GLADIATOR - historia profesji
Był rok 74 przed Chrystusem, rok dla Imperium niepomyślny. Na zachodzie legiony ponosiły klęskę za klęską, na wschodzie wybuchła właśnie nowa, wyniszczająca wojna. W Kapui zaś, w słynnej szkole gladiatorów, pochodzący z Tracji nauczyciel fechtunku imieniem Spartakus, na czele swych współtowarzyszy rzucił wyzwanie potędze Rzymu i zarazem dał początek legendzie „idących na śmierć”.
Legenda Spartakusa ma mocne historyczne uzasadnienie. Rebelia pod jego przywództwem, która trwała do 71 roku p.n.e., rzeczywiście wstrząsnęła Italią. Rzym, uwikłany w wojny z Sertoriuszem w Hiszpanii i z Mitrydatesem w Azji Mniejszej, początkowo zlekceważył ucieczkę 78 gladiatorów na stoki Wezuwiusza. W rok po wybuchu buntu w Kapui Spartakus dowodził 10-tysięczną, dobrze zorganizowaną armią, złożoną przede wszystkim ze zbiegłych niewolników, ubogich chłopów, niemałej grupy awanturników i gladiatorów. Armia ta, wciąż zwiększając swoją liczebność (do ponad 100 tys.), dotarła aż pod Alpy, a potem ruszyła na południe, ku czubkowi „włoskiego buta”. Żaden z rzymskich wodzów - nawet konsulowie - nie był w stanie jej zatrzymać, a wielu, ponosząc dotkliwe porażki, okryło się dozgonną hańbą. Dopiero jeden z najpotężniejszych patrycjuszy rzymskich, Marek Krassus, wraz z doświadczonymi znawcami sztuki wojennej Pompejuszem i Lukullusem, stłumił to największe w dziejach starożytnych powstanie niewolników. Spartakus zginął, a sześć tysięcy jego wiernych żołnierzy zawisło na krzyżach wbitych w ziemię wzdłuż drogi łączącej Kapuę z Rzymem. Po stuleciach jego postać stała się synonimem szlachetnej walki o prawa uciśnionych, a w końcu - symbolem cnót męskich i prawości jako takiej. Choćby dlatego warto spytać, kimże był i skąd do nas przybył nieugięty gladiator. Sama nazwa gladiator pochodzi od łacińskiego słowa gladius czyli miecz. Jest co ci chyba wędrowcze narzędzie znane więc nad jego pochodzeniem i budową rozwodzić się tu nie będziemy.
Etruskowie to lud, który podbiliśmy ale też po części przejęliśmy od nich pewne cechy. Istotną częścią ich rytuału pogrzebowego było składanie krwawych ofiar z jeńców wojennych dla zjednania przychylności duchów zmarłych oraz ich uczczenia. Zwyczaj ten przekształcił się w zmuszanie jeńców do walki między sobą na oczach publiczności. I w tej postaci został odziedziczony przez rzymskie imperium. Rzym, zwłaszcza w swym zwiastującym upadek rozkwicie, traktował bóstwa własne i zapożyczone z podbitych krain z wyniosłą obojętnością. Dlatego też pojedynki gladiatorskie traciły powoli swój kultowy (tj. związany z kultem religijnym) charakter, coraz częściej zaś stawały się popularną rozrywką dla tłumów, mającą też znaczenie polityczne, bo organizator naprawdę widowiskowych walk mógł zapewnić sobie w ten sposób poparcie rzymskiego społeczeństwa.
Zapewne z tego powodu widowiska gladiatorskie, urosły wkrótce do rangi instytucji. Juliusz Cezar, gdy był już u szczytu potęgi, potrafił, jak w 44 roku p.n.e., zabawiać spragniony uciech lud sprawnie wyreżyserowaną bitwą, w której po każdej stronie stawało do walki 500 piechurów, 30 jeźdźców i 20 słoni. Spieszmy zapewnić, że boski Juliusz w porównaniu ze swoimi następcami był człowiekiem łagodnym i skromnym. Tycjan organizował walki, w których na arenie Collosseum udział brało 5 tyś par gladiatorskich. Trajan uczcił swoje zwycięstwo w Dacji czteromiesięcznym widowiskiem, w którym udział wzięło 10 tysięcy gladiatorów.
Kandydatów na gladiatorów nigdy nie brakowało. We wspaniałych amfiteatrach, budowanych na potrzeby widowisk, ku uciesze zgromadzonych cierpieli i mordowali się nawzajem jeńcy wojenni i pospolici przestępcy. Na arenie występowali również arystokraci i obywatele rzymscy, a nawet cesarze, żądni podziwu tłumów. Nawet Kaligula, który zresztą miał w zwyczaju zmuszać do walk niechętnych mu patrycjuszy. Cesarz Kommodus wystąpił na arenie ponad tysiąc razy. Widzów bawiły także gladiatorki, rekrutujące się na ogół spośród niewolnic, ale i spośród arystokratek, szczególnie za panowania innego popularnego władcy, Nerona. Profesja gladiatora była więc, jak widać, zajęciem w zasadzie demokratycznym.
Styl walki, podobnie jak uzbrojenie i strój ochronny wojownika zależały od tego, do jakiej kategorii został przypisany. Ciężkozbrojny „Samnita”, pierwowzór gladiatora, swą nazwę oraz egzotyczny rynsztunek zawdzięczał jednemu z plemion italskich długo stawiających opór Imperium. „Trak” wychodził na arenę uzbrojony w zakrzywiony miecz i małą, kwadratową lub okrągłą tarczę. Do tego w modzie było przywdzianie nagolenników i naramiennika na lewej ręce. Znany nam też jest retiarius, czyli sieciarz. On z kolei dzierżył w dłoni trójząb lub harpun, dodatkowym zaś elementem uzbrojenia była sieć, którą mógł spętać przeciwnika. Był też, oczywiście, myrmilon i secutor... Aby jednak nie utonąć w typologiach, wystarczy dodać, że jeńców z kolejnych podbitych ziem zmuszano do walki w ich rodzimym stylu, a niezależnie od tego style i ubiory wciąż urozmaicano, gwoli uatrakcyjnienia widowiska. Familia gladiatoria, a zatem zespół wojowników reprezentujących jedną szkołę, wynajmowany organizatorom igrzysk, był formacją najpopularniejszą. Ale gladiatorzy mogli też walczyć ze zwierzętami lub zabawiać patrycjuszy podczas biesiad w ich własnych domach, by rozweselić gości. W bardziej wyszukanych i drastycznych pokazach brali udział nawet ludzie upośledzeni...