Gdzie ci mężczyźni?
Na długo przed tym jak się urodziłem powstała piosenka Danuty Rinn "Gdzie ci mężczyźni". Kiedy osiągnąłem wiek rozsądku, zastanawiałem się czy jej słowa to żart, czy faktycznie znak czasów. Kryzys męskości? Lenistwo? A może zwykłe zagubienie, bo czasy się zmieniły?
Jesteśmy pokoleniem mężczyzn wychowanych przez kobiety. W najbardziej newralgicznym czasie, kiedy kształtuje się umysł młodego mężczyzny, musimy nauczyć się zdobywać aprobatę kobiet, żeby odnosić sukcesy. W szkole podstawowej - uczą nas i wychowują w większości kobiety. W szkołach średnich proporcje płci wśród nauczycieli są inne, ale wciąż z przewagą kobiet. Na studiach proporcje mogą być zupełnie odwrotne, ale wtedy jest już za późno - młody męski umysł jest już wstępnie ukształtowany, zwłaszcza na emocjonalnym poziomie. O ile zdobywanie aprobaty kobiet zdaje egzamin w szkole podstawowej i średnich, o tyle w życiu dorosłym już nie. W oczach kobiet - mężczyzna który nie potrafi decydować i mieć własnego zdania, godny jest pogardy.
"Mężczyzna nie wymaga aprobaty innych ludzi. Podąża za swoim sercem gdziekolwiek ono go zaprowadzi. Kiedy mężczyzna podąża drogą wyznaczoną przez serce, a cały świat będzie mu przeciwny, będzie to miało małe znaczenie dla niego."
W dawnych czasach, kiedy chłopiec skończył 7 lat, zabierano go od kobiet i od tej pory wychowywał się wśród mężczyzn. Przez obserwację uczył się czym jest odwaga, uczył się jak zdobywać zasoby, jak się zachowywać w obliczu konfliktów, jak troszczyć się o bliskich, oraz co najważniejsze - jak traktować kobiety, jak je zdobywać, jak sprawiać żeby czuły się bezpiecznie i jak ich słuchać. Ten model, z różnymi zmianami trwał przez wiele pokoleń, aż do niedawna. Nasi dziadkowie jeszcze mieli czas na to, żeby nauczyć swoich synów jak być mężczyzną. Obecne pokolenie mężczyzn już tego nie ma, bo nasi ojcowie albo nie odrobili pracy domowej, albo nie mieli czasu na to, żeby przekazać nam tą wiedzę na zdrowym emocjonalnie poziomie. Teraz często nawet w pełnych rodzinach mężczyzna wychowuje się bez ojca, bo ten zwyczajnie nie ma dla niego czasu.
Dodatkowym zaskoczeniem jest obecny efekt emancypacji kobiet. Teraz kobiety mogą się samodzielnie utrzymywać, kształcić, i prowadzić spełnione życie. Mężczyźni powoli przestają mieć uprzywilejowaną pozycję tylko dlatego że noszą spodnie. Coraz więcej kobiet "zakłada spodnie" i w życiu zawodowym i w związkach. Niektóre kobiety mają nawet większe jaja niż mężczyźni, w kontekście zaradności życiowej. Zdaje się że my mężczyźni zostaliśmy blokach startowych na bieżni, podczas gdy wiele kobiet jest daleko przed nami i jedyne czego im brakuje to samiec z krwi i kości, stojący mocno na ziemi, z wartościami, przy którym będą mogły znowu poczuć się słabymi kobietkami, wtulić się w ramiona i usłyszeć "będzie dobrze, zobaczysz".
Okoliczności dzięki którym mężczyzna jest dla kobiet atrakcyjny nie zmieniły się od wieków. Wciąż są to cechy przywódcze, zdolność do podejmowania ryzyka, umiejętność opieki nad bliskimi, oraz obecność innych kobiet w jego życiu. Dołóżmy do tego umiejętność zdobywania zasobów i chęć dzielenia ich z kobietą i mamy typ mężczyzny który obecnie jest towarem deficytowym na rynku damsko-męskim, towarem o który kobiety konkurują. Codziennie rano nakładają makijaż żeby, zwrócić na siebie uwagę. Spędzają wiele godzin na wyborze ubrań, bielizny, butów, aby wyglądać pięknie. Nie wiadomo kiedy poznają ciekawego mężczyznę, ale lepiej żeby wtedy były gotowe. I lepiej żeby ten facet był faktycznie takim na jakiego się prezentuje, bo niepotrzebne są kolejne rozczarowania.
"Mężczyzna mówi i działa w oparciu o pewność siebie. Jego postawa jest jego własnością. Mężczyzna nie przywdziewa pewności siebie tylko przy sukcesach. Często rozważa porażkę jako prawdopodobny rezultat. Lecz gdy szanse zwycięstwa odwracają się, wciąż emanuje pewnością siebie. Nie z powodu ignorancji albo z powodu zaprzeczenia, lecz jako udowodnienie sobie że ma siłę aby przejść ponad zwątpieniem."
Ciekawy jest też fakt że pomimo iż kobiety mogą więcej niż kiedyś, to wciąż całkiem sensownie pochodzą do kwestii wyboru mężczyzn. Partner czy kochanek - ma przede wszystkim mieć porządek w głowie.
Przytoczę wątek który bardzo często przewija się w moich rozmowach z kobietami:
- Fantastycznie mi się z Tobą rozmawia
- Dlaczego? Przecież mówimy o zwykłych rzeczach, o życiu...
- Bo widzisz, wielu facetów sobie dodaje, udaje kogoś innego, chce zrobić wrażenie, a to wszystko widać i to zniechęca. A ty jesteś taki... normalny kawał faceta!
- To znaczy że co - że teraz normalność jest w cenie?
- Żebyś wiedział, że jest...
Niedawno poznałem matkę jednego z moich kursantów. Prowadziłem wtedy wieczorną część warsztatów, przyszła z synem i jego towarzystwem do klubu. Piękna i jak się okazało chwilę później - bardzo świadoma kobieta. Zaczęła rozmowę słowami "Chciałam ci podziękować". Otworzyłem oczy szeroko - "Ale za co?". Pokazała na syna "Za niego. Bardzo się zmienił w ciągu ostatniego roku po warsztatach u ciebie." Spojrzałem na niego, bawił się wtedy z dziewczynami na parkiecie. Odwróciłem spojrzenie do mamuśki - "No w sumie racja. Ale cała przyjemność po mojej stronie. Fajnie było obserwować jak się rozwija." Odpowiedziała krótko - "Chyba na pewnym etapie zastąpiłeś mu ojca. Wiesz - kobieta syna nie wychowa w pełni na mężczyznę." Wtedy się wzruszyłem...
Uśredniając męską część społeczeństwa, mężczyzna zapytany o relacje z kobietami, odpowie "Jakoś sobie radzę". Mało który odpowie "Fantastyczne, uwielbiam kobiety, uwielbiam ich towarzystwo" - ze szczerym entuzjazmem w głosie. Większość "jakoś sobie radzi". W sumie - trudno sobie "nie radzić" w kraju gdzie statystycznie mieszka 106 kobiet na 100 mężczyzn, a w miastach 110 kobiet na 100 mężczyzn. Choćby taki nie chciał, to spotka na swojej drodze przynajmniej jedną kobietę która go sama uwiedzie.
"Naucz się podążać za tym czego pragniesz" - to jedna z myśli które przekazuję na warsztatach. Dąż do zdobycia przedmiotu pożądania - niezależnie od tego czy będzie miało to wymiar materialny, emocjonalny, czy duchowy. A przy tym pod żadnym pozorem nie zadowalaj się rozwiązaniami najłatwiejszymi, albo najbardziej dostępnymi. Bo pomimo że czasem są dobre, to długofalowo ucierpi na tym jeden z najsilniejszych instynktów męskich - instynkt łowcy, instynkt zdobywcy. Mamy już tak że jak dostajemy do rąk coś co jest fajne, nawet coś czego inni mogą nam zazdrościć, ale nie poświęciliśmy nic żeby to zdobyć - satysfakcja jest mała.
"Mężczyzna rozumie i szanuje potęgę wyboru. Żyje życiem które sam wykreował. Wie że jeżeli przestanie podejmować decyzje przyjdzie stagnacja, oraz to że rozkwitnie kiedy wybierze jasną i klarowną ścieżkę."
Przywykliśmy do kupowania sobie przyjemności. Przy tym zjawisku umacnia się pragnienie natychmiastowej gratyfikacji. Jak wtedy kiedy byliśmy mali, chcemy mieć wszystko teraz. Nie ma wtedy w umyśle miejsca na podejmowanie wyzwań. Bo prawdopodobnie istnieją łatwiejsze lub szybsze sposoby na zdobywanie obiektu pożądania. I nawet kiedy intuicja podpowiada że nie tędy droga, pragnienie natychmiastowej gratyfikacji jest zbyt silne, żeby pozwolić intuicji dojść do głosu. Stąd chyba w ostatnich latach wzięła się popularność szkoleń oferujących techniki manipulacji. Bo zanim się pozna czym to pachnie długofalowo, jest przeświadczenie że łatwiej i szybciej jest nauczyć się kilku technik, niż dokonać przeglądu i przebudowy swojego życia. Taki "quick fix". Tylko że dopiero po pewnym czasie okazuje się, że "quick fix" oznacza "long frustrations". Bo ludzie nie są głupi. Zmanipulować można każdego, ale tylko raz. I powoli powiększy się grono ludzi którzy z takim jegomościem nie będą już rozmawiać. Pojawia się ciekawe pytanie retoryczne. Dlaczego na przykład taki mężczyzna mający już jakieś doświadczenia z kobietami ale nie do końca usatysfakcjonowany nimi, przy tym trochę doświadczony życiowo, naiwnie potrafi pomyśleć, że za pomocą kilku metod i technik da się zniwelować lata zaniedbań w dorosłym życiu?
Paradoks naszych czasów - kobiet jest więcej niż mężczyzn, dzięki emancypacji mogą dać od siebie mężczyznom o wiele więcej niż kiedyś, nie oczekują w zamian Supermana, tylko mężczyzny z konkretnymi wartościami, zdrowo myślącego o sobie, o kobietach i o seksie, większość kobiet chciałaby, żeby to facet zabrał je na przygodę, romantyczną, pełna pasji - i w takich okolicznościach wielu mężczyzn boi się podejść do kobiety która im się spodobała... Boi się i szuka sposobu "jak by tu, ten tego no, wiesz, łatwiej..." Nieświadomy faktu że kobiety, zwłaszcza te atrakcyjne, mają bardzo dobre radary wykrywające nieszczerość i pozerstwo.
"Mężczyzna jest aktywnym dawcą miłości, nie pasywnym odbiorcą. To mężczyzna pierwszy rozpoczyna rozmowę, pierwszy prosi o to czego potrzebuje i pierwszy jest do tego żeby powiedzieć "kocham cię". Czekanie na pierwszy krok ze strony kogoś innego jest dla niego niestosowne."
Jak w takim razie być "normalnym" facetem? Jak sprawić żeby kobiety postrzegały nas jako atrakcyjnych? Jak przebudować swój świat na taki, w którym mężczyzna jest mężczyzną, a kobieta jest kobietą? Jak nauczyć się sięgać po to czego pragniemy? Jak pozbyć się tego paradoksalnego strachu?
Zanim odpowiem, posłużę się przykładem.
Wyobraź sobie sytuację w której jest dwóch mężczyzn. Pierwszy jest człowiekiem o wysokim statusie, wiedzie spełnione życie, ma swoje wartości, kobiety czują się przy nim fantastycznie - i dlatego jest przez nie uwielbiany. Drugi - chciałby być kimś takim, ale obecnie ani jego styl życia, ani przekonania nie pozwalają na to. Pierwszy przykładowo zaprosi kobietę na kolację, podaruje jej mały prezent, albo po prostu kwiat. Zaproszona kobieta jest przeszczęśliwa, lecz nie z powodu samego prezentu czy kolacji, tylko że pochodzą one od TAKIEGO mężczyzny. Drugi - obserwując co ROBI pierwszy, i widząc rezultat, może dojść do wniosku że jak powtórzy te działania, to będzie miał podobny rezultat. Ale niestety - rezultat u drugiego będzie diametralnie różny. Dlatego że skupił się wyłącznie na tym, co pierwszy ROBIŁ, a nie na tym KIM JEST - jakie ma przekonania, co myśli o sobie, o życiu, o kobietach, itp. Bo ludzie wyrabiają sobie zdanie o nas na podstawie tego kim jesteśmy w życiu, a nie na podstawie tego co robimy.
Jeżeli chcemy wprowadzić trwałe zmiany w naszym życiu, potrzebne są nie metody czy techniki, ale umiejętność odwrotnej inżynierii, czyli sposobu na zaobserwowanie obecnej rzeczywistości, przekonań, sposobu myślenia, oraz na wdrożenie korekt które mają dać oczekiwany rezultat. Nie ma tu miejsca na natychmiastową gratyfikację, bo jest to spore życiowe wyzwanie. Niech instynkt zdobywcy będzie zaspokojony przez to że masz odwagę sięgać po to czego pragniesz, i nie sięgasz po najłatwiejsze czy najbardziej dostępne rozwiązania. Może wymagać to poświęcenia - czasu, energii, finansów - ale cel uświęca środki. I nie ma co "próbować". Jeżeli jest cel którego pożądasz, trzeba się zorganizować i wejść w temat. Nie da się skoczyć ze spadochronem do połowy.
Albo skaczesz, albo nie.
Dlatego powstały szkolenia Balls Revolution - abyś mógł w zorganizowany sposób określić swoje cele, podjąć kreatywne ryzyko związane ze zmianami i eliminacją tego co dotychczas Ci nie służyło w życiu. Abyś zyskał odwagę do poznawania atrakcyjnych kobiet i mógł się nauczyć JAKIM BYĆ mężczyzną, aby być przez nie uwielbianym i cenionym.
Mężczyzna powinien zajmować się konkretami a nie półśrodkami. Chcę żebyś wyobraził sobie jeszcze jedną sytuację. W naszym kraju średnia życia to około 75 lat. No dobra, mam dobry dzień - wyobraźmy sobie że Twoje życie skończy się w wieku 80 lat. Czyli krótko mówiąc umrzesz, zejdziesz z tego ziemskiego padołu. Jak będą składać Ciebie 6 stóp pod ziemią, ktoś wygłosi o Tobie mowę pożegnalną... I teraz pytanie. Jak musiałoby wyglądać Twoje życie, żeby podobało Ci się to co o Tobie powiedzą? Jakie rzeczy będą ważne? Czego byś nie chciał, aby znalazło się w tej przemowie? Jak wykorzystałeś skończoną liczbę dni które Ci dano?
"Mężczyzna nie może umrzeć godnie, jeżeli nie żyje godnie. Mężczyzna żyje godnie jeżeli zaakceptuje swoją śmiertelność i czerpie siłę z tego, że jego fizyczna obecność jest tymczasowa."
Tupak