Abp Józef Michalik: Przyszłość chrześcijaństwa w
Europie – chrześcijaństwo wobec nowych wyzwań
Chciałbym szczerze podziękować KAI za zorganizowanie tego sympozjum i za udział
wszystkich, dzięki którym ma ono miejsce jako wyraz zdecydowanej woli kontynuowania
naszych wysiłków w kierunku zbliżenia chrześcijan naszych narodów i naszego kontynentu. To
zbliżenie nie ma innego celu jak ten, aby się podzielić wielką wartością, jaką jest dla nas wiara
w Chrystusa Zbawiciela Człowieka oraz nauka Ewangelii, jaką On nam zostawił. Bowiem
„pierwszym i najważniejszym zadaniem Kościoła po wszystkie czasy pozostaje nadal głoszenie
Ewangelii Chrystusa (...)” – powiedzieliśmy we „Wspólnym Przesłaniu do Narodów Polski i
Rosji” w dniu 17 sierpnia 2012 roku.
Po dwóch tysiącach lat chrześcijanie mają odwagę mówić, że spotkali Chrystusa i że to
spotkanie odmieniło nasze życie, dało nam nowy sens, uczyniło nas szczęśliwymi. I tym
odkryciem chcemy się dzielić z innymi ludźmi. Szanujemy ich poglądy, korzystamy z ich
zdobyczy, nie chcemy nikomu siłą narzucać naszych przekonań, ale i nie chcemy niczego
ukrywać, i dlatego ujawniamy to, co dla nas ma wielką wartość, co dla nas jest najważniejsze,
mimo że niekiedy tak trudne w realizacji, ale może dlatego tak piękne staje się życie
zrealizowane w pełni na wzór Chrystusa. Ludzie święci pokazują nam, że jest to możliwe także
dziś. Niestety, daleko nam do nich.
Dziękuję serdecznie wszystkim uczestnikom, ale szczerze dziękuję za udział Braci chrześcijan,
przedstawicieli Kościoła Prawosławnego w Polsce oraz przedstawicieli Patriarchatu
Moskiewskiego, bo dzięki woli i odwadze Jego Świątobliwości Patriarchy Cyryla mogliśmy
wspólnie spojrzeć w sierpniu roku 2012 na nasze zadania we współczesnym świecie, czemu
daliśmy wyraz we wspólnym orędziu do naszych wspólnot i ludzi dobrej woli. To tam
zawarliśmy to, co najgłębsze z naszych nadziei, i to, co najboleśniejsze wśród naszych obaw.
Spojrzenie ekumeniczne na współczesną Europę
Temat, który mi powierzono, jest bardzo bogaty i prowokujący do uogólnień, stawia przy tym
poważne wymagania domagające się szerokich analiz, a może nawet ducha proroczego w
określeniu przyszłości chrześcijaństwa w Europie liczącej przecież około 800 mln
mieszkańców, którzy mówią około dwustu różnymi językami. Moje refleksje będą przeto
miały charakter skromnego świadectwa, przyczynku, osobistego spojrzenia na to, co
przeżywamy dziś i co warto zauważyć jako niepokojące wobec przyszłości, bądź też którędy
należy iść i gdzie upatrywać światła nadziei w naszej posłudze. Jeśli moja refleksja będzie
powtórzeniem niektórych myśli ze strony Kościoła prawosławnego ujawnionych, będę tym
szczerze uradowany.
Zresztą, samo określenie Europy nie jest jednoznaczne ani w wymiarze geograficznym (od
Atlantyku do Uralu czy 100 km dalej?), ani tym bardziej w wymiarze kultury europejskiej,
opartych na pewnych, stałych wartościach i źródłach, bo z tych korzystały przecież także inne
kultury i cywilizacje. Z konieczności więc uczciwiej będzie ograniczyć się do naszych
osobistych doświadczeń, godząc się na prawo do korekty, uzupełnień, które zawsze ubogacają
na-szą wiedzę i poszerzają przekonania.
Myślę, że cechą europejskiego sposobu myślenia jest pewna ciągłość nawiązywania do
historii, liczącej sobie dobrze ponad dwa tysiące lat, a w której wszystkie nasze narody mają
swoje źródła i odniesienia. Inna sprawa, że historię naszych własnych narodów pisaliśmy
przeważnie wojnami, próbując za klęski obwiniać innych, a krzepiąc ducha odniesionymi
zwycięstwami. Odniesienie do historii ma bardzo ważne znaczenie w ocenach także
współczesnych wydarzeń oraz programów wytyczanych na przyszłość.
Co prawda, wysiłki (i pieniądze), jakie wkłada się dziś także w zakłamywanie historii, nawet
tej niedawnej, są ciągle ewidentne i powinny stanowić wyzwanie dla współczesnych
chrześcijan.
Bogactwo Europy jest powszechnie uznawane i rzuca się w oczy przez zdobycze materialne i
kulturowo-cywilizacyjne. Ewidentne jest też bogactwo intelektualnych zdobyczy naszego
kontynentu, a także bogactwo duchowe, które z chrześcijaństwa przyjęło liczne prawdy i
rozszerzało te idee na inne kontynenty, stając się wartością uniwersalną.
Europa ma też swoje historyczne niepowodzenia, załamania i klęski, i to na licznych
płaszczyznach. Jej totalitaryzmy przeżyte w XX wieku na długo powinny pozostawać
przestrogą dziejową.
Stan Europy dzisiaj można różnie oceniać i wartościować. Ciągle widzimy napływ emigrantów,
a zatem dla wielu ludzi Europa (zwłaszcza jej kraje zachodnie) są uosobieniem ideału, ale
faktem jest również emigracja Niemców, Polaków, Francuzów, Irlandczyków czy Włochów do
USA czy Kanady, a zatem nie wszyscy Europejczycy doceniają Europę. Obserwatorzy
bezpośrednio zaangażowani w rytm życia instancji europejskich w Strasburgu są
zaniepokojeni aktualną sytuacją, stwierdzając, że „stajemy wobec systematycznego kryzysu,
który obejmuje wymiar finansów, polityki, demografii, życia społecznego, antropologii,
(samej) demokracji, a przede wszystkim moralności (…)” (Aldo Giordano, Un’altra Europa ē
possibile. Ideali cristiani e prospettive per il Vecchio Continente, S. Paolo 2013, 9. Z tego
opracowania korzystam także w dalszej części mojej refleksji).
Dodać do tego trzeba niepewność i obawy wiążące się z faktem, że w epoce globalizacji i
zaniku granic zanika też możliwość kontroli i coraz trudniej ustalić, kto podejmuje decyzje i
kto za nie odpowiada. Kryzys ideałów, bezinteresowności, zaufania, sensu życia i wierności,
jednym słowem: dotychczasowe stałe fundamenty życia indywidualnego i społecznego uznano
za niewystarczające, nietrwałe i nieaktualne, stawiając je pod znakiem zapytania, a nawet
odrzucając.
Zakwestionowano samo arystotelesowsko-tomaszowe pojęcie prawdy i dobra, relatywizu-jąc
je według indywidualnego uznania: dobre jest to, co ja uznaję za dobre, bez odniesienia do
norm uniwersalnych. Ideologia gender tu właśnie znajduje oparcie dla umotywowania swego
destrukcyjnego programu i agresywnego ataku na tradycyjne, powszechnie uznane wartości.
Kard. Joseph Ratzinger w przemówieniu do senatu włoskiego (13.05.2004 r.) dokonał dosyć
wyraźnej analizy sytuacji ówczesnej Europy, która wcale nie zmieniła się po dziesięciu latach:
„Europa właśnie dziś, w momencie swego największego sukcesu, wydaje się być pusta
wewnętrznie, sparaliżowana kryzysem, który zagraża jej życiu, pozbawia jej tożsamości (…).
Ubywa jej sił wewnętrznych, a i etnicznie staje się coraz słabsza. Jest jakiś dziwny brak
zainteresowania przyszłością (...). Dziecko, które jest przyszłością, jest uważane, jako
zagrożenie teraźniejszości (…) Zachód nienawidzi sam siebie; w sposób godny pochwały stara
się być otwarty na wartości zewnętrzne, ale nie kocha siebie samego, w swojej historii widzi
tylko to, co negatywne, ale nie jest w stanie uznać tego, co było wielkie i czyste. Europa, aby
mogła przeżyć potrzebuje nowej – pokornej i krytycznej – akceptacji samej siebie. W tej
akceptacji nie może jednak pominąć tego, co święte, co ukierunkowuje człowieka i całą jego
kulturę ku nadprzyrodzoności.
Dziś w Europie, gdzie na 800 mln mieszkańców 600 mln to chrześcijanie, zauważamy coś,
jakby wkodowaną schizofrenię ducha. Wyrośliśmy z kultury grecko-rzymskiej a także judeo-
chrześcijańskiej, którą ubogacał przez pewien okres także islam (do dziś posługujemy się
cyframi rzymskimi i arabskimi), ale w europejskim traktacie konstytucyjnym nawet nie
wspomnieliśmy o chrześcijańskich korzeniach. W różnych instytucjach europejskich oraz
gremiach uczonych i światłych ludzi chętnie odwołujemy się do różnych myślicieli, filozofów,
cytujemy ideologów, ale jakoś nie słychać, żeby europejskie instytucje odwołały się do Jezusa
Chrystusa, do chrześcijaństwa, z którego Europa wyrosła. I tu głos wschodniego Kościoła
prawosławnego będzie bardzo ważny i potrzebny, bo Zachód ma kompleks winy, że zaniedbał
powinności wobec Wschodu i milczał wobec prześladowań komunistycznych przez dziesiątki
lat, a nawet promował niekiedy kłamstwa na temat realnego komunizmu w Rosji, którym
zachwycali się nie tylko emisariusz Antonio Gramsci, ale też pisarze, jak Albert Camus czy
Wisława Szymborska, do dziś uważani za luminarzy „nowej” kultury europejskiej.
To wszystko, a także wiele innych fenomenów współczesnej strategii intelektualnej, mającej
już zasięg światowy, budzi niepokój i sprzeciw chrześcijan, czemu dał wyraz w przeddzień
swego wyboru (18.04.2005 r.) na stolicę św. Piotra kard. J. Ratzinger, mówiąc, że „powstaje
dyktatura relatywizmu, która nie uznaje niczego za definitywne i trwałe, a ustanawia jako
ostateczną miarę tylko własne »ja« i swoje własne pragnienia”.
Rzeczywistość potwierdza nasze obawy nie tyle o los bogactw Europy, bo tym będzie komu się
zająć, ile o jakość życia na naszym kontynencie.
Już dziś jedno dziecko na trzy rodzi się w Europie poza małżeństwem, aborcja stała się
prawnie zalegalizowanym stylem życia w większości krajów europejskich, przekreślono
małżeństwo monogamiczne (w praktyce są już w wielu krajach „rozwody ekspresowe”, w
dziewięciu krajach Europy zalegalizowano już tzw. małżeństwo dla osób jednej płci i to mimo
sprzeciwu milionów ludzi, np. we Francji trwa debata na temat możliwości klonowania ludzi
etc.
Nauka już dawno wzięła rozbrat z moralnością i sumieniem, co widać nie tylko w
zakamuflowanej akceptacji wojen niesprawiedliwych, ale i w bioetyce, narzucanych
libertyńskich systemach edukacji seksualnej, poczynając od wieku przedszkolnego etc.
Wszystko to ujawnia nową arogancję ideologiczną i zdumiewającą tendencję kultury
europejskiej do samoranienia, a nawet zniszczenia siebie samej. Ideologia gender staje się
modą wspieraną przez coraz większą liczbę uniwersytetów europejskich, na które wprowadza
się wykłady z tychże idei.
Powoli jednak budzi się także krytycyzm elit intelektualnych i rzeszy ludzi, którzy zdołali
zachować zdrowy rozsądek i dystans do lansowanych mód. Tu jest szczególne miejsce dla ludzi
dobrej woli, a także pole działania i świadectwa chrześcijan.
Trzeba przy tym pamiętać, że chrześcijaństwo nie mówi tylko o prawach i obowiązkach
człowieka, nie walczy tylko o sprawiedliwość między ludźmi i społecznościami, ale wprowadza
postulat obowiązków człowieka, mówiąc o roli miłości, przebaczenia i ofiarnej,
bezinteresownej służbie. Chrześcijańskie spojrzenie na każdego człowieka każe w nim widzieć
godność dziecka Bożego, za którego życie swoje oddał na krzyżu Jezus Chrystus i w ten spo-
sób otworzył przed każdym z nas nadzieję życia po ziemskiej śmierci.
Szczególnie wrażliwym tematem, i to jak widać na wielu kontynentach, który budzić musi
napięcia i potrzebę ustaleń w celu uszanowania, jest prawo do wolności religijnej i związane z
nim prawo do obecności religii w życiu publicznym. Świeckość państwa powszechnie dziś
lansowana nie równa się neutralność. Tymczasem trzeba dążyć do tego, aby nowoczesne
państwo było prawdziwie neutralne, a nie „świeckie”, bo to najczęściej oznacza agresywnie
laickie. Przykładów napięć na tym polu nie brak również w Europie. Są ważne, a niekiedy
bardzo niebezpieczne, ale pomagają szerokiemu gronu ludzi stwierdzić namacalnie, że
mówienie o dyskryminacji religijnej chrześcijaństwa w Europie nie jest przesadą.
Pierwszy klasyczny przykład to casus prof. Rocca Buttiglione, którego ze względu na osobiste
przekonania, mimo że deklarował lojalność wobec praw obowiązujących w Unii Europejskiej,
odsunięto od podjęcia funkcji komisarza. Równie wymowny jest casus Lautsi, doty-czący
prawa do obecności krzyża w szkole we Włoszech. Trzeba było drugiej instancji i znacznie
powiększonego składu sędziów, a także licznych interwencji państw, w tym Rosji, aby zapadł
wyrok oddalający skargę o usunięcie krzyża z sal szkolnych. Ciekawym szczegółem w tej
sprawie jest okoliczność, że prawa do obecności krzyża jako symbolu do wolności religijnej
bronił w Strasburgu jako adwokat światowej sławy konstytucjonalista, ortodoksyjny Żyd
Josef Weiler z USA.
Nowe wyzwania – wobec nowych zagrożeń
Obserwując dzisiejszy świat, podziwiając jego zdobycze, a także myśląc o nie odkrytym jeszcze
potencjale człowieka, mam wrażenie, że chyba najpilniejszą sprawą jest dziś bronić człowieka
przed nim samym. I Europę przed nią samą, ilekroć zauważamy, że idzie w ciemność i zda się
nie uważać na przepaść, która prowadzi donikąd. Taką przepaścią dla świata jest
jednokierunkowe zredukowanie człowieka do jednego wymiaru. Starą, ale nieustannie
odnawianą pokusą jest egoistyczna fascynacja dobrami materialnymi z pominięciem sfery
duchowej i nadprzyrodzonej.
Unifikacyjny program Europy jest czymś pozytywnym, ale Unia Europejska jest dziś
rzeczywistością tylko ekonomiczną i kryzysy związane z finansami najbardziej ją niepokoją, co
już okazuje się poważnym zagrożeniem jedności. I już to doświadczenie powinno być lekcją o
braku uczciwości we wzajemnych relacjach, o potrzebie oparcia wzajemnych kontaktów na
mocniejszych podstawach niż indywidualny interes konkretnego państwa, grupy czy jednostki.
Tymczasem widzimy, że całe prawodawstwo Unii Europejskiej skłania się ku nihilizmowi
moralnemu i nie może nie budzić obaw.
Budowanie nowego pluralizmu europejskiego nie może pominąć najlepszych europejskich
tradycji, np. szacunku do prawa obowiązującego powszechnie, umiłowanie wolności, troski o
słabszych i niepełnosprawnych, braterstwa, godności człowieka i innych, które znalazły
uznanie powszechne, a które stoją u fundamentów egzystencji i rozwoju naszych narodów i
naszego ludzkiego myślenia.
Poważne zgrzyty społeczne wywołuje koncepcja świeckości państwa, które ma trudność z
uznania wolności religijnej w życiu publicznym, a nawet w praktyce prywatnej, np. w
wewnętrznej wolności wspólnot. Ostatnim przykładem tych napięć był problem z uznaniem
praw do obrzezania w Niemczech i rytualnego uboju w Polsce. Przesłanką świeckości państwa
powinno być uznanie jego niekompetencji w sprawach religijnych, ale niestety wkracza ono
także w sferę religijną zbyt łatwo (por. ks. prof. Libero Gerosa, w: Chrześcijańskie ocze-
kiwania wobec kształtu Europy, Gliwice 2013, s. 59).
Z doświadczenia wieków wiemy, że religia i wolność są ze sobą ściśle związane i naruszenie
wolności religijnej budzić musi w Europie będącej spadkobierczynią bolesnych doświadczeń
XX wieku poważne obawy.
Jako chrześcijanie mamy pewne oczekiwania wobec Europy, uważamy je za słuszne, więcej –
konieczne. Co zrobić, żeby te oczekiwania chrześcijańskie zostały potraktowane poważnie i
mogły być zrealizowane?
Czy można wierzyć, że Europa będzie zdolna do odnalezienia swojej zagubionej duszy? Czy
potrafi wrócić do wartości duchowych? Czy można wierzyć, że Parlament Europejski
przestanie być wykorzystywany do walki ideologicznej?
Wydaje mi się, że chociaż dosyć trudna, ale jest szansa na zmianę nastawienia, na przejście z
mocnej aktualnie konfrontacji do głębszej refleksji na temat powagi sytuacji. Metodą jest
rzeczowy dialog i chęć jego podjęcia przez obie strony.
Chodzi o dialog z rzeczywistością społeczną, w której żyjemy, a która jest kierowana (nie chcę
mówić – opanowana) przez polityków wyznających ideologię państwa świeckiego, a nawet
laickiego, które stara się nie dopuścić do głosu innych koncepcji życia społecznego, opartego
na etyce obiektywnej.
Jednakże dobrze rozumiany dialog to próba zrozumienia tej drugiej strony, to postawienie się
na jej miejscu, aby rozeznać jej sposób spojrzenia na nas, zobaczyć, co ich w nas razi, czego nie
rozumieją, a co byliby gotowi przyjąć, bo to pozwoli nam pozostać we wspólnym
poszukiwaniu nowych recept na życie.
Czy taki dialog chrześcijaństwa, dialog Kościoła katolickiego jest możliwy ze współczesnym
światem? II Sobór Watykański mówi, że jest możliwy, bo jest to dialog ze współczesnym
człowiekiem, z którym chodzimy po tej samej ziemi. Jednocześnie porządek naszej
argumentacji musi być nieco zmieniony. Powinniśmy wychodzić od życia, aby doprowadzić do
przyjęcia naszych wartości, a może nawet wiary, a nie zaczynać od wiary, aby doprowadzić do
uznania naszych wartości. Nie powinniśmy mówić, że coś jest właściwe i dobre, bo tak mówi
Ewangelia i nasz Kościół; trzeba powiedzieć, że Kościół i Ewangelia tak mówią, bo to jest
prawdziwe, właściwe i słuszne, a ja próbuje wyjaśnić dlaczego. Argumentację trzeba także
potwierdzić własnym świadectwem, przeżyciem, które sprawdziło się w życiu (np. TVP
pokazano sparaliżowanego znanego sportowca, który domagał się eutanazji, bo dłużej tak nie
chciał żyć. W rzeczywistości on wołał o pomoc i dziś daje świadectwo mądrości z życia, bo
znalazł w nim sens).
Wiele dziś możemy zarzucić współczesnej Europie, ale nie możemy powiedzieć, że pogrążona
jest w pustce idei, pustce myślowej. Te idee niekiedy się wykluczają i przydatnym zadaniem
byłaby pomoc w ich uporządkowaniu, w wykazaniu niebezpiecznych konsekwencji, jakie
wypłyną z błędnych albo niejasnych teorii, tak dziś nieodpowiedzialnie głoszonych. Benedykt
XVI mówił o potrzebie „poszerzenia racjonalności” we współczesnym świecie.
Jakie zatem kroki należałoby podjąć w pełnym szacunku dialogu ze współczesnym natłokiem
chorób duchowych i intelektualnych w naszej rzeczywistości? Najważniejsze jest zachowanie
naszej tożsamości wiary: być chrześcijaninem, człowiekiem Kościoła w pełni i zachować
jedność z Kościołem, współodczuwać z nim.
Święci i poeci miewają ducha proroczego i swoistą intuicję, która bywa przejawem geniuszu.
Warto ich niekiedy posłuchać.
Antoine de Saint-Exupéry mówił: „Jeśli chcesz zbudować okręt, nie zwołuj ludzi, aby zwozili
drewno i planowali zadania, ale naucz ich tęsknoty za morzem wielkim, nieskończonym”. A
zatem trzeba wznosić się wyżej, podrywać do piękna i wytyczać szerokie perspek-tywy. Nie
bać się głębszych wymagań, by poderwać człowieka do poświęceń, do pokonania własnych
słabości, do tęsknoty za transcendencją, która nada nowy sens życiu.
Odejście od prawdziwej i zbawczej wiary współczesnego człowieka jest niebezpieczne nie
tylko dlatego, że ateizm tworzy pustkę, ale jeszcze bardziej dlatego, że promuje zabobon.
Gilbert Keith Chesterton z angielskim humorem mówił, że dla współczesnego człowieka
niebezpieczeństwem nie jest to, iż w nic nie wierzy, ale to, że wierzy we wszystko.
W przyjęciu wiary szczególną wagę odgrywa spotkanie z Bogiem prawdziwym, a nie tym,
którego obraz przekazują nam ci, którzy Go nie znają. Nam prawdę o Bogu, kochającym Ojcu
przekazał Jezus – Słowo Boże, które stało się człowiekiem z Maryi.
Szczególną rolę w budowaniu zdrowej hierarchii wartości, stylu życia i umiejętności
poruszania się w świecie odgrywa rodzina. Także w misteryjny świat wiary najlepiej
wprowadza autorytet ojca i matki. Stąd priorytet naszego zainteresowania rodziną, która dziś
w cywilizacji zachodniej przeżywa wielkie trudności. Nie ustaje też systematyczny atak na
tradycyjną, wierną sobie rodzinę, złożoną z mężczyzny i kobiety. Trzeba odważnie ujawnić
zakamuflowane ideologie, które ukrywają zasadniczy cel swoich destrukcyjnych pociągnięć
przeciwko zakorzenionej w naturze tradycyjnej rodzinie. Zwróciliśmy na to uwagę we
wspólnym przesłaniu Kościoła Katolickiego w Polsce i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego
(17.08.2012 r.): „Trwałą podstawę każdego społeczeństwa stanowi rodzina jako stały związek
mężczyzny i kobiety. Jako instytucja ustanowiona przez Boga, rodzina wymaga szacunku i
obrony. Jest ona bowiem kolebką życia, zdrowym środowiskiem wychowawczym i znakiem
nadziei dla społeczeństwa”.
Nowym, poważnym zagrożeniem dotychczasowego porządku społecznego i samej cywilizacji
jest zakwestionowanie samego prawa natury jako normy stałej i powszechnie obowią-zującej.
Nie brak myślicieli, którzy – jak Francis Fukuyama – uważają nawet, że nie da się dziś już
powrócić do uznania praw natury jako punktu odniesienia ludzkiego postępowania (por. F.
Fukuyama; Koniec człowieka, Kraków, 2004 s. 150 nn.).
Trzeba powiedzieć, że kryzys cywilizacji chrześcijańskiej nie oznacza kryzysu wiary.
Chrześcijaństwo przeżywało w historii różne, trudne momenty, ale wychodziło z nich
zwycięsko, oczyszczając się z naleciałości i powiązań z władzą świecką bądź z kulturą, ale
jednocześnie radykalizowało wymagania wobec swoich wyznawców. Tak było w początkach
chrześcijaństwa, a do Edyktu Mediolańskiego doszło dzięki temu, że świadectwo życia
chrześcijan było tak pociągające, iż powoli pogańska większość okazała się mniejszością, a
chrześcijańskie kobiety okazywały się być matkami senatorów i królów.
I dziś papieże, poczynając od Piusa XI, podkreślają rolę świadectwa życia chrześcijańskie-go,
duchownych, ale i świeckich, rolę stowarzyszeń, ruchów i grup formacyjnych laikatu, bo stała
formacja, czyli pogłębianie wiary we wspólnocie braterskiej, najlepiej przygotowuje do
zachowania własnej wiary i uczy odwagi w jej przekazywaniu. Tu nie tylko chodzi o strategię
czy metodologię Kościoła, ale o to, aby do chrześcijan współczesnych dotarła prawda o
obecności Chrystusa między nimi, ilekroć zgromadzą się we dwóch lub trzech w Jego Imię
(por. Mt 18, 20).
Kościół dysponuje dziś dużym doświadczeniem owocnej pracy stowarzyszeń, np. Akcji
Katolickiej, która zainspirowała także stowarzyszenia katolickich studentów,
intelektualistów, robotników, młodzieży i innych. Wszystkie one są otwarte na współpracę
ekumeniczną bez nacisku na prozelityzm (np. w Mali – kraju muzułmańskim – JOK miał w
swoich szeregach ponad 80% muzułmanów, a tylko około 20% chrześcijan).
Wielką rolę odgrywają dziś w Kościele ruchy duchowości, mające nieco inną strukturę niż
stowarzyszenia, ale niekiedy stają się płaszczyzną o masowym oddziaływaniu, i formacji jak
np. „Odnowa w Duchu Świętym”. Pełnią swą twórczą rolę w środowiskach dzięki wierności
charyzmatowi założyciela: np. „Fokolarini”, „Comunione e Liberazione”, „Wiara i Światło”,
„Światło-Życie” (oaza) i inne. Mocny charakter ewangelizacyjny ma Droga neokatechume-
nalna, w moim przekonaniu, szczególnie dziś przydatna, ale ciągle za mało doceniana przez
kapłanów i wiernych. Są też pozytywne przykłady współpracy ekumenicznej katolicko-
prawosławnej, realizowanej na polu rodziny np. przez Stowarzyszenie „Spotkania Mał-
żeńskie”.
Współczesny laicyzm jest bardzo aktywny i często bardzo agresywny wobec chrześcijaństwa,
stąd szczególnym wezwaniem staje się zachowanie wewnętrznej jedności Kościoła oraz
uczciwe otwarcie ekumeniczne, czyli jedność z bratnimi Kościołami w promowaniu zbawczej
prawdy o Chrystusie Odkupicielu, o misji Kościoła w przekazie wiary i o tym, że wiara
domaga się życia według przykazań Bożych i według ewangelii. Tu rola wspólnego świadectwa
w obronie życia przeciw aborcji i eutanazji, o wizji chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny, o
etyce społecznej, o sprawiedliwości i miłosierdziu, o pokorze przed Bogiem i o nadziei
zbawienia, czyli o sensie życia na ziemi jako przygotowaniu do życia po śmierci, ma
szczególnie ważne znaczenie.
Wspólnoty, ruchy i grupy chrześcijańskie są dziś szczególnie potrzebne jako miejsce formacji i
wsparcia środowiskowego, ale ich celem jest także przygotowanie do dawania świa-dectwa
osobistego w środowiskach pracy i w luźnych kontaktach z ludźmi. Chrześcijaństwo to
szacunek do człowieka-osoby i powinność traktowania każdego człowieka prawdą o jego
godności i szansą nadziei zbawienia. Ukazanie piękna i radości życia według wiary owocującej
przez miłość Boga i bliźniego bywa najskuteczniejszą drogą do postawienia sobie pytania o
źródło tej postawy, czyli o Jezusa Chrystusa – Nauczyciela życia nowego.
Świadectwo dawane swoim przekonaniom bywa trudne, a niekiedy nawet wymaga heroizmu,
ale wtedy jest szczególnie piękne i godne szacunku. Zauważył to i docenił Zbigniew Herbert w
znanym wierszu „Pan Cogito”:
„Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach
Wśród odwróconych plecami i obalanych w proch
Ocalałeś nie po to, aby żyć
Masz mało czasu, trzeba dać świadectwo
Bądź odważny, gdy rozum zawodzi
Bądź odważny w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
(…)
Strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
Oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz.
Powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych
(…)
Bądź wierny. Idź!”.
Świadectwo chrześcijańskiego myślenia i życia staje się twórczą inspiracją do konfrontacji z
naszym dotychczasowym myśleniem i postępowaniem i jest w stanie otworzyć nas na twórczy
dialog w poszukiwaniu prawdy o życiu.
Zdajemy sobie jednak sprawę, że nasze ludzkie zatroskania, oczekiwania i wysiłki powinny
być zdecydowane, mocne i pokorne, ale także świadome, że ich skuteczność nie zależy od nas,
ale od mocy działania Ducha Świętego, który jedynie jest w stanie otworzyć serce człowieka,
społeczności, narodu. Bez szczerej i wytrwałej modlitwy i bez naszej współpracy działanie
Ducha Świętego będzie jednak niemożliwe, a przynajmniej utrudnione.
* * *
Warto skonsultować m.in.:
Aldo Giordano con Alberto Campoleoni, Un’altra Europa ē possibile, San Paolo, 2013.
Chrześcijańskie oczekiwania wobec kształtu Europy. Rola Kościoła katolickiego w procesie
integracji europejskiej (zapis wystąpień z konferencji, Kraków 14–15.09.2012).
Ks. Stanisław Jóźwiak, Świadectwo wspólnot katolickich wobec kulturowego nihilizmu w:
Chrześcijaństwo wczoraj i dziś, Ełk, 2013, s. 277–291.
Ks. Norbert Podhorecki, Współczesne zagrożenia wiary, w: Premislia Christiana, 2013, s.
227–256.
Francis Fukuyama, Koniec człowieka, Kraków 2004.
Ks. Paweł Bortkiewicz TChr., Ideologia gender – istota i konsekwencje dla duszpasterstwa, w:
Program duszpasterski Kościoła w Polsce na rok 2013/2014, Poznań 2013, s. 276–293.