Zebrał Bies Czady swoje i myk z piekła na ziemię. A miejsce wybrał, gdzie ziemia była równa, gładka i dobra. Pszenicę rzucisz - jest pszenica jak las. Człowieka w niej nie zobaczysz. Jęczmień - to jęczmień, owies - to owies. Coś byś nie siał - łan, że tylko patrzeć. Pracować trzeba było dużo. Ziemia tylko za pot majno swoje daje. Innego nic nie weźmie. Tutaj naród był roboczy, czesny, trud lubił i robić umiał.
Popatrzył się Bies dookoła, złote góry, dobroci rzeki, tyko mu podpisz że z nim pójdziesz na służbę ! Człowiek do pracy zwyczajny ziemię swą kochający za Boga na takie nie poleci, chyba jakiś hołodraniec - to co innego. Dusza już w takim podła. Chodził Bies, łaził i nic nie wyłaził. Durny on nie był. Widzi ziemia dobra, zakromy pełne - to ludzie stąd nie pójdą. Zebrał Czady i mówi :
- Przewracajcie mi tu wszystko do góry nogami, żeby ludzie się nawet tu nie poznali, gdzie co było.
Porozłaziły się diabełkowie jak wszy po kożuchu. Wyszli rano ludzie, a tu wszystko do góry nogami ! Wczoraj od chałupy do chałupy parę kroków było, a teraz jeden na górze pod chmurami siedzi, a drugi ho ! ho ! - gdzieś w dole się znalazł. Ludzie w krzyk ! Pole proste wczoraj nieczysta siła myk - już sztorcem stoi. Kamieni takich nawyrzucali, że pole niby równe, a zaczniesz orać raz wraz lemiesz połamiesz. Siedzą rogate przekleństwa i tylko czekają aż do domu pójdziesz. Zaraz nowych kamieni zasieją. Lasy tak urządzili, drzewa prosto z niego nie zbierzesz. Konie zmordujesz, a i tak nic z tego nie będzie.
- No - powiada Bies - teraz łatwiej pójdzie.
Zwołał Czady i rozkazuje :
- Robota Wasza dobrze zrobiona. Idźcie teraz i duszyczki kupujcie !
Ale i teraz nic nie uzyskali. Naród tu twardy i ziemię swą kocha. Lepsza, gorsza, ale swoja. Na co mu zawracanie głowy. A diabły spokoju nie dają, obiecują, podśpiewują, ale ani jednej duszyczki do piekła nie zapędzili.
Zebrał Bies Czady swoje i jak niepyszny do piekła powrócił. A na pamiątkę tego zdarzenia ziemia to po dzień dzisiejszy zwie się BIESZCZADAMI !!!