Wiara nie jest własnością człowieka. Człowiek nie ma władzy nad swoją wiarą. Człowiek wierzący nie może powiedzieć sobie pewnego dnia: od tej chwili jestem niewierzący. Wiara głęboko wpisuje się w strukturę człowieka i w jego historię. Prof. Kotarbiński opowiada, że w czasie studiów we Lwowie przyszedł do niego przyjaciel ze zwierzeniem: Tadeusz, ja tracę wiarę. Kończy profesor ten epizod zdaniem: Wkrótce i ja popadłem w gehenn tego nieszczęścia. Z drugiej strony także człowiek niewierzący nie może powiedzieć sobie, że jutro będzie wierzący. Gwałtowne zmiany w kwestii wiary są znakiem wielkiego zaburzenia osobowości. Może to też być śmiały, acz tragiczny wybór. Wiara jest łaską daną każdemu. Bóg w Jezusie wybrał wszystkich, a Jezus krzyżu umarł za wszystkich. Łaska wiary nie przychodzi przez jednorazową decyzję. To szereg podejmowanych codziennie, przez wiele lat, decyzji.
Jezus wzywa swych oponentów do patrzenia na Jego czyny. Spór wokół wiary i ateizmu nie dotyczy pojęć, idei, światopoglądu. To jest spór wokół życia. Nie da się dyskutować o wierze i niewierze przy jednoczesnym dystansowaniu się od faktów z własnego życia. Ateizm jest swoiście potrzebny ludziom wierzącym: stawia bowiem pytanie o jakość wiary. Jako idea, ateizm jest wielkim zagrożeniem dla ludzi, których wiara nie łączy się z życiem. Takich ludzi łatwo przekonać do złudności, przemijalności wiary. Niechęć do niewierzących lub do innowierców źle świadczy o naszej wierze. Wskazuje na obecność strachu, na wiarę niepewną. Żyjemy w świecie coraz bardziej zróżnicowanym. Udawanie, że na świecie są tylko Katolicy jest nie tylko niepoważne, ale co gorsza, nieuczciwe. Pojawia się pokusa, by nie mieć niczego wspólnego z ludźmi myślącymi lub żyjącymi inaczej niż my. Człowiek jednak nie jest panem sumienia drugiego człowieka. Żyjemy w świecie, w którym łatwo bluźni się Bogu. W takim świecie niezależnie jaki on jest, trzeba być świadkiem wiary. Najgorszym z możliwych świadectw byłoby obrażenie się na świat. Trzeba aby niewierzący doświadczyli naszej miłości, miłość bowiem pozostaje zawsze pierwsza. Bóg daje nam łaskę wiary nie tylko dla nas.
Doświadczenie ateizmu (A) ma coraz większy wpływ na naszą kulturę. Jest to wpływ modny. Mówi się dziś o trzeciej fali A. Około 100 lat temu F. Nietsche, jeden z mistrzów podejrzeń, w swej książce wiedzy radosnej przedstawia scenę: oto pojawia się na rynku szaleniec, obwieszczając śmierć Boga. Jego słowa wywołują skrajne reakcje: pierwsza grupa i tak nie wierzyła w Boga, reaguje więc śmiechem nie rozumiejąc znaczenia ogłoszonego wydarzenia. Inni z kolei nic sobie z tego nie robią, ich wiara bowiem nie dopuszcza żadnych wątpliwości. Ta grupa nie pojmuje doniosłego aktu śmierci Boga. Szaleniec z klei nie chce odebrać im złudzeń, wie bowiem, ze życie bez psychicznego komfortu wiary, byłoby dla nich nie do zniesienia. Jedynie garstka ludzi zdaje sobie sprawę z następstw śmierci Boga. Falę A, do której należy Nietsche, cechuje trwożliwy namysł nad radykalną zmianą, wywołaną przez odrzucenie idei Boga. Powstała po odrzuceniu Boga pustka wymaga nowego życia, konkretnie bohaterskiego życia. Nietsche nie uważa się za misjonarza A. Wie bowiem, że ludzie słabi nie będą w stanie obejść się bez idei Boga. Dziś, w odróżnieniu od wcześniejszego, nowy A nie przejawia żalu za Bogiem. Uaktywnił się on szczególnie po 11 września 2004r. Bóg jest uciążliwą spuścizną historii. Comte twierdził, że istnienie religii było koniecznym etapem rozwoju ludzkości, uznaje więc jej historyczne zasługi. Nowy A nie przejawia żadnego sentymentu wobec religii, nie dostrzega żadnych jej pozytywnych stron. Podnoszone przeszłości argumenty Chrześcijan o pożyteczności religii, dziś są odrzucane. Nowy A jest zniecierpliwiony długą śmiercią religii i czasem jej rosnącym wpływem. Dla przedstawicieli tego nurtu A, religia nie jest nieszkodliwą fanaberią, ale opium dla ludu. Intelektualne założenia tego A nie są nowe. Są określane jako naukowy naturalizm. Wywodzą się z Oświecenia, sporo wątków znajduje się już u autorów starożytnych. W XIX w. A zawarł koalicję z metodą naukową, dostarczającą A dużej wiarogodności. Thomas Huxley, przyjaciel i zwolennik Darwina, mówiąc o zasadach nauki zauważał, że nie może posługiwać się nadprzyrodzonymi wyjaśnieniami. To jest dziś podstawą każdej uznawanej nauki. Naukowy naturalizm idzie jednak znacznie dalej, przyjmując istnienie jedynie świata materialnego, powstałego samoistnie, bez celowości, bez duszy i bez życia pośmiertnego. Większość współczesnych biologów to materialiści, tzn. przyjmują samorzutne, przypadkowe powstanie w ciągu milionów lat naturalnego ruchu materii życia, myślenia, świadomości, uczuć (także religijnych). Istnienie molarnego instynktu może zostać zadowalająco wyjaśnione tak jak inne zjawiska, radioaktywność, fotosynteza, reprodukcja, odżywianie, ruchy tektoniczne, itd. Wiele z krytyki religii bierze się z doświadczeń Amerykańskich, z konfrontacji ze skrajnymi wspólnotami Chrześcijańskimi, często antyintelektualnymi. Wspólnoty te traktują Biblię dosłownie. Podobno 53% Amerykanów wierzy w kreacjonizm, tj. w dosłowność opisu stworzenia, ze ziemia powstała 6000 lat temu. Grupa Kościołów Zielonoświątkowych była długo marginalizowana w społeczeństwie Amerykańskim, natomiast od lat 70-tych jest bardzo żywotna, również w polityce, budząc niechęć.
Drugim nurtem jest krytyka instytucjonalnych form religii. Dla pisarzy tego nurtu religia jest źródłem przemocy i wszelkiego zła. Religia jest generalnie szkodliwa. Przedstawiciele tego nurtu, to: Dawkins, Brytyjski zoolog, wychowany w rodzinie Anglikańskiej, jak sam o sobie pisze, do 9. roku życia utożsamiał się z wyznaniem swych rodziców, później przeszedł kryzys, jako młodzieniec na krótko wrócił do Anglikanizmu, by ostatecznie je porzucić. Był trzy razy żonaty. Jest zwolennikiem ewolucji biologicznej. W 2006r założył Fundację w celu promocji humanizmu i racjonalizmu. W 2007r zapoczątkował kampanię out-compain, zachęcającą ateistów do publicznego deklarowania swych przekonań. Jego najbardziej znane książki, to: Samolubny gen, Ślepy zegarmistrz, Bóg urojony. Dawkins jest emerytowanych profesorem.
Drugim autorem jest Daniel Dennett, amerykański filozof, ur. W 1942r. dzieciństwo spędził w Bejrucie. Jest absolwentem Harvardu. Zajmuje się filozofią nauki, filozofia umysłu, szczególnie kognitywistyką. Po Polsku ukazała się jego książka Odczarowanie. Religie jako zjawisko naturalne.
Trzecim autorem jest Sam Harris, pisarz Amerykański, ur. W 1967r.. Jego mama była Żydówką, ays,
ojciec kwakrem. Zajmuje się filozofią i neurobiologią. Napisał m. in. Koniec wiary. List do Chrześcijańskiego narodu. Wspomina o swych studenckich doświadczeniach z MDMA, czyli z extasy. Mówi, że doświadczenia te dały mu duży wgląd w sprawy religii oraz psychologii. Wspomina tez o wielu mistrzach Buddyzmu, z którymi miał kontakt.
Czwartym autorem jest Christopher Hitchens. Jest pisarzem, dziennikarzem, krytykiem literackim. W młodości był Trockistą. Ur. W 1949r. w Wielkiej Brytanii. Mama była Żydówką, tato baptystą. Rodzice starali się wychować go religijnie. Obecnie mieszka w USA, był dwukrotnie żonaty, ma trójkę dzieci. W j. Polskim ukazała się książka, która przyniosła mu największy rozgłos: Bóg nie jest wielki. O trucicielskiej sile religii. Wg Forbsa, Hitchens jest jednym z 25. najbardziej wpływowych liberałów Amerykańskich mediach. Opublikował – wg niektórych komentatorów druzgocącą - krytykę bł. Matki Teresy z Kalkuty
Ostatnim autorem jest Michel Oufrey, ur. w 1959r. we Francji, uważany za filozofa. Jest zainteresowany psychoanalizą i filozofią. Jest założycielem Bezpłatnego Uniwersytetu Ludowego oraz autorem Traktatu Ateologicznego. Jest zdeklarowanym wyznawca hedonizmu, kultu rozumu i ateizmu.
To jest czołówka tzw. Trzeciej fali ateizmu.
Wspomnianych autorów można podzielić na podejmujących próbę polemiki z religią, oraz na tych, którym nie można odmówić erudycji, ale którzy niewnoszących niczego nowego do dyskursu. Ich styl, dobór faktów czy struktura wywodu świadczy o próbie udowadniania twierdzeń przyjętych z góry. Dostrzegalna tez jest w stawianych przez ich pytaniach oraz w udzielanych odpowiedziach spora urazowość w odniesieniu do religii. Harris pisze: Udawanie, że,
I. Religia, idea Boga są czysto naturalne, będąc szkodliwy zjawiskami kulturowymi. Próba naturalistycznego wyjaśnienia religii nie jest sprawą nową. Jest charakterystyczna dla autorów ateistycznych z początku XX w., dziś uznawanych za klasyków nurtu ateistycznego. Feuerbach miał koncepcję, do której do dziś odwołują się ateiści, że Bóg jest ulepiony z tego, co w nas, ludziach, jest najszlachetniejsze, najcenniejsze i najsilniejsze. Człowiek zatem tworzy Boga kosztem samego siebie. Marks pisał o wyobcowaniu oraz o religii jako o pocieszeniu. Ateiści odwołują się do tezy Marksa aby pokazać, do czego człowiekowi potrzebna jest religia. Marks krytykuje religię, bo jest opium. Zwłaszcza proletariat pociesza się różnymi forami religijny, co jednak odbiera mu motywację do działania. Religia usypia i na tym polega jej szkodliwe działanie. Freud twierdzi, że religia jest zbiorową nerwicą. Dzisiejszy ateizm powtarza tezy mistrzów podejrzeń. Oufrey pisze, że Boga stworzyli śmiertelnicy na swój hipostazowany obraz. Ateiści żalą się, że dopóki ludzie będą skazani na śmierć, dopóty będą szukali pocieszenia w religii, czyli ucieczki w zaświaty. Źródłem religii jest popęd śmierci. W religiach monoteistycznych wielbi się to, co będzie po prawdziwym życiu – zaświaty, aby nie doceniać życia toczącego się w doczesności, jedyne, które posiada. Religia każe nam nienawidzić siebie, ciała, rozumu, a później tę nienawiść kierujemy na innych. W poprzednich, naturalistycznych interpretacjach religii przyznawano jej różne funkcje. Jeszcze 100 lat temu i do dziś w pismach socjologów religii mówi się, że religia została wymyślona aby scalać społeczność, dać ludziom moralność, przynosić komfort. Dziś natomiast wielu autorów nie tylko nie widzi niczego dobrego w religii (R), ale mówią o jej szkodliwości. Dawkins pisze, że R jest przemilczanym złem w centrum naszej kultury. Dennett: R jest świadomą próbą przekazywania ignorancji, poprzez obietnicę niemożliwe do spełnienia. Oufrey z kolei pisze, że R jest wszystkim, co złe. Oskarżenia, kierowane pod adresem ateistów, np. o brak moralności, powinny być raczej kierowane do wierzących: Wiara w istnienie Boga o wiele częściej przyczyniała się do konfliktów, bitew, masakr i wojen niźli do pokoju, pogody ducha, miłości bliźniego, tolerancji i wybaczania win.
II. R musi dziś szczególnie zostać poddana szczegółowym badaniom naukowym. Badanie to wykaże fałszywość R. Dawkins twierdzi, że w naszej kulturze otaczamy R przesadnym szacunkiem. Możemy krytykować gust muzyczny, ale nie wolno nam krytykować czyjejś wiary. Dennett mówi, że R powinna być badana naukowo. Pisze, że chodzi o przełamanie tabu. Wg niego chodzi o zakaz naukowego badania R. Przyczyną rzekomego sprzeciwu wierzących wobec poddania R badaniom naukowym jest obawa, że pryśnie czar Religii. Na końcu badań okaże się, że nie będziemy w ogóle potrzebowali R do dobrego, pełnego życia. Dalej przekonuje Dennett, że jeżeli pozbędziemy się R, to nie będzie to żadną katastrofą. Dennett przytacza opowiadanie Williama Jamesa o człowieku zsuwającym się w nocy w przepaść, który chwycił się gałęzi i na niej zawisnął. W tym rozpaczliwym położeniu trwał przez wiele godzin. W końcu żegnając się z życiem, puścił gałąź i spadł. Jak się okazało, spadł 6 cali, czyli 15cm. Konkluduje Dennett: gdyby uczynił to wcześniej, zaoszczędziłby sobie cierpienia. Podobnie ma się rzecz z R. badania nad R pozwoliłyby nam zauważyć, że nie musimy trzymać się tej gałęzi. Upadek byłby niewielki, symboliczny, a korzyści – ogromne. Dennett dokonuje też rekonstrukcji R: wskazuje na naturalną możliwość jej powstania dzięki pewnym skłonnościom umysłu do odczytywania znaczeń, tworzenia sensu, zapoczątkowywania pojęć dzięki animizmowi, itd. Dennett mówi, ze kiedy powstaje pewna forma R, to potem trzeba jeszcze uwzględnić różne obrzędy uzdrowicielskie i władzę szamanów oraz moment, w którym R ulega instytucjonalizacji. Mówi też o teoriach biologicznych, genetycznych, m. in. o takiej, że w niektórych ludziach jest coś takiego, jak ośrodek boskości czy boski gen, czyli zdolność do wyprodukowania R.
III. R monoteistyczne są szczególnie skłonne do nienawiści oraz rozprzestrzeniania śmierci. R monoteistyczne (RM) nienawidzą rozumu, życia, kochają śmierć, nienawidzą świata doczesnego, woląc zaświaty. Nienawidzą grzeszne ciało, kobiety, płciowości. Jest ona wspólna wszystkim trzech RM. Mamy dużo przykładów ekstremizmów religijnych, typowych dla RM: okrucieństwo ST czy Koranu. Celem krytyki R jest dekonstrukcja monoteizmów (M), demistyfikacja Judeochrześcijaństwa (JCH), Islamu, oraz demontaż teokracji. Wtedy ciało przestanie być traktowane jak kara, ziemia jako padół łez, życie jako dopust Boży, przyjemność jak grzech a rozum jak pycha.
IV. Oskarżenie Kościoła (K) jako zinstytucjonalizowanej formy R. K odpowiada za stwarzania fikcji, nieprawdziwych koncepcji społecznych/politycznych. Fundamentalizm Islamski i Chrześcijański otrzymały największą dawkę krytycyzmu. Chrześcijaństwo za antysemicką historię, za Hiszpańską Inkwizycję, za wojny krzyżowe, za skandale związane z nadużyciami seksualnymi i próbami ich utajnienia. Również za rozpowszechnianie przesądów, dążenie do władzy w celu sprawowania kontroli społecznej, utrzymywania wiernych w niewiedzy. Krytyka dogmatyzmu katolickiego oraz chrześcijańskiego autorytaryzmu sprowadza się do ich bycia przeciwnymi prawu do posługiwania się umysłem i pierwszeństwa sumienia. Autorzy bardzo krytycznie odnoszą się do sprawy nauczani dzieci R w szkołach. Oufrey pisze, że uczenie dzieci R to ja wpuszczanie wilka do owczarni. Dawkins powiedział, że przekazywanie dzieciom wierzeń religijnych przez rodziców jest formą molestowania.
V. Rozum i nauka są przeciwstawne wierze. Antyintelektualizm i antyracjonalizm są podstawowymi założeniami R instytucjonalna. Nauka zawsze tryumfuje i zatryumfuje ostatecznie nad religią. Stanie się tak dzięki empirycznej weryfikacji twierdzeń naukowych polegające na testowaniu hipotezy. Jeżeli wyniki powtarzają się, to hipoteza jest prawdziwa. Rzecz w tym że wiara nie jest doświadczalnie sprawdzalna. Akt wiary jest czymś innym niż doświadczenie naukowe. Harris pisze: Udawanie, że wiesz, kiedy ta naprawdę nie wiesz, przynosi nauce wielką szkodę, a przecież to jest fundament każdej religii, opartej na wierze. Ponieważ nie ma żadnej ewidencji, zadowalającej tychże autorów, to twierdzą, że R jest złudzeniem. Dawkins pisze, że tylko nauka mogłaby potwierdzić istnienie Boga, ale nie jest zasadne twierdzić, że Teolodzy kiedykolwiek znajdą takie doświadczalne potwierdzenie. Często podnosi się przy okazji ateistycznej pretensji do naukowości wszystkiego sprawę Chrześcijańskiej ignorancji. Wg autorów ateistycznych chrześcijanie nie są w żaden sposób zachęcani do pogłębiania religijności, przeciwnie – odradza się Chrześcijanom wnikanie w debaty, sporty Teologiczne, nie uczy się Chrześcijan samodzielnej refleksji, krytyki i polemiki, analizy, itp. Rządzi bowiem Chrześcijanami niepodzielne posłuszeństwo tradycji, zamiast dociekliwości. Żyjemy w Kościele odświeżającym stare bajki, nie produkującym jednak niczego nowego, odwołując się nie do rozumu, ale tylko do pamięci. Dawkins pisze: Jest daleka droga od recytacji Psalmów, do twórczego myślenia. Oufrey mówi: Można odnieść wrażenie, że R do pełnego rozkwitu potrzebuje niewiedzy, braku kultury, ignorancji. I podsumowuje cytatem z Biblii: Błogosławieni ubodzy w duchu. Pisze również, że w sprawach naukowych Kościół myli się od zawsze i we wszystkim. Natomiast wiedza w R, jeżeli jest używana, to jest wykorzystywana tylko do umocnienia własnych racji, wiary. Nie ma na celu urzeczywistnienia jakiegoś humanistycznego ideału postępu społecznego.
VI. Postulat zdecydowanego i ostatecznego odrzucenia R oraz idei Boga. Oufrey pisze, że są zadeklarowani ateiści, nadal podtrzymujący pewne formy myślenia religijnego. Wyrażają swój szacunek do R, do ludzi wierzących, a na łożu śmierci proszą o księdza. Ponieważ R odpowiada za nieoszacowaną liczbę przejawów zła, to wchodzi w grę jedynie jej wymazanie z ludzkiej świadomości, jeżeli chcemy być intelektualnie uczciwi. Nowy jest w III fali ateizmu bak tolerancji religijnej. ideał postulowany przez ateistów nie zostanie osiągnięty, dopóki dopuszcza się tolerancję religijną. Wolność religijna wchodzi w skład praw człowieka. Podczas gdy większość przejawów religijnych wydaje się nieszkodliwa, to pozwolenia na wyznawanie każdego rodzaju wiary, bez ewidencji, otwiera przepaść w ludzkich umysłach. Zostanie ona prędzej czy później skolonizowana przez najbardziej monstrualny religijny obłęd. 11.9.2001r jest wystarczającym dowodem, że religijni i zeświecczeni liberałowie współuczestniczą w niebezpiecznej grze. Harris krytykuje Teologię, wydziały Teologiczne. Mówi, że są przykładem anachronizmu przyprawiającego o mdłości. Pisze: Musimy uznać oczywistość, że Teologia jest po prostu dziedziną ludzkiej ignorancji. Właściwie to ignorancji ze skrzydłami. Zastosowanie nauki powinno pomóc w usunięciu ze świata Teologii i wiary, jak też liberalnej tolerancji dla wszelkich przejawów wiary bez ewidencji.
VII. Postulat nowej etyki. Po odrzuceniu R powstaje pewna pustka do zapełnienia. Oufrey, zadeklarowany hedonista pisze: Czerp rozkosz i dawaj rozkosz, nie krzywdząc ani siebie ani innych. Oto cała moralność. Potrzebne są nowe wartości, które wcześniej nikomu nie przyszły do głowy, nie dawały się bowiem pomyśleć. Takie jest zadanie współczesnego ateizmu.
Wiele z tego, z czym mamy do czynienia dziś, istnieje od dawna w nauce, w krytyce religii, natomiast dziś przynajmniej dwie rzeczy są nowe: 1. Bezpardonowa i agresywna nietolerancja religijna. 2. Nowy rodzaj argumentacji, posługującej się teoriami naukowymi, głównie odkryciami czy tezami biologii ewolucyjnej.
Jak bardzo bezradni muszą czuć się ludzie młodzi, zwłaszcza studenci, zafascynowani intelektem, a jednocześnie mający ogromne braki wiedzy religijnej i zasad moralnych. Autorzy ateistyczni mieszają argumenty intelektualnie uczciwe ze skrajnie cynicznymi. Niełatwo odróżnić jedne od drugich. Krytyka R odwołuje się do grzechów ludzi wierzących. Grzech wierzącego jest traktowany jako argument przeciwko wierze. Wiarę trzeba odróżnić od ludzi wierzących. Jezus wiedząc, że w dziejach Kościoła będzie dużo ludzi nieuczciwych, nie uzależnił istnienia Kościoła od jakiejkolwiek grupy ludzi Kościoła. Cały tok argumentowania ateistów uderza w R oraz w ludzi wierzących. Uderza i rani. Rani, uderzając w to, co dla nas najcenniejszego. Przyjmujemy wiarę, jak uczył Chrystus: jest ona dla nas droższa niż ojciec, matka, rodzeństwo, dzieci, współmałżonek. Odruchowo budzi się w nas gniew. Kiedy ateiści powołują się na 11 września 2001r, jako na argument przeciwko wierze, to równie dobrze można przywołać nie 3000, ale 30 mln ofiar ateizmu. Możemy myśleć, że ateiści nienawidzą religii, ludzi wierzących. Trzeba jednak uważać z tego rodzaju argumentowaniem. Czy mamy prawo tak mówić? Żeby odróżnić jedne argumenty od drugich nie wystarczy wiedza, ale niezbędna jest czystość serca. Tylko czystością serca można zobaczyć nieczystość. Trzeba uważać, aby na nienawistne ataki na religię, nie reagować nienawiścią. naszą nienawiścią nie zniszczymy tamtej nienawiści. Możnaby się też co gorsza uwikłać w spiralę nienawiści. Jeśli ktoś staje wobec nas z otchłanią nieprawości, to my, tylko ludzkimi siłami, nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Żeby odeprzeć ataki ateistów, trzeba głębokiego zakorzenienia w swojej religii. Nie należy stawać wobec ateistów jedynie z bagażem swego wykształcenia ani nie z pozycji powstających emocji. To ważne, bo w argumentacji ateistów jest bardzo dużo pogardy. Odpowiadanie pogardą na pogardę natychmiast nas kompromituje. Jezus, odpierając ataki faryzeuszy, nie wchodzi w logikę faryzeuszy.
W odpowiedzi na zarzuty ateistów obowiązuje nas postawa moralnej prawości, szacunku wbrew pogardzie, wolności wbrew przemocy. Kościół nie wypowiada się specjalnymi dokumentami przeciwko pojedynczym autorom ateistycznym. Nade wszystko obowiązuje nas przykazanie miłości nieprzyjaciół. Ataki ateistów pokazują nam, że dzisiejsze zaangażowanie wiary wymaga od nas więcej niż w przeszłości, gdy środowisko społeczne było wierze mniej czy bardziej przychylne wierze. Dziś nie wszystkim podoba się nasza wiara. Trzeba absolutnie zrezygnować z konfrontacji procentowej: ile kto ma procent racji. Człowiek jest tajemnicą. Wobec ludzkich dziejów stajemy jak przed tajemnicą. Tu, na tym świecie, nie dowiemy się wszystkiego ani nie będą nam dane do ręki takie argumenty, które by powaliły ludzi myślących/żyjących/mówiących inaczej. Ponieważ zaś przeczuwamy, że nie są ani że nie będą nam dane, stąd rodzi się w nas bezradność. Wobec Boga ludzkie serce jest samotne. Z prawdą o istnieniu Boga oraz o obowiązywalności norm moralnych zostajemy sami. Pyta prorok: Iz 63:17: Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą? Odmień się przez wzgląd na Twoje sługi i na pokolenia Twojego dziedzictwa. Iz 63:18: Czemu bezbożni wtargnęli w Twoje święte miejsce, wrogowie nasi podeptali Twoją świątynię? To, czego doświadczamy w starciu z ateizmem, jest bardzo podobne do doświadczenia Żydów, kiedy Babilończycy wtargnęli do świątyni, niszcząc przybytek: Iz 63:19: Staliśmy się od dawna jakby ci, nad którymi Ty nie panujesz i którzy nie noszą Twego imienia. Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił - przed Tobą skłębiły się góry. W sytuacji całkowitego zakwestionowania rodzi doświadczamy samotności. Bóg pozwala człowiekowi błądzić. To jest tajemnica Jego miłości i wolności. Bowiem wolność i miłość ściśle wiążą się ze sobą. Gdybyśmy chcieli na siłę zamknąć usta ateistom, popełnilibyśmy ten sam grzech, co oni: odmówienie innym wolności. Miłość boli, ponieważ daje wolność. Nigdy nie wiadomo, jak człowiek wykorzysta swoją wolność.
Ateizm nie jest nowością czasów nowożytnych. A jest tak stary, jak człowiek. Znany był już w starożytnej Grecji. Zna go także Biblia: Ps 14:1: Mówi głupi w swoim sercu: Nie ma Boga. Oni są zepsuci, ohydne rzeczy popełniają, nikt nie czyni dobrze. Dla oceny argumentów ateistów i naszych odpowiedzi ważne są słowa Jezusa: J 3:20: Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Człowiek działający niegodziwie stara się zwykle dowieść sobie i innym, że postępuje właściwie. Nieprawe ideologie zawsze są stwarzane dla usprawiedliwienia nieprawych czynów. To jest też sens małych, doraźnych ideologii środowiskowych. Wielkie ideologie lubią sięgać po odkrycia naukowe. Dostojewski jasko niezwykły prorok przewidział to zjawisko już w XIX w. pisze w Biesach: Nigdy rozum nie był w stanie określić istoty dobra i zła. Rozróżnić między nimi nawet w przybliżeniu. Przeciwnie. Zawsze plątał je w sposób haniebny i żałosny (…) Nauka rozstrzygała i rozstrzyga spory pięścią (…)Wyróżnia się tu zwłaszcza półnauka – najgorszy bicz ludzkości, straszniejszy od moru, głodu i wojny, nieznany aż do naszego stulecia (…) Przed tym tyranem drży sama nauka, bezwstydnie potakując półnauce. Cała manipulacja autorów ateistycznych polega na sprowadzeniu wszystkiego w człowieku do rozumu.
Kiedy słuchamy takiego bezczelnego mówienia o wierze, zaczynamy się z bezczelnością oswajać. Nawrócenie zaczyna się od zdemaskowana grzechu w swoim życiu. Częste wypominanie innym moralnych ułomności niczego nie zmienia, jedynie upokarza, poniża i zniechęca. Grzech nie rządzi światem. Ateiści mogą owszem dużo zepsuć, jednak to nie oni rządzą światem. Trzeba być świadomym zaduchu ateistycznej myśli, najpierw jednak po to, aby się samemu nie zaczadzić. Trzeba we własnym życiu dostrzegać niebezpieczeństwo ateizmu. Pierwszym grzechem u każdego człowieka jest lekceważenie Boga. Odmiana życia zaczyna się od postawy prawdy. Ona jest jedynym lekarstwem na grzech. Szukając Chrystusa jako miłości, leczymy się z nienawiści. Gdy szukamy Chrystusa jako odwagi, przeciwstawiamy się tchórzostwu. Obecność ateizmu to pytanie o jakość naszej religijności. Nasze rozdzieranie szat nie jest ani potrzebne ani korzystne. Rozważanie ateizmu jest zasadne, trzeba bowiem wiedzieć, jak chronić własną wiarę oraz wiarę ludzi nam powierzonych. Dziś trzeba za wiarę zapłacić wyższą cenę.
Najbardziej zasadną ateistyczną argumentację przedstawia Dennett. Podobną rangę można by przypisać Dawkinsowi, choć w jego pracach jest chyba jednak więcej propagandy aniżeli naukowej analizy. Publicystykę Harrisa i Hitchensa można zakwalifikować do dziennikarstwa i przekonująco wykazać, że niewiele wiedzą o krytykowanym przedmiocie, zwłaszcza kiedy piszą o Kościele Katolickim. Oufrey jest najmniej rzetelny. Cechą nowego A jest gruntowne i nieustanne powoływanie się na autorytet nauki. Nauka ma w kulturze zachodniej jasno uściślony ideał bezstronności. Oceny formułuje po przeprowadzeniu badań. Wielu uczonych wspomina też o potrzebie pokory wobec badanej rzeczywistości. Historia nauki nie jest dziejami raz na zawsze ustalonych dogmatów. Nauka to dzieje trafnych lub chybionych odkryć, skorygowanych w późniejszych badaniach. Kościół stara się mieć dystans do badań naukowych, tzn. nie wierzy bezkrytycznie w jej dokonania. W latach 60. Thomas Kunn napisał książkę: Struktura rewolucji naukowych. Pierwsze twierdzenie tej książki jest takie, że rozwój nauki nie dokonuje się ewolucyjnie, krok po kroku, ale skokowo, dzięki rewolucyjnym odkryciom. Trzecia fala A nie wnosi do nauki niczego nowego. Na początku XXw. Comte twierdził, że religia jest etapem w rozwoju społeczeństw a Durkheim, ze wartość religii polega na zdolności do tworzenia więzi. Weber z kolei mówił o etyce protestanckiej i o wyrastającym z niej duchu kapitalizmu. Trzecia fala A żadnych przełomowych odkryć nie dokonuje. Mówi to samo przy pomocy innych argumentów.
Druga teza Kunna dotyczyła badań nt. środowiska naukowego. Wbrew temu, na co powołuje się wielu autorów, środowiska naukowe nie są wolne od ulegania modom, układom, osobistym uzależnieniom i powiązaniom. Idea obiektywizmu nierzadko schodzi na dalszy plan. Oto naukowiec prowadzi ze swoim zespołem badania przez 20 lat, w oparciu o pewna metodę, teorię. Nagle pojawia się inny naukowiec, odkrywający coś innego, podważającego 20.letnią pracę pierwszego. Z czysto osobistych pobudek pierwszy zespół będzie się starał deprecjonować badania drugiego uczonego. Badań naukowych nie wolno lekceważyć, trzeba jednak zachować do nich dystans.
Kościół ma długą tradycję określania relacji między nauką a wiarą. Została ona przypomniana w encyklice Fides et Ratio. Autorzy Ateistyczni (AA) promują tezę o spiskowej naturze Kościoła, tłumiącego wszelkie odkrycia naukowe, marzącego o cenzurze. Silnym nurtem myślenia laickiego jest pragnienie zdyskredytowania Kościoła. Kościół to wieczny intrygant, spiskujący, kierujący się celami politycznymi. Jednak w opracowaniach poważnych, Kościół wcale nie wypada źle. Będąc zawsze dzieckiem swoich czasów, to przez wieki promował naukę. Zapewniał mecenat, rozwijał szkolnictwo, wbrew przypisywanym mu chęciom nie stłumił ducha wolności. Jeżeli porównamy rozwój nauki w Europie i w krajach Islamu, to zobaczymy, że jeszcze do X w. muzułmanie przewyższali Europejczyków w rozwoju nauki. Później jednak sytuacja się odwróciła. Stopniowy naukowy regres krajów muzułmańskich dokonał się przez umocnienie wpływów Islamu. Sztandarowym argumentem na ciemnotę średniowiecza to Giordano Bruno i Galileusz. Nieuprawomocnione jest odnoszenie dzisiejszych kryteriów wolności i naukowości do średniowiecza. Historyczna rola Kościoła jest tematem spornym, trudnym. U AA mamy bardzo selektywny dobór zagadnień, w oparciu o z góry przyjęte założenia. W Fides et Ratio JP II przedstawił po raz kolejny katolickie spojrzenie na problem relacji wiary do rozumu. Rozum posiada swą autonomię, spełniając zadanie odkrywania prawdy. Sam rozum może dojść do poznania istnienia Boga i niektórych jego przymiotów. Wierzymy także w istnienie rzeczywistości, o której dowiedzieliśmy się dzięki Objawieniu, przez Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym. Sam rozum nie mógłby jej odkryć. Dzięki wierze mamy dostęp do rzeczywistości nadprzyrodzonej. Misterium to nie jest zagadka, po rozwiązaniu której wszystko będzie jasne. W misterium można tylko uczestniczyć. Można w nie wejść, a bramą jest wiara. Kościół naucza o istnieniu granic poznania rozumowego. Rzeczywistość Boża nie jest antyintelektualna, przewyższa jednak zdolności poznawcze rozumu, jest bowiem innego rodzaju. Rozum i wiara nie są dla Kościoła sprzecznością, natomiast się uzupełniają. Z tego punktu widzenia, osoba zaprzeczająca istnieniu nadprzyrodzoności nie posiada poznania pełnego. AA wiele uwagi poświęcają próbom dekonstrukcji wiarogodności Chrześcijaństwa. Dennett pisze, że ludzie religijni nie znoszą pytań dotyczących ich wiary. Twierdzi, że nauczono nas bowiem odsuwać wszelkie niejasności, zasłaniając się pojęciem tajemnicy. To, co dotyczy spraw wiary, jest tajemnicą i nie należy tego badać. Do uchronienia się przed niewygodnymi argumentami, używamy wg Dennetta jeszcze innego, bardzo sprytnego wybiegu: demonizujemy osobę kwestionującą zasadność naszej wiary. W ten sposób chronimy się przed pokusą. Jak twierdzi Dennett, większość ludzi nie odczuwa w ogóle potrzeby zgłębiania swej wiary. W stosunkowo długim wywodzie, Dennett wykazuje zrozumienie dla wierzących, którzy nie chcą uznać niepodważalnych argumentów nauki. Wg niego nie chcemy przyznać się do błędów ze względu na zakłopotanie, wstyd, lęk przed tym, co bez wiary stanie się w życiu. Zresztą i wiara wg Dennetta nie ma podstaw, ogranicza się tylko do deklaracji. Wierzymy nie tyle w Boga, co wierzymy w wiarę w Boga. Przywódcom religijnym to wystarczy. Wiele teorii pokazuje, że cała religia jest w swym działaniu interesowna. Kiedy jednak rozwijamy się w naszym życiu duchowym to wiemy, że z Panem Bogiem nie można robić interesów. Nawet jeśli na początku drogi wiary bywamy interesowni, to modlitwa oczyszcza nas i prowadzi do bezinteresowności. Psychologia w to nie wierzy, że w ogóle można być bezinteresownym, ale że jest ona warunkiem duchowego postępu. Kochamy Boga nie dlatego, że jest dla nas dobry, ale miłujemy Boga dla Niego samego. Dekonstrukcja, o której mówią AA, polega na analizie niektórych tekstów Pisma św. twierdzą, że w obawie o ewentualnie wyniki, nie analizujemy Biblii. Analiza AA jest nierzetelna. Zarówno tradycyjne Wspólnoty Protestanckie, jak i Kościół Katolicki, badały i badają Pismo św. mówimy o hermeneutyce, tj. staramy się zrozumieć dany tekst Pisma w kontekście, w jakim powstał, by własnego rozumienia nie przenosić 2000 lat wstecz lecz by odczytać tekst w danym kontekście. Kościół nie odrzuca ewolucjonizmu, możemy przyjąć możliwość ewolucjonizmu, ale będziemy twierdzić, że świat jest stworzony przez Stwórcę, oraz że nie ma przejścia między materialnym a duchowym, sfera bowiem duchowa nie może powstać ze sfery materialnej. Studiowanie Teologii nie jest miejscem znajdowania wiary, ale jej lepszego rozumienia. AA wcale nie próbują uwzględniać tych argumentów ani z nimi polemizować. Z kim więc polemizują AA imputując nam obawę przed poważnymi pytaniami? Z jednej strony polemizują z literalną interpretacją Biblii (w wydaniu nowych Kościołów Chrześcijańskich); z Islamem, on bowiem nie pozwala na przebadanie Koranu metodami naukowymi. Z drugiej strony AA polemizują z własnymi konstruktami, wynikiem ich uprzedzeń wobec Chrześcijaństwa. Nieuczciwość AA, wydających wyroki w sprawach nauki Kościoła polega na dyskutowaniu z naiwnymi wyobrażeniami nt. wiary. Nie mają jednak ochoty zmierzyć się z poważną Teologią ani też nie mają ku temu kwalifikacji. Nie polemizują oni z Teologią B XVI, Rahnera, von Balthassara, de Lubaca, Nossola. Nie polemizują z dokumentami Papieskimi czy z dokumentami SW II.
Dennett pisze, że Jehowa ze ST jest bez wątpienia człowiekiem widzącym i słyszącym. Jednak ludzie ST wierzą, że Bóg nie jest jak człowiek. Z konieczności jednak musza w swej refleksji posługiwać się antropomorfizmami. Oufrey uważa św. Pawła a histerycznego neurotyka. Pisze, że Paweł kazał palić podejrzane rękopisy i porównuje takiego działanie do niszczenia dorobku kultury. Wskazuje na Dz 19,19: I wielu też z tych, co uprawiali magię, poznosiło księgi i paliło je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy denarów w srebrze. Nie ma tu jednak an i słowa o tym, że Paweł zachęcałby do palenia czegokolwiek. Ludzie nawróceni przynosili i palili księgi z wróżbami,. Nie zaś opracowania naukowe a już zwłaszcza nie na skutek zachęt ze strony Apostoła narodów.
Kiedy Dawkins pisze: o żałosnej historii Abrahama, mającego złożyć Izaaka w ofierze, albo pisze o odrażającej koncepcji, że przez cierpienie Jezus zbawił grzechy świata, to trudno przypuszczać, że pofatygował się, żeby zrozumieć coś z tych historii. Nie da się zaprzeczyć okrucieństwu i brutalności, o których mówią również teksty Biblijne. Czy jednak nasze dzisiejsze rozumienie etyki wraz ze sprawami człowiek, dopracowanych przez kulturę zachodnią dopiero po II w.ś., na skutek grozy wojny, można uczciwie przenosić na czasy Biblijne? Dawkins mówi, że podłożem wszelkich konfliktów są religie. Wojny jednak miewają podłoże ekonomiczne. Czy konflikt w Irlandii Płn. Jest konfliktem religijnym? Podłożem tego konfliktu jest niesprawiedliwość społeczna. Protestanci to ludność napływowa, katolicy to autochtoni, przez długie lata dyskryminowani. Katolicy nie mogli obejmować pewnych stanowisk. Cała policja w Irlandii Płn. to protestanci. W pismach Hitchensa znajdujemy zamiast tez udowodniony naukowo, napotykamy tylko na złośliwe uwagi pod adresem religii. Harris pisał, że nawet jeżeli ludzie religijni nie są obłąkani, to ich główne wierzenia – owszem.
Dennett wzywając do nieobawiania się badań mówi o istnieniu oporów kulturowych ze strony Kościoła przed wprowadzeniem sekcji zwłok czy przed badaniami seksualności to tabu zostało przełamane i doprowadziły wg Dennetta do większego szacunku wobec ciała i rozwiązały wiele problemów seksualnych.
Czy człowiek niewierzący ma prawo do interpretowania zjawisk religijnych? AA uzurpują sobie to prawo. Prawo mają, co jednak z wiarogodnością ich wniosków? Stosunkowo duża liczba A zajmuje się religią, dokładnie dyskredytowaniem religii, natomiast niemal nikt z ludzi wierzących nie zajmuje się ateizmem. to raczej wierzących chce się nawrócić na A, nie zaś odwrotnie. A irytuje twierdzenie, że nie jest on w stanie zrozumieć człowieka religijnego. Kiedy przypomnimy sobie osobiste doświadczenia, np. swego nawrócenia, któremu towarzyszyło zdziwienie duchowym wymiarem życia. Kiedy wspomnimy na przełomowe momenty modlitwy, gdy odkrywaliśmy coś ważnego, gdy zostaliśmy zaskoczeni wcześniejszym niedostrzeganiem pewnych spraw, złudzeniami, itp., to tylko możemy potwierdzić, że niewierzący tego nie jest w stanie zrozumieć. Religia ma szczególny status. Czym staje się badanie religii? Doświadczenie religijne przed zbadaniem zostaje sprowadzone do tego, co już znane i zrozumiałe. De Lubac, autor Dramatu humanizmu ateistycznego, pisze o powtarzającym się zabiegu drenowania Chrześcijaństwa z jego istoty. Najpierw w rzekomo uczciwym badaniu religijnym zabiera się wierze to, co najistotniejsze, kwestionuje się wiarę w Boga, później pokazuje się śmieszność, niekonsekwencje, irracjonalność tego, co pozostało. Inną kulturę jesteśmy w stanie zrozumieć od pewnego momentu tylko dzięki porównaniu z własną kulturą.
AA mówią o neutralności prowadzonych badań. My nigdy nie jesteśmy neutralni. Zawsze mamy swoje preferencje, uprzedzenia, przedrozumienie.
Czemu jeszcze nie chcemy zewnętrznego analizowania naszej wiary? Naruszają one bowiem intymność wiary, a badania niczego by do końca nie wyjaśniły. Czy można rzeczywiście wierzyć w istnienie osobowego Boga, Stwórca, którego istnienie dałoby się ustalić przy pomocy metod nauki? Nawet w codziennym doświadczeniu wiemy, że jeżeli chcemy poznać drugą osobę, to jest to możliwe tylko dzięki kruchemu zaufaniu. Hawkins twierdzi, że nauka może to stwierdzić z nieodpartym obiektywizmem. My jednak dalej twierdzimy, że poznanie Boga jest możliwe tylko dzięki osobistemu zaufaniu.
Czy możliwy jest dialog z A? Dialog jest możliwy jedynie na bazie szacunku do człowieka. Nie musimy się niewierzącym ze wszystkiego tłumaczyć.
Nie chcemy wikłać się w walkę z A. Frontalna walka z przeciwnikiem ma to do siebie, że chcąc nie chcąc upodabniamy się do wroga. Choć istnieje obowiązek obrony wiary, to jednak wiary trzeba bronić wg zasad wiary. A nie jest zjawiskiem jednolitym. Można wyróżnić trzy formy A: 1. Ateizm argumentatywny, 2. A. kulturowy i 3. A. denuncjacyjny. Typ argumentacyjny należy w znacznej mierze do przeszłości. Charakteryzuje się intelektualnym, antyduchowym podejściem do religii. Paradoksalnie okazał się pomocny dla Teologii, która dzięki jego krytyce doprecyzowała i uwyraźniła wiele pojęć. Typ kulturowy odnosi się do szeregu zjawisk praktycznego występowania A w kulturze. W sensie programowym wyraża go pogląd, że kultura zachodnia stanie się wolna dopiero wówczas, gdy pozbędzie się Chrześcijaństwa, tworząc nowe fundamenty społeczeństwa humanistycznego. W sferze praktycznej A kulturowy cechuje się podejściem hedonistycznym, szerzącym kult ciała i przyjemności. Jest obsesyjnie skupiony na cielesnym, zewnętrznym pięknie. Nierzadko używa symboli religijnych, wyposażając je w inną treść, a tym samym degradując je. Wreszcie trzeci typ: A denuncjacyjny, odnosi się szczególnie do omawianych przez nas autorów. A denuncjacyjny (AD) odmawia uznania wartości religii w sferze społecznej i kulturowej, głosząc ateistyczną rewolucję kulturową. W swoim przekazie jest agresywny i apodyktyczny, często ośmieszający religijne przekonania, traktując je jak baśniową spuściznę czasów prymitywnych. Ludzi religijnych określa jako zacofanych, niemoralnych, przewrotnych, czy zwyczajnie głupich.
Pierwsze pytanie, jakie warto zadać dotyczy dylematu, czy chodzi o denuncjację prawdziwej religii. Każdy doświadczający duchowego przebudzenia od razu zauważy, że krytyka może odnosić się jedynie do religijnych wykrzywień. Prawdziwe religijne doświadczenie ma zupełnie inny charakter aniżeli sugerują to pisarze ateiści. Nie jest też ono przyjmowane przez wierzących bezkrytycznie. Szczególnie Chrześcijaństwo jest wysoce samokrytyczne, choć nigdy nie do końca wolne od wpływów czasu. Samokrytyczna postawa Chrześcijaństwa bierze się już z Biblijnych przekazów konfrontacji Jezusa z faryzeuszami i Jego denuncjacji wiary powierzchownej, dwulicowej, obłudnej, niepogłębionej, obarczającej, zamiast uświęcającej, dopuszczającej się niesprawiedliwości, zamiast czynić świat lepszym. wrażliwość na prawdziwość i zdolność do konfrontacji nie są w żaden sposób obce dziejom wiary, natomiast potwierdzają jej uczciwość. W naszej pewności wiary nie jesteśmy ani naiwni, ani bezkrytyczni. Gdy ktoś, niegotowy na dialog, chce nam wmawiać myślenie magiczne i przesądne, to nie jesteśmy skorzy przyjmowania tego rodzaju lekcji demitologizacji. A pokroju Dawkinsa czy Hitchensa odmawiają nam dokładnie tego, czego żądają dla siebie, tj. dostępu do sfery rozumu, czyli do przestrzeni w której możliwe jest rozróżnienie, zamiast czarno białej wizji świata. To typowe zachowanie umysłów fundamentalistycznych. A trzeciej fali są fundamentalistami, ponieważ z góry odrzucają istnienie niefundamentalistycznej formy religii, co szczególnie odnosi się do Katolicyzmu i tradycyjnego Protestantyzmu. Nie jesteśmy naiwni, gdyż każdy z nas ma doświadczenie alternatywy wiary, czyli Ateizmu. Doświadczenie Ateizmu jest nieodłącznym elementem życia duchowego. Największa pokusa życia duchowego, właściwa każdym czasom, również przednaukowym, polega na doprowadzeniu do zwątpienia. Na długo zanim Ateiści rozpoczęli swoją batalię, każdy, głęboko wierzący człowiek prowadził w swoim sercu walkę duchową. Najwymowniejszym obrazem są tu wstrząsające opisy doświadczenia ciemnej nocy u św. Jana od Krzyża. Nie jesteśmy infantylni, nieświadomi czym jest życie bez Boga. Skoro wierzymy, to dlatego, że wielokrotnie odpowiadaliśmy TAK, gdy coś kwestionowało naszą wiarę i przez to doświadczenie poznaliśmy, co jest prawdą. Ateiści powiedzieliby, że się oszukujemy, że właśnie to doświadczenie pokazuje, że prawda jest inna. Możemy powiedzieć, że właśnie A ulegli łatwej opcji odrzucenia Boga. Potem człowiek już tylko szuka amunicji do obrony swej tezy. Pewność wiary nie oznacza fanatyzmu. Nie jesteśmy bezkrytyczni, głusi na inne argumenty, tylko wierni Temu, Któremu uwierzyliśmy, gdyż jest Prawdomówny.
Opisując doświadczenie religijne, zawsze odczuwamy nieadekwatność języka. Zdajemy sobie sprawę że obecność Boga potrafi przeniknąć najgłębsze pokłady naszego istnienia, tak jak nic innego. Przeżycia religijne mogą zostać opisane jedynie przez porównanie. Wyrażają się raczej w niezłomności przekonań, taktowanych przez niewierzących jako objaw ciasnoty umysłowej, bo w świecie bez Boga nie ma tego rodzaju pewności. Doświadczenie nawrócenia nie czyni z nas automatycznie ludzi świętych. Wzbudza natomiast pragnienie świętości, wprowadza na drogę oczyszczenia, ogarnia całą wyobraźnię, daje pewność autentyzmu choć i świadomość, że nie jesteśmy właścicielami prawdy, choć coś z prawdy do nas dotarło.
Gdyby pisarze A nie byli uprzedzeni, mogliby zauważyć, że Pismo św. opisuje świat duchowy językiem symbolicznym, w którym kryje się wielka głębia. Nauce rozumianej w ściśle scjentystyczny sensie brakuje oczywistości istnienia Boga. Nowoczesny A odrzuca ideę Boga w imię uczciwości naukowej. Skoro istnienia Boga nie można udowodnić doświadczalnie, to wiara w Boga jest aktem nierozumnym, jest całością przesądów epoki przednaukowej. Gdyby Bóg istniał – powiadają A – to musiałby interweniować w określonych przypadkach, a przede wszystkim, Jego istnienie musiałoby dać się wykazać metodą naukową. A nie zwracają uwagi na nasze sprzeciwy, gdy pytamy: cóż by to był za Stwórca? Czy rzeczywiście moglibyśmy uczciwie, nawet rozumowo wyobrazić sobie sytuację, gdzie stworzenie bada swego Stwórcę? Relacja z Bogiem nie ma charakteru poznania naukowego, tylko intymnego spotkania w prawdzie, gdzie człowiek przyjmuje pouczenia od Stwórcy, nie odwrotnie. Można jedynie powiedzieć, że metody nabywania oczywistości doświadczalnej nie można zastosować do wszystkich sfer ludzkiego życia. Boga można poznać, na tyle na ile człowiek w ogóle jest stanie poznać swego Stwórcę, ale nie poprzez zwykłą ciekawość. ST mówi, że nie można poznać Boga i pozostać przy życiu. Poznanie Boga wiąże się z ogromną przemianą wewnętrzną.
Czy rzeczywiście religia jest źródłem przemocy i niesprawiedliwości? Każda religia ma również pewien potencjał, możliwy do wykorzystania dla usprawiedliwienia przemocy. Religia może zostać wykorzystana jak każda inna dziedzina życia. Nauka nie jest wolna od ideologii, może służyć totalitaryzmowi, ludobójstwu itp. Religia służy za to utożsamieniu się ze stroną w różnego rodzaju sporach. Nikt jednak nie twierdzi, że sama religia wywołuje przemoc, będąc przyczyną wojen. Trudno udowodnić, że przyczyną są różnice kulturowe. Na ogół źródło sporów z reguły ma podłoże najpierw gospodarcze: biedę, chęć wzbogacenia się, czy też przyczyny społeczne, np. niesprawiedliwość, chęć odwetu. Największe okrucieństwa XX w. były wynikiem antyteistycznego czy ateistycznego światopoglądu. Dawkins i Hitchens próbują przeinterpretować ten fakt twierdząc, że Stalinizm i Hitleryzm były formami parareligijnymi. Kult Stalina czy Hitlera posiadał elementy paraliturgiczne, nie miał jednak żadnej koncepcji transcendencji. Do dziś jednak w cywilizacji zachodniej zdecydowana większość społeczeństwa jest zdania, że religia jest ze swej natury nietolerancyjna. Akurat katolickie Polska i Litwa w wieku tzw. wojen religijnych były miejscami wolnymi od przemocy, gdzie różne wyznania znalazły społeczny konsensus. W styczniu 2004r została zorganizowana w Monachium debata między kardynałem Ratzingerem a profesorem Habermasem, filozofem i socjologiem, jednym z najbardziej znanych i wpływowych myślicieli współczesności, jednocześnie zdeklarowanym agnostykiem. W debacie Habermas przyznał, że mimo innego światopoglądu, jest zmuszony uznać, że religia jest koniecznym elementem porządku społecznego. Jedynie religia potrafi motywować ludzi do solidarności, koniecznego elementu współżycia społecznego. Wskazywał zatem Habermas na pożyteczną rolę religii, której nie sposób zastąpić. Z kolei kardynał Ratzinger mówił o dwóch niebezpiecznych patologiach: 1. Patologia religijna powstająca, gdy religia staje się absolutystyczna, gdy zamierza kontrolować wszystko. Religia potrzebuje stałego oczyszczenia w świetle rozumu. 2. Patologia rozumu, częściej przeoczana. Tego rodzaju dyktatorska racjonalność musi uczyć się poznawania tego, co ją odgranicza od wielkich religii światowych. Gdy rozumność uniezależni się od gotowości uczenia się od religii – staje się niszcząca. Podobnie rozumował Einstein, mówiąc: Nauka bez religii jest kaleka, a religia bez nauki – ślepa.
Zagadnieniu wzajemnych odniesień wiary i nauki poświęcona jest Encyklika JP II Fides et Ratio. Oto kilka jej myśli:
Krytyka ateizmu skierowana jest na religie, ale w równej mierze. Na instytucje religijne, szczególnie na Kościoły i Tradycję Chrześcijańską. Lista przewinień Kościoła jest długa i przy okazji Nowego Tysiąclecia JP II i wiele Kościołów Miejscowych uznało historyczne winy w rachunku sumienia. Złe świadectwo Chrześcijan jest jedną z przyczyn opowiedzenia się za A. SW II w Konstytucji Gaudium et Spes w 19. Paragrafie mówi o genezie A, w której niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują p[prawdziwe oblicze Boga i religii. Przewinienia Kościoła, te zawinione i te wyolbrzymione służą jako alibi odrzucenia wiary. Powstaje pytanie: dlaczego wierzący, zdający sobie sprawę z licznych przewinień Kościoła, pozostają w nim? Czy to znaczy, że zamykają oczy na zło, że łatwo rozgrzeszają siebie oraz innych z nadużyć? Czy może stosują sztuczki usprawiedliwień i nie chcą przyjąć do wiadomości, jak wiele zła popełniono? Każdy Chrześcijanin musi zmierzyć się ze zgorszeniem, dokonanym w historii i do którego dochodzi czasem i dzisiaj. Kiedy wchodzimy na drogę duchową zaczynamy rozumieć powszechność grzechu, powszechna zdolność do podłości i okrucieństwa. Rozwiązaniem jest doświadczenie przebaczenia i nawrócenia. Nie powinniśmy zbyt łatwo usprawiedliwiać przewinień, niemniej świadomość własnej grzeszności nie pozwala nam rzucać kamieniami w charakterze jedynych sprawiedliwych. Może się czasem za szybko rozgrzeszamy zapominając o wcześniejszym uznaniu grzechów, prawda, gotowość do pokuty, naprawienie zła. Niemniej ateistyczna krytyka Kościoła jest często niesprawiedliwa, wybiórcza, niedoinformowana i histeryczna. Dla wielu nawet bł. Matka Teresa jest przykładem egoizmu i wyrafinowania. Właśnie ci, czujący się najpełniej obiektywni w swoich ocenach rzeczywistości, tkwią najbardziej w mocy głębokich, nieświadomych fantazji. Przeciwieństwem wiedzy nie jest niewiedza, ale ignorancja. Nie zapominając o błędach Kościoła i o tym, że nawet najlepsze ideały mogą ulec demoralizacji, trzeba zauważyć, że Kościół staje się niejednokrotnie kozłem ofiarnym antychrześcijańskiej niechęci. Po pierwsze, Chrześcijanie są dziś największa grupą prześladowaną za przekonania religijne. Zjawisko to ma miejsce w przynajmniej 60 krajach, gdzie rocznie za przekonania religijne umiera ginie ok. 170 tysięcy Chrześcijan. Świat jednak milczy na ten temat. W dziejach świata występuje fenomen prześladowczy. Mamy w jego przypadku do czynienia z nienawiścią bez przyczyny. Mitologie wskazują się na winę ofiary, usprawiedliwiając tym samym stosowanie przemocy. Dopiero Biblia, a szczególnie NT mówi o nienawiści wobec niewinnej ofiary. Przykładowo mitologiczny Edyp dokonuje aktu samo osądzenia, co współcześnie jest akceptowane i oczekiwane. Głos ofiar z Psalmów jest żenujący, pozbawiony dobrego smaku. Uczęszczamy do najlepszej ze szkół milczenia, jaką są mitologie. Mając do wyboru Biblię i mitologie, nie wahamy się nigdy. Opowiadamy się przede wszystkim za klasyką, następnie za romantyzmem, za prymitywizmem, kiedy tak wypada, za modernizmem – w przypływie szaleństwa, za neoprymitywizmem – kiedy jesteśmy znudzeni modernizmem, za gnozą – zawsze. Za Biblią – nigdy.
Po trzecie, w kulturze zachodniej Kościół jest jedyną instytucją, zachowującą jasne normy. Jest hierarchiczna, a na jej czele stoi Ojciec Święty. W społeczeństwie bez ojców, Kościół świetnie nadaje się na cel buntu młodych ludzi, żyjących w rozmytych strukturach rodzinnych i uczęszczających do szkół, w których panuje atmosfera bezradności, nie mają się przeciwko komu buntować. Dopiero Kościół pojawia się jako idealny obiekt zastępczy dla pretensji, żalu, agresji. W wielu środowiskach zastanawiająca jest wściekłość budzona przez Chrześcijan. Zeświecczenie najszybciej dokonuje się w krajach gdzie Kościół do niedawna miał zachowywał wpływy i przywileje polityczne i tam, gdzie Kościół zajął jedynie postawę krytyczną wobec modernizmu. szczególna rolę w procesie zeświecczenia odgrywają zawsze elity intelektualne, tj. naukowcy i nauczyciele. Jeżeli elity tracą więź z Kościołem, wówczas formują pokolenia religijnych buntowników.. Dante w Boskiej Komedii pisze: O Konstantynie, jakżeś się stał wrogi światu, nie przez chrzest, lecz przez darowiznę, którą się pasterz wzbogacił ubogi (Piekło, pieśń XIX). 29 marca2006 rząd Włoski udzielił azylu politycznego obywatelowi Afganistanu, Abdulowi Rahmanowi, skazanemu na śmierć za przyjęcie Chrztu. Poinformował o tym sam premier Berlusconi, mówiąc: Cieszymy się, że możemy przyjąć u siebie tak mężnego człowieka. Polityczne utożsamianie się Kościoła i przywileje prędzej czy później obracają się przeciw niemu. Uleganie tej pokusie dużo kosztuje. To jednak nie wyjaśnia w pełni fenomenu agresywnego antyklerykalizmu. Tam, gdzie jesteśmy winni – uderzamy się w piersi i poprawiamy. Ale wiele oskarżeń jest bezpodstawnych. Dla nas mogą one jedynie oznaczać uczestniczenie w losie Niewinnego, Jedynego Sprawiedliwego, który ściągnął na siebie całą złość świata. Gdy dziś bezrefleksyjna, sprowadzona jedynie do obrzędów forma religijności nie wytrzymuje ognia krytyki, powinniśmy być jeszcze bardziej świadomi naszych źródeł, niezastępowalności doświadczenia duchowego. Jest to istotne dla nas samych, ale też w katechezie, w wysiłku wprowadzania kolejnych pokoleń w doświadczenie wiary. Przekazywanie jedynie intelektualnych argumentów na rzecz wiary to pułapka. Rahner, parafrazując powiedzenie Francuskiego pisarza Malraux, twierdził: Wiek XXI albo będzie wiekiem mistyków, albo nie będzie go wcale. Potrzebna jest nie tyle wiedza, ale szczerość, pokora i cisza. W ciszy dochodzi w nas do głosu to, co jest prawdziwe.
To nie tolerancja na błędy pozwala nam przede wszystkim być w Kościele, ale raczej dostrzeganie w nim świętości, mądrości, obecności żyjącego Chrystusa. Nawet Habermas przyznawał, że w Kościele, w ciągu wieków, wszędzie tam, gdzie wspólnoty nie popadły w dogmatyzm lub stosowanie przymusu sumienia, zachował się jakiś istotny element w nienaruszonej formie. Habermas mówi o wrażliwości na zagubione życie, na społeczne patologie i błędne konstrukcje własnej biografii. Dostrzega zatem w Kościele odpowiedź na ludzką biedę i pewien zmysł pozwalający poprawiać złe wybory. Dla nas, najistotniejsze jest to, że Kościół jest niedoskonałym narzędziem, umożliwiającym milionom wiernych spotkanie z Bogiem. Dostęp do prawdziwego życia jest i był zawsze w Kościele obecny. Droga naszego zbawienia jest nieoczywista. Nieoczywistość ta jednak jest doskonale sensowna. Ważnym i coraz bardziej rzeczywisty wyzwaniem będą upowszechniające się argumenty antyreligijne. Teologia dyskutuje zew wszystkimi teoriami, próbującymi podważyć wiarę. Mówi np., w jakim sensie teoria ewolucji nie musi być sprzeczna z wiarą w Boga Stwórcę. Jest to jednak wiedza jak dotąd dostępna nielicznym. Dawkis zauważa, że wielu ludzi religijnych przejawia niewielkie zainteresowanie sprawami wiary. Odpowiedź wierzących nie może sprowadzać się do sfery rozumowej, domaga się zaangażowania. Chrześcijańska moralność nie opiera się na założeniu, że celem życia jest genetyczna replikacja, czy przetrwanie najlepiej przystosowanych. Chodzi o rozwój naszych zdolności, aby rozumieć i miłować.
Trzeba dziś pamiętać, że podstawowym warunkiem badań naukowych, zwłaszcza dziedzinie nauk przyrodniczych, jest zawieszenie pytania o Boga. Taki kontekst zdobywania wiedzy przez dzieciństwo i młodość pozostawia ślad w widzeniu świata, w myśleniu o życiu. Niekoniecznie zawsze negatywny, jednak stałe zaprawianie umysłu w pomijaniu Boga sprzyja przyjmowaniu postaw ateistycznych.
Świadectwo wiary to zdolność przekładania przekonań na codzienne decyzje i wybory. Trzeba tu pokazać Pawłowe bycie nie z tego świata. Newralgicznym punktem jest dziś uczciwe życie i niekierowanie się jedynie logiką zysku. Głównym zadaniem wspólnot chrześcijańskich jest wprowadzanie ludzi w osobiste doświadczenie modlitwy. Claudel pisał o kryzysie w Kościele na początku XX w., że był to w znacznej mierze kryzys zagłodzonej wyobraźni.
A jest tak stary jak ludzka myśl, jak kultura. Wszystkie ludy pierwotne oddawały cześć istocie najwyższej. W historii ludzkości nie ma ludów ateistycznych. Idee bóstwa bywały prymitywne, zwykle odzwierciedlając poziom moralny wierzących. U narodów, które pozostawiły bogatą spuściznę kulturową i literacką obserwuje się od niepamiętnych czasów pokusę A. Dziś A przybrał charakter masowy. Czasami posiada charakter ideologii państwowej. Ideologia ateistyczna na usługach państwa to także forma religii, z dogmatami z etyką, obrzędowością , w dużym stopniu odbijającą obrzędy zwalczanej religii. W starożytnej Grecji jest mowa o A. Krytyka religii w Grecji była bardzo niebezpieczna. Oskarżenie o bezbożność kończyło się zwykle wyrokiem śmierci. Na przełomie V i IV w. było siedmiu filozofów, oskarżanych o bezbożność, m. in. Sokrates, Arystoteles. Grecki filozof Sextus, przedstawiciel sceptycyzmu, żyjący na przełomie III i II w. przytacza poglądy jednego z filozofów tłumaczących, jak powstała religia: Był taki czas, gdy życie ludzi było nieuporządkowane zwierzęco dzikie, poddane panowaniu dzikich sił. Nie było wtedy żadnej nagrody dla dobrych ani żadnej kary dla złych. A kiedy już prawa, ustanowione przez państwo, zabraniały ludziom popełniania jawnych gwałtów, ludzie czynili zło po kryjomu. Wtedy dopiero, jakiś przebiegły a mądry mąż wpadł na myśl, że trzeba wymyśleć lęk przed bogami, aby istniało coś, co odstraszy złych wtedy, gdy czynią, mówią, lub zamyślają coś po kryjomu. Rozumując tak, wymyślił bóstwo mówiąc: Istnieje dziwny duch, wiecznym cieszący się życiem, słyszy on, widzi i czuje rozumną myśl. Na wszystko baczną, boską naturę mając, co wszelkie ludzkie słowo posłyszy zaraz i dojrzy wszelkie czyny. A choćbyś zło ukradkiem zamyślał jakieś zostanie to zauważone przez bogów, bo rozum czujny posiadają. Oto geneza religii: wymyślił ktoś boga, żeby straszyć złych. A jest obecny w Biblii: Mówi głupi w sercu swoim: nie ma Boga. Izajasz mówi: W pysze swej powiada występny: nie pomści, Bóg, ponieważ Boga nie ma. Oto całe myślenie bezbożnego. Drogi jego układają się zawsze szczęśliwie, Twe wyroki zbyt są wzniosłe dla niego. Parska na wszystkich swoich przeciwników. Bezbożny myśli sobie: ja się nie zachwieję, nie zaznam niedoli w najdalsze pokolenia. A w Biblii związany jest z nieprawością i z grzechem. Najpierw jest grzech i nieprawość, za nią zaś kroczy ateistyczna myśl. Człowiek nikczemny stwierdza nieistnienie Boga. Bo tak może uniknąć skutków. A zwłaszcza wielu ludzi młodych ma tę bazę. A jest przepustką do działania, zabranianego w religii przez sumienie. Człowiek żyjący przeciwko swojemu sumieniu jest niebezpieczny. Będzie postępował także przeciwko sumieniu drugiego człowieka. Pierwszym warunkiem zgodnego życia jest szacunek dla żywionych przekonań i wyznawanej religii. W dziedzinie religii nie wolno stosować najmniejszej przemocy. Jedyny sposób na wychowanie religijne dzieci to prawe czyny wychowawców. Dyskusja o A dotyczy nie idei, lecz postawy życiowej. Odpowiedzią na A jest prawość moralna. Na arogancki atak na religię nie ma odpowiedzi. Agresywność ateistów wobec religii to znak bezradności wobec zamkniętych drzwi. W Teologii Chasydów jest bardzo rozwinięta idea modlitwy wstawienniczej. Chasydzi wierzą, że Bóg ma swoich wybrańców, od modlitwy których zależy dobro świata. Abraham doszedł w swym wstawiennictwie do dziesięciu sprawiedliwych mieszkańców Sodomy. Dalej nie miał odwagi. Bóg poszedł dalej: Jedynym Sprawiedliwym od Którego zależą losy świata, ludzkości i Kościoła to Jezus Chrystus.
Pokusa A jest pokusą powszechną. W ST przybierała formę bałwochwalstwa. Zwłaszcza mistycy kuszeni są do ateizmu. To kuszenie najboleśniejsze ale i najbardziej oczyszczające. Bł. Matka Teresa z Kalkuty przez ponad 50 lat doświadczała pokusy A. Była najbardziej wpływową kobietą X w. Jaśniała niczym gwiazda, na tle ciemnej, szpecącej rzeczywistości naszych czasów, napisał ktoś. Listy bł. Matki Teresy do kierowników duchowych odsłaniając gehennę jej duszy. Niebo niczego dla mnie nie znaczy; dla mnie wygląda jakby było puste. Chciałabym być nikim, nawet dla Boga. Ciągle wydaje mi się, że Boga nie ma (…) Proszę o modlitwę, bo wszystko we mnie jest ścięte lodem. Tylko ta ślepa wiara pomaga mi przetrwać, bo w rzeczywistości wszystko dla mnie jest ciemnością. Najważniejsze jest, aby naszemu Panu przypadła cała radość. Ja naprawdę się nie liczę (…) Chcę powiedzieć coś Waszej Eminencji, ale nie wiem, jak to wyrazić. Gorąco pragnę, pełnym bólu pragnieniem bycia wszystkim dla Boga, być świętą w taki sposób, że Jezus mógłby w pełni żyć swoim życiem we mnie. Im bardziej ja chce Jego, tym mniej sama jestem chciana przez Niego. Chcę kochać Go tak, jak jeszcze nigdy dotąd nie byłam kochana, a mimo to trwa we mnie głębokie uczucie oddalenia od Boga. Ta straszna pustka! Trwa we mnie poczucie nieobecności Boga. Nie uskarżam się; chcę tylko przez cały czas iść razem z Chrystusem (…) Gorąco proszę o modlitwę, żeby Bóg zechciał za brać z mojej duszy tę ciemność chociaż na kilka dni. Bo czasami agonia tej męki jest tak wielka, a jednocześnie tęsknota za Nieobecnym Bogiem tak głęboka, że jedyną modlitwą, jaką jeszcze mogę wypowiedzieć, są słowa: Najświętsze Serce Jezusa, ufam Tobie! (…) Gdyby Ojciec wiedział, przez co ja przechodzę. On, Bóg, zniszczył we mnie wszystko. Ale ponieważ nie należę już do siebie, On może czynić ze mną wszystko. W mojej duszy jest tak wiele sprzeczności, tak dominująca tęsknota za Bogiem, tak dominująca, że bolesna; nieustanne cierpienie, a mimo to jestem przez Boga niechciana, odrzucona, pusta, bez wiary, bez miłości, bez zapału. Dusze mnie nie pociągają, niebo nic dla mnie nie znaczy. Wygląda, że jest to puste miejsce. Myśl o niebie nic dla mnie nie znaczy, a mimo to dręcząca tęsknota za Bogiem. Bardzo proszę o modlitwę, żebym wciąż się do Niego uśmiechała mimo wszystko, bo jestem tylko Jego, więc On ma wszelkie prawa do mnie. Jestem całkowicie szczęśliwa, że jestem nikim, nawet dla Boga. Proszę Waszą Eminencję o modlitwę, żebym miała odwagę, by wciąż się uśmiechać do Jezusa. Trochę rozumiem piekielne męki bycie bez Boga. Brakuje mi słów by wyrazić to, co chcę powiedzieć, ale w miniony pierwszy piątek świadomie ofiarowałam się Najświętszemu Sercu Jezusa, że przetrwam nawet wieczność tym straszliwym cierpieniu, jeśli to da Mu choć trochę więcej radości, albo miłość, choćby jednej duszy. Chcę o tym porozmawiać, a mimo to nie udaje mi się. Nie znajduję słów by wyrazić głębię ciemności. Mimo tego wszystkiego jestem Jego maluteńką i kocham Go nie za to, co daje, ale kocham Go za to, co zabiera (…) Bardzo proszę o modlitwę. Tęsknota za Bogiem jest strasznie bolesna, a mimo to ciemność staje się coraz większa. Cóż za sprzeczność mam w duszy! Ból, jaki mam w sobie jest tak wielki, że naprawdę cały ten rozgłos i całe to ludzkie gadanie nie wywołuje we mnie żadnych odczuć. Niech Wasza Eminencja prosi Matkę Bożą, żeby była mi Matką w tych ciemnościach. U mnie w duszy nie potrafię Ojcu tego powiedzieć jest tak ciemno, tak pełno bólu, tak strasznie. Moje uczucia są takie zdradliwe. Czuję jakbym odmawiała Bogu, a jednak największa i najtrudniejsza do zniesienia jest ta straszliwa tęsknota za Bogiem. Proszę o modlitwę, żebym nie okazała się Judaszem dla Jezusa w tym pełnym ciemności bólu. Czekam na rozmowę z Ojcem. Po prostu bardzo pragnę porozmawiać i zdaje się, że tę zdolność do rozmawiania On zabrał mi także. Nie chcę się uskarżać przyjmuję Jego świętą wolę tak, jak ona do mnie przychodzi (…) Chciałam porozmawiać z Ojcem w Bombaju, ale nawet nie próbowałam nic zrobić, żeby to umożliwić. Jeżeli piekło istnieje, to musi to być właśnie to. Jak strasznie jest być bez Boga! Nie ma modlitwy, nie ma wiary, nie ma miłości. Jedyne co wciąż pozostaje, to przekonanie, że Zgromadzenie jest Jego dziełem, że Siostry i Bracia w Zgromadzeniu Misjonarek i Misjonarzy są Jego. I uparcie tego się trzymam, jak tonący który nie ma niczego innego, ale chwyta się brzytwy. A jednak Ojcze, mimo tego wszystkiego, chcę być Mu wierna, zużywać się dla Niego, kochać Go nie za to, co daje, ale za to, co zabiera. Być do Jego dyspozycji. Nie proszę Go by zmienił Swoje postępowanie wobec mnie, czy Swoje plany wobec mnie. Proszę Go, by się mną posługiwał (…) Niechaj mi Ojciec wybaczy, że prosiłam Ojca o przyjazd, a potem nic nie miałam do powiedzenia. To Ojcu pokazuje, ja strasznie pusta jest moja dusza. Wiem, że to tylko uczucia, bo moja wola jest nierozerwalnie związana z Jezusem, a zatem związana jest z Siostrami i z ubogimi.
Teksty te pokazują, że wiara wcale nie jest łatwiejszym wyborem. Uderza wielka wewnętrzna samotność bł. Matki Teresy. Przed Bogiem człowiek staje sam. Nachalność A odsłania lęk przed byciem samemu w swym rozpaczliwy wyborze. Dlaczego np. tak wieli nacisk na propagandę homoseksualizmu? Oni też nie chcą zostać sami ze swoim wyborem. Naszego doświadczenia wiary nie da się do końca opisać. Na samotność wiary trzeba się zgodzić. Wspólnota potwierdza, daje świadectwo prawdziwości naszego wyboru, nigdy jednak nie zastępuje nas w naszym wybieraniu. Oschłość i ciemność bł. Matki Teresy nie dotykały jednak jej woli ani miłości do Jezusa. Nasze doświadczenia dotykają naszych uczuć. Człowiek zawsze pozostaje wolny. Człowiek zawsze może zadeklarować pragnienie wiary, akt wiary. Wiara nie bazuje na uczuciach! Wiara odwołuje się do powtarzanego codziennie, wielokrotnie, aktu woli nieustanego zawierzenia Bogu. Codzienna modlitwa to akt powierzania się Bogu. Bł. Matce Teresie towarzyszyło zawsze poczucie prawości, czystości serca. Takie poczucie jest nam niezbędnie potrzebne. Jeżeli człowiek lata całe żyje przeciwko swemu sumieniu, to będzie wrakiem osobowości. Ateiści zwalniają ludzi z odpowiedzialności wobec sumienia. Walka o wiarę jest walką o zdrowie: emocjonalne, psychiczne, fizyczne. Modlitwa w Ogrójcu ukazuje nam potrzebę zmagania się o wierność wierze aż do krwawego potu.
U źródeł brutalnych zachowań stoi cynizm. Może on pojawiać się także u ludzi religijnych. Cynizm często dochodzi do głosu w sytuacjach skrajnych: wojna, klęski żywiołowe. Ja łatwo jest zabić podczas wojny i rewolucji… Remarque, w Na zachodzie bez zmian kreśli postać głównego bohatera, a zarazem narratora, mówiącego: Dostaliśmy się do strefy, gdzie rozpoczynał się front i staliśmy się ludzkimi bestiami. Niektórzy nasi odpychają wrogów kopnięciem, że aż nieboracy przykrywają się nogami. Tylko czasem, gdy błagają szczególnie żałośnie, mimo woli wpada się w gniew i odpowiada się kopnięciem. Gdyby przynajmniej nie patrzyli w ten sposób. Ileż niedoli mogą zawierać takie dwie małe plamki, tak małe, że można je zakryć kciukiem: ludzkie oczy. Jonatan Littlel w powieści Łaskawy (książka roku 2008) zawarł opowiadanie gestapowca, który mając na sumieniu wiele zbrodni (mordował Żydów w Polsce i na Ukrainie) zapewnia czytelnika: Mogę was zapewnić, że do samego końca moje wspomnienia będą wolne od wszelkiej skruchy. Nie żałuję niczego: taką miałem pracę i już. Wszystko, co robiłem, robiłem z całkowitą znajomością rzeczy przekonany, że należy do moich obowiązków i że to jest konieczne, jakkolwiek nieprzyjemne i nieszczęśliwe by to było. Na tym polega wojna totalna. Ktoś taki jak cywil przestaje istnieć. Ten cynizm każe zapomnieć o drugiej stronie, o szacunku do drugiego człowieka. Cynizm każe zaprzeczać cierpieniu drugiego człowieka. W cynicznej postawie nie ma odrobiny litości i współczucia dla człowieka widzianego jako wroga. Lewicujący Francuski filozof, Emanuel Tot, nie będący walczącym ateistą, ale raczej chłodnym obserwatorem kultury Zachodniej, opisuje śmierć Boga w kulturze Zachodniej. Stwierdził: Kombatanci świata bez Boga nie mają czym się cieszyć. Człowiek bowiem, pozbawiony Stwórcy, nie okazał się bowiem lepszy, a kultura humanistyczna Zachodu nie wypracowała własnego odpowiednika religii, który mógłby stać się strażnikiem moralności osobistej i społecznej. Po śmierci religii, rozpoczęła się podskórna rewolucja psychospołeczna: coś znacznie radykalniejszego od wzrostu tendencji indywidualistycznych. To powszechny rozkwit narcyzmu. Herbert będzie mówił o subiektywizmie we współczesnej kulturze i sztuce. Po śmierci Boga pojawiło się pytanie o źródło przymusu szacunku wobec drugiego człowieka, przymusu moralności. Dostojewski w Biesach pokazuje, że źródłem zła popełnianego przez człowieka jest odrzucenie Boga i zajęcie Jego miejsca. Pycha popycha Stawrogina do najbardziej niegodziwych czynów i do opisywana swych zbrodni. Pycha sprawia, że Stawrogin sam wyznacza sobie zasady życia i karę – samobójczą śmierć. Druga postać w Biesach to Kiryłow: Nie krzywdzi on nikogo, ale rozwija w sobie opętańczą wolę odrzucenia Boga i ubóstwienia siebie i tak osiągnąć absolutną wolność. Kiryłow mówi: Trzy lata szukałem atrybutu mojej boskości i znalazłem – wyznaje przyjacielowi – jest nim moja wola. To dzięki niej mogę zamanifestować moją niepokorność i wykazać moją nową, straszliwą wolność. Zabijam siebie, by zamanifestować niepokorność i moją straszliwą nowa wolność. Wg Dostojewskiego, jedyną drogą zbawienia od zła jest upokorzenie się przed Bogiem, pokuta. Ojciec Tichon namawia Stawrogina, by poniechał publikacji broszury, opisującej jego zbrodnie: Niech pan porzuci to pragnienie, schowa broszurę i poniecha swego zamiaru. Wówczas odniesie pan całkowite zwycięstwo: przezwycięży pan pychę i poskromi swojego biesa. zostanie pan zwycięzcą. Wtedy pan osiągnie wolność.
Naszym pierwszy wrogiem nie jest demon, ale nasza pycha i cynizm. Zły duch posługuje się naszą pychą. Źle rozumiana demonologia zwalnia z odpowiedzialności za swoje postępowanie. Do jednego z ojców pustyni przyszedł mody mnich mówiąc, że kusi go diabeł. Odpowiedział starzec: Diabeł? Musiałbyś być chyba Mojżeszem, żeby kusił cię diabeł. Ciebie kuszą twoje własne namiętności. Biesy kończą się stwierdzeniem: Lekarze stanowczo, całkowicie, odrzucili myśl o obłędzie Mikołaja Stawrogina. Bez Boga człowiek błąka się po swoim życiu jak po pustyni. Z tego błąkania się rodzi się niewierność. I choć ciężko pracujemy, nasza praca nie przynosi nam radości. Bez Boga niemożliwa jest miłość, możliwa jest tylko namiętność. Bez Boga miłość jest bardzo bliska śmierci. Film Lektor dobrze pokazuje, jak niszcząca jest miłość, traktowana jak namiętność. Dziś konieczne jest to, co Sołżenicyn nazywa samoograniczeniem. Sołżenicyn wspomina w Archipelagu Gułag, jak po aresztowaniu w 1945r było prowadzony do więzienia z niemieckim jeńcem wojennym. Ze wstydem, po latach wspominał, że domagał się od strażników, żeby to Niemieć niósł jego walizkę. Bez Boga nie ma w życiu żadnej celowości. 2Kor 3,5: Nie żebyśmy uważali, że jesteśmy w stanie pomyśleć coś sami z siebie, lecz /wiemy, że/ ta możność nasza jest z Boga. Hermann Hesse w powieści Gra szklanych paciorków pięknie opowiada o naszych powrotach do Boga. Są do niej dołączone trzy opowiadania. Jest opowiadanie zatytułowane Spowiednik. Opowiadanie Spowiednik zbudowane jest na kanwie ojców pustyni. Występuje tam spowiednik, Josephus Famulus, łagodny, odsyłający ludzi z pocałunkiem w czoło. Kiedy Josephus udał się na pustynię, został odkryty przez ludzi, tłumnie odwiedzających jego erem. Sprawiało mu to wiele radości. Do czasu. Nadszedł kryzys a penitenci zaczęli go męczyć. Zaczęły nachodzić go myśli samobójcze. W pewnym momencie, kiedy do jego celi zbliżała się grupa pielgrzymów, Josephus w panice zabrał torbę podróżną, kilka daktyli i uciekł do Diona Pugila. Chciał spotkać się z drugim spowiednikiem – surowym. W połowie drogi Josephus spotyka starszego człowieka i pyta, czy zna Diona Pugila i czy wie, jak do niego trafić. Pielgrzym odpowiada że wie i że jutro mu powie. Na drugi dzień Josephus przychodzi do pielgrzyma i prosi, aby go zaprowadził do Diona. Pielgrzym mówi, że też idzie w tamtym kierunku. Okazało się, że Dion Pugil (czyli ów pielgrzym) przeżywał ten sam problem i szedł do sławnego Josepha Famulusa. Josephus wyspowiadał się przed Dionem. Dion wysłuchał Josephusa, nie krzyczał, nie zadał pokuty, ale tak jak on sam, tak i Dion pocałował Josephusa w czoło. Josephus pyta, dlaczego Dion na niego nie krzyczy. Dion odpowiada: Ludzie są jak dzieci. Grzeszą, zabijają, mordują się, zdradzają i przychodzą do mnie, żeby ich karcić. Ja ich karcę, bo oni tego sobie życzą. Ale oni są jak dzieci. Nie wiedzą, co robią. Ale my, pokutnicy, my wiemy, co robimy. I nam nauki umoralniające nie pomogą. Bo prawdziwymi grzesznikami są ci, którzy znają Boga. Josephus został uczniem Diona i pewnego dnia przyszedł pewien mag – wschodni uczony, którzy przyszedł i popisywał się swoją gnostycką wiedzą. Dion Pugil słuchał go, niczego nie mówiąc. Kiedy mag odszedł Josephus z poruszeniem powiada: Dlaczego go nie nawracałeś? Uczyniliśmy to już dawno: ja i ty - rzecze, Dion – my wierzymy, lecz tamci, owi magowie, nie zostali przejęci tą potęgą jeszcze nie. Nam zaś nie dane jest przymusić ich, aby się nią przejęli. Czy nie zauważyłeś Józefie, jak pięknie i nader zręcznie mitolog ów prawic umiał i zestawiać swoje igraszki i jak przy tym przyjemnie mu było i jak spokojnie i harmonijnie żyje on w tej swojej mądrości obrazków i przypowieści? No cóż, oznacza to, że człowieka tego nie przytłacza ciężkie cierpienie, że jest zadowolony, że dobrze mu się wiedzie a ludziom, którym się dobrze wiedzie – tacy jak my nie mamy niczego do powiedzenia. Po to bowiem, by człowiek odczuł potrzebę zbawienia, nie potrzeba mu wiary zbawczej, by utracił radość z mądrości i harmonii swych myśli, musi mu się najpierw źle powodzić, bardzo źle. Musi prężyć cierpienie i rozczarowanie, gorycz i rozpacz; woda musi mu sięgać aż po szyję… Nie, Josephusie, pozostawmy tego uczonego poganina w jego dobrym samopoczuciu. Pozostawmy go w szczęściu jego mądrości, myśli i wymowy. Być może jutro, za rok, lub za lat dziesięć dopiero dozna cierpień, które sztukę jego i mądrość zdruzgocą. Może zabiją mu żonę, którą kocha albo jednego syna albo wpadnie w chorobę czy ubóstwo a jeżeli wówczas spotkamy go, zajmiemy się nim i opowiemy mu, w jaki sposób sami usiłowaliśmy opanować cierpienie. A gdyby nas wówczas zapytał: Czemu nie powiedzieliście mi tego już wczoraj, albo dziesięć lat temu? Wtedy odpowiemy mu: Bo nie wiodło się tobie wówczas jeszcze dostatecznie źle.
Faryzeusze nie zastanawiają się nad uczynionym przez Jezusa dobrem, nie uwzględniają go. Chcą zabić twórcę tego dobra – Jezusa. Analizują wydarzenie pod kątem następstw politycznych. Nie zastanawiają się w ogóle, kim Jezus jest. W Ewangelii św. Jana często pada pytanie o zdolność oraz o jakość widzenia. Można bowiem na Jezusa patrzeć a jednocześnie widzieć różne rzeczy. Perwersja ludzkiego patrzenia polega na tym, że w największej świętości może widzieć najgorsza grzeszność (Jezusowi imputowano opętanie). Ale i odwrotnie.