25/07/2013 „Saldo ministra Rostowskiego jest dodatnie” - powiedział wczoraj pan premier Donald Tusk. I słuszna jego racja! Ile można zadłużyć Polskę, czyli nas- nasze dzieci, wnuki, prawnuki i pra-pra-pra-pra-pra-prawnuki żeby móc powiedzieć, że” saldo ministra Rostowskiego jest ujemne? Wyliczyłem szacunkowo, że gdybyśmy spłacali to co do tej pory jesteśmy winni w tempie spłacania długów towarzysza Gierka- to będziemy spłacać swoje zadłużenie przez 1200 lat czyli XII wieków(!!!!) Zakładając , że mamy 3000 miliardów złotych długu. Ale kolega Leszek Szymowski wyliczył w ostatnim” Najwyższym Czasie,” że mamy 6000 miliardów(!!!!) dolarów długu- nie licząc długu Krajowego Funduszu Drogowego. Przyjmując jego wyliczenia i tempo spłacania długów według tempa gierkowskiego- będziemy spłacać nasz dług 2400 lat czyli XXIV wieki..(!!!!) Nie pamiętam dokładnie ale największym szkodnikiem – jeśli chodzi o świadome zadłużanie nas- jest pan Jacek Vincent Rostowski, którzy zasłużył nas na ponad 340 miliardów dolarów(!!!)- jak nie więcej. Poprzednicy też zadłużali. Na przykład pan Leszek Miller na 16 miliardów dolarów. Prawo i Sprawiedliwość na 80 miliardów złotych. Są to sumy straszne- jak na „ zielną wyspę”, którą jesteśmy- i jak Atlantyda – toniemy. Pisałem wielokrotnie, że jest to- moim zdaniem- świadome działanie w interesie międzynarodówki lichwiarskiej, co powiedział głośno w Świątyni Rozumu-wczoraj jeden z posłów Ruchu Palikota.. Ale wygląda na to, że nie konsultował swojej wypowiedzi z szefem- członkiem Komisji Trójstronnej przenikającej się z Grupą Bilderberga- panem Januszem Palikotem. Ten poseł widocznie nie wie kim jest jego szef..?”kim pan jest?_ krzyczał w kierunki posła Rostowskiego. Nich sobie zajrzy do Wikipedii, jeśli oczywiście nie usunięto stamtąd nazwiska pana Janusza Palikota, tak jak to zrobiono z Aleksandrem Kwaśniewskim.. Usunąć ze spisu bywalców Komisji Trójstronnej takiego zasłużonego człowieka jak pan Aleksander Kwaśniewski..(???) Wiem, że tam był- a obecnie nie ma. Wielokrotnie zaglądałem tam i wiem., że był.. Dlaczego go usunięto? Przecież robi dobrą robotę dla gremiów międzynarodowych przeciwko Polsce i nam w niej mieszkających… Może dlatego, że służby szykowały podmianę na scenie politycznej i demokratycznej w postaci Europy Plus.. W ostateczności może być Prawo i Sprawiedliwość- też noga Okrągłego Stołu.. Byleby byli nasi- a nie obcy.. Raz’ my”- a raz-„ wy.”. Toniemy w długach w a władza nadal myśli jak resztki naszych pieniędzy wydać.. Jest propozycja, żeby utworzyć kolejną biurokrację o dźwięcznej nazwie- Rzecznik Praw Przedsiębiorców(???) Najpierw władza gnębi przedsiębiorców przepisami i podatkami, a potem tworzy biurokratyczne gremia, w których przedsiębiorcy będą walczyć o poszanowanie swoich praw wymyślonych przez socjalistyczne państwo i przegłosowanych w demokratycznej Świątyni Rozumu.- przeciwko nim. To nie lepiej nie tworzyć, żadnych praw i potem nie tworzyć instytucji biurokratycznej Praw Przedsiębiorców.? Ale wtedy nie byłoby realizacji biurokratycznej utopii praw człowieka. Im więcej praw człowieka tym więcej człowieczego burdelu prawnego, w którym już dawno zagubili się wszyscy.. Jeszcze” prawnicy” z tego burdelu próbują wyciągnąć korzyści dla siebie i pod siebie zbijając fortuny na interpretacji praw człowieka.. Można nadawać wszystkim wszystkie możliwe prawa, a będzie tego tysiące, jak nie- wkrótce- setki tysięcy!!! A nie lepiej trzymać się obowiązków, których jest dziesięć, a prawo stanowione – tylko tylko- ile potrzeba. Eliminując zupełnie tzw. prawa człowieka, które nie dość, że przywiązują wolnego kiedyś człowieka do państwa, to jeszcze będąc przywilejami kosztem innych, na których nakłada się obowiązki- wprowadzając straszny burdel prawny..I do tego demokracja, która przegłosowuje te prawa człowieka tworząc jeszcze większy burdel- bo oparty o większość.. Będzie Rzecznik Praw Przedsiębiorców- musi być szef, zastępcy, sekretarka- może kilka, no i samochód służbowy do jeżdżenia po kraju i świecie w celu konsultacji i dialogu w sprawie poszanowania praw przedsiębiorców, które to złe prawa wcześniej nadał przedsiębiorcom Sejm.. Taki prawny kabaret, w którym jest wesoło- mniej przedsiębiorcom. Ale jak będą mieli swojego rzecznika…. Im więcej praw człowieka- tym mniej sprawiedliwości.. Mamy już rzeczników praw dziecka, pacjentów, zwierząt, dzieci, obywatelskich., konsumentów… Będziemy mieli rzecznika praw przedsiębiorców.. No i dalej., Więcej rzeczników, bo więcej praw człowieka- więcej galimatiasu i niesprawiedliwości. Czekam z utęsknieniem na powołanie rzeczników praw: hodowców drobiu, fotografów, kierowców, rowerzystów, prawdziwych futer, futer sztucznych, alkoholików, narkomanów, śpiochów, bezrobotnych, pracowitych, głuchych, niepełnosprawnych, rybaków, filatelistów,, właścicieli sklepów monopolowych, mięsnych , spożywczych- wszystko osobno, matek samotnie wychowujących dzieci, rozbitych rodzin, ludzi z platfusem, wyrzuconych z demokratycznych partii politycznych, piłkarzy, siatkarzy, piłkarzy ręcznych- i innych dziedzin sportu, pokrzywdzonych przez zakazanie uboju rytualnego., przedstawicieli handlowych., urzędników.. Jednym słowem: WIĘCEJ RZECZNIKÓW PRAW! No i praw pokrzywdzonych przez urzędników, którzy wybudowali lotnisko w Modlinie za 500 milionów złotych, a teraz będzie sobie po nim hulał wiatr i deszcz.. Straty już idą w miliony złotych a będą jeszcze większe. Tak jak w Radomiu, gdzie Prawo i Sprawiedliwość buduje lotnisko gminne. Od kilku lat już jest spółka , której członkowie pobierają pensje– gdy lotniska jeszcze nie ma.. Będą pobierali jeszcze większe gdy lotnisko już będzie. Im większe będzie przynosić straty- tym większe pensje będą pobierać.. Kilka lat temu na spotkaniu na Politechnice Radomskiej opowiadałem, że nic z tego nie będzie, bo lotnisko nie jest budowane w systemie rynkowym, tylko emocjonalnie przez urzędników.. Biznesmeni tutejsi nie są nim zainteresowani. To redaktor Robert Tyczyński z telewizji DAMI związany z Unią Wolności, a obecnie- poprzez swojego syna z Platformą Obywatelską- przerywał mi wypowiedź. .”Dlaczego mi Pan przerywa? -pytałem. Tak jak wczoraj poseł Ruchu Palikota pytał pana ministra Rostowskiego” Kim Pan Jest?”Przecież dzisiaj nie ma wielkiego kłopotu, żeby sobie posprawdzać życiorysy obywateli rządzących Polską, poznać szczegóły ich postępowania, wypowiedzi, gdzie bywają.. I trochę pomyśleć! I włos się wtedy zjeży na głowie kto nami rządzi i skąd mu wyrastają rogi.. Jak to diabłom! Ale demokracja oparta jest na emocjach a nie na rozumie- i tłum głosujący nie zadaje sobie trudu w szukaniu prawdy.. A jedynie prawda jest ciekawa- jak twierdził jeden z największych przemilczanych pisarzy- Józef Mackiwicz.. I żeby do niej dotrzeć, trzeba wykonać wysiłkujące ruchy- w tym umysłowe. Saldo ministra Rostowskiego jest oczywiście ujemne.. Zadłużyć nas na 340 miliardów dolarów w ciągu sześciu lat…(????) I asystuje temu premier Donald Tusk..Kim Pan jest, Panie Tusk”?- chciałoby się zapytać Marionetką na pewno.. Skoro Pan Jacek Vincet Rostowski jest marionetką międzynarodowych lichwiarzy, a pan Donald Tusk kryje ten proceder nie wyrzucając go z rządu- to musi też być marionetką….. wicepremiera Jacka Vincenta Rostowskiego.. I mamy teatr kukiełek.. WJR
Tylna strona pomnika Przypadająca na 4 lipca siedemdziesiąta rocznica śmierci generała Władysława Sikorskiego w katastrofie lotniczej na Gibraltarze oraz jej państwowe obchody zainspirowały ciekawą dyskusję na temat roli, jaką w polskiej historii XX stulecia odegrał ten wojskowy i polityk, stoczoną przez pp. Jacka Bartyzela i Konrada Rękasa. P. prof. Bartyzel, mówiąc krótko, zakwalifikował generała do strącenia z narodowego piedestału, natomiast p. Rękas przekonywał, iż Sikorskiego na tymże piedestale należy utrzymać, a nawet przemieścić wyżej. Nie zgadzając się do końca z żadnym z Dyskutantów, pozwolę sobie zauważyć, że niektóre aspekty politycznej działalności generała Sikorskiego, kluczowe – w moim przekonaniu – dla jej całościowej oceny, w ogóle nie pojawiły się w ich wypowiedziach, inne zaś zostały tylko skrótowo zasygnalizowane lub zbagatelizowane. Poniżej postaram się je naświetlić, rozpoczynając od tragicznych wydarzeń września roku 1939.
Pakt francusko-sikorski Władze Francji od chwili wybuchu wojny pchały swoich polskich „sojuszników” do klęski, naciskając na maksymalizację skali zbrojnego oporu przeciw Niemcom i obiecując pomoc, która nigdy nie miała nadejść. 10 września u polskiego wiceministra spraw zagranicznych, hrabiego Jana Szembeka, stawił się francuski ambasador w Warszawie Leon Noël. Szembek tak relacjonuje odbytą z nim rozmowę:
„Koło południa zgłosił się do mnie ambasador Noël, by mi zakomunikować treść instrukcji, jaką otrzymał z Paryża: Rząd francuski nalega usilnie na Rząd Polski, by uczynić wszystko możliwe dla utrzymania linii Wisły i Sanu oraz by koniecznie bronić Małopolski Wschodniej, gdyż przerwanie łączności z Rumunią groziłoby katastrofą. Ambasador zakomunikował mi dalej, że z Francji idzie do Polski 40 samolotów, z pełnym uzbrojeniem i załogą oraz, że gen. Armingaud, drugi szef francuskiej misji wojskowej i powaga na polu lotnictwa wojennego wyjechał do Bukaresztu dla pilnowania sprawy dostaw dla Polski.”
Noël celowo dezinformował polski rządWszystkie te zapewnienia były fałszywe; Noël celowo dezinformował polski rząd. W rzeczywistości już 8 września na naradzie w Naczelnym Dowództwie francuskich sił zbrojnych, przeprowadzonej w obecności premiera Edouarda Daladiera, uznano za niemożliwe wysłanie do Polski sprzętu lotniczego, a także podjęcie działań lotniczych przeciw Niemcom.Gdy polskie władze i wojsko zostały już internowane w Rumunii, generał Sikorski, który znalazł się wraz z nimi na rumuńskiej ziemi, natychmiast przystąpił do działania. Swoją akcję rozpoczął od niszczenia dyscypliny wojskowej, wniesienia walki politycznej na teren armii i nakłaniania polskich oficerów do buntu przeciw prawomocnym władzom wojskowym. Niestety, nie bezowocnie. Po przyjeździe do Bukaresztu Sikorski zamieszkał nie gdzie indziej, tylko we francuskiej ambasadzie. Następnie udał się do polskiego attaché wojskowego w Bukareszcie, ppłk. Tadeusza Zakrzewskiego. Sam Zakrzewski tak opisywał skutki ich spotkania w maju 1945 r.:
„Po przekroczeniu przez Rząd Polski, Naczelnego Wodza marszałka Śmigłego i jego szefa Sztabu granicy rumuńskiej nastąpiła swego rodzaju rewolucja… Po porozumieniu się z generałem Sikorskim zadałem pierwszy i decydujący cios, odmawiając posłuszeństwa Śmigłemu i podporządkowując się Sikorskiemu.”
Miało to miejsce, gdy Śmigły-Rydz wciąż zajmował stanowisko Naczelnego Wodza Wojska Polskiego (prezydent Raczkiewicz złożył go z niego dopiero 7 listopada). Na podobną niesubordynację nie pozwolił sobie szef Sztabu Naczelnego Wodza, gen. bryg. Wacław Stachiewicz. Gdy 18 września Śmigły-Rydz przekraczał granicę rumuńską, Stachiewicz w dramatycznej rozmowie prosił go o możliwość pozostania w kraju, w którym wciąż toczyli walki polscy żołnierze. Gdy jednak Rydz wydał mu wyraźny rozkaz udania się z nim do Rumunii, Stachiewicz wypełnił rozkaz przełożonego, choć wewnętrznie burzył się przeciw niemu. Znalazłszy się w Czerniowcach, zatelefonował do polskiej ambasady w Bukareszcie i wezwał do siebie Zakrzewskiego. Dalej oddajmy głos samemu Stachiewiczowi:
„W dniu 21 września przyjechał mjr dypl. Zimnal (pomocnik attaché wojskowego ppłk. dypl. Zakrzewskiego) i doręczył mi jego list, w którym ten, twierdząc, że Naczelny Wódz i szef Sztabu powinni być oddani pod sąd polowy za to, co się stało, oraz uważając, że już od dawna praca Naczelnych Władz Wojskowych była na fałszywych torach – odmawia mi prawa wydawania mu jakichkolwiek rozkazów. Na zapytanie moje skierowane do mjr. dypl. Zimnala, czy podziela to zdanie, ten, wijąc się jak żak, odpowiedział, że również nie uważa mnie za swoją władzę, a przełożonym jego jest ambasador.”
Epilog sprawy opisał Bogdan Stachiewicz, syn generała:
„Za ten postępek podlegający w czasie wojny karze śmierci ani ppłk Zakrzewski, ani jego zastępca mjr Zimnal nie zostali oddani pod sąd polowy, przeciwnie, obaj pozostali na swych dotychczasowych stanowiskach, a Zakrzewski pozostał jako mąż zaufania Sikorskiego na terenie Rumunii.”
Upewniwszy się o ubezwłasnowolnieniu polskich władz wojskowych w Rumunii, Sikorski wyjechał do Paryża. Zawiózł go tam osobiście francuski dyplomata Leon Noël. Do Paryża przybyli 24 września. Władysław Studnicki już przed wojną nazywał generała Sikorskiego agentem Francji. Twierdzić, że Sikorski był formalnie francuskim agentem, zwerbowanym i prowadzonym przez wywiad tego państwa, byłoby z mojej strony czczą spekulacją. Niewątpliwie był natomiast w stosunku do Francji tym, co określa się mianem agenta wpływu i tak też był przez władze francuskie traktowany. typowe polskie warcholstwo Nie da się uciec od pytania, na jaką ocenę zasługuje zachowanie generała, który w chwili, gdy jego państwo i armia toczą wojnę obronną, spiskuje z obcym mocarstwem w celu – jak zobaczymy dalej – obalenia prawomocnych władz wojskowych i politycznych, by móc samemu zająć ich miejsce. Najłagodniej można je ocenić jako typowe polskie warcholstwo w stylu magnacko-siedemnastowiecznym.
Zdobycie władzy Francuski rząd od początku z całą bezwzględnością wykorzystywał tragiczne położenie państwa polskiego – do którego zresztą sam się wydatnie przyczynił – by zrekonstruować polskie władze według własnych dyspozycji: postawić na czele rządu i armii swojego człowieka (to znaczy generała Sikorskiego) i w ten sposób przejąć nad nimi kontrolę. Internowany w Rumunii prezydent Ignacy Mościcki, aby nie przerywać ciągłości funkcjonowania państwa, zdecydował się złożyć urząd i przekazać go swemu następcy, na którego nominował polskiego ambasadora w Rzymie, gen. bryg. Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego. Zgodnie z literą konstytucji nominacja nabierała mocy z chwilą publikacji aktu – i został on opublikowany. Akt nominacji Długoszowskiego ukazał się w „Monitorze Polskim”, wydrukowanym w Paryżu w polskiej drukarni przy ulicy Faubourg Poissoniere w nocy z 25 na 26 września. „Monitor” nie opuścił jednak drukarni, którą otoczyli policjanci. Francuska policja skonfiskowała wydrukowane egzemplarze. Jednocześnie polski ambasador w Bukareszcie, hrabia Roger Raczyński, otrzymał od ambasady francuskiej depeszę protestacyjną (démarche) ze stwierdzeniem, iż „rząd francuski nie będzie mógł uznać żadnego rządu polskiego, któryby był mianowany przez generała Wieniawę”. Ten sam protest otrzymał następnie polski ambasador w Paryżu Juliusz Łukasiewicz, skądinąd znienawidzony przez Francuzów za to, że od chwili wybuchu wojny twardo i konsekwentnie domagał się od nich wywiązania się z traktatowych zobowiązań sojuszniczych, których francuski rząd postanowił nie wypełniać, a jego członków irytował fakt, iż strona polska nie chce po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Symptomatyczne, że kiedy o nominacji Długoszowskiego dowiedział się generał Sikorski, 26 września miał czelność powiedzieć ambasadorowi Łukasiewiczowi, „że ta kandydatura jest nie do przyjęcia, że to jest widocznie tylko chęć ratowania za wszelką cenę zbankrutowanego regime’u” (według relacji Jana Szembeka). Dla porównania władze brytyjskie bez robienia problemów przyjęły notyfikację nominacji Długoszowskiego na następcę prezydenta Mościckiego, którą od polskiego ambasadora w Londynie, hrabiego Edwarda Raczyńskiego, odebrał brytyjski wiceminister spraw zagranicznych Alexander Cadogan. Francuskie władze pogwałciły suwerenny akt polskiej głowy państwa według własnego widzimisię. Zarazem zakomunikowały polskim politykom, napływającym powoli do ambasady w Paryżu, że na czele polskich oddziałów wojskowych formowanych we Francji musi stanąć osoba przez nie wskazana lub mile widziana. Prócz tego Leon Noël w imieniu strony francuskiej wskazał przebywającemu już wówczas w Paryżu wiceszefowi polskiego MSZ hrabiemu Szembekowi trzy kandydatury na nowego polskiego prezydenta: Władysława Raczkiewicza, byłego ministra spraw zagranicznych (1926-1932) Augusta Zaleskiego oraz prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda. Jak wiadomo, prezydent Mościcki ugiął się pod presją Francuzów i nominował w końcu na swego następcę Władysława Raczkiewicza. W sensie politycznym nie była to żadna odmiana w stosunku do Długoszowskiego, ponieważ Raczkiewicz dokładnie tak samo, jak ówczesny polski ambasador w Rzymie, należał do ścisłej elity rządowej sanacyjnego „regime’u”. Nie wydawał się złym kandydatem do prezydentury w niepewnych czasach. Oficer Wojska Polskiego, miał doświadczenie w sprawach związanych z polityką bezpieczeństwa, zdobyte na stanowiskach m.in. wojewody nowogródzkiego (1921-1924), wileńskiego (1926-1930), krakowskiego (1935) i pomorskiego (1936-1939) oraz ministra spraw wewnętrznych (1921, 1925-1926, 1935-1936); miał też rozległe kontakty zagraniczne jako prezes (od 1934 r.) Światowego Związku Polaków. Francuzi zadbali jednak, aby faktyczną kontrolę nad agendami państwa polskiego na wychodźstwie otrzymał ktoś inny. Pod naciskiem strony francuskiej prezydent Raczkiewicz mianował premierem i Naczelnym Wodzem generała Sikorskiego, czyniąc go szefem rządu i armii jednocześnie. Pod ich dalszym naciskiem zawarł z Sikorskim tzw. „umowę paryską”, według której prezydent – na mocy konstytucji „kwietniowej” organ państwowy o najsilniejszej pozycji ustrojowej – miał odtąd korzystać ze swoich prerogatyw wyłącznie „w ścisłym porozumieniu” z premierem, co w normalnym języku znaczyło, że zrzeka się ich na rzecz tego ostatniego, choć nie można było tego ogłosić wprost, ponieważ stanowiło to złamanie konstytucji. nominat obcego mocarstwa Generał Sikorski rozpoczął urzędowanie 1 października 1939 r. Objął władzę jako nominat obcego mocarstwa. Tak samo, jak parę lat później czynili to członkowie PKWN.
Po pierwsze, słuchać się „sojuszników” Wymuszona przez francuski rząd nominacja okazała się fatalna w skutkach. Szkoda tu miejsca na wyliczanie wszystkich nieudolności i szkód wyrządzonych sprawie polskiej przez Sikorskiego w okresie jego kilkuletniego premierostwa. Ich wyczerpującą analizę znajdzie Czytelnik w pracach Stanisława Mackiewicza „Lata nadziei” i „Zielone oczy”. Stałym wyznacznikiem polityki zagranicznej Sikorskiego przez te lata był bezkrytyczny serwilizm względem „sojuszników” Polski: najpierw względem Francji, a po jej upadku w czerwcu 1940 r. względem Wielkiej Brytanii. Taka polityka Sikorskiego bywa broniona argumentem z „realizmu”, który jest standardowym hasłem usprawiedliwiającym wysługiwanie się obcym państwom. Optymalnym wyborem w ówczesnej sytuacji byłoby zawarcie porozumienia z czynnikiem kontrolującym terytorium, zasoby i ludność państwa polskiego, czyli z Niemcami. Zwolennicy szukania kontaktu z Niemcami byli jednak wśród polskiego wychodźstwa bardzo nieliczni (były sanacyjny wojewoda Stanisław Twardo, Stanisław Cat-Mackiewicz, po cichu Adolf Bocheński), a ogół przyjmował ich pomysły z niedowierzaniem i oburzeniem. Nie to należy jednak uznać za najważniejsze, ale fakt, że porozumienie takie odrzucała z góry sama strona niemiecka: po październiku 1939 r. Niemcy do każdej polskiej inicjatywy w tym kierunku odnosili się z agresywną wrogością (sondażowe rozmowy prowadzone przez nich wcześniej w kraju zakończyły się fiaskiem, ponieważ na współpracę z niemieckimi władzami okupacyjnymi nie wyraził zgody żaden liczący się polski polityk). Porozumienie z Rzeszą było więc w każdym razie niemożliwe. Skoro Polska nie mogła pozyskać innych sprzymierzeńców, niż ci, którzy nieledwie wczoraj rozmyślnie wystawili ją Niemcom, polski rząd musiał starać się uzyskać od swoich jedynych „sojuszników” tyle, ile się dało.Czy jednak nie istniała alternatywa dla bezkrytycznego serwilizmu, uprawianego przez Sikorskiego? Istniała, czego dowodzi przypadek innego generała, Charlesa de Gaulle’a, który po czerwcu 1940 r. nie znalazł się bynajmniej w Londynie w łatwiejszej sytuacji, niż Sikorski (a nawet w trudniejszej, ponieważ występował przeciw działającym w kraju władzom Państwa Francuskiego).
de Gaulle okazał się negocjatorem twardym i nieustępliwymGdy generał Sikorski skwapliwie potakiwał, generał de Gaulle okazał się negocjatorem twardym i nieustępliwym w obronie francuskiego interesu i własnej pozycji samodzielnego sojusznika Wielkiej Brytanii, a nie jej klienta. Nie dał zamienić swojego Komitetu Wolnej Francji w zwykły pas transmisyjny Foreign Office. Zirytowany jego nieustępliwością Churchill powiedział w maju 1942 r.:
– Niech pan nic nie forsuje. Niech pan bierze przykład ze mnie. Widzi pan, jak ja się uginam i wyprężam.
De Gaulle odparł:
– Pan to co innego. Ja jestem za ubogi, by móc się schylać.
Swoją twardą postawą de Gaulle wywalczył dla siebie mocniejszą pozycję w koalicji antyniemieckiej, niż Sikorski „realistycznym” lokajstwem. A przecież generałowi Sikorskiemu nie brakowało argumentów przetargowych; miał nawet lepsze, niż de Gaulle. W końcu w latach 1940-1941, po rozgromieniu Francji, a przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, Polska pozostała chwilowo jedynym liczącym się sprzymierzeńcem Wielkiej Brytanii w Europie. Tę koniunkturę należało wykorzystać.
Jedni w obozach, drudzy w limuzynach Jak w polityce zagranicznej wyznacznikiem polityki Sikorskiego był serwilizm względem „sojuszników”, w pełni przez nich wykorzystywany, tak w polityce wewnętrznej była nim żądza zemsty na piłsudczykach. Sikorskim nie kierowała tu bynajmniej, jak twierdzi p. Rękas, „logiczna” chęć ukarania winnych klęski w wojnie obronnej, lecz wściekłość urażonej ambicji. Gdy został premierem i Naczelnym Wodzem, postanowił wykorzystać sytuację, by nareszcie odegrać się na obozie politycznym, który przed wojną de facto usunął go z Wojska Polskiego i zepchnął na margines życia politycznego. Sekundował mu w tym wiernie nie tyle, jak pisze p. prof. Bartyzel, tajemniczy Józef Hieronim Rettinger, ile przede wszystkim dwa polityczne karły, chore z nienawiści do przedwojennego rządu, przedwojennej armii i prowadzące obsesyjnie prywatną wojnę z nieżyjącym od lat Józefem Piłsudskim: profesor Stanisław Kot i pułkownik Izydor Modelski, awansowany przez Sikorskiego na generała.
Represje na piłsudczykach, kierowane przez trójcę Sikorski – Kot – Modelski, przybierały rozmaitą postać. Najłagodniejszą były czystki personalne w wojsku i aparacie państwowym. Sikorski wyrzucił ze służby zagranicznej część dyplomatów związanych politycznie z sanacją, m.in. wspomnianych już ambasadorów Łukasiewicza i Wieniawę-Długoszowskiego czy posła polskiego w Brukseli Michała Mościckiego (który zawinił byciem synem Ignacego). Czystka nie objęła wprawdzie wszystkich dyplomatów związanych z przedwojennym rządem. Część z nich Sikorski zatrzymał w służbie, jak braci Rogera i Edwarda Raczyńskich. Innych musiał pozostawić na stanowiskach wbrew własnej woli, ponieważ państwa przyjmujące nieoficjalnie zakomunikowały rządowi polskiemu, że w wypadku ich zwolnienia nie przyjmą ich następców, a polskie placówki dyplomatyczne ulegną likwidacji. Z tego ostatniego powodu piłsudczycy jeszcze przez kilka lat stali na czele polskich poselstw w Ankarze (Michał Sokolnicki) i Lizbonie (mjr Karol Dubicz-Penther). Do tej samej kategorii działań należało rozmyślne utrzymywanie bez przydziału oficerów-piłsudczyków. Los ten stał się udziałem m.in. przedwojennego marszałka Senatu Bogusława Miedzińskiego, który do jesieni 1940 r. ponawiał wnioski o wysłanie go na front choćby w randze szeregowca (choć był pułkownikiem). Sikorski odmówił jednak Miedzińskiemu powrotu do armii nawet w takiej randze, a służbom bezpieczeństwa zlecił jego inwigilację. Narzędziem czystki w wojsku było Biuro Rejestracyjne, powołane przez Sikorskiego w strukturze Ministerstwa Spraw Wojskowych. Na jego czele Sikorski postawił Modelskiego. Modelski zaś uzyskanie przydziału służbowego dla polskich oficerów napływających do Francji uzależniał od złożenia przez nich pisemnych zeznań obciążających poprzednie władze wojskowe. Gdy na przykład do Paryża przedostał się płk Józef Jaklicz, szef Oddziału III Operacyjnego w Sztabie Głównym i II zastępca szefa Sztabu do spraw operacyjnych, Modelski obiecał mu dowództwo brygady w zamian za sprawozdanie z przygotowań do wojny napisane tak, by „Śmigły i Stachiewicz wisieli”. Ponieważ Jaklicz pod jego naciskiem sporządził w końcu sprawozdanie, ale nie pod wskazaną przez Modelskiego tezę, w maju 1940 r. otrzymał nominację na zastępcę dowódcy 3. Dywizji Strzelców, która nie miała ani uzbrojenia, ani pełnej obsady etatu. Sikorski uznał też współwinnym klęski w wojnie obronnej i pod tym pretekstem wyrzucił z armii gen. bryg. Ludomiła Rayskiego, największego polskiego specjalistę od lotnictwa wojskowego i bodaj najbardziej doświadczonego pilota w Wojsku Polskim – choć przed wojną Rayski złożył dymisję ze stanowiska dowódcy sił powietrznych w Ministerstwie Spraw Wojskowych w proteście przeciw zaniedbaniom w organizacji i wyposażeniu polskiego lotnictwa oraz ignorowaniu przez Śmigłego-Rydza jego wielokrotnych ostrzeżeń w tej sprawie.Miejscem bardziej dotkliwych represji dla przeciwników politycznych stał się obóz więzienny w Cerizay, utworzony przez Sikorskiego za zgodą władz francuskich. Do obozu trafili m.in. hrabia Michał Łubieński (dyrektor gabinetu ministra w MSZ za czasów Becka), gen. Stanisław Kwaśniewski (prezes sanacyjnej Ligi Morskiej i Kolonialnej) i gen. Stanisław Rouppert (ponieważ jako szef służby zdrowia Ministerstwa Spraw Wojskowych był osobistym lekarzem marszałka Piłsudskiego). Praktyki te budziły niesmak i pogardę nawet u cudzoziemców, a tym samym niszczyły powagę władz państwowych na wychodźstwie. Sekretarz generalny francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych skomentował politykę Sikorskiego słowami: „Śmieszny naród… Przyszli tu jak żebracy i od razu zażądali trybunałów karnych i obozów koncentracyjnych.” Po upadku Francji i przenosinach na grunt brytyjski Sikorski odtworzył swój obóz więzienny w Rothsay na szkockiej wyspie Bute. Obok generałów Kwaśniewskiego i Roupperta do obozu na „Wyspie Węży” wtrącono m.in. Michała Grażyńskiego, sanacyjnego wojewodę śląskiego.Ale skala represji Sikorskiego wobec piłsudczyków nie kończyła się na obozie w Cerizay. Niektórych próbował po prostu zabić, wysyłając ich na prawdopodobną śmierć. Gdy przystąpiono do tworzenia w kraju konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej, Sikorski komendantem ZWZ we Lwowie, na terenie okupacji sowieckiej, wyznaczył gen. bryg. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Uczynił to celowo, ponieważ Karaszewicz-Tokarzewski nie miał szans na przetrwanie w konspiracji: był osobą powszechnie znaną we Lwowie, gdzie przed wojną pełnił funkcję dowódcy Okręgu Korpusu. Niedoszły komendant lwowskiego ZWZ nie dotarł nawet na miejsce przeznaczenia; funkcjonariusze NKWD aresztowali go natychmiast przy próbie przekroczenia granicy niemieckiej i sowieckiej strefy okupacyjnej. Zrządzeniem Opatrzności generał Karaszewicz-Tokarzewski nie trafił do obozów filtracyjnych NKWD w Kozielsku ani Starobielsku, tylko do zwykłego łagru, dzięki czemu uniknął kuli w tył głowy w Katyniu czy Charkowie. Wyszedł ze Związku Sowieckiego z armią generała Władysława Andersa. W podobny sposób Sikorski postąpił ze wspomnianym już generałem Stachiewiczem, który zdołał wydostać się z internowania w Rumunii, podejmując na własną rękę ryzykowną ucieczkę. Sikorski wysłał go na fałszywych dokumentach do algierskiego miasteczka Medea, gdzie w morderczym klimacie Stachiewicz szybko zapadł na ciężką chorobę. Jego stan pogarszał się z powodu braku dostępu do opieki medycznej i lekarstw. To już nawet nie była mściwość, a sadyzmW końcu Stachiewicz napisał do Wodza Naczelnego rozpaczliwy list z prośbą, aby w razie śmierci mógł zostać pochowany pod prawdziwym nazwiskiem. Sikorski udzielił odpowiedzi – odmownej. To już nawet nie była mściwość, a sadyzm. Po upadku Francji i zainstalowaniu we francuskiej Algierii niemieckiej komisji wojskowej Sikorski nadal trzymał tam Stachiewicza, licząc, że wpadnie w ręce Niemców. Ale Stachiewicza nie zabiła choroba ani nie dopadli go Niemcy. Przeżył Sikorskiego o trzydzieści lat. Last but not least. Generał Sikorski wybrał specyficzny sposób budowania autorytetu polskiego rządu na wychodźstwie. Sposób ten polegał na otaczaniu swojego gabinetu materialnym przepychem, który w surowych warunkach wojennych wzbudzał oczywisty niesmak. Ten aspekt urzędowania Sikorskiego opisał w swoich pamiętnikach naoczny świadek, Józef Winiewicz:
„Park samochodowy polskich dostojników uznać trzeba za najliczniejszy wśród przedstawicieli innych krajów okupowanych przez Trzecią Rzeszę i będących teraz na brytyjskim garnuszku. Nie grzeszyliśmy skromnością. De Gaulle zwykł był chodzić ze swym adiutantem pieszo. Tak samo król Norwegii Haakon, chociaż jego często widywano jeżdżącego samotnie rowerem i zatrzymującego się przed każdym czerwonym światłem, nawet przy pustych ulicach. Na rowerze widziałem też jadącą królową Holandii Wilhelminę. Towarzyszył jej, na rowerze oczywiście, młody adiutant. A że samochodami dostarczonymi przez władze brytyjskie kierowały z zasady panie ze specjalnej wojskowej służby kobiecej – często panie z najwyższego towarzystwa – więc o polskich »wymaganiach« bywało w brytyjskiej opinii publicznej głośno. Zwłaszcza że służbowych wozów naszych dygnitarzy nieraz nadużywały ich żony. Nie dało się ich wobec tego ustrzec od niemiłych protestów przechodniów. Głośna stała się przygoda żony jednego z polskich ministrów, przed wojną znanego działacza związków zawodowych, która wybrała się służbowym samochodem męża po zakupy na śródmiejski rynek. Obrzucono ją i auto pomidorami, kartoflami – co tylko rozeźlonym świadkom zajścia popadło w ręce.”
W Londynie przebywały wówczas emigracyjne rządy kilku innych państw, jednak żaden z nich nie zasłynął z analogicznego upodobania do bizantyjskiej oprawy.
Frontowa strona pomnika Niniejszy artykuł nie ma bynajmniej na celu dyskredytacji generała Władysława Sikorskiego, którego piszący te słowa uważa za postać wielorako dla Polski zasłużoną i nie wątpi w szczerość jego patriotycznych uczuć. Jako szef Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego (1914-1917), a później królewsko-polskiego Krajowego Inspektoratu Zaciągu do Wojska Polskiego (1917) Sikorski odegrał w tworzeniu polskiej siły zbrojnej rolę co najmniej równą Józefowi Piłsudskiemu, a może nawet znaczniejszą. Nie sposób nie uznać jego zasług jako dowódcy, położonych w wojnie polsko-ukraińskiej o Galicję Wschodnią, a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej. Należał też do najwybitniejszych polskich teoretyków wojskowości w okresie międzywojennym. P. Konrad Rękas słusznie przypomniał słabo pamiętany udział Sikorskiego w dramatycznych wydarzeniach końca 1922 r., kiedy to generał jako premier energicznie spacyfikował konfrontacyjne nastroje polityczne po elekcji i zabójstwie prezydenta Gabriela Narutowicza, przywracając krajowi bezpieczeństwo wewnętrzne. Niestety w swoim artykule p. Rękas zupełnie niepotrzebnie, moim zdaniem, uległ endeckiej manierze wykorzystywania rozważań o praktycznie każdym wydarzeniu z historii Polski w latach 1900-1945 jako pretekstu do obsmarowania postaci marszałka Piłsudskiego – w tym przypadku m.in. poprzez twierdzenie, iż po śmierci Narutowicza Piłsudski i piłsudczycy szykowali się do zamachu stanu, a Sikorski zastosował przeciw nim środki siłowe i w ten sposób zamach udaremnił. Owszem, po objęciu stanowiska premiera generał Sikorski zaprowadził rządy silnej ręki – ale uderzenie tej silnej ręki skierował przede wszystkim przeciw endekom. Do zaistnienia wówczas pewnego zagrożenia dla państwa przyczyniła się bowiem głównie endecja, której działacze podżegali warszawską ulicę i dokonywali na niej aktów przemocy – i właśnie przeciw endekom w stolicy zastosował Sikorski środki nadzwyczajne, a nie przeciw piłsudczykom, których przygotowania do zamachu stanu nie wyszły poza fazę słowną. W akcji przywracania porządku w Warszawie z Sikorskim współdziałał zresztą m.in. piłsudczyk Henryk Kawecki, który w gorących dniach grudnia 1922 r. przejął obowiązki szefa policji politycznej w całym państwie. Podczas I wojny światowej Kawecki był członkiem Komendy Głównej piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej, zaś w latach 1926-1939 stał się jedną z najbardziej wpływowych osób w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Wreszcie, do niewątpliwych zasług Sikorskiego policzyć należy ocalenie i wyprowadzenie ze Związku Sowieckiego z armią Andersa dziesiątek tysięcy Polaków, w tym wartościowe kadry wojskowe, polityczne i urzędnicze, naukowe i intelektualne. Nie udałoby się ich przecież uratować bez wcześniejszej normalizacji stosunków polsko-sowieckich, czyli bez zawarcia w 1941 r. „układu Sikorski-Majski”.Te dokonania Władysława Sikorskiego trzeba koniecznie mieć w pamięci, próbując ocenić jego rolę w polskiej historii. Ale obok nich trzeba przy tym uwzględnić fakty opisane powyżej. To one mają znaczenie dla oceny generała jako polityka, a nie odpowiedź na czysto akademickie pytanie, czy Sikorski był demoliberałem, czy nie. źródło: Xportal.pl
Debata nad absolutorium dla rządu Tuska
1. Wczoraj odbyła się w Sejmie debata nad wykonaniem budżetu państwa za rok 2012 i w konsekwencji nad absolutorium dla Rady Ministrów za rok ubiegły. Towarzyszyło jej wystąpienie prezesa NBP Marka Belki, podczas którego przedstawił sprawozdanie z działalności banku centralnego i sprawozdanie z realizacji polityki pieniężnej za rok 2012.
Wystąpił także prezes Najwyższej Izby Kontroli Jacek Jezierski i on także przedstawił ocenę Izby, dotyczącą wykonania budżetu, a więc ocenę tego jak realizowane były dochody i wydatki budżetowe w roku poprzednim. Marszałek Sejmu jak to ma w zwyczaju określiła czas przeprowadzenia tej debaty jako debatę krótką i w związku z tym 140 osobowy klub poselski Prawa i Sprawiedliwości, miał zaledwie 33 minuty aby przedstawić swoje racje.
2. Zabierałem głos w tej debacie i zwróciłem uwagę na 4 moim zdaniem najważniejsze kwestie. Po pierwsze na wyraźne załamanie się dochodów podatkowych już w roku 2012. Dość powiedzieć, że były one aż o 16 mld zł niższe od tych planowanych. Szczególnie załamanie widać było we wpływach z podatku VAT. Były one niższe o 12 mld zł o tych planowanych, a byłyby jeszcze niższe o kolejne 2-3 mld zł gdyby nie rozporządzenie ministra Rostowskiego, w którym zdecydował, że zwroty VAT za grudzień 2012 roku dokonywane w styczniu, zostały zaliczone w ciężar roku 2013.
Tak szokujący spadek dochodów z VAT nastąpił mimo wzrostu stawek VAT o 1 pkt procentowy, a także wzrostu gospodarczego wynoszącego 1,9% PKB i średniorocznej inflacji wynoszącej 3,7%.
3. Drugą kwestią na którą zwróciłem uwagę, był gwałtowny przyrost kosztów obsługi długu publicznego o blisko 6 mld zł czyli 17% w stosunku do roku 2011. Udział wydatków na tę obsługę wyniósł już 13,2% całości wydatków budżetowych i był o 1,3 punktu procentowego wyższy niż w roku 2011. Coraz poważniejszym problemem jest struktura tego długu jeżeli chodzi o podmioty go finansujące oraz struktura walutowa. Wynoszący na koniec 2012 roku aż 890 mld zł dług publiczny był finansowany w blisko 52% przez inwestorów zagranicznych, a z kolei blisko 1/3 tego długu czyli kwota około 300 mld zł jest zaciągnięta w innych walutach niż złoty. Zwracałem uwagę, że każde zawirowanie na rynkach finansowych, może natychmiast spowodować panikę wśród inwestorów zagranicznych, a ci gdyby gwałtownie pozbywali się naszych papierów wartościowych, spowodują równie gwałtowne podwyższenie ich rentowności. Jeszcze bardziej katastrofalna w skutkach może być gwałtowna dewaluacja złotego, wtedy następuje równie gwałtowny przyrost kwoty długu mimo tego, że Polska fizycznie nie pożycza dodatkowo ani dolara lub euro.
4. Trzeci problem który poruszyłem, to grabieżcza polityka dywidendowa rządu. Otóż w 2012 roku wpływy z dywidend od spółek Skarbu Państwa wyniosły 7,5 mld zł i były o 44% wyższe niż w roku 2011. Ponad 3 mld zł pobrano od 4 koncernów energetycznych i to moim zdaniem spowodowało, że wszystkie one zrezygnowały w 2013 roku z wcześniej planowanych dużych inwestycji w nowe bloki energetyczne. Z kolei blisko 2 mld zł pobrano z KGHM i taka dywidenda dla Skarbu Państwa spowodowała konieczność wypłaty przez tę firmę blisko 4 mld zł dywidendy dla zagranicznych udziałowców tego koncernu. Także i on po tej wypłacie poważnie ograniczył wydatki inwestycyjne.
5. Wreszcie czwarty problem to sytuacja w drogownictwie. Tutaj wyszedłem poza rok 2012 i stwierdziłem, że wydatki na drogi w wysokości blisko 100 mld zł w latach 2008-2012, nie spowodowały wybudowania żadnego pełnego ciągu drogowego z Zachodu na Wschód i z Północy na Południe , a jednocześnie upadła większość firm zaangażowanych w realizację tych kontraktów. Co więcej firmy wykonawcze szacują swoje roszczenia wobec Skarbu Państwa na kwotę przynajmniej 10 mld zł i wszystko wskazuje na to, że te roszczenia będą musiały zostać pokryte po przegranych przez GDDKiA procesach sądowych.
6. Podobnych zastrzeżeń do wykonania budżetu za 2012 rok zgłoszono z trybuny sejmowej jeszcze kilkadziesiąt ale mimo tego jak wskazuje przebieg debaty, większość koalicyjna Platformy i PSL-u w piątek przegłosuje pozytywnie wniosek o udzielenie absolutorium Radzie Ministrów. Koalicja w Sejmie ma oczywiście większość ale to jeszcze nie powód aby przegłosowywać, że w jednym tygodniu zamiast czwartku i piątku, będziemy mieli teraz dwa piątki.
Kuźmiuk
Szewczak Komisja Śledcza ds. przeszłości Rostowskiego Tomasz Tokarski „Prezes węgierskiego banku centralnego Gyorgy Matolcsy poinformował”...” Po spłacie pożyczki dalsze istnienie przedstawicielstwa MFW w Budapeszcie ...uważa za niepotrzebne”.....” Oznacza brak zgody na próby globalnego narzucania warunków finansowych i budżetowych, na swoiste centralne planowanie, które próbuje realizować MFW, w myśl tego, co stwierdził w swej książce historyk Uniwersytetu Georgetown, profesor Carroll Quigley: „Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu, którym jest kontrola nad światem poprzez ustanowienie jednego systemu finansowego. Ta machina ma być nadzorowana przez małą grupkę, która będzie zdolna rządzić strukturami politycznymi i światową gospodarką (Tragedy & Hope, 1966 r.)”.....”Prezes węgierskiego banku centralnego Gyorgy Matolcsy poinformował, że Węgry rozważają szybszą spłatę pożyczki, jaką zaciągnęły w MFW. W liście skierowanym do szefowej MFW Christine Lagarde podziękował jej za udzieloną pomoc, informując zarazem, że Węgry najprawdopodobniej spłacą ostatnią ratę pożyczki w wysokości około 2,2 mld euro przed końcem tego roku, choć termin upływa z końcem marca 2014 r. To jednak nie wszystko. Po spłacie pożyczki dalsze istnienie przedstawicielstwa MFW w Budapeszcie prezes banku centralnego Węgier uważa za niepotrzebne.”......”Orbán wielokrotnie krytykował MFW za metody walki z kryzysem. We wrześniu 2012 r. stwierdził: Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować. Dodał też, że przyjęcie kolejnych pożyczek od MFW „uderzałoby w węgierskie społeczeństwo”......”Joseph Stiglitz, były główny ekonomista Banku Światowego w 2000 r. stwierdził: „Mówi się o nadzwyczajnej arogancji Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Powiada się, że MFW nigdy nie próbował nawet wsłuchać się w głos szukających jego pomocy państw rozwijających się; że polityka MFW jest tajna i niedemokratyczna. Mówi się, że stosowana przez Fundusz gospodarcza „metoda leczenia” bardzo często prowadzi do zaostrzenia istniejących problemów: od rozwoju do stagnacji, od stagnacji do recesji. To wszystko prawda”....”Z ujawnionych przez Stiglitza dokumentów, a także z wydanej w 2004 r. książki Johna Perkinsa „Confessions of an Economic Hit Man” (wydanie polskie „Hit Man. Wyznania ekonomisty od brudnej roboty”, Warszawa 2006) wynika, że MFW żądał od państw ubiegających się o pomoc podpisania umowy zawierającej ponad sto artykułów. Należały do nich zobowiązania sprzedaży kluczowych dla państwa aktywów, jak instalacje wody pitnej, linie kolejowe, elektrownie, firmy telekomunikacyjne, itd. W zamierzeniu miał to być prywatyzacja, choć w praktyce często była przeprowadzana podobnie, jak w Polsce dobry transformacji – majątek państwowy sprzedawany był za bezcen lub po bardzo niskich cenach w zamian za wysokie łapówki dla polityków. Efekty „pomocy” ze strony międzynarodowych instytucji finansowych, w tym MFW, w przypadku Rosji były opłakane – gigantyczna korupcja oraz spadek PKB o połowę wciągnął kraj w głęboką recesję. MFW żądał także narzucenia twardych warunków na rozwijające się rynki finansowe, wymuszał podwyżki cen żywności, czy paliwa oraz powodował gigantyczne zadłużenie państw ubiegających się o pomoc.”.....(źródło )
Tomasz Sakiewicz o Rostowskim „ Minister napisał w swoim oświadczeniu, że jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie, „założonym i obdarzonym dotacją założycielską przez George’a Sorosa”. W Europie i na świecie toczą się od dłuższego czasu makroekonomiczne gry spekulacyjne na walutach obcych państw. Jak podała AFP, Węgierski Nadzór Finansowy ustalił, że fundusz Sorosa 9 października ub. roku „usiłował wygenerować fałszywe lub mylne sygnały w odniesieniu do rozmiarów podaży, popytu oraz ceny akcji banku, dokonując ich krótkiej sprzedaży. Transakcja spowodowała spadek kursu OTP o 14 procent w ostatnich 30 minutach sesji”. Następnego dnia premier Węgier Ferenc Gyurcsany oświadczył, że załamanie notowań największego krajowego banku było częścią szerszego ataku na węgierski rynek pieniężny i kapitałowy. Jeszcze w październiku bank centralny Węgier podwyższył główną stopę procentową do najwyższego poziomu w całej Unii Europejskiej, aby bronić forinta przed dalszym spadkiem. Jednocześnie Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzielił pożyczki Budapesztowi w celu ochrony finansów krajowych przed krachem spowodowanym masową wyprzedażą aktywów przez inwestorów. Soros, założyciel i prezes Soros Fund Management, w wydanym komunikacie wyraził „głęboki żal z powodu operacji przeprowadzonej przez jego fundusz”. Zapewnił także o gotowości do współpracy z węgierskim nadzorem. „....(źródło )
Janusz Szewczak „ idea powołania komisji śledczej, która miała by zbadać stan finansów publicznych, jest jak najbardziej uzasadniona. PiS zgłosił pomysł skontrolowania kreatywnej księgowości naszego "sztukmistrza z Londynu", czyli ministra finansów, i jest to pomysł trafny. Przypomnijmy, ze te cuda wokół finansów publicznych dzieją się właściwie od sześciu lat, od momentu, kiedy ster w ministerstwie na Świętokrzyskiej przejął Jan Vincent Rostowski. Bo co najmniej kuriozalnym wydawało się powołanie na ministra finansów Polski, obywatela brytyjskiego, który nie ma ani polskiego NIP-u, ani PESEL-u i jest dodatkowo zadłużony w brytyjskich bankach. Tę kwestię, kto był promotorem powołania takiej osoby, należałoby wyjaśnić.”...(źródło )
Przed swoim odejściem Stiglitz zabrał z banu Światowego Międzynarodowego Funduszu Walutowego sporą liczbę tajnych dokumentów . Dokument te pokazują ,że MFW żądał od państw ubiegających się o szybka pomoc podpisania tajnej umowy składającej się z 111 artykułów . Wśród nich znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży kluczowych aktywów takich jak instalacje wody pitnej , elektrownie, gaz, linie kolejowe , firmy telekomunikacyjne ,ropa naftowa , banki itd. Kraje otrzymujące pomoc musiały zobowiązać się do przeprowadzenia serii radykalnych i niszczycielskich działań gospodarczych . Równocześnie w Banku Szwajcarii otwierano konta dla polityków ,na które transferuje się setki milionów dolarów tytułem odwzajemnienia się Gdyby politycy krajów rozwijających się odrzucili ta umowę , oznaczałoby to całkowite zamkniecie dla ich kraju kredytów na międzynarodowym rynku finansowym .” ...” Przywódcy państw odbiorców pomocy muszą jedynie wyrazić zgodę na wyprzedaż po niskich cenach aktywów państwowych , by w ten sposób otrzymać dziesięcioprocentowa prowizję , która w całości jest przelewana na ich tajne konta w bankach szwajcarskich . Użyjmy słów samego Stiglitza : „można zobaczyć , jak szeroko otwierają im się oczy” na widok gigantycznych przelewów wartości kilkuset milionów dolarów. „...(więcej)
Coryllus „Nie dlatego bynajmniej, że socjaliści wstydzą się swoich zbrodni, ale dlatego, że za tym procederem stoją banki, które są rzeczywistymi mocodawcami panów nazywających siebie socjalistami. W stuleciu XX banki te miały swoje siedziby w Londynie. „...(więcej )
Jan Piński „ Podobno Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy walczą z kryzysem. Dwanaście lat temu Joseph Stiglitz, główny ekonomista BŚ oskarżył swoją instytucję o grabież krajów, którym rzekomo miała pomagać. „....”Stiglitz, to osoba, którą trudno dyskredytować. W 2002 r. dostał nagrodę Nobla z ekonomii. Gdy publicznie skrytykował Bank Światowy i MFW został zmuszony do rezygnacji. Dziś Polska i inne kraje mają przekazać fundusze do MFW, za które będzie on "walczyć" z kryzysem. Zobaczmy jak wyglądała ta "walka" pod koniec ubiegłego wieku. Odchodząc Stiglitz zabrał ze sobą dużo dokumentów. Wynika z nich, że MFW uzależniał pomoc dla znajdujących się w kryzysie państw od podpisania tajnego protokołu złożonego ze 111 artykułów, w których znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży narodowego majątku (surowce naturalne, infrastruktura, banki itp.). Aby "pomóc" klasie politycznej w podejmowaniu decyzji część z pieniędzy ze sprzedaży dóbr była transferowana na tajne konta z przeznaczeniem na łapówki.”....”Teraz przykład z ostatnich tygodni. Gdy Węgry poprosiły w grudniu ubiegłego roku o pomoc, to MFW i UE nie zgodziły się, bo ich zdaniem rząd dopuścił się zamachu na niezależny bank centralny. Zamach ów miał polegać na zwiększeniu liczby członków rady banku wybieranych przez parlament.Nie chodzi oczywiście o niezależność. W polskim systemie bankowym dziś jest pełna jedność działań rządu i Narodowego Banku Polskiego. Chodzi o to, aby kontroli nad bankiem centralnym nie otrzymały osoby, które mogą zachwiać pseudorynkową polityką takich instytucji jak MFW czy Bank Światowy. Marek Belka został nominowany przez Platformę Obywatelską na funkcję szefa NBP, chociaż w czerwcu 2005 r. Donald Tusk w liście do Aleksandra Kwaśniewskiego zarzucał Belce kłamstwo przed komisją ds. PKN Orlen, gdzie premier zeznał iż nie współpracował z SB. Zdaniem Tuska (z czerwca 2005 r.) to członkowie komisji śledczej ds. PKN Orlen, a nie premier mówili prawdę na temat jego współpracy z tajnymi służbami PRL.W sprawie współpracy Belki z SB. Niedźwiedzią przysługę zrobiła Belce "Gazeta Wyborcza" publikując w internecie całość jego teczki, łącznie z instrukcją wyjazdową, w której zgodził się współpracować z wywiadem na zasadach konspiracji. Co ciekawe teksty te od blisko roku nie są dostępne na stronach gazeta.pl (proszę wpisać w google "Belka nie współpracował z SB" i spróbować otworzyć tekst) Warto uważnie obserwować przekazywanie pieniędzy z Polski do instytucji finansowych, które oskarżane są o przestępczą działalność przez byłych pracowników, laureatów Nagrody Nobla.”...(źródło)
Rostowski , rząd lewacki Tuska , seksualizacja dzieci , Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Soros, narkotyki ( http://mojsiewicz.salon24.pl/355499,legalizacja-narkotykow-przesadzona-soros-ostro-lobbuje ) , paraseksualne homozwiązki , nędza , depopulacja , lewacka edukacja, zadłużenie , masowy eksport Polaków jako taniej siły roboczej .
To wszystko jest ze sobą powiązane . Dobrze że Szewczak domaga się aby Rostowskim , jego przeszłością i powiązaniami zajęła się komisja śledcza . Człowiek , którego model działania tak dokładnie opisał Stiglitz na przykładzie losu prymitywnych krajów okradanych przez lichwiarstwo do spółki ze z skorumpowanymi złodziejami u władzy .Oczywiście twierdzenie ,że Tusk i Rostowski dostają na tajne konta dziesiątki milionów euro nie jest bezpodstawne . Świadczą o tym jedne z najwyższych cen budowy autostrad na świecie . Jeden z najszybszych na świcie przyrostów zadłużenia . Nie twierdze ,że Tusk i Rostowski są skorumpowanymi łapownikami wysługującymi się lichwiarstwu , ale warto w ich wypadku zastosować Ich metodę traktowania ciężko pracujących Polaków . Jak tylko usłyszał z donosów ,że Polacy kupili sobie nowy telewizor to już upichcił ustawę aby funkcjonariusze służby bezpieczeństwa II Komuny jaka jest skarbówka miała prawo wtargnąć do domów Polaków . Styglitz jednoznacznie łączy wzrost zadłużenia z gigantycznymi łapówkami, sięgającymi nawet 10 procent wartości długu . Ile by to było , gdybyśmy przyjęli „komisowe „ w wysokości tylko 1 procenta od przyrostu długu, czyli 400 miliardów Afryka dźwiga się, gdyż pognała lichwiarstwo „ Jean-Michel Severino, Emilie Debled Według „The Economist” sześć z dziesięciu najszybciej rosnących krajów leży właśnie na tym kontynencie – podkreślają eksperci. „.....”Afryka przeżywa okres bezprecedensowego wzrostu. Średnie zadłużenie zagraniczne kontynentu spadło z 63 proc. PKB w 2000 r. do 22,2 proc. w roku 2012 „ ...(więcej )
Turcja błyskawicznie się rozwija , bo pogoniła w dużej mierze lichwiarstwo „Krzysztof Mazur „Turcy przygotowują się także do budowy elektrowni atomowej. „....”Biorąc pod uwagę te wskaźniki, OECD umieściła Turcję w swoich prognozach w pierwszej dziesiątce najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw świata. „....”Wzrost tureckiego PKB w 2010 roku wyniósł 8,9 proc., przewyższając nawet tempo chińskie; również wzrost w 2011 roku przekroczył zakładane tempo i wyniósł blisko 8,5 procent „......”Także pod koniec 2011 roku budżet państwa zanotował nadwyżkę – zjawisko dawno zapomniane w finansach krajów UE, w tym niestety także w Polsce – a relacja długu publicznego w stosunku do PKB również oscyluje na bezpiecznym, niespełna 40-procentowym poziomie. Jest to tym bardziej istotne, że jeszcze w 2006 roku relacja ta wynosiła ponad 46 proc., a w latach dziewięćdziesiątych zadłużenie to wynosiło ponad 70 proc. PKB. więcej
Chiny i Indie nigdy nie wpuściły lichwiarstwa do siebie .Orban , aby rozwinąć Węgry idzie drogą Turecka i chińska . O wypędzeniu lichwiarstwa z Polski mówił expressis verbis w swoim „ expose „ Kaczyński ( http://naszeblogi.pl/39398-kaczynski-obiecuje-likwidacje-przymusu-ubezpieczen-spoleczny Kim jest to lichwiarstwo . Wielki brat był u Orwella bezosobowy . Orwell uważał że w pewnym momencie system może działać bez kierowani nim przez ludzi . To jednak nie jest możliwe . Tam są żywi ludzie , rodziny w których dzieci dziedziczą ogromne majątki i ogromną władze , rody Nowej Arystokracji , nowych książąt Istotę „rynków finansowych „ kilkuset najbogatszych rodzin Zachodu , czy używając określenia Kaczyńskiego lichwiarstwa najlepiej ujął profesor Carroll Quigley Historyk Uniwersytetu Georgetown, profesor Carroll Quigley: „Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu, którym jest kontrola nad światem poprzez ustanowienie jednego systemu finansowego. Ta machina ma być nadzorowana przez małą grupkę, która będzie zdolna rządzić strukturami politycznymi i światową gospodarką „Nadchodzi era nowego środka transportu – próżniowych tuneli z kapsułami pasażerskimi.
Z Los Angeles do Nowego Jorku, 4500 km w 45 minut... Amerykański miliarder Elon Musk zapowiada, że wreszcie ruszą prace nad nowym środkiem transportu, nazwał go Hyperloop, superlinia.„.....”Elon Musk nie jest kompletnym fantastą, to twórca systemu PayPal, producent samochodów elektrycznych Tesla, jego statki kosmiczne Space X wykorzystuje NASA do zaopatrywania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. „...”Idea magnetycznego transportu polega na tym, aby w próżniowym tunelu, rurze ułożonej na ziemi czy na morskim dnie, dzięki polu elektromagnetycznemu stworzonemu z wykorzystaniem nadprzewodników, rozpędzać kapsuły lub wagony z ludźmi do ogromnej prędkości. „.... ”Transport magnetyczny, ale nie w tunelu, już raczkuje. W Szanghaju na linii o długości 30 km pasażerowie jeżdżą z prędkością 431 km/godz. „....”Pomysł nie jest nowy, wpadli na niego niezależnie od siebie w 1910 roku dwaj fizycy: Amerykanin Robert Goddard i Rosjanin Borys Weinberg. Rozpoczęli nawet budowę prototypów, ale poziom ówczesnej technologii uniemożliwił te zamiary „....”Na dalekich trasach liczących kilka tysięcy kilometrów w ciągu trzech minut na dystansie 160 km rozpędzałaby się do prędkości 6500 km/godz. „.....(źródło )
„Skandaliczny podręcznik wychowania seksualnego dla małych dzieci "Skąd się wziąłeś" wywołał w Niemczech falę oburzenia. Na rysunkach pokazuje się dosłownie wszystko. Towarzyszą temu jednoznaczne teksty. Np. "W ciepłej pochwie czuć mrowienie, podobne ogarnia penisa". Czy w ten sposób należy pokazywać dzieciom seks i uświadamiać je na temat prokreacji? – pytają oburzeni rodzice „.....”olejny przypadek wykryła berlińska gazeta "B.Z". Tamtejsze władze oświatowe wydały książkę pracy dla nauczycieli, w której zalecają, by na lekcjach wychowania seksualnego w siódmych klasach zachęcali uczniów do przedstawień pantomimicznych. Dzieci mają udawać orgazm i seks sado-maso. „....(źródło)
"Wojna o pieniądz" Song Hongbing Kto pragnie uzależniać ludzi od kredytów? Do kogo należy amerykańska Rezerwa Federalna? Po co stworzono Międzynarodowy Fundusz Walutowy? A przede wszystkim: w jaki sposób prowadzona jest globalna wojna o pieniądz? Song Hongbing, chiński analityk finansowy, stara się odpowiedzieć na te pytania, spoglądając na świat zachodni z zewnątrz i usiłując dociec, w którym momencie ta dynamicznie rozwijająca się cywilizacja popełniła błąd, który doprowadził do dzisiejszego permanentnego kryzysu i rosnącego zadłużenia. Jego opowieść obejmuje ostatnie trzy wieki historii Europy i Ameryki, poczynając od założenia Banku Anglii w 1694 roku, poprzez dzieje rodziny Rothschildów i ich imperium finansowego, powołanie Rezerwy Federalnej, udział kół finansowych w inspirowaniu dwóch wielkich wojen światowych, rezygnację z parytetu złota, aż po kryzys naftowy lat siedemdziesiątych, klęskę "azjatyckich tygrysów" w latach dziewięćdziesiątych i ostatni kryzys finansowy na rynku nieruchomości USA. Przedstawiając dzieje powolnego upadku Zachodu polegającego na dobrowolnym oddawaniu się państw w niewolę banków, autor pragnie ostrzec Chiny i inne dynamicznie rozwijające się kraje Azji przed popełnieniem błędów, które mogą doprowadzić do utraty nie tylko dobrobytu, ale także suwerenności. Jednakże ta książka, pisana dla azjatyckiego czytelnika, może być również pouczająca dla nas. Choć bowiem popełniliśmy już wiele z błędów, o których pisze autor, zawsze jest nadzieja, że nie będziemy popełniać następnych. „...(źródło )
Henryk Pająk „Lichwa. Rak Ludzkości „Tytuł zawiera istotę treści książki. Lichwa jest trądem przeżerającym ludzkość w sferze materialnego bytu narodów, państw i rodzin. Zdominowała wszystkie dziedziny życia międzynarodowego, podporządkowując sobie rządy, parlamenty, media, finanse, korporacje, przemysł, etc. Rządy i parlamenty składają się z manekinów lichwy. Prezydenci państw, premierzy, parlamentarzyści to tylko ich nominaci i lokaje. Od 1913 r., kiedy powstał tzw. Bank Rezerw Federalnych, istnieje nieformalny Rząd Światowy - właściciel finansów Stanów Zjednoczonych, decydujący o wojnach, osławionym "pokoju", trendach we wszystkich dziedzinach życia ludzkości. W okresie kryzysu finansowego 2008/2009 mówi się o winie "niegospodarnych" banków, ale nic o Banku Rezerw Federalnych - sprawcy tego kryzysu. „...(źródło) Marek Mojsiewicz
26/07/2013 Na folwarku zwierzęcym Tak jak było do przewidzenia , po „sukcesie” zakazu uboju rytualnego, obrońcy praw zwierząt robią kolejny krok naprzód. Długi marsz zaczyna się zawsze od najmniejszego kroku. Kategoria praw zwierząt to jakieś kuriozum. Ludzkość funkcjonowała przez setki lat bez „praw zwierząt” – i jakoś- dzięki Bogu- przetrwała.. Rozmnażała się i podporządkowywała sobie Ziemię, czyniąc ją sobie poddaną. Pan Bóg się na to nie obrażał- bo takie dał człowiekowi wytyczne- skoro ma istnieć świat i jego Dzieci.. Dzieci muszą coś jeść, żeby mieć siłę i trwać w gatunku.. W czasach Chrystusa nie można było sobie kupić pizzy wegetariańskiej, tak jak dzisiaj.. Zresztą nie znam historii wegetarianizmu, ale człowiek był od zawsze mięsożerny, choć ostatnie „ badania naukowe” i dodajmy badania ideologiczne, twierdzą, że człowiek żywił się roślinnością(???) . Naprawdę! Sam słyszałem w państwowym radiu wypowiedź jakiegoś” naukowca” na ten temat.(???) Zbaraniałem. .Przepraszam oczywiście barana. Bo może mnie podać do sądu zwierząt- za obrazę. Albo jego adwokat. W końcu prawa baranowi też się należą. Nie należy go obrażać. Tak jak osła. ”Ty ośle! Musisz się nauczyć!”- tak jeszcze niedawno nauczyciel zwracał się do ucznia w nerwach. Za moich czasów nauki. Niech teraz spróbuje. I wcale nie chodzi o strofowane dziecko. Chodzi o prawa osła- żeby go nie obrażać. Tym samym obecna nauka ideologiczna zadaje kłam dotychczasowym stereotypom jakoby człowiek od swojego zarania był mięsożerny. Nie był! Żywił się trawą i korą z drzew. Trzeba będzie powołać Ministerstwo Prawdy, żeby pozamieniać przeszłość i napisać ją na nowo. Pomocna będzie oczywiście lektura Jerzego Orwella-„Rok 1984”.. Na ilu obrazkach dla dzieci w przeszłości człowiek poluje na zwierzę? To wielki skandal i czas najwyższy, żeby z tym skończyć.. Żeby na nowo cywilizowany człowiek , w czasach współczesnych kształtowanych przez Lewicę wszelką-człowiek polował na zwierzęta..(???) Strzelał do „swoich braci”? A jakby tak do człowieka strzelić i przeznaczyć go na mięso? Co by wtedy powiedział? Nie czułby się pokrzywdzony i pozbawiony praw? Wtedy by zobaczył co to znaczy, jak ktoś –zza krzaków- strzela do dzikiego ptaka czy zwierza.. Perfidia! To za słabe słowo! To zabójstwo połączone z morderstwem! W takich przypadkach powinna być kara śmierci dla człowieka.. A nie tak jak było przez setki i tysiące lat, że człowiek bezkarnie polował i zabijał. No i „obrońcy praw zwierząt” powoli kończą.. Po zakazie uboju rytualnego, będzie zakaz polowania na dzikie ptaki(???). Ciekawe jak na taką wiadomość zareagował pan prezydent Bronisław Komorowski zapalony myśliwy, polujący na kaczki.. Może na polowania chodzi tylko po to ze strzelbą, żeby sobie pospacerować- takt twierdził kandydat na prezydenta Radomia z ramienia Platformy Obywatelskiej w roku 2010. Na pytanie z sali, czy strzela do zwierząt podczas polowania, bo należy do Związku Łowieckiego odpowiedział, że owszem chodzi ze strzelbą- na polowania, ale nie strzela do zwierząt(???). Zapytałem go, to po co chodzi ze strzelbą na polowania- bo siedział obok mnie przy stole prezydialnym, ale nie mi nie odpowiedział.. Dodałem, że powinien zapisać się zamiast do Związku Łowieckiego- do Polskiego Związku Spacerowiczów- jeśli taki jest, a jak nie ma to czas taki założyć.. Tym bardziej, że jak ustawa o zakazie uboju rytualnego kaczek przy pomocy strzelby przejdzie- kilkaset tysięcy myśliwych będzie chodziło na polowania- ze strzelbą i spacerowało sobie po Puszczy Białowieskiej, z której już dzisiaj człowiek nie może skorzystać ze starych padłych drzew. Albo udawało, że spaceruje, a gdy ich nikt nie będzie widział- będą do kaczek strzelać. Gdzie te czasy gdy towarzysz Goring z prezydentem towarzyszem Mościckim polowali sobie w puszczy..? Towarzysz Goring był wielkim zwolennikiem ustaw chroniących zwierzęta, sam je kochał- tak jak nie kochał ludzi. To on był promotorem założenia ogrodu zoologicznego w Berlinie.. Ludzi można było wyjąc spod prawa- przypominam ustawy norymberskie- ale żeby zabić zwierzę? Można było nawet zakładać obozy koncentracyjne dla ludzi, jak na Planecie Małp.. Chociaż ludzi ,,małpy trzymały w klatkach.. W nowych książkach dla dzieci o tematyce przyrodniczej, królowie będą kosili trawę , suszyli a potem ją zjadali.. Przecież nie będą polowali. Tak jak nie będą zjadali ryb- ze stołów królewskich w nowych książkach napisanych na nowo , znikną odmiany mięsa- będą różne odmiany traw, liści i kory.. Bo trzeba w końcu zapanować nad przeszłością.. Bo kto panuje nad przeszłością, panuje nad teraźniejszością, a jak nad teraźniejszością- to na pewno nad przyszłością. W końcu chodzi o naszą przyszłość, żebyśmy mogli sobie pożyć w Nowym Wspaniałym Świecie, nie tylko u Sławka Sierakowskiego na Nowym Świecie w Warszawie.. W kręgu” Krytyki Politycznej”. Tymczasem rzeźnie, którym demokratyczne państwo prawne zabroniło prawnie rytualnego na dodatek demokratycznie- uboju rytualnego i zabijania zwierząt w sposób w jaki uznają za właściwe bez kurateli demokratycznego państwa prawnego i Świątyni Rozumu ruszają do ataku, bo najlepszą obroną przed demokratycznym państwem prawnym- jest atak. Okazuje się, że właścicielami zwierząt we Polsce jest demokratyczne państwo prawne, bo to ono ustala demokratyczne co właściciel zwierząt może z nimi robić, a co nie. Niedługo będzie decydowało o wszystkim- to tylko kwestia demokratycznego czasu. Pokrzywdzeni przez demokratyczne państwo prawne będą dochodzić sprawiedliwości w sądzie powszechnym a kto wie- może nawet w Trybunale Konstytucyjnym- sądem wszystkich sądów. Tam też o wyroku decyduje większość, a nie zdrowy rozsądek.. Można byłoby polikwidować wszystkie sądy a zostawić Trybunał Konstytucyjny.. Niech Trybunał decyduje, tak jak trybunały podczas bolszewickiej Rewolucji Francuskiej.. Producenci żywności twierdzą, że ich straty sięgają 1,5 miliarda złotych rocznie. Producenci żywności myślą, że w demokratycznym państwie prawnym w ogóle kogoś- oprócz nich samych- obchodzą straty(!!!) Socjalizm opiera się na marnotrawstwie- im większe marnotrawstwo- tym większy powód do dumy- socjalistów. Proszę się rozejrzeć dookoła.. Wszędzie marnotrawstwo i tumiwisizm. Upaństwowione pieniądze, upaństwowione marnotrawstwo- prywatne konsekwencje. Urzędnicy decydują- my ponosimy odpowiedzialność.. Oczywiście jeśli ubojnicy wygrają w sądzie to odszkodowanie zapłacimy my.. Jak zwykle zresztą, w demokratycznym państwie prawnym.. No bo kto? Sprawiedliwość byłaby, gdyby ci demokratyczni posłowie, którzy głosowali za zlikwidowaniem uboju, zapłacili te 1,5 miliarda strat z własnej kieszenie, ale nie z tych pieniędzy, które pobierają z budżetu państwa.. Z tych pieniędzy, które zarobili jak jeszcze nie byli posłami. Z tych które zarobili samodzielnie na własny rachunek.. Bo tak to znowu zapłacą z naszych.. Gdyby tak musieli płacić z własnej kieszeni za wszystkie ustawy, które przeforsowali przeciw nam- to nie chcieliby uczestniczyć w tym cyrku, zwanym demokracją parlamentarną. Nie dość, że działają przeciw nam, to jeszcze biorą za to pieniądze.. Demokracja- mać! WJR
Dzisiaj wydano wyrok na polskie finanse publiczne Dzisiaj Sejm głosami koalicji rządzącej zawiesił, a w praktyce zlikwidował, pierwszy próg ostrożnościowy który miał powstrzymać dalsze zadłużanie Polski. Tym samym otwarto drzwi do silnego wzrostu długu publicznego Polski w kolejnych latach. Poniżej krótkie podsumowanie działalności ministra Sami Wiecie Którego, która do tego doprowadziła:
trzykrotnie sztucznie zaniżył wielkość długu publicznego, przesuwając część składki z drugiego filara na finansowanie bieżących emerytur, zwiększając dług w ZUS do 2020 roku o ponad 200 mld złotych (oficjalne szacunki rządu), chowając część długu publicznego w Krajowym Funduszu Drogowym i licząc dług w postaci netto (bez lokat rządu). Przeciwko tej zmianie protestowało nawet Rządowe Centrum Legislacji, które uważało że te zmiany rodzą ryzyko złamania Konstytucji (przekroczenia progu 60 procent). Te ostrzeżenia zostały zignorowane.
zadłużył Polskę na prawie 400 mld złotych, pod koniec kadencji te kwota wzrośnie do 500 mld złotych a cały dług oficjalny do biliona złotych, pomimo operacji kreatywnego księgowania (nie uwzględniają skoku na drugi filar). Polska w siedemnastu latach 1990-2007 zadłużyła się na 500 mld, wystarczyło sześć lat rządów ministra Sami Wiecie Którego żeby ta kwota się podwoiła. Te długi narastały lawinowo, mimo że minister pozyskiwał rekordowe kwoty ze sprzedaży majątku państwowego i z dywidend ze spółek skarby państwa, ba nawet wprowadzał specjalne podatki żeby te spółki jeszcze bardziej drenować z pieniędzy.
gdy obejmował rządy Polska była zadłużona u zagranicznych spekulantów na kwotę 150 mld złotych, teraz ta kwota zbliża się do 450 mld złotych
szykuje operację zagrabienia oszczędności Polaków zgromadzonych w drugim filarze emerytalnym, żeby w latach 2014-2015 (przed wyborami) z tych środków wypłacić bieżące emerytury. A tymczasem deficyt w ZUS cały czas narasta, po 2015 roku zabraknie na wypłatę emerytur w wysokości obiecanej przez państwo.
dwukrotnie przedstawił budżet oparty na fikcyjnych założeniach, w 2008 roku i w 2012 roku, następnie nowelizował budżet drastycznie zwiększając deficyt. Świadomie wprowadzał w błąd opinie publiczną, twierdząc że te budżety są realistyczne i oparte na wiarygodnych założeniach.
wprowadzał w błąd Komisję Europejską, jeszcze w maju 2013 roku w aktualizacji programu konwergencji nie informował o skali problemów w tegorocznym budżecie.
po przekroczeniu przez dług publiczny (sztucznie przez niego obniżony dzięki kreatywnej księgowości) pierwszego progu ostrożnościowego, zamiast przedstawić budżet z odpowiednimi oszczędnościami zgodnie z wymogami ustawy o finansach publicznych, sztucznie zawyżył przewidywane dochody, a potem przy okazji obecnej nowelizacji “udawał Greka” i mówił że już się nic nie da zrobić, że trzeba zawiesić próg ostrożnościowy bo nagłe cięcia wydatków doprowadziłyby do recesji.
nie inicjował reform naprawiających finanse publiczne, w zamian zaproponował absurdalna regułę wydatkową, która może w przyszłości dramatycznie ograniczyć zdolność Polski do korzystania z funduszy unijnych i może zdławić inwestycje publiczne. Ta reguła ogranicza łączne wydatki budżetowe, ale jednocześnie szybko rosną wydatki sztywne (głównie płacowo-socjalne), więc w efekcie działania reguły możliwości finansowania inwestycji ze środków budżetowych po 2015 roku.
te działania powinny zostać ocenione w kontekście uzyskanych efektów. Czasami warto się zadłużyć, jeżeli w wyniku przeprowadzonych inwestycji rośnie potencjał rozwojowy kraju. Jednak zanim minister Sami Wiecie Który zaczął zadłużać Polskę, nasz potencjał wzrostowy oceniano na 4-5 procent rocznie. Obecnie wszystkie szacunki oceniają ten potencjał na 2,5-3 procent. Zatem zaciągnięto olbrzymie długi, a potencjał rozwojowy spadł.
W świetle dzisiejszej decyzji Sejmu nie mam żadnych wątpliwości, że do 2015 roku będą kontynuowane działania, które będą skutkowały dalszym silnym zadłużaniem Polski oraz chowaniem długu publicznego w ZUS. Taka polityka musi doprowadzić do katastrofy w finansach publicznych, tylko że data tej katastrofy jest sprytnie przesuwana poza 2015 rok. Rybiński
Skandal z projektem ustawy o finansach publicznych
1. Wczoraj podczas II czytania projektu ustawy o zmianie ustawy o finansach publicznych, po wystąpieniu przedstawiciela biura legislacyjnego Sejmu okazało się, że Rada Ministrów skierowała do Sejmu projekt nie tej ustawy co trzeba.
Otóż zdaniem przedstawiciela biura legislacyjnego Sejmu, rząd chcąc przeprowadzić zawieszenie tzw. I progu ostrożnościowego na rok 2013, powinien znowelizować ustawę okołobudżetową na ten właśnie rok, a nie prawo materialne czyli ustawę o finansach publicznych. Stało się jednak inaczej, rząd idzie w zaparte i minister finansów zarzeka się, że nie ma już innego wyjścia, trzeba nowelizować ustawę o publicznych finansach, żeby za 3 tygodnie znowelizować ustawę budżetową na rok 2013.
2. Niestety mimo zdecydowanego sprzeciwu klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, projekt ustawy został skierowany do III czytania czyli do ostatecznego głosowania. Wszystko to ma się odbyć dzisiaj rano mimo tego, że wspomniany rządowy projekt nie został podany konsultacjom społecznym (między innymi przez związki zawodowe, organizacje pracodawców czy organizacje samorządowe), nie ma również opinii NBP i Sądu Najwyższego. Tego rodzaju opinie są oczywistością w przypadku wszystkich projektów ustaw, okazało się jednak, że przy zmianie ustawy o finansach publicznych, będącej swoistą konstytucją finansów publicznych, większości koalicyjnej żadne opinie nie są potrzebne.
3. W tym przypadku sprawa jakichkolwiek opinii zewnętrznych jest problemem zasadniczym, ponieważ rząd chce zawiesić tzw. I próg ostrożnościowy i udaje przed opinią publiczną, że ten jego ruch nie przyniesie żadnych negatywnych skutków. Okazało się, że minister Rostowski uznał, iż wystarczy mu tylko opinia biura legislacyjnego rządu, a wszystkie inne opinie jeżeli są tylko niezgodne z linią ministerstwa finansów, nie są mu zwyczajnie potrzebne. Podczas II czytania „wysypał” się jednak przedstawiciel resortu finansów. Stwierdził on, że zawieszenie I progu ostrożnościowego nie ma żadnego wpływu na gospodarkę, a w związku z tym owo zawieszenie nie powinno być opiniowane przez Narodowy Bank Polski.
4. Tyle tylko, że zwieszenie progu ostrożnościowego daje możliwość nowelizacji budżetu na 2013 rok, a więc podwyższenia deficytu budżetowego o 16 mld zł i tej wysokości środki mają być przeznaczone na tzw. dodatkową stymulację gospodarki. W tym kontekście opinia NBP jest wręcz koniecznością, natomiast rządząca koalicja nic sobie z tego nie robi i uznaje, że można dalej procedować nad ustawami, które nie zostały poddane konsultacjom społecznym. Nie prowadzi to do niczego dobrego, najwyżej do protestów społecznych i to na dużą skalę ale akurat w tym przypadku sukces rządu Tuska nie powinien być kwestionowany. Otóż postawa rządzących spowodowała, że doszło do zjednoczenia wszystkich głównych central związkowych w protestach przeciwko rządowi i to jedyny „cud” zrealizowany przez Tuska.
5. Wszystko wskazuje na to, że większość koalicyjna Platformy i PSL-u, dzisiaj tę ustawę przegłosuje choć po ostatnich wypowiedziach czołowych postaci z tej drugiej partii wyraźnie widać, że niezadowolenie jest ogromne. Platforma przymusza PSL, do poparcia zawieszenia I progu ostrożnościowego, PSL chce żeby Platforma wywiązała się z danego słowa, że jeżeli okaże się, iż są zmniejszone europejskie środki na II filar WPR Wspólnej Polityki Rolnej, to wyrównanie nastąpi z krajowego budżetu. Nic takiego się jednak do tej pory nie stało, a mimo tego wicepremier Piechociński udaje, że ma wszystko pod kontrolą i że o takie pieniądze się jednak w przyszłości upomni. Tak czy inaczej mamy skandal z zawieszeniem I progu ostrożnościowego, a minister Rostowski udaje, że nic się nie stało. Kuźmiuk
Gazeta przeciwko chciwości Główny materiał interwencyjny w przedwczorajszej "Gazecie Wyborczej" naprawdę zasługuje na uwagę. Chodzi o szpital w Pszczynie. Jeszcze niedawno słynął z wysokiego poziomu leczenia, zgłaszał więcej dawców do przeszczepu narządów niż wielkie śląskie kliniki - słowem, "wzór-konspekt", jak to mówiono "we wojsku". Ale kilka lat temu szpital został sprywatyzowany. I dziś oszczędza się tam na wszystkim. Chorzy nie dostają należytych leków, bo właściciel narzucił drastyczne limity. Nie mają należytej opieki, bo dla oszczędności zredukowano dyżury - do jednej pielęgniarki na oddziale - i skrócono czas pobytu lekarzy w placówce. Oszczędza się nawet na żyłkach do wenflonów, używając powtórnie tych, którymi wcześniej podano inny lek. Pacjenci przychodzić muszą z własnymi środkami higieny, własnymi woreczkami do stomii etc. A pracujący tam lekarze i pielęgniarki prywatnie radzą swoim znajomym: leczcie się wszędzie, gdzie tylko można, byle nie u nas... A jeszcze właściciel tego przybytku grozy powiada w rozmowie z dziennikarzami, że prowadzony przez niego szpital jest "wzorcowy"! Te fakty najwyraźniej "Gazetę Wyborczą" oburzają. I to właśnie zasługuje na uwagę. Gdyby opisana sytuacja oburzała którekolwiek z mediów "pisowskich", których listę podał właśnie dyżurny meszugene rządzącej partii, to sprawa byłaby jasna i oczywista: pisowscy frustraci znowu narzekają, znowu są ponurzy, szukają dziur w całym i obrzydzają Polakom Polskę. Ale "Gazeta Wyborcza"? "Gazeta Wyborcza" powinna triumfować, że wszystko poszło właśnie tak, jak chciała i jak nas namawiała. W świetle tego, co wielokrotnie pisała o Tuskowej reformie zdrowia poprzez obligatoryjną prywatyzację placówek samorządowych - to powinien być jej powód do dumy. Bo dotąd nie wspomnieliśmy o sprawie zasadniczej: szpital w Pszczynie, dopóki pozostawał własnością powiatu, brnął w długi potworne. Doszedł do 30 milionów - czyli drugie tyle, na ile opiewał cały jego roczny kontrakt z NFZ. A dzięki prywatyzacji z tych długów wyszedł! Drastyczne oszczędności wprowadzone przez prywatnego właściciela sprawiły, że szpital zaczął dawać dochód. I właścicielowi, i starostwu, które dzierżawi mu placówkę. Przecież "do tego zmierzaliśmy, o to walczyliśmy", by użyć języka dziadków i ojców redaktorów z ulicy Czerskiej. Czy nikt już nie pamięta tej fali obietnic Platformy? Nikt nie pamięta, co o zbawiennym wpływie prywatyzacji na bilanse płatnicze opowiadały pani minister Kopacz i pani posłanka Mucha (bo ta druga była jeszcze wówczas główną partyjną specjalistką od uzdrawiania służby zdrowia, zanim Tusk nie rzucił jej na docinek sportu i organizacji koncertów)? Tylko takie "sk...syny" (że raz jeszcze zacytuję opinię wygłoszoną o opozycyjnych dziennikarzach przez partyjnego meszugene) jak niżej podpisany upierały się wtedy, że prywatyzacja placówek to tylko przekierowanie publicznych pieniędzy do kieszeni prywatnych, siłą rzeczy głównie kieszeni znajomych miejscowej władzy; że niczego to nie uzdrowi i nie uruchomi żadnych mechanizmów rynkowych, dopóki praktycznie jedynym płatnikiem służby zdrowia jest urzędniczy moloch, NFZ, podejmujący decyzje całkowicie arbitralnie. Dopóki nie tknie się monopolu w ubezpieczeniach zdrowotnych, dopóty prywatne leczenie funkcjonować może tylko tak, jak funkcjonowały "sklepy komercyjne" w PRL, to znaczy - zarabiać na drobnych zabiegach i uciekać od poważnego leczenia, generującego poważne koszty. W "GW" jakoś nigdy się z tym punktem widzenia nie zetknąłem. Usilnie włączała się ona w propagandę, tresującą lemingi w wierze, że prywatyzacja według modelu Tuska, Kopacz i Muchy wszystko uzdrowi. No więc teraz, gdy służba zdrowia, przynajmniej w Pszczynie, została uzdrowiona, powinna ta gazeta z dumy pękać. A malkontenckie narzekania, że stało się to kosztem pacjentów, zbywać: oj tam, oj tam. Dla wolnego rynku nie ma przecież alternatywy, i nie da się zrobić omleta, to znaczy, reformy, nie tłukąc paru jajek! W dawnych czasach kwitowało się takie niekonsekwencje pytaniem: kpią czy o drogę pytają? Otóż, ani nie pytają, ani nie kpią, tylko po prostu uprawiają propagandę, wedle starych, wielokrotnie przećwiczonych wzorców. Radzę zapoznać się ze wspomnianymi artykułem, przeczytać go uważnie. Po co tak naprawdę powstał? By alarmować, że w służbie zdrowia jest źle? To wie każdy już od dawna. Oburzenie na upadek usług medycznych jest powszechne; narosło już tak, że gdyby prorządowa gazeta nadal chciała się, jak jeszcze parę miesięcy temu, upierać, że wszystko jest dobrze, odbiłaby się z takim przekazem od wspomnianego oburzenia i nie tylko nic już Tuskowi nie pomogła, ale i sama się w oczach jakiejś części co mniej zaczadzonych czytelników skompromitowała. Więc "GW" dołącza do ogólnego oburzenia, by ukierunkować je w konkretną stronę: przeciwko złemu prywatnemu właścicielowi. Bo tacy jak on "to woda na młyn przeciwników prywatyzacji". Bo sama prywatyzacja nie jest zła, o nie, "jest wiele dobrych przykładów prywatyzacji i wielu właścicieli, którzy nie dążą do powiększania majątków za wszelką cenę". System, wiecie, się generalnie sprawdza. Tylko człowiek zawiódł. Ten konkretny, który przejął szpital w Pszczynie: okazał się osobnikiem chciwym, zamiast typowym biznesmenem, czyli takim - można by sądzić z tego tekstu - który jak coś kupuje, to nie po to, żeby na tym zarabiać, tylko po to, by to lepiej posłużyło interesowi społecznemu. Słowem: socjalizm tak, wypaczenia nie! Widzicie, potrafimy dostrzec, że są bolączki. Ale to, że są, to nie powód, żeby dawać posłuch podszeptom wrogiej propagandy, jakoby socjalizm się nie sprawdzał. Partia rządzi dobrze, tylko czasem jednostki zawodzą. Moje pokolenie zna to do urzygu. Taką właśnie propagandą karmiono je uporczywie za młodu. Im życie było trudniejsze, tym bardziej. Wyciągano jakiegoś tam kierownika PGR czy innej socjalistycznej placówki, który przytłoczony systemowymi kretynizmami i nierealizowalnymi zadaniami manewrował jak mógł, kombinując, jak wszyscy w socjalistycznej gospodarce, i znienacka spadała na niego Inspekcja Robotniczo Chłopska, wojskowa grupa operacyjna, Dziennik Telewizyjny z kamerami, i dalejże go medialnie czołgać za nadmierne albo niedostateczne zapasy w magazynie, za szachrowanie w księgowości, za nadużycia i nieprawidłowości, za niezaspokajanie słusznych oczekiwań ludności... Oto, widzicie, przez takich jak ten tutaj niektórzy dają się omotać lepowi wiadomej propagandy. Ale przecież władza umie takich znaleźć i należycie rozliczyć, nie bójta się i nie słuchajcie złowrogiego szczucia tak zwanej "Solidarności" oraz dywersyjnych ośrodków zagranicznych!
Jeśli wyznaczony na kozła ofiarnego miał łeb na karku, to wyrażał skruchę i spokojnie czekał, aż cały cyrk się przewali, i karnie przeniosą go, jako "szkodnika", na równorzędne albo i wyższe (w nagrodę za dobre odegranie wyznaczonej roli) stanowisko. Na miejscu właściciela szpitala w Pszczynie też bym się specjalnie nie przejmował. Nie o niego tu chodzi, ani tym bardziej o pszczyńskich pacjentów, tylko o "Tusku musisz". I o przekonanie targetowego czytelnika, że to nie cała reforma zdrowia została przez Platformę generalnie spieprzona, tylko po prostu gdzieś tam w Pszczynie konkretny, zły człowiek nie stanął na poziomie. Rafał Ziemkiewicz
FSB podkręca niemrawców „Łarczik prosto atkrywajetsia” - powiada rosyjskie porzekadło - co się wykłada, że szkatułka po prostu się otwiera. Chodzi tu o przestrogę przed poszukiwaniem szalenie skomplikowanych rozwiązań - że na przykład szkatułkę można otworzyć dopiero po wypowiedzeniu tajemniczego zaklęcia. I to prawda - ale w dzisiejszym „świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności” - a ta skłania nas do szukania wyjaśnień wprawdzie też prostych, ale ufundowanych na potępionej przez mądrych, roztropnych i przyzwoitych teorii spiskowej. Ta z kolei skłania nas do układania pozornie oderwanych od siebie wydarzeń w logiczną całość, dzięki czemu lepiej rozumiemy, co tak naprawdę się dzieje. Ledwo prezydent Putin nakazał rosyjskiej FSB nawiązanie współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce, a wydarzenia w naszym nieszczęśliwym kraju od razu nabrały stachanowskiego tempa. Nie tylko nasiliła się święta wojna z „faszyzmem”, do której ta sama ręka, co to na stanowisku ministra spraw wewnętrznych umieściła pana Bartłomieja Sienkiewicza, energicznie go podkręciła, nie tylko pan marszałek Senatu Borusewicz ni z tego, ni z owego przypomniał sobie że ustalenia komisji pana ministra Jerzego Millera są „niepodważalne” i niezwłocznie pospieszył podzielić się tym odkryciem z opinią publiczną, nie tylko „śledczy” odgadli przyczyny, dla których generał Petelicki popełnił samoubijstwo (okazało się, że po krytyce władz w następstwie katastrofy smoleńskiej poczuł się „odstawiony na boczny tor”, a poza tym miał „problemy w biznesie”, co jest w naszym nieszczęśliwym kraju zrozumiałe samo przez się, bo wiadomo, że jak ktoś krytykuje władze, to zaraz zaczyna mieć „problemy w biznesie”), ale w dodatku wierzący i niewierzący stanęli murem za przewielebnym księdzem Wojciechem Lemańskim, którego żydowska gazeta dla Polaków właśnie zaczęła lansować („a potem lansował mnie przez dwie godziny...”) na „twarz Kościoła światłego”. Nietrudno się domyślić, dlaczego zarówno lobby żydowskie, jak i bezpieka, która dzisiaj w podskokach wysługuje się nie tylko Żydom, ale nawet pederastom, tak się angażują w obronę polskiego Kościoła przed jego biskupami. Podobnie jak za pierwszej komuny, tak i teraz chodzi im o podstawienie na miejsce Kościoła tak zwanej „Żywej Cerkwi”, która dzisiaj nazywa się „Kościołem otwartym” względnie „światłym” - ale cały czas chodzi o to samo - by uciąć Kościołowi głowę, a na miejsce tej uciętej przyprawić własną, złożoną z bezpieczniackich przebierańców. Ciekawe, że podobną operację bezpieka przygotowuje również wobec młodzieżowego Ruchu Narodowego, któremu już zawczasu przygotowała główkę-detaszkę w postaci sławnego Instytutu Myśli Państwowej. Nic dziwnego - już Józef Stalin w spiżowych słowach zauważył, że „kadry decydują o wszystkim”, więc od razu widać, z jakiej krynicy mądrości czerpią nasi okupanci. Wiadomo bowiem, że „żywa Cerkiew”, to znaczy pardon - oczywiście „Kościół Światły”, skaczący przed michnikowszczyną z gałęzi na gałąź może być bardzo przydatnym narzędziem w rękach wykonawców scenariusza rozbiorowego. Toteż zarówno „wierzący i niewierzący” to znaczy - pożyteczni idioci i bezpieczniacy, zebrali już ponoć 7 tys. podpisów w obronie przewielebnego księdza Lemańskiego. Piszę o bezpieczniakach, bo jeden taki o ksywie „scooby”, co to regularnie obsrywa mi pocztę, też się w tę akcję zaangażował - a przypuszcza, ze nie jest w tym odosobniony, że zadaniowana została cała kompania funkcjonariuszy i konfidentów, a kto wie - może nawet batalion? FSB ma swoje metody zdolne do podkręcenia nawet największego niemrawca, toteż właśnie okazało się, że funkcjonariusze zatrudnieni w Głównym Inspektoracie Ochrony Danych Osobowych „ruszyli do kościołów”, by pod pozorem „ochrony apostatów”, co to z Kościoła się wypisali, dokonywać penetracji wywiadowczej katolickich parafii, układając listy najbardziej zaangażowanych w życie Kościoła katolików, żeby w razie potrzeby można było przeprowadzić błyskawiczne aresztowania, a jeśli byłby taki rozkaz - to pewnie i egzekucje. SM
Erozja III Rzeczypospolitej „Fama crescit eundo” - powtarzali za Wergiliuszem starożytni Rzymianie, co się wykłada, że wieści rosną po drodze. „Dlatego muszą być więzienia”, to znaczy - trzeba wprowadzać penalizację „kłamstw oświęcimskich” i innych - bo jedne wieści mogą, a nawet powinny po drodze rosnąć, podczas gdy inne - w żadnym wypadku, a najlepiej, jakby w ogóle zanikały. Dzięki temu łatwiej byłoby wprowadzać rozmaite „pojednania” między narodami - oczywiście równorzędnymi pod względem rangi, bo wiadomo, że są narody bardziej i mniej wartościowe. Ale kiedy pojawia się społeczne zapotrzebowanie, to nie tylko wieści, ale i czyny rosną po drodze - czego najlepszą ilustracją jest sprawa słynnego „Brunabombera”, którego przestępstwo początkowo zagrożone było karą więzienia do lat 5, podczas gdy po drodze zwiększyło swój ciężar gatunkowy do tego stopnia, że zagrożenie karą wzrosło do lat 15. Okazało się bowiem, że „Brunabomber” nie tylko „chciał” wysadzić w powietrze Sejm z Umiłowanymi Przywódcami, ale również namawiał do tego inne osoby - również jakichś tajniaków. „Co za bezczelny i niebezpieczny konspirator!” - napisałby o „Brunabomberze” Stefan Żeromski w „Syzyfowych pracach” - ale już nie teraz, po rozporządzeniu prezydenta Putina, nakazującego rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa nawiązanie współpracy ze Służbą Kontrwywiadu wojskowego w Polsce. Powtarzam to już po raz kolejny, ale nigdy dosyć przypominania o sprawach naprawdę ważnych, zwłaszcza w sytuacji, gdy pracujące w służbie ciszy niezależne media głównego nurtu próbują przyciągnąć naszą uwagę jak nie „matką Madzi” to przygodami pederastów („Dekalogi, akty wiary, to po prostu nie do wiary - romans teologiczny. Lecz tymczasem na mieście inne były już treście; niby ten sam tytuł w przedzie, ale w środku - strach powiedzieć: PRZYGODY PEDERASTÓW!” - pisał Gałczyński o powieści Stefana Kisielewskiego „Sprzysiężenie”) - podczas gdy strategiczni partnerzy do spółki z Partnerem Najbardziej Strategicznym, krok po kroku, cierpliwie i metodycznie realizują swoje projekty dotyczące zarówno naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, jak i naszego nieszczęśliwego kraju. Więc jak tylko FSB zaczęła współpracować z niemrawą tubylczą SKW, od razu wydarzenia nabrały tempa: podkręcony minister Sienkiewicz nakazał niezależnemu prokuratoru generalnemu powołać specjalny pion do walki z „faszyzmem” - no a inni prokuratorzy aluzję też paniali i od razu w chciejstwie „Brunabombera” dopatrzyli się „terroryzmu”. Jak oskarżać, to oskarżać, zwłaszcza, że niezawisły sąd dostał rozkaz przedłużenia „Brunabomberowi” aresztu wydobywczego. Okazuje się, że ten wynalazek Zbigniewa Ziobry znakomicie nadaje się do zastosowania również po zmianie ekipy, co dowodzi, że przy pozorach straszliwego konfliktu politycznego ciągłość jest większa, niż by się wydawało. Łatwiej to zrozumieć, gdy się odwołamy do mojej ulubionej teorii spiskowej, według której punkt ciężkości władzy w naszym nieszczęśliwym kraju leży poza konstytucyjnymi organami, które stanowią tylko rodzaj dekoracji - ot, żeby było ładniej - podczas gdy za zasłoną tego parawanu kraj okupowany jest przez bezpieczniaków, wśród których największy ciężarem gatunkowym charakteryzuje się razwiedka, czyli tajniacy wojskowi, którzy całą tę III Rzeczpospolitą ze swoimi konfidentami zaaranżowali. Na tym tle od razu widać, że ten cały „Brunabomber” to żaden terrorysta, a raczej marzyciel - a najlepszym tego dowodem jest fakt, że „chciał” wysadzić w powietrze Sejm z Umiłowanymi Przywódcami. Prawdziwy terrorysta zaatakowałby, a przynajmniej „chciałby” uderzyć w prawdziwe centrum władzy. Kto zresztą wie, czy nawet marzyciel, a nie wykonawca zadania zleconego - oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”. Według najnowszych ustaleń filozofów, o świadomej współpracy z bezpieką można bowiem mówić tylko wtedy, gdy jest wolny wybór prowadzący do ściśle określonego celu. Jeśli zatem bezpieczniak, dajmy na to, „krzyczy i tupie” na kandydata na tajnego współpracownika, to o żadnym wolnym wyborze mowy być nie może tym bardziej, gdy i cel nie jest „ściśle określony”, a tylko określony ramowo, według formuły: „wicie, rozumicie”. Ale jeśli tak, to znaczy - jeśli „Brunabomber” działał „bez swojej wiedzy i zgody” - to tym gorzej - bo nie jest wykluczone, że w tej celi pustej i chłodnej odwiedzi go seryjny samobójca, oszczędzając w ten sposób fatygi niezawisłemu sądu. FSB bowiem działa zdecydowanie, nie tak po safandulsku, jak to się przyjęło w naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie prawie każdy ma jakichś znajomych i wynikające stąd towarzyskie zobowiązania, wskutek czego nic tu nie dzieje się naprawdę. (Tumor na stronie do Maczugi: „Więc nie odmówisz mi przysługi?! Stary towarzysz, zasłużony, samego jeszcze znał Stalina... Fakt, że ma głupawego syna, ale to zawsze syn rodzony, więc oszczędź Alka, bardzo proszę.” - prosił generał Tumor pułkownika MO Maczugę podczas stanu wojennego, w przededniu szturmu na kombinat, w którym zbuntowaną przeciwko partii załogą dowodził Aleks, syn sekretarza Wardęgi i Sabiny, która dla partyjnych kręgów wspaniale potrafiła przyrządzać gęsi pipek). Jakże inaczej, jeśli nie przejęciem przez FSB inicjatywy we współpracy z safandulską SKW wytłumaczyć ostatnią inicjatywę Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które zamierza „sprawdzić”, co w spółkach Skarbu Państwa robią tajne służby? Przecież od samego początku utworzenia III Rzeczypospolitej, a nawet wcześniej każdy wiedział, że tajne służby w spółkach Skarbu Państwa zwyczajnie kręcą lody - bo przecież tylko idiota pracowałby za gołą pensyjkę, nawet jeśli w wieku 35 lat może przejść na emeryturę. Nawet idiota, powiadam, zwłaszcza w sytuacji, gdy „w Urzędzie dają broń i władzę, a wkoło kraj - jak Zachód Dziki!” Toteż kiedy Peter Vogel, co tak naprawdę nazywa się Piotr Filipczyński, tajnie zeznał, jakoby jakiś Turek wyciągnął generałowi Gromosławowi Czempińskiemu milion dolarów ze szwajcarskiego konta, to nikt nawet nie pytał o pochodzenie tych pieniędzy, żeby nie zyskać reputacji idioty, co to nie wie, na jakim świecie żyje. Jeśli zatem szef CBA pan Wojtunik dzisiaj ryzykuje zyskanie takiej reputacji, to muszą być po temu poważne przyczyny, a właściwie jedna - że mianowicie kapitalizm kompradorski doprowadził wreszcie do sytuacji, w której „słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak”, związku z czym trzeba w spółkach Skarbu Państwa przeprowadzić czystki - no, może jeszcze nie etniczne, chociaż i tego kryterium też nie można wykluczyć, skoro nie tylko prezes Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder, ale również izraelskie MSZ mówi o „wysiłkach na rzecz odrodzenia żydowskiego życia” w naszym nieszczęśliwym kraju. Słowem - „reżym komunistyczny w walce o lepszy dostęp do żłobu rozpada się” - jak głosiła ulotka-fałszywka podrzucona przez SB w marcu 1968 roku na UMCS w Lublinie - co dowodziło, że fałszerz był spostrzegawczy. A jeśli dodamy do tego zainicjowana przez premiera Tuska i ministra Rostowskiego akcję „szukamy 20 miliardów”, która była pierwszym zwiastunem początku końca Edwarda Gierka, to wszystko zaczyna układać się w logiczną całość - i wojna z „faszyzmem”, to znaczy - z tą częścią polskiej młodzieży, której na Polsce zależy i planowany przez rząd wykup mieszkań na tani wynajem dla „młodych”, którzy zdecydują się jeść z ręki, a przy okazji przeinwestowani deweloperzy unikną bankructwa, więc pewnie potrafią odwdzięczyć się, komu tam będzie trzeba - i czystka, etniczna, czy nie-etniczna w spółkach Skarbu Państwa - to wszystko, jak powiadają gitowcy - „gra i koliduje”. SM
Człowiek, w którego walą Publicystka „Gazety Wyborczej” Renata Grochal zajrzała za kulisy Platformy. Ponieważ z racji zatrudnienia w organie władzy ma tam znacznie bliżej i może zobaczyć więcej, ja z kolei zajrzałem do jej tekstu. Relata refero: w pijarowskim zapleczu PO toczy się spór jak ma się zachować Donald Tusk by powstrzymać spadek notowań. Jedna frakcja twierdzi, że powinien uderzyć w pokorę, przyznać do błędów i obietnic na wyrost, przeprosić, „zagrać ze społeczeństwem w otwarte karty”; druga − że wręcz przeciwnie, ani kroku w tył. Ta druga wygrywa, bo należy do niej Igor Ostachowicz. Dalej: obiecany w lutym tuskobus wyruszy albo nie wyruszy, a obiecana bodajże w kwietniu rekonstrukcja rządu ograniczy się do zastąpienia ministra Rostowskiego dotychczasowym komisarzem unijnym Lewandowskim, Rostowski zaś na pocieszenie zastąpi w KE Lewandowskiego. Szczególnie spodobało mi się cytowane stwierdzenie Tuska, uzasadniające odpuszczenie sobie pomysłu z rekonstrukcją, że − poza Rostowskim − „nawet gdyby wymienił 60 proc. rządu to i tak nikt by tego nie zauważył”. Premier wie dobrze, co jego ministrowie są warci, sam ich w końcu mianował. Dalej: Schetyna wciąż walczy o to, by Tusk mu wybaczył i przywrócił na stanowisko sekretarza partii, a dla zdobycia poparcia obiecuje lokalnym platformersom, że załatwi z ministrem finansów poluzowanie rygorów dyscypliny finansowej nałożonej na samorządy. Jego konkurent, Biernat, obiecuje zaś, że załatwi jakiś kolejny program „Orlików”, na przykład budowy małych dworców kolejowych. Możliwe, że Schetyna i Biernat połączą siły. W każdym razie, PO jest na razie tak zajęta swoim własnym życiem wewnętrznym, że nie ma nawet czasu pluć na PiS. No i wreszcie pytanie fundamentalne: na co liczy Tusk? Owoż liczy na dwie rzeczy. Po pierwsze, że w ciągu dwóch lat jakie pozostają do wyborów wyniki gospodarcze się poprawią, i ludzie znowu polubią PO. Po drugie − liczy na dalszy wzrost notowań PiS. Tak, liczy na to − bo uważa, że wskutek tego wzrostu „media wreszcie przestaną »walić« w Tuska i zrozumieją, że może nie jest on wielkim mężem stanu, ale alternatywa jest jeszcze gorsza.” Wszystko to, jako zdecydowanego przeciwnika Tuska i jego dworu, wprawia mnie w świetny humor. A w najlepszy chyba ta ostatnia nadzieja premiera. Samo to, że Tusk naprawdę uwierzył lizusom, iż „media w niego walą” jest tylko zabawne, ot, syndrom księżniczki na ziarnku grochu, którą tak rozpieścił zaznawany komfort, że spać jej nie daje coś, czego człowiek przywykły do niewywczasów ani by zauważył. Ale jeśli Tusk uwierzył naprawdę w sprawczą moc mediów, i w to, że jego malejąca popularność czy gwałtowanie rosnący słupek nieufności mogą być efektem niechęci dziennikarzy, to znaczy, że zaraził się chorobą swego głównego adwersarza. Doktor Kochan ładnie to ujął, że pijar przypomina pudrowanie twarzy. Można w ten sposób sprawić, że twarz wygląda nieco inaczej, niż by było bez pudru − ale przede wszystkim, trzeba jakąś twarz do pudrowania w ogóle mieć. Jeśli jej nie ma, to cały puder na nic. Pijar jest sztuką wykorzystywania realnie istniejących emocji, a nie magicznym sposobem ich tworzenia od zera. Jeśli ludzie się czegoś boją, to media mogą ich strach zracjonalizować, ukierunkować, podsunąć wroga. Ale jeśli się nie boją, to żeby media nie wiem jak ich straszyły, nie wywołają lęku z niczego. Jarosław Kaczyński nie dlatego stracił władzę, że „media były przeciwko niemu”, bo tak samo przeciwko niemu były zawsze, również w roku 2005 − tylko dlatego, że sam ludzi niepotrzebnie przestraszył demonstracyjnym aresztowaniem doktora G., przegrzaniem sprawy Sawickiej, powtarzaniem w telewizji taśm z Mariotta tyle razy, by najgłupszy nawet widz musiał nabrać podejrzeń, że ktoś go próbuje zmanipulować, etc. I tak samo z Tuskiem, zaczęto go uważać za krętacza nie dlatego, że tak o nim w końcu napisano w GW czy powiedziano w TVN, ale dlatego, że się w swych krętactwach na amen pogubił i zaplątał. A rzekome „walenie” to nieśmiałe podążanie przez tradycyjnie lizusowskie wobec niego media za zmieniającymi się nastrojami odbiorców, bo nawet ludzie o kręgosłupie ideowym Kuźniara czy Kolendy-Zaleskiej rozumieją, że jeśli nadal będą tak demonstracyjnie okazywać poparcie dla władzy, zostaną odrzuceni razem z nią. Wspominam o pani K-Z, gdyż wystrzeliła ona na łamach GW z arcyzabawną egzegezą. Otóż to prawda, oznajmiła, że Tusk jest krytykowany jak nikt przed nim, bo dziennikarze np. tygodnika „Do Rzeczy” krytykują tylko jego, o Kaczyńskim piszą tylko panegiryki, a my − tzn. dziennikarze salonowi, którzy sami uważają się tupeciarsko za obiektywnych − czujemy się zawodową etyką zobowiązani by równie krytycznie podchodzić i do jednego, i do drugiego. Chciałoby się rzecz krótko − „wysokie standardy etyczne” dziennikarki, która dla poniżenia lidera opozycji umiała wyssać z palca „prawdziwych Polaków”. Ale powiem dłużej. Po pierwsze, wystarczy samemu zerknąć w „Do Rzeczy” by wiedzieć, że pani K-Z albo nigdy tego nie zrobiła, albo znowu kłamie. Akurat w tygodniu, gdy te światłe wywody zamieściła, Piotr Gabryel zjechał u nas zdecydowanie, jak to nazwał, „cudowny program gospodarczy PiS”. W następnym tygodniu kilkakrotnie krytykował PiS i jego szefa Piotr Gursztyn, między innymi, bardzo ostro, za nonsensowne zachowanie w sprawie uboju rytualnego. Tydzień wcześniej ja pisałem, że w chwili obecnej PiS wydaje się niezdolny do przejęcia władzy, i nawet, jeśli ją zdobędzie, to szybko wszystkich rozczaruje i padnie. Po co kłamać w sposób tak prymitywny i łatwy do weryfikacji? Ale, co ważniejsze − istotą nie jest to, czy K-Z i jej gromadka potrafią krytykować zarówno Kaczyńskiego, jak i Tuska. Istotą jest, za co ich krytykują. Otóż Kaczyńskiego krytykują, najoględniej mówiąc, za to, że jest faszystą, który chce zniszczyć demokrację, podpalić Polskę, pozrywać jedynie słuszne sojusze i wywołać wojnę z Rosją i Niemcami, a poza tym nadętym, kurduplastym, zaplutym nienawistnikiem gardzącym ludźmi, i cynikiem kierującym się obsesjami i kompleksami (wiem, sporo pominąłem, ale streszczam ich dyskurs bardzo pokrótce). Tuska, owszem, też są skłonni krytykować, ale za co innego − za to, że nie umie należycie pokazać społeczeństwu swoich sukcesów, za to, że toleruje u siebie tego bigota Gowina, że nie rozliczył zbrodni IV RP i przestał panować nad swoimi partyjnymi „baronami”… Jeśli taka „krytyka” ma być dowodem obiektywizmu, to ja się nazywam Miller. Najlepszą jednak wieścią dla człowieka niecierpliwie oczekującego chwili, gdy Tusk stanie przed sądem a potem ulokowany zostanie w przytulnym i dobrze strzeżonym pierdlu, jest ta o wewnętrznej sytuacji w PO. Jedynym bowiem ratunkiem dla niej byłoby teraz wymienić Tuska na Gowina. Zupełnie zmieniłoby to cała polską politykę i wyeksponowało ponownie wszystkie słabości Kaczyńskiego, które w ogniu sporu z Tuskiem przestały być dla ludzi ważne. Na szczęście posunięcie, które mogłoby Platformę ocalić, jest dla niej całkowicie nie do przyjęcia. Gowin, opowiadający jej działaczom o ideałach, które przyświecały u zarania, postulujący powrót do źródeł, sprawia wrażenie nawiedzonego wyskakującego na posiedzeniu związku sutenerów z gadką o szacunku dla kobiet. Jedyną szansę miałby, gdyby przekonał swoją partię, że po prostu tak świetnie picuje dla frajerów, ale tu, we własnym gronie, to ja jestem, no co wy chłopaki, taki sam jak wy. A skoro jedyne możliwe rozwiązanie problemu partii jest nie do przyjęcia dla jej działaczy, to możemy sobie z satysfakcją patrzeć, jak pijarowcy Tuska przeganiają operatorów, żeby społeczeństwo nie mogło zobaczyć szefa kuśtykającego. Pewnie zaliczymy jeszcze i ogłoszenie kolejnej rewolucji legislacyjnej, i śmierdzące na milę ustawką rozmowy premiera ze spontanicznymi przedstawicielami wizytowanego społeczeństwa, i zapowiedź kastrowania kolejnych grup przestępczych… Trochę zachowanie PO przypomina zachowanie chorego nałogowca, który nie chcąc przyjąć do wiadomości, że przede wszystkim musi zerwać z nałogiem, unika prawdziwych lekarzy, a słucha coraz to gorszych znachorów. Ale nie będę udawał, że mnie to martwi.
RAZ
Zdrajcy Polski!!! Zdrajcy Polski przekazali NATO i Żydom - Amerykanom pełny spis naszych zakładów, ich profile i zdolności produkcyjne. Nadano temu dokumentowi zdrady stanu tytuł umowy jako „Raport zespołu Totta". Potem następowały kolejne akty zdrady polskiej racji stanu przez prezydenta Wałęsę, który podczas wizyty w USA, na skutek nacisków żydowskiego lobby, doprowadził do zerwania kontraktu na sprzedaż do Pakistanu 100 czołgów T-72M - w czasie, kiedy ich setki stały na placu fabrycznym w Łabędach. Tenże Wałęsa, ciągle w roli prezydenta, podczas wizyty w Izraelu spowodował zerwanie kontraktu na sprzedaż 300 tych czołgów do Syrii. Skala służalczej nadgorliwości przekraczała wszelkie granice sabotażu. Kiedy ONZ-owska lista państw objętych embargiem na dostawy broni wymieniała tylko cztery państwa, to ówczesny minister spraw zagranicznych (antypolskich) - Krzysztof Skubiszewski, nadgorliwie rozszerzył tę listę do 12 państw. Trwał permanentny demontaż przemysłu zbrojeniowego, zapędzanie zakładów w zaprogramowane zadłużenia, zdrada tajemnic wojskowych. Zakłady w Mielcu stały się symbolem tej dywersji, ale i także desperackiego oporu załogi zagrożonej bezrobociem. Do nich dołączały następne „zbrojeniówki". Radykalizacja postaw i strajków postępowała wraz z dalszą pauperyzacją rodzin pracowników zakładów zbrojeniowych. To było widmo głodu, nędzy, beznadziei. W styczniu 1999 roku pracownicy radomskiego „Łucznika" nie otrzymali nawet poborów za grudzień 1998. Dwa tygodnie później dwaj „nasi" polskojęzyczni ministrowie „obrony" - Longin Komołowski i Romuald Szeremietiew zjawili się u protestującej załogi „Mielca". Obiecywali 7,5 mln złotych na badania kwalifikacyjne samolotu „Iryda" -nadziei zakładu na przetrwanie czasów dywersji i sabotażu. W lutym 1999 w rozmowach rządu z przedstawicielami przemysłu zbrojeniowego ustalono „restrukturyzację" przemysłu obronnego. Na 34 spółki tej branży, 22 wyznaczono do „sprzedaży". Do zwolnień ma się przygotowywać około 17 000 pracowników. Cztery dni później wybucha jednogodzinny strajk załogi „Mielca". Zarzucają dyrekcji bierność, rządowi niedotrzymanie obietnicy badań nad „Irydą" oraz leasingu samolotów „Bryza" dla Marynarki Wojennej. Przechodzi w obce ręce fabryka czołgów „Bumar-Łabędy". Wkracza tam firma MAK-System GmbH - filia słynnego Rheinmetalla. Trzy dni później - 5 marca „Mielec" zostaje postawiony w stan upadłości. Komitet strajkowy musiał wyrazić na to zgodę pod szantażem: jeżeli nie będzie zgody, zwalniani nie otrzymają świadczeń! Dwa tygodnie później oficjalnie ogłasza się „upadłość" zakładu mieleckiego. W ostatnim dniu marca 1999 minister Emil Wąsacz odwołał dyrektora WSK „PZL-Gorczyce". Powód — rzekome spowolnienie tempa „prywatyzacji".
Dalsze etapy wojny o przemysł wojenny, 1
6.04. Strajk ostrzegawczy Zakładów Metalowych „Łucznik". Pracownicy żądają zamówień rządowych na sumę 15-20 min zł oraz wypłatę zaległych poborów (26.03. otrzymali po 150 zł zaliczki na poczet wypłaty lutowej!).
7.04. Pierwszy z serii publicznych protestów w Warszawie pracowników przemysłu zbrojeniowego. W „Łuczniku" wstrzymano produkcję polskiego pistoletu MAG, z zamiarem produkcji niemieckiego „Walthera".
8.04. Ciąg dalszy protestów „Łucznika". Załoga domaga się zrealizowania obietnic rządowych - zamówienia 15 tyś. szt. karabinku „Beryl" i 1000 szt. pistoletu maszynowego „Glauberyt".
13.04. Ministerstwo Skarbu Państwa zapowiedziało sprzedaż pakietów większościowych akcji 6 zakładów zbrojeniowych.
l. „NP"l.cit. 19.04. Pogotowie strajkowe w 30 zakładach przemysłu zbrojeniowego. Załogi żądają: ogłoszenia przetargu na zakup samolotu wielozadaniowego, transportera opancerzonego, śmigłowca bojowego oraz oddłużenia fabryk. Sekcja Krajowa Przemysłu Zbrojeniowego i Lotniczego NSZZ „Solidarność" wycofuje swoje poparcie dla „restrukturyzacji" i „prywatyzacji" sektora obronnego, ponieważ brak gwarancji na zachowanie polskiego przemysłu zbrojeniowego.
5.05. Strajk i demonstracje pracowników „zbrójeniówki" przed MON w Warszawie. Początek serii protestów ulicznych.
16.05. Pracownicy „Łucznika" przeprowadzają kilkudniowy protest w Warszawie.
24.06. Policja rozpędza demonstrację, strzelając z kuł gumowych. W czasie strzelaniny traci oko fotoreporter „Naszego Dziennika".
8.07. Minister ON Janusz Onyszkiewicz zadeklarował zakup 5 tyś. szt. karabinku „Beryl". NSZZ „S" „Łucznika" uważa tę ofertę za niewystarczającą. Domaga się przekazania starych pistoletów maszynowych AK-47, które po modernizacji można korzystnie sprzedać za granicę.
4.08. Według prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu Arkadiusza Krężla, „restrukturyzacja" 6 zakładów zbrojeniowych wymaga ok. mld zł. Resztę powinni dostarczyć zagraniczni inwestorzy oraz budżet państwa - twierdzi Krężel. Obelżywe kłamstwo żydo-komunistycznego „Wprost": pod tym zdjęciem strajkujących robotników dało podpis: Związkowcy „Solidarności" walczą o polityczne konfitury (fot: T.Gzell/PAP). Redaktor naczelny „Wprost" jadł polityczne konfitury w stołówce KC PZPR, teraz jada z ręki bossów żydokomuny z SLD-UW. Ci na zdjęciu walczą o chleb i biologiczne przetrwanie. Dywersja w górnictwie prowadzona przez eurofolksdojczy trwa już od ponad pięciu lat, a nasila się z każdym następnym. W wydanej w 1998 roku książce Piąty rozbiór Polski 1990-2000 (pisanej w 1997 r.) informowałem Czytelników, że w 1986 roku, a więc na trzy lata przed oszukańczym Okrągłym Stołem, Bank Światowy zalecił jeszcze jawnie komunistycznej dyktaturze w Polsce - całkowitą likwidację eksportu polskiego węgla, choć nie istniały wtedy jeszcze żadne przesłanki jego rzekomej nieopłacalności, a był przecież głównym filarem polskiego eksportu. Po Okrągłym Stole, będącym spiskiem żydokomuny spod znaku KOR, sterowanego przez zachodnią oligarchię pieniądza i polityki, rozpoczęła się metodyczna inwazja kłamstw i dezinformacji w sprawie polskiego górnictwa. Jej „strategicznym" celem l było przekonanie zdezorientowanego narodu, iż wydobycie węgla kamiennego w Polsce jest nieopłacalne, a przeciętny podatnik wręcz dopłaca do tego molocha. Należy zatem drastycznie ograniczyć wydobycie, zamknąć dziesiątki kopalni, zwolnić około 100 000 górników. Głosy prawdy, argumenty uczciwych propolskich ekonomistów były dyskredytowane w zmasowanym ogniu propagandy polskojęzycznych mediów. Mechanizm niszczenia górnictwa był ten sam, jaki stosowano przy niszczeniu innych branż polskiego przemysłu - odmowa kredytowania a jednocześnie ściąganie wysokiego haraczu z każdej tony eksportowanej. Na skutki nie czekano długo. Już w 1998 roku dług resortu górnictwa zamykał się kwotą około 13 mld złotych. Nad powodami tego gwałtownego regresu finansowego żydo-media rozciągnęły szczelną zasłonę milczenia i kłamstwa. I znów - głównym niszczycielem okazał się L. Balcerowicz. W jego „programie restrukturyzacji", górnictwu powierzono zadanie tzw. „kotwicy inflacji". Wykonanie tej dyrektywy było sabotażowe: l stycznia 1990 roku rząd zamroził i zarządził utrzymanie stałych cen węgla, przy jednoczesnym uwolnieniu cen w innych dziedzinach gospodarki7. Była to pętla powolnej agonii. To właśnie od tego momentu wydobycie węgla stało się „nieopłacalne", ze stale przyśpieszającą nieopłacalnością i takim też tempem wzrostu zadłużenia górnictwa. Tylko lektura specjalistycznych, wówczas jeszcze niezależnych publikacji pozwalała nielicznym Polakom dowiedzieć się, że w 1990 roku koszt wydobycia tony polskiego węgla wynosił 20 dolarów, to za tonę wyeksportowaną otrzymywano 50 dolarów. Co z różnicą pomiędzy 20 a 50? W związki z tym, że eksport był bardzo opłacalny, a tym samym mord na górnictwie przedłużali); się w nieskończoność, Balcerowicz wprowadził nigdzie na świecie nie spotykany po datek eksportowy w wysokości 80 proc. wartości eksportowej ceny węgla. W rezulta cię, Ministerstwo Finansów zabierało 40 dolarów, a kopalni zostawało 10 dolarów. W ten oto dywersyjny, sabotażowy sposób uruchomiono proces lawinoweg „zadłużania" kopalń i całego górnictwa. Kopalnie zostały więc zmuszone do zaciągani kredytów. Tu jednak czekała je kolejna gilotyna - 400 procent w skali roku! To szablo — tak samo gwałtownie, z miesiąca na miesiąc uczyniono bankrutami wiele kluczowych zakładów innych branż. Były państwowe, kredytowane przez państwo: nagle procent od kredytów podniesiono do 300-400!
l. Zob. m.in.: mgr inż. Jan Olszowski: Polityka fiskalna wobec górnictwa węgla kamiennego (Górnicza Iz Przemysiowo-Handlowa, 1998).
W tym samym czasie zagraniczne hieny, owe „podmioty strategiczne" otrzymywały zakłady niemal za darmo, za już narosłe zadłużenia, a po łaskawym ich przejęciu za bezcen, były zwalniane na 3-5 lat z podatków. W 1992 roku „zadłużenie" górnictwa wyniosło 22 biliony starych złotych i lawinowo nadal rosło. Ale tego było mało sabotażystom. Narzucono energetyce niskie ceny węgla, zawsze według zasady: ceny dla odbiorców energetyki niższe od kosztów wydobycia. W 1997 roku tona węgla dla energetyki kosztowała 32 dolary, a importowanego - tylko 27 dolarów. Wniosek prosty: zlikwidować „nieopłacalne" wydobycie, przejść na bardziej „opłacalny" import. Dzięki temu sabotaźyści rzadowo-sejmowi osiągnęli dwa skutki: przyśpieszyli bankructwo górnictwa, a jednocześnie „wypracowali" ogromne zyski w energetyce, która stała się łakomym kęsem dla zagranicznych korporacji. Górnictwo ratowało się systematycznym zwiększaniem cen węgła dla odbiorców prywatnych. Dziś wiadomo - za tonę węgla pierwszego gatunku trzeba prywatnie zapłacić około 100 dolarów. Ale nie są to dolary kopalni. Większość z tej setki zabierają pośrednicy — spółki nomenklaturowe, pasożyty toczące jak rak chory organizm górnictwa. Nie próżnowała nasza „złota Hania", czyli Hanna Gronkiewicz-Waltz, eurofolks-dojczka usadowiona przez eurokratów brukselskich na fotelu prezesa NBP. Na ich polecenie przez szereg lat obniżała wartość dolara w stosunku do złotówki. Na dystansie 1990-1997 złotówka została nadwartościowana w stosunku do dolara o 180 proc. Ktoś powie, że Walz nie odpowiadała za lata 1990-1993. Tak - ale odpowiadała ta sama żydokomunistyczna sitwa kolejnych edycji „rządu" i „Kne-Sejmu", z Balcerowiczem zawsze niewymienialnym, zawsze nietykalnym. Dwoje tych polskojęzycznych „komisarzy ludowych" narzuconych Polsce przez neo-euro-faszyzm, czyli Balcerowicz i „pani Hania", słusznie więc zostali laureatami prestiżowych nagród pism „Euro-money" i „Global Finance" w kategorii „najlepszych" ministrów finansów i „najlepszych" prezesów banków narodowych7. W uzasadnieniu nagród posłużono się szyderczym kłamstwem, które odtąd wbija się do głów Polaków niemal codziennie: „Polska gospodarka jest zaliczana do najszybciej rozwijających się gospodarek świata" - tak to formułował wiceprezes Banku Światowego - Johannes Link. Eksperci Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej ustalili: w latach 1990-1997 na arbitralnej, niszczycielskiej polityce cenowej wobec polskiego górnictwa, polskojęzyczni niszczyciele z Ministerstwa Finansów, pod wodzą głównie L. Balcerowicza, wydusili z górnictwa haracz w wysokości 26,8 miliardów nowych złotych! W tym samym czasie budżet państwa przekazał dla górnictwa zaledwie 6,7 mld złotych. Niszczycielski zysk, to 20,3 mld złotych. Przy sprzyjającej polityce cenowej wobec tej złotej dożynanej kury, zysk górnictwa powinien był zamknąć się kwotą około 7 miliardów, a w rzeczywistości zamknął się deficytem 13 miliardów.
W nakazach Banku Światowego z 1991 roku, rozpoczęto likwidację około 60 kopalni. Do wykonania dyrektywy polskojęzyczni sabotaźyści zabrali się z godną podziwu gorliwością i konsekwencją.
1: tryumfalnie o tym poinformowały otępiałych Polaków „TelAwizyjne" „Wiadomości" z 5 pażdziernika 1998 roku.
Oczywiście, to generowało coraz większe protesty pauperyzowanych załóg górniczych, wzmagało desperację. Od 1998 roku na Śląsku wrze od protestów, strajków okupacyjnych, głodówek w kopalniach. Bez skutku. Okupant jest bezlitosny. Oto chronologia tej nowej klęski wrześniowej, tym razem z 1999 roku, ustalona przez cytowanego publicystę „Naszej Polski"7:
4.01. Związek Zawodowy „Kontra" kieruje do NIK wniosek o zbadanie rządowego programu reformy górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998-2002. Związek zarzuca programowi, że brak w nim rzetelnej analizy opłacalności eksportu węgla kamiennego, założono wypieranie węgla z bilansu paliwowo-energetycznego oraz nieuzasadnione ekonomicznie i społecznie zamykanie kopalń. Według „Kontry", program ten jest również sprzeczny z kodeksem handlowym, który zabrania działań na szkodę własnego przedsiębiorstwa.
5.01. Rozpoczyna się długotrwały protest górników przeciw „restrukturyzacji" przemysłu węglowego.
12.01. ZZ „Kontra" informuje, że „restrukturyzacja" górnictwa zakłada do 2003 r. likwidację 105 tyś. miejsc pracy i zamknięcie 28 kopalń. Do 2012 roku ma być zwolnionych z górnictwa dalszych 204 tyś. pracowników.
14.01. Demonstracja 2000 górników przed Urzędem Wojewódzkim w Katowicach przeciw antyspołecznej polityce rządu. Wojewoda Marek Kempski (z AWS) nie wyszedł do górników.
17.01. Wiceminister gospodarki Janusz Szlązak informuje, że dotychczas w górnictwie zatrudnienie zostało zmniejszone o 37 tyś. osób.
31.03. Wzmocnienie protestów górniczych z powodu braku rozmów z rządem.
18.04. 25 kopalń przewidziano do likwidacji. 26.05. Po zablokowaniu przez górników torów kolejowych na Śląsku dochodzi do porozumienia z rządem. Władze przeznaczają na pakiet socjalny dla górników 400 min zł.
30.07. Protest przeciw likwidacji KWK „Siersza" w Trzebini (1637 zatrudnionych).
8.08. Rada Nadzorcza Nadwiślańskiej Spółki Węglowej w Tychach zadecydowała o likwidacji KWK „Siersza".
17.08. Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów pod przewodnictwem wicepremiera Leszka Balcerowicza domaga się przyspieszenia likwidacji kopalń i zwolnienia dodatkowo 10 tyś. górników.
„Nasze banki, wasze ulice" - tak należy uaktualnić przedwojenne żydowskie porzekadło; „Wasze ulice, nasze kamienice". Ta zamiana przedwojennych kamienic na banki trwa od czasu Okrągłego Stołu. Dokładnie opisałem ten „skok stulecia" na narodowe finanse Polaków w Piątym rozbiorze Polski... Przedstawiłem tam przekręty w Banku Inicjatyw Gospodarczych, Kredyt Banku S.A., w Banku Handlowym, Banku Śląskim, Banku Gospodarki Żywnościowej, Agro-Banku, a także słynny rabunek narodowych finansów w ramach tzw. Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
1. Zbigniew Lipiński, 5 I 2000, op. cit. 204
Trzy następne lata przyniosły dalsze zawłaszczanie polskiej bankowości przez „podmioty" zagraniczne, upadłość Banku Staropolskiego i sabotażowe wyzbywanie się strategicznego wpływu państwa na jego finansowy krwiobieg.
Winni tych afer przebywają nie tylko na wolności, lecz nadal zajmują eksponowane stanowiska w bankowości, występują w mediach w roli ekspertów, autorytetów finansowych. Słynny oszust Bogusław Bagsik, winny okradzenia finansów Polski na wiele milionów dolarów, po pobycie w areszcie został wypuszczony na wolność, udziela wywiadów, doradza, wykupił większościowy pakiet Kurowskich Zakładów Futrzarskich i natychmiast stał się obiektem kontroli NIK., która stwierdziła, że zamówienie kurtek dla polskich lotników zostało wycenione prawie trzykrotnie wyżej niż wynosiły koszty 7. Zagraniczni akcjonariusze przejmują polskie banki dla krociowych zysków, bowiem ich polskojęzyczni pobratymcy sterujący tym procederem, stwarzają im maksymalnie korzystne warunki. Ze sprzedaży sektora bankowego rządowa sitwa uzyskuje kolejne setki milionów dolarów na łatanie coraz większych dziur budżetowych. O przyszłość się nie martwią- aby tylko dotrwać do 2003 roku - do piątego rozbioru Polski pod nazwą „wejścia" do Unii Europejskiej. Na tę inwazję, złotousta „pani Hania" ma poetycką odpowiedź: "Rwącej rzeki nie możemy zatrzymać, możemy się skupić jedynie na umacnianiu brzegów, aby nas nie zalała" - tak odpowiadała na pytanie o jej stosunek do nasilającej się ekspansji kapitału obcego na polski system bankowy. Pod naciskiem zachodnich „doradców", z polskiego prawa bankowego został usunięty zapis uzależniający otwarcie na zagraniczny kapitał od potrzeb gospodarki narodowej. Istniejąca tzw. Komisja Nadzoru Bankowego może odtąd badać tylko wiarygodność akcjonariusza i gwarancję dla bezpieczeństwa depozytów - interes gospodarki narodowej nie jest już brany pod uwagę. Komisja idzie jeszcze dalej - z reguły zgadza się na każdy dyktat, zatwierdza każde warunki. Na zarzuty odpowiada się językiem „pani Hani" i geniusza Balcerowicza: rzeka płynie, na nic zdadzą się grymasy, wszystko idzie ku unifikacji unijnej. Dziwna to unifikacja, skoro w krajach Unii obowiązują odmienne reguły. Kraje te przez dziesięciolecia chroniły swój ą bankowość przed kapitałem zagranicznym, nie do pomyślenia jest u nich, aby obcy kapitał zdominował strategię finansową państwa. Z reguły udział kapitału zagranicznego w bankach tych krajów nie przekracza kilkunastu procent. Nawet obecnie państwa te dostosowuj ą wspólnotowe przepisy do własnych interesów. Przykładem bankowość niemiecka. Niemiecki nadzór bankowy odrzuca możliwość większościowego udziału kapitału zagranicznego w bankach niemieckich. „Nasi" eurofolksdojcze zalecają coś całkiem odwrotnego. W Niemczech szczegółowo analizuje się takie operacje bankowe, które grożą przekazaniem do „banku-matki" najcenniejszych operacji finansowych. Są to wewnętrzne, niemieckie regulacje. Nie stoją one w sprzeczności z prawem unijnym, nie są więc kwestionowane przez bossów UE. Ale na taką samodzielność mogą sobie pozwolić tylko wielcy członkowie tej eurositwy.
l. Szerzej - w innym rozdziale.
Krajom ekonomicznie podbijanym przez UE, nie pozwala się na obronę własnej bankowości. Na zachodzie zachowały się liczne banki lokalne działające w pewnych strefach sektorowych, regionalnych, zawodowych - obsługująje i nie kolidują z głównym nurtem narodowej bankowości. Nie są narażone na przejęcie przez globalizujące się giganty bankowe. Mają klientelę i nie grozi im totalna „globalizacja", w tym również zniewolenie przez internetowy system operacji bankowych. Kolejna sabotażowa sprzeczność polskiej bankowości na tle zachodniej, to sprawa tzw. akcjonariatu rozproszonego. Minister E. Wąsacz określił go jako „kosztowną utopię"7 , rzekomo bowiem prowadzi do niekontrolowanego przejęcia. Tę troskę - zauważmy, wyraził człowiek ubolewający nad tym, że w 1999 roku nie udało mu się „sprywatyzować" tyle ile zamierzał! Tymczasem, w bankach zachodnich akcjonariat rozproszony jest powszechnie praktykowany i wręcz przeciwnie - jego rozproszenie utrudnia jednemu inwestorowi przejęcie kontroli nad bankiem. Banki niemieckie zwierają szeregi w swoim gronie, a nie łączą się z obcymi. Tak połączyły się Deutsche Bank i Dresdner Bank. Będą dysponować kapitałem łącznym wielkości około biliona dolarów.
11 stycznia Rada Krajowa „Solidarności" uznaje, że powinno się usuwać z władz klubu i list wyborczych Akcji posłów łamiących dyscyplinę. Jednocześnie członkowie Rady wyrażali zaniepokojenie i niezadowolenie z konfliktowej sytuacji w klubie. W tych dniach ulubionym obiektem prasowych przycinek i nagonki ze strony liderów RS AWS oraz AWS-SKL staje się poseł Janowski. Premier poprzez media krytykuje przeciwników Wąsacza, jednocześnie prowadząc z nimi w Sejmie rozmowy.
12 stycznia Marian Krzaklewski podczas pobytu w rodzinnej Kolbuszowej wyraża przekonanie, że wystarczy zdyscyplinować Akcję, aby jej notowania w sondażach podskoczyły o 10%.
13 stycznia w pałacu w Jabłonnie przez 9 godzin obraduje Rada Krajowa AWS. Ustala między innymi, że posłowie łamiący dyscyplinę nie będą umieszczani na listach AWS i nie będą wysuwani na stanowiska w organach władzy - jednocześnie nie ma mowy o usunięciu ich z klubu. Zwolennicy restrykcji nie byli jednak przekonani, czy okażą się one skuteczne (znalazło to wkrótce potwierdzenie w toczących się nadal negocjacjach premiera z wnioskodawcami). Przeciwnicy Wąsacza komentują złośliwie, że podejmujący tę decyzję członkowie władz wejdą do parlamentu nawet przy nikłym poparciu dla Akcji. Ponadto pytają, czemu nie reagowali tak ostro, gdy poseł Aleksander Hali z SKL łamał dyscyplinę klubową? Posłowie ZChN ponownie apelują o wewnątrzklubowe głosowanie nad Wąsaczem prosząc, aby władze Akcji nie ignorowały zdania 74 posłów AWS. Jednocześnie część ZChN z prezesem Piłką na czele proponuje zmianę premiera. Zostać miałby nim Marian Krzaklewski. Tymczasem nabierają wigoru żądania AWS-SKL domagające się odwołania premiera Buźka. Wśród kandydatów na nowego premiera najczęściej wymienia się osobę marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego.
14 stycznia - sąd koleżeński RS AWS decyduje o wykluczeniu z Ruchu Społecznego Gabriela Janowskiego - to szczytowy moment nagonki na posła ruchu ludowego. Janowski twierdzi, że nie był członkiem RS AWS, jednocześnie zapowiada, iż nie wycofa wniosku o odwołanie Wąsacza. Liderzy akcji wylewają przed dziennikarzami swoje dylematy: niezręcznie będzie usunąć z klubu 40 posłów przeciwnych Wąsaczowi, gdyż wówczas koalicja utraci większość parlamentarną a wówczas... Podrzuca się także „rebeliantom" wyjście „honorowe" - czyli nieobecność podczas głosowania. Powraca w Akcji dyskusja o zmianach w rządzie.
16 stycznia na posiedzeniu działaczy ludowych związanych z Akcją wyrażono pełne poparcie dla dążeń Gabriela Janowskiego i innych posłów chcących odwołania Wąsacza. Przez wiele godzin rolnicy oczekiwali posła Janowskiego. Późnym popołudniem jego najbliżsi współpracownicy (Marek Czwarno i doktor Zygmunt Hortmanowicz) prowadzą go wyraźnie niedysponowanego wprost przed obiektywy licznie zgromadzonych dziennikarzy.
19 stycznia w środę rozpoczyna się decydujące posiedzenie Sejmu. Obrady odbywają się na uboczu konfliktu o Wąsacza. Premier nadal pertraktuje z liderami przeciwników ministra - Adamem Bielą i Tomaszem Wójcikiem, szukając porozumienia. Liderzy Akcji do czwartku w południe zdradzają duże zdenerwowanie. Z obu stron widać wyczekiwanie na rozwój wypadków.
20 stycznia w południe tuż przed odlotem do Lizbony premier opuszcza spięty i wyraźnie wycieńczony pokój, w którym prowadzone były rozmowy z liderami wnioskodawców. W wygłoszonym mediom krótkim oświadczeniu sygnalizuje, że wszystko jest na dobrej drodze: „będziemy musieli zająć się poważnymi problemami", jak holding cukrowy, uwłaszczenie i prowadzące do niego przemiany w procesie prywatyzacji... Poseł Wójcik stwierdza, że pojawiła się realna szansa porozumienia. Zapewnia jednocześnie, że tym razem będzie ono realizowane i obejmie zarówno utworzenie z części cukrowni holdingu Polski Cukier jak i program powszechnego uwłaszczenia.
21 stycznia nieoficjalnie dowiadujemy się, że poseł Wójcik jest w posiadaniu pisemnego zobowiązania się premiera do realizowania podjętych w czwartek ustaleń. Jednak wieczorem widać wyraźne rozdrażnienie i załamanie przeciwników Wąsacza. Liczni posłowie dementują istnienie pisemnego porozumienia.
22 stycznia głosowanie w Sejmie nad wotum nieufności dla ministra Wąsacza. Kierownictwo AWS i premier wykazują wyjątkowy spokój. Do odwołania potrzeba 231 głosów. Za usunięciem ze stanowiska ministra głosuje 229 postów, wstrzymuje się 2, przeciwko odwołaniu jest 176, a 53 nie uczestniczyło w głosowaniu'.
Czym skorupka za młodu... To stare porzekadło odnieśmy do premiera Jerzego Buzka, jak wiadomo bezwolnej kukły zachodnich eurokratów, eurofolksdojcza w randze premiera z nadania AWS-owskich niszczycieli Polski sterowanych przez Unię Wolności. Ojciec Jerzego Buźka, to przedwojenny senator. Tenże senator - Józef Buzek, był przed wojną współzałożycielem Komitetu Organizacyjnego Unii Paneuropejskiej. Tu nieco kontekstu historycznego. Twórcą zglajszlachtowania państw europejskich w tzw. Unię Paneuropejska był słynny mason Richard Coudenchove-Kalergi, mieszaniec niemiecko-żydowsko-japoński.
1. W 30 dni dookoła Wysącza. „Głos" 4/810.
Twórca Pan-Europejskiego pomysłu, groźnej utopii realizowanej praktycznie dopiero pół wieku później, wyłożył swoje racje w książce Pan-Europa (Wiedeń 1923). Potrzebę zmiksowania narodowych państw Europy uzasadniał tym samym, czym uzasadniająjego pogrobowcy: rzekomo lepszymi możliwościami utrzymania pokoju europejskiego, obroną przed komunistyczną Rosją, a także powrotem Europy do jej przywódczej roli w świecie. W innych swoich pracach, mniej dostępnych, Richard Coudenhove-Kalergi mówił wyraźnie, że te procesy unifikacyjne, polegające na zagładzie państw narodowych mają na celu dokończenie dzieła emancypacji Żydów, odzyskiwania przez nich przywódczej roli w świecie jako przedstawicieli narodu „wybranego". Jerzy Chodorowski, autor książki: Qy zmierzch państwa narodowego?1 przytacza kilka „złotych myśli" tego prekursora ukołchozowienia Europy. Tysiącletnia niewola pozbawiła Żydów, z rzadkimi wyjątkami, gestów pańskości (...). Tak to żydowski, duchowy naród panów (das geistige Heer einvolk der Juden) musi cierpieć pod brzemieniem cech niewolnika, które wyciął na nim jego rozwój historyczny. Jeżeli już wiemy, że Europę należy oddać we władanie narodu panów, Coudenhove-Kalergi uzasadnia zbawienne skutki takiego dobrowolnego ujarzmienia świata gojów przez żydowski naród panów:
"Od tysiąca lat Europa usiłuje wytępić naród żydowski. Tymczasem zamiast zniszczenia Żydów, dokonała wbrew swej woli, drogą kunsztownej selekcji ich uszlachetnienia i wychowania do roli, którą mogą spełnić w przyszłości jako naród - przywódca."
Nie dziwi więc, że naród ten wyrwawszy się z więzienia getta, rozwija się w duchową szlachtę Europy. Jak już wiemy - prawdziwej selekcji, radykalnego, ludobójczego oddzielenia wielomilionowego motlochu żydowskiego od żydowskiej „szlachty", dokonał dopiero hitleryzm, uzbrojony militarnie i gospodarczo do tej roli przez światowe żydostwo, zwłaszcza amerykańskie. Coudenhovc mówi dalej niemal proroczo to, co ponad pół wieku później wiernie podejmują Zbigniew Brzeziński i Rockefeller, forsując pomysł budowy trzech centrów świata, trzech mega-supermarketów: Eurazji, Ameryki i Japonii. Właśnie Coudenhove zapowiadał powstanie eurazjatyckiej rasy panów: "Eurazjatycka rasa przyszłości, zewnętrznie podobna do staro-egipskiej, zastąpi różnorodność narodów przez różnorodność osobowości."
Polski publicysta Stanisław Sopicki już wtedy2 łatwo rozszyfrował te globalistyczne plany ówczesnego żydoniemieckiego faszysty i rasisty pisząc:
"Jest rzeczą jasną, że idea „Pan-Europy" najsympatyczniejszą wydać się musi tym narodom, które (jak Żydzi) nie mają w Europie swojej ojczyzny i tym, które (jak Niemcy) mogą ufać, że dzięki swojej sile liczebnej i gospodarczej, zajmą w nowym organizmie politycznym stanowiska pierwszorzędne. Istotnie, stosunkowo najwięcej wyznawców znalazły idee Coudenhovego między Żydami i Niemcami."
1. Wyd. Wers, Poznań 1996, s. 108.
2. „Prąd", 1926,s. 89-95.
Istotnie - dodajmy mądrzejsi o prawie 80 lat - idea Unii Europejskiej najwięcej zwolenników posiada w tychże dwóch agresywnych i rasistowskich nacjach. Powróćmy do mąci, naci i klanu Buzków. Kasacyjny program Europy zmiksowanej pod wodzą Żydów i Niemców, w Polsce a wkrótce potem i w Europie zachodniej zaczął napotykać na coraz większy opór w miarę wzrastania potęgi hitlerowskiej III Rzeszy. Sprawa stanęła na dosłownym ostrzu hitlerowskiego noża od czasu, kiedy Hitler zaczął coraz brutalniej domagać się tzw. „korytarza", który by połączył III Rzeszę z Prusami Wschodnimi. Niemiecki „korytarz" oznaczałby praktycznie odcięcie Polski od Bałtyku. Jak wiadomo, polski rząd powiedział twarde „nie!" ustami ministra Becka. Skutek - druga wojna światowa. I właśnie dla przełamania oporów Polaków, polskiego rządu w sprawie „korytarza", przedwojenni eurofolksdojcze powołali tzw. Komitet Organizacyjny Unii Pan-europejskiej - bliźniaczego prekursora dzisiejszej „Narodowej" Rady Integracji Europejskiej pod wodzą Buzka - Juniora. Obydwie te antypolskie agentury miały i mają ten sam cel - propagandę kasacji Polski.
Oto skład tego przedwojennego komitetu zdrady narodowej:
- Aleksander Lednicki - przewodniczący;
- senator Józef Buzek - ojciec premiera Jerzego Buzka;
- emerytowany minister Hipolit Gliwic;
- były poseł Witold Kamieniecki;
- senator Stanisław Posner;
- hrabia W. Rostworowski;
- płk Walery Sławek;
- dr Mieczysław Szawlewski;
- minister Józef Targowski7.
Istnieje pewna ponura prawidłowość łącząca tych inte acjonatów - poza Józefem Buzkiem oraz hr. W. Rostworowskim - wszyscy wymienieni byli masonami. Ich przynależność masońską stwierdzono na podstawie ustaleń policyjnych w Archiwum Akt Nowych. Wszystkich wymienia, z podaniem wolnomularskich afiliacji i biogramów, Ludwik Hass w książce: Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1921-1999. Słownik biograficzny. Uzupełnia on wcześniejsze ustalenia Leona Chajna w: Wolnomularstwo -w II Rzeczypospolitej. Zatrzymajmy się, nie bez powodu, przy Hipolicie Janie Gliwicu (1878-1943). Pośród niezliczonych funkcji pełnionych przed drugą wojną światową, ten socjalista był w latach 1927-1930 delegatem rządu na VIII i IX Zgromadzenie masońskiej Ligi Narodów. Był wieloletnim członkiem Unii Międzyparlamentarnej, prekursorki Parlamentu Europejskiego oraz Związku Paneuropejskiego. Jego zasługi masońskie, to m.in. członkostwo w loży „Kopernik". W latach 1933-1936 piastował godność Wielkiego Sekretarza Wielkiej Loży Narodowej Polski, a w latach 1937-19382 - Pierwszym
1. Jerzy Chodorowski: Richard Coudenhove-Kalergi i jego doktryna zjednoczenia Europy. „Wolna Polska" nr 154, s. 23.
2. Do czasu rządowego zakazu istnienia i działania masonerii w Polsce.
Wielkim Namiestnikiem tej loży7. W 1922 roku nadano mu stopień kawalera Różanego Krzyża. Był masonem międzynarodowej rangi, m.in. przedstawicielem Rady Najwyższej na obszar Polski przy Radzie Najwyższej USA Jurysdykcji Południowej oraz Radzie Najwyższej USA Jurysdykcji Północnej. Synem Hipolita Gliwica był Tadeusz Gliwic (1907-1994). Przed wojna piastowal szereg godności masońskich w loży „Kopernik" i loży „Staszic", a w 1961 roku był członkiem założycielem (reanimatorem) loży „Kopernik" - od 1991 roku nazywanej Wielką Lożą Narodową Polski. Zyskał przedostatni 32 stopień masońskiego wtajemniczenia, nadany mu 20 października 1991 roku przez „American Military Scottish Rite Bodies" (ryt szkocki) w Mannheim w Niemczech. Wolnomularską karierę uwieńczył najwyższym, 33 stopniem masońskiego wtajemniczenia uzyskanym w 1993 roku, z nadania Rady Najwyższej USA Jurysdykcji Południowej w Waszyngtonie. Następnego dnia po tym awansie - 19 października 1993 roku został wybrany Wielkim Komandorem Polskiej Rady Najwyższej. Generał Józef Haller dokonał uroczystych zaślubin Polski Odrodzonej z Bałtykiem. Zbezcześcił tamten historyczny akt Buzek-junior, syn tamtego Józefa Buzka, współzałożyciela Komitetu Organizacyjnego Unii Paneuropejskiej. Robiąc dosłownie wszystko co w jego mocy na rzecz kasacji suwerenności Polski, Jerzy Buzek „zaślubił" Bałtyk - dla kogo? Dla Niemców, dla europejskiej żydomasonerii. Robił przecież wszystko jako premier, aby Niemcy powrócili nad Bałtyk w roli panów. Poseł Jan Łopuszczański z Porozumienia Polskiego, podczas sejmowej debaty dotyczącej „przystąpienia" Polski do Unii Europejskiej2 wywalił Buzkowi i jego euro-folksdojczom prosto w oczy:
- Panie Premierze! Czy nie boi się Pan, że w takiej sytuacji rzucanie pierścienia do Bałtyku może być odczytane jako karykatura tamtego patriotycznego gestu? Czy Pan nie sądzi, że gdyby gen. Haller ożył i wziął w swe ręce rządy w Polsce, to tych, którzy uczestniczą w wyprzedaży dobra Narodu, po prostu postawiłby pod ścianą?
Wysoki Sejmie! Czy ci, którzy dziś uczestniczą w dobijaniu Polski nie zastanawiają się, że może przyjść czas, w którym Naród Polski otworzy listę imion zdrajców, którzy otrzymawszy z rąk Narodu prawo pełnienia służby publicznej, nie wykorzystali jej dla dobra Narodu, ale do jego niszczenia i że oskarżenie przeciw nim zostanie postawione w imię prawa Narodu do niepodległości i suwerenności w swoim własnym państwie i w imię zasady karania zdrajców. Czy ci, którzy uczestniczą w dobijaniu Polski nie przypuszczają, że Ojczyzna nasza, dziś; ubezwłasnowolniona, ograbiana, upokarzana, wróci do swej siły i dopełni sądu nad zdradą? Te pytania, wprawdzie przerywane oklaskami posłów polskiego pochodzenia, pozostały bez odpowiedzi. Niektórzy zdrajcy i jawni wrogowie jedynie spuścili łby i ślepia... I dalej robią swoje.
1. Ludwik Hass, tamże, s. 140.
2. Debata odbyła się 16 lutego 2000.
Premier Jerzy Buzek był skrajnie szkodliwym dla Polski człowiekiem o mentalności lokaja: bezkrytyczny potakiwacz, tak w tej roli wytrwały i konsekwentny, że gdyby przewidzieć jego postawę na progu jego kariery jako premiera, można by było nagrać na magnetofon jego przyszłe przemówienia w konkretnych kwestiach i potem przez kilka lat odtwarzać na posiedzeniach „Kne-Sejmu" i rządu. Nie sprzeciwił się nigdy swym politycznym i ideowym wspólnikom - żydokomunistom z Unii Wolności i SLD. Uczynił to tylko raz i natychmiast skutkowała ta jego niesubordynacja rozpadem „koalicji" rządowej. Poszło o stajnię Augiasza, której nazwa brzmi: Warszawska Gmina Centrum, lukratywne gniazdo korupcji i marnotrawstwa, nepotyzmu politycznego i personalnego o niewyobrażalnej skali7. Mocodawcy J. Buźka postanowili poskromić żydokomunistyczną Radę Gminy, postawić tam komisarza do czasu wyborów nowej rady. Zakotłowało się: Balcerowicz okrzyknął to zamachem na demokrację, łamaniem prawa, „zrywaniem" umowy koalicyjnej. Unia Wolności postanowiła „wystąpić" z koalicji, w której w rzeczy samej praktycznie nigdy nie była, pozostawała bowiem w stałym ideowym i programowym sojuszu z żydokomuną spod znaku SLD.
Co działo się w Gminie Centrum? Przede wszystkim korupcja, kupczenie terenami centrum Warszawy, gdzie cena jednego metra gruntów jest zawrotnie wysoka. Siedmiuset radnych, lukratywne pensje, siedmiu zastępców burmistrza Gminy Centrum. Jednym z radnych był i jest (lipiec 2000) niejaki Bogdan Tyszkiewicz. Jeździł najnowszym modelem Mercedesa za 60 000 dolarów. Był bezkarny. „Rzeczpospolita", za nią „Gazeta Polska" (31 V 2000) opisywały wydarzenie, kiedy to pan radny Tyszkiewicz - pijany, wymachiwał pistoletem, na który nie miał pozwolenia, krzycząc, że wszystkich wystrzela. Lokal, w którym wtedy balował, jest określany jako „znany z gangsterskich spotkań". Ochroniarze Tyszkiewicza, u których znaleziono kolejną nielegalną sztukę broni pana radnego, są dobrze znani policji ze związków z tzw. mafią pruszkowską („Rzeczpospolita"). Inny radny tej gminy, naprawdę inny bo prawdomówny zapewniał: Jako lekarz uważam, że działał on (Tyszkiewicz - H.P.) nie tylko pod wpływem alkoholu, lecz również narkotyków. „Rzeczpospolita" i „Życie" informowały, że radny Tyszkiewicz pełnił jednocześnie: funkcje państwowe, był doradcą ministrów Janusza Tomaszewskiego (zdjętego za udowodnioną współpracę z Bezpieką) i min. Jacka Dębskiego. Tyszkiewicz nie ma wyższego wykształcenia, ponadto był jednym z najmniej aktywnych samorządowców. Bagno zwane władzami Gminy Centrum kisło od pierwszych lat „posierpniowego" Okrągłego Stołu. Od 1992 roku tworzono księgi wieczyste dla nieruchomości o nieuregulowanej sytuacji własnościowej! Była to prosta kontynuacja bezprawia zapoczątkowanego przez reżim stalinowski za czasów Bieruta. Przykłady: na ulicy Sosnowej wybudowano biurowiec na tyłach Holiday Inn - ulicy tej już praktycznie nie ma, budowa jest zwarta, numery są inne. Nagminnie narusza się stany własności przedwojennej. „Wyprodukowano" wiele nowych ksiąg wieczystych, a prawdziwym właścicielom poszukującym starych ksiąg utrudniano dostęp do nich. Tak reżyserowany bałagan i naruszanie praw własnościowo-notarialnych otworzyło drogę do fali nowych uwłaszczeń.
„Pracowała" tam Ludmiła Wujec, żona Henryka Wujca z UW, córka byłej wysokiej rangą funkcjonariuszki UB - Reginy Okręt (lub Okrent). Dokonano „zwrotu" działek różnym dziwnym pretendentom, niekoniecznie słusznym'. Byli to jacyś funkcjonariusze SB, jacyś wysocy funkcjonariusze partii, którzy wykupowali roszczenia od przedwojennych właścicieli na dziesiątki sposobów. Oto trzy „piętra" takich peerelowsko-SLD-owsko-Unijnych zagrywek na przykładzie pewnej kamienicy. Przykład wręcz szkoleniowy, szczególnie ponury, bo dowodzący nienaruszalnej ciągłości systemu powojennego terroru z systemem krypto-terroru po-okrąglostolowego:
- W latach 70. atrakcyjną kamienicę otrzymała urzędniczka KC PZPR, odbyło się to na zasadzie „odkupienia roszczeń własnościowych". W latach 90. - a więc już za „demokracji", kamienicę „odzyskała" córka tamtej partyjniaczki, następnie obiekt ten sprzedano firmie zagranicznej! Podobnie - przy ulicy Brackiej, a więc w centrum Warszawy, nieruchomość zawłaszczył jakiś ubek w czasach stalinowskich a teraz „odzyskali" ją jego zapewne już różowi „spadkobiercy". Takimi sposobami zawłaszczono wiele gruntów i domów, choć ich właściciele lub prawowici spadkobiercy żyją, ale w warunkach działania władz Gminy są bezsilni. Kiedy uroczyście dokonywano otwarcia tzw. „Złota Center", skrzyknęła się dość liczna rodzina prawowitych właścicieli nieruchomości: przyszli z transparentem informującym o tym bezprawiu. W atmosfera B skandalu, konsternacji i tego desperackiego „nagłośnienia", właścicielom coś tam wypłacono za tę grabież w biały dzień, dokonaną „w państwie prawa". Jeszcze inny przykład: dr Ceremużyński (!) ze Szpitala Kardiologicznego im. J. Piłsudskiego zwrócił się do Gminy Mokotów o przydział działki w czasie, kiedy przydziały były zamrożone. Teren był w całości prywatny, zamieszkały przez starszych ludzi, właśnie starających się o zwrot terenu zabranego im przez Bieruta. Sporządzono jednak akt notarialny - nieważny według radnej Pitery. Powstała wkrótce sporna zaległość z tytułu niepłacenia opłaty dzierżawnej, zatem okrojono z tego terenu l 400 metrów kwadratowych i „zwrócono" gminie1. Tak przy okazji „rozwiązano" sprawę domu'1 znajdującego się na tym terenie - a można go było zwrócić właścicielom i choć w części zaspokoić ich krzywdę. Działo się to w 1996 roku. Następnie rozpoczęto przygotowania do budowy „apartamentowców". Na interwencję radnej Piterowej, prezydent Warszawy M. Święcicki (zięć stalinowca Szyra - komunistycznego zbrodniarza z wojny domowej w Hiszpanii) zaprzeczył, by rzekomo zamierzano tam budować apartamentowce. Tymczasem wiadomość o apartamentowcach wyszła od samego dr. Ceremużyńskiego. Powiedział to podczas konferencji prasowej w szpitalu przy ulicy Grenadierów. Jeżeli miał to być obiekt szpitalny publiczny, to chyba prywatny, bo budowy szpitali już się nie rozpoczyna w związku z katastrofą finansową państwowej służby zdrowia. Jeżeli zaś miałaby to być prywatna klinika - to dlaczego angażuje się w to gmina, depcząc prawo? Inwestycja jednak nie powstała, bo zbankrutowała firma budowlana, która miała ją wznosić, ale przedtem jeszcze „zdążyła" kupić teren przy ulicy Kruczej i Pięknej (absolutne centrum stolicy!) oraz przy ulicy ks. Skorupki - teren następnie „przekazała" niemieckiemu bankowi.
1. „Nasza Polska" 24 V 2000. Wywiad z spoza układów radną Gminy — Julią Piterą.
Było to kolejne naruszenie prawa: kiedy notarialny zamiar budowy upada - gmina ma prawo pierwokupu danego terenu - Gmina Centrum nigdy nie skorzystała z tego prawa! Radna Pitera:
...Bo przecież ja wiem o trzech urzędniczych domach w budowie, które mają się nijak do zarobków ich właścicieli, znam wielu urzędników (gminy Centrum - H.R), którzy jeżdżą bardzo drogimi samochodami i wy-mieniająJe na jeszcze droższe, co też ma się nijak do ich zarobków (...). Jeden z moich kolegów powiedział, jeszcze w pierwszej kadencji, że tak naprawdę Warszawa jest biurem pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. I takiego to przestępczego Eldorado o stażu równym wiekowi „III RP", wiedząc o tym bagnie doskonale - bronili szlachetni obrońcy prawa i praworządności - Balcerowicz z jego pretorianami - czyli „demokratyczną" Unią Wolności. Bronili wspólnie ze swymi wspólnikami z SLD. To przecież gensek SLD L. Miller powiedział, że za zamach na Gminę Centrum premier J. Buzek powinien kiedyś stanąć przed Trybunałem Konstytucyjnym! Byłoby dobrze, gdyby Miller sam przedtem stanął przed Trybunałem Konstytucyjnym za setki tysięcy dolarów „pożyczonych" od KPZR!Szary mieszkaniec czekał na załatwienie prostej sprawy miesiącami. Inni - z „niewiadomych" powodów cieszyli się ekspresowym przyspieszaniem swych spraw - jak stwierdzał komisarz Andrzej Herman. Ustawowe terminy postępowania administracyjnego, w tym obsługi spraw mieszkańców, były fikcją. Mec. Herman mówił w wywiadzie dla „Naszej Polski" (31 V 2000):
Akta wędrują od wydziału do wydziału, a człowiek jest bezsilny wobec tej biurokracji. Jest np. takie małżeństwo, w którym mąż jest ciężko chory na serce, po zawałach, i chcą zamienić mieszkanie na czwartym piętrze na mieszkanie na parterze. Byli gotowi wziąć mieszkanie nawet do remontu. Zwrócili się do gminy, a tu bezduszni urzędnicy odpowiadają, że nie ma mieszkań. Tymczasem to nieprawda! Bo są różne możliwości.
27/07/2013 „Niech żyje polska policja” - wykrzykiwał pan premier Donald Tusk podczas święta policji obywatelskiej. Nie pamiętam co wykrzykiwali poprzedni premierzy podczas świąt milicji obywatelskiej.. Ale. musiało być podobnie.. Dlaczego akurat ma żyć policja obywatelska? A większość narodu nie ma prawa do życia? Gnębiona podatkami, kosztami, kontrolami i coraz bardziej zadłużana. W normalnym państwie dług publiczny powinien wynosić…. zero. Ale nie zarobiłyby instytucje międzynarodowe i tzw. rynki finansowe. Wielkie sieci przypadkowo podatków nie płacą- tak jak banki. Ale Polacy jak najbardziej. To dla obcych rządzący Polska od 24 lat tworzą to zadłużenie.. Jedni więcej- inni mniej. Ale, żeby zadłużyć.. Z tego są odsetki od zaciągniętych długów.. Mistrzem zadłużania jest oczywiście obcy nam człowiek- pan Jacek Vincent Rostowski. Przez sześć lat zadłużył nas na dodatkowe 341 miliardów dolarów(!!!). Jeszcze niedawno nie miał polskiego obywatelstwa, NIP-u, Regonu, ale funkcję państwową sprawował.. Czy to nie ciekawe?
Nie przybył do nas z Księżyca- ale od pana Jerzego Sorosa, międzynarodowego spekulanta, który nie jeden spekulacyjny dolar wyrwał grając a to na osłabienie funta, a to w dalekich Filipinach. Majątek wart 50 miliardów dolarów- to jest kasa.! Można za nią kupić pół świata i objąć go przyjaznym ramieniem, nawet Platformy Obywatelskiej. I pomyśleć.. Pan Donald Tusk obejmuje swoim zadłużeniowym ramieniem pół świata, wszędzie rządzi Platforma Obywatelska” Na razie wykrzykuje. „:Niech żyje polska policja”, bo polska policja może mu być potrzebna w razie rozruchów tłumu, który coraz bardziej odczuwa rabunek, jaki się nad nim odbywa.. Za to co robi z Polską i Polakami, których ma w przysłowiowej d…e. Nie przypadkowo nie piszę w nosie. Bo to za słabe określenie. Co tam 50 miliardów dolarów? Kilka dni temu Emir z Kataru kupił sobie wyspę w Grecji za 5 miliardów euro(!!!) To oczywiście mniej niż 50 miliardów dolarów, ale zainwestuje na wyspie dodatkowo 200 milionów euro, będzie prowadził tam, interesy , ma 3 żony i 24 dzieci.. Grecka wyspa się zaludni, Grecy oddadzą do Międzynarodowego Funduszu Walutowego 5 miliardów euro i będzie git. Cała Grecja w ręce Rad- Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego i Unii Europejskiej.. Grecja ma tych wysp wiele- nic się nie stanie jak je wszystkie sprzeda i odda pieniądze do Międzynarodówki Walutowej.. Popatrzcie Państwo jacy spryciarze.. Ogołocą Grecję z wysp.. A forsę schowają. Tylko coś trzeba zrobić z czasem, żeby rabunek przyspieszyć. Kto to słyszał, żeby czynności biurokratyczne dotyczące załatwienia sprzedaży wyspy- trwały aż 18 miesięcy.??? Powinny trwać tylko tydzień.. Ciekawe ile trwałaby sprzedaż Wyspy Wolin.? Tacy spryciarze, jak pan Donald Tusk i pan Jarosław Gowin.. Będą wybory demokratyczne w Platformie Obywatelskiej. Obaj kandydaci objeżdżają Polskę w poszukiwaniu straconego czasu, którego odzyskać się nie da. Pan Jarosław mówi wprost, że chodzi mu o to, żeby na Platformę Obywatelska głosowało więcej demokratycznych wyborców,(!!!) niż do tej pory, bo część już się rozmyśliła i nie zamierza na Platform Obywatelską głosować. Obywatele nie chcą głosować na Platformę Obywatelską.? .To ci dopiero paradoks. Nie dość, że Obywatelskość, to jeszcze Unijność, połączona z Wielkim Masowym Zadłużeniowym Programem Mas. .Platforma Obywatelska idzie w inną stroną niż Obywatelskość i Unijność.. Wlecze nas wszystkich do katastrofy.. Ale zamiast rozwalać Platformę Obywatelska, pan Jarosław Gowin próbuje ją ratować.. Żeby znowu zadłużać poprzez obywatelskość i unijność. Jak przy kasie pozostaje niebywały międzynarodowy szkodnik o nazwisku- Jacek Vincent Rostowski. Balcerowicz to przy nim mały pikuś.. Ten to dopiero jest gigant w zadłużaniu.. 341 miliardów dolarów w sześć lat.. Taki socjalistyczny Gierek zrobił 25 miliardów dolarów długu- ale w dziesięć lat.. Aż dekada się przerwała, bo nie dało rady więcej zadłużyć.. Były już puste półki i powstawała Solidarność. A kasa świeciła pustkami… I być może im się uda zwiększyć populację głosujących na Platformę Obywatelką Unii europejskiej i Międzynarodówki Lichwiarskiej.. No i wielkie zmiany w NIK-u.. szefem teraz będzie pan Krzysztof Kwiatkowski z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Międzynarodówki Lichwiarskiej,, będzie bezstronny i apolityczny”, jak sam o sobie mówi. Tak będzie na pewno, już składa mandat władzy ustawodawczej, bo był nawet ministrem- będąc jednocześnie posłem. Przyjaciel wszystkich ministrów. Potrafi wykonywać jednocześnie władzę wykonawczą i ustawodawczą.. I jednocześnie się podrapać po d..e. Teraz będzie’ apolityczny i bezstronny „ w Naczelnej Izbie Kontroli.. Tak jak był bezstronny i polityczny będąc w Platformie Obywatelskiej.. A mając siedemnaście lat już należał do Federacji Młodzieży Walczącej nie wiadomo o co., potem był w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów- też nie wiadomo po co, był w Porozumieniu Centrum Jarosława Kaczyńskiego, nie wiem czy wie po co. W Akcji Wyborczej Solidarność- też był. Był też sekretarzem osobistym pana profesora Jerzego Buzka, który robił- razem z panem Krzysztofom Kwiatkowskim- wiekopomne reformy w Polsce, polegające z grubsza na tym, żeby było więcej biurokracji. Wzrost biurokracji w tamtych czasach liczy się na circa 50 000 osobników płci różnej- i kobiety i mężczyźni Wtedy jeszcze nie były modne parytety. Bardzo pracowity jest pan Krzysztof Kwiatkowski, bardzo elokwentny, wszystko wie właściwie i z każdej sytuacji wybrnie jak ta lala.. Szkołę podstawową kończył w Zgierzu, a była to szkoła imienia twórcy polskiego proletariatu, pardon- I albo II Proletariatu- to taka partia komunistyczna, której twórcą był towarzysz Ludwik Waryński.. Potem skończył liceum im „księdza” Stanisława Staszica, oświeceniowego księdza urodzonego w Pile- tam gdzie ja też i ma tam pomnik. Ja nie mam! Chyba za to, że rozwalał Kościół od wewnątrz sącząc w niego gnuśne idee oświeceniowe, publicystów encyklopedystów, którzy w konsekwencji doprowadzili do rzezi we Francji- rzezi zwanej Rewolucją Francuską. Był szefem Ruchu Młodych, członkiem zarządu krajowego Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego.. Widać, że żadną pożyteczną pracą się nie skalał, w odróżnieniu od swego pryncypała pana Donalda Tuska- ten przynajmniej czyścił kominy, czy mył je- już nie pamiętam.. Ale coś pożytecznego zrobił. Teraz prowadzi nas do katastrofy- siedząc na wysokim kominie władzy.. W 2009 roku pan prezydent Lech Kaczyński zrobił go ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym w jednym.. Wiecie Państwo kim jeszcze jest pan Krzysztof Kwiatkowski? Kawalerem Międzynarodowego Zakonu Rycerskiego Świętego Jerzego(???) Wszyscy święci.!!!. Takiego krętacza przyjąć do Zakonu?.. Święty Jerzy się w grobie przewraca? Święty Jerzy to symbol szlachetności i wierności swoim ideałom.. A czemu jest wierny pan Krzysztof Kwiatkowski? Platformie Obywatelskiej,? Porozumieniu Centrum? Akcji Wyborczej Solidarność? A może prezydentowi Zgierza- jak był wiceprezydentem i zajmował się oświatą, sportem, finansami i kasą europejską? Na pewno panu profesorowi Jerzemu Buzkowi- twórcy wielkich biurokratycznych reform.. Na które gołą pupę wypiął pan Skiba- podczas uroczystej gali poświęconej wielkim reformom.. Ale na szczęście pan premier Jerzy Buzek siedzący w pierwszym rzędzie reform- tego gołego dupska nie widział.. Ale dlaczego od razu wybiegł na korytarz? Musiał dostać jakiś ważny telefon- w końcu był premierem.. Może ochroniarz dzwonił? Pan Krzysztof Kwiatkowski ma jeszcze Krzyż Komandorski Republiki Węgierskiej(???), który otrzymał w 2011 roku.. Nie wiem kto mu go dał.. Święty Jerzy i pan Krzysztof Kwiatkowski.(????). Czy to nie jest jakieś horrendalne nadużycie? WJR
Prawdziwy dialog ruszył z kopyta!
*Gdy teologia przełamuje się z polityką... *Wzwód suwerenności u posłów?
*Uniwersalizm contra prymitywizm * Przywilej nie jeden zna „ubój”...
Jak Pan Bóg dopuści to z kija wypuści! Gdy słynny „dialog chrześcijaństwa z judaizmem” uwiądł, zanim judaizmowi udało się przerobić chrześcijaństwo na judeo-chrześcijaństwo (czyli „chrześcijaństwo inaczej”) – niewątpliwie wskutek boskiej interwencji następuje wznowienie dialogu, ale na bardziej równorzędnych warunkach i w bardziej złożonym wymiarze. Chodzi mi oczywiście o zakaz praktykowania żydowskiego uboju rytualnego w Polsce, przyjęty właśnie przez polski parlament. Jako że zaprotestował i rząd Izraela, i rabin Sudrich i nawet minister Boni zobowiązał się „znaleźć logistyczne rozwiązanie” – jałowy dotąd dialog ożył nagle w bardziej treściwej formie. Okrutne mordowanie zwierząt podczas żydowskiego uboju rytualnego, nakazanego przez religię żydowską – czy ono godzi się jakoś z religią chrześcijańską? A z wrażliwością „nowoczesnego świata”, niechby i ateistycznego? Aj-waj, jakiż to przykry aspekt tego dialogu! Wychodzi na to, że nawet laicki „nowoczesny świat” więcej czerpie z chrześcijaństwa, niż może mu zaoferować judaizm. Ostroga, jaką polski parlament wraził niezwykle pobudzająco w „dialog chrześcijaństwa z judaizmem” wykracza poza wymiar religijny: nabiera charakteru politycznego, co chyba jest jeszcze większym powodem do niepokoju dla strony żydowskiej. Słusznie zauważa Seweryn Aszkenazy, założyciel fundacji „Przyjaciele Odnowy Żydostwa w Polsce”: - „Tu chodzi o interes” (bo za certyfikowanie koszernego mięsa żydowscy nadzorcy biorą ciężką forsę). Aszkenazy zauważa także, że powodem całej hucpy i rejwachu wobec tej ustawy jest „odebranie prawa przysługującego żydom” w Polsce. Ciepło, ciepło, ale jeszcze nie gorąco: gorąco robi się dopiero wówczas, gdy rozbierzemy te słowa z większą uwagą i wnikliwością. Bo nie tyle chodzi o „odebranie prawa przysługującego żydom”, co o odebrania p r z y w i l e j u przysługującemu dotąd żydom w Polsce, więc obywatelom polskim wyznania mojżeszowego: przywileju stosowania w praktykach religijnych okrucieństwa wobec zwierząt, podczas gdy za analogiczne okrucieństwo wobec zwierząt obywatel polski jest w Polsce ścigany przez prokuraturę i skazywany przez sądy. Jest więc to kwestia nie tylko religijna, z zakresu „dialogu chrześcijaństwa z judaizmem”, to jest też kwestia polityczna i prawna.Co do „dialogu chrześcijaństwa z judaizmem” – jest to, myślę, pomysł od zarania poroniony. Dialogować może sobie każdy chrześcijanin z każdym żydem wedle ochoty do woli, bez niczyich zaleceń i dyrektyw; tego rodzaju dyrektywy i zalecenia noszą charakter polityczny i mają zawsze jakiś polityczny cel. Stronie żydowskiej, tak zainteresowanej w „dialogu chrześcijaństwa z judaizmem”, chodzi, jak się zdaje, o przerobienie chrześcijaństwa na judeo-chrześcijaństwo (więc i współudział w moralnym przewodnictwie wiernym tej nowej religii), a przynajmniej o powstrzymanie nawracania żydów na chrześcijaństwo: zamiast nawracania – dialog, kompromis, negocjacje, korupcja, jak to w polityce... Tymczasem każda religia ma swą wewnętrzną siłę: znam wiele przypadków przechodzenia żydów na chrześcijaństwo, a bardzo mało nawróceń odwrotnych... Bo też jest chrześcijaństwo religią uniwersalną, adresowaną do wszystkich ludzi, podczas gdy judaizm jest religią wprawdzie monoteistyczną, ale plemienną, prymitywniejszą, z kręgiem adresatów ograniczonych żydowskim pochodzeniem. Z tego zakonserwowanego plemiennego prymitywizmu – datującego się z czasów przedantycznej starożytności, koczowniczego życia ludów semickich – bierze się i ów okrutny nakaz uboju rytualnego. Tłumaczył mi pewien historyk, że w tamtej epoce, w tamtych warunkach geograficznych i klimatycznych, nie łatwo ( i niebezpiecznie) było piec całą krowę na wielkim ogniu; mięso generalnie suszono, a nie – pieczono; w takim suszonym mięsie obecność krwi była czynnikiem przyśpieszającym jego psucie się – stąd najpierw wykrwawiano zwierzę, potem mięso suszono. Jeśli żydzi i dzisiaj praktykują tę okrutną tradycje – ich sprawa, nie ma jednak najmniejszych powodów, by chronić tę okrutną tradycję miało współczesne państwo i prawo polskie. W tej sytuacji histeryczna reakcja rządu Izraela jest, jak sądzę, podyktowana nie tyle troską o tę akurat tradycję, ile obawą o możliwe reperkusje odebrania niektórym Żydom tego przywileju: odebranie jednego przywileju może oznaczać, że w przyszłości kwestionowane będą i inne przywileje, przysługujące niektórym obywatelom ze względu na żydowskie pochodzenie. Na przykład ułatwienia w nabywaniu obywatelstwa polskiego emigrantom z 1968 roku ( którego zrzekali się przy wyjeździe), czy niektóre sformułowania ustawy o stosunku państwa do wyznaniowych gmin żydowskich ( „zwrot mienia” zamiast, jak być powinno, „nadanie mienia”). Przywilej nie jeden zna „ubój”: można ubijać „równość obywateli wobec prawa” i innymi przywilejami... wyrokami sądowymi... agenturalnymi prowokacjami... podsłuchami... „monitorowaniem polskiego faszyzmu” czy „rasizmu”... inwigilacją stron internetowych... Rządy PO i PSL nabierają w tym wprawy, w razie czego SLD pomoże. Lobby żydowskie zapowiedziało dwie inicjatywy, mające na celu przywrócenie status quo ante (więc przywrócenia legalności tego okrucieństwa): pierwsza, to skierowanie sprawy do Trybunały Konstytucyjnego – miałby on orzec, której ustawy zapisy są ważniejsze: te, z ustawy o stosunku państwa do żydowskich gmin wyznaniowych (dopuszczające ten ubój) – czy te obecne, zakazujące na terenie Polski tego uboju. Z punktu widzenia prawnego sprawa jest oczywista: obecna decyzja Sejmu znosi z całkowitym zachowaniem legalizmu prawnego odpowiedni zapis z ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich; choćby dlatego, że lex posterior derogat legi priori (ustawa późniejsza uchyla ustawę wcześniejszą) i lex specialis derogat legi generali (zapisy ustawy szczególnej uchylają zapisy ustawy ogólnej; w tym przypadku najnowsza decyzja Sejmu ma charakter szczególny względem ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich, gdyż dotyczy tego jedynego szczególnego problemu: okrutnego uboju zwierząt (dopuszczonego w tamtej ogólnej ustawie). No ale Trybunał Konstytucyjny to ciało obecnie tak upolitycznione, na tak krótkiej smyczy, że orzec może wszystko. Drugą inicjatywą żydowskiego lobby politycznego, zmierzającą do zakwestionowania najnowszej ustawy Sejmu, jest, jak się wydaje, wykorzystywanie do tego celu tzw.szabesgojów (autentycznych bądź „kupionych”). Ot, słyszymy ostatnio z mainstreamowych merdiów (od francuskiego „merde” – gówno), ileż to „tysięcy miejsc pracy stracą polscy rolnicy wskutek wprowadzonego zakazu”, ileż to „miliardów złotych straci polskie rolnictwo”... Są to brednie i banialuki. Niech sobie „polskie rolnictwo” otwiera filie tam, gdzie ubój rytualny jest dopuszczony prawem! Dobrze to wpłynie na jego światową konkurencyjność... Globalizacja ma swe wymagania, nieprawdaż, panie Pawlak, panie Piechociński, panie Sawicki?... Co do ministra Boniego, jak wspomniałem, kombinuje inaczej: -Poszukamy rozwiązania logistycznego – powiada. Co to takiego: „rozwiązanie logistyczne”? Jakoś nikt go o to nie dopytuje. Uruchomi służby?...Rola tego ministra – z tak śmierdzącą przeszłością – w tym zaśmierdłym rządzie to zresztą osobny rozdział „najnowszej spiskowej historii Polski”. Ale najważniejsze, że „dialog” nabrał wreszcie rumieńców! Od nieśmiałych rumieńców – do żarliwej płomienności?... Marian Miszalski
Aszkenazy: Żyda w Polsce obowiązuje polskie prawo Żydzi, którzy chcą się trzymać zasad koszerności, muszą mieć do tego prawo, ale niechże ten ubój będzie naprawdę koszerny, czyli humanitarny. Jeżeli Żydzi chcą połączyć przemysł z koszernością, niech zbudują nowy system łączący aspekt koszerny i etyczny - mówi Seweryn Aszkenazy ze Związku Postępowych Gmin Żydowskich Ewa Siedlecka: Naczelny rabin Polski Michael Schudrich, izraelski parlament, izraelskie MSZ uznali, że odrzucenie przez nasz parlament ustawy dopuszczającej ubój bez ogłuszenia to zamach na wolność religijną. Przypominają, że taki zakaz wprowadziła hitlerowska Rzesza. Seweryn Aszkenazy*: To są krzywdzące oskarżenia. Dzisiejsza Polska to nie hitlerowska Rzesza. Nic strasznego się nie stało. Żydzi sobie szkodzą, kiedy podnoszą larum. Jest taka bajka o pastuszku i wilkach - pastuszek z nudów wołał: pomocy, wilki! W końcu ludzie przestali reagować i kiedy wilki naprawdę zaatakowały owce - nie pomogli. To, co robią organizacje żydowskie, to jest takie wołanie "wilki, wilki!" - kiedy wilków nie ma. Kiedy naprawdę antysemityzm by się pojawił - ludzie mogliby nie zareagować. Moi przyjaciele, sąsiedzi, znajomi - wszyscy filosemici - od dłuższego czasu mówią mi, że niesłuszne oskarżenie Polaków o antysemityzm wcześniej czy później doprowadzi do oskarżeń Żydów o antypolonizm. Będziemy się oskarżać nawzajem - i będzie po przyjaźni polsko-izraelskiej, po dialogu polsko-żydowskim. Dialog oparty na oskarżeniach jest niemożliwy. Żydzi mają wobec Polski dług wdzięczności. Żydzi przez ponad tysiąc lat byli zewsząd wyrzucani, w Polsce znaleźli schronienie. Jedynie polska arystokracja zaprosiła Żydów do osiedlenia się na swoich ziemiach. Chasydyzm, syjonizm i inne nurty narodziły się na polskiej ziemi i nie byłoby Izraela bez polskich Żydów!
Jak wielu Żydów w Polsce potrzebuje koszernego mięsa? - W Polsce jest mniej aniżeli 20 polskich ortodoksyjnych rodzin żydowskich. Zupełnie by im wystarczyło, by szochet [rytualny rzeźnik] raz na miesiąc oporządził jedną krowę. Zamrożone mięso można też sprowadzać z zagranicy. Można wreszcie jeść ryby. Tu jednak chodzi o interes. Za certyfikowanie koszernego mięsa się płaci. Im mniej tego mięsa - tym mniejszy zarobek. Religijne przepisy dotyczące szechity zostały stworzone tak, by oszczędzić zwierzęciu cierpień. Dawniej szochet brał krowę czy byka do oczyszczonego po każdym ubiciu ze śladów krwi cichego pomieszczenia. Uspokajał, głaskał, żeby zwierzę się nie bało, po czym jednym cięciem podcinał gardło, tak że zwierzę niemal w tej samej chwili traciło przytomność. A jak to wygląda teraz, kiedy wszystko jest zmechanizowane i uprzemysłowione? Kiedy zarobek decyduje, więc trzeba taniej, prędzej i więcej?
Żydzi, którzy chcą się trzymać zasad koszerności, muszą mieć do tego prawo, ale niechże ten ubój będzie naprawdę koszerny, czyli humanitarny. Jeżeli Żydzi chcą połączyć przemysł z koszernością, to niech zbudują nowy system łączący aspekt koszerny i etyczny.
Naczelny rabin Polski nie zgodził się na kompromis, żeby ubój rytualny był w Polsce możliwy tylko dla celów polskiej wspólnoty. - Jeśli żyje w Polsce, to powinien przyjąć, że obowiązuje go polskie prawo. Jestem pewny, że polskie społeczeństwo natychmiast zgodzi się na ubój minimalizujący cierpienie zwierząt. Tylko to powinno być załatwione bez awantury. Dostęp do koszernego mięsa jest. Rabin Schudrich nie powinien się tak bardzo troszczyć o interes polskich rzeźników i hodowców bydła. Jego zadaniem, jako rabina, jest troszczyć się o spokój ludzi i dobro zwierząt. Ewa Siedlecka
Niespodzianki nie było-rząd Tuska dostał absolutorium
1. Wczoraj po blisko 2 miesiącach prac w Sejmie związanych z badaniem wykonania przez rząd budżetu za 2012 rok, odbyło się głosowanie w którym większość koalicyjna Platformy i PSL-u udzieliła swojemu rządowi swoistego „skwitowania” czyli przegłosowała uchwałę o absolutorium dla Rady Ministrów. Niespodzianki więc nie było ale i nie można się jej było spodziewać, ponieważ podczas wcześniejszych głosowań w komisji finansów publicznych nad negatywnym zaopiniowaniem wykonania kilkunastu części tego budżetu, większość koalicyjna odrzuciła nawet negatywną opinię o realizacji planu Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorców (około 1,5 mld zł wydatków w 2012 roku), którą sformułowała Najwyższa Izba Kontroli. Na kilkadziesiąt kontrolowanych tzw. części budżetowych, NIK odważył się sformułować jedną negatywną opinię właśnie dla tego Funduszu między innymi dlatego, że minister skarbu zdecydował się przekazać LOT-owi 400 mln zł pomocy publicznej bez wcześniejszej zgody Komisji Europejskiej ale i ona została odrzucona.
2. Podczas środowej debaty w Sejmie nad absolutorium zgłosiłem kilka fundamentalnych zastrzeżeń do realizacji przez rząd budżetu w 2012 roku, które moim zdaniem powinny wywołać chociaż refleksję w rządzącej koalicji Platformy i PSL-u ale nawet tego nie udało się osiągnąć. Po pierwsze na wyraźne załamanie się dochodów podatkowych w roku 2012. Dość powiedzieć, że były one aż o 16 mld zł niższe od tych planowanych. Szczególnie załamanie widać było we wpływach z podatku VAT. Były one niższe o 12 mld zł od tych planowanych, a byłyby jeszcze niższe o kolejne 2-3 mld zł gdyby nie rozporządzenie ministra Rostowskiego, w którym zdecydował, że zwroty VAT za grudzień 2012 roku dokonywane w styczniu, zostały zaliczone w ciężar roku 2013. Tak szokujący spadek dochodów z VAT nastąpił mimo wzrostu stawek VAT o 1 pkt procentowy, a także wzrostu gospodarczego wynoszącego 1,9% PKB i średniorocznej inflacji wynoszącej 3,7%.
3. Drugą kwestią na którą zwróciłem uwagę, był gwałtowny przyrost kosztów obsługi długu publicznego o blisko 6 mld zł czyli 17% w stosunku do roku 2011. Udział wydatków na tę obsługę wyniósł już 13,2% całości wydatków budżetowych i był o 1,3 punktu procentowego wyższy niż w roku 2011. Coraz poważniejszym problemem jest struktura tego długu jeżeli chodzi o podmioty go finansujące oraz struktura walutowa. Wynoszący na koniec 2012 roku aż 890 mld zł dług publiczny był finansowany w blisko 52% przez inwestorów zagranicznych, a z kolei blisko 1/3 tego długu czyli kwota około 300 mld zł jest zaciągnięta w innych walutach niż złoty. Zwracałem uwagę, że każde zawirowanie na rynkach finansowych, może natychmiast spowodować panikę wśród inwestorów zagranicznych, a ci gdyby gwałtownie pozbywali się naszych papierów wartościowych, spowodują równie gwałtowne podwyższenie ich rentowności. Jeszcze bardziej katastrofalna w skutkach może być gwałtowna dewaluacja złotego, wtedy następuje równie gwałtowny przyrost kwoty długu mimo tego ,że Polska fizycznie nie pożycza dodatkowo ani dolara lub euro.
4. Trzeci problem który poruszyłem, to grabieżcza polityka dywidendowa rządu. Otóż w 2012 roku wpływy z dywidend od spółek Skarbu Państwa wyniosły 7,5 mld zł i były o 44% wyższe niż w roku 2011. Ponad 3 mld zł pobrano od 4 koncernów energetycznych i to moim zdaniem spowodowało, że wszystkie one zrezygnowały w 2013 roku z wcześniej planowanych dużych inwestycji w nowe bloki energetyczne. Z kolei blisko 2 mld zł pobrano z KGHM i taka dywidenda dla Skarbu Państwa spowodowała konieczność wypłaty przez tę firmę blisko 4 mld zł dywidendy dla zagranicznych udziałowców tego koncernu. Także i on po tej wypłacie poważnie ograniczył wydatki inwestycyjne.
5. Takich ciężkiego kalibru zastrzeżeń do realizacji budżetu za 2012 rok, zgłosiliśmy podczas prac nad absolutorium znacznie więcej, szczególnie w komisji finansów publicznych ale niestety żadnej refleksji u rządzących nie było. Wczoraj na sali plenarnej sytuacja się powtórzyła, o problemach z wydawaniem pieniędzy publicznych nie mówimy, zamiatamy je pod dywan, na pytania opozycji nie odpowiadamy, przecież póki co, mamy większość w Sejmie. Kuźmiuk
Nadzieje złudne i ostatnie Jak można było przewidzieć, serial z przewielebnym księdzem Wojciechem Lemańskim w roli głównej, rozwija się niezwykle dynamicznie nie tylko dzięki niezależnym mediom głównego nurtu, gdzie przewielebny ksiądz przekazuje komunikaty o aktualnych zmianach w swoim stanie psychicznym, ale również dzięki agenturze, która niezależnie od inicjatyw samego księdza, działa własnymi metodami. Metody te można podzielić na dwie grupy: demokratyczne i nepotystyczne. Do metod demokratycznych należy zaliczyć akcję zbierania podpisów, najwyraźniej podyktowaną przekonaniem, że im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Na demokratach Liczba może, a nawet powinna robić wrażenie, bo rasowi demokraci z góry przyznają rację większości. Ale w przypadku przewielebnego księdza Lemańskiego ta większość jest problematyczna, bo jeśli nawet prawdą jest, iż pod petycją w jego obronie podpisało się 8, czy nawet 10 tys. osób, to znaczy, że większość w postaci 37 990 000 obywateli się nie podpisała.
Dlatego obrońcy polskiego Kościoła przed jego biskupami rozważają użycie również metod nepotystycznych. Najwyraźniej zakładając, że Jego Świątobliwość Franciszek niczego nie potrafi odmówić swemu przyjacielowi, argentyńskiemu rabinowi Skórce, zamierzają do serialu z przewielebnym ks. Lemańskim w roli głównej, zaangażować rabina Skórkę w roli drugoplanowej. Ale i to założenie wcale nie musi być prawdziwe. Jego Świątobliwość Franciszek wprawdzie przyjaźni się z rabinem Skórką, ale to wcale nie znaczy, że mu się podlizuje, jak na przykład podlizywał się swoim możnym przyjaciołom pan prezydent Kwaśniewski. Wreszcie nie jest pewne, czy sam rabin Skórka pozwoli zaangażować się przez tubylczych macherów do serialu - w dodatku w roli drugoplanowej. Ten pomysł dostarcza informacji raczej o jego bezpieczniackich autorach, potwierdzając podejrzenia, że intelektualna finezja nie jest ich najmocniejszą stroną. Nie tylko zresztą w tej sprawie. Oto z kół rządowych dobiegają informacje, że wykonując kolejny pomysł Parlamentu Europejskiego i Rady Europy, władze będą wliczały prostytucję, przemyt, handel narkotykami i podobne zajęcia do Produktu Krajowego Brutto, by w ten sposób poprawić wskaźniki ekonomiczne i stworzyć wrażenie pokonania kryzysu gospodarczego. Produkt Krajowy Brutto obejmuje wszystkie dobra i usługi, wyprodukowane i sprzedane w kraju w ciągu roku. Warto tedy przypomnieć, że na podobny pomysł wpadli władcy PRL jeszcze za głębokiej komuny. Podobny - bo wtedy nie tyle chodziło o poprawę wskaźnika PKB, tylko o pozyskanie dodatkowych dochodów do fiskusa. Opodatkowano więc prostytutki, ale nie za usługę zasadniczą, co raczej uboczną w postaci informacji turystycznych. Najwyraźniej ówczesna władza jeszcze trochę się krępowała czerpaniem dochodów z nierządu i próbowała utrzymać jakieś pozory. Władze Unii Europejskiej, podobnie jak naszego nieszczęśliwego kraju, już nie dbają o żadne pozory i w kreatywnej księgowości sięgają po najgłębsze rezerwy, co pokazuje, że - po pierwsze - sytuacja jest poważna, a po drugie - że Unia Europejska coraz bardziej przypomina państwo socjalistyczne - taką zmodernizowaną odmianę Związku Radzieckiego. Okazuje się, że ostatnią nadzieją Unii Europejskiej pozostaje prostytucja, przemyt i handel narkotykami - a więc dziedziny tradycyjnie zdominowane przez bezpieczniaków i ich konfidentów. Skoro tak, to wszystkie rządy będą te dziedziny gospodarki popierać i rozwijać w pierwszej kolejności. Kto by pomyślał! SM
Burze w szklance wody „Praca posła ciężka, szczera. Z rana poseł się ubiera, fagas listy mu otwiera, on tymczasem się wybiera - do Puchera!” - pisał sto lat temu Tadeusz Boy-Żeleński. Od tamtej pory parlamentaryzm przechodził przez rozmaite paroksyzmy, wzloty i upadki - ale praca posła zasadniczo się nie zmieniła. Nadal jest ciężka i szczera, nadal poseł z rana się ubiera - i tak dalej. To znaczy - oczywiście się zmieniła i na przykład w naszym nieszczęśliwym kraju znaczna część - niektórzy powiadają, że aż 90 procent - obowiązującego u nas prawa, stanowią dyrektywy Komisji Europejskiej i tak zwane „standardy”, które posłowie pracowicie przekładają własnymi słowami - i na tym zasadniczo polega ciężka ich praca - jeśli oczywiście nie liczyć kręcenia rozmaitych lodów i intrygowania. Niekiedy jednak zdarzają się sytuacje wymagające od Umiłowanych Przywódców decyzji samodzielnych, spowodowanych nieubłaganą koniecznością. Tak właśnie zdarzyło się ostatnio, kiedy to premier Tusk z przerażeniem odkrył dziurę budżetową, oszacowaną na 24 miliardy złotych - a pan minister Rostowski zaproponował, by w ramach kreatywnej księgowości „zawiesić” 50-procentowy próg ostrożnościowy, zawarty w ustawie o finansach publicznych. W tej ustawie bowiem zawarte są limity dopuszczalnej wysokości deficytu budżetowego, wyrażające się w postaci stosunku długu publicznego do Produktu Krajowego Brutto a więc - wartości tego, co zostało w kraju wyprodukowane i sprzedane w ciągu roku. Jeśli zatem dług publiczny przekroczył 50 procent PKB, ale nie przekroczył 55 procent, to stosunek deficytu do dochodów budżetowych musi być taki sam, jak w roku poprzednim, czyli, że nie można zwiększyć dopuszczalnego deficytu. Gdyby dług publiczny przekroczył 55, ale nie przekroczył 60 proc. PKB, to w ogóle nie wolno uchwalać budżetu z deficytem, a jeśli przekroczył 60 proc. PKB, to nie tylko nie wolno uchwalać budżetu z deficytem, nie tylko rząd musi przedstawić program sanacyjny, ale w dodatku jednostki finansów publicznych nie mogą udzielać żadnych poręczeń ani gwarancji finansowych. Dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć gimnastykę ministra Rostowskiego w zakresie kreatywnej księgowości, która skierowana jest na ukrywanie faktycznego poziomu długu publicznego, by utrzymać swobodę w zakresie ustalania deficytu budżetowego. Jednak mimo całej wirtuozerii ministra Rostowskiego w zakresie kreatywnej księgowości, relacje między długiem publicznym a PKB stale się pogarszały, aż wreszcie okazało się, że pierwszy próg został przekroczony. Ponieważ opozycja nie zamierza przymknąć oczu na nowelizację ustawy budżetowej bez zmiany ustawy o finansach publicznych, to rząd zaproponował „zawieszenie” pierwszego progu ostrożnościowego w ustawie o finansach publicznych na rok. Na takie dictum prezes PiS Jarosław Kaczyński zaproponował powołanie sejmowej komisji śledczej, która by zbadała rzeczywisty stan finansów publicznych. Wprawdzie informacje o finansach publicznych są jawne, a ponadto posłowie mogą na każde żądanie uzyskać informację od rządu i instytucji państwowych - ale skoro trafia się taka okazja przeczołgania premiera Tuska i jego ministra finansów, to prezes Kaczyński nie byłby sobą, gdyby jej nie chciał wykorzystać. Inna sprawa, że to tylko takie groźne kiwanie palcem w bucie, bo inne partie opozycyjne nie zamierzają wniosku PiS w tej sprawie popierać. Ciekawe, że również trzech posłów PO: pobożny poseł Gowin, poseł Żalek i poseł Godson skrytykowało pomysł rządu, wskazując, że „zawieszenie” progu ostrożnościowego może stanowić niebezpieczny precedens, bo skoro można te progi „zawieszać” to znaczy, że żadnych hamulców już nie ma i każdy rząd może uprawiać jazdę bez trzymanki. Najwyraźniej pobożny poseł Gowin, który będzie kandydował przeciwko Donaldu Tusku na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej chce w ten sposób zmusić premiera do debaty. Mamy zatem burzę w szklance wody: „praca posła ciężka, szczera...” Tymczasem ostatnie sukcesy w wyborach uzupełniających, a także zachęcające sondaże sprawiły, że w PiS coraz częściej mówi się o pewnym rychłym zwycięstwie i nawet - samodzielnym rządzeniu. Ciekawe, co na to powie razwiedka, bo jak wynika z „Małego Księcia” Antoniego de Saint-Exupery, nawet Król, który był władcą absolutnym i nie znoszącym sprzeciwu, przed zarządzeniem na prośbę Małego Księcia zachodu słońca, przecież najpierw zajrzał do kalendarza i dopiero potem zarządził zachód słońca na godzinę 19.15, a zwracając się do Małego Księcia dodał: „i zobaczysz, jaki mam posłuch!” Wiceprezes PiS, pan Adam Lipiński zdradził nawet kilka projektów jakie miałyby być zrealizowane w ramach „samodzielnego rządzenia” - wśród nich m.in. powrót do finansowania służby zdrowia z budżetu. Najwyraźniej samodzielne rządzenie ma swoje granice, poza którymi jest na przykład Narodowy Fundusz Zdrowia, ustanowiony - jak pamiętamy - przez rząd premiera Millera, kiedy okazało się, że nie da się powyrzucać mianowańców koalicji AW”S” - UW z 16 terytorialnych Kas Chorych i siedemnastej mundurowej. Premier Miller zlikwidował więc Kasy Chorych, wprowadzając na ich miejsce Narodowy Fundusz Zdrowia, obsadzony już prawidłowo. No a teraz bez likwidacji NFZ też się nie obejdzie, więc ciekawe jak się będzie nazywała instytucja rozdzielająca budżetowe pieniądze między szpitale i przychodnie. Widać wyraźnie, że dotychczasowa zasada finansowania służby zdrowia, polegająca na tym, iż „pieniądze idą za pacjentem” chyba się nie sprawdziła. To znaczy - sprawdziła się oczywiście, jakże by inaczej, pieniądze za pacjentem idą - ale w takiej odległości, że wszelki - nie tylko wzrokowy - kontakt między nimi a pacjentem urwał się definitywnie. W tej sytuacji nie ma co nawet markować rozwiązań „rynkowych” - więc PiS zapowiada recydywę socjalizmu. Na to, by pieniądze szły nie „za” pacjentem, tylko razem z nim, to znaczy - by zaprzestać rabowania obywateli pod pretekstem sprzedawania im przez państwo usług medycznych, ta prawicowa - jakże by inaczej! - partia, najwyraźniej nie pomyślała. A tu jeszcze czeka nas „reindustrializacja” - oczywiście przemysłu państwowego, bo prywatni przemysłowcy budowaliby fabryki bez pozwolenia rządowego - jeśli oczywiście mieliby za co, no i naturalnie - jeśli nie liczyć zezwoleń, o których, kiedy jeszcze w PiS była ulubienicą i prawą ręką prezesa Kaczyńskiego, tak pięknie mówiła pani posłanka Elżbieta Jakubiak redaktorowi Mazurkowi - że mianowicie bez zezwolenia ani on nie mógłby pracować, ani krowy dawać mleko, ani słońce wschodzić i zachodzić. Na tym tle bardzo zagadkowo, ale i charakterystycznie brzmi opinia, że drogę do władzy prezesowi Kaczyńskiemu toruje premier Tusk. Ładny interes! Tymczasem na odcinku budowy w naszym nieszczęśliwym kraju „Żywej Cerkwi” ani chwili zastoju. Ponieważ JE abp Hoser milczy, to przewielebny ks. Lemański za pośrednictwem „Tygodnika Powszechnego” zapoznaje opinię publiczną z fluktuacjami swoich stanów psychicznych - co, jak sadzę, obliczone jest na wywołanie fali z jednej strony współczucia, a z drugiej - oburzenia na „arogancję” biskupów, a w szczególności JE abpa Hosera, przeciwko któremu bezpieka zebrała podobno już 10 tysięcy podpisów. Jest to oczywiście znacznie mniej, niż zebrano za referendum w sprawie odwołania pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, nazywanej również „Bufetową” z funkcji prezydenta Warszawy, więc wygląda na to, że entuzjastów „Żywej Cerkwi” jest znacznie mniej, niż nawet konfidentów, którzy w dodatku mogli porozjeżdżać się na wakacje.
SM
Najgorsze perspektywy od I Wojny Światowej! OK, ZUS jest bankrutem ale perspektywy OFE są nie lepsze. Kryzys trwa w najlepsze mimo iż S&P500 odnotowuje kolejne rekordy. Okazuje się że wartość tego indeksu jak podaje Michael Stothard w artykule Financial Times’a „Inwestorspourhuge sum sinto US equity funds” osiągnęła zawrotną wartość $15 bilionów. Można skonstatować, że to nic dziwnego w sytuacji kiedy drukowanie pieniędzy przez banki centralne w połączeniu z ich wykupywaniem długu państw spowodowała, że rentowności obligacji są bliskie zeru, a możliwość znaczącego wzrostu ich wartości musiałaby spowodować gotowość inwestorów do pożyczania ze stratą kapitału dla siebie. W efekcie obawiając się wzrostu ich rentowności, a przez to spadku ich wartości zaczynają oni uciekać przed nimi. I tak nastąpiło zwiększone zainteresowanie funduszami akcji i to tymi najtańszymi kopiującymi indeksy giełdowe. ElroyDimson, Paul Marsh i Mike Staunton z London Business School twierdzą że mimo chwilowego ożywienia na okres niskich zwrotów z kapitałów musimy się już teraz przygotować. Gdyż ich wysoki poziom w XX wieku był wynikiem nadzwyczajnych okoliczności które się nie powtórzą, a związanych z powojennym boomem oraz upadkiem „żelaznej kurtyny”. Wg nich dzisiejsze czasy takich perspektyw nie dają, a to z powodu czekającej nas zapaści demograficznej i związanym z tym wyhamowaniem wzrostu, jak i zmianą relacji między oszczędzającymi a wydającymi kohortami społeczeństwa („Now, globaldemographicsgiveinstitutions no room for manoeuvre. As the the „baby boom” cohort retires, the balance shifts those contributing to pensions to those receiving payouts.”) Powyższe diagnozy współbrzmią z tymi ogłoszonymi przezLiu i Spiegel w opracowaniuFederal Reserve Bank of San Francisco „Boomer Retirement: Headwinds for U.S. Equity Markets?”.W którym toudowodniali oni że decydujący wpływ na wyceny giełdowe mają zmiany w strukturze demograficznej społeczeństw. Z tego punktu widzenia nadziei na wzrost wartości aktywów w najbliższej przyszłości również się nie spodziewali, gdyż gdy chodzi o społeczeństwo amerykańskie, to zauważyli że proces starzenia będzie postępował do 2025 r. I w ślad za nim w zależności od modelu ma dalej spadać wskaźnik P/E do poziomu 8,3-8,4. Poziom wyprzedaży w nadchodzących latach ma być tak znaczący że nawet przy przyjęciu długoterminowego, z lat 1954-2010, trendu wzrostu zysków o 3,42% rocznie, realna cena akcji spadnie o 13% do roku 2021, kiedy to zgodnie z modelem osiągnie swoje lokalne minimum. W późniejszym okresie wraz z perspektywami demograficznego polepszenia sytuacji w Ameryce sytuacja będzie się polepszać, na co Polska liczyć za bardzo nie może w sytuacji kiedy sama zafundowała sobie kryzys na następne półwiecze. PodobnieFinancial Times w podtytule “BonsIs the 30-year bull run over?” zapytuje co się stanie ze zwrotem w obligacje który w świecie w okresie od roku 1980 był na równi z inwestycjami w akcje i przekraczał ponad 6%. Wielkość nie do osiągnięci w sytuacji paropunktowego kuponu obecnie i zrozumiałego w sytuacji jego spadku z poziomu 15% dla dziesięcioletnich obligacji amerykańskich na początku lat osiemdziesiątych. Gdyż chociaż niektóre emisje bonów już obecnie osiągają zwroty negatywne totrudno aby wystąpiły powody na wystąpienie tego typu anomalii na stałe. Do podobnych pesymistycznych wniosków można dojść po lekturze „Equities Just a bear market rally?” jeśli chodzi o perspektywy dotyczące akcji, które również przytacza nam Financial Times. Otóż tak naprawdę wyższe rentowności dywidend wynoszące 2,04% względem akcji S&P, są oznaką nie taniości akcji lecz brakiem perspektyw inwestycyjnych. I wprawdzie powyższy indeks wzrósł dwukrotnie w ciągu ostatnich czterech lat, to jednak gdy się uwzględni inflację w USA to jest on obecnie na poziomie aż o 18% niższym niż na początku lat dwutysięcznych. Mimo tego jeśli zmierzymy poziom cen akcji używając powszechnie stosowanego wskaźnika Cape (Cyclicallyadjustedprice/earnings ratio) to w roku 2000 był on na rekordowym poziomie 44. A więc znacznie większym niż przedkryzysowy poziom 32,5 w 1929 r. Obecnie wynosi on 23,5 co historycznie zwiastuje zwrot w wysokości zaledwie 1% przez dekadę. Polepszenie nastrojów zwykle następuje gdy Cape osiąga poziom jednocyfrowy. Z tej perspektywy nie należy się dziwić szefowi AQR Capital Management Cliff Asness’owi zwiastującemu że portfel inwestycyjny składający się z 60% akcji amerykańskich i 40% obligacji będzie miał zwrot w przeciętnej wysokości zaledwie 2,4% w ciągu nadchodzących dziesięciu lat. A więc najgorszy przewidywany zwrot od 112 lat! W efekcie połączenia aktualnego niedokapitalizowania funduszy emerytalnych, z pesymistycznymi oczekiwaniami dotyczących zwrotów z aktywów zwiastują nadchodzącą katastrofę. Otóż sondaż dokonany przez Create wśród ponad 700 zarządzających $27,4 bilonami aktywów funduszy emerytalnych ogłosił, że aby wypełnić swoje zobowiązania, aż 78% z nich musi przekroczyć 5%-ową wysokość zwrotu. W sytuacji kiedy aż 18% z nich (funduszy emerytalnych o zdefiniowanym świadczeniu) potrzebuje jeszcze więcej bo ponad 8% rocznie, oznacza to pogłębienie kryzysu na rynku kapitałowym, jak i recesję społeczną na niebywałą skalę. W przypadku Polski która przeżywa znacznie głębszy kryzys demograficzny należy się obawiać że powyższe perspektywy zostaną przez nasze pseudoelity opacznie zrozumiane i użyte w nagonce na OFE. I to w sarkastycznym stylu: „OK ZUS jest bankrutem, ale perspektywy OFE są nie lepsze”. Dr Cezary Mech
28.07.13 W demokratycznym zakłamanym raju Do Polski przeleciał szef Centralnej Agencji Wywiadowczej pan Jan Brennan, spotkać się z kierownictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, landu Polska będącego częścią państwa o nazwie Unia Europejska.. Spotkać się też z szefami służb specjalnych. Według” The Economist” amerykańska ambasada w Warszawie oraz polskie źródła rządowe ani nie zaprzeczają, ani nie potwierdzają wizyty, istnieje więc podejrzenie , że spotkanie mogło być związane ze sprawą tajnych y więzień CIA w Starych Kiejkutach. O tych więzieniach mówił św.pamięci pan Andrzej Lepper z Samoobrony. W czasie przygotowań do kolejnych wyborów wziął się i powiesił..” Powiesił „ się w piątek po południu, akurat wtedy, gdy lekarz dyżurny nie miał dyżuru, żeby natychmiast zrobić sekcję zwłok. Sekcję zwłok zrobiono w poniedziałek, żeby pawulon, -ewentualnie zażyty przez pana Andrzeja- zdążył wyparować z organizmu. Został pochowany na cmentarzu, bez żadnych problemów- jako samobójca. Kiedyś samobójców, którzy targnęli się na życie Boże przeciw Panu Bogu nie chowano w poświęconej Ziemi.. Dzisiaj to co innego.. Dzisiaj przede wszystkim nowoczesność.. Wszyscy jesteśmy tacy sami- nawet jak nie przestrzegamy Prawa Bożego.. Chyba, że ksiądz chowający pana Andrzeja- nie uwierzył w wersję podaną nam do uwierzenia..Za wykonywane czynności amerykańskich agentów CIA na terenie Polski, mam na myśli torturowanie więźniów z Afganistanu- odpowiedzialni są panowie: Miller, Kwaśniewski i Siemiątkowski, że pozwoli na terenie naszego kraju naruszać prawo.. I jeszcze udają Greków. Niech Amerykanie u siebie torturują sobie więźniów ile chcą- tak jak na Kubie w swojej bazie, ale żeby Polska był miejscem, gdzie torturuje się patriotów Afgańskich, którzy nie chcą ani socjalizmu amerykańskiego, ani demokracji- czyli chaosu sterowanego przez służby.? Afgańczycy walczą o swoją niepodległość, tak jak walczyli z Ruskimi.. W końcu to jest ich kraj i nie boją się nawet Amerykanów.. Największego roznosiciela tej gangreny, jaką jest socjalizm i demokracja.. Polska jest sojusznikiem Amerykanów we wprowadzaniu „ misyjnie” demokracji i socjalizmu w Afganistanie.. Po zakończeniu wizyty w Polsce, szef CIA pojechał do Rumunii, co zostało potwierdzone na oficjalnej stronie prezydenta Rumunii. Rumunia także jest oskarżana o to, że na jej terenie znajdowały się tajne więzienia CIA, w których także mogło dochodzić do torturowania więżniów. Sprawa jest międzynarodowa- są świadkowie, którzy zeznają w tej sprawie.. Ciekawe, że cała sprawa zaczęła się od przecieków z ….CIA? I nie był to pan Snowden. który ujawnił całemu światu, jak śledzeni są „ obywatele” USA i nie tylko. Przez neokonserwtystów , którzy opanowali – wolnych kiedyś Amerykanów. Władza w Ameryce też jest przeciwko własnym „obywatelom_ tak jak w Polsce.. Chce o nich wiedzieć wszystko! W końcu Amerykanie też się w końcu zbuntują., przeciw kręgom neokonserwtystów., którzy opanowali kręgi amerykańskiej władzy… Widać jak nas traktują Amerykanie .Jak frajerów do wojaczki na nasz koszt, jak „ dziki kraj” w którym z ludźmi można robić co się Amerykanom podoba, bo mają tu swoich ludzi- na przykład pan Radosław Sikorski.. Pan Radosław swojego czasu umówił wizytę dyplomatyczną na najwyższym szczeblu, o ile pamiętam z panią Clinton. Nasza delegacja pojechała do USA, a pni Clinton ….. poleciała sobie na Bliski Wschód.. Jak gdyby nigdy nic.. Co tam polska delegacja?- mamy ważniejsze sprawy. Polska nie leży na linii naszych zainteresowań.. Chyba, że kiedyś- w przyszłości.. Tak jak za prezydenta Ronalda Reagana. Ale wtedy byliśmy w obozie państw socjalistycznych- Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.. Teraz jestesmy w zdychającym obozie – Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. W interesie Amerykańskim przeciwko Rosji.. Przecież nie naszym.. Nawet do Polski przyjechał pan Jan Nowak Jeziorański,szef rozgłośni CIA- Radia Wolna Europa, żeby agitować za przyłączeniem Polski do Związku Socjalistycznych Republik Europejskich.. Przyleciał Kurier z Waszyngtonu.. W czasie okupacji niemieckiej- Kurier z Warszawy. Amerykanie przysłali tu swojego, żeby zrobił tak jak pasuje Amerykanom. No i wciągnęli nas do socjalistycznej Unii Europejskiej.. Będziemy tonąć razem nią. USA będą tonąć oddzielnie.. Toniemy osobno- ale spotkamy się wspólnie w socjalnym piekle.. Dlaczego „ nasze środki” komunikacji przemilczają tak ważne dla nas sprawy? Jakoś nigdzie nie słyszałem o wizycie Jana Brennana? Tak jak nie można usłyszeć o sprawie 65 miliardów dolarów, których domaga się od Polski Światowy Kongres Żydów. Jakie są losy tej sprawy- jak jest zaawansowana..? I tak jak nie można się do tej pory dowiedzieć co robiła 55 osobowa delegacja polskiego rządu w lutym 2011 roku w Izraelu? O czym rozmawiano i co ustalano.. Wygląda na to, że ważne sprawy ,polski” rząd, ukrywa przed polskimi” obywatelami”.. Muszą być o tyle ważne, że rządowi nie wypada nas o nich informować. Ale muszą być to sprawy nieciekawe.. I chyba nie śmieszne.. Tak jak wczorajsza sprawa z Koszalina.. Nie znam szczegółów, jakoś w Internecie też nie mogę nic znaleźć, ale wydarzenie miało miejsce.. Bo do propagandowego” Szkła kontaktowego” zadzwonił jakiś gość z Koszalina i powiedział, że podczas wizyty pana Donalda Tuska, jakiś tamtejszy bokser chciał się dobrać do korpusu pana premiera Donalda Tuska(???). Nie udało mu się dobrać do korpusu, bo przeszkodzili mu ochroniarze pana Donalda.. W końcu od tego są, żeby premiera bronili. I podobno teraz gdzie się pojawia pan premier- zawsze jest wokół niego pełno policji… Tak jak w Koszalinie.. Ale prowadzących program sprawa jakoś nie zainteresowała, tym bardziej, że czas przeznaczony na wystąpienie dzwoniącego- się kończył.. Zawsze jak słowa dzwoniącego nie są na rękę prowadzącym- czas się szybko kończy. Na tym polega kontakt w szkle.Zresztą i bez tego szybko leci.. Albo jak ktoś atakuje biskupów lub Prawo i Sprawiedliwość może sobie pofolgować,. I prowadzący są bardzo grzeczni- nie można złego słowa powiedzieć.. To jest naprawdę prawdziwe dziennikarstwo. Leninowska rola prasy- organizatorska. I dawaj dalej wyśmiewać pana Jarosława Gowina, który chadza sobie po ulicach i próbuje zwiększyć elektorat Platformy Obywatelskiej.. Że to nie on doprowadził Polskę do stanu zawału. I że to nie cała Platforma jest taka jak pan Donald Tusk.. On – Jarosław Gowin -jest inny! Tyle, że też w Platformie.. Nawet jak jest- to i tak go przegłosują.. Jeśli chodzi o walkę z Donaldem Tuskiem- to „obywatele” nie będą mieli i tak nic do powiedzenia.. To nie oni będą głosować podczas wyboru przewodniczącego.. Będą głosować delegaci, jak kiedyś w Piotrogrodzie.. W takim razie.. Cała władza w ręce rad.! Rad pana premiera Donalda Tuska.. WJR
Muzeum Historii Polski już istnieje i jest blokowane przez ten rząd. Posłowi Girzyńskiemu słówko przypomnienia Lubię posła Zbigniewa Girzyńskiego, bo nawet ze wszystkimi swoimi słabościami i potknięciami jest żywym człowiekiem na tle zastępu polityczno-parlamentarnych robotów. I wtedy, kiedy pędzi do telewizji mówiąc co myśli, choć stając się czasem nieświadomym narzędziem sztuczek choćby Tomasza Lisa. I wtedy gdy szarżuje na rząd Tuska, niekiedy przesadnym językiem, ale trzeba przyznać zawsze z fantazją a nie tekstami z partyjnych przekazów dnia. I wtedy gdy zachowuje własne zdanie wobec macierzystej partii, co nie popłaca.
Niemniej kiedy przeczytałem jego wywiad dla Roberta Mazurka w „Rzeczpospolitej” trochę opadły mi ręce. Poseł pięknie opowiada o Grobie Nieznanego Żołnierza, jego tradycji i ewentualnej przyszłej roli. Widać, że czuje tematykę polityki historycznej na poziomie ogólnych haseł. Gorzej ze szczegółami. Poseł rekomenduje odbudowę Pałacu Saskiego na warszawskim Placu Piłsudskiego i umieszczenie tam Muzeum Historii Polski. „Obsadził” już nawet jego przyszłego dyrektora: Jana Ołdakowskiego. Zdaje się nie pamiętać, że to Muzeum istnieje w postaci embrionalnej, i to na podstawie projektu PiS-owskiego rządu. Ma też swojego szefa mianowanego jeszcze przez ministra Ujazdowskiego: jest nim Robert Kostro. Z całą sympatią dla Ołdakowskiego, który być może powinien kierować wszystkimi muzeami w Polsce, bo robi to dobrze. Tyle że to Kostro od lat użera się z nową władzą. Minister Bogdan Zdrojewski go nie odwołał, ale nie daje mu też narzędzi aby Muzeum powstało naprawdę. Na przykład odbył się konkurs na projekty. Wygrała propozycja budowa przy Placu na Rozdrożu. Za odpowiednie plany polski podatnik już zapłacił konkretne pieniądze. Na darmo, bo w kolejnych budżetach nie znajdują się środki na realizację projektu. Polska to jedyny duży kraj europejski, który nie zgromadził w jednym miejscu w swojej stolicy zbiorów podsumowujących jego dzieje na przestrzeni wieków. Pomysł aby teraz zaczynać wszystko od początku i czekać na odbudowę Pałacu Saskiego to recepta na odwleczenie tej inwestycji na wieczność. Co więcej, propozycja umieszczenia Muzeum w tym Pałacu już padała – zgłaszał ją minister Zdrojewski właśnie. Brzmiała efektownie – jest jeden problem. Zdaniem Kostro i ekspertów, którzy szykowali pierwotną wizję Muzeum, ta budowla by go po prostu nie pomieściła. Pomieściłby za to nowoczesny budynek, którego plany, powtórzmy, istnieją.
Nie ma sensu mnożyć bytów, warto się na czymś skoncentrować. Rząd Tuska zwlekał przez lata, a teraz postawił na inne muzeum: drugiej wojny światowej. Nie jestem tak jak Jarosław Kaczyński pewien, czy jest ono rzeczywiście pomyślane jako polemika z tradycyjną patriotyczną narracją. Ten pogląd wziął się z początkowych pomysłów jego dyrektora Pawła Machcewicza, aby uzgadniać kształt Muzeum z historykami rosyjskimi i niemieckimi. Była to pokusa poroniona, tamte kraje prowadzą przemyślaną politykę historyczną, której założenia nie raz i nie dwa zderzają się z polskimi doświadczeniami. Tyle że z tego zdaje się zrezygnowano. Tak naprawdę dziś niewiele wiemy o tym, jak by to Muzeum wyglądało. Możliwe, że byłoby dużo bardziej tradycyjne niż wynikało z dawnych dyskusji i sporów. Niemniej ono pożera pieniądze, których zabraknie na Muzeum Historii Polski. I to jest strata nieodżałowana. Tym bardziej nie powinniśmy się rozdrabniać, rzucać kolejne propozycje, bo często lepsze jest wrogiem dobrego. Domagajmy się realizacji dawnej propozycji z 2007 roku. Co nie jest sprzeczne z pomysłem odbudowy Pałacu Saskiego, tyle że warto temu budynkowi wyznaczyć inną rolę. Na pewno da się coś sensownego wymyślić.
Krzyk, że nie potrzeba kolejnych muzeów z góry odrzucam. Wszystkim potrzeba, tylko nie nam Polakom? Absurd! Piotr Zaremba
100 rocznica odzyskania przez Polskę Niepodległości. "To jest tak naprawdę klucz mojej koncepcji" - odpowiadając red. Piotrowi Zarembie Z dużym zainteresowaniem przeczytałem tekst red. Piotra Zaremby na łamach portalu wPolityce.pl, który jest polemiką z propozycjami sformułowanymi przeze mnie w wywiadzie, jakiego udzieliłem red. Robertowi Mazurkowi, a który ukazał się 27 lipca 2013 r. w dzienniku „Rzeczpospolita”. Już sam fakt, że wywiad ten, a co za tym idzie moje propozycje, nie przeszły bez echa i spotkały się z recenzją jednego z czołowych polskich publicystów jest powodem do sporej satysfakcji. Satysfakcja ta nie zwalnia mnie jednak z odpowiedzi na tę polemikę. Wręcz odwrotnie, znając rzetelność red. Piotra Zaremby sądzę, że jej oczekuje. Zacznę od tego, co jest istotą mojego projektu, a co red. Zaremba pominął zupełnie. Mój projekt sprowadza się generalnie do uczczenia 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, co będziemy świętowali w latach 2018 – 2020 (poczynając od symbolicznej dla tego faktu daty 11 listopada 1918 r., a kończąc na kluczowej dacie 15 sierpnia 1920 r.). Tak doniosła rocznica powinna być upamiętniona dużym przedsięwzięciem pozostawiającym trwały ślad w naszej państwowej tożsamości. Takim wydarzeniem może być odbudowa Pałacu Saskiego, który nawiązywałby nie tylko do tradycji II Rzeczpospolitej (z racji rangi i znaczenie tego budynku dla ówczesnego Państwa Polskiego), ale jednocześnie byłby zarówno rodzajem Łuku Tryumfalnego za zwycięstwo z 1920 r. (postulat wielu środowisk niepodległościowych), jak i, biorąc pod uwagę moją koncepcję odnowienia symboliki Grobu Nieznanego Żołnierza, byłby rodzajem Narodowego Panteonu Żołnierzy walczącym o Niepodległość w latach, 1914 – 1920 (który już jest reprezentowany przez Nieznanego Żołnierza pochowanego tam w 1925 r.) i 1939 – 1963 (który dostałby tę symbolikę przez pochowanie obok obecnego Grobu prochów Nieznanych Żołnierzy z Katynia i z kwatery „Ł” na Powązkach). To jest tak naprawdę klucz mojej koncepcji. Ważnej nawet nie dlatego, że jako autor, co zrozumiałe, jestem do niej przywiązany, ale ważnej przede wszystkim dlatego, że jako pierwszy chyba, podnoszę problem właściwego przygotowania się i z właściwym rozmachem zorganizowania obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Jest to zbyt ważny moment, abyśmy, jako Polskie Państwo przeszli nad nim do porządku dziennego. Lata 2018 – 2020 spięte niczym klamrą dwiema datami (11 XI 2018 – 15 VIII 2020), które mają znaczenie przełomowe powinny być rodzajem Narodowych Rekolekcji. Tym bardziej, że po drodze jest wiele wydarzeń o znaczeniu niepodważalnych, które każde w sobie zasługuje na odrębne potraktowanie, a które wypełniałby treścią ten dwuletni okres np. 100 lecia: Powstania Wielkopolskiego, wyborów do Sejmu Ustawodawczego, pierwsze posiedzenia Sejmu itd.). Nie jest to projekt, który przygotowuje się z w 2-3 tygodnie niczym szkolną akademię. To przedsięwzięcie powinno być wydarzeniem o charakterze ogólnopaństwowym, którego skala i zakres powinny nawiązywać do Obchodów Milenijnych, które w warunkach systemu komunistycznego, symbolicznie niczym Interreks w okresie bezkrólewia, organizował sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Tysiąclecia. Dziś, w wolnej Polsce, mamy obowiązek przygotować się do tego należycie i uczynić wszystko, aby nadać tym obchodom właściwą rangę. Jeśli komuś moja koncepcja się nie podoba przyjmę to ze zrozumieniem. Co jednak proponujecie w zamian? Tyle, jeśli chodzi o sprawy fundamentalne, nawiązując do marszałka Piłsudskiego, imponderabilia tego projektu, które red. Zaremba pominął w swoim tekście zupełnym milczeniem. A szkoda, wielka szkoda, bo na dyskusję, a wręcz burzę mózgów w tym obszarze bardzo liczę, bo może się ona okazać brzemienna w pozytywne skutki. Teraz kilka słów w sprawie, która w tym projekcie ma znaczenie ważne, choć drugoplanowe, a która stała się w tekście red. Zaremby przedmiotem ożywionej polemiki. Red. Zaremba zarzucił mi, że pomijam czy też nie doceniam, a nawet odniosłem wrażenie, że sądzi, że nie wiem, że Muzeum Historii Polski istnieje, jak to okrasił red. Zaremba w postaci „embrionalnej”. W dalszej części red. Zaremba przedstawia znane mi, i wszystkim, którym te sprawy leżą na sercu, perypetie tego muzeum i jego szefa Roberta Kostro, którego jak słusznie zauważył autor polemiki „minister Bogdan Zdrojewski nie odwołał, ale nie dał mu narzędzi, aby Muzeum powstało naprawdę”. Całości obrazu dopełnia żal red. Zaremby nad faktem zabrania funduszy przez rząd Tuska z Muzeum Historii Polski, które było projektowane przy Placu na Rozdrożu i przekazanie ich na rzecz Muzeum II Wojny Światowej, które z nominacji Tuska tworzy, bez powodzenia na razie, ale generując znaczne koszty dyrektor Paweł Machcewicz. Otóż szanowny Panie Redaktorze. Wszystkie te fakty są mi doskonale znane i nijak się mają do zaprezentowanej przeze mnie koncepcji w tym także koncepcji powstanie Muzeum Historii Polski w odbudowanym Pałacu Saskim, którego fundament będą stanowiły Prochy pochowanych tam Nieznanych Żołnierzy. I tak po kolei:
Na fakt fatalnego funkcjonowania i braku oczekiwanych efektów, poza coraz większymi i nieuzasadnionymi kosztami, jeśli chodzi o funkcjonowanie Muzeum II Wojny Światowej zwracałem uwagę nie tylko w licznych wystąpieniach w mediach, ale także w mojej interpelacji do Donalda Tuska już rok temu.
Jeśli obecne kierownictwo Muzeum Historii Polski, nawet, jeśli z braku funduszy działa tylko na papierze i w przestrzeni wirtualnej, jest tak dobre i profesjonalne jakby to wynikało z przekonania red. Zaremby to, w czym problem? Nawet, jeśli ten zły Tusk (a jak red. Zaremba zauważył ja też nie mam o nim dobrego zdania, a nawet mam je gorsze niż red. Zaremba, a w każdym razie potrafię je bardziej dosadnie zaprezentować, co nawet red. Zarembę troszkę drażni), nie dał im kasy na budowę siedziby przy Placu na Rozdrożu to przecież z pewnością mają już przygotowane w szczegółach, co w Muzeum powinno się znaleźć jak już siedziba wreszcie powstanie. Przez ponad 2 tysiące dni działania Muzeum można było poświęcić na prace studyjne i koncepcyjne średnio 2 dni na opracowywanie 1 roku naszej historii, czy w przeliczeniu na metry kwadratowe powierzchni ekspozycyjnych jakiś jeden dzień na dopracowywanie 1 metra ekspozycji. Jeśli tak to doskonale! Jan Ołdakowski czy inny potencjalny dyrektor mojego projektu nie będzie się musiał męczyć i zaczynać od zera. Co więcej mogą przecież sami to zrobić z jego rad jedynie ewentualnie korzystając (propozycja personalne była rzucona symbolicznie, aby pokazać kierunek działania i docenić dorobek dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego). A czy to wyeksponują w budynku przy Placu na Rozdrożu czy przy Placu Piłsudskiego to, jakie to ma znaczenie? A przyzna Pan Redaktor chyba, że zarówno miejsce, jak i symbolika Pałacu Saskiego i Grobu Nieznanego Żołnierza idei zarówno popularyzacji, jak i nadania określonej symboliki Muzeum Historii Polski może tylko pomóc i to chyba bardziej niż budynek przy Placu na Rozdrożu, który istnieje tylko na rysunku?
Wreszcie element trzeci, którego bym nie podnosił, ale poniekąd zostałem tym tekstem wywołany do odpowiedzi. Cenie sobie obecne kierownictwo Muzeum Historii Polski i to nie tylko, dlatego, że zostało ona powołane przez ministra Ujazdowskiego. Mam też nadzieję, że prace koncepcyjne, o których pisałem powyżej są bardzo zaawansowane i będą istotnym wkładem, a wręcz fundamentem i szkieletem przyszłego Muzeum, kiedy stanie się ona ciałem. Jeśli obecne kierownictwo Muzeum tak swoja misję traktowało: wytrwać na posterunku i przygotować amunicję (ekspozycje, projekty działania itp.) do działania w bardziej sprzyjających warunkach politycznych to czapki z głów i jest to droga do zaakceptowania. Tylko to, bowiem może tłumaczyć brak stanowczego protestu i podania się do dymisji na znak dezaprobaty, kiedy rozwój Muzeum został de facto sparaliżowany przez ekipę Tuska przez zabranie funduszy. Nie wyobrażamy sobie żeby takie trwanie dla trwanie było jedynie efektem cichego, nawet jedynie dorozumianego porozumienia na zasadzie, że gdzieś tam Zdrojewski nie ruszy paru ludzi Ujazdowskiego, bo może potem w zamian Ujazdowski zrobi to samo jak się sytuacja zmieni wobec kilku ludzi Zdrojewskiego, bo żyć przecież z czegoś każdy musi i trzeba być człowiekiem.
Reasumując, zaprezentowana przeze mnie koncepcja ma na celu:
wywołanie zainteresowania faktem zbliżania się 100 rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości i Bitwy Warszawskiej, który to fakt w świadomości społecznej i państwowej do tej pory był nieobecny,
wypracowanie godnych obchodów tych doniosłych wydarzeń, które będą nie tylko właściwym zadośćuczynieniem naszego pokolenia wobec pokolenia, które odzyskało nam niepodległość 100 lat temu, ale będą także kapitalnym wkładem w umocnienie naszej tożsamości dnia dzisiejszego i stworzenie instrumentów, które będą umacniały tę tożsamość na przyszłość,
nadanie toczącej się dyskusji o odbudowie Pałacu Saskiego (podziękowanie różnym środowiskom, które od lat to podnoszą) nowego impulsu i zaprezentowanie jakiejś szansy na zmaterializowanie się projektu (za jedne pieniądze budujemy de facto dwie rzeczy: Pałac Saski, potrzeby sam w sobie, i Muzeum Historii Polski, które i tak siedzibę mieć musi). Taka koncepcja jest i bardziej praktyczna, i tańsza, i symbolicznie bardziej w przyszłości dające się wykorzystać,
doprowadzenie do nadanie Grobowi Nieznanego Żołnierza właściwej rangi i odświeżenie jego znaczenia i symboliki w odbiorze Polaków,
uhonorowanie pomordowanych w Zbrodni Katyńskiej polskich oficerów na Wschodzie przez symboliczne wypełnienie testamentu wybitnego historyka Jerzego Łojka zmarłego w 1986 r., (który w Katyniu w 1940 r. stracił Ojca, a w Smoleńsku w 2010 r. zginęła jego żona). Jerzy Łojek autor pierwszej krajowej (wydanej jeszcze w drugim obiegu) monografii „Dzieje sprawy Katynia” pisał we wstępie do niej, że wszystkich pomordowanych w Katyniu i innych miejscach kaźni oficerów na Wschodzie powinno się, gdy Polska odzyska wolność ekshumować, sprowadzić do Ojczyzny i pochować w wielkim Narodowym Mauzoleum. Tak nakreślone zadanie jest raczej niewykonalne, ale już realizacja mojego projektu jak najbardziej jest możliwa do zrobienia,
uhonorowanie i symboliczne zrehabilitowanie Żołnierzy Wyklętych przez pochowanie tam jednego z tych Żołnierzy ekshumowanych dziś z kwatery „Ł” na Powązkach,
podniesienie potrzeby realizacji wreszcie Muzeum Historii Polski, którą od lat rząd Tuska de facto zawiesił.
Mam nadzieję, że ta polemika z tekstem red. Piotra Zaremby zbliży nas we wzajemnym zrozumieniu naszych intencji i pozwoli uniknąć w przyszłości polemiki na poziomie:, „po co ten Girzyński chodzi do Lisa”, albo, „po co też Zaremba legitymizuje Loże prasową”. Być może powoli to także prezentując nasze pomysły uniknąć zawężanie problemu do tego, kto gdzie ma umiejscowionych swoich kolegów czy nawet nie tyle kolegów, co być może jedynie ludzi, których ceni i wchodzenia w niepotrzebny spór w obawie, że ktoś albo o nich zapomniał, albo w ramach jakiegoś planu chce się ich pozbyć.
I na sam koniec parę słów niezwiązanych z polemiką z red. Zarembą, a wynikających z lektury komentarzy na portalu wpolityce.pl i w mediach społecznościowych.
Odbudowa Pałacu Saskiego nie jest apoteozą czasów saskich czy dwóch fatalnych naszych władców z niemieckiej dynastii Wettinów (dziękuję za korepetycje w tej sprawie, ale i bez nich mam wyrobione zdanie na ten temat). Stawianie tej sprawy w ten sposób jest kompletnym niezrozumieniem znaczenia tego budynku dla Polski zwłaszcza w okresie 20-lecia międzywojennego.
Plan rządzenia PiS nie sprowadza się do budowy kolejnego muzeum czy kolejnych pomników. Co więcej moja koncepcja nie jest elementem programu PiS, choć mam nadzieję, że się tak stanie. Program naprawy Państwa, który mam nadzieję będziemy realizowali po następnych wyborach parlamentarnych, ma charakter kompleksowy i co za tym idzie obejmuje także działania Państwa w zakresie dziedzictwa narodowego i kultury. Stawianie sprawy w kategoriach jak stworzycie jakieś muzeum czy jakiś pomnik to nie chce was znać i na was głosować jest z gruntu fałszywe i jestem przekonany, że mogą je stawiać tylko ludzie, którzy na PiS nie zagłosowaliby nawet przymuszani torturami.
Zabieranie pieniędzy „głodnym dzieciom” i budowa za nie jakichś pałaców. Jak to dobrze, że takie głosy nie pojawiły się zaraz po wojnie, a głodujących dzieci było wtedy więcej jak dziś, bo po dziś dzień Warszawa i pół Polski leżałoby w gruzach. Nie zamkniemy też Teatru Narodowego czy innych instrukcji kultury, aby zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć na szeroko rozumianą pomoc społeczną (w tym głodne dzieci). Osoby, które podnoszą takie argumenty mogą też spać spokojnie, pomysł, aby ograniczyć im dostęp do Internetu, a zgromadzone w ten sposób pieniądze wydać na „głodne dzieci” też raczej nie znajdzie zwolenników. Uczynimy natomiast wszystko, co w naszej mocy, aby Państwo funkcjonowało lepiej i sprawniej w każdej dziecinie, także tej, która w obliczu osiągnięć cywilizacyjnych XXI w. jest dla nas wstydliwa.
Wszystkim za głosy i opinie, zarówno polemiczne jak i wspierające serdecznie dziękuję. Zachęcam także do wspierania tej idei. Wierzę, że nam się uda! Zbigniew Girzyński
29/07/2013 „Chmury się wysuszą’ - twierdzi pan Jarosław Kret, znany przepowiadasz pogody. Bardzo sympatyczny gość, którego można obecnie obejrzeć podczas bajania o pogodzie w TVPINFO. ”Tam gdzie już burze przejdą będzie chłodniej”(???). Co za logika i precyzja – mądry gość. To tak jak po ciemnej nocy nastanie jasny dzień. I tak jak po jasnym dniu nastanie ciemna noc.. I tak w kółko można bajać.. Tymczasem trwa spór „naukowców” co do tego, czy pić trzy ,czy może cztery litry wody dziennie.. W ten spór powinien włączyć się sam pan premier Donald Tusk,. Który obecnie otacza się coraz szczelniejszym kordonem policji. Ale prawda Kisiela pozostanie ponadczasowa: od samego mieszania herbata nie staje się słodsza, tylko od cukru.. Nie wiem jak wyglądałaby sprawa wielbłądów, gdyby w Polsce były masowo wykorzystywane, tak jak na przykład w Egipcie. Wiadomo, że one potrzebują niewiele wody.. ”Naukowcy” nie musieliby się spierać.. Pan Jarosław to musi być ważny gość w telewizji państwowej.. Pobiera kilkaset tysięcy złotych miesięcznie za ględzenie o pogodzie, jakby telewizja nie mogła sobie znaleźć kogoś za powiedzmy- 5000 złotych miesięcznie. Wtedy pan wicepremier Jacek Vincent Rostowski nie musiałby napuszczać urzędników skarbowych na emerytów nie płacących podatku od posiadania telewizora zwanego przez propagandę- abonamentem. No bo przecież część pieniędzy z tego podatku idzie na wynagrodzenie pana pogodynka – Jarosława Kreta. I innych opowiadających dyrdymały w państwowej telewizji.. Pan Jarek jest z wykształcenia egiptologiem, prowadzi bardzo ciekawe życie osobiste, które powinno być podawane jako przykład dobrego ojca i męża. A przy tym jest to człowiek lewicowy ze wszech miar- walczy o czystość planety, o prawa zwierząt, o równość płci, o los fok, nie wiem, czy walczy o równość płci zwierząt.. Należy do Międzynarodówki Climate Brookasters Network Europe, do WWF Polska oraz jest członkiem kapituły „Białej wstążki”- jako” rycerz”.(???) Lewicowy rycerz walczący o z przemocą w cudzej rodzinie. Prawdziwy rycerz pilnował swojej wybranki i był jej wierny, nawet jak przebywał na wyprawie krzyżowej.. Zresztą miał obowiązek mieć swoją wybrankę, będą szlachetnym rycerzem.. Pan Jarek Kret walczy ogólnie z przemocą w rodzinie, bo taka przemoc jak najbardziej istnieje- i nie jest to żadna fatamorgana- przynajmniej w telewizji państwowej.. Oczywiście zdarza się, że ludzie bliscy sobie czasami się poszturchają- w obie strony.. Tak jak dobry ojciec da klapsa swojemu ukochanemu dziecku- jest to jest już obecnie” przemoc e w rodzinie’’ Pocałunek dziecka – to też wkrótce będzie znęcanie się seksualne nad dzieckiem.. Tylko patrzeć.. Pan Jarosław Kret jest już byłym mężem pani Edyty Mikołajczyk potem przejściowo związany był z panią Agatą Młynarską, córką pana Wojciecha Młynarskiego popierającego Platformę Obywatelską Unii Europejskiej .. 12 marca 2010 roku musiał zawiesić swój program telewizyjny ”Planeta według kreta” bo urodziło mu się dziecko. I nie było to dziecko ani z żoną- Edytą Mikołajczyk, ani nie było to dziecko z Agatą Młynarską- było to dziecko urodzone z miłości do pani Małgorzaty Kosturkiewicz- reżyser telewizyjnej.. Zresztą co to za pomysł, żeby mieć dziecko z żoną.? Jak to na lewicy..Tym bardziej, że była okazja, żeby dziecko mieć z panią Małgosią- reżyser telewizyjną.. Obecnie nie jest już z panią Małgosią- teraz jest zakochany w pani Beacie Tadla.. Nie wiem czy dobrze odmieniłem nazwisko.. Dziecko z panią Małgosią nosi imię- Franciszek.. Skąd pan Jarosław Kret w roku 2010 wiedział , że Papież tez przyjmie imię Franciszek? A może Papież wzorował się na imieniu syna pana Jarosława Kreta, zaklinacza pogody- nie bójmy się tego słowa- szamana pogody. No i przy tym człowieka lewicy- nie bardzo się z tym afiszuje- ale to prawda. Pan Jarosław Kret ma jeszcze brata,, Brat jest bliźniakiem pana Jarosława i nosi imię- Jacek. Nie znam kariery pana Jacka Kreta, ale może to on robi mu krecią robotę z tymi kobietami, a prasa wszystko zwala na Jarka.. Zresztą to chyba przyjemnie- tyle przyjemnych kobiet.. W końcu jest egiptologiem, a tam w tym gorącym klimacie Egiptu, zarówno politycznym jak i meteorologicznym- panuje inna kultura. Wielość kobiet świadczy o prawdziwym mężczyźnie.. Inna cywilizacja!. .I tę inność pan Jarosław próbuje z powodzeniem przenosić na grunt cywilizacji łacińskiej.. Mógłby nam przy okazji wyjaśnić, co tam naprawdę dzieje się w tym Egipcie? Wczoraj znowu siedemdziesiąt osób zginęło. I to nie od pogody- od kul! Wojsku znudziła się demokracja, bo wygrało demokratycznie Bractwo Muzułmańskie, a nie ci co powinni wygrać. .Niereligijni demokraci.. No i ktoś strasznie buja tamtejszą łodzią.. Czyje służby tam mieszają? Kto jest zainteresowany w osłabieniu Egiptu? Może Izrael? Może USA- jego sojusznik? W każdym razie „rycerzom” „Białej wstążki”, walczącym o prawa kobiet i walczącym z „przemocą w rodzinie” są też tacy” rycerze „jak: Borys Szyc, Conrado Moreno, Wojciech Malajkat, Liroy, Artur Barciś, Paeeł Królikowski, Tomasz Karolak, Krzysztof” Diablo” Wlodarczyk.. Nawet „ rycerz” Borys Szyc zastanawiał się co by zrobił jakby zaatakowały go izraelskie wojska, gdzie jak wiadomo już dawno służą kobiety.. I wiecie Państwo co powiedział pan Bors Szyc” aktor”:” No, nic, będziemy starali się być bardzo uprzejmi”(???) To znaczy, że lepiej się dać zabić za fałszywą ideę- niż bronić własnego kraju.. Pan Jarosław Kret- w takiej sytuacji zachęca do edukacji.. Rzeczywiście nic prasa nie pisała, że przyłożył z ręki pani Edycie, pani Agacie, pani Małgosi czy pani Beacie.. Jak on to robi? Nawet imiona się nie powtarzają.. Pani Beata Tadla miała już dwóch mężów.. Drugim był obecny szef informacji PolsatNews- pan redaktor Radosław Kietliński, z którym ma syna- Jasia. Ciekawe co na to syn Jaś? „Chmury się wysuszą”- tak powiedział dzisiaj rano, będąc w Muszynie, do której zaprasza wszystkich- wszystkich całej Polski. Gdyby tak wszyscy, wszyscy z całej Polski go posłuchali, jako ekologa lewizny- to wszyscy nie zmieścilibyśmy się w tej Muszynie. I dobrze, że go nie słuchamy, bo facet opowiada jakieś dziwne baśnie o pogodzie.. Wygina się przy tym niesamowicie, niczym Dorota Rabczewska- podczas satanistycznych pokazów. To jemu zawdzięczamy, że musimy palić światła w samochodach przez cały czas- czy jest widno, czy jest ciemno.. Kilka razy go przyłapałem jak powtarzał podczas prezentacji symulacji pogodowej, że domagał się, żeby parlament wprowadził idiotyczny przymus palenia świateł w samochodach w ciągu dnia.. I popatrzcie Państwo: premier go posłuchał.. Czyżby w hierarchii ważności , pan Jarosław Kret stał wyżej niż pan premier Donald Tuk? Może kiedyś historycy IPN- u zbadają te zależności? Tym zaklinaczom pogody wydaje się, że są ponad Panem Bogiem, i że to ONI rządzą pogodą- otumaniając lud, tak jak kiedyś kapłani egipscy odnośnie zaćmienia Słońca… Nic bardziej mylnego.. To wszystko złudzenie.. Tak jak wiele rzeczy w doczesnym życiu.. I jeszcze jedno: Organizacja WWF Polska, do której przynależy pan Jarosław Kret zakłada sobie, że” powstrzyma degradację środowiska naturalnego i stworzy przyszłość, w której ludzie będą żyli w harmonii z przyrodą”(???) To znaczy chodzi chyba o powrót do wspólnoty pierwotnej..??? No i będą wspólne kobiety.. To się panu Jarosławowi chyba najbardziej podoba.. A ja znowu przypominam: Precz z komuną WJR
Ustawa o „wywróconym” VAT
1. W poprzednim tygodniu większość koalicyjna w Sejmie przegłosowała projekt zmiany ustawy o podatku od towarów i usług oraz ustawy Ordynacja podatkowa, który zdaniem ministra finansów ma pomóc w walce z wyłudzeniami podatku VAT. Klub Prawa i Sprawiedliwości wstrzymał się ostatecznie podczas głosowania nad tym projektem ponieważ w czasie prac sejmowych pojawiły się poważne zastrzeżenia co do skutków jakie spowoduje on w systemie poboru podatku VAT. Ponieważ niestety podczas prac nad tym projektem w komisji finansów publicznych nie udało się wyjaśnić poważnych wątpliwości jakie zgłosił w liście do jej przewodniczącego Dariusza Rosatiego z Platformy, prof. Witold Modzelewski z Instytutu Studiów Podatkowych, ba szef komisji wręcz je zbagatelizował, doszliśmy do wniosku, że projektu jednak nie poprzemy.
2. Przypomnę tylko, że rządowa koncepcja walki z wyłudzeniami przedstawiona przez resort finansów we wspomnianym projekcie ustawy była dwutorowa. Z jednej strony było to wprowadzenie odwróconego VAT (płaci nabywca, a nie dostawca) przy obrocie 24 grupami towarowymi wyrobów metalowych na co pozwala stosowna dyrektywa unijna (na podstawie tej dyrektywy 2 lata temu minister finansów wprowadził odwrócony VAT w transakcjach obrotu złomem co jego zdaniem wyeliminowało wyłudzenia VAT w tym obrocie). Z drugiej natomiast była to tzw. solidarność podatkowa (odpowiedzialność nabywcy za nieodprowadzony VAT sprzedawcy) dla tzw. towarów wrażliwych zawartych w załączniku nr 13 (9 grup towarowych wyrobów metalowych, paliwa i nieobrobione złoto).
3. Pierwsze rozwiązanie wydawało się być do przyjęcia do momentu kiedy do Sejmu wpłynął wspomniany list prof. Modzelewskiego, drugie natomiast już od początku ze względu na daleko idącą uznaniowość pozostawioną urzędnikom skarbowym, którzy w tych sprawach będą decydowali, budziło nasz sprzeciw. Otóż odpowiedzialność nabywcy za zobowiązania podatkowe dostawcy zgodnie z zapisami ustawy, będzie występowała wówczas kiedy wartość nabywanych towarów wrażliwych od jednego dostawcy miesięcznie przekroczy wartość 50 tys. zł netto oraz kiedy w momencie dostawy towarów podatnik wiedział lub miał uzasadnione podstawy do tego aby przypuszczać, że kwota podatku VAT przypadająca na tę transakcję, nie zostanie wpłacona przez dostawcę na rachunek urzędu skarbowego. I właśnie ten zapis jak sądzimy może być podstawą do przerzucania odpowiedzialności podatkowej na dowolnie wybrane przez urzędników skarbowych podmioty gospodarcze. Niestety nie udało się tych zapisów poprawić, żeby tę uznaniowość ograniczyć.
4. Jeżeli chodzi o odwrócony VAT to profesor Modzelewski w swym liście do przewodniczącego Komisji napisał, że zaproponowane przez rząd rozwiązania nie tylko nie doprowadzą do uszczelnienia systemu poboru tego podatku ale wręcz spowodują jego ubytek o kolejne 6 mld zł i to tylko w II półroczu tego roku. Zdaniem profesora zmiany w podatku VAT przeprowadzone w przez rząd Platformy i PSL-u w poprzedniej kadencji, a także zmiany właśnie wprowadzone, doprowadziły do kompletnego rozszczelnienia poboru tego podatku. Na potwierdzenie tej tezy szef Instytutu Studiów Podatkowych przytoczył dane wg. których wydajność podatku VAT w warunkach roku 2012 powinna pozwolić na osiągnięcie aż 140 mld zł dochodów budżetowych, a osiągnięto około 120 mld zł, a na koniec tego roku zdaniem profesora wyniosą one tylko 106 mld zł. Te miażdżące dane niestety nie spowodowały żadnej refleksji większości koalicyjnej Platformy i PSL-u w komisji, na jej posiedzenie nie zaproszono prof. Modzelewskiego w celu choćby wysłuchania jego argumentów i ustawa w zasadzie w kształcie zaproponowanym przez rząd, została uchwalona na sali plenarnej. Prof. Jerzy Żyżyński, poseł naszego klubu pracujący w komisji finansów publicznych w tej sytuacji ochrzcił ją „ustawą o wywróconym VAT”. Kuźmiuk
Rostowski dostał co chciał-I próg zawieszony
1. W piątek koalicja Platformy i PSL-u przegłosowała nowelizację ustawy o finansach publicznych zawieszającą tzw. I próg ostrożnościowy w zakresie długu publicznego i regułę wydatkową ponoć tylko na rok 2013. Prace w Sejmie nad tym projektem trwały zaledwie 3 dni i odbywały się w takim pośpiechu, że rządząca większość nie pozwoliła aby Biuro Analiz Sejmowych przygotowało jakąkolwiek ekspertyzę pozwalającą choćby na ocenę prawną przedłożenia rządowego. Taka ocena powinna zostać sporządzona, ponieważ Biuro Legislacyjne Sejmu stwierdziło iż tak naprawdę to rząd przygotował nowelizację nie tej ustawy co trzeba. Ponieważ jak twierdził w uzasadnieniu minister Rostowski, zawieszenie progu ostrożnościowego ma dotyczyć tylko roku 2013 więc jest to rozwiązanie epizodyczne i dlatego powinno zostać zawarte w ustawie okołobudżetowej na ten rok. Na etapie prac komisji finansów publicznych nad tym projektem nie pozwolono jednak na wyjaśnienie tych poważnych wątpliwości, większość koalicyjna przegłosowała, że akurat jej posłowie nie mają żadnych wątpliwości.
2. Ale to oczywiście nie wszystko rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o finansach publicznych, nie został podany konsultacjom społecznym (między innymi przez związki zawodowe, organizacje pracodawców czy organizacje samorządowe), nie miał również opinii NBP i Sądu Najwyższego. Tego rodzaju opinie są oczywistością w przypadku wszystkich projektów ustaw, okazało się jednak, że przy zmianie ustawy o finansach publicznych, będącej swoistą konstytucją finansów publicznych, większości koalicyjnej żadne opinie nie były potrzebne. W tym przypadku sprawa opinii zewnętrznych była problemem zasadniczym, ponieważ rząd chciał zawiesić tzw. I próg ostrożnościowy i udawał przed opinią publiczną, że ten jego ruch nie przyniesie żadnych negatywnych skutków ani dla gospodarki ani społeczeństwa. Okazało się, że minister Rostowski uznał, iż wystarczy mu tylko opinia biura legislacyjnego rządu, a wszystkie inne opinie jeżeli są tylko niezgodne z linią ministerstwa finansów, nie są mu zwyczajnie potrzebne.
3. Ale jeszcze „ciekawsza” była debata nad tym projektem. Przybył na nią do Sejmu sam minister Rostowski (bardzo rzadko przedstawia rządowe projekty ustaw w I czytaniu) i z jego ust posłowie wysłuchali najbardziej kuriozalnego uzasadnienia ustawy w tej kadencji Sejmu. Myślą przewodnią tego wystąpienia było stwierdzenie, że rząd zawiesza I próg ostrożnościowy i ograniczenia z niego wynikające (a więc relacja długu publicznego do PKB liczonego metodą krajową może przekroczyć 50% PKB i w związku z tym nie obowiązuje zasada, że relacja deficytu budżetowego do dochodów budżetowych w następnym roku nie może być wyższa niż taka sama relacja w roku obecnym), głównie dlatego, że chce w przyszłości ograniczać deficyt sektora finansów publicznych i w konsekwencji dług publiczny. Z uzasadnienia tego z grubsza wynika, że rząd znosi ograniczenia w zadłużaniu, żeby w przyszłości zmniejszać deficyt sektora finansów publicznych i dług publiczny. Logiczna sprzeczność widoczna była na pierwszy rzut oka ale dla ministra Rostowskiego to żadna sprzeczność, to raczej jego strategia zarządzania długiem polegająca na jeszcze większym niż do tej pory zadłużaniu, żeby kiedy doczekamy prosperity w gospodarce (ale czy doczekamy?), ten dług zmniejszać.
4. Minister Rostowski dostał po piątkowym głosowaniu to co chciał, ma zawieszony I próg ostrożnościowy (wprawdzie jest jeszcze posiedzenie Senatu i podpis prezydenta Komorowskiego ale po determinacji ministra widać, że to tylko formalności) i może rozpocząć przygotowania do nowelizacji budżetu na 2013 rok. Zapewne w ostatnim tygodniu sierpnia po przerwie urlopowej odbędą się aż dwa posiedzenia Sejmu, żeby przyjąć tę nowelizację, powiększającą deficyt budżetowy o 16 mld zł do kwoty 51 mld zł, a gdyby dalej sytuacja się pogarszała, to na jesieni minister sięgnie po środki zgromadzone w OFE. Niezależnie bowiem od tego jakie rozwiązanie w tej sprawie zostanie przyjęte wiadomo na pewno, że środki osób przechodzących w najbliższych 10 latach na emeryturę, zostaną z OFE przejęte w pierwszej kolejności. Pierwsza transza to przynajmniej 20 mld zł więc na parę kolejnych miesięcy wystarczy. Później umorzy się obligacje będące w posiadaniu OFE za 120 mld zł, a to obniży dług aż o 8% PKB, więc wskaźniki długu do PKB znacznie się poprawią. I tak można rządzić i rządzić. Kuźmiuk
Michnik popiera rządy zwolenników Hitlera w RFN Spiegel: Orban, Kaczyński i inni mówią o tym, że trzeba doprowadzić do końca rewolucję 1989 r. i rozprawić się z komunistami. „....”Adam Michnik „Jestem zwolennikiem Adenauera. On także miał po wojnie więcej możliwości: ludzi ze swojego otoczenia, którzy byli zwolennikami Hitlera, mógł wsadzić do więzienia, albo uczynić z nich demokratów. Wybrał tę drugą drogę „...”: Jestem zdania, że to dobrze, iż w Polsce poszliśmy drogą pojednania, a nie drogą zemsty i rewanżu. Za to będę zawsze uznawany za wroga. „...”Także nasza nowa Polska powinna być całą Polską. Inna droga byłaby możliwa, gdyby opozycja przejęła całą władzę i nie dzieliła się nią ze starym reżimem. Powiesilibyśmy komunistów na latarniach, a krajem rządziłaby wąska elitarna grupa. To byłby antykomunizm z twarzą bolszewizmu „....”Tak kiedyś jak i obecnie są u nas politycy, którzy dążą do stworzenia innego państwa: Kaczyński, podobnie jak Orban na Węgrzech. (...) Jeśli Orban utrzyma się na Węgrzech, albo jeśli Kaczyński zwycięży u nas, będzie bardzo niebezpiecznie. Obaj mają autorytarne zapatrywania na państwo, demokracja jest jedynie fasadą. Powinniśmy bardzo często okazywać krytykę. Europie nie wolno milczeć w kwestii węgierskiej. W razie potrzeby muszą być nałożone sankcje. „...(źródło)
WD 90 „"W1942 rokuodbyła się w Berlinierzadowo-partyjna konferencja na temat utworzenia pod egidą Niemiec Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Referaty tam wygłoszone zostały następnie wydane w formie broszury pt.Europaische Wirtschaftsgemeinschaft.Celem realizacji planów wynikłych z tej konferencjiAdolf Hitler powołał ściśle tajny Komitet Europejski, a jego sekretarzem mianował 5IV 1943 r. jednego z dyplomatów Heinza Trützschler von Falkenstein.Otóż tej właśnie osobistości ze starej gwardii Ribbentropa Adenauer powierzył w 1949r. podobne stanowisko, dzięki czemu Komitet Europejski przetrwał wojnę."
J.Chodorowski,Rodowód ideologiczny Unii Europejskiej”.....(więcej )
Profesor Śpiewak „Zresztą program KPP był całkowicie sprzeczny z interesami Polski . W imieniu Polaków oddawano Niemcom cały Śląsk , Gdańsk , Pomorze Nadwiślańskie „....”Ale nie tylko polscy komuniści oddawali znaczne połacie swojego państwa sąsiadom .Hasła o oderwaniu Alzacji i Lotaryngii od Francji , Sudetów od Czechosłowacji , okręgu Kłajpedy od Litwy , Tyrolu od Litwy wysuwane były przez partie komunistyczne Francji , Woch, Litwy , Czechosłowacji „...” Zastanawiające jest to ,że partie komunistyczne w Europie robiły ustępstwa niemal wyłącznie na rzecz Niemiec i Rosji , faktycznie wspierając przedwojenny , XIX wieczny podział Europy „...(więcej)
WD 90 „"Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta."….”W przededniu przystąpienia Wielkiej Brytanii do EWG, Harold Wilson, przywódca Partii Pracy,rozpraszał wszelkie wątpliwości i stwierdzał kategorycznie, że przyszła zjednoczona Europa będzie socjalistyczna. Podczas pierwszego przemówienia tego polityka w Izbie Gmin a'propos członkostwa w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej zaznaczył dobitnie, że„Uważamy, więc ten plan (...) nie za upowszechnienie wolnej gospodarki, ale zmianę polityki (...), a w naszym rozumieniu będzie to oznaczać więcej kontroli, więcej pozytywnych narzędzi planowania socjalistycznego, więcej posługiwania się własnością publiczną(...)”[A.K. Chesterton, The New Unhappy Lords. An Exposure of Power Politics, Hampshire 1975, s.152] więcej)
Kaczyński „Obecnie taka Unia oznaczać będzie po prostu potężną niemiecką Rzeszę, w granicach największych w historii. Dla Polski to żaden interes. „....”Ale ważniejsze pytanie jest głębsze i sprowadza się do tego,czy Unia Europejska powinna iść nadal w dotychczasowym kierunku, a więc wymuszania tzw. pogłębionej integracji pod przywództwem Niemiec?Czy nadal powinno sięwymuszać poprawność polityczną, która de facto znosi dotychczasowe systemy wartości i niszczy tożsamości, zmienia społeczeństwo w manipulowaną bez trudu masę? „.....”odrzucić hedonistyczną koncepcję życia człowieka sprowadzającą go do roli konsumenta. Słowem, powinniśmyrobić wszystko, by Polska przetrwała. Bo obecna dekadencja jest, mam co do tego całkowitą pewność, przejściowa. Jeśli jednak dopuścimy teraz do rozmontowania państwa, nie zmontujemy go z powrotem. A jeśli nawet, to cena będzie ogromna.A więc nie dla unii politycznej, o której ostatnio tyle się mówi?Zdecydowane nie.Obecnie taka Unia oznaczać będzie po prostu potężną niemiecką Rzeszę, w granicach największych w historii. Dla Polski to żaden interes. „....(więcej)
Profesor Śpiewak opisując służebną postawę socjalistów , komunistów , lewaków wobec Niemiec o Rosji świetnie nakreślił istotę starej i współczesnej europejskiej lewicy. Michnik jest zwolennikiem Adenauera , który osoby popierające Hitlera , rasizm, Holokaust zrobił ich swoimi współpracownikami , czyli osobami rządzącymi Serwilizm Michnika w stosunku do Niemiec , gotowość do zaakceptowani katów własnego narodu u władzy jest ohydny , pokazuje tylko jaki nisko socjalista może upaść, . Jak bardzo lewacy tacy jak Michnik maja wpojone poczucie niższości i instynktowne podporządkowanie się obcym Lepsi hitlerowcy u władzy niż Kaczyński i Orban . Michnik cieszy się że socjaliści Hitlera, zwolennicy zbrodniarza zostali dopuszczeni do rządów ,ale każe obłożyć sankcjami Orbana, tylko dlatego ,że jest on prawicowcem Fanatyzm lewacki Michnika jest przerażający. Jego ideologiczne socjalistyczne obłąkanie .Wiara w to ,że tylko socjalizm jest ustrojem właściwym dla Polaków reszty Europy Michnik ujawnia lęk ,że Kaczyński zlikwiduje bękarta okrągłego stołu „Michnik „kiedyś jak i obecnie są u nas politycy, którzy dążą do stworzenia innego państwa: Kaczyński, podobnie jak Orban na Węgrzech. „Bo o to się chyba boi Michnik , że model chorego państwa w którym hitlerowcy zostali dopuszczenie do rządzenia Niemcami , a staliniści w Polsce Kaczyński zlikwiduje
Gasipies „ Prezes PiS: "Tusk podjął wojnę z Lechem Kaczyńskim. Śmierć prezydenta była wynikiem tej gry.Dziś Tusk będzie łgał, bo od tego zależy jego życie i wolność" ….(źródło )
Paweł Łepkowski „Benito Mussolini „Przez 21 lat sprawowania urzędu premiera Królestwa Włoch Mussolini nigdy nie usankcjonował ludobójstwa na taką skalę jak w Niemczech, Związku Sowieckim czy Hiszpanii. „.....”W budowę włoskiego faszyzmu zaangażowani byli m.in. włoscy Żydzi. Szczególne zasługi dla partii faszystowskiej (Partito Nazionale Fascista) miał jej współzałożyciel prof. Giorgio Del Vecchio, prominentny prawnik i filozof wyznania mojżeszowego. Przez pierwsze 13 lat istnienia rządu faszystowskiego ministrem finansów i ulubieńcem Duce był inny włoski Żyd – Guido Jung. Projekt konstytucji opartej na ideologii faszystowskiej opracował żydowski prawnik Gino Avia. Wśród wielu żydowskich towarzyszy w szeregach Czarnych Koszul wyróżniali się Giorgio Anselmi i Isaiah Levi, najbliżsi doradcy Duce, szef partii faszystowskiej w Trieście Giacomo Cepilli oraz pierwszy sekretarz PNF Augusto Turati.
W 1925 r. rabini we włoskich synagogach odprawiali dziękczynną modlitwę za uratowanie życia Duce w czasie zamachu. Rabin Florencji pojawił się w bożnicy w pełnym faszystowskim umundurowaniu, a część wiernych pozdrowiła go salutem.”...”Znamienne, że chociaż w 1938 r. pod wpływem Niemców wezbrała we Włoszech fala antysemityzmu, to 26 czerwca tego roku przywódcy społeczności żydowskiej wydali oświadczenie, że włoscy Żydzi pozostaną lojalni wobec Włoch i Mussoliniego niezależnie od tego, jak będą postrzegani.Oprócz Żydów w szeregi Włoskiej Partii Faszystowskiej wstępowali muzułmanie z Libii, Etiopii i Somalii, którzy licznie zasilali też Associazione Musulmana del Littorio (Muzułmańskie Stowarzyszenie Liktora). Partito Nazionale Fascista była więc partią kosmopolityczną, otwartą na inne religie i narody. Faszyści od początku postawili także na równouprawnienie kobiet. Jednym z głównych ich ideologów była Włoszka pochodzenia żydowskiego Margherita Sarfattii, której podpis widnieje pod dokumentem założycielskim PNF z 23 marca 1919 r. Warto też wspomnieć, że salę, w której odbyło się zebranie założycielskie, ochoczo udostępnił Cesare Goldmann.„...”Mussolini miał naprawdę godne podziwu osiągnięcia. Jako jedyny premier w XX w. oczyścił Włochy ze zorganizowanej przestępczości. Jego polityka gospodarcza opierała się na modernizacji przemysłu. Miliony bezrobotnych otrzymały pracę i godne warunki socjalne, nawet jeżeli była to tylko praca przy robotach publicznych, budowie dróg, linii kolejowych, obiektów przemysłowych i sportowych, osuszaniu bagien itp. System był oparty na centralnym planowaniu i ścisłej kontroli państwa i z tego powodu pod względem ekonomicznym nosił wszelkie cechy ustroju lewicowego. „....”W 1935 r. minister Ettore Ovazza ufundował „La Nostra Bandiera" („Nasz Sztandar"), gazetę faszystowskich Żydów. Wśród oficjalnych „męczenników" włoskiego ruchu, którzy zginęli w marszu na Rzym, byli liczni Żydzi, m.in. Bruno Mondolfo, Duilio Sinigagli i Gino Bolaffi.”....” Od lat taką krytykę wygłasza chociażby Janusz Korwin-Mikke, który wielokrotnie podkreślał, że faszyzm to ustrój, w którym państwo przejmuje wszelką kontrolę nad losem i poczynaniami obywateli. Każdy zadeklarowany konserwatysta społeczny i liberał gospodarczy jest więc programowym przeciwnikiem ustroju, który sam Benito Mussolini określił jako kult państwa. „Dla faszysty wszystko mieści się w państwie i poza państwem nie istnieje nic ludzkiego ani duchowego, ani tym bardziej nie posiada jakiejkolwiek wartości" – grzmiał Duce podczas słynnej mowy z loży Pallazzo Venezia w Rzymie. „.....”Sam termin „faszyzm" pochodzi od symbolu władzy, który jest o stulecia starszy od Cesarstwa Rzymskiego. Łacińskie słowo „fasces" oznaczało wiązkę rózg noszoną przez liktorów (urzędników niższego szczebla) przed królami Rzymu, a w wiekach późniejszych przed wyższymi urzędnikami oraz cesarzami. Benito Mussolini, zafascynowany ideą budowy imperium na wzór dyktatury Gajusza Juliusza Cezara, opisał w 1919 r. faszyzm jako ruch zbudowany „przeciwko zacofaniu prawicy i niszczycielstwu lewicy". „.....”Dzisiejsi publicyści, ogłupieni głównie przez historyków i politologów brytyjskich, określają włoski ruch faszystowski jako skrajnie prawicowy. Jakim jednak sposobem odwołująca się do liberalizmu gospodarczego prawica mogłaby akceptować ideologię, której fundamentalnym założeniem był gospodarczy etatyzm oraz korporacjonizm? Bazą ideologiczną faszyzmu włoskiego i ruchów mu pokrewnych był socjalizm pomieszany ze statolatrią. Sam Duce zakończył życie i karierę polityczną jako szef rządu marionetkowej, ale ustrojowo skrajnie lewackiej Włoskiej Republiki Socjalnej, zwanej także Republiką Salo. „.....(źródło )
Adam Gwiazda „Metale te są niezbędne dla wytwarzania wielu technologicznie zaawansowanych produktów takich jak silniki do aut hybrydowych (neodym i dysproz), akumulatorów do aut hybrydowych (lantan), katalizatorów samochodowych (cer), świec zapłonowych i czujników tlenu w katalizatorach samochodowych (itr), a także do budowy różnych elementów reaktorów nuklearnych i sterowników prętów paliwa nuklearnego (gadolin, samar, erb i holm) czy też akumulatorów nuklearnych (promet). „.....”Chiny kontrolują prawie w 95 proc. światową podaż 17 metali ziem rzadkich. „....”W tym kraju znajduje się także jedna trzecia rozpoznanych zasobów tych metali a według najnowszych szacunków światowe rezerwy metali ziem rzadkich wynosiły w połowie 2012 roku ok. 113 mln ton, z czego 55 mln ton znajdowało się w Chinach, 19 mln w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw, 13 mln w USA, 3,1 mln w Australii, 1,6 mln w Indiach i 22,1 mln ton w pozostałych krajach świata. „.....”Dla porównania w okresie ostatnich 25 lat światowa cena neodymu (Nd) wzrosła o 70% a dysprozu (Dy) aż o 2600%. Metale te to 17 pierwiastków o niespotykanych w innych pierwiastkach właściwościach. Np. neodym ma tak wielkie właściwości magnetyczne, że bez niego nie sposób wyprodukować wydajnej turbiny wiatrowej. Bez metali ziem rzadkich nie można też wyprodukować smartfonów, płaskich telewizorów, twardych dysków, energooszczędnych żarówek, a także silników elektrycznych i akumulatorów do ekologicznych aut o napędzie hybrydowym czy nawet piekarników pokrytych powłoką, która sama się czyści. Bez tych metali nie można też wyprodukować rożnych, diagnostycznych urządzeń medycznych, a także laserów, czy generatorów prądu w elektrowniach jądrowych. „.....”Wprowadzone przez Chiny w 2012 roku restrykcje eksportowe zaszkodziły firmom zachodnim i konsumentom na całym świecie. „.....”W samym kwietniu 2013 r. Chiny wyeksportowały 2196 ton metali ziem rzadkich czyli ponad sześć razy więcej niż w kwietniu ubiegłego roku i 28 proc, więcej niż w marcu bieżącego roku. Ogółem Chiny wyeksportowały w pierwszych czterech miesiącach 2013 roku (według dostępnych za ten danych statystycznych Chińskiego, Centralnego Urzędu Celnego) 6,112 ton metali ziem rzadkich. Było to nieco powyżej zapotrzebowania na ten metale ze strony japońskich, amerykańskich i europejskich firm, które kupują je obecnie po stosunkowo niskich cenach także po to, aby odbudować swoje zapasy. „....(źródło )
„W podobnym duchu wypowiadał się zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego Filaret.- Wczoraj na tym miejscu Patriarchat Moskiewski przeprowadził modlitwę dla szacownych działaczy państwowych i urzędników, a dziś Patriarchat Kijowski zebrał na modlitwie naród ukraiński – mówił.Hierarcha wyraził nadzieję, że w niedalekiej przyszłości dwa rozdzielone ukraińskie Kościoły prawosławne będą w stanie połączyć się w jedno ciało. Filaret poprosił jednocześnie wiernych o modlitwę w intencji wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej.”...(źródło ) Marek Mojsiewicz
30/07/2013 Będzie jeszcze jedna policja No , niech no tylko powracają z zasłużonych urlopów we wrześniu.. To nam pokażą gdzie raki się podziewają w zimie.. Mam na myśli parlamentarzystów demokratycznego państwa prawnego, którzy urzeczywistniają zasady sprawiedliwości społecznej. Szczególnie tych z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Rynków Finansowych. No jak-” pomożecie? Nie będzie nas pytał towarzysz Donald Tusk.. Gierek przynajmniej pytał? Czas rządów pana Donalda Tuska przypomina czas rządzenia towarzysza Edwarda Gierka.. Oczywiście to nie ta skala rozrzutności,, Osiemdziesiąt razy więcej rozrzuca się towarzysz Donald Tusk- socjaldemokrata jak się patrzy.. I nie „ trochę socjaldemokrata”- ale socjalistyczny demokrata-pełną gębą.. W kierunku na zamordystyczny komunizm.. Na razie w sferze finansowej.. Ale poczekajmy, jeszcze się nie spieszmy.. Wszystko po kolei.. Żeby własny naród tak gnębić..? Czy my jesteśmy dla niego narodem? Chyba raczej bezkształtną masą, którą można rabować i formować – przy pomocy sprzedajnych mediów- dodajmy – koncesjonowanych mediów, czyli tych, które dostały zezwolenie na robienie nam wody z mózgów- za zgodą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.. I tylko te, które otrzymały taką zgodę- za zgodą organu konstytucyjnego, jakim jest KRRiTV – mogą nam robić ciecz z mózgów.. Pisałem już zapewne Państwu, że jak wejdzie w życie idiotyczny pomysł o segregowaniu śmieci, to musi zostać powołana policja śmieciowa, no bo ktoś to segregowanie musi kontrolować, zgodnie z zasadą Lenina, żeby ufać, ale jednocześnie kontrolować. To znaczy nawet szaleniec Lenin nie proponował segregacji śmieci.(???( W każdym razie czytając o nim, nie natknąłem się na tego typu pomysły. Co innego rozstrzeliwać.. To należało robić – wobec kontrrewolucjonistów. A kontrrewolucjonistą mógł być każdy.. W końcu uznał, że szaleństwo ma swoje granice- ale nie dla ”wrogów ludu”. Podpisał osobiście ponad 5000 wyroków śmierci.. Zrobił rewolucję, która pochłonęła miliony ludzi w imię obłędnej ideologii,. Ale śmieci nie kazał segregować.. No i nie wprowadzał specjalnych praw dla homoseksualistów-, może dlatego że- sam homoseksualistą był.. No i nie wprowadzał określonych krzywizn bananów- może dlatego, że bananów w czasie „ rewolucji październikowej” nie było.. Nie było chleba- to dlaczego miały być banany? Jak powstanie Państwowa Agencja Środowiska, powstanie” Policja śmieciowa” umocowana do tej agencji.. Państwowa Agencja Środowiska będzie podlegała pod Ministerstwo Ochrony Środowiska. Ministerstwo Ochrony Środowiska podlega pod pana premiera Donada Tuska, a pan premier Donald Tusk podlega pod Komisję Europejską, ta z kolei pod Organizację Narodów Zjednoczonych, a ta pod różnego rodzaju samozwańcze gremia w rodzaju- Bilderberg Grup, Komisja Trójstronna, Komitet 300- i inne ponad- narodowe gremia , które ustalają warunki do życia narodów na tajnych posiedzeniach zamkniętych dla prasy.. To wszystko wymieszane w masońskim sosie.. Policja Obywatelska Śmieciowa będzie tropiła nieuczciwe firmy śmieciowe i będzie karać je za oszustwa Na razie. Na razie firmy nieuczciwe, a z czasem nieuczciwych „obywateli”. A nieuczciwych” obywateli’ jest w państwie wielu- żeby nie powiedzieć wszyscy, bo wiceminister środowiska też śmieci nie segregował, choć publicznie nawoływał, żeby segregować.. Dziennikarze śledczy i śmieciowi sprawdzili jego pojemnik na śmieci.. Tak że dziennikarzy śmieciowych już mamy- czas na Obywatelską Policję Śmieciową.. Taką Gwardię Narodową Śmieciową.. Nie, nie , nie.. Proszę się nie martwić. Nie będą na razie rozstrzeliwać pod śmietnikami, tak jak Lenin pod ścianami porewolucyjnych domów i topiąc w barkach białych oficerów w pobliżu Wysp Sołowieckich. Nie- to to – to nie! Na razie będą karać i przeszukiwać „ nieuczciwe” firmy. A które są” nieuczciwe” tak jak „ nieuczciwi obywatele”. Ano wszystkie! Wystarczy tylko znaleźć odpowiedni paragraf.. Albo lepiej przesłuchać właścicieli firm.. Tylko- zgodnie z prawami człowieka- nie wolno obijać ich korpusów. Chyba, że w Kiejkutach.. No, ale trzeba byłoby zaangażować agentów Centralnej Agencji Wywiadowczej.. Skórka nie warta za wyprawkę.. Obywatelska Policja Śmieciowa podlegająca pod Ministerstwo Środowiska, a ta pod pana premiera, a pan premier pod Komisję Europejską i tak dalej- będzie miała mundury, jak każda policja na świecie- i broń.. Wszystko będzie pochodziło z zasobów Państwowej Straży Ochrony Środowiska.. A taka Straż już jest????? Musiałem przegapić jej utworzenie, w tym nawale informacji zawsze coś ciekawego przegapię.. To obok Państwowej Straży Ochrony środowiska będziemy jeszcze mieli na utrzymaniu Obywatelską Policję Śmieciową, i obok Obywatelskiej Policji i obok różnorodnych obywatelskich straży miejskich i wiejskich. Wszyscy będą pilnować ładu i porządku. Jak nie będzie ładu- to przynajmniej będzie porządek, A jak nie będzie porządku- to może trafi się ład. Tak ja w eterze. W każdym razie rabunek finansowy wzrośnie i będzie postępował. Trzeba także- w demokratycznym państwie prawnym- zwrócić uwagę na służby tajne.. Można przy okazji powołania Obywatelskiej Policji śmieciowej powołać Tajną Obywatelską Policję Śmieciową do specjalnych zadań.. Mogłaby pełnić wartę przy śmietnikach i sprawdzać, czy” obywatele” na pewno segregują śmieci i szanują demokratyczne państwo prawne, które ich o to poprosiło.. Oczywiście funkcjonariusz Tajnej Obywatelskiej Policji Śmieciowej- to nie byłoby wszystko jeśli chodzi o kontrolę… Przydałyby się kamery monitorujące przez 24, co ja piszę 24- 48 godzin stan pojemników śmieciowych i nieobywatelskich. No i ktoś kto by notował lub rejestrował,. Kto wynosi śmieci, kiedy, i co ma w reklamówkach..? I czy ma zaświadczenie, że opłacił lub nie- segregowanie. Zaświadczenie o zgodzie na segregację powinno był nostryfikowane, tak jak dyplomy w Japonii, co jakiś czas. Powinna być odpowiednia pieczęć- może być z podpisem elektronicznym, I po okazaniu takiego zaświadczenia można byłoby wyrzucić śmieci posegregowane, oczywiście po przeszkoleniu w materii kolorów pojemników. Do cholery! Nie mogę ni w ząb zapamiętać, jaki kolor do jakich śmieci? Może jestem już za stary? Może śmieci powinniśmy wynosić wszyscy w jednakowych wiaderkach??? Żeby było wiadomo, że „obywatel” utożsamia się z pomysłami władzy obywatelskiej.. No i powołać trzeba wtedy Policję Wiaderkową.. Czy każdy obywatel wychodzi ze śmieciami z określonym wiaderkiem, albo kilkoma- jak zdeklarował liczenie, pardon- segregację śmieci.. A i policzyć też by się przydało. Główny Urząd Statystyczny publikowałby coroczne raporty w tej sprawie.. No i zatrudnienie by wzrosło jeszcze bardziej niż wzrasta teraz. Bezrobocie maleje bo „ obywatele” opuszczają ten piękny kraj obywatelski. Wtedy zatrudnienie rośnie- to jasne! Strażnik śmieciowy i obywatelski powinien mieć prawo użycia broni.. W końcu po coś tę broń będzie nosił, tak ja władza miecz. Nie będzie mógł strzelać do dzieci, do kobiet w ciąży, no i do zwierząt.. No i do działaczy ekologicznych, którzy walczą o wszystko co na Planecie dla człowieka.. Ale przeciw człowiekowi.. Bo najbardziej władza i działacze ekologiczni nienawidzą człowieka.. To on jest przyczyną całego zła na świecie. To przecież jasne.. Gdyby nie było człowieka na świecie, świat byłby szczęśliwszy i lepszy.. Oczywiście działacze ekologiczni powinni pozostać.. Oni powinni stanowić trzon przyszłych plutonów egzekucyjnych.. Bo kto lepiej od nich zadba o Planetę? Niech no tylko wrócą wypoczęci z wakacji, kapłani demokratycznego rozumu.. Pławiący się w dobrobycie ukradzionym nam , ale przeciw nam.. I zasiądą znowu w ławach Świątyni Rozumu. To pokażą nam ruski miesiąc.. Ale najbliższy miesiąc – gdy będą przebywali na urlopach-będziemy mili trochę demokratycznego spokoju. Co za ustrój? „Obywatele”: wybierają w nadziei- a tu zawsze tak samo.. Więcej kontroli, więcej urzędników, więcej wydatków.. I straszliwe długi.. WJR
„Gospodarskie” wizyty Tuska
1. Premier Tusk mimo urlopowego sezonu rozpoczął gospodarskie wizyty w różnych częściach kraju. Nie są to wprawdzie wojaże „Tuskobusem” jakie zapowiadał jeszcze parę miesięcy temu ale zamknięte spotkania z bardzo ograniczoną ilością uczestników które dają premierowi możliwość pokazania za pośrednictwem zaprzyjaźnionych mediów, że jednak interesuje się ważnymi sprawami gospodarczymi naszego kraju. Pod koniec poprzedniego tygodnia wizytował Zakłady Azotowe w Puławach (wchodzące już w skład grupy Azotów Tarnów), skąd wywodzi się nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński, a nie dalej jak wczoraj uczestniczył w otwarciu nowo wybudowanej kopalni gazu ziemnego i ropy naftowej Lubiatów, Międzychód, Grotów, której właścicielem jest PGNiG.
2. Wizytę w Azotach premier Tusk wykorzystał do zwrócenia uwagi jak ważne dla wzrostu gospodarczego są inwestycje dokonywane przez publiczne spółki skarbu państwa tyle tylko, że tych inwestycji ostatnio tyle co kot napłakał. Drugi wątek jaki poruszył, to zablokowanie wrogiego przejęcia grupy Azoty przez rosyjski koncern Acron. Sprawa przejęcia Azotów przez rosyjskiego biznesmena Wiaczesława Mosze Kantora stała się głośna po tym jak Gazeta Polska Codziennie napisała o zaangażowaniu w to przedsięwzięcie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefa doradców premiera Tuska Jana Krzysztofa Bieleckiego.
3. W Sejmie obyła się nawet debata na ten temat. Biorący w niej udział wiceminister skarbu Paweł Tamborski wielu wątpliwości niestety nie rozwiał. Posłowie dowiedzieli się, że Rosjanie mają już w skonsolidowanej grupie Azoty (a więc po połączeniu z Azotami Puławy) 15,34% akcji i są gotowi kupować kolejne pakiety akcji. Minister mówił wprawdzie o zapisach w statucie spółki, które blokują możliwość wykonywania praw z akcji po przekroczeniu 20% udziału w kapitale dla wszystkich akcjonariuszy poza Skarbem Państwa ale nie jest jasne czy tego rodzaju ograniczenia są zgodne z prawem unijnym. Obecnie skarb państwa ma grupie Azoty tylko 33% akcji i oby się za jakiś czas nie okazało, że konsolidacja Azotów Tarnów i Azotów Puławy, która zablokowała wrogie przejęcie przez Rosjan, ostatecznie jest dla nich błogosławieństwem, bo za jednym zamachem przejmą cały przemysł nawozowy w Polsce, a w konsekwencji także będą decydowali od kogo będzie nabywane 20% zużywanego w naszym kraju gazu ziemnego. Niestety wszystko wskazuje na to, że ten czarny scenariusz może się już niedługo materializować. Niedawno wiceminister Paweł Tamborski zaledwie po upływie 2 miesięcy od tamtej debaty stwierdził „nie jest już pewny czy zapisy statutowe dają pełną gwarancję zabezpieczenia przed Rosjanami”.
4. Z kolei chwalenie się przez premiera Tuska inwestycjami dokonywanymi przez spółki skarbu państwa na otwarciu nowej kopalni gazu i ropy naftowej PGNiG, to niestety eksponowanie przeszłości. Inwestycja została przygotowana za rządów Prawa i Sprawiedliwości, a fizycznie rozpoczęta w 2008 roku. PGNiG przeznaczyło na nią przez ponad 5 lat kwotę 1,7 mld zł ale w ostatnich latach spółki skarbu państwa mogą tylko o takich przedsięwzięciach pomarzyć. Polityka dywidendowa ostatnich 3-4 lat, to nieprawdopodobny wręcz drenaż tych spółek. Dość powiedzieć, że w 2012 roku minister finansów wyjął ze spółek skarbu państwa kwotę blisko 7,5 mld zł i pochwalił się w sprawozdaniu z wykonania budżetu ,że to aż o 44% więcej niż w roku ubiegłym. Tyle tylko, że w swoistym „rewanżu” na przykład spółki energetyczne zrezygnowały z rozpoczęcia w 2013 roku wszystkich inwestycji w nowe bloki energetyczne.
5. Premier Tusk obywa więc te swoje „gospodarskie” wizyty tyle tylko, że tak naprawdę nie jest w stanie pochwalić się przy tej okazji, żadnymi swoimi decyzjami, które potwierdzałyby długofalową politykę prorozwojową jego rządu. Do 23 sierpnia kiedy mają się zakończyć wybory przewodniczącego w Platformie będzie ich pewnie jeszcze sporo, życzliwe media pokażą kolejne przecinane wstęgi, tyle tylko, że tak naprawdę dla przyszłości naszego kraju, niewiele z tego będzie wynikać. Kuźmiuk
Prof. Grądalski Szara strefa jest ruchem oporu Polaków „Jeśli ktoś walczy o wolny rynek i wolną konkurencję, nie staje w obronie tych, którzy są już bogaci, lecz zabiega o swobodę działania dla anonimowych ludzi, którzy niebawem zostaną przedsiębiorcami, a ich pomysłowość sprawi, że życie przyszłych pokoleń stanie się lżejsze. "..~Ludwig von Mises ….(źródło )
Janusz Szewczak „Dlaczego rośnie opresja skarbowa państwa?”....”....” Łupienie przedsiębiorców, podatników, kierowców, pieszych, jest tak opresyjne, że Polacy od dawna czegoś takiego nie doświadczyli. Ostatnio doszło do niemal 200 zmian w ordynacji podatkowej, a dodatkowo Ministerstwo Finansów rozważa możliwość wprowadzenia blokady konta bankowego podatnika prewencyjnie na trzy miesiące. Zwiększa się elastyczność, uznaniowość w stosowaniu przepisów. To niezwykle niebezpieczne, mamy budowę fiskalnego totalitaryzmu.” ….(źródło)
Prof. dr hab. Feliks Grądalski „racjonalizacja systemu podatkowego w Polsce. „....” . Pierwszy proces to penalizacja pracy użytecznej przeszło miliona Polaków, którzy powiedzieli „nie” kagańcowi fiskalnemu i administracyjnemu. Podjęli oni ryzyko życia i pracy obok formalnych regulacji tworzonych przez państwo w tzw. szarej strefie. Skala tego zjawiska jest wprost proporcjonalna do skali opresji. „.....” ograniczę się więc do wskazania jedynie kilku kierunków, w których powinna pójść racjonalizacja systemu podatkowego w Polsce. „...”Zlikwidowanie opodatkowania dochodów z pracy – PIT do granicy około 80-100 tys. złotych „.....”Wprowadzenie w przedsiębiorstwie stawki 0 proc. od zysku niepodzielonego (pozostawionego w firmie). Takie rozwiązanie skłania do reinwestowania kapitału własnego i tym samym tworzy nowe miejsca pracy. „....”Szerokie wykorzystanie kwotowego podatku ryczałtowego i wycofanie się z fiskalizacji (kasy fiskalne, książki przychodów-rozchodów, kontrole itp.) drobnej działalności gospodarczej. Ograniczy to koszty prowadzenia działalności gospodarczej i chęć wchodzenia do szarej strefy. Rosną wpływy do budżetu. „.....”Zlikwidowanie opodatkowania długookresowych, celowych oszczędności zarówno w momencie ich tworzenia, jak i w momencie ich rozwiązywania. Dotyczy to w szczególności oszczędzania na mieszkanie, przyszłą emeryturę czy kształcenie dzieci. Takie rozwiązanie zwiększa podaż rodzimego kapitału, zmniejsza uzależnienie od kapitału obcego i tym samym sprzyja równoważeniu budżetu państwa. „.....”Powrót do idei podatku ekwiwalentnego. Oznacza to taką sytuację, kiedy państwo, nakładając podatek, uzgadnia ze społeczeństwem i deklaruje cel, na jaki będzie on przeznaczony. Jest to realizacja zasady sprawiedliwego opodatkowania. Podatek jest wówczas akceptowany i dobrowolnie płacony. To buduje harmonię między państwem i obywatelem. „.....”Brak polityki chroniącej interes Polski sprawił, że Polska stała się montownią wyrobów finalnych i krajem peryferyjnym, eksploatowanym bez skrupułów przez obcy kapitał. Jak podaje Rocznik Statystyczny 2013 w tabeli „Bilans płatniczy”, tylko w latach 2010-2012 wytransferowano z Polski 64 mld dolarów. Drogo płacimy za dobrodziejstwa Unii. „....”Nasilająca się w ostatnich latach opresja fiskalna, prawna i administracyjna rządu Tuska i Rostowskiego prowadzi do dwóch, dezintegrujących polskie społeczeństwo procesów, składających się na to, co określa się szarą strefą. Pierwszy proces to penalizacja pracy użytecznej przeszło miliona Polaków, którzy powiedzieli „nie” kagańcowi fiskalnemu i administracyjnemu. Podjęli oni ryzyko życia i pracy obok formalnych regulacji tworzonych przez państwo w tzw. szarej strefie. Skala tego zjawiska jest wprost proporcjonalna do skali opresji. Wartość dochodu wytworzona w szarej strefie przez 1,1 mln Polaków wyniosła – według szacunków GUS – przeszło 200 mld złotych, co stanowi około 13 proc. PKB.”.....(źródło )
Profesor Wojciechowski „Moralność szarej strefy ”....”W niezarejestrowanej działalności gospodarczej chodzi, nierzadko bardziej niż w legalnej, o zadowolenie klienta i o zdobycie jego zaufania „..”Jakie są tu plusy? Klient oszczędza, a przedsiębiorcy i pracownicy zyskują utrzymanie, gdyż po odprowadzeniu podatku ich praca stałaby się nieopłacalna. Wiele z tych dóbr legalnie w ogóle by nie powstało. Odpowiada to moralnym celom gospodarki w ogóle, gdyż polega ona na produkowaniu i dostarczaniu ludziom potrzebnych im do życia dóbr materialnych. „.....”Szara strefa to termin potoczny, lepiej ją określać - tak jak statystycy - jako „gospodarkę nierejestrowaną"....”Tymczasem chodzi tu o pożyteczną działalność gospodarczą: produkcję dóbr i usług oraz obrót nimi. Według szacunków GUS dostarcza ona Polsce kilkanaście proc. PKB, a według niektórych ekspertów blisko 30 proc. PKB „...”Mówi się o niej jednak dużo rzadziej niż o części gospodarki nadzorowanej przez urzędy. „....”Czy ktoś jest okradziony? Rząd uważa, że tak, gdyż nie uzyskał podatku. Otóż, po pierwsze, uzyskał podatki pośrednie, wpływy z VAT i akcyzy za zużyte towary. Likwidując siłą szarą strefę, utraciłby te dochody. Po drugie, w sytuacji, gdy podatki są nadmierne, a rządy pozwalają na to, by z powodu bezzasadnych świadczeń, rozrostu administracji, marnotrawstwa i korupcji środki z nich były trwonione, należy przyznać podatnikom moralne prawo do niepłacenia części podatków. „.....”Drugi zarzut to wyzysk pracowników. Jednakże zatrudnienie w szarej strefie odbywa się na podstawie wolnej umowy. Jej rejestracja jest potrzebna ZUS, a nie stronom. „Chcącemu nie dzieje się krzywda" - mówi prawo rzymskie. Jeśli zarobki są zbyt niskie, to z powodu wielkiego bezrobocia, a temu winne są rządy, które przez wysokie podatki i krępujące przepisy blokują przedsiębiorczość, a tym samym utrudniają zatrudnienie. Nieuczciwe jest natomiast pobieranie jednocześnie płacy i zasiłku - do czego jednak kusi polityka socjalna rządów. „.....”Sytuacja taka jest typowa dla wielkiego biznesu. Chroniony przez rządy przed konkurencją może sobie pozwolić na zmowy i dyktat cenowy. Żyje w części z zaopatrywania firm drobniejszych, które produkują konkretne towary i usługi. To je więc wyzyskuje i ich klientów. Rządom cała ta sytuacja dogadza, gdyż może zyski takich firm opodatkować, czyli uzyskać udział w łupach (chyba że na skutek nieudolności lub korupcji pozwala zyski ukryć i wywieźć). „. ….(więcej )
"Ilekroć banda złodziei uchwyci w pewnym stopniu władzę, potrafią oni zagrabić całe państwa, nie obawiając się wcale represji prawa, ponieważ czują się silniejsi od prawa. Są to jednostki o skłonnościach oligarchicznych, spragnione tyranii i panowania, a dokonując potwornych kradzieży, osłaniają je dostojną nazwą majestatu legalnej władzy i rządu, które są w istocie dziełem rabunku „...(więcej )
http://naszeblogi.pl/39782-dzien-i-noc-noc-i-dzien-mysla-jak-okrasc-polakow )
Profesor Grądalski „ penalizacja pracy użytecznej przeszło miliona Polaków, którzy powiedzieli „nie” kagańcowi fiskalnemu i administracyjnemu. Podjęli oni ryzyko życia i pracy obok formalnych regulacji tworzonych przez państwo w tzw. szarej strefie” Profesor Wojciechowski „Moralność szarej strefy ”....”Odpowiada to moralnym celom gospodarki w ogóle, gdyż polega ona na produkowaniu i dostarczaniu ludziom potrzebnych im do życia dóbr materialnych.”...”Szara strefa to termin potoczny, lepiej ją określać - tak jak statystycy - jako „gospodarkę nierejestrowaną"....”Tymczasem chodzi tu o pożyteczną działalność gospodarczą: produkcję dóbr i usług oraz obrót nimi. „.....”Jeśli zarobki są zbyt niskie, to z powodu wielkiego bezrobocia, a temu winne są rządy, które przez wysokie podatki i krępujące przepisy blokują przedsiębiorczość, a tym samym utrudniają zatrudnienie. „Czy socjaliści , bandyci fiskalni zlikwidują szarą strefę , całkowicie zniszczą klasę średnią i w konsekwencji wszystkich Polaków zrobią swoimi parobkami ? Na to pytanie muszę odpowiedzieć twierdząco. I Komuna terrorem podatkowym i politycznym zlikwidowała i zrabowała całą własność prywatną . Tusk i Rostowski dzięki przekształcenie skarbówki w socjalistyczną służbę bezpieczeństwa państwa Nowego Totalitaryzmu jakim staje się Polska i Europa z prawem, do werbowania donosicieli , zakupu kontrolowanego, podsłuchów , inwigilacji elektronicznej pozwoliłoby już w tej chwili totalnie sterroryzować Polaków i zlikwidować szara strefę oraz , co jest celem socjalistów oprawie wszystkich drobnych i średnich przedsiębiorców . Dlaczego w takim razie Rostowski i Tusk do tej pory tego nie zrobili Aby nie doszło do wybuchu społecznego lewactwo przyjęło politykę dokręcania śruby stopniowo . Stopniowo przyzwyczajają Polków dożycia w nędzy . Przyzwyczajają do nieposiadania dzieci.Tresują Polaków na swoje zwierzęta pociągowe nie posiadające ani własności ,ani rodziny ani prawa do dzieci Propaganda eurosocjlistyczna i propaganda reżimu socjaldemokraty Tuska budują nową etykę. Być robolem pracującym pokornie na socjalistycznych panów jest dobre . Posiadać coś i pracować na siebie i dla swojej rodziny jest złe. A do tego sprowadza się terror intelektualny lewactwa przeciwko ciężko pracującym Polkom , którzy nie pozwalają się okraść lewackim bandytom, czyli tak zwanej szarej strefie Dopóki Polacy maja jakaś własność , dopóki nie akceptują złodziejskiej ideologii , dopóty Polska może zrzucić „socjaldemokratyczne „ jarzmo i się odrodzić Marek Mojsiewicz
Piąta kolumna z patronem medialnym i Wandą Odolską w tle Po wkroczeniu sowietów do Lwowa we wrześniu 1939 roku powstała gazeta "Czerwony Sztandar" zwykła t.zw. agitka wojskowa w randze dziennika, przez Lwowian zwana machorką, ponieważ miała wiele stron, przeważnie z przemówieniami dygnitarzy komunistycznych i doskonale służyła na skręty z machorki kupowanej od sołdatów za kilka kopiejek. W "Czerwonym Sztandarze" publikowali pisarze kolaboranci, a to: Aleksander Wat, Adam Ważyk, Leon Pasternak, Tadeusz Żeleński - Boy, Stanisław Jerzy Lec, Władysław Gomułka, Jerzy Borejsza Goldberg, Jacek Goldberg Różański- kat U.B. Julia Brystegierowa kat NKWD w stopniu pułkownika NKWD, Czesław Miłosz, Władysław Broniewski, Hilary Minc, Edward Ochab, Jerzy Putrament i inni kolaboranci. Tymczasem w Kujbyszewie i Moskwie na polecenie Józefa Stalina powstały przygotowania do kolejnej mordowni NKWD we Lwowie. Polecenie od Stalina otrzymali politrucy najbardziej zaufani, Julia Brystygierowa zwana "Krwawą Luną" i Wanda Wasilewska. Zasadnicza jaczejka bolszewicka miała za zadanie stworzenie pod szyldem literackim indokrynacji na modłę sowiecką przede wszystkim inteligencji i "pierekowkę dusz". Stworzono więc wzorcową placówkę NKWD. Placówka otrzymała nazwę "Nowe Widnokręgi". Redaktorem naczelnym "Nowych Widnokręgów" została Wanda Wasilewska, zespół tworzyli Julia Brystygierowa pułkownik NKWD, Jerzy Borejsza, Jerzy Putrament, Czesław Miłosz, Adam Ważyk, Julian Przyboś, Tadeusz Żeleński - Boy, ale również i tacy tytani powojennego terroru PRL jak Roman Zambrowski, Stefan Jędrychowski, Edward Ochab, Hilary Minc, Włodzimierz Sokorski i inni. Do współpracy nie przystąpił m.in. Władysław Broniewski, tłumacząc, iż on jest do pisania, a nie do przesłuchiwania i może z kolegami pójść na wódkę. Wg. Jalu Kurka Broniewski za tę wypowiedź został na krótko aresztowany. "Nowe Widnokręgi" - początkowo miesięcznik, potem dwutygodnik społeczno - literacki, oficjalny organ komunistycznego Związku Pisarzy Radzieckich wydawany w okupowanym przez Związek Sowiecki Lwowie, później jako organ Związku Patriotów Polskich. Związek Patriotów Polskich - organizacja polityczna powołana przez komunistów polskich w Związku Sowieckim, narzędzie polityki Józefa Stalina w kwestii polskiej- przygotowywał warunki do przejęcia władzy przez komunistów w powojennej Polsce. W katowni NKWD "Nowe Widnokręgi" wydawano również agitki literackie ukazujące sie periodycznie. Poza Wandą Wasilewską czołową rolę odgrywała w tym piśmie Julia Brystygierowa działające wspólnie i w porozumieniu z Józefem Stalinem. Julia Brystygierowa urodzona w Stryju obok Lwowa miała już za sobą wieloletnią pracę przesłuchującej w różnych kaźniach stalinowskich na terenach Związku Sowieckiego, późniejszy oficer komunistycznej służby bezpieczeństwa w t.zw Polsce Ludowej, wieloletni dyrektor Departamentu V Min. Bezp. Publ. m.in. do spraw inwigilacji Kościoła katolickiego w Polsce. To własnie ona inwigilowała kard. Stefana Wyszyńskiego doprowadzając do jego aresztowania. Prywatnie żona działacza syjonistycznego Natana Brystygiera. Brystygierowa we Lwowie zorganizowała t. zw. Komitet Więźniów Politycznych i przy jego pomocy rozpoczęto liczne aresztowania głównie wśród duchownych i inteligencji. Brała udział w walce z Kościołem Katolickim w Polsce. Brystygierowa w "Nowych Widnokręgach" nadzorowała pierwszy etap śledztwa, osobiście katowała zatrzymanych, miała własne wyrafinowane metody znęcania się nad nimi. Była określana jako zbrodnicze monstrum, przewyższające okrucieństwem hitlerowskie dozorczynie z niemieckich obozów zagłady. "Wsławiła" się przesłuchiwaniem mężczyzn, wkładając im genitalia do szuflady, którą zatrzaskiwała. Głównym ośrodkiem kolaboracji literackiej w czasie t. zw. pierwszej sowieckiej okupacji / 1939 - 1941 / był Lwów. Do uprawiania literackiej prostytucji przyznał się Czesław Miłosz, a Wisława Szymborska? Lokalizacja literackiej prostytucji nie ma tutaj znaczenia. Jak można się było tak zaprzedać? Trudno bowiem inaczej nazwać fakt podpisania m.in. przez Wisławę Szymborską i Sławomira Mrożka haniebnej rezolucji 53 literatów dot. skazania księży katolickich na karę śmierci. Jak należy nazwać deklarację podpisaną przez czternastu pisarzy, w tym Tadeusza Boya - Żeleńskiego, z 19 listopada 1939 roku, w której wyrażano radość z wydarzeń z 17 września 1939 roku, oraz przyłączenia kresów polskich do Związku Sowieckiego. Poza karierą kolaborantki pisarki Wandy Wasilewskiej, wiersze antypolskie, pro reżimowe pisało wielu. Zacytuję tylko niektóre z nich:
PRAWDZIWA OJCZYZNA
Dawno,
jeszcze byłam dzieckiem,
napisałam w szkolnym zeszycie,
na święto niepodległości:
"zamieniliśmy zabór niemiecki
na polski" - i siniał ze złości,
i grzmiał nauczyciel.
A potem,
kiedy knebel cenzury dławił gardła
kiedy policja w nocy budziła kolbami
kiedy Czechosłowacji,
Litwie,
pańska Polska wygrażała armatami |
i białowłosy prezydent
wyroki śmierci pisał
na polskich komunardów,
i pod faszyzmu zaborem
proletariat uciekał krwią
my
pełni dumy i wzgardy,
my pełni wściekłości i rozpaczy,
myśmy myśleli:
w naszej prawdziwej ojczyźnie -
inaczej
w ojczyźnie
gdzie sierp i młot
kiedy dla nas
tamta Polska
to Polska burżujów i drani,
oficerów, obszarników, policjantów,
kiedy dla nas Warszawa
to stolica krzywdy,
stolica terroru,
stolica bezprawia.
My o inną walczyliśmy Polskę,
inną w sercach kryli przed szpiclem,
dobrą jak matki spojrzenie,
wolną jak ptaków lot,
ojczyznę sprawiedliwą,
ojczyznę, w której - czerwień
i sierp
i młot.
/wiersz Elżbiety Szemplińskiej opublikowany 13 grudnia 1939 r. na łamach "Czerwonego Sztandaru" nr 67 /.
"Mniej znaną, ale nie mniej haniebną postacią wśród lwowskich kolaborantów była Elżbieta Szemplińska, przed wojną autorka powieści pisanych w podobnym stylu jak Wanda Wasilewska, ale też poetka.. i właśnie poezją powitała nowe porządki publikując w "Czerwonym Sztandarze" 13 grudnia 1939 roku jeden z najbardziej antypolskich wierszy w dziejach polskojęzycznej literatury pt. "Prawdziwa Ojczyzna"." / Paweł Siejgierczyk - "Nasza Polska" nr 38 15.IX. 2008 r. /.
Warto sięgnąć i do innych cytatów:
"Czerwony Sztandar" - Tadeusz Boy - Żeleński ".. W wyborach radzieckich triumfuje przyjaźń narodów, która pod opiekuńczym skrzydłem władzy radzieckiej przestaje być snem i marzeniem - jest rzeczywistością".
Stanisław Jerzy Lec:
STALIN
Którą poeci wyśpiewali,
ojczyzna, co to od Kamczatki
po szynach pędzi aż po San,
którą, jak mleka pełny dzban
podają dzieciom czułe matki
to Stalin
Leon Pasternak
Konstytucja
Towarzyszu Stalinie!
Wiersz dźwięczy twą sławą.
Jerzy Putrament / z "Czytanek dla klasy III szkoły początkowej" /
Nasza ojczyzna
I wie każdy - od starca do dziecka -
że najbardziej potężna na świecie
jest ojczyzna nasza radziecka,
a my wierne jesteśmy jej dzieci.
Wisława Szymborska
Zadebiutowała dość późno - w marcu 1945 roku, w pisemku redagowanym przez Jerzego Putramenta agenta NKWD. Oto fragmenty jej wierszy gloryfikujących komunizm, PZPR i stalinizm:
Pod sztandarami rewolucji wzmocnić warty
Wzmocnić warty u wszystkich bram
Oto Partia ludzkości wzrok
Oto Partia siła ludów i sumienie
Nic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie.
Wstępującemu do Partii
Pytania brzmią ostro
Ale tak właśnie trzeba
Bo wybrałeś życie komunisty
I przyszłość czeka
Twoich zwycięstw
Jeśli jak kamień w wodzie
Będzie twe czuwanie
Gdy oczy zamiast widzieć
Będą tylko patrzeć
Gdy wrząca miłość
W chłodne zmieni się sprzyjanie
Jeśli stopa przywyknie do drogi najgładszej
Partia. Należeć do niej
Z nią działać z nią marzyć
Z nią w planach nieulękłych
Z nią w trosce bezsennej
Wiesz mi to najpiękniejsze
Co się może zdarzyć
W czasie naszej młodości
Gwiazdy dwuramiennej
O Leninie
.że w bój poprowadził krzywdzonych
nowego człowieczeństwa Adam.
Na śmierć Stalina
Jaki ten dzień rozkaz przekazuje nam
Na sztandarach rewolucji profil czwarty?
Pod sztandarami rewolucji wzmocnić warty!
Czesław Miłosz
Prof. Jan Majda / Instytut Polonistyki UJ / podaje:
". paszkwilanckie oceny polskości Czesława Miłosza doprowadzały go nieraz do patologicznych stanów duchowych, kiedy marzył o totalnym zniszczeniu Polski ."
"Nad tym właśnie kawałkiem Europy ciąży przekleństwo, że nie ma żadnej rady i być może gdyby mi dano sposób wysadziłbym ten kraj w powietrze." / Czesław Miłosz "Rodzinna Europa" /. To zbrodnicze marzenie Miłosza - Jan Majda "Wisława Szymborska, Czesław Miłosz" 2002 /.
Prof. Aleksander Fiut w książce "Moment wieczny", jak i prof. Bożena Chrząstowska cytują Milosza: "Nie urodziłem się w Polsce, nie wychowałem się w Polsce nie mieszkam w Polsce, ale piszę po polsku, przyznaję, na polskość jestem alergiczny. Miłoszowy spór z narodem, polskością, będzie nieustannie i na stałe wplątany w historyczne i literackie konteksty". Noblista, nie przyznający się do polskości, jako Litwin polskojęzyczny, drwiący również z polskiego katolicyzmu, Matkę Bożą nazywając pogańską boginią, dla chichotu historii spoczął Na Skałce pośród tych których wydrwiwał. Poczet antypolskich patronów medialnych otwierają Wanda Odolska i "Fala 49" ze Stefanem Martyką. Wanda Odolska obdarzona piszczącym, świdrującym na wylot głosem na falach bolszewickiego radia w Polsce od 1945 roku pouczała, podobnie do twórczości kolaboranckich poetów, jak należy kochać towarzysza Józefa Stalina i towarzysza Bolesława Bieruta. Kto nie będzie kochał Biura Politycznego ze wszystkimi polsko-radzieckimi towarzyszami temu mogą obciąć to i owo. Podobną deklarację o "obcięciu robotniczej ręki" złożył również w Poznaniu jej bezpośredni przełożony i mocodawca Józef Cyrankiewicz. W tym okresie machina propagandowa nowej władzy stała w pierwszym szeregu walki politycznej. Wandzie Odolskiej towarzyszył ideowo Stefan Wacław Martyka, pełniąc wysokie funkcje w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Martyka zasłynął prowadząc audycje radiowe znane jako "Fala 49". Pojawiała sie ona nieregularnie - przerywając inne programy - z reguły muzyczne. Jej zapowiedź stylizowana była na komunikat wojskowy:"Tu fala 49, Fala 49, włączamy się". Audycja miała charakter polityczny i propagandowy. Tenże bolszewicki patron medialny wspólnie z Wandą Odolską uzasadniali w niej m.in. procesy polityczne wytaczane akowcom. Piętnowali też imperializm Stanów Zjednoczonych i "zaplute karły reakcji". Marek Hłasko w "Pięknych dwudziestoletnich" opisywał Odolską i Martykę. Martykę określił jako bydlę, trzeciorzędnego aktorzynę. Martyka w 1951 roku został zastrzelony w swoim mieszkaniu przez dzialaczy podziemia antykomunistycznego. Odolska zmarła pod koniec lat 60-tych. Pod rozgłośnię radiową na Malczewskiego w Warszawie podstawiono autokar dla chętnych w udziale w jej pogrzebie. Autokar odjechał pusty. Antoni Słonimski mając na uwadze Józefa Cyrankiewicza jako przełożonego Wandy Odolskiej napisał w wierszu ".o ty mój przełożony z lewej do prawej nogawki.". Po 4.06. 1989 medialnie Polską zawładnął koncern Agora z "Gazetą Wyborczą" na czele. Na fali poparcia dla "Solidarności" "Gazeta Wyborcza" zdobyła zaufanie wśród czytelników. Polacy złaknieni prawdy dali się uwieść obietnicom redaktorów "Wyborczej" i masowo kupowali tę gazetę. Nie przypuszczano, iż w Polsce nie istnieje alternatywa medialna. I tak minęło 19 lat, wyrosło pokolenie wychowane na "Wyborczej". Od początku powstania tej gazety funkcję redaktora naczelnego pełni Adam Michnik. Rodowód tego dziennikarza? Opisywany jest szeroko od lat niezbyt chlubnie, ale wyłącznie w Internecie. Dlaczego? Adam Michnik należy do świętości narodowych, a świętości nie wolno szargać. Albo inaczej ; nic tak nie służy świętościom jak ich szarganie. Wytrwałym nie przeszkadza nawet słynna inwokacja Michnika:
"odpieprzcie się od generała", lub "Kiszczak jest człowiekiem honoru". Publikacje w "Gazecie Wyborczej" - "Patriotyzm jest rasizmem", lub falszowanie historii powszechnej np. o Obronie Lwowa jakoś nie wzbudzają sprzeciwów. Powodów jest wiele, albo czytelnicy wychowani na michnikowszczyźnie przyznają mu rację, albo edukacja jest marna, albo co dzielniejsi dziennikarze, nie serwilistyczni obawiają się procesów z wyrokami skazującymi, wydawanymi jak leci przez "niezawisłe sądy" III RP z Trybunałem Konstytucyjnym na czele. I tu chciałoby się sparafrazować Manifest Komunistyczny Marksa i Engelsa: "Widmo krąży po Europie - widmo komunizmu", "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!". Wszak "Gazeta Wyborcza" spokrewniona jest ideologicznie z "Trybuną" spadkobierczynią "Trybuny Ludu". A smutne, że redaktor naczelny "Trybuny" Leszek Żuliński, przyjaciel ideologiczny Adama Michnika okazał się kapusiem SB, czyli TW ksywa "Jan" "Literat". I co i nic. "Gazeta Wyborcza" jeszcze nic nie napisała na ten temat, widocznie to pomówienie, albo jakieś świstki z IPN. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej", na której wychowało się przecież całe pokolenie Polaków, posiada wiele twarzy i taką samą ilość życiorysów, aktualnie przydatnych. Oto jego wyznania:
"należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska to moja Polska. Środowiskiem, z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna. Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności". / "Powściągliwość i Praca" nr 6 1986 r. /. Podaję za Wikipedią - strona zmodyfikowana 6.XII. 2008 r. - " Żydokomuna - antysemicki termin propagandy, a przede wszyskim agitacji politycznej, przypisujący Żydom winę za komunizm. Oskarżenie to zdobyło popularność wsród przeciwników bolszewizmu w czasie wojny domowej w Rosji / 1917 - 1920 /. W latach dwudziestych termin zdobył popularność na świecie i stał się jednym z ważniejszych elementów ideologii i propagandy nazistowskiej / "judischer Bolschewismus" /. W Polsce używany m.in w znaczeniu grupy, lub organizacji lewicowej o prawdziwej, lub rzekomej przewadze Żydów we władzach, przypisywany Komunistycznej Partii Polski, a następnie Urzędowi Bezpieczeństwa. Używany w Polsce dla stygmatyzacji środowisk liberalnych, oraz wywodzących się z b. PZPR. Jest używany wyłącznie przez środowiska nacjonalistyczne i ksenofobiczne, w polskich /światowych/ mediach nurtu współczesnego praktycznie nieobecny. Pojęcie to pojawiło się na przełomie drugiego i trzeciego dziesięciolecia XX wieku, w związku z przypisywaniem Żydom kierowaniem ruchem komunistycznym - tak w Rosji Sowieckiej - jak i w Polsce". Rodzice Adama Michnika wywodzili się z nurtu działaczy komunistycznych Komunistycznej Partii Polski z programem: przyłączenia Polski do ZSRR, oderwania od Polski ziem wschodnich, oraz zrzeczenia się na rzecz "bratnich socjalistycznych Niemiec" Górnego Śląska i Pomorza. Ojciec Adama Michnika był członkiem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce /H. Piecuch "Akcje specjalne" - Warszawa 1996 s. 76/ i wchodził wraz z Brystygierową, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już zrusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy. Matka Adama Michika, Helena, zaangażowana komunistka sprzed wojny, po wojnie "wsławiła się" głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniejszą walkę z religią katolicką.
Wpływ wychowawczy rodziców Adama Michnika nie ominął jego brata Stefana. Należy on do grupy stalinowskich katów, jako członek jednej z grup sędziów odpowiedzialnych za mordercze wyroki. M.in. wyrokował w t. zw. "sprawach tatarowskich". Wydawał wyroki śmierci na osoby w sfabrykowanych przez komunistów procesach działaczy niepodległościowych. Wyroki śmierci w głosnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik. Tylko, że te inne wyroki - w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego są dużo mniej znane. Tak, jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka. Major Karol Sęk artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego Stefana Michnika w 1952 roku. Tak, jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czajkowskim, Cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów "Oaza-Ryś" na Mokotowie i Czerniakowie, odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 roku pod nadzorem porucznika Stefana Michnika /Piotr Jakucki "Nasza Polska" 20 października 1994/. Wokół michnikowszczyzny rojno, same gwiazdy polskiego dziennikarstwa, a to Monika Olejnik, do której na kolanach bieżą politycy, aby nie utracić na wiarygodności, a to Katarzyna Kolenda - Zaleska, najdzielniejsza z najdzielniejszych w starciach z laptopem tego, jak mu tam Ziobry. A to Grzegorz Miecugow, nowe wcielenie Stefana Martyki z niesławnym tatusiem Brunonem Miecugowem w tle / tatuś wsławił się m.in. podpisem rezolucji 53 wspólnie z Wisławą Szymborską i Sławomirem Mrożkiem o czym wyżej /. Telewizja TVN z Justyną Pochanke, Kamilem Durczokiem, Bogdanem Rymanowskim, wpomnianym Grzegorzem Miecugowem, oraz z innymi serwilistycznymi mówcami elektronicznymi prześcigają się w poniżaniu Prezydenta Rzeczypospolitej prof. Lecha Kaczyńskiego i całego tego "bydła" z nim związanego. Wiadomo, iż w Polsce istnieje cenzura wewnętrzna, cóż, jeszcze gorsza od zewnętrznej, natomiast wcale nie wiadomo czy w Polsce są jeszcze par excellence uczciwi, nie serwilistyczni dziennikarze, a jeżeli tak to gdzie drukują i gadają poza np. "Polityką", TVN, czy innym Polsatem. Sui generis do śmichu-chichu jest służalcza para, Hanna i Tomasz Lisowie, dziennikarze od grafomańskiej siódmej boleści, którzy w dodatku opłacani setkami tysięcy złotych kpią sobie publicznie z Polski i z nas wszystkich. Pan Tomasz Lis w telewizji publicznej prowadzi antypolski program, zapraszając do studia różne typy spod ciemnej gwiazdy, nie wyłączając ubeków, plus Bogu ducha winną młodzież, nie wiedzącą wogóle o co chodzi i bijącą brawo panu Lisowi w wyuczonych epizodach programu. To są ci sami młodziankowie, którzy nie tak dawno skandowali w telewizji : Donald Tusk, Donald Tusk, jeszce mi brakowało Bieruta. O Monice Olejnik słów kilka:
W czasie stanu wojennego, gdy szmaciani dziennikarze w mundurach wojskowych występowali w telewizji, gdy wygwizdywano niechlubnej pamięci Halinę Czerny-Stefańską w czasie jej koncertów, a aktorki warszawkie "robiły" za kelnerki, nie przeszkadzało to zupełnie Monice Olejnik wstąpić do radia, na mocy polecenia komisarza wojskowego, za którego decyzją stał jej ojciec, pułkownik, szef ważnej jednostki MSW. Jak mi wiadomo, w owym czasie przyjmowano do mediów przede wszystkim ludzi bardzo zaufanych politycznie, lub dzieci osób cieszących się szczególnym zaufaniem władzy. Weryfikacja ta była szczególnie ostra w odniesieniu do mediów elektronicznych - telewizji i radia. W "Dzienniku" z dnia 3-4 marca 2007 w wywiadzie z Moniką Olejnik, dziennikarz Robert Mazurek zapytał o jej przyjęcie do pracy w radiowej "Trójce" w 1982 roku - "nie przeszkadzało ci to". Olejnik odpowiedziała: "Nie. Robiliśmy fantastyczne radio, było mnóstwo świetnych ludzi". Obsługiwała sama w radiu konferencje rzecznika rządu Jerzego Urbana, obracając się w gronie dziennikarzy obsługujących te konferencje. Tak było. A jak jest. Niewątpliwie Monika Olejnik należy do tej grupy dziennikarzy, która czyni wszystko, aby zaszkodzidzić wizerunkowi Polski. Jak inaczej nazwać jej program "Kropka nad i" w którym w sposób tendencyjny zachowuje się już przy doborze osób, tym którym sprzyja wg. odpowiedniej listy i tych których władczo pragnie pognębić. Swoim rozmówcom przerywa w momentach dla niej nie dogodnych, lub zmienia temat. To nie jest rzetelna robota dziennikarska, to jest służalcza robota antypolska m.in. prowadzona przeciwko Prezydentowi RP. prof. Lechowi Kaczyńskiemu. Chętnie szafuje hasłami antypolskimi, w sposób jadowicie bezprzykładny zatruwający dusze narodu. Przykład z przed miesiąca /X-XI 2008/. Zaproszony do programu po raz następny TW Filozof / Józef Życiński /, nie jest pytany o swoje związki z SB, lecz tak sformułowanym pytaniem - stwierdzeniem: " Polska jest antysemicka!?". Jego ekscelencja - reprezentant Kościoła w Polsce - odpowiada: naturalnie, że jest. To jest przecież nic innego jak armata skierowana przeciwko Narodowi Polskiemu, Piąta kolumna "par excellence". Powiem słowami Marka Hłaski z "Pięknych dwudziestoletnich": "bydło". To pierwszy polityk, który nazwał pięciomilionowy elektorat Polaków Prawa i Sprawiedliwości "bydłem". Ten "autorytet" jest samozwańczym profesorem. Absolwent Gimnazjum im. św Stanisława Kostki w Warszawie, gdzie w 1939 roku zdał maturę. Nie posiada wyższego wykształcenia, nie może być przeto żadnym profesorem, jedynie z bożej łaski. A to wstyd tak pleno titulo o sobie mówić i pisać. Jako credo polityczne obrał podobnie do Stefana Niesiołowskiego niewybredne obelgi, nasz "firmowy antypolski znak" za granicą. 2 marca 1995 roku maturzysta Władysław Bartoszewski został przedstawiony przez Wałęsę liderom koalicji SLD - PSL jako jeden z trzech kandydatów / obok Andrzeja Ananicza i Andrzeja Olechowskiego/ na ministra spraw zagranicznych. Liderzy koalicji zaproponowali Bartoszewskiego, a Oleksy powiedział, że o tej kandydaturze myslał z prezydentem właściwie równolegle / wywiad dla "Polityki" z 11 marca 1995 r. /. W ten sposób postkomuniści uwiarygodnili swój rząd przyjmując do jego składu opozycjonistę. W czasie sesji parlamentu niemieckiego Bartoszewski jako pierwszy przeprosił Niemców za wysiedlenie z Polski. W Izraelu kajał się w Knesecie za rzekomy "antysemityzm polskich ciemniaków". Żywcem z miłoszowych antypolskich przesłań Bartoszewski powiedział dosłownie: "Dzisiejsi studenci będą za dziesięć czy piętnaście lat posłami, ministrami, dyrektorami i oni będą określać życie polskie, a nie ta ciemnota na zapadłej prowincji, która opowiada jakieś głupstwa, a która dobrze czytać i pisać nie umie. Ci nie będą odgrywać roli bezpośredniej w życiu politycznym, a studenci będą odgrywali tę rolę. Ja patrzę na to realistycznie"./ cyt. Za T. Kosobudzki "MSZ od A do Z", Warszawa 1997 str. 36 /. Bartoszewski w swej nienasyconej pogoni za dowodami uznania z zagranicy / ordery, nagrody, etc. / posunął sie nawet do przyjecia medalu upamiętniającego zasługi najgorszego niemieckiego polakożercy lat 20 XX wieku, ministra spraw zagranicznych Niemiec w latach 1923-1929 Gustawa Stresemanna. "Celem Stresemanna była głównie rewizja granic na niekorzyść Polski, której istnienie w formie z 1928 roku nie akceptował" /Joschka Fisher b. minister spraw zagranicznych Niemiec "Gazeta Wyborcza" z 6-7 maja 2000 roku/. Do tego pospolitego ruszenia należy zaliczyć m.in. Radosława Sikorskiego, Stefana Niesiołowskiego, Bronisława Komorowskiego, Julię Piterę, wyjątkowo oszczerczą kłótliwą minister, niespełnioną trzeciorzędną aktorkę, Zbigniewa Ćwiąkalskiego postkomunistycznego ministra potępiającego "ziobryzm" i nic innego nie robiącego, wraz z masonem, a tym samym oszustem kościelnym Andrzejem Zollem, pilnymi uczniami swojego profesora Kazimierza Buchały i profesora Tadeusza Hanauska kapusiów SB w UJ., antypolaka Bronisława Geremka, który powiedział w wywiadzie Annie Krall: "Polacy? Ja ich nienawidzę". I o podobnej "miłości" do wszystkiego co polskie Kazimierza Kutza, który nawet ośmielił się sfałszować film o "Kopalni Wujek", tę narodową gehennę. Polska znajduje się na niebezpiecznym zakręcie dziejowym. Teraz jest nam potrzebny "Cud nad Wisłą". Wszak Królowa Polski nigdy nas nie opuściła! Szumański