Ateizm jest bankrutem
Odpowiedź na artykuł-deklarację ateizmu zamieszczony w miesięczniku "W Drodze" nr 8/2005
Prowadzone przez dominikanów „W drodze” udzieliło swoich łamów na obwieszczenie światu, że p. A. Kalbarczyk wybiera ateizm. Nie sposób tu nie postawić pytania: po co?! Oczywiście, że prawem p. Kalbarczyka, człowieka wolnego jest wybierać to, co wybrał, ale dlaczego pozwala mu się na gloryfikację ateizmu w katolickim miesięczniku?: „Tylko ateizm zapewnia, że człowiek nie jest ułomną, słabą, grzeszną, wygnaną z raju istotą, marną kopią ideału, ale istnieniem wyjątkowym dzięki swemu mózgowi i funkcjonującej w nim psychice, odróżniającej nas znacząco, choć nie radykalnie, od innych zwierząt.”
W istocie jest bowiem tak, że to ateizm właśnie, wbrew temu, co głoszone jest na łamach „W drodze”, z człowieka czyni istotę ułomną, pyłek, który nieświadom swej przygodności widzi w sobie, acz różniące się radykalnie od innych, jednak zwierzę. Dzięki za takie zwięzłe przedstawienie ateizmu. Jednakowoż proszę p. Kalbarczyka (również „W drodze”) o pozwolenie ludziom wiary na dostrzeganie w sobie i w innych, owego podobieństwa, którego nawet F. Nietzsche, niedościgle literacko pięknie o śmierci Boga piszący, nie określał „kopią”. Kalbarczykowe „dzięki swemu mózgowi i funkcjonującej w nim psychice” przypomina zbyt mocno, trącące już nieco myszką i zużyte rozważania materialisty J. de La Mettriego, który obwieszczał współczesnym, iż są maszynami tylko. Wszystkie inne argumenty za ateizmem są równie przebrzmiałe i stare jak świat; prawdę mówiąc, nie bardzo wiem po co są w miesięczniku przytaczane i jaki cel ma umieszczenie w nim takiego wypracowania, jakie popełnił p. Kalbarczyk.
Nie można się zgodzić z twierdzeniem jakoby tzw. ateizm filozoficzny pojawił się w kulturze europejskiej dopiero w czasach oświecenia. Fakt, nie był zjawiskiem częstym, ale spotykali się z nim już starożytni Grecy. Diagoras z Melos oraz Krycjasz głosili, iż Absolutu nie tylko nie można poznać, na co wskazywali Gorgiasz i Protagoras, ale wręcz odrzucali jego istnienie, a np. Teodor z Cyreny nazywany był Ateistą Deklarowanego ateizmu nie było tylko w średniowieczu, ale w czasach nowożytnych przypomniano sobie o nim głównie za sprawą pism B. Spinozy, a jego ideologiczną podstawą stał się materializm mechanistyczny.
Gdy ateista mówi, czym jest jego wybór ateizmu, to podaje jakieś sobie tylko znane przypadki twierdzenia kogoś, iż ateiści "wierzą, że Boga nie ma”. Kto niby, rozumny, tak twierdzi i komu, poza samymi ateistami, chce się nimi zajmować? Średnio rozumny i przytomny człowiek wie, co znaczy ateizm, więc superodkrywcze wywody, że nie jest on religią, ani wiarą, są nikomu niepotrzebne. Mylą się ewidentnie ateiści oznajmiając, że wiara religijna nie przyjmuje realności otaczającej nas rzeczywistości. Wiara dopuszcza jedynie możliwość cudu, a to nie oznacza tego samego. Warto, by sobie uświadomili iż np. cała nasza wiedza przyrodnicza ma charakter indukcyjny, a to oznacza, że uogólnienia, prawa, sformułowane zostały na podstawie określonych, jednostkowych — nie wszystkich możliwych - obserwacji i eksperymentów. Najprawdopodobniej tak jest, jak one mówią, ale nie na 100%! W tym np. właśnie „nie na 100%” może być miejsce dla, jak to określa ateista Kalbarczyk, „zewnętrznej” rzeczywistości. Opozycja religia-realizm jest wydumana, nierzeczywista.
Problem cierpienia, o którym pisze ateista jest tajemnicą naszej wiary, cierpiał wszak sam Pan Jezus Chrystus, a w takim razie i jego Ojciec, bo czyż może nie cierpieć ojciec, gdy cierpi syn? Negowanie czegoś, tylko dlatego, że na aktualnym etapie rozwoju nie potrafimy tego pojąć, jest absurdem i żałosną pewnością głupca.
W podtytule „Albo Bóg, albo przyroda” stawia Kalbarczyk kolejną, fałszywą opozycję suponując, że realnie istnienie świata i Boga wykluczają się wzajemnie. Może ktoś z ateistów, a może z „W drodze” poda mi logiczne prawidła, w oparciu o które można wywodzić tego typu stwierdzenia?
Religia, jak najbardziej, jest racjonalna; ateista tylko myli (która to już pomyłka!) religię z wiarą. Ta ostatnia we wszystkich aspektach racjonalną być nie może, bo wiarą by być przestała. To takie proste. Gdybyśmy wszystko potrafili objaśnić używając rozumu, wiara stałaby się czymś zbędnym. A tak, jest wiara i rozum, dwa skrzydła naszego człowieczeństwa. No, kto tak mówił (pytam ateistów)? Bajano kiedyś o jednorożcach, może podobni im są jednoskrzydlaci ateiści? Dowodzenie rzekomej (jak u Sartra) wewnętrznej sprzeczności idei Boga jest po stokroć błędne, metodologicznie kalekie. Oto zakłada się najpierw, iż Bóg istnieje „na zewnątrz tej rzeczywistości”, a potem odmawia Mu atrybutu istnienia empirycznego. Otóż, po pierwsze :„nie z tego świata” nie musi oznaczać „na zewnątrz tej rzeczywistości”, a po drugie: przedmiot wiary (na mocy definicji) nie może mieć empirycznego desygnatu. Niechże ateiści w końcu zaczną uważać na to co mówią, a przede wszystkim, „sensownie myśleć”. Gdyby znali chociaż trochę Ludwiga Wittgensteina i filozofii analitycznej, nie wypowiadaliby się, tak jak Kalbarczyk, na temat rzeczywistości im niedostępnych. Wittgenstein zalecał w takich sytuacjach milczenie, a nie „nie warto mówić”.
Słynne zdanie Dostojewskiego pokazuje tylko jaki chaos sferze wolności, moralności powstaje gdy odrzucone zostanie istnienie Boga: relatywizm moralny i zaprzeczenie wolności człowieka, nihilizm stają się faktem. Kto ograniczy wolność człowieka? Właśnie drugi człowiek. Czy krwawa historia XX w. nie jest dobitnym potwierdzeniem bankructwa idei nadczłowieka i nihilistycznej wolności, których przykładem szatańskiej materializacji może być np. Hitler i Stalin? Autor powołuje się na rzekomy autorytet Sartre'a jako wolnościowego guru ateistów, ale ten znowu błędnie twierdzi, że istnienie Boga, jest grobem naszej wolności. Otóż tak właśnie nie jest. Nasza wolność wyraża się m.in., paradoksalnie w tym, że człowiek Boga może nie przyjąć, odrzucić Go, zanegować nawet. Stworzył nas przecież jako istoty wolne, a Sartre, tak jak i Kiryłow z Biesów, tego najzwyczajniej pojąć nie może : „Jeśli Bóg istnieje wszystko zależy od niego i nic nie mogę poza jego wolą, jeśli nie istnieje, wszystko zależy ode mnie...” No, ale w takim razie niech Autor przywoła cytowany przez siebie, szkoda, że nie całkiem dokładnie, postulat L. Wittgensteina. Gdyby znał go Sartre też by pewnie nie plótł o tym, czego Bóg nie może stworzyć - wolnego człowieka. A niby dlaczego nie może? Twierdzenie jakoby ateizm stwarzał warunki do pełnej odpowiedzialności człowieka dowodzi jedynie, że stawiający taką tezę nie rozumie zakresów znaczeniowych używanych słów. Odpowiedzialność przed samym sobą nie jest pełną odpowiedzialnością. Jakżeż mogę być sędzią we własnej sprawie? Jak realizowali tak pojętą zasadę odpowiedzialności naziści i bolszewicy, czy realizują inni mordercy i przestępcy? Sartre, jak Adam, bał się spojrzenia Stwórcy i ustami Goetza wolał wołać w Diable i Panu Bogu „Bóg umarł, nie mamy już świadka. Ja tylko jeden widzę twoje włosy i twoje ciało”. Ale czy takie obwieszczenie wystarczyło? Spojrzenie Boga pozostało. Gdzie? W drugim człowieku, bo przecież stworzył go na swoje podobieństwo. I co na Sartre? Ha, zagrożeniem dla człowieka staje się drugi człowiek: „Bestia ukrywała, nagle w oczach bliźniego zaskakiwało nas jej spojrzenie: uderzyliśmy, była konieczna samoobrona..” . W Bycie i nicości Sartre twierdzi, że istotą stosunków Ja-Ty, Ja — Inny jest konflikt jako zjawisko pierwotne. Co w takiej sytuacji pozostaje? Hobbesowska wojna każdego z każdym, chociaż Sartrowi pewnikiem nie o to chodziło, bo w końcu zdawał sobie sprawę z błędu tak skrajnie indywidualistycznie pojmowanej wolności, co próbował przezwyciężyć, bezskutecznie, w pracach późniejszych. Czyż słowa Leonarda da Vinci nie są proroczą zapowiedzią owoców ateistycznie postrzeganej wolności: "Widzieć się będzie zwierzęta na ziemi, które zawsze walczyć będą ze sobą, z największymi stratami i częstymi wypadkami śmierci po każdej stronie. Te nie będą miały granic swej złości; dzięki ich dzikim członkom padnie na ziemię wielka część wielkich lasów wszechświata; potem, gdy się napasą, karmić będą pragnienie swe śmiercią i męką, i trudami, i wojną, i szaleństwem, którymi będą dręczyć wszelką rzecz żywą. I dla swej niezmiernej pychy zechcą wznieść się ku niebu [...]”
A tymczasem umarł Sartre, przeminęły zbrodnicze, ludobójcze ideologie przez ateizm inspirowane, a Pan Bóg ma się dobrze. Czyż nie jest bliższa rzeczywistości wizja człowieka Giovanniego Pico della Mirandoli, który w swej Mowie o godności człowieka wkładając w usta Boga następujące słowa: „Nie wyznaczam ci, Adamie, ani określonej siedziby, ani własnego oblicza, ani też nie daję ci żadnej swoistej funkcji, ażebyś jakiejkolwiek siedziby lub jakiegokolwiek oblicza lub jakiejkolwiek funkcji zapragniesz, wszystko to posiadał zgodnie ze swoim życzeniem i wolą.
Natura wszystkich innych istot została określona i zawiera się w granicach przez nas ustanowionych. Ciebie zaś, nieskrępowanego żadnymi ograniczeniami, oddaję w twoje własne ręce, abyś swą naturę sam sobie określił, zgodnie z twoją wolą. [...] abyś jako swobodny i godny siebie twórca i rzeźbiarz sam sobie nadał taki kształt, jaki zechcesz”
A. Kalbarczyk mówi o normach ograniczających wybór i wolność . Otóż szanowny Panie, takich norm nie ma, nigdy nie było i nie będzie. Wszak, człowiek, korzystając z daru wolności może każdą normę odrzucić, ale czy wtedy nie odrzuca jakiejś części swojego człowieczeństwa? Ateista najpierw jakieś dziwne założenia, a potem „udowadnia” że są one sprzeczne z wolnością. No tak, ale sprzeczne z metodą, niestety, jest jego rozumowanie. W całości zresztą. Argument, że wiara w Boga była przyczyną stosów jest dowodem dziecinnych uproszczeń, z którymi dyskutować nie warto. Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć słowa Sługi Bożego Ojca Świętego Jana Pawła II, który w wystąpieniu w ONZ w październiku 1995 r. przedstawia siebie jako świadka prawdy o człowieku "Staję tutaj przed wami jako świadek: świadek godności człowieka, świadek nadziei, świadek pewności, że los każdego narodu spoczywa w dłoniach miłosiernej Opatrzności.[...] Nie powinniśmy bać się przyszłości. Nie powinniśmy się bać człowieka. To nie przypadek, że znajdujemy się tutaj. Każda pojedyncza osoba została stworzona na «obraz i podobieństwo» Tego, który jest początkiem wszystkiego, co istnieje. Nosimy w sobie zdolność do osiągnięcia mądrości i cnoty. Dzięki tym darom i z pomocą łaski Bożej możemy zbudować w nadchodzącym stuleciu i dla dobra przyszłego tysiąclecia cywilizację godną człowieka, prawdziwą kulturę wolności”.
Dzięki Bogu przeminął już ateizm krzykliwy, napastliwy, runęły w nicość jego zbrodnicze płody w postaci opętańczych, utopijnych systemów wyzwolenia człowieka i można spokojnie, metodycznie wskazywać na jego błędy, pustkę i bankructwo. Ba, powiem więcej. Jest wstydem, brakiem odpowiedzialności za słowo i dowodem zagubienia w świecie idei, jego gloryfikowanie na łamach katolickiego pisma. Jakież zaćmienie umysłu (a może nie?!!) musiał przeżywać odpowiedzialny za skład numeru redaktor?
Do Redakcji „W drodze” oczywiście napisałem. I co? Nic. Cisza!
Józef Zawadzki