Matura j polski (1)


Antyk
Biblia `książka nad ksiażkami'
"Biblia" inaczej pismo "Starego i Nowego Testamentu", to zbiór ksiąg religijnych judaizmu i chrześcijaństwa.
Jest to najbardziej znana księga na świecie. Tłumaczona na około 1200 języków i narzeczy funkcjonuje na Ziemi od ponad 3000 tysięcy lat. Doniosłość "Biblii" rozważamy w trzech płaszczyznach. Nie tylko w płaszczyźnie religijnej, ale również w moralnej i kulturalnej. Nie­zwykłość "Biblii" polega na tym, że przekazuje ona tylko jeden sys­tem filozoficzno-moralny ( dla wyznawców- jedno spójne i konse­kwentne orędzie Boże) wypowiedziane w różnym czasie, przez róż­nych ludzi, w różnych formach. "Biblia" jest księgą nad księgami, gdyż nie jest jednolitą, pojedynczą księgą, lecz zbiorem pism, bardzo urozmaiconych pod względem gatunkowym. Nazwy tych gatunków nie są nam obce, znamy je z różnych przekazów literackich powsta­łych w różnych epokach
"Biblia" jest też arcydziełem literatury światowej, ale jest ono szcze­gólne z wielu względów:
- Biblia powstała w ciągu wielu wieków - ma wielu autorów i tłuma­czy przekładających Słowo Boże na swe języki ojczyste - autorzy biblijni posługiwali się różnymi formami wypowiedzi i gatunkami literackimi - niektóre fragmenty Biblii mają niezwykłe walory literac­kie, inne fragmenty tych walorów nie posiadają
"Biblia" jest źródłem kultury europejskiej. Najpierw w sferze reli­gijno-moralnej ( przykazania biblijnego dekalogu stanowią podstawę stosunków międzyludzkich nie zależnie od wyznania i światopo­glądu), potem w sferze kulturowej ( "Pismo święte" jest natchnieniem pisarzy, myślicieli i artystów; inspiracją dla literatury, malarstwa, muzyki i rzeźby). "Biblia" stała się niewyczerpalnym skarbcem wzor­ców osobowych i postaw, a także fabuł i anegdot, wątków i moty­wów, symboliki i metaforyki, frazeologii i stylistyki. W naszej pa­mięci mamy zachowane liczne obrazy i wersety biblijne. Prowadzi to do tego, że stanowią one wspólny repertuar środków wyrazu, które po przez literaturę wchodzą w skład języka potocznego ( np. " Sodoma i Gomora", " trąby jerychońskie", " hiobowe wieści", " salomonowa mądrość", itp.).
Szczególną rolę odegrało "Pismo święte" w rozwoju piśmiennictwa staropolskiego. W tym samym czasie bowiem Europa stanowiła jed­nolitą wspólnotę kulturową, w której "Biblia" była niepodważalnym autorytetem.
Inspiracje i nawiązania biblijne nie ograniczają się tylko do począt­ków piśmiennictwa polskiego. Cała nasz literatura jest głęboko zako­rzeniona w tradycjach chrześcijańskich- od "Bogurodzicy" do pisarzy i poetów nam współczesnych. "Pismo święte" to dobro powszechne. Jest to kulturowe dziedzictwo literatury ogólnoświatowej wszechcza­sów. Wystarczy w tym miejscu przypomnieć tylko niektóre tytuły arcydzieł jak np. "Pamiętniki Adama i Ewy"- Marka Twaina, "Józef i jego bracia"- Tomasza Manna, czy też "Zmartwychwstanie"- Lwa Tołstoja. Kolejnym fenomenem "Biblii" jest jej trójjęzyczność. "Stary Testament" został napisany w języku hebrajskim, niektóre zaś frag­menty napisano w językach : aramejskim, greckim. Teksty Nowego Testamentu powstały w języku greckim, z wyjątkiem "Ewangelii wg. Św. Mateusza" napisanej prawdopodobnie po aramejsku. O "Biblii" mówi się nie kiedy zwyczajnie, jak o innych wielkich zdobyczach ludzkości, że jest arcydziełem literatury powszechnej. O głębi i uro­dzie tekstu biblijnego decyduje bogactwo treści i sposób przekazu- język i styl biblijny jest nasycony wieloznaczną symboliką, metaforą i alegorią, a jednocześnie cechuje go niezwykła prostota i jasność. To również sprawia, że Pismo święte bez wahania można nazwać "księgą nad księgami". "Biblie" możemy czytać też jako księgę spraw czło­wieczych, która po przeczytaniu skłania nas do zadawania sobie pytań o naszą godność i sens ludzkiej egzystencji. W kulturze jednak księga ta funkcjonuje jako zbiór ksiąg "Starego i Nowego Testamentu", które są pełne bożych tajemnic.
W licznych nawiązaniach do "Biblii", pisarze wszystkich epok i o różnych światopoglądach nigdy nie wygasa pamięć o sakralnym cha­rakterze tekstów biblijnych. Aby sobie to uświadomić, wystarczy porównać obecność w kulturze odniesień do literatury antycznej i do "księgi nad księgami". Jeżeli postacie mitologiczne takie jak: Zeus, Herkules, Syzyf, Ikar czy Prometeusz istnieją obecnie w literaturze jako znaki pewnych idei humanistycznych lub estetycznych, to posta­cie biblijne np. Jezusa, Abrahama, Dawida, Łazarza, Judasza, nigdy nie tracą łączności z Księgą: zawsze wskazują na Sacrum, wartości religijne lub etyczne nawet wtedy, jeżeli zostały użyte w trakcie po­lemiki lub w celu bluźnierczym.

Bohater tragiczny w literaturze antycznej, romantycznej i współcze­snej
Literatura zawsze poruszała rzeczy najważniejsze w życiu człowieka. Stąd obecna jest w niej problematyka ludzkiego tragizmu już od zara­nia udokumentowanego piśmiennictwa. Jednak podejście do tej te­matyki zmienia się wraz z rozwojem historii i cywilizacji. Zwłaszcza drastyczne różnice w opisywaniu tragizmu ludzkiego losu widać mię­dzy epokami dawnymi a współczesnością. Świadczyć to może o ra­dykalnej zmianie realiów życia dokonanej pod wpływem rewolucji przemysłowej oraz gwałtownego skoku demograficznego. W staro­żytności i romantyzmie tragizm, choć brał się z różnych źródeł, za­zwyczaj dotyczył tylko i wyłącznie wybranego bohatera. Był to tra­gizm jednostkowy, nie obejmował zbiorowości, a tylko wybrane z niej elementy. Natomiast współczesność opisuje zazwyczaj tragizm nie jednostek, lecz społeczności. Współczesny tragizm nie wynika ze splotu nieszczęśliwych okoliczności, w jaki uwikłała się dana jed­nostka, jest on spowodowany występowaniem pewnych zjawisk spo­łecznych - wojny, ustrojów totalitarnych. W tym przypadku jednostka znajduje się w sytuacji tragicznej już od momentu przyjścia na świat. Częstokroć wychowana w takiej tragicznej rzeczywistości nie zdaje sobie nawet sprawy ze swego nieszczęśliwego położenia. Lecz prze­śledźmy, jak kształtowała się problematyka tragizmu bohatera na przestrzeni epok literackich.
W mojej opinii spośród dzieł antycznych najlepiej oddaje problema­tykę tragizmu "Antygona" Sofoklesa. Tytułowa bohaterka na skutek nieszczęśliwego zbiegu wydarzeń staje przed dramatycznym wybo­rem, który z góry skazuje ją na porażkę. Surowy władca Teb, Kreon, ustanowił zakaz pogrzebania zwłok zdrajcy miasta, Polinejkesa, pole­głego w boju o Teby. Tymczasem Polinejkes był bratem Antygony i ona jako jego siostra winna była oddać mu ostatnią posługę. Staje ona przed tragicznym wyborem - albo złamać zakaz króla i narazić się na karę śmierci, albo zachować posłuszeństwo wobec postanowień władcy i narazić się na wyrzuty sumienia spowodowane niespełnie­niem podstawowego, humanitarnego obowiązku wobec brata. Jakie­gokolwiek rozstrzygnięcia by nie dokonała, zawsze stanie na straco­nej pozycji. Gdy pogrzebie brata, zginie. Gdy zaś tego nie uczyni, nigdy nie zazna już spokojności ducha. Antygona decyduje się na spełnienie swego moralnego obowiązku i grzebie brata. Wynikiem dokonania tego czynu, który z punktu widzenia obowiązującego prawa był przestępstwem, jest pojmanie Antygony i skazanie jej na śmierć.
Tragizm bohaterki opiera się na sprzeczności ustanowionego prawa z jej osobistym odczuciem moralności i sprawiedliwości. Taki konflikt między nałożonym na Antygonę zakazem a jej moralnością musi zakończyć się tragicznie. W jego wyniku bohaterka musiała podeptać swe wartości lub narazić swe życie na szwank. Jednak, mimo iż An­tygona znalazła się w położeniu bez wyjścia, jej śmierć nie powoduje zmian na skalę ogólnonarodową: nie wywołuje rewolucji, nie spada głowa tyrana, nie dzieją się cuda. Tylko siostra Antygony, Ismena, jest do głębi wstrząśnięta, zaś narzeczony głównej bohaterki i syn Kreona, Hajmon popełnia samobójstwo. Zmienia się również życie samego sprawcy zajścia, Kreona, który widzi błędy swojego postę­powania dopiero po utracie żony zmarłej z żalu za synem Hajmonem. Tragizm Antygony nie jest wyłącznie jej sprawą osobistą, jednak nie wpływa w zasadniczy sposób na losy całego narodu.
W romantyzmie zdarzały się podobne ujęcia tragizmu bohatera jak w antyku. Dobrym przykładem takich zbieżności może być postać Kon­rada Wallenroda. Od Antygony różni się on właściwie tylko tym, iż to on sam ustanowił sobie obowiązek, którego wykonanie łamało wy­znawaną przez niego ideologię oraz przekreślało możliwość kontynu­owania jego dotychczasowego stylu życia. Korzystając z nadarzającej się okazji, chciałbym w tym miejscu pokazać jednak inny od Wallen­roda model bohatera romantycznego i inną koncepcję jego tragizmu. Mam na myśli "Kordiana" Juliusza Słowackiego. Kordian jako bo­jownik w sprawie narodowej stawia przed sobą zadanie zgładzenia rosyjskiego cara. Tu jeszcze jest podobny do mickiewiczowskiego Wallenroda, który także sam sobie wyznaczył misję. Jednak od tego momentu pojawiają się różnice w znaczny sposób dzielące obydwu bohaterów. Misję Konrada popierali i rozumieli jego najbliżsi. Nato­miast Kordian działał w sposób zupełnie pozbawiony poparcia, a nawet mając świadomość, że znaczna część rodaków gani jego zamy­sły lub co najmniej ich nie pochwala. Przecież z licznego grona spi­skowców zebranych w podziemiach kościoła nikt prócz Kordiana przy końcu narady nie podtrzymywał pomysłu zamordowania cara. Kordian został sam z wytkniętym sobie celem. Mimo braku poparcia decyduje się wprowadzić swój szalony zamiar w życie. Samotnie wybiera się do carskich komnat z zamiarem zadania imperatorowi śmiertelnego ciosu. Jednak nasz bohater okazuje się psychicznie za słaby do spełnienia tego rodzaju misji. Drogę do carskiej komnaty utrudnia mu jego Strach i Imaginacja, podsuwające mu przed oczy coraz to inne widma i majaki. Wreszcie Kordian - niedoszły carobójca tak daje się wystraszyć wytworom swej podnieconej, chorej wy­obraźni, iż pada zemdlony na progu komnat cara. Zaiste, smutny to finisz tak znakomitego spiskowca. Schwytany, zostaje postawiony wkrótce przed plutonem egzekucyjnym i mimo iż przez plac pędzi adiutant z aktem łaski, poeta nie daje nam się przekonać, czy nasz niedoszły morderca zostanie ocalony.
W czym zatem tkwi istota tragizmu Kordiana? W tym, że mimo iż zadanie, jakiego się podjął, leżało w granicach ludzkich możliwości, było ono poza możliwościami Kordiana. I to jest zasadnicza sprawa, która odróżnia go od Wallenroda. Wallenrod podjął się misji bardzo trudnej, ale potrafił doprowadzić ją do końca. Natomiast Kordian postawił przed sobą zadanie ewidentnie przekraczające możliwości jego wrażliwej psychiki. Tragiczne jest to, że Kordian decyduje się na coś, czego nie będzie mógł wykonać. Bohater Słowackiego po prostu przeliczył swoje siły. Jest to wstrząsające, ponieważ cały dramat Kor­diana rozgrywa się w jego wnętrzu, zupełnie bez udziału osób trze­cich.
Współczesny bohater tragiczny różni się zasadniczo od wcześniej wymienionych przykładów. W literaturze współczesnej tragizm obejmuje całe społeczności, a nie poszczególne jednostki. Tu tragizm wynika z otaczającej bohaterów rzeczywistości, a nie z ich poczynań czy z ich psychiki. W żaden sposób nie wynika on z działań bohatera. Po prostu w pewnym momencie bohater zostaje wciągnięty w wir tragicznych wydarzeń i to samo spotyka dziesiątki, tysiące, a nawet miliony podobnych mu ludzi. Nie jest więc ten tragizm tak jaskrawo widoczny jak przypadek samotnej Antygony, która znalazła się w sytuacji bez wyjścia i przez to jej zachowanie zyskało znamiona he­roizmu. Tragizm współczesnego bohatera jest wszechogarniający. Dotyczy nie tylko jego samego, ale wszystkich tych, którzy żyją w tych samych co on realiach. Nie jest on więc tak uderzający, ponie­waż powtarza się w dziesiątkach, setkach, tysiącach przypadków. Z takim tragizmem mamy do czynienia w opowiadaniach Borowskiego czy w "Innym świecie" Herlinga-Grudzińskiego.
Jednak ciekawszym przykładem tego typu tragizmu jest "Mała Apo­kalipsa" Konwickiego. Tutaj tragizm bohatera spowodowany jest tym, iż bytuje on w świecie nienormalnym, zdegenerowanym. W powieści Konwickiego nic nie funkcjonuje tak, jak powinno. Walą się domy i mosty, sklepy zieją pustką, ludzie zachowują się dziwnie, padają ofia­rami manii i zbiorowych obsesji, bądź w ogóle odcinają się od rze­czywistości. Tragizm bohatera pogłębia fakt, iż nie może się on wy­rwać z apokaliptycznej rzeczywistości. Jedynym, choć wątpliwym, wybawieniem może być śmierć, a i tej bohater Konwickiego sam sobie nie zaplanował i ma być ona groteskowym manifestem uzupeł­niającym w pewien sposób tę tragikomiczną rzeczywistość.
Taka ewolucja tragizmu w literaturze ukazuje przemiany naszej oby­czajowości i realiów, w których żyjemy. Smutne jest to, że naszym udziałem jest już tylko tragizm socjologiczny, dotyczący społe­czeństw lub ich grup. Czas bohaterów przez wielkie "B" dla nas chyba się skończył...

Miłość i wartości w bibli
Biblia jest to zbiór ksiąg Starego i Nowego Testamentu. Biblia uznana jest za Pismo Święte, zawiera odwieczne pytania człowieka o powsta­nie świata i rodzaju ludzkiego, wprowadza pojęcie dobra i zła, na­grody i kolory również formułuje nakazy i zakazy moralne. Jedną z najważniejszych z zasad wypływających z Bibli jest miłość. Przykła­dem może być przypowieść o "Synu marnotrawnym", gdzie miłość ojcowska zostaje wystawiona na próbę. Pomimo tego, że ukochany syn wyjechał i roztrwonił majątek ojciec przebacza mu i cieszy się z jego powrotu. Ukazana tu miłość ojcowska powinna być najważniej­szym "zadaniem" w naszym życiu. Dzięki wieże w Boga poznajemy sens miłości. Większość z nas od dzieciństwa jest zaznajamiana i wychowywana w religii chrześcijańskiej. To właśnie rodzice są dla nas przykładem i wzorem. To od nich dowiadujemy jak pokochać kogoś bliskiego jak wybaczać innym ludziom. Drugą przypowieścią w której zawarte jest przykazanie miłości to przypowieść "O miło­siernym Samarytaninie". Ranny człowiek potrzebujący pomocy spo­tyka się z obojętnością innych osób jedynie samarytanin udziela mu pomocy. W naszym świecie rzadko spotyka się takich ludzi, nikt nie dba o innych, kiedy zajęty jest swoimi sprawami. Lecz zdarzają się wyjątki. Taką świecą miłości wśród mroku naszych uczuć była nie żyjąca już Matka Teresa z Kalkuty. Poświeciła całe swoje życie dla ratowania najuboższych i niekochanych. Szerzyła ona na całym świe­cie słowo miłości. Podobnym przykładem może być Księżna Diana, która nazywana była "Królową Ludzkich Serc". Kobieta pomimo własnej rodziny znajdywała czas by pomagać innym. Ratowała dzieci , chore na białaczkę, raka jak również wyjeżdżała z misjami do in­nych krajów. Myślę, że większość z nas próbuje żyć według Deka­logu. Uważam, że poprzez przestrzeganie tych zasad nasze życie bę­dzie szczęśliwe.
Również z Biblii dowiadujemy się, że człowiek nie bez przyczyny doświadcza cierpień i upokorzeń. Z postawa człowieka udręczonego cierpieniem przez życie odnajdziemy w Księdze Hioba. Tytułowy bohater zostaje wystawiony przez Boga na próbę, lecz mimo wszel­kich trudów i cierpień, nie waha się, cały czas jest przy swym Bogu. Nie każdy z nas potrafi stanąć twarzą w twarz z przeciwnościami losu i w milczeniu znosić wszelkie cierpienia. To właśnie Bogu potrafimy wytrwać w ciężkiej chorobie, nie załamując się. To on nam daje na­dzieję. Bóg prowadzi
nas przez życie jest naszym mistrzem, naszym Panem.

Motywy mitologiczne i biblijne inspiracją dla twórców współcze­snych
Mit jest to sfabularyzowana opowieść wyrażająca wierzenia danej społeczności, Ma on najczęściej charakter metaforyczny i symboliczny i dlatego niesie bogate treści uniwersalne. Te cechy mitu sprawiają, że zawiera on pierwsze wzory ludzkich postaw i zachowań, tzw. ar­chetypy. Uniwersalna wymowa mitu i wzorce postaw powodują, że mity odegrały szczególną rolę w kulturze europejskiej, stały się bo­gatym źródłem tematów sztuk pięknych, a w tym także literatury, która sięgała do nich najczęściej w tych okresach, gdy ożywały estetyczne normy antyku. Potwierdzeniem tego może być literatura Odrodzenia, a przede wszystkim twórczość najwybitniejszego jej przedstawiciela w Polsce - Jana Kochanowskiego. W "Odprawie posłów greckich" Jan z Czarnolasu wykorzystuje zaczerpnięty z "Iliady" fragment mitu tro­jańskiego opowiadającego o uprowadzeniu przez Parysa pięknej He­leny - żony króla Menelausa. Posłowie greccy - Menelaus i Ulisses - przybywają do Troi i zabiegają o zwrot porwanej królowej spartań­skiej. Nad dylematem, oddać czy zatrzymać w Troi Helenę, obraduje rada trojańska, która wskutek intryg królewicza trojańskiego posta­nawia zatrzymać Greczynkę i przez to naraża kraj na niebezpieczeń­stwo. Nawiązanie do mitu służy autorowi do pokazania stanu moral­nego współczesnej sobie szlachty oraz do krytyki sejmu polskiego i osoby niezdecydowanego króla, który opowiada się za wolą większo­ści kierującej się prywatą. W "Odprawie posłów greckich" wyraża też Kochanowski patriotyczną troskę o przyszłość kraju, którą wypo­wiada przez usta wieszczki Kassandry przepowiadającej upadek Troi.
W zupełnie inny sposób mity inspirują pisarzy romantyzmu i Młodej Polski. Poeci tych czasów sięgają do symboliki mitu, nawiązują do postaw bohaterów mitycznych i tego, co wyraża uniwersalne wartości lub dążenia epoki. Widzimy to w kreacji bohatera III części "Dzia­dów" Adama Mickiewicza i w natchnionym monologu Konrada w "Wielkiej improwizacji". Konrad w tej pieśni kierowanej do Boga i natury wyraża wiarę w twórczą, boską moc uczucia i myśli. Jednak radość płynąca z doskonałości i geniuszu poetyckiego jest przenik­nięta wszechogarniającą miłością do własnego, udręczonego narodu. Konrad dzieli z nim cierpienia.
"Ja i ojczyzna to jedno. Nazywam się Milijon - bo za miliony kocham i cierpię katusze."
Żarliwa miłość do ojczyzny doprowadza go do prometejskiego buntu przeciwko Bożej obojętności. Domaga się więc "rządu dusz", bo wie­rzy, że siłą swego uczucia uszczęśliwi naród. Konrada jako bohatera romantycznego cechuje poczucie tytanicznej siły, które jednak rodzi w nim pychę i powoduje bluźnierstwo wobec Boga. Dlatego bohater staje się łupem diabłów i ponosi klęskę. Konrad często jest zwany Prometeuszem polskim. Z postawy mitycznego bohatera przejmuje miłość do ludzi , bunt przeciwko Bogu, ofiarę i cierpienie. Podobne cechy widzimy w kreacji podmiotu lirycznego w hymnie Jana Ka­sprowicza "Święty Boże, Święty Mocny":
"Jestem, Jestem i płaczę... Biję skrzydłami jak ptak ranny jak ptak ten
nocny któremu okiem kazano skrwawionym patrzeć w blask słońca."
i obraz buntu:
"A ty o Boże! o Nieśmiertelny! (...) siedzisz między gwiazdami (...) i
ani spojrzysz na padolny smug."
Mit o Syzyfie wykorzystuje Stefan Żeromski w powieści "Syzyfowe prace". Nieefektywny, bezowocny wysiłek Syzyfa ( nieustanne wt
acza­nie głazu na szczyt góry i staczanie się go z wierzchołka) wprowadza pisarz w tytule powieści jako metaforę. Ma ona pokazać daremność wysiłku rusyfikatorów, którym nigdy nie uda się zrusyfikować mło­dzieży polskiej. Widzimy to na przykładzie Marcina Borowicza. Zda­wałoby się, że już uległ rusyfikacji , jednak jedna lekcja języka pol­skiego, a zwłaszcza recytacja "Reduty Ordona" przez Bernarda Zy­giera sprawia przemianę duchową Marcinka. Zrozumiał on, że jest Polakiem i świadomie podjął walkę z rusyfikacją. Wyjątkowo często do kultury antycznej sięga Stanisław Wyspiański - wielki erudyta w tej dziedzinie. Dramat "Akropolis" zaludnił poeta licznymi postaciami z dzieł Homera. Natomiast w "Nocy listopadowej" do akcji wkraczają greccy bogowie, np. zryw narodowy inspirowany przez Nike, motyw Demeter i Kory - pożegnanie matki z córką i odpłynięcie Kory do Hadesu jest zapowiedzią klęski powstańców. W literaturze współcze­snej do kultury antycznej oraz mitologii greckiej i rzymskiej nawiązuje w wielu wierszach Zbigniew Herbert. Przykładami są "Nike, która się waha" - wiersz poświęcony dramatowi młodziutkiego powstańca oraz "Apollo i Marsjasz". W tym ostatnim utworze przedstawia poeta współzawodnictwo Marsjasza i Apollina w grze na flecie. Zgodnie z treścią mitu Apollo wygrał pojedynek, a Marsjasza przywiązał do drzewa i odarł ze skóry. Cierpienia Marsjasza budzą w naturze grozę i współczucie: "pod nogi upada mu skamieniały słowik (...) drzewo, do którego przywiązany jest Marsjasz jest siwe zupełnie"
Ale Apollo spokojnie czyści instrument. Wiersz ten potępia okrucień­stwo i przemoc. Tematy i motywy mitologiczne stanowią stałą inspi­rację dla twórców, a więc nie tylko dla pisarzy, ale również rzeźbiarzy i malarzy.
"Antygona" - mit o Edypie: tron tebański posiadł Lajos, wyrocznia ostrzegła go, że polegnie z ręki własnego syna, który w następstwie ożeni się z matką, a jego żoną Jokastą. Gdy urodził się syn, przekłuli mu pięty żelaznymi kolcami, związali i porzucili w górach. Dziecko znaleźli pasterze i zanieśli na wychowanie królowej, która nie miała własnego potomstwa. Od spuchniętych nóg nazwano go Edyp. Nikt nie chciał wyjawić mu tajemnicy jego pochodzenia. Pojechał do Delf do wyroczni. Usłyszał aby nie wracał do ojczyzny, gdyż zabije ojca i ożeni się z matką. Edyp sądząc, że królestwo Koryntu są jego rodzi­cami udał się w inne strony. Po drodze w ciasnym wąwozie spotkał wóz, nie chciał ustąpić z drogi. W bójce tamci zginęli (Lajos - ojciec Edypa). W Tebach tron objął syn Lajosa - Kreon. Edyp rozwiązał zagadkę Sfinksa - ożenił się z matką, zaczął panować w Tebach. Uro­dziła mu dwóch synów i dwie córki. Klątwa wisiała na całymi Teb
ami. Wezwany mędrzec wyjawił prawdę. Jokasta się powiesiła, Edyp wy­kłuł sobie oczy, odział w łachmany i odszedł. Polinejkes i Eteokles walczyli o władzę w mieście - oboje zginęli. Polinejkes jako zdrajca (on najeżdżał miasto, Eteokles go bronił) został bez pogrzebu. "Iliada" - mit o wojnie trojańskiej: król Troi Priam kazał nowonaro­dzonego syna Parysa porzucić w górach (matka Hekebe miała zły sen). Dziecko ocalił i wychował pasterz. Gdy dorósł był rozjemcą trzech bogiń: Ateny, Hery i Afrodyty. Afrodyta obiecała dać mu naj­piękniejszą kobietę świata - Helenę żonę Menelaosa króla Sparty. Potem porwał Helenę. Grecy wyprawili się na Troję. Na czele brat Menelaosa - Agamemnon. Na wyprawę wzięto Achillesa (pięta nie zamoczona w Styksie) - bez niego nie mogli zwyciężyć. Pogrom Troi był pogromem bohaterów (Petroles, Hektor, Achilles, Parys). Pomysł Odyseusza - koń trojański, miał być ofiarowany Atenie.
"Odyseja" "Syzyfowe Prace" "Upadek Ikara" "Odprawa posłów grec­kich".
Nawiązanie do mitu służy autorowi do pokazania stanu moralnego współczesnej sobie szlachty, krytyki sejmu, niezdecydowanego króla. Wyrażona jest również patriotyczna troska o dobro kraju, ustami wieszczki Kassandry, przepowiadającej upadek Troi. "Syzyfowe pr
ace" - metafora wprowadzona w tytule ma ukazać bezowocność wysiłku rusyfikatorów, który nigdy nie uda się zniszczyć młodzieży polskiej. Widzimy to na przykładzie Marcina Borowicza. Wydawałoby się, że już uległ rusyfikacji jednak jedna lekcja polskiego, zwłaszcza recytacja "Reduty Ordona" sprawia jego przemianę duchową. Zro­zumiał, że jest Polakiem i podjął świadomie walczyć z rusyfikacją.


Wykroczenia człowieka wobec stwórcy i jego skutki dla ludzkości
Upadek pierwszych ludzi

Człowiek został stworzony przez Boga. Adam i Ewa zamieszkali w cudownym raju, mogli zrywać owoce z drzewa życia ponieważ byli nieśmiertelni. Bóg nie kazał zrywać im owoców z drzewa znajdują­cego się na środku ogrodu. Wąż skusił kobietę by spożyła owoc z drzewa zakazanego, bo wtedy będzie tak idealna jak sam Bóg. Ko­bieta skosztowała owoc z zakazanego drzewa i dała spróbować męż­czyźnie. Wtedy otworzyły im się oczy, spostrzegli, że są nadzy i chcieli ukryć się przed Bogiem. Jednak on wszystko widział, wygnał ich z raju, przeklął węża, a Ewie zapowiedział, że swoje potomstwo będzie rodziła w bólu.
Kain i Abel
Ewa urodziła Kaina, a później Abla. Kain uprawiał rolę, natomiast Abel był pasterzem trzód. Kain składał dla Pana w ofierze plony roli, zaś Abel składał ofiary spośród swoich najlepszych trzód. Bogu spodobały się ofiary od Abla, dlatego Kain z zazdrości popełnił grzech bratobójstwa, za co został przez Boga surowo ukarany.
Potop - arka Noego
Bóg doszedł do wniosku, że postępku ludzi przebrały miarę i należy ich zgładzić. Bóg postanowił ocalić Noego i jego rodzinę. Polecił mu wybudować arkę, do której kazał zabrać rodzinę oraz parę zwierząt z każdego gatunku. Po zbudowaniu arki, Noe wypełnił polecenie Boga i zabrał zwierzęta oraz swoją rodzinę. Na ziemię Bóg spuścił ulewy, które zgładziły życie na ziemi. Potop trwał 40 dni. Miesiąca siódmego arka osiadła na górach. Gdy ziemia całkowicie wyschła Noe i jego rodzina wraz ze zwierzętami arkę. To właśnie oni po raz wtóry zalud­nili ziemię.

Średniowiecze
"Bogurodzica" jako zabytek języka polskiego, historia utworu, walory literackie
"Bogurodzica" jest najwspanialszą i najstarszą polską pienśią reli­gijną. Nie znamy dokładnej daty jej powstania. Jej powstanie wiąże się z okresem pomiędzy wiekiem X i XIV, a najczęściej przyjmuje się pierwszą połowę wieku XIII. Z powstaniem "Bogurodzicy" w X wieku wiąże się legenda, przypisująca jej autorstwo więtemu Wojcie­chowi. Był on jednak biskupem przybyłym z Czech i prawdopodob­nie nie znał dobrze języka polskiego. Autor pieśni jest nieznany, mógł nim być wykształcony mnich średniowieczny. "Bogurodzica jest wzo­rowana na uroczystych tekstach łacińskich. Nie jest to jednak prze­kład, ale utwór oryginalny.
Najstarszy zachowany odpis "Bogurodzicy" tzw. Krakowski pierwszy pochodzi z roku 1407. Obejmuje on dwie zwrotki. Pierwsza skiero­wana jest do Matki Bożej, druga do Jezusa za pośrednictwem Jana Chrzciciela. Z 1408 roku pochodzi odpis krakowski drugi. Liczy on już 14 zwrotek. Do dwóch pierwszych dołączono pieśni pasyjne (wielkanocne) i pieśni litaniczne skierowane do różnych więtych.
O ogólnonarodowym znaczeniu "Bogurodzicy" świadczy umieszcze­nie jej we wstępie do Statutu Łaskiego z 1506 roku - także pierwszy drukowany. Statut Łaskiego był zbiorem praw polskich. Z kroniki Jana Długosza dowiadujemy się, że Bogurodzica była śpiewana przed bitwami pod Grunwaldem i Warną. Miała wtedy charakter pieśni patriotycznej. Był to hymn koronacyjny pierwszych Jagiellonów. Bogurodzica straciła swe znaczenie w drugiej połowie wieku XVI. Z zapomnienia wydobył ją nurt poezji patriotycznej XIX wieku (naro­dowo-wyzwoleńczej). Świadczy o tym między innymi przedruk Bo­gurodzicy przez Niemcewicza w "Śpiewach historycznych". Nawią­zuje do niej także Juliusz Słowacki w hymnie napisanym na wieść o wybuchu powstania listopadowego pt. "Bogurodzica". Do pieśni tej nawiązuje Sienkiewicz w "Krzyżakach" i "Potopie" oraz młodzi poeci okresu okupacji np. Baczyński - "Modlitwa do Bogurodzicy". Pierw­sza strofa to apostrofa do Matki Boskiej, którą autor w imieniu zbio­rowości prosi o pozyskanie dla ludzi łaski jej syna - Chrystusa. Druga strofa to apostrofa do Chrystusa. Za pośrednictwem Chrzciciela autor prosi o spełnienie próśb ludzi. Zwrotki przedziela powtarzający się zwrot "Kyrie Eleison". Kompozycja utworu i jego intelektualny cha­rakter przypomina porządek naukowego traktatu godzącego (zgodnie z wymogami scholastyki) prawa wiary i rozumu. Matka Boga, Dzie­wica, Pośredniczka jawi się tutaj jako wyposażona w godności przy­pisane jej dogmatycznie. Dalsze osoby występujące w tekście - Chry­stus, Bóg i Jan Chrzciciel - tworzą z Marią więty zespół czterech osób. Jest to liczba symboliczna, odnosi się do czterech cnót (męstwo, sprawiedliwoć, umiarkowanie, roztropność). Liczba ta obok trójki, dziewiątki, dziesiątki, bywała często eksponowana w średniowiecznej sztuce np. z kwadratowych kamieni budowano wczesnośrednio­wieczne romańskie świątynie.
Jak typowy wiersz średniowieczny "Bogurodzica" jest wierszem ry­mowo-zdaniowym (asylabicznym). Nie przestrzega jednakowego rozmiaru sylabicznego w każdym wersie. Typowy dla utworów śre­dniowiecznych był także ich meliczny charakter, "Bogurodzica" zna­komicie nadaje się do śpiewania. Występują rymy wewnętrzne - "Bo­gurodzica, dziewica" i rymy zewnętrzne - "sławiena, zwolena". Cha­rakterystyczna jest także intonacja rosnąco-opadająca. Wynika ona ze zgodności zdań lub jednorodnych członów zdań z długocią wersu.
W "Bogurodzicy" odnajdujemy wiele starych form językowych, dziś już nie stosownych. Przykładem są zmiany fonetyczne - brak prze­głosu, tłumaczony wpływem czeskim, związany z hipotezą autorstwa świętego Wojciecha. Przegłos to dawny proces fonetyczny polegający na przejściu w okrelśonej pozycji "e" w "a" lub "o": słowiena - sła­wiona; zwolena - zwolona.
Obecnie nie używane formy trybu rozkazującego: zyszczy, spuci, napełń, słysz. Cechą charakterystyczną jest niezgodność przypadków: Bogu + rodzica (r.m. lp, C + r.m. lp, D).
Zmieniona forma "Bogarodzica" pojawiła się w drugim odpisie kra­kowskim. W utworze tym występuje wiele archaizmów np.: Gospo­dzina, Krzciciela, zwolena, Bożyc. Bożycze to forma wołacza od rzeczownika Bożyc (syn Boga). Jest to forma petronimiczna z języka rosyjskiego. Zwrot "Bogiem sławiena" dzisiaj zastępujemy rzeczow­nikiem z przyimkiem: przez Boga sławiona.

Czego dowiedziałem się z literatury o świecie duchowym człowieka średniowiecznego?
Lektura dzieł średniowiecznych pozwala dokładnie i szczegółowo poznać tę epokę. Przybliżyła mi ona wiele nieznanych, acz ciekawych aspektów średniowiecza. W mojej świadomości upadło kilka mitów odnoszących się do wieków średnich: między innymi przekonałem się o niesłuszności stwierdzenia, że okres średniowiecza był wsteczny w rozwoju cywilizacji i że zatrzymał postęp kultury.
Średniowiecze wytworzyło charakterystyczny tylko dla siebie model kultury. Jej niezaprzeczalną i główną podstawą było chrześcijaństwo. Literatura średniowieczna to głównie teksty religijne, pisane przez anonimowych autorów. Utwory te, choć odnosiły się do spraw zwią­zanych z wiarą, w pewien sposób odsłaniały światopogląd ludzi śre­dniowiecza. Dzieła te pokazują, jak bardzo ważne miejsce zajmowała wiara i Bóg w życiu człowieka średniowiecznego. Dla Boga ludzie gotowi byli cierpieć, a nawet oddać życie, tak jak bohater "Legendy o świętym Aleksym" - asceta i męczennik z własnej, nie przymuszonej woli, który:
"...Wszytko cirpiał prze Bóg rad...",
czyli wszystko znosił z pokorą na chwałę bożą.
Jednak nie wszyscy ludzie średniowieczni zamęczali się i głodzili. Dla tych, którzy spędzali czas na ucztach i zabawach i którym obca była ascetyczna postawa, napisany został wiersz "O zachowaniu się przy stole". Jest to jeden z pierwszych rodzimych podręczników savoir-vivre'u. Zdradza on brak ogłady u niektórych szlachetnie uro­dzonych przedstawicieli średniowiecza. Autor tekstu srogo łaja nie­okrzesanych panów oraz gruboskórne panie, którzy przy stole zacho­wują się niczym prosięta w chlewie. No cóż, jak widać z tego przy­kładu, toczona już w średniowieczu walka o upowszechnienie do­brych manier trwa do dziś i to ze zmiennym szczęściem. Jeśli więc chodzi o dobre wychowanie, człowiek średniowieczny niewiele różnił się od współczesnego.
Wśród świeckich dzieł średniowiecznych można wyróżnić wiele ga­tunków. Na plan pierwszy spośród nich wybija się niewątpliwie, znana już ze starożytności, pieśń o czynach bohaterskich. Najświet­niejszym przedstawicielem tego gatunku jest "Pieśń o Rolandzie". Opisuje ona wyprawę króla Franków, Karola Wielkiego, do Hiszpanii zajętej przez Saracenów. Karol Wielki odniósł zwycięstwo nad nie­wiernymi, jednak podczas jego powrotu zaatakowali oni zdradziecko tylną straż armii Karola i w ciężkiej bitwie pokonali oddział dowo­dzony przez hrabiego Rolanda.
"Pieśń o Rolandzie" odkrywa średniowieczne ideały i tęsknoty. Hra­bia Roland był wzorem cnót rycerskich. Wolał oddać życie i zginąć z honorem, niż wezwać na pomoc Karola i okazać słabość. "Pieśń o Rolandzie" dowodzi, jak cenione były przez ludzi średniowiecza ho­nor i dobra sława.
Niezależnie od pieśni o czynach bohaterskich powstawały nieco po­dobne do nich romanse rycerskie i pieśni miłosne. Do tego gatunku należy opowieść o nieszczęśliwej miłości Tristana i Izoldy.
Jednak literatura świecka miała nie tylko romantyczne oblicze. Doty­czyła ona i życia codziennego, spraw zupełnie przyziemnych. Przy­kładem potwierdzającym tę tezę może być wiersz pod tytułem "Satyra na leniwych chłopów", gdzie nieznany autor obnaża prawdziwe obli­cze chłopów. Pracują ospale, leniwie odrabiają pańszczyznę. Nie dość, że nic nie robią, to jeszcze niszczą rozmyślnie narzędzia pracy i zachowują się złośliwie. Rzetelnie wykonują swe obowiązki tylko wtedy, gdy spogląda na nich pan. Dziwnym trafem te postawy nie zmieniły się w naszym narodzie zbytnio wraz z upływem czasu. Do wielu dzisiejszych pracowników można by zastosować taki wiersz:
"...Gdy pan przydzie - dobrze orze -
gdy odydzie, jako gorze;
Stoji na roli, w lemiesz klekce:
rzekomoć mu pług orać nie chce..."
Średniowiecze przyniosło ze sobą także takie wspaniałe dzieła jak "Boska Komedia" Dantego i "Wielki testament" Villona. "Wielki testament" nie jest typowym utworem, w jakie obfitowało średnio­wiecze. Autor, ubogi student, awanturnik, później sądzony i skazany na wygnanie w "Wielkim testamencie" opisuje krytycznie swe marne życie. Dzieło to charakteryzuje się bardzo sprawnym językiem, który wyraża prosto i zwięźle głębokie nastroje duszy ludzkiej. O dziwo, z dzieła Villona jawi się zupełnie przeciętny, normalny człowiek, daleki od wzorcowego rycerza czy świętego ascety. Losy autora były bardzo dramatyczne i taki jest również jego "Wielki testament": o zmiennym nastroju, liryczny, ma niejednolitą budowę - składa się z pieśni, dy­gresji, ballad, rond.
"Boska Komedia" Dantego ma charakter odmienny od dzieła Villona. Jej kompozycja jest dokładnie przemyślana i celowo zamierzona. Także jej treść jest inna - opisuje ona fantastyczną podróż Dantego po Piekle, Czyśćcu i Raju. W swym dziele Dante przedstawił całość ówczesnej wiedzy filozoficznej, teologicznej i historycznej. W "Bo­skiej Komedii" autor ukazuje bardzo realnie i plastycznie współcze­sny sobie świat wraz z postaciami, które poeta znał osobiście.
Bliższe poznanie średniowiecznej literatury pozwala objąć pełnię epoki. Okazuje się, że wieki średnie nie były tak mroczne, jak o nich zwyczajowo się mówi. Po prostu charakteryzowały się odmienną kulturą, wyrosłą ze wczesnego chrześcijaństwa.

Jak ludzie średniowiecza wyobrażali sobie śmierć i jakie odczucia, skojarzenia, refleksje ona w nich wywoływała?
Śmierć już od tysiącleci jest podstawowym problemem w filozofii, teologii i religioznawstwie. Pytanie o to, czy stanowi ona kres istoty ludzkiej trapi nas od początku istnienia człowieka. Powstało już wiele koncepcji życia pozagrobowego. Niebo i Piekło, Nirwana, Eldorado, czy Pola elizejskie i Tartar to tylko część miejsc, w które dusza może trafić po śmierci. Jeśli na to zasłużyła będzie tam w wieczności odpo­czywać od trudów przemijającego życia. Tak jest też w religii chrze­ścijańskiej. Śmierć stanowi tu początek dalszego życia. Będzie nim albo wieczne potępienie albo oglądanie Boga w chwale. Wszystko zależy od sądu ostatecznego, na którym zmarły rozliczany jest ze wszystkich czynów swojego życia.
Okresem największego rozkwitu kościoła katolickiego było średnio­wiecze. Cała ówczesna Europa objęta została ideałami skromnego życia mającego zapewnić zbawienie. Momentem przejścia w wiecz­ność była śmierć. Mimo, że stanowiła koniec życia traktowano ją powszechnie jako początek czegoś lepszego,doskonalszego. Święty Augustyn pisał, że człowiek będąc na ziemi nie może osiągnąć ani dobra, ani szczęścia. Dopiero w królestwie bożym będzie to moż-liwe. Wcielenie tych przekonań stanowili święci, którzy wiodąc ascetyczny tryb życia przed-kładali modlitwę nad pracę i naukę.
Śmierć była więc czymś wyjątkowym, bardzo dwuznacznym. Mimo, że zmarły miał teraz otwartą drogę do nieba, jego odejście wywoły­wało zawsze smutek i płacz. Dlaczego bliscy nie cieszyli się,że zosta­nie zbawiony? Jeśli śmierć miała być początkiem wspanialszego ży­cia, to z jakiego powodu ludzie uosobiali ją z trupem lub szkieletem? Nie mogli pojąć śmierci. Każdy człowiek musiał przez nią przejść, a mimo tego nikt jej nie znał. Bali się też, że mogą zmarnować szansę i zostać na zawsze potępieni. Wielu chciało więc żyć tak, by na łożu śmierci móc spokojnie patrzeć w przyszłość.
Tymczasem kościół przypominał "memento mori". Śmierć mogła bowiem zaskoczyć człowieka w każdym momencie. Panujące epide­mie, zarazy, najazdy wrogów dziesiątkowały średniowieczne miasta. Coraz więcej ludzi zaczęło dostrzegać nietrwałość życia ziemskiego. Pisarze w swych utworach opisywali marność egzystencji ludzkiej. Bernard z Morlay zastanawiał się co się stało ze wspaniałymi cywili­zacjami starożytności. Gdzie wielka Babilonia, egzotyczna Per-sja, czy potężny Rzymu. Co stało się ze wspaniałymi ludźmi przeszłości? Dariusz, Aleksander Wielki,czy Juliusz Cezar byli u szczytu wspa­niałości. Dziś jednak poza pamięcią nic po nich nie zostało.
Średniowieczne społeczeństwo podzielone było na stany. Ludzie bo­gaci mieszkali obok mniej zamożnych mieszczan i biednej warstwy chłopskiej. Dla ubogich życie było bardzo ciężkie. Często śmierć była dla nich jedynym zbawieniem od trosk doczesnych. Bogaci natomiast, nie-pewni losów pośmiertnich, woleli żyć w dostatku na ziemi. Śmierć była jednak bezlitośnie spra-wiedliwa. Urodzenie się boga­czem lub żebrakiem było czystym przypadkiem. Śmierć wyrów-ny­wała jednak wszystkie różnice.Każdemu zabierała bowiem wszystko, co miał.
Całe życie ludzi średniowiecznych podporządkowane było momen­towi śmierci.Zamożni rzucali swe majątki, by oddać się służbie Boga. Powoli wizja marności zaczęła jednak ludzi przygnębiać. Chwalebna "ars moriendi" zmieniła się w obsesję śmierci i uierania. Bojaźliwy stosunek ludzi średnio-wiecznych do śmierci i Boga wynikał głównie z powodu bezradności wobec chorób i różnych zaraz. Czowiek dużo częściej niż dziś stykał się ze śmiercią. Widział jak umierają jego bliscy nie mogąc im pomóc. Pragnął więc lepszego życia w Niebie.

Nawiązania do Średniowiecza w literaturze polskiej późniejszych epok
Nawiązania do Średniowiecza zaczynają się w Renesansie. Elementy renesansowe i redniowieczne łączy "Boska komedia" Dantego - wy­raźne cechy redniowiecza: motyw wędrówki poza wiatem przez pie­kło, czyciec i raj. Poecie towarzyszy poeta Wergiliusz i ukochana Beatrycze. Typowe opisy piekła i raju. Typowa konstrukcja wznosze­nia człowieka od grzechu do więtoci.
Średniowiecze jako temat pojawia się w XVII w. we włoskiej epice renesansowej. W dwóch etosach "Orland szalony" Ariosta i "Jerozo­lima wyzwolona" Tassa. Pierwszy utwór ukazuje epokę Karola Wiel­kiego, trecią są dzieje tragicznej miłoci rycerza Orlanda do Angeliki. Drugi - epopeja bohaterska opiewająca wodza wyprawy krzyżowej, zdobywcę Jerozolimy - Gotfryda de Bouillon. W Renesansie powstaje też arcydzieło epiki - powieć Cervantesa "Don Kichot" - parodia etosu.
Dla Szekspira Średniowiecze było także źródłem inspiracji np. "Mak­bet" zainspirowany dawnymi kronikami angielskimi.
Owiecenie doć jednoznacznie ocenia Średniowiecze: barbarzyństwo, epoka ciemnoty po upadku Antyku. Krytykowane przez racjonalizm - np. poematy heroikomiczne Krasickiego "Monachomachia" i "My­szeida" - temat zaczerpnięty z kroniki Wincentego Kadłubka. Krasicki pokazując temat redniowieczny, omiesza redniowieczną historiografię Kadłubka, wątpliwe wartoci historyczne, porednio atakuje Średnio­wiecze. Romantyzm przynosi odrodzenie zainteresowania Średnio­wieczem, opowieciami rycerskimi, tajemniczocią epoki. Wychodzą wtedy "Pieni Osjana" wydane przez angielskiego pisarza proromanty­zmu - Jamesa Macphersona. "Pieni..." utwór ujęty w formę pieni pie­wanych przez starego króla i kapłana Osjana, którym wtórują synowe. Zawarte są tam dzieje walk dawnych Celtów. Sceneria pełna tajemni­czoci, duchów. Wydanie - wielkie wydarzenie literackie w Europie. Wywarła wpływ na wielu twórców - moda na wydawanie dzieł re­dniowiecznych. Okazało się jednak, że dzieło to było wymylone, stylizowane na redniowieczu co wywołało skandal, niemniej jednak moda pozostała.
W okresie Romantyzmu ukształtował się gatunek - powieć gotycka, zrodzona z fascynacji starymi ruinami, legendami. Akcja pełna okru­cieństw - tortury, pojedynki, sceny fantastyczne. Najsłynniejsza po­wieć gotycka - "Zamek w Otranto" Horacego Walpole'a.
Do Średniowiecza odwoływał się Walter Scot. Traktował historię jako tło dla przeżyć bohaterów. Nie dbał o historyczną dokładnoć, drobiazgowoć i autentycznoć faktów. Wprowadza uczty, turnieje, pojedynki. Do Średniowiecza nawiązywał Leon Schiller np. "Wilhelm Tell", ballady "Rękawiczka", "Rycerz Torrenburg".
Średniowieczem zainteresowali się polscy romantycy - Mickiewicz np. ballada "Lilie" - temat z ludowej pieni powstałej w redniowieczu. Akcja rozgrywa się w czasach Bolesława Śmiałego. Król wydał roz­kaz (przed wyprawą na wojnę), że żony niewierne mężom będącym na wojnie będą skazane na ciężkie kary. W balladzie żona zabija męża ze strachu przed karą za niewiernoć. Poemat "Grażyna" i powieć "Konrad Wallenrod" - akcja utworów toczy się w redniowieczu. Jest ona maską literacką, która ukrywa sprawy współczesne pisarzowi. W "Grażynie" konflikt między patriotyzmem, a posłuszeństwem małżeń­skim. Tragizm jej jest tragizmem Polaków, patriotów - dla nich jest to ważniejsze niż posłuszeństwo wobec cara. "Konrad Wallenrod" - na tła redniowiecznego konfliktu polsko- krzyżackiego opisane są dzieje rycerza litewskiego, który dla ratowania ojczyzny powięca swój ho­nor rycerski.
Motywy redniowieczne pojawiają się w "Kordianie" Słowackiego - na górze Mount Blanc zostaje przywołana postać rycerza Winkelryda - bohatera narodowego Szwajcarii. Staje się symbolem idei - Polska Winkelrydem narodów. Również "Balladyna" Słowackiego została zainspirowana Średniowieczem i sięgnął do kroniki Kadłubka, za tło dramatu przyjął czasy panowania Popiela IV. Pojawia się postać ryce­rza Kirkora.
W Romantyzmie także Ignacy Kraszewski pisał powieci historyczne - szczególnie popularna "Stara bań" osnuta na życiu Słowian w X wieku. Pokazuje tu życie pierwszych Plan, życie publiczne, domowe, religię, obyczaje, treci polityczne, ideowe - swoiste ostrzeżenie przed zagrożeniem. Największe zagrożenie dla narodu stanowi brak jednoci, zgody.
Pozytywizm nie sprzyjał powieciom historycznym - zmniejsza się zainteresowanie Średniowieczem. Głównie rozwija się tematyka współczesna w literaturze. Ale przecież i Pozytywizm przynosi "Krzyżaków" - czasy panowania Władysława Jagiełły - potęga Polski. Powieć zawiera opis bitwy pod Grunwaldem wzorowany na Długoszu - zdaniem historyków - najlepszy opis batalistyczny w literaturze polskiej - rycerze piewają Bogurodzicę. Główny nacisk położony na stosunki polsko-krzyżackie przed bitwą. Przynosi rzetelne tło histo­ryczne - obyczaje na dworach, życie rodzinne, pojedynki.

Świat wartości bohaterów średniowiecznych a system wartości czło­wieka współczesnego
Rozkwit chrześcijaństwa w Europie po upadku Cesarstwa Rzym­skiego dał podłoże do rozwoju nowych prądów kulturowych i filozo­fii, które wpłynęły na kształt epoki średniowiecza. Sposób patrzenia na świat charakterystyczny dla człowieka tej epoki wyznaczany był głównie przez dwie ideologie - teocentryzm oraz feudalizm. Pierwsza z nich wiązała się nierozerwalnie z dogmatami Kościoła katolickiego, podkreślając wielką rolę Boga w świecie, a w związku z tym także kultu religijnego. Feudalizm stanowił natomiast naturalne rozszerze­nie nauk Kościoła, ponieważ ustanawiał hierarchię na ziemi na wzór opisanej w Biblii hierarchii niebieskiej.
W średniowiecznym świecie każdy człowiek posiadał swoje miejsce w społeczeństwie, zgodnie z którym musiał żyć i wypełniać obo­wiązki. Wszelkie próby wyłamania się z ustanowionego przez Boga porządku groziły potępieniem i mękami piekielnymi. Życie w cnocie nagrodzone miało być za to wiecznym szczęściem po śmierci. Lite­ratura dostarcza nam przykładów postaci, które w oczach ówczesnych ludzi na taką nagrodę zasługiwały.
Jednym ze sposobów osiągnięcia cnoty była na przykład surowa asceza, polegająca na dobrowolnym wyzbyciu się wszelkich uciech doczesnych i poświęceniu życia modlitwom i medytacjom. Znako­mity wzorzec ascety odnaleźć można w "Legendzie o świętym Alek­sym". Aleksy to książęcy syn, który nie wahał się porzucić życia w dostatkach, rozdać swojego majątku biedakom, a następnie samemu leżeć na ulicy nie zważając na niewygody i oddawać się pobożnym rozmyślaniom. Po śmierci Aleksego mają miejsce zjawiska, świad­czące o świętości bohatera - dzwony dzwonią same, a dotknięcie ciała zmarłego leczy wszelkie choroby. Jedną z wartości wyznawanych w średniowieczu było zatem całkowite wyrzeczenie się własnych przy­jemności i wierna służba Bogu.
Czy także dzisiaj podobne postępowanie spotyka się ze społeczną aprobatą? Kościół katolicki z pewnością daleki jest od głoszenia su­rowej ascezy. Hasłami takimi posługują się raczej niektóre z nowych lub nieeuropejskich religii. Wystarczy sięgnąć do prasy, także tej "poważnej", lub zapytać się przeciętnego Polaka, co sądzi o tego typu praktykach i ich wyznawcach, aby przekonać się, że dalecy jesteśmy od popierania ascezy, tak popularnej w średniowieczu. Człowiek, który leży na ulicy, choćby oddawał się modlitwie lub pobożnym medytacjom, traktowany jest jako dziwak, a czasami nawet z wrogo­ścią.
Jednak w średniowieczu nie każdy, aby godnie i cnotliwie spędzić swoje życie, musiał zostać ascetą. Innymi od tych ukazanych w "Le­gendzie o świętym Aleksym" ideałami kierowali się na swojej drodze do zbawienia średniowieczni rycerze. Za przykład niech posłuży nam bohater "Pieśni o Rolandzie". Dzieło opisuje wyprawę władcy Fran­ków, Karola Wielkiego, do Hiszpanii opanowanej przez niewiernych Saracenów. W tej misji krzewienia chrześcijaństwa uczestniczy obok wielu innych znakomitych francuskich rycerzy Roland, który dowodzi tylną strażą. Oddział Rolanda zostaje zaskoczony przez nieprzyjaciół. Bohater odrzuca propozycję towarzysza, aby zadąć w róg i w ten sposób sprowadzić pomoc. Sam postanawia ku chwale ojczyzny roz­prawić się z wrogiem. Jednak ten akt brawury obraca się przeciwko Francuzom. Oddział zostaje zdziesiątkowany przez Saracenów. Śmiertelnie ranny Roland w swych ostatnich chwilach modli się za siebie i swoich podwładnych żołnierzy, żegna z ojczyzną, w symbo­licznym geście oddaje Bogu swoje lenno - życie. Święci i anioły uno­szą duszę hrabiego do raju.
Do wartości, jakie wyznaje Roland, należy przede wszystkim poświę­cenie dla ojczyzny uosobionej w postaci suwerena, Karola Wielkiego. Również troska o własnych wasali, którym bohater ofiarowuje ostat­nią modlitwę w swoim życiu, wyróżnia Rolanda jako idealnego ryce­rza średniowiecznego. Można by zastanawiać się, dlaczego wobec tego Roland zdecydował się na samotną, brawurową walkę z wro­giem, a nie wezwał na pomoc wojska Karola Wielkiego. Odpowiedź znajdujemy w rycerskim etosie. Honor nakazywał Rolandowi walkę, bohater nie chciał okazać się tchórzem oczekującym wsparcia ze strony swojego pana. W "Pieśni o Rolandzie" nie brakuje również elementów religijnych. Śmierć na polu walki przeciwko poganom zapewnia bohaterowi wieczną chwałę. Głęboka wiara Rolanda spra­wia, że rycerz wspina się na wzgórze, aby być bliżej nieba i cały czas, kiedy czuje zbliżający się kres swojego życia, nie przestaje modlić się do Boga. Podobnie jak "Legenda o świętym Aleksym" "Pieśń o Ro­landzie" kończy się wniebowstąpieniem duszy bohatera, czyniącym go wzorem do naśladowania dla odbiorców utworu.
W innej średniowiecznej opowieści, "Dziejach Tristana i Izoldy", dobitniej jeszcze niż w "Pieśni o Rolandzie", podkreślona jest zasada wierności wasala wobec suwerena. Tristan i Izolda to para ludzi, któ­rzy po omyłkowym wypiciu czarodziejskiego napoju zakochują się w sobie bez pamięci. Na przeszkodzie miłości staje fakt, że Izolda w chwili, kiedy spotyka Tristana, jest zaręczona z jego panem, królem Markiem. Tristan czuje się winny wobec króla, który wychowywał go od maleńkości. Miłość do przyszłej żony Marka, Izoldy, równo­znaczna jest zdradzie gorszej jeszcze niż otwarte wypowiedzenie posłuszeństwa i targnięcie się na ziemskie dobra suwerena. Jedynym wyjściem, jakie odnajduje nieszczęśliwy rycerz, jest samobójstwo.
Z upływem czasu straciły na znaczeniu niektóre feudalne ideały przedstawione w "Pieśni o Rolandzie" i "Dziejach Tristana i Izoldy". Współczesnemu człowiekowi ślepa wierność i wzniosła cześć, jaką Roland obdarzał swojego pana, a już na pewno dramatyczna decyzja Tristana, mogą wydać się przesadzone. Myliłby się jednak ktoś, kto stwierdziłby, że model średniowiecznego rycerza odszedł dzisiaj w niepamięć. Chociaż nie spotykamy na co dzień ludzi kierujących się zasadami wyznawanymi przez hrabiego Rolanda, nie brak fikcyjnych postaci konstruowanych na wzór dawnego rycerza - szlachetnego obrońcy uciśnionych. Idealnie pasuje do takiego modelu na przykład kinowa postać Batmana albo Luke'a Skywalkera z "Gwiezdnych wo­jen". Zmieniły się formy. Dzisiejsi bohaterowie nie są już odzianymi w zbroję konnymi wojownikami. Jednak zasada wciąż pozostaje ta sama: uznanie zyskuje człowiek nieustraszenie zwalczający zło, wierny ponad wszystko określonym zasadom moralnym.
Średniowiecznych idealnych bohaterów - nieważne czy chodziło o ascetę, czy o rycerza - wyróżniał ich stosunek do bogactw i dóbr ma­terialnych. Zawsze ponad doczesne posiadanie przedkładane były zalety ducha i cnota. Zasada "vanitas" głosiła bowiem, że wszystko, co posiadamy na ziemi, zostanie kiedyś przez nas utracone. Każdego, zwykłego człowieka, króla czy papieża, czeka nieunikniona śmierć. Życie jest tylko sprawdzianem, na który Bóg wystawia ludzi przed zdecydowaniem o ich przyszłym przeznaczeniu. Ten bardzo popu­larny w średniowieczu sposób myślenia pozwalał utrzymać w po­rządku feudalne społeczeństwo.
Dziś większość ludzi mało uwagi poświęca na co dzień myśleniu o tym, co czeka ich, według doktryny Kościoła, po skończeniu ziem­skiej egzystencji. Obserwować można zjawisko całkiem przeciwne: to właśnie pełne sukcesów i przyjemności życie jest wartością, do której dążymy. Nie można chyba zdecydowanie potępić takiego podejścia. Czasem jednak w skomercjalizowanym świecie, którym rządzi pie­niądz, przychodzi ochota, żeby odetchnąć i wspomnieć zamierzchłe bajkowe czasy, gdy na gościńcu można było spotkać błędnego rycerza lub świętego pustelnika.

Ideał religijny i rycerski średniowiecza
Krzyż i miecz były symbolami ideałów średniowiecznego człowieka. Kulturę duchową, a od pewnego czasu również materialną tworzył przede wszystkim Kościół. Rywalizowała z Kościołem we wczesnym średniowieczu tylko jedna instytucja - dwór królewski. Na dworze takim do świeckich należało tylko władanie mieczem. Turnieje, go­nitwy, walki, pojedynki były domeną książąt i rycerzy. Do wydawa­nia dokumentów miał niepiśmienny król czy książę kanclerza, a ten był duchownym.
Świeckim wzorcem bohatera był rycerz - człowiek obdarzony wiel­kimi przymiotami ducha i ciała, a przy tym jako lennik oddany swemu władcy. Piśmiennictwo związane z postacią rycerza jest bo­gate i zróżnicowane. W poematach rycerskich ceniono głównie kunszt rycerza, jego odwagę, nadludzką siłę, a także dążenie do doskonałości etycznej, dworność, zdolność do wielkiej miłości. W literaturze ger­mańskiej przeważa typ groźnego i posłusznego wojownika, uczestni­czącego w krwawych dramatach, w których ważną rolę odgrywa mo­tyw zemsty, rywalizacji ("Pieśń o Nibelungach" z ok. 1200 r.). W czasach świetności epiki rycerskiej we Francji ważną rolę odgrywały chansons de gestes czyli "pieśni o czynach". Najbardziej znany utwór tego gatunku to "Pieśń o Rolandzie", opiewająca męstwo i śmierć hrabiego Rolanda (postać historyczna, jeden z dowódców Karola Wielkiego), "rycerza bez skazy", przedstawionego na wzór legendar­nych postaci ludowych i bohaterów homeryckich. W krajach zachod­nich krążyły też liczne wersje celtyckiej legendy o królu Arturze i jego rycerzach Okrągłego Stołu. Popularnością cieszyły się romanse rycerskie, np. legenda o Tristanie i Izoldzie.
Bohaterowie średniowiecznych utworów poddani są różnego rodzaju próbom, z których wychodzą zwycięsko. Nagrodą za ich dzielność, odwagę i spryt jest ręka ukochanej kobiety i przyjęcie do grona wy­branych, szlachetnych rycerzy. W przygodach i przeżyciach bohate­rów ważną rolę odgrywają elementy fantastyczne i magiczne, za­czerpnięte ze świata wierzeń i podań ludowych oraz motywów ba­śniowych Wschodu. Ważny jest też motyw św. Graala (kielich z Ostatniej Wieczerzy; kielich w którym została zebrana krew Chry­stusa, gdy umierał na krzyżu).
W późniejszym czasie literatura rycerska przeżywa kryzys, czego przejawem są postacie błędnych rycerzy potraktowane satyrycznie, a nawet groteskowo. Słynny hiszpański utwór (pocz. XVII w.) M. Ce­rvantesa "Don Kichot z La Manczy" jest literackim świadectwem dewaluacji wzorców rycerskich.
Na literaturę religijną średniowiecza składają się wierszowane le­gendy, pisane prozą żywoty, biografie, opowiadania. Bardzo wiele tekstów pisanych było z myślą o odbiorcy ludowym. Istnieją też tek­sty opiewające postaci ojców Kościoła, wybitnych teologów, misty­ków, myślicieli, reformatorów, przeznaczone dla ludzi bardzo wy­kształconych. Drugim wzorcem bohatera średniowiecznego, wystę­pującego w bogatej literaturze religijnej, był święty. W zachodniej literaturze hagiograficznej popularne były dwa wzorce postaci świę­tego. Pierwszym była postać świętego, nieugiętego bojownika, wal­czącego i ginącego za wiarę. Jest to ideał z czasów krucjat, chrystia­nizacji krajów pogańskich i walk z islamem, spokrewniony ściśle z literaturą rycerską. Drugim typem postaci świętego był asceta, czło­wiek wyrzekający się majątku i szczęścia osobistego, znoszący jak św. Aleksy w pokorze cierpienia, wiodący życie skromne i pełne po­bożności. W średniowieczu dominuje pogląd, że osiągnięcie lepszego życia jest możliwe dopiero po śmierci. Wszystko, co ziemskie, jest naznaczone przemijaniem "marnością", piękno i uroda są złudzeniem, zaszczyty, majątek, sława - rzeczą nietrwałą, dlatego już za życia należy myśleć o wieczności, o śmierci, czemu daje wyraz jedno z najpopularniejszych haseł średniowiecza: "memento mori" - "pamię­taj o śmierci".
Wspomniana "Legenda o św. Aleksym" jest odzwierciedleniem jed­nego z zasadniczych ideałów średniowiecznego światopoglądu - życia w ascezie, nastawionego na osiągnięcie świętości kosztem samoudrę­czenia i rezygnacji z uroków doczesności. Treścią wiersza są losy młodzieńca z bogatego rodu, który, wzgardziwszy szczęściem docze­snym, opuścił dom, by prowadzić życie żebracze. Po latach trafił, nie rozpoznany, na dwór ojca, gdzie żył jak nędzarz. Dopiero cudowne znaki pozwoliły rozpoznać w nim zaginionego syna i męża.
Najwcześniejsze teksty hagiograficzne w Polsce dotyczą postaci świętych - męczenników, głównie św. Wojciecha (trzy żywoty w jęz. łacińskim z X/XI w.). Popularne byłe też legendy dotyczące życia św. Stanisława, zamordowanego na Skałce z polecenia Bolesława Śmia­łego (XI w.). Poćwiartowane ciało biskupa ponoć w cudowny sposób zrosło się po śmierci.
Typy bohaterów, które stworzyła literatura średniowieczna, mają wiele cech znamiennych dla ludzi tej epoki. Wyrażają tęsknotę za doskonałością i wiarę w możliwość pełnego i sprawiedliwego - w oczach Boga i ludzi - przeżycia swoich ziemskich dni w nadziei na zapłatę w życiu wiecznym.

Renesans
Koncepcja Boga, życia, świata w twórczości Kochanowskiego i Sępa-Szarzyńskiego
Kochanowski był katolikiem, nie ma co do tego wątpliwości, łączyły go jednak pewne związki z protestantyzmem. Studiował na uniwer­sytecie w Królewcu, ośrodku myśli luterańskiej. Jego protektorem był książe pruski Albrecht, który subsydiował mu studia. Protestanci pró­bowali pozyskać młodego poetę dla reformacji. Kochanowski pozo­stał katolikiem, pozostały w nim jednak pewne sympatie protestanc­kie. Ujawniają się one bardzo wyraźnie w łacińskich elegiach. Jeden z jego pierwszych utworów, hymn: "Czego chcesz od nas panie?" został przysłany z Paryża na zebranie szlachty protestanckiej.
W twórczości Kochanowskiego wyraźnie brak rysów wyznaniowych. W modlitwach zwraca się do Boga, nie ma jednak w jego utworach kultu maryjnego, kultu świętych. Dwa z największych utworów: "Oko śmiertelne Boga nie widziało" i "Czego chcesz od nas panie" to mo­dlitwy uniwersalne, mogą być wielowyznaniowe. Z wczesnej fazy twórczości Kochanowskiego pochodzi poemat Zuzanna podejmujący wątek biblijny. Jest to utwór mówiący o boskiej opatrzności, a także o wartości cnoty. Szczególnie obecny jest Bóg i integralna z nim natura w pieśniach. Co jest charakterystyczne, utożsamiał Boga z naturą, i jest w tym bliski panteizmowi. Widział Boga w pięknie stworzenia, postrzegał go jako stwórcę-artystę, który obecny jest w swoim dziele. Czasami Boże dzieło stworzenia nazywa " Boskim widowiskiem mi­strzyni natury". W ten sposób jego spojrzenie staje się bardziej laic­kie, co nie znaczy ateistyczne. Laicyzm XVI wieczny nie oznacza ateistycznej postawy, można go określić jako sposób przeżywania stosunku człowieka do boga, poza granicami wyznaczonymi przez kościół lub zbór. W pieśni 25 ksiąg wtórych (Czego chcesz...), Bóg nie mieści się w ramach ściśle określonej doktryny, ani katolickiej, ani protestanckiej, jest Bogiem poza kościołem, istnieje przede wszystkim w naturze, w dziele sprawczym, "Kościół cię nie ogarnie, wszędy pełno ciebie.". Bóg nie potrzebuje darów, gdyż sam jest dawcą dobrodziejstw. Znawcy literatury twierdzą, że na jego pojmo­wanie Boga miały także wpływ poglądy starożytnych, wpływy Cyce­rona, "Mechanizmem świata kieruje artysta stwórca, który zarazem istnieje w swych doskonałych dziełach i przejawia się przez ich byt". Hymn jest pochwałą niewidzialnego Boga poprzez pochwałę widzial­nego świata, jest całym poematem o sztuce, artyście i jego dziele. Artystą jest Bóg w znaczeniu Deus-faber (rzemieślnik). Renesans bardzo wysoko cenił rzemiosło artystyczne i stawiał je wyżej niż sztuki artystyczne. Istniał wtedy pogląd, że należy naśladować to co istnieje, natomiast rzemieślnik tworzy z niczego. I właśnie w tym sensie traktuje Boga jako faber, stworzył coś z niczego, dzieło arty­styczne. Świat stworzony przez Boga jest piękny a właśnie estetyka wyraża przekonanie, że piękno jest najwyższym dobrem i polega na układzie i proporcjach. Renesansowa estetyka rozróżnia pojęcia piękna i rzeczy pięknych. Przedmioty są rzeczami pięknymi, ale nie mogą być piękne, bo piękno jest doskonałością substancyjną, polega na proporcji, harmonii, blasku, współmierności elementów. Pięknem jest cnota. Pieśń "Czego..." wyraża właśnie to przekonanie, że piękno świata, dzieło Boga polega nie na urodzie poszczególnych elementów, ile na harmonii z zgodnym porządku części.
Poeta dostrzega także analogię między cyklem pór roku a losami człowieka, "Serce roście", "Nie porzucaj nadzieje".Życie ludzkie różni się od tej cykliczności jedynie tym, że ma swój kres, zaś koło­wrót natury trwa nieprzerwanie. W życiu ludzkim po złych okresach następują dobre. Czasami utożsamia Kochanowski naturę z prostotą, pierwotnością i jakby ze świata pierwotnej natury wywodzi się łą­cząca ludzi miłość, oparta na zgodzie, wzajemnym zrozumieniu, kon­struktywnym działaniu. Przykładem są "Elegie", także "Pieśni", np.: "Pieśń świętojańska o sobótce", która jest poetyckim poglądem na naturę w życiu człowieka. Pokazuje jak można odnaleźć sens życia, utracony spokój w codziennym kontakcie z przyrodą. Najlepszym tego potwierdzeniem jest rezygnacja poety z kariery politycznej i powrót do Czarnolasu.
W twórczości Kochanowskiego, a szczególnie w pieśniach, znajduje się omówienie zagadnienia boskiej opatrzności oraz bezpośredni sto­sunek Boga do człowieka. Poeta wyraża przekonanie, że losy ludzi łączą się ze sobą według nieodgadłych praw, to też roszczenia czło­wieka by poznać "przyszłe rzeczy" wywołują tylko pobłażliwy uśmiech wszechmocnego Boga. Trzeba świadomie uznać granicę swoich możliwości i "nadzieję pokładać w Bogu".
Pieśń IX,ks1:   "Prózno ma mieć na pieczy
                 śmiertelne wietrzne rzeczy"
Pieśń XIV,ks1:  "Przypadków dalszych żaden z nas nie zgadnie
                 I prózno myśleć o tym
                 Co z nami będzie potym
                 W godzinie Bóg wywróci wszystko."
Pieśń IX,ks 2:  "Siła Bóg może wywrócić w godzinie,
                 A kto mu kolwiek ufa nie zginie"
    Obok zagadnienia ładu moralnego i boskiej opatrzności często poja­wia się w utworach Kochanowskiego temat bożej sprawiedliwości. Podstawowa jej zasada została tu uwikłana została najwyraźniej prze­czące jej obserwacje naszej rzeczywistości. Dręcząca zasada ludzkiej egzystencji jest jednym z podstawowych tematów twórczości Kocha­nowskiego. Oto fragment wypowiedzi Heleny z "Odprawy posłów greckich": "Przebóg, więcej złego na tym świecie niż dobrego", a w "Oko ..." mówi poeta że często ci którzy "świat powolnym mają" dzieje się lepiej niż sprawiedliwym. W elegii "Do Firleja" Kochanow­ski zdaje się mówić, że ponieważ Bóg jest, musi więc być sprawie­dliwy, jednak widzimy często, że cierpi cnotliwy a występny opływa w dostatki. Próbę rozstrzygnięcia tego dylematu dokonuje na płasz­czyźnie religijnej. Pogląd Kochanowskiego w tej kwestii doskonale wyraża powiedzenie "Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". Poeta mówi: "Panie jako bardzo błądzą, którzy cię niedbałym sądzą". Wie­rzy że wypełnienie się zasad boskiej sprawiedliwości, wyrównanie krzywd nastąpi w zaświatach.
Dziełem w pełni religijnym jest: "Psalm Dawidowy". Widać w nim chęć uwielbienia stwórcy jako doskonałego w swoich dziełach. Tłu­maczy psalm z łaciny i robi to z pietyzmem człowieka wierzącego, rozkoszą artysty i sumiennością filologa. Kleiner mówi: "Kochanow­ski świetnie wczuł się w bogactwo liryki religijnej psalmów, a mo­dlitwy które stworzył na podstawie biblijnej, są jego, wyrażają potęgę i moc Boga".
Niekiedy Bóg traktowany jest antropomorficznie, np. "z twoich rąk". Nazywa go: "Myśl, która niebem toczy". Bóg pojawia się jako wieczna myśl śmiejąca się z ludzkich poczynań: "Człowiek, boże igrzysko", "Bo co tak mądrze człowiek począł sobie, żeby się Bóg nie musiał śmiać jego osobie", stwórca pojawia się jako reżyser świata.
Kryzys wiary następuje po śmierci Urszulki. Jest to kres przeświad­czenia o porządku rzeczy, pojawia się nieznajomy wróg, który "mie­sza ludzkie rzeczy, nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy". Jest on odwróceniem przyjaznej człowiekowi sprawiedliwości. Kontekst trenów wyjaśnia, że nieznajomy wróg to los, fatum, który w polsz­czyźnie XVI wiecznej mógł oznaczać diabła. Ostatecznie jednak na­stępuje w trenach ukorzenie się przed Bogiem i wyrażone zostaje przekonanie, że skoro złudna okazała się nadzieja na pomoc rozumu, "jednakże Bóg sam mocen hamować". Tren XVIII jest modlitewnym, utrzymanym w formie psalmu - apelu do Boga o litość. Kochanowski odwołuje swoje wcześniejsze bluźnierstwa, "Wielkie są przed tobą występki moje, lecz miłosierdzie twoje przewyższa wszystkie złości, użyj dziś Panie nade mną litości". Takie ukojenie przynosi mu wiara dziecinna, którą zaszczepiła w nim matka, i dlatego jej postać pojawia się w trenie XIX poeta dochodzi do wniosku, ze "jeden jest pan smutku i nagrody".
Kochanowski był bardzo tolerancyjny w swej religijności, uważał że przekonania religijne są sprawą osobistą. Chrystus pojawia się tylko raz we fraszkach. Bóg u Kochanowskiego to stwórca-artysta, potem filozoficzna "Wielka Myśl", staro testamentowe "Bóg i pan", oraz wreszcie opatrzność bliska człowiekowi. Religijność Kochanow­skiego ograniczała się przede wszystkim do kontemplacji i refleksji wokół najogólniejszych prawd wiary. Poeta podkreślałdobrotliwość stwórcy, dawał wskazówki, trzebażyćcnotliwie.

Koncepcje naprawy kraju według A.F. Modrzewskiego i Piotra Skargi.
Traktat "O poprawie Rzeczypospolitej" A.F. Modrzewskiego składa się z pięciu ksiąg. W księdze „O obyczajach" mowa jest o senatorze, którego sądy powinny opierać się na uczci-wości, rozumie, prawie moralnym i boskim. Poruszony zostaje problem kary za zabójstwo. Modrzewski potępia sytuację, w której szlachcic za zabicie chłopa płaci grzywną, a odwrotnie - chłop - karą śmierci. Podobny problem - odpowiedzialności przed prawem, ze względu na przynależność sta­nową - porusza w części „O prawach". Bogaty szlachcic i plebejusz pobili mniej zamożnego szlachcica, doprowadzając do jego śmierci. Sąd nie miał prawa ukarać obu zabójców - stracono chłopa, a szlach­cic pozostał wolny. Księga „O wojnie" wyraża dezapro-batę wobec zniszczeń wojennych. Twierdzi, że ofiarami wojny są najubożsi, a ci którzy są jej sprawcami (możnowładcy) nie ponoszą większych szkód. Żadne korzyści nie usprawiedliwiają szkód jakie przynosi wojna. Część "O kościele" prezentuje pogląd, iż w soborze powinni uczestniczyć nie tylko duchowni, ale i świeccy. Delegowani muszą mieć gruntowne wykształ-cenie i wyzbyć się stronniczości, gdyż po­dejmują decyzje istotne dla całego społeczeństwa Kościoła. W księ­dze „O szkole" apeluje o finansowanie oświaty. Wyraża pogląd, że nauczy-ciel winien być wynagradzany na równi z lekarzami, prawni­kami.
Modrzewski, podobnie jak autor „Pochwały głupoty", Erazm z Rot­terdamu, wierzy w pier-wotną dobroć natury ludzkiej, którą udosko­nala rozum, wiara i karność wobec przykazań bo-skich. Frycz stwo­rzył optymistyczną wizję państwa sprawnie funkcjonującego, dzięki silnej władzy. Miała by ona kontrolować zlaicyzowane szkolnictwo, pieczę nad chłopami, prawo-rządność, tolerancję religijną. Autor do­magał się odłączenia Kościoła polskiego od papiestwa i ograniczenia jego roli w państwie. Traktat prezentuje tendencje demokratyczne.
Piotr Skarga w ośmiu „Kazaniach sejmowych" ukazuje sześć chorób Rzeczypospolitej. Pierwsza - brak miłości do kraju, dbanie o własne sprawy; druga - niezgoda polityczna i spory sąsiedzkie; trzecia - lek­ceważenie religii i tolerowanie herezji; czwarta - osłabienie władzy królewskiej; piąta - nieprzestrzeganie prawa; szósta - „grzechy jawne" (mężobójstwo, pańsz-czyzna, grabież dóbr publicznych, mar­notrawstwo majątku na biesiady, stroje). Autor nawią-zał do pieśni Horacego, przyrównując Rzeczpospolitą do okrętu. Skarga był jezu­itą; przeciw-nikiem reformacji. Poglądy jego były radykalne. Doma­gał się pełni władzy dla Zygmunta III, odebrania sejmowi ustawo­dawstwa, usunięcia protestantów z życia politycznego, unieważnie-nia konfederacji warszawskiej, zwiększenia roli katolicyzmu jako podstawy moralności.

Kształt godnego i szczęśliwego życia w twórczości pisarzy renesansu
Filozofia rozumiana jako całokształt poglądów na życie pasjonowała człowieka od zarania dziejów. Nie tylko zmieniała się wraz z upły­wem czasu, ale także stawała się wyróżnikiem epok w dziejach ludz­kości. Kiedy słyszymy słowo "renesans" lub "średniowiecze", na myśl nasuwają się nam przede wszystkim prądy filozoficzne tych epok. Wiemy o nich dzięki twórczości dawnych pisarzy, ponieważ to wła­śnie oni poświęcali się często rozważaniom nad sensem i wartościami życia ludzkiego. Przyjrzyjmy się bliżej, co w swoich utworach pisali na ten temat przedstawiciele polskiego renesansu.
Charakterystycznymi elementami odrodzenia były humanizm i zafa­scynowanie kulturą antyczną. Autorzy renesansowi zaczerpnęli model szczęśliwego życia z dzieł starożytnych. Za dobry przykład może tutaj posłużyć filozofia horacjanizmu, pojawiająca się w utworach Jana Kochanowskiego. Horacjanizm był prądem filozoficznym stworzo­nym przez rzymskiego poetę Horacego, łączącym w sobie założenia dwóch kierunków filozofii antycznej - epikureizmu i stoicyzmu. Epi­kureizm jako drogę do szczęścia wskazywał rozsądne, spokojne, sprawiedliwe życie, którego celem było czerpanie przyjemności z różnych doczesnych uciech - dobrego jadła i napoju, czy przebywania w otoczeniu pięknej przyrody. Ideą przewodnią stoicyzmu była nato­miast absolutna obojętność zarówno na przyjemności, jak i na nie­szczęścia, surowa cnota, wyzbycie się wszelkich namiętności, życie zgodnie z naturą i rozumem. Jak wyglądała synteza obu tych, sprzecznych wydawałoby się, zaleceń w twórczości Jana Kochanow­skiego? Za odpowiedź na to pytanie niech posłuży nam "Pieśń IX" z "Ksiąg pierwszych". W pierwszej strofie poeta zachęca czytelnika w myśl filozofii epikurejskiej do korzystania z prostych przyjemności. Stoicyzm nakazuje jednak umiar, ponieważ człowiek nie jest w stanie przewidzieć biegu przyszłych wydarzeń. Dlatego też nie powinien przyzwyczajać się zanadto do posiadanych dóbr, które może w każdej chwili zrządzeniem losu utracić. Wyroki opatrzności są niewzruszone, a walka z przeciwnościami losu skazana jest na niepowodzenie. Wa­runkiem szczęśliwego życia jest zatem odnalezienie granicy pomię­dzy korzystaniem z dóbr materialnych a szkodliwym uzależnieniem od zbytków.
W "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" Jan Kochanowski przedstawia miejsce, w którym człowiek może osiągnąć szczęście. Tym miejscem jest po prostu wieś, ukazana przez poetę jako spokojna kraina, gdzie ludzie żyją przyjemnie i beztrosko. Przyroda sprzyja człowiekowi w jego pracy, obdarowując go swoimi bogactwami. Krowy pasą się na łące w zasadzie bez nadzoru pasterza, umilającego sobie czas grą na fujarce, a zboże rośnie w polu i aż prosi się, aby je skosić. Wieś, od­izolowana od reszty świata, jest samowystarczalna. Tworzy idealną podstawę szczęśliwego życia w zgodzie z naturą i światem. Podobnie do Kochanowskiego ukazuje wieś także Mikołaj Rej. W "Żywocie człowieka poczciwego" przedstawia gospodarstwo ziemskie jako źródło całorocznej satysfakcji i radości z plonów własnej pracy szlachcica.
Aby życie człowieka było szczęśliwe, nie wystarczy jednak tylko zaspokajanie własnych potrzeb. Jednostki funkcjonują w społeczeń­stwie i dlatego obciążone są pewnymi obowiązkami. Wypełnianie tych obowiązków - powinności wobec narodu i ojczyzny - stanowi, według twórców renesansowych, warunek godnego życia. Niezbęd­nymi składnikami cnoty, czyli ziemskiego szczęścia, był dla ludzi renesansu patriotyzm i poczucie obywatelskiego obowiązku. "Pieśń o spustoszeniu Podola" Kochanowskiego zawiera wskazówki dla Pola­ków, jak bronić powinni kraju przed najazdami nieprzyjaciela. Autor pragnie obudzić w czytelniku zapał do czynnej walki przeciwko wro­gom Polski. Troska o dobro ojczyzny stawiana jest ponad osobistym majątkiem i wygodą. W "Pieśni o cnocie" Kochanowski zawarł re­fleksję, że to właśnie oddanie służbie krajowi jest najwyższą warto­ścią, której nie jest w stanie odebrać jej posiadaczowi ani los, ani inny człowiek. "Pieśń o dobrej sławie" zawiera z kolei pouczenie, że w życiu należy kierować się darem Boga, jakim jest rozum. Nie należy dążyć do czerpania radości tylko z dóbr materialnych. Ważniejsze od nich jest dobre imię, które przetrwa właściciela po jego godnie prze­bytym życiu. Drogą do cnoty albo tytułowej "dobrej sławy" jest ko­rzystanie z przyrodzonych talentów ku wsparciu ojczyzny.
Współczesny Kochanowskiemu ksiądz Piotr Skarga w swoich "Kaza­niach sejmowych" także nakreśla podobny wzorzec godnego życia. Przestrzega Polaków przed głupotą, niedbałością i złością, przywa­rami szkodzącymi ojczyźnie. Skarga dobitnie potępia również pychę i chciwość szlachty, przedkładającej swe osobiste interesy ponad dobro całego narodu. Ojczyznę Skarga porównuje do matki troszczącej się o swoje dzieci - obywateli. Taka metafora ma obudzić w słuchaczach kazania sumienie, skłonić ich do refleksji i poprawy. Korzystając z charakterystycznego dla kazania moralizatorskiego stylu, ksiądz Piotr Skarga w gruncie rzeczy przekazuje jego odbiorcom te same wartości, o których pisze Jan Kochanowski. Dowodzi to zmian, jakie zaszły pod wpływem odrodzenia w naukach Kościoła - odejścia od średnio­wiecznej ascezy i teocentryzmu.
Podsumowując, można z całą pewnością stwierdzić, że renesans przywrócił człowiekowi wiarę w możliwość spędzenia szczęśliwego życia na ziemi. Życie stawało się godne dzięki patriotyzmowi i spo­łecznej świadomości - wartościom, które są w moich oczach daleko potrzebniejsze od surowej wstrzemięźliwości oraz oddania modli­twom, zalecanych przez średniowiecze.


"Obraz wsi" wg. Kochanowskiego i Szymonowica
Skoro "Nic co ludzkie nie jest mi obce", to nie obca jest także tęsk­nota człowieka za życiem szczęśliwym, beztroskim, złączonym z rytmem przyrody. Nawiązuje poeta w ten sposób do mitu arkadyj­skiego - krainy szczęścia, harmonii, radości, bliskości człowieka i natury. Wieś polska zawsze występowała w literaturze polskiej. Zafa­scynowany wsią Kochanowski napisał cykl dwunastu pieśni sielan­kowo tanecznych pt. "Pieśń świętojańska o Sobótce", których akcja ogniskuje się wokół ludowego obrzędu sobótki świętojańskiej przy­padającej na 23 czerwca, czyli w wigilię św. Jana. Kochanowski opi­suje tu dawne zwyczaje tj. Rzucanie wianków na wodę, wróżby, śpiewy, tańce przy ogniskach.
Podczas pisania tych pieśni Kochanowski mieszkał na wsi, w Czar­nolesie. Obraz ten opisywany przez autora jest zbyt wyidealizowany. Według niego rolnicy z chęcią ciężką pracują po to tylko by zebrać plony, rzeki obfitują w ryby, wszędzie panuje dostatek i dobrobyt. Jednak nie jest to prawdziwy obraz ówczesnego życia, gdyż Kocha­nowski nie opisuje trosk i kłopotów z którymi ci ludzie spotykali się każdego dnia. Wieś dla poety to kraina wiecznego szczęścia. W swo­ich pieśniach ukazuje on wzór idealnego ziemianina Podobne poglądy na temat wsi miał Mikołaj Rej. W swoim utworze pt. "Żywot czło­wieka poczciwego" roztacza swoje zachwyty nad urokami wsi. Błahe sprawy takie jak sadzenie drzewek, zbieranie plonów urastają do spraw dających największe szczęście w życiu. Życie na wsi podobnie jak u Kochanowskiego to to miejsze spokojne, dalekie od niepokojów jakie niesie ze sobą życie w dużym mieście. Przyroda i ludzie współ­istnieją ze sobą. Każda pora roku i każda pora życia ma swoje prawa i każda przynosi człowiekowi wiele radości i pożytków. W utworze tym Mikołaj rej, przedstawiał nam wzorzec wzorowego ziemianina. Czyli szlachcica, właściciela dóbr ziemskich. Młody szlachcic powi­nien umieć zabawiać towarzystwo rozmową, umieć tańczyć, popisy­wać się zręcznością w jeździe na koniu oraz znać zasady rycerskie. Szlachcic powinien być dobrym gospodarzem, umieć obcować z przyrodą, polować okazywać życzliwość poddanymi w ogóle żyć pełnią życia oraz powinien cieszyć się otaczającym światem.
Natomiast w inny sposób obraz wsi polskiej przedstawił Szymon Szymonowic w utworze pt. "Żeńcy", gdzie przedstawia realistyczny wizerunek życia chłopów. Pokazuje tutaj ciężką pracę na polu, gdzie pracujący ludzie są pilnowani przez starostę, aby nie przerywali pracy. Poeta w rzeczywisty sposób przedstawia sceny katowania dziewcząt i znój pracujących bez ustanku od rana do wieczora. Uważa on, ze jedyną nadzieją uciemiężonego chłopa jest Bóg.

Mikołaj Rej jako człowiek swoich czasów
M. Rej był pierwszym pisarzem tworzącym wyłącznie po polsku. Pisał dzieła w pełni oryginalne, nie zaś przeróbki obcych tekstów. On pierwszy dowiódł, że literatura może rozwijać się w języku narodo­wym. Motto twórczości:
"A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają".
"Krótka rozprawa między trzema osobami: Panem, Wójtem, a Plebanem" to satyra na szlachtę i duchowieństwo, napisana w formie dialogu (formie często stosowanej w średniowieczu, a potem w rene­sansie). Utwór jest ostrym atakiem na wszystkie przeżytki feudalizmu w polskim życiu zbiorowym. Krytykuje niedowład sądownictwa, przekupstwo panujące w sądach, złą organizację wojskową, prywatę, życie ponad stan. Rej wyraża niepokój o polski sejm, w którym wciąż brak jednomyślności. Jako protestant nie oszczędza także kleru: potę­pia próżniactwo, chciwość, zaniedbywanie obowiązków. Dostrzega linię podziału między klasą feudałów a ciemiężonym chłopstwem i - między wierszami, co prawda - daje wyraz swemu współczuciu dla uciskanego chłopa. Jest to pierwszy utwór, w którym wprowadzona została mowa potoczna - przełamanie sztywnego schematyzmu śre­dniowiecznego.
"Żywot człowieka poczciwego" ma charakter dydaktyczny, przed­stawia obraz idealnego szlachcica - ziemianina, którego głównymi zaletami moralnymi powinny być cnota i poczciwość. Prezentuje kolejno wszystkie pokusy w życiu człowieka. Przeciwstawia się zbyt surowemu i rygorystycznemu wychowaniu, zwraca uwagę na ćwicze­nie i rozrywki. W drugiej księdze opisuje wiek średni szlachcica, chwali cnoty, gani wady, szczególnie dążenia do zdobycia bogactwa, pijaństwo i pychę. W księdze trzeciej opisuje starość. Zawarte są tam rozprawy moralne o starości, śmierci. Ukazany jest człowiek kieru­jący się powszechnie uznanymi cnotami, naturalnymi przemianami cyklu biologicznego. "Żywot człowieka poczciwego" to przykład dzieła parenetycznego (pokazującego wzorcowy portret przedstawi­cieli różnych stanów lub profesji), bardzo popularnego w okresie renesansu. Humanistyczne wartości w dorobku Reja to radość czło­wieka, który potrafi cieszyć się życiem, potrafi w życiu ziemskim czuć się szczęśliwym. Pogodna afirmacja świata, podkreślanie związku człowieka z przyrodą. Dobry gospodarz powinien opiekować się wszelkimi uprawami w zależności od pory roku. Opiewa uroki wsi.

BAROK
Los człowieka w twórczości Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego i Daniela Naborowskiego
Mikołaj Sęp-Szarzyński żył w tym samym czasie co Jan Kochanow­ski, gdy zmarł w 1581 roku Kochanowski jeszcze żył (do 1584 roku). Wielu historyków literatury zalicza go do baroku (następnej epoki). Wybitny znawca baroku profesor Hernas w swojej pracy zatytułowa­nej "Barok" przedstawia twórczość Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego w rozdziale "Poeci metafizyczni" obok Sebastiana Grabowieckiego, Stanisława Grochowskiego, Kaspra Twardowskiego - poetów baro­kowych. Traktuje go więc jak poetę barokowego.
Twórczość Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego przynosi nowe spojrzenie na człowieka, na sens ludzkiej egzystencji niż to, które miało miejsce w Renesansie. W poezji Sępa-Szarzyńskiego pojawiają się tony obce renesansowej pogodzie i radości życia, które mamy u Kochanow­skiego. Otóż poezja Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego jest zapowiedzią zmian w literaturze, które przyniesie humanizm barokowy, czasy kontrreformacji. Poezja Sępa-Szarzyńskiego jest zapowiedzią kryzysu renesansowych dążeń do pogodzenia wartości ziemskich i wiecznych. Kryzys ten doprowadza w baroku do rozbicia tej jedności i do ufor­mowania się dwóch opozycyjnych nurtów: poezji metafizycznej i światowych rozkoszy. Sęp-Szarzyński mieści się według profesora Hernasa w nurcie poezji metafizycznej, widzi w nim przedstawiciela baroku. Zostawia on po sobie tylko jeden tomik "Rytmy albo wiersze polskie". Zostały one zebrane i wydane w dwadzieścia lat po jego śmierci, a dokonał tego jego brat Jakub. Mikołaj Sęp-Szarzyński uka­zuje w swoich utworach los człowieka, ale czyni to inaczej niż Ko­chanowski. Te szczególne spojrzenie na los ludzki zostało ukształto­wane przez: ciężką chorobę - od dzieciństwa żył w cieniu śmierci, nawrócił się z protestantyzmu na katolicyzm. Te okoliczności w bar­dzo znaczący sposób wpłynęły na jego spojrzenie. Jego poezja zna­mionuje wielki niepokój, który bierze się z tego, że odrzuca on rene­sansową harmonię - koncepcję szczęścia opartą na wartościach ziem­skich i wiecznych. Szczęście człowieka renesansu oparte jest na umiarkowanym dobrobycie, czystym sumieniu, wewnętrznym spo­koju. Sęp-Szarzyński atakuje tę koncepcję szczęścia tzw. szczęście pokojowe. Mówi "pokój, szczęśliwość ale bojowanie - byt nasz pod­niebny". Sens życia ludzkiego kryje się nie w zażywaniu pokoju lecz w bojowaniu o dobra nadrzędne, zbawienne. W ten sposób Mikołaj Sęp-Szarzyński przeciwstawia humanizmowi renesansowemu Jana Kochanowskiego głoszącemu wewnętrzny ład i harmonię, humanizm heroiczny, którego istotą jest nieustanny bój o dobra nadrzędne. Mó­wią o tym sonety: "O nie trwałej miłości rzeczy świata tego", "O woj­nie naszej, którą prowadzimy z szatanem, światem i ciałem". Punktem wyjścia dla Sępa-Szarzyńskiego był dorobek mistyków hiszpańskich, echa ich poglądów widoczne są w koncepcji życia Sępa-Szarzyń­skiego pojętego jako bojowanie i w odrzuceniu fałszywego pokoju opartego na fałszywych ponętach ziemi oraz przekonaniu, że los człowieka to nieustanna wojna z szatanem, światem, ciałem. I tylko zwycięstwo w tej wojnie daje człowiekowi szansę na uzyskanie zba­wienia. Istnieją też różnice pomiędzy nim, a mistykami hiszpańskimi. W przeciwieństwie do Teresy z Awilla nie znajduje on ukojenia w twierdzy wewnętrznej. Zdaniem Sępa-Szarzyńskiego pokój zba­wienny jest nie z tego świata i człowiek nie może całkowicie uwolnić się od pokus, które niosą z sobą ziemskie rozkosze. Nie ma całkowitej izolacji od pokus ziemskich, ale też korzystanie z pokus ziemskich nie może dać człowiekowi szczęścia. Los człowieka jest więc tragiczny. Człowiek jest rozdarty pomiędzy sprzecznościami duszy i ciała, wieczności i przemijania. Te sprzeczności towarzyszą jego egzysten­cji. Osiągnięcie szczęścia poprzez wybór jednej z tych antagonistycz­nych wartości jest bezcelową próbą uwolnienia się od własnego losu. Dopiero śmierć uwalnia człowieka od rozdarcia.
U Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego Bóg to "święta niezmierzona świa­tłość", szatan "srogi ciemności hetman". Życie człowieka to spotkanie się tych dwóch przeciwieństw. Dlatego jest to nieuniknione bojowa­nie, ciągłe wybieranie pomiędzy szatanem a Bogiem, w czym pomaga człowiekowi opatrzność, ale go nie wyręcza. Krótkość życia i nie­pewność doświadczeń utrudniają człowiekowi rozpoznanie właści­wych wartości. Na pozór bowiem wszystkie wartości ziemskie jawią się człowiekowi jako pożyteczne. Jednak są to dobra niestałe, które ostatecznie nie dają pożytku. Są więc szkodliwe bo wprowadzają człowieka w błąd. Są synonimami ciemności, nie światła. Rodzi się paradoks. W tej wizji świata ujawnia się kryzys renesansowej harmo­nii. Jest to świat niepokojący, pełen niebezpieczeństw i omamień. Człowiek musi zdobyć się na niezwykły heroizm, aby sprostać światu, aby w warunkach nieustannej wojny dokonać wyboru warto­ści zbawiennych. Człowiek Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego musi od­rzucić renesansową filozofię umiaru poznawczego, poeta przedstawia pełną aktywizmu koncepcję losu człowieka. Mówi, iż od człowieka zależy po której stronie znajdzie się w momencie sądu ostatecznego.
Naborowski po części był naturalnym kontynuatorem tradycji rene­sansowej, którą na swój sposób stylistycznie modyfikował. Bliski był mu Kochanowski, a przez niego także Horacy i antyk. Świat widziany oczami Naborowskiego jawi się jako targowisko próżności i namięt­ności, na które trzeba spojrzeć z dystansu. We fraszce "Marność" odnajdujemy wszystkie znane recepty na życie Kochanowskiego:
"Świat hołduje marności ()
To na wieki nie minie,
Że marna marność słynie.
Miłujmy i żartujmy,
Żartujmy i miłujmy,
Lecz pobożnie, uczciwie ()
Nad wszystko bać się Boga -
Tak fraszkom śmierć i trwoga"

Naborowski polecał umiar w zgodzie z dekalogiem. Człowiek prze­świadczony o znikomości wszystkich rzeczy świata tego nie musi z nich rezygnować, lecz ma prawo kochać i czuć się szczęśliwy, byle by nie porzucił wiary. Naborowski podzielał przeświadczenie więk­szości twórców renesansowych o życiu nie odpowiadającym ludzkim oczekiwaniom. Naborowski pragnie jak najplastyczniej uchwycić byt ludzki wydany na pastwę żywiołów: "Świat - morze, człowiek - okręt do burzy niesiony". W tym bezmiarze przygód otaczających czło­wieka ratunkiem jest renesansowa cnota i "umysł stateczny". Nabo­rowski pisał: "Nie to żywot żyć długo, ale żyć cnotliwie".
"Wiem ja, za co tak często paciorki miewacie,
Za to, że tylko jedną rzecz potrzebną m
acie.
Bo co po pięknej twarzy, co po pię
knym oku,
Gdybyście też nie mieli owej rzeczy w kroku"

Scharakteryzuj zjawisko sarmatyzmu wykorzystując znane Ci utwory literackie
Termin sarmatyzm pojawił się w połowie lat 60-tych XVIII wieku (początek czasów stanisławowskich). Twórcy oświecenia nadali mu zabarwienie pejoratywne i określali nim polską kulturę szlachecką ukształtowaną w końcu XVI i na początki XVII wieku, a sarmatami nazywali przedstawicieli tej kultury. W 1765 roku w "Monitorze" pojawił się atak na "bałwany sarmatyzmu". Dla twórców oświecenia sarmatyzm był synonimem zaściankowości, ciemnoty, warcholstwa, konserwatyzmu, niechęci do kultury europejskiej, pieniactwa. Począ­tek oświecenia to zmasowany atak na sarmatyzm.
W czasie trwania Sejmu Wielkiego pisarze obozu reform łagodzą atak na sarmatyzm i odwołując się do tradycji narodowej formułują ideał sarmaty oświeconego - podkomorzy w "Powrocie posła" - szlachcic, skłonny do poświęceń, patriota, przywiązany do tradycji, kultury narodowej - sarmata ale światły. Nie wyrzeczono się jednakże krytyki wynaturzeń sarmatyzmu, ale zrezygnowano z totalnego atakowania sarmatyzmu.
Geneza mitu sarmackiego:
U kolebki sarmatyzmu leżało zainteresowanie genealogią Słowian, a zwłaszcza Polaków znamienne w końcu średniowiecza, ożywione w renesansie w wyniku budzącej się świadomości narodów i odrębności kulturowych. Zaczyna się poszukiwanie genealogii - wyrazu dumy narodowej. Polacy nie różnili się w tym od innych narodów np. We Francji rozwinął się frankogalizm - zjawisko poszukiwania genealogii - Francuzi wywiedli swoich przodków od bohaterów wojen trojań­skich.
W kronice Długosza pojawia się termin sarmaci - nazywa Polaków i Rusinów. Sarmaci to na wpół legendarne plemiona irańskie, bardzo waleczni, usytuowani w dorzeczu Donu, walczyli z Rzymianami. Słowianie zaczęli wywodzić swoją genealogię od sarmatów, pod ko­niec XVI wieku przekonanie o sarmackiej genealogii Polaków przy­jęto jako niewzruszony pewnik. Mit sarmacki nieobcy był już Kocha­nowskiemu. Mit przodków sarmatów miał dla Kochanowskiego war­tość wychowawczą - ukazywał lud rycerski, kochający wolność, od­noszący zwycięstwa nad Rzymem. Był to dla Kochanowskiego argu­ment tradycji niezawisłości narodu polskiego, pobudką do działania. Teoria sarmacka w XVI wieku pełniła bardzo ważną funkcję poli­tyczną - motywowała prawa Polski do mocarstwowości, uzasadniała wschodni kierunek polityki Jagiellonów. Mit sarmacki ponadto budził ducha rycerskiego, realizował ideały męstwa, waleczności. W okresie renesansu mit sarmacki został wprowadzony w krąg pojęć humani­stycznych i złagodzony, uszlachetniony. "Twardego sarmatę miłość uczyła śpiewu pieśni" (Kochanowski) - surową duszę sarmaty uszla­chetniło poznanie starożytnych autorów, literatury starożytnej. W tym rozumieniu dumny za swych rycerskich przodków sarmata stawał się współuczestnikiem i współtwórcą renesansowej kultury i literatury. W XVII wieku ideologia sarmacka uległa degeneracji, stało się to zwłaszcza w czasach saskich - sarmatyzm (XVII wiek) stał się do­gmatem ideologii szlacheckiej. Coraz większą popularność wśród szlachty zdobywała koncepcja sarmackiego narodu szlacheckiego. Szlachta staje się coraz bardziej dumna z ustroju demokracji szla­checkiej. Jest przekonana o wyjątkowości i niezmienności polskich form ustrojowych. Cechą sarmatyzmu jest złota wolność szlachecka, której synonimem jest liberum veto stanowiące tamę dla reform. Przekupstwo szlachty, posłów przez obce dwory staje się nagminne. Magnaci realizują swoją politykę. Cechą jest poczucie odrębności narodowej - strój, sposób życia. Kolejną cechą jest ksenofobia - od­grodzenie się od świata, niechęć do obcych kultur, megalomania, zaściankowość, konserwatyzm. W XVII wieku pojawia się mesja­nizm, identyfikowanie Polaka z katolikiem - prześladowanie arian. Mesjanizm - przekonanie o szczególnej opatrzności, opiece Bożej nad Polską, przekonanie że Polska to przedmurze chrześcijaństwa, spe­cjalnej misji Polski. Styl życia szlachty - wystawny i ozdobny. Skłon­ność do uroczystych ceremonii przy różnych okolicznościach, za­równo prywatnie jak i publicznie. Kwieciste oracje, upodobanie do panegiryków - mów okolicznościowych przeplatanych łaciną. Poja­wiają się w kulturze szlacheckiej elementy orientalne.
Literatura XVII i XVIII wieku.
Wacław Potocki - krytyk sarmatyzmu, w XVIII wieku - Ignacy Kra­sicki - "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki", satyra "Pijaństwo", Niemcewicz - "Powrót posła", Franciszek Zabłocki - "Sarmatyzm". Apologia sarmatyzmu: XVII wiek - Pasek, "Mikołaja Doświadczyń­skiego przypadki" - III część, "Powrót posła" - Podkomorzy i Podko­morzyna, "Pan Tadeusz".
Pisarzem XVII wieku, który w okresie walki z arianami był zmuszony do przejścia na katolicyzm przez kontrreformację był Wacław Po­tocki. Autor "Czuj, który pies szczeka", "Pospolite ruszenie", "Nie­rządem Polska stoi", "Kto mocniejszy ten lepszy", "Zbytki polskie", problematyka społeczna - "Natura wszystkim jednaka", "Wolne kozy od pługu". Wacław Potocki - krytyczny obserwator rzeczywistości, w wierszu "Czuj, który" porównuje się do starego psa, który usiłuje ostrzec gospodarza przed złodziejami i zgubą. Główne niebezpieczeń­stwo widzi w zagrożeniach wewnętrznych - w nieuczciwości urzędni­ków - żaden nie troszczy się o dobro kraju, ale ma na względzie swoje korzyści. Ostrzega, że takie egoistyczne podejście grozi upadkiem ojczyzny. "Wkrótce wyschnie rzeka() weźmie poganin worem". Wiersz kończy pesymistycznym wnioskiem, że darmo pies szczeka - społeczeństwo nie słucha głosu rozsądku. Dostrzega słabość pospoli­tego ruszenia, bezbronność ojczyzny. "Pospolite ruszenie" - ukazuje obóz wojskowy w czasie wojny, szlachta jest niezdyscyplinowana, a próby obudzenia szlachty na wartę kończą się niepowodzeniem. Szlachta grozi rotmistrzowi sądem za to, że chciał wydawać im roz­kazy. Wiersz "Nierządem Polska stoi" pokazuje również nieporządek w kraju, anarchię, nietolerancję. "Zbytki polskie" - "O czym Polak myśli w nocy", życie wystawne, ponad stan, żołnierze nie otrzymują żołdu - a do tego wszystkiego doprowadziła samowola szlachty, jej życie ponad stan.
Przeciwieństwem tego krytycznego głosu są "Pamiętniki" Paska przynoszące pochwałę szlachty. Krytykę sarmackiej mentalności odnajdujemy u pisarzy oświeceniowych - "Mikołaja Doświadczyń­skiego przypadki". Narratorem był Mikołaj Doświadczyński - o ojcu mówi szlachcic dobra dusza, wiernie służył ojczyźnie, a dobrze przy­jąć gościa to według niego upić go tak by upadł pod stół - szlachta ciemna, nieoświecona. Mikołaj nie jest kształcony, wychowywany jest w atmosferze ciemnoty, zabobonu. Zmienia to przyjazd wuja, który posyła go do szkoły, lecz zmiana nie jest długa, bo Mikołaj wpada w ręce modnego młodzieńca Damona. Krasicki piętnuje pijań­stwo w satyrze "Pijaństwo" - rozmowa dwóch szlachciców, z których jeden opowiada ile to jest możliwości do picia i jakie są zgubne skutki pijaństwa. "Powrót posła" - typowy przedstawiciel szlachty sarmac­kiej - Gadulski z jej typową wadą gadulstwem, któremu nie towarzy­szy mądrość. Gadulski wykorzystuje każdą okazję do przedstawienia swych konserwatywnych poglądów, obrońca demokracji szlacheckiej, liberum veto, które nazywa źrenicą oka. Często powtarza, że Polska nierządem stoi, ma upodobanie do politykowania, jest apologetą cza­sów saskich i wolnej elekcji. Jest człowiekiem niewykształconym, przeciwnikiem edukacji, nigdy nie czyta lub przynajmniej mało, wie, że tak jest najlepiej jak dawniej bywało. Uważa że sejm powinien obradować raz lub dwa razy w roku. Zwolennik poselskiego gadul­stwa. Uparty - uważa, że człowiek uparty zawsze może osiągnąć swój cel, za przykład daje syna chorążego, który uparł się i zdobył młyny. Temu bohaterowi przeciwstawiony jest portret sarmaty oświeconego - Mikołaja Doświadczyńskiego z III części po powrocie z wyspy Nimpu - bardzo dobry gospodarz, wprowadza oczynszowanie chło­pów, którzy stają się szczęśliwi i bogaci. Także Podkomorzy z "Po­wrotu posła" jest przeciwstawiony staroście Gadulskiemu - szlachcic kontuszowy przywiązany do tradycji, ale otwarty na reformy, piętnuje liberum veto, wolną elekcję, upór szlachecki. Według niego dobro prywatne nie może stać ponad dobro kraju, syn podkomorzego to poseł na sejm, mówi o konieczności reform. Chciał Polski rządnej, silnej, szanowanej, Jest to człowiek mądry, który wie, że reformy w kraju są rzeczą mądrą i konieczną.

Pisarze baroku i oświecenia w trosce o dobro kraju
Temat troski o dobro kraju w literaturze ma charakter ponadczasowy. Już w renesansie wytworzył się ideał patrioty. Kochanowski w "Od­prawie posłów greckich" ukazał Antenora jako obywatela kochają­cego ojczyznę, spełniającego wszelkie powinności wobec państwa, stawiający jej dobro ponad swoją prywatę. Obok Kochanowskiego podobne w treści utwory pisał Rej, Modrzewski i Skarga. Przepeł­nione miłością dzieła zawsze znalazły miejsce w literaturze. Odwzo­rowywały to, co działo się w kraju: wojny, sąsiedzkie kłótnie, brak miłości do ojczyzny, niewywiązywanie się z obowiązków obywatel­skich. Również barok i oświecenie miało swoich patriotycznych twórców.
Wacław Potocki naszkicował bohaterską obronę Chocimia i ofiarność polskich żołnierzy w "Wojnie chocimskiej". Nawołuje ustami wodza Chodkiewicza do obrony kraju przed Turkami. Przypomina szczytne tradycje polskiego oręża, dodaje żołnierzom otuchy, ośmieszając małość wroga. Neguje bałagan, jaki panował w kraju. Jest przeciwko uciskowi biedniejszej szlachty, niesprawiedliwości w prawie, woła o tolerancję wyznaniową w "Nierządem Polska stoi".
"Kto widział ludzi
budzić w pierwospy !"
Taki obraz rysuje się w innym utworze Potockiego "Pospolite rusze­nie". Szlachta pogrążona we śnie nie może zerwać się do walki z wrogiem. Nie interesuje ją losy państwa, chce zaspokoić tylko swoje potrzeby. W tym utworze uderza czytelnika poczucie szlacheckiej wolności, wolny szlachcic nie podlega nawet wojskowym rozkazom.
Ojczyzna potrzebuje obrony. Z takim apelem Potocki odwołuje się w "Zbytkach polskich". Obrona wymaga jednak żołnierzy i znacznych pieniędzy na utrzymanie wojska. Kler i bogata szlachta myśli wyłącz­nie o sobie. Gromadzi majątki, pławi się w wygodzie, żyje w przepy­chu. Wybiera tylko między drogimi strojami, klejnotami i zabawami. Potocki z gorzką ironią wyraża się o szlachcie, wymaga odpowied­niego sposobu myślenia o Rzeczpospolitej.
W oświeceniu nie tylko bezpośrednie starcia wojenne zagrażały Pol­sce. Najpoważniejszymi zagrożeniami były: upadek obyczajów, zanik kultury, brak instytucji, zajmujących się nauczaniem dzieci i mło­dzieży. Dlatego ogromną rolę w dźwiganiu kraju z upadku odegrał król St. August Poniatowski. Był on niewielkiej miary politykiem, ale jako mecenas kultury przyczynił się do jej znakomitego rozwoju. Skupiał wokół siebie grono ludzi - wykształconych literatów i mala­rzy, których wspomagał materialnie. Zapraszał ich na obiady czwart­kowe, licząc na wkład z ich strony, by stworzyć światłą i nowoczesną Polskę.
Takim uczestnikiem obiadów był Ignacy Krasicki. Tworzył głównie bajki i satyry, w których ośmieszał ludzkie wady. W satyrze "Świat zepsuty" zebrał uniwersalne prawdy o polskim społeczeństwie, o kraju, w którym szerzy się bezmyślność, łgarstwo, chciwość, gdzie upadły obyczaje.
"Gdzieś, cnoto? gdzieś prawdo?
gdzieście się p
odziały?"
Zamiast jakiegokolwiek działania na rzecz kraju szerzą się odwieczne polskie kłótnie i czcze gadulstwo.
"Wszędzie nierząd, rozpusta,
występki szkara
dne".
W pierwszej polskiej powieści nowożytnej "Mikołaja Doświadczyń­skiego przypadki" dał obraz idealnego kraju Nipu, do którego trafił Doświadczyński. To kraj, w którym nikt nie zna łgarstwa i kradzieży. Ludzie wspólnie pracują, a prawo oparte jest na równości wszystkich obywateli. Zafascynowany tamtejszą harmionią życia, Mikołaj chce wprowadzić swoje doświadczenia w rodzinnym kraju. Skraca godziny pracy chłopom i sprawiedliwie ich wynagradza. Choć budzi zdziwie­nie sąsiadów, szybko rosną jego zyski, bo chłopi pracują sumiennie. Krasicki w tej powieści wyraził pogląd o idealnym kształcie kraju.
Staszic w swoich utworach podaje propozycję najważniejszych re­form, koniecznych do wprowadzenia w Rzeczpospolitej. Dotyczyły one prawie wszystkich jego dziedzin życia, począwszy od ustanowień prawa, poprzez wojskowość, ingerencje w sprawy chłopów, do urba­nizacji miast. Najbardziej obciąża magnatów. Oskarża ich o upadek państwa, trzymanie chłopów w niewoli i wszelkie zło panujące w kraju.
"Szlachto! - nie jesteś całym narodem,
jednym stanem ty
lko",
Róbcie z młodzieży plebejskiej
i szlacheckiej jeden naród".
Staszica mocno przejął los mieszczan i chłopów. Pomagał im nie tylko tworząc literaturę, rozdał chłopom swój majątek, a w testamen­cie zapisał znaczne sumy na cele społeczne.
Poezja Karpińskiego przepełniona jest bólem i smutkiem po stracie niepodległości przez Polskę. Poeta ma pretensje do króla Augusta Poniatowskiego, o to że nic nie robi. Spoczywa spokojnie w grobie, w chwili, gdy granice kraju zostały naruszone, przybyli zaborcy. Pod­dani byli kiedyś traktowani jak przyjaciele, dziś zbierają resztki ze stołu.
"Wolności, niebieskie dziecko!
Ułowiono cię zdr
adziecko."
"Ojczyzno moja, na końcuś upadła!
Zamożna kiedyś i w sławę i w siłę!"
Jak ważna jest literatura, wie każdy. Ona to podnosi na duchu naród, uczy jak postępować. Szuka prawdziwych patriotów. Literatura pa­triotyczna jest obrazem wojen i ludzkich postaw wobec nichm jest zbiorem kodeksów i nakazów. Zwraca uwagę czytelnika na ówczesną sytuację narodową.

OŚWIECENIE

Co to jest sentymentalizm, scharakteryzuj kochanka sentymental­nego odwołując się do przykładów z literatury oświeceniowej
Sentymentalizm jest odpowiedzią na skrajny racjonalizm i klasycyzm oświeceniowy; neguje przekonanie o ładzie i harmonii świata, do­strzegał konflikty istniejące we współczesnej cywilizacji; Rousseau mówił, że kryzys wynika z odejścia od natury, powrót na jej łono dać miał szansę na ocalenie najlepszych cech ludzkiej osobowości, takich jakie posiadał prosty człowiek pierwotny; to cywilizacja wykształto­wały takie wady jak lenistwo, chciwość, próżność, umiłowanie zbytku (co nie jest prawdą, to wykształtowane zostało przez ewolucję); W odróżnieniu od skrajnych realistów, nie opisywali oni rzeczywistości z zewnątrz, lecz koncentrowali się na wnętrzu bohaterów; opisywali ich stany uczuciowe, jednak raczej z tych łagodniejszych: smutek, żal, wspomnienia i rezygnację.
Najczęściej stosowali sielankę, czyli koncentrowali się na życiu ludzi prostych na wsi; sentymentaliście nie poruszali jednak problemów współczesnej wsi (i chłopów), jedynymi problemami mieszkańców tej arkadii dotyczą spraw sercowych (co idealnie nadaje się do opisywa­nia)
Sporą popularność zdobyła jedna z sielanek Franciszka Karpińskiego "Laura i Filon", opowiadająca o spotkaniu dwóch kochanków na łonie natury; Laura czeka na swego ukochanego pod ulubionym jaworem, jednak Filon się spóźnia; Laurę dręczą więc różnie myśli i uczucia: niepokoi się o niego, potem pojawia się gniew, że może Filon wybrał inną; targają nią przeciwne uczucia, które doprowadzają ją do szału, w wyniku czego niszczy wieniec i koszyk malin, które to przedmioty wzięła na schadzkę; wszystko się jednak szybko wyjaśnia: Filon schował się za drzewem i obserwował reakcje Laury: ta dała się szybko utulić i uspokoić; wyznali sobie ostatecznie dozgonną miłość i wierność.

Człowiek współczesny wobec dzieł literatury staropolskiej
Polacy na przestrzeni dziejów zawsze i w każdych okolicznościach przywiązywali ogromne znaczenie do historii. Była ona dla nas ni­czym matka-opiekunka, u której szukaliśmy pokrzepienia w chwilach trwogi, rzadziej mądrości w momentach przełomowych dla naszego kraju, zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w sprawach we­wnętrznych. Jednym z najistotniejszych elementów naszych dziejów jest literatura.
Pisarstwo, jako czynnik kulturotwórczy, jest świadectwem naszej przynależności do europejskiego kręgu cywilizacyjnego, a naszym znakiem identyfikacyjnym. To wszystko sprowadza się do twierdze­nia, że literatura jest najistotniejszym elementem duchowego życia każdego narodu, a my, Polacy, nie stanowimy wyjątku. Naszym obo­wiązkiem jest poznanie najważniejszych dzieł literatury i czerpania z niej tego wszystkiego, co najwspanialsze, co może upiększyć nasze życie i dopomóc w zrozumieniu otaczającego nas świata. Dlatego też powinniśmy być otwarci na uniwersalne, ponadczasowe walory sztuki, także tej z najdawniejszych okresów historyczno-literackich. Literatura staropolska, a więc ta obejmująca swoim zakresem pierw­sze dzieła pisane w naszym ojczystym języku, aż do tych z końca XVIII wieku, jest dla młodych odbiorców szczególnie fascynująca, gdyż z jednej strony przypomina najświetniejsze lata państwa - złoty wiek kultury polskiej, a z drugiej opisuje chwile tragicznego, acz w pełni zasłużonego upadku. To wszystko ukazane jest na tle barwnych epok i niezwykłych ludzi tamtych czasów.
Człowiek współczesny, poznając dzieła literackie z dawnych epok świetności i upadku naszego państwa, staje przed najwspanialszą księgą narodu i tylko od jego inwencji i pragnień zależy, czy stanie się ona źródłem wspaniałych doznań natury estetycznej z elementami dydaktyczno-umoralniającymi, czy też pozostanie nieznaną, przesło­niętą zapomnieniem historią bez znaczenia dla losów ojczyzny, nas samych i przyszłych pokoleń. Pragnienie poznania czym byliśmy przezwycięża poczucie obcości i staje się fascynującą przygodą dla nas wszystkich.
"Szczęśliwy naród, który ma poetę" - parafrazując tę złotą myśl pra­gnę powiedzieć, że szczęśliwym może uważać się naród, który jest świadomy swej przeszłości, posiada własną kulturę i literaturę. Jestem dumny, że jako Polak mogę uczyć się ojczystej mowy na przykładach zabytków piśmiennictwa z okresu staropolskiego i czerpać z tej skarbnicy mądrości.
Niezwykle fascynujące dla współczesnego czytelnika jest to, jak ogromną wiedzę o świecie i człowieku posiadali nasi przodkowie. Na przestrzeni wieków powstał pewien wzorzec "człowieka poczci­wego", który obowiązuje do dnia dzisiejszego. Już wtedy największą mądrością człowieka była umiejętność nazywania dobra dobrem, a zła złem. W jednym z najdawniejszych zabytków literatury polskiej - religijnej pieśni "Bogurodzica" - człowiek zwraca się do Boga za pośrednictwem Matki Bożej o "zbożny pobyt, a po żywocie rajski przebyt". W ten sposób zostało wyrażone pragnienie życia uczciwego, spokojnego, bez konieczności wojowania, w zgodzie z chrześcijań­skimi zasadami moralnymi. W średniowieczu ludzkie czyny w więk­szym lub mniejszym stopniu determinowane były pragnieniem życia wiecznego, a więc wiara stanowiła zasadniczy element świadomości. Ówczesny wizerunek Boga różnił się od tego, który funkcjonuje w naszych myślach. Był to surowy Pan, któremu winno się służyć jak wasal swemu seniorowi. Ascezę, często posuniętą do samozniszcze­nia, traktowano jako najmilszą Bogu ofiarę i pokutę. Było to typowo średniowieczne pojmowanie wiary. Poglądy te przez wieki przeszły ewolucję aż do dzisiejszej formy, jednak przełomowa zmiana doko­nała się w renesansie. Możemy to zaobserwować na przykładzie twórczości Jana z Czarnolasu, w szczególności w pieśniach. Jest to oblicze Boga kochającego i opiekującego się człowiekiem, który za­wierza Stwórcy wszystkie swoje troski. Między istotą ludzką a Bo­giem panuje harmonia. Takie spojrzenie zawdzięczamy ideom huma­nizmu, nawrotowi do kultury antyku, pragnieniu poznania i zgłębienia istoty ludzkiej. Mikołaj Rej, jeden z największych twórców tamtego okresu, pisał o człowieku poczciwym, ukazując taką postać istniejącą w harmonii z otoczeniem, przyrodą, a także pogodzonego z samym sobą. Taka koncepcja człowieka i jego miejsca w świecie odpowiada także mnie, bo choć minęło tyle czasu, dobro, sprawiedliwość i prawda nadal pozostają nadrzędnymi wartościami kształtującymi świat.
Z kart literatury staropolskiej poznaję także postawy naszych przod­ków wobec spraw ojczyzny. Nadrzędną cechą wyróżniającą rycerza, szlachcica, czy wreszcie ziemianina, jest patriotyzm, pojmowany jako szczególne umiłowanie Polski z gotowością do największych poświę­ceń. Pisali o tym Kochanowski i Rej, ale także wybitni twórcy innych epok, m.in. Wacław Potocki, Ignacy Krasicki, Julian Ursyn Niemce­wicz. Oni z zapałem godnym sprawy pisali o potrzebie naprawy Rze­czypospolitej, krytykowali konserwatywnie nastawioną część społe­czeństwa, ukazywali właściwe dla tamtego okresu postawy obywatel­skie.
Geneza polskiego oświecenia związana jest z ruchem reform, który inspirowany przez filozofów i twórców, miał oddalić grożące nam niebezpieczeństwo. Próba się nie powiodła. Polska popadła w niewolę w 1795 roku, na wiele dziesiątków lat zniknęła z map Europy. Z tamtego okresu pozostała jednak ogromna spuścizna literacka. Z niej płyną nauki dla przyszłych pokoleń, jakie skutki powoduje anarchia i samowola w państwie. Dla mnie szczególnie interesująca jest wni­kliwa ocena społeczeństwa.
Należy docenić odwagę biskupa Krasickiego za ostry atak na stan duchowny. Uczynił to w wykwintnej formie utworu literackiego, lecz pomimo tego krytyka była bardzo celna. Spowodowało to oburzenie w szeregach duchowieństwa. W klimacie oświeceniowego niepokoju narodziło się najwspanialsze świadectwo polityczno-społecznej roz­wagi - Konstytucja 3 maja. Przynosiła ona unowocześnienie organi­zacji państwowej, polityczny awans mieszczaństwa i opiekę dla chło­pów.
Oświeceniowi twórcy literatury, którzy jednocześnie bardzo często angażowali się w sprawy społeczne, imponują mi umiejętnością obiektywnej oceny własnych czasów. Mają świadomość błędów i pomyłek właściwych epoce i ludziom. Wznoszą się ponad wszelkie podziały i interes partykularny grupy, aby jednoczyć podzielony na­ród i ratować ojczyznę. Jak wielka jest mądrość i roztropność ludzi z "Kuźnicy Kołłątajowskiej" ocenić możemy my - wspołcześni od­biorcy tamtych wydarzeń - przez historię i literaturę, obserwując "społeczeństwo cywilizowane końca XX wieku".
Na pytanie postawione w temacie pracy pragnę odpowiedzieć jedno­znacznie, że jako czytelnik literatury staropolskiej jestem nią zafascy­nowany. Poczucie obcości powodowane świadomością różnic czaso­wych i językowych mija, gdy pojmuję, że mentalność człowieka na przestrzeni wieków zmieniła się bardzo niewiele.
Literatura najdawniejsza, średniowieczna, to przede wszystkim skarb­nica wiadomości historycznych. Z niej dowiadujemy się o początkach i kształtowaniu się naszego państwa. Piśmiennictwo z epoki rene­sansu to źródło doznań estetycznych. Poznałem pierwsze utwory na­pisane w języku ojczystym, podziwiałem artyzm pieśni i utworów żałobnych Kochanowskiego. Barokowe koncepty poetyczne bawiły mnie, a twórcy czasów oświecenia uczyli mnie odpowiedzialności i patriotyzmu. Dlatego też literaturę staropolską uważam za szczególnie mi bliską i mam nadzieję, że nauczę się czerpać z niej to, co najlepsze i najcenniejsze.

Satyra doby oświecenia w walce z ciemnotą i zacofaniem społeczeń­stwa
Satyra to utwór literacki, posługujący się dowcipem, ironią, kpiną lub szyderstwem, by wyrazić krytyczny stosunek do przedstawionych zjawisk, ośmieszyć ludzkie wady, obyczaje, postawy światopoglą­dowe. Krasicki jest autorem 22 satyr. Piętnują one i demaskują paso­żytniczy tryb życia szlachty, pokazują przejawy upadku moralnego klasy panującej.
"Żona modna"
Ukazuje w różnych sytuacjach modną szlachciankę, tworząc świetny portret damy rozmiłowanej w zbytkach, kapryśnej i często bezmyślnie marnotrawiącej majątek męża. Pełen humoru jest obraz przenoszącej się do majątku męża młodej żony obładowanej niepotrzebnymi, ale za to modnymi drobiazgami, zabawne są jej miny i humory na widok tradycyjnego dworku szlacheckiego, który wkrótce za grube pieniądze ozdobi tak, że "przeszedł warszawskie pałace", bawią jej kaprysy i cicha uległość męża, który wziął za nią w posagu kilka wiosek - mar­notrawienie majątków i życie nad stan w sytuacji, gdy kraj podejmo­wał próby odbudowy gospodarczej.
"Pijaństwo"
Nałogowy pijak, narzekający na ból głowy po kolejnej libacji, opo­wiada znajomemu o przebiegu suto zakrapianych spotkań z kompa­nami. Są w nich hałaśliwe, niemądre kłótnie na tematy polityczne, są i ordynarne bójki, których świadkami jest służba. Dziesięć opróżnio­nych butelek spowodowało "nudności i guzy i plastry". Niepokojąco brzmi zakończenie utworu, w którym nie całkiem jeszcze trzeźwy szlachcic, po wyrażeniu pragnienia "Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo" i po wysłuchaniu umoralniającej nauki, że ten "którego ujęła moc trunku, człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku godzien się mieścić", na pytanie "gdzież idziesz?" odpowiada - "napiję się wódki".
"Świat zepsuty"
Satyrę tę można uznać za podsumowanie sądów Krasickiego o cza­sach, w jakich mu przyszło żyć. Nie ma w niej nic zabawnego. Jest pełna gorzkiego szyderstwa, ostro atakuje zepsuty świat, który stwo­rzyło zepsute społeczeństwo. "Gdzieżeś, cnoto? gdzieś, prawdo? gdzieście się podziały?" - pyta poeta. Dobre obyczaje minęły, uczci­wość i prawda nie popłaca, "wszędzie nierząd, rozpusta, występki szkaradne". Od tego wzięła początek słabość naszego kraju.
"Do króla"
Ta satyra jest mistrzowską formą obrony Stanisława Augusta i kry­tyką jego przeciwników. W ich usta wkłada poeta niedorzeczne za­rzuty skierowane przeciw królowi, które w rzeczywistości są godnymi głośnej pochwały zaletami monarchy: młodość, polskie pochodzenie, mądrość, troska o poddanych. Takie stawianie sprawy demaskuje głupotę i wstecznictwo myślenia konserwatystów szlacheckich, o czym mówi autor z ironią często bolesną i zaprawioną goryczą.

Wymień zasługi i dorobek twórczy S. Konarskiego
Stanisław Konarski (1700-1773) pochodził z ubogiej rodziny szla­checkiej. Po ukończeniu szkoły wstąpił do zakonu pijarów. Był na­uczycielem w kolegium pijarskim w Warszawie. Dwa lata studiował w Rzymie, a następnie wyjechał do Paryża, gdzie dokładnie poznał stan i nowoczesność szkolnictwa francuskiego. Po powrocie do kraju poświęca się pracy na rzecz dobra Polski - zajmuje się reformą ustroju państwowego, działalnością oświatową i twórczością literacką. W dziedzinie oświaty Konarski proponował powołanie urzędu państwo­wego sprawującego nadzór nad szkołami i kierującego sposobami nauczania. Zreformował szkoły pijarskie, w których naczelnym celem stało się właściwe wychowanie obywatelskie - "Niech chłopcy wie­dzą, co winni ojczyźnie, co należy im przez całe życie dla ojczyzny robić, aby mogli odwdzięczyć się ojczyźnie przez wspomaganie jej, bronienie i dodawanie jej sławy". Swój program pedagogiczny reali­zował Konarski w założonym w roku 1740 Collegium Nobi- lium, szkole przeznaczonej dla synów zamożnej szlachty. Zastąpiono w niej łacinę językiem polskim jako językiem wykładowym, wprowadzono naukę języków obcych, położono nacisk na przedmioty przyrodnicze, a dotychczas stosowaną w szkołach metodę pamięciowego opanowy­wania wiadomości zastąpiono samodzielną analizą i rozumowym sposobem przyswajania wiedzy. Pełny program polityczny wyłożył Konarski w dziele "O skutecznym rad sposobie", składającym się z czterech tomów. Odrzucało ono stanowczo liberum veto jako przy­czynę wszelkiego zła w Rzeczypospolitej, proponując rozstrzyganie uchwał sejmowych większością głosów. Autor daje projekt nowej organizacji sejmu polskiego złożonego z dwóch izb, senatorskiej i poselskiej. W dziedzinie odrodzenia literatury pięknej zasłynął Ko­narski rozprawą pt. "O poprawie wad wymowy", gdzie wystąpił prze­ciwko panegiryzmowi i makaronizmom w utworach literackich, pod­kreślał znaczenie naturalności w wysławianiu i rzeczowości w przed­stawianym temacie. panegiryk - utwór literacki zawierający przesadną pochwałę osoby, idei, instytucji lub przedmiotu; elementy panegi­ryczne mogą występować w różnych gatunkach literackich (oda, ele­gia, przemówienie, list); odczytywanie utworów panegirycznych było jednym z elementów obyczajowości szlacheckiej; Na uwagę zasłu­guje też sztuka, napisana przez Konarskiego dla teatrów szkolnych, pt. "Tragedia Epaminody", w której podkreś- la wyższość dobra ogól­nego nad korzyściami prywatnymi i składa hołd tym, którzy bezinte­resownie służą ojczyźnie. Wiele mądrości zawierają słowa utworu, które dowodzą, że nikt nie ma prawa domagać się uznania za zasługi, które oddał ojczyźnie, gdyż: "Nie masz zasług; te, co my zowiemy zasługi, Są tylko ku ojczyźnie wypłacone długi". Król w uznaniu dla zasług Stanisława Konarskiego wybił medal z napisem "temu, który odważył się być mądrym".

Walka z ciemnotą i zacofaniem w "Monachomachii
"Monachomachia czyli wojna mnichów" jest poematem heroikomicz­nym. Termin ten oznacza utwór poetycki parodiujący eposy bohater­skie. Źródłem komizmu jest zestawienie heroicznych bojów, niezwy­kłych przygód i ważkich problemów z bardzo miernymi, często wręcz śmiesznymi postaciami, które w nich uczestniczą. "Monachomachia" opowiada w sześciu pieśniach o sporze między dwoma zakonami - dominikanów i karmelitów. Spór wywołała Jędza Niezgody i dokład­nie nie wiadomo, co jest jego istotną przyczyną. Utwór wymierzony jest w polskie klasztory, zwłaszcza zakonów żebraczych, których było wówczas mnóstwo, a które były siedliskiem ciemnoty i nieróbstwa. Dlatego utwór tak maluje miasteczko, gdzie rozgrywa się akcja: "Było trzy karczmy, bram cztery ułomki, Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki" W każdym z owych dziewięciu klasztorów: "Wielebne głupstwo od wieków mieszkało; Pod starożytnej schronie­niem świątnicy Prawych czcicielów swoich utaczało". Dysputa teolo­giczna, na którą dominikanie wyzywają karmelitów przeradza się w bójkę na trepy, pięści, kufle, a nawet święte księgi i kropidła. Walkę szczęśliwie zażegnano uroczystym wniesieniem ogromnego pucharu pełnego wina. Wygląd mnichów i ich tryb życia nie budzą wątpliwo­ści, że nikt w zakonie nie słyszał o ascetyzmie, wymaganym w życiu klasztornym. Świadczą o tym grube policzki ("jagody") księdza dok­tora, ledwo toczące się obfite ciała zakonników, czy chociażby sam ksiądz przeor, który z racji nagłego zamieszania "porwawszy się z puchu, pierwszy raz w życiu Jutrzenkę obaczył". Obrazu dopełniają suto zastawione stoły i pełne kielichy. Satyryczny obraz "świętych próżniaków" to świadomy cios poety wymierzony w oświatę kiero­waną przez duchowieństwo zakonne. W okresie, gdy Komisja Eduka­cji Narodowej dokonywała reformy szkolnictwa, gdy walczono o jego świecki charakter, utwór Krasickiego był ważnym narzędziem w rę­kach wszystkich zwolenników postępu. Poemat składa się z pięciu pieśni. Pieśń pierwsza wprowadza czytelnika do klasztoru dominika­nów. Opisuje miasteczko oraz dostatnie i beztroskie, nie znające, co to praca, ani rozkosze łamania głowy nad książką dwa zakony. Kra­sicki wspomina o "świętej prostocie", czyli o ludzie, który w swej naiwności łoży na utrzymanie "świętych próżniaków". Błogie nierób­stwo mnichów przerwała nagle Jędza Niezgody. Klasztor budzi się nagle z letargu, a niepokój wywołany jest przede wszystkim troską o zaopatrzenie w jedzenie oraz napoje ("czy wyschły kufle, gąsiory i dzbany?" przeor). Ojciec Gaudenty wpada na myśl, że sprawcami zamieszania są zapewne karmelici, których trawi zazdrość o powo­dzenie zakonu dominikanów. Ojciec Pankracy przypomina dawne dobre czasy i narzeka na obecne nieporządki, dotyczyć może upadku państwa, w czym niemałą winę ponoszą sami Polacy i proponuje wezwać karmelitów na dyskusję. Pieśń druga przenosi akcję do klasztoru karmelitów, w którym również dzieją się niepokojące rze­czy, np. furtian Rajmund zgubił pantofel i upadł na progu, a zapomi­nając, że w zabobony wierzyć mu nie wypada, przyjął to za złą wróżbę i natychmiast powiadomił o tym jednego z braci, a ten resztę. Rozważania mnichów przerywa pojawienie się dominikanów proszą­cych o dyskusję nad wyższością jednego z zakonów. Pieśń trzecia ukazuje karmelitów mocno zaniepokojonych o wynik filozoficznej dyskusji z dominikanami. Jeden z nich proponuje zawody w piciu mocnych trunków (mocna strona). Ojciec Hilary ma jednak sporo wątpliwości wiedząc, że przeciwnik i w tym wypadku może okazać się lepszy: "Pijem my dobrze, ale lepiej oni". Jako, że ten pomysł jest chybiony zakonnicy postanowili zajrzeć do ksiąg, by przygotować się do mądrego wystąpienia. Nikt nie wie, gdzie jest biblioteka. Po żmudnych poszukiwaniach znale- ziono ją wreszcie, co i tak nikogo nie ucieszyło. Pieśń czwarta opisuje przybycie karmelickich "mędr­ców" do klasztoru dominikanów. Rozpoczęto dyskusję nudną, jałową, w której nie bardzo wiadomo o co chodzi, chociaż nie szczędzono wyszukanych słów i pojęć. Nie wiadomo jak długo zanudzano by się nawzajem, gdyby nie nagły tumult, wrzaski i głośna muzyka. Pieśń piąta wprowadza w wir walki mnichów. Każdy walczy dzielnie, kła­dzie przeciwnika przy pomocy niezwykle skutecznej broni, jaką oka­zały się kufle, różańce, księgi i kropidła. Wreszcie ksiądz prałat dzięki swojej "mądrości" nakazuje wnieść na pole bitwy wielki puchar pełen wina. Pieśń szósta. Puchar ostudził animusze, uspokoił walczących. Poemat ukazał się bezimiennie, lecz prędko odkryto, kto jest jego autorem. Ostre krytyki zmusiły Krasickiego do napisania "Antymona­chomachii", w której tylko pozornie wycofuje się z tego, co wcześniej przedstawił. Skoro "prawdziwa cnota krytyki się nie boi", nie powinni "Monachomachią" poczuć się dotknięci ci, którzy są w porządku, a ci, których dotknęła, widocznie na krytykę zasłużyli.

Literatura pozwala możliwie najdokładniej poznać ten świat, zrozu­mieć i wyrazić...
Oprócz prądów w literaturze trzymających się hasła "sztuka dla sztuki", istniały zawsze gatunki spełniające bardziej utylitarne funk­cje. Sztuka nie może być wyobcowana, oderwana od rzeczywistości, sztuka bez człowieka i nie dla człowieka jest nieludzka i niepo­trzebna. Literatura chyba najpełniej wyraża pragnienia, dążenia, tęsk­noty i marzenia ludzkie. Duża część literatury jest poświęcona spra­wom społeczno-politycznym. Ów przejaw zainteresowania tą proble­matyką widzimy już w początkach oświecenia i obserwujemy do dziś. Jeszcze głębsze korzenie i tradycje ma literatura patriotyczna, którą zapoczątkował bodajże Tyrteusz: "Rzecz to piękna zaprawdę, gdy krocząc w pierwszym szeregu, ginie człowiek odważny, walcząc w obronie ojczyzny". Literatura była zawsze podporządkowana sytuacji polityczno-społecznej, wiernie śledziła wypadki, jakie zachodziły na arenach politycznych. W zależności od owej sytuacji zmieniała swoje programy i hasła. Zawsze jednak służyła sprawom światłym: trzymała się zasady "bawiąc - uczyć i wychowywać", spełniała zadania inte­lektualne (kształcąc), dydaktyczne (wychowując) i estetyczne: "Rzu­cajmy kwiat po drodze, tędy przechodzić mają szczęścia narodu wo­dze, co nowy rząd składają" (F. Karpiński "Na dzień trzeci maja..."). Jednym z twórców, który czuł się związany z losami ojczyzny i służył narodowi, był autor "Pieśni o cnocie". Nie był on odosobnionym przypadkiem, jego poprzednicy także służyli tym pięknym sprawom. Byli to ambasadorowie kultury, pisarze, którzy czuli się sumieniem narodu. Szukać ich możemy jeszcze w starożytności, ich piękne hasła powtórzyli twórcy romantyczni. Każdy pisarz może wybrać sobie sposób, w jaki wyrazi swój stosunek do otaczającej go rzeczywistości. Sprawy narodowe także wymagają dokonywania pewnych wyborów.
Niektórzy krzepią więc serca, budzą optymizm, wiarę i nadzieję, swoje myśli wyrażają w taki sposób, że czytając na przykład "Odę do młodości" Mickiewicza, przeżywamy coś w rodzaju katharsis. Inni twórcy przyjmują postawy moralnych sędziów, surowych weryfikato­rów postaw - do takich twórców należą np. Żeromski, Słowacki, Wy­spiański.
Ponieważ cytat dotyczy literatury obywatelskiej, patriotycznej i re­formatorskiej, dlatego ograniczę gros swoich rozważań do tego typu literatury, a więc będę pisał o pisarzach politycznych, działaczach, reformatorach. Natomiast z literatury pięknej wybiorę tylko te utwory, które mieszczą się w tak pojętym przeze mnie temacie.
"Kto ojczyźnie swej służy, sam sobie służy
"
Pojęcie narodu związane jest głównie z wiekiem XVI. W epoce odrodzenia wyraz "ojczyzna" nie oznaczał "ojcowizny" (tak rozumo­wano w renesansie, jako "ziemię ojca", moim zdaniem jest to ujęcie bardzo wąskie), tylko ojczyznę wszystkich Polaków. Ciekawą defini­cję ojczyzny można zaczerpnąć z powiedzenia Hugo Kołłątaja "Oj­czyzna to solidarna jedność wszystkich Polaków". We wszystkich epokach zastanawiano się nad właściwym sformułowaniem definicji ojczyzny, także pisarze współcześni ciągle mają ten sam problem, jaki mieli pisarze staropolscy. Moim zdaniem, jakkolwiek by nie nazywać ojczyzny, jesteśmy z nią związani nierozerwalną nicią, ponieważ ojczyzna jest wszystkim, z czym mamy do czynienia od dzieciństwa. Myślę, że niełatwo odzwyczaić się nagle od własnego języka, który - jak dowodził Rej - mamy, bo nie jesteśmy gęsi. Mogę sobie wyobra­zić, jakim strasznym ciosem musiała być wieść o upadku naszego państwa. Wystarczy przypomnieć sobie historię nieszczęsnego Kniaźnina. "Pisarz to człowiek, który widzi dalej i czuje głębiej", a jednak rzadko kiedy pamięta się o tym. W XVI w. Polska była teryto­rialnie pięciokrotnie większa od Polski współczesnej, była potęgą liczącą się w Europie i, poza ciągłymi potyczkami z Tatarami i Tur­kami, nie zagrażały jej państwa ościenne. Nic nie wskazywało na upadek, na klęskę, na rozbiory, a rola pisarza, który uczy, ostrzega, przewiduje i wyraża troskę - była niejednokrotnie ignorowana. Zapo­mina się często, że pisarze prorokują. Oczywiście Modrzewski, który rozsławił imię Polski, którego dzieło "O poprawie Rzeczypospolitej" przetłumaczono na cztery języki europejskie, nie był ignorowany, ponieważ nie był katastrofistą. Jego dzieło nie wyraża niepokojów twórcy o przyszłe losy Rzeczypospolitej, jest to raczej wielki apel do Polaków, aby właśnie "naprawili" od podstaw nasz kraj.
Modrzewski nie stosuje jednak pogróżek, że Polska nam kiedyś zo­stanie zabrana, po prostu apeluje o porządek. Wiele haseł, które Mo­drzewski proponuje, jest przykładem nowoczesnego myślenia wybie­gającego w przyszłość, choć nie są to proroctwa na skalę narodową. Modrzewski postuluje: przeciwko dożywotniemu obsadzaniu urzę­dów, od urzędników domaga się predyspozycji przy zajmowaniu stanowisk, widzi konieczność wychowania młodego człowieka w duchu użyteczności społecznej, gdyż "człowiek nie urodził się sobie, jeno ojczyźnie". Modrzewski uzależnia rozwój gospodarczy kraju od reform, wag, pieniędzy, systemu monetarnego. Projekt tego demo­kratycznego państwa jest napisany w duchu idei odrodzenia, humani­zmu, poszanowania każdego obywatela i założenia, że to obowiąz­kiem państwa jest służyć obywatelowi. Ale równocześnie określa obowiązki obywatela wobec państwa. "Ponieważ wszystkie wszyst­kich ludzi miłości jedna Ojczyzna w sobie zamyka, tedyż one nad wszystko trzeba przedkładać i wszystkie prace dla niej mężnie i śmiele podejmować (...)". Modrzewski nawiązuje do haseł oświece­niowych, które powstały w nowoczesnej Europie, nawiązuje do haseł Woltera, Diderota, Rousseau, mówiących o wolności jako wartości najwyższej i dlatego na równi z nimi domaga się tolerancji religijnej i widzi konieczność oddzielenia interesów państwa od interesów ko­ścioła.
O jego humanizmie, trosce o losy obywatela, świadczy myślenie o wojnie jako o zagrożeniu ideałów społeczeństwa. Przeto dzieli wojny na: sprawiedliwe (w obronie kraju) i niesprawiedliwe. Dostrzega nie­bezpieczeństwo wykorzystywania przewagi państwa nad interesem obywatela, gdyż na wojnach bogaci się szlachta. Proponuje rozwią­zywanie konfliktów między państwami na płaszczyźnie dyplomatycz­nej. Dostrzega ogromną rolę oświaty i wychowania, troskę o wycho­wanie młodego obywatela powierza państwu, szanuje ludzi mądrych, wykształconych, a nauczycieli proponuje nazwać stanem.
Patriotyczny ton, myśl, przewidywanie skutków, wizje, dostrzegamy również w twórczości ojca polskiej poezji - Jana Kochanowskiego. Kochanowski problem zagrożenia ojczyzny i obrony jej bezpieczeń­stwa podejmuje w pieśni "Wieczna sromota..." (o spustoszeniu Po­dola), gdzie z ogromnym sarkazmem, ironią i drwiną wytyka szlach­cie jej opieszałość i brak zaangażowania w sprawy państwa. Spusto­szenie Podola uważa za hańbę i ostrzega przed niebezpieczeństwem grożącym ze strony Turków. Wzywa do opodatkowania się i zorgani­zowania armii zaciężnej, która strzegłaby granic i bezpieczeństwa państwa. Z piękną nauką zwraca się Kochanowski do narodu w pie­śniach "O dobrej sławie" i "O cnocie". Twierdząc: "A jeśli komu droga do nieba otwarta, Tym, co służą ojczyźnie" przypomina o obo­wiązkach Polaka wobec ojczyzny. Uważa, że każdy powinien według swoich możliwości służyć dobru publicznemu. Wygłaszając takie poglądy - "powiela" myśli wybitnego filozofa starożytnego, Platona, który także zastanawiał się, jak powinno wyglądać idealne państwo, i jak państwu, w którym przyszło mu żyć (a więc w Grecji), nadać pewien ład. Platon uważał, że rządy powinni sprawować mędrcy (fi­lozofowie), a więc ludzie obdarzeni duszą rozumną, którzy potrafią dążyć do cnoty mądrości. Zaś ludzie, którzy posiadają duszę popę­dliwą - winni dążyć do cnoty odwagi i realizować owe popędy jako strażnicy i obrońcy państwa. Ludzie z duszami pożądliwymi powinni dążyć do cnoty wstrzemięźliwości i spełniać określone funkcje wspomagające (rzemieślnicy) oraz przyczyniające się do ładu w pań­stwie. Kochanowski ujmuje tę filozofię w uderzająco podobny spo­sób. Ludzie wykształceni powinni strzec dobrych obyczajów, zabie­gać o ład i porządek państwa. Ci natomiast, których Bóg obdarzył męstwem i siłą, mają obowiązek podjęcia walki w obronie ojczyzny. Kochanowski przewiduje, że jeżeli nie znikną te wszystkie nieprawi­dłowości, to Polska podzieli los Troi. To on z wielkim bólem patrio­tycznym zwraca się do odbiorcy: "o nierządne królestwo i zginienia bliskie, gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość ma miejsce, ale wszystko złotem kupić można (...)".
Kochanowski wykreował piękny wzorzec patrioty, ideał człowieka i obywatela w sylwetce jednego z bohaterów "Odprawy posłów grec­kich" - Antenora. Antenor to przykład myślenia kategoriami państwa i narodu. To on potrafił podporządkować własne ambicje prawom, to przecież on, jako prawy obywatel, w czasie obrad rady trojańskiej miał odwagę poprzeć żądania posłów greckich i przeciwstawić się przekupstwu trojańskich posłów, bo kierując się dobrem państwa nie chce dopuścić do wojny z Grekami.
Dodać trzeba, że także w złych obyczajach i nieprawościach Polski szlacheckiej Kochanowski dostrzegał zagrożenie bytu państwa, stąd krytyka np. pijaństwa (fraszka "O doktorze Hiszpanie") i obżarstwa ("Na Konrata").
To co zaledwie przewidywali pisarze odrodzenia, stało się smutną, tragiczną rzeczywistością u schyłku XVII i w XVIII wieku. Drama­tyczna sytuacja państwa, które stoi nad krawędzią przepaści, zawią­zana jak nigdy dotąd oraz nasilenie cech sanacji, słabość władzy kró­lewskiej, oligarchia magnacko-szlachecka, wolna elekcja, liberum veto, obniżenie poziomu oświaty, ciągłe wojny, wszystko to sprawiło, że postępowi twórcy, działacze, reformatorzy zabiegali o ratowanie zagrożonej niewolą ojczyzny. Stało się jasne, że "należy tworzyć naród przez publiczną oświatę". Reforma szkolnictwa i przejęcie go przez państwo stawały się palącą koniecznością. Wielkie zasługi na polu walki o nowy model oświaty i wychowania położył Stanisław Konarski, który zreformował szkoły pijarskie i założył Collegium Nobilium. Ogromne znaczenie w dziele wychowania nowego Polaka i obywatela miała powołana w 1765 r. Szkoła Rycerska, całkowicie świecka, kształcąca przyszłe kadry reformatorów i obrońców ojczy­zny. Wystarczy, że przypomnę tu nazwiska jej wybitnych: Tadeusza Kościuszkę, Jakuba Jezierskiego, Sowińskiego czy Niemcewicza. To oni wcielali w czyn słowa hymnu swej szkoły: "Święta miłości ko­chanej ojczyzny...".
Doniosłe znaczenie dla kultury miało utworzenie w 1773 r. Komisji Edukacji Narodowej, która zajęła się reformą szkolnictwa w duchu oświecenia. Działacze Komisji Edukacji Narodowej, tacy jak Hugo Kołłątaj, Ignacy Potocki, Kazimierz Czartoryski i inni, rozumieli dobrze, że nie zginie kraj i naród, jeżeli żyją synowie i córki, którzy chcą i umieją zabiegać o jego wolność i rozkwit. Ta ich działalność patriotyczna nie ocaliła, co prawda, państwa, ale uratowała naród. Literatura polityczna kształtowała opinię publiczną, mobilizowała do przebudowy kraju, budziła uczucia patriotyczne, apelowała do uczuć i rozumu obywateli. W latach 40-tych XVIII w. do pisarzy głoszących konieczne dla kraju reformy należeli głównie twórcy ówczesnej pu­blicystyki: Stanisław Staszic "Przestrogi dla Polski", Hugo Kołłątaj "Anonima listów kilka", Franciszek Salezy Jezierski "Katechizm o tajemnicach rządu polskiego", Stanisław Leszczyński "Głos wolny, wolność ubezpieczający". Powtarzające się postulaty reform w ich pracach dotyczą: wzmocnienia władzy królewskiej, zniesienia libe­rum veto, konieczności edukacji, wprowadzenia równości między stanami oraz wiele innych, takich choćby jak postulat dotyczący oto­czenia opieką rolników.
Za reformą agitowała także Kuźnica Kołłątajowska, która przygoto­wała projekt przyszłej konstytucji. Członkowie Kuźnicy odegrali ważną rolę w czasie trwania obrad Sejmu Czteroletniego 1788-1792. Trzeciego maja 1791 sejm uchwalił konstytucję, która była ukorono­waniem wysiłków zmierzających do zreformowania Polski w duchu idei oświecenia.
W dziele naprawy Rzeczypospolitej literatura i teatr stały się jednym z głównych narzędzi walki ideologicznej. Niemcewicz, poseł na Sejm Czteroletni, należał do stronnictwa patriotycznego, popierał dążenie obozu reform, czynnie zwalczał z trybuny sejmowej poglądy konser­watystów. Jego komedia polityczna "Powrót posła" ma wyraźnie agi­tacyjny (patriotyczny) charakter. Ilustracją są słowa Podkomorzego:
"Niechaj każdy ma szczęśliwość powszechną w pamięci,
I miłość własną - kraju miłości poświęci".
Pisarz demaskuje i ośmiesza obóz przeciwników reform, krytykuje ich głupotę, egoizm, gadulstwo, brak rozeznania politycznego. Wska­zuje na ideał człowieka i obywatela - godny naśladowania jest Pod­komorzy, który obdarowuje wolnością podległych mu chłopów.
Jednym z najbardziej znanych "pedagogów" i obserwatorów społe­czeństwa epoki racjonalizmu był Ignacy Krasicki. W jego twórczości środkami służącymi do walki z ciemnotą i zacofaniem społeczeństwa były: satyra, żart, komizm i ironia. Bohaterowie są przez niego trak­towani w sposób na tyle subiektywny, że widzimy, iż mądrość zostaje nobilitowana do wartości nadrzędnej w hierarchii wszelkich wartości, natomiast głupota zostaje tu całkowicie zanegowana. Oświecenio­wymi gatunkami literackimi, których mistrzem okazał się biskup warmiński, były: bajki, satyry, poematy heroikomiczne. One także uczyły trzeźwego myślenia, rozsądku, piętnowały kosmopolityzm, skąpstwo, obżarstwo i wszystko, co się składa na próżniaczy tryb życia.
W poematach heroikomicznych - "Monachomachii" i "Antymona­chomachii" - krytykuje duchowieństwo za jego pijaństwo, obżarstwo i obłudę religijną.
W satyrach krytykuje zepsucie moralne, marnotrawstwo i lenistwo, pijaństwo oraz konserwatyzm poglądów politycznych, np. w satyrze politycznej "Do króla" eksponuje postawę szlachty, która ma uprze­dzenia do osoby króla Stanisława A. Poniatowskiego za to, że jest młody, uczony i otacza się ludźmi wykształconymi:
"Każdy, który stanem przedtem się z tobą równał, a teraz czcić musi,
nim powie Najjaśniejszy, pierwej się zakrztusi".
W licznych bajkach - "Kulawy i ślepy", "Ptaszki w klatce", "Wino i woda" - wytyka głupotę, niesprawiedliwość społeczną, pychę, zaro­zumiałość, nieposzanowanie pracy i brak patriotyzmu. Jak przystało na pisarza doby oświecenia, wykreował również wzór bohatera god­nego naśladowania - jest nim Mikołaj Doświadczyński - bohater pierwszej polskiej powieści. Jest to człowiek, który będąc niegdyś leniwym, rozrzutnym, materialistycznie nastawionym do świata próż­niakiem - zmienia w pewnym momencie swój stosunek do rzeczywi­stości, dokonuje się wewnątrz niego przemiana: staje się uczciwym, prawym człowiekiem, jednym z tych, o których mówi się: "godni naszego nieprzemijającego szacunku", człowiekiem szanującym wartość pracy, pozytywnie nastawionym do wszystkiego, z czym ma w życiu do czynienia. W czasie swych podróży Doświadczyński trafia na wyspę Nipu, która jest symbolem tęsknoty czasów oświecenia - tęsknoty do Utopii, którą to tęsknotę wyraził najpierw francuski my­śliciel Voltaire w swoim "Kandydzie" (twórca "wysyła" tytułowego bohatera na wyspę Eldorado). Wątek Utopii, której tradycja sięga jeszcze do pism Tomasza Morusa - jest niezwykle sugestywnym mo­tywem twórczości tamtych czasów. Można powiedzieć, że idea Utopii przyświeca wszystkim dydaktyczno-społecznym utworom oświece­nia.
Poza tym Krasicki uczył, że oświata jest błogosławieństwem, a ciem­nota, "dzikość" - klęską dla narodu, gdyż ona: "Jak pożar, gdziekol­wiek swą moc rozpościera, wszędzie niszczy, pustoszy, trawi i po­żera".
Zachęcał do oświaty, a ośmieszał wszelkiego rodzaju ciemnotę, tym gorliwiej, że poczytywał ją za główne źródło niemoralności. Rozu­miejąc, że moralność jest na równi z oświatą nieodzownym warun­kiem pomyślności społeczeństwa ("gdzie cnota w pogardzie, tam naród upadnie"), uczył swój naród nie tylko rozumu, ale i wszelkich innych cnót. Poeci i pisarze przewidywali już w odrodzeniu przyszłe nieszczęścia i klęski, jakie spadły na naszą ojczyznę. A jednak naród nie posłuchał, czytelnicy nie rozumieli tych słów albo je po prostu lekceważyli, dlatego literatura nie uratowała państwa, ale przynajm­niej ocaliła naród. Problemy poruszane przez literaturę oświeceniową są aktualne do dziś: od kilku lat toczą się dyskusje, polemiki, spory na temat kształtu konstytucji, która odpowiadałaby aspiracjom trzeciej, wolnej, niepodległej, demokratycznej Rzeczypospolitej. Pisząc, że są one aktualne - nie chcę być złym prorokiem, który mówi, że są to problemy ponadczasowe. Mam nadzieję, że kiedyś problemy litera­tury oświeceniowej staną się historią tak odległą, i do tego stopnia nie przystającą do "współczesności", że wszyscy czytelnicy będą mieli problemy ze zrozumieniem tych tekstów. Poza tym, po lekturze lite­ratury staropolskiej, dochodzę do wniosku, że szanse na przetrwanie mają tylko dzieła wielkie, wybitne, wychodzące naprzeciw oczekiwa­niom narodu. Muszą być one jednak na tyle sugestywne, aby ich użyteczność "w porę się przydała".

ROMANTYZM
fiara – dwie postawy polskich bohaterów romantycznych.
Sylwetka polskiego bohatera romantycznego tworzona była pod wpływem wielu czynników. Duże znaczenie miały wpływy zachod­nioeuropejskie. Dlatego polski bohater romantyczny z wie lu utworów buntował się, podobnie jak jego europejscy poprzed nicy, przeciwko „zastanym” formom życia społecznego i politycz nego. Ale na stwo­rzenie polskich sylwetek bohaterów wpływ najistotniejszy miała sytu­acja wewnętrzna w kraju, który był pod zaborami.
Wybuchające co kilkanaście lat powstania (1830, 1848, 1863) naro­dowowyzwoleńcze stworzyły potrzebę istnienia takiego boha tera, często wzorowanego na postaciach historycznych. Polscy bohatero­wie romantyczni tworzyli więc nowe wzorce postaw oby watelskich, w których właśnie najważniejszy był bunt przeciwko zastanej rze­czywistości - niewoli narodowej i ofiara na rzecz oj czyzny, włącznie do poświecenia dla niej życia.
Nie byli to oczywiście bohaterowie jednorodni. Różnili się od siebie często w zależności od czasu powstania utworu i osoby autora. Zmie­nia się więc bohater romantyczny w zależności od po trzeb chwili, w bardzo różny sposób potrafi realizować swe zamie rzenia, zmienia poglądy i dążenia. Ale cel mają wszyscy jeden wyzwolenie kraju spod obcego panowania.
Konrad Wallenrod, tytułowy bohater powieści poetyckiej Adama Mickiewicza, jest człowiekiem zbuntowanym od urodzenia. Najpierw więc buntuje się przeciwko Krzyżakom, którzy porwali go za młodu z domu rodzinnego na Litwie, później, kiedy już pow rócił do kraju rodzinnego, buntuje się przeciwko słabości Litwinów i potędze Krzy­żaków. W domu szczęścia nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie – pisze o nim Mickiewicz. Jako dorosły już człowiek wie, że aby zwy­ciężyć silniejszego przeciwnika, działać może tylko podstępnie. Opuszcza więc żonę i przechodzi na stronę wroga, aby tam realizo­wać od dawna zamierzony plan. Poświęca więc dla Lit wy wszystko – życie osobiste, dom rodzinny, honor rycerski, a póź niej nawet życie. Podszywa się pod słynnego rycerza krzyżackiego Konrada Wallenroda i do końca działa podstępnie, aby zwyciężyć Zakon od wewnątrz. Po dokonaniu swojego zamierzenia zabija się, wypijając truciznę. Zarówno przez Krzyżaków, jak i Litwinów uzna wany jest za zdrajcę, jeden jedyny poeta Halban wie o jego praw dziwych do­konaniach. Jest więc Konrad bohaterem romantycznym typowym dla polskiego romantyzmu. Bunt i ofiara to najważniejsze postawy w jego życiu. Tworząc taki typ bohatera, Mickiewicz uka zał Polakom drogi postępowania i sposoby walki, jakie trzeba pod jąć z silniejszym od Polski przeciwnikiem – Rosją.
Nieco inny charakter ma historia Gustawa z II i IV części Dziadów. Ale i on od wczesnej młodości przeżywa bunt. Nie może za aprobo­wać zdrady ukochanej, która wyszła za mąż za bogatego ziemianina, zaś odrzuciła biednego poetę. Jednak pod wpływem dawnego nauczy­ciela, księdza, usiłuje zapomnieć o swej tragedii i życie poświęcić Ojczyźnie. W III części Dziadóww „Prologu” Gu staw w sposób symboliczny przemienia się w Konrada, bojownika o sprawę naro­dową. Młody Konrad jest Filaretą, ale również poetą. Swoją twórczo­ścią chce walczyć o szczęście ludzi - Polaków na wet z Bogiem. Wie, że taka powinna być rola poezji odzwiercie dlać potrzeby epoki, uka­zywać dążenia narodu w walce o wolność. Ten zbuntowany poeta chciałby stanąć na czele swojego narodu. Jest gotowy wziąć na siebie wszystkie jego cierpienia, podobnie jak mityczny Prometeusz. Ofiara Konrada ma jednak charakter sa motnej walki. Podejmuje ją w imię swojego narodu, dla którego pragnie wywalczyć wolność.
Bunt przeciwko zaborcom, a nawet Bogu, który zezwolił na klęskę listopadową Polaków, jest więc typowy dla Konrada jako bohatera romantycznego. Również typowa jest jego późniejsza ofiara z życia na rzecz własnego narodu.
Postawa Kordiana, głównego bohatera Kordiana Juliusza Sło wac­kiego, miała podobny charakter. Poznajemy go, gdy jest mło dzień­cem jeszcze niezupełnie dojrzałym. Wraz z upływem lat po eta–Kordian, poszukujący usilnie sensu życia, dostrzega otaczają cą go rzeczywistość, której, podobnie jak bohaterowie Byrona, nie może zaakceptować. Buntuje się przeciwko kultowi pieniądza w Europie, postawie Watykanu wobec Polski, a przede wszystkim tyranii poli­tycznej Rosji. Kiedy zawodzą go wszyscy i wszystko, po stanawia złożyć ofiarę ze swojego młodego życia i dokonać zama chu na cara Rosji, który jest sprawcą niewoli narodowej Polaków. Jednak na sku­tek Strachu i Imaginacji załamuje się, nie dokonuje zabójstwa i ocze­kuje w szpitalu wariatów na wyrok śmierci. Praw dopodobnie ponie­sie na rzecz ojczyzny największą ofiarę – życie.
Inaczej rysuje się postać innego bohatera romantycznego, Jacka So­plicy z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Utwór powstał w roku 1834, kiedy to emigracja zdawała sobie sprawę z tego, jakie były przyczyny klęski listopadowej. Dlatego Jacek Soplica będzie już no­wym typem bohatera romantycznego. W młodości, przeżyw szy nie­szczęśliwą miłość do córki bogatego magnata, buntował się prze­ciwko różnicom społecznym obowiązującym w świecie XIX wiecz­nym. Ten bunt i chęć zemsty prowadzą go do zabójstwa. Po stanawia on odtąd zmienić swoje życie. Bunt i nienawiść kieruje przeciwko wrogom ojczyzny – zaborcom, Rosjanom. Wstępuje do zakonu i jako ksiądz Robak staje się działaczem i emisariuszem politycznym. Całą więc resztę swego życia ofiarowuje ojczyźnie. Nie szczędzi dla niej zdrowia i sił, bierze udział w wielu bitwach, np. pod Jeną, wielokrot­nie osadzany jest w więzieniach ruskich i pruskich, z których jednak zawsze wychodzi cało. Marzeniem jego życia staje się wywołanie powstania na Litwie w momencie wkro czenia na nią wojsk polskich i francuskich, idących w roku 1812 na Moskwę. Ksiądz Robak nie przypomina jednak Konrada ani Kordia na. Nie jest on poetą ani wielkim indywidualistą, jak tamci. Nie po dejmuje walki samotnej, ale agituje szlachtę i chłopów do wspól nego działania na rzecz kraju.
A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci;
Oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci
tłumaczy ksiądz Robak zebranym w karczmie.
Jacek Soplica, jako typowy bohater romantyczny, buntuje się i ponosi ofiarę z życia, raniony w bitwie z Moskalami. Ale jest już nowym typem bohatera, ponieważ potrafi znaleźć wspólny język z ludźmi i zachęcić ich do wspólnego działania na rzecz kraju.
Bohaterowie romantyczni nie wywalczyli dla Polski niepodle głości. Ale swoim buntem i ofiarnością przypominali rodakom, że nie można pogodzić się z utratą niepodległości i nadal trzeba podejmować dzia­łania na rzecz wyzwolenia. Ofiara złożona z ich życia nie była więc daremna, uczyła postaw politycznych i przypo minała następnym pokoleniom o ich odrębności narodowej

Dramat bohatera romantycznego w "Nie-boskiej komedii
Romantyczny bohater to jednostka wybitna, obdarzona nieziemską mocą, nie zrozumiana przez społeczeństwo, nie mogąca przystosować się do jego praw, ideałów i hierarchii ważności, przeżywająca tra­giczny konflikt ze światem.
W "Nie-boskiej komedii" Zygmunt Krasiński pokazuje dramat poety romantycznego na przykładzie hrabiego Henryka (Męża). Mąż żyje w wyimaginowanym świecie marzeń i wyobraźni. Świat ten stwarza on sam nieustannie i traktuje go jako rzecz realną i idealną, jako coś wyższego i ważniejszego niż sfera rzeczywistych obowiązków ro­dzinnych. Ciągłe przetwarzanie rzeczywistości w poezję, ciągłe "układanie dramatu" z własnych i cudzych cierpień prowadzi do kon­fliktów ze światem i rodzi dramatyczne rozterki. Między wyobraźnią poetycką a szarością zwykłego życia dochodzi do konfliktu. Dlatego hrabia pada łupem Szatana, który zsyła na niego trzy złudy: roman­tyczną kochankę, sławę i naturę (raj). Wszystkie trzy iluzje stanowią cel marzeń i dążeń hrabiego. Wszystkie trzy składają się na jego boski ideał poezji. Wszystkie stają się nieosiągalne, gdyż są jedynie złudze­niami romantycznej wyobraźni, której przekroczyć nie można. Ale hrabia, żyjący w świecie marzeń i ułudy nie zauważa sideł zastawio­nych przez Szatana. Podąża za Dziewicą, bez wahania zostawiając żonę i dziecko, których uważa za zbyt szarych, zbyt zwyczajnych, nie rozumiejących poezji. W Dziewicy widzi uosobienie swoich marzeń - ideał kochanki-anioła, wcielenie poezji i piękna. Wina bohatera po­lega na zdradzeniu prostych obowiązków etycznych, na braku miłości bliźniego. Anioł Stróż woła: "Schorzałych, zgłodniałych, rozpaczają­cych pokochaj bliźnich swoich, biednych bliźnich swoich, a zbawion będziesz". Mąż tego nie robi - daje ponieść się poezji i szatanowi pychy. Zostaje potępiony za "poetycki egoizm". Jego wina odznacza także piętno na żonie i synu. Maria staje się poetką i zaczyna rozu­mie_ męża za cenę własnego życia. Orcio płaci zdrowiem i młodo­ścią. Hrabia Henryk nie jest dobrym mężem i ojcem, bowiem kocha jedynie swoje marzenia i ideały, a nie to, co rzeczywiste. Kiedy ma­rzenia stykają się z szarością codziennego dnia, ukazuje się jego dra­mat. Hrabia posiada duszę poety, ale ciało zwykłego człowieka - śmiertelnika. Kocha piękno i chce do niego dążyć, ale musi wykony­wać zwykłe czynności, które przepełniają go wstrętem. "Wszystko, co nie jest nim, napawa go niesmakiem i rozpaczą". To rozdwojenie duszy i ciała, dwoistość natury powoduje również niemożność wyra­żenia doskonałości myśli i uczuć. Mąż jest nieszczęśliwy, bo wspo­minając, bądź przeczuwając absolut poezji, usiłuje zrealizować go w sferze ziemskiej, skazanej na zagładę. Stara się zamknąć go w sło­wach, a więc ogranicza go, deformuje, lub fałszuje. Bowiem boskiej poezji nie można wyrazić ludzkimi słowami, nie można oddzielić się od niej "przepaścią słowa", ale należy żyć zgodnie z jej wartościami. A Hrabia nie tylko nie jest w stanie wyrazić poezji w słowach, ale także nie realizuje jej w czynach, w życiu. Jako poeta powinien być uosobieniem piękna i prawdy, ale jest tylko człowiekiem. W dodatku postępuje niemoralnie, nieetycznie, "niepięknie" - zostawia żonę i syna, skazując ich na życie poety i cierpienia. Rozbieżność między ideałami prawdy i piękna, a niedoskonałością myśli, uczuć i działań jest nie do przezwyciężenia. Ściganie boskiego absolutu poezji jest piękne, ale w rzeczywistym świecie bezcelowe i tragiczne. Poezji nie da wcielić się w świat materii. Artysta składa się z dwóch natur - bo­skiej (poetyckiej) i ziemskiej (ludzkiej) - sprzecznych ze sobą, nie dających się pogodzić. Próba połączenia ich staje się jedynie niedo­skonałym służeniem absolutowi poezji, pozbawionym miłości i szcze­rości realizowaniem go w świecie. Dlatego hrabia Henryk, który taką próbę podjął naznaczony jest piętnem tragizmu.

Hołd złożony wielkim Polakom w wierszach Norwida
"Bema Pamięci żałobny rapsod" - wiersz poświęcony pamięci Józefa Bema, bohaterskiego wodza powstania węgierskiego w roku 1849. Treścią wiersza jest opis pogrzebu tytułowego bohatera , który styli­zowany jest na wzór pogrzebu średniowiecznego rycerza lub staro­słowiańskiego wodza . Dużo epitetów tworzących odpowiedni, bar­dzo plastyczny nastrój. Nie jest to jednak pogrzeb rzeczywisty, ale poetycko stylizowana wizja. Utwór zawiera elementy charaktery­styczne dla epoki średniowiecza - miecz zdobiony wawrzynem, gromnice i proporce. Inne elementy takie jak zbroja, bojowy rumak, płaczki są mają charakter germański. Utwór stanowi poetycki hołd złożony zmarłemu, który był ucieleśnieniem idei walki o wyzwolenie narodów spod tyrani. W końcowej wizji poety korowód pogrzebowy zamienia się w triumfalny pochód postępowych sił ludzkości.
"Fortepian Szopena " - wiersz ten opisuje wielkiego polskiego piani­stę Fryderyka Szopena . Do napisania tego wiersza skłoniło poetę : wyrzucenie fortepianu Szopena z zamku , znajomość Szopena z Nor­widem i ich bliska przyjaźń , uznanie dla muzyki skomponowanej przez Szopena . Na początku wiersza poeta ukazuje nam obraz cho­rego artysty . Skupia uwagę na "alabastrowej" ręce która trącają o klawisze wydobywając z nich urzekające dźwięki . Oburzeniem na­pawają autora warszawskie wydarzenia z powstania styczniowego , gdy żołnierze carscy wyrzucają fortepian naszego wielkiego artysty na bruk . Norwid z wielkim mistrzostwem oddał grozę wydarzenia poprzez opis fortepianu , podobnego do trumny , wydającego zło­wieszcze dźwięki w momencie upadku instrumentu na bruk .
Głównym motywem wiersza jest ukazanie wielkości muzyki pol­skiego kompozytora .Najbardziej cenne cechy muzyki Szopena to ludowość , prostota i doskonałość , wartości moralne polegające na zdolności uszlachetniania słuchaczy i narodowy charakter . Norwid stawia Szopena obok najwybitniejszych artystów , którzy najbardziej zbliżyli się do doskonałości . Są nimi Dawid (psalmista) Fidiasz (grecki rzeźbiarz) Ajschylos (dramaturg).

Kształt miłości romantycznej
Miłość jest jednym z najpopularniejszych motywów literackich. Jest uczuciem zawsze towarzyszącym człowiekowi. Można mówić o mi­łości między kobietą, a mężczyzną, o miłości macierzyńskiej, ojcow­skiej, braterskiej, o miłości do ojczyzny, do przyrody. Każda epoka poświęca miłości mniej lub więcej uwagi. Miłość romantyczna jest uczuciem tragicznym, lecz równocześnie bardzo porywającym. Tłu­miona w poprzednich epokach, tu odżywa, wybucha ze zdwojoną mocą. Miłość romantyczna jest nieszczęśliwa, nieziemska, tak odległa od dzisiejszego schematu tego uczucia. Romantyzm stworzył całą teorię miłości, jako uczucia, które ma wymiar kosmiczny, rozrasta się bowiem od miłości zmysłowej -miłości do kobiety - poprzez więź uczuciową z bliźnimi, aż w sferę nieskończoności, irracjonalności, szczyt osiągając w miłości do Boga i ojczyzny. Miłość, dla wszyst­kich romantyków była sprawą życia i śmierci. Uczucie fascynacji, namiętności, które ogarnia dwoje ludzi, jest tak silne, że nie można go niczym przemóc. Sięga poza grób.
Przykładem nieszczęśliwego kochanka jest Werter i Giaur. Pierwszy popełnia samobójstwo, kiedy dowiaduje się, że ukochana nie może być jego, drugi mści się za ukochaną. Giaur to romantyczny kocha­nek, który staje się zbrodniarzem, w czasie spowiedzi nie żałuje za swoje grzechy. Bohater jest egotystą zakochanym w swej wielkości i przewrotności. Jego wielka, żarliwa i tragiczna miłość przeradza się w nienawiść do ludzi, bo ich obciąża winą za swe nieszczęście. Jednak Giaur wie, że zawinił i tak samo cierpi z powodu utraty ukochanej, jak z powodu popełnionej zbrodni.
W literaturze romantycznej odnajdujemy wiele nieszczęśliwych par. Np. Jacek Soplica i panna Ewa Horeszkówna z "Pana Tadeusza" czy Karusia i Jasieńko z ballady "Romantyczność". Karusia to obłąkana dziewczyna, która rozmawia ze swym zmarłym kochankiem, którego widzi co noc we śnie. Zjawa jest biała jak chusta, ma zimne dłonie, znika, kiedy zaczyna świtać, kiedy pierwszy kur zapieje. Dziewczyna obawia się zjawy, jednocześnie prosi, aby ukochany nie opuszczał jej:
"Ach jak tam zimno musi był w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mnie, ja umrę przy tobie"
Ballada "Romantyczność" jest utworem programowym głoszącym typowo romantyczne poglądy, które wyrażają bezwzględną wyższość uczucia nad rozumem. Podobnie Kordian z dramatu Słowackiego przeżywał naturalną ziemską miłość mężczyzny do kobiety. Kochał on piękną Włoszkę Wiolettę, która dowiedziawszy się o utracie ma­jątku przez ukochanego, odwraca się od niego i wyznaje, że nigdy nie kochała go prawdziwą miłością. Tak więc Kordian doznaje zawodu, traci wiarę w jakiekolwiek wielkie uczucie między kobietą i mężczy­zną. Dochodzi do wniosku, że prawdziwa miłość nie istnieje przy­najmniej tu, na ziemi.
Jednak najtragiczniejszym kochankiem jest Gustaw z IV części "Dziadów" przeżywający nieszczęśliwą miłość, która podobnie jak u Wertera prowadzi go w konsekwencji do samobójstwa. W godzinie rozpaczy Gustaw wspomina, że doznał obłędu obserwując spod okien pałacu wesele swojej ukochanej. Gustaw jest kochankiem z woli Boga, a jego miłość ma wymiar nieziemski. Wierzy on, że nawet jeżeli zła ręka łudzi dusze rozłącza, to i tak kochankowie spotkają się w niebie. Gustaw, nie potrafiąc pogodzić się z utratą kochanki, popeł­nia samobójstwo. Ale jego miłość jest nieziemska, nie kończy się wraz ze śmiercią, trwa na wieki. "Łańcuch się rozciąga, ale nie pęka". Gustaw jest niewolnikiem miłości romantycznej - jako duch powraca co roku na ziemię, w celu ujrzenia ukochanej i powtórnego zakończe­nia życia. Tęsknota zmieszana z bólem i rozgoryczeniem doprowa­dziła młodego Gustawa do szaleństwa. Wypowiada on słynne słowa: "Kobieto, puchu marny, ty wietrzna istoto". Jednak miłość jest najsil­niejsza, zmusza do powrotów. Mimo żalu, Gustaw cały czas chce zobaczyć ukochaną, być na jej usługach, być przy niej. Jego dusza wciąż wielbi Marylę, wspomina "boskie pocałunki swej kochanki, płynący z nich nektar boski". Zdesperowany bohater romantyczny, nie potrafiący znaleźć szczęścia w miłości, nawet w świecie poza­ziemskim mówi: "Kto miłości nie zazna, ten żyje szczęśliwy, i noc ma spokojną, i dzień nielękliwy". Bohater romantyczny nie znajduje więc szczęścia na "ziemskim padole". Szuka więc go w przyjaźni, jako 15-letni Konrad, zadurzony w starszej od niego przyjaciółce Laurze. Mimo wielkich chęci nie potrafi zjednać sobie najdroższej mu istoty. Szuka z nią duchowego pokrewieństwa, drugiej połowy duszy. Nie­stety, spotyka go zawód - przyjaźń wiążąca go z Laurą ma charakter opiekuńczo-macierzyński, a nie przyjacielski, jakiego oczekiwałby Konrad. Miłość przyjacielska również nie spełnia oczekiwań roman­tyka. W twórczości romantyków również obecna jest miłość do po­ezji. Typowym poetą, całym życiem oddającym istotę poezji, jej piękno i prawdę, jest Mąż z "Nie-boskiej komedii" Zygmunta Krasię­skiego. żyje on w świecie złudzeń i marzeń, które traktuje jak coś wyższego niż życie rodzinne, nużące banalnością. Podąża za Dzie­wicą - symbolem idealnej poezji, ale także złego ducha. Wyznaje jej miłość i prosi, by zabrała go ze sobą. Okazuje się, że uczucie Męża do tej kobiety nigdy nie uległo zmianie. Istnieje nadal. Mąż przeklina chwilę, " w której pojął obojętną mu kobietę, w której opuścił ko­chankę lat młodych, myśl myśli, jego duszę duszy jego". Jednak nad przepaścią opada z Dziewicy piękno, jawi się ona poecie jako trup w kłębowisku żmij. Poeta-Mąż poznaje swój błąd, idealna poezja jest nieosiągalna, sporności pomiędzy uprawianiem poezji idealnej a ży­ciem nie da się usunąć. Tragizm jego pogłębia świadomość, że jest winien śmierci żony i nieszczęścia Orcia, skazanego na życie poety. Dlatego też Mąż potępia poezję, przestaje być ona dla niego obiektem godnym i wartym miłości.
Na najwyższym szczeblu w hierarchii miłości romantycznej stoi cza­sem ukryta i nieśmiała, a niekiedy - wręcz przeciwnie - odważna i niemalże demonstracyjna miłość do ojczyzny pozostającej w niewoli oraz do narodu skutecznie i systematycznie pacyfikowanego przez zaborców. O takiej miłości mówi Konrad w Wielkiej Improwizacji "Dziadów" Mickiewicza: "...W ojczyźnie serce me zostało." Konrad jest więźniem carskim, samotnym poetą. Podnosi on bunt przeciwko Bogu i stawia Mu rozległe żądania. Popycha go do tego rozpaczliwa świadomość bezmiaru cierpień własnego narodu i pragnienie wyrów­nania krzywd. Konrad bowiem identyfikuje się z cierpiącą Polską. Słowami "...Ja i ojczyzna to jedno. Nazywam się Milijon - bo za mi­lijony kocham i cierpią katusze" daje wyraz miłości dojrzałej, pełnej poświęceń, obligującej do wielu wyrzeczeń i ofiar na rzecz Ojczyzny.
Konrad jest przykładem romantycznego bohatera - patrioty. Kocha ideę przyszłego, wyzwolonego z niewoli narodu: "Ja kocham cały naród, chcę go dźwignąć, uszczęśliwić, chcę nim cały świat zadzi­wić.", kocha jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec. To jego uczucie jest syntezą wszelkich możliwych odcieni miłości. Równie wielkim patriotą jest Konrad Wallenrod, główny bohater dramatu Adama Mickiewicza pod tym samym tytułem. Można powiedzieć, że postać ta jest nawet tragiczniejsza od Konrada z III cz. "Dziadów". Konrad z III cz. "Dziadów" był szaleńcem ogarniętym przez miłość do ojczyzny i narodu. Natomiast Konrad Wallenrod musi wybrać między miłością do żony - Aldony, a miłością do ojczyzny. Jednak miłość do ojczyzny zwycięża. Konrad Wallenrod wie, że musi porzu­cić żonę, poświęcić swoją miłość i miłość Aldony aby ratować ojczy­znę. W słowach "stokroć przeklęta godzina" ujawnia się cały dramat bohatera. Konrad Wallenrod samotnie podejmuje walkę z Zakonem Krzyżackim. Niszczy go metodą podstępu i zdrady, a więc obiera sposób moralnie naganny. Bohater jest świadomy amoralności jakiej się dopuszcza jednak wie, że nie ma innej drogi:
"Jeden sposób Aldono, jeden pozostał Litwinom
Skruszyć potęgę Z
akonu [...]
Stokroć przeklęta godzina,
W której od wroga zmuszony chwycić się tego sposobu."
Dlatego też bohater przeżywa konflikt racji. Jako chrześcijanin i ry­cerz łamie zasady etyczne, plami honor rycerski. Jednak czyni to z miłości do ojczyzny. Dokonuje straszliwego wyboru, poświęca nie tylko życie doczesne, ale także swe życie wieczne: "Chcę wiedzieć co mnie w piekle czeka." Konrad Wallenrod nie tylko przeżywa konflikt z samym sobą, ale wyrzeka się szczęścia osobistego i skazuje się na wieloletni pobyt wśród znienawidzonych wrogów jako mistrz krzy­żacki. A więc jego miłość do ojczyzny była bezgraniczna i żarliwa. Dla ojczyzny poświęca nie tylko miłość kobiety, ale i honor - skazuje się na wieczne życie wśród kłamstwa.
Drugim wielkim twórcą polskiego romantyzmu był Juliusz Słowacki. Przeciwstawił on mickiewiczowskiemu Konradowi Kordiana. Jest to bohater nieszczęśliwy w miłości, rozczarowany światem. Jedyną jego ostoją jest patriotyzm, miłość do ojczyzny. Postanawia walczyć o wolność Polski. Jednak okazuje się, że sam musi wyzwolić naród od cara. Miłość do ojczyzny i chęć oswobodzenia narodu doprowadza Kordiana do szaleństwa, pada on zemdlony pod komnatą cara. Sło­wacki chciał tu ukazać, że jednostka nie jest w stanie zmienić sytuacji narodu i nie pomoże w tym nawet fanatyczna miłość do ojczyzny i całkowite poświęcenie.
Miłość jest największą wartością życia. Każdy człowiek dąży do mi­łości. W epoce romantyzmu w Polsce widzimy równie silną miłość do ojczyzny, jak do kochanki.
Można zaryzykować stwierdzenie, że miłość romantyczna to uczucie szalone, fanatyczne, pozbawione trzeźwej kontroli rozumu. To nie­okiełznany wybuch wewnętrznych przeżył, wzruszeń bohatera. We­dług romantyków poznanie idealnej miłości jest dane tylko jednost­kom wybitnym, które są w stanie widzieć oczyma duszy, dostrzegać prawdy żywe. A więc idealna miłość romantyczna to miłość do ko­chanki - drugiej idealnej połówki, to miłość do ojczyzny, poezji, wartości ponadczasowych. Miłość ta czasami pełna jest buntu, bluź­nierstwa przeciwko Bogu, niezgody na otaczający świat, bólu niedo­cenienia. Ale miłość może też być delikatnością i pięknem. Mówi o tym Mickiewicz w wierszu "Snuć miłość". "Snuje" on miłość jak jedwabnik, leje jak źródlaną wodę. Pielęgnuje ją jako skarb najdroż­szy, najcenniejszy.

Ludowość w twórczości romantyków polskich
Romantycy nadali pojęciu ludowości nowy sens, nie była ona jednak czymś nowym w literaturze. Tematyka ludowa pojawiała się często w oświeceniu, ale służyła innym celom i wyrażała inne treści. Zgodnie z nacjonalistycznym i utylitarnym charakterem ideologii wieku XVIII pokazywano nędzę i ubóstwo ludu. Nie szukano w twórczości ludo­wej wartości moralnych. Romantycy natomiast przyjęli założenia ludowego sposobu myślenia o świecie. Postacie z wiejskich podań stały się w ich utworach bohaterami.
W "Balladach i romansach" Mickiewicz stworzył nowy typ bohatera wiejskiego. Reprezentował on nie tylko lud. Poeta wychodził poza społeczny aspekt tematyki ludowej. W jednej z najbardziej znanych ballad "Romantyczność" jasno i bezpośrednio wyłożył swój program światopoglądowy: "Miej serce i patrzaj w serce!". Słowa te wypo­wiada narrator utworu, który jest jednocześnie jego bohaterem. Broni on wiejskiej dziewczyny - Karusi przed starcem, który reprezentuje "szkiełko i oko", rozum, mądrość zdobytą z książek. Starzec wy­śmiewa się z wiejskiej dziewczyny, która rozpacza po śmierci uko­chanego i wydaje jej się, że jego duch przyszedł do niej zza grobu. Karusia rozmawia z Jasiem, skarży mu się na swój los, pieści, dotyka jego dłoni, tak jakby żył on naprawdę. Starzec nie potrafi tego zrozu­mieć. "Dziewczyna dudy smolone bredzi" - tak to komentuje. Inaczej zachowuje się gmin, prości ludzie obserwujący zdarzenie. Ci solida­ryzują się z dziewczyną, wierzą, że dusza zmarłego może po śmierci pojawiać się. Narrator też opowiada się po stronie dziewczyny i ludu.
"I ja to słyszę, i ja w to wierzę,
Płaczę i mówię pacierze."
Narrator nazywa prawdy starca martwymi, lud ich nie zna, przeciw­stawia im "prawdy żywe", które znane są ludziom prostym, kierują­cym się wskazaniami serca. Romantycy przyjęli ludowa kosmologię, która łączyła nauki Kościoła z odwiecznymi tradycjami pogańskimi, określała normy moralne. Opierała się na wierze w istnienie wietrz­nych i niezmiennych praw moralnych, które obowiązują wszystkich - bogatych i biednych, panów i chłopów, a tych co je naruszają spotyka zawsze sprawiedliwa kara. Wierzenia ludowe ponad bytem ludzkim umieszczały byt boski, duchowy, a pomiędzy nimi zachodziły związki nierozerwalne. Kara dosięgała ludzi po śmierci, czyny ludzkie wpły­wały na los człowieka w świecie nieziemskim. Wartości życia mie­rzono kategoriami moralno-chrześcijańskimi, bardziej ufano "uczuciu i wierze", niż rozumowi. W "Balladach i romansach" Mickiewicz wyraża taki właśnie, ludowo-chrześcijański pogląd na świat.
Bohaterowie ballad są bohaterami ludowymi. Niewiele maja wspól­nego z tradycyjnym wizerunkiem ludu w literaturze polskiej. Proble­matyka moralna, a nie społeczna zajmuje u nich główne miejsce. W balladzie "Lilie" poeta pokazał los pani, która zabiła swojego męża. Zbrodnia jej się wydała i poniosła zasłużoną karę. Ale nie wymierzyli jej ludzie. Kościół, gdzie odbyć się miał ślub pani z jednym z braci męża, zapada się pod ziemię. "Lilie" nie przedstawiają postaci z ludu, opisują jednak świat zgodnie z ludowymi wyobrażeniami. Motyw zdrady, niewierności często występuje w "Balladach". W "Rybce" pan zapomina o dziewczynie, którą kochał, i żeni się z księżną. Zostaje za to zamieniony w głaz. Niekiedy nawet nie sama zdrada, ale tylko chęć jej dokonania wystarcza, by zasłużyć na karę. Taką sytuację opisuje poeta w "Świteziance". Nie tylko ten rodzaj winy prezentuje w "Bal­ladach" Mickiewicz. Na potępienie skazani są również ci, którzy nie odpowiadają na ludzką miłość. Mówi o tym wiersz "To lubię". Miłość nadaje sens ludzkiej egzystencji. Nie zasługują na zbawienie ci, co nigdy nie kochali. Wątek ten będzie kontynuowany w "Dziadach".
"Dziady" dramat Mickiewicza poruszający problematykę ludową, kontynuuje jego myśli zawarte w "Balladach i romansach". Dotyczy to przede wszystkim II i IV części dzieła. Część III, pisana znacznie później, na pierwszy plan wysuwa tematykę walki narodowo-wy­zwoleńczej. W "Dziadach" zwanych wileńsko-kowieńskimi autor odwołuje się do ludowego obrzędu ku czci przodków, na którym wy­woływano dusze zmarłych. Obrzęd przypomina chrześcijańskie Za­duszki, ale jego pochodzenie jest niechrześcijańskie. Zebranym w kaplicy wieśniakom, na wezwanie Guślarza, pojawiają się duchy tych, którzy po śmierci nie mogą znaleźć spokoju, którzy po śmierci cierpią za winy popełnione za życia. Należą do nich dusze dzieci, których wina polega na tym, że w życiu ziemskim nie doznały żadnych przy­należnych człowiekowi cierpień; pasterki Zosi, uwięzionej pomiędzy niebem i ziemią, na granicy dwóch światów, która błąka się i cierpi, bo w życiu nie umiała nikogo pokochać; i wreszcie postać pana, który nie miał litości dla swoich poddanych, był nieczuły na nędzę. Gro­mada ofiaruje im swą pomoc. Świat żywych i zmarłych łączy nieroze­rwalna więź. Przenikanie się dwu światów - ziemskiego i duchowego, żywych i zmarłych, leży u podstaw światopoglądu ludowego.
O ludowości można również mówić w tych utworach romantycznych, które nie podejmują tematyki ludowej. Przykładem może być dramat Słowackiego "Balladyna". Autor odwołuje się nie tylko do moralnych wartości przypisywanych etyce ludowej, ale dąży do stworzenia dzieła w rodzaju ludowej ballady. W liście do matki pisał o "Ballady­nie", że jest ona taka jakby ją gmin układał, odbiegająca zupełnie od prawdy historycznej, czasem nawet przeciwna tej prawdzie. Akcja dramatu rozgrywa się w czasach "bajecznych", koło jeziora Gopło. Występują w nim postacie ze świata ludzi: Alina, Balladyna, król Popiel, Kirkor, i ze świata fantastycznego: Królowa Gopła i jej słudzy Skierka i Chochlik. W rzeczywistości trudno w "Balladynie" oddzie­lić sferę ludzką, realną, od nierealnej. Wszystko ma charakter ba­śniowy. W życie bohaterów ingeruje Goplana i jej pomocnicy. Świa­tem nie rządzą prawa ludzkie. Potwierdza to ostatnia scena dramatu, w której Balladyna ginie rażona gromem. Podobnie jak w "Balladach" Mickiewicza sprawiedliwości nie wymierzają ludzie. Zbrodnia Balla­dyny przypomina również zbrodnie bohaterów ballad - morduje ona własna siostrę. To jednak nie jedyna jej zbrodnia, pociąga ona za sobą następne. Balladyna jest człowiekiem zła moralnego. Występujący w literaturze ludowej typ bohaterki będącej pozytywnym wzorcem oso­bowym realizuje Alina. Zbrodnia nie doprowadzała Balladyny do szczęścia, została ona ukarana zgodnie z ludowym wyobrażeniem sprawiedliwości.
Ludowa romantyczność łączyła w sobie problematykę społeczną, filozoficzną, moralną i narodową. Mickiewicz przypisywał "pieśni gminnej" rolę ocalającą. Scalała ona przeszłość narodową ze współ­czesnością, ocalała narodową tradycję. Ona była gwarantem istnienia narodowego. W tradycji ludowej romantycy szukali źródeł tradycji narodowej, w ludzie widzieli też siłę zdolną ocalić kraj. Poglądy ro­mantyków na długo zdominowały wyobrażenia ludu w literaturze polskiej, przyczyniły się również do powstania mitów narodowych.

Mesjanizm, historiozofia i symbolika w "Dziadach" cz.III
Mesjanizm jest nurtem ideologicznym, który zyskał szczególne po­wodzenie w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku. U jego założeń leży wiara w specjalną misję, jaką ma do spełnienia dany naród w historii. Mesjanizm bezpośrednio nawiązywał do Nowego Testa­mentu, przenosząc odpowiednio biblijną historię na realia polityki międzynarodowej. Otóż, pewien naród miał być Chrystusem Europy, który przez swe cierpienie odkupi grzeszny kontynent i poprowadzi go do zbawienia.
Nieprzypadkowo mesjanizm znalazł wielu zwolenników w Polsce, która, świeżo po rozbiorach, była bardzo podatnym gruntem dla sze­rzenia się takich mistycznych ideologii. Gorącym zwolennikiem me­sjanistycznej wizji historii stał się Adam Mickiewicz, wielki roman­tyk, częściej chyba z duchami obcujący niż z żywymi ludźmi. Toteż nie dziwota, iż III część "Dziadów", pisana wkrótce po upadku po­wstania listopadowego, przesycona jest treściami mesjanistycznymi.
Tytułowe twierdzenie, w mojej opinii, jest nieco nieprecyzyjne. "Dziady" nie zostały podporządkowane ukazaniu mesjanistycznej teorii dziejów. One po prostu są wyrazem mickiewiczowskiego me­sjanizmu. Poeta nie musiał ich podporządkowywać przedstawieniu mesjanistycznej wizji. Była ona dla niego tak naturalna jak oddycha­nie, toteż cokolwiek by on wówczas nie napisał, byłoby to na wskroś mesjanistyczne.
W całej części III daje się odczuć potężne zapotrzebowanie na boha­tera nowego typu - herosa, który swą mocą dorównywałby boskiej sile. Takim bohaterem jest Konrad, narodzony z symbolicznej meta­morfozy Gustawa. Wokół jego osoby koncentruje się metafizyczna warstwa dramatu. Uwięziony poeta Konrad aspiruje do roli zbawi­ciela narodu. Czuje on w sobie wewnętrzną moc i zdolność do uchwycenia rządu dusz w celu zapewnienia powszechnej szczęśliwo­ści rodakom. Dlatego wzywa Boga, aby udzielił mu On części swojej władzy. Konradowi wydaje się, że będzie on potrafił zorganizować świat lepiej, niż uczynił to Stwórca. Niestety, Bóg nie odpowiada na wezwania Konrada, ignoruje go. Zlekceważony Konrad miota się coraz bardziej, wreszcie posuwa się niemalże do bluźnierstwa. Mimo iż wydaje mu się, że to on zbawi Polaków, boski plan wobec znie­wolonej Polski jest inny. Dumny i butny Konrad jednak się o tym nie dowie. Ta próba pokazania bohatera, który wybawi kraj z niewoli, to zapowiedź mesjanistycznego widzenia księdza Piotra.
Widzenie księdza Piotra to wykład mesjanistycznej wizji dziejów z Polską w roli zbawcy narodów. Pokorny mnich, który swą ofiarą uratował od potępienia obłąkanego Konrada, zostaje nagrodzony. Jemu Bóg uchyla rąbka tajemnicy ukrywanej przed Konradem. Ksiądz Piotr przeżywa widzenie, w którym jawi mu się Polska jako Chrystus narodów. Umęczona, ale zwycięska. Pod jej przewodem odrodzi się feudalna Europa do lepszego, sprawiedliwego życia. Lecz nim wizja ta się spełni, nasz naród musi zostać wyzwolony z jarzma zaborów. Kto tego dokona? Tego ksiądz Piotr się dokładnie nie do­wiaduje. Ma to być enigmatyczny bohater, skrywający się pod zagad­kowym imieniem "czterdzieści i cztery".
Pozostałe fragmenty III części "Dziadów", choć mesjanizmu wprost nie wyrażają, służą uzasadnieniu trafności wizji, jaka była udziałem księdza Piotra. Naród nasz cierpi pod obcym panowaniem niczym ukrzyżowany Chrystus. Represje stosowane wobec polskich patriotów wyraźnie są w "Dziadach" zaakcentowane - męczeńska śmierć Rolli­sona, niesłuszne skazanie Cichowskiego czy wreszcie zsyłka, która staje się udziałem Konrada. Polska arystokracja, tak zjadliwie skryty­kowana w "Salonie warszawskim", to nie kto inny, tylko biblijni fary­zeusze, którzy najgłośniej wołali: "Ukrzyżuj go!", gdy Piłat sprawo­wał sąd nad Chrystusem. Nasza arystokracja jawnie umizguje się do zaborczej władzy, wychwalając pod niebiosa osobę senatora Nowo­silcowa. Francja, sojuszniczka nasza, w której pomocy tak wielkie pokładali nadzieje młodzi polscy patrioci, postąpiła jak Piłat, umy­wając ręce i pozostawiając Polskę wydaną na niełaskę zaborców.
Uzasadnieniem mesjanistycznej koncepcji dziejów jest także "Ustęp", którego akcja rozgrywa się w Rosji. Mickiewicz celowo zohydza Rosję i Rosjan, aby podkreślić nieskazitelność okrutnie rozgrabionej Polski. Rosja, w opisie Mickiewicza, to dziki kraj dzikich ludzi, spo­wity śniegiem i skuty mrozem. Wiosna cywilizacji i postępu jeszcze tu nie dotarła. Proste oblicza Rosjan zdają się być nie tknięte jeszcze rylcem kultury, nie wiadomo, w jaką stronę podąży ewolucja tego surowego, dzikiego ludu.
Car w III części "Dziadów" przedstawiony jest na wzór okrutnego żydowskiego króla Heroda. Takie ujęcie także podkreśla mesjani­styczny przekaz zawarty w dramacie - król był okrutny i bezwzględny dla swoich poddanych. To nie był ojciec narodu, ale kat swoich pod­danych. Po takim opisie Rosji, jej ludu i władcy nie dziwi przepo­wiednia zagłady tego kraju, wygłoszona w przeddzień wielkiej powo­dzi przez tajemniczego przechodnia. To bezpośrednie nawiązanie do Apokalipsy św. Jana, podnoszące mesjanistyczny wydźwięk dzieła.
Elementy historiozofii, czyli poglądu, który przedstawia historię jako sensowny i celowy układ wydarzeń, rządzący się określonymi, po­znawalnymi prawami, znajdują się przede wszystkim w widzeniu księdza Piotra. Tutaj Mickiewicz wykłada swą mesjanistyczną wizję historii. Uważa on, że historia świata i Europy zmierza do zagłady, ale i do odkupienia. Fakty wskazujące na bliski kataklizm historyczny to między innymi restauracja feudalizmu po rewolucji francuskiej, która rozbudziła liberalne apetyty społeczeństw, srogość rządów absoluty­stycznych, narastanie nastrojów nacjonalistycznych i rewolucyjnych w wielonarodowych monarchiach europejskich.
Na ten obraz szarpanego wewnętrznymi konfliktami starego konty­nentu nakłada się sprawa polska. To od Polski właśnie ma rozpocząć się wielka przemiana Europy, która zburzy stary porządek, zmiecie tyranów i da początek nowej, demokratycznej erze w dziejach ludzko­ści. Polska, po zerwaniu pęt zaborów, stanie się zbawcą i odnowicie­lem świata, za przykładem którego pójdą inne narody. Taki cel histo­rii i cierpienia społeczeństwa polskiego widział Mickiewicz i inni mesjaniści polscy i to właśnie stanowi przejaw historiozofii w "Dzia­dach".
Symbolika "Dziadów" jest mocno rozbudowana. To typowa cecha dramatu romantycznego. Mickiewicz nawiązywał wielokrotnie do Biblii, zwłaszcza "Apokalipsy św. Jana", ale czerpał też obficie z tradycji ludowej, a nawet tworzył własną, oryginalną warstwę sym­bolicznych znaczeń. Niewątpliwie przesycone symboliką apokalip­tyczną jest mesjanistyczne widzenie księdza Piotra. Rozdarta zabo­rami Polska symbolizuje ukrzyżowanego Chrystusa. Alegoria Polski, jaka ukazuje się księdzu, jest odziana w białe, lśniące szaty. Ten strój to symbol zwycięstwa i triumfu.
Najbardziej chyba zaskakującym symbolem pojawiającym się w wi­dzeniu księdza jest imię bohatera, który ma wyzwolić kraj nasz spod zaborów. Zagadkowe miano "czterdzieści i cztery" do dziś pozostaje tajemnicą dla badaczy twórczości Mickiewicza. Co lub kogo to sym­boliczne imię miało oznaczać? Niektórzy zwracają się tu do proroctw Izajasza, Ezechiela i Apokalipsy, niewiele to jednak wyjaśnia ze względu na enigmatyczność i niejasność tych przepowiedni. Inni próbują wskazywać, iż tym słynnym "czterdzieści i cztery" ma być Konrad. Jeszcze inni, lubiący sensacje, łączą to imię z samym Mic­kiewiczem, gdyż ponoć czterdzieści cztery ma być, w babilońskiej numerologii, kodem imienia Adam. Są to wszystko tylko czcze spe­kulacje, które jednak odzwierciedlają, jak bogata i niejednoznaczna bywa niekiedy symbolika III części "Dziadów".
Nieco mniej tajemnicza, ale równie zaskakująca, jest symboliczna przemiana Gustawa w Konrada, jaka dokonywa się w prologu dra­matu. Gustaw pisze węglem na ścianie celi, iż właśnie Gustaw umarł, a obok tego napisu umieszcza inskrypcję, że oto narodził się Konrad. W tak prosty, a zarazem wielce symboliczny sposób, dokonuje się skomplikowana metamorfoza bohatera.
Przykładem wykorzystania ludowej tradycji i symboliki jest śmierć Doktora od uderzenia pioruna, przepowiedziana niewiele wcześniej przez księdza Piotra. W ludowej tradycji, wziętej poniekąd z Pisma Świętego, śmierć przez rażenie gromem oznacza wyrok boskiej spra­wiedliwości. Tak giną złoczyńcy, których ludzka sprawiedliwość z różnych przyczyn dosięgnąć nie może. Taka też śmierć stała się udziałem wysługującego się Moskalom Doktora.
Widać więc, po powyższych rozważaniach, że III część "Dziadów" przesycona jest mesjanistyczną wizją dziejów. Niemalże każdy jej fragment w jakiś sposób odnosi się do tej koncepcji widzenia historii albo służy jej uzasadnieniu. Zadanie takie przyświeca także obfitej symbolice dramatu, która, prócz współtworzenia mesjanistycznej treści dzieła, nadaje mu niepowtarzalny, romantyczny charakter.

Motyw dworku szlacheckiego na podstawie "Pana Tadeusza" i "Nad Niemnem".
Zarówno dla Adama Mickiewicz i Elizy Orzeszkowej dworki były ważnym elementem w ich poezji. Mickiewicz wyidealizował dworek. Był on ostoją polskości. Dwory były zasobne i gościnne. Panowała w nich bogata obyczajowość. Orzeszkowa natomiast przedstawiła dwo­rek realnie. Po klęsce powstania styczniowego i zniesieniu pańszczy­zny wystąpiła konieczność dostosowania się dworów szlacheckich do nowych warunków ekonomicznych.
Dworek w Soplicowie był zasobny, otoczony licznymi polami. W domu panował dostatek.
"I stodołę miał wielką, i przy niej trzy stogi
Użątku, co pod strzechą zmieścić się nie może
Widać, że okolica obfita we zboże".
Natomiast dworek w Korczynie podupadał. Starano się podtrzymać dawną świetność. Naprawiano i remontowano stare urządzenia i bu­dynki. To co zostało z dawnej świetności było starannie pielęgnowane co nadawało pozór dostatku.. Bogate tkaniny zastępowano tanim i pospolitym materiałem. Od wielu lat nic nowego nie dokupiono do dworku. Wewnątrz panował zaduch. Okna nigdy nie były otwierane.
Różna była też przyroda otaczająca dworki. W Soplicowie dworek był wkomponowany w naturę:
"Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlache
cki, z drzewa, lecz podmurowany
Świeciły się z dal
eka pobielane ściany
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zi
eleni
Topoli, co go bronią od wiatrów."
Dworek w Korczynie mimo, że był położony w pięknej okolicy nad Niemnem, to jednak nie posiadał tak bogatej roślinności. Nie było tam rzadkich kwiatów i roślin. Rosły natomiast pokrzywy, łopuchy, osty i chrzany. Zostały stare drzewa posadzone dawno temu. Pielę­gnowano tylko "to co już stało i rosło".
Dwory różniły się pod względem patriotyzmu. Dworek w Soplicowie był ostoją polskości. Patriotyzm przechodził z pokolenia na pokole­nie. W dworku wisiały portrety bohaterów narodowych:
"Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz ob
urącz trzyma
Dalej w polskiej szacie siedzi Rejtan żałosny po wolności stracie
Dalej Jasińskim , młodzian piękny i posępny
Obok Korsak towarzysz jego nieo
dstępny.
W dworku trzymano również zegar, który odgrywał Mazurka Dą­browskiego.
"Nawet stary zegar kurantowy
w drewnianej szafie poznał, u wniścia alkowy
I z dziecinną rad
ością pociągnął za sznurek
By stary Dąbrowskiego usłyszeć M
azurek."
W dworku w Korczynie brak było świętości narodowych. Zamiast patriotycznych obrazów wisiały kopie sławnych płócien i rodzinne portrety. Patriotyzm szlachty ukazany był jednak w postawie Bene­dykta, który nie chciał sprzedać ziemi by nie oddać jej moskalom.
Dworki w Soplicowie i Korczynie były jednakowoż gościnne.
"Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
że gościnna i wszystkich w gośc
inę zaprasza"
Dworki różniły się w stosunku do pracy. W Soplicowie wszystko było zadbane. Ludzie byli pracowici. Dwór k korczyński był niejednolity pod względem pracy. Żyli tam ludzie, tacy jak Emilia, dla których praca była upokorzeniem. Ale byli też ludzie pracowici tacy jak Be­nedykt i Marta. Benedykt sam utrzymywał posiadłość. Ciężko praco­wał by zachować dawną świetność.
Podsumowując, dworki w Soplicowie i Korczynie różnią się między sobą. Mickiewicz wyidealizował dworek. Przedstawił go jako ostoję patriotyzmu i bogatej obyczajowości. Dworek był zasobny i gościnny. Dworek w Korczynie podupadał. Próbowano podtrzymać jego dawną świetność.
Sprawiało to wrażenie pilnej pracy, usiłującej zwolnić, może zupełnie powstrzymać, stopniowo, lecz nie ubłaganie proceder swój wiodącą przemianę bogactwa w nędzę.

Pejzaż rodzimy w "Panu Tadeuszu" i jego kontynuacje w "Nad Niemnem" i w "Przedwiośniu"

Opisy przyrody w "Panu Tadeuszu" są z reguły związane z akcją i podporządkowane są sprawom ludzkim. Wschody i zachody słońca stanowią zatem ramę dla całodziennych wypadków, uwydatniając kompozycję utworu. Stosunkom między ludźmi odpowiada stan po­gody. Wraz z powstaniem żywych konfliktów między bohaterami psuje się wspaniała letnia pogoda (słota przed bitwą w ks. IX i burza na początku ks. X). Kolejny związek pomiędzy opisami rodzimej natury a treścią poematu to zwracanie w nich uwagi na piękno rzeczy pospolitych. W przypadku ludzi jest to szczegółowy opis ich zacho­wania, ubioru, zwyczajów. Przyrodę natomiast pokazuje Mickiewicz za pomocą opisów uroku ogrodu warzywnego, barwności ptactwa domowego, piękna skromnych kwiatów polnych, krzewów i drzew, grzybów i obłoków na niebie. Poeta nawet w najprostszym fragmen­cie krajobrazu dostrzega przepych zestawień kolorystycznych i grę światła. Mickiewiczowski opis obok precyzji obserwacji odznacza się świetną kompozycją, podkreślającą najważniejsze cechy zjawiska, częstą personifikacją zjawisk przyrody lub porównaniami (np. opis dwóch stawów w ks. VIII), czy też antropomorfizacją, czyli przypi­sywaniem zjawiskom przyrody emocji ludzkich (np. miłość dwóch stawów).
Krajobraz rodzimy to także opisy postaci, obyczajów, otoczenia, wnętrza domów, narzędzi i sprzętów, jak np. zegar z melodyjką, bu­duar Zosi, serwis. Krajobraz ten widzimy w typach postaci: Jacka Soplicy - zawadiaki sarmaty, Zosi - dziewczęcia polskiego, Sędziego - dobrego gospodarza, Wojskiego - wiernego sługi. Na rodzimość krajobrazu wpływa także zachowanie obyczajów: służenie kobietom przy stole, prawo starszyzny, gościnność. A zatem rodzimość przeja­wia się w "Panu Tadeuszu" w patriotyzmie, w poczuciu umiłowania ojczyzny.
A. Mickiewicz w "Panu Tadeuszu" stworzył pejzażową formułę pol­skości, służącą jako wzór czy motyw do wykorzystania przez później­szych artystów. W "Nad Niemnem" E. Orzeszkowej spotykamy się z mnogością opisów przyrody i ludzi ją rozumiejących, zżytych z na­turą. W tych opisach narrator rezygnuje z klasycznych chwytów po­wieści realistycznej, zamieniając w tych fragmentach język prozy na czystą poezję i lirykę. To właśnie owo typowe dla Orzeszkowej "kra­jobrazowanie" zbliża tę pozytywistyczną powieść do epopei Mickie­wicza. Wszystkie obrazy lasów, pól, miedz, zagród, sadów utrzymane są w tonacji "glorii przyrody". Tu narrator-świadek przestaje być tylko obserwatorem. Traci całkowicie dystans do świata, zmienia się niemal w jego uczestnika. Podobnie było u Mickiewicza, u którego występowało w "Panu Tadeuszu" kilku narratorów, z których jeden, podziwiając piękno krajobrazu litewskiego, odsłaniał czytelnikom swoje myśli i uczucia.
Korczyn, tak jak Soplicowo, położony jest w pięknym litewskim krajobrazie. Podobnie także pokazana jest rodzimość panująca w domu Korczyńskich. Mamy więc i tu rytm dnia wyznaczany przez pracę i rozrywki. Orzeszkowa prezentuje jednak bardziej zróżnico­waną galerię postaci. Z jednej strony tych, którzy odchodzą od sche­matu życia rodzinnego w wydaniu mickiewiczowskim - Darzeccy, pani Emilia, Zygmunt Korczyński, Orzelski czy Różyc. Z drugiej strony Benedykt i Witold - ci, którzy zachowują te tradycje oraz Ju­styna - dziewczę polskie. Rodzimość Korczyna pokazana jest także i tu poprzez opis sprzętów, takich jak fortepian czy obrazy, a także przez typowo polską gościnność.
W "Przedwiośniu" S. Żeromskiego Nawłoć tylko powierzchownie przypomina mickiewiczowskie Soplicowo. I tu także rodzimość pej­zaży pokazana jest przez rytm dnia wyznaczanego posiłkami, po­dobne są rozrywki: grzybobranie, przejażdżki. Ale Żeromski pokazuje mieszkańców Nawłoci przy nieustannej zabawie, w Soplicowie nato­miast na plan pierwszy wysuwała się praca. W "Przedwiośniu" pryska mit patriarchalny - ojcowizny, szacunku dla starszych. Pryska mit serdecznego stosunku do służby, poprzez pokazanie z jednej strony serdecznego odnoszenia się państwa do Macieja, z drugiej zaś panują­cej w czworakach nędzy. Przyroda nie odgrywa już tu tak ważnej roli. Typy ludzkie są podobne, a jednak inne, ponieważ Telimena to ko­kietka, ale w sumie dobra kobieta - Laura zaś jest już egoistką, ksiądz Robak to patriota, który swoje posłanie traktuje bardzo poważnie, a ksiądz Anastazy lekceważy sobie swój stan kapłański. Opisany przez Żeromskiego rodzimy pejzaż stał się symbolem wstecznego konser­watyzmu.

Tryumf, czy klęska? Moje rozważania nad losami bohaterów ro­mantycznych i pozytywistycznych
Epoka romantyzmu wykształciła wiele postaw bohaterów, którzy działali z różnych pobudek. Kierowali się miłością do ojczyzny czy ukochanej kobiety, honorem. Dla swych idei zaryzykują skazą na sumieniu, utratą rodziny, poświęcą swoje dobro osobiste. Takie po­stawy to wallenrodyzm wywodzący się z utworu Mickiewicza, byro­nizm stworzony przez George'a Byrona, wertetyzm przez J.W. Goet­hego. Znamy także prometeizm Konrada z III części "Dziadów". Również pozytywizm kształtuje nowy typ bohatera. Znamy Andrzeja Kmicica, który jest typem bohatera dynamicznego. Stanisław Wokul­ski to zarówno romantyk, jak i pozytywista. Rodion Raskolnikow, ze "Zbrodni i kary" uważa, że jako człowiek niezwyczajny może popeł­nić każdą zbrodnię, motywując ją szczęściem innych osób.
Walter Alf poświęcił największą wartość, cenioną przez ówczesne społeczeństwo - honor rycerski. Dla ratowania swojej ojczyzny używa podstępu, występując pod nazwiskiem Konrad Wallenrod. (wbrew swojej etyce rycerskiej). Poświęca swoje szczęście osobiste, rozstając się z ukochaną żoną Aldoną, która z własnego wyboru zostaje pustel­nicą. Wie, że tylko podstępem może uratować ojczyznę przed atakiem Krzyżaków.
"Macie bowiem wiedzieć, że są dwa
sposoby walczenia - trzeba być lisem i lwem."
Jako Wielki Mistrz Zakonu specjalnie wybiera złą taktykę walki z Litwą. Odniósł sukces. Ocalił ojczyzną, lecz zbrukał swój honor. Samobójstwo Konrada to rozpaczliwa próba ocalenia resztek honoru, śmierć była dla niego jedynym wybawieniem. Odniósł tryumf, jeśli chodzi o uratowanie Litwy, lecz poświęcił swoje szczęście osobiste, działał wbrew swemu sumieniu, a tego nie można nazwać sukcesem. Konrad był przecież rycerzem, który:
"Szczęścia w domu nie znalazł,
bo go nie było w ojczyźnie."
Miłosną pobudką kierował się Giaur. Kochał się z wzajemnością w Leili, która była jedną z żon Hassana. Hassan skazuje Leilę za nie­wierność na śmierć. Giaur buntuje się przeciwko otaczającej go rze­czywistości. Przeciwstawia się prawom społecznym i normom oby­czajowym - naród turecki właśnie w ten sposób karał za cudzołódz­two. Giaur zabija mordercę swej ukochanej, wybierając potem sa­motne życie w klasztorze. Już nigdy nie zazna szczęścia i miłości u innych ludzi, będzie cierpiał. Niestety, jego zbrodnia nic nie zmienia. Bohater nie zmienił pogańskich praw - kar śmierci za niewierność, nie przywrócił swoim czynem życia Leili, a sam pogrąża się w bólu i jedynie śmierć może przynieść koniec jego cierpień. Bunt Giaura niewątpliwie okazał się klęską. Być może bohater mógł choć przez chwilę zaznać smaku zwycięstwa, zabijając tego, który skrzywdził jego ukochaną.
Śmiertelnie zakochany Werter także oczekuje śmierci. Przyspiesza jej nadejście popełniając dokładnie zaplanowane samobójstwo. Nie po­mogła mu próba usunięcia się z życie tej jedynej. Wraca z powrotem, z placówki dyplomatycznej do Waldheim, by móc żyć blisko Loty (Lotty?). Jednak ona wyszła już za Alberta. Miłość Wertera do Lotty jest uczuciem destrukcyjnym, niszczy jego psychikę i prowadzi do samozagłady. Werter umiera po długich cierpieniach, zabiła go mi­łość. Skrzywdził tym samym swą ukochaną, która na wieść o jego samobójstwie ciężko się rozchorowała. Bohater poniósł klęskę, bo­wiem nie wycofał się w porę z życia ukochanej. Jego miłość dopro­wadziła go do obłędu, a Lotta miała już wybranka. W pewnym sensie odniósł zwycięstwo, gdyż wygrał z cierpieniem, ale swoim czynem nic dla siebie więcej nie zrobił. Na jego pogrzebie nie było żadnego duchowego. Nie zjawiła się także Lotta.
Konrad z III cz. "Dziadów" objawia się jako Prometeusz. Dla dobra ojczyzny buntuje się przeciwko źle ułożonemu światu. Oskarża Boga o złe rządzenie światem i ludzkością. Bunt przeradza się nawet w bluźnierstwo. Konrad dla miłości do ludzi gotów jest zrobić wszystko. W drodze do dobra świata stoi mu na przeszkodzie kruk, który sym­bolizuje cara. Chce mieć władzę równą Bogu, czuje się tak dumny, że może deptać po ludziach. Chce rządzić światem i naprawić krzywdy wyrządzone przez Stwórcę, gdyż ludzi na ziemi spotyka tylko nie­sprawiedliwość. Wyzywa Boga na walkę, na rozumy. Konrad zostaje ukarany, pojawia mu się plama na czole. Po klęsce ma jednak szansę odzyskania wolności (Konrad jako ojczyzna). W widzeniu ks. Piotra Polska uszła z rzezi niewiniątek, jest mesjaszem narodów europej­skich, tak jak Jezus Chrystus.
Kordian z dzieła Juliusza Słowackiego z młodego chłopca przeradza się w dojrzałego działacza patriotycznego. Bohater po licznych po­dróżach odnajduje cel w życiu, który w końcu okaże się bezsensowny. Jest uczestnikiem spisku na życie cara. Prezes spisku - stary Niemce­wicz, specjalnie zbiera wszystkich uczestników na grobach królów polskich w katedrze. Chce ostudzić ich zapał, przypominając, że Po­lak nigdy w historii nie zabił swego króla, a car przecież koronował się na króla Polski. Osiąga swój cel, ale Kordian rozbudza na nowo spiskowców, chce porwać wszystkich do walki. Roztacza wizję nowej Polski rozciągniętej od morza do morza. Jednak okazuje się, że wśród nich jest zdrajca, spiskowcy wpadają w popłoch. Zarządzono głoso­wanie, które wypada niekorzystnie dla Kordiana. Postanawia dokonać zamachu sam. Ma wspaniałą okazję, stoi na straży przed sypialnią cara, nie wykorzystuje jednak sprzyjającej okoliczności. Mdleje, po­nieważ Polacy zawsze mieli skrupuły przed dokonaniem zbrodni. W czasie pobytu w szpitalu dla wariatów doktor, który jest szatanem, uświadamia Kordianowi bezsens jego czynu. Na tronie po zabiciu cara zasiądzie następny. Uważam, że mimo iż działalność patrio­tyczna Kordiana nie zakończyła się sukcesem, to odniósł tryumf. Miał słuszne idee, zawiniła tylko nieudolność przywódców powstania. Ich stary wiek, tchórzostwo i strach przed buntem wobec Rosji. Gdyby było więcej ludzi takich jak Kordian, losy powstania potoczyłyby się z pewnością inaczej.
Stanisław Wokulski, bohater Lalki, miał duszę romantyka, lecz rów­nież promował hasła pozytywistyczne. Dzięki pozytywistycznym ideom założył spółkę, bank pieniężny i zbożowy, zyskał majątek. Zdobycie majątku umożliwiało mu otwarcie drogi do szerszych krę­gów, gdzie mógł poznać ukochaną - Izabellę Łęcką. Była to miłość romantyczna, która doprowadziła Wokulskiego do nieudanej próby samobójstwa, a sam później przepadł bez wieści. W duszy jako ro­mantyk poniósł klęskę, ale jako pozytywista zyskał duży majątek i uszczęśliwił wielu ludzi, odniósł zwycięstwo.
Andrzej Kmicic ma również cechy bohatera romantycznego. Z łobuza i awanturnika zamienia się w gorącego patriotę. Staje przed roman­tycznym wyborem: honor a miłość, wybiera honor. Przez swój tra­giczny wybór przeżywa wiele perypetii i trafia pod opiekę Janusza Radziwiłła. Przysięga mu służyć, nie wiedząc jeszcze o jego zdradzie. Pozostaje wierny danemu słowu i omal nie przypłaca tego życiem. W końcu Kmicic zostaje oczyszczony z win i poślubia ukochaną Oleńkę. Zwycięża, okazuje się człowiekiem honoru, zyskuje miłość i sławę.
Dla Rodiona Raskolnikowa popełnienie zbrodni nie było wielkim przestępstwem, jeśli robiło się to dla jakiejś idei. Uważał człowieka niezwykłego, który ma prawo popełnić zbrodnię. Tłumaczy, że mają­tek lichwiarki może przynieść szczęście innym osobom, nawet gdy ta miałaby przypłacić próbę ocalenia pieniędzy własnym życiem (?). Jego siostra, Dunia gotowa była poświęcić się dla brata i wyjść za człowieka, którego nie kochała tylko po to, by Rodia mógł kontynu­ować naukę. (?) Nie chce też, by matka zapewniała mu finansową pomoc. Jego celem było zdobycie majątku starej lichwiarki i zrzuce­nie z siebie winy, popełnienie zbrodni doskonałej. Prawie mu się to udaje, jednak jego sumienie nie pozwala dłużej ukrywać faktu mor­derstwa przed przyjaciółmi, znajomymi, rodziną. Tutaj ponosi klęskę, zostaje zdemaskowany, trafia do więzienia, a później zesłany na Sy­bir. Ale czeka na niego ta jedyna, ukochana. Dzięki niej Rodion znów będzie miał cel w życiu, lepiej zniesie wyrok. Może jednak zbrodnia okazała się tryumfem ?, bo właśnie przez nią poznał Sonię, poruszył jej serce i zakochał się. Może miłość potrafi przykryć tę wielką plamę na jego honorze.
Trudno jest jednoznacznie ocenić wygraną bohatera. Niektórzy osią­gnęli zwycięstwo w jeden sposób, tracąc za chwilę co innego. We wszystkich przytoczonych przeze mnie przykładach pojawia się mi­łość. Miłość potrafi dokonywać cudów, sprawiać, że człowiek się zmienia, odkrywa w sobie dobre cechy, uleczyć rany, a nawet zabić. Bohaterowie zmuszeni było wybierać pomiędzy dwoma bliskimi im wartościami, a każdy wybór kończy się porażką. Nie wszyscy osią­gnęli zakładane wartości, lecz mimo to zwyciężyli. Człowiek chyba nie może zdobyć wszystkiego.

Problemy bohaterów "Dziadów cz. III" i "Wesela" wobec proble­matyki narodowej.
W "Dziadach cz. III" Adama Mickiewicz i w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego ukazane są działania społeczeństwa w zakresie wy­zwolenia narodu. W "Dziadach" patriotyczna młodzież podejmuje walkę z zaborcą. Młodzi ludzie są więzieni i prześladowani. Czeka ich zsyłka. W "Weselu" natomiast naród nie jest zdolny do walki. Chłopi chcą walczyć ale nie mają przywódcy jakim powinna być inteligencja.
Głównym problemem przedstawionym w "Dziadach" jest walka z zaborcą i rusyfikacją. W walce o wolność narodu Mickiewicz przed­stawia apoteozę spisku, rewolucji i młodości. Romantyzm przejawia się w buncie pokoleniowym przeciw ograniczeniom obyczajowym i społecznym. Buntownicze hasła przybierają formę wezwania do re­wolucji, powstania poprzedzanych z kolei działaniem spiskowym. Młodzież brała czynny udział w walce z zaborcą. Wielu młodych ludzi zostało uwięzionych przez carską policję. Są to ludzie odważni, szlachetni, gotowi oddać życie za ojczyznę. Mickiewicz ukazał cier­pienia narodu na przykładzie tortur jakie zadawano więźniom. Ci­chowski był poddawany długim, wymyślnym torturom śledztwa. Pojono go opium, karmiono śledziami bez podawania picia, straszono nocą, ale nikogo nie wydał. Literatura spełniała rolę uświadamiającą naród a w szczególności niektóre warstwy społeczne , które nie sprze­ciwiały się zaborcy. Świat wroga ukazuje też salon warszawski gdzie Nowosilcow - ciemięzca narodu urządzał liczne zabawy. Uczestni­czyła w nich polska arystokracja, która bardziej myślała o balach i przyjęciach niż o walce z zaborcą. Mickiewicz chciał ukazać głupotę , brak patriotyzmu i świadomości narodowej arystokracji.
Patriotyzm zakładał poświęcenie się sprawie narodowej, służenie narodowi, ocalenie go. Główny bohater "Dziadów" Konrad przyjął postawę samotnego buntownika, przyjmującego cierpienie, poświę­cającego się z miłości do narodu, ludzkości , przeciwstawiającego się Bogu, naturze w imię szczęścia innych ludzi. Wielki poeta, męczen­nik, wcielenie indywidualizmu, człowiek świadom swej wielkości, pełen dumy, a nawet pychy. Jego siła tkwi w świadomości, że jest wybitnym poetą, twórcą. To poczucie mocy powoduje, że śmie rów­nać się z Bogiem. Ale oprócz pychy wyróżnia go miłość do narodu. Konrad bowiem identyfikuje się z cierpiącą Polską. To w imię tej miłości buntuje się przeciw światu, w którym panują zło, cierpienie i nieprawość. Chce lepiej urządzić świat. Pragnie odegrać wobec swego narodu rolę zbawcy jak Chrystus. Przyjście Mesjasza zapowiada w widzeniu ksiądz Piotr. Na początku dostrzega liczne drogi wiodące na północ i "tłum wozów" wywożących młodzież na wygnanie. Następ­nie zauważa młodzieńca, który umknął przed prześladowcami

"...to obrońca! Wskrzesiciel narodu!-
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery
A imię jego będzie czterdzieści i cztery."
Symbole i liczby wskazują na związki z Biblią, zwłaszcza z księgą Apokalipsy. Męka narodu jest analogiczna do męki i śmierci Chry­stusa. Francja pełni rolę Piłata, car rosyjski Heroda, natomiast żołnie­rze pojący konającego na krzyżu żółcią i octem to Rakus i Borus- Austriak i Moskal. Naród kona na krzyżu ale niedługo potem zmar­twychwstaje. Mickiewiczowski mesjanizm był próbą odpowiedzi na klęskę powstania listopadowego, stanowił podstawę optymistycznych prognoz na przyszłość oraz, przez analogię z ofiarą Chrystusa, wydo­bywał ogólnoludzki sens polskiej walki i męczeństwa.
Również w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego myśl o walce naro­dowowyzwoleńczej nurtuje od początku prawie wszystkich uczestni­ków wesela. Mówi o nie m.in. poeta:
"duch się w każdym poniewiera
i chciałby się wydrzeć, skoczyć,
ręce po pas w krwi ubroczyć",
"Polska to jest wielka rzecz"
O chęci podjęcia walki przez chłopów opowiada Maryna. Chłopi wiedzą , że sytuacja narodu jest zła i trzeba ją zmienić. Na wesele przybywa Wernyhora - zwiastun powstania. Ogłasza, że nadeszła odpowiednia chwila i powierza Gospodarzowi misję zorganizowania zrywu wolnościowego. Wręcza mu złoty róg, którego głos ma porwać naród do walki o niepodległość. Wernyhora ukazuje się Gospoda­rzowi, bo ten jest najbardziej szczerym przedstawicielem zbliżenia się inteligencji do ludu i wyraża tęsknotę do wyzwolenia narodowego przez czyn zbrojny, dokonany wspólnie z chłopami. Tylko zryw ca­łego narodu mógł przynieść zwycięstwo. Gospodarz wręcza Jaśkowi złoty róg - symboliczną moc i każe mu zorganizować oddział chło­pów. Jasiek z zapałem przyjmuje powierzone mu zadanie, wypełnia polecenie Gospodarza, jeździ po wsi i zwołuje naród do powstania. Lud uzbrojony w kosy zbiera się na błoniach. Jednak Jasiek zgubił złoty róg i tłum chłopów popadł w odrętwienie. Bez rogu nie można dać znaku do nowego zrywu wyzwoleńczego. Tłum zaczyna tańczyć w rytm muzyki Chochoła. Społeczeństwo zamiast walczyć zbrojnie zdolne jest tylko do zaczarowanego dreptania w kółko. Czyn zgroma­dzonych, którzy dali się rozbroić i wprawić w bierny i bezduszny taniec, sparaliżowała inteligencja, która nie dorosła do roli przywód­ców narodowych, nie potrafiła wykorzystać żywotnych sił i zapału ludu, zaprzepaściła sprawę wolności. Uznanie chłopa za zdolnego do spełnienia misji zwołania powstania to dowód braku jej odpowie­dzialności. Chłopi muszą sami wyłonić przywódcę i walczyć o wol­ność.
Problemy narodowe bohaterów "Dziadów cz. III" i "Wesela" mają wiele mają wiele podobieństw, ale i różnic. W "Dziadach" przedsta­wiona jest walcząca młodzież, która jest prześladowana i więziona. W "Chłopach" społeczeństwo nie prowadzi walki narodowowyzwoleń­czej. Nie potrafi zorganizować zrywu i odzyskać niepodległość. Brak jest przywódcy, który poprowadziłby lud do walki. Różnice te wyni­kają z faktu, iż społeczeństwo w "Chłopach" nie było zdolne do walki, gdyż ostatnie powstanie pamiętali tylko starzy ludzie a mło­dzież nie potrafiła się zjednoczyć i walczyć o wolność. Być może nie miała odpowiednich wzorców, którymi mogłaby się kierować. Ludzie nie byli tak uświadomieni narodowo jak społeczeństwo w "Dzia­dach". W obu utworach wiele problemów narodowowyzwoleńczych pokrywa się. Zarówno w "Dziadach" jak i w "Weselu" społeczeństwo jest podzielone. W "Dziadach" czynną walkę prowadzi patriotyczna młodzież, natomiast arystokrację z salonu warszawskiego nie obcho­dzą sprawy narodowe. Ważne są dla nich tylko sprawy materialne. W "Chłopach" społeczeństwo również jest podzielone. Istnieje ogromna przepaść pomiędzy chłopstwem a inteligencją. Chłopi są gotowi do walki, jednak nie mają przywódcy. Taką rolę powinna odgrywać in­teligencja. W obu utworach problem ten ukazany jest by pokazać, że bez zjednoczenia całego narodu zryw powstańczy nie przyniesie efektu. W utworach występuje mistycyzm: w "Dziadach" pojawia się on w Wielkiej Improwizacji a w " Weselu" w osobie Chochoła. Mi­stycyzm ma na celu ukazanie chwilowej niemożności w działaniu głównych bohaterów. Konrad przegrywa walkę z Bogiem, choć chciał uratować cały naród to jednak Bóg nie odezwał się do niego, i nie dał mu władzy jakiej żądał. Chochoł natomiast usypia naród powodując jego niemożność do walki.
Walka narodowowyzwoleńcza była ważnym tematem rozważań za­równo w epoce romantyzmu jak i młodej polski. Sytuacja polityczna niewiele się zmieniła. Polska nadal była pod zaborami. Literatura miała na celu zjednoczenie narodu i poderwanie go do walki.

POZYTYWIZM
ęcić się zdobywaniu pieniędzy, czy też poświęcić się dla idei służeb­nej wobec ludzkości np. nauce, wynalazkom? W jakim stopniu można odpowiedzieć 47 to pytanie na podstawie "Lalki" Bolesława Prusa, a w jakim z wiedzy dotyczącej życia
Właściwie przystępując do jakiegokolwiek tematu związanego z ce­lem życia w kontekście współczesności, a jest ta praca z tym niewąt­pliwie związana, należy zastanowić się nad egzystencjalnym pyta­niem "być, czy mieć". Chciałbym tu nawiązać do jednego z moich wcześniejszych wypracowań związanego bezpośrednio z tą proble­matyką. Chodzi tu o temat "Być czy mieć", którego analizą zajmowa­liśmy się na podstawie sztuki Mrożka "Emigranci". W wielu bowiem zasadniczych problemach sztuka ta może stanowić oparcie dla rozwa­żań na temat znaczenia pieniędzy we współczesnym świecie. Tak, ten problem, często poruszany jest przez moralistów naszej epoki, nie ma bowiem nic bardziej zastraszającego od procesu, który obecnie za­chodzi w mentalności ludzkiej. Przez wieki pieniądz stanowił o statu­sie ludzi, dzielił ich, uzależniał, ale nigdy jeszcze, na tak szeroką skalę, nie odgrywał tak istotnej roli dla sfery duchowej człowieka, nigdy nie miał na nią tak dużego wpływu. W miarę rozwoju cywiliza­cji, człowiek coraz bardziej uzależniał się od własnych wynalazków. Podobnie dzieje się dziś również z pieniądzem. Jest to bardzo szcze­gólny przedmiot. Ponieważ posiada wymierną wartość, często zostaje utożsamiony z jedyną, dla wielu ludzi, skalą wartościowania, niekiedy także w sferze pozamaterialnej. I coraz częściej dochodzimy do prze­konania o tym, że to pieniądz rządzi światem, że wszystko można "kupić". Taki obraz jest bardzo zafałszowany, gdyż w rzeczywistości, sfera intelektualna człowieka nigdy nie jest, aż do tego stopnia, spła­cona przez materialistyczną żądzę posiadania.
"Lalka" Prusa dostarcza nam do rozważania na ten temat w miarę bogaty materiał. Trzej bohaterowie tej powieści są bowiem bezpo­średnio związani z problemem poświęcenia się dla, w tym wypadku niemal symbolicznej, mistycznej, nauki, a przyziemną sferą intere­sów, pieniędzy, które wydają się być złem koniecznym. Ci ludzie to Wokulski, Ochocki i Geist. Wywodzą się oni z różnych środowisk, z różnych kultur, ale cel, który wyznaczyli sobie w młodości jest jeden - poświęcenie dla nauki. Ich losy układają się różnie. Ochocki pozo­staje idealistą szukającym ciągle swej życiowej szansy i przedkłada­jący te poszukiwania nad wszystko. Geist, który swą szanse wykorzy­stuje, nie jest jeszcze do końca pewien swego sukcesu. I wreszcie Wokulski, który jest najbardziej chyba odpowiednią postacią dla na­szych rozważań. Jest to człowiek, który odszedł od swych ideałów z młodości. Człowiek, który ciągle zmaga się z myślą o powrocie do ideałów młodości. Osobiście odniosłem wrażenie, że nauka, o której jest tu mowa, jest raczej pewną wartością intelektualną, nieskażonym pojęciem, oznaczającym ciągłe dążenie do ideału, poprzez doskonale­nie własnego umysłu. Nauka, w takim rozumieniu staje się symbolem utylitaryzmu, skupia w sobie pewien zasób wartości ponadczasowych. I niczym Faust przepełniony chęcią poznania, gotów jest zaprzedać duszę diabłu, tak i ten idealny bohater powinien poświęcić się całko­wicie, bez reszty żądzy posiadania wiedzy i jej wykorzystania dla dobra ogółu. Ale czy Wokulski jest w stanie spełnić taką życiową misję.
Wokulski jest człowiekiem, który takiemu zadaniu nie jest w stanie sprostać, jego bowiem życie, bardziej przecież dojrzałe niż Ochoc­kiego, czy Geista, którzy są ucieleśnieniem niezrealizowanych ma­rzeń Wokulskiego z młodości, uzależnione jest od świata realnego, którego niemoc i pokusy znacznie bardziej odziaływują na Stacha Wokulskiego, niż na niedojrzałych zapaleńców. Tu pojawia się za­sadnicza płaszczyzna porównawcza. Wokulski to człowiek z jednej strony wyznający idee scientyzmu, z drugiej zaś strony człowiek opa­nowany przez romantyczne rządze, które powodują, że ich realizację Wokulski widzi w zdobywaniu pieniędzy. Zauroczenie w Izabeli jest silniejsze od przekonania o słuszności scientyzmu. Jeszcze większą rolę w zerwaniu z ideałami młodości pełni kariera, której pieniądze są niewątpliwym sprawcą.
Dla Wokulskiego nauka była w młodości celem życia. Wszystko chciał jej podporządkować, ale los chciał, by to nie wynalazki uczy­niły go szczęśliwym, lecz szczęście to odnalazł (tak mu się przynajm­niej wydawało) w zauroczeniu do kobiety. Kiedy Wokulski wkracza w dojrzałe życie na pierwszy plan wysuwa się czysto materialistyczne dążenie do posiadania stabilnej sytuacji majątkowej. Kiedy taką już posiada (po ślubie z Minclową), jego ideały młodości znów ustępują na rzecz kariery, której celem ma być zdobycie awansu społecznego, a co najważniejsze zdobycie serca Izabeli. Wokulski jednak często powraca wtedy do swych marzeń o podboju świata nauki. Ale jest to już nieco sztuczne i raczej jest tylko próbą oderwania się od emocjo­nalnego związku z Izabelą. Tak dzieje się w Paryżu. I nawet cudowny metal Geista, dla którego jest najwspanialszym odkryciem nauko­wym, w efekcie "ląduje" na szyi Izabeli jako wisiorek podarowany przecież w imię miłości, jako talizman. Tak oto można najlepiej pod­sumować starcie duszy romantyka z umysłem scientysty, czyli we­wnętrzny pojedynek Wokulskeigo.
Pozostaje jednak pytanie, czy w takim razie można uznać Wokul­skiego za człowieka, który jest dorobkiewiczem i popada w manię zbierania pieniądza. Myślę, że tak jak nie był w stanie poświęcić się do końca idei, tak na pewno nie można go uznać za człowieka ko­chającego pieniądze i gotowego dla nich zrobić wszystko. Świadczą o tym najlepiej sceny związane z jego działaniami filantropijnymi. Po­trafi Wokulski pomóc ludziom ubogim, nie mającym życiowej szansy. Nie znamy dalszych losów Wokulskiego. Otwarta kompozy­cja utworu pozwala nam jednak na pewne przypuszczenia dotyczące jego dalszych losów. Czy Wokulski mógł powrócić do pracy w imię nauki? Chyba nie. Myślę, że życie Wokulskiego właśnie nie może w pełni posłużyć odpowiedzi na pytanie z tematu zadania, lecz jeszcze bardziej i dobitniej akcentuje jego sens. Przedstawia bowiem czło­wieka, którego działania, niczym wahadło, które napędzane poraż­kami i niepowodzeniami w miłości, podąża raz w kierunku skrajnego materializmu i zażartej walki o pieniądze, dającej prestiż, a raz w kierunku powrotu do idealistycznego widzenia świata przez pryzmat nauki.
Postać Wokulskiego jest przykładem osoby, której wybory życiowe są zdeterminowane przez własną słabość. Jest ciągłym zmaganiem pomiędzy dwiema siłami, które są nie do pogodzenia: egoizmem i utylitaryzmem. Wokulski jest człowiekiem, który żył w realiach końca wieku. Podobnie jak my zapewne był przepełniony niepokojem związanym z rozwojem cywilizacyjnym. Co dziwniej to zjawisko jest znakomicie dostrzegalne i dziś. Koniec wieku XIX to okres bardzo dziwny w historii. Bunty i rewolucje lat 40-60 wygasały. W tym sa­mym czasie wynalezione zostają rzeczy, o których jedynie marzono jeszcze na początku wieku. Co najważniejsze, stają się one dostępne dla dużej części społeczeństwa, zwłaszcza zaś zamożniejsi podnoszą jeszcze bardziej swój standard życiowy. To powoduje ogromne zain­teresowanie nauka i wynalazkami wśród ludzi bogatych. Często rodzi to szarlatanów, ale pozostaje faktem, że wtedy po raz pierwszy nauka komercjalizuje się. Wynalazek nie tylko może służyć dobru ludzkości, lecz można za niego dostać dużo pieniędzy. Mitem jest, że wtedy ludzie pracowali jeszcze wyłącznie dla dobra ogółu. Ten właśnie okres zmienia ludzi, bo wtedy zaczyna się liczyć nie tylko status spo­łeczny, urodzenie, ale również intelekt, za który można było jeszcze sto lat wcześniej otrzymać ekskomunikę. To, co jest głównym pro­blemem "Lalki" zaczyna powoli znikać. Wokulski, Ochocki, którzy chcą służyć nauce w imię dobra ludzkości są zbyt idealistycznie przedstawieni. Natomiast postać Geista, moim zdaniem, jest już prze­niknięta materialistycznym wiedzeniem nauki, poprzez pryzmat ko­rzyści, nie tylko dla ogółu, lecz także dla siebie. To, co dostarcza nam historia znacznie lepiej, moim zdaniem objaśnia zasadę funkcjonowa­nia nauki i jej roli dla ludzkości. Oto w latach 70 wieku XIX powstają największe fortuny przemysłowe Niemiec: Krupp, Bayer, Simens to nazwiska ludzi, którzy bez wątpienia uczynili wiele dla nauki, a tym samym dla dobra ludzkości, zarabiając przy tym ogromne fortuny. Tu należało by wymienić kilkunastu innych wynalazców, którzy zupełnie inaczej podchodzili do nauki, niekoniecznie stawiając na pierwszym miejscu szczytne cele. Często odkrycia, czy wynalazki miały charak­ter przypadku, w większości jednak były efektem bardzo żmudnych poszukiwań. Ja, osobiście, bardzo wątpię, czy Daimler, Benz i May­bach pracowali nad silnikiem benzynowym wyłącznie w imię dobra ludzkości, nie wspominając już o Samuelu Colcie i jego wynalazku, który na pewno nie mógł przyczynić się temu celowi, choć na pewno odegrał dużą rolę w rozwoju mechaniki, pozostając do dziś w użyciu.
Pozostaje się zastanowić, czy tak często używane słowa: "służba ludzkości", "idea służebna" w odniesieniu do nauki nie są często prze­sadzone i nie powodują błędnej oceny historii. Absolutnie nie chcę i nie mogę zaprzeczać, że ludzie, którzy obecnie zaliczani są do sław­nych wynalazców, myśleli o zastosowaniu swych dzieł dla dobra ludzkości. Alfred Nobel zdawał sobie sprawę ze skutków działania dynamitu i całe swe dochody przeznaczył na fundację rozdającą dziś naukowe Nagrody Nobla. Wynalazca, nie może być traktowany jak zwykły człowiek i każdy z nich posiada swoją indywidualność. Słu­żenie ludzkości, stawiane jako nadrzędny cel, nie jest moim zdaniem w obecnych czasach wystarczającym pretekstem dla zajmowania się nauką i nie wolno, moim zdaniem, utożsamiać, w kontekście obec­nych czasów, nauki jako idei służebnej. Moim zdaniem, nauka po­winna być oderwana od wszelkiej ideologii, nawet słusznej. Sądzę, że nauka powinna być motorem postępu, który to jest w związany z do­brem ogółu. Nie można go jednak osiągnąć za wszelką cenę
. Dziś nauka stanowi bardzo odrębną dziedzinę życia człowieka i w odróżnieniu od innych epok, nie ma jednostki będącej w stanie opa­nować całość wiedzy naukowej. Idea scientyzmu, jako swoistego kultu nauki, w obecnych czasach pozostaje jedynie odległą ideologią. Raczej marzeniem niż realną ideologią. Scientyzm nie może istnieć, bo nauka nie może przejąć sfery duchowej człowieka, a wprost prze­ciwnie, powinna pozostawać jak najdalej od tej sfery. Ten margines bezpieczeństwa powinien pozostawać z jednej prostej przyczyny: technika dehumanizuje, wytwarza przekonanie, o podejściu do czło­wieka jako machiny, która nawet przy założeniu że jest to machina doskonała, będzie zawsze dawała możliwość odejścia od moralności, od duchowej sfery życia. Scientyzm jest bardzo niebezpieczny, choć nie oznacza to wcale, że nie należy zajmować się nauką, wystarczy widzieć człowieka, cały czas, jako obiekt nadrzędny wobec wszyst­kiego, co stworzył. Wierzę, że nauka może uczynić człowieka i ludz­kość szczęśliwszą.
Pieniądz, często jest otaczany przez ludzi pewnego rodzaju mistycy­zmem. Jako obiekt pożądania przez tych, którzy mają go dużo i cel dla tych, którzy go nie mają. Często w codziennej pogoni za "szczę­ściem doczesnym" zapominamy o tym, że pozostaje on jedynie ekwiwalentem za wykonaną pracę. Szczególnie niebezpieczny jest pieniądz, nie dla tych, którzy go nie mają, lecz dla tych, którzy nagle odczują jego siłę. Spójrzmy w świat biznesu. Jest to dla mnie najgor­sze, co może spotkać człowieka: oddać się błędnemu, często pozba­wionemu celu, zdobywaniu pieniądza. Przypomina to trochę sztukę dla sztuki. Osobiście uważam, że pieniądz jest po to by go wydać i wydaje mi się, że bardziej cieszą, rzeczy, które można sobie kupić za te pieniądze, niż one same. Pieniądz, w przeciwieństwie od przed­miotu, który posiadać może duszę, nawet wimaginowaną, nigdy cze­goś takiego nie będzie miał, pozostanie pojęciem matematycznie abs­trakcyjnym, jak suma na koncie, czy ilość zer na banknocie.
Podsumowując, sytuacja społeczna w końcu XIX wieku znacznie różniła się od obecnej. Ludzie dopiero wchodzili w epokę liberalizmu i kapitalizmu. Dla człowieka tamtej epoki, znacznie bardziej liczyły się ideały. W obecnym świecie zatraciliśmy część duchowej głębi. Sto lat zmieniło ludzi, zmieniło ich spojrzenie na świat, który stał się mały i znacznie lepiej poznany. Dziś, nie nurtują nas już problemy natury technicznej, nie marzymy o wymyślaniu metali lżejszych od powietrza, bo nie są nam potrzebne i wiemy, że nie można tego doko­nać. W XIX wieku wszystko było jeszcze możliwe. Dziś jesteśmy jednak nadal pod wpływem pewnego dziedzictwa duchowego tej epoki. Powstały inne problemy, dotyczące w większym stopniu psy­chiki człowieka. Czy poświęcić się zdobywaniu pieniędzy, czy słu­żebnej idei nauki?
"Lalka" moim zdaniem nie dostarcza odpowiedzi na to pytanie, a wprost przeciwnie wręcz stawia ten problem. Otwarta kompozycja utworu pozwala odnieść wrażenie podświadomie, że to autor nas o to pyta.
Myślę, że w obecnych czasach pod koniec XX wieku, poświęcenie się zdobywaniu pieniędzy, wcale nie przeczy poświęceniu dla służebnej idei. Nie można doprowadzić do sytuacji, w której człowiek oddaje wszystko dla nauki, nie mając w zamian nic. Źródłem satysfakcji człowieka może być jedynie realizacja celu życiowego. Jeżeli dla kogoś tym celem jest zdobywanie pieniędzy, trudno, oznacza to tylko jego niewielkie horyzonty i ograniczonośc intelektualną . "Pieniądze rzecz nabyta" mówi porzekadło. Poświęcić się nauce. Tak, to dobry pomysł, ale wcale nie oznacza, że trzeba uszczęśliwić ludzkość. Za­kończę trochę egoistycznie: ważne by zrealizować swoje marzenia, najlepiej nie przeszkadzając innym, a jeszcze lepiej im w tym poma­gając.

Kobieta jako przedmiot i podmiot w prozie pozytywistycznej
E. Orzeszkowa "Marta" - powieść ta odegrała dużą rolę w historii ruchu emancypacyjnego kobiet. Orzeszkowa żądała bowiem dla dziewcząt rzetelnej wiedzy, przygotowania do samodzielnego życia, nauczania zawodów, otwarcia szkół wszystkich stopni dla kobiet. Uważała, że jest to konieczne, by można było zapobiegać m.in. takiej tragedii, jaką opisała Orzeszkowa w "Marcie". Bohaterka powieści, Marta Świcka, wdowa po urzędniku, obarczona dzieckiem, staje wo­bec konieczności podjęcia pracy i nie może jej znaleźć. Niedosta­teczne wykształcenie nie pozwala jej pracować w zawodach nauczy­cielki, tłumaczki, ilustratorki i krawcowej. Z kolei konwenanse nie dopuszczają jej do pracy w zawodach typowo męskich: w handlu, u jubilera. Pozostaje jej praca niewykwalifikowanej szwaczki, którą też w końcu traci. Skazana wraz z małym dzieckim na nędzę, zmuszona zostaje do żebractwa, a wreszcie do kradzieży. Powieść kończy się śmiercią Marty pod kołami tramwaju konnego, a dziecko zostaje na łasce losu.
B. Prus "Lalka" - Sporo miejsca w "Lalce" zajmuje portret zubożałej arystokratki - Izabeli Łęckiej. Bohaterkę charakteryzuje urok fizyczny i psychiczna "prostytucja", świetne maniery na zewnątrz i we­wnętrzny prymitywizm, piękne gesty na pokaz i brzydota postępowa­nia, gdy "nikt nie widzi". Portret Izabeli to dowód na niezwykłą wie­dzę psycho-socjologiczną Prusa, któremu udało się stworzyć kapitalne studium typowej arystokratki, skupiającej w sobie cechy całego jej "gatunku".
E. Orzeszkowa "Nad Niemnem" - W tej powieści Orzeszkowa ze szczególną starannością nakreśliła obraz "wspaniałej kobiety", pani Andrzejowej Korczyńskiej. Trzej bracia Korczyńscy wyznawali kie­dyś, tak jak Bohatyrowicze, patriotyzm aktywny, domagający się potwierdzenia w czynach, patriotyzm, w którym mieści się również idea zrównania stanów. Pani Andrzejowa nie umiała nauczyć się tego patriotyzmu, mimo całej swej miłości do męża i pragnienia, by czuć i myśleć tak jak on. Orzeszkowa jednak nie pozwala na potępienie swojej bohaterki. Tworzy z jej pustelniczego, pełnego wyrzeczeń życia autentyczny dramat, w którym najszlachetniejsze intencje zwra­cają się przeciwko człowiekowi. Na pytanie, dlaczego pani Andrze­jowa nie zdołała nauczyć się prawd, które pojęły nawet proste, schło­piałe serca szlachty (Bohatyrowicze) - odpowiedź brzmi: bo nie ko­chała ludu.
W "Nad Niemnem" Orzeszkowa przedstawiła tak ważną dla niej "kwestię kobiecą" także na przykładzie kilku innych sylwetek, jak Marta Korczyńska, która w obawie przed utratą pozycji społecznej zrezygnowała z małżeństwa z ukochanym człowiekiem, Teresa, która całe życie czekała na męża, jak rozleniwona, histeryczna Emilia Kor­czyńska i jej zepsuta salonowym wychowaniem córka Leonia.

Obraz społeczeństwa polskiego w "Nad Niemnem" i w "Lalce" - ocena warstw społecznych.
"Lalka"
arystokracja - Izabela Łęcka, jej ojciec, Tomasz Łęcki, ich kuzyn książe, ciotka Izabeli - hrabina Karolowa i ich uboga krewna panna Florentyna. Na drugim planie są prezesowa Zasławska, baron Darski, Starski. Środowisko to stanowi zamknięty klan, do którego nie do­puszcza się nikogo spoza sfery. Wystarczyło być arystkokratą, aby należeć do tego zaklętego kręgu, nikt nie analizował ani jego wartości moralnych ani nawet wielkości majątku (Łęccy - bankructwo nie podważa ich pozycji). Klasa żyła w przekonaniu, że jest warstwą wybraną, że tłum istnieje by im służyć. Prowadzili próżniaczy tryb życia z najcięższą pracą polegającą na wzywaniu służby. Idealnym przykładem jest Izabela Łęcka - gardzi Wokulskim tylko dlatego, że jest kupcem i ma czerwone ręce; jednynymi pozytywnymi postaciami pochodzącymi z tej grupy są prezesowa Zasławska i Julian Ochocki (mierzą człowieka jego wiedzą i pożytkiem jaki przynosi społeczeń­stwu); mieszczaństwo - sfery handlowe (Szlangbaumowie), związane z handlem, inteligenckie, udzielające prywatnych lekcji muzyki (Stawska), adwokaci i studenci, subiekci sklepowi. Grupa ta odgrywa w Polsce małą rolę z powodu sytuacji gospodarczej kraju. Przemysł był opanowany przez obcy kapitał, który obsadzał na wyższych sta­nowiskach własnych ludzi (rodaków). Polak w większości fabryk jest parobkiem źle płatnym, źle traktowanym i germanizowanym. proleta­riat - życie tej warstwy jest dowodem rozkładu społeczeństwa, gdyż dopuściło się ono do hańbiącej nędzy ludu, której symbolem jest ob­raz Powiśla i jego mieszkańców; młoda inteligencja - autor pokłada w niej jedyną nadzieję (oraz w ruchu socjalistycznym). Studenci jak i organizacje socjalistyczne pozwalają przypuszczać, że dotychczasowy układ stosunków społecznych, niesprawiedliwość, która pozwala na to, że "jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty", muszą ulec zmia­nie i że dzięki nim znajdzie się proste lekarstwo w postaci obowiąz­kowej pracy wynagradzanej zgodnie z wysiłkeim.
"Nad Niemnem"
W tej powieści bohaterów generalnie można podzielić na dwie grupy: darmozjadów oraz żyjących z pracy własnych rąk. Żyjący z pracy rąk własnych to: zaścianek Bohatyrowiczów, niektórzy mieszkańcy Kor­czyna - Benedykt i Marta, spoza niego Kirłowa. Na szczególną uwagę zasługuje Benedykt Korczyński, heroiczny obrońca posiadanej ziemi, której nie chce oddać w rosyjskie ręce. Sytuacja popowstaniowa, cięzkie kontrybucje nałożone na majątki polskie, zmuszają go do ciężkiej pracy, do ciągłej troski o wydajność ziemi, by mieć z czego zapłacić podatki. Codzienne kłopoty uczyniły z niego innego czło­wieka, obdarły ze złudzeń, zmusiły do porzucenia dawnych ideałów. Przed wybuchem powstania bardzo były żywe kontakty dworu z za­ściankeim. Mimo, że w jednym grobie leżą Andrzej Korczyński oraz Jerzy Bohatyrowicz, Benedykt procesuje się z chłopami o szkody przez nich wyrządzone. Przynosi to jedynie konflikty z własnym sy­nem Witoldem, młodym pozytywistą, który chce nieść w lud wiedzę zdobytą na studiach rolniczych. Główna bohaterka Justyna Orzelska odnajduje szczęście w pracy. Przez długi okres czasu mieszkała u Korczyńskich czując się niepotrzebną, ale zadowolenie znalazła w pracy w ogrodzie, sadzie, na polu. Odwiedzała w tym czasie po raz pierwszy mogiłę powstańczą, grób Jana i Cecylii i widząc głęboki patriotyzm wśród mieszkańców zaścianka zdecydowała się na ślub z Janem Bohatyrowiczem, człowiekiem żyjącym z pracy własnych rąk, odrzucając bogatego Teofila Różyca, gdyż właśnie w zaścianku widzi szansę prawdziwego, aktywnego i pożytecznego życia. Jej decyzja spotyka się z uznaniem Benedykta, Witolda, a przede wszystkim Marty, która kiedyś zrezygnowała z małżeństwa z Anzelmem Bohaty­rowiczem w obawie przed mezaliansem.

Różne wizje powstania styczniowego w literaturze

Klęska powstania styczniowego była tragedią narodową, przede wszystkim dlatego, że na długo przekreślała nadzieję na odzyskanie niepodległości w drodze walki zbrojnej. Wraz z upadkiem powstania klęskę poniosła także romantyczna ideologia. Pozostała gorycz i wzmagający się terror zaborców. Nowe pokolenie pozytywistów za­czyna propagować hasła pracy u podstaw. Tak więc głównym zada­niem by ł nadal stosunek do sprawy narodowej, rozpatrywany jednak w odmiennych niż romantyczna kategoriach. Nie negowano całkowi­cie sensu walki zbrojnej, odkładano ją jednak na przyszłość: do mo­mentu, gdy cały naród będzie przygotowany do niej zarówno mate­rialnie, jak i duchowo. Powstanie styczniowe, bohaterowie powstań­czy są jednak stale obecni w literaturze epoki pozytywizmu.
Pełna sentymentu do narodowych świętości jest nowela Elizy Orzesz­kowej pt. "Gloria victis". Wśród poleskiego lasu znajduje się zbio­rowa mogiła powstańców. Drzewa szumiące nad mogiłą opowiadają tragiczną historię młodego przyrodnika Marysia Tarłowskiego, który przybył w te strony ze swoją siostrą Anielą. Zaprzyjaźnili się oni z Jagminem, któremu Maryś uratował życie w jednej z potyczek. nie­stety, w ostatniej bitwie Tarłowski został ranny, a Kozacy zaatakowali polowy szpital, w którym się znajdował. Wtedy Jagmin ze swoją jazdą pośpieszył bezbronnym rannym na pomoc. Niestety obaj przy­jaciele zginęli. Aniela na ich wspólnym grobie postawiła krzyż i tylko wiatr niesie w przestrzeń, w ludzkie serca okrzyk "Gloria victis" (chwała zwyciężonym). Autorka składa hołd poległym i wyraża prze­konanie, że poniesione ofiary nie były daremne, a przyszłość doceni ich wielkość.
Tragiczne Akcenty zawarte zostały w noweli Bolesława Prusa pt."Omyłka". na tle wspomnień z dzieciństwa narrator przestawia atmosferę poprzedzającą powstanie styczniowe, konspiracyjną dzia­łalność tajemniczego pana Leona. Małomiasteczkowa elita reprezen­towana przez proboszcza, burmistrza itp. ogranicza swój patriotyczny zapał do cichego śpiewania zakazanych piosenek. Ludzie ci manife­stują, ale są pospolitymi tchórzami.
W miasteczku mieszka też w nędznej chacie, na której drzwiach umieszczono odstraszający napis - szpieg - tajemniczy człowiek, który uratował życie młodemu powstańcowi. Sam także walczył w powstaniu listopadowym, był na emigracji, toteż ze sceptycyzmem odnosił się do walki z góry skazanej na klęskę i przynoszącej tylko kolejne ofiary. Nauczyciel i inni obecni przy tej rozmowie postana­wiają naprawić wyrządzoną "szpiegowi" krzywdę. Niestety, miej­scowy pocztowy kasjer wydaje go w ręce powstańców, gdyż jego szpiegowskiej działalności przypisuje ostatnią klęskę powstańców. W tej noweli odnajdujemy już pozytywistyczne podejście do tego pro­blemu, nie można mierzyć "sił na zamiary", trzeba należycie przygo­tować się do walki.
Problematyka związana z powstaniem styczniowym jest stale obecna w powieści Elizy Orzeszkowej pt. "Nad Niemnem". Przede wszyst­kim jednym z najważniejszych kryteriów oceny wartości człowieka w tej powieści jest stosunek do powstania styczniowego. Jego symbo­lem jest zbiorowa mogiła powstańcza w korczyńskim lesie. W tej mogile spoczywa jeden z trzech braci Korczyńskich - Andrzej oraz Jerzy Bohatyrowicz, brat Anzelma. Pamięć o poległym mężu zacho­wuje pani Andrzejowa, traktuje go jako narodowego bohatera. Mimo to ich syn Zygmunt wyrósł na kosmopolitę, dla którego całkiem obce są sprawy własnego narodu. Jest oderwanym od życia egoistą, który powstanie określa mianem "romantycznych mrzonek".
Pamięć o powstańcach jest wciąż żywa w zaścianku Bohatyrowiczów. Anzelm i syn Jerzego - Janek odwiedzają czasem mogiłę. Tu właśnie pewnego razu Janek opowiada Justynie, jak Ostatni raz w życiu - w tym właśnie miejscu - widział swego ojca odchodzącego do boju. W miesiąc później ranny Anzelm, wracający prosto z pola bitwy, przy­niósł tragiczną wiadomość o śmierci Andrzeja Korczyńskiego i Je­rzego Bohatyrowicza. Tak więc bohaterami pozytywnymi w powieści są tylko uczestnicy powstania styczniowego oraz ci, którzy zachowują wdzięczną pamięć o bohaterach narodowych i ich wielkim czynie. Rok 1863 jest centralnym punktem w biografii głównych bohaterów. Dla braci Korczyńskich, wychowanych przez ojca, byłego legionistę, w tradycjach demokracji i walki o wolność, powstanie było uciele­śnieniem marzeń o odzyskaniu niepodległości. Niestety, marzenia rozwiały się bardzo szybko. Andrzej zginął, a Benedykt walcząc z represjami rządu carskiego z trudem utrzymywał rodzinną ziemię. W okresie przygotowań do powstania demokratyzują się stosunki po­między dworem a zaściankiem. Na tym tle rozwija się młodzieńcza miłość Anzelma i Marty. Powieść miała się ukazać w 25 rocznicę powstania, toteż wokół niego skupia autorka problematykę utworu. Wątek Mogiły jest jednym z najważniejszych w powieści, staje się płaszczyzną porozumienia pomiędzy Korczyńskimi a Bohatyrowi­czami. Powstanie uważa pisarka otacza największą czcią, uważa je za wyraz najszlachetniejszych cech i dążeń polskiego narodu. Klęska powstania wcale nie jest dowodem błędności idei walki narodowowy­zwoleńczej, nie usprawiedliwia ani wygodnictwa ani ugodowości. Idee wolności i równości pozostają nadal aktualne, rzecznikiem po­glądów autorki jest zaś Witold, który łączy patriotyzm (kult Mogiły) ze zrozumieniem konieczności rzetelnej pracy i demokratyzmem.
Powstanie styczniowe kształtuje także losy głównego bohatera "Lalki" - Stanisława Wokulskiego. Prus ukazuje narastanie fali na­strojów niepodległościowych na początku lat sześćdziesiątych. Były to dyskusje studentów, którym przewodził Leon, a także konspira­cyjna działalność Wokulskiego, która zmusza go w końcu do prze­rwania wymarzonych studiów w Szkole Głównej i wzięcia udziału w powstaniu. Po klęsce powstania Wokulski został zesłany na Syberię w okolice Irkucka, a do warszawy powrócił w roku 1870. Gorąco wierzy w odzyskanie niepodległości syn byłego legionisty - stary subiekt Rzecki, uczestnik kampanii węgierskiej i powstania styczniowego, człowiek, który do końca życia pozostał wierny sobie i swoim ide­ałom. W jego osobie Prus zgromadził najważniejsze wartości mo­ralne: uczciwość, niezłomny patriotyzm i optymistyczną wiarę w nadejście czasów wolności i sprawiedliwości.
Tak więc klęska powstania styczniowego definitywnie przekreśliła romantyczną ideologię powstańczą. Literatura jednak nie poparła hasła lojalności wobec zaborców. Nie nawoływano do organizowania nowego powstania, ale uznano konieczność stałego podtrzymywania świadomości narodowej, ożywienia uczuć patriotycznych, szczegól­nie w warunkach nasilającej się akcji germanizacji i rusyfikacji kraju.

Scharakteryzuj problematykę nowelistyki pozytywistycznej
Pozytywiści w swoich nowelach poruszali szereg tematów nurtują­cych ówczesne społeczeństwo. Najczęstszym tematem były problemy pouwłaszczeniowej wsi, katastrofalne warunki życia dzieci zarówno w mieście, jak i na wsi oraz sprawy narodowe. Poza tym pojawiała się kwestia emancypacji kobiet i asymilacji Żydów. Pisarze, wprowa­dzając bohatera dziecięcego, chcieli zasygnalizować, że dziecko to też człowiek, którym należy się zająć i zainteresować. Dzieci te najczę­ściej są przedstawicielami grup chłopskich ("Antek", "Janko Mu­zykant") oraz zubożałej szlachty ("Anielka", dziewczynka w "Ka­tarynce"). Dzieci ze wsi nie mają szans na rozwój swoich zdolności i zainteresowań - Antek chciałby się uczyć, aby w przyszłości budo­wać, ale nie ma na to środków, natomiast Janko Muzykant, mając zdolności muzyczne, nie mógł kształcić się w tym kierunku i dosko­nalić swych umiejętności, gdyż nie stać było na to jego rodziców. Zwrócona jest tu uwaga na obojętność bogatych ludzi i na to, że nikt nie potrafił zainteresować się dzieckiem - należeli do nich także naj­bliżsi, którzy odsunęli się od Janka, ponieważ był inny.
Natomiast w "Katarynce" B. Prusa sytuacja przedstawia się inaczej. Pan Tomasz nie lubiący dźwięku katarynek, zmienia swe upodobania, aby sprawić przyjemność mieszkającej naprzeciwko niewidomej dziewczynce. Ta nowela jest wyjątkowo optymistyczna w swojej wymowie, ma budzić nadzieję, że sytuacja ulegnie zmianie na lepsze. W innych nowelach zakończenie jest z reguły tragiczne, aby czytelnik zastanowił się i przeanalizował sytuację. Przedstawione są przyczyny sytuacji, w jakiej znalazły się dzieci. Spowodowane to zostało przez czynniki społeczne, gospodarcze i polityczne.
Innym problemem był obraz wsi pouwłaszczeniowej, szczególnie uwidoczniony w "Szkicach węglem" Sienkiewicza. Krytykuje on zacofanie wsi i ciemnotę chłopów. Chłopi, mimo że dostali ziemię, tęsknią za dawnymi czasami, kiedy mogli zwrócić się o pomoc do pana. W sądach panuje korupcja (wszechwładza Zołzikiewicza). Lu­dzie wyżej postawieni wykorzystują swoją pozycję (Zołzikiewicz, wójt, ławnicy). Hasła pracy u podstaw nie mają sensu przy takiej sytuacji polskiej wsi, gdyż silna jest działalność jednostek amoralnych i egoistycznych. Chłop jest pozostawiony właściwie sam sobie, nikt się o niego nie troszczy. Dwór już nie wstawia się za nim, bo nie przynosi mu to żadnych korzyści. Natomiast przedstawiciele inteli­gencji wyznają zasadę nieingerencji, chyba że liczą na osobiste korzy­ści. Chłopi najczęściej zwracają się we wszystkich sprawach do księ­dza, który jest dla nich autorytetem - Kościół jednak liczy się też z polityką caratu. W pewnym sensie służy jej, gdyż nigdy przeciwko niej nie występuje, nawet kiedy trzeba. Koniec noweli jest pesymi­styczny i tragiczny, nie pozostawia żadnej nadziei na poprawę doli chłopa.
Oprócz społeczności wiejskiej w nowelach występowali także miesz­kańcy miasta. Ukazani są oni w sposób przekrojowy, przedstawione są wszystkie grupy społeczne, choć największym zainteresowaniem obdarzane są te najbiedniejsze. Autorzy zwracają uwagę na krzywdę, biedę oraz bezbronność wobec wyzysku. Jednak mimo niedostatku bohaterowie potrafią żyć w miłości (małżeństwo z "Kamizelki" B. Prusa). W "Miłosierdziu gminy" Konopnickiej zaakcentowany jest problem ludzi starych, którymi nie chcą się opiekować ich rodziny, natomiast obcy ludzie pod pozorem miłosierdzia chcą ich wykorzy­stać. Ideały pozytywistyczne doprowadzone zostały tu do absurdu. Silną grupą w społeczeństwie polskim byli Żydzi. Pozytywiści opo­wiadali się za ich asymilacją.
Problem ten ukazuje Konopnicka w "Mendlu Gdańskim". Bohate­rem tej noweli jest stary Żyd, mający własną pracownię introligator­ską. Nie rozumie on dlaczego ludzie chcieli go pobić, jeżeli uczciwie zarabia na swój chleb, pracuje dla Polaków i mieszka w Gdańsku od dawna. Mendel czuje się bardzo związany z Polską, czuje się Pola­kiem, ale nie wypiera się swojego pochodzenia i religii. Jest dumny z tego, że pochodzi z rodziny żydowskiej.
W wielu nowelach poruszana jest tematyka narodowowyzwoleńcza. Początkowo utwory pozytywistyczne o tej tematyce były pisane ten­dencyjnie - nie negowano całkowicie walki zbrojnej, ale uważano, że najpierw należy pomyśleć o odbudowie kraju i o oświeceniu warstw najbiedniejszych. Na to właśnie wskazuje nowela Orzeszkowej - "A...b...c...". Nie ma w niej mowy o wybuchu powstania, o akcie zbrojnym i pozornie nie ma nic wspólnego z tą tematyką. Jednak Jo­asia, ucząc języka polskiego, budzi poczucie odrębności narodowej. Wypełnia pozytywistyczny postulat pracy u podstaw, ale nie jest świadoma powodu, dla którego stanęła przed sądem. Dopiero w trak­cie procesu zdaje sobie sprawę z tego, jak ważną pracę prowadziła.
Pod koniec okresu pozytywizmu poglądy na walkę o wolność zrewi­dowano, zaczęto mówić o możliwości zainicjowania powstania bez względu na jego wynik. W "Glorii victis" Orzeszkowej powstanie jest gloryfikowane, występuje heroizacja bohaterów. Na tle oddziału, który ponosi klęskę, pokazane są losy trójki młodych ludzi. Orzesz­kowa wskazuje na to, że bezsensowne jest czekanie na poprawę sytu­acji całego społeczeństwa, co może nigdy nie nastąpić. Mówi, że należy walczyć, bo nawet klęska może przynieść jakiś zysk. W no­welach przedstawione jest społeczeństwo polskie pełne kontrastów i konfliktów. Ukazane są wszystkie problemy je nurtujące. Dlatego nowele są ważną pozycją w literaturze doby pozytywizmu.

MŁODA POLSKA
Jednostka a społeczeństwo - refleksje po lekturze "Lalki" i "Ludzi bezdomnych"
Zarówno w "Lalce", jak i w "Ludziach bezdomnych" mamy do czy­nienia z tym samym zjawiskiem - obrazem jednostki wybitnej (ideali­sty) na tle społecznego (moralnego) rozkładu. W "Lalce" nie istnieje państwo dbające o społeczeństwo, zapewniające możliwości rozwoju, broniące interesu swoich obywateli za granicą. Arystokracja, mimo posiadania środków, nie czyni nic w tej materii. Nadzieję budzi tylko młodsze pokolenie. Wokulski pochodzi z niższej grupy społecznej, chce się dostać w sferę arystokracji, nie umie się przystosować, jest odrzucany przez społeczeństwo, jest indywidualistą, samotnikiem, nie dopuszcza do siebie nikogo. Jednocześnie nie mogąc być zaakcepto­wanym przez wyższą grupę społeczną, próbuje pomóc najbiedniej­szym, realizuje założenia pozytywistów - praca u podstaw (Magda­lenka, Węgiełek), ma świadomość potrzeby reform, gromadzi mają­tek, pracuje, aby pomóc narodowi i innym. Wokulski nie umiejąc wybrać między postawą pozytywisty a romantyka, przegrywa.
W "Ludziach bezdomnych" mamy podobną sytuację. Judym i Joasia znajdują się poza społeczeństwem, gdyż wyznają jakieś ideały, nie potrafią się odnaleźć. Rozkład społeczny w wyższych warstwach polega na deprecjacji wartości narodowych na rzecz materialnych (w związku z tym jeszcze większy rozkład moralny). W "Ludziach bez­domnych" miarą wartości nie jest społeczeństwo, ale jednostka ludzka, która ma w sobie elementy boskości (stanowi o granicy dobra i zła). Największe zło stanowi krzywda bliźniego, która rodzi się z braku wolności. Człowiek sam jest odpowiedzialny za miejsce, które zajmuje w społeczeństwie oraz za porządek spraw ludzkich. Judy­mowi udaje się awans społeczny dzięki wykształceniu, ale jednocze­śnie nie potrafi się odnaleźć, ma kompleksy z racji swego pochodze­nia, swojej pozycji - stąd wynika skłócenie ze światem: chce nieść pomoc swojej klasie, ale czuje odrazę...

Problematyka narodowo-wyzwoleńcza w "Weselu".
"Wesele" jest utworem jak najbardziej związanym z problemem walki zbrojnej o wolność. Jest ono zarazem pytaniem i odpowiedzią na pytanie: czy ówczesne społeczeństwo, złożone głównie z chłopów i inteligencji, jest w stanie połączyć się we wspólnej walce? Jak wi­dzimy z charakterystyki postaci i końcowej sceny, nie było to wtedy możliwe. Akcja powstańcza, do której wielkie przygotowania rozpo­częły się już w akcie II, skończyła się fiaskiem. Rozpuszczono wici, chłopi się zebrali i w ciszy oczekiwali na rozwój wypadków. Jednak inteligencja w ostatnim momencie bała się podjąć przywódczej roli, a chłopi sami nie mogli się zdecydować na atak. Czyn faktycznie nie nastąpił, a cała akcja zakończyła się chocholim tańcem, symbolizują­cym marazm - niemoc narodu do wspólnego ruchu. "Wesele" poka­zało, że te dwie warstwy praktycznie się nie znały, jedna była nieufna w stosunku do drugiej. W takich warunkach ciężko jest się zjedno­czyć ("Wyście sobie, a my sobie, każdy sobie rzepkę skrobie").

Rozrachunek z mitami w "Weselu"
"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego stanowi wnikliwy, krytyczny obraz polskiego społeczeństwa z początku XX wieku. Poeta piętnuje
narodowe mity, obnaża nasze słabości, pokazuje prawdziwe oblicze Polaków.
Inspiracją do napisania dramatu było dla Wyspiańskiego rzeczywiste wesele poety Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną, chłopką z podkrakowskich Bronowic. Wyspiański był jednym z zaproszonych na wesele gości.
Inteligencko-chłopskie małżeństwo Rydla z Mikołajczykówną nie było ewenementem w ówczesnym krakowskim środowisku. Włodzimierz Tetmajer był mężem siostry Jadwigi, a sam Wyspiański także pojął za żonę chłopkę. Takie mieszane klasowo małżeństwa były wyrazem pewnej mody - tzw. chłopomanii, panującej w inteligenckim światku Krakowa. W "Weselu" Wyspiański ukazuje źródła tego gwałtownego zainteresowania się chłopstwem.
Krakowska inteligencja początku XX wieku odczuwała silny kryzys ideałów. W przededniu odzyskania niepodległości Polacy potrzebo­wali siły i chęci do działania. Tymczasem elita społeczeństwa - inteli­gencja - czuła się wewnętrznie wypalona, pozbawiona siły do działa­nia. Przesiąknięta była charakterystycznym dla końca ubiegłego wi
eku dekadentyzmem i zwątpieniem w sens jakiegokolwiek działania.
Dlatego miejskie elity poczęły poszukiwać życiowej siły i witalności wśród prostej, nie zmanierowanej wielkomiejskim życiem ludności chłopskiej. Chłopi w oczach inteligencji urastali do symbolu narodo­wej siły i potęgi, w nich skrywał się prastary, piastowski pierwiastek polskiego narodu.
Jednak ta fascynacja ludowością i prostotą nie do końca była uzasad­niona. Chłopi rzeczywiście byli ostoją szczerego patriotyzmu i pro­stego, jasnego światopoglądu. Jednak mieli też pewne wady. Trudno było ich zorganizować, potrzebowali światłego przywództwa, byli próżni i nieodpowiedzialni. Stanowili doskonały materiał na dobrych, kochających ojczyznę, odpowiedzialnych Polaków. Wymagali jednak troskliwego kierownictwa, a pozostawieni sami sobie i swemu chłop­skiemu rozsądkowi często popełniali niewybaczalne błędy, płynące z braku ogłady i prostactwa.
Wady te lekceważyła inteligencja. Ona w chłopstwie widziała witalną siłę, której sama nie miała i to było dla niej najważniejsze. Stąd płynie swoista chłopomania, której wyrazem były trzy słynne w tamtych cza­sach mieszane klasowo małżeństwa. Chłopom, to zainteresowanie ze strony mieszczańskich elit, bardzo schlebiało. Czuli się oni równi wykształconej, szlacheckiej elicie. Wyrazem chłopskich ambicji może być słynna rozmowa Czepca z Dziennikarzem na temat Chin. Chłop chciał w ten sposób udowodnić swoje polityczne uświadomienie, tym­czasem wykazał się tylko szytym grubymi nićmi snobizmem.
Mimo wzajemnych chęci zbliżenia się do siebie dwóch warstw - chłopstwa i inteligencji - zbliżenie to było pozorne. Inne bowiem były zainteresowania i problemy chłopów i inteligencji. Te dwie warstwy mają zupełnie różne style życia i nie rozumieją się nawzajem. Stwier­dza to Radczyni po rozmowie z Kliminą na temat prac polowych:
"Wyście sobie, a my sobie,
każden sobie rzepkę skrobie."
Prócz różnic w mentalności i obyczajach na chłopsko-inteligenckim zbliżeniu cieniem kładzie się historia. Wciąż żywa jest pamięć wypad­ków chłopskiej rabacji z 1846 roku. Przypomina o niej Upiór ukazu­jący się Dziadowi. Upiór, którego utożsamia się z wodzem chłop­skiego powstania - Jakubem Szelą - bez ogródek mówi Dziadowi, że nigdy nie będzie przyjaźni między chłopstwem a szlachtą. Wciąż bo­wiem świeża jest pamięć krwi przelanej kilkadziesiąt lat temu. Wyda­rzenia rabacji, pamięć wzajemnych antagonizmów wzmagają nieuf­ność, z jaką traktują się wzajemnie chłopi i inteligencja. Zaintereso­wanie wsią opisuje więc Wyspiański jako kolejną modę środowiska krakowskiego. Nic z niej nie wyniknie, gdyż prawdziwemu zbrataniu szlachty z chłopstwem stają na przeszkodzie różnice klasowe i histo­ria, która była pasmem wzajemnej nienawiści i walki tych dwóch stanów. Nadto, chłopstwo nie posiada w znacznej mierze cech, które przypisuje im wyobraźnia krakowskiej elity. W akcie drugim dramatu poeta wprowadza szereg postaci fantastycznych. "Wesele" nabiera przez to formalnych cech dramatu romantycznego. Równie lekko bo­wiem, jak w dramacie romantycznym, traktuje fizyczną rzeczywistość, obficie korzysta z wątków fantastycznych, zjawy są równoprawnymi bohaterami utworu. Jednakże "Wesele" jest tylko podobne do dramatu romantycznego. Elementy romantyczne służą Wyspiańskiemu do po­głębienia rysów niektórych postaci. Właściwie większość z bohaterów fantastycznych to nic innego, jak sumienia realistycznych postaci utworu. Za ich pomocą Wyspiański obala kolejne narodowe mity i przesądy, pokazuje drugie "ja" gości weselnych, pełne obaw i nie­pewności własnych wartości i ideałów. W tej koncepcji postaci fanta­stycznych nie mieszczą się tylko Chochoł i Wernyhora, którzy są zja­wami prześladującymi wszystkich gości weselnych. Te dwa symbole odnoszą się do wszystkich Polaków, nikomu nie są obojętne, podczas gdy inne zjawy są wyrazem indywidualnych przeżyć każdego z boha­terów. Motywy romantyczne u Wyspiańskiego mają więc zupełnie odmienny od swych romantycznych korzeni sens. Odbierać je można jako pewien rozrachunek z romantyzmem, nawet umniejszenie jego mistycznej wymowy. Wyspiański oswaja romantyzm, który dotąd koja­rzył się z wielkimi czynami i wieszczami. Sprowadza romantyczne wizje do rangi wytworów ludzkiej wyobraźni, majaków, które w swej
fantazji spotkać może każdy, zarówno poeta, jak i dziennikarz czy nawet prosty chłop.

Z drugiej jednak strony wyczuwa się z poetyki "Wesela" tęsknotę za epoką romantyzmu, czasem burzy i naporu, kiedy wszystko wyda­wało się takie proste i łatwe, kiedy ludzka wola zdawała się być ni­czym nie skrępowana. Wyspiański ma jednak świadomość, że ro­mantyzm przebrzmiał i nie powróci już w swej czystej formie. Z per­spektywy czasu dostrzega także, iż polski romantyzm nie spełnił po­kładanych w nim narodowowyzwoleńczych nadziei. Wyspiańskiemu tęskno jednak do tej epoki, która, choć krytycznie później oceniana, posiadała swoisty urok.
Postaci fikcyjne ukazujące się poszczególnym bohaterom podważają ich wiarę w pewne mity, będące wytworami europejskiej i polskiej kultury. Stańczyk nawiedzający Dziennikarza poddaje w wątpliwość słuszność politycznych przekonań stronnictwa konserwatywnego, które Dziennikarz reprezentuje. Konserwatyści nawołują o bierności i posłuszeństwa wobec władz austriackich, we współpracy z zaborcą widzą szansę dla Polaków. Dziennikarz ma świadomość, iż taka po­lityka jest bardzo kontrowersyjna. Z jednej strony gwarantuje spo­kojną egzystencję, z drugiej jednak strony usypia ducha narodowego i godzi w naszą tożsamość narodową. Gdzieś w głębi serca Dziennikarz chciałby prowadzić lud na barykady przeciw ciemiężycielom, jednak nakaz rozumu powoduje, że uprawia on propagandę konserwatywną, która jest politycznie "bezpieczna". Rozmowa ze Stańczykiem uświa­damia Dziennikarzowi te rozterki, obalając mit słuszności konserwa­tywnej galicyjskiej polityki. Stańczyk wręcza Dziennikarzowi polski kaduceusz, aby dalej mieszał on w narodowej kadzi. Kaduceusz, mi­tologiczna laska Hermesa, symbol zgody i uśmierzania sporów, ma tu zupełnie inne znaczenie. Dziennikarz polskim kaduceuszem sporów uśmierzać nie będzie. Narzędzie to posłuży mu do mącenia umysłów, trucia serc, uprawiania zabójczej dla narodu polskiego polityki ugody z zaborcą. Z innym mitem rozprawia się Wyspiański przy pomocy rycerza, ukazującego się Poecie. Rycerz, Zawisza Czarny, symboli­zuje męstwo, siłę, honor i odwagę. Wszystkich tych cech brak twór­czości Poety. Jego wysublimowane, przeniknięte klimatem fin de siecle'u wiersze oddają europejski klimat epoki, ale nie taka poezja potrzebna jest polskiemu czytelnikowi. W Polsce potrzebna jest po­ezja natchniona siłą, wiarą w zwycięstwo i zagrzewająca do walki o wolność kraju. Poeta chciałby taką poezję tworzyć, lecz nie potrafi w sobie znaleźć siły, która do jej pisania jest potrzebna. Rycerz uosabia skryte marzenia Poety, których ten nie umie (nie chce?) zrealizować.
Hetman pokazujący się Panu Młodemu demaskuje prawdziwe oblicze chłopomanii, jaka zapanowała w krakowskim środowisku artystycz­nym. Hetman, widmo narodowego zdrajcy - Franciszka Ksawerego Branickiego - uosobienie szlacheckiej dumy i pychy, kpi z Pana Mło­dego, który związał się z chłopką. Hetman przekonuje Pana Młodego, iż szlachta zawsze lepsza będzie od "chamstwa", gdyż takie jest od­wieczne prawo natury. Wyraża on w ten sposób drzemiące w szla­checkiej inteligencji poczucie wyższości nad chłopstwem. To jeszcze jedna z barier uniemożliwiających zgodne współdziałanie tych dwu stanów.
W ostatnich scenach dramatu Wyspiański obala romantyczny mit walki całego narodu o niepodległość. Podczas gdy chłopi żywiołowo gotują się do powstania i czekają na to, że inteligencja poprowadzi ich do boju, Gospodarz zapomina o nocnej rozmowie z Wernyhorą. Wcześniej powierza wykonanie misji zwołania chłopstwa Jaśkowi, choć sam miał to uczynić. Gospodarz wprawdzie przypomina sobie treść nocnej rozmowy z Wernyhorą, ale zawodzi Jasiek. Gubi on dany mu przez Gospodarza Złoty Róg, którego dźwięk miał być hasłem rozpoczęcia boju. Dramat kończy symboliczna scena lunatycznego tańca weselników w takt muzyki Chochoła śpiewającego drwiącą piosenkę. Okazuje się, że Polacy - i chłopi, i inteligenci - nie są zdolni do żadnego działania. Ich chęci to słomiany zapał. Nie przekłada się on na konkretne czyny. W chwili próby byle słomiany chochoł jest w stanie opanować i podporządkować sobie dusze Polaków. W świetle ostatnich scen "Wesela" byliśmy narodem politycznie niedojrzałym.

Symbolika w "Weselu" i jej rola w dramacie
Realistyczny wątek "Wesela" splata się w akcie II z wątkiem symbo­liczno-fantastycznym. Dokonuje się to w sposób niejako naturalny, uzasadniony okolicznościami. Weselne przyjęcie odbywa się podczas ciemnej, listopadowej nocy. Izba, w której spotykają się rozmówcy jest - jak pisze autor - "wybielona siwo, prawie błękitna, jednym sza­rawym tonem półbłękitu obejmuje i sprzęty, i ludzi, którzy się przez nią przesuną". Oświetlona jest świecami w akcie I, w akcie II zaś prawie całkowicie pogrążona w mroku. Rozjaśnia ją jedynie mała lampka naftowa. Niebieskawy zmrok stwarza doskonałe tło do poja­wienia się postaci z innego świata. Rachela, córka karczmarza, zapra­sza na wesele "wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy, pioruny, brzęczenia, śpiewy...". Osoby, które przybywają, są projekcją konfliktów we­wnętrznych, zmagań i rozterek weselników. Stanowi to okazję nie tylko do pokazania motywacji i poczynań poszczególnych osób, ale także do wielostronnego oświetlania problemów społecznych i poli­tycznych, zważywszy, że gośćmi weselnymi są osoby będące na świeczniku ówczesnego życia intelektualnego i politycznego Galicji.
Symbole występujące w "Weselu", to:
Złoty róg - jest symbolem wyzwolenia, sygnału wzywającego do powstania, budzącego w ludziach wolę walki. Ma moc wyrwania ludzi z letargu.
Pawie pióra - własność, prywata. Ostrzeżenie przed stawianiem dą­żenia do bogactwa ponad sprawy narodowe. Jasiek schylając się po czapkę, zaprzepaścił szansę powstania.
Złota podkowa - symbol szczęścia odłożonego na przyszłość, chci­wość.
Chochoł - symbol uśpienia narodowego - naród śpi, jest odrętwiały jak ta róża owinięta słomą na zimę. Jednak nadejdzie wiosna i wszy­scy ożyją.
Wernychora - symbol walki narodowej, wezwanie do czynu.
Rycerz - Zawisza Czarny - symbol męstwa i czynu.
Jakub Szela - przestroga przed siłą chłopską i przed powtórnym wy­stąpieniem chłopów. Symbolizuje nieufność Dziada do inteligencji.
Stańczyk - symbol mądrości - przypomina dawne czasy chwały Pol­ski.
Hetman Braniecki - przywódca Targowiczan - symbol zdrady naro­dowej.
Scena końcowa - marazm narodowy; chocholi taniec to bezczynne, usypiające dreptanie w miejscu.
Symbole mogą być odczytywane wieloznacznie. Powyższe zestawie­nie jest najpowszechniejsze, jednak nie można powiedzieć, że jest jedynym słusznym. Wyspiański poprzez symbole przedstawił bardzo różne treści, które nie zawsze mogą być jednak jednoznacznie odczy­tane. Symbole dodają dramatowi tajemniczości

Tatry w poezji polskiej (Asnyk, Kasprowicz, Tetmajer)
Adam Asnyk jako pierwszy może być nazwany poetą Tatr, choć od­krywcami tego tematu byli Seweryn Goszczyński i Wincenty Pol. Wątek tatrzański pojawia się u Asnyka w cyklach sonetów "Morskie Oko" i "Nad głębiami". Poezja ta nie eksponuje uczuć podmiotu li­rycznego, jedynie dyskretnie podkreśla jego obecność. Podmiot li­ryczny jest obserwatorem, powstrzymującym się od charakterystyki swoich nastrojów. Poeta stosuje tu realistyczne obrazowanie, wyko­rzystując epitety wywołujące nastrój. Prezentuje kształt pejzażu, a nie jego własną wizję. W cyklu "Nad głębiami" rozmyśla nad zagadnie­niami bytu i przyrody, usiłuje w poetyckich obrazach zawrzeć odpo­wiedź na pytania dotyczące sensu istnienia, zagadki życia i śmierci, istoty wszechświata i jego wiecznego pędu ku nieśmiertelności. Sły­chać w tych utworach nutę agnostycyzmu, zwątpienia w możność ludzkiego poznania, ale stokroć silniejszym akordem przebija się wiara w nieustający postęp ludzkości.
Dla Tetmajera poezja tatrzańska była jeszcze jedną drogą ucieczki od przerażającego świata i jego nierozwiązywalnych dylematów. Górskie krajobrazy stanowiły nie tylko przedmiot podziwu, ale pobudzały poetycką inwencję Tetmajera, były inspiracją do pisania oryginalnych i artystycznie najdoskonalszych utworów. Pejzaże górskie tworzył poeta techniką impresjonisty, dowodząc wielkiej wrażliwości na od­cienie barw wydobywanych przez refleksy światła. Widać to np., kiedy opisuje "Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej". Specy­ficzna malarskość tego wiersza jest uderzająca: pełen światła i koloru pejzaż, a jednocześnie brak wyraźnych konturów. Technika, którą posługuje się Tetmajer, pozwala uchwycić ulotny moment, gdy pada­jące światło objawia oczom obserwatora nie kształt, lecz niepowta­rzalną grę barw. Uwaga czytelnika skupia się najpierw na efekcie malarskim, ale w końcu okazuje się, że głównym celem poety jest oddanie nastroju niepowtarzalnej chwili. W wielu tatrzańskich wier­szach Tetmajera istnieje refleksyjna puenta, a jej pesymistyczny sens skontrastowany jest z atmosferą uczuciową opisu. Znamienną cechą poezji tatrzańskiej Tetmajera jest to, że szukając w pejzażu górskim ucieczki od dręczących go problemów, znajdował ją tylko na krótką chwilę. Patrząc ze szczytu w dół, by sparafrazować zakończenie wier­sza "Widok ze Świnicy...", dostrzegł ciemną przepaść, mimo że ob­cowanie z przyrodą dostarczało mu podniosłych i pięknych przeżyć.
Widzimy więc, że Tetmajer, w przeciwieństwie do Asnyka, ekspono­wał doznania podmiotu lirycznego. Można jednak znaleźć u Tetma­jera wiersze wolne od tak jednoznacznie pesymistycznych refleksji, choć także pełnych melancholijnej zadumy - np. wiersz "W lesie". Wśród wierszy tatrzańskich Tetmajera są wreszcie takie, które wy­mienia się jako przykład udanej realizacji jednej z zasad estetyki mo­dernistycznej: łączenia barw, ruchu, zapachu, dźwięku w celu uzy­skania złożonego artystycznie i nastrojowego efektu - np. "Melodia mgieł nocnych" ("Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym"). Wszystkie środki artystyczne użyte w tym wierszu obliczone są na wywołanie jednego efektu: lekkości, zwiewności i zmienności nocnych mgieł nad Czarnym Stawem. Służą temu skojarzenia: mgły podejmują jakby zabawę z puchem mlecza, z puszystym pierzem sów, z przezroczystą błoną skrzydła ćmy.
Jan Kasprowicz u schyłku życia przeszedł fenomenalną przemianę z wielkiego buntownika przeciw złu i dezintegracji świata w pogodzo­nego z życiem i jego trudną harmonią pokornego wielbiciela natury i tych, którzy są w najbliższym z nią kontakcie, to jest chłopów. Uro­dzony w chłopskiej rodzinie na równinnych Kujawach Kasprowicz szukał potwierdzenia swej nowej postawy filozoficznej w kontakcie z przyrodą tatrzańską i z ludem góralskim. Widać tu wyraźnie, jak silna była w środowisku literackim tego okresu fascynacja Podhalem. W wierszu "Krzak dzikiej róży w Ciemnych Smreczynach" poeta kon­struuje symboliczną sytuację: mówi ona o lękach róży przytulonej do skał i mającej za sąsiada zwalony przez burzę, próchniejący pień limby. Drzewo to przypomina róży o przemijaniu, uświadamia bli­skość śmierci. Artystyczne walory tego wiersza to ujawniona tu w całej pełni wrażliwość Kasprowicza na kolory. Pozwoliła mu ona stworzyć efekt imresjonistyczny górskiego pejzażu. Pawiookie stawy, szare złomy skał stanowią tło dla intensywnej czerwieni kwiatu róży. Niebieskie niebo i intensywne światło uwypukla kształty, kolory, nadaje szczególną barwę lasowi: wydaje się on spowity w bladobłę­kitne fale. Srebrzystość spadającej wody dostrzega poeta na tle błę­kitu. Ten prześwietlony słońcem pejzaż wzbogacają równie delikatne efekty akustyczne: szum siklawy, świst świstaka, echowe grania do­chodzące z dali, cichy powiew wiatru. Wrażenia słuchowe i wzro­kowe uzupełniają doznania węchowe: pachną świeże zioła. Cały ob­raz tworzy tło nastrojowe, uwypuklające symboliczny sens związany z różą i próchniejącym pniem limby. Pogodny nastrój tła kontrastuje z lękami, przeczuciami, rozżaleniem.

Walory artystyczne "Wesela" jako czołowego dramatu młodopol­skiego.
"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego jest dramatem symbolicznym, czyli takim, w którym oprócz realiów i zwykłych wydarzeń, ogromną rolę odgrywa warstwa symboliczna. Koncepcja dramatu to dwie war­stwy: realistyczna i wizyjno-symboliczna, które przeplatają się wza­jemnie. W swym dramacie autor chce być sprawozdawcą, możemy odnaleźć elementy publicystyczne. "Wesele" stało się ogniwem dys­kusji narodowej, odnajdujemy w nim cechy dramatu narodowego, społecznego i politycznego (niezwykle zróżnicowana forma). Mo­żemy powiedzieć, że jest to studium psychologiczne Polaków. "We­sele" to jednak nie tylko symbolika i problem narodowy, lecz także wątek realistyczny, świadczący o mistrzowskim opanowaniu przez Wyspiańskiego charakterystyki postaci i sytuacji. Wystarczy gest, jedno wypowiedziane zdanie, by postać zaprezentowała się w pełni i wyraziście. Tak scharakteryzowani są m.in.: Pan Młody, Poeta, karczmarz z Bronowic czy też ksiądz. Kolejnym osiągnięciem arty­stycznym dramatu jest oszczędność słów, mistrzowska umiejętność posługiwania się kontrastami, w wyniku czego sytuacje poetyckie, liryczne, sąsiadują z brutalnym realizmem, ze scenami, gdzie mówi się codziennym językiem, nie stroniącym od wulgaryzmów. Po sce­nach realistycznych następują sceny pełne wyszukanych efektów poetyckich, z pogranicza jawy i snu, przesycone nastrojem lirycznym, owiane tajemniczością. Liryzm i realizm, proza życia i patos, groza i groteska, tragizm i efekty komediowe przeplatają się w tym osobli­wym tekście, świadcząc, że nie są to kategorie nawzajem się wyklu­czające.
O wielkości "Wesela" decyduje nie tylko ogromny ładunek myśli i patriotycznej troski, lecz także niezwykły artyzm, połączenie ele­mentów pozornie sobie obcych w jedno harmonijne dzieło. W drama­cie możemy dostrzec bardzo umiejętnie wplecione elementy pla­styczne i muzyczne. Bezustannie dźwięcząca muzyka podkreśla na­strój. Muzykalność Wyspiańskiego sprawiła, że tanecznym rytmem przepojony jest cały tekst. Rytm wiersza jest zmienny - raz żwawy, skoczny, raz powolny - jak ludowe melodie.
Wyspiański głosił teorię "teatru ogromnego", który miałby we współ­czesnej polskiej sytuacji nawiązać do antycznej tradycji, kiedy to widowisko sceniczne miało charakter na wpół religijny i stanowiło przez to przeżycie o mistycznym, oczyszczającym charakterze. Przy­kładem wykorzystania w praktyce teorii "teatru ogromnego" jest "Wesele". Dramat Stanisława Wyspiańskiego zawiera wszystkie ce­chy zgodne z koncepcją, jaką reprezentował autor, także nowatorski element, jakim była synteza sztuk.

"Wesele" Wyspiańskiego jako zapis świadomości narodowej inteli­gencji i chłopstwa
Wesele wskazuje na bardzo niebezpieczne zjawisko zanikania świa­domości narodowej wobec braku jedności społecznej, a coraz częściej kulturowej, oraz odwrócenie ról w podzielonym społeczeństwie - to chłopi okazują się być lepszymi Polakami niż bawiący na weselu goście z miasta, spadkobiercy dawnych tradycji szlacheckich.
Świadomość to stan psychiczny, w którym jednostka jest w stanie postrzegać rzeczywistość i zdawać sobie sprawę ze swoich przeżyć. Mówiąc o świadomości narodowej, wchodzimy w sferę związaną zwykle z takimi pojęciami jak patriotyzm, tradycja, czyli krótko mó­wiąc ze wszystkim, o czym raczej nie myśli się na co dzień, a przy­pomina w czasie świąt państwowych. Ale czym naprawdę jest świa­domość narodowa? Przede wszystkim jest związana ze zbiorowością. Nie można mówić o świadomości narodowej jednostki w oderwaniu od społeczności. Naród jest przy tym bardzo specyficzną społeczno­ścią: dużą, bardzo zróżnicowaną wewnętrznie. Jeżeli jednostka, czuje swą przynależność do tej grupy, można mówić, że posiada zalążki świadomości narodowej. Obywatelstwo, pobyt w danym kraju, nie mogą o niej również poświadczyć. Kiedy więc można o niej mówić? Myślę, że w ogromnej mierze wiąże się to z odpowiedzialnością, za własne decyzje dotyczące spraw narodowych, z poczuciem nie tylko więzów kulturowych, ale również uczestnictwem aktywnym w tej kulturze, kultywowaniem tradycji, a szczególnie uznaniem błędów swoich, jak i błędów historycznych, za które nie jest się odpowie­dzialnym bezpośrednio. Dlaczego tak poszerzać rozumienie pojęcia świadomości narodowej? Dlatego właśnie, aby nie uznać jej jedynie za własne przekonanie o przynależności do narodu. Wtedy było by to za łatwe, każdy mógł by się uznać Francuzem, Belgiem, Amerykani­nem. Wystarczyłoby to sobie wmówić. Tymczasem być Polakiem, wcale nie jest tak łatwo, zwłaszcza znając historię, a zwłaszcza teraź­niejszość' Ale o przynależności świadczy również uznanie przez na­ród, społeczeństwo, akceptacja otoczenia. Jest to relacja obustronna. Warto także zaznaczyć, że świadomość narodowa, może czasami być wykorzystana do wzbudzenia skrajnych reakcji, zwłaszcza, gdy ktoś potrafi wykorzystać ambicję młodych ludzi związaną właśnie z świa­domością przynależności do grupy. Nacjonalizm przecież wykorzy­stuje świadomość narodową, lub przynajmniej przeświadczenie o posiadaniu takiej, aby wzbudzić agresję skierowaną przeciw "obcym elementom". Ale to zupełnie inna historia.
Znów wypada zacząć rozważania od przypomnienia sytuacji geopo­litycznej związanej z genezą utworu. Galicja przełomu wieków, to tło dla wydarzeń "Wesela". Rok 1900 i data 21 listopada nierozłącznie związane z akcją dramatu, są także okresem bardzo ciekawym ze względów historycznych. Na niespełna 18 lat przed odzyskaniem niepodległości spotykają się w Bronowickiej chacie ludzie tak różni, stojący po przeciwnych stronach piramidy społecznej, a jednocześnie związani ze sobą. Przepaść jaka ich do tej pory dzieliła, przepaść majątkowa, rodowa, historyczna i kulturowa, ma zniknąć na tę krótką chwilę. Atmosfera "Wesela" jest tak dziwna i niesamowita, że trudno jest oddać jej pełnie. Chłopi, od zawsze niemal ciemiężeni, wykorzy­stywani, słabi, rozbici, nieoświeceni, stają twarzą w twarz z inteligen­cją, spadkobiercami przeszłej świetności szlacheckiej. Wydaje się łączyć ich tylko jedno - wszyscy to Polacy. Wzajemna niechęć zostaje zdominowana przez ciekawość. Ci, którzy zawsze byli osobno, zaw­sze to manifestowali, teraz wspólnie bawią się, rozmawiają. Jak głę­bokie było rozbicie narodu, skoro dopiero tutaj obie warstwy spo­łeczne mogą spotakć się jako równorzędni partnerzy. W pamięci mamy jeszcze obraz z "Nie-boskiej komedii" i polemikę hr. Henryka z Pankracym, w której to wytykają sobie oni nawzajem błędy. Hrabia wypowiada tam słowa: "Przed stoma laty, przed dwoma wiekami polubowna ugoda mogła jeszcze... Ale teraz wiem teraz trza mordo­wać się nawzajem". Skierowane są one do przedstawiciela niższych warstw społecznych, do przywódcy zbuntowanego ludu. W jak od­miennej atmosferze spotykamy bohaterów "Wesela" 75 lat potem. Przez Europę przetoczyła się fala rewolucji i zmian. Zmieniła ludzi tak, że mogli się spotkać jak równy z równym. Nie ma już nienawiści, jest tylko brak zaufania i nieco obojętności. Ciągle gdzieś żyje sar­mackie przekonanie o pochodzeniu szlachty i chłopa. Nie ma kon­fliktu, jest za to niechęć. Do tego dochodzi sytuacja polityczna, bez­pośrednio związana z istnieniem narodu. Brak państwowości, wie­kowa niewola, prześladowania, różnie wpływają na świadomość na­rodową. Galicja przełomu wieków, to czas i miejsce, gdzie zelżał ucisk zaborczy, gdzie rodziła się przyszła wolność Polski. Rodziła się wśród ludzi tam żyjących. Chłopi z "Wesela" - Czepiec, Klimina, Dziad są postaciami bardzo barwnymi. Są oni przedstawicielami go­spodarzy bronowickiego wesela. Oni przyjmują inteligencję jako gości. Co można powiedzieć o nich samych? Ludzie ci prezentują bardzo odważnie swą przynależność do swojej klasy - nikt z nich nie wstydzi się powiedzieć, że jest chłopem, ba czują się z tego dumni (wypowiedź księdza z aktu I scena 8: "Są tacy co mną gardzą, żem jest ze wsi, bom jest z chłopa). Różnią się od chłopstwa średnio­wiecznego, czy przedrozbiorowego. To ludzie przeświadczeni o swej wartości i uznający porządek społeczny. To ludzie głęboko zżyci z kulturą i tradycją, a jednocześnie otwarci na świat (o czym świadczy np. rozmowa ze sc. 1 aktu I pomiędzy Czepcem i Dziennikarzem). Uznają zwyczaje i pewne zachowania za normalne, inne zaś nie są przez nich tolerowane. Są również nieufni w stosunku do ludzi spoza kręgu ich kultury i stylu życia, stąd kłopoty inteligencji w dopasowa­niu się do zwyczajów i jej późniejsza kompromitacja społeczna.
Przyjrzyjmy się patriotyzmowi chłopów i ich stosunkowi do sprawy narodowej. W tej grupie społecznej pokładano nadzieje związane z odzyskaniem niepodległości. Często w tych czasach pojawiały się głosy o konieczności wzniecenia powstania ogólnonarodowego i to z udziałem chłopów, jako głównej siły w walce o wolność Polski. Czy chłopi byli gotowi do spełnienia takiej patriotycznej misji? Tak przy­najmniej wydaje się do momentu przyjazdu Wernychory. Chłopi są bardziej przygotowani do stawienia czoła wyzwaniu, niż nieprzygo­towana do objęcia przywództwa inteligencja. Chłopi zdają sobie sprawę z sytuacji politycznej. Czepiec wie, kto jest winien sytuacji w jakiej znalazła się Polska ("A ja myślę, ze panowie duża by juz mogli mieć ino oni nie chcą chcieć"). Nade wszystko widać u chłopów wielki zapał, oni pierwsi porywają za kosy, chcą walczyć, brakuje im jednak przewodnika. W całym "Weselu" obecny jest mit narodowy mit o przyjściu chwili, w której dane będzie odzyskać niepodległość. Również wśród chłopów ten mit istnieje.
Mit o zgodzie stanów, o solidaryzmie, o wspólnej walce. Mit ten sięga tradycji kościuszkowskich, "kos racławickich", kiedy to garstka ludu stała pod wodzą szlachty i walczyła bohatersko. Był on kulty­wowany, zresztą przez prawie wszystkie ugrupowania narodowo-wyzwoleńcze działające w ówczesnej Galicji. Jednak w myśl tej le­gendy lud nie był nigdy na tyle oświecony, by mógł sprostać temu zadaniu. Inteligencja uznała, że lud musi być "uświadomiony naro­dowo". Pamięć o Racławicach żyła wśród chłopów. Zwłaszcza zaś postać Bartosza Głowackiego była uznawana przez chłopów za pew­nego rodzaju symbol. Dlatego chłopi są zdolni do manifestowania swej siły i woli walki. Ale powoli dochodzimy do wniosków, że jed­nak w chłopach nie ma świadomości narodowej, przynajmniej w ta­kim znaczeniu jakie podałem na początku.
Polska żyje w duszach chłopów, choć nie jest to polska dawna, szla­checka, ta w której chłop nie miał praw. Polska żyje jako ziemia, jako ludzie, nie jest to mrzonka i mit. To Mała Polska - Polska każdego z osobna - taka "swojska" mała ojczyzna. Wydaje się, że państwo Pol­skie jest dla chłopa pojęciem zbyt abstrakcyjnym, zwłaszcza dla mło­dego pokolenia. Panna Młoda pyta poety: "A kaz tyz ta Polka, a kaz ta? Pon wiedzą?". Dlatego też czy chłopi chcą tak naprawdę walczyć za sprawę Polski? Nie. Brakuje im świadomości o własnej roli Polsce jako państwie. Czują się wszakże związani z tradycją i kulturą, a zwłaszcza językiem. Nie boją się przyznać do tego, że są Polakami, ale brakuje im bodźca do walki o swoje własne państwo. Nawet po tym jak stają zebrani, gotowi do walki, Czepiec przychodzi pytać się o rozkazy. Nie ma w nich naturalnego przekonania o potrzebie walki za Polskę. Ostatecznym faktem determinującym brak świadomości narodowej wśród chłopów jest oderwanie od inteligencji (która prze­cież też do tego narodu należy), brak jedności lub chociaż przekona­nia o jedności z inteligencją świadczy niezbicie, że chłopi nie czują się częścią społeczeństwa polskiego. Trudno zresztą uważać to za zarzut. Jeżeli nie było się uznawanym obywatelem przez kilka stuleci, ciężko jest znaleźć się w nim na powrót. Choć chłopi bronowiccy znacznie bardziej czują się Polakami, niż ich poprzednicy, to ciągle widać podział na Polskę chłopską i Polskę szlachecką, tak pieczoło­wicie utrzymywany przez kilka stuleci. Ten brak solidaryzmu usiłują przełamać inteligenci, oni usiłują zjednoczyć te dwie Polski. Z mier­nym skutkiem.
Inteligencja, ludzie którzy przyjechali z miasta (Rydel podobno był strasznym mieszczuchem) to ludzie sami bardzo głęboko zróżnico­wani. Jaka jest ich świadomość narodowa? Na pewno znacznie lepiej rozumieją potrzebę odrodzenia państwa, wiele więcej wiedzą o istnie­niu Polski. Świadczy o tym wspomniana już przeze mnie scenka roz­mowy Panny Młodej z Poetą, który na pytanie gdzie jest ta Polska wskazuje serce dziewczyny. Cóż z tego, kiedy tak naprawdę to inteli­genci nie wiedza czego chcą. Przyjeżdżają na wesele zafascynowani chłopstwem, lecz jest to w rzeczywistości bardzo sztuczne i wcale nie ma na celu zbliżenia się warstw społecznych. To raczej chwilowe zauroczenie. Czy idee solidaryzmu mogą być realizowane przy takim podejściu do partnera? Szukają w Bronowicach Arkadii, ale nie znajdą jej tam. Wszystko to tylko pozostaje mrzonką, piękną złuda. Gospodarz podczas rozmowy z Poetą porównuje chłopa do Piasta - do postaci tak znacząco symbolizującej polskość. Chłopi mają poważanie wśród inteligencji - są dla niej celem realizacji hasła solidaryzmu. Ale, kompromitują się wobec wsi pod względem społecznym, pod względem politycznym, nie potrafią dostosować się do wymagań, jakie zostaną przed nimi postawione, wobec prawdziwej realizacji planów niepodległościowych. O ile chłopi byli przygotowani do walki, nie wiedzieli tylko jak walczyć i kto ich ma poprowadzić, o tyle inteligencja nie była zdolna do objęcia roli przywódczej, którą przecież przewidywała koncepcja walki o wolność w imię wszystkich stanów. Myślę, że inteligencja była na tyle świadoma sytuacji poli­tycznej, że mogła przewidzieć reakcje na wezwanie do walki. Ale gospodarz budzi się, nie wiedząc o co chodzi Czepcowi, tak na­prawdę, to walałby odsunąć się na bok, ponieważ brak mu jest odpo­wiedzialności za własne decyzje. Nie umie podjąć wyzwania, bo żyje w świecie swych złudzeń dotyczących prawdziwej Polski. "My jeste­śmy jak przeklęci, że nas dziwo mara nęci, wytwór tęsknej wy­obraźni, serce bierze zmysły draźni; że nam oczy zaszły mgłami, pie­ścimy się jeno snami" tak Poeta charakteryzuje to, co robią "przesiąk­nięci" chłopomanią przedstawiciele klasy wyższej. Wszystko to w otoczeniu folkloru nabiera autentycznego wymiaru szopki - igraszki z żywiołem, zabawy ludem, który nie jest już tak nieświadomy i potrafi już stanąć do walki. Gospodarz, Pan Młody, Poeta, Dziennikarz w gruncie rzeczy uciekają od prawdziwej odpowiedzialności. Przypo­minają nieco dzieci, które dostały nową zabawkę i chcą się nią nacie­szyć. Zapominają o tym, co było w przeszłości, jedynym ich pragnie­niem na chwilę staje się eksploracja na nowo odkrytego świata wsi i jej mieszkańców. Nagle jednak okazuje się, że to nie jest świat nowy, że on ciągle istniał tuż obok. Wtedy właśnie wkraczają zjawy - upiory historii, przypominające o istnieniu bariery czasu i wspólnych kon­fliktów. Przypominają brzemię spoczywające na potomkach zdraj­ców, przypominające o dawnej świetności.
Na koniec zaś pojawia się postać Wernychory - ostatecznego mitu o Polsce wielkiej i silnej. Nagle budzi się inteligencji świadomość o istnieniu nadrzędnego celu narodowego. I tu okazuje ona brak rozu­mienia istoty walki o wolność. Łatwo było o nią walczyć w szumnych słowach, bratać się z ludem, trudniej jest okazać się prawdziwym patriotą, pokazać, że należy się do tego samego narodu w obliczu wyzwania. Polacy nie są gotowi: ani chłopi, w których jedynie kipi pragnienie walki, w imię ideałów z przeszłości, ani inteligenci, którzy zatracili nie tylko naturę wojowników, ale również brakuje im chęci. Co więc ze świadomością narodową? Czy którykolwiek z bohaterów jest w pełni świadom swej roli w społeczeństwie? Właściwie każdy boi się "pójść na całość". Do tego dochodzą konflikty wewnętrzne, historyczne, jak choćby daleka, krwawa, ciągle powracająca, wizja rabacji galicyjskiej Szeli. Chłopi mogą zarzucić inteligencji, że jest współodpowiedzialna za rozbiory, bo to ich dziadkowie do tego do­puścili. Chłopów zaś brakowało w powstaniach, dlatego naród jest rozbity i nie może odnaleźć własnej wspólnoty, stąd też te nieudolne próby pogodzenia stanów w efekcie okazujące się być zwykłą farsa i groteską. Wielkim nieobecnym w tej konfrontacji narodowych win i klęsk jest arystokracja. Właściwie to ona ponosi największą z win za rozbiory i "przegranie" Polski, zwłaszcza zaś za utrzymywanie, w imię własnych mitów i korzyści, podziału społeczeństwa. To ona w dużej mierze dopuściła do zatracenia świadomości o jedności wspól­noty i świadomości narodowej.
Historia stoi na przeszkodzie załagodzenia sporów i odzyskania wiary w istnienie nowego, odrodzonego narodu. Innym źródłem jest ste­reotypowe myślenie o wsi, pełne niezupełnie zgodnych z prawdą wyobrażeń, spłycania roli wsi w życiu społecznym. Tymczasem wieś okazuje się być znacznie bogatsza, zwłaszcza w warstwie tradycji i świadomości historycznej (nie przesądzającej jednak o świadomości narodowej). To ludzie znający swoją siłę i zbyt dumni by stać się plastycznym materiałem dla przyjezdnych z miasta, którzy chcieli w nich kształtować nowe poczucie narodowej tożsamości. Chłopi mają swoją bogatą tradycję i mają rozum. "Chłop potęgą jest i basta", trudno się z tym pogodzić na przykład Dziennikarzowi, czy Poecie.
Patriotyzm obu warstw społecznych jest strasznie lokalny. Ogranicza się on właściwie do okolic podkrakowskich, daleko mu do ogólnona­rodowego powstania. Spotkanie inteligencji i chłopstwa przynosi w efekcie wiele różnorodnych wniosków dotyczących wspólnej naro­dowej postawy. Na podstawie zachowania przedstawicieli obu warstw społecznych, moim zdaniem, obserwujemy kryzys w świadomości narodowej. Nie jest to rzecz bynajmniej obca, czy dziwna, wynika z sytuacji polityczno-społecznej, a głównie z historii. Jednak zauwa­żalne jest zjawisko pewnego odrodzenia, związanego z próbą pogo­dzenia na nowo ludu i szlachty, nieco zmienionego już, ale wciąż rozerwanego społeczeństwa. Świadomość narodowa opiera się na tradycji, kulturze, świadomości wspólnej historii i współodpowie­dzialności za działanie zbiorowości. Chłopi i inteligencja posiadają tradycję, kulturę, i historię, do pełnej świadomości narodowej brakuje wspólnych doświadczeń pozytywnych. Zerwanie konwenansem, zmiana mentalności - to jest najtrudniejsze, ale do przezwyciężenia. Próbą tego jest wesele, nie udaje się jeszcze razem walczyć, ale wy­nika to ze słabości jednej ze stron. Naród choć tyle wieków rozbity jest w stanie zrodzić wspólnotę, tylko musi przezwyciężyć swe uprze­dzenia.
Naród to żywa zbiorowość. Tak jest on przedstawiony w "Weselu", bardzo naturalnie i bez ukrywania słabości. Dlatego też obraz przy­pomina nieco maskaradę - szopkę, ale w gruncie rzeczy jest bardzo naturalny. Jaka jest więc świadomość narodowa obu warstw społecz­nych? Jest tak jak naród: podzielona i rozbita na świadomość chłopów i inteligencji. Brakuje bodźca do zjednoczenia tych dwóch rozbitych wizji Polski. Jest to sytuacja niebezpieczna, gdyż może doprowadzić do wytworzenia się dwóch odrębnych kultur, te zaś będą pogłębiały podział. Całe szczęście, znajdują się pierwsze próby przywrócenia wspólnej historii, zbratania się z ludem. Mimo, że nie w pełni się udaje, to jednak przełamuje barierę. W "Weselu" obserwujemy rów­nież inną ważną cechę - prawdziwymi spadkobiercami kultury i pol­skości okazują się być chłopi, bowiem oni mają w przyszłości być głównym elementem narodu. Inteligencja nie dorasta do swojej roli, bowiem brakuje jej trwałego przeświadczenia o konieczności bliż­szego związku z ludem, na razie traktuje to jak folklor, zabawę. Zani­kają wspólne korzenie (brakuje wspólnych pozytywnych elementów), dlatego też, tak ważnym okazuje się być wspomnienie Racławic i do symbolicznego znaczenia urasta symbol kosy. Świadomość narodowa obu warstw społecznych jest zbyt podzielona, aby mogła stanowić jedną całość, to świadomość przynależności do klasy społecznej nie zaś do narodu.

XX-LECIE MIEDZYWOJENNE
Czy Witkacy zrealizował w Szewcach Teorię Czystej Formy?
Twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego, 1885 –1939, popełnił samobójstwo) wyznacza jeden z głównych nurtów sztuki awangardowej XX wieku. Witkacy wypowiada się zarówno w malarstwie, jak i dramaturgii oraz powieści. Artysta ten był także wybitnym filozofem i teoretykiem sztuki. Teoria Czystej Formy jest słynną witkiewiczowską koncepcją, która odnosi się przede wszyst­kim do teatru. Teatr Czystej Formy musi uwolnić się od balastu treści, wyrzec się dążenia do naśladowania życia. Według przekonania Wit­kacego zbliżenie teatru do życia i wielkie imitacje rzeczywistości na scenie są potwornością. Teatr musi odrodzić się dzięki czystej formie. Ma on być deformacją rzeczywistego świata, bez tradycyjnie rozu­mianej akcji dramatu, a tym bardziej bez realizmu obyczajowego i językowego. Teoria Czystej Formy głosiła, że właściwy cel sztuki to doznanie uczucia metafizycznego, które może być osiągnięte w te­atrze dzięki pewnym konstrukcjom formalnym.
W malarstwie elementami takich konstrukcji są barwy i kształty, w teatrze natomiast są nimi działania połączone z wypowiedziami. Ko­lejna analogia między malarstwem a teatrem jest następująca: w obra­zie istotny jest układ kształtów oraz barw, nie zaś przedstawione przedmioty, w dramacie z kolei sedno sprawy stanowią napięcia mię­dzy działaniami lub wypowiedziami, ich dziwaczność, niezwykłość oraz szokujący, wzbudzający zaskoczenie charakter. Według twórcy Teorii Czystej Formy nie są ważne „życiowe”, psychologiczne czy społeczne treści, będące tradycyjnie tworzywem dla akcji dramatu. Obecnie osiągnięcie uczucia metafizycznego jest niemożliwe bez udziału sztuki pozbawionej rażących deformacji i bezsensów. Dra­matopisarz musi deformować logikę akcji, psychologię postaci. Aby dzieło mogło wywołać uczucie metafizyczne, aby Teoria Czystej Formy została zrealizowana, twórca dramatu musi dążyć do bezsensu. Według Witkacego gwałtowne podniesienie poziomu wrażliwości ludzi na początku XX w. sprawiło, że środki stosowane dawniej przez artystów, a mające na celu wywołanie „uczucia metafizycznego”, przestały wystarczać. Dzięki przeżywaniu Czystej Formy widz znaj­duje się bliżej Tajemnicy Istnienia, znajduje swoją duchowość, indy­widualność. Sztuka ma wywołać uczucie metafizyczne, poczucie dziwności i niepokoju.
Kompozycja Szewców Witkacego jest potwierdzeniem Teorii Czystej Formy. Autor dramatu zredukował jego akcję i stworzył na scenie nieprawdopodobny, zaskakujący widza świat, w niczym nie przypo­minający rzeczywistości. Przestrzeń w dramacie zorganizowana jest bardzo dziwnie, postacie są w groteskowy sposób przerysowane, a ponadto zamieniają się sposobem mówienia (Sajetan Tempe mówi jak prawdziwy filozof, a Księżna jak szewcy). W wypowiedziach bohate­rów dużo jest wulgaryzmów oraz zupełnie nieestetycznych porównań. Sztukę Witkacego cechuje nadrealizm. Autor często posługuje się groteską, która przejawia się stosowaniem elementów deformacji rzeczywistości, wyolbrzymianiu przedstawionych zjawisk i zachowań bohaterów. Nastrój utworu jest zróżnicowany: błazenada graniczy z rozpaczą, a komizm z tragizmem. Sztuki Stanisława Ignacego Wit­kiewicza, realizujące Teorię Czystej Formy, są bardzo widowiskowe. Uwagę widza przyciąga bogactwo rekwizytów i kostiumów oraz łą­czenie elementów muzycznych i plastycznych. Godna uwagi jest także pomysłowość dialogów oraz absurdalnych sytuacji. Tak więc pomysłodawca Teorii Czystej Formy z powodzeniem realizował ją w swoich sztukach. Udało mu się wstrząsnąć wyobraźnią widza, zaszo­kować go oraz wywołać "dreszcz metafizyczny".



Literatura polska w obliczu niepodległości
Przyznać trzeba, że więcej w polskiej literaturze mowy było o nie­podległości przed jej uzyskaniem, niż po utworzeniu niezawisłego państwa polskiego. Kiedy już udało się Polakom Polskę odzyskać, zaczęli sprawiać takie wrażenie, jakby nie wiedzieli, co z tą podaro­waną przez historię, wyśnioną przez cztery pokolenia, niepodległością uczynić. Czas pokazał jedno. Wybić się na niepodległość to dopiero początek. Dalej przed narodem otwiera się długa i trudna droga do utworzenia państwa, o którym każdy mógłby z dumą powiedzieć: "To mój kraj!". Do państwa, w którym nędza i społeczna niesprawiedli­wość nie miałyby miejsca. Utworzenie takiego państwa jest o tyle trudne, że podczas jego budowy naród stoczyć musi walkę najcięższą - z samym sobą - z własną słabością, ze swymi uprzedzeniami, zabo­bonami, z różnicami, jakie w nim występują i które czynią go słabym i skłóconym.
Polska po odzyskaniu niepodległości stanęła dopiero na początku tej drogi do państwa marzeń. W 1918 roku cel tej drogi był bardzo odle­gły, a rzeczywistość odrodzonej Polski rozwiewała złudzenia, że prędko uda się z niej uczynić Polskę wszystkich Polaków. Szerzyły się podziały. Społeczeństwo było mocno spolaryzowane. Bogaci opływali w dostatek, a biedni umierali z głodu i chorób. Świadczenia socjalne zredukowane zostały do minimum, los robotników był obo­jętny kapitalistycznym elitom władzy. Analfabetyzm i zwykła ciem­nota były zjawiskami powszechnymi nie tylko na prowincji. Taki kraj widzieli pisarze i o takim kraju pisali, gdyż ich zdaniem stan ten wy­magał natychmiastowych zmian.
Analizę polskiej sytuacji społecznej i politycznej zawiera Zofia Nał­kowska w swej powieści pod tytułem "Granica". Kładzie ona główny nacisk na zróżnicowanie polskiego społeczeństwa pod względem zamożności. Biedacy gnieżdżą się jak myszy w piwnicach. Pozba­wieni są właściwej opieki lekarskiej, czasem nawet możliwości pracy zarobkowej. Ich dzieci często chorują i umierają. Życie nizin społecz­nych przypomina raczej wegetację mizernych roślin niż żywot czło­wieka, którego Bóg uczynił panem stworzenia.
Tymczasem w tej samej kamienicy, której piwnice zasiedla ubogi proletariat, na piętrach znajdują się salony bogatego mieszczaństwa. Urządzone są one z przepychem, który mocno kontrastuje z nędzą, w jakiej żyją lokatorzy piwnic. Jednak bogactwo nie gwarantuje przed­stawicielom warstw uprzywilejowanych szczęścia. Mają oni szereg problemów, nie układa im się życie rodzinne, luksus, jaki ich otacza, nie jest dla nich źródłem przyjemności.
Podział na biednych i bogatych jest mocno zakorzeniony w społecz­nej świadomości. Wygląda on na "pradawny" i "naturalny". Bogaci - szlachta, zamożne mieszczaństwo zawsze byli bogaci. Biedni od nie­pamiętnych czasów cierpieli ubóstwo. Żaden inny porządek rzeczy nie był możliwy do zaakceptowania. Warstwy uprzywilejowane, które znajdują się u władzy, z rozmysłem utrzymują taki stan rzeczy. Finan­sowe elity nie są skłonne dzielić się swoim bogactwem. Wolą rozpę­dzać robotnicze manifestacje z użyciem siły, plamiąc swe ręce krwią niewinnych ludzi, niż uchylić wrota swych skarbców, których zawar­tości i tak nie są w stanie sami zużyć.
Sytuacja ta jest bardzo trudna do zmiany. Ziembiewicz, człowiek, który do elit władzy doszedł ze "społecznych dołów", po uzyskaniu urzędu prezydenta miasta, próbuje reformować nieprzyjazną ludowi rzeczywistość. Rozpoczyna budowę domów dla robotników, zakłada na nadrzecznych nieużytkach park rekreacyjny. Jego społecznikow­skie działania nie przypadają do gustu miejscowej finansjerze, która w istocie rządzi miastem. Wkrótce wstrzymane zostają dotacje na bu­dowę robotniczych domów, a prezydent Ziembiewicz traci zaufanie tych, którzy go na ten urząd wynieśli. Staje się on człowiekiem nie­wygodnym i niebezpiecznym, gdyż spróbował wprowadzać w życie własną politykę, która nie w smak była miejscowym kapitalistom.
Finansowe elity cechuje bezwzględność w realizacji i zabezpieczaniu własnych interesów. Bez wahania zapada decyzja o zmniejszeniu etatów w fabryce w celu zwiększenia jej zyskowności. Właściciele zakładu nie zastanawiają się nad społecznymi skutkami zwolnień robotników. Nie obchodzi ich, z czego zwolnieni i pozbawieni jakiej­kolwiek pracy robotnicy będą się utrzymywać. Interesuje ich tylko pomyślność i zwiększanie zysków przedsiębiorstwa. Koszty spo­łeczne zwolnień nie są dla nich istotne. Brutalna pacyfikacja robotni­czej manifestacji wykorzystana jest przez konserwatywne grupy naci­sku do zniszczenia Ziembiewicza. Na niego spada odpowiedzialność za użycie przemocy wobec robotników, protestujących przeciw zwol­nieniom. Niepokorność Ziembiewicza zostaje zniszczona. Jego ręce także zostały splamione przelaną podczas manifestacji krwią niewin­nych ludzi. Został on wciągnięty w nieczystą machinę władzy.
W "Granicy" Polska ukazana jest jako kraj pełen ludzkiej krzywdy. Nie wróżyło to świeżo odrodzonemu państwu polskiemu dobrze na przyszłość. Nie o taką Polskę walczyli Polacy przez prawie sto lat. Rządzącym elitom brak odpowiedzialności. Żądza zysku i władzy przesłania im podstawowe, humanitarne obowiązki wspomagania potrzebujących i zapewniania wszystkim obywatelom minimum go­dziwego standardu życia.
Podczas gdy Nałkowska pokazuje Polskę jako kraj społecznej nie­sprawiedliwości, dalej posuwa się Stefan Żeromski. On przedstawia Polskę, jako kraj stojący na granicy wybuchu socjalistycznej rewolu­cji. Dostrzega te same nieprawidłowości w funkcjonowaniu państwa, co Nałkowska. Ukazuje je jednak w szerszym aspekcie, bo nie ogra­nicza się tak jak pisarka do przedstawienia stosunków panujących w jednym, prowincjonalnym mieście. On pokazuje sytuację globalnie. Finał powieści rozgrywa się w Warszawie, podczas robotniczej mani­festacji.
Nałkowska podkreśla zepsucie środowiska burżuazji. Jest ona w jej widzeniu mocno konserwatywna i przesiąknięta duchem korupcji i poplecznictwa. Natomiast Żeromski źródeł nieudolności rządów do­patruje się w niedojrzałości politycznej rządzących. Nie potępia ich tak jednoznacznie, jak Nałkowska. Dostrzega on w rządzącym obozie osoby szlachetne, które chcą dla kraju uczynić jak najwięcej dobra. Jednak rządzące elity nie potrafią znaleźć wspólnego języka, ich energia, która mogłaby zostać spożytkowana dla dobra Polski, mar­nuje się na partyjnych sporach i bezproduktywnych, mało istotnych dysputach.
Żeromski problem robotniczy uznaje o wiele bardziej nabrzmiałym niż czyni to Nałkowska. Wedle Żeromskiego, sytuacja w Polsce jest tak poważna, iż kwestia robotnicza wymaga natychmiastowych roz­wiązań. Jej zaniedbanie grozi wybuchem rewolucji, którą pisarz uwa­żał za najgorsze z niebezpieczeństw, zagrażających młodemu państwu polskiemu.
Inaczej podchodził Żeromski do kwestii stosunków wiejskich. Trafnie prorokował, że szlachecko-ziemiański ustrój jest przestarzały i wkrótce przejdzie do historii. Jednak w ciemiężonych chłopach nie widział Żeromski takiego zagrożenia, jak w ruchu komunistycznym. Wieś wciąż jeszcze była oazą spokoju, choć zbudowany był on na ewidentnej krzywdzie szerokich mas ludowych. Były one jednak na tyle nieoświecone, że społeczny wybuch z ich strony nie zagrażał. Jeśli mogło dojść do rewolucji, to jej iskra mogła pochodzić tylko z miasta, ze sfer inteligencji komunistycznej.
Pisarze okresu dwudziestolecia międzywojennego odnosili się do niepodległego państwa polskiego z dużą dozą krytycyzmu. Wiele bowiem rzeczy działo się w przedwojennej Polsce źle. Była ona kra­jem wielkich kontrastów, w którym najszersze warstwy społeczeń­stwa - chłopi, robotnicy, wywodząca się z proletariatu inteligencja - były upośledzone ekonomicznie i politycznie. Natomiast burżuazja i ziemiaństwo niechętnie ustępowały ze swych tradycyjnie uprzywile­jowanych pozycji w imię wyrównania warunków życia wszystkich obywateli. Rodziło to społeczne napięcia, które były największą zmorą II Rzeczypospolitej i rzucały cień na jej dobre imię, o które z taką żarliwością walczyła literatura, piętnując wszelkie deformacje ustrojowe młodego państwa polskiego.

"Mistrz i Małgorzata", czyli wizerunek państwa totalitarnego
Ze względu na problematykę poruszaną w swoich utworach, Michał Bułhakow zmuszony był funkcjonować na marginesie środowiska literackiego w Związku Radzieckim. Teatry miały zakaz wystawiania jego sztuk, on sam zaś uważany był za wroga klasowego. Bułhakow żył w bardzo ciężkim dla całej Rosji momencie historycznym. Z jed­nej strony trudne warunki ekonomiczne, z drugiej - coraz większy terror stalinowski. W latach 1928-1940 powstaje największe dzieło Bułhakowa, czyli "Mistrz i Małgorzata". Akcja powieści rozgrywa się w latach trzydziestych dwudziestego wieku, w Moskwie, do której przybywa Szatan wraz ze swą świtą. W książce można odnaleźć wiele interesujących płaszczyzn. Jedną z nich jest niewątpliwie próba uka­zania systemu totalitarnego.
O wielu rzeczach nie wolno było wtedy pisać wprost. Pisarze byli zmuszeni do stosowania wielu zabiegów w celu zmylenia cenzury. Niemniej jednak z "Mistrza i Małgorzaty" wyłania się bardzo wy­raźny obraz sowieckiego totalitaryzmu i jego skutków. Cały kraj ogarnięty jest przez wszechobecny terror NKWD. Bułhakow ukazuje metody działania tej "instytucji": ludzie są zabijani, skazywani na wieloletni pobyt w więzieniu albo zsyłani na Sybir do obozów pracy, tzw. łagrów - nikt nie jest pewien swego losu. Wrogów ustroju, czyli wszystkich tych, którzy myślą inaczej niż to nakazuje oficjalna dok­tryna, można również ubezwłasnowolnić poprzez zamknięcie ich w szpitalu dla obłąkanych, popularnie zwanym "psychuszką". Te za­biegi tajnej milicji powodują zerwanie więzi międzyludzkich - ludzie boją się i donoszą na siebie nawzajem.
W Rosji szaleje cenzura. Każdy pisarz, którego twórczość jest sprzeczna z linią partii, jest prześladowany i niszczony, zaś jego książki nie mają szans na ukazanie się w druku. Typowym przykła­dem represjonowania przez cenzurę może być Mistrz, który w pro­gramowo ateistycznym kraju odważył się napisać książkę o Chrystu­sie.
Programowy ateizm jest kolejnym wynikiem komunistycznego, czyli totalitarnego ustroju. Religia jest atakowana z założenia, o Bogu nie wolno pisać albo w ogóle, albo jako o czymś abstrakcyjnym, nie ist­niejącym.
Szczególnie mocno totalitaryzm ujawnia się w środowisku twórców. Okazuje się, że pisarzami nie są bynajmniej ci, którzy mają talent. Pisarzem jest każdy, kto ma legitymację Massolitu (związku zawo­dowego literatów) - niezależnie od rzeczywistych kwalifikacji w tej dziedzinie. Najmilej widziani są pisarze, którzy w swych utworach negują istnienie Boga albo niszczą w swych recenzjach niezależnych twórców.
Efektem istnienia w Rosji systemu totalitarnego jest powszechna nę­dza społeczeństwa. Mieszkańcy Moskwy są jednak podzieleni. Zde­cydowana większość jest uboga. Ale istnieje elita, warstwa uprzywi­lejowanych. Są to różni prominenci, którzy mogą robić zakupy w specjalnych sklepach z towarami luksusowymi, którzy mieszkają w doskonałych warunkach, którzy nie liczą się z pieniędzmi. Swoje pozycje zawdzięczają układom, protekcji i nieuczciwości. W Mo­skwie rozpowszechnione jest łapownictwo, co świadczy o rozkładzie moralnym społeczeństwa. Wszyscy piją wódkę, wszyscy się upijają. Jedynym celem życia prostych mieszkańców Moskwy jest zaspokaja­nie najbardziej przyziemnych potrzeb. Najważniejsze jest dobrze zjeść, wypić, jakoś się ubrać i przeżyć kolejny dzień.
Wizja Rosji zdominowanej przez system komunistyczny jest wizją przerażającą. Bułhakow rysuje obraz kraju, w którym człowiek nie stanowi żadnej wartości. Nie istnieje tu poszanowanie ludzkiej god­ności, prawa do prywatności, intymności. Tego że nie była to wizja sztucznie wymyślona, dowodzi najlepiej doświadczenie komuni­stycznego totalitaryzmu w Polsce lat pięćdziesiątych: te same metody niszczenia ludzi, ten sam brak szacunku dla jakichkolwiek wartości. O sile ustroju komunistycznego i bezradności wobec totalitaryzmu świadczy w "Mistrzu i Małgorzacie" zakończenie - diabłom nie udaje się próba rozwalenia systemu, udaje im się tylko nim zachwiać, potem wszystko wraca "do normy".

Moralne problemy w "Granicy" Zofii Nałkowskiej
Granica została wydana w 1935 roku i jest najwybitniejszym dziełem pisarki. Widać w nim kunsztowną analizę psychologiczną. Nałkowska rekonstruuje mechanizmy zachowań, uczuć i odruchów jednostki uwikłanej w procesy społeczne. Fabuła utworu ma na celu ukazanie rozbieżności stanowisk i różnorodność widzenia tych samych wyda­rzeń i problemów przez różnych ludzi. Jednym z podstawowych pro­blemów jest przeciwstawienie spojrzenia na siebie od wewnątrz z obrazem odbieranym przez otaczających ją ludzi. Narracja prowa­dzona jest z punktu widzenia różnych postaci, które relacjonują to samo wydarzenie - stąd wiele sprzecznych opinii. Rezultatem jest konkluzja zamieszczona przez Nałkowską w wypowiedzi Zenona: "Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my; jest się takim jak miejsce, w którym się jest". Nałkowska w 1935 wyraziła się: "Wydaje mi się, że początkiem istotnej moralności byłoby widze­nie siebie oczyma innych". Moralność więc, co można odczytać z "Granicy", tworzy się w kontekście życia społecznego i uwarunko­wana jest jego formą. Autorka stara się ukazać, iż subiektywna ocena obserwatora i opinia zbiorowości są nieodzownym elementem moral­ności człowieka żyjącego w określonych warunkach społecznych i będącego w ścisłej zależności od środowiska w jakim żyje. Sąd in­nych, jednak, nie jest miarą bezwzględną, lecz nieodłącznym składni­kiem w hierarchii wartości.
Powieść, co sygnalizuje tytuł, porusza też problem przekroczenia odpowiedzialności moralnej za własne czyny, czego świadectwem są losy Zenona. Ziembiewicz pochodził ze zubożałej rodziny szlachec­kiej. Jego ojciec, Walerian, zarządzał majątkiem boleborzanskim rodziny Tczewskich. Na skutek nieumiejętności traci swój majątek i żony. Zenon jako dziecko miał swych rodziców za niekwestionowane autorytety. Po ukończeniu gimnazjum studiował nauki ekonomiczne w Paryżu, które zostały przerwane niemożliwością dalszego ich sfi­nansowania. Szkoła dała mu nowe spojrzenie na rodzinny dom, któ­rego powoli zaczął się wstydzić. Dostrzegł ciemnotę, dyletanctwo i życie w obłudzie rodziców. Ta zmiana postawy czyni go bardzo kry­tycznym wobec świata. Wszystko, z czym niegdyś się identyfikował stało mu się obce. Dlatego też "zapragnął rzeczy bardzo prostej - żyć uczciwie". Jednak swoje zamierzenie zaprzepaszcza przystając na warunki Czechlińskiego, który udziela mu "stypendium" w zamian za pisanie tendencyjnych artykułów do miejscowego pisma "Niwa". To wydarzenie zaważyło na dalszym życiu bohatera - kierując się chęcią ukończenia nauki, sprzeniewierza swe dotychczasowe ideały. Po po­wrocie z Paryża otrzymuje posadę redaktora naczelnego "Niwy". Lecz w konsekwencji "paryskiego długu" artykuły Zenona są ukie­runkowywane przez Czechlińskiego. Zenon nie pisze o nurtujących go problemach, nie kłamie - ale też nie mówi do końca całej prawdy. Prawda i uczciwość stały się przez to dla bohatera względne: "Czytał swój własny artykuł jak coś obcego. Drukowane zdania nabierały obiektywnej wagi zatracając wszelką łączność z jego myślą żyjącą, pełną niepewności i niepokoju." Zachwianie równowagi nie prze­szkodziło jego karierze politycznej - zostaje prezydentem miasta. Ale dokonuje się ona drogą moralnych kompromisów i wyrzeczeń wła­snych ideałów. Do tego nie potrafi wywiązać się z wcześniej danych robotnikom obietnic, w dodatku zostaje oskarżony o wydanie rozkazu pacyfikacji demonstracji robotniczej. Jego kariera i życie osobiste zakończyły się klęską. Miał świadomość, że wszystko co osiągnął zawdzięcza Czechlińskiemu. Ponadto mimo "sukcesów" zawodowych nie mógł realizować swoich ideałów. Elżbieta mówi: "Wszystko czego nie chciałeś znalazło się po tamtej stronie co ty". Nałkowska uk
azuje w ten sposób, że najmniejsze zło pociąga za sobą następne - chciał być uczciwy, lecz zaciągając "dług paryski" uzależnił się od nieuczciwych. Był zbyt słaby, aby dokonać właściwego wyboru. Przekroczył granicę "za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą" (Elżbieta). Zdaniem autorki w wirze przemian współcze­snego świata zacierają się granice między dobrem, a złem. Jedynym stałym kryterium moralnym są skutki postępowania - nieetyczne jest ono wówczas, gdy krzywdzi innego człowieka. Widoczne to jest na przykładzie konfliktu moralnego: Justyna - Zenon - Elżbieta. Zenon zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności za sytuację w jakiej znala­zła się Justyna, nie starał się jej wykreślić ze swego życia. Chciał jej pomóc - lecz kontynuował romans jedynie w celu oszczędzenia bólu dziewczynie, przedłużenia jej nadziei na lepsze życie. W konflikt została uwikłana także Elżbieta, Zenon (to samo) żądał od niej daleko posuniętej tolerancji, uczynił ją "wspólnikiem" własnego grzechu i obwiniał za zaistniałą sytuację. Elżbieta nie obciąża go winą, stara się zrobić wszystko by uratować męża. W końcu zrozumiała, że cień Justyny nie zniknie z ich życia. Co zaskakujące najmniej winna Ju­styna poniosła największą ofiarę, za co odpowiedzialni są Zenon i Elżbieta. Sedna sprawy dotyka dopiero wyjaśnienie motywu ich po­stępowania. Zenon dostrzega wreszcie, co powodowało w nich chęć niesienia pomocy Justynie. Nie chcieli jej krzywdy, umywając zara­zem ręce i nie rezygnując przy tym z niczego: "Zawsze się wydaje, że to, co trudne jest właśnie dobre, a tymczasem przecież dla niej samej nie zrobiliśmy nic. Dotąd właściwie w tym wszystkim wciąż tylko siebie mieliśmy na uwadze. (...) To na jej zniszczeniu wyrosło to, co jest między nami" (Zenon). "Granica" uczy odpowiedzialności moral­nej, a przede wszystkim konsekwencji postępowania, zgody z samym sobą i własnymi ideałami. Ich upadek to równoczesny upadek czło­wieka. Nałkowska w swej koncepcji moralności uchwyciła człowieka w kontekście społeczeństwa, dlatego też ocena moralna winna być poddana zabiegom sumienia i opinii otoczenia.


Powieść otwartych perspektyw - "Przedwiośnie" Żeromskiego
Powieść Stefana Żeromskiego miała się stać obrazem Polski współ­czesnej, diagnozą zaniepokojenia polityczno-społeczną sytuacją odro­dzonego państwa. Problematyka "Przedwiośnia" koncentruje się wo­kół losów głównego bohatera - Cezarego Baryki. Na jego społeczną i narodową świadomość decydujący wpływ wywarły wydarzenia Re­wolucji Październikowej, obserwowane z perspektywy rosyjskiej (Baku) oraz romantyczno-nostalgiczna wizja Polski "szklanych do­mów", nakreślona przez ojca - Seweryna Barykę. Konfrontacja ma­rzeń z rzeczywistością, poszukiwanie przez Cezarego Barykę wła­snego miejsca w odrodzonym państwie oraz próby refleksji nad pol­ską współczesnością wyznaczają tematykę powieści. Problemy Polski widziane oczyma bohatera mają złożony charakter i nie podlegają jednoznacznym rozstrzygnięciom. Cezary Baryka dostrzega koniecz­ność zmian społeczno-politycznych, dostrzega liczne schorzenia od­rodzonej Polski (wewnętrzne rozbicie polityczne, nieporadność zmie­niających się rządów, bezrobocie, inflacja), surowo ocenia realizację gospodarczych i socjalnych zadań młodego państwa. Romantyczna wizja Seweryna Baryki najrychlej ulega deprecjacji.
"Szklane domy", marzenia o naukowo-technicznej rewolucji, która uczyni z Polski kraj nowoczesny i dostatni, w konfrontacji z rzeczy­wistością odrodzonego państwa okazują się idealistyczną fantazją. Ojczyzna złożona, zespolona ponownie, po ponad studwudziestolet­niej niewoli, z trzech różnych organizmów państwowych, jest pozba­wiona podstawowych struktur gospodarczych (rolniczych, przemy­słowych), zacofana ekonomicznie, doszczętnie ograbiona przez za­borców. Oglądana przez Barykę z perspektywy sielanki nawłockiej okazuje się wręcz cudem anachronicznego feudalizmu. Idealistyczne marzenia o "szklanych domach" nie wytrzymują więc konfrontacji z obrazem Polski nędznej, słabej, głodnej i zacofanej.
Wielopłaszczyznowym zjawiskiem okazuje się w "Przedwiośniu" rewolucja społeczno-polityczna. Już obraz wydarzeń w Baku nace­chowany jest wieloznacznością. Dla matki Cezarego Baryki rewolucja to gwałt i grabież, dla Seweryna - absurd dziejowy, który niszczy naród i społeczeństwo, zaś dla młodego bohatera powieści wydarze­nia 1917 roku stają się zarówno upajającą awanturą, jak i groźną, przerażającą pożogą.
Wieloaspektowa refleksja nad zagadnieniem rewolucji, jako jednej z możliwych dróg rozwoju odrodzonego państwa, zostaje pogłębiona obserwacjami polskiej rzeczywistości. Stosunek Cezarego Baryki do środowiska komunistycznego jest co najmniej dwuznaczny. Zebranie partyjne odsłania przed bohaterem bolesne, wstrząsające jego sumie­niem prawdy o Polsce. Prawdy o upośledzeniu klasy robotniczej, o prześladowaniach policyjnych, torturach, bezprawiu. Również liczne doświadczenia Baryki - obserwacja środowisk proletariackich War­szawy, nędza chłopska i lekkomyślna beztroska pańskiej Nawłoci, pogłębiający się kryzys gospodarczo-rządowy - kierują jego sympatie ku programowi radykalnemu, obiecującemu natychmiastową, rewolu­cyjną zmianę. Zarazem jednak Cezaremu Baryce postać Lulka koja­rzy się z sekciarstwem, z fanatyczną retoryką, pozbawioną świado­mych planów i celów.
Głos bohatera powieści jest zawsze pytaniem, nigdy odpowiedzią; Baryka wątpi w cywilizacyjne i kulturotwórcze możliwości klasy robotniczej. Antagonistą rewolucyjnych poglądów Antoniego Lulka staje się w "Przedwiośniu" Szymon Gajowiec. Spadkobierca ideowy szlacheckich demokratów (Abramowskiego, Bohusza, Krzemiń­skiego), wysoki urzędnik państwowy, opiekun i przyjaciel Cezarego Baryki, buduje program organicznikowski. Zdaniem Szymona Ga­jowca jedyną możliwą i właściwą perspektywę rozwoju odrodzonego państwa stwarza program powolnych, stopniowych reform. Dostrze­gając błędy i schorzenia Polski odrodzonej, opowiada się jednak za istniejącymi zasadami ustrojowo-społecznymi. W ich właśnie ramach, zdaniem Gajowca, trzeba znaleźć miejsce dla reform i postępu. Ide­ologia oraz poglądy Gajowca wywołują w świadomości Baryki zara­zem aprobatę i niechęć. Z jednej strony pociąga bohatera program stabilizujący koncepcję państwa - proponujący rozwój społeczno-polityczny na drodze "łagodnej rewolucji" - bez wstrząsów, zbrodni, zniszczeń. Z drugiej jednak strony Baryka jest pełen niepokoju o tę ideologię: świadomość nie rozwiązanych zagadnień społecznych i politycznych, pogłębiający się kryzys gospodarczy i socjalny, nara­stający wyzysk proletariatu poddaje w wątpliwość efektywny, twór­czy zakres programu Gajowca.
"Przedwiośnie" Stanisława Żeromskiego jest powieścią pytań, otwartych wciąż perspektyw rozwoju odrodzonego państwa pol­skiego. Nawet więc odruch buntu i rozpaczy, który powoduje przyłą­czenie się Baryki do pochodu manifestujących robotników, czy jego "marsz na Belweder", nie zamyka podjętych w powieści pytań i pro­blemów. Główny bohater, wypowiadając udręki autora, ponawia ro­mantyczne w istocie pytania: czym jest Polska? jaka jest Polska? ku czemu Polska zmierza? W "Przedwiośnie" Żeromskiego zostaje wpi­sana wielogłosowa dyskusja ideowa.

Walka dobra ze złem w "Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa
Powieść Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata" rozgrywa się w dwóch planach - realistycznym i metafizycznym. Zdarzenia obu tych planów rozgrywają się w Moskwie w latach trzydziestych tego wieku. Oba te plany ściśle się przenikają. Postaci fantastyczne, Woland i jego po­mocnicy, bardzo mocno ingerują w moskiewską rzeczywistość. Działalność Wolanda i jego diabelskiej świty zmienia obraz miasta do tego stopnia, że wraz z rozwojem akcji stopniowo traci ono swoje realistyczne oblicze.
Jednak mimo tego pomieszania planów, dobro i zło przypisane są z osobna każdemu z nich. Zło gości, o dziwo, tylko w realności mo­skiewskiej. Świat metafizyczny, zaludniony przez szatana i jego kom­panów, Piłata, Boga, jest siedliskiem dobra. Wydaje się to sprzeczno­ścią. Jak bowiem szatan Woland może być dobry? W zestawieniu z moskiewską komunistyczną rzeczywistością szatan jest dobrem. Nie wynika to z jego istoty, lecz z tego, że Bóg zechciał uczynić z szatana swoje narzędzie w Moskwie.
Toteż w powieści walka dobra ze złem rozgrywa się miedzy bohate­rami rzeczywistego świata Moskwy początku tego wieku, a szatanem, który realizuje boskie zamiary w stosunku do tego świata.
W powieści Moskwa jest siedliskiem zła. Nie metafizycznego, któ­rego korzenie tkwią w nieczystych siłach, a takiego zwykłego zła, jakie ludzie potrafią sobie wyrządzać nawzajem. Totalitarna rzeczy­wistość miasta jest z gruntu niedobra. Odrzuca ona bowiem istnienie świata pozazmysłowego, nakazuje przyjęcie ateistycznej postawy w życiu, zniewala ludzi i przedstawia im jedynie słuszny światopogląd. W takim świecie ludzie tracą wartości wytworzone przez tysiąclecia cywilizacji. Zwykła moralność zastąpiona zostaje moralnością socja­listyczną, która podporządkowana jest interesowi partyjnych notabli. Dotychczasowe wartości moralne, które każdemu człowiekowi wszczepiała wielowiekowa kultura, zastąpione zostały odgórnymi nakazami, zaleceniami i wskazaniami. Skrępowano ludzką swobodę myślenia. Ludzkim refleksjom nad światem i życiem postawiono wyraźne i nieprzekraczalne granice. Nie ma Boga, nie ma diabła, nie ma duchów, ani żadnych nadprz
yrodzonych zjawisk. Jest partia, jest kolektyw i im trzeba być posłusznym. Są imperialiści, którzy chcą zniszczyć ustrój społecznej sprawiedliwości i ich trzeba się bać. Są wreszcie wywrotowcy, którym nie podoba się system i należy ich tępić. Wywrotowcem i publicznym wrogiem stawał się każdy, kto ośmielił się mieć odmienne od oficjalnego spojrzenie na życie i pro­blemy świata. W takiej wypaczonej rzeczywistości szatan nie miał wiele do roboty. Ona sama doskonale psuła ludzi i popychała ich na drogę grzechu.
Mieszkańcy Moskwy, zanurzeni w ten nakazowo-rozdzielczy system, chcąc nie chcąc, stawali się źli. Bowiem żeby do czegoś dojść w ży­ciu, wciąż trzeba było kłamać. Należało bezkrytycznie, często wbrew samemu sobie, przyjąć oficjalny system wartości. Posiadanie dóbr, stanowiska, przywileje nie zależały od ludzkich zdolności, a od ka­prysów partyjnych dygnitarzy. Aby więc coś uzyskać, trzeba mieć było przychylność swoich przełożonych. Zdobywało się ją przekup­stwem i pochlebstwem. Kwitło łapówkarstwo, a fałszywość i dwuli­cowość stawały się najwyższymi cnotami, znacznie ułatwiającymi życie. Tak wyglądała moskiewska c
odzienność.
W tym świecie nie było miejsca dla ludzi dobrych, kierujących się przedrewolucyjną moralnością. Oni spychani byli na margines życia i skrupulatnie izolowani od "zdrowego" trzonu społeczeństwa socjali­stycznego. Ludzie dobrzy i wrażliwi, których moskiewska rzeczywi­stość napawała odrazą i wstrętem, zapełniali psychi
atryczne kliniki i więzienia jako wykolejeńcy społeczni, nie potrafiący korzystać z dobrodziejstw ustroju.
Taki los spotkał Mistrza. Jego powieść o Piłacie i Jezusie, poruszająca ważne egzystencjalne problemy, została uznana za nieprawomyślną i stała się przedmiotem zaciekłej prasowej krytyki. Niemniej, było to dzieło tak wielkie, że wywołało zainteresowanie samego Boga, który poprzez szatana postanowił wmieszać się w życie artystycznego światka Moskwy.
Działalność Wolanda w mieście powoduje demaskację fałszywej rzeczywistości, będącej wytworem wszechobecnej propagandy i ko­munistycznego sposobu myślenia. Ośmiesza on żyjących w wiecz­nym kłamstwie mieszkańców Moskwy. Uświadamia im pustotę no­womowy, jaką się posługują. Wyjaśnia na przykład bufet
owemu, że nie ma takiego określenia jak "druga świeżość". Albo towar jest świeży, albo nieświeży. Pojęcia świeżości nie da się stopniować. Bu­fetowy ze zdziwieniem odkrywa tę oczywistą prawdę.
Poczynania Wolanda i jego diabelskiej świty zakrojone są na szerszą skalę. Ośmiesza on urzędniczą, biurokratyczną machinę, kpi z przy­byłych na kabaretowy spektakl widzów. Pokazuje ludziom, w jak zakłamanym świecie przyszło im żyć. Tak więc działania szatana i diabłów w Moskwie są przejawem walki dobra z ogarni
ającym miasto złem. To dobro nie przejawia się w dobrych uczynkach, do których diabły przecież nie są zdolne, a w zwalczaniu i wyśmiewaniu bez­sensu i nieprawości życia w Moskwie.
Ferment, jaki wprowadza Woland w Moskwie, nie trwa jednak długo. Komunistyczna rzeczywistość szybko odzyskuje zachwianą równo­wagę. Działania diabłów zostają uznane za wrogą agenturalną dzia­łalność, która wymierzona była przeciw systemowi. Celem Wolanda nie było zresztą obalenie totalitarnego systemu. Bóg dał mu inne za­danie. Woland miał wynagrodzić Mistrzowi i Małgorzacie ich szczy
tne cechy - odwagę, śmiałość w mówieniu prawdy i niepokor­ność wobec kłamliwego świata Moskwy. Zamęt w mieście uczynił Woland niejako przy okazji, wynika on z jego diabelskiej przewrotno­ści. Mimo tego że życie w mieście szybko wróciło na swe dawne tory, kilka osób, które bezpośrednio zetknęły się z szatanem, już nie odzy­skało wcześniejszego spokoju ducha. Kontakt z siłą nadprzyrodzoną zasiał w nich wątpliwości w słuszność totalitarnej ideologii, zmącił ich na wskroś świecki światopogląd.
Mistrz i Małgorzata, mimo iż wyróżniali się z zepsutej moskiewskiej rzeczywistości, nie zasłużyli na rajską nagrodę. Mistrz okazał się słaby. Zwątpił w siebie i zniszczył swoje dzieło. Małgorzata zaś za­warła pakt z diabłem dla ratowania Mistrza. Niemniej Bóg w uznaniu ich szlachetności wynagrodził ich. Podarował im n
amiastkę raju - spokój. Mistrzowi pozwolił jeszcze Bóg zakończyć jego dzieło i uwolnić Piłata z długiej pokuty za okazaną podczas procesu Jezusa słabość.
Walka dobra ze złem przebiega więc w powieści w dość niecodzienny sposób. Obrońcą dobra zostaje szatan. Nie prowadzi on walki ze złem, gdyż musiałby walczyć sam ze sobą. Z boskiego nakazu ratuje tylko okruchy dobra - Mistrza i Małgorzatę z przeżartego złem świata totalitarnej Moskwy.


współczesność
Czy "Tango" Stanisława Mrożka można nazwać współczesnym "Weselem"?
Mrożek i Wyspiański zajmowali się problemami współczesnych im czasów. Pomimo, że są to w zasadzie różne problemy możemy do­strzec pewne cechy wspólne. Podobna jest tu rola tańca zamieszczo­nego na końcu utworu i ogarniającego społeczność. Tam taniec cho­choli, tu tango wchłaniają ludzi w swój bezmyślny wir, oznaczają bierność i beznadziejność. Tango było tańcem popularnym, opartym o powtarzalność figur. Dzieje przedstawionych tu konfliktów (pokole­niowych i klasowych) przypominają rytm i powtarzalność tanga - bunt, rewolucja, kontrewolucja, siła i... od nowa! Końcowa scena - tango tańczone przez Edka - zwycięzcę to zarówno taniec chocholi - brak działań, brak aktywności, letarg społeczny, jest to również za­powiedź i zwycięstwo taniej kultury masowej. (Tango to taniec po­pularny). Poza tym opozycja: rodzina Stomilów - Edek przypomina najważniejszą w Weselu opozycję: inteligencja - lud. Wprawdzie Edek nie jest typowym reprezentantem chłopstwa, ale nosi jego ce­chy. Aktualne pozostaje spojrzenie inteligencji na warstwę niższą: widzą ją tak jak chcą ją widzieć, lekceważą prawdę o niej, co okazuje się być zgubne w skutkach, nadal ulegają przesłaniającej oczy chło­pomanii.
Pomimo analogii z utworem Wyspiańskiego dostrzegamy w "Tangu" wiele współczesnych tematów. Tango jest:
- O rewolucji. Jeśli konflikt rodzinny starzy młodzi zastąpimy prawi­dłowością historyczną, a rodzinę uznamy za społeczeństwo, ujrzymy walkę o władzę, porewolucyjny chaos (pewnego zwycięstwa - "re­wolucji" dokonali już przecież Stomil i Eleonora). Tango jest o re­wolucji (protest rodziców przeciwko konwencjom dziadków i zwy­cięstwo). rewolucja pociąga za sobą kontrewolucję - pragnienie ładu Artura, próbę zamachu stanu przez wprowadzenie dawnych wartości. Zwycięża zaś siła - totalitarny, groźny, bezmyślny Edek. I jest to świetnym zobrazowaniem dziejów politycznych tego świata.
- O rewolucji obyczajowo-artystycznej. Na temat rewolucji społecznej nakłada się wymiar obyczajowo-artystyczny. Tam rodzinę zrównali­śmy ze społeczeństwem, tu nazwijmy sztukę rewolucją. Formy, kon­wencje upadają - ich przeciwieństwo staje się znów formą do obale­nia. Już samo odwrócenie ról w układzie rodzinnym jest parodią sztuki opartej o schemat rodziny i konfliktu pokoleń, jest też parodią losów awangardy w sztuce, bo awangardę reprezentują tu rodzice Artura. Zwycięża Edek i jego tępota, a zatem zwycięży też tania ma­sowa sztuka (tango).
- O kryzysie i upadku wartości - cały proces przemian: najpierw bunt rodziców, potem kontra Artura przeciw rodzicom aż wreszcie zwycię­stwo Edka - to obraz rewolucji, która do upadku wartości duchowych i do zwycięstwa siły prymitywnej, władzy materialnej. Artur poszu­kuje wartości - idei, która jeszcze się nie zużyła. Nie znajduje jej. okazuje się zresztą, że i w jego przypadku idea porządkowania była wartością dużo mniejszą niż zwykła ludzka zazdrość i miłość, która spowodowała chęć zabicia Edka. Finał dramatu i w tym sensie - roz­patrywania kryzysu wartości - jest pesymistyczny - zwyciężyły bez­myślność i siła, kryzys wartości jeszcze się powiększył.


Degradacja wartości i redukcja osobowości pod wpływem wojny (widzenie świata z perspektywy człowieka zlagrowanego) na podsta­wie opowiadań Tadeusza Borowskiego.

Tadeusz Borowski należał do pokolenia Kolumbów (urodził się w 1922 roku). Z młodości wyniósł pierwsze pełne cierpień doświadcze­nia: jego rodzina mieszkała w Żytomierzu na Ukrainie. W 1926 roku ojciec został zesłany do Karelii, a w 1939 roku matkę zesłano nad Jenisej. Borowski zdał maturę podczas okupacji, następnie studiował polonistykę na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego – był współredaktorem konspiracyjnego pisma „Droga”. W lutym 1943 roku został aresztowany i przeszło dwa lata przebywał w obo­zach koncentracyjnych w Oświęcimiu, Dautmergen i Dachau. Po wyzwoleniu jeszcze przez rok pozostał w Niemczech, poszukując narzeczonej, Marii Rundo, którą znalazł, i z którą następnie się ożenił. Do Polski wrócił w 1946 roku, w 1948 wstąpił do PZPR. W roku 1949 odbył się zjazd Związku Zawodowego Literatów Polskich, który określił, że technika socrealizmu jest jedyną obowiązującą metodą twórczą. W 1950 roku Borowski wyparł się swojej wcześniejszej twórczości, stał się homo politicus, stał się zażartym propagandystą. Uwierzył w socrealizm i zaakceptował jego stylistykę. W 1951 roku w Warszawie popełnił samobójstwo.
Obozowe opowiadania Borowskiego wzbudziły wiele sensacji i kon­trowersyjnych dyskusji, podniosły się również głosy krytyki. Stało się tak dlatego, że bohater opowiadania, Vorarbeiter Tadek, nie jest ide­alną postacią ofiary. Dzieje obozu nie zostały przedstawione w biało–czarnych barwach, drażniły więc i były przedmiotem krytyki. Tadek jest człowiekiem wypaczonym przez obóz, pragnącym za wszelką cenę przeżyć i pomóc swojej narzeczonej, człowiekiem, który pozbył się wrażliwości na ludzkie cierpienie i śmierć. Czytel­nicy stawiali sobie pytanie: „Czy Borowski nie pisał przypadkiem o sobie, przyznając się do znieczulicy i wyzbycia zasad moralnych?”, albowiem główny bohater nosi imię autora i koleje jego życia kształ­tują się w podobny sposób. Narrator wypowiada się w pierwszej oso­bie liczby pojedynczej, ma na imię Tadek, a utożsamianie go z auto­rem opowiadań pogłębiało amoralną atmosferę.
W zbiorach opowiadań Pożegnanie z Marią i Kamienny świat autor przedstawia świat „zlagrowany” (lager – niem. obóz). Obóz to dla Borowskiego miejsce, w którym nie tylko się umiera, ale także trzeba żyć. Niestety, życie w obozie możliwe jest dopiero po odrzuceniu wszelkich kryteriów moralnych. Autor celowo przedstawia sytuacje, w których człowiek przystosowuje się do warunków obozowych, musi się z nimi pogodzić, nie może ich klasyfikować według zasad etycznych.
W opowiadaniach panuje przeświadczenie o klęsce współczesnej cywilizacji i kultury, spowodowanej wojną. Wojna to katastrofalne wydarzenie, które na trwałe odciska piętno na psychice człowieka, wrażliwość zamienia w zobojętnienie, miłość w fizjologiczną uciechę (Czesław Miłosz Portret z połowy XX wieku), a wiarę w Boga w zwątpienie. Człowiek „zlagrowany” jest:
– bezsilny wobec otaczającej go śmierci oraz masowej zagłady i zbrodni;
– zobojętniały na ból, rozpacz i cierpienie;
– upadły moralnie oraz fizycznie;
– egoistycznie i zaciekle broni swojego życia.
Vorarbeiter Tadek uświadomił sobie, że tylko bezwzględność wobec innych pozwoli mu przetrwać, znaleźć miejsce w przedziwnie zorga­nizowanym społeczeństwie obozowym. Rzeczywistość obozowa jest pełna przemocy, a rozgraniczenie między ludźmi, którzy w niej uczestniczą, jest proste: to mocni i słabi, ci, którzy gwałt zadają, i ci, którzy mu ulegają. Borowski przedstawia obóz jako miejsce, gdzie można żyć, a nawet można się nieźle urządzić. Nie ma tu jednak miej­sca na litość czy poczucie moralności. Szansę przeżycia ma jedynie ten, któremu nie są obce fałsz, zakłamanie i zdrada, który myśli kate­goriami życia obozowego i potrafi przystosować się do praw rządzą­cych życiem w obozie. Powstaje jednak pytanie: „Które aspekty przystosowania możemy uznać za dopuszczalne, a które należy potę­pić?”.
Bohater opowiadań radził sobie w obozie całkiem nieźle, a to dzięki pracy w służbach medycznych. Jedynym uczuciem, jakie przetrwało u bohatera, jest miłość do dziewczyny, a jedynym motorem jego działań jest chęć przetrwania. Chcąc jednak przetrwać, musiał przystosować się do istniejących warunków, zaakceptować śmierć i okrucieństwo. Zdobyć jedzenie oraz leki, a także nie dać się zabić – oto cel życia.
Model człowieka przedstawiony przez Borowskiego jest obrazem naturalistycznym. Opisani przez autora więźniowie obozów zdegra­dowani są do poziomu zwierząt. (Głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako obiekt do zjedzenia.) Walkę o byt wygrywa silniejszy i sprytniejszy. W obozie przetrwa ten, kto potrafi kraść i oszukiwać, pozostawać obojętnym na głód, cierpienie i śmierć innych, zapomnieć o podstawowych wartościach, takich jak: litość, miłość, przyjaźń.
Ilustracją powyższych refleksji niech będzie opis następującej sytuacji przedstawiony w opowiadaniu U nas, w Auschwitzu: Nadeszło DAW i dziesiątki innych komand i czekały przed bramą: dziesięć tysięcy mężczyzn. I wtedy z FKL–u nadjechały samochody pełne nagich kobiet. Kobiety wyciągały ramiona i krzyczały: „Ratujcie nas! Je­dziemy do gazu! Ratujcie nas!”. I przejechały koło nas w głębokim milczeniu dziesięciu tysięcy mężczyzn. Ani jeden człowiek się nie poruszył, ani jedna ręka nie podniosła się. Bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym.
W opowiadaniu Ludzie, którzy szli narrator przedstawia codzienne życie w obozie, przytaczając wiele przykładów przystosowania do okrutnych, obozowych praw. Na rampę przyjeżdżają wciąż nowe transporty ludzi, którzy kierowani są wprost do komór gazowych. Obok natomiast rozgrywa się mecz piłki nożnej, a narrator stwierdza:

Wróciłem z piłką i podałem na róg. Między jednym a drugim
kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi.
Jednym z najbardziej wstrząsających opowiadań obozowych jest Pro­szę państwa do gazu. Utwór zaczyna się opisem akcji odwszawiania. Wszyscy chodzą nago, ponieważ ubrania są dezynfekowane w roz­tworze cyklonu, który znakomicie truł wszy w ubraniach i ludzi w komorze gazowej. Obóz jest wówczas zamknięty, komanda nie pra­cują, tak więc od rana czeka się na obiad, je się pączki, odwiedza przyjaciół. Narrator stwierdza, że więźniowie pozbawieni są nawet codziennej „rozrywki”, ponieważ nie nadchodzą nowe transporty i droga do krematorium jest pusta.
Szokująca jest też scena, kiedy Tadek poszedł na rampę pracować przy rozładunku transportu, aby w ten sposób zorganizować trochę jedzenia, czy coś potrzebnego do ubrania. Przed rozpoczęciem pracy inny więzień radzi mu: forsy nie bierz, bo może być rewizja. Zresztą na cholerę ci forsa i tak masz co jeść. Ubrania też nie bierz, bo to podejrzenie o ucieczkę. Koszulę bierz, ale tylko jedwabną i z kołnie­rzykiem. Pod spód gimnastyczną.

Wydaje mi się, iż nie jesteśmy uprawnieni do oceniania postawy Vo­rarbeitera Tadka oraz innych ludzi opisanych w opowiadaniach Bo­rowskiego, gdyż nie byliśmy w ich sytuacji. A to, że usiłujemy ją zrozumieć, nie upoważnia nas do żadnej oceny. Możemy najwyżej potępić totalitaryzm, system hitlerowski, który zdegradował wartości moralne oraz zdegradował ludzką psychikę.

Degradujący wpływ wojny i obozów, pojęcie "człowieka zlagrowa­nego" w świetle utworów Tadeusza Borowskiego i Gustawa Her­linga-Grudzinskiego.
Obaj pisarze, zarówno Gustaw Herling-Grudziński, który przeżył łagier sowiecki w Jercewie, jak i Tadeusz Borowski, który przeżył szereg lagrów niemieckich m.in Oświęcim, przelali swoje wspomnie­nia i obrazy z czasów wojny na papier. Dwa dzieła: "Inny świat" Gu­stawa Herlinga-Grudzińskiego i opowiadania Tadeusza Borowskiego przedstawiają degradujący wpływ wojny, siłę niszczącą obozów oraz obraz "człowieka zlagrowanego".
Kogo możemy nazwać "człowiekiem zlagrowanym"? Według Bo­rowskiego jest to "człowiek, któremu technika obozu, krematoria i orkiestra, roentgen i szubienica, fałsz, zakłamanie i zdrada obce już nie są", a przede wszystkim "człowiek, który myśli kategoriami życia obozowego i postępuje według moralności obozowej". Człowiek zla­growany żyje bezsilny wobec masowej, ciągłej śmierci i zbrodni, zobojętniały na ból i rozpacz, "zmuzułmaniony" - upadły moralnie, fizycznie i egoistyczny w obronie życia, ogarnięty znieczulicą i często z lekceważącym stosunkiem do słabszego. Spostrzeżenie to możemy łatwo sprawdzić w tekstach Borowskiego, gdyż obóz był prawdzi­wym innym światem, gdzie rządziły inne prawa moralne. We wcze­snym opowiadaniu "U nas w Auswitzu" możemy odnaleźć jeszcze intelektualne uogólnienia, celne formuły, w których autor, człowiek o świadomości wykraczającej poza obóz, człowiek jeszcze "niezlagro­wany", próbuje oddać istotę obozowego systemu. Natomiast w tek­stach "Dzień na Harmenzach" (ukazanie pracy więźniów przy kopa­niu rowów), "Proszę państwa do gazu" (rozładunek transportu na rampie kolejowej), "Ludzie, którzy szli" (podczas meczu piłkarskiego do obozu przybywa nowy transport więźniów) nie znajdziemy już takich rozważań. Rzeczywistość obozową oglądamy tu oczyma "ludzi zlagrowanych" i tylko czasem w ich rozmowach pojawia się jakieś echo niezależnej myśli, oceny rzeczywistości, w której są zanurzeni, np. krótki dialog w opowiadaniu "Proszę państwa do gazu", rozpo­częty słowami: "Słuchaj, Henri, czy my jesteśmy ludzie dobrzy?". W tym samym opowiadaniu pisarz ukazuje kobietę, która wyrzeka się własnego dziecka! Jaki wpływ wywiera na ludzi wojna, ze dochodzi do sytuacji, wobec których nawet wewnętrzne prawo obozowe jest bezlitosne. Niepisanymi zasadami jakim podlegał więzień w obozie były również: zakaz kradzieży, donosicielstwa oraz zrzucania winy na kogoś innego. Pozostawały także pewne granice moralne, których nikt nie przekraczał, choć zdarzały się wyjątki (Becker - bohater, który wydął wyroki śmierci na swoich synów za kradzież chleba, przekro­czył tę granicę).
Podobny, a może nawet gorszy, obraz przedstawia nam autor "Innego świata". Obserwujemy obozowe zniewolenie - fizyczne i psychiczne złamanie człowieka, totalne wyeksploatowanie fizyczne w niewolni­czej pracy i pozbawienie indywidualności. Jest to rzeczywiście inny świat, świat łagru sowieckiego, w którym "preparuje się więźnia" - tzn. człowiek popada w stan, w którym "uczucia i myśli obluzowują się", "pomiędzy skojarzeniami powstają luki" - coś na kształt tępoty, posłuszeństwa, uległości - po to, aby przeżyć lub choćby uniknąć głodu. Tu śmierć również nie czyni wrażenia, a samobójstwo staje się aktem wolności i samostanowienia o sobie. Wyrazem buntu jest także samookaleczanie się Kostylewa, który codziennie wkładał swą rękę do ognia, po to, by nie pracować. Kostylew mówi: "nie będę dla nich pracował, choćby za cenę swojego cierpienia, zdrowia i życia".
W takich warunkach łatwo o utratę człowieczeństwa, łatwo o podłość, zbrodnie, byleby ratować swoje życie. Degradujący wpływ wojny i obozów to gwałty i "materialne" traktowanie kobiet, bezkarne kra­dzieże, donosy, katorżnicza praca, walka o każdy kęs jedzenia. Jedy­nie takie postacie jak Kostylew podkreślają siłę i heroizm człowieka, gdyż tak naprawdę wartości moralne nie ulegają tak łatwo zniszcze­niu. Wieczna niezgoda na zło, wieczne poszukiwanie wymiaru czło­wieczeństwa, są hołdem złożonym człowiekowi.
Człowiek zlagrowany pozostawił po sobie tylko jedną ideę: przetrwa­nia, a to znaczyło przystosować się do panujących warunków, zaak­ceptować śmierć i okrucieństwo. Zdobyć leki, zdobyć jedzenie - oto cel życia. Nie można oceniać tej postawy, gdyż nie jesteśmy do tego uprawnieni. Możemy najwyżej ocenić w sposób druzgocący totalita­ryzm, system, który dopuścił do powstania obozów i do wypaczenia ludzkiej psychiki.

Jak rozumiesz słowa motta - "Ludzie ludziom zgotowali ten los"?
Motto zbioru "Medaliony" Zofii Nałkowskiej dobitnie oddaje cało­kształt poruszonych tam spraw. Przedstawione zagadnienia, pomimo że ukazują głównie los przedstawicieli narodu żydowskiego podczas II wojny światowej oraz pozornie odmiennych i nie związanych ze sobą wydarzeń, w rzeczywistości ukazują moc zła, które zrodziło się pod postacią faszyzmu na świecie i "zaowocowało" wybuchem tak straszliwej światowej wojny, która pochłonęła wiele milionów ofiar na całym globie ziemskim, przechodząc tym samym do historii jako najbardziej niegodziwe działanie człowieka przeciwko drugiemu człowiekowi. Gdyby spojrzeć przez pryzmat okoliczności, jakie wówczas zawładnęły światem, można by szukać pewnych sytuacji łagodzących winę, wynikającą z postępowania niektórych ludzi, wciągniętych niejako w wir całej machiny, której działanie spowodo­wało tak straszną wyrwę w stabilizującej się płaszczyźnie funkcjono­wania świata, który jeszcze w pamięci miał poprzednią wielką wojnę.
Aby móc ustosunkować się w jakikolwiek sposób do zawartego w omawianym wyrażeniu sensu, należy spojrzeć na pewien niezaprze­czalny fakt, że wszelkie działania podczas każdej wojny skierowane są przeciwko drugiemu człowiekowi, który, pomimo że jest innej narodowości lub kultury, to jednak jest także człowiekiem, a to już każe zastanowić się głębiej nad istotą wojny. Abstrahując zupełnie od konkretnego przypadku - II wojny światowej - chciałbym zastanowić się nad przyczynami wojen pomiędzy ludźmi. Celowo napisałem - ludźmi. To jest smutna prawda. Rozpatrywać wojnę możemy w kate­goriach międzynarodowych, lecz należy zrobić pewne zastrzeżenie. Cóż to jest naród? Tak często zastanawiam się nad piękną i szlachetną ideą patriotyzmu, a więc przywiązania do ziemi ojczystej, wynikają­cego z tradycji rodzinnych, uwarunkowań kulturowych. Lecz jak daleko może sięgać czysty patriotyzm, a gdzie zaczyna się już nie­zdrowy nacjonalizm, żeby nie powiedzieć szowinizm. Nie jest mi nieznane uczucie nacjonalistycznej łączności z własnym narodem - tej nierozerwalnej przez żadne okoliczności konsolidacji z duchem wła­snego narodu, lecz potrafię rozróżnić granicę pomiędzy tymi uczu­ciami, stanowiącą z jednej strony fundament do normalnej i prawi­dłowej rywalizacji między narodami na mocy prawa i dobrych oby­czajów, a z drugiej jednak ideę, która przeradza się w szowinistyczne uwielbienie własnego narodu, a właściwie często w nie mającą głęb­szej motywacji nienawiść do innych nacji. Nie sposób nie zauważyć niebezpieczeństwa, które może wyniknąć ze skierowania patriotycz­nych uczuć na niewłaściwe tory, na co często ma niebagatelny wpływ nasze otoczenie.
Chciałbym teraz znaczenie tego zjawiska przenieść na grunt okresu II wojny światowej. Należy spojrzeć na obywateli niemieckich przez pryzmat rodzącego się w ich narodzie nurtu szowinistycznego, faszy­stowskiego, którego "złym prorokiem" stał się Hitler, permanentnie umacniając ideę, w którą w istocie wierzyła i której służyła całą duszą jedynie nieliczna garstka ludzi, najbardziej związanych ze swoim przywódcą ideowym. Lecz później machina ta rozszerzyła na tyle zasięg swego działania, że niejako pochłonęła samych twórców, od­bierając im kontrolę nad całokształtem wydarzeń. Zły przykład został "podchwycony" przez ludzi, którzy nie potrafili przewidzieć nawet nie bardzo odległej przyszłości i wyniku własnych działań, co powo­dowało wszczepianie ludziom fałszywie przez nich rozumianej inter­pretowanej idei narodowego socjalizmu - idei, która pozornie miała naród umocnić i scalić, a w istocie przyczyniła się do jego wewnętrz­nego rozbicia. Rozbicia pomiędzy siłami pseudopostępowymi - faszy­stowskimi a konserwatywnym poglądem na prawdziwy patriotyzm. Działania II wojny światowej były jakby poszukiwaniem własnej tożsamości przez siły, które do tego aktu przemocy w wymiarze ogól­noludzkim dopuściły. Dlatego chciałbym jeszcze raz podkreślić, że źle zroz
umiany nacjonalizm może narodowi zaszkodzić, zamiast po­zornie umacniać jego wewnętrzną, społeczną strukturę.
W obliczu faktu jednoczącej się Europy chciałbym stwierdzić, że nie wydaje mi się realne całkowite zerwanie z więzami łączącymi ludzi z ich własnymi narodami, specyficznymi kulturami i tym wszystkim, z czym są poprzez historię swoją i swych przodków związani. Ludzie odczuwają potrzebę utożsamiania się z własnym narodem i właśnie ten brak jednoznacznego samookreślenia może powodować nieumie­jętność znalezienia się człowieka w świecie. Z drugiej jednak strony każdy z nas musi znaleźć sposób patrzenia na świat nie tylko z per­spektywy dobra własnego narodu, lecz prawidłowo pojętego dobra ogólnoludzkiego, a więc umiejętności spojrzenia na przedstawiciela innej nacji też jako na człowieka żyjącego na wspólnej przecież pla­necie Ziemi. Brak tej umiejętności i ślepe zapatrzenie w pseudo-dobro własnej ojczyzny, a także dążenie do nierealnej na dłuższą metę idei rządzenia światem przez jedną konkretną nację, spowodowało ten straszny przełom na kartach historii przecież nie tak odległej, z której wszyscy ludzie powinni umieć wyciągnąć konstruktywne wnioski na przyszłość.
Chciałbym teraz ukazać na bazie utworu "Medaliony" konkretne przykłady odzwierciedlenia moich przemyśleń w rzeczywistości II wojny światowej. Utwór ten z pewnością nieprzypadkowo rozpo­czyna się tak wymownymi w swym znaczeniu słowami motta.
Jest on skarbnicą faktów, z których każdy, nie zatracając niczego ze swej jednostkowej wyrazistości, daje obraz typowy, stanowiący nie­jako syntezę wydarzeń, które miały miejsce w skali globalnej.
Zofia Nałkowska w stosunkowo niewielkiej objętościowo książce zawarła wstrząsający obraz bezmiernego ludzkiego cierpienia, sprę­żonej grozy, który stał się wspaniałym, o ile można w ogóle użyć tego słowa, literackim pomnikiem, wzniesionym ofiarom wojny dla pa­mięci potomnych, uderzającym w faszyzm z siłą oskarż
enia.
Lektura tego utworu skłoniła mnie także do zastanowienia się nad przyczynami tak niegodziwego postępowania ludzi wobec samych siebie, gdzie przecież nie rozpatrujemy działań skierowanych prze­ciwko byłym oprawcom, które mogłyby być tłumaczone zwykłą chę­cią zemsty, lecz właśnie osób, których motywacja działania była nie­jasna - postępowanie agresorów wobec ludzi, którzy zawinili jedynie tym, że bezpośrednio lub pośrednio bronili własnego kraju, własnej historii, kultury i przeszłości. Sprawa nieludzkiego postępowania oprawców jest jaskrawo i w mistrzowski sposób ukazana w książce. Cóż bowiem skłaniało tych ludzi do tak spekt
akularnych działań, nie mających na celu jedynie "pozbywania się wroga", a polegających na używaniu bestialskich metod przemocy wobec ludzi, którzy i tak już nie mogli się w żaden sposób bronić. Co było przyczyną tego więcej niż zezwierzęcenia i utraty godności ludzkiej, które objawiało się w działaniu tych ludzi, których zadania różniły się często diametralnie od wykonywanych w istocie czynności. Czy ta nadgorliwość w wy­pełnianiu swych obowiązków jest jedynie pewnym objawem chęci zamanifestowania siły, której się służy, czy też strachem przed posą­dzeniem o brak uległości i współpracy z całym faszystowskim apara­tem władzy?
Lecz którą kategorię należy zastosować przy ocenie ludzi, którzy, będąc jeńcami obozów koncentracyjnych, zostali wybrani, aby pełnić funkcję blokowych, czyli tak zwani "kapo". Ich nadgorliwość wyni­kała głównie ze strachu przed utratą tego tak przecież wygodnego i intratnego w tamtych okolicznościach "stanowiska". Przejmowali się swoją rolą, gdyż zaakceptowali w duszy otaczającą ich rzeczywistość i uznali, że skoro będzie ona już permanentnie trwać, to, aby przeżyć, należy całkowicie poddać się władzy. Byłbym ostrożny przy wyda­waniu daleko idących w swym krytycyzmie wniosków, gdyż nie spo­sób jest z odległej perspektywy tamtych wydarzeń dokonać w pełni obiektywnego osądu działalności tamtych ludzi. Ale oczywiście nie należy nikogo winnego tutaj usprawiedliwiać, gdyż faktem niezaprze­czalnym jest to, iż wielokrotnie nie musieli się posuwać do takich działań wymierzonych przeciwko drugiemu człowiekowi, jak cho­ciażby te, które uk
azane zostały w opowiadaniu "Wiza", gdzie nie­ludzkie i niehumanitarne postępowanie stało się codziennością. Wszyscy ci ludzie - zarówno z jednej, jak i z drugiej strony - byli na pewno ofiarami hitlerowskiej, faszystowskiej machiny przemocy, która na okres tych kilku lat zawładnęła światem i spowodowała utratę ludzkiej godności, zanik wszelkich zahamowań i działanie zgodne z ogólnie przyjętymi i obowiązującymi obyczajami, lecz czę­sto niezgodnymi z własnymi przekonaniami, gdyż wymierzonymi przeciwko elementarnym zasadom międzyludzkiego współdziałania.
Ogrom tego negatywnego zjawiska powodował jednak wpojenie no­wego systemu myślenia i odczuwania, powodował wyzbycie się wszelkich własnych uczuć i przejęcie nowego sposobu odbioru rze­czywistości - zaadaptowania go na własnym gruncie i we własny, często specyficzny i odmienny, sposób. Czyż bowiem "gapie" z opo­wiadania "Przy torze kolejowym" lub główny bohater "Profesora Spannera" nie byli właśnie przedstawicielami zjawiska tego straszli­wego znieczulenia, wyzbycia się ludzkich odruchów? Z pewnością tak. Ludźmi tymi rządził strach, wielki, krępujący działanie strach.
To zniewolenie umysłu było, zresztą nie tylko w narodzie niemiec­kim, wszechobecne. Silny mechanizm propagandy powodował, iż jedynie nieliczne, silne jednostki, takie jak chociażby główna boha­terka opowiadania "Dno", potrafiły oprzeć się przekazywanemu ze­wsząd pojęciu o nowym obliczu świata. Często jednak nawet ci, któ­rzy oparli się w pierwszym okresie naporowi tych zniewalających idei, z czasem, nie widząc przekonywujących alternatyw, siłą rzeczy poddawali się psychicznie i ulegali "wyzwaniu dziejów" - sile mecha­nizmu zła.
Rodzi się przy omawianiu tych bolesnych prawd bezgraniczne zdu­mienie faktem, iż tyle krzywd i zła wyrządził sam człowiek, którego przysłowiowa godność w konfrontacji z jego często niezrozumiałą "działalnością" z całą pewnością poddana została weryfikacji i stwierdzenie, że "człowiek to brzmi dumnie" już nie znajduje zbyt głębokiego odzwierciedlenia w całokształcie bytowania człowieka na Ziemi. Daleko nie trzeba szukać. Wystarczy spojrzeć na "działanie" człowieka przedstawione przez autorkę w opowiadaniu "Człowiek jest mocny", którego symboliczny tytuł skłania nas do wniosku, iż człowiek, aby przetrwać, jest w stanie poniżyć się niemal do ostatecz­ności, stawiając na szalę własną godność i przekonania. Ale czy tak musiało się dziać? Czyż nie właśnie sam człowiek jest odpowie­dzialny za stworzenie tej ogromnej przepaści pomiędzy tym, co jest jego godne, a tym, co naprawdę się działo?
Również różnica w znaczeniu słów - kat i ofiara - zaciera się przy rozpatrywaniu spraw wojny z perspektywy człowieka, który nie jest przedstawicielem żadnego państwa, żadnej narodowości. Słowa motta do utworu "Medaliony" są wstrząsającym ukazaniem rzeczywistości, jaka rządzi światem, bo przecież nikt inny, lecz wł
aśnie sami ludzie przyczynili się do tego wszystkiego, co długo jeszcze pozostanie w pamięci wielu milionów mieszkańców naszej planety.
Zofia Nałkowska w pełni przekonywujący sposób ukazała system działania, myślenia oraz mentalność wielu jednostek społeczeństwa, rzuconych przypadkowo do różnych punktów odniesienia. Z per­spektywy każdej z nich wojna ta wyglądała jakby trochę inaczej, w rezultacie jednak dla każdej stanowiła pewien istotny prz
ełom w ży­ciu i na każdej z tych osób wojna wywarła większe lub mniejsze piętno swojego okrucieństwa, skłaniając je ku refleksji nad prawdzi­wością zawartych w motcie słów, że "ludzie ludziom zgotowali ten los".


Motyw Ikara w polskiej literaturze współczesnej oraz moich przemy­śleniach
Mimo iż tytuł pracy nakazywałby ograniczyć się wyłącznie do litera­tury, pragnę, tytułem wstępu, rzucić szersze nieco światło na problem mitu ikaryjskiego w sztuce. Nie jest to tylko niczym nie uzasadniony mój kaprys. To po prostu konieczność, bez której ciężko będzie prze­prowadzić dalsze rozważania nad motywem Ikara w literaturze pol­skiej.
Chcę przywołać w tym miejscu przed oczy czytelnika słynny obraz Pietera Brueghela "Pejzaż z Ikarem". Malowidło to jest punktem za­czepienia, z którego wywodzi swe przemyślenia na temat mitu ikaryj­skiego wielu późniejszych twórców. Otóż, obraz ten przedstawia na pierwszy rzut oka całkiem zwykły krajobraz. Na pierwszym planie widzimy chłopa orzącego wołem zagon ziemi. Gdzieś dalej pasterz strzeże swej trzody, po morzu pływają okręty, głęboko w tle jakieś miasto tętni swoim zwykłym, codziennym rytmem. Tytułowego Ikara bardzo ciężko w tej scenerii odnaleźć. Dopiero kiedy bliżej jej się przypatrzeć, gdzieś w prawym dolnym rogu płótna widzimy dwie bezradnie machające nogi ledwie wystające z wody oraz kilka opa­dających ptasich piór. Tyle tylko pozostało po śmiałym lotniku, a za moment nawet nad tym nikłym śladem jego nieszczęścia zamkną się morskie fale. Obraz Brueghela wyraża smutną prawdę. Oto bowiem, tragedia najwybitniejszej nawet jednostki zwykłym ludziom jest zu­pełnie obojętna. Oni jej nawet nie spostrzegają. Jest to bardzo przy­kre. Sprowadza to odwieczne marzenia ludzkości, których ucieleśnie­niem był Ikar, do poziomu nic nie znaczących mrzonek. Nie ma z nich żadnego pożytku, a nieszczęśnik, który poświęcił im życie, nie zostanie nawet przez swych bliźnich zauważony. Brueghel nie pozo­stawia miejsca na nadzieję. Na planie pierwszym stawia w życiu człowieka twardy, znojny trud codziennego życia, a snom i marze­niom zostawia ledwie skrawek płótna. Lecz to, że w ogóle zdecydo­wał się umieścić w swym pejzażu Ikara i dać jego imię w tytule ob­razu, wyraża tęsknotę artysty za czynami wielkimi i głęboki, źle ta­jony żal, że najczęściej przechodzą one bez echa.
Bezpośrednio do dzieła Brueghela odwołuje się Iwaszkiewicz w swoim opowiadaniu zatytułowanym "Ikar". Wymowa opowiadania jest niemal taka sama, jak Brueghelowskiego obrazu; od dzieła szes­nastowiecznego malarza opowiadanie odróżnia sceneria.
Akcja utworu dzieje się w okupacyjnej Warszawie. Obejmuje zaled­wie jeden epizod. Narrator przechodząc ruchliwą ulicą zaobserwował idącego chodnikiem zaczytanego chłopca. Pochłonięty lekturą Michaś - bo tak ochrzcił go w swej wyobraźni narrator - wchodzi na jezdnię wprost pod koła gestapowskiej furgonetki. Samochód wprawdzie zdążył się przed chłopcem zatrzymać, lecz wyszedł z niego Niemiec, który zażądał od niego dokumentów. Podarł okazaną mu kennkartę i zaprosił szyderczym gestem chłopca do wnętrza więźniarki. Ten pró­bował się bronić, tłumaczył, że to przez książkę, pewnie obiecywał, iż nigdy się to już nie powtórzy. Jednak nieugięty hitlerowiec obstawał przy swoim i wkrótce naszego niefortunnego czytelnika uwiozła zło­wroga ciężarówka.
Nikt z przechodniów nie zauważył tej tragicznej sytuacji, nikt, prócz autora nie zwrócił na nią uwagi. Przecież za tak błahe w gruncie rze­czy wykroczenie, jakim było wtargnięcie na jezdnię, ów chłopiec mógł nawet zginąć lub dostać się do obozu. Zresztą, gdyby jego przy­goda skończyła się tylko na areszcie, pobyt na Szucha lub na Pawiaku nie należał do przyjemności. Najbardziej wstrząsnęło jednak narrato­rem opowiadania to, iż nikt, dosłownie nikt, nie zauważył tego bez­sensownego aresztowania, tego Brueghelowskiego upadku Ikara. W chwilę po tej scenie nic już nie przypominało dramatu, jaki się mo­ment wcześniej tam rozegrał. Ulica tak samo tętniła życiem, świeciło wiosenne słońce, nie było tylko chłopca z książką i samochodu. Oto­czenie przeszło do porządku dziennego nad upadkiem kolejnego Ikara.
Opowiadanie Iwaszkiewicza jest pomnikiem wystawionym tym, któ­rych osobistej tragedii nikt z bliźnich nie spostrzegł. Jednocześnie stanowi ono wołanie do czytelników o wrażliwość. Pisarz chce wy­czulić odbiorców na otaczający ich świat. Być może następnym ra­zem, po lekturze opowiadania, nie przejdą oni już nieświadomi tego, że obok nich po raz kolejny wydarzył się upadek Ikara. Lecz trzeba mieć świadomość, iż szansa na to, że ludziom otworzą się serca i oczy, jest nikła. Wiedział to Brueghel i wie to Iwaszkiewicz. Dlatego opowiadaniem "Ikar" ocalił los tego pechowego chłopca od zapo­mnienia. I to już jest dla autora sukcesem, niezależnie od moralnego wpływu, jaki będzie miało jego opowiadanie na swoich czytelników.
Inaczej interpretuje historię Ikara i obraz Brueghela Stanisław Gro­chowiak w wierszu "Ikar". Grochowiak zestawia ze sobą dwa światy - piękny, podniebny Ikara i twardy, pełen pracy i trudu świat naziemny. Stawia też pytanie czy dla piękna, które podobno znajduje się w "na­powietrznych pokojach", można rezygnować ze zwykłego trudu ludz­kiego życia? Poeta nie rozstrzyga tego problemu jednoznacznie. Sta­wia on raczej na jednym poziomie wartości świat górnolotnych ludz­kich marzeń z codziennym człowieczym trudem. W jednej ze zwrotek wiersza podmiot liryczny wyraźnie przyrównuje wysiłek praczki do podniebnych zmagań Ikara. Ciężka praca kobiety jest jak wzloty i upadki niefortunnego lotnika. Postawiony został między tymi wysił­kami w wierszu znak równości.
Tak więc, postawiony w wierszu dylemat - ulotne i złudne piękno czy zwykły codzienny trud - podmiot liryczny rozstrzyga salomonowo. Wedle niego na świecie jest miejsce na wszystko, zarówno na ika­rowe loty, jak i na szarą powszedniość. Nic nie jest tu bardziej ważne czy istotne. Tak samo cenny jest wysiłek Ikara w zdobywaniu prze­stworzy, jak praca kobiety piorącej bieliznę. Dlaczego więc zwykła praca pokazana jest na obrazie Brueghela na planie pierwszym, a tragedia Ikara gdzieś na boku kadru? Ponieważ praca jest wszech­obecna, dotyczy każdego z nas, z nią możemy się zetknąć wszędzie i na każdym kroku. Natomiast podniebne przygody są marginesem codzienności i kronikarski obowiązek nie pozwala umieszczać ich w centrum zainteresowania, choć nie znaczy to wcale, że się je ignoruje. Zarówno obraz, jak i wiersz imię Ikara noszą w tytułach, ale dla od­dania szacunku dla trudu oracza i praczki to oni znajdują się na pierw­szym planie, podczas gdy dla Ikara zarezerwowane zostało miejsce niejako na marginesach tych dzieł. Jednak bez Ikara, choćby naj­skromniej wspomnianego, straciłyby one swoją wymowę.
Najbardziej osobiście do ikaryjskiego motywu w literaturze podcho­dzi Tadeusz Różewicz. Podmiot liryczny w jego wierszu "Prawa i obowiązki" opisuje metamorfozę swego stosunku do dzieła Bru­eghela. Zrazu postać mówiąca, pewnie w swej młodości, w każdym razie tak dawno temu, że sama nie wie kiedy, buntowała się wobec rzeczywistości przedstawionej na płótnie malarza. Podmiot liryczny chciał wołać, krzyczeć do oracza, żeby oderwał się od swej pracy, żeby patrzył, bo tam oto tonie Ikar, jeden z najśmielszych ludzi. Po­stać mówiąca nie rozumiała obojętności ludzi, którzy byli nieświado­mymi świadkami tragedii Ikara. Była ona przepełniona romantycz­nym buntem wobec nieuświadomionego okrucieństwa i małostkowo­ści bohaterów obrazu Brueghela.
Jednak z upływem życia i czasu podmiot liryczny zmienia swój sto­sunek do świata przedstawionego na płótnie. Romantyczny bunt ustę­puje miejsca zrozumieniu prawideł rządzących światem. Podmiot liryczny zaczyna pojmować, że przygoda Ikara nie jest przygodą ora­cza. Dopiero z perspektywy doświadczeń całego życia podmiot li­ryczny widzi, że każdy ma swój los i on jest dla niego najważniejszy. Upadek Ikara, choć wstrząsający i dramatyczny, nie może absorbo­wać uwagi całego świata. Dlatego oracz poświęca się swej pracy, pasterz strzeże swojej trzody, a smukły statek podąża niewzruszenie do portu przeznaczenia. Taki jest naturalny, od wieków ustalony, porządek rzeczy i nie należy się przeciw niemu buntować, gdyż byłby to bunt głupca, który ma za złe rzece, że płynie i ogniowi, że spala i niszczy.
Inny aspekt motywu Ikara ukazuje w swoim wierszu "Wciąż o Ika­rach głoszą..." Ernest Bryll. Zwraca uwagę na to, iż w ludzkiej natu­rze leży zamiłowanie do roztrząsania dramatycznych wydarzeń. Nikt bowiem nie pisze o Dedalu, który osiągnął sukces. To Ikar, ten który poniósł porażkę, znajduje się w centrum zainteresowania twórców.
Bardzo ciekawe, skąd bierze się w nas taka lubość do opiewania ludz­kich niepowodzeń. Może to reminiscencja antycznej katharsis? Fakt, że człowiek potrzebuje mocnych wrażeń, ale zazwyczaj nie chciałby doświadczać ich na własnej skórze, zwłaszcza tych wrażeń nieprzy­jemnych. Historia Ikara zaspokaja ludzką potrzebę przeżywania tra­gedii. Zaspokaja w całkiem bezpieczny sposób, bo to nie jest przecież nasza porażka. Przypadek Ikara wzbudza w nas litość i trwogę, a przy okazji nic nas nie kosztuje. Co więcej, jesteśmy radośni, że nas nie dotykaj takie nieszczęście, jakie stało się udziałem nieszczęsnego młodzieńca. Ponadto, co by tu nie rzec, w historii Ikara możemy od­naleźć pewną złośliwą satysfakcję. To naturalne, że Ikar upadł, bo ludzie nie są stworzeni do latania i nie mogą bezkarnie szybować jak ptaki. Gdyby Bóg chciał, aby człowiek latał, to dałby mu skrzydła. Dlatego my, którzy całe życie przywiązani jesteśmy do ziemskiej powierzchni, skłonni jesteśmy traktować upadek Ikara jako karę za nadmierną ludzką pychę.
Człowiek, który jest ułomny i pełen słabości, nie lubi konfrontacji swojej osoby z tymi, co odnieśli sukces. To może rodzić w nas kom­pleksy. Dlatego postać Dedala, zdobywcy przestworzy, raczej omi­jana jest w naszej literaturze. Wynika to pewnie też z naszych naro­dowych, romantycznych skłonności. Polacy przez ostatnie dwieście lat byli narodem cierpiącym, toteż postać Ikara jest nam bliższa.
Być może dzisiaj, w zupełnie odmiennej rzeczywistości gospodarczej i politycznej, sylwetka Dedala stanie się nam bliższa. Jego można stawiać za przykład, to człowiek o śmiałych zamiarach, które zwień­czone zostały spektakularnym sukcesem. Natomiast Ikar za wzór stawiany być nie może. Zaryzykowałbym twierdzenie, że Ikar jest typem bohatera na wskroś europejskiego, tymczasem w Dedalu można się dopatrzeć pewnych cech bohatera amerykańskiego. Dedal odniósł sukces, osiągnął wystawiony sobie cel. Jest on więc przykła­dem, który działa na czytelnika motywująco. Skoro Dedalowi udało się osiągnąć cel tak niedościgły, to dlaczego mnie nie ma się udać zdobycie pomniejszych celów? To współczesny, agresywny, zamery­kanizowany tok myślenia. Jednak prawdą, sprawdzoną od rzymskich czasów, jest to, że świat należy do zwycięzców, a przegrani mogą, co najwyżej, stanowić natchnienie dla poetów.
Mimo że karmieni w szkole jesteśmy literaturą opiewającą życiowych nieudaczników, ludzi poświęcających się dla jakichś nieuchwytnych idei, zmiany naszej codzienności w ostatnich kilku latach są wręcz rewolucyjne. Dlaczego polska literatura przeżywa dziś kryzys? Bo o porażkach polski czytelnik czytać już nie chce, a twórcy polscy jesz­cze nie potrafią o sukcesach pisać, gdyż pewnie uważają literaturę, w której wszystko kończy się pomyślnie, za gorszą, niegodną uwagi. To się jednak zmieni, kiedy wymrze ostatnie pokolenie "zniewolonych", czyli także i moje. Wówczas i Dedal uzyska przynależne mu uznanie i nie będzie się dziwił poeta, że wciąż o Ikarach głoszą, chociaż to De­dal doleciał bezpiecznie do celu.
Motyw Ikara w literaturze został już wykorzystany na tak liczne spo­soby, że ciężko będzie mi tu wnieść własne, oryginalne rozważania. Niemniej, po powyższym krótkim przeglądzie sposobów jego wyko­rzystania, rodzą się we mnie pewne refleksje. Uważam, że spojrzenie brueghelowskie, które jest punktem odniesienia dla wielu twórców, jest nadto niesprawiedliwe i pesymistyczne. Fakt, że dobrze oddaje rzeczywistość i społeczny aspekt historii takich, jak upadek Ikara. Ludzie, na ogół, nie interesują się rzeczami wielkimi - czy to nieco­dziennymi tragediami, czy wielkimi osiągnięciami - jeśli te wydarze­nia ich bezpośrednio nie dotyczą. Jednak prawda, jaką przekazuje Brueghel, ma też i swą drugą stronę. Stawia ona ludzkie marzenia na drugim planie życia. Odziera brutalnie człowieka z jego snów, które często umożliwiają mu życie. Nie można zabierać człowiekowi na­dziei na piękne i lepsze życie.
Dlatego najbliższe jest mi przedstawienie motywu ikaryjskiego przez Grochowiaka. On bowiem stara się nadać jednakowe znaczenie i hi­storii Ikara, i codziennemu życiu. Czyni to nie do końca konsekwent­nie, ciąży nad nim wizja Brueghela, która gloryfikuje powszedniość. Ja, natomiast, dążyłbym do pogodzenia tych dwóch światów na rów­nym poziomie ważności. Nie przeczę, że ważne jest nasze zwykłe, codzienne życie, daleki jestem od romantycznego światopoglądu. Jestem jednak przekonany, że ludzkie marzenia, których ucieleśnie­niem jest Ikar, są w życiu tak samo ważne, jak kromka chleba, która będzie owocem pracy oracza.

"Medaliony" Zofii Nałkowskiej literackim dokumentem ludobój­stwa
.
"Profesor Spanner"
Opowiadanie "Profesor Spanner" składa się z trzech części. Pierwsza jest wynikiem wizji lokalnej przeprowadzonej w Instytucie Anato­micznymi we Wrzeszczu pod Gdańskiem przez członków Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Znaleziono tam cementowe baseny pełne poćwiartowanych zwłok, kotły z ciemną cieczą, w której pły­wały części ciał ludzkich, spreparowane kości i płaty skór ludzkich, a także kostki mydła i foremki do jego wyrobu. Szczególnie drastyczny jest tutaj opis ciał ludzkich potraktowanych zupełnie przedmiotowo. Już w antyku darzono szacunkiem zwłoki ludzkie. Druga część to opowiadanie (relacje) byłego preparatora, Polaka z Gdańska. Chło­piec około 20 lat, który podczas wojny uciekł z niewoli i powrócił do matki. Tu zamieszkał u nich Niemiec, który dał mu pracę w Instytucie Anatomicznym. Chłopiec ten był jednym z pięciu, którzy zajmowali się wyrobem mydła z tłuszczu ludzkiego. Opowiada on jak oddzie­lano kolejno : skórę, kości, tłuszcz i mięśnie. Jak mówi : "W Niem­czech można powiedzieć ludzie umieją coś zrobić z niczego". To "coś" to mydło z "niczego" czyli z ludzkich ciał. Chłopak ten pozba­wiony jest oporów moralnych do tego stopnia, iż nie tylko produkuje, ale nawet używa go on i jego rodzina. Tłumaczy on, iż ciała ludzkie brali z domu wariatów, więzień. Jednak odczuwali ich brak, aż do momentu, gdy zamontowano gilotynę. Jednak wówczas prof. anato­mii narzekał, gdyż takie ciała, które miały odcięte głowy szybko się psuły. Największym zmartwieniem profesora był fakt, iż mydło wy­twarzane z ludzkiego tłuszczu miało niemiły zapach. Przywoził on z różnych zakładów chemicznych olejki eteryczne, aby zmienić jego zapach, lecz nic nie pomagało. Trzecia część to zeznanie profesorów, kolegów Spannera, którzy twierdzą, iż o istnieniu fabryki nie wie­dzieli, są wstrząśnięci. Stwierdzają, iż znając Spannera mogli przy­puszczać, iż jest on zdolny go wytwarzania mydła z tłuszczu ludz­kiego. Jednak różna była dla nich motywacja, jaką mógł się kierować Spanner. Dla jednego oczywiste jest, iż anatom - "jako karny członek partii" wykonałby każdy rozkaz. Według drugiego, do takiego postę­powania mógł go skłonić "wzgląd na stan ekonomiczny kraju, gdyż Niemcy przeżywali wówczas wielki brak tłuszczu.
"Dno"
Opowiadanie to jest prawie w całości monologiem ofiary. Zachowany jest również język postaci. Cały ten monolog sugeruje, iż trudno jest wyrazić całą prawdę o łagrach, o człowieku, który je przeżył. Starsza kobieta wiele przeżyła : straciła męża (ostatni raz ludzie wiedzieli go w obozie w Pruszkowie), córkę (wraz z nią dostała się do niewoli) i syna (udzielał korepetycji u nich w domu), była na Pawiaku, potem w Ravensbruck, pracowała w fabryce amunicji w Bunzig. Tam naj­straszniejszą karą za nawet drobne przewinienia była kara głodowa. Więźniarki umieszczano w osobnym łagrze wraz z trupami, nie do­starczano im tam jedzenia, a inne więźniarki, także nie mogły wspo­móc ukaranych. Wśród więźniarek dochodziło do kanibalizmu. Ostat­nim wspomnieniem, którym dzieli się z narratorką jest transport w bydlęcym wagonie do obozu. Kobiety jechały przez 7 dni po 100 w jednym wagonie, bez jedzenia, wody, toalety. Na jednym z postojów - słysząc nieludzkie wycia dochodzące z wnętrza - niemiecki oficer kazał otworzyć wagony. Był przerażony tym co zobaczył : "Nawet Niemiec, i to się przeląkł, jak nas zobaczył". Pozwolił kobietom wyjść i choć z grubsza się doprowadzić do porządku. Kilka więźniarek pod­czas podróży zwariowało, wydawały wszystkich ludzi, których wcze­śniej nie wydały podczas przesłuchań. Wszystkie one zostały roz­strzelane. Niemców nie obchodziło to co miały do powiedzenia.
"Kobieta cmentarna"
Opowiadanie to to rozmowa kobiety utrzymującej porządek na gro­bach z narratorem. Za murami cmentarza znajduje się getto. Zza mu­rów słychać płacz, krzyki, strzały. Kobieta przeżywa rozterki bo wie, że Żydzi nienawidzą Polaków. Czytała o tym w gazetach, słyszała w radiu, ale żal jej ginących ludzi. Niemcy mordują i tych co poddają się, i tych co bronią się przed śmiercią. Palą domy nie pozwalając wyjść z nich matce z dziećmi tak, iż zdesperowane kobiety otulając dzieci w pierzyny i poduszki wyskakują z ostatnich pięter. Świado­mość kobiety cmentarnej : broni się przed przekroczeniem muru, wyobrażeniem sobie tego co jest za murem w likwidowanym getcie. Kobieta cmentarna jest szczęśliwa, bo znalazła sobie wytłumaczenie dla tego koszmaru : "Rzeczywistość jest do zniesienia, gdyż jest nie­cała wiadoma. Dociera do nas w ułamkach zdarzeń, w strzępach rela­cji ... Ale jesteśmy po tej stronie muru".
"Przy torze kolejowym"
Narratorem w tym opowiadaniu jest człowiek "który to widział i który nie może zrozumieć". Opowiada on o kobiecie, która wraz z mężem usiłowała uciec z transportu. Jej mąż został zastrzelony, a ona po­strzelona w kolano, co spowodowało, iż nie mogła dalej uciekać. Gdy nadszedł ranek leżała przy torze kolejowym. Ludzie przyglądali się jej i odchodzili. Bali się udzielić jej pomocy. Pewien młodzieniec popro­szony przez nią, aby przyniósł jej z apteki bandaż nie zgodził się, natomiast kupił jej wódkę i papierosy. Pewna wieśniaczka przyniosła mleko i chleb. Gdy przyszli policjanci, kobieta błagała ich, aby ją zastrzelili, jednak nie chcieli tego zrobić. W końcu pod wieczór uczy­nił to młody mężczyzna, który wcześniej zakupił jej wódkę i papie­rosy. "Ale dlaczego on do niej strzelił - mówił opowiadający - tego nie mogę zrozumieć. Właśnie o nim można było myśleć, że mu jej żal". Zdarzenie to ukazało, do czego zdolny jest człowiek porażony strachem, jak zmieniają się ludzkie zachowanie pod wpływem warun­ków, że nawet litość i współczucie mogą przybrać nieludzkie kształty. Kobieta, która mogła żyć została zabita, nikt jej nie pomógł.
"Dwojra zielona"
Opowiada o postawie młodej 35 - letniej Żydówki, której wojna za­brała męża i dom. Przed wojną mieszkała ona w Warszawie na ulicy Stawki, jednak, gdy dom spłonął musiała się przenieść. Wraz z mę­żem nosili żółty trójkąt. Kiedy nastał czas łapanek Dwojra ukrywała się na strychu, jednak potem sama zgłosiła się do obozu z braku je­dzenia. W Sylwestra 1943 r. straciła oko, gdy uciekała przed Niem­cami. Dostała się wówczas do szpitala, z którego poszła sama do Majdanka. Następnie dostała się do Skarżyska - Kamiennej, praco­wała tam przy wyrobie amunicji. Mimo, iż na jedynym zdrowym oku pojawił jej się wrzód nie opuściła ani jednego dnia pracy. Następnie gdy zbliżali się Rosjanie została przeniesiona do Częstochowy. Tutaj miała wraz z 5 tys. ludzi zostać rozstrzelana, jednak w porę pojawiły się wojska rosyjskie, udało jej się przeżyć. Kobieta ta swoje zęby (złote) wyrwała i w ten sposób zarabiała na chleb i przetrwała. Chciała ona przeżyć, gdyż uważała, że po wojnie już nie będzie Ży­dów i trzeba będzie świadczyć o tym co się zdarzyło "Niech świat o tym wie, co oni
Dorośli i dzieci w Oświęcimiu"
To rozważanie na temat zachowań ludzi w Oświęcimiu. Narratorka znów relacjonuje z pozycji członka Komisji i przedstawia słynnych morderców i ich sposoby zabijania m.in. Augusta Glassa, który tak uderzał człowieka w nerki, iż ten umierał po 3 dniach, czy innych, którzy dusili człowieka gołymi rękami, zanurzali ich głowy w kadzi, czy stawali na gardło leżącego tak, iż w końcu umierał. Większość z nich weszło do partii Hitlera z więzień, były to szumowiny społeczne, które miały powiększyć skład czynny partii. Na specjalnych 2 - let­nich kursach odbywały się ćwiczenia sadystycznego okrucieństwa wśród młodzieży hitlerowskiej. Nałkowska opisuje również więź­niów, lekarzy, którzy ratowali życie współwięźnia, narażając własne. Jednym z nich jest dr Grabczyński z Krakowa, który założył praw­dziwy szpital dal więźniów. Opowiada on również o ekonomicznych korzyściach Niemców - uzyskiwali ogromne dochody z odbieranych więźniom kosztowności, przedmiotów codziennego użytku, z ich pracy, a nawet ciał. Ale opowiadanie to, to także wspomnienie dzieci zgładzonych w obozie. Dzieci przymuszane do ciągłej obserwacji aktów przemocy, utraciły zdolność odróżniania dobra od zła. Przykła­dem okaleczenia ich psychiki jest zabawa w palenie Żydów. Dzieci umierały najczęściej, gdyż nie nadawały się do pracy. W czasie selek­cji przechodziły pod prętem zawieszonym na wysokości 120 cm, świadome, co je czeka prężyły się, stawały na palcach by ocaleć.
Wpływ faszyzmu na psychikę ludzką na przykładzie "Medalionów" Zofii Nałkowskiej:
- młody Gdańszczanin pracujący u prof. Spannera przy produkcji mydła, nie widzi w tym niczego złego
- kanibalizm ("Dno")
- "kobieta cmentarna" ze stoickim spokojem opowiada o wydarze­niach, które miały miejsce za "murem"
- "człowiek jest mocny" - Michał, który zakopywał trupy, przyzwy­czaja się do obrazu śmierci
- dzieci bawiące się w palenie Żydów
- chłopak z zimną krwią zabija kobietę

Obraz wojny w twórczości Różewicza, Herberta, Miłosza i Moczar­skiego
Obraz wojny w poezji jest zasadniczo różny od tego, z jakim możemy spotkać się w prozie. Siłą rzeczy poezja nie może dać komplekso­wego obrazu wojennej rzeczywistości. Nie takie jest zresztą jej zada­nie. Poezja zawsze oddaje tylko fragmenty rzeczywistości, poszcze­gólne sytuacje, wrażenia, odczucia. Tworzenie pełnego, kronikar­skiego zapisu rzeczywistości jest zadaniem prozy.
Bardzo specyficzny obraz wojny jawi się w utworach Tadeusza Ró­żewicza. W jego poezji uderza swoista niechęć, z jaką autor mówił o wojennych losach swoich i swojego pokolenia. Krytyka literacka nazwała nawet ten typ literackiego obrazowania "poetyką ściśniętego gardła". Nie ma w poezji Różewicza miejsca na etos, martyrologię czy bohaterstwo. Wojna obnaża w człowieku nie szlachetne a zwie­rzęce strony jego natury. Zresztą słowo zwierzęce jest tu niezbyt na miejscu, gdyż wojna jest właściwa tylko gatunkowi ludzkiemu. Lu­dzie, których dotknął koszmar wojny, tracą swój wcześniejszy świa­topogląd. Takie pojęcia, jak cnota i występek, prawda i kłamstwo, piękno i brzydota, wypracowane przez ludzkość przez stulecia, stają się tylko pustymi słowami.
Gorsze jest podczas wojny jeszcze to, że jednostka zatraca poczucie swego człowieczeństwa. W wierszu "Ocalony" Różewicz pisze, iż człowieka zabija się tak samo jak zwierzę. Taka utrata odrębnej pod­miotowości przez jednostki ludzkie prowadzi do tego, że ci, którym dane zostało wojnę przeżyć, tracą zdolność do cieszenia się światem i życiem. U ludzi, którzy zaznali koszmaru wojny na własnej skórze, zanika wiara w cywilizację, ginie dla nich znaczenie najprostszych pojęć. Stają się oni głusi, ślepi i niemi. Potrzebują nowych autoryte­tów i mistrzów, którzy potrafiliby wyrwać wojenne pokolenie ze stanu apatii i zwątpienia w sens życia i świata.
Lecz ludzi tych bardzo ciężko przywrócić do normalnego, powojen­nego świata. Doświadczenia okupacji zbyt głębokie pozostawiły rany w psychice pokolenia poety, aby mogły się one bez śladu zabliźnić. Różewicz pisze o tym w wierszu "Zostawcie nas". Utwór ten jest apelem do powojennej generacji, aby ta dała spokój swoim ojcom. Niech ci, których szczęśliwie wojna dotknąć nie zdążyła, nie pytają o młodość tych, których najlepsze lata przypadły na czas wojenny. Z wiersza tego wypływa bardzo wstrząsający obraz wojny. Podczas niej nie było możliwości normalnego, ludzkiego życia. Podmiot liryczny w wierszu wspomina, iż w czasie wojny on i jego pokolenie zazdro­ścili roślinom, kamieniom i psom. Bohater wiersza pragnął zamienić swój los nawet ze szczurem, byleby nie przeżywać wojny w ludzkiej skórze. Jego partnerka wyraża życzenie zaśnięcia i przebudzenia się dopiero po wojnie. Jak więc widać z tych opisów, czas wojny był dla ludzi pokolenia Różewicza straszliwą męczarnią, o której nie chcą nawet wspominać. Oni nie chcą od potomnych ani pamięci, ani lito­ści. Jedynym czego pragną od swoich dzieci i wnuków, jest zapo­mnienie o tamtym krwawym czasie i o ich utraconej młodości. Tylko zapomnienie jest warunkiem normalnego życia dla ludzi po wojnie.
Inaczej opisywał obraz wojny Czesław Miłosz. Na jego psychice wojna nie odcisnęła się tak mocnym piętnem, jak na osobowości Ta­deusza Różewicza. Dlatego Miłosz mógł zdobyć się na bardziej obiektywne przedstawienie obrazu wojny w swojej twórczości.
W tym miejscu chcę się powołać na jeden tylko, ale bardzo znaczący utwór o ponadczasowej wymowie. Jest nim wiersz powstały w 1943 roku, a nosi on tytuł "Campo di Fiori". Tytuł ten wziął poeta od na­zwy rzymskiego placu, na którym przed wiekami spalono Giordana Bruno. Podmiot liryczny w wierszu opisuje hipotetyczną sytuację, jaka towarzyszyć mogła egzekucji uczonego. Oto, na targowym placu wzniesiony zostaje stos i ginie na nim niepokorny astronom. Chwila śmierci w płomieniach naukowca odrywa na moment przekupniów i przechodniów od ich codziennych zajęć. Lecz nim wiatr na dobre rozwiał dym ze stosu Giordana Bruna, życie na placu już powróciło do normalnego rytmu - handluje się owocami i innymi plonami na­tury, w okolicznych kawiarenkach wino znów leje się wartkimi stru­mieniami i nikt już nie pamięta dopiero co minionego męczeństwa uczonego.
Ten stworzony w poetyckiej wyobraźni widok podpiera Miłosz obra­zem autentycznym, wziętym prosto z życia. Podczas tłumienia ży­dowskiego powstania w getcie warszawskim, tuż za jego murami urządzono wesołe miasteczko z karuzelą. Następstwem tego był pej­zaż dość makabryczny, ale i tragikomiczny zarazem. Za murem, w getcie, Niemcy palą żywcem powstańców żydowskich broniących się w domach, a po drugiej stronie ogrodzenia rozbrzmiewa muzyka, śmiech i zabawa, tłumiąc odgłosy konania żydowskiej części War­szawy. Podmiot liryczny podkreśla fakt samotności tych, co muszą zginąć. Oni, zanim umrą, już stoją poza nawiasem życia. Nie obcho­dzą już oni nikogo, bo nad nimi wisi cień zagłady, a tymczasem życie wymaga ruchu, rwetesu, tętnienia młodością i gwarem. Dlatego ci, którzy z życiem wkrótce mają się rozstać, są już przez tych, którzy mają jeszcze wiele życia w perspektywie, zapomniani. Ten jakże naturalny stan rzeczy, znalazł się w oczach Miłosza godnym utrwale­nia w obrazie wojny. Poeta utrwalił go nie po to jednak, aby iść jego przykładem, lecz po to, żeby wyrazić swój sprzeciw wobec ludzkiej znieczulicy. Niestety, wielkość i powagę chwili zauważą dopiero ci, dla których opisane wydarzenia będą już legendą. Nie ma raczej szans, aby historyczność sytuacji uświadomili sobie ci, którzy w niej uczestniczą - kupcy i przechodnie z Campo di Fiori oraz klienci we­sołego miasteczka.
Inny jeszcze obraz wojny daje w swej poezji Zbigniew Herbert. Jego utwór "17 IX" bliski jest naszej romantycznej tradycji, choć wątki romantyczne są w nim starannie zaszyfrowane. Wiersz ten traktuje o napaści na Polskę, toczącą walkę z Niemcami hitlerowskimi, przez Związek Radziecki w dniu 17 IX 1939 roku. Podmiot liryczny wier­sza zapowiada napastnikowi, że Polska przyjmie go bez walki i dra­matycznego oporu. Lecz nie będzie to przyjęcie przyjazne. Najeźdźca zostanie w naszym kraju na zawsze, gdyż Polacy, zebrawszy się do podjazdowej, powstańczej walki, postarają się o to, aby znalazł on spokój w mogile pod wierzbą. Romantyczne wątki w tym wierszu to zapowiedź spiskowej walki, obraz martyrologii żołnierza polskiego oraz poczucie osamotnienia, które będzie towarzyszyć walczącym.
Wiersz Herberta kończy się jednak zaskakująco. Walka z sowiecką napaścią i zmożenie wschodniego okupanta ma umożliwić następnym pokoleniom naukę przebaczania. Podmiot liryczny wychodzi z zało­żenia, że przebaczać mogą tylko równi sobie partnerzy. Pokonany nigdy nie będzie mógł przebaczyć swej krzywdy zwycięzcy. Na cóż zresztą przebaczenie temu, kto i tak triumfuje?
Zupełnie inaczej jawi się obraz wojny z prozatorskiego pamiętnika Kazimierza Moczarskiego "Rozmowy z katem". Jest to literacki zapis rozmów, jakie wiódł autor z Jurgenem Stroopem, hitlerowskim zbrodniarzem, którego los zetknął z Moczarskim w jednej celi.
Z "Rozmów z katem" wyłania się pełniejszy obraz wojennej rzeczy­wistości, pozbawiony refleksji, którymi przepełniona jest poezja. U Moczarskiego wojna jest bardzo plastyczna i sugestywna. Słychać strzały, chrzęst gąsienic, odgłosy wybuchów, widać posuwających się tyralierą żołnierzy Wehrmachtu. Aczkolwiek i relacja Moczarskiego nie jest pełnym obrazem wojennej rzeczywistości. Odnosi się ona bowiem tylko do obrazu żydowskiego powstania w warszawskim getcie i to widzianego oczyma esesmana.
Niemniej, same walki Niemców z powstańcami opisane są bardzo sugestywnie i rzeczowo. Czytelnik może wyrobić sobie obiektywny pogląd na tamte wydarzenia. Jest to głównie zasługą Stroopa, który siedząc w celi śmierci nie musiał już niczego ukrywać przed swym obecnym towarzyszem niedoli, a dawnym wrogiem - Moczarskim. Dlatego Stroop z iście niemiecką precyzją relacjonuje przebieg wyda­rzeń, a dodatkowo jego zwierzenia uwierzytelnia siedzący razem ze Stroopem i Moczarskim w jednej celi żołnierz niemiecki.
Z relacji Stroopa jawi się heroiczny obraz zmagań żydowskich po­wstańców z przytłaczającymi siłami wroga. Było ich niewielu ponad dwustu, słabo uzbrojonych, nie posiadających wojskowego prze­szkolenia. Przeciw tej garstce zbuntowanej młodzieży Niemcy wy­stawiły kilka doborowych dywizji, zaprawionych w miejskich wal­kach. Jednak na nic zdało się doświadczenie hitlerowców w zestawie­niu z determinacją żydowskich bojowników. Niemcy zresztą byli bezsilni wobec Żydów, którzy walczyli nie po to, aby zwyciężyć, a tylko po to, żeby godnie umrzeć przed oczyma całego świata. Toteż bili się oni z nieludzką zaciekłością. Dla nich śmierć była końcem ich udręk. Każdy dom w getcie stawał się twierdzą Żydowskiej Organiza­cji Bojowej, o każdą bramę toczyły się krwawe boje. Niemcy, z po­wodu dotkliwych strat i niemożności opanowania nielicznego prze­ciwnika, przyjęli taktykę systematycznego wypalania i wyburzania getta. I tak, mimo nierównych szans, powstanie w getcie trwało dłu­gie, krwawe trzy miesiące, aż do zburzenia ostatniej ulicy getta i ostatniej kryjówki ŻOB-u.
Co uderza w przytoczonej przez Moczarskiego relacji Stroopa, to chłód i brak cienia, chociażby, wyrzutów sumienia u esesmana. On nie czuje się winnym pacyfikacji getta. On wykonywał rozkazy, wier­nie służył III Rzeszy. Siedząc w polskim więzieniu ze zrozumieniem przyjął wyrok śmierci, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że reżim, którego był sługą, został pokonany. Stroop wiedział, że zwycięzcy dyktują warunki i zawsze mają oni rację. Taką politykę prowadziły przecież hitlerowskie Niemcy. Dlatego o Stroopie i jemu podobnych można mówić, że zostali zwyciężeni, lecz faszystowski system warto­ści nie został w nich pokonany i złamany.
Z przytoczonych powyżej rozważań na temat obrazu wojny w utwo­rach różnych autorów wynika, że rzeczywistość wojenna była na tyle złożona, iż każdy twórca dostrzegał inny jej fragment i inne jej cechy wysuwał na plan pierwszy. Nie można więc mówić o jednym obrazie wojny. Miała ona wiele twarzy, w zależności od tego gdzie i przez kogo była ona obserwowana.

Siła i słabość człowieka w literaturze o wojnie i okupacji
Dzieje literatury polskiej w okresie II wojny światowej były ściśle związane z tragiczną sytuacja narodu będącego pod okupacją hitle­rowską. Wojna wywarła niezatarte piętno na psychice każdego czło­wieka, który zmuszony był przejść przez to piekło. Pamięć o tym nie zginęła mimo upływu lat. Postarali się o to polscy pisarze i poeci, którzy uczestniczyli w tragicznych wydarzeniach zwanych "czasem apokalipsy społecznej". Najokrutniejszym doświadczeniem z tamtych dni były obozy koncentracyjne, milionowa martyrologia narodów, machina śmierci stworzona przez hitlerowców. Wydarzenia wojenno-obozowe znalazły swój oddźwięk między innymi w utworach Tade­usza Borowskiego, Zofii Nałkowskiej, Andrzeja Szczypiorskiego, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Ich osobiste przeżycia z tych lat wpłynęły na powstanie utworów o dniach wypełnionych oczekiwa­niem na śmierć.
Borowski przeszedł piekło obozów koncentracyjnych, Nałkowska pracowała w Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitle­rowskich, Grudziński był więźniem sowieckiego lagru, Szczypiorski obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wszyscy oni zasmakowali gorzkiego chleba wojennych dni, poznali rozpacz i cierpienie. Znala­zło to odzwierciedlenie w ich utworach, w których główne miejsce zajmuje przedstawienie ludzkich postaw.
Tadeusz Borowski
Autor w swoich opowiadaniach stara się zwrócić uwagą czytelnika na to, co w obozowej rzeczywistości strach i tchórzostwo mogą zrobić z człowiekiem. Te dwie cechy są u Borowskiego głównymi słabościami ludzi. Doprowadzają do degradacji moralnej, upadku człowieka, za­tracenia wszelkich wartości. W ekstremalnej sytuacji, jaką z pewno­ścią jest przebywanie w obozie, znikają cechy powszechnie uważane za humanitarne, nie ma tu współczucia, miłości. Jest tylko chęć prze­życia za wszelką cenę. Więźniowie przechodzą proces stopniowego obojętnienia wobec cierpienia i śmierci innych. Ciągle walczący o żywność, borykający się z chorobami i wycieńczeniem zatracają po­woli ludzkie cechy. Nie są zdolni do litości, przyjaźni, miłości, czy chociażby poczucia solidarności. Wydawałoby się, że wspólna nie­wola, zagrożenie i niepewność, co przyniesie następny dzień, po­winny zbliżać więźniów do siebie, rozwinąć w nich współczucie i przyjaźń. Jednak tak nie jest. Są to ludzie bezwzględni wobec innych. Potrafią spokojnie patrzeć, jak kapo znęca się nad współwięźniem i nie reagować na ten widok. Strach o samego siebie, strach przed karą paraliżuje wszelkie działania. On też sprawił, że bardzo szybko ludzie przyzwyczaili się do codziennego mordowania towarzyszy niedoli. Z czasem śmierć bliźniego przestała wywierać jakiekolwiek wrażenie. Godność człowieka nie istnieje, jest dla więźniów abstrakcją. Nikt nie kryje się z tym, że okradł współwięźnia, lub że życzy mu śmierci. Nikt też nie wstydzi się, że szuka jedzenia w śmietniku. W obozie nie ma także pojęcia dobra. Dobitnie ukazuje to scena, w której więźnio­wie nie potrafią współczuć idącym na śmierć kobietom, choć wiedzą co ich czeka. Inna scena przedstawia kobietę, która wyrzeka się wła­snego dziecka, aby tylko przeżyć i uratować się przed komorą ga­zową. Wszystko to sprawiły ekstremalne warunki, w jakich znaleźli się więźniowie. Zamknięci w obozach koncentracyjnych, skazani na zagładę, bądź przetrwanie kosztem drugiego człowieka. Dlatego nie było mowy o solidarności czy współczuciu. Uleganie emocjom rów­nało się bowiem śmierci. Borowski w swoich opowiadaniach poka­zuje, że normy etyczne straciły rację bytu i zastąpione zostały nowym kodeksem opartym na negatywnych aspektach duszy ludzkiej: strachu i tchórzostwie, które gwarantowały choć w minimalnym stopniu szansę przeżycia. Zarzucona Borowskiemu, że pokazywał w swych utworach całkowitą bierność i nie uwzględniał istniejącego oporu. Był to celowy zabieg, który miał na celu przedstawienie całej okrutnej prawdy o człowieku, do czego jest zdolny kiedy jest głodny i chce przetrwać. Borowski uważa, że największe słabości człowieka to strach i tchórzostwo, znalezienie innych pozostawia czytelnikowi.
Andrzej Szczypiorski
W swojej powieści pt. "Początek" nie ukazał rzeczywistości obozo­wej, ale na jej powstanie na pewno duży wpływ miał pobyt pisarza w obozie Sachsenhausen, gdzie musiał zrewidować wiele swoich poglą­dów i przewartościować opinie o ludziach. Autor uważał za najwięk­szą słabość człowieka bierność, bo "w momencie, kiedy jesteśmy bierni, zło zaczyna działać samo przez się, aby dobro mogło dojść do głosu musimy być czynni, to wymaga ogromnego wysiłku, żeby do­brem ocalić naszą człowieczą dobroć". Autor twierdzi również, że " nie wiedzieliśmy, kim jesteśmy i dopiero faszyzm, dopiero wojna otworzyła nam oczy, pokazała co tkwi w naturze człowieka". Naj­większą dla Szczypiorskiego siłą i zaletą człowieka jest czyn i działa­nie. Bohaterowie bez względu na status społeczny działają i w więk­szości są to działania pozytywne, i tak na przykład sędzia Romnicki organizuje ucieczkę z getta Joasi Fichtelbaum, łoży na jej utrzymanie. Po tym czynie "żyje bardziej niż kiedykolwiek przedtem".
Siostra Weronika organizuje pomoc dla rannych i bezdomnych, opie­kuje się, mimo początkowych oporów, żydowskimi dziećmi. Chcąc je ratować od śmierci chrzci je, wdraża do wiary chrześcijańskiej, uczy znaku krzyża, pacierza. Kolejarz Filipek pomaga w uratowaniu Irmy Seidenmam z Gestapo, dzięki znajomości z Niemcem Johanem Mille­rem. Wiktor Suchowiak, zawodowy bandyta, rabuś, jest jednocześnie postacią wzbudzającą ogromną sympatię czytelnika. Kiedy Żydzi zaczynają szukać możliwości ucieczki z getta, przemyca ich do aryj­skiej części miasta. I mimo, że czyni to za opłatą, to jednak spełnia szlachetny uczynek, ratując od śmierci wiele istnień ludzkich. Bohate­rowie Szczypiorskiego pod wpływem wojny zmienili się, ujawniły się ich prawdziwe oblicza. Obudziła się w nich chęć pomocy, chęć dzia­łania dla dobra innych. To działanie właśnie było w latach okupacji wielką siła. To ono nadawało sens ich życiu, pozwalało aby życie to było pełniejsze, bardziej wartościowe.
Zofia Nałkowska
Autorka zbioru opowiadań pod tytułem "Medaliony". Mieszkając w czasie okupacji w Warszawie była świadkiem powstania w getcie i powstania w 1944 roku. Widziała okrucieństwo Hitlerowców. Pracu­jąc zaś w Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich miała okazję po­znać wiele ludzkich tragedii, których przyczyną byli zbrodniarze nie­mieccy.
"Medaliony" to zbiór, który ukazuje losy ludności skazanej na terror i cierpienie. Obejmuje osiem opowiadań, a właściwie wstrząsających relacji o okupacyjnej rzeczywistości. Autorka niczego nie koloryzuje, nie ocenia, przedstawia tylko fakty. Jest to celowy zabieg, aby wy­wrzeć na odbiorcy jeszcze większe wrażenie i uzmysłowić mu cały ogrom okrucieństwa, jakiego dopuścili się okupanci. W jednym ze swoich opowiadań Nałkowska przedstawia przestępczy proceder, jakiego dopuszczali się Niemcy, mianowicie produkowali mydło z tłuszczu ludzkiego. Bohater tego utworu mówił o tym w sposób cał­kowicie obojętny, spokojny, pozbawiony emocji, tok jakby była to rzecz najnormalniejsza w świecie.
W pozostałych opowiadaniach autorka koncentruje się na sytuacji więźniów obozów. Pisarka pokazuje jak pod wpływem strachu przed śmiercią zanikają wszelkie wartości, ludzie "lądują" na samym dnie upodlenia. Szczególnym opowiadaniem jest utwór "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu". Nałkowska w niezwykle dramatyczny sposób przed­stawia panujące warunki. Personel obozowy to bezwzględni ludzie pozbawieni wszelkich humanitarnych uczuć, potrafiący zabijać dla zabawy. Szczególnie okrutnie traktowane były dzieci, z których więk­szość szła do gazu, reszta, której udało się przeżyć selekcję, zmuszona była do nieludzko ciężkiej pracy. Obcowanie z okrucieństwem i nie­szczęściami ludzkimi powodowały, że dzieci zatracały uczucia i człowieczeństwo, a stawały się reagującymi instynktownie na ota­czający świat zwierzątkami.
Problem degradacji człowieka podejmuje opowiadanie "Przy torze kolejowym". Ukazuje ono uciekających z transportu ludzi. Mężczy­zna został zastrzelony, kobieta ciężko raniona w kolano. Leżała ca­łymi godzinami przy torze kolejowym, czekając, aż ktoś jej pomoże. Przechodzili tamtędy ludzie, ale nikt nie podał jej pomocnej ręki, gdyż bał się kary, jaka mogła go za to spotkać. Kiedy zjawili się dwaj policjanci, poprosiła, żeby skrócili jej mękę i zastrzelili ją. Odmówili. Gdy zjawili się po raz drugi kobieta ponowiła prośbę, aż w końcu pewien młody człowiek poprosił o pistolet i zastrzelił ją. Jej ciało leżało jeszcze całą dobę, gdyż wszyscy bali się je pochować. Ci, któ­rzy widzieli sytuację Żydówki, nie mogli dla niej nic zrobić. Parali­żował ich strach, który był silniejszy niż współczucie czy litość.
Nałkowska głównie skupiła swą uwagę na strachu i na tym, co robi on z ludźmi. Pokazuje jak pozbawia on wszelkich humanitarnych uczuć, pozbawia człowieka godności. Towarzyszył mu każdego dnia i był główną słabością w okresie wojny i okupacji.
Gustaw Herling-Grudziński
W swoich wspomnieniach pod tytułem "Inny świat" pokazał świat sowieckiego obozu pracy. Mottem tej powieści stały się słowa Do­stojewskiego z utworu pod tytułem "Zapiski z martwego domu": "Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego nie podobny, tu pano­wały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy, tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie nie­zwykli. Ten oto zakątek zamierzam tu opisać".
Martwy dom wymieniony w motcie to oczywiście to Rosja, zaś "inny świat" to świat beznadziejności i braku litości, życie w pancerzu obo­jętności w świecie odwróconych wartości moralnych. W takim to właśnie świecie znalazł się Gustaw Herling-Grudzinski.
Metody jaki stosowali komuniści nie różniły się specjalnie od metod hitlerowskich. Więźniowie traktowani byli okrutnie. Panował strasz­liwy głód, który dziesiątkował ludzi. Musieli oni pracować ponad siły, co w trudnych warunkach klimatycznych często doprowadzało do śmierci. Sowieci nie mieli jedynie krematoriów, więźniowie sta­nowili bowiem cenną, bo tanią siłę roboczą. Przeżycie takich warun­ków było rzeczą niezwykle trudną. Podobnie jak w obozie koncentra­cyjnym tak i tu ludzie zatracali wartości moralne, obojętnieli na ota­czające ich zło, przyzwyczajali się do "innego świata", w którym przyszło im żyć. Działo się tak jak pisał Dostojewski: "Człowiek to istota, która do wszystkiego się przyzwyczaja i sądzę, że to najtraf­niejsze określenie człowieka".
Z dystansem i należytą powagą pisze Grudziński o "prawach" życia obozowego, takich jak obojętność na cierpienie i chorobę drugiego, brak reakcji na nieludzkie wydarzenia rozgrywające się na oczach więźniów. Do tych praw należą jeszcze: przestrzeganie zasady niena­rażania się, znikanie z oczu innym, roztapianie się w masie ludzkiej, zakazywanie sobie głośnego myślenia o tym, co się myśli, niewyraża­nie jakichkolwiek opinii, związanie się z własna pryczą jako swoim azylem i bezpieczeństwem. Znamienną cechą jest spokój w relacjo­nowaniu zachowań przeczących człowieczeństwu. Zdrowi więźnio­wie nie pomagają chorym, widzący nie podają ręki tym, którzy cierpią na kurzą ślepotę. W sposób chłodny i zobiektywizowany Grudziński pisze o tym, jak w obozie nie wolno zawierzać nadziei, nie wolno marzyć o zwolnieniu, bo zwykło to kończyć się rozczarowaniem: dodaniem lat, przedłużeniem wyroku w ostatniej chwili, tak jak stało się to w wypadku Ponomarienki, starego kolejarza z Kijowa. Przesie­dziawszy w obozie 15 lat z radością wciąż mówił o nadchodzącym zwolnieniu. W dniu ukończenia wyroku dowiedział się, że wyrok przedłużono mu bezterminowo. Stary bolszewik wrócił do baraku blady, położył się na swojej pryczy i umarł na atak serca.
Warunki obozowe doprowadzały do zobojętnienia i wzajemnej nie­nawiści. Twardniały serca, nie reagowały ludzkie dusze, odstępując po miesiącach i latach pobytu w obozie od uznawanych zasad moral­nych, takich jak miłość bliźniego. Skorupa zobojętnienia pękała i tajała przed zbliżającymi się świętami.
Szansę przetrwania mieli ci, którzy potrafili narzucić sobie dyscyplinę myślenia o przeszłości i rzadkiego jej wspominania. Aby przeżyć należało jak najszybciej zapomnieć o litości, bo każdy więzień uwa­żał, że potrzebuje jej bardziej niż inny. Wyczerpująca praca łamała ludzi i poniżała ich do tego stopnia, że nie było rzeczy, której by nie zrobili dla zdobycia dodatkowego kawałka chleba.
Jedyną siła więźniów sowieckiego lagru była nadzieja. Nadzieja, która niejednokrotnie przynosiła rozczarowanie, ból, zwątpienie, gdy to, o czym się marzyło, spełzło na niczym. Jednak więźniowie trwali w niej, ona dawała im siłę do dalszego życia, a właściwie do dalszej wegetacji. Z nadzieją czekali na kolejne widzenie z rodziną, które było chwilowym wyzwoleniem się z rygoru obozowego. Odbywało się ono w "domu swidanij". Dom ten jedną częścią przylegał do obozu, a drugą do wolnej ziemi. "Tak więc - objaśnia pisarz - można śmiało powiedzieć, że dom, w którym więźniowie spotykali się po latach ze swoimi najbliższymi, znajdował się na pograniczu wolności i niewoli, przestąpiwszy próg przepierzenia, wygolony, wymyty, i odświętnie ubrany katorżnik wpadał prosto w ramiona, wyciągnięte ku niemu z wolności". Kolejnym azylem dla więźniów był szpital, do którego każdy chciał dostać się za wszelką cenę, aby tam odpocząć, aby ratować resztki człowieczeństwa. Dlatego też nie stroniono od samookaleczenia, aby tylko dostać się tam.
Niektórzy więźniowie trwali w obozie dzięki nadziei na ucieczkę, tak jak Fin Rust Karinen. Przyjechał on nielegalnie do Rosji. W czasie czystki po zabójstwie Kirowa, aresztowano go pod zarzutem dostar­czenia zamachowcom tajnych instrukcji. Podjął on próbę ucieczki, kiedy wybuchła wojna radziecko-fińska. Okazało się jednak, że sie­dem dni błądził po okolicy, wreszcie dotarł do wsi oddalonej zaledwie 15 kilometrów od obozu w Jercewie, dokąd chłopi natychmiast go odstawili. Kiedy po latach narrator spotkał Karinena w wojsku na froncie irackim, ten wyznał, że właśnie nadzieja ucieczki pozwoliła mu przetrwać obóz.

pozostałeie

Każdy z okresów literackich jest fragmentem procesu historycz­noliterackiego, zawartym pomiędzy zwrotnymi momentami w dziejach literatury, która odzwierciedla życie i poglądy istniejące w danej epoce, wyraźnie odrębnej od fragmentów poprzedzają­cych i różniącej się od tego, co dzieje się potem. Epoka jest więc zespołem relacji pomiędzy elementami poddanym bezustannym zmianom. Zmiany w literaturze nie dokonują się jednak ..(1)...., decydują o nich nie odosobione zjawiska, lecz pewne ich kom­pleksy. Jest to uważane za naturalny bieg rzeczy oparty na zasa­dzie wyraźnej odrębności następujacych po sobie epok, która była wynikiem działania różnych przyczyn. wydarzeń politycz­nych lub społecznych, ujawnienia się nowej postawy światopo­glądowej, nowego programu artystycznego, a także prądów umysłowych charakterystycznych dla danej epoki, która wypra­cowała podstawowy repertuar problemów pojęć i ideii, aprobo­wanych bądź odrzucanych, określiła główne zasady moralne i obywatelskie. Każdy z okresów literackich ma swoje niepowta­rzalne oblicze, lecz jest coś co łączy je, bez względu na swoisty charakter danej epoki, tym czymś jest ludzkie cierpienie wpisane w życie każdego pokolenia „są różne tragedie i pokolenia tra­giczne, najbardziej wzruszaja to, które padło w ogniu i dymie, lecz jest wiele innych i tak bardzo tragicznych, że nawet nie sły­chać, jak oddychają zatrutym powietrzem”. Cierpienie jest wszę­dzie, jest częścią świata, nieuniknione, pozwala nam poznać prawdziwe życie, jeżeli nie ma bólu to nie ma życia, tak długo jak istnieje świat, tak też długo ma miejsce cierpienie. Ból jest częścią każdego życia, tak jak ukojenie gdyż „nic nie jest wiecz­nego na świecie, a radośc z troską się plecie”. Każdy z nas do­znał cierpienia i jeszcze często poczuje jego gorzki smak, ale nie można zmienić świata , który przepełniony jest tragicznymi wy­darzeniami; trzynastoletnia dziewczynka została zaatakowana nożem, ofiara wybuchu bomby walczy o życie, mąż morduje żonę, rosną liczby ofiar terroru, trzęsienie ziemi, horror głodu, umierają miliony, jagnięta idą na rzeź, ojciec gwałci swoje dziecko i pomyśleć, że „to ludzie zgotowali ten los”, nie tylko innym ludziom, ale także zwierzętom, całemu światu.

Patrząc na to wszystko pragnę stwierdzić, że cierpienie dla ideii, które sprawia radość człowiekowi wyrzekającemu się dobrowolnie wszel­kich uciech życia, poddającemu się surowej dyscyplinie i umartwia­niu się ma sens. Święty Aleksy nie zadaje bólu innym, tylko sobie, wręcz odwrotnie - uszczęśliwia biednych, rozdając im własny mają­tek, a sam nie przyznając się do swego pochodzenia, cierpi 16 lat leżąc na schodach swego domu, znosząc ból zadawany przez swoich bliskich. Dla nas jest on męczennikiem, ale on sam był szczęśliwy, gdyż osiągnął ideał ascety na co ciężko pracował przez całe życie. Nie tylko on cierpiał przez bliskich, którzy go kochali i nieświadomie mu zadawali ból, jest to paradoksalne, że źródłem cierpień jest miłość do bliskiej osoby, czy ten, który wymyślił miłość jest masohistą ? Ile jeszcze matek musi utracić swoje dzieci, żeby zrozumieć sens cierpie­nia, bo to właśnie ono jest miarą miłości, im większa miłość tym większy ból, tęsknota i żar co rozpala udręczone serce matki Rolin­sona, Jezusa Chrystusa, którego spotkała też wielka udręka mimo że był niewinny, ale czy ta porażkajest porównywalna z tym nieszczę­ściem, które spotkało niobe matkę14 dzieci, zabitych przez nieokił­znaną zazdrość Latony i zamienioną w kamień, w ów czesnych cza­sch uznawana jest za symbolciepiącej matki , a matka Polka, która „ma wcześnie dziecku okręcać ręce łańcuchem i do taczkowego za­przęgać woza”, a wszystko po to „aby przed katowskim nie zbladnął obuchem” i w tym tkwi sens zadawanego przez matkę bólu, żeby się „ani nie spłonił na widok powroza”. Nie tylko matki przeżywają udrękę z powodu straty potomka, ojcowie też to ciężko przeżywają, Kochanowski Beniowski piszą treny, gdzie ujawniają swój smutek z żal, który panuje wszędzie tam, gdzie odejdzie bliska osoba, nieważny jest powód, którym może być katastrofa, albo wojna przynosząca same straty, rozpacz, śmierć i fakt, że pozostają tylko te co opłakują poległych, którzy walczyli. Cierpienie, czy ktoś wie, czym one na­prawdę jest, co mu nadaje sens, jaki gest ludzi może mu nadać zna­czenie ,tym właśnie czym może być poświęcenie się za drugą osobę ; ojca ratującego córkę, starszej kobiety przygarniającej do siebie po­rzucone dzieci ze świadomością, że czeka ją za to śmierć .

Cierpienie z miłością ma także jedno oblicze, bo czym jest cierpienie z powodu kochanki? Słowa dotyczące miłości tak często sprawiają ból, można by powiedzieć, że słowa śa niepotrzebne, one tylko kła­mią, a przysiegi są po to, aby je łamać, uczucia są potężne, po uko­chanej osobie pozostają przyjemne wspomnienia, ale pozostaje także ból, którego nic, nikt nie zdoła ugasić, oprócz tej jedynej, Celem cier­pień spowodowanych nieszczęśliwą miłości Kordiana, Jacka Soplicy, Wokulskiego i Gustawa, bo „kto miłości nie zna ten żyje szczęśliwy i noc ma spokojną i dzień niekąskliwy” jest nadzieja, że wiara, że mi­łość zostanie odwzajeminona, że ukochana dostrzeże ich cierpienie i doceni trud poświęcenia i oddanie. Nie tylko mężczyźni cierpią z miłości, Karusię śmierć ukochanego doprowadza do onłedu, mówi do niego tak, jakby żył, nie umarł i właśnie jej monolog daje dużo do myślenia, iż może chce powiedzieć mu to, czego nie zdążyła za jego życia, z pewnościa gdyby ks. Twardowski żył w tamtych czasach z spointowałby to wydarzenie jednym zdaniem, spieszmy się kochać ludzi tak szybko, odchodzą”, może właśnie tą chciała ..(2).. uświado­mić zawiedzina i rozgoryczona dziewczyna ; lecz „kto nie dozna go­ryczy ni razu ten nie dozna słodyczy w niebie” bo przecież według Bożego rozkazu, kto za życia choć raz był w niebie ten po śmierci nie teafi od razu” ,a więc ziemiańskie cierpienia są przepustką do nieba, a także próbą wiary w Boga, której został poddany Hiob przez pozba­wienie go całego majątku, zesłanie na jego rodzinę trądu ;

pomimo szyderczej rady żony „aby się wyklął Boga i umarł” on wszystko zniósł wszystko wierząc głeboko w sprawiedliwośc boską za co w nagrodę odzyskuje zdrowie, majątek, akże zostaje obdażony nowym potomstwem. Pomimo tak wielu cierpień wiara jego nie zo­staje złamana, gdyż „wierzyć to znaczy nawet się nie pytać jak długo mamy jeszcze iść po ciemku”, prawdziwa i nieugięta wiara to przedewszystkim akceptacja cierpienia.

Za Bogiem trzeba iśc na oślep, pomimo wielu przeciwności losu i trudności jake nam przysparza życie, bo wszystkie nasze cierpienia zostaną uwieńczone sukcesem, pomimo klęski, rozpaczy, zła szerzą­cego się wokół, gdy jest nadzieja walki, wiara - bo przecież ona czyni cuda, walka ta zostanie zakończona triumfem, żolnierze z Wester­platte w nagrodę za swoje ofiary, któr ponieśli podczas obrony ojczy­zny, pójdą „prosto do nieba czwórkami”.

Ofiara dzieci, niewinna, niezasłużona, tak jak ofiara Chrystusa przy­niesie kiedyś wyzwolenie .

Nasz kraj Polska jest skazany na ponoszenie ciągłej ofiary, a zatem losy Chrystusa są równe losom Polski niewinnie skazanej na ciepie­nia.

Niedolę jednostki dla wyzwolenia całego ludu z niewoli bierze na siebie Konrad, wierny patriota, cierpiący buntownik „nazywam się milion - bo za miliony kocham i cierpię katusze” buntuje się przeciw niesprawiedliwości Boga, podobnie jak i Adam, który ma pretensje, że bóg karze za to co sam stworzył. Celem cierpienia jednostki jej poświecenia stało się wybawienie całego narodu. Całkowity sprzeciw wyraża na takie postępowanie Cecylia Kolichowska, która „wcale nie powiada, że świat jest dobrze urządzony i że każdy ma co mu trzeba, ona tylko nie chce sama jedna cierpieć za to, że jest urządzony źle”, woli żeby wszyscy inni cierpieli, wtedy gdy ona jako jednostka mogła by wziąść tę całą udrękę na siebie i wyzwalając z niej cały kraj, tylko kto oprócz Konrada umiałby dokonać tak heroicznego czynu jak Chrystus .

Chyba we współczesnym świecie nikt, tu gdzie każdego dręczy pyta­nie dlaczego jeden musi cierpieć, by drugi mógł być szczęśliwy? W warunkach obozowych szczęcie to przeżycie kolejnego dnia kosztem innych ` gdyż jeden musi zginąć, by drugi mógł żyć, a więc co się stanie, gdy transporty się skończą ? nie ma co się obawiać gdyż „ludzi nigdy nie zabraknie”. A zatem tragedia jednego człowieka przynosi nam ukojenie nadzieję, że dzieki temu nam uda się przeżyć, tylko dlaczego, jeszcze raz dlaczego ? kosztem innych niewinnych ludzi, czy takie cierpieni ma jakikilwiek sens dla nas, ludzi żyjących w obecnychczasach z pewnością nie, a zarazem na szczęsćie, bo gdyby widzielibyśmy w tym sens, znaczyło by, że myślimy kategoriami ludzi żyjących w „innym, odrębny świecie do niczego niepodobnym, gdzie panowały inne odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy, gdzie trwał martwy za życia dom, a w nim żyje jak nigdzie i ludzie ..(3).., dla ych ludzi cierpienie miało ogromny sens.

Tutaj tortury stają się metodą śledztwa, zadawanie bólu fizycznego i psychicznego, a także głodzenie, a przecież „nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i bólu”, dlatego powoduje to brak godności, szacunku dla siebie i innych, upodlemnie i zanik uczuć, ciężka, katorżnicza praca niszczy, zabija, poniża, jest przekleń­stwem, te cierpienia mają ukazać wielkość i siłe człowieka, który śpiew swój hymn narodowy stojąc na zimnie boso i w cienkim ubra­niu, czy też wywożonego na Sybir w kibitce krzyczącego fragment hymnu na znak, że się tak łatwo nie podda. I też nie poddał się tak jak Kostylew, który oblał się wrzątkiem, aby nie jechać do inngo obozu, cel jego cierpień to próba zachowania człowieczeństwa, pomimo śmierci zachował człowieczeństwo dowiódł wielkości i nieokreślo­nych żadnymi wymiarami możliwości człowieka. A może lepszym wyjściembyłoby jechać, może żyłby - tylko jak: na kolanch, a prze­cież zawsze lepiej umrzeć z honorem, niż żyć na kolanach, tak jak niewolnik”.

Kultura, cywilizacja to właśnie ona tworzy się kosztem innych ludzi, morderczej pracy i krwi mimo tego „że nie ma piękna, jeśli lezy w nim krzywda człowieka, nie ma prawdy, która tą krzywdę pomija, a także nie ma dobra, które na nią pozwala” to takż ekatorżnicza praca ma w sobie jakiś sens, gdyż nie poszłą na marne, dała owoce, którymi są piramidy, termy zbudowane z marmuru, którego czynią pieknym­naczynia krwionośne niewolników, czy śmierć tylu milonów, setek milionów ludzi, była tego warta ? Na pewno była więcej warta niż śmierć i cierpienia zwykłych także niewinnych ludzi, którzy zgineli w bólu którego źródłem była wojna, była ona nie tylko źródłem śmierci, ale także wielu nieszczęść, takich jak kalectwo. Bo nie jeden woli umrzeć niż byc do końca życia, skazanyna cudzą łaskę. Krzyk głodujących dzieci, cywili skazanychna zagładę, tylko przez to, że urodzili się żydami, ich „ciało zapewne przerobione na mydło”.

Ludzie są ludźmi i nie można ich dzielić na gorszych i lepszych, nie rozumiem dlaczego jeden człowiek nienawidzi drugiego, dlaczego kopie, bije, krzyczy, przecież nigdy wcześniej go nie spotkał, więc dlaczego udzie tak ze sobą postępują, różnią się kolorem skóry, wło­sów, celem w życiu, mają różne potrzeby, pochodzenie i cierpienie z tego powodu, że nie ma najmniejszego sensu, znaczenia ani celu, do niczego nie prowadzi czy ktoś coś osiągnął poprzez nękanie Mendla Gdańskiego, albo Ryfki, można z pewnością stwierdzić, że nic, ale tak naprawdę w ich cierpieniach nie było sensu, dla nich samych one miały znaczenie, ich cierpienie miało wzbudzić bunt świata, który miał się przeciwstawić zbrodniom dokonywanym na ich narodzie i nie tylko na ich, ale na innych ludach Europy. Zbrodniarze Jurgen Stroop traktuje ludzi ból, śmierć tylko jako pracę - robotę do wykona­nia, a żydzi cierpią za to, bo mają inne tkanki, inną krew, inne kości i inne myśli, zbrodnia przynosi mu sławę, robi dzięki niej karierę za­wodową , tutaj ceną sławy jednego człowieka jest śmierć drugiego natomiast w biały dzień u W.Szymborskiej ceną jaką (4) zapłacić człowiek za swoją sławę jest jego własny ból i śmierć, a więc para­doksalny wniosek, gdyby nie umarł, przeżył, byłby zwykłym czło­wiekiem, nikim wybitnym. Czy w ogóle cierpienie ma jakiś sens, gdy nie ma przyszłości i jest tylko śmierć, tak to jest zwątpienie, czy wszystko warte jest tyle zachodu, przecież i tak każde pokolenie uznaje naszą walke za próżną, bezpotrzebną, nie będą w stanie doce­nić naszego poświęcenia i tylko „zostanie po nas złom żelazny i głu­chy drwiący śmiech pokoleń”. Zatem pora odrzucić wszelkie cierpie­nia i udręki „zrzuć do ostatka te płachty okrutne, tę Dejaniry palące koszulę, która jest symbolem największych męczarni, od których nie ma ucieczki, jedyną ucieczką jest śmierć, jest to jedyny ratunek, moż­liwość uwolnienia się , nic nam innego już nie pozostaje jak tylko prośba o śmierć do Boga, który o nas zapomniał, nie chce na pomóc, co stwarza brak perspektywy na przyszłość.

Śmierć to jedyne wyjście, uwolnienie, żydowkę, którą zabija młody mężczyzna dla jej dobra, żeby jej zaoszczędzić bólu, ale mimo tego są ludzie, którzy wolą cierpieć i prażyć, ażeby „świat się o tym dowie­dział co oni robili” w tym jest jakiś cel, bo każde cierpienie ma swój określony sens, albo ze strony cierpiących , albo ze strony tych, któ­rzy cierpienia zadają i nigdy cierpienie nie jest na darmo, mimo że komuś by się tak wydawało .

A może tak cierpienie to „jedyny sposób żeby ludzie byli razem ?”.


Kariery polityczne i awanse społeczne w ujęciu pozytywnym i nega­tywnym. Przedstaw przykłady literackie i dokonaj próby wartościo­wania.
Człowiek jest zwierzęciem silnie uporządkowanym. Nie myślę tutaj o jednostkowym bałaganiarstwie, niechlujstwie czy też innej formie braku koordynacji swych działań, lecz o systematyczności zbiorowo­ści i jej dążeniu do podziałów na warstwy. Przy takim zachowaniu konieczne jest wyodrębnienie elementów stanowiących podstawę, a także tych, które tworzyć będą szczyt. Ludzie wciąż migrują z rejo­nów bardziej podporządkowanych do tych "porządkujących", bądź odwrotnie. Pniemy się po drabinie naszych czasów. Jest to reguła odwieczna i jako taka zaobserwowana została przez twórców litera­tury. Sportretowana negatywnie i pozytywnie daje czytelnikowi moż­liwość przemyślenia pragnień, które w nas zasiane zostały w momen­cie narodzin, chęci wyniesienia się nad ogół lub przynajmniej zajmo­wania szczególnej funkcji we własnym środowisku.

Tak więc rozpatrzyć należy podstawowy motyw stojący za awansem społecznym i politycznym - władzę. Pan Kołakowski zauważył, iż tłumaczenie wszystkich akcji poprzez wolę sprawowania władzy jest niewłaściwe. Nie zmienia to jednak faktu, iż stanowi ona pewien motor i przyczynia się do określonych zachowań. Nawet - na pozór całkiem zwykły (jako aktywność) - seks jest pierwotnym instynktem posiadania drugiego człowieka, tłumaczonym oczywiście przez ko­nieczność prokreacji i reprodukcji. Lecz nie o seksie będzie tu mowa, ale o najbardziej banalnej formie zwierzchnictwa - kontroli aparatu politycznego.

"Folwark zwierzęcy" stanowi negatywne zobrazowanie awansu poli­tycznego i wiążącego się z nim - społecznego. Alegoria rewolucji ukazuje ujemne oddziaływanie władzy. Zarówno ci, którzy ją spra­wują, jak i ci, którzy są podporządkowani tracą, jeżeli nie potrafią obchodzić się z tym specyficznym darem. Co prawda, rewolucjoniści zwalczyli system dla zwierząt niekorzystny, lecz nie umieli wprowa­dzić rządów lepszych. Pośród wodzów pojawiła się chęć absolutnego panowania nad rzeczywistością, a działalność Napoleona była krań­cową postacią przeobrażenia się szczytnych ideałów. Awans w wyko­naniu świń był "świński" w ściśle ludzkim pojmowaniu. Jeżeli za człowiekiem - ukrytym w formie świni - nie stoją żadne wartości, to jego panowanie nie będzie korzystne, a wręcz szkodliwe.

Rozpatrując rewolucję, cofnę się od współczesnego utworu Orwella do czasów dwudziestolecia międzywojennego. Stefan Żeromski pod­jął ten temat w "Przedwiośniu", które ukazuje chaos wynikający z przewrotu. Wydarzenia w Rosji są faktem historycznym - opowieścią krwawą. To prawda, iż system caratu był niekorzystny dla najniż­szych warstw społecznych i reforma - wcześniej czy później - musiała się dokonać. Radykalnej formy, jaką przybrała, w pewien sposób anarchistycznej, nie należy odbierać pozytywnie. Ci, którzy rządzą, powinni działać roztropnie, a masy ludowe walorem tym się nie od­znaczają i do władzy stworzone nie są bez uprzedniej "obróbki". Awans ludu nie może przyjmować formy zbrojnej, gdyż akcjom tego typu towarzyszy rzeź, niszczenie dóbr kultury i totalna destrukcja (jak w obrazach z wojny polsko-bolszewickiej czy też z Baku).

Podążając ścieżką negatywnego awansu należy zatrzymać się przy pozycji "Rozmowy z katem". Wnioski nasuwające się po lekturze dialogów Kazimierza Moczarskiego z Jurgenem Stroopem są po­dobne do poprzednich - określone jednostki do awansu się nie nadają. Kimże bowiem był ten esesman? Wiele jest określeń nasuwających się pod jego adresem, a najłagodniejsze z nich to karierowicz-idiota. Pustka intelektualna Niemca stworzyła z jego osoby świetne narzę­dzie w rękach totalitarnego aparatu hitlerowskiego. Człowiek, który w każdym innym systemie nadawałby się jedynie do kopania rowów, zyskał funkcje pozwalające mu na decydowanie o życiu i śmierci. Był on maszynką do zabijania, którą jak butelkę wypełniono plugawą cieczą ideologii faszystowskiej. Jego kariera równała się unicestwie­niu wielu niczemu niewinnych - z wyjątkiem pochodzenia - ludzi. Taki awans powszechny w systemach totalitarnych, nie jest zjawi­skiem pozytywnym (w obliczu "zasług" tego bękarta hitleryzmu jest to stwierdzenie - co najmniej - banalne). Słabością człowieka prostego jest jego prostota. Należy więc ją wyeliminować poprzez edukację i szerzenie wiedzy o świecie. Nie jest to bowiem jednostka z natury zła, jeżeli zło jej nie wykorzysta.

Zmieniając obszary zainteresowań, zastanowić się trzeba nad skut­kami dążenia do władzy przez osoby zasadniczo spełniające odpo­wiednie ku temu warunki. Zenon Ziembiewicz był człowiekiem wy­kształconym, inteligentnym, mądrym, a więc nie istniały przeszkody ku jego karierze polityczno-społecznej. Obracając się w odpowied­nich kręgach,zyskał pozycję zapewniającą mu bardzo dobry status w lokalnej społeczności. Jednakże awans wymaga poświęceń, a utrzy­manie jego pozytywnych efektów kosztować może bardzo wiele. Każdy z nas kieruje się w życiu pewnymi wartościami opartymi na zasadach moralnych, etyce. Ideały bohatera "Granicy" Zofii Nałkow­skiej musiały zostać zapomniane wobec sytuacji zagrożenia. Młody człowiek chciałby często zdziałać wiele dobrego, a Zenon Ziembie­wicz był chyba przykładem osoby tego typu. W czasie sprawowania władzy starał się wprowadzić w czyn pewne idee, lecz wobec klęski i wydarzeń będących jej skutkiem, skapitulował; wydał rozkaz - padły strzały. Jego raczej pozytywny awans miał ostatecznie negatywne oblicza, jedno - przedstawione powyżej, drugie - w formie zamknięcia się w warstwie ludzi sobie podobnych. Gdy jesteśmy na szczycie, nie powinniśmy być przez władzę zniewalani, starając się zachowywać w myśl reguł wcześniej przyjętych. Działanie w inny sposób będzie naszą klęską.

Natomiast doktor Judym zdaję się być osobą, która w swym społecz­nym awansie spełniła się w sposób najlepszy. Ten młodopolski bo­hater był społecznikiem poświęcającym swe życie dla grup ułomnych, lekceważonych, pomijanych. Nie chodzi tutaj o to, czy zawsze za­chowywał się w sposób właściwy. Sprawą godną uwagi jest fakt, iż on, biedny chłopak z Warszawy, zyskał wykształcenie doktora medy­cyny, aby później - mimo wszechobecnego typu "lekarza ludzi boga­tych" - zdecydować się pomóc ubogim. Może nie był do końca sku­teczny, lecz poświęcenie będące jego udziałem warte jest wielkiego szacunku. Był siewcą dobrego ziarna, które później dało plon w po­staci lepszej ochrony zdrowia ludzkiego. Awans, w tym przypadku, okazał się szczególnie pozytywny i winniśmy się cieszyć, jeżeli po­śród nas obecni są jeszcze ludzie pokroju Judyma. Dzisiaj jest to już gatunek ginący.

Zajmując się osobą doktora Judyma. odszedłem od władzy jako mo­tywu awansu. Przyczyną dla której doktor zbudował swoją pozycję była chęć pomocy. Konrad Wallenrod rozpoczął swoją karierę w za­konie krzyżackim, mając na celu wsparcie ojczyzny. Postać Mickie­wiczowskiego bohatera ma wymiar tragiczny, ponieważ poświęcił on swoje dobro osobiste, aby wypełnić zobowiązania wobec zagrożo­nego kraju. Wybrał drogę lisa, co spowodowało pewne rozdarcie wewnętrzne; jego honor został splamiony, moralność - wymazana. Awans Wallenroda miał trzy więc trzy odcienie, nie tylko szerzej pozytywny i negatywny, lecz również dramatyczny - osobisty. Pozy­tywnie wspomógł on rodaków, ludzi których kochał, lecz jednocze­śnie ujemnie oddziałując na podwładnych - wrogów, którzy mu za­ufali. Zdrada jest pracą szpiega, a kontrowersje wokół jego osoby istniały i istnieć będą. Jednakże ścieżka, jaką poszedł Konrad Wallen­rod, nie wzbudza we mnie potępienia i awans taki uważam za wyjąt­kowo sprytny sposób osiągnięcia zamierzonego celu. Choć, być może nie jestem końca obiektywny, będąc Polakiem.

Czy awans społeczny może być formą odkupienia? Odpowiedź brzmi: tak. "Lord Jim" Josepha Conrada udowadnia nam prawdziwość tychże słów. Sumienie Jima wciąż przypominało mu o wydarzeniach, których to był on bohaterem negatywnym. Nie mógł odzyskać du­chowego spokoju, a przez to wędrował i przemieszczał się z miejsca na miejsce. Patusan stał się jego wybawieniem. Jim zamienił się w Tuana Jima, człowieka darzonego szacunkiem i poważaniem wszyst­kich tubylców. Wsparcie, jakiego udzielił mieszkańcom wyspy, spo­wodowało jego awans w społeczności. Po raz pierwszy od długiego czasu on - Jim z Patny - był szczęśliwy. Powieść nie skończyła się jak bajka i wszyscy nie żyli długo i szczęśliwie; awans po części nabrał wyrazu ujemnego. Jednak prawda jest taka, iż do czasu tragicznych wypadków kariera Jima była korzystna zarówno dla miejscowej lud­ności jak i dla marynarza.

W naszym społeczeństwie ludzie niezbyt często dostają drugą szansę, jeżeli zawiedli choć raz. Mam oczywiście na myśli warunki normalne, ustabilizowane. Druga szansa jest rzadka i warto ją wykorzystać, choć należy się wpierw upewnić, czy koszty danej decyzji mogą być więk­sze niż wartość czyjegoś "odkupienia". W przypadku Jima było to jak najwłaściwsze, mimo klęski.

Kariera i awans przyjmują różne formy, a zatrważające jest to, iż ich negatywny odcień przeważa. Nie możemy jednak zlikwidować orga­nizacji naszego świata. Muszą istnieć rządzeni i rządzący, osoby wy­różnione szczególną pozycją, gdyż w innym przypadku świat pogrą­żyłby się w anarchii i chaosie. Awans ma różne aspekty, a zadaniem ludzkości właśnie jest zapobieżenie panowaniu głupców. Jedynie osoby kompetentne winny mieć wpływ na nasze życie. Chociaż uwa­żać należy i na nie.


”Uczyniwszy na wieki wybór, w kazdej chwili wybierac musze”Liebert.Przedstaw bohaterów literackich w syttuacji wyborui oceń ich postawy.

Każdy człowiek wielokrotnie w swym życiu znajduje się w sytuacji wyboru. Czasem jest to wybór trudny, niezwykle ważny, decydujący o naszej postawie życiowej, a także odpowiedzialności moralnej za własne czyny. Wielokrotnie musimy wybierać w życiu między dobrem i złem, toteż niezwykle ważne jest, aby człowiek umiał odróżnić dobro od zła, wybrać między dobrem publicznym a własnym, prywatnym interesem, między poświęceniem się dla ojczyzny. Jak zachować się w konkretnej sytuacji życiowej, jak upewnić się, czy nasz wybór będzie słuszny? Mimo upływu czasu wciąż aktualna staje się w tej sytuacji rada Jana z Czarno­lasu, zamieszczona w pieśni "Serce roście" "Ale to grunt wesela prawego, Kiedy człowiek sumienia całego Ani czuje w sercu żadnej wady Przez by się miał wstydać swojej rady" Literatura od wieków kreuje bohaterów, którzy stają przed koniecznoś­cią wyboru. Wiadomo, że niemożność wyboru czyni człowieka jednostką zniewoloną, ale jednocześnie konieczność jego dokonywania niejedno­krotnie rodzi sytuację tragiczną.

Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w dramacie antycznym, na przykład w "Antygenie" Sofoklesa. Istotą konfliktu tragicznego w starożytnej tragedii było zetknięcie się racji obiektywnie słusznych, ale wzajemnie się wykluczających, między który­mi nie można dokonać racjonalnego wyboru, który nie prowadziłby do końcowej katastrofy. Takiego tragicznego wyboru dokonała tytułowa bohaterka, łamiąc okrutny zakaz króla Kreona, dotyczący pogrzebania ciała jej brata Polinika, uznanego za zdrajcę, gdyż w walce o tebański tron sprowadził do kraju obce wojska. Kierowała się uczuciem, gdyż jed­nakowo kochała obu poległych braci, uczuciami religijnymi, a przede wszystkim własnym sumieniem. Jest w pełni świadoma konsekwencji swego czynu, toteż zdecydowanie odsuwa od udziału w pogrzebie swoją siostrę Ismenę. Swój wybór musi okupić własną śmiercią - skazana na śmierć głodową w skalnej grocie, popełnia samobójstwo. Jak należy ocenić postępowanie Antygeny. Mijają wieki, a każdy czytelnik bez wahania powie, że Antygona to jedna z najwspanialszych, greckich bohaterek, wspaniała córa Edypa, która nie zawahała się po­święcić własnego życia w obronie tych ideałów, które uznała za słuszne.

Wybór dokonany przez Antygonę był bezkompromisowy lecz słuszny, nikt zapewne nie będzie miał trudności z kwalifikacją tego szlachetnego czynu greckiej bohaterki, nie zawsze jednak wybory dokonywane przez bohaterów literackich nie budzą żadnych wątpliwości.

Roland bohater średniowiecznej epiki rycerskiej, niedościgły wzór wszelkich rycerskich cnót dokonuje wyboru, który jemu, średniowiecz­nemu rycerzowi wydaje się całkowicie słuszny, natomiast dla nas, ludzi współczesnych nie jest już tak oczywisty. Roland, siostrzeniec króla Karola Wielkiego, dowodzący tylną strażą jego wojsk, zostaje zdradziecko zaatakowany przez pogańskich Saracenów. Staje wówczas przed dylema­tem, czy zadąć w róg, aby wezwać pomoc, a więc przyznać się do strachu przed wrogiem, splamić swój rycerski honor czy też podjąć nierówną walkę. Hrabia Roland nie wzywa pomocy, a potem, widząc śmierć tylu dzielnych rycerzy sam dochodzi do wniosku, że dokonał niewłaściwego wyboru. Średniowieczny rycerz, jakim był Roland posiadał wiele cech charak­teru, które budzą podziw współczesnego człowieka. Wierność ideałom, gotowość poświęcenia za nie życie, odwaga powodują, że Rolanda uznajemy za wzór wszelkich cnót rycerskich - męstwa, honoru, lojalności, wierności. Ten wybór, który budzi nasze wątpliwości także był dokonywa­ny w imię ideałów, a nie z uwagi na własne, osobiste korzyści, był dokonywany przez średniowiecznego rycerza, który honor cenił nade wszystko i w tym kontekście musimy go zrozumieć.

Bohaterowie romantyczni, podobnie jak ich wielcy, starożytni poprzed­nicy musieli w swym życiu wybierać, a dokonywane wybory były także tragiczne. Najczęściej był to wybór między obowiązkiem patriotycznym, powinnościami wobec zniewolonej ojczyzny a szczęściem osobistym. Takim właśnie bohaterem, zmuszonym do dokonania tragicznego wy­boru jest tytułowy bohater poematu Adama Mickiewicza "Konrad Wallen­rod". Jest z pochodzenia Litwinem, porwanym przez Krzyżaków w dzie­ciństwie i wychowany na krzyżackiego rycerza. Dzięki litewskiemu wajdelocie udaje mu się ocalić świadomość narodową, a nawet powrócić do ojczyzny. Na dworze księcia Kiejstuta odnajduje miłość i szczęście, poślubiając jego córkę Aldonę. Radość i osobiste szczęście burzy jednak myśl o ojczyźnie, ustawicznie zagrożonej atakami Krzyżaków. Tak jak wszyscy ludzie szlachetni, wielkiego umysłu i serca, tak i Konrad "szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie". Konrad dokonuje więc tragicznego wyboru - postanawia powrócić do zakonu, żyć wśród znienawidzonych wrogów, udając jednego z nich, starać się o wy­bór na mistrza, aby podstępem doprowadzić zakon do zguby. Wybór taki jest wyjątkowo trudny - Konrad wie, że pozostawia w rozpaczy młodą, kochającą i kochaną żonę, a na dodatek musi wybrać drogę niegodną średniowiecznego rycerza, drogę podstępu i zdrady. Do takiego działania zmusza go konkretna sytuacja polityczna. Litwa nie ma żadnych szans na pokonanie wroga w otwartej walce. Konieczność wyboru takiej drogi postępowania rodzi u Konrada głęboki konflikt moralny: "Jeden sposób, Aldono, jeden pozostał Litwinom: Skruszyć potęgę Zakonu: mnie ten sposób wiadomy ­Lecz nie pytaj, dla Boga! Stokroć przeklęta godzina, W której od wrogów zmuszony, chwycę się tego sposobu". W chwilach wahania, załamań psychicznych także Halban utwierdza Konrada w słuszności wybranej drogi: "Wolnym rycerzom wolno wybierać oręże I na polu otwartym bić się równymi siłmi,
Tyś niewolnik, jedyna broń niewolników podstępy" Tak więc Konrad zdeterminowany sytuacją ojczyzny musi zdradzać, mordować, chociaż jest uczciwym i szlachetnym człowiekiem. Współczesny czytelnik nie ma żadnych wątpliwości, oceniając dokona­ny przez bohatera wybór. Nie może być bowiem mowy o zdradzie, jeśli słowa te odnoszą się do wroga, a celem nadrzędnym i uświęcającym wszystkie środki jest dobro ojczyzny.
Problematyka związana z wyborem postawy źyciowej nasila się w lite­raturze XX wieku, staje się modnym tematem, podstawowym zagad­nieniem egzystencji człowieka. Kontynuuje tę problematykę Stefan Żeromski w "Przedwiośniu", cho­ciaż w o wiele mniej tragicznym wymiarze. Staje przed koniecznością wyboru główny bohater utworu Cezary Baryka. Niełatwo mu odnaleźć właściwą drogę, dokonać słusznego wyboru w skomplikowanej rzeczywis­tości. Akcja rozgrywa się tuż po zakończeniu wojny, kiedy Polska odzyskała niepodległość. Nadeszła dla narodu chwila, na którą czekały pokolenia. Cezary czuje się zagubiony, wyobcowany, bo przecież wy­chowywał się w dalekim rosyjskim nieście Baku. Po powrocie do Polski rzucony między obcych ludzi wciąż nie umie odnaleźć właściwej drogi życia, znaleźć dla siebie miejsca w społeczeństwie. Dyskutuje z Szymo­nem Gajowcem, który wierzy w połowiczne, powolne reformy, optymis­tycznie oczekując na nadejście "jasnej wiosenki", która powinna nastąpić po smutnym i szarym przedwiośniu. Zapoznaje się z programem komunis­tycznym, dziwiąc się jak klasa "przeżarta nędzą i chorobami", po­zbawiona przez wieki uczestnictwa w kulturze może myśleć o przejęciu władzy. Ostatecznie Cezary Baryka nie dokonuje zdecydowanego wyboru, gdyż ani on, ani prawdopodobnie sam autor nie wiedział jeszcze wówczas, jaka droga jest słuszna, waha się pełen wewnętrznych rozterek. W zakończeniu utworu przyłącza się do robotniczej manifestacji, a jednak spotkał demon­strantów przypadkowo, w dodatku "parł oddzielnie, wprost na ten szary mur żołnierzy na czele zbiedzonego tłumu".
Wymieniając wciąż bohaterów pozytywnych, których wybory należy zaaprobować nie można zapomnieć o takich literackich postaciach, które w swym życiu nie dokonały należytego wyboru i w związku z tym poniosły życiową klęskę. Ten rodzaj ludzi reprezentuje bohater "Granicy" Zofii Nałkowskiej Zenon Ziembiewicz. Dorosłe życie rozpoczyna z wiarą, że uda mu się żyć godnie, szlachetnie i uczciwie. Potępia swego ojca Waleriana romansującego z każdą młodą służącą oraz matkę, która akceptuje tę sytuację. Karierę zawodową także rozpoczyna jako lewicują­cy student, jednak szybko rezygnuje z młodzieńczych ideałów. Dlaczego ponosi klęskę zarówno w życiu osobistym jak i zawodowym? Ma przecież prawo wyboru, może decydować o swoim życiu. Niestety zawsze wybiera drogę kompromisów, idąc dokładnie w ślady ojca, uwodzi córkę kucharki Justynę Bogutównę, jako prezydent miasta nie wywiązuje się też z obiet­nic danych robotnikom, a nawet dopuszcza do strzelaniny w czasie robotniczej manifestacji. Jego pragnienia, aby żyć uczciwie nie spełniły się, gdyż Zenon dokonał niewłaściwego wyboru, w niedostrzegalnym dla siebie momencie przekroczył granicę odpowiedzialności moralnej, tę granicę, za którą zaczyna się krzywda drugiego człowieka.
Człowiek, a więc także i bohater literacki ustawicznie znajduje się w sytuacji wyboru. Dokonywanie ważnych życiowych wyborów jest bardzo trudne, ale gdyby człowiek nie miał takiej możliwości, czułby się ograniczony i zniewolony. Gdy musi wybierać waha się i niepokoi, przeżywa rozterki, lecz gdyby nie mógł wybierać nie byłby wolnym. Ta możliwość wolnego wyboru czyni człowieka odpowiedzialnym za własne czyny. Musi za nie odpowiadać przed społeczeństwem, a przede wszyst­kim przed samym sobą.

Jeśli wybierać będziemy zgodnie z własnym sumieniem zachowamy wewnętrzną harmonię i pogodę ducha, a wybory nasze z pewnością okażą się właściwe, my zaś zachowamy szacunek do samych siebie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
środki stylistyczne, Matura, Polski
Pozytywizm i Młoda POLska zagadnienia dla maturzystów, Matura, Polski, ZAgadnienia z epok
liryka, Liceum - matura, Polski
bibliografia na stronę, Matura, Polski, matura
Starożytność - mitologia, !!! Materiały edukacyjne, Matura z polskiego - epoki literackie
matura ustna polski, MATURA POLSKI
zwiazki lit z innymi dzielami szt 2008, MATURA, MATURA POLSKI, MOTYWY
stylistyka2, Matura, J. polski
Matura Polski opracowania lektur 13
Tropy stylistyczne2, MATURA, MATURA POLSKI, Środki Stylistyczne
Starożytność – najważniejsi twórcy greccy i rzymscy, !!! Materiały edukacyjne, Matura z polskiego -
Liryka starożytnej Grecji, !!! Materiały edukacyjne, Matura z polskiego - lektury
MATURA POLSKI-gotowa motyw przemiany, !!!prace matura, Prezentacje maturalne
matura - polski - staro ytnosc, wszystko do szkoly
Prezentacja metamorfoza, Matura, polski
Zestawy pytań na maturę ustn, TG, ściagii, ŚCIĄGI, Ściągi itp, Matura, polski-matura
Matura j polski poziom rozszerzony klucz 2007
Prezentacja Maturalna(4), polski

więcej podobnych podstron