Jest w moim mniemaniu wszechobecny wśród niektórych mających doświadczenie instruktorów. Denerwuje i wprawia w stany irytacji wszystkich, którzy muszą go znosić…
Syndrom fachowca
Kim jest fachowiec wiedzą wszyscy. W woli przypomnienia: FACHOWIEC - specjalista w jakiejś dziedzinie, w danym zawodzie, fachu. Jest to niekwestionowany autorytet, którego wiedza przewyższa wiedzę naszą, zwykle ograniczającą się do podstaw. Do fachowca mamy szacunek, który wypracował sobie swoim zachowaniem i postępowaniem względem nas.
Mamy wielu fachowców w hufcu. Są to fachowcy dobrzy, których wiedza jest naprawdę imponująca. Są to ludzie, którzy potrafią przyznać się otwarcie do błędu i go naprawić, albo też przyznać się do niewiedzy i uzupełnić ją, by pomagać nam w kształceniu. Do osób tych mamy wielki szacunek i darzymy ich sympatią. Nie będę wymieniać nazwisk, byłoby to zwykłą formalnością ;) Niestety na bazie owych fachowców wyrastają kwiatki…
Kim są kwiatki? Ano nikim innym jak osobami z „Syndromem fachowca”. Jaśniej? To osoby, które uważają się za świetnych fachowców w jakiejś dziedzinie, tak naprawdę z fachowcem mając niewiele wspólnego… Zwykle puszą się swoją funkcją lub osiągnięciem, uważając się za autorytety w danej dziedzinie. Ech, nie ma nic bardziej przykrego i równocześnie śmiesznego, niż obserwowanie takich poczynań. Dołujący jest tylko fakt, że z takim syndromem ciężko jest walczyć. Bo o ile syndrom ten dotyczy samych nas - możemy nad nim pracować, ale sprawa staje się mało ciekawa jeśli dotyka on kogoś, kto nie do końca zdaje sobie z tego sprawę…
Pozostaje mi tylko wierzyć, że ludzi ci opamiętają się i przestaną. Warto czasem przypomnieć sobie jak piękną i estetyczną cechą jest skromność… Wszyscy jesteśmy omylni, trzeba tylko nauczyć się naprawiać swoje błędy.
Napisane pod wpływem pewnej rozmowy, która skłoniła do głębszych przemyśleń…
pwd. Magda Karp