Anna Załuska - Szkolna fobia - numer: 3/2010 |
---|
Coraz więcej mówimy w Polsce o skuteczniejszych formach przeciwdziałania przemocy, zwłaszcza rodziców wobec dzieci, mężów wobec żon lub odwrotnie. Jest jednak rodzaj przemocy słabiej dostrzegany, bagatelizowany, jakim jest przemoc nauczyciela wobec uczniów. Zdarza mi się rozmawiać z uczniami, którzy właśnie w szkołach, w tym – o zgrozo sztuk pięknych, do jakich należą szkoły muzyczne, na temat niestosownych zachowań nauczycieli. Bywają niesprawiedliwi, bezwzględni, apodyktyczni, dyktatorscy, nazbyt wymagający, co nie pozostaje bez negatywnego wpływu na wrażliwą psychikę dziecka. W efekcie część z nich traci przyjemność z nauki gry na instrumencie, zaczyna mieć gorsze oceny, rezygnuje z dalszej edukacji muzycznej. W skrajnych przypadkach bywa gorzej. Pojawiają się fobie, a w wyjątkowych przypadkach nawet próby samobójcze. Dzieci nienawidzą szkoły, nie chcą do niej chodzić. Bronią się na różne sposoby, wybierają wagary, lewe zwolnienia lekarskie. Zamiast do szkoły idą do kina. Paraliżujący strachDzieci cierpiących na szkolną fobię przybywa. Pewnego dnia doznają oni przerażającego, paraliżującego strachu, nie mającego nic wspólnego ze złą wolą, którą wywołuje dodatkowo ból brzucha, panikę, blednięcie twarzy, wymioty, itp. Uczeń, najczęściej nastolatek, chce iść do szkoły, ale nie może. Z czasem rodzi się depresja. We Francji podobne problemy przeżywa 1 proc. uczniów, w Polsce jest ich zapewne więcej, ale tego typu przypadki zwykle są skrywane przez rodziców, a zarazem bagatelizowane przez nauczycieli, którzy najczęściej uznają takich uczniów za symulantów lub też chorych z urojenia. I tylko w wyjątkowo drastycznych przypadkach dowiaduje się o nich opinia publiczna, jak ostatnio w jednej z warszawskich szkół ogólnokształcących, kiedy uczennica, mając dość znęcania się nad nią nauczycielki od fizyki, postanowiła popełnić samobójstwo i wyskoczyła przez okno budynku szkolnego. Początkowo szkoła usiłowała obarczyć winą rodzinę. I tylko dziennikarska interwencja sprawiła, że nauczycielkę od fizyki zwolniono. Tyle że trafiła ona do innej szkoły i kto wie, czy powstrzyma się w przyszłości od naruszenia godności osobistej kolejnych uczniów. Nauczyciele często też nie zdają sobie sprawy z tego, jak gwałtowne bywają objawy takiej fobii. Ujawniają się one bowiem poza szkołą, zwykle w domu rodzinnym. Najczęściej objawy chorobowe pojawiają się w następstwie jakiegoś incydentu: po ostrej wymianie słów z nauczycielem, obraźliwej ocenie ze strony kolegi czy koleżanki, oblanym egzaminie. „Miałam atak paniki podczas sprawdzianu z matematyki” – wspomina nastolatka. To był szczyt wszystkiego. Raptem poczułam zawrót głowy, ręce zaczęły mi drżeć, czułam się jak gdybym miała gorączkę. Nie mogłam złapać oddechu. Ludzie obok mnie patrzyli na mnie kpiąco. Wieczorem oznajmiła matce, że jej noga więcej w liceum nie postanie. Lękowe odrzucenie szkołyNa tego rodzaju fobie niektóre dzieci cierpią już w szkole podstawowej, na początku gimnazjum, ale najczęściej lękowe odrzucenie szkoły występuje w okresie dorastania. Powstaje więc pytanie, czy szkoła nie jest zbyt surowa, nazbyt elitarna, nadmiernie skoncentrowana na przekazywaniu oderwanej od życiowych problemów uczniów wiedzy. Toksycznie działa przeładowany plan lekcji, obsesja ocen, brak osobistych więzi z nauczycielami, samotność ucznia wobec spoczywających na nim zadań, wygórowane wobec ucznia ambicje rodziców i nauczycieli. Na to nakładają się jeszcze zaburzone relacje rodzinne, na przykład zbyt mała więź emocjonalna z ojcem albo nadmiernie podszyte lękiem relacje z matką, być może nadmierne do niej przywiązanie, ponieważ zabrakło ojca. Czas by dyrektorzy szkół uważniej przyjrzeli się podobnym przypadkom, zauważyli w swoim gronie toksycznych nauczycieli, zuważyli bliską zależność między chorobą uczniów a ich szkołą. Szkolnictwo polskie nie dojrzało jeszcze do wyławiania takich sytuacji i nadawania im statusów specjalnej troski. W efekcie, w krańcowych przypadkach, jedynym miejscem, do którego mogą trafić uczniowie ze szkolną fobią czy wręcz depresją są szpitale. Może należy więc pójść tropem już istniejących wzorców. Dla przykładu, we francuskim mieście Grenoble dzieci z syndromem szkolnej fobii mogą uczęszczać do dwóch specjalistycznych klas gimnazjalnych. Zapewne jest to lepsze wyjście z sytuacji niż bezwzględna ucieczka ze szkoły, powiększanie liczby osób zaliczanych do tak zwanej młodzieży trudnej, szukającej antidotum w narkotykach, alkoholu czy innych patologiach. |