Sartre J P Moja przeszłość


Jean-Paul Sartre

MOJA PRZESZŁOŚĆ*

Mamy jakąś przeszłość. Bez wątpienia mogliśmy ustanowić, że ta przeszłość nie determinuje naszych aktów w taki sposób, w jaki zjawisko poprzednie , determinuje zjawisko następne. Bez wątpienia wy­kazaliśmy, że przeszłość nie ma siły, aby ukonstytu­ować teraźniejszość i wyznaczyć zarys przyszłości. Niemniej pozostaje faktem, że wolność, która odry­wa się ku przyszłości, nie może sobie dać przeszłości wedle swego kaprysu ani, tym bardziej, wytwarzać siebie bez przeszłości. Ona ma być swoją własną przeszłością i ta przeszłość jest nieodwracalna. Na pierwszy rzut oka wydaje się nawet, że wolność nie może w żaden sposób jej zmienić: przeszłość jest tym, co znajduje się pozą jej zasięgiem i co nawiedza nas na dystans — nie możemy nawet odwrócić się, żeby rozpatrywać ją bezpośrednio. Choć przeszłość nie de­terminuje naszych działań, to jednak nie możemy podjąć nowej decyzji, jeśli nie wychodzimy od prze­szłości. Jeśli uczyłem się w szkole morskiej i zo­stałem oficerem marynarki, to w każdym momencie, w którym ujmuję i rozpatruję siebie, jestem zaan-, gazowany; w tej samej chwili, w której siebie poj­muję, pełnię wachtę na pokładzie statku, którym kie­ruję jako zastępca kapitana. Mogę zbuntować się nagle przeciw temu faktowi, podać się do dymisji, zdecydować się na samobójstwo: te skrajne przedsdę- / wzięcia zostają podjęte w związku z przeszłością,

0x08 graphic
* J.-P. Sartre: L'Stre et le neant, cz. 4, Paris 1957, rozdz. 1, § 2, s. 577—585.


17 — Filozofia współczesna t. 1

257


która jest moja; jeśli zmierzają one do jej zniszcze­nia, to dzieje się tak dlatego, że ona istnieje, a mo­je najbardziej radykalne decyzje mogą posunąć się najwyżej do negacji wobec mojej przeszłości. Ale jest ' to, w istocie, uznaniem jej ogromnej ważności jako oparcia i punktu widzenia. Każde działanie przezna­czone do tego, aby mnie oderwać od mojej prze­szłości, muszą najpierw .rozpatrywać wychodząc od tej­że przeszłości, co znaczy, iż muszę przyznać, że ono rodzi1 się z tej szczególnej przeszłości, którą chce zniszczyć. Nasze działania ■— mówi przysłowie ■— następują po nas. Przeszłość jest 0'becna i niepostrze­żenie przesyca teraźniejszość: jest tym ubraniem, któ­re wybrałem sześć miesięcy temu, domem, który ka­załem wybudować, książką, którą zacząłem pisać ostatniej zimy, moją żoną, obietnicami, które jej zło­żyłem, moimi dziećmi; wszystko to czym jestem — ja mam tym być na sposób tego, czym byłem. A więc trudno byłoby przecenić ważność przeszłości, ponieważ dla mnie „Wesen ist was gewesen ist", by­ciem jest to, co było. Ale spotykamy tutaj paradoks ukazany poprzednio: ja nie mógłbym siiebie zrozu­mieć bez przeszłości; więcej nawet: ja nie mógłbym niczego pomyśleć o sobie, ponieważ myślę o tym, czym jestem i że jestem w przeszłości; lecz z dru­giej strony, ja jestem bytem, przez który przeszłość przybywa do samej siebie i przychodzi na świat. Zbadajmy dokładniej ten paradoks: wolność bę­dąc wyborem jest zmianą. Ona określa się przez cel, który jest jej pro-jekcją, to znaczy przez przy­szłość, którą ona ma być. Ale właśnie dlatego, że przyszłość jest nie istniejącym jeszcze stanem tego, co jest, może ona być rozumiana tylko w ścisłym związ­ku z tym, co jest. Jest niemożliwe, żeby to, co jest, oświetlało to, czego jeszcze nie ma: ponieważ to, co jest — jest brakiem, a więc może być znane jako takie jedynie w terminach tego, czego mu brakuje. To cel jest tym, co oświetla to, co jest. Jednak aby zwrócić się ku celowi, który ma dopiero nadejść, po to, aby dzięki niemu uobecnić to, co jest, trzeba być już poza tym, co jest, w neantyzująeym cofnię-

258


ciu się, które sprawia, że to, co jest, pojawia się_ wyraźnie w postaci układu izolowanego. To, co jest, otrzymuje przeto swój sens tylko wtedy, kiedy zosta­je przekroczone ku przyszłości (ii est dipasse vers l'avenir). To, co jest — jest więc przeszłością (est donc le passś). Widzimy, że jednocześnie przeszłość jako „to, co powinno być zmienione" jest niezbę­dna do wyboru przyszłości i w rezultacie żadne wol­ne przekroczenie nie może być dokonane, jeśli nie wychodzi się z przeszłości — i widzimy, że z dru­giej strony, sama ta natura przeszłości wchodzi w przeszłość z pierwotnego wyboru jakiejś przyszłości. W szczególności cecha nieodwracalności pojawia się w przeszłości z mojego wyboru przyszłości: jeśli prze­szłość jest tym, z czego wychodząc ja myślę i pro­jektuję nowy stan rzeczy w przyszłości, to sama prze­szłość jest tym, co zostaje osadzone w miejscu, jest zatem tym, co znajduje się poza wszelką perspek­tywą zmiany; a więc aby przyszłość mogła się urze­czywistniać, trzeba, aby przeszłość była nieodwra­calna.

Ja mogę równie dobrze nie istnieć, ale jeśli istnieję, nie mogę nie mieć przeszłości. Taką postać przybiera* tu „konieczność mojej przypadkowości". Lecz, z dru­giej strony, widzieliśmy, że przede wszystkim dwie cechy egzystencjalne określają byt dla-siebie:

  1. nie ma w świadomości niczego, co nie jest świa­
    domością bytu,

  2. mój byt jest kwestionowany w moim bycie —
    znaczy to, że nic mi się nie zdarza, co nie zostało
    wybrane.

Widzieliśmy, rzeczywiście, że Przeszłość, która by­łaby tylko Przeszłością, rozpadłaby się w istnienie pozorne, w którym utraciłaby wszelką więź z teraź­niejszością. Abyśmy „mieli" przeszłość, potrzebne jest, abyśmy podtrzymywali ją w istnieniu przez nasz projekt zwrócony ku przyszłości: my nie otrzy­mujemy naszej przeszłości; ale konieczność naszej przypadkowości implikuje, że nie jesteśmy zdolni jej nie wybrać. To właśnie znaczy: „musieć być swoją własną przeszłością". Widzimy, że ta konieczność, roz-

i7* 259


patrywana tu z czysto czasowego punktu widzenia, nie różni się, w istocie, od pierwotnej struktury wol­ności, która musi być neantyzacją bytu, którym ona jest, i która przez tę samą neantyzację powoduje, że istnieje byt, którym ona jest.

Ale jeśli wolność jest wyborem celu wychodzącym od przeszłości, to, odwrotnie, przeszłość jest tym, czym jest, tylko przez stosunek do wybranego celu. Istnieje w przeszłości składnik niezmienny: gdy mia­łem pięć lat, przechodziłem koklusz — i składnik w pełni zmieniający się: znaczenie nagiego faktu w odniesieniu do całości mojego bytu. Ponieważ jednak, z drugiej strony, znaczenie przeszłego faktu przenika do niego coraz bardziej (ja nie mogę „przypomnieć sobie" mojego kokluszu z dzieciństwa poza określo­nym projektem, który nadaje mu znaczenie), to ostatecznie jest dla mnie niemożliwością odróżnienie niezmiennej nagiej egzystencji od zmiennego sensu, który ona zawiera. Powiedzenie: „Miałem koklusz w wieku czterech lat" zakłada tysiąc projektów, w szczególności przyjęcie kalendarza jako układu od­niesienia dla mego indywidualnego istnienia — a Vięc zajęcie pierwotnego stanowiska wobec określo­nego porządku społecznego — zdecydowaną wiarę w prawdziwość informacji, którą osoby trzecie do­starczają o moim__dzieciństwie, wiarę, która jest prze-"świadczeniem idącym w parze z szacunkiem lub mi­łością do mych rodziców, które kształtują jego sens itd. Ten nagi fakt jest; ale jeśli abstrahuję od świa­dectwa innego, jego daty, technicznej nazwy choro­by — zespołu znaczeń, które zależą od mych projek­tów — czym on być może? Tak więc ta naga egzy­stencja, chociaż istnieje koniecznie i niezmien­nie, przedstawia się jako idealny i niemożliwy do osiągnięcia cel dla systematycznego, jasnego wyjaś­nienia wszystkich znaczeń zawartych we wspomnie­niu. Niewątpliwie istnieje „czysta" materia wspo­mnienia, w tym sensie, w jakim Bergson mówi o wspomnieniu czystym, ale ona przejawia się zawsze tylko w projekcie i przez projekt, który obejmuje jawienie się tej materii w jej czystości.

260


Znaczenie przeszłości jest ściśle zależne od mojego teraźniejszego projektu. Nie znaczy to wcale, że ja mogę dowolnie, weule mych kaprysów, zmieniać sens moich wcześniejszych działań; lecz, przeciwnie, że fundamentalny projekt, którym ja jestem, decydu­je absolutnie o znaczeniu, jakie może dla mnie i dla innych mieć przeszłość, którą mam być. Ja sam, w istocie, mogę decydować w każdym momencie o zasięgu przeszłości: nie w dyskusji nad nią, w roz­ważaniu i ocenianiu w każdym przypadku ważności tego lub innego poprzedniego zdarzenia, lecz w pro--jekcji siebie ku mym celom ja zachowuję przeszłość wraz ze mną i decyduję przez działanie o jej zna­czeniu. Kto zdecyduje, czy ten kryzys mistyczny w piętnastym roku mego życia „był" czysto przypad­kowym zjawiskiem dojrzewania, czy przeciwnie, pierwszym znakiem przyszłego nawrócenia? Ja sam, odpowiednio do tego, czy zdecyduję się w dwudzies­tym, trzydziestym roku życia na nawrócenie. Projekt konwersji nadaje od razu kryzysowi młodości war­tość ustrzeżenia, którego nie potraktowałem poważ­nie. Kto zdecyduje, czy okres, który spędziłem w wię­zieniu, po kradzieży, był owocny czy godny pożało­wania? Ja, wedle tego, czy rezygnuję z kradzieży czy też stanę się bardziej zatwardziałym. Kto może zdecydować o poznawczej wartości podróży, o szcze­rości miłosnych zaklęć, o czystości dawnej intencji itd.? To ja, zawsze ja, zależnie od celów, przez które ja je oświetlam.

W ten sposób moja przeszłość jest tu, wywierająca presję, imperatywna, lecz ja wybieram przez projekt mojego celu jej sens i rozkazy, które ona mi daje. Bez wątpienia te podjęte zobowiązania ciążą na mnie, bez wątpienia przyjęte niegdyś więzy małżeńskie, dom, który kupiłem i umeblowałem w ubiegłym ro­ku, ograniczają moje możliwości i dyktują mi moje zachowanie; ale właśnie dlatego, że moje projekty są takie, iż ja odtwarzam tę więź małżeńską, to zna­czy: nie projektuję odrzucenia więzi małżeńskiej, nie czynię z niej „więzi małżeńskiej przeszłej, przekroczo­nej, martwej", lecz, przeciwnie, moje projekty impli-

261


kują wierność podjętym zobowiązaniom lub decyzji mieć „szacowne życie", dzięki temu właśnie one przy­chodzą, aby z koniecznością oświetlić przeszłą przy­sięgę małżeńską i nadać jej zawsze aktualną wartość. Tak więc naglące wezwanie przeszłości przychodzi z przyszłości. Wyobraźmy sobie, że na wzór bohatera Schlumbergera [Szczęśliwy człowiek] zmieniam rady­kalnie mój fundamentalny projekt i usiłuję, na przy­kład, uwolnić się od ciągłości szczęścia, a moje po­przednie zdbowiązamia utracą wtedy całą swoją siłę. Będą one teraz istniały jedynie tak, jak wieże i mury średniowiecza, których istnieniu nie można zaprzeczyć, ale które mają tylko znaczenie wspomnienia jako etap, przez który przeszło się wcześniej, jako cywilizacja i stadium egzystencji politycznej i ekonomicznej, już dzisiaj przekroczonej, i doskonale martwej. To przy-K szłość decyduje, czy przeszłość jest żywa czy martwa. Przeszłość, w istocie, jest pierwotnie projektem jako aktualne wyłonienie się mojego bytu. I w tym stop­niu, w jakim jest projektem, jest antycypacją; jej sens przychodzi do niej z przyszłości, której jest zary­sem. Kiedy przeszłość wślizguje się całkowicie w prze­szłość, jej absolutna wartość zależy od potwierdzenia lub zakwestionowania antycypacji, którymi ona by­ła. Ale właśnie od mojej aktualnej wolności zależy potwierdzenie sensu tych antycypacji przez ich przy­jęcie na swój rachunek, to znaczy przez oczekiwanie, w ich następstwie, przyszłości, którą one antycypo­wały, albo zależy od niej odrzucenie tych antycypacji przez dążenie po prostu do innej przyszłości. W tym wypadku przeszłość upada jako oczekiwanie bezbron­ne i oszukane; ona jest „bez sił". Jest tak dlatego, że jedyna siła przeszłości przychodzi do niej z przy­szłości: w jakikolwiek sposób bym żył i oceniał moją przeszłość, ja mogę to robić tylko w świetle pro-jek-cji siebie w przyszłość. "Tak więc porządek moich wyborów przyszłości będzie określał porządek mojej przeszłości, a ten porządek nie będzie miał nic z chro­nologii. Przede wszystkim będzie istniała przeszłość zawsze żywa i zawsze potwierdzana: moje zobowią­zanie miłości, pewne umowy zawodowe, pewien ob-

262 , /


raz samego siebie, któremu jestem wierny. Potem na­stępuje przeszłość niejasna, która przestała mi się po­dobać i którą zachowuję pośrednio: na przykład, to ubranie, które noszę — i które kupiłem w pewnym okresie, kiedy chciałem być modny — bardzo mi się teraz nie podoba i tym samym przeszłość, w której to ubranie „wybrałem", jest prawdziwie martwa. Ale, z drugiej strony, mój aktualny projekt oszczędzania jest taki, że powinienem to ubranie raczej nosać niz nabyć inne. Należy ono przeto do przeszłości martwej i zarazem żywej, tak jak te instytucje społeczne, któ­re będąc stworzone dla określonego celu przetrwały reżim, który je ustanowił, ponieważ kazano im słu­żyć celom zupełnie innym, niekiedy nawet przeciw­stawnym. Przeszłość żyjąca, przeszłość półmartwa, przetrwania, dwuznaczności, antynomie: całokształt tych warstw przeszłości jest organizowany przez jed­ność mojego projektu. To przez ten projekt powsta­je złożony system wzajemnych odniesień, który po­woduje wejście jakiegoś fragmentu mojej przeszłości w zhierarchizowaną i multiwalentną organizację, gdzie, jak w dziele sztuki, każda częściowa struktu­ra ukazuje, na różne sposoby, różne inne częściowe struktury i strukturę totalną.

Ta decyzja dotycząca wartości, porządku i natury naszej przeszłości jest skądinąd po proistu historycz­nym wyborem w ogóle. To, że społeczeństwa ludzkie są historyczne, nie bierze się prosto z tego faktu, że mają one jakąś przeszłość, lecz z tego, że odnawiają , ją jako pomnik. Kiedy amerykański kapitalizm decy­duje się na przystąpienie do wojny europejskiej Iftl4 —1918, ponieważ widzi w tym okazję do korzystnych transakcji, nie jest on historyczny: jest tylko utyli­tarny. Ale kiedy w świetle tych utylitarnych projek­tów powraca on do poprzednich stosunków Stanów Zjednoczonych z Francją i nadaje im sens honoro­wego długu, .który Amerykanie mają spłacić Fran­cuzom, wtedy staje się historyczny i, w szczególno~ ści, uhistorycznia się przez sławne słowa: „La Fayet-te, oto jesteśmy!" Jest oczywiste, że jeśli odmienna wizja ich obecnych interesów doprowadziłaby Stany

263


Zjednoczone do opowiedzenia się po stronie Niemiec, nie zabrakłoby im elementów przeszłości, do których mogliby nawiązać na płaszczyźnie pomnikowej: moż-« na by na przykład wyobrazić sobie propagandą opar­tą na „braterstwie krwi", która by uwzględniała głównie udział Niemców w emigracji do Ameryki XIX w. Daremne byłoby rozpatrywanie tych odnie­sień do przeszłości jaka posunięć czysto propagando­wych: faktem esencjalnym jest w istocie to, że są one konieczne, aby spowodować przyłączenie się mas, i przez to, że te masy wymagają politycznego pro-jek-tu, który oświetla i usprawiedliwia ich przeszłość; po­nadto rozumie się samo przez się, że przeszłość two­rzona jest w ten sposób: tak wytworzyła się wspólna przeszłość franko-amerykańska, co oznaczało z jed­nej strony wielkie interesy ekonomiczne Ameryka­nów, a z drugiej strony obecne podobieństwa dwóch demokratycznych kapitalizmów. Podobnie widzieliś­my, jak nowe pokolenia, około 1938 r. zatroskane doj­rzewającymi zdarzeniami międzynarodowymi, rzuciły nagle nowe światło na okres 1918—1938 nazywając go, zanim jeszcze wybuchła wojna w 1939 r., „Mię­dzy dwiema wojnami". Rozpatrywany okres został od razu ukonstytuowany w kształt ograniczony, prze­kroczony, odrzucony, podczas gdy ci, którzy go pfze-żywali pro-jektując siebie ku przyszłości w ciągłości ze swoją teraźniejszością i swoją bezpośrednią prze­szłością, doświadczali go jako początek ciągłego i ■bezgranicznego postępu. Aktualny projekt decyduje więc, czy pewien okres przeszłości znajduje się w ciągłości z teraźniejszością czy też jest nieciągłym fragmentem, z którego się wyłania i który się oddala. Trzeba by zatem zakończonej historii ludzkiej, aby określone zdarzenie, na przykład zdobycie Bastylii, uzyskało sens ostateczny. Nikt, naturalnie, nie neguje, że Bastylia została zdobyta w 1789 r.: oto fakt nie­zmienny. Ale czy mamy w tym zdarzeniu widzieć bunt bez następstw, wybuch ludowy przeciw na wpół zniszczonej fortecy, który Konwent zainteresowany w stworzeniu sobie sławnej przeszłości umiał przekształ­cić w czyn bohaterski? Albo czy należy je traktować

264


jako pierwszy przejaw siły ludowej, przez który wzmocniła się ona, nabrała do siebie zaufania i przy­gotowała się tym samym do dokonania marszu na Wersal w „Dniach Października"? Ten, kto chciałby o tym dzisiaj decydować, zapomniałby, że sam hi­storyk jest historyczny, to znaczy, że on siebie uhis-torycznia oświetlając „historię" światłem swoich pro­jektów i projektów swego społeczeństwa. Należy prze­to powiedzieć, że sens społecznej przeszłości jest sta­le „w zawieszeniu".

I dokładnie tak samo jak społeczeństwa, osoba ludzka ma przeszłość pomnikową i w zawieszeniu. To nieustające stawianie znaku zapytania przy prze­szłości przeczuwali wcześnie mędrcy, a greccy tragicy wyrazili na przykład to przez przysłowie, które po­wraca we wszystkich ich sztukach: „Nikogo nie moż­na nazwać szczęśliwym przed śmiercią". Nieustają­ca historyzacja bytu Dla-siebie jest nieustającą afir-macją jego wolności.

Co powiedziawszy, nie należy mniemać, że cecha przeszłości bycia „w zawieszeniu" jawi się Dla-siebie pod postacią niejasnego lub niezakończonego aspek­tu jego poprzedniej historii. Przeciwnie, odpowiednio do wyboru Dla-siebie, który on wyraża na swój spo­sób, Przeszłość jest ujmowana przez Dla-siebie w każ­dej chwili jako ściśle określona. Podobnie łuk Tytusa - lub kolumna Trajana, jakakolwiek skądinąd byłaby ewolucja historyczna ich sensu, ukazują się Rzymiani­nowi czy turyście, którzy się im przyglądają, jako byty doskonałe zindywidualizowane. W świetle ilumi­nującego ją projektu odsłania się ona jako doskonale zniewalająca. Cecha przeszłości bycia w zawieszeniu nie jest w rzeczy samej żadnym cudem, służy tylko wyrażeniu, na płaszczyźnie uprzeszłościowienia i by­tu w-sobie, aspektu pro-jektowanego i „w oczekiwa­niu", który rzeczywistość ludzka miała przed1 zwró­ceniem się ku przeszłości. Ponieważ ta rzeczywistość ludzka była wolnym pro-jektem drążonym przez nie­przewidywalną wolność, staje się ona „w prze­szłości" dłużnikiem późniejszych projektów Dla-siebie. Czyniąc siebie przeszłością skazuje ona siebie na

265


oczekiwanie bez końca tego zatwierdzenia, którego oczekiwała od przyszłej wolności. W ten sposób prze­szłość jest zawieszona w nieskończoność, ponieważ rzeczywistość ludzka „była" i „będzie" stale w oczeki­waniu A oczekiwanie tak samo, jak zawieszenie spo­woduje tylko jeszcze bardziej wyraźne potwierdzenie wolności jako ich pierwotnego czynnika konstytuują­cego. Powiedzieć, że przeszłość Dla-siebie jest w za­wieszeniu, powiedzieć, że jego teraźniejszość jest oczekiwaniem, powiedzieć, że jego przyszłość jest wolnym projektem, albo że nie może on być czymś, jeśli nie ma się stać dopiero bytem, albo że jest całością niecałościową (totalitedetotalisee) wszystko to jest jedną i tą samą rzeczą. Ale fakt ten nie implikuje żadnej nieokreśloności w mojej przeszłości, jaką ona mi się obecnie odsłania: zna­czy to tylko, iż zostają podważone uprawnienia mo­jego aktualnego odkrycia mojej przeszłości do bycia czymś ostatecznym. Podobnie jak moja teraźniejszość jest oczekiwaniem potwierdzenia lub zaprzeczenia, których nic nie pozwala przewidzieć, tak samo prze­szłość, włączona w to oczekiwanie, jest ścisła w tej mierze, w jakiej to oczekiwanie jest ścisłe. Lecz jej sens, choć dokładnie zindywidualizowany, jest cał­kowicie zależny od tego oczekiwania, które samo po­zostaje w zależności od absolutnej nicości, to zna­czy od wolnego projektu, którego jeszcze nie ma Moja przeszłość jest więc konkretną i dokładną pro­pozycją, która jako taka oczekuje ratyfikacji. Z pew­nością jednym ze znaczeń, które stara się odsłonić Proces Kafki, jest' właśnie ta cecha rzeczywistości ludzkiej nigdy nieustającego procesowania się. Być wolnym to być stale w gotowości do wolności. Nie­mniej przeszłość — by ograniczyć się do mojego ak­tualnego wolnego wyboru — jest, gdy tylko ten wy­bór ją określił, integralną częścią i koniecznym wa­runkiem mojego projektu. Przykład wyjaśni to lepiej. Przeszłością żołnierza napoleońskiego, który otrzy­muje w okresie Restauracji połowę wojskowej eme­rytury, jest to, że był on bohaterem odwrotu z Rosji. I to, co wyjaśniliśmy do tej pory, pozwala zrozumieć,

266


ża sama ta przeszłość jest wolnym wyborem przy­szłości. Przez decyzję nieprzyłączania się do rządu Ludwika XVIII i do nowych obyczajów przez zdecy­dowanie się, żeby pragnąć, aż do końca, tryumfalnego powrotu Cesarza, wybierając nawet konspirację, aby przyspieszyć ten powrót, przekładając okrojoną eme­ryturę nad całą, stary żołnierz Napoleona wybiera sobie przeszłość bohatera spod Berezyny. Ten, kto by podjął pro-jekt przyłączenia się do nowego rządu, z pewnością nie wybrałby tej samej przeszłości. Ale i odwrotnie, jeśli ma on tylko pół emerytury, jeśli żyje w wielkiej nędzy, jeśli jest rozgoryczony i jeśli pragnie powrotu cesarza, to dlatego, że był bohate­rem odwrotu z Rosji. Postarajmy się zrozumieć: ta przeszłość nie działa przed jakimkolwiek konstytu­ującym zwróceniem się ku niej i w żadnym wypadku nie działa jak przyczyna; ale skoro tylko została wy-o brana przeszłość „żołnierza cesarstwa", wówczas za­chowanie się Dla-siebie urzeczywistnia tę przeszłość. Nie ma nawet żadnej różnicy między wybraniem tej przeszłości i jej urzeczywistnieniem przez swoje dzia­łania. Tak więc, Dla-siebie usiłując uczynić ze swej przeszłej sławy rzeczywistość intersubiektywną, kon­stytuuje ją w oczach innych jako obiektywność-dla--innego (np. raporty prefektów o niebezpieczeństwie ze strony tych starych żołnierzy). Uważany przez in­nych za takiego postępuje on odtąd w taki sposób, aby stać się godnym przeszłości, którą wybrał, żeby zrekompensować swą nędzę i swój obecny upadek. Jest nieprzejednany, traci wszelką szansę emerytu­ry, czyni tak, ponieważ on „nie może" się okazać winnym wobec swej przeszłości. Tak więc my wy­bieramy naszą przeszłość w świetle pewnego celu, lecz odtąd wywiera ona na nas nacisk i nas pożera: wcale nie dlatego, że ma ona egzystencję z siebie sa­mej i odmienną od tej, którą my mamy być, ale po prostu dlatego, ze (1) jest ona odsłanianą obecnie ma­terializacją celu, którym my jesteśmy; (2) pojawia się pośród świata, dla nas i dla innego; nigdy nie jest samotna, lecz zanurza się w przeszłość uniwersalną ' i, przez to, jest gotowa do oceny przez innego. Po-

267


dobnie jak geometra ma wolność utworzenia takiej figury, jaką zechce, ale nie może pomyśleć takiej figury, która' by od razu nie pozostawała w nieskoń­czenie wielu stosunkach z nieskończoną mnogością innych możliwych figur, tak też nasz wolny wybór nas samych powoduje powstanie pewnego porządku oceniającego naszą przeszłość, powoduje pojawienie się nieskończenie wielu stosunków tej przeszłości ze światem i z innym, a ta nieskończona wielość sto­sunków przedstawia się nam jako mnóstwo działań do wykonania, ponieważ naszą przeszłość oceniamy przez odniesienie do przyszłości. I jesteśmy zmusze­ni do utrzymania tych zachowań w tej mierze, w ja­kiej nasza przeszłość pojawia się w/ramach naszego esencjalnego projektu. Chcieć tego projektu to zna­czy, w istocie, chcieć określonej przeszłości, a chcieć ^ej przeszłości to znaczy chcieć ją urzeczywistniać przez tysiąc drugorzędnych zachowań. W porządku logicznym wymagania przeszłości są imperatywami hipotetycznymi: „Jeśli chcesz mieć taką przeszłość, to działaj w taki oto sposób". Ale ponieważ pierwszy człon jest konkretnym i kategorycznym wyborem, to taki imperatyw przekształca się w imperatyw kate­goryczny.

Z uwagi na to, ze zniewalająca siła mojej prze­szłości została przejęta od mego wolnego wyboru i od samej mocy, którą sobie dał ten wybór, jest niemożliwe określić a priori przymuszającą siłę prze­szłości. Mój wolny wybór decyduje nie tylko o jej treści i o porządku tej treści, lecz także o przynależ­ności mojej przeszłości do mojej teraźniejszości. Je­śli, w perspektywie fundamentalnej, którą mamy do­piero określić, jednym z moich głównych \projektów jest robienie postępów, to jest to bycie zawsze i za wszelką cenę na pewnej drodze dalej, niż byłem wczoraj lub godzinę wcześniej, to ten projekt postępu pociąga za sobą serię aktów odrywania się od mojej przeszłości. Przeszłość jest wtedy tym, co rozpatruję z wysokości moich postępów, z uczuciem nieco lekce­ważącego politowania, jest tym, co stanowi ściśle bier­ny przedmiot oceny moralnej i osądu: „Jakże ja wów-

268


czas byłem głupi!", albo: „Jak byłem niegodziwy!" ,Istnieje ona tak tylko dzięki temu, że mogę się z nią nie solidaryzować. Ja już w nią nie wkraczam i wkra­czać nie chcę. Nie znaczy to z pewnością, że ona prze­staje istnieć, lecz że istnieje tylko jako to ja, którym ja/już nie jestem, to znaczy jako ten byt, którym mam być jako ja, którym już nie jestem. Jej funkcją jest być tym, co ja z siebie wybrałem, aby się temu przeciwstawić, tym, co mi pozwala siebie mierzyć. Taki byt dla-siębie wybiera więc siebie bez solidar­ności z sobą, co nie znaczy, że unicestwia on swoją przeszłość, lecz że ustanawia ją, aby się z nią nie so­lidaryzować, aby potwierdzać właśnie swoją totalną wolność (to, co jest przeszłością, jest pewnym ro­dzajem zaangażowania wobec przeszłości i pewnym rodzajem tradycji). Z drugiej strony, istnieją dla-sie-bie, których pro-jekt implikuje odrzucenie czasu i bezpośrednią solidarność z przeszłością. W swym pragnieniu znalezienia stałego gruntu tacy ludzie, przeciwnie, wybrali przeszłość jako to, czym są, wszy­stko inne jest jedynie ucieczką nieokreśloną i nie­godną tradycji. Oni najpierw wybrali odrzucenie ucieczki, to jest odrzucenie odrzucenia; funkcją prze­szłości jest, wskutek tego, domaganie się od nich wierności. Tak więc zobaczymy, że te pierwsze oso­by wyznają z łatwością i lekceważeniem błąd, który popełniły, podczas gdy to samo wyznanie będzie nie­możliwe dla innych, przynajmniej wtedy, jeśli nie zmienią oni rozmyślnie swego fundamentalnego pro­jektu; będą używali wówczas całej złej wiary świa­ta i wszystkich wybiegów, które będą mogli wymy­ślić, aby uniknąć naruszenia tej wiary w to, co jest, co tworzy esencjalną strukturę ich projektu.

W ten sposób, podobnie jak miejsce, przeszłość włą­cza się w sytuację, kiedy Dla-siebie, przez swój wybór przyszłości, nadaje swojej przeszłej faktycz-ności jakąś wartość, pewien hierarchiczny porządek i moc nagłego wezwania, od których wychodząc mo­tywuje swoje akty i zachowania.

Przełożył Wiesław Gromczynski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
chomik Jean Paul Sartre „Moja przeszłość”
Przeszczepy Narządów Unaczynionych 2
moja kariera www prezentacje org
82 Dzis moj zenit moc moja dzisiaj sie przesili przeslanie monologu Konrada
agresja moja
HOTELARSTWO MOJA KOPIA
J Kossecki, Cele i metody badania przeszłości w różnych systemach sterowania społecznego
Moja macocha
Kliniczne aspekty przeszczepian Nieznany
Tor przeszkód rozwijający sprawność motoryczną, Gimnastyka1
Moja Funkcja, excel
Franz Stanzel - Sytuacja narracyjna i epicki czas przeszły, Kulturoznawstwo, literaturoznawstwo
Moja autocharakterystyka - do przerobienia

więcej podobnych podstron