaczego narkotyki stanęły na jednej półce z alkoholem i tytoniem? I jak do tego doszło?
- Jeszcze kilka lat temu narkotyki były problemem tylko w wielkich aglomeracjach miejskich. Dziś są obecne w miasteczkach, a nawet na wsiach - mówi Renata Anna Wiak z wydziału profilaktyki Komendy Głównej Policji, która analizuje to zjawisko wśród młodzieży. Ale dilerzy narkotykowi rozszerzają swoje rynki nie tylko o prowincję, także o nowe środowiska, rzadko dotąd kojarzone ze środkami odurzającymi.
Niby wszyscy od dawna wiedzą, że coś jest na rzeczy, ale najnowsze badania, które publikuje "Newsweek", szokują skalą i tempem wzrostu zjawiska. Ich autor, dr Mariusz Jędrzejko, pedagog i socjolog z Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku, tym, którzy wierzą, że modę na marihuanę i inne miękkie narkotyki można szybko powstrzymać, każe wyzbyć się złudzeń. - Ludzie traktują narkotyzowanie się jako normalny sposób spędzania wolnego czasu, jak sport czy kino - komentuje Jędrzejko, który razem z Krystyną Piórkowską jest autorem pierwszego polskiego "Leksykonu narkomanii". Najchętniej sięga się po marihuanę, która powszechnieje jak alkohol. Za nią jest amfetamina.

0x01 graphic

0x01 graphic

  Strona: 1/7  Dalej >>
Wybierz stronę: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7  

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic


Igor Ryciak (iryciak@newsweek.pl)

Najświeższe wyniki jego ankiet, opracowane zaledwie w ubiegłym tygodniu, dotyczą pracowników kadry urzędniczej renomowanych firm - m.in. notowanego na giełdzie banku, sieciowej agencji reklamowej, znanego towarzystwa ubezpieczeniowego oraz przedstawicielstwa handlowego jednego z największych na świecie koncernów samochodowych.
- Badałem ludzi, którzy do pracy przychodzą w krawatach, pracują przy komputerach, a lunch jedzą w modnych restauracjach. Można powiedzieć, że ankiety przeprowadziłem wśród tak zwany
ch yuppies - wyjaśnia Jędrzejko. Średnia wieku ankietowanych wynosi 29 lat, wszyscy mają wyższe wykształcenie. Ze 168 respondentów 41 procent przyznało, że przynajmniej raz w życiu sięgnęło po narkotyki; co siódmy uczynił to w ostatnim miesiącu, a co czwarty - w ostatnim roku. Jako przyczynę wskazywali na stres, ale równie istotna okazała się moda. Bycie na haju jest zwyczajnie trendy.
Równie zaskakujące są wyniki badań innych środowisk. W ciągu 8 lat aż o 200 proc. wzrosła liczba szesnastolatków zażywających narkotyki. Obrazu dopełniają ubiegłoroczne badania Janusza Sierosławskiego, socjologa z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Kontakt z marihuaną i haszyszem miało 36,7 proc. ankietowanych, a z amfetaminą 15,4 procent.
Wśród studentów 32,1 proc. przyznało, że brało narkotyk (zdecydowana większość marihuanę) w ostatnim roku, a co drugi student miał kontakt z narkotykami przynajmniej raz w życiu. Co więcej, 17,6 proc. stwierdziło, że zna nauczycieli akademickich, którzy się narkotyzują.
Inne środowisko wchodzące coraz głębiej w narkotyki to wojsko. Swoje badania w armii dr Jędrzejko przeprowadzał już dwukrotnie. Odsetek żołnierzy deklarujących zażywanie narkotyków co najmniej raz w miesiącu wzrósł pomiędzy 2001 a 2003 rokiem z 6,7 proc. do blisko 12 procent. A na dodatek co czwarty żołnierz, który nigdy nie miał kontaktu z narkotykami, deklaruje, że chętnie by ich spróbował. I raczej nie będzie miał z tym problemu.
Do kontaktów z narkotykami w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przyznało się Jędrzejce ponad 36 proc. szalikowców (zagorzałych kibiców piłkarskich), a 19 proc. stwierdziło, że bywa na meczach pod ich wpływem. Najpopularniejszym narkotykiem w tej grupie jest amfetamina. "Po amfie mogę się drzeć całe dwie godziny" - napisał jeden z kibiców w rubryce "dlaczego sięgam po narkotyki". Inni tłumaczyli, że ochroniarze na stadionach sprawdzają, czy na mecz nie wnosi się alkoholu. Narkotyków nikt nie szuka.
Chmura dymu z marihuany nad Polską jest już całkiem gęsta, ale policjanci, terapeuci i socjologowie ostrzegają zgodnym głosem - najgorsze jeszcze przed nami. Sytuacja w Polsce powoli będzie się zrównywać ze średnią europejską, a ta - jak oceniają eksperci - wciąż jest wyższa. Według analiz Europejskiego Centrum Monitoringu Narkotyków i Uzależnień Narkotykowych w Lizbonie co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej miał w 2002 roku kontakt z jakimś narkotykiem. W Polsce takich ogólnospołecznych badań jeszcze nikt nie przeprowadził. Nasze wejście do Unii i otwarcie zachodnich granic powodują, że narkotyki można szmuglować z coraz mniejszym ryzykiem. Dlatego policja spodziewa się, że będzie ich coraz więcej. A więcej narkotyków to więcej konsumentów.
Zdaniem dr Krystyny Piórkowskiej istnieją trzy powody, dzięki którym miękkie narkotyki - przede wszystkim marihuana - tak szybko się rozprzestrzeniają: - Są stosunkowo tanie i łatwo dostępne. Są modne. A dodatkowo wśród młodych ludzi zakorzeniło się przeświadczenie, że są bezpieczne i nieszkodliwe, w każdym razie nie bardziej niż alkohol.
Maciej Graczyk, student IV roku ekonomii, mówi, że pali niewiele - raz, dwa razy w tygodniu. Prawie zawsze, gdy idzie do kina. - Film wtedy niesamowicie wciąga - twierdzi. Czasem "przyjara" na imprezach, czasem ze znajomymi. - Palę, bo lubię i mam na to ochotę. I denerwuje mnie, że państwo mówi mi, co jest dla mnie dobre, a co nie - twierdzi. Dodaje, że w weekendy w wielu warszawskich knajpach czuje się charakterystyczny słodkawo-duszący zapach palonych konopi.
Nie trzeba wiele. Wystarczy jeden, dwa buchy. Po paru minutach zapomina się o bożym świecie. Zostawia wszystkie problemy na ulicy. Czy Maciek ma poczucie uzależnienia od marihuany? - Nie, to przecież nie uzależnia. W moim środowisku są raczej sami wykształceni ludzie. Nigdy nie zdecydowalibyśmy się na branie czegoś twardego - mówi. - Po prostu wyciszamy się w ten sposób, odprężamy, jest między nami jakaś bliższa więź.
O odprężeniu mówi też jego rówieśnik Sebastian Korowicz, studiujący anglistykę. - Jak zapalisz, jest pełny luz, nic się już nie liczy, tylko zabawa. A seks po trawce... Najlepiej niech pan sam tego spróbuje - zachwala.
- Niewątpliwie narkotyki zaczynają zastępować młodym ludziom alkohol. Poziom akceptacji dla tych dwóch używek zaczyna się wyrównywać - mówi Mariusz Jędrzejko.
Młodzi nie mają problemu ze zdobyciem towaru. 37,5 proc. gimnazjalistów i 53,4 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych uznało, że kupienie marihuany i haszyszu jest łatwe lub bardzo łatwe. Na pytanie, gdzie można zdobyć narkotyki, uczniowie najczęściej wskazywali dyskoteki i bary, a zaraz po nich szkoły. Ponad 21 proc. uczniów gimnazjów i prawie 35 proc. szkół ponadgimnazjalnych odpowiedziało w ankietach, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy ktoś częstował ich marihuaną lub haszyszem.
Jointa pomiędzy wykładami - wynika z badań Jędrzejki - pali aż 9 procent studentów. I aż połowa potrafiła wskazać w miejscowości, w której studiują, co najmniej trzy miejsca, gdzie sprzedaje się narkotyki.
- Z każdym rokiem polski rynek narkotykowy jest coraz większy - mówi Włodzimierz Ziemba, specjalista od przestępczości narkotykowej w Centralnym Biurze Śledczym. W ubiegłym roku w całym kraju policjanci skonfiskowali ponad 198 kg marihuany i 33 kg haszyszu. Dla porównania pięć lat wcześniej przejęto tylko 57 kg marihuany i dokładnie 2,4 kg haszu.
Inspektor Ziemba o narkotykach wie prawie wszystko. Tym rodzajem przestępczości zajmuje się od kilkunastu lat - dowodził m.in. śledztwem dotyczącym statku Jurata, na którym pruszkowscy gangsterzy chcieli przemycić do Polski 1,2 tony kokainy. Twierdzi, że nikt nie jest w stanie oszacować, ile procent narkotyków jest przechwytywanych, a ile trafia na rynek. - Wszelkie takie szacunki nie mają logicznych podstaw - mówi.
Ziemba wie jednak, że jednorazowe, wielkie kontrabandy to teraz rzadkość. Dziś haszysz i marihuana jadą do Polski w ładunkach ważących kilka, góra kilkanaście kilogramów, poukrywane w walizkach, plecakach, samochodach i autokarach. Każdy poważniejszy diler na własną rękę jeździ do Holandii, która w Europie pełni rolę narkotykowej hurtowni, kupuje parę kilo "towaru" i sprzedaje w kraju z kilkakrotnym przebiciem.
Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu policjanci z Radomia nakryli dwóch kuzynów, którzy swoim wysłużonym renault szmuglowali marychę z Amsterdamu. Przerobili w tym celu zbiornik gazu zainstalowany w bagażniku. Policja odkryła w tym zmyślnym schowku 24 półkilowe paczki marihuany. Ile takich drobnych kanałów szmuglerskich działa w kraju, nikt nie wie. - Mogę tylko powiedzieć, że policji takie rozdrobnienie zdecydowanie nie ułatwia pracy - mówi insp. Ziemba.
Gwałtownie rośnie też liczba odkrywanych przez policję plantacji konopi. Specjalistyczną aparaturę, która za pomocą komputera dba o temperaturę, nawożenie, naświetlenie i wilgotność gleby, można bez problemów kupić w Holandii. Znów tylko dwa przykłady z ubiegłego tygodnia. Pod Zamościem policja odkryła plantację liczącą 47 roślin. Zamontowane czujniki na bieżąco kontrolowały warunki uprawy: kwasowość gleby, natężenie oświetlenia i wilgotność powietrza. 32-letni właściciel plantacji podpierał się fachową literaturą anglojęzyczną dotyczącą upraw konopi. Jeszcze większą uprawę zlikwidowano pod Tucholą. Konopie rosnące w foliowym tunelu ważyły łącznie 72 kilogramy i warte były około 420 tysięcy złotych. Jak się okazało, organizatorzy uprawy przemycali też narkotyki z Holandii: sprowadzali stare telewizory, w których chowali paczki z trawką.
Hodowlę marihuany ułatwia fakt, że nasionami konopi można handlować zupełnie legalnie. Nawet najbardziej wyszukane odmiany można bez problemu nabyć przez Internet.
Łącznie w ubiegłym roku policja w całym kraju zniszczyła 86 tysięcy krzaków i sadzonek konopi indyjskich. Jak obliczono w Komendzie Głównej Policji, powierzchnia zlikwidowanych upraw wyniosła 6,24 hektara.
To, że towaru jest tak dużo, jest tak łatwo dostępny i modny, przeraża zdecydowanych przeciwników wszelkich narkotyków, także tych miękkich. - To epidemia, która zagraża całemu pokoleniu - grzmi dr Mariusz Jędrzejko i przekonuje, że zaczyna się na trawce, a kończy na amfetaminie i kokainie.
Pomysły na walkę z narkotyczną modą są różne. Jeden z nich to penalizacja. Ostatnio Barbara Labuda, minister w Kancelarii Prezydenta, opracowała program "Uczelnie wolne od narkotyków". Zakłada on, że student, który zostanie przyłapany na sprzedaży narkotyków albo pojawi się na wykładzie w stanie odurzenia, będzie automatycznie zawieszony lub relegowany. W skrajnych przypadkach dostanie "wilczy bilet" i już nigdy nie będzie mógł podjąć nauki na wyższej uczelni. Jeśli program wejdzie w życie, takimi karami będzie zagrożonych 100 tys. studentów, bo mniej więcej tyle regularnie zażywa narkotyki.
Ja jestem zdania, że jedyna szansa na ograniczanie rozwoju narkomanii to mądra profilaktyka, robiona przez fachowców, która trafi do serc i umysłów młodych ludzi - przekonuje z kolei dr Jędrzejko. - Trzeba uzmysłowić młodzieży, że nawet miękkie narkotyki sieją spustoszenie w osobowości.
Tylko czy w ten sposób uda się odwieść od narkotyków nastolatka, który na pytanie o powód zażywania marihuany, odpowiada: - Palę, bo wszyscy w klasie palą. Tym bardziej że zwolennicy legalizacji wytaczają alkoholowe działo. - Kiedyś ludzie pili wódkę, a dziś palą trawkę. Jaka to różnica? - pytają. I argumentują, że alkohol czyni dużo poważniejsze spustoszenie w organizmie niż marihuana. Ich zdaniem legalizacja rozwiązałaby też problem mafii narkotykowych i dilerów.
Spór o miękkie narkotyki, jak marihuana, nie jest zresztą nowy i trwa od lat nie tylko w Polsce. Na razie marihuana jest legalna tylko w Holandii, gdzie można ją kupić w specjalnych kawiarniach, a Kanada dopuściła jej stosowanie do celów medycznych. Wciąż zakazana jest w większości krajów Europy Zachodniej i USA.
Podobnie jest w Polsce i szanse na zalegalizowanie nawet tylko marihuany są dziś bliskie zeru. Polityka państwa zmierza bowiem w odwrotnym kierunku - od czterech lat karane jest posiadanie nawet niewielkich ilości narkotyków na tzw. własny użytek. Miał to być bat na dilerów, których policja chciała masowo wsadzać za kratki. Odcięci od dostawców amatorzy haszyszu i marihuany mieli z kolei stopniowo zapominać o swoich ulubionych używkach. Dziś widać, że nic z tego planu nie wyszło.
A może tej mody nie można przezwyciężyć administracyjnymi metodami i musi się ona skończyć sama z siebie? Tak właśnie stało się w dość liberalnej pod względem walki z miękkimi narkotykami Francji. Według najnowszych badań odsetek młodych ludzi regularnie palących marihuanę spadł - po raz pierwszy po kilkunastu latach wzrostu. Na przykład wśród 17-, 18-letnich chłopców zmalał z 17,7 do 14,6 proc. Za narkotykami idą apatia, gorsze wyniki w szkole, problemy za kierownicą - odpowiadali najczęściej nastoletni Francuzi, którym trawka się przejadła. Kiedy przeje się w Polsce?
Więcej o miękkich narkotykach w Polsce słuchaj w Radiu Zet we wtorek 19 października o godz. 11

0x01 graphic

0x01 graphic

 << Wstecz  Strona: 7/7  
Wybierz stronę: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic


Igor Ryciak (iryciak@newsweek.pl)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Narkotyki u dzieci
NARKOTYKI
narkotyki
Narkotyczne leki przeciwbolowe Nieznany
Narkotyczne leki przeciwbólowe, Farmacja, III rok farmacji, Chemia leków
Narkotyczki
001c Leczenie uzależnienia od narkotyków
Jak chronić własne dziecko przed narkotykami
narkotyki w zakladach karnych
11 2015 Wydanie amerykanskie Newsweek
anestetyki i narkotyki materiały 2007
NARKOTYKI PREZENTACJA DODATKOWA 2006
Leki narkotyczne przeciw bólowe i przeciw gorączkowe, Farmakologia01.10
Środki narkotyczne, Farmakologia 3 rok
Polityka karna wobec osob zazywajacych narkotyki
Narkotyki halucynogenne, część I Klasyczne halucynogeny (indoloalkiloaminy i fenyloalkiloaminy)

więcej podobnych podstron