Kształć się na zdrowie, czyli jakich będziemy mieli menedżerów
Grupa uczestników I Studenckiego Sympozjum Naukowego
Wrocławskie Dni Zdrowia Publicznego (kwiecień 2008 r.).
Od początku dekady nieustannie rośnie ranga i zakres programów studiów przygotowujących przyszłych urzędników i menedżerów do pracy w sektorze zdrowotnym. Jaką drogę kariery i z jakim skutkiem może wybrać młody, ambitny człowiek, który swoją przyszłość wiąże z administrowaniem w tym sektorze lub z zarządzaniem jednostkami ochrony zdrowia?
Na zgłębianie wiedzy z zakresu opieki zdrowotnej zaraz po ukończeniu szkoły średniej pozwalają trzyletnie studia na poziomie licencjackim; potem - dla wytrwałych - są uzupełniające dwuletnie studia magisterskie. Taka ścieżka dotyczy kierunku „zdrowie publiczne” wykładanego w uczelniach niepublicznych (licencjat) oraz akademiach i uniwersytetach medycznych (licencjat i magisterium).
Najzdolniejszym system szkolnictwa wyższego oferuje coś specjalnego:
studia podyplomowe w zakresie zarządzania ochroną zdrowia.
Taka specjalistyczna wiedza wykładana jest zarówno w uniwersytetach, akademiach ekonomicznych, jak i politechnikach. Najwyższa szkoła menadżerskiej jazdy to studia Master of Bussines Administration. Rzecz jasna w zakresie studiów podyplomowych i MBA najbardziej liczą się renomowane Alma Mater; listę najlepszych co roku publikuje opiniotwórcza prasa popularna, chętnie sporządzająca takie właśnie rankingi.
Czas elity
Studia licencjackie i magisterskie z zakresu zdrowia publicznego to nadal osesek wśród innych szacownych kierunków akademickich. Na początku tej dekady na uczelniach medycznych powstały nowe wydziały: Nauk o Zdrowiu.
Podobnie nazwane wydziały tworzono w uczelniach niepublicznych. Zgodnie z unijnymi dyrektywami tam ulokowano kształcenie pielęgniarek, ratowników, fizjoterapeutów, dietetyków. Uznano, że kształcenie kierunkowe w tych zawodach silnie związanych z nauką powinno odbywać się na uczelniach. Dotyczy to również specjalistów z zakresu zdrowia publicznego, pomyślanego jako kierunek interdyscyplinarny łączący wiedzę o zarządzaniu z zakresu nauk społecznych z podstawami wiedzy medycznej. I ten kierunek jest wykładany na Wydziałach Nauk o Zdrowiu.
„Mówię moim studentom, że będą elitą w systemie opieki zdrowotnej. Obok lekarzy właśnie menedżerzy - magistrowie zdrowia publicznego, będą naszą szansą na zbudowanie dobrze zarządzanego systemu ochrony zdrowia. Nie mieliśmy dotąd tak kształconych kadr, co też przesądza o naszym organizacyjnym zacofaniu” - mówi profesor Bolesław Samoliński, dziekan Wydziału Nauki o Zdrowiu w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
Łatwiej o licencjat
W redakcji Rynku Zdrowia, przeglądając ministerialną listę uczelni, doliczyliśmy się 21 wyższych szkół niepublicznych, w których też wykładane jest zdrowie publiczne. Uczelnie te kształcą tylko na poziomie studiów I stopnia - licencjackich. Potem ich absolwenci mogą ubiegać się o przyjęcie na studia II stopnia, czyli magisterskie - uzupełniające w akademiach medycznych. Istnieje też furtka dla osób, które ukończyły edukację zakończoną licencjatem na kierunku innym niż zdrowie publiczne a dojrzały do decyzji o zmianie zainteresowań zawodowych. Ci mogą startować na uzupełniające studia magisterskie, o ile wcześniej zaliczyli w trakcie nauki minimum 60% wymagań programowych obowiązujących na licencjackim poziomie kierunku zdrowie publiczne.
O powodzeniu takiej drogi ku dyplomowi magisterskiemu rozstrzyga konkurs wyników, ale i zasobność portfela rodziców lub samego kandydata na studia.
Atutem uczelni niepublicznych w mniejszych ośrodkach okazuje się ich położenie w pobliżu miejsca zamieszkania studentów. - Wielu studentów tylko w ten sposób może zacząć naukę z zakresu zdrowia publicznego, bo wyjazd do bardziej odległych ośrodków nie wchodzi w rachubę ze względów finansowych - uważa dr Danuta Kossak, dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu w Wyższej Akademii Umiejętności w Kielcach. Jak wynika z obserwacji pani dziekan, jej studenci szykują się głównie do objęcia stanowisk urzędniczych, wykonawczych, średniego szczebla.
1