Jak go spotkać?
Na komedie romantyczne chodzą tłumy. I co najmniej połowa wychodzi z kina z pytaniem: dlaczego mnie nie przytrafia się taka miłość? Nie jestem dość ładna, dostatecznie otwarta, gotowa...?
Przestań zadawać sobie głupie pytania! Zapomnij o wątpliwościach, daj się uwieść.
Jeśli kiedykolwiek byłaś przez jakiś czas bez pary, musiałaś połknąć solidną dawkę "psychologicznych" rad swoich znajomych. A to, że zanim spotkasz nową miłość, musisz pogodzić się ze swoją samotnością. Albo żebyś nie czekała na ideał i zrozumiała, że wszyscy jesteśmy niedoskonali. Następnie, że za dużo siedzisz w pracy i w domu, musisz wyjść do ludzi. No i wychodzisz, pogodna, pogodzona, przyjazna. Oczywiście nie spotykasz nikogo.
Dlaczego? Ponieważ niektóre dobre rady nie są wcale dobre. A jeśli są, to i tak nie nadają się dla wszystkich. Czasem po prostu źle je rozumiemy. Rozszyfrowałyśmy je dla ciebie. Oto fałszywe i prawdziwe ścieżki do miłości.
Musisz naprawdę chcieć?
Niektórzy mówią: ależ ja chcę, to nie moja wina, że nikogo nie spotykam. Nie ma swatek, wolnych mężczyzn, mam pecha itd. Bardziej niż o chęci, chodzi o otwartość na niespodzianki. Gotowość przyjęcia tego, co się pojawia w życiu. Konkretnie: mężczyzna wylewa na nas kawę (albo my na niego) lub zabiera przez pomyłkę masło z lady. Jeśli jesteś gotowa na niespodzianki, nie krzykniesz: dlaczego kradnie pan moje masło?! Ta sama historia dla jednych jest początkiem znajomości, dla innych przykrym zdarzeniem bez dalszego ciągu. Nie chodzi o to, żeby witać uśmiechem każdego gbura, który popchnie nas na ulicy. Chodzi o to, żeby nie zakładać: prawdziwa miłość zawsze zaczyna się romantycznie albo: cudownych mężczyzn poznaje się tylko tu i tu. W ten sposób zamykamy się na nowe doświadczenia i sama chęć spotkania kogoś w niczym nie pomoże.
Miłość przyjdzie, gdy będziesz gotowa?
Niby-prawda. Nie trzeba się spieszyć, nic na siłę. Ale co to właściwie znaczy być gotową? Naturalną gotowość do miłości mają bardzo młodzi ludzie: czekają czujnie pewni, że dzisiaj coś się zdarzy. Im jesteśmy starsi, tym częściej "dzisiaj" zmienia się w "jutro" albo "pojutrze". Obrastamy w znaki zapytania, stawiamy warunki: owszem, jestem przygotowana, ale na taką miłość, a nie inną. Tego nie akceptuję, tamtego sobie nie wyobrażam. I bardzo dobrze, jeśli naprawdę znamy siebie i swoje potrzeby.
Najczęściej jednak biernie czekamy, aż idealna miłość pojawi się sama, przyczepi i nie da odepchnąć. To niestety zdarza się rzadko. Będziemy gotowe, jeśli otworzymy się na spotkanie kogoś innego, czyli odmiennego, obcego. Czy to, co drażni cię w innych, nie jest twoją własną cechą? Taką, do której nie przyznajesz się sama przed sobą? Jeśli denerwują cię osoby, które spontanicznie gniewają się, kłócą, przepraszają, pewnie masz w sobie dużo nieświadomego gniewu. "Gniewna" osoba może być dla ciebie cennym partnerem, przy którym nauczysz się, że złoszczenie się nie jest niczym złym.
Jeśli ukrywasz lęk przed porażką, będą cię drażnić ludzie, którzy łatwo zmieniają pracę, zawód, zaczynają coś nowego. "Ja jestem rozsądna, cenię stałość, a on jest nieodpowiedzialny, nieprzewidujący. Do widzenia". W ten sposób zachowujesz dobre mniemanie o sobie, zamykasz się w kręgu własnych ograniczeń i odrzucasz niespodzianki przyjaźni i miłości. Miłość przyjdzie, gdy będziesz gotowa poznawać innych ludzi, zamiast ich klasyfikować (to lubię, tego nie) i zmieniać (na swoją modłę).
Najpierw naucz się być szczęśliwa sama ze sobą?
Nie chodzi o to, żeby upajać się samotnością, czy wystarczać samemu sobie. Jeśli nikogo nie potrzebujesz, zamykasz się na miłość: choćby wpadł na ciebie Hugh Grant, powiesz przepraszam i pójdziesz dalej. Wiele z nas myśli, że świat dzieli się na nieszczęśliwych samotnych i szczęśliwych małżonków. To efekt bajki, że każdy z nas jest niekompletny jak połówka jabłka i będzie szczęśliwy, tylko jeśli znajdzie tę drugą. Niestety, być z kimś nie oznacza być szczęśliwym. Mówimy często, że samotność jest pustką. A przecież gdy jesteś sama, jesteś sama - ze sobą. Jesteś ze sobą szczęśliwa czy nieszczęśliwa? Lepiej, jeśli to pierwsze. Wtedy miłość nie jest dla ciebie kołem ratunkowym, mężczyzna - wypełniaczem braku szczęścia, który w sobie czujesz. Pamiętaj, że ten, kto lubi samotność, lubi samego siebie.
Coś ze mną nie tak, skoro nie mogę nikogo poznać?
Najczęściej uważamy, że gdybyśmy były ładniejsze, szczuplejsze... Czy wierzysz, że kocha się kobiety za to, że są piękne? Zatem być pięknym to być kochanym? Rzadko się zdarza pogląd równie nieprawdziwy, jak popularny. Pewnie, że uroda jest ważna. Trudno też nie wierzyć badaniom, które mówią o upodobaniu mężczyzn do blond włosów albo figury klepsydry. Ale te dane nie przekładają się na szczęśliwe związki. Nasze uczuciowe wybory są bardziej skomplikowane. Na przykład większość mężczyzn uwodzi kobietę, przy której czuje się bezpiecznie. Nie najpiękniejszą, ale tę, którą ocenia jako tylko trochę ładniejszą od niego.
Podobają nam się ludzie, w których jest coś znajomego, co kojarzy się nam z dzieciństwem, rodzicami. Nie chodzi o fizyczne podobieństwo do ojca czy matki (choć i tak bywa). Decydujący może okazać się drobiazg: gest odrzucania włosów do tyłu, głośny śmiech, sposób, w jaki ktoś nalewa herbatę. One sprawiają, że obcy wydaje się znajomy, budzi uczucie bliskości. Mężczyźni często mówią: ona ma to coś, a nam się wydaje, że chodzi o jakiś niebywały seksapil, cudowne nogi lub kuszące usta. Oczywiście, mogą być i usta, ale najczęściej to coś absolutnie nieseksualnego, on sam nie wie co. Jeśli coś z nami jest nie tak, to właśnie przekonanie... że coś z nami jest nie tak. Ono pozbawia pewności siebie, każe skupiać się na wyglądzie, obsesyjnie wypatrywać defektów, poprawiać je.
Nie izoluj się, musisz wyjść do ludzi?
Nigdy nikogo nie poznasz, jeśli siedzisz w domu. No pewnie, że nie. Więc wychodzisz. Idziesz na przyjęcie, stoisz w kącie i miło się uśmiechasz. Czujesz się fatalnie: co ja tu robię? Cóż, zrobiłam, co mogłam. I wymykasz się do domu. Albo zapisujesz się na kurs włoskiego dla początkujących, gdzie poznajesz... dziewczyny samotne jak ty. Niestety, izolację człowiek nosi w sobie i zabiera ją, dokądkolwiek idzie. Niektórzy wychodzą każdego wieczoru i nadal są samotni. Inni wychodzą w co drugi weekend i to wystarcza, żeby pewnego dnia zdarzyło się to spotkanie... Warto wychodzić do ludzi, warto nawiązywać kontakt, nawet gdy wewnętrzny głos mówi: ale się zbłaźniłaś, robisz z siebie głupka, co oni pomyślą. To głos przewrażliwienia, zbytniego skupienia na sobie: ludzie wcale tak dużo nie myślą o innych, nie analizują ich zachowań ani słów. Warto pamiętać, że zażenowanie i nieśmiałość to cechy, których nie znosimy u siebie, ale lubimy... u innych.
Ale czy są gdzieś wolni mężczyźni...?
Czyli żyjemy w świecie, w którym wszyscy mężczyźni są zajęci lub homoseksualni? Wszyscy? Czemu myślimy o więcej niż jednym mężczyźnie, kiedy chcemy kogoś poznać? Spytaj: czy jest gdzieś wolny mężczyzna? Zobacz, o ile lepiej to brzmi. Tak, wolny mężczyzna jest gdzieś na pewno.
Zrób pierwszy krok
Czy masz prawo? Masz. Mężczyźni to lubią? Niektórzy. Dyskutujemy, rozważamy, ale właściwe pytanie brzmi: czy chcesz zrobić pierwszy krok? Czy lubisz mężczyzn, którzy to lubią? Może na przykład wolisz zrobić coś, żeby on zrobił pierwszy krok? To może być uśmiech, pytające spojrzenie, upuszczenie czegoś mniej lub bardziej ciężkiego, czemu nie? Warto byłoby skończyć z tym mitem: znajomości nie zawiera się na ulicy, w kinie, autobusie - nie wypada, internet - to ryzykowne itd. Z ryzykiem to oczywiście prawda.
Najbardziej wymarzony wariant (on jest przyjacielem koleżanki, synem kolegi ojca itd.) podoba nam się właśnie dlatego, że wydaje się bezpieczny. Wydaje, bo nie zawsze jest. Nie dostaniemy gwarancji: nie daje jej ani miejsce pierwszego spotkania, ani fakt, że to on zrobił pierwszy krok i jest ukochanym bratem przyjaciółki. Ważne jest nie tylko, kim jesteście, ale kim dla siebie będziecie. Co się między wami zdarzyło i co z tym zrobicie.