C A L I N E C Z K A
Pewna krawcowa, nie m艂oda ju偶 kobieta, zapragn臋艂a mie膰 dziecko. Ca艂e doros艂e 偶ycie 艣l臋cza艂a nad ig艂膮, szyj膮c i haftuj膮c serwetki i obrusy, 偶eby zarobi膰 na skromny posi艂ek i na czynsz za izdebk臋 na parterze. Gdy zanosi艂a swoim klientom haftowane serwetki, id膮c ulic膮, zagl膮da艂a do w贸zk贸w, w kt贸rych le偶a艂y w becikach rumiane niemowlaki ze smoczkiem w buzi. Widzia艂 to stary doro偶karz, kt贸ry wiedzia艂 o wszystkim, co si臋 dzieje w mie艣cie. Pewnego razu podszed艂 do kobiety, 偶eby j膮 pocieszy膰:
-Prosz臋 si臋 nie martwi膰, wiem, kto mo偶e pani pom贸c. Jest tylko jedna taka osoba: wr贸偶ka Rozalinda. Mieszka na ulicy Kwiatowej, dwie przecznice st膮d. Podwioz臋 pani膮 tam. Nie musi pani p艂aci膰 za kurs.
Wr贸偶ka Rozalinda, siwa, starsza pani, czesa艂a w艂a艣nie swojego czarnego puszystego kota. Przywita艂a kobiet臋 i wcale si臋 nie zdziwi艂a, kiedy ta opowiedzia艂a, w jakiej przysz艂a sprawie.
-Chcia艂aby pani mie膰 ch艂opczyka czy dziewczynk臋? - zapyta艂a.
-Raczej dziewczynk臋. - odpar艂a kobieta. - Jestem krawcow膮. Mog艂abym jej szy膰 sukieneczki i fartuszki, a gdy podro艣nie, nauczy膰 j膮 krawiectwa. Mo偶e by mi pomaga艂 na staro艣膰.
Wr贸偶ka odwr贸ci艂a si臋 i zdj臋艂a z p贸艂ki s艂oik z ciemnego szk艂a. Otworzy艂a go i wysypa艂a z niego jedno tylko ziarenko. Zawin臋艂a je w papierek i poda艂a kobiecie.
-Prosz臋 wsadzi膰 to ziarenko do doniczki z ziemi膮 i podlewa膰 codziennie wystudzon膮 esencj膮 kwiatowej herbaty.
Wr贸偶ka te偶 nie chcia艂a przyj膮膰 zap艂aty. Powiedzia艂a tylko na po偶egnanie:
-Za trzy dni b臋dzie pani szcz臋艣liw膮 mam膮.
A czarny kot tylko zmru偶y艂 艣lepia i u艣miechn膮艂 si臋 tajemniczo. W drodze powrotnej kobieta 艣ciska艂a w d艂oni zwitek z ziarenkiem i powtarza艂a w duchu:
-B臋d臋 mia艂a dziecko! B臋d臋 mia艂a ma艂e dziecko! Ach, jakie偶 to pi臋kne uczucie!
W domu zrobi艂a tak, jak jej kaza艂a dobra wr贸偶ka. Wsadzi艂a ziarenko do doniczki i podla艂a esencj膮 kwiatowej herbaty. Doniczk臋 postawi艂a na parapecie okna, 偶eby do ziarenka dociera艂y promienie s艂o艅ca. Szyj膮c, co chwila podnosi艂a wzrok, by zobaczy膰, czy ziarenko ju偶 wykie艂kowa艂o. A kiedy uk艂u艂a si臋 w palec, co jej si臋 nigdy dot膮d nie zdarza艂o, roze艣mia艂a si臋 g艂o艣no i powiedzia艂a:
-To wszystko dlatego, c贸reczko, 偶e nie mog臋 si臋 ciebie doczeka膰 …
Nazajutrz ziarenko wypu艣ci艂o ju偶 pierwsze p臋dy. Drugiego dnia z p臋d贸w wyros艂a 艂ody偶ka, a na niej dwa d艂ugie w膮skie listki. Trzeciego dnia kobieta obudzi艂a si臋 wcze艣nie rano, siad艂a na 艂贸偶ku i spojrza艂a na parapet. Zobaczy艂a, 偶e w doniczce wyr贸s艂 pi臋kny, 偶贸艂ty tulipan z zamkni臋tym jeszcze kielichem. W kielichu tulipana co艣 ma艂ego si臋 poruszy艂o. Nie …! Nie tylko poruszy艂o, za艣piewa艂o cieniutkim g艂osikiem:
-Czy ten kwiat to tylko kwiat, czy ten kwiat to ca艂y 艣wiat ?
Kobieta podbieg艂a do tulipana i delikatnie rozchyli艂a jego 偶贸艂te p艂atki. Zobaczy艂a male艅k膮 nagusie艅k膮 dziewczynk臋, kt贸ra podnios艂a g艂贸wk臋 i powiedzia艂a:
-Mamo … !
-Moje dziecko! Moje kochane dziecko! -serce 艂omota艂o jej ze wzruszenia. - 艢wiat jest ogromny, niesko艅czenie wielki! Chod藕 do mnie!
I wyj臋艂a z kielicha tulipana nagusie艅k膮 dziewczynk臋. Posadzi艂a na d艂oni i przytuli艂a do policzka.
-Witaj na 艣wiecie. - powiedzia艂a i uroni艂a 艂ezk臋 ze szcz臋艣cia, po czym po艂o偶y艂a c贸reczk臋 na swoim krawieckim centymetrze.
-Jaka ty jeste艣 male艅ka! Mierzysz zaledwie jeden cal! Dam ci na imi臋 Calineczka.
A jeden cal, drogie dzieci, to zaledwie dwa i p贸艂 centymetra. Kobieta uszy艂a jej 艣liczn膮 sukienk臋 z 偶贸艂tej tasiemki i buciki ze skrawk贸w czerwonego materia艂u. W nocy Calineczka spa艂a w pude艂ku na nici, a w dzie艅 bawi艂a si臋 na stole pokrytym zielon膮 cerat膮 w kwiatki. Dla ma艂ej Calineczki st贸艂 by艂 jak ogromna 艂膮ka. Kobieta ustawi艂a na stole p贸艂misek, nala艂a do niego wody, 偶eby Calineczka mog艂a sobie pop艂ywa膰 w p贸艂miskowym jeziorku na p艂atku tulipana. Kt贸rego艣 dnia, kiedy kobieta wysz艂a do sklepu po zapas nowych nici i guzik贸w, na parapet otwartego okna wskoczy艂a ropucha, wielkie pomarszczone i mokre 偶absko. Ropucha rozejrza艂a si臋 wyba艂uszonymi oczami po izdebce i zobaczy艂a Calineczk臋 p艂ywaj膮c膮 na p艂atku tulipana w p贸艂misku z wod膮.
-Co za 艣liczna istotka! - zaskrzecza艂a do siebie. - W sam raz na 偶on臋 dla mojego syna …
Ropucha wskoczy艂a na st贸艂, porwa艂a dziewczynk臋, wsadzi艂a pod pach臋 i hyc … przeskoczy艂a ze sto艂u na parapet okna, a z parapetu na traw臋. Dom sta艂 w parku, w kt贸rym ros艂y wiekowe d臋by i 艣wierki, a w艣r贸d nich wi艂a si臋 bagnista rzeka. Ropucha z Calineczk膮 pod pach膮 d艂ugimi susami zmierza艂a do bagna. Dziewczynka, jak mog艂a najg艂o艣niej, wo艂a艂a: „Ratunku”, ale kt贸偶 by us艂ysza艂 tak cichutki g艂osik. Chyba tylko motyl, co kr膮偶y艂 na rzek膮. Ropucha razem ze swym synalkiem jedynakiem mieszka艂a w samym 艣rodku bagna.
-Poznasz teraz mego syna, 呕abola. - powiedzia艂a do Calineczki. - Jeszcze dzisiaj, moja droga, zostaniesz jego 偶on膮.
Calineczka zamar艂a z przera偶enia, kiedy zobaczy艂a swego kandydata na m臋偶a. 呕abol by艂 gamoniowat膮, t艂ust膮 偶ab膮 i nawet, w co trudno uwierzy膰, w艣r贸d ropuch uchodzi艂 za wyj膮tkowego brzydala. Nic dziwnego, 偶e 偶adna m艂oda 偶abka go nie chcia艂a, a stare panny ropuszanki na jego widok chowa艂y si臋 w stawie.
-Sp贸jrz, syneczku, jak膮 mamusia znalaz艂a ci 艣liczn膮 偶oneczk臋. - zaskrzecza艂a ropucha do jedynaka.
Spojrza艂 na Calineczk臋 t臋pym wzrokiem i powiedzia艂 tylko:
-Kum kum, re, re ! - nie wyra偶aj膮c zbytniego zainteresowania tak pi臋kn膮 narzeczon膮.
Prawd臋 m贸wi膮c, wcale nie zamierza艂 si臋 偶eni膰. Gdzie mog艂o by膰 mu lepiej ni偶 u mamusi, kt贸ra dogadza艂a mu, jak mog艂a. Codziennie robi艂a mu na 艣niadanie sa艂atk臋 z glon贸w, a na obiadek racuszki z muszek. Ropucha usadowi艂a sobie na grzbiecie Calineczk臋 i pop艂yn臋艂a z ni膮 na 艣rodek rzeki. Tu posadzi艂a j膮 na ogromnym li艣ciu wodnej lilii. Lilie wodne maj膮 d艂ugie 艂odygi wyrastaj膮ce z dna rzeki.
-St膮d mi ju偶 nie uciekniesz, moja ma艂a, ha ha ha! - powiedzia艂a. - Bo wok贸艂 p艂ynie g艂臋boka woda! Teraz ci臋 tu zostawi臋 i pop艂yn臋 przygotowa膰 dla was urocze bagienko. Dwie przytulne ka艂u偶e z widokiem na tatarak.
Calineczka, s艂ysz膮c to, rozp艂aka艂a si臋.
-Och, moje male艅stwo p艂acze ze szcz臋艣cia … Ja te偶 p艂aka艂am ze szcz臋艣cia, kiedy wychodzi艂am za m膮偶. Z 呕abolem b臋dzie ci dobrze, po 艣lubie zamieszkacie w swoim w艂asnym bagienku. B臋dziecie mieli ma艂e kijanki, a wreszcie zostan臋 babci膮, he he he!
I na sam膮 my艣l o tym ropucha u艣miechn臋艂a si臋 szeroko, a Calineczka pomy艣la艂a, 偶e gdyby ten u艣miech zmierzy膰 krawieckim centymetrem, to mia艂by ze dwadzie艣cia cali. Kiedy ropucha odp艂yn臋艂a szykowa膰 mieszkanko dla m艂odej pary, Calineczka zrozumia艂a, 偶e wszystko, co mia艂a do tej pory pi臋knego w swoim 偶yciu, min臋艂o bezpowrotnie. By艂a bardzo, ale to bardzo nieszcz臋艣liwa. Szlocha艂a cichutko, bo nie chcia艂a zamieszka膰 w bagienku, nawet z widokiem na tatarak i by膰 偶on膮 t艂ustego, mokrego 呕abola, co to umia艂 powiedzie膰 tylko: „Kum kum, re re”. Gdy tak sobie pochlipywa艂a, siedz膮c na li艣ci lilii, z wody wychyli艂y si臋 rybie pyszczki. To ma艂e srebrne karaski przygl膮da艂y si臋 Calineczce. S艂ysza艂y wszystko, co do niej m贸wi艂a ropucha.
-To by艂by najwi臋kszy skandal … - pomy艣la艂y rybki. - … gdyby ta istotka mia艂a po艣lubi膰 wstr臋tnego 呕abola! W 偶adnym wypadku nie mo偶emy do tego dopu艣ci膰! O nie, nigdy w 偶yciu!
Karasie podp艂yn臋艂y pod li艣膰 i przegryz艂y 艂odyg臋 wodnej lilii. Li艣膰 z Calineczk膮 na pok艂adzie pomkn膮艂 z nurtem rzeki. By艂a wolna. Ropucha rzuci艂a si臋 w po艣cig za li艣cian膮 tratw膮 i jej pasa偶erk膮. Wtem do wody wskoczy艂a wydra. Ropucha zawr贸ci艂a gwa艂townie i uciek艂a, bo wiedzia艂, 偶e pani wydra nie znosi艂a, ani jej, ani jej synalka 呕abola. Calineczka p艂yn臋艂a sobie teraz spokojnie, mijaj膮c pola i 艂膮ki. Podziwia艂a roz艂o偶yste drzewa rosn膮ce nad rzek膮, 艣mia艂a si臋 na widok promyk贸w s艂o艅ca igraj膮cych na falach. Pierwszy raz ogl膮da艂a tak wielki 艣wiat. Nigdy z okna swojej izdebki nie widzia艂a tyle nieba nad sob膮. Najbardziej cieszy艂y j膮 ma艂e ptaszki, kt贸re przelatywa艂y nad wod膮 tu偶 przed li艣ciem, albo 艣ciga艂y si臋 z ni膮, 艣wiergoc膮c rado艣nie.
-Oj, 艂adna jest ta ma艂a, oj, 艂adna, 艂adniutka i taka milutka!
Li艣ciany stateczek odp艂yn膮艂 ju偶, hen, daleko od ropuszego bagna. Calineczka zauwa偶y艂a, 偶e ju偶 od d艂u偶szego czasu leci za nim pi臋kny kolorowy motyl, ten sam, kt贸rego widzia艂a w parku, gdy porwa艂a j膮 ropucha. Motyl zbli偶y艂 si臋, zawis艂 w powietrzu i wyl膮dowa艂 na li艣ciu.
-Jaki艣 ty du偶y z bliska! Kim jeste艣?
-Motylem. M贸wi膮 na mnie pa藕 kr贸lowej.
-A dlaczego? - dopytywa艂a si臋 Calineczka.
-Bo naprawd臋 jestem paziem kr贸lowej motyli. Widzia艂em, jak ci臋 porwa艂a ropucha, ale nie mog艂em przylecie膰 z pomoc膮, ropucha by mnie zjad艂a w mgnieniu oka. Ale za teraz pomog臋 ci szybciej pop艂yn膮膰. Potrzebna mi do tego ta wst膮偶ka, kt贸r膮 przewi膮za艂a艣 sukienk臋.
Calineczka zdj臋艂a wst膮偶k臋 i chwyci艂a jeden koniec, a motyl drug膮. Pa藕 kr贸lowej machn膮艂 skrzyde艂kami i pofrun膮艂, ci膮gn膮c Calineczk臋 na li艣ciu wodnej lilii. To dopiero by艂a podr贸偶 … P臋dzili tak szybko, 偶e wiatr rozwiewa艂 jej loki.
-Jak wspaniale! Szybciej! Szybciej! - 艣mia艂a si臋 Calineczka.
Po tak strasznej przygodzie znowu by艂a szcz臋艣liwa. Nagle jaki艣 cie艅 przys艂oni艂 niebo i jednocze艣nie us艂ysza艂a buczenie nad g艂ow膮. Ogromny chrab膮szcz zatrzyma艂 si臋 nad dziewczynk膮, po czym porwa艂 j膮 w swoje macki i zani贸s艂 na poblisk膮 topol臋. By艂 to czerwcowy chrab膮szcz, bo ka偶dego lata o tej porze tysi膮ce nie偶onatych chrab膮szczy, bucz膮c g艂o艣no, ugania si臋 za chrab膮szczowymi pannami w parkach, ogrodach i na 艂膮kach, szukaj膮c dla siebie narzeczonej. Chrab膮szcz posadzi艂 Calineczk臋 na topolowej ga艂臋zi i zadowolony z siebie za艣piewa艂 basem tak, 偶eby go wszyscy s艂yszeli:
-Znalaz艂em sobie narzeczon膮, cho膰 nie podobn膮 do chrab膮szcza, lecz kiedy zostanie moj膮 偶on膮, b臋dziemy razem bucze膰 w g膮szczach …
Wnet zlecia艂y si臋 inne chrab膮szcze, 偶eby zobaczy膰 narzeczon膮 kolegi i chmara w艣ciek艂ych, zazdrosnych chrab膮szczowych panien. Czerwcowy chrab膮szcz uchodzi艂 za przystojniaka, wi臋c, w艣ciek艂e chrab膮szczyce nie mog艂y mu wybaczy膰, 偶e nie wybra艂 jednej z nich.
-Jak m贸g艂 znale藕膰 sobie co艣 tak brzydkiego! To to nie nawet pancerzyka i skrzyde艂ek! Sp贸jrzcie na jej odn贸偶a, ha ha, s膮 proste i 艂yse, nie tak, jak nasze pi臋kne n贸偶ki, krzywe i kosmate!
-Tak, tak, to z pewno艣ci膮 brzydactwo! - stwierdzi艂y chrab膮szcze.
-Nie jestem brzydka, ale inna! - oburzy艂a si臋 Calineczka. - Dla kogo艣 takiego jak ja, to wy jeste艣cie brzydale!
-Ooo, nie do艣膰, 偶e brzydka, to w dodatku, jaka wygadana …! W tej sytuacji nasz zwi膮zek nie ma szans, moja ma艂a! - o艣wiadczy艂 chrab膮szcz.
-I ca艂e szcz臋艣cie! - powiedzia艂a Calineczka. - Nie b臋d臋 musia艂a ca艂e 偶ycie siedzie膰 w g膮szczu i bucze膰 w towarzystwie takiego gbura!
Chrab膮szcz zabra艂 Calineczk臋 i polecia艂 z ni膮 do lasu. Tam zostawi艂 j膮 na krzewince poziomki i odlecia艂 obra偶ony. Calineczka zosta艂a sama w wielkim lesie.
-Ach, jak cudownie pachnie ten ogromny czerwony owoc! - wykrzykn臋艂a, przygl膮daj膮c si臋 poziomce, ale tak by艂a g艂odna, 偶e zjad艂a j膮 ca艂膮, oblizuj膮c si臋 ze smakiem.
-Co艣 takiego! Co艣 takiego! - zaszczebiota艂 ma艂y ptaszek, skacz膮c po mchu. - To male艅stwo zjad艂o ca艂膮 poziomk臋 …
By艂 to raniuszek. Raniuszki wstaj膮 najwcze艣niej ze wszystkich ptak贸w i st膮d ich nazwa. Calineczka zaprzyja藕ni艂a si臋 z raniuszkiem i innymi ptakami, kt贸re pomog艂y jej uple艣膰 艂贸偶eczko z trawy i powiesi膰 pomi臋dzy ga艂膮zkami. Spa艂a w nim w nocy, a w dzie艅 s艂ucha艂a odg艂os贸w lasu, 艣piewu ptak贸w i szumu wiatru w koronach drzew. Spija艂a 艣wie偶膮 ros臋 z li艣ci, 偶ywi艂a si臋 jag贸dkami i poziomkami. I tak min臋艂o lato. Nadesz艂a jesie艅. Odlecia艂y 艣piewaj膮ce ptaki, opad艂y li艣cie z drzew, las zrobi艂 si臋 smutny i ponury. Najgorsze by艂o to, 偶e dni by艂y coraz kr贸tsze, a noce coraz ch艂odniejsze. Jej sukieneczka ju偶 ca艂kiem si臋 podar艂a. Dziewczynka przypomnia艂a sobie swoj膮 mam臋 i bardzo za ni膮 zat臋skni艂a.
-Szkoda … - westchn臋艂a. - … 偶e jeste艣 tak daleko. Przytuli艂aby艣 mnie i uszy艂aby艣 mi na pewno ciep艂膮 sukienk臋 i p艂aszczyk. P贸jd臋 w 艣wiat, jako艣 ci臋 odnajd臋, mamo. 呕egnaj, dobry lesie!
Kiedy znalaz艂a si臋 na skraju lasu, zerwa艂 si臋 lodowaty wiatr i spad艂 pierwszy 艣nieg. Calineczka, dr偶膮c z zimna, brn臋艂a w艣r贸d zasp przez pole. Nagle grunt usun膮艂 jej si臋 spod n贸g. Spada艂a przez chwil臋 z otwartymi oczami, a gdy ju偶 spad艂a, otworzy艂a oczy i zapyta艂a:
-Gdzie ja jestem?
-W norze polnej myszy. - us艂ysza艂a w odpowiedzi i zobaczy艂a nad sob膮 w膮saty pyszczek i czarne oczka, kt贸re wpatrywa艂y si臋 w ni膮 z zaciekawieniem.
-Nie spodziewa艂am si臋 dzisiaj nikogo. - powiedzia艂a pani mysz i spyta艂a:
-Kim jeste艣, moja ma艂a?
-Mam na imi臋 Calineczka.
-Jeste艣 sina z zimna i zapewne g艂odna.
-Oj, tak, pani myszko, burczy mi w brzuchu, od wczoraj nic nie jad艂am!
Myszka da艂a jej kaszki ze skwarkami w 偶o艂臋dziowej miseczce, a kiedy Calineczka pa艂aszowa艂a z apetytem, polna mysz u艣miecha艂a si臋 przyja藕nie.
-Zostaniesz u mnie. Szykuje si臋 ostra zima. Nie mia艂abym serca, gdybym ci da艂a zamarzn膮膰 tam na g贸rze. Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e zrobi艂am wi臋ksze, ni偶 co roku, zapasy na zim臋. Mam w spi偶arni tyle ziarna, 偶e wystarczy nam do wiosny. B臋dziesz spa艂a na s艂omianym materacyku z k艂aczk贸w owczej we艂ny, kt贸rych nazbiera艂am latem na pastwisku. Zrobimy ci ko艂derk臋 i poduszk臋.
-Naprawd臋 mog臋 zosta膰? B臋d臋 sprz膮ta膰 i pomaga膰 pani w gospodarstwie.
Dobrze by艂o Calineczce u pani myszki: ciep艂o i przytulnie, chocia偶 ciemno. W mysiej norze nie by艂o okien, ale o艣wietla艂a j膮 latarenka z kawa艂ka pr贸chna, kt贸re tli艂o si臋 s艂abym blaskiem. Co wiecz贸r pani myszka prosi艂a Calineczk臋, by jeszcze raz opowiedzia艂a jej swoj膮 histori臋, bo dla niej brzmia艂a ona jak bajka. Mimo, 偶e pani myszka okazywa艂a jej tyle serca, Calineczka cz臋sto my艣la艂a o swojej mamie i obieca艂a sobie, 偶e kiedy艣 j膮 odnajdzie. Po tygodniu odwiedzi艂 pani膮 myszk臋 dziwny go艣膰. Przyby艂 tu podziemnym korytarzem. Otrzepa艂 z piasku czarne l艣ni膮ce futro, zmarszczy艂 nos i powiedzia艂:
-Pani myszko, czuj臋 tu jak膮艣 obc膮 istot臋.
By艂 to kret, niewidomy, jak wszystkie krety.
-To ma艂a Calineczka. - wyja艣ni艂a polna mysz. - Przygarn臋艂am j膮 na zim臋. Jest urocza i potrafi 艣piewa膰 pi臋kne piosenki. A wie pan, gdzie si臋 urodzi艂a? W kielichu tulipana.
-Hm, dziwne miejsce urodzenia. - mrukn膮艂 kret. - Nie lubi臋 kwiat贸w.
-Mo偶e dlatego, 偶e pan ich nigdy nie widzia艂. - powiedzia艂a Calineczka i za艣piewa艂a mu piosenk臋 o kwiatach i s艂o艅cu.
-O, 艂adnie 艣piewasz … - burkn膮艂 kret, staraj膮c si臋 ukry膰 wzruszenie. - Je艣li chcesz, mo偶esz sobie chodzi膰 po moich korytarzach, tylko nie przestrasz si臋, le偶y tam martwy ptak. Mo偶e zamarz艂, bo zapomnia艂 odlecie膰 … Ach, ptaki to lekkoduchy, nic po偶ytecznego nie robi膮.
-Wyjadaj膮 ziarna z k艂os贸w, a dla nas, biednych myszy, niewiele zostaje! - wtr膮ci艂a pani myszka.
-Przyjd臋 we wtorek na mi臋tow膮 herbatk臋. - powiedzia艂 pan kret, uk艂oni艂 si臋 i wyszed艂.
-Pan kret jest bardzo bogaty. Mieszka w salonach, nie tak jak ja. - powiedzia艂a pani myszka. - Jest kawalerem. Chyba mu si臋 spodoba艂a艣.
Ale Calineczka nie chcia艂a o tym s艂ysze膰. Nie interesowa艂 jej ponury, mrukliwy kret. Nie przestawa艂a my艣le膰 o martwym ptaku.
-P贸jd臋 go zobaczy膰. - postanowi艂a.
Wzi臋艂a latarenk臋 ze 艣wiec膮cym pr贸chnem i posz艂a d艂ugim, ciemnym korytarzem. Na ko艅cu korytarza zatrzyma艂a i podnios艂a latarenk臋. W s艂abym 艣wietle zobaczy艂a martwego ptaka. By艂a to jask贸艂ka. Wyda艂a jej si臋 ogromna. Jask贸艂ki nie nale偶膮 do du偶ych ptak贸w, ale Calineczka mierzy艂a zaledwie jeden cal. Jask贸艂ka le偶a艂a z g艂贸wk膮 wtulon膮 pod skrzyd艂o. Na ten widok serduszko dziewczynki 艣cisn膮艂 偶al.
-A mo偶e ty nie umar艂a艣. - szepn臋艂a do jask贸艂ki z nadziej膮 w g艂osie. - Tak, czy inaczej, jest ci na pewno zimno.
Postawi艂a latarenk臋 i wr贸ci艂a do mysiej norki. Myszka ju偶 spa艂a. Calineczka wzi臋艂a sw贸j s艂omiany materacyk i ko艂derk臋 z k艂aczk贸w we艂ny. Zanios艂a to wszystko do jask贸艂ki i okry艂a j膮. Potem przytuli艂a si臋 do jask贸艂ki, 偶eby ogrza膰 j膮 w艂asnym cia艂em. Mia艂a nadziej臋, ze uda si臋 j膮 uratowa膰. I rzeczywi艣cie, serce jask贸艂ki o偶y艂o. Najpierw zapuka艂o bardzo wolno, a potem coraz bardziej miarowo. Raz, dwa, raz, dwa …
-Ona 偶yje, to cud! - krzykn臋艂a Calineczka.
Jask贸艂ka otworzy艂a oczy i podnios艂a g艂贸wk臋.
-To nie cud. - powiedzia艂a s艂abym g艂osem. - To twoje dobre serduszko o偶ywi艂o moje. Dzi臋kuj臋 ci, 艣liczna dziewczynko.
-Jak to si臋 sta艂o, 偶e si臋 tu znalaz艂a艣? - spyta艂a jask贸艂k臋.
-Ostatniego dnia lata zrani艂am si臋 cierniem, zemdla艂am z b贸lu, a potem nie wiem, co si臋 ze mn膮 sta艂o. Jak tylko odzyskam si艂y, do艂膮cz臋 do innych jask贸艂ek i polec臋 do ciep艂ych kraj贸w.
-Nigdzie nie polecisz! Na 艣wiecie jest zima! Jest ju偶 zima, a ty jeste艣 taka s艂abiutka …
Ca艂膮 zim臋 Calineczka w tajemnicy opiekowa艂a si臋 chor膮 jask贸艂k膮. Ta z ka偶dym tygodniem czu艂a si臋 lepiej, a gdy na 艣wiecie pojawi艂a si臋 wiosna, ca艂kiem ju偶 wyzdrowia艂a. By艂a na tyle silna, 偶e wydzioba艂a otw贸r w kretowisku.
-Polec臋 teraz przywita膰 si臋 z wiosn膮, s艂o艅cem, niebem. Le膰 ze mn膮, Calineczko, zanios臋 ci臋 do zielonego lasu, a jesieni膮 zabior臋 do ciep艂ych kraj贸w.
-Bardzo bym chcia艂a z tob膮 polecie膰 … cieszy膰 si臋 wiosn膮 i s艂o艅cem - odpowiedzia艂a Calineczka, 艂ykaj膮c ukradkiem 艂zy - ale nie mog臋 by膰 niewdzi臋czna i zostawi膰 pani膮 myszk臋. Tyle dla mnie dobrego zrobi艂a. Do widzenia, jask贸艂eczko.
-Do widzenia i do zobaczenia wkr贸tce. - powiedzia艂a jask贸艂ka i wyfrun臋艂a na wolno艣膰.
Kt贸rego艣 dnia pani myszka wr贸ci艂a od pana kreta wyra藕nie zadowolona.
-Mam ci co艣 do powiedzenia. - zwr贸ci艂a si臋 do Calineczki. - Pan kret spyta艂 mnie nie艣mia艂o, czy nie zosta艂aby艣 jego 偶on膮. Zgodzi艂am si臋 za ciebie. Za miesi膮c wyprawimy wesele. Trzeba b臋dzie zam贸wi膰 u paj膮k贸w sukni臋 艣lubn膮 dla ciebie.
Calineczka rozp艂aka艂a si臋 i wyzna艂a, 偶e nie chce ca艂ego 偶ycia sp臋dzi膰 pod ziemi膮.
-Chcia艂abym polecie膰 z jask贸艂k膮 do ciep艂ych kraj贸w. Tam by艂abym szcz臋艣liwa w艣r贸d kwiat贸w i s艂o艅ca.
-Nie b膮d藕 g艂upia, moja ma艂a. - ofukn臋艂a j膮 mysz. - Pan kret jest bardzo m膮dry i bogaty. B臋dziesz pani膮 na salonach. On niczego od ciebie nie oczekuje, chce tylko, 偶eby艣 艣piewa艂a mu piosenki, bo one daj膮 ukojenie jego duszy.
-A czy pan kret nie mo偶e sobie znale藕膰 kreciej narzeczonej?
Myszka nagle posmutnia艂a i rzek艂a:
-Pan kret mia艂 narzeczon膮. Pann臋 kreci臋, 艣liczn膮 czarnulk臋. Zamierzali si臋 pobra膰 zesz艂ego lata. W艂a艣nie urz膮dzali sobie wsp贸lne kretowisko, kiedy na 艣wiecie rozp臋ta艂a si臋 burza i w贸z ze zbo偶em zapad艂 si臋 akurat w tym miejscu, bardzo g艂臋boko, a偶 po same ko艂a.
-I co si臋 sta艂o z pann膮 kreci膮?
-Pewnie zgin臋艂a. Pan kret pr贸bowa艂 jej szuka膰, ale woda zala艂a korytarze.
-Biedny pan kret … To dlatego jest taki ponury i nieprzyjemny.
-Zastan贸w si臋 nad jego propozycj膮, zastan贸w si臋. - nie dawa艂a za wygran膮 pani mysz.
Calineczka wysz艂a z norki i usiad艂a pod czerwonym makiem na miedzy. Siedzia艂a i my艣la艂a, co ma zrobi膰. Z jednej strony 偶al jej by艂o pana kreta, z drugiej - w艂asnego 偶ycia.
-Kwit, kwit! - us艂ysza艂a g艂os jask贸艂ki. - Calineczko, czemu jeste艣 taka smutna?
-Musz臋 ci co艣 wyzna膰, jask贸艂eczko …
I opowiedzia艂a jej o tym, 偶e pani mysz chce j膮 wyda膰 za pana kreta, 偶eby ten nie rozchorowa艂 si臋 ze smutku, bo jego narzeczona, panna krecia zgin臋艂a w zesz艂ym roku.
-Czy aby na pewno zgin臋艂a? S艂ysza艂am co艣 innego! Wr贸ble, najwi臋ksi plotkarze w okolicy, 膰wierka艂y ostatnio o pewnej pannie kret, kt贸ra 偶yje samotnie w krecim kopczyku na pobliskim pastwisku. Spr贸buj j膮 znale藕膰. Id藕 prosto, wzd艂u偶 tej bruzdy, na kt贸rej stoisz. Ona ci臋 do niej zaprowadzi. Powodzenia! Wr贸c臋 tu przed ko艅cem lata.
Dzielna Calineczka sz艂a bruzd膮 jak wielkim w膮wozem. Kiedy ju偶 dotar艂a do kreciego kopczyka na pastwisku, zajrza艂a do niego i zawo艂a艂a:
-Czy tu mieszka panna krecia?
-Mieszka, ale nikogo nie przyjmuje! - odpowiedzia艂 g艂os z g艂臋bi kretowiska.
-To szkoda, bo mam dobr膮 wiadomo艣膰 dla panny kreci.
Natychmiast z kopczyka wychyli艂 si臋 czarny kreci ryjek, ca艂y w piasku.
-Nie wierz臋 w 偶adne dobre wiadomo艣ci od czasu, kiedy m贸j narzeczony zgin膮艂.
-A w艂a艣nie, ze nie zgin膮艂! Mieszka w kretowisku obok mysiej norki. Te偶 my艣li, 偶e zgin臋艂a艣, panno kreciu, i jest bardzo smutny.
-Ach, to najcudowniejsza wiadomo艣膰, jak膮 dosta艂am w 偶yciu! - ucieszy艂a si臋 panna krecia. - Wr贸膰 i powiedz mu, 偶e b臋d臋 dr膮偶y膰 tunel w kierunku p贸艂nocnym, a偶 pojawi si臋 偶wirowy piasek. Tam si臋 spotkamy.
Calineczka, ile mia艂a si艂 w swych ma艂ych n贸偶kach, pomkn臋艂a do mysiej norki. Zdyszana i przej臋ta, opowiedzia艂a pani myszy niezwyk艂膮 nowin臋, po czym obie pobieg艂y z t膮 wiadomo艣ci膮 do kreta. Pan kret bardzo si臋 wzruszy艂 i o偶ywi艂.
-No, je艣li moja krecia dr膮偶y korytarz na p贸艂noc, to znaczy, 偶e ja musz臋 dr膮偶y膰 na po艂udnie.
I rzuci艂 si臋 do kopania tunelu. Calineczka i myszka uciek艂y, 偶eby ich nie zasypa艂 piaskiem. W po艂udnie nast臋pnego tunele kreta i panny kreci spotka艂y si臋. C贸偶 to by艂a za rado艣膰 … Pan kret i panna krecia z ca艂ego serca dzi臋kowali Calineczce. Myszka by艂a z niej dumna, ale i odrobin臋 smutna, bo czu艂a, 偶e dziewczynka j膮 niebawem opu艣ci. Pod koniec lata, gdy sprz膮tni臋to ju偶 zbo偶e z p贸l, Calineczka wysz艂a z norki, by nazbiera膰 na 艣ciernisku ziaren pszenicy. Chcia艂a pom贸c pani myszce w robieniu zapas贸w na zim臋. Wtedy nadlecia艂a jask贸艂ka. Zatoczy艂a ko艂o nad 艣cierniskiem i zawo艂a艂a:
-Czy jeste艣 ju偶 gotowa ze mn膮 polecie膰 do ciep艂ych kraj贸w?
-Jestem gotowa, jask贸艂eczko. Pobiegn臋 tylko po偶egna膰 si臋 z pani膮 myszk膮.
Pani myszka siedzia艂a przed nork膮 i nerwowo rusza艂a w膮sikami, z trudem hamuj膮c 艂zy.
-Nie lubi臋 po偶egna艅. - powiedzia艂a, poci膮gaj膮c noskiem. - Ale wiem, Calineczko, wiem, 偶e 偶ycie pod ziemi膮 nie jest dla ciebie. Le膰, moja ma艂a, szuka膰 szcz臋艣cia w tym wielkim 艣wiecie.
Calineczka podskoczy艂a i poca艂owa艂a pani膮 myszk臋 w w膮saty pyszczek.
-Do widzenia! I dzi臋kuj臋 za wszystko! Prosz臋 pozdrowi膰 ode mnie pann臋 kreci臋 i pana kreta.
Myszka pomacha艂a jej 艂apk膮 na po偶egnanie, a Calineczka na grzbiecie jask贸艂ki lecia艂 wy偶ej, i wy偶ej … Zanurzona w jej pi贸rach, czu艂a si臋 bezpiecznie, kiedy lecia艂y nad 艂a艅cuchami za艣nie偶onych g贸r, nad morzami i lasami, a偶 dolecia艂y do ciep艂ego kraju, gdzie rosn膮 palmy, pomara艅cze i daktyle. Wyl膮dowa艂y w ruinach pa艂acu, kt贸ry przed wiekami by艂 siedzib膮 staro偶ytnego w艂adcy. Tam, wysoko, w szczelinie kolumny z bia艂ego marmuru jask贸艂ka mia艂a swoje mieszkanko.
-Nie mo偶esz tu ze mn膮 mieszka膰 … - powiedzia艂a jask贸艂ka do Calineczki. - … bo b臋dzie ci niewygodnie. Przenocujesz w jednym z tych kwiat贸w, kt贸rych tysi膮ce ro艣nie w pa艂acowym ogrodzie.
-Mi艂ych sn贸w! - powiedzia艂a, gdy ju偶 zostawi艂a j膮 w kielichu bia艂o-fioletowej egzotycznej lilii.
Calineczka by艂a tak szcz臋艣liwa, 偶e nie mog艂a zasn膮膰. Patrzy艂a zachwycona w rozgwie偶d偶one niebo. Nagle nad ni膮 przelecia艂 ch艂opczyk, taki ma艂y jak ona. Mia艂 przejrzyste skrzyde艂ka i z艂ot膮 koron臋. Po chwili powr贸ci艂 i stan膮艂 obok niej na kwiatowym p艂atku. By艂 to m艂odziutki kr贸l elf贸w, kr贸l wszystkich kwiat贸w na ziemi.
-Nie jeste艣 elfem? - zapyta艂.
-Nie wiem, mam na imi臋 Calineczka.
-To ciebie szuka艂em, Calineczko! - krzykn膮艂 ksi膮偶臋. - Mia艂em kiedy艣 wyj膮tkowy sen o tym, 偶e kiedy艣 spotkam pi臋kn膮 dziewczyn臋, niewielk膮 jak my, elfy, ale bez skrzyde艂ek, z kt贸r膮 b臋d臋 bardzo szcz臋艣liwy. W贸wczas obieca艂em sobie, 偶e ci臋 odnajd臋.
-Czy chcia艂aby艣 zosta膰 kr贸low膮 kwiat贸w i moj膮 偶on膮? - zapyta艂 nie艣mia艂o kr贸l elf贸w.
Calineczka zgodzi艂a si臋 z rado艣ci膮, gdy偶 kr贸l elf贸w by艂 zupe艂nie kim艣 innym ni偶 呕abol, chrab膮szcz, czy nawet pan kret. Wielki pomara艅czowy ksi臋偶yc pojawi艂 si臋 na niebie i w jego z艂otym 艣wietle kr贸l elf贸w w艂o偶y艂 Calineczce swoj膮 koron臋 na g艂ow臋. Wtedy z kielich贸w wszystkich kwiat贸w wyfrun臋艂y elfy: panie i panowie. Calineczka dosta艂a od nich mn贸stwo 艣lubnych prezent贸w, a kiedy kr贸l elf贸w poca艂owa艂 j膮 delikatnie, wyros艂y jej prze藕roczyste skrzyde艂ka, takie, jakie maj膮 elfy. Nast臋pnego lata kr贸l i kr贸lowa sk艂adali wizyt臋 kwiatom w kraju, gdzie Calineczka przysz艂a na 艣wiat, w 偶贸艂tym kielichu tulipana. Ile偶 to by艂o rado艣ci w izdebce ubogiej krawcowej, gdy przez otwarte okno wlecia艂a gromadka skrzydlatych elf贸w, a w艣r贸d nich jej c贸reczka. Para kr贸lewska podarowa艂a calineczkowej mamie pi臋膰 ziarenek. By艂 to wspania艂y prezent, wr臋cz skarb. Jak si臋 p贸藕niej okaza艂o, z nasion, kt贸re zasadzi艂a w ogr贸dku pod oknem, wyros艂o pi臋膰 tulipan贸w rzadkiej odmiany, tak pi臋knych, 偶e mieszka艅cy miasta t艂umnie przychodzili, 偶eby je podziwia膰. Kobieta porzuci艂a krawiectwo i otworzy艂a kwiaciarni臋. Wiod艂o jej si臋 znakomicie. Tak to Calineczka odwdzi臋czy艂a si臋 swojej mamie za 偶ycie i mi艂o艣膰, kt贸r膮 jej ofiarowa艂a. Kr贸l elf贸w i kr贸lowa Calineczka 偶yli d艂ugo i szcz臋艣liwie, kochani przez wszystkie kwiaty i elfy na ziemi.
Nie, przepraszam, przepraszam: 偶yj膮 do dzi艣, bo przecie偶 elfy - duszki kwiat贸w s膮 nie艣miertelne. Kiedy ma si臋 dobre serce, nawet tak male艅kie jak serduszko Calineczki, to mo偶na w 偶yciu spotka膰 prawdziwych przyjaci贸艂.
Opracowa艂: Piotr (Tuptu艣)
na podstawie bajki na p艂ycie CD,
do艂膮czonej do margaryny RAMA
P艂yta Nr 1/8
http://chomikuj.pl/petrus-paulus