Dziady cz. IV
Jest 2 listopada, Dzień Zaduszny. Znajdujemy się w domu Księdza. Widać nakryty stół, przy którym Ksiądz wraz z Dziećmi przed chwilą zjadł wieczerzę. Na stole stoją dwie świece, pali się także lampa przed obrazem Najświętszej Maryi Panny, na ścianie wisi zegar. Ksiądz, ze względu na przypadające tego dnia święto, proponuje modlitwę:
Za tych spółchrześcijan dusze,
Którzy spomiędzy nas wzięci
Czyscowe cierpią katuszee.
Nagle jednak rozlega się pukanie do drzwi i wchodzi dziwacznie ubrany Pustelnik. Dzieci są przerażone, krzyczą, że to „trup, trup! upiór, ladaco!”. Pustelnik potwierdza, że jest „umarły dla świata”. Na pytanie Księdza, któremu się zdaje, że widział już tę osobę, mówi, że, owszem, był tu trzy lata temu, przed śmiercią. Słowa Pustelnika są niezrozumiałe, tak samo, jak całe jego zachowanie. Pustelnik zaczyna podkreślać, jak wielkim szczęściem jest spokojne życie, pozbawione niepokojów i tęsknot nieszczęśliwej miłości. Mówi o żarze, który płonie w jego duszy, mimo deszczu i chłodu na dworze. Ksiądz nie rozumie nic z tych opowieści, stwierdza wręcz:
Ja swoje, a on swoje – nie widzi, nie słucha.
Dzieci zwracają uwagę na dziwaczny strój Pustelnika, wytarty, pozszywany z różnych kawałków materiału, na trawę i liście w jego włosach. Pustelnik przestrzega je jednak przed wyśmiewaniem się z nieszczęśliwych ludzi, on sam tak kiedyś zrobił, a teraz podzielił los tamtej wyśmianej niegdyś przez siebie kobiety.
Zegar wybija dziewiątą – rozpoczyna się godzina miłości. Pustelnik mówi o książkach, które ukształtowały jego wyobrażenia o miłości. Bierze do ręki Nową Heloizę Rousseau i Cierpienia młodego Wertera Goethego, nazywając je „książkami zbójeckimi”:
Młodości mojej niebo i tortury!
One zwichnęły osadę moich skrzydeł
I wyłamały do góry,
Że już nie mogłem nad dół skręcić lotu.
Lektura ta sprawiła, że zaczął szukać „boskiej kochanki”, idealnej miłości. Żył w sferze marzeń, nieustannych fantazji, a uczucie, które znalazł, uczyniło go nieszczęśliwym. Ksiądz, który dostrzega ból Pustelnika, stwierdza, że jest on:
Zdrów na twarzy, lecz w sercu głębokie ma rany.
Pustelnik funkcjonuje wręcz gdzieś na granicy obłędu – mówi o przyjacielu, który został na dworze i przynosi ze sobą gałąź jedliny, swego „brata”, jak twierdzi. Później nazywa gałąź cyprysem i traktuje ją jako pamiątkę rozstania z ukochaną. Od niej to dostał listek maleńki, który obficie skrapiany łzami wyrósł tak okazale.
Pustelnik wierzy, że rozstanie nie było jednak ostateczne. Wygłasza teorię „bliźniaczych dusz”, które związane przez Boga na wieki, nigdy się nie rozłączą. Jeśli wspólne szczęście nie jest możliwe na ziemi, nadzieję daje śmierć:
[…] gdy nad podłym wzbijemy się ciałem,
Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje […]
Wspomina chwilę rozstania z ukochaną. Oznajmia jej, że nazajutrz wyjeżdża, dziewczyna, słysząc to mówi: „Bądź zdrów” i odchodząc, dodaje jeszcze cicho: „Zapomnij!”.
Pustelnikowi wydaje się, że Ksiądz, nie rozumie, czym jest miłość mężczyzny do kobiety – ten jednak wyznaje, że jest wdowcem, musiał pochować ukochaną żonę. Na to Pustelnik odpowiada, że dziewczyna już jest „żywcem pogrzebioną”, gdy tylko zawołają na nią: „żono!”. Według niego istnieją trzy rodzaje śmierci: pierwsza, pospolita, ze starości lub choroby; druga, powolna i bolesna spowodowana rozstaniem się dwojga kochanków i trzecia – „śmierć wieczna”, wieczne potępienie za grzechy.
Biada, biada człowiekowi,
Którego ta śmierć zabierze!
Tą śmiercią może ja umrę, dzieci;
Ciężkie, ciężkie moje grzechy!
Ksiądz uważa, że Pustelnik nie jest zbrodniarzem, że Bóg wybaczy mu nawet te zbytnią namiętność, zapamiętanie się w uczuciu. Do Pustelnika nie przemawia jednak ten sposób wypowiadania się chłodnego racjonalisty, o takich ludziach wypowiada się:
Nie mają oka duszy, nie przejrzą do duszy!
Uważa, że Ksiądz musiał go kiedyś podsłuchać albo wyłudzić jego tajemnicę na spowiedzi, bowiem za dużo zaczyna rozumieć z jego chaotycznej opowieści. Mówi, że kiedyś podsłuchał go robaczek świętojański. Dzieci myślą, że to cud, żeby z robakiem rozmawiać tak, jak z człowiekiem. Odpowiedzą Pustelnika jest opowieść o lichwiarzu, którego dusza jest zaklęta w kantorku stojącym w domuksiędza. Za życia lichwiarz był wielkim skąpcem, nie pomógł nikomu, nawet w największej biedzie. Po śmierci musi zatem odbyć pokutę jako mały robaczek, kołatek, zamknięty w kantorku, gdzie niegdyś przechowywał swoje pieniądze.
Tymczasem zegar wybija godzinę dziesiątą, pieje kur i gaśnie jedna ze świec znajdujących się na stole. Rozpoczyna się godzina rozpaczy. Wówczas to Ksiądz rozpoznaje w Pustelniku Gustawa – swego dawnego ucznia. Gustaw ma do nauczyciela wielkie pretensje:
Ty mnie zabiłeś! – ty mnie nauczyłeś czytać!
[…]
Ty dla mnie ziemię piekłem zrobiłeś
(z żalem i uśmiechem)
i rajem!
(mocniej ze wzgardą)
A to jest tylko ziemia!
Mówi, że wybacza mu jednak ze względu na niemalże ojcowską miłość Księdza do swego ucznia. Chce uścisnąć go jeszcze, póki to możliwe (nim zgaśnie druga świeca). Opowiada o tym, jak niedawno odwiedził swój rodzinny dom.
Ledwie go poznał – opuszczony i zniszczony, nie zostało nic z dawnego szczęścia. Wspomina szkołę: beztroskie zabawy, pierwsze lektury, aż do chwili, kiedy spotkał „ją”, swoją ukochaną:
Ach, odtąd dla niej tylko, o niej, przez nią, za nią!
Cóż, niestety, uczucie to przyniosło prawdziwą boleść. Wspomina najstraszniejszą chwilę, kiedy to powróciwszy z dalekiej podróży, trafił na wesele ukochanej. Od razu podążał w miejsca, gdzie się spotykali, dotarł pod pałac, tam wśród przepychu, z towarzyszeniem muzyki i śpiewu wznoszono toasty za zdrowie młodej pary. W pierwszej chwili, powodowany wściekłością, chciał wtargnąć na przyjęcie, jednak „bez duszy padł” w ogrodzie. Ocknął się i płakał, leżąc na trawie:
Ach, ta chwila jak piorun, a jak wieczność długa!
Na strasznym chyba sądzie taka będzie druga!
Kolejne słowa Gustawa sugerują, że bohater popełnił wówczas samobójstwo:
Wtem anioł śmierci wywiódł z rajskiego ogrodu!
Gustaw dotąd jeszcze nie pogodził się ze stratą. Oskarża ukochaną o zniszczenie więzów, które stworzył sam Bóg, zarzuca jej niestałość w uczuciach i zamiłowanie do bogactwa:
Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…
Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!
est rozdarty, twierdzi, że to ukochana jest winna jego wiecznym męczarniom, że to ona go zabiła, a jednocześnie ją podziwia. Popada w coraz większe szaleństwo, w końcu wyjmuje sztylet i przebija nim swoją pierś.
Zegar wybija jedenastą, kur pieje po raz drugi, gaśnie też druga świeca – rozpoczyna się godzina przestrogi. Samobójstwo Gustawa było tylko symbolicznym gestem, bohater bowiem, ku wielkiemu zdziwieniu Księdza, nie upada i wygląda zupełnie zdrowo. Dopiero teraz wyjawia cel swego przybycia. Wspomina, że kiedy wszedł do domu Księdza, ten modlił się za dusze cierpiące w czyśćcu. Pyta więc, dlaczego wierząc w czyściec, zakazuje obchodzonych dotychczas dziadów. Ksiądz twierdzi, że to pogańskie święto, dawny zabobon, który Kościół musi tępić:
[…]Dziady, te północne schadzki
Po cerkwiach, pustkach lub ziemnych pieczarach,
Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki,
Pospólstwo nasze w grubej utwierdza ciemnocie;
Stad dziwaczne opowieści, zabobonów krocie
O nocnych duchach, upiorach i czarach.
Ksiądz nie wierzy w duchy, Gustaw, aby udowodnić mu, że one istnieją, wzywa ducha lichwiarza z kantorka. Ten odzywa się z prośbą o „troje paciorek”.
Dopiero w tym momencie Ksiądz zdaje sobie sprawę, że Gustaw jest upiorem i pyta go, czego potrzebuje. Gustaw mówi, że są inni, bardziej od niego potrzebujących. Pokazuje na ćmy, motyle – duchy nieczułych bogaczy, złych cenzorów, za nich nie warto nawet się modlić. Ale są też inne, bardziej godne litości istoty, to dla nich Gustaw „ścisnął” swoje życie w te trzy krótkie godziny i na nowo przeżył swoje cierpienia. Teraz pokutuje za swój grzech:
Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty,
Kto znalazł drugą połowę swojej istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce,
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem,
Ten i po śmierci również własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem.
Gustaw, jak cień błądzi za ukochaną, jego oczekiwanie skończy się wraz z jej śmiercią, wówczas to oboje połączą się w raju. Gustaw wypowiada jeszcze ostatnie słowa przestrogi:
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że wedle Bożego rozkazu:
Kto za życia choć raz był w niebie;
Ten po śmierci nie trafi od razu.
Zegar wybija dwunastą, kur pieje, gaśnie ostatnia lampa przed obrazem i wówczas Gustaw znika. Chór powtarza jego ostatnie słowa.
Dziady cz III
Akcja tej części toczy się w Wilnie, pod Lwowem oraz w Warszawie. Mickiewicz dedykował utwór Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi Daszkiewiczowi, Feliksowi Kółakowskiemu oraz wszystkim patriotom, którzy byli prześladowani.
Prolog –
Widzimy celę w więzieniu, które kiedyś było klasztorem bazylianów. Była to cela Gustawa. Gdy dowiedział się, iż zostanie uwolniony, wyznał:
Żywy, zostanę dla mej ojczyzny umarły
Po czym na ścianie celi napisał po łacinie –
Umarł Gustaw, narodził się Konrad
(Gustavus obiit, natus est Conradus).
Scena więzienna –
Widzimy więźniów, którzy spotykają się w celi Konrada w wigilię. Było to powitanie nowego więźnia, Żegoty. Trafił on do celi, mimo że nie był jednym ze spiskowców. Wszystkie te aresztowania odbyły się z rozkazu i inspiracji senatora Nowosilcowa.
Jeden z więźniów, Tomasz, zaproponował pozostałym, aby ci więźniowie, którzy nie mają rodzin, poświęcili się dla pozostałych i sam zaproponował, iż taką grupą pokieruje.
Uczestnicy spotkania opowiedzieli sobie o strasznych warunkach, w jakich byli przetrzymywani, o złym jedzeniu, o głodzie i osłabieniu. Opowiadali o kibitkach, które wiozły dzieci na Syberię. Widzieli wśród tych ludzi swoich przyjaciół.
Żegota opowiedział zebranym bajkę o diable, który dążył do zniszczenia ziarna, które Bóg dał ludziom. Zakopał je więc w ziemi, ziarno zaś wydało plon. Następnie wspólnie zaśpiewali pieśń nawołującą do zemsty, Konrad zaś wyznał:
Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
Z Bogiem i choćby mimo Boga!
Konrad, pod wpływem nagłego natchnienia, wygłosił improwizację (tzw. Małą). W jego wizji unosił się nad ziemią w postaci orła, chciał też zobaczyć przyszłe losy Polski. Nagle nad orłem przeleciał wielki kruk.
Wielka Improwizacja –
Jest to monolog Konrada, w którym zastanawiał się nad swym losem poety i artysty. Czuł się kimś wyjątkowym, wrażliwym, gotowym do podjęcia wielkiej misji wyzwolenia kraju.
Następnie zarzucił Bogu, iż nie może on dać ludziom prawdziwego szczęścia, wezwał także Stwórcę, by oddał mu władzę nad ziemią. Na koniec nazwał go mądrością i zarzucił brak miłości.
Konrad czuł się jednością z krajem, z ojczyzną. Cierpiał za cały naród. Zbuntował się także przeciwko Bogu, nie mogąc pogodzić się z zastaną sytuacją. Przez jego usta przemówił Szatan, nazywając Boga carem. Po tym wyznaniu Konrad zemdlał, a duchy zaczęły walczyć o jego duszę.
Scena III – rozgrzeszenie Konrada przez księdza Piotra
Do sali, w której przebywał Konrad, przybył ksiądz Piotr. Odprawił nad nim egzorcyzmy. Duch wyznał również księdzu, iż w jednym z klasztorów Rosjanie przetrzymywali młodego Rollisona, który zastanawiał się, czy nie popełnić samobójstwa. Gdy zły duch opuścił ciało Konrada, ksiądz nakazał mu modlić się o przebaczenie.
Scena IV – widzenie Ewy
Ewa, mieszkająca na wsi pod Lwowem, miała widzenie – Maryja podała swojemu małemu synowi, Jezusowi, kwiaty, a On zasypał nimi Ewę.
Widzenie księdza Piotra
Obserwujemy księdza, przebywającego na modlitwie. W jej trakcie miał widzenie – ukazały mu się kibitki jadące na Syberię oraz siedzącą w nich młodzież. Wśród nich znajdował się tajemniczy mesjasz, o imieniu czterdzieści i cztery, który miał zbawić kraj.
Ksiądz widział też Polaków niosących krzyż, cierpiących jak Jezus i opłakiwanych przez ich matkę – Wolność. Umarły naród jednak zmartwychwstał i uniósł się do nieba ubrany w białe szaty.
Widzenie Senatora
Są to koszmary, które dręczyły Nowosilcowa. Nagle wszyscy odwrócili się od niego, stracił ich szacunek, zaś diabły zaczęły walczyć o jego duszę.
Salon warszawski
Było to spotkanie na balu, w którym uczestniczyła cała warszawska elita. Zauważyć można podział na dwie grupy wśród obecnych na sali. Przy drzwiach stali młodzi patrioci, zaś w środku, przy stolikach, zasiadała towarzyska śmietanka – damy, oficerowie, literaci. Tematem ich rozmów była wyższość literatury francuskiej nad polską, wspaniałość balu i dobroć Senatora.
Młoda dama z towarzystwa rozmawiającego przy drzwiach zachęca obecnych do wysłuchania opowieści o Cichowskim. Szambelan nie chce słuchać i wychodzi. Reszta zgromadzonych przystaje na propozycję. Adolf opowiada o tym, jak przed laty uznano, że zaginiony Cichowski się utopił. Tymczasem został uwięziony. Poddawano go okrutnym, wymyślnym torturom (pojono opium, karmiono słonymi śledziami nie dając wody do picia, straszono). Mimo że znęcano się nad nim, nikogo z towarzyszy nie wydał. Kiedy po latach więziennej poniewierki wynędzniały wrócił do domu, był człowiekiem zupełnie wyniszczonym, stracił pamięć (prawdopodobnie na skutek lęku przed wydaniem przyjaciół).
Elita uznała, iż historia ta zawierała zbyt dużo wątków realistycznych i zbytnio obfitowała w drastyczne szczegóły. Damy uznały zgodnie, iż cała polska literatura jest mierna i nie dorasta do literatury francuskiej. Nie zgadzali się z tym całkowicie młodzi stojący przy drzwiach. Według nich elita całkowicie upadła moralnie i nie interesowała się sprawami istotnymi dla ojczyzny.
Piotr Wysocki tak zakończył i podsumował dyskusję:
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Bal u Senatora
Wydarzenia rozegrały się w domu Senatora w Wilnie. Zgromadzeni na balu grali w karty i beztrosko rozmawiali. Senator Nowosilcow, a także Pelikan, Doktor i Bajkow wspomnieli o sprawie Rollisona, który na skutek ciężkiego pobicia przez przysłuchującego go zachorował. Senator zdziwił się także, iż ten mimo to żyje.
Na salę weszła matka chłopaka, pani Rollison. Żądała od Senatora widzenia z synem lub pozwolenia na zaprowadzenie do niego księdza. Nowosilcow udał, iż nie ma pojęcia, o czym ona mówi, ale wspaniałomyślnie obiecał, iż jak najszybciej postara się poznać szczegóły sprawy. Rollisonowa przyjęła jego tłumaczenie i stwierdziła nawet, że jest dobrym człowiekiem.
Po wyjściu kobiety Senator wydał rozkaz, by zaprowadzić ją do syna. Doktor natomiast doradził, by w jego celi otworzyć okno i umożliwić chłopakowi popełnienie samobójstwa.
Doktor rozkazał, by księdza Piotra poniżyć, ten zaś przepowiedział mu, iż jeszcze tej nocy umrze.Pani Rollison dowiedziała się, iż jej syn został wyrzucony przez okno z trzeciego piętra i zginął. Wpadła więc na salę podczas trwania balu, bluźniła przeciw Nowosilcowowi, rzuciła na niego klątwę, po czym zemdlała. Tymczasem dało się słyszeć głośny trzask, po czym okazało się, iż właśnie piorun trafił – zgodnie z przepowiednią – w Doktora i ten zginął.
Okazało się, iż Rollison spadając z okna nie zginął, ale tylko został ranny. Ksiądz, za zgodą Senatora, poszedł do sali chłopaka, a po drodze spotkał Konrada, prowadzonego na przesłuchanie. Ksiądz wyznał Konradowi, iż widzi tajemniczą daleką podróż, w którą ma udać się Konrad, a w jej trakcie odnajdzie dziwnego męża. Żołnierz prowadzący Konrada przerwał dalszą rozmowę.
Scena IX – Noc dziadów
Wydarzenie rozgrywają się na cmentarzu, gdzie odbędą się dziady. Pojawiły się zjawy Doktora i Bajkowa, którzy nie zaznali spokoju po śmierci. Jedna z kobiet prosiła o przywołanie ducha jej kochanka. Guślarz uczynił to, ale bez skutku.
Gdy zbliżał się dzień, Kobieta i Guślarz zobaczyli wozy ze skazańcami wiezione na Syberię. Zauważyli, iż był tam i Konrad, ze śladami krwi na piersiach.
Ustęp
Podzielony został przez autora na części: Droga do Rosji, Przedmieścia stolicy, Petersburg, Pomnik Piotra Wielkiego, Przegląd wojska, Dzień przed powodzią petersburską 1824, Oleszkiewicz.
Mickiewicz opisywał stolicę Rosji – Petersburg, jako miasto całkowicie zależne i bezkrytyczne wobec cara. Autor mieszkańców Petersburga nazwał „sługusami”.
Pielgrzym – czyli Konrad - spotkał tajemniczego mężczyznę, co wcześniej przepowiedział mu ksiądz Piotr. Jak się okazało, był to malarz i mistyk – Oleszkiewicz.
W Pomniku Piotra Wielkiego Mickiewicz skontrastował pomnik rosyjskiego cara z pomnikiem Marka Aureliusza w Rzymie.
Rosję autor przedstawił jako kraj, chcący militarnie podbić inne państwa i narody. Car chciał uzyskać za wszelką cenę kolejne militarne sukcesy, bez względu na ofiary i koszty.
Do przyjaciół Moskali wskazywało czytelnikowi, iż także sami Rosjanie są przez cara gnębieni, nie są do końca wolni.