23 (57)


Doskonałe pytanie, panno rzemieślniczko — powiedział jej mąż. ^
Gdyby to zależało ode mnie, nie zostalibyśmy. Trzymalibyśmy się tysią^
kilometrów od tej wyspy. Jednakże Doktor Żona prowadzi pilne badania
Słyszałem, że zwiedzaliście wczoraj ogródek zoologiczny. Żadnej systematyk
Z punktu widzenia nauki, strata czasu.

Spike obejrzał się. Picker chciał go pogłaskać, ale pies odsunął się i ponownie zwinął się w kłębek na kolanach Robin.

Teraz w prawo — powiedział Picker przy ulicy Plażowej.
Pojechałem na północ, równolegle do wybrzeża. Przy pomoście nie było

łodzi, na pompie nieczynnej stacji benzynowej wisiała tablica o racjonowaniu paliwa. Wzdłuż brzegu jeździły dzieciaki na rowerach, jakaś kobieta popychała wózek. Mężczyźni siedzieli z nogami w wodzie, a jeden spał wyciągnięty na pomoście.

Minęliśmy sklepy. W powietrzu wisiała woń słonej wody. Okna placówki handlowej ciotki Mae zawieszone były wyblakłymi podkoszulkami i pamiąt­kami, a napisy nad wejściem informowały o usługach pocztowych i realizacji czeków. Można tu również było coś przekąsić. Tuż obok znajdował się Anik Market — dwa stragany z owocami i warzywami. Kilka kobiet obmacywało owoce i pakowało do toreb zakupione towary. Uśmiechnęły się do nas.

Na następnym białym budynku znajdowała się reklama budweisert i napis: SLIM'S ORCHID BAR. Przesiadywały przed nim wychudzone typy w łachmanach. Fasada The Chop Suey Pałace była czerwona ze złotymi literami, a drzwi strzegły kamienne psy. Na zewnątrz stały trzy nakryte stoliki. Przy jednym z nich siedział ciemnowłosy mężczyzna popijający pi*° i jedzący coś za pomocą pałeczek. Spojrzał na nas obojętnie.

Dalej było jeszcze kilka sklepów, wszystkie puste, niektóre z oknami zabitymi deskami, i świeżo otynkowany, klockowaty budynek, przed któryfl1 parkowało kilka samochodów z napisem: RADA MIEJSKA. A potem ukazała się North Beach z rafami koralowymi, palmami i wydmami, na których kwitły białe śliwy plażowe. Z prawej strony wiła się, wspinając na wzgórz^ brukowana droga. Pokryte stiukiem domy na wzgórzu wyglądały w poranny111 słońcu jak cukierki waniliowe. Dostrzegłem wieże i miedziany dach kościół*

50

__ Czy to tam jest klinika? — spytałem. _ Tak — odparł Picker. — Jedź prosto.

palej kończyła się już zabudowa. Woda była tu bardziej wzburzona kapało się niewiele ludzi, a plażowicze wyglądali jak okruchy ciastek.

potarliśmy do płatnego parkingu. Od wschodu wznosiła się na wysokość

ieciu metrów palisada nie przycinanych bambusów. Wypisane ręcznie

Mieszki oznajmiały: WŁASNOŚĆ PRYWATNA; ZAKAZ WJAZDU;

ŚLEPA ULICA.

Picker pochylił się do przodu i ponad moim ramieniem wskazał lukę

miedzy bambusami.

-Tedy.

Skręciłem w polną drogą, tak wąską, że bambusy z obydwu stron ocierały si? o dżipa. Przejechaliśmy sto metrów i naszym oczom ukazał się dom.

Bardziej w stylu Cape Cod niż Tahiti, zbudowany z desek pokrytych łuszczącą się farbą, z zagraconą werandą. Ze smołowanego dachu wystawał blaszany komin.

Posiadłość była rozległa i płaska, ogrodzona bambusami, które sprawiały wrażenie karłowatych na tle wznoszącej się za nimi siedemdziesieciometrowej, czarnej litej skały.

Zachodnia krawędź pasma wulkanicznego. Góry rzucały cień tak ostry,

że wyglądał jak rozlana farba.

Piętnaście metrów dalej, przycupnął drugi, mniejszy dom. O tej samej konstrukcji i tak samo zaniedbany, miał dziwnie wyglądające, nie pasujące do reszty drzwi, jakby ulepione z jaskrawobiałego ciasta.

Pomiędzy dwoma budynkami leżał równiutko przepołowiony kadłub samolotu śmigłowego. Resztę terenu stanowił ponury ogród, w którym rozsiane były szczątki kadłubów i innych części samolotów. Stało tu też kilka samolotów w całości.

Z większego domu wyszedł mężczyzna w samych tylko brudnych płóciennych spodniach z uciętymi nogawkami. Przecierał oczy i odgarniał z twarzy rzadkie żółte włosy. Młodszy oprawca rekinów, którego widzieliśmy wczoraj.

Picker uniósł plastikową osłonę okna.

Gdzie twój ojciec, Skip? Mężczyzna jeszcze raz przetarł oczy.

Gdzieś tu się kreci. — Jego głos był gruby, ochrypły i opryskliwy. —- Pożyczamy dziś samolot. >fcp milczał chwile, a potem powiedział: — Aha.

Gdzie jest pas startowy, Ly? — spytała Jo. Gdzie zechcemy; to nie sąjumbo jęty. Chodźmy, ysiedli z dżipa. Picker podszedł do Skipa i zaczęli rozmawiać. Jo * się z daleka, nucąc coś pod nosem i szarpiąc nerwowo żakiet. Biedactwo — powiedziała Robin. — Jest przerażona.

51



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sonata Nr 23 f moll Op 57 (Appassionata) Cz III Allegro
Sonata Nr 23 f moll Op 57 (Appassionata) Cz II Andante
PRK 23 10 2011 org
23 piątek
23 Metody montażu w mikroelektronice
23 Tydzień zwykły, 23 wtorek
Atrybucje 23 24
Cwiczenia 23 25 2007
23 sekcja
21 23
Doradztwo Podatkowe z 23 czerwca 08 (nr 121)
23 Pddzialywanie swiatla z materia
Podstawy rekreacji ćwiczenia 23 01 10x
brzuch i miednica 2003 2004 23 01
Dz U 2008 4 23
1996 07 23 1433

więcej podobnych podstron