- Był na dole, w dokach, łowił ryby i usłyszał zamieszanie. .
uważa się teraz za wielkiego białego przywódcę. Wykręcił Benowi
i usiadł na nim. Ben nie stanowił najmniejszego zagrożenia. Nie odżył nawet przytomności.
Dlaczego był nieprzytomny? — zapytałem.
Moreland przyjrzał się swoim kolanom.
Czy to z powodu narkotyków? — naciskała Jo.
Mówią, że był pijany.
Ben? — zdziwiła się Pam. — Przecież on jest abstynentem tak samn
jak ty, tato.
Tak, jest...
I zawsze był? — spytałem.
Moreland zakryi oczy drżącą ręką. Zaczął szarpać" siwe kosmyki.
Od lat nie pijał alkoholu.
Jak dawno miał problem alkoholowy? — zapytałem.
Bardzo dawno,
Na Hawajach?
Nie, przedtem,
Studiował na Hawajach. Był alkoholikiem jako dziecko?
Wszystko się zaczęło w szkole średniej.
Nastoletni alkoholik? — spytała z niedowierzaniem Pam.
- Tak, moja droga — odparł Moreland, z trudem zachowując spokój. — To się zdarza. Był podatny ze względu na sytuację rodzinną. Obydwoje rodzice byli pijakami. Ojciec zmarł na marskość wątroby w wieku pie6 dziesięciu pięciu lat. Matka dostała raka płuc, ale jej wątroba również była w fatalnym stanie. Żeby ulżyć jej w ostatnich miesiącach życia, zainstalowałem w jej domu zbiorniki z tlenem. Ben miał wtedy szesnaście lat, ale opiekował się nią jak prawdziwa pielęgniarka. Potrafiła zerwać maskę i wrzeszczeć, żeby dał jej papierosy.
— Obciążony genetycznie i środowiskowo — stwierdziła Jo.
Moreland zerwał się na równe nogi.
— Jednak poradzjł sobie z jednym i drugim. Kiedy został sierotŁ
umieściłem go tutaj. Zaczął pracować jako dozorca, ale kiedy się przekona
łem, jaki jest zdolny, dałem mu bardziej odpowiedzialne zajęcie. Przeczytał
całą moją bibliotekę medyczną, przyłożył się do nauki i całkowicie rzucił
. k T: )1.
Pam posmutniała. Czyżby była zazdrosna o Bena?
— Żył w absolutnej trzeźwości — powtórzył Moreland. — Niewiarygod"3
siła charakteru. Dlatego opłaciłem jego studia. Urządził sobie życie, a tak*
Claire i dzieciom... Widzieliście go dziś wieczorem. Czy tak
psychopatyczny morderca?
Nikt z nas nie odpowiedział.
— Mówię wam — powiedział, uderzając w stół — że jest to jedna
bzdura! Dowodzi tego butelka wódki w pobliżu jego ręki. On pijał
156
przed laty leczyłem go antabusem. Od tamtej pory nie mógł znieść P^u alkoholu — nienawidził go. Sflia*^ Twierdzisz, że ktoś wlał mu wódkę do gardła? — zapytała Jo.
tej chłodny ton wyprowadził go z równowagi.
^ Twierdzę, że on nie toleruje alkoholu.
_. W takim razie widzę tylko jedną możliwość — odparła. — Ktoś go .lsiłą. Ale kto? I dlaczego? v Moreland zgrzytnął zębami.
_ Nie wiem, ale znam Bena,
_ W jaki sposób zamordowano Betty? — zapytałem.
___ Została... to było... pchniecie nożem.
___ Czy znaleziono nóż przy Benie?
__ Nie trzymał go w ręce.
_- Znajdował się na miejscu zbrodni?
_— Był... wbity.
— Wbity? — powtórzyła Jo jak echo. — Gdzie?
_- W gardło tej nieszczęsnej dziewczyny! Czy naprawdę musicie znać wszystkie szczegóły?
Robin konwulsyjnie ścisnęła moją rękę.
— Cała ta sprawa jest absurdalna! — zawołał Moreland. — Twierdzą,
że Ben był tuż przy niej — że spal, obejmując ją ramieniem, z głową na... na
tym, co zostało z jej tułowia. To absurd!
Robin nie wytrzymała i podbiegła do balustrady. Podszedłem i objąłem ją. Czułem, jak drży, wpatrując się w jaskrawożółty księżyc.
Zmasakrował ją? — dopytywała się Jo.
Nie mam ochoty na dalszą rozmowę, doktor Picker. Chodzi o to, żeby
pomóc Benowi.
A co z Betty? Czy nie trzeba pomóc jej rodzinie? — spytała
odwracając się Robin.
Tak, tak, oczywiście, to jest...
Ona była w ciąży! Co z dzieckiem, z jej mężem, rodzicami?
Moreland odwrócił oczy.
Co z nimi, Bili?
— Oczywiście, że zasługują na współczucie — odparł Moreland drżącymi
ustami. — Boleję nad tym. Betty to moja pacjentka. Na miłość boską, byłem
Pty Jej porodzie!
—- I wyleczyłeś z kokluszu — powiedziałem. -Co?
—• Rozmawiałem z nią wczoraj. Powiedziała mi, że kiedy była dzieckiem, leczyłeś ją z kokluszu.
Nikt się nie odezwał. Napiłem się brandy. Zostawiła w moim przełyku n/Scą smugę — jedyne odczucie w odrętwiałym ciele. Wszyscy wyglądali 19 odrętwiałych.
"- Która godzina? — spytałem.
157