Cytryna
Bziiiiie! - wydusił z siebie pies Pypeć.
Huraaaa! - zawołała kaczka Katastrofa. Punkt dla mnie! Remis!!! I zamachała radośnie skrzydełkami. Grali w cytrynę. Nauczył ich rano Pan Kuleczka. Gra była prosta. Pan Kuleczka umył cytrynę, obrał i ostrym nożem pokroił w plasterki. Potem usiedli przy stole. Mucha Bzyk-Bzyk też chciała grać, ale okazało się, że nie może, bo jest za mała, a cytryna - za duża. Tak powiedział Pan Kuleczka. Bzyk-Bzyk trochę się obraziła. Odleciała w kąt pokoju i stamtąd bzyczała gniewnie.
- Tera jest prosta - zaczął wyjaśniać pan kuleczka. Wyjął z szafki dwa talerzyki. Niebieski
postawił przed Pypciem, a żółty przed Katastrofą. - Najpierw...
Ja chcę taki talerz jak Pypeć! - przerwała Katastrofa.
Pypeć po krótkim namyśle zamienił się z Katastrofą na talerze. A więc, jak mówiłem - powiedział Pan Kuleczka - gra jest prosta... Ja chcę taki talerz jak Pypeć! - przerwała Katastrofa.
Pypeć znów zaczął się namyślać, ale zanim skończył, Pan Kuleczka zabrał żółty i niebieski talerzyk, wyjął z szafki dwa białe i postawił je przed Katastrofą i Pypciem. Na talerzykach położył plasterki cytryny.
Po równo! - powiedziała Katastrofa, przypatrując się uważnie talerzykom i plasterkom. A teraz... - kolejny raz zaczął Pan Kuleczka. Wiem! - stwierdził Pypeć - Gra jest bardzo prosta.
Właśnie - pokiwał głową Pan Kuleczka i czym prędzej dodał: - Każde z was bierze po plasterku cytryny. Na trzy, cztery wkładacie go do buzi i jecie. Nie wolno od razu połykać. Kto dłużej wytrzyma bez wykrzywiania się, dostaje punkt.
Świetnie! - zawołała Katastrofa. - To bardzo prosta gra! Zaraz wygram! Zaczynamy, Pypeć. I zaczęli. Ale okazało się, że nawet w prostą grę wcale nie jest prosto wygrać. Cytryna była chyba najbardziej cytrynową a nawet cytrynowatą cytryną jaką sobie można wyobrazić. Wykrzywiała buzie błyskawicznie i czasami trudno było powiedzieć, komu szybciej. Co ciekawe, cytryna działała wykrzywiająco na odległość! Bo nawet Pan Kuleczka, który wcale nie grał, tylko sędziował, też się wykrzywiał!
Remis - potwierdził teraz Pan Kuleczka i spojrzał na talerzyki, na których każdemu zostało po jednym plasterku. - Decydujące starcie! Trzy, czte...
Przepraszam - przerwał niespodziewanie Pypeć - a czy nie można by wprowadzić pewnej drobnej zmiany?
I zaszeptał Panu Kuleczce coś do ucha. Katastrofa chciała się obrazić, ale jeszcze bardziej chciała skończyć grę i wygrać. Więc nic nie powiedziała.
Dobrze! - ogłosił Pan Kuleczka - Decydujące starcie ze zmianami. Zawodnicy zamykają oczy i otwierają je dopiero z cytryną w buzi. Uwaga - zamykamy!
Katastrofę strasznie korciło, żeby otworzyć, ale wiedziała, że i tak wygra, więc jakoś wytrzymała. Usłyszała "trzy, cztery!", włożyła plasterek do buzi i... Mniam, mniam! - powiedziała. I otworzyła oczy.
Pypeć też mlaskał, ale nie wykrzywiał się, tylko uśmiechał. Uśmiechał się także Pan Kuleczka.
Ogłaszam remis! - powiedział. - Choć to już właściwie nowa gra - "cytryna z cukrem". Wymyślił ją Pypeć.
Podoba ci się? - Pypeć spojrzał na Katastrofę. Tak - powiedziała Katastrofa. - tylko jest trochę za prosta. Wolę tę starą bardziej krzywą! Bo wszyscy robili takie świetne miny! I wykrzywiła się do nich straszliwie - zupełnie bez cytryny!