Sekta
Wyjaśnienie słowa sekta (sprawdzałem w dwóch słownikach) nie jest adekwatne do obecnego znaczenia tego słowa, ponieważ oznacza grupę wiernych, którzy odeszli od Kościoła. Na katolickich, stronach internetowych, szczególnie atakuje się Świadków Jehowy jako sektę. W zasadzie wszystkie mniejszości religijne są przez kler katolicki nazywane sektami. Ale kij ma dwa końce. Ten też. Sektą będzie Kościół Katolicki w otoczeniu Prawosławia, ponieważ jest tam mniejszością. Powinniśmy odrzucić pogardliwe słowo sekta w odniesieniu do mniejszości religijnych. To nie są sekty. Musimy znaleźć zasadnicze cechy określające sektę. Nie trudno je znaleźć, na katolickich stronach internetowych.
Wybrałem z tych stron, cechy najbardziej charakterystyczne dla sekty:
1. W sektach stosowane są psychotechniki, zmierzające do zniewolenia, podporządkowania rygorom sekty, wyzbycia się własnych celów: rodziny, domu, przyjaciół.
2. Do sekty werbuje się ludzi młodych, bogatych, wierzących.
3. Pobyt w sekcie zmienia psychikę, eliminuje z życia rodzinnego, społecznego, publicznego.
4. Sekta dysponuje: majątkiem osobistym, latami naszego życia, zdolnościami.
5. Sekta wpływają destrukcyjnie na członka z powodu jego oddzielenia od jego dotychczasowego środowiska, przyjaciół, znajomych, z tego powodu nie można odejść z sekty, bo nie ma dokąd.
6. Sekta kontroluje cały twój czas.
7. Sekta wykorzystuje wewnętrzne potrzeby człowieka jak, potrzeba akceptacji, potrzeba miłości, autorytetu.
8. W sekcie jest ustalony plan dnia, tygodnia, miesiąca, na wszystko trzeba uzyskać akceptację przełożonych.
9. Cechą sekty jest hermetyczność, brak kontaktów z innymi z poza sekty.
10. Członkowie omamiani są, nadrzędnym celem, kroczeniem śladami Jezusa, hipnotycznym wprost kochaniem tego wzorca. całkowitym i bezwzględnym podporządkowaniem.
Rozumiemy, że każda sekta robi to wszystko w imię Boga, dla Boga, dla Jezusa, dla zbawienia swojego i innych, dobra innych, itd., itd.!
Oczywiście te dziesięć wybranych zdań, są jak najbardziej trafnymi cechami sekty i w szczególności młodzi ludzie nie powinni ulec idei braterstwa, miłości, akceptacji, perspektywy wspaniałego pozbawionego trosk tego świata, życiu w sekcie. Realia okażą się przykre. Niestety wielu zrozumie to zbyt późno.
Ale zauważ Czytelniku, że wszystkie te cechy pasują do każdego Zakonu. Każda zakonnica z tych samych pobudek wstępuje do zakonnej sekty. Podporządkowana jest wszystkim wymienionym wyżej cechom charakteryzującą sektę, z tym, że z jeszcze większym rygorem.
Skopiowałem powyższe cechy zamieniając słowo "sekta" na "zakon" by uwidocznić, że między sektą a zakonem nie ma różnicy.
1. W zakonach "stosowane są psychotechniki, zmierzające do zniewolenia, podporządkowania rygorom zakonu, wyzbycia się własnych celów: rodziny, domu, przyjaciół".
2. Do zakonu "werbuje się ludzi młodych, bogatych, wierzących".
3. Pobyt w zakonie "zmienia psychikę, eliminuje z życia rodzinnego, społecznego, publicznego".
4 Zakon "dysponuje: majątkiem osobistym, latami naszego życia, zdolnościami".
5 Zakon "wpływają destrukcyjnie na członka z powodu jego oddzielenia od jego dotychczasowego środowiska, przyjaciół, znajomych, z tego powodu nie można odejść z zakonu, bo nie ma dokąd".
6. Zakon "kontroluje cały twój czas".
7. Zakon "wykorzystuje wewnętrzne potrzeby człowieka jak, potrzeba akceptacji, potrzeba miłości, autorytetu".
8. W zakonie "jest ustalony plan dnia, tygodnia, miesiąca, na wszystko trzeba uzyskać akceptację przełożonych".
9. Cechą zakonu "jest hermetyczność, brak kontaktów z innymi z poza zakonu".
10. Członkowie zakonu "omamiani są, nadrzędnym celem, kroczeniem śladami Jezusa, hipnotycznym wprost kochaniem tego wzorca. całkowitym i bezwzględnym podporządko-waniem".
Zakonnej sekcie poświęca się dosłownie wszystko, nawet zarobione pieniądze z prowadzonej przez zakonnice np. stołówki, choćby w Zakopanym, nie są ich. Są tylko robotni-cami za habit i wyżywienie. Składane śluby: czystości ubóstwa posłuszeństwa - dozgonne zniewalają, podporządkowując zależności hierarchicznej zakonu. Skąd sekty wzięły wzór do naśladowania? - Twoja Czytelniku kolej na odpowiedz.
Dla Czytelnika, który nie akceptuje mojego wywodu, dodam, że zasadą jest, iż analityk ustala cechy charakte-rystyczne badanej substancji, jeśli okażą się identyczne jak np. cechy wody, nie stwierdzi, że to jest nafta. Jeśli organizacja ma cechy sekty, jest sektą, niezależnie, jaką nazwę przyjmie.
Bezsporny jest fakt, że podstawowym celem sekty, jest korzyść materialna z członka sekty. To podstawowe kryterium jest całkowicie nieadekwatne do mniejszości religijnej, jaką są Św. Jehowy. W tej społeczności nie ma płatnych najemników, tzn. księży, pastorów, kaznodziei, i całej płatnej hierarchii, czyli członkowie nie utrzymują nikogo. Pełniący te funkcje, pracują na swoje utrzymanie. Nie płacisz nic za jakiekolwiek usługi, jak chrzest, pogrzeb, ślub. Nikt nie podsuwa Ci tacy, wywierając psychiczny nacisk na złożenie datku. W kaplicy jest puszka na dobrowolne datki i możesz przez cały rok nie wrzucić nic i nikt z tego powodu nie powie ci ani słowa.
Dlaczego więc Św. Jehowy są permanentnie zaliczani do sekty przez kler katolicki. Otóż jest to jedyna mniejszość religijna w Polsce, której systematycznie przybywa członków, oczywiście w większości kosztem Kościoła Katolickiego, a to już łączy się z mniejszymi wpływami finansowymi, również ze ślubów, pogrzebów, chrztu. Nikt nie lubi jak mu się uszczupla wpływy i większość akceptuje każdą metodę walki.
Do głębokiego zastanowienia się.
Przeanalizujmy taką myśl. Urodziliśmy się w Polsce, w środowisku chrześcijańskim. Wpojono nam, zasady postę-powania chrześcijańskie, chrześcijańską hierarchię wartości, czyli mamy mentalność chrześcijańską. Zasady te uznajemy za słuszne, prawdziwe, patrzymy na innych z góry, jesteśmy pewni, że mamy słuszność. Czasem nawet pogardzamy innymi, uważając innych za głupszych od nas.
Ktoś inny urodził się w środowisku islamskim. Ma to samo mniemanie o sobie co my. Ma, podobnie jak my, identyczny stosunek do innych i dziwi się, jak można inaczej wierzyć? Powtarza się to we wszystkich religiach.
A sprzeczne poglądy nie mogą być jednocześnie prawdziwe. Czyli, wszystkie religie mogą być - fałszem! Więc pomyślmy Czy istnieje obiektywna prawda? Jeśli powiemy, że my mamy rację, to na jakiej podstawie? Tę samą podstawę przytoczą inni, np. Islam, Żydzi. Gdybyśmy poznali wszystkie religie świata, to według jakiego wzorca szukalibyśmy prawdziwej? Czy logiczne jest obstawanie przy swoim? Pytanie dotyczy wszystkich ludzi na ziemi.
W książce tej przedstawiłem własny pogląd na istnienie jakiejś Siły Twórczej, Twórczej Inteligencji, którą nazywam Bogiem. Ponieważ wniosek oparłem o zasady naukowe, pogląd ten nazwałem naukowym. Słuszność tej nazwa niech oceni Czytelnik. Pogląd ten można nazwać deizmem, nie jest ważna nazwa, ale zawarty w niej sens. Twórczej Inteligencji nazwanej przeze mnie Bogiem, nie można identyfikować z biblijnym Bogiem a tym bardziej z chrześcijańską Trójcą.
Oczywiście przede mną, również inni doszli do podobnej koncepcji Boga. W buddyzmie, nawet to jedyne bóstwo będzie negowane, a najwięksi mędrcy dojdą do koncepcji bezosobo-wego absolutu.
Ateiści odrzucają każdą Siłę Twórczą i też nazywają swój pogląd naukowym. Wobec tego, który pogląd ma szanse przetrwania? Naukowcy są podzieleni, część przyjmuje naukowy pogląd na istnienie Boga, (opisany wcześniej) część jest ateistami i też uważają, że mają naukowy pogląd. Ateizm cechuje proste zaprzeczenie. Po prostu "nie ma Boga". Bardziej przypomina wiarę bez dowodu. "Boga nie ma" identycznie jak wierzący, "Bóg jest".
Boga nie ma bo - i tu problem. Bo co? Bo Go nie widzimy? Nie jest to dowodem. Bo nie odczuwamy Jego działania? Dla kogoś innego, cała przyroda świadczy o Jego działaniu. Subiektywne odczucie nie może być dowodem. Bo istnieje cały łańcuch pokarmowy, pasożytnictwo, bezprawie i zło! Bezprawie i zło zależy od ludzi, a nie Boga. Łańcuch pokarmowy i pasożytnictwo? - A według jakich zasad oceniamy to jako zło? Może to być warunkiem stabilizacji procesów biologicznych na całe miliardy lat. Więc może być dobrem koniecznym?. Bo jesteśmy śmiertelni i musimy odejść nie zabierając "tam" naszych bogactw. A dlaczego przypadkowość nie stworzyła nas nieśmiertelnymi? To też nie jest dowodem, bo nie ma nic wspólnego z istnieniem Boga. Istnienie nie znaczy oddziały-wanie! Możemy udowodnić brak oddziaływania Boga, ale nie możemy udowodnić jego nieistnienia jak i bezwzględnie istnienia. Wielu przede mną doszło do tego samego wniosku. Nie wzorowałem się np. na Kancie, a wnioski z obserwacji świata, wyciągnąłem takie same.
Jednak naukowcy ateiści, mają pewną koncepcję tłumaczącą istnienie tych niewyobrażalnie precyzyjnych praw i skompli-kowanej budowy atomu w naszym Wszechświecie. Jest nią mnogość światów równoległych. Stawiają następujące pytanie: a dlaczego nasz Wszechświat miałby być jedynym w niewyo-brażalnie ogromnej przestrzeni euklidesowej i niewyobrażalnej długości czasu? Pytanie bardzo logiczne i skłaniam się do możliwości istnienia światów równoległych. Jeżeli nasz Wszechświat miał początek, (co jest bezspornie udowodnione) to logiczne jest, że takich początków mogło być niewyo-brażalnie dużo i skoro warunki początkowe (co nie jest już pewne i nie jest udowodnione, a co zakładają ateiści) kształtują prawa materii przyszłego Wszechświata, to mogło się zdarzyć, że ta przypadkowość wytworzyła Wszechświat w którym żyjemy. Rozsądne, ale tylko przy założeniu, że warunki początkowe Wielkiego Wybuchu kształtują ogrom praw materii i skomplikowanej budowy atomu a tego nie możemy być pewni. Dodatkowo, (jak się wydaje) warunkami początkowymi jest tylko: ogromna koncentracja energii, może pierwotnej piany?- a może drgających „strun”?- w jednym punkcie. Nie wydaje się więc, by większa lub mniejsza koncentracja czegokolwiek, miała wpływ tak dalekosiężny, jak np. istnienie ładunku elektrycznego (elektrony, protony, kwarki)- podkreślam ładunku elektrycznego a nie materii obdarzonej tym ładunkiem. Budować logiczny wniosek na bardzo niepewnym założeniu, nie jest logiczne. Światy równoległe, jeśli istnieją, mogą się różnić od naszego, ale nie muszą.
A co może przedstawić wierzący. Bóg jest, bo: i tu podobny problem, co w ateizmie. Nie można przytoczyć żadnego dowodu na jakąkolwiek ingerencję, wpływ, oddziaływanie, kierowanie czymkolwiek. Powtórzę przytoczone wcześniej trafne stwier-dzenie. "Proste negowanie istnienia Boga, jest równoznaczne z prostym tłumaczeniem wszystkiego działaniem Boga". Uważam, że przedstawiony w tej książce pogląd na Twórczą Inteligencję nazwaną Bogiem, bez ingerencji w nasz świat, jest trafnym wnioskiem opartym na niewyobrażalnie precyzyjnych i zarazem twórczych prawach materii, zdolnej wytworzyć życie i człowieka z jego inteligencją.
Nie twierdzę, że udowodniłem istnienie Boga. Przedsta-wione w tej książce dowody, przekonują mnie. Trudno jest pozbyć się obciążeń, tkwiących w zapisanym w naszym mózgu programie i zdobyć się na obiektywizm. Dotyczy to każdego, ale w różnym stopniu. Na szczęście fakty naukowe tych obciążeń nie mają. Czyli - obiektywna jest tylko nauka, nie hipotezy, ale fundamentalna nauka.
Na początku tego rozważania postawiliśmy sobie pytanie: Czy przedstawiony w tej książce pogląd, nazwany przeze mnie naukowy jest słuszny? Po warunkowym, ale jednak wyeli-minowaniu ateizmu możemy powiedzieć: Tak! Jakie to ma reperkusje? Nie przyjmując naukowego poglądu, będziemy zawsze oszukiwani. Będziemy płacić za iluzje i w iluzjach pokładać nadzieję. Własnym poglądem, czy własną wiarą, nie stworzymy rzeczywistości. Raczej powinniśmy starać się poznawać rzeczywistość, a nie trwać w iluzjach. Trwanie w iluzjach można jeszcze zrozumieć. Nadzieja to jednak piękna rzecz. Ale nic nie usprawiedliwia, godzenie się na oszustwa, i dodatkowo jeszcze ponoszenia jego kosztów.
Czy Bóg wpływa, na losy świata i jednostki?
Zastanówmy się, na czym miałaby polegać ingerencja Boga? Czy dostrzegamy wyróżniony jakiś naród? Żydzi zaczęli uważać się za naród wybrany. Stworzyli więc rasizm. Nie dostrzegam, by obfitowali w szczególne błogosławieństwa. Przeciwnie, ich historia to raczej pasmo niepowodzeń. Kraina mlekiem i miodem płynąca, Kanaan, do której wprowadził Jozue Izraelitów, okazała się pół pustynią. Niewola babilońska, asyryjska, dominacja Egipcjan, Rzymian, wygnanie z ojczyzny, prześladowanie za religię i umiłowanie pieniądza. Zachowali odrębność kulturową dzięki religii, ale czy to rekompensuje prześladowania ciągnące się przez wieki?
Pozostałe narody miały okresy świetności i upadki, zależne od wielu, raczej ziemskich, czynników. Nie dostrzegam wyróżnienia również żadnej rasy. Jako ludzkość przeszliśmy drogę od niewolnictwa do demokracji, czyli naturalną drogę rozwoju.
Nie jest przez Boga faworyzowana żadna religia. Wyznawcy Jezusa przechodzili przez trzysta lat prześladowania. Kiedy chrześcijaństwo stało się dominującą religią, zaczęli prześladować tych, co byli w opozycji. Można raczej przyjąć, że
wyznawcy Jezusa byli zawsze prześladowani. Początkowo przez Rzymian, a następnie przez tych, co pomieszali zasady chrześcijańskie z pogańskimi, tworząc Kościół Powszechny. Stworzona przez Kler Święta Inkwizycja przedłużyła okres prześladowań. Wojny religijne i krucjaty przynosiły tylko cierpienia i zniszczenia.
Nie dostrzegam również błogosławieństwa jednostki. Zwiedzałem ruiny rzymskich aren, gdzie trzymano dzikie zwierzęta i ludzi, patrzących na siebie z odległości kilku metrów. Zwierzęta głodzono, by atakowały z wściekłością. Walczący o swe życie, (w pewnych okresach czasu) to wyznawcy Jezusa, chrześcijanie. Ile gorących modlitw płynęło do Boga o ratunek? Najczęściej jednak bezskutecznie. Człowiek nie ma szans w walce z lwem, a cudu nie było. Czy modlitwa nie jest autoterapią? Podobnie bezskuteczne były modlitwy skazanych na spalenie żywcem, przez inkwizycję. Modlitwy ich były tylko, przedśmiertnym krzykiem rozpaczy dziejącej się nieprawości. Byli bezradni wobec potęgi Kleru, a ich Jezus, w którym pokładali nadzieję, nic nie zrobił w ich obronie, przez ponad 500 lat. Odważyłbyś się Czytelniku powiedzieć płonącym na stosach, że Bóg jest miłosierny? Dopiero Rewolucja Francuska w 1789 r. a Napoleon w Hiszpanii w 1809 r. kładą kres Świętej Inkwizycji. Słowa "przez cierpienie do chwały" nie przekonują mnie, bo cierpienia zadawali ci, którzy w dalszym ciągu są w chwale.
W historii naszej cywilizacji, dziesiątki tyranów stworzyło prawdziwe piekło dla milionów i nic nie pomogły gorliwe modlitwy. Na Ukrainie, za panowania Stalina, z głodu umierały miliony. Wczuj się w sytuację matki, gdy na przednówku umiera z głodu dziecko, po nim następne a na następnym przednówku pozostał reszta rodzeństwa. Ich los zależał od decyzji Stalina a nie Boga. Nie chcieli kolektywizacji, więc ponieśli karę wymierzoną przez Stalina. W naszym świecie zwycięża przemoc, siła, bezwzględność, spryt i nic nie pomagają żadne modlitwy. Wielokrotnie Papież ogłaszał, że będzie się modlił za pokój i nic z tego nie wynika, Decyzje podejmują ludzie niewierzący a konsekwencje zależą od zbiegów okoliczności.
Mimo głębokiego zaangażowania w zagadnienia religijne, nie jestem w stanie podać ani jednego przykładu bezpośredniego działania Boga, diabła, świętych i wszystkich, których wymyślimy. Jeżeli dziękujemy Bogu za "cudem" uratowane np. dziecko, to zawsze możemy zapytać, a dlaczego Bóg dopuścił do takiego krańcowego stanu? Czy ma przyjemność w wysłuchiwaniu naszych próśb? Słyszałem w radiu, jak ksiądz mówił, przypominając zamach na papieża, że "Matka Boska", najogólniej mówiąc, uchroniła papieża od śmierci. A skąd ten ksiądz wie, że to ingerencja "Matki Boskiej"? Dokładniej, to "pokierowała lotem pocisku" mówił ów ksiądz. Jak absurdalne jest takie rozumowanie! Więc kto dozwolił na oddanie strzału? Przypuszczalnie Pan Bóg, bo kto inny? Jest przecież wszechwiedzącym i wszechmocnym. A "Matka Boska" była tą lepszą od Pana Boga i uratowała papieżowi życie. Czy pokrzyżowała plany Panu Bogu? Przecież mogła do tego nie dopuścić, a ograniczyła się tylko do "pokierowania lotem pocisku"? Czy targowała się z Bogiem jak Abraham o sprawiedliwych w Sodomie? Abrahamowi udało się z pięćdziesięciu utargować do dziesięciu. Dalej już Bóg nie chciał się targować i odszedł. (Biblia Tysiąclecia str. 38) Czy "Matka Boska" tylko tyle mogła osiągnąć?
Dzisiaj już wiem, że autorem tych słów jest papież, a ów ksiądz tylko je powtarzał. Pisząc pierwsze wydanie, nie wiedziałem tego. Nie zmieniło to mojego stosunku do tej wypowiedzi. Dziwić może ta nieprzemyślana wypowiedz największego autorytetu Kościoła. Jest to cecha niemal każdego księdza. Ukształtowała się w tym środowisku przez stulecia. On jest autorytetem! - a Ty powinieneś być biernym słuchaczem i przyjąć bez zastrzeżeń nawet największe absurdy.
Brak jest logicznego myślenia w takim i w każdym innym przypadku, jeżeli skrajne sytuacje będziemy tłumaczyć ingerencją Boga, świętych lub diabła. Taka analiza dotyczyć może każdej skrajnej sytuacji, nie tylko tej opisanej. A co z innymi np. otrutymi papieżami?
A teraz pogląd naukowy, czyli faktyczny. Każdy ma wrogów, mniejszych i większych. Jeżeli nie z indywidualnych przyczyn, to z powodu pełnionych funkcji. Każdy prezydent ma ochronę - to normalne. Papież nie jest wyjątkiem. Na prezydentów też są zamachy, czasem udane, czasem nie. Wrogowie papieża przygotowali zamach, posłużyli się zamachowcem. Zamachowiec strzelał celnie, ale założonego celu nie osiągnął. Przecież nie wszystkie plany się udają. Ten należał do nieudanych oczywiście z punktu widzenia zamachowca. Nie dostrzegam tu ingerencji Boga, diabła, czy świętych. Raczej krzyżowanie się interesów, wpływy polityczne, ideologiczne, walkę o dominację i dziesiątki innych, przyczyn, typowo ziemskich. Logiczna, wnikliwa analiza obnaża, odziera fakty z ich otoczki, sprowadzając je do prostych zależności w ich ziemskim wymiarze.
Wniosek, jaki wyciągnąłem już dawno, to przekonanie, że Bóg nie ingeruje w nasz świat. Światem rządzą niezmiennie prawa, obowiązujące wszystkich i wszystko. W przeciwnym przypadku, musielibyśmy przyjąć, że początkowo Bóg pomagał Hitlerowi a później zdanie zmienił i pomagał Stalinowi. Czy takie rozumowanie byłoby słuszne?
Czy istnieje przeznaczenie?
W pewnym sensie tak. Wszystkie choroby genetyczne są swego rodzaju przeznaczeniem dla potomstwa. Również alkoholik naraża swoje potomstwo na gorszy los. Ale nie o takim przeznaczeniu będziemy mówili. Potocznie rozumując chodzi o przeznaczenie, czyli długi szereg nieuniknionych sytuacji, łącznie z długością życia i rodzajem śmierci, na które oczywiście nie mamy wpływu. A kto by przeznaczał nam te sytuacje? Rozumiemy, że Bóg. Czy robi z nas automaty?
Jeżeli przyjmiemy Boga o cechach uznawanych w chrześcijaństwie, to sprawa przeznaczenia nie jest prostą. Cechą Boga przyjętą w chrześcijaństwie jest "znajomość końca na początku". Jest Wszechwiedzący, a więc los każdego jest Mu znany. Codziennie zastanawiamy się, czy postąpić "tak" czy "inaczej", niemal każde nasze posunięcie mogłoby być inne. Inne posunięcie mogłoby zmienić nasz los na kilka dni, lub na kilka lat. Ta linia naszego życia od urodzenia do śmierci, jest znana Bogu, jeśli przyjmujemy istnienie Wszechwiedzącego Boga, jakiego przyjęło chrześcijaństwo.
Jednak założenie, że Bóg chrześcijan "zna koniec na początku" kłóci się z logicznym wywodem. Każdą sekundę przyszłości tworzymy pod wpływem różnych decyzji wielu ludzi i różnych zbiegów okoliczności. Więc przyszłość tworzymy wszyscy. Jej nie ma. Ona dopiero się systematycznie wyłania z nicości z pustki. Znajomość czegoś, czego jeszcze nie ma, w którą Bóg chrześcijan nie ingeruje i nie kieruje, nie jest więc logiczna.
Ponieważ jednak chrześcijanie przyjęli tą cechę, analizujmy jej skutki. Czy przyjęcie "wszechwiedzącego" Boga, pozbawia nas wolnej woli? Nie! Naszą linię życia piszemy własnymi decyzjami. No tak, ale Bóg wie, jaką podejmiemy decyzję, po pewnych wahaniach, czyli od swojego losu uciec nie możemy. Nie, nasz los piszemy sami i są to nasze decyzje. Nie podej- mujemy tej decyzji, dlatego, że Bóg ją zna, ale Bóg ją zna, dlatego, że jakąś decyzję podejmiemy. Ale czy tak do końca jest nasza? Inni też mają wolną wolę, ich wola zazębia się z naszą, często w sprzecznych interesach i nasza wola nie jest respe- ktowana. To jednak inni wpływają na naszą wolę, ale nie Bóg. Nasze życie jest, więc wypadkową wielu czynników i wszystko przebiega według rachunku prawdopodobieństwa, zgodnie z prawami przyrody, prawami ustalonymi przez społeczeństwo, ograniczeniami wynikającymi z naszych możliwości i wielu innych czynników, którym podlegamy. Wniosek ten jest słuszny, również w przypadku, jeśli przyjmiemy inną koncepcję Boga, który nie wpływa na losy świata i jednostki,- prezentowaną w tej książce.
A jakie jest stanowisko Nowego Testamentu w sprawie przeznaczenia? Odpowiedź - różne. Podtrzymujące przezna-czenie: list do Rzymian 9;18. "A zatem komu chce okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym. Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czy może naczynie gliniane zapytać tego, który je ulepił:, Dlaczego mnie takim uczyniłeś? Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny". Znacząca większość opisanych w Ewangeliach przypadków uzdrowień, ma podtekst przeznaczenia. Przeznaczenie, według Nowego Testamentu, dotyczy ważnych spraw w naszym życiu. Mniej ważne są naszymi decyzjami. Przykładów biblijnych mógłbym podać dużo, różnych, również skrajnych i wzajemnie sprzecznych.
Każde słowo, pojęcie, tworzy jakieś wyobrażenie znaczenia tego słowa w naszym mózgu, zgodnego z zapisem, czyli naszym programem (str. 8 ) Może być więc tak, że ludzie rozmawiają, używają tych samych określeń a nie rozumieją się, bo każdy ma inne wyobrażenie danego słowa. Np. "przestrzeń" można rozumieć według geometrii Euklidesa i Einsteina, a różnią się znacznie. Podobnie słowo "Bóg", rozumiane w tradycyjnym znaczeniu i wydedukowanym na podstawie przesłanek naukowych.
Koncepcja Boga, jako Najwyższego Bytu ponad wszystkim, nie jest jednakowa dla wszystkich. "Wszystko" u Melchidezeka i Abrahama, znaczyło stojącą na słupach płaską Ziemię. Chrześcijaństwo przyjęło tego właśnie Boga, panującego nad Ziemią, Słońcem, Księżycem i jakimiś ogniami przymocowa-nymi do firmamentu, nazwanych gwiazdami. Po Koperniku, też nic się nie zmieniło. Dopiero XX wiek przyniósł przełom, ale tylko naukowy. Koncepcja Boga jako Bytu ponad wszystkim pozostała, tylko "wszystko" teraz oznacza: miliardy galaktyk a w nich miliardy Słońc i miliardy zamieszkałych planet, przez miliardy miliardów przypuszczalnie rozumnych istot. Jeżeli oswoimy się już z faktem, że istnieją miliardy Światów równoległych, nie zmienimy koncepcji Boga Abrahama i Melchidezeka, że Bóg panuje nad "wszystkim" tylko, że teraz "wszystko" będzie oznaczało miliardy miliardów Światów równoległych, a w nich biliony bilionów itd. Widzimy, więc, że to my tworzymy sobie sami, zasady jakimi się kierujemy, tworząc pewne koncepcje. Czy naprawdę słuszne?
Jeżeli jednak przyjmiemy istnienie Boga według naukowego poglądu, to czy ma to jakiś wpływ na nasze normy moralne? Normy ustalają ludzie, dlatego są różne. Nie będziemy ich analizować pod kątem słuszności. Ja opowiadam się za jedną normą uniwersalną, obowiązującą wszystkich i wszędzie. Jest nią sprawiedliwość. Przypuszczam, że obowiązuje we wszy-stkich hipotetycznych Światach. Ze sprawiedliwości wynikają wszystkie inne normy, jak uczciwość, prawda, nawet szacunek dla innych. Można go uznać za uniwersalne prawo naturalne, niezależne od koncepcji Boga, którego uznajemy. Postępowanie "dla zasady" jest dla mnie najwyższą wartością. Odstąpienie od zasady byłoby największą porażką.
Zakończenie.
Nie było celem tej książki, narzucenie jakiegokolwiek poglądu, nie ma również krytyki. Jeżeli udowadniałem, że istnienie duszy łączy się ze stratą finansową, lub, że Dekalog jest częściowo zmieniony, to nie jest krytyką, jak inaczej mógłbym to przedstawić? Podawałem czytelnikowi fakty, które łatwo sprawdzić, łączące się niestety, ze stratą finansową, ponieważ jest to celem tej książki. Przedstawiłem również naukowy punkt widzenia, na możliwość istnienia jakiejś formy świadomości, czyli nadziei, co jest przeciwwagą do niena-ukowych poglądów. Zachęcałem i zachęcam do sprawdzenia i jeszcze raz przeanalizowania własnych poglądów jak i przedstawionych czytelnikowi.
Wiem, że powtórne przeczytanie całej książki, lub tylko wybranych fragmentów, poszerzy wiedzę, do czego bardzo, bardzo zachęcam.
194
195