MICHALKIEWICZ PRÓBUJEMY ZAIMPONOWAĆ EUROPIE (2)


Stanisław Michalkiewicz: Próbujemy zaimponować Europie? 2005-01-12 (00:39) 0x01 graphic

0x01 graphic

Wszystko wskazuje na to, że działania integrujące nas z Unią Europejską prowadzone są dwutorowo. Władze państwowe starają się o dostosowanie praw uchwalanych przez polski Sejm do życzeń Komisji Europejskiej oraz Europejskiej Rady Ministrów, a także innych unijnych władz świeckich. Władze kościelne zaś, przynajmniej w niektórych diecezjach, starają się o dostosowanie standardów życia duchowego do życzeń unijnej władzy duchowej. O ile jednak władze państwowe mają zadanie ułatwione, bo unijne organy władzy świeckiej są znane, o tyle działania kościelnych władz niektórych diecezji są już bardziej zagadkowe, bo unijna władza duchowa wydaje się bardziej zakonspirowana. Z pewnością jednak jakiś ośrodek tej władzy istnieje, bo w przeciwnym razie skąd brałyby się owe "standardy", w postaci, dajmy na to, małżeństw jednopłciowych, aborcji na życzenie czy wreszcie eutanazji? Forsowanie tych "standardów" budzi opory w narodach poddanych temu eksperymentowi, więc z punktu widzenia unijnej władzy duchowej pożądana jest oczywiście likwidacja, a przynajmniej osłabienie ośrodków, będących ogniskami takiego oporu. Z tego punktu widzenia działania kościelnych władz niektórych diecezji wydają się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom tej zakonspirowanej unijnej władzy duchowej.
Najnowszym przykładem takich działań jest dekret wydany 28 grudnia przez JE abpa Józefa Życińskiego, ordynariusza archidiecezji lubelskiej, odmawiający tamtejszemu Klubowi Inteligencji Katolickiej używania tego przymiotnika. JE powołuje się na kanon 216. Kodeksu Prawa Kanonicznego, który stanowi, że "wszyscy wierni, którzy uczestniczą w misji Kościoła, maja prawo, by przez własne inicjatywy, każdy zgodnie ze swoim stanem i pozycją, popierali lub podtrzymywali apostolską działalność. Żadna jednak inicjatywa nie może sobie przypisywać miana katolickiej, jeśli nie otrzyma zgody kompetentnej władzy kościelnej". Prezes KIK w Lublinie, prof. Ryszard Bender podniósł w odpowiedzi, że Klub nie jest "katolicką" organizacją kościelną w rozumieniu cytowanego kanonu, tylko świeckim stowarzyszeniem, zrzeszającym członków wyznania rzymsko-katolickiego, wykonujących zawody zaliczane zwyczajowo do "inteligenckich" i że w związku z tym nie podlega jurysdykcji władzy kościelnej, tylko nadzorowi starosty powiatowego, zgodnie z prawem o stowarzyszeniach.

Jest to, nawiasem mówiąc, interesujący problem prawny, bo zasięg Kodeksu Prawa Kanonicznego należy oceniać w kontekście konkordatu, jaki Polska zawarła ze Stolicą Apostolską. Art. 1. konkordatu stwierdza, że Państwo i Kościół są - każde w swej dziedzinie - niezależne i autonomiczne. Wydaje się zatem, że kluczowe jest określenie, która dziedzina jest jeszcze kościelna, a która - już nie. Art. 4. ust. 2. stanowi, że RP "uznaje osobowość prawną wszystkich instytucji kościelnych (...), które uzyskały taka osobowość na podstawie przepisów prawa kanonicznego". Takie instytucje są niewątpliwie "kościelne" w rozumieniu konkordatu, a więc w stosunku do nich warunek zawarty w kanonie 216. z pewnością ma zastosowanie. Pośrednie potwierdzenie tej zasady możemy znaleźć w art. 5. i 6. konkordatu, mówiących o swobodzie Kościoła w "zarządzaniu i administrowaniu jego sprawami" (art. 5.) i ustalających wyłączną kompetencję Kościoła w tworzeniu właściwych mu struktur, "w szczególności (...) instytutów życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apostolskiego oraz innych kościelnych osób prawnych". Wydaje się zatem, że podstawowym kryterium oceny, czy w konkretnym przypadku można stosować Kodeks Prawa Kanonicznego, czy nie, jest charakter osobowości prawnej; czy dajmy na to, lubelski KIK stanowi "kościelną osobę prawną" lub "instytucję kościelną" w rozumieniu konkordatu, czy stowarzyszenie świeckie. Co prawda art. 19. konkordatu stwierdza, iż RP "uznaje prawo wiernych do zrzeszania się zgodnie z prawem kanonicznym i w celach określonych w tym prawie", ale "jeśli te zrzeszenia poprzez swą działalność wkraczają w sferę uregulowaną w prawie polskim, podlegają także temu prawu". Wydaje się, że w takich, pogranicznych przypadkach, ważna jest również intencja samych zainteresowanych, czy chcą zrzeszać się "zgodnie z prawem kanonicznym", czy też na podstawie ustaw państwowych, bo RP tylko "uznaje" ich prawo do zrzeszania się zgodnie z prawem kanonicznym, ale do takiego wyboru nie zmusza.

Niezależnie jednak od prawnej oceny dekretu JE i jego skuteczności w kontekście konkordatu, istotniejsze są motywy, dla których został on 28 grudnia wydany. Formalnym pretekstem było zwolnienie z pracy pani Teresy Garbacz, ale - jak wyjaśnił prof. Bender - tak naprawdę - to zwolnienie pana Balawajdera, dyrektora biura KIK. Prof. Bender wyjaśnił, że pan Balawejder był tajnym współpracownikiem SB, podobnie jak poprzedni dyrektor Ryszard Gajewski (ps. Spokojny), a także b. członek zarządu Klubu, ks. prof. dr hab. Ryszard Kowalczyk (TW "Witold"), którego interwencja u Ekscelencji doprowadziła do wydania wspomnianego dekretu. Dodatkowe światło na motywy dekretu rzucają wyjaśnienia rzecznika prasowego Ekscelencji, ks. Puzewicza, który podniósł zarzut, że niedawno gościem lubelskiego KIK byłem również ja, który zarzut agenturalnej przeszłości postawiłem prof. Jerzemu Kłoczowskiemu. Ekscelencja ujął to ogólnikowo, że KIK zaprasza prelegentów znanych z "antysemickich i populistycznych wystąpień" i nawet znajduje dla nich "fundusze". Zachodzę w głowę, czy zarzut postawiony panu prof. Kłoczowskiemu kwalifikuje się jako "antysemicki", czy przeciwnie - "populistyczny". Osobiście uważam go po prostu za prawdziwy. Co do "funduszy" zaś - to Ekscelencja najwyraźniej nie może ich odżałować.
Najwyraźniej wspomniany dekret jest ze strony Ekscelencji desperacką próbą wymuszenia na osobach i stowarzyszeniach działających na terenie archidiecezji lubelskiej akomodowania się do jego poglądów i sympatii politycznych, które - nawiasem mówiąc - pozostają w zadziwiającej zgodności z linią polityczną "Gazety Wyborczej", która nawet nie stara się specjalnie ukrywać źródła inspiracji w postaci owej dyskretnej unijnej władzy duchowej. Do forsowania takiej linii, przynajmniej w Polsce, rzeczywiście konieczne są środki "administracyjne" w postaci dekretów i temu podobnych, no i oczywiście sojusznicy, w osobach byłych konfidentów. Coś takiego może zadziwić nawet zblazowaną Europę.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Abp Józef Michalik Przyszłość chrześcijaństwa w Europie – chrześcijaństwo wobec nowych wyzwań
T Michałowska TEATR I DRAMAT W ŚREDNIOWIECZNEJ EUROPIE
Sztuka romańska w Europie Zachodniej (X XIII w 2
Reformacja i kontrreformacja w Europie
michalpasterski pl 10 sposobw na nieograniczon motywacj
Masowa Islamizacja Europy oraz jej przygotowanie na destabilizacje Państwo Islamu w Europie
Brubaker, R Nacjonalizm inaczej Struktura narodowa i kwestie narodowe w nowej Europie rozdz1
2 nowe potegi w europie pdf
co Europia zawdzięcza wyprawom krzyżowym
jesien ludow w europie, studia
Medytacja Przesłanie Archanioła Michała
Mniejszości narodowe w Europie Zachodniej wykłady
19 Krucjaty i ich znaczenie w średniowiecznej Europie
niepełnosprawny sprawny w europie
Położenie Polski w Europie i jego konsekwencje

więcej podobnych podstron