Sprzedać, kupić czy poczekać? - przemyślenia na czas bessy
Historia pokazuje, że osoby, które traktują swoją inwestycję w fundusz akcji jako długoterminową, nawet wchodząc na rynek w złym momencie, mają szansę na niemałe zyski - piszą szefowie TFI Legg Mason. Oto opracowane przez nich "Przemyślenia na czas bessy"
Warszawska giełda jest w bardzo mocnym trendzie spadkowym. W 16-letniej historii polskiej giełdy mieliśmy do czynienia zaledwie z czterema okresami tak głębokich spadków indeksu WIG:
(od marca 1994 - minus 71,4 proc. w 12 miesięcy
(od marca 1998 - minus 43,6 proc. w 7 miesięcy
(od marca 2000 - minus 49,4 proc. w 18 miesięcy
(od lipca 2007 do dziś - minus 41,8 proc. w 12 miesięcy.
Czy obecny poziom strat i długość trwania spadków sugerują, że obecna bessa zakończy się lada chwila? Każdy musi sam ocenić prawdopodobieństwo kontynuacji dalszych spadków bądź bliskość ich zakończenia. Ale jest dość prawdopodobne, że osoba, która zainwestuje dziś pieniądze na okres pięciu i więcej lat, osiągnie ponadprzeciętny zysk.
Historycznie rzecz ujmując, osoby, które po długich spadkach i stagnacji na giełdzie zainwestowały swoje oszczędności na rynku akcji, uzyskały niemałe zyski. Oto przykłady obliczone dla indeksu WIG dla okresów następujących po trzech okresach bessy:
• Inwestycja rozpoczęta w marcu 1995 r. - zysk 79 proc. po roku oraz 163 proc. po trzech latach.
• Inwestycja rozpoczęta w marcu 1999 r. - zysk 59 proc. po roku i 11 proc. po trzech latach.
• Inwestycja rozpoczęta w marcu 2002 r. zysk 3 proc. po roku i 63 proc. po trzech latach.
Statystyka podpowiada więc, że przezwyciężając strach po szalejącej bessie, możemy osiągnąć z inwestycji w akcje pokaźne zyski. To oczywiście tylko historia, która wcale nie musi się powtórzyć.
Ale nawet jeśli tym razem się ona nie powtórzy, to i tak ustalenie odpowiednio długiego horyzontu inwestowania może ograniczyć ryzyko strat.
Weźmy klienta, który miał wyjątkowego pecha i zainwestował w fundusz Legg Mason Akcji w samym szczycie hossy internetowej - w marcu 2000 r. Co działo się z jego kapitałem?
Sprzedając udziały po roku, tj. w marcu 2001 r., klient zanotował stratę 27,7 proc. W tym samym czasie indeks WIG stracił 39,6 proc. Jednak jeśli zacisnął zęby i trzymał udziały przez osiem kolejnych lat, sprzedając je dopiero pod koniec czerwca br., zarobił aż 119 proc. To 10,3 proc. w skali roku, więcej, niż można zarobić na jakiejkolwiek lokacie bankowej.
A przecież czerwiec też był niezbyt dobrym momentem, po gigantycznych spadkach WIG jest ponad 30 proc. niżej niż jeszcze jesienią 2007 r.
Nie dość, że inwestor kupił "na górce", tuż po której zanotował potężny, kilkudziesięcioprocentowy spadek, to i dziś sprzedaje po sięgającej 40 proc. przecenie. Pomimo to zarobił, i to sporo. Dlaczego? Bo utrzymał swoją pozycję przez osiem lat, a czas pozwolił mu osiągnąć duży zysk. Zanotował dwa razy spadek, ale jednocześnie był obecny w całej fazie hossy.
Wniosek? Im wyższy udział akcji w portfelu, tym dłuższy horyzont inwestycyjny powinien być założony, ponieważ wraz z wydłużaniem horyzontu rośnie prawdopodobieństwo osiągnięcia satysfakcjonujących rezultatów - zdarzenia i czynniki ekstremalne wzajemnie się znoszą.
Dlatego tak ważne są: horyzont inwestycyjny i konsekwencja - zwłaszcza dla osób, które podejmują wyzwanie i inwestują swój kapitał na rynku akcji. Pamiętajmy, że najlepszą cechą akcji jest to, że w miarę rozwoju firmy ich wartość wzrasta. Nie musi wzrastać ich cena, ale wzrasta wartość.
W przypadku pozostałych instrumentów rynku finansowego (obligacje, depozyty, surowce) zmienia się tylko cena. Kilogram złota nie będzie niczym innym niż kilogramem złota. Może zmienić się jego cena, ale nie zmienia się jego istota. Natomiast akcja dobrej spółki wzrasta na wartości w miarę rozwoju firmy.
Patrzenie wstecz może być wskazówką na przyszłość, ale czy można mieć pewność, że któryś ze scenariuszy się powtórzy? Warto mieć zawsze pewien margines bezpieczeństwa dla swoich przewidywań. Jak mawia Warren Buffett: "Trzy rzeczy, które można na giełdzie przewidzieć, to: strach, chciwość i szaleństwo. Niestety, nie da się przewidzieć kolejności, w jakiej wystąpią".