ETYKA
skrypt
Rozważania wstępne
Każdą dyscyplinę filozoficzną można wykładać na trzy zasadnicze sposoby.
Po pierwsze, w ujęciu historycznym, krytycznie referując poglądy poszczególnych myślicieli na odpowiedni temat w porządku czasowym ich pojawiania się.
Po drugie, prezentując główne orientacje czy też kierunki w obrębie tej dyscypliny.
Po trzecie wreszcie, prezentując ujęcie systematyczne czy też problemowe.
Trzecie ujęcie, najbardziej ambitne, wymaga odpowiedniego poziomu zaawansowania słuchaczy, czego w odniesieniu do Państwa – słuchaczy pierwszego roku – trudno wymagać. Toteż zdecydowałam się na wybór drugiego podejścia. Zanim jednak zacznę przedstawiać główne orientacje powstałe w obrębie etyki, poświęcę trochę czasu na rozważania wprowadzające w problematyką etyczną oraz na krótką ogólną charakterystykę tej dyscypliny.
Najpierw kilka kwestii o charakterze terminologicznym, dotyczących terminów„etyka” i „moralność” oraz ich pochodnych (etycznie/etyczny, moralnie/moralny i ichnegacje). Dominująca praktyka językowa w tym względzie jest taka, że przez moralność rozumie się pewną dziedzinę przedmiotową (mniejsza na razie o to, jak zdefiniowaną), a przez etykę – teoretyczną refleksję dotyczącą tej dziedziny. Innymi
słowy, etyka to tyle co teoria moralności. Kłopot polega na tym, że ta sama praktyka językowa sankcjonuje użycie predykatów etycznie/etyczny jako określeń przedmiotowych; mówi się wszak np. często, że ktoś zachował się nieetycznie, mając na myśli nie to, że wykazał się nieznajomością etyki rozumianej jako dyscyplina filozoficzna, lecz e zachował się niemoralnie. Tak więc na gruncie tejże praktyki wspomniane predykaty są synonimiczne. Mamy tu zatem pewną niekonsekwencję.
A co mówi etymologia? Zarówno grecki ethos, jak i łacińskie mores to przede wszystkim obyczaj (choć terminy te mają też inne znaczenia). Tymczasem większość obyczajów jest etycznie neutralna. Widać stąd, że etymologia również jest myląca, bo przecież etyka nie jest nauką o obyczajach, które badają etnografia, antropologia kulturowa itp. nauki empiryczne, ale nie etyka.
Wreszcie, należy zauważyć, że przez wieki etykę utożsamiano (czy też mieszano) z tzw. filozofią mądrościową, tj. z rozważaniami nad tym, jak żyć, z pewnymi receptami na życie – czy to szczęśliwe, czy mądre. Taki charakter miały propozycje stoików, sceptyków, epikurejczyków, cyników, a także propozycje oparte na wierze religijnej. Są to zapewne ważne sprawy, niewiele to ma jednak wspólnego z tym, co dziś stanowi rdzeń dyskursu etycznego, mianowicie z problematyką powszechnie obowiązujących norm postępowania.
W tej sytuacji przyjmuję dla potrzeb tego wykładu następującą konwencję terminologiczną. „Moralność” będę wiązać z dziedziną faktycznie funkcjonujących norm i poglądów dotyczących tego, co moralnie dobre bądź słuszne; konsekwentnie, „moralny” to zgodny ze standardami panującymi w jakiejś społeczności. Tak rozumiana moralność jest zmienna tak w sensie historycznym, jak i społecznym. To co uchodzi za moralne w Polsce, nie musi być takim wśród Eskimosów, a to co było niemoralne w epoce wiktoriańskiej, dziś jest powszechnie akceptowane, a przynajmniej tolerowane. To co jedni traktują jako moralnie neutralne, inni mogą moralnie potępiać (np. związki homoseksualne, prostytucja, aborcja, praca na czarno, nadużywanie alkoholu, cenzura obyczajowa). To co kiedyś było powszechnie traktowane jako neutralne moralnie, dziś staje się przedmiotem kwalifikacji moralnych – medycyna, sposób traktowania zwierząt, stosunek do środowiska. Proszę też zauważyć, że nie ma wówczas sensu mówić o moralności tout court, są jedynie moralności mniejszych czy większych grup społecznych – kupiecka, rycerska, mieszczańska, itp. Możliwe są oczywiście teorie tak rozumianej moralności, nalezą one jednak również do nauk szczegółowych. Odmiennie sprawa będzie wyglądać z „etycznością”. Przez „etyczność” będę rozumiała ponadczasowy i uniwersalny wymiar czy aspekt zachowań ludzi związany nie z faktami psychospołecznymi lecz z pewnymi związkami istotowymi. O czego istotę chodzi, o tym nieco później. Proszę zauważyć, że de facto jest to coś więcej, niż neutralna rzeczowo konwencja terminologiczna, bo tym samym zakładam przecież, że jest coś takiego jak ponadczasowy ethos, czy ponadczasowe zasady etyczne. Nie chodzi przy tym, powtórzę, o fakty, lecz o coś co daje się istotowo uchwycić i określić. Nie w tym więc rzecz, czy da się wskazać jakieś normy czy standardy, które funkcjonują zawsze i wszędzie (swego rodzaju powszechniki etyczne), lecz w tym, aby podać przekonujące racje na rzecz takiego ujęcia – przede wszystkim, że jest ono możliwe i sensowne, i że pozwala rozumieć fakty ze sfery moralności2.
Etyka zatem – w moim rozumieniu tego słowa – to nie teoria moralności, lecz teoria etyczności (powszechnie ważne, uniwersalne normy postępowania). Tak właśnie rozumiana etyka będzie głównym tematem wykładów. Spróbujmy nieco bliżej określić status etyki rozumianej jako teoria tego, co etyczne. Zacznę od dwóch pozornych truizmów, które jednak wcale truizmami – tj. prawdami banalnymi – nie są. Przeciwnie, kryje się za nimi, jak Państwo zobaczą, przeciwieństwo pewnych utartych przekonań.
Po pierwsze, etyka jest dyscypliną filozoficzną. Jako taka, nie ma ona charakteru empirycznego; nie ma wszak faktów filozoficznych (chyba że mówimy o faktach z dziedziny historii filozofii), z którymi filozofia musiałaby się liczyć, w przeciwieństwie do faktów fizycznych, socjologicznych, czy psychologicznych, które muszą brać w rachubę fizyka, socjologia czy psychologia. Można na przykład podejmować studia nad moralnością Żydów, wyjaśniając ją czy to przez szczególną sytuację narodu żyjącego w diasporze i ustawicznie prześladowanego, czy to przez pietystyczny stosunek do przekazu biblijnego, czyniącego z narodu Żydowskiego naród wybrany przez Boga, czy wręcz przez czynniki rasowe (genetyczne). Jeśli ta moja propozycja pachnie Państwu platonizmem, to się Państwo nie mylą. Tyle że nie chodzi o Platona z Dialogów, lecz z tzw. nauki niepisanej, o której kiedyś być może sobie porozmawiamy, bo dotyczy ona wszak pewnego nowego ujęcia idei Dobra, która – jak sama nazwa wskazuje – ma coś wspólnego z problematyką etyczną. W naukach empirycznych – typowym przykładem może być fizyka – można wyróżnić część doświadczalną i teoretyczną, przy czym teoria winna być zgodna z doświadczeniem – do tego stopnia, że teorię uważa się za sfalsyfikowaną – a tym samym nieprawdziwą – jeśli znajdzie się choćby jeden przykład z nią niezgodny. Otóż w odniesieniu do etyki tak nie jest – zgodność z faktami nie jest w przypadku etyki instancją rozstrzygającą (instancją taką mogą być jedynie pewne argumenty teoretyczne).
Główny tego powód jest taki, że etyka nie jest dyscypliną opisową, lecz ejdetyczno–normatywną. Nie mówi ona o tym co/jak jest, lecz co/jak być powinno; z drugiej strony, nie mówi o faktach, lecz o pewnych istotowych stanach rzeczy. Z uwagi na swój istotowy – a tym samym abstrakcyjny i idealizacyjny – charakter, twierdzenia etyki nie mogą być wprost konfrontowane z dziedziną faktów, a tym samym potwierdzane czy falsyfikowane przez fakty, podobnie np. jak twierdzenie o swobodnym spadku ciał nie jest sfalsyfikowane przez doświadczenie stwierdzające, że ciała spadają z różnym przyspieszeniem, bo zależy to od dodatkowego czynnika w postaci oporu powietrza (różnego dla różnych przedmiotów), od którego w prawie swobodnego spadku się abstrahuje, przyrównując ten opór do zera. Jeśli zatem etyka twierdzi, że powinno się zawsze mówić prawdę, to fakt że ludzie często kłamią bynajmniej tej tezy normatywnej nie falsyfikuje. Jako dziedzina rozważań istotowych (ejdetycznych) etyka jest dyscypliną aprioryczną, co wcale nie znaczy, że tym samym musi być jakąś wydumaną, oderwaną od rzeczywistości spekulacją.
Po pierwsze, nie należy utożsamiać rzeczywistości z dziedziną tego co empiryczne. Po drugie, oznacza to tylko, że fakty nie mogą stanowić uzasadnienia koncepcji etycznych. Etyka jest więc raczej podobna do matematyki, niż do nauk empirycznych, choć oczywiście ani nie jest wiedzą tak pewną jak matematyka, ani nie ma charakteru dedukcyjnego. Sądy etyczne mają status hipotez, które być może są prawdziwe, ale których prawdziwość nie jest gwarantowana.
Drugi pozorny truizm: etyka jest dyscypliną badawczą, tj. teorią pewnej dziedziny przedmiotowej. Skoro jest dyscypliną badawczą, to znaczy, że jej sądy mają charakter poznawczy, a więc mają roszczenie do prawdziwości. Ale przecież jak powiedziałam wcześniej – lwią część rozważań i ustaleń etycznych stanowi etyka normatywna, mówiąca o nakazach, zakazach, obowiązkach, a więc o czymś co nie jest, lecz co być powinno. Czy zaś teza dotycząca powinności może być prawdziwa?
Odpowiedź na to pytanie zależy też od tego, jaką koncepcję prawdy mamy na myśli. Rozróżnia się cztery główne koncepcje prawdziwości: klasyczną, koherencyjną, ewidencyjną i pragmatyczną. Zobaczmy zatem krótko – nie rozstrzygając jeszcze, która z tych koncepcji jest właściwa – jak sprawa wygląda na gruncie każdej z nich.
Najprościej rzecz się ma z koncepcję koherencyjną, gdyż – jak to wiadomo od czasu Hume’a – powinien nie wynika logicznie z jest [będę jeszcze o tym mówił przy innej okazji]; są to predykaty niewspółmierne znaczeniowo, trudno więc tu mówić o zgodności jednych sądów (opisowych) z innymi (normatywnymi). Jedna norma może co najwyżej być zgodna z inną normą, ale nie ze stwierdzeniem aksjologicznie neutralnym. W sensie koherencyjnym zatem sądy etyki normatywnej mogą być prawdziwe jedynie pod warunkiem, że za prawdy pierwotne przyjmie się jakieś sąd normatywne. Wówczas jednak powstałoby natychmiast pytanie na mocy czego takie sądy należy uznać za prawdziwe. Koncepcja koherencyjna nie potrafi udzielić odpowiedzi na takie pytanie, bo jeśli na przykład twierdzić, ze na mocy oczywistości, to tym samym wykracza się poza koncepcję koherencyjną.
Rozpatrzmy zatem z kolei koncepcję ewidencyjną (=prawdziwe jest to co oczywiste). Otóż tezy etyki normatywnej dalekie są od oczywistości, a to dlatego, że nie są oczywiste pojęcia w te tezy uwikłane. Jeśli na przykład powiem, że należy być sprawiedliwym, to powstaje natychmiast pytanie co to jest sprawiedliwość. Nie twierdzę, że na pytanie to nie można dać sensownej odpowiedzi, twierdzę jedynie, że pojęcie tego co sprawiedliwe dalekie jest od oczywistości.
Jeśli chodzi o koncepcję pragmatyczną – według której prawdziwe są te sądy, które są podstawą skutecznych zachowań – to w ogóle nie nadaje się ona do dziedziny rozważań etycznych, gdyż w etyce w ogóle nie chodzi o skuteczność, etyka nie jest wszak technologią zachowania.
Wreszcie, mamy koncepcję klasyczną, według której sąd jest prawdziwy jeśli jest zgodny z niezależną od podmiotu rzeczywistością, tj. jeśli pomiędzy jego treścią, a tym, o czym on mówi (czego dotyczy, do czego się odnosi) występuje pewnego rodzaju odpowiedniość, adekwatność; w jeszcze innym sformułowaniu: jeśli jest tak, jak on głosi. Weźmy zatem przykładowo wspomnianą już tezę normatywną, że należy być sprawiedliwym. Czy jest tak, jak ta teza głosi? Powie ktoś: Gdyby tak było, to skąd na tym świecie brałoby się tyle niesprawiedliwości? Wydaje się więc, że teza ta nie opisuje żadnej rzeczywistości. Ale chwileczkę, teza ta nie głosi przecież, że wszyscy ludzie postępują sprawiedliwie, lecz ze należy postępować sprawiedliwie ,więc istnienie niesprawiedliwości nie może stanowić jej zaprzeczenia. Zgoda, że nie opisuje ona faktycznych zachowań. Ale koncepcja klasyczna nie domaga się zgodności z faktami, bo fakty są już czymś poznanym, stwierdzonym przez jakiś podmiot, lecz z rzeczywistością obiektywną, niezależną od poznania.
Aby zatem rozstrzygnąć, czy tezy etyki normatywnej nie opisują żadnej obiektywnie istniejącej rzeczywistości, trzeba by się porozumieć co do tego, co to jest rzeczywistość. Proszę zauważyć, że w tezie, iż należy być sprawiedliwym mowa jest o zachowaniach ludzkich; w odniesieniu do nich teza ta ma w istocie charakter normatywny, bo mówi jak należy, jak powinno się postępować. Ale na tezę tę można
też spojrzeć inaczej, mianowicie jako na tezę o wartości jaką jest sprawiedliwość. Wartości są wszak pewnymi bytami (są czymś określonym), a przeto i w pewien sposób istnieją (choć nie jest to zapewne realny sposób istnienia), stanowią tedy składnik rzeczywistości. Wówczas teza ta głosiłaby, po pierwsze, że sprawiedliwość jest wartością, i – po drugie – ż e wartość ta powinna być urzeczywistniana.
Proszę zauważyć, że nie o każdej wartości da się to powiedzieć. Nie mamy na przykład obowiązku urzeczywistniać wartości estetycznych ani hedonicznych, podobnie jak nie mamy obowiązku być bohaterami. Stać cię na to, proszę bardzo, ale to twoja sprawa, twój wybór, a nie twoja powinność.
Jaki stąd wniosek? Oto taki, że mamy dwie możliwości: albo do samej istoty sprawiedliwości należy to, że powinna ona być urzeczywistniana, albo nie należy. Jeśli zatem głosimy, że sprawiedliwość winna być urzeczywistniana, to albo jest to prawda. Gdyby tak było, niepotrzebne byłyby np. żadne teorie sprawiedliwości, tymczasem są one niezbędnym składnikiem każdej teorii etycznej. albo fałsz. Ergo, albo ta norma jest prawdziwa, albo fałszywa, przy czym rzeczywistością, z którą ta norma jest – bądź nie jest – zgodna, jest świat wartości. Często rozróżnia się kategorie prawdziwości i słuszności, twierdząc na przykład, że normy nie mogą być wprawdzie prawdziwe/fałszywe, ale mogą za to być słuszne/niesłuszne. Ja natomiast sądzę, że i tutaj ma zastosowanie kategoria prawdziwości, tyle że tą rzeczywistością, z którą jest zgodny jakiś sąd, są właśnie wartości. Po pierwsze, słuszny to tyle, co zgodny z jakąś istotną dla danej sytuacji wartością, uzasadniony przez taką wartość. Po drugie, prawda bywa zaliczana do wartości logicznych. Konsekwentnie, słuszność można by zaliczyć do wartości pozalogicznych wprawdzie, ale jednak poznawczych. Po trzecie, proszę zauważyć, że kiedy mówimy, że ktoś ma słuszność, mamy na myśli, że ma rację, że się z nim zgadzamy, że jest tak, jak on głosi. A przecież jest to idea związana z klasyczną koncepcją prawdy, pewna jej wykładnia. Zatem ostatecznie wniosek byłby taki, ze etyka jest dyscypliną poznawczą, której przedmiotem są wartości etyczne. Etyka zatem to teoria wartości i powinności etycznych. Jest to zupełnie inne określenie od standardowego, według którego etyka to teoria faktycznie istniejącej moralności. [Drugim takim standardowym poglądem jest
przekonanie, że sądy o charakterze wartościującym – normy, oceny, powinności – niemają charakteru poznawczego].
Jeśli przyjąć, że wartości można poznać jedynie apriorycznie (wartości, a nie to, co ludzie uważają za wartości, bo to są poglądy, a poglądy nalezą do dziedziny faktów psychologiczno–społecznych), uzyskalibyśmy naszą wyjściową tezę o apriorycznym charakterze dociekań etycznych. Czy tak w istocie się rzeczy mają z poznaniem wartości, przebadamy kiedy indziej. Moralny (etyczny) charakter mogą mieć tylko zachowania ludzkie, dziedzina przyrody – tak nieożywionej, jak i ożywionej (rośliny, zwierzęta) – nie może być oceniana pod względem moralnym. „Etyczny” zatem to predykat sensowny tylko w odniesieniu do świata ludzkiego. Ale nie do wszystkiego co ludzkie. Po pierwsze, nie
ulega wątpliwości, że małe dzieci nie mogą być oceniane pod względem moralnym. Nie wyklucza to bynajmniej tego, że zachowania dzieci mogą być krytykowane i korygowane przez dorosłych (rodziców, wychowawców), co przyjmuje postać pewnej tresury typu „cacy”, „bebe”. Natomiast dzieci nie mogą być obwiniane za swe postępowanie, tj. nie są odpowiedzialne i nie ponoszą winy za swe zachowania4. Kiedy np. dziecko zaprószy ogień i wywoła pożar, to wprawdzie nie można powiedzieć, że nic złego się nie stało, że jest to aksjologicznie neutralne. Można więc negatywnie
Kiedy mowa o moralności, w grę wchodzą takie określenia jak wina, kara, odpowiedzialność, powinność, obowiązek. Ale o winie, karze, odpowiedzialności i temu podobnych sprawach mówi też przecież prawo. Na czym zatem polega różnica? Mówiąc najogólniej, etykę interesuje to, co poprzedza czyn, zaś prawo – to co następuje po nim. Należy jednak dodać, że nie wszystkie wersje etyki tak twierdzą. Na przykład według etyki utylitarystycznej ocenie podlegają właśnie następstwa czynów. oceniać sam czyn bądź jego konsekwencje, a mimo to nie obwiniać jego sprawcy, nie obciążać go moralnie, nie czynić odpowiedzialnym. („Zło” nie musi więc oznaczać zła moralnego).
Zadajmy teraz pytanie: a dlaczego dzieci nie ponoszą odpowiedzialności moralnej za swe zachowania? Bo z jednej strony nie są w stanie rozumieć, uchwycić takich jakości jak dobro i zło, słuszność i niesłuszność, powinność, obowiązek, a z drugiej nie są zdolne do panowania nad swymi popędami czy odruchami, do samokontroli.
Dwa podstawowe źródła – a w każdym razie warunki – etyczności, to zatem posiadanie przez człowieka wolnej woli oraz zdolności rozumienia i przewidywania (racjonalność, działania na podstawie wiedzy, czy choćby przekonań). Przez fakt wolności (niepełnego zdeterminowania, niedookreślenia) skazani jesteśmy na autodeterminację (np. determinację przez uznawane przez nas wartości), a przez fakt
bycia istotami racjonalnymi zobowiązani jesteśmy do uzasadniania swych osądów i decyzji o charakterze moralnym.
W świetle powyższych rozważań możemy już dopowiedzieć o istotę czegochodzi. Chodzi mianowicie o istotę człowieka, czy też – mówiąc nieco górnolotnie – o człowieczeństwo, o to kim, jakiego rodzaju bytem jest człowiek6. Potrzeba do tego oczywiście pewnej teorii, na której etyka mogłaby się oprzeć, bo przecież nie jest ona antropologią. W obrębie dyscyplin filozoficznych teorią taką może być tylko filozofia pierwsza, pozwalająca określić istotę i naturę każdego bytu, a więc i w szczególności
człowieka7. Mamy zatem trzecią tezę generalną dotyczącą statusu etyki. Etyka – podobnie jak teoria poznania – jest nauką niesamodzielną, zakłada bowiem pewne rozstrzygnięcia o charakterze ontologicznym, będące przedmiotem dociekań i ustaleń filozofii pierwszej.
Po tych rozważaniach wstępnych w kolejnych wykładach omówię podstawowe typy koncepcji etycznych, trzymając się zasadniczo porządku historycznego, ale abstrahując od poglądów konkretnych myślicieli.
Podstawowe zróżnicowanie w tym względzie to podział na teorie teleologiczne (oparte na idei najwyższego celu) i deontologiczne (oparte na idei powinności bądź obowiązku), przy czym koncepcje teleologiczne dzieli się jeszcze na eudajmonistyczne i utylitarystyczne. Mnie ten podział nie bardzo się podoba. Wskazuje to – na marginesie – że poza dziedziną etyczności winni też pospołu z dziećmi znaleźć się ludzie chorzy psychicznie, których zdolności rozumienia i świadomego kierowania swym
zachowaniem są mocno ograniczone. Mówiąc ogólnie, ci wszyscy, którzy nie są podmiotami swego
postępowania – tym co w porządku determinacji działania pierwsze. Jeśli na poziomie takiego wglądu ontologicznego uchwycimy istotę i naturę człowieka, w tym typ determinacji jakim on podlega, możemy wówczas na bazie tych determinacji wyodrębnić pewną ich podklasę, która będzie właśnie charakteryzować zachowania etyczne.
W moim wydaniu będzie to ontologia integralna, której szkic przedstawiłem Państwu na wykładzie
z ontologii. jasne nieco później. Dlatego też zaproponuję inne ujęcie, wyróżnię mianowicie etykę
cnót, etykę prawa naturalnego, etykę obowiązku, etykę konsekwencjalistyczną i etykę wartości.
Etyka cnót to dominujące ujęcie problematyki etycznej w starożytnej Grecji. Etyka prawa naturalnego dominowała w myśli średniowiecza, etyka obowiązku sformułowana została w epoce oświecenia, etyka konsekwencjalistyczna (utylitaryzm) to XIX wiek, zaś etyka wartości to wiek XX.
Na zakończenie tych rozważań wstępnych dodam jeszcze, że najważniejsze dzieła filozoficzne w całości poświęcone etyce, to: Etyka Nikomachejska Arystotelesa, Etyka more geometrico Spinozy, stanowiący jednolitą całość tryptyk kantowski Krytyka praktycznego rozumu, Uzasadnienie metafizyki moralności oraz Metafizyka moralności, Utylitaryzm Milla, Zasady etyki Moore’a, Formalizm w etyce a materialna etyka wartości Schelera oraz Etyka Hartmanna.
II. Etyka cnót
Na pierwszym wykładzie doszliśmy do wniosku, że przedmiotem etyki jest działanie osób. Ale określ nie to, w zależności od tego na co pada akcent, co traktuje się jako podstawę, róŜnicuje się na dwa podstawowe ujęcia.
Starożytna etyka była zogniskowana na podmiocie, nowożytna jest zogniskowana na działaniu. Pierwsza wyjaśnia czy ujmuje (konceptualizuje) zagadnienia moralne w kategoriach działających osób, ich charakteru, postaw, motywacji, celów. Druga natomiast czyni to w kategoriach samych działań, tj. bądź odpowiednich zasad, reguł czy norm postępowania (etyka deontologiczna), bądź ich następstw (konsekwencjalizm) – niezależnie od tego czy były zamierzone czy nie, to jest niezależnie od intencji i
motywacji. [Na marginesie: Powstaje pytanie, który z tych dwu momentów jest pierwotny, logicznie wcześniejszy. Czy jest tak, że działanie jest moralnie dobre dlatego, że jest działaniem dobrego moralnie człowieka, czy odwrotnie – dobrym moralnie jest człowiek który spełnia dobry moralnie czyn. W tej chwili nie będę tego rozstrzygał, zajmiemy się ta kwestią po dokonaniu tego przeglądu stanowisk].
Termin „etyka” w formule „etyka cnót” należy, jeśli chodzi o orientację myślicieli starożytnej Grecji, brać „cum grano salis”, bo nie chodzi o etykę w dzisiejszym rozumieniu. Niech o tym świadczy następująca definicja pochodząca od Diogenesa Laertiosa: „Filozofia ma trzy działy: fizykę, etykę i dialektykę. Fizyka
traktuje o wszechświecie i wszystkim co się w nim znajduje, etyka o tym, jak należy żyć i co jest ważne dla człowieka, dialektyka zaś dostarcza obu tym dyscyplinom sposobów dowodzenia”. Chodzi więc o pewną koncepcję życia ludzkiego, a więc o tzw. filozofię mądrościową czy też „praktyczną”.
Kluczowymi pojęciami etyki antycznej są eudajmonia i arete, którym za chwilę przyjrzymy się nieco bliżej. Za głównego przedstawiciela etyki cnót należy uważać Arystotelesa, autora pierwszego w ogóle traktatu w całości poświęconego etyce (Etyka Nikomachejska), choć nie od niego pochodzą podstawowe idee tego nurtu, który był wspólnym podejściem dla wszystkich starożytnych.
Głównym pomysłem etyki cnót jest uznanie, że układem odniesienia dla ocen moralnych nie są działania ludzkie, ale osoby. Etyka cnót podkreśla pierwszeństwo pojęć odnoszących się do stanów wewnętrznych osoby względem pojęć odnoszących się do działań (powinności, konsekwencje). Podstawową więc kategorią etyki nie jest słuszność działania, ale coś co określa osobę ze względu na jej szczególne cechy charakteru (np. odwagę, sprawiedliwość, umiarkowanie), czyli to, co starożytni
nazywali cnotami (arete). Osoba posiadająca jakieś cnoty to osoba cnotliwa. Działanie cnotliwe to działanie osoby cnotliwej, albo takie jakie podjęłaby osoba cnotliwa. Cnotliwość działania – a tym samym jego etyczny charakter – jest więc pochodna względem cnotliwego charakteru. Etyka cnót to właśnie etyka charakteru. Stawia ona raczej pytanie o to, jakiego rodzaju człowiekiem winienem być, niż co powinienem czynić, zogniskowana jest na podmiocie, a nie na jego aktach. Podstawowym jej zagadnieniem jest kształtowanie siebie pojmowane jako dążenie do realizacji swej natury. Osiągnięcie takiego stanu, tj. pełna czy teŜ całkowita realizacja przez człowieka swej natury, nazywana jest eudajmonią.
Pojęcie i koncepcja eudajmonii
Jeśli chodzi o etymologię słowa „eudajmonia”, to „eu” znaczy „dobrze” (jak w słowie eutanazja – „dobra śmierć”), zaś „daimon” – bóstwo, boskość, duch.
Najwyższy cel należeć musi do najwyższej części duszy, tj. do rozumu, czyli do tej jego części, która z jednej strony rządzi pozostałymi, z drugiej zaś posiada dostęp do czegoś, do czego nie mają dostępu niższe podporządkowane części – mianowicie do tego, co boskie. Być eudaimon to żyć w sposób przysługujący bogom].
Rzeczowo biorąc, eudajmonizm to stanowisko łączące szczęście (eudajmonię) z cnotami (arete). Stanowisko takie było typowe dla filozofów greckich. Eudajmonizm zakłada tezę o supremacji cnoty nad innymi umiejętnościami i dobrami, oraz jej podporządkowanie najwyższemu celowi, tj. zasadzie eudajmonii. W zależności jednak od tego, jak pojmuje się ten związek, eudajmonizm może głosić bądź, ze cnotliwe życie jest identyczne ze szczęściem, bądź jego najważniejszym składnikiem, bądź jedynym środkiem (warunkiem koniecznym) wiodącym do szczęścia.
Przyjmując, Ŝe aktywność ludzka ma charakter celowy, tj. Ŝe jest świadomym dąŜeniem do osiągania wytkniętych celów, tym samym pewne swe działania traktujemy jako środki uzyskania tych celów. Mamy więc zasadnicze zróŜnicowanie
Jeden z czołowych polskich etyków, Henryk Elzenberg, ujmował to następująco: „Cnota jest wartościowa nie dlatego, Ŝe jest dyspozycją do wartościowych czynów; cnota jest wartościowa (lub raczej wartościotwórcza) jako cecha sama przez się. Czyny zaś sa wartościowe, o ile są przejawamicnoty, jej oznakami ekspresyjnymi”. składników ludzkiego Ŝycia na środki i cele. Pewne z celów mogą przy tym same być środkiem do innych, wyŜszych czy nadrzędnych celów. Na przykład dla Państwa celem na dziś było wysłuchanie mojego wykładu – to był powód, dla którego zjawiliście się o ósmej rano w tej sali. Ale wysłuchanie tego wykładu moŜe z kolei byćtratowane jako środek do innego, bardziej nadrzędnego celu, który polegać moŜe np. na zdaniu egzaminu z etyki na koniec semestru. A zdany egzamin moŜna traktować jako środek do zdobycia dyplomu ukończenia studiów. I tak dalej. Niektóre z takich pośrednich celów pojawić się przy tym mogą jedynie z uwagi na to, Ŝe stanowią ogniwo w łańcuchu, a nie dla nich samych. Przykładem moŜe być zdanie egzaminu.
Cele moŜna więc po pierwsze, podzielić na instrumentalne i nieinstrumentalne (czy teŜ samodzielne i niesamodzielne), po drugie zaś moŜna je hierarchizować, róŜnicować na niŜsze i wyŜsze. Wskazuje to, Ŝe z uwagi na skończony czas jaki mamy do dyspozycji w swym Ŝyciu, istnieje coś, co traktujemy jako cel dla nas najwyŜszy, bezwzględnie samodzielny. Taki najwyŜszy cel ludzkiego Ŝycia Arystoteles nazywał eudajmonią, co na język polski najczęściej przekłada się jako szczęście, choć – nomen omen – nie jest to szczęśliwa propozycja, bo w dzisiejszym pojmowaniu szczęścia dominuje pierwiastek subiektywnych przeŜyć, tj. pewien stan psychologiczny (błogostan), a nie o to bynajmniej chodziło Grekom. Czasem tłumaczy się teŜ eudajmonię jako "doskonałość", ale ją z kolei naleŜałoby raczej potraktować jako ekwiwalent cnoty, a nie szczęścia (w języku angielskim na przykład arete przekłada się bądź na virtue (cnota) bądź na excellence (doskonałość właśnie), natomiast szczęście jest zbliŜone do perfection i completion, w których nacisk połoŜony jest na dokonanie (np. czasy perfektywne w języku angielskim to czasy dokonane) i całościowość. Ja sądzę, Ŝe eudajmonię naleŜałoby na polski tłumaczyć jako spełnienie, ale nie w sensie, jaki to słowo ma w wyraŜeniach „spełnić obowiązek” czy „spełnić obietnicę”, lecz w sensie pełnej samorealizacji, której towarzyszy poczucie, Ŝe „to jest to”.
Zanim przedstawię co Arystoteles rozumiał przez eudajmonię, proszę zauwaŜyć, Ŝe kaŜdy człowiek moŜe mieć swój własny pogląd na to, co jest dla niego takim najwyŜszym czy teŜ nadrzędnym celem, któremu podporządkowuje wszystkie swe działania. Dla naukowca moŜe to być na przykład zdobycie nagrody Nobla, dokonanie jakiegoś waŜnego odkrycia, czy rozwiązanie jakiegoś dotąd nierozwiązanego problemu; dla sportowca – zdobycie mistrzostwa świata, pobicie rekordu świata bądź zdobycie złotego medalu na olimpiadzie; itd. Wszystko co prowadzi do takiego nadrzędnego celu posiada zatem dla nich status środka. Będzie to na przykład intensywny trening albo zdobycie mistrzostwa swego własnego kraju. Rzeczowo zatem te najwyŜsze cele mogą być dla róŜnych ludzi róŜne. Tym co jest im wspólne jest to, Ŝe osiągnięcie takiego celu daje poczucie satysfakcji, spełnienia, wprawia nas w pewien błogostan. I to najczęściej – czyli pewne subiektywne przeŜycia – nazywane jest szczęściem. MoŜna mieć więc takie samo pojęcie szczęścia, ale róŜnić się poglądem na to, co jest jego warunkiem, kiedy zostaje ono osiągnięte, na czym polega.
Arystoteles wprowadza tu dwie znaczące modyfikacje, mające zresztą wspólny mianownik, któremu na imię "obiektywność". Po pierwsze, w swym określeniu eudajmonii abstrahuje on od subiektywnych przeŜyć; tym co jest tu wspólne dla wszystkich ludzi jest to, Ŝe jest ono najwyŜszym celem dąŜeń. Eudajmonia nie polega na subiektywnej ocenie (typu: jeśli sądzę – czy czuję – Ŝe jestem szczęśliwy, to jestem, nie mogę się w tej sprawie mylić, w przeciwieństwie np. do przekonania, Ŝe jestem zdrowy, które moŜe być mylne). A mogę się mylić w ocenie tego, czy jestem szczęśliwy przede wszystkim dlatego, Ŝe mogę mieć błędne pojęcie szczęścia (eudajmonii). W kaŜdym razie, kiedy mowa o szczęściu, nie chodzi wcale o subiektywne przeŜycia, o to Ŝe czujemy się szczęśliwi; nie chodzi teŜ o zewnętrzne
sprzyjające okoliczności („mamy szczęście” w sensie „fortuna nam sprzyja”). Chodzi o pewien całościowy stan rzeczy charakteryzujący nasze Ŝycie. Po drugie, Arystotelesa nie interesuje wymiar empiryczny (=co bywa traktowane jako najwyŜszy cel przez poszczególne jednostki), lecz co jest najwyższym celem dla człowieka jako takiego, a tym samym dla wszystkich ludzi. W tym sensie chodzi mu o obiektywne, ponadindywidualne ujęcie eudajmonii. Nie chodzi mu jednak o to, czy faktycznie coś takiego funkcjonuje, tj. czy da się znaleźć taki cel najwyŜszy, który za swój uznają wszyscy ludzie. Chodzi o rozstrzygnięcie odnoszące się do istoty człowieka, które moŜe być rozwiązane tylko w sposób teoretyczny, na gruncie pewnej teorii tego, czym jest człowiek. Słowem, nie chodzi o ujęcie psychologiczne czy socjologiczne, lecz filozoficzne.
Ujmijmy teraz zagadnienie eudajmonii nieco inaczej, nie w kategoriach celów, lecz w kategoriach dóbr, jako Ŝe cele jakie sobie stawiamy są dla nas czymś wartościowym, są więc pewnymi dobrami. Uzyskujemy wówczas trojaki podział dóbr, analogiczny do wskazanego wcześniej zróŜnicowania celów (podziału tego dokonał Platon). Po pierwsze, dobra cenione dla nich samych, takie jak radość czy przyjemność (odpowiednik celów samodzielnych). Po drugie, dobra które są cenione zarówno dla nich samych, jak i z uwagi na konsekwencje ich posiadania; przykładem moŜe być zdrowie i wiedza (odpowiednik celu, który jest zarówno instrumentalny, jak i nieinstrumentalny). Po trzecie, dobra cenione nie dla nich samych, lecz z uwagi na ich wykorzystanie (przykład: narzędzia, bogactwo), co jest odpowiednikiem celów czysto instrumentalnych.
Powstaje pytanie, jak te dobra hierarchizować pod względem ichwartościowości. Arystoteles róŜnił się w tym względzie od Platona. Według Platona najbardziej wartościowe są dobra drugiego rodzaju. Arystoteles twierdzi coś innego. Według niego, jeśli jakieś A jest dobre z uwagi na B (tzn. jest traktowane jako dobro wyłącznie dzięki temu Ŝe B jest dobre), wówczas B jest dobrem wyŜszym. NajwyŜszym dobrem jest zatem takie, które juŜ nie jest cenione dla czegokolwiek innego; moŜna je w związku z tym określić jako dobro bezwzględne czy teŜ bezwarunkowe. Czymś takim jest właśnie dla niego eudajmonia – najwyŜszy cel jest czymś poŜądanym dla niego samego, nie jest on poŜądany jako środek do czegoś innego, natomiast wszystko inne jest poŜądane z uwagi na niego. Natomiast według Platona czymś nadrzędnym wobec dóbr względnych nie jest eudajmonia jako dobro bezwzględne czy teŜ bezwarunkowe, ale jednak realne (psychologicznie osiągalne), lecz dobra idealne.
Z drugiej strony, moŜna postawić pytanie, czy to co jest dobrem dla kogoś (tj. dobrem w sensie subiektywnym), jest dobrem w sensie obiektywnym, dobrem po prostu. Jest to rozróŜnienie o fundamentalnym znaczeniu dla problematyki etycznej.
Oto jak moŜna to rozróŜnienie przeprowadzić.
Funkcją terminów wartościujących – takich np. jak właśnie dobro czy dobry – było dla Greków ocenianie sposobów postępowania z punktu widzenia – czy przez pryzmat – z jednej strony pragnień, z drugiej zaś pełnionej roli społecznej. Coś moŜe być dobre "dla czegoś" (bądź kogoś), a ktoś moŜe być dobry "w czymś". Dobra o których mówiliśmy do tej pory były właśnie dobrami zrelatywizowanymi do pewnych ról społecznych i profesji (sportowiec, uczony, aktorka, polityk, ojciec, matka, itp.). Z rolami bowiem związane są pewne zadania, a zatem równieŜ pewne obowiązki, które,moŜna spełniać lepiej lub gorzej. MoŜna być dobrym Ŝołnierzem, dobrym ojcem, dobrym obywatelem. To co jest dobrem dla jednej z ról (np. dla matki posiadanie i pomyślność dzieci), nie musi oczywiście być takim dla innej (np. dla sportowca). Nadto, bycie dobrą matką polega na czymś innym, niŜ bycie dobrym sportowcem. Ale moŜna teŜ być dobrym człowiekiem. Tutaj dopiero wchodzimy na grunt etyczności. NaleŜy w związku z tym postawić pytanie, czy da się określić coś, co jest dobrem dla człowieka jako takiego. Ale poniewaŜ mówienie o człowieku jako takim pachnie platońskimi ideami, sformułujmy to inaczej, odróŜniając role społeczne od osoby, która jest ich nosicielem czy podmiotem9. Czy osoba to po prostu wiązka, zespół ról społecznych, czy coś innego, coś więcej? OtóŜ osoby nie moŜna traktować jako zespołu ról, bo powstaje pytanie o to, jak się mają do siebie róŜne role jakie spełniamy, co zapewnia ich jedność, integralność, szczególnie w sytuacji, kiedy róŜne role są konfliktowe? jaka instancja rozstrzyga wówczas, która rola będzie dominująca? Prowadzi to do pojęcia podmiotu aktów (źródła, układu odniesienia, tego co pierwsze w porządku determinacji). Takie rozumienie terminu "podmiot" pojawiło się dopiero u Kartezjusza, u Greków podmiot znaczył tyle co substrat – podmiot określeń. Nie mieli oni więc wprawdzie osobnego
słowa dla wyraŜenia idei bycia podmiotem aktów, ale to nie znaczy, Ŝe nie mieli odpowiednich intuicji. Sądzę, Ŝe u Arystotelesa rolę tę spełnia phronesis, rozum praktyczny, o którym za chwilę powiem nieco więcej. Tym, co jest dobre dla wszystkich ludzi, bo jest dobre dla człowieka po prostu, są cnoty. Ich rola polega na podporządkowaniu dobra w sensie subiektywnym dobru w sensie obiektywnym. Dobro w sensie subiektywnym jest określane przez Arystotelesa jako cel dąŜenia, cel rozumiany jako świadome postanowienie czy dąŜenie. Dobro w sensie obiektywnym mogłoby więc być związane z obiektywistycznym rozumieniem celowości. Zasadniczym sporem w obrębie etyki cnót jest w związku z tym rozumienie samej celowości. Czy pojmować ją obiektywistycznie, jako niezaleŜną od podmiotu, jako jakoś związaną z naturą człowieka (Arystoteles), czy jako zaleŜną od indywiduum? U Arystotelesa jest tu pewna dwuznaczność, jeśli nie wieloznaczność – po pierwsze, cel pojęty jako świadome dąŜenie do czegoś, a więc jako ustanowiony przez jakąś osobę, a więc cel w znaczeniu subiektywnym; po drugie, cel w znaczeniu obiektywistycznym, rozumiany jako entelechia. Wydaje się, Ŝe Arystoteles celowość
wiązał z wszelkim ukierunkowanym procesem, takim np. jak rozwój roślin, a przez cel rozumiał kres rozwoju, kiedy dany organizm osiąga pełnię swego bytu, kiedy jego Na marginesie: słowo "osoba" jest tłumaczeniem greckiego terminu "persona", który pierwotnie oznaczał maskę, jaką aktorzy w teatrze wkładają odgrywając róŜne role. Pierwotnie więc persona była utoŜsamiana właśnie z pewną rolą. Dzisiejsze rozumienie tego terminu jest późniejsze, wywodzi się od myślicieli chrześcijańskich. rozwój jest dokonany. (My dziś wiemy, Ŝe odpowiedzialna za to jest ekspresja genów, a nie Ŝadna celowość). Być moŜe jego rozumienie celu jest inne niŜ dzisiejsze, tak Ŝe kaŜdy ukierunkowany proces rozwoju – równieŜ taki, który jest całkowicie zaprogramowany genetycznie – mógłby mieć cel w postaci kresu tego rozwoju (według A cel jest kresem). Niemniej, to genetyczne uwarunkowanie rozwoju roślin podpada w kaŜdym razie pod Arystotelesowskie pojęcie potencji. Po trzecie, Arystotelesowska celowość, a w kaŜdym razie entelechia, oznacza wszelką autodeterminację, która niekoniecznie musi polegać na myśleniu kategoriami celu i środka.
Do sprawy tej jeszcze powrócę na zakończenie mojego wykładu etyki cnót.
Pojęcie cnoty
Cnota (arete) to doskonałość pod pewnym względem. MoŜe ona przysługiwać dowolnym obiektom, nie tylko ludziom. KaŜdy rodzaj obiektu, tak naturalny, jak i wytworzony (artefakt), ma swoją własną doskonałość (cnotę). Narzędzia np. mogą być doskonałe z uwagi na funkcję do jakiej są przeznaczone, bo to funkcja decyduje o istocie narzędzia. Doskonałość noŜa polega na przykład na tym, Ŝe jest on twardy, ostry i wygodny w stosowaniu. Doskonałość człowieka polega na rozumnym postępowaniu (Ŝyciu).
Dzięki takim doskonałościom, o pewnych konkretnych obiektach jakiegoś rodzaju moŜemy powiedzieć, Ŝe są dobre – nie w sensie stopniowalnym, Ŝe coś jest tylko dobre, a coś innego bardzo dobre, lecz w tym sensie, Ŝe jest tym, czym powinno być. (NóŜ nie musi być ostry, aby być noŜem, ale powinien być takim, aby być dobrym noŜem). Nie moŜna natomiast tego powiedzieć o samych rodzajach. Określenie „dobry” (a więc równieŜ i same cnoty czy teŜ doskonałości) odnosi się więc wyłącznie do indywiduów; istota czegos nie jest ani dobra ani zła, jest poza dobrem i złem, po prostu jest jakaś, natomiast moŜe być konkretyzowana czy teŜ dopełniana (dookreślana) na wiele sposobów, które juŜ mogą podlegać
wartościowaniu. Wspomniana wyŜej powinność nie ma jeszcze sensu etycznego; to samo odnosi
się do predykatu „dobry”, ono równieŜ ma zastosowanie szersze niŜ etyczne. Cnoty o jakie chodzi w etyce to pewne właściwości osoby, a ściślej mówiąc tego co nazywamy charakterem. Greckie słowo charakter znaczyło pierwotnie cechę wyróŜniającą jakiejkolwiek rzeczy, coś po czym ją rozpoznajemy. To co dziś rozumiemy przez charakter w sensie psychologicznym, Grecy nazywali „ethos”. Od
niego właśnie – a nie od zwyczajów – wywodzi swą nazwę etyka.. Etyczny zatem („ethikos”) to tyle co „charakterny”, wykazujący się charakterem. Ale to jeszcze za mało, bo cechy charakteru (np. skąpstwo) niekoniecznie muszą być doskonałościami. Cnotami etycznymi są tylko takie cechy charakteru, które nie mogą być uŜyte źle czy teŜ niewłaściwie. To czego moŜna uŜywać dobrze lub źle (np. bogactwo czy zdrowie), nie jest cnotą. MoŜna to nazwać tezą o aksjologicznej supremacji cnoty nad innymi
umiejętnościami i zdolnościami. Według Platona, który wyróŜniał trzy części duszy, kaŜda z nich posiada swoją cnotę. Choć Arystoteles równieŜ rozróŜnia trzy części duszy, to jednak cnoty wiąŜe wyłącznie z duszą rozumną – cnoty są przymiotami ekskluzywnie duchowymi. Według Arystotelesa człowieka charakteryzują dwa rodzaje doskonałości (czyli cnót) – doskonałości intelektu (cnoty dianoetyczne) i doskonałości charakteru (cnoty etyczne – êthikai aretai), tj. te które przynaleŜą do tej części duszy rozumnej, która odpowiedzialna jest za rozumowania (cnoty intelektualne, które dzieli on na związane z teoretycznym uŜyciem rozumu i z uŜyciem praktycznym, związanym z działaniem (phronesis), i te które przynaleŜą do części duszy rozumnej, która wprawdzie nie jest w stanie rozumować, ale jest w stanie podąŜać za rozumem, być kierowana przez rozum (cnoty etyczne, cnoty charakteru). Cnoty etyczne zatem to właśnie doskonałości charakteru, takie np. jak hojność, odwaga czy uczciwość. Cnotliwe cechy charakteru są doskonałościami istot ludzkich przez to, Ŝe są one najlepszym ucieleśnieniem czy teŜ przejawem rozumu (rozumności), będącego z kolei czymś charakterystycznym dla człowieka.
Są cztery rodzaje cnót intelektualnych (dianoetycznych): mądrość teoretyczna (sophia, epistêmê), zdolność intuicyjnego rozumienia (noesis), mądrość praktyczna (phronesis), i biegłość czy teŜ mistrzostwo profesjonalne – np. w sferze leczenia czy nawigacji (techne). (Doksa nie jest oczywiście doskonałością). Istnieje pewna analogia między phronesis i techne. Techne jest czymś co moŜe być przedmiotem nauczania i czego moŜna się nauczyć. PoniewaŜ cnót charakteru równieŜ moŜna się nauczyć (pod kierunkiem phronesis), zatem cnoty te moŜna traktować jako efekt profesjonalnej wiedzy na temat tego jak dobrze Ŝyć, czy jak troszczyć się o duszę.
U Arystotelesa znajdujemy dwa dookreślenia cnót etycznych. Po pierwsze, cnota etyczna to ten rodzaj doskonałości charakteru, który ma na względzie dobro (troskę o) innych ludzi, a w kaŜdym razie który dotyczy, ma na względzie innych ludzi. Po drugie, wyróŜnikiem cnót etycznych jest to, Ŝe dotyczą one uczuć i działań, które cechują się tym, Ŝe mogą być nadmiarowe, niedomiarowe bądź akuratne. Cnota
etyczna jest środkiem między dwoma skrajnościami, które są wadami a nie zaletami charakteru. Cnotą etyczną jest np. odwaga, będąca stanem pośrednim między brawurą a tchórzostwem. Nie jest to jakaś średnia arytmetyczna, jest ona uzaleŜniona od konkretnych okoliczności, w których znajduje wyraz jakaś cnota. MoŜna np. być zbyt hojnym. Sensowność uŜycia słówka „zbyt” wskazuje, Ŝe nie wszelka hojność jest dobra; nie jest moŜe złem, ale prowadzić moŜe do niewłaściwego zachowania. A od
czego ta właściwość (słuszność) zaleŜy? Ano właśnie od phronesis (roztropność, rozsądek, rozwaga, praktyczna inteligencja, rozumowanie nakierowane na cel – dyspozycja do wydawania właściwych sądów moralnych). WyróŜnikiem praktycznego rozumowania jest to, Ŝe zawsze zakłada ono pewien cel, który ma zostać osiągnięty. (Nie znaczy to, Ŝe do tego celu mamy w wyniku praktycznego rozumowania dobrać jakieś środki. Celem moŜe być na przykład wydanie werdyktu w jakimś sporze, podjęcie słusznej czy sprawiedliwej decyzji, co wymaga nie tyle środków, ile pewnej wiedzy i rozumienia sytuacji.
NaleŜałoby zatem mówić raczej o zadaniu, a nie o celu). Według Arystotelesa słuszność celu gwarantują cnoty, tj. charakter, zaś za stosowność środków (w danej sytuacji) odpowiada praktyczna mądrość czy praktyczna inteligencja. Praktyczna inteligencja nie jest sprytem, tj. pomysłowym osiąganiem celu bez względu na to czy jest dobry i osiągany środkami godziwymi. Jest to inteligencja w słuŜbie cnoty. Jedno wymaga drugiego. Dla całkowitej cnoty – cnoty par excellence – niezbędna jest praktyczna mądrość. Na marginesie, kiedy mówię „praktyczna” to chodzi o słowo pochodne od praxis, które Arystoteles ostro odróŜniał od poiesis (wytwarzanie, produkowanie), które jest nabytą, wyuczoną umiejętnością; w odniesieniu do praxis moŜna mówić o czynach, podczas gdy w odniesieniu do poiesis jedynie o czynnościach. (Zobaczą Państwo później, Ŝe Kant, wprowadzając pojęcie rozumu praktycznego, czyni podobne rozróŜnienie między tym co praktyczne i tym co techniczne). Poiesis ma zawsze charakter instrumentalny, natomiast cnoty instrumentalne nie są. Przy wytwarzaniu cele są zewnętrzne względem czynności, natomiast przy działaniu stanowią jego czynnik konstytutywny. Rozwaga jest czymś co cechuje ludzi dojrzałych, w przeciwieństwie do młodocianych. Dla jej osiągnięcia potrzeba doświadczenia Ŝyciowego – np. znajomości konsekwencji danego działania itp. oraz uwzględnienia okoliczności,
rozumienia sytuacji itp. Cnoty posiadają zatem aspekt intelektualny, angaŜują rozumienie i praktyczne
rozumowanie. Cnota etyczna tylko wówczas osiąga swą pełnię, kiedy jest połączona z praktyczną mądrością. Cnoty są przymiotami racjonalnymi, poniewaŜ cnota jest nawykiem działania podług rozumu.
„Ethos” obok „charakteru” znaczy równieŜ "nawyk", przyzwyczajenie, pewien
stały sposób postępowania powstały drogą uczenia się i kształtowania siebie samego.
Cnoty są właśnie pewnego rodzaju nawykami.
Arystoteles dzieli zjawiska psychiczne na namiętności (wszystko czemu
towarzyszy odczucie przyjemności bądź przykrości), zdolności (to dzięki czemu
moŜemy doznawać namiętności; dziś moŜna by to chyba nazwać temperamentem) i
trwałe dyspozycje (to dzięki czemu odnosimy się do namiętności w sposób właściwy
lub niewłaściwy; tę właściwość osobowości nazywa się z kolei dziś charakterem).
Cnoty etyczne naleŜą do tych trzecich, są trwałymi dyspozycjami. Według
Arystotelesa „cnoty nie stają się naszym udziałem ani dzięki naturze, ani wbrew
naturze; z natury jesteśmy tylko zdolni do ich nabywania, a rozwijamy je w sobie
dzięki przyzwyczajeniu” (ćwiczeniu się w sprostaniu pewnym sytuacjom):
sprawiedliwi stajemy się postępując sprawiedliwie, męŜni przez męŜne zachowanie
się, itd. Inaczej mówiąc, cnoty nie są cechami wrodzonymi, lecz nabytymi,
ukształtowanymi w toku wychowania bądź ćwiczenia. Wrodzony jest natomiast drugi
element składający się na osobowość, mianowicie temperament, tj. pewien rodzaj
reaktywności czy teŜ wewnętrznego dynamizmu charakterystyczny dla generalnego
sposobu zachowania się danego człowieka. Charakter kształtowany jest między
innymi poprzez poskramianie, powściąganie, moderowanie temperamentu, czyli
pewnych wrodzonych, spontanicznych skłonności do reagowania czy ogólniej
zachowania.
Cnoty nabywa się zatem drogą ćwiczenia, wymagają one utrwalenia poprzez
powtarzanie, będące pewnego rodzaju przysposabianiem, treningiem, walką ze
słabościami, inklinacjami, popędami, hartowaniem się. Nie są to więc ani
automatyzmy jak zachowania instynktowe czy odruchy, ani naturalne skłonności jak
popędy, ani wrodzona reaktywność jak temperament., ani zdolności (talenty, dary).
(Cnoty nie są zdolnościami, bo te posiadamy z natury, a nie stajemy się dobrzy lub źli
z natury). Chodzi o cechę charakteru która została świadomie ukształtowana, która jest
wynikiem namysłu (refleksji) i postanowienia.
PowyŜsze ujęcie było dokonane w terminach psychologicznych. Spróbujmy
teraz rzecz skonceptualizować filozoficznie, tj. w kategoriach filozofii pierwszej.
Jak Państwo moŜe pamiętają, u Arystotelesa w kontekście problematyki istoty
bytu (substancjalnego), tj. tego czym dany byt jest w sposób nieprzypadkowy,
funkcjonują dwa terminy, mianowicie forma pojęta jako aczasowy eidos i forma pojęta
jako mający wymiar czasowy akt (energeia) – czynny pierwiastek w bycie. Według
tego drugiego ujęcia istotę rzeczy stanowi to, jak – według jakich zasad – ta rzecz
działa czy teŜ funkcjonuje. (Na marginesie: To drugie ujęcie bardziej odpowiada
pojęciu natury, niŜ istoty rzeczy). W kaŜdym razie, kaŜdy byt substancjalny cechuje
forma rozumiana jako eidos (zespół atrybutów wchodzących w skład pojęcia danego
bytu) i forma w rozumieniu energeia, tj. określony sposób czy mechanizm
urzeczywistniania bądź wyraŜania owego eidos poprzez pewne działanie. Inaczej
mówiąc, istota kaŜdego bytu wyraŜa się w tym jak on działa czy funkcjonuje (ergon).
Z punktu widzenia formy pojętej jako energeia (akt), forma jako eidos (istota)
jest tylko pewną potencją. Stanowi ona o tym, Ŝe dany byt jest czymś określonym, ale
nie określa go całkowicie, w związku z czym kaŜdy byt indywidualny jest teŜ
niedookreślony. Dookreśleń tych musi zatem nabyć w toku swego istnienia czy
funkcjonowania.
Czynniki dookreślające mogą mieć status czegoś zewnętrznego bądź
wewnętrznego względem danego bytu. Ten pierwszy sposób dookreślania jest
charakterystyczny dla roślin i zwierząt, tj. dla organizmów posiadających odpowiednio
duszę roślinną oraz duszę zwierzęcą; roślina zostaje dookreślona przez warunki
środowiska w którym się rozwija (nasłonecznienie, wilgotność, substancje odŜywcze
zawarte w glebie itp.), zaś zwierzęta dookreślają się poprzez uczenie się reagowania na
zewnętrzne bodźce (dziś nazywamy to nabywaniem odruchów warunkowych).
Natomiast człowiek posiada nadto według Arystotelesa duszę rozumną, która pozwala
mu świadomie dokonywać wyboru sposobu zachowania na podstawie wiedzy i
rozumienia, tj. na podstawie pewnych determinant wewnętrznych. Specyfika
człowieka jest zatem taka, Ŝe jest on bytem niedookreślonym, który moŜe i powinien
dookreślić się poprzez pewnego rodzaju autodeterminację, tj. ukształtować się, a nie
być biernie kształtowanym przez zewnętrzne okoliczności. Oznacza to, Ŝe czynnikiem
umoŜliwiającym owo dookreślenie musi być coś, co samo naleŜy do określeń
istotowych człowieka, a więc rozumność, posiadanie rozumu, duszy rozumnej (ja
wolałbym w tym kontekście mówić o posiadaniu ducha).
Cnoty są właśnie wynikiem takiego dookreślenia w trybie autodeterminacji. Są
one trwałymi dyspozycjami do pewnego rodzaju zachowań czy działań, a więc
cechami które mogą i powinny znajdować wyraz w działaniu. Nie ma np. sensu mówić
o kimś, Ŝe jest hojny, odwaŜny, sprawiedliwy czy wspaniałomyślny, jeśli nie zostaje to
potwierdzone czynami. Ta ekspresja nie jest urzeczywistnieniem cnoty, lecz
spełnieniem, tj. urzeczywistnieniem istoty człowieka.
Cnoty to nie potencje w sensie Arystotelesowskim, tj. materia która dla swej
aktualizacji wymagałaby uformowania (ukształtowania), bo one juŜ są pewnym
ukształtowaniem charakteru, czymś faktycznie posiadanym; nadto, to one właśnie są
czymś określającym, kształtującym działania (działania) a nie czymś określanym;
mają więc one status aktu, a nie moŜności. Natomiast materią cnót, a więc swego
rodzaju surowcem czy tworzywem, które pod kształtującym wpływem rozumu zostaje
poddane uszlachetniającej obróbce, są namiętności, tj. spontaniczne afekty – przede
wszystkim te, które naleŜą do duszy zwierzęcej, które więc mają charakter popędowy.
Impuls do takiej obróbki pochodzi od rozumu praktycznego czyli od praktycznej
mądrości.
Cnoty zatem to synteza mądrości i przetworzonych, uszlachetnionych emocji. Z
uwagi na to, Ŝe posiadają one, obok aspektu intelektualnego, równieŜ ów aspekt
emotywny, tym samym mogą stanowić motywację działania, tj. wewnętrzny czynnik
napędowy, który wprawia w ruch człowieka jako istotę rozumną („motus” to po
łacinie ruch). Zwierzęta są wprawiane w ruch przez popędy, to one stanowią ich
napęd. Charakter zatem to odpowiednik popędów w sferze duszy rozumnej.
Kształtowanie cnót charakteru polega zatem na kształtowaniu nawyków
uczuciowych, tj. postaw względem spontanicznych stanów emocjonalnych. Cnoty to
dyspozycje do posiadania właściwych uczuć (jak niezadługo pokaŜę, „właściwych” to
znaczy rozumnych czy teŜ racjonalnych). Cnota to trwała dyspozycja, dzięki której
odnosimy się do swych emocji w sposób właściwy. Nie jesteśmy odpowiedzialni za to,
co czujemy, natomiast ponosimy odpowiedzialność za to, czy potrafimy nad emocjami
panować, dać im właściwy wyraz. Temu właśnie słuŜy posiadanie cnót. (O tym, co
znaczy "właściwy" powiem nieco później).
Poszczególni filozofowie greccy róŜnili się nieco jeśli chodzi o rolę, jaką w
odniesieniu do cnót etycznych odgrywają z jednej strony stany kognitywne, takie jak
wiedza czy przekonania, a afekty (pragnienia, uczucia, emocje) z drugiej strony.
Według Sokratesa i stoików jedynie stany kognitywne są niezbędne dla cnót, a wiedza
(mądrość) jest jedynym dobrem bezwarunkowym (tym co bezwarunkowo dobre).
Stanowisko takie nazywane jest intelektualizmem etycznym, gdyŜ implikuje ono, Ŝe
tym co stanowi ostateczną determinantę działań jest pewien pierwiastek kognitywny;
jeśli wiesz co jest dobre, będziesz to czynił, niezaleŜnie od wszystkiego innego – nikt
świadomie i dobrowolnie nie pragnie zła. Jeśli zaś zdarzy się, Ŝe działanie jest złe, to
nie znaczy, Ŝe miałeś słabą wolę (akrasia, od słowa kratos – władza, kratein – władać,
panować), Ŝe uległeś jakiejś namiętności, lecz Ŝe twoje przekonanie było błędne.
Źródłem nieetycznego postępowania jest zatem niewiedza, ignorancja, a nie brak
samokontroli.
Według Arystotelesa cnotliwe postępowanie wymaga czegoś więcej niŜ wiedzy
czy mądrości, gdyŜ sama wiedza nie gwarantuje podjęcia właściwego działania. Jeśli
np. ktoś nie potrafi nad sobą panować, tj. cechuje go słaba wola, moŜe dać się
powodować gniewowi, strachowi, itp. emocjom; mimo iŜ wie, Ŝe są one niewłaściwe
w danej sytuacji, będzie wobec nich bezsilny.
Co to jest jednak wola? Czy jest to jakiś trzeci, niezaleŜny czynnik, róŜny
zarówno od intelektu, jak i od afektów? Współcześnie często tak właśnie dzieli się
zjawiska psychiczne, tj. na poznawcze, wolitywne i emotywne, przy czym wolę
traktuje się jako synonim zdolności chcenia czegoś. Ale jak w takim razie odróŜnić
wolę od poŜądania czy pragnienia, które równieŜ zawierają pierwiastek chcenia, ale
które zalicza się do zjawisk emotywnych? Termin „chcenie” nie trafia więc w sedno.
Chodzi raczej o czynnik poprzez który podmiot sprawuje rządy wewnętrzne, dzięki
któremu panuje nad emocjami, namiętnościami, skłonnościami. Czymś takim jest
właśnie charakter, czyli dyspozycja czy gotowość do działania w pewien sposób, do
kierowania zachowaniem. NaleŜy zatem sądzić, Ŝe tym co ukrywa się za terminem
wola, czego jest ona wyrazem, jest właśnie charakter człowieka. Konsekwentnie,
słabość woli – akrasia – to słabość charakteru. Tym zaś co zapewnia silną wolę, są
cnoty charakteru, czyli cnoty etyczne. (Sama powściągliwość, samokontrola, siła woli,
choć są właściwościami charakteru, nie są jeszcze cnotami, lecz czymś co uzyskanie
cnót czyni moŜliwym).
NaleŜy rozróŜniać kształtowanie afektów od panowania nad nimi. Nie chodzi o
to, czyje będzie „na wierzchu”, jaki czynnik stanie się źródłem działania, lecz o
uzyskanie adekwatności uczucia do sytuacji. Według Arystotelesa człowieka
cnotliwego cechuje to, Ŝe afektywna część jego duszy "mówi tym samym głosem", co
część intelektualna, Ŝe nie jest on targany sprzecznościami. Osoba cnotliwa nie
przeŜywa konfliktu racji i emocji czy pragnień czy pokus, nie musi walczyć ze sobą,
przezwycięŜać swych naturalnych skłonności – cnota jest dostępna tym tylko, którzy
taką walkę kiedyś stoczyli i ją wygrali. Dlatego teŜ cnota jest nie tylko czymś moralnie
dobrym; jest ona równieŜ czymś pięknym, bo wnosi w osobowość człowieka ład i
harmonię. Cnota to piękno duszy rozumnej, piękno wewnętrzne, w odróŜnieniu od
piękna w sensie estetycznym, które odnosi się do przedmiotów zewnętrznych. To
właśnie wewnętrzne piękno cnoty wyraŜa grecki ideał kalokagatii.
Człowiek etyczny zatem to człowiek mądry ( w sensie phronesis, tj. wiedzy o
tym co dobre, właściwe), „charakterny” i wewnętrznie piękny. To byłaby
Arystotelesowska modyfikacja intelektualizmu Sokratesa.
Cnoty stanowią naczynia połączone, są nierozdzielne – mówi o tym tzw. teza o
wzajemności cnót. Nie znaczy to, Ŝe jeśli ktoś posiada jedną, to posiada wszystkie. Nie
znaczy to teŜ, Ŝe cnoty są wzajemne przez to, Ŝe osoba działająca w zgodzie z jedną z
nich, działa w zgodzie z wszystkimi innymi, bo poszczególne cnoty (np.
prawdomówność i miłosierdzie) mogą w pewnych sytuacjach nakazywać zachowania
sprzeczne ze sobą. NaleŜy jednak zauwaŜyć, Ŝe tym, co pozwala w sposób właściwy
podjąć decyzję w takiej konfliktowej sytuacji, jest przecieŜ jakaś inna cnota (np.
mądrość). Cnoty są więc wzajemne w tym sensie, Ŝe jedne z nich wymagają innych, Ŝe
dopełniają się wzajemnie.
Z drugiej strony, jedność cnót polega na tym, Ŝe wszystkie mają ze sobą coś
wspólnego, pewien wspólny mianownik, mianowicie ugruntowanie w cnotach
intelektualnych, a w szczególności w rozumie praktycznym, w praktycznej mądrości.
W tezie o wzajemności cnót chodzi zatem o równieŜ o logiczną spójność cnót, czy teŜ
o ich harmonię.
Tylko dzięki tej harmonii cnót moŜliwa jest eudajmonia, tj. całkowite
spełnienie.
Czy takie całkowite spełnienie udaje się komukolwiek uzyskać to juŜ odrębne
zagadnienie, które nie stoi w kaŜdym razie w sprzeczności z tym, Ŝe moŜe ono
stanowić – w trybie ideału – najwyŜszy cel dąŜeń ludzkich. Powstaje natomiast
pytanie o charakter związku etyki cnót z eudajmonizmem jako pewną filozofią Ŝycia.
Uzasadnienie etyki cnót. Etyka cnót a eudajmonizm
Często etykę cnót określa się synonimicznie jako etykę eudajmonistyczną.
Według mnie, choć są to sprawy ze sobą ściśle związane, nie naleŜy dokonywać
takiego utoŜsamienia. Etyka cnót nie wymaga z konieczności przyjęcia eudajmonii
jako najwyŜszego celu, moŜna być zwolennikiem etyki cnót a zarazem odrzucać ich
podporządkowanie zasadzie eudajmonii. PrzecieŜ jeśli ktoś nie osiągnął eudajmonii, to
wcale nie znaczy, Ŝe postępował nieetycznie.
Koncepcja najwyŜszego celu jest natomiast podstawowym składnikiem filozofii
mądrościowej, która jednak jest czymś innym niŜ etyka.
Arystoteles jest eudajmonistą, gdyŜ twierdzi, Ŝe istnieje konieczny związek
cnót i eudajmonii (bez cnotliwego Ŝycia eudajmonia jest niemoŜliwa; ale moŜliwa jest
sytuacja odwrotna). Ale to nie znaczy, Ŝe jedyną racją bycia moralnie cnotliwym jest
to, Ŝe cnoty moralne są niezbędne dla eudajmonii. Arystoteles nie głosił takiego
instrumentalnego poglądu. Sprawiedliwość na przykład jest dobrem jako taka, bez
względu na swe konsekwencje. Inaczej mówiąc, cnoty (cnotliwe Ŝycie) są cenne dla
nich samych – do tego stopnia, Ŝe kto ich tak nie traktuje, nie moŜe być cnotliwy.
Instrumentalne traktowanie cnót jako środka jest wykluczone jako sprzeczne z istotą
cnoty. Nie moŜna np. być uczciwym dlatego, ze to popłaca – byłaby to tylko
zewnętrzna, behawioralna uczciwość, tymczasem cnoty są czymś wewnętrznym,
wspartym na przekonaniach.
Oto kilka dodatkowych argumentów przeciw utoŜsamianiu etyki cnót z
eudajmonizmem.
Po pierwsze, warto w tym kontekście przywołać wspomniany przeze mnie
wcześniej formalny Arystotelesowski podział dóbr, który wyróŜnił trzy ich rodzaje –
takie które są dobrami same w sobie, takie które obok tego pozwalają osiągnąć inne
dobra, oraz takie, które są dobrami tylko i wyłącznie z uwagi na to, Ŝe pozwalają
osiągnąć inne dobra. OtóŜ cnoty są dobrami drugiego rodzaju, są zarówno dobre jako
takie, jak i są warunkiem osiągania dobra wyŜszego rzędu – eudajmonii. Dodajmy,
warunkiem koniecznym. Ale właśnie warunkiem, a nie środkiem. Stąd wniosek, Ŝe
cnoty nie są podporządkowane eudajmonii.
Z drugiej strony, eudajmonia nie jest dobrem najwyŜszym, lecz dobrem
wyŜszego rzędu. Nie jest ona jakąś prostą, nieredukowalną jakością czy dobrem, lecz
pewną wielkością zagregowaną, sumaryczną, całościową, co oznacza, Ŝe nie moŜna jej
osiągnąć wprost. Eudajmonię (jako coś osiągniętego) naleŜy zatem pojmować nie jako
następstwo cnotliwego Ŝycia, lecz jako jego efekt uboczny, by–produkt.
Po trzecie wreszcie, na pozaetyczny charakter eudajmonizmu wskazuje to, Ŝe
według Arystotelesa aby być szczęśliwym, człowiek musi posiadać równieŜ pewne
dobra zewnętrzne, a w kaŜdym razie nie będące przymiotami duszy – przyjaciół,
zdrowie, władzę („Szczęśliwy jest ten, kto dobrze Ŝyje i komu dobrze się wiedzie,
szczęście to dobre Ŝycie i powodzenie..., Szczęście nie moŜe się obyć bez dóbr
zewnętrznych; wszak niemoŜliwą lub przynajmniej niełatwą jest rzeczą dokonywać
czynów moralnie pięknych, będąc pozbawionym odpowiednich środków. Bo przecieŜ
nie jest zupełnie szczęśliwy człowiek o bardzo szpetnej powierzchowności lub
niskiego pochodzenia, ani samotny i bezdzietny... Zdaje się więc, Ŝe i tego rodzaju
pomyślność jest potrzebna do szczęścia”). Argumentacja Arystotelesa w tym
względzie jest więc następująca: pewne cnoty mogą znaleźć swój wyraz praktyczny
tylko wówczas, gdy spełnione są określone warunki, polegające właśnie na posiadaniu
pewnych dóbr zewnętrznych – nie moŜna być na przykład hojnym nie mając majątku,
sprawiedliwym nie mając władzy (decydowania o innych, na przykład o swych
dzieciach). Będąc ich pozbawionym, człowiek nie mógłby osiągnąć pełni, zrealizować
się w pełni. A zatem pewne cnoty – które, przypomnę, nie są wyłącznie czymś
wewnętrznym, lecz wymagają dawania im wyrazu – wymagają sprzyjających
okoliczności zewnetrznych – szczęście w znaczeniu hapiness nie jest moŜliwe beŜ
szczęścia w rozumieniu good luck, usmiechu fortuny. Inaczej mówiąc, według
Arystotelesa cnotliwe Ŝycie jest warunkiem koniecznym., ale nie wystarczającym
eudajmonii, potrzeba jeszcze do niej pewnych dóbr zewnętrznych, zaleŜnych od
szczęśliwego zbiegu okoliczności.
Przejdźmy do kwestii uzasadnienia etyki cnót.
Widzieliśmy, Ŝe w cnocie moŜna widzieć bądź warunek słuszności działania
(jest to wówczas jego warunek wystarczający) bądź warunek osiągania najwyŜszego
celu – eudajmonii (tutaj jest ona warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym). Ale
powstaje pytanie, dlaczego cechy charakteru mają być tak a nie inaczej ukształtowane,
co przyświeca temu kształtowaniu. Czy ów najwyŜszy cel? A co uzasadnia ów
najwyŜszy cel, w czym on sam jest umocowany? Pojęcie ostatecznego celu jest
pojęciem formalnym, a więc pozbawionym materialnej treści. Aby określić na czym
eudajmonia polega, Arystoteles pyta jaka jest funkcja czy teŜ zadanie (ergon)
człowieka, i stwierdza, Ŝe polega ono na aktywności duszy rozumnej [a więc tego co
stanowi o istocie człowieka], ale nie na kaŜdej jej aktywności, lecz na jej działaniu w
zgodzie z cnotą. Wskazuje to, Ŝe pojęcie cnoty jest logicznie wcześniejsze od
koncepcji eudajmonii; innymi słowy, eudajmonizm zakłada uprzednie określenie cnót
w sposób niezaleŜny od określenia tego ostatecznego celu.
Z drugiej strony jednak, przyjęcie, Ŝe cnotami są te cechy charakteru, których
nie moŜna uŜywać źle, wskazuje, Ŝe trzeba juŜ załoŜyć koncepcję tego co dobre/złe;
zatem pojęcie tego co dobre dla człowieka jest logicznie wcześniejsze od określenia
samych cnót.
Stajemy w związku z tym wobec pytania, co stanowi źródło czy teŜ podstawę
dobra w sensie etycznym, tego co etycznie dobre?
Według mojej interpretacji Arystotelesa, uzasadnieniem etyki cnót nie jest
najwyŜszy cel Ŝycia ludzkiego (jakim jest eudajmonia), lecz coś innego, mianowicie
istota człowieka, która zarazem jest teŜ uzasadnieniem eudajmonizmu. Arystoteles
zarówno swe uzasadnienie cnót, jak i eudajmonii opiera na swej koncepcji istoty
człowieka, a ją z kolei formułuje w kategoriach aktu i moŜności, uzupełnionych o ideę
entelechii. U Arystotelesa eudajmonia wydaje się być właśnie ludzkim wcieleniem
entelechii.
Konsekwentnie, sądzę, Ŝe według Arystotelesa odpowiedź na postawione
wyŜej pytanie jest następująca: podstawę określeń dobra stanowi rozumność
człowieka. Według zapewnień Arystotelesa, cnotliwe cechy charakteru są
doskonałościami istot ludzkich przez to, Ŝe są one najlepszym ucieleśnieniem czy teŜ
przejawem rozumu (rozumności), będącego z kolei czymś charakterystycznym dla
człowieka. Samo to stwierdzenie jednak nie wystarcza, niewiele mówi, wymaga
pewnego dopowiedzenia, czy teŜ pewnej interpretacji, bo na pierwszy rzut oka nie
bardzo widać, jaki jest związek rozumu z takimi cechami charakteru jak szlachetność,
wielkoduszność, sprawiedliwość czy odwaga.
Zapytajmy w związku z tym, co da się bliŜej powiedzieć o rozumie i
rozumności. Jeśli rozum potraktować jako pewną sprawność formalną (rozumienia,
myślenia, wnioskowania, przewidywania itp.), to niczego to jeszcze nie rozstrzyga, bo
moŜe ona być uŜyta – jak to narzędzie – w rozmaity sposób, i dobrze i źle, i godziwie,
i niegodziwie. Zbrodniarze teŜ przecieŜ posługują się rozumem – muszą planować,
uwzględniać okoliczności, przewidywać następstwa swego czynu itp.
Zatem nie o to chodzi kiedy mowa o Ŝyciu rozumnym czy zgodnym z
rozumem. Chodzi więc zapewne o jakieś substancjalne, tj. treściowe, a nie czysto
formalne czy techniczne pojmowanie rozumności jako pewnej sprawności.
OtóŜ rozum w znaczeniu atrybutu istotowego to nie tylko formalna
sprawność, narzędzie słuŜące do zdobywania pewnych treści, ale i nadrzędna władza
rozstrzygania, podejmowania decyzji, kierowania postępowaniem, która – jako
najwyŜsza – musi być oparta o efekty działania samego rozumu. Efekty działania
rozumu to jego ekspresja – istota w sensie aktu (energei). To jest właśnie tym, co
rozumne w sensie substancjalnym.
Ten substancjalny sens rozumności zawiera się według mnie w pojęciu tego,
co racjonalne. Znaczy to, Ŝe kiedy Arystoteles mówi o „właściwym” uŜyciu rozumu
czy o „właściwym” postępowaniu, to ma na myśli racjonalność właśnie.
Oto kilka argumentów w tym względzie. ZauwaŜmy, Ŝe – po pierwsze –
celowość jest szczególnym przypadkiem racjonalności, kaŜdy cel moŜna wszak
oceniać pod kątem tego czy jest czy nie jest racjonalny. Tym samym w kategoriach
racjonalności moŜna teŜ rozpatrywać najwyŜszy cel – eudajmonię. Po drugie, cnoty są
warunkiem wystarczającym urzeczywistniania tego co racjonalne, są więc
wyróŜnikami racjonalnego sposobu postępowania. Po trzecie, zauwaŜmy, Ŝe
racjonalność jest właściwością całościową (wymaga całościowego sposobu myślenia)
– coś jest bądź nie jest racjonalne nie samo w sobie, lecz jedynie w ramach pewnego
szerszego kontekstu („ratio” to stosunek, proporcja czegoś do czegoś innego).
RozwaŜmy dla przykładu kwestię celowości. Środek moŜe być na przykład racjonalny
(stosowny, właściwy, adekwatny) z uwagi na cel, ale sam cel moŜe być nieracjonalny;
wówczas dąŜenie do takiego celu będzie nieracjonalne. Albo i środek i cel mogą
wydawać się racjonalne na gruncie jakichś przekonań, ale same te przekonania mogą
być nieracjonalne. Przykładem mogą być praktyki magiczne, egzorcyzmy, modlitwa
itp. Za tę całościowość, tj. spójność, odpowiedzialne jest i zapewnia ją to, co wyraŜa
teza o wzajemności cnót.
Właściwe uŜycie rozumu to jego uŜycie zgodne z zasadami racjonalności. Na
czym te zasady według Arystotelesa polegają, moŜna się tylko domyślać. Po pierwsze,
sądzę, Ŝe wymagają one oparcia decyzji i postępowania o racje, tj. uzasadnione
przekonania, tj. o wiedzę. To dlatego cnoty intelektualne są niezbędne dla cnót
etycznych (charakteru). śycie rozumne to w szczególności Ŝycie „w prawdzie”
dotyczącej nas samych, którą osiągamy jedynie dzięki rozumności. Chodzi więc o
samowiedzę, tj. o wiedzę która staje się konstytutywna częścią nas samych, o jedność
teorii i praktyki, przekonań i czynów, która zapewnić moŜe jedynie cnotliwy
charakter. Stąd etyczny wymiar wezwania „Gnothi seauton”.
Ale to tylko jedna strona racjonalności, związana z cnotami intelektualnymi.
A jaki związek z rozumnością (tj. z racjonalnością) mają cechy charakteru takie jak
uczciwość, hojność czy męstwo? Według mnie w grę wchodzi wówczas drugi sens
słowa „ratio”, mianowicie właściwa proporcja (a tym samym harmonia). Proporcja
czego do czego? Intelektu i afektów. W kontekście podziału cnót na intelektualne i
etyczne wspominałem Państwu wcześniej, Ŝe Arystoteles w obrębie duszy rozumnej
wyróŜnia dwie części – „cool” i „hot”, intelektualną i afektywną; ta druga
charakteryzuje się tym, Ŝe jest wraŜliwa na intelekt, na argumenty, daje się przez nie
kształtować. W jej skład wchodzą nie tylko uczucia, ale równieŜ pragnienia i dąŜenia.
Rozum jako władza, i to zwierzchnia, nadrzędna, wkracza do gry wówczas, gdy
intelekt mówi jedno, a namiętności czy afekty co innego, a rolą jego jest takie
ukształtowanie uczuć, aby były one adekwatne do rozumienia odnośnej sytuacji, i w
tym sensie rozumne, bo zgodne z rozumem10. OtóŜ o racjonalności cnót etycznych
stanowi to, Ŝe właściwa (adekwatna do sytuacji) ekspresja charakteru to usposobienie
zachowujące środek pomiędzy pewnymi ekstremami. „Pomiędzy” to nie to samo co
„pośrodku”, co sugeruje stałą pozycję; w zaleŜności od intelektualnej oceny sytuacji ta
pozycja, determinująca zachowania, moŜe się przemieszczać, aby zapewnić właściwe,
tj. racjonalne, adekwatne w danej sytuacji zachowanie.
Konkludując: Według mojej interpretacji Arystotelesa, uzasadnieniem etyki
cnót nie jest najwyŜszy cel Ŝycia ludzkiego (eudajmonia), lecz coś innego, mianowicie
istota człowieka, która zarazem jest teŜ uzasadnieniem eudajmonizmu. Arystoteles
zarówno swe uzasadnienie cnót, jak i eudajmonii opiera na swej koncepcji istoty
człowieka, a ją z kolei formułuje w kategoriach aktu i moŜności, uzupełnionych o ideę
entelechii. U Arystotelesa eudajmonia wydaje się być właśnie ludzkim wcieleniem
entelechii. Na zakończenie kilka słów w tej sprawie.
Przez entelechię rozumiał Arystoteles byt w pełni urzeczywistniony. Z
wszystkimi bytami podlegającymi procesowi rozwoju – a więc z wszystkimi
organizmami Ŝywymi (posiadającymi duszę), Arystoteles wiązał pojęcie celu (telos),
rozumiejąc przezeń kres tego rozwoju – nie w sensie kresu istnienia, lecz osiągnięcia
dojrzałości. Proces ich stawania się pojmował on jako aktualizację, ziszczanie potencji
(istoty w sensie eidos). Natomiast końcowy efekt tego ziszczania się określał mianem
entelechii właśnie. Etymologia tego dziwnie brzmiącego terminu związana jest z
pojęciem tak rozumianego celu. Od słowa „telos” pochodzi przymiotnik „enteles”,
znaczący tyle co całkowity, kompletny, zakończony, w pełni dojrzały; do tego
dochodzi końcówka „echein” – mieć, posiadać. Czyli entelechia to coś co osiągnęło
swój kres, co ma go w sobie.
W odniesieniu do człowieka entelechia to zupełne, całkowite
urzeczywistnienie rozumności jako istoty (w sensie eidos) człowieka, czyli pewnej
10 Nie naleŜy afektów przeciwstawiać rozumowi, bo mogą one być zarówno racjonalne, jak i
irracjonalne. Strach sam z siebie nie jest ani racjonalny, ani irracjonalny. Jeśli są powody, aby się bać,
strach jest uczuciem racjonalnym, jeśli nie ma – nie jest. Te afekty, które są racjonalne, tj. które są
ukształtowane pod wpływem rozumu, w szczególności pod wpływem adekwatnego rozumienia
sytuacji, moŜna nazwać uczuciami, natomiast te, na których postać rozum nie ma wpływu – emocjami
(tytułem przykładu moŜna by tu wskazać emocje o charakterze seksualnym, niezaleŜne od rozumu, bo
uwarunkowane hormonalnie czy fizjologicznie). Emocje są reakcją duszy zwierzęcej, wyrazem
zwierzęcych popędów, natomiast uczucia naleŜą do duszy rozumnej.
potencji charakteryzującej byt ludzki, zwieńczenie (jak w zwrocie “koniec wieńczy
dzieło”), co wraz z ideą świadomego dąŜenia daje eudajmonię, czyli spełnienie.
Cnota moralna to to, co dobre w człowieku, co sprawia Ŝe jest on tym, czym
człowiek powinien być. Jest to więc powinność bycia rozumiana jako powinność
stania się czymś w ramach zakreślanych przez istotę, czyli wymóg dotyczący pracy
nad sobą, kształtowania charakteru, a nie powinności działania. Mielibyśmy w ten
sposób wprowadzoną kategorię powinności, ale rozumianej nie jako spełnienie
obowiązku, lecz jako spełnienie po prostu, entelechia; byłaby to więc powinność w
sensie ontycznym, a nie etycznym, powinność bycia jakimś. MoŜna to traktować jako
powołanie człowieka, jego misję, polegającą na pogodzeniu jego natury i istoty, a
ściślej na podporządkowaniu pierwszej – drugiej.
Jak widać, etyka cnót podpada pod ogólną charakterystykę etyki, jaką
sformułowałem na wstępie tych wykładów: jest koncepcją filozoficzną (jej ustalenia
ani nie wywodzą się z wiedzy o faktach, ani teŜ przez fakty nie są uzasadniane), ma
charakter kognitywny, a nie emotywny, i jest dyscypliną niesamodzielną, bo zakłada
określoną filozofię pierwszą czy teŜ metafizykę.
Nie da się tego niestety powiedzieć o kolejnej wersji etyki, do omówienia
której z kolei przejdę, mianowicie o etyce utylitarystycznej, która jest programowo
antymetafizyczna.
Przechodząc bezpośrednio od etyki cnót do etyki utylitarystycznej czynię
odstępstwo od kolejności historycznej, a to dlatego, Ŝe utylitaryzm i etyka cnót mają
pewne elementy wspólne, warto więc je zestawić obok siebie, aby wychwycić
podobieństwa i róŜnice. Trzeba przy tym uwzględnić, Ŝe podobnie jak etyka
Arystotelesa była tylko jedną z wersji etyki cnót (np. Platon, stoicy), tak i utylitaryzm
jest tylko jedną z wersji ogólniejszej orientacji etycznej, którą określa się jako
konsekwencjalizm.
Tym co wspólne etyce cnót i utylitaryzmowi jest, po pierwsze, wiązanie
naczelnej zasady z najwyŜszym celem działania, a po drugie, określenie tego celu jako
szczęścia.
Mówiąc ogólnie, pozytywna odpowiedź na pytanie, czy istnieje jakiś
nadrzędny cel Ŝycia ludzkiego, moŜe bądź wskazywać jakiś cel transcendentny
(Platon, Tomasz) bądź immanentny, przy czym te drugie moŜna jeszcze zróŜnicować
na obiektywistyczne (Arystoteles – dobro jest czymś obiektywnym) i subiektywistyczne
(dobro/cel, jest stanem duszy, polega na pewnego rodzaju przeŜyciach – np.
epikureizm). Utylitaryści przez dobro rozumieją dobro w sensie subiektywnym –
dobrem jest to co poŜądane (przez kogoś)11.
W związku z taką subiektywistyczną koncepcją dobra, utylitaryzm jest
koncepcją empirystyczną, opartą nie na metafizyce, jak to miało miejsce u
Arystotelesa, lecz na znajomości pewnych faktów psychologicznych i
socjologicznych.
11 Choć jednak utylitaryzm jest stanowiskiem subiektywistycznym, nie głosi on indywidualizmu czy
egoizmu, bo – jak zobaczymy – dobro własne traktuje na równi z dobrem innych ludzi.
III. Utylitaryzm
Dwaj najwaŜniejsi twórcy tego kierunku to Jeremy Bentham (1748–1832),
główne dzieło An Introduction to the Principles of Morals and Legislation, i John Mill
(1806–1873), główne dziełko etyczne Utilitarianism.
Utalitaryzm jest koniunkcją dwóch doktryn, dotyczących tego co dobre, i
tego co słuszne. UŜyteczne są te działania, których celem zasadniczym jest osiągnięcie
dobra. Tym co dobre jest szczęście (dobrobyt, pomyślność), które w ostatecznym
rachunku polega na doznawaniu przyjemności; wszystkie inne dobra (zdrowie, wiedza,
wolność, bogactwo itp.) są środkami do osiągnięcia przyjemności bądź czymś czemu
towarzyszy przyjemność. Przyjemność jest traktowana jako jedyne dobro samodzielne.
Teorią tego co słuszne jest teza konsekwencjalizmu: moralnie słuszne
(właściwe) jest działanie prowadzące do maksymalizacji tego co dobre, czyli
szczęścia12. ("Konsekwencjalizmu" dlatego, Ŝe tym, co podlega moralnej ocenie są
konsekwencje tj. następstwa czynów, a nie same czyny, ani ich przesłanki). Klasyczny
utylitaryzm jest przy tym utylitaryzmem czynów (a nie reguł). Utylitaryzm czynów
głosi, Ŝe czyn jest moralnie słuszny wtedy i tylko wtedy, gdy maksymalizuje dobro.
Natomiast utylitaryzm reguł głosi, Ŝe czyn jest moralnie dobry, gdy jest
zastosowaniem reguły działania maksymalizującej uprzednio określone dobro.
Nazwa „utylitaryzm” wywodzi się stąd, Ŝe uŜyteczne są działania, których
celem zasadniczym jest osiągnięcie dobra, czyli przyjemności. Cyt. z Benthama:
”Natura poddała rodzaj ludzki rządom dwóch zwierzchnich władców: przykrości i
przyjemności. Im tylko dane jest wskazywać, cośmy powinni czynić, oraz stanowić o
tym, co będziemy czynili; one rządzą nami we wszystkim, co czynimy i myślimy.
Zasada uŜyteczności uznaje tę podległość i czyni z niej podstawę systemu, którego
celem jest wznieść gmach szczęścia rękami rozumu i prawa... Przez zasadę
uŜyteczności rozumie się zasadę, która aprobuje lub gani wszelką działalność zaleŜnie
od tego, czy wykazuje ona tendencję do powiększania czy zmniejszania szczęścia
zainteresowanych... Przez uŜyteczność rozumie się tę właściwość jakiegoś przedmiotu,
dzięki której sprzyja on wytwarzaniu korzyści, zysku, przyjemności, dobra lub
szczęścia (wszystko to sprowadza się do tego samego), bądź zapobiega powstawaniu
szkody, przykrości, zła lub nieszczęścia zainteresowanej strony”.
Jak stąd wynika, „uŜyteczność” według Benthama to własność czegoś co
prowadzi do uzyskania korzyści, przyjemności, dobra, szczęścia. Jest to więc z jednej
strony bardzo szerokie rozumienie tego słowa. Z drugiej strony jednak mamy u niego
znaczące zawęŜenie. W potocznym rozumieniu uŜyteczne jest coś co moŜna
wykorzystać (co jest przydatne) do czegoś innego, nie precyzując czym to coś innego
jest; inaczej mówiąc, uŜyteczny jest środek (narzędzie) stosowny dla jakiegoś,
dowolnego celu. Jest to więc pojęcie względne, kontekstowe. Młotek np. jest
uŜyteczny jeśli chodzi o wbijanie gwoździ w ścianę, ale jest bezuŜyteczny jeśli chodzi
o naprawę zegarka. W utylitaryzmie natomiast mowa jest tylko o jednym celu,
12 Z uwagi na ujęcie zagadnienia słuszności teorie etyczne dzieli się na konsekwencjalistyczne i
niekonsekwencjalistyczne, czy teŜ na teleologiczne i deontologiczne. Konsekwencjalizm głosi, Ŝe
powinniśmy zawsze czynić to, co przynosi najlepsze rezultaty; w przypadku utylitaryzmu jest to
maksymalizacja przyjemności/minimalizacja cierpień.
mianowicie szczęściu. Nie naleŜy więc przykładać zbyt wielkiej wagi do samego
terminu „uŜyteczność”, waŜne jest to, jak kwalifikowane są konsekwencje
(następstwa) czynów. One są tu kluczową sprawą. Według Benthama kryterium
mogącym słuŜyć jako wskazówka w działaniu jest ocena przyjemnych lub przykrych
konsekwencji danego czynu; znaczenie wyraŜeń wartościujących (powinność,
słuszność, etc) moŜna zrozumieć jedynie w tym kontekście.
Według Benthama przyjemność jest jedynym dobrem samym w sobie (tj.
nieinstrumentalnym), a cierpienie jedynym złem, przy czym przyjemność i przykrość
to jakości pierwotne i proste, nieredukowalne do innych. (Stanowisko takie nazywa się
w aksjologii hedonizmem. Hedonizm Benthama miał charakter ilościowy – o wartości
stanowi ilość dostarczanej przyjemności, a rodzaj przyjemności jest obojętny.
Przyjemności jest tym więcej, im jest ona intensywniejsza, długotrwała, im więcej
ludzi jej doznaje, im więcej pociągają przyjemnych konsekwencji.
Jak z tego wynika, dobrem jest kaŜda przyjemność, nie tylko własna. Stąd
największym dobrem jest największa ilość przyjemności największej ilości istot. W
ogólniejszym sformułowaniu zasada uŜyteczności głosi właśnie, Ŝe w danej sytuacji
naleŜy podejmować takie działanie, które maksymalizuje szczęście (przyjemność)13.
ZbliŜona do zasady uŜyteczności formuła po raz pierwszy pojawiła się u
Hutchesona, w brzmieniu: „ten naród jest najlepszy, który przynosi największe
szczęście największej ilości ludzi”.
*
Autorem głównych idei utylitaryzmu był Bentham, ale myślicielem, który
spopularyzował utylitaryzm, dzięki któremu stał się on wpływową orientacją etyczną,
był John Mill.
Mill przyjmuje za Benthamem, Ŝe podstawę moralności – czy teŜ jej naczelną
zasadę – stanowi zasada uŜyteczności, czyli zasada największego szczęścia, głosząca,
Ŝe czyny są moralnie słuszne, jeśli przyczyniają się do największego globalnego
szczęścia bądź do minimalizacji nieszczęścia. Przez szczęście rozumie on przyjemność
i brak cierpienia; przez nieszczęście – cierpienie i brak przyjemności. Przyjemność i
brak cierpienia są jedynymi rzeczami poŜądanymi jako cele samodzielne – wszystko
co poŜądane, jest poŜądane dlatego, Ŝe samo jest przyjemne bądź dlatego, Ŝe stanowi
środek zapewniania przyjemności i zapobiegania cierpieniu.
Fakt, Ŝe ludzie często traktują jako cel coś innego niŜ przyjemność (np. cnotę)
bierze się stąd, Ŝe środki do celu jakim jest przyjemność, w wyniku skojarzenia z
celem właściwym (tj. przyjemnością) ulegają z czasem autonomizacji, jawiąc się jako
cele samodzielne. Z drugiej strony, kto pragnie cnoty dla niej samej, pragnie jej
według Milla dlatego, ze świadomość jej posiadania jest przyjemna.
Według utylitaryzmu zatem, odmiennie niŜ to było w obrębie etyki cnót, o
tym, czy czyn jest dobry nie decyduje to, czy jego autor jest dobrym człowiekiem, lecz
konsekwencje jego działania. Dobry czyn nie zawsze świadczy o szlachetnym
charakterze sprawcy, a czyny złe często płyną z dyspozycji zasługujących na
pochwałę. Poświęcenie np. jest cnotą, ale nie jest jeszcze przez to dobrem; jeśli nie
13 UŜyteczność odnosi się oczywiście do działania, a nie do szczęścia – to nie szczęście jest tym co
uŜyteczne, lecz działania do niego prowadzące.
powiększa ogólnej sumy szczęścia jest ono marnotrawstwem. Jedyną ofiarą z samego
siebie którą utylitaryzm pochwala, jest oddanie się szczęściu innych.
Utylitaryzm jest orientacją programowo antymetafizyczną.
Tezy dotyczące celów ostatecznych nie dają się bezpośrednio wykazać –
dowieść moŜna tylko stosowności środka do celu. Jak zatem moŜna go uzasadnić?
Według Milla, z uwagi na to, jak wyznaczana jest najwyŜsza zasada postępowania,
teorie etyczne dzielą się na intuicyjne (zasady są znane dzięki intuicji) i indukcyjne;
pierwsze mają charakter aprioryczny, drugie oparte są na obserwacji zachowań
ludzkich14. Sam Mill uwaŜa siebie za reprezentanta tego drugiego podejścia (był on, na
marginesie, twórcą nowoŜytnej logiki indukcji; być moŜe na logice słyszeli Państwo o
tzw. kanonach indukcji Milla).
Argumentacja Milla na rzecz tezy, iŜ jedynym celem poŜądanym dla niego
samego jest szczęście – a tym samym na rzecz zasady uŜyteczności jako naczelnej
zasady moralności – ma właśnie charakter empiryczno–indukcyjny, jest wnioskiem
ogólnym wyprowadzonym z obserwacji faktycznych zachowań i dąŜeń ludzkich.
Według Milla jedynym sposobem wykazania Ŝe coś jest godne poŜądania jest
mianowicie wykazanie, Ŝe ludzie tego pragną.
Z faktycznej obserwacji, Ŝe ludzie dąŜą do szczęścia, Mill wyprowadza tedy
wniosek, Ŝe szczęście jest dobrem i Ŝe ludzie powinni dąŜyć do szczęścia. Zatem z
tego Ŝe przyjemność jest poŜądana wyprowadza on wniosek, Ŝe jest ona godna
poŜądania, Ŝe powinna być poŜądana. Do sprawy tej jeszcze wrócę.
Mill zdaje się nam zatem mówić: dobrze jest, jak jest. Skoro jednak wszyscy
ludzie (czy prawie wszyscy, czy zdecydowana większość) bez Ŝadnych pouczeń sami
dąŜą do przyjemności, to nie wiadomo, po co w ogóle potrzebna jest utylitarystyczna
teoria moralności. MoŜna zresztą zasadnie powątpiewać, czy jest to w ogóle teoria,
skoro jej główna teza jest po prostu uogólnieniem obserwacji, i czy dotyczy ona
moralności. RównieŜ do tej kwestii jeszcze powrócę.
W stosunku do propozycji Benthama, Mill dokonał dwu znaczących korekt.
Po pierwsze, odrzucił czysto ilościowe traktowanie przyjemności, a po drugie
utylitaryzm czynów zastąpił utylitaryzmem reguł.
Utylitaryzmowi w wersji Benthama – a więc w wersji hedonistycznej –
zarzucano, Ŝe jest koncepcją przyziemną, nadto zaś nie odróŜniającą człowieka od
zwierząt. Aby uwolnić utylitaryzm od tego rodzaju zarzutów, Mill twierdził, Ŝe w
zakres przyjemności wchodzą równieŜ przyjemności duchowe. Dokonując ocen
moralnych naleŜy zatem uwzględniać nie tylko ilość, ale i jakość przyjemności.
Przyjemności intelektualne i uczuciowe (czyli łącznie duchowe) są wyŜsze od
zmysłowych. Lepiej być niezadowolonym człowiekiem niŜ zadowoloną świnią,
niezadowolonym Sokratesem, niŜ zadowolonym głupcem.
14 Uwaga. Mill nietrafnie utoŜsamił aprioryczność z intuicją, bo poznanie aprioryczne nie musi mieć
charakteru intuicyjnego, ma ono jedynie być niezaleŜne od faktów, a więc być dziełem samego
rozumu, ale nie musi być poznaniem bezpośrednim. Przykładem stanowiska apriorystycznego, ale nie
odwołującego się do intuicji, moŜe być stanowisko Kanta, z którym Państwa zapoznam na jednym z
kolejnych wykładów.
Kryterium wyŜszości przyjemności duchowych jest według Milla to, Ŝe
preferują je wszyscy bądź prawie wszyscy, którzy znają je naleŜycie. A preferują je z
uwagi na poczucie swej własnej godności15.
Sprawa drugiej modyfikacji. Gdyby ocenie w kategoriach uŜyteczności
podlegać miały konsekwencje czynu, to za czyn dobry moralnie powinniśmy np.
uznać zabicie zdrowego człowieka w celu wykorzystania jego narządów do
transplantacji, która uszczęśliwi wiele osób. Byłaby to więc pewna wersja doktryny, Ŝe
cel uświęca środki. W ten sposób jednak moŜnaby usprawiedliwić wszelką
niegodziwość – łamanie praw człowieka, tortury, kłamstwo itp. Aby się przed tego
rodzaju zarzutami obronić, Mill zaproponował, aby kryterium słuszności nie była
uŜyteczność czynów (czyn jest moralnie słuszny jeśli maksymalizuje dobro), lecz
uŜyteczność reguł, przy czym reguły naleŜy dobierać wyłącznie z uwagi na ich
konsekwencje. Ocenie moralnej podlega zatem pewna ogólna reguła postępowania –
czyn jest moralnie naganny (niesłuszny) jeśli gwałci on regułę, której uznanie
powoduje lepsze następstwa niŜ uznanie jakiejś innej (bądź Ŝadnej). Wówczas np.
kłamstwo nie będzie oceniane pozytywnie, mimo iŜ ma pozytywne konsekwencje, bo
odpowiednia reguła zakazuje kłamać.
Mill broni tedy stanowiska nazwanego utylitaryzmem reguł, głoszącego, Ŝe
zasada uŜyteczności nie odnosi się bezpośrednio do czynów, lecz do pewnych reguł
bardziej szczegółowych, czy teŜ niŜszego rzędu – jak np. reguła "Nie kłam", "Nie
zabijaj" – przy czym reguły takie są zalecane z uwagi na maksymalizację szczęścia.
Czyn jest moralnie naganny (niesłuszny) jeśli gwałci on regułę, której przestrzeganie
powoduje lepsze następstwa, niŜ stosowanie jakiejś innej (bądź Ŝadnej). Wówczas np.
kłamstwo nie będzie oceniane pozytywnie, mimo iŜ ma pozytywne konsekwencje, bo
odpowiednia reguła zakazuje kłamać.
Według Milla zasada uŜyteczności winna być traktowana jako narzędzie
tworzenia wtórnych (pochodnych) zasad moralnych, takich jak „nie kradnij”, które
przyczyniają się do zwiększenia szczęścia. Większość czynów jest osądzana w świetle
takich pochodnych zasad, natomiast do naczelnej zasady uŜyteczności winniśmy
odwoływać się tylko wówczas, gdy zasady wtórne pozostają w konflikcie (np. zasada
dobroczynności i zasada instynktu samozachowawczego), bądź gdy odpowiednia
zasada niŜszego rzędu nie gwarantuje maksymalizacji szczęścia i naleŜy dopuścić
wyjątki od niej.
Kryterium uŜyteczności nie jest przyczynianie się do największego szczęścia
własnego, lecz do największego szczęścia w ogóle – wszyscy ludzie są pod tym
względem traktowani jednakowo. Szczęście, które stanowi utylitarystyczne kryterium
właściwego postępowania, nie jest zatem szczęściem osobistym działającego, lecz
szczęściem wszystkich (zagregowanym). Nie znaczy to jednak według Milla, Ŝe ludzie
powinni w swym działaniu kierować się zawsze względem na interes społeczny. Kto
15 Tytułem krytycznego komentarza dodam, Ŝe nie jest jasne, skąd w repertuarze utylitarysty bierze
się taka nieutylitarystyczna wartość, jak godność. Aby być w zgodzie z duchem utylitaryzmu, u jej
podstaw musiałaby tkwić jakaś przyjemność. Musiałaby to przy tym być przyjemność o charakterze
duchowym, oceniana wyŜej od przyjemności zmysłowych. Ale w takim razie Mill popełnia tu błąd
petitio principii – zakłada to, czego ma dowieść.
tak głosi, miesza regułę postępowania z jego motywem16. Zadaniem etyki jest
powiedzieć, co stanowi nasz obowiązek (=maksymalizacja szczęścia), Ŝaden system
etyczny nie Ŝąda jednak, by jedynym motywem postępowania było poczucie
obowiązku. Większość czynów dokonujemy z innych motywów, co jest moralnie
neutralne, jeśli reguły tego nie zabraniają.
Podsumujmy. Klasyczny utylitaryzm jest zespołem następujących tez:
1. słuszność czynu zaleŜy tylko od jego następstw;
2. chodzi o faktyczne (a nie zamierzone, czy dające się przewidzieć)
następstwa;
3. słuszność ta zaleŜy tylko od przyjemności/przykrości następstw;
4. słuszne jest działanie które maksymalizuje przyjemność (a nie po prostu ją
powoduje);
5. słuszność ta zaleŜy od następstw dla wszystkich istot czujących;
6. wszyscy potencjalni beneficjenci są traktowani jednakowo;
7. perspektywa sprawcy czynu jest traktowana tak samo jak perspektywa
neutralnego obserwatora.
Wszystkie te warunki są niezaleŜne od siebie, tak, Ŝe moŜna z nich ułoŜyć
dowolną układankę, otrzymując w ten sposób róŜne wersje konsekwencjalizmu,
pozostające w bardziej lub mniej ścisłym związku z klasycznym utylitaryzmem.
Krytyka
1. Klasyczny utylitaryzm czynów, nakazujący dla dokonania oceny moralnej
zbilansowanie globalnej przyjemności i przykrości, łatwo zdyskwalifikować, a nawet
ośmieszyć. RozwaŜmy np. hipotetyczny mecz piłki noŜnej pomiędzy Polską i
Chinami. Gdy bramkę strzeli Polak, szczęśliwych jest – powiedzmy – 10 milionów
Polaków, ale przykrość odczuwa sto milionów Chińczyków. Zatem zgodnie z zasadą
uŜyteczności czyn ten jest moralnie zły. Jeśli bramkę strzeli Chińczyk, sytuacja będzie
odwrotna, a więc czyn ten jest moralnie dobry. Zatem ten sam rodzaj czynu raz jest
oceniany pozytywnie, drugi raz negatywnie. A przecieŜ utylitaryzm kaŜe traktować
wszystkich ludzi jednakowo. JuŜ to dyskwalifikuje tę wersję utylitaryzmu.
Mniejsza jednak o technikę ustalania wielkości dobra, istotniejsze jest bowiem
co innego – to mianowicie, Ŝe mecz piłki noŜnej nie ma z moralnością nic wspólnego.
Mówiąc ogólnie: sprowadzając wszystkie motywacje ludzkie do przyjemności i
poddając ocenie następstwa działań, utylitaryzm uniemoŜliwia tym samym
wyodrębnienie moralności jako sfery Ŝycia mającej własną specyfikę. Co więcej, są
sytuacje w których posługiwanie się zasadą uŜyteczności stoi wręcz w sprzeczności z
ideą powinności i dobra moralnego. Przykładem mogą być procesy czarownic i
skazywanie ich na śmierć, lincze na niewinnych ludziach, itp. Albo rozwaŜmy sprawę
tzw. „ostatecznego rozwiązania kwestii Ŝydowskiej” w Trzeciej Rzeszy. Czy politykę
eksterminacji mamy oceniać bilansując, ilu ludziom przyniosła przyjemność, a ilu
nieszczęście? To jakaś groteska bądź tragifarsa, a nie etyka.
16 Nie naleŜy przy tym mieszać motywu z intencją. Intencja dotyczy tego, co działający chciał zrobić,
a motywacja tego, dlaczego to chciał zrobić.
Winę za to ponosi teza iŜ ocenie podlegają konsekwencje czynu, bo skoro
konsekwencje, to nie sam czyn.
2. Według konsekwencjalizmu ocenie moralnej podlegają czyny wyłącznie z
uwagi na swe następstwa, czyli na to, co zajdzie po nich i wskutek nich. Na przykład
niewywiązanie się z obietnicy jest niemoralne tylko wówczas, gdy doprowadzi do
negatywnych następstw, a nie samo w sobie; jeśli takich negatywnych następstw nie
ma, wszystko jest w porządku.
Z drugiej strony, jeśli róŜnica między konsekwencjami alternatywnych czynów
jest niewielka, utylitaryści nie traktują wyboru między tymi czynami jako wyboru
moralnego. ZałóŜmy wobec tego, Ŝe dokonałem kradzieŜy jakiegoś towaru w sklepie i
kradzieŜy tej nikt nie zauwaŜył. Czy zatem ukradnę coś w sklepie, czy nie, nie jest
waŜne z moralnego punktu widzenia, bo przecieŜ konsekwencja niewykrytej kradzieŜy
jest praktycznie biorąc Ŝadna.
Przyznają Państwo, Ŝe dość dziwna to moralność.
3. Utylitaryzm, jako wersja konsekwencjalizmu, odrzuca motywacje jako
czynnik ocen moralnych czynów. Według utylitarystów motyw działania nie ma nic
wspólnego z jego wartością moralną, aczkolwiek decyduje w znacznym stopniu o
wartości działającego. Kto ratuje tonącego spełnia czyn moralnie dobry bez względu
na motywacje – nawet wówczas, gdy np. gdy ratujemy naszego dłuŜnika aby mógł
nam zwrócić dług. Ale przecieŜ czyny są oceniane przez odniesienie do tego, co
zostaje uznane za dobro, a za dobro uznana zostaje przyjemność na tej zasadzie, Ŝe
ludzie dąŜą do przyjemności (szczęścia), czyli Ŝe motywem ich działań – i to jedynym
według utylitaryzmu – jest osiągnięcie przyjemności. Wygląda więc na to, Ŝe
konsekwencjaliści są niekonsekwentni rugując motywacje z zasobu kategorii
etycznych.
4. Kolejna słabość utylitaryzmu polega na tym, Ŝe w wielu wypadkach trudno
jest rozstrzygnąć, gdzie czy na czym kończy się łańcuch następstw. Przykład: zamach
na arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie, który doprowadził do wybuchu pierwszej
wojny światowej (zło), której następstwem były działania wojenne i śmierć wielu
milionów ludzi (zło), których następstwem była niepodległość Polski (dobro), i tak
dalej. Powstaje teŜ kolejne pytanie: czy chodzi o następstwa faktyczne, czy o
zamierzone bądź przewidywa(l)ne. Jeśli utylitaryzm chce, aby ludzie kierowali się
zasadą uŜyteczności, to w grę wchodzić powinny zamierzone następstwa, bo w
przeciwnym razie ocena moŜliwa byłaby tylko post factum. Wówczas jednak tym, co
podlega ocenie, nie byłyby de facto następstwa czynu, lecz intencje sprawcy, a więc
coś co poprzedza czyn; tym samym, przestajemy mieć wówczas do czynienia z
konsekwencjalizmem.
Alternatywa jest taka, Ŝe zasada uŜyteczności jest kryterium słuszności
stosowalnym post factum, dla oceny faktycznych następstw, a nie kryterium
podejmowania decyzji; wówczas jednak, nomen omen, utylitaryzm przestaje być
uŜyteczną koncepcją moralności, tj. systemem norm jakimi ludzie powinni się
kierować w swoim działaniu.
5. Prawie wszystko co czynią ludzie jest niemoralne (niesłuszne), poniewaŜ
ludzie rzadko działają z uwagi na maksymalizację uŜyteczności. ZałóŜmy, Ŝe kupiłem
sobie nowe buty; w ten sposób sprawiłem sobie przyjemność. Ale przecieŜ w myśl
zasady uŜyteczności większe szczęście powstałoby, gdybym chodził w starych butach,
a odpowiednią sumę pieniędzy przeznaczył na cel dobroczynny. Utylitaryzm Ŝąda
więc zbyt wiele, Ŝąda czynów, które nie są obowiązkowe i winny pozostać opcjonalne.
Utylitarysta mógłby wprawdzie na to odpowiedzieć, Ŝe zasada uŜyteczności
słuŜy jedynie do moralnej kwalifikacji czynów, nie jest natomiast nakazem
(imperatywem) działania. Wówczas jednak utylitaryzm przestaje być etyką
normatywną.
Są tu teŜ jednak moŜliwe jeszcze dwie inne linie obrony, poprzez osłabienie
pewnych oryginalnych formuł utylitaryzmu. Pierwsza polega na tym, Ŝe utylitaryzm
Ŝąda jedynie, aby czyny przyczyniały się do zwiększania szczęścia i zmniejszania
nieszczęścia, nie Ŝąda natomiast ich maksymalizacji. W ten sposób jednak utylitaryzm
sprowadzony zostaje do banału psychologicznego.
Druga modyfikacja polega na tym, Ŝe zapobieganie cierpieniu czy jego
eliminacja winna mieć pierwszeństwo przed działaniem zwiększającym szczęście, i Ŝe
tylko ten „negatywny” wymiar utylitaryzmu ma charakter powinności moralnej.
Innymi słowy, negatywny utylitaryzm – bo tak jest nazywana ta jego okrojona wersja –
opiera się na zasadzie głoszącej, Ŝe moralny charakter czynu wymaga zapobiegania
największej ilości cierpienia największej ilości ludzi. Ma to być efektywniejsza
formuła etyki, gdyŜ zaszkodzić jest łatwiej – i moŜna na więcej sposobów – niŜ
zapewnić dobrobyt. Ta modyfikacja wydaje mi się rozsądna. PrzecieŜ nikt przy
zdrowych zmysłach nie czyni zła dla niego samego.
6. Mill, podobnie jak Bentham, podporządkowuje wszystkie cele i dąŜenia
przyjemności, przy czym rozróŜnia przyjemności zmysłowe i duchowe. Pojęcie
przyjemności staje się przez to rozciągliwe, obejmując właściwie wszystkie
motywacje. Wówczas jednak teza, Ŝe ludzi dąŜą do przyjemności jest tautologią, bo
oznacza banał, Ŝe dąŜą do czegoś według nich pozytywnego.
Czy zatem przyjemność to ogólna nazwa wszystkich pozytywnych uczuć
(odczuć), czy konstytutywny składnik wszystkich pozytywnych uczuć, czy wreszcie
odrębny, samodzielny rodzaj odczucia? Kiedy np. mowa o przyjemnościach
zmysłowych trzeba rozróŜnić samą jakość zmysłową (np. smak zupy) od
towarzyszącego temu smakowi odczucia przyjemności, bo dla jednych ludzi ten sam
smak będzie przyjemny, a dla innych nie. Zatem to samo zapewne naleŜałoby odnieść
do przyjemności niezmysłowych, są one czymś towarzyszącym czemuś innemu.
Jeśli jednak tak, to naleŜy zapytać, czy dąŜenie do przyjemności jest celem
działań, czy teŜ jedynie ich motywacją. Wydaje się, Ŝe przyjemność tak rozumiana (tj.
jako coś towarzyszącego czemuś innemu) moŜe być jedynie motywacją dąŜenia do
jakiegoś celu, ale nie jest samym celem, choćby dlatego, Ŝe róŜne cele mogą
dostarczać takiej samej przyjemności, sam wzgląd na uzyskanie przyjemności nie
stanowi zatem wystarczającego kryterium wyboru celu działania.
Stanowisko Milla w tym względzie jest takie, Ŝe szczęście polega na
zaspokojeniu pragnienia, a przyjemność jest jedynie czymś towarzyszącym temu
zaspokojeniu. To by jednak znaczyło, Ŝe nie dąŜenie do przyjemności jest najwyŜszym
celem. Tym samym zasada uŜyteczności zostaje jednak uniewaŜniona.
Pojawia się tu zresztą jeszcze inny kłopot. Gdyby czynnikiem decydującym o
podjęciu jakiegoś działania miał być wzgląd na uzyskanie przyjemności, to sposób jej
uzyskania powinien być obojętny. Co zatem, jeśli doznania te byłyby wywoływane
przez np. draŜnienie elektryczne odpowiedniego ośrodka przyjemności w mózgu?
Albo uzyskiwane dzięki jakimś pigułkom? Czy dąŜenie do maksymalizacji tak
uzyskiwanego szczęścia nie byłoby wówczas czymś niemoralnym?
7. Uzasadnienie przez Milla zasady uŜyteczności ma wszystkie dobrze znane
wady indukcyjnych uogólnień, po drugie zaś zawiera nieprawomocne przejście od jest
do powinno być (od tego Ŝe coś jest poŜądane, do tego, Ŝe powinno być poŜądane)17.
Nawet zatem jeśli pominąć pierwszy zarzut i przyjąć, Ŝe w istocie wszyscy bez
wyjątku pragną jedynie przyjemności, to mamy tu do czynienia z uświęceniem
pewnego faktu psychospołecznego: z normy (w sensie częstotliwości występowania –
w takim samym mniej więcej sensie, jak w konstatacji, iŜ normą jest praworęczność)
iŜ ludzie dąŜą do przyjemności, wyprowadzana jest norma o charakterze moralnym, iŜ
powinno się dąŜyć do szczęścia (przyjemności). Tymczasem fakt, Ŝe ludzie są
szczęśliwi nie oznacza, Ŝe ich Ŝycie jest takie jak powinno być, ich dąŜenia i marzenia
mogą być bowiem przykrojone do realiów, ukształtowane przez okoliczności (np. w
PRLu szczęściem było kupienie czegoś, dostanie paszportu itp.). Zawsze sensowne
jest pytanie, jaką cenę płaci się za szczęście; jeśli szczęście uzyskuje się za cenę
odebrania wolności bądź godności, czy jest to etyczne? (przypadek Korei Północnej).
*
Podsumowując: utylitaryzm nie jest koncepcją etyczną, lecz z jednej strony
psychologią dąŜeń ludzkich, z drugiej zaś uniwersalną, tj. ponadustrojową (a–
ideologiczną, ogólnoludzką) doktryną prawno–polityczną. Zasada uŜyteczności
stanowić moŜe co najwyŜejwytyczną, którym winni kierować się decydenci publiczni,
a więc przedstawiciele władzy. Nota bene, pierwotnie utylitaryzm pomyślany był
właśnie jako swego rodzaju przewodnik dla polityków, o czym świadczy tytuł pracy
Benthama – Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa. Chodzi oczywiście
o prawo pozytywne, stanowione, w odróŜnieniu od tzw. prawa naturalnego, o którym
porozmawiamy w wykładzie następnym.
17 Przypomnę, Ŝe argumentacja Milla przebiega według następującego schematu: 1. Jeśli jakieś X
jest jedyną rzeczą poŜądaną dla niej samej, to owo X jest jedyną rzeczą która powinna być poŜądana
(przesłanka większa). 2. Jedyną rzeczą powszechnie poŜądaną dla niej samej jest szczęście
(przesłanka mniejsza, empiryczna). 3. A zatem szczęście jest jedyną rzeczą która winna być
poŜądana dla niej samej (konkluzja).
IV. Etyka prawa naturalnego
Kolejna wersja etyki którą Państwu scharakteryzuję oparta jest na idei tzw.
prawa naturalnego, w związku z czym nazywa się ją etyką prawa naturalnego.
Termin „prawo” w formule „prawa naturalnego” ma sens współmierny nie z
prawem przyrody, lecz z prawem stanowionym, „pozytywnym” (od
posit=ustanawiać), i dla niego stanowi alternatywę czy wręcz fundament; jest to zatem
prawo w sensie norm postępowania – praw (rights) i obowiązków.
Wspólny moment w pojęciu prawa stanowionego i prawa przyrody –
uzasadniający w obu tych przypadkach uŜycie tego samego terminu „prawo” – polega
na tym, Ŝe w obu przypadkach mamy ideę czegoś niedowolnego, wiąŜącego,
determinującego, tyle Ŝe prawo przyrody ma zasięg uniwersalny (podlegają mu
wszystkie byty naleŜące do dziedziny przyrodniczej), natomiast prawo stanowione
posiada moc wiąŜącą w odniesieniu do ograniczonego zbioru osób, najczęściej
obywateli jakiegoś państwa. W tym kontekście idea prawa naturalnego wnosi myśl, Ŝe
wszyscy ludzie, niezaleŜnie od swej przynaleŜności państwowej, posiadają pewne
jednakowe prawa i ciąŜą na nich pewne jednakowe obowiązki; idea prawa naturalnego
ma zatem charakter uniwersalny, co upodabnia ją do praw przyrody.
Istotą koncepcji prawa naturalnego jest wyróŜnienie – w obrębie rzeczywistości
ludzkiej – czynników niezaleŜnych od ludzkiej woli. Doktryna prawa naturalnego
została sformułowana na drodze poszukiwań obiektywnej miary dobra i zła,
sprawiedliwości i niesprawiedliwości, zarówno dla potrzeb moralności, jak i prawa.
Według tej doktryny stanowienie prawa nie moŜe być arbitralne, oparte wyłącznie o
wolę większości parlamentarnej czy ludzi sprawujących władzę, jak to czasem się
zdarza (przykład: rasistowskie ustawy norymberskie w III Rzeszy czy prawo
apartheidu w Afryce Południowej), lecz musi uwzględniać pewne ponadustrojowe,
uniwersalne prawa naleŜne wszystkim ludziom jako takim. Podstawowa myśl
koncepcji prawa naturalnego jest taka, Ŝe ludzie, obok tego, Ŝe są obywatelami jakichś
państw, są ludźmi po prostu, i z tej racji winni być w odpowiedni sposób traktowani –
zarówno przez promulgowane przepisy prawa stanowionego, jak i przez niepisane
normy moralne.
Pojęcie prawa naturalnego – niezmiennego i jednakowego dla wszystkich
ludzi, w odróŜnieniu od prawa stanowionego, które podlega zmianom i jest róŜne w
róŜnych państwach – ma w filozofii bogatą historię. W dziejach myśli filozoficznej
pojawiło się wiele koncepcji prawa naturalnego poczynając od sofistów, Arystotelesa i
stoików, poprzez Tomasza z Akwinu, Grocjusza, Hobbes'a i Locke'a, aŜ do czasów
współczesnych18. StaroŜytni Grecy przeciwstawiali physis i nomos – to co działa mocą
natury, i to co działa mocą prawa, przy czym przez prawo rozumieli prawo
18 Oto co na przykład pisał na ten temat myśliciel rzymski Cyceron: "Istnieje prawo, prawo rzetelnego
rozumu, zgodne z naturą, zasiane do umysłów wszystkich ludzi, niezmienne i wieczne, które
nakazując wzywa nas do wypełnienia powinności, a zakazując odstrasza od występków, którego
jednak zakazy i nakazy oddziaływują tylko na ludzi dobrych, nie wzruszają natomiast ludzi złych.
Prawo to nie moŜe być ani odmienione przez inne, ani uchylone. Nie moŜe zwolnić od niego ani senat,
ani lud. Nie jest ono inne w Rzymie, a inne w Atenach, inne teraz a inne później, ale jako prawo
jedyne w swoim rodzaju, wieczne i nieodmienne, obejmuje zarazem wszystkie narody, jak i wszystkie
czasy".
stanowione, o charakterze konwencji czy teŜ umowy. Terminy te były więc
opozycyjne. Wkrótce jednak zauwaŜono, Ŝe prawo stanowione moŜe być
niesprawiedliwe i poczęto wiązać sprawiedliwość z naturą człowieka. W ten sposób
zrodziło się pojęcie prawa naturalnego jako czegoś, czego domaga się natura ludzka19.
W dziejach europejskiej kultury waŜną rolę w upowszechnianiu poglądu o
nadrzędności prawa naturalnego nad stanowionym odegrała filozofia chrześcijańska w
wykładni Tomasza z Akwinu.
W kontekście etycznym koncepcja prawa naturalnego jest propozycją etyki
normatywnej ugruntowanej w naturze ludzkiej. Nie jest to niestety koncepcja oparta o
jakieś systematyczne studia nad człowiekiem, o rzetelną wiedzę o człowieku
(antropologię), lecz o pewne opcje światopoglądowe, które ową naturę kwitują paroma
dogmatycznymi ogólnikami. Jest ona teŜ najczęściej przywoływana w polemikach o
charakterze ideowo – światopoglądowym, dotyczących takich spraw, jak kara śmierci,
przerywanie ciąŜy, eutanazja, czy związki homoseksualne.
Koncepcja prawa naturalnego występuje zarówno w wersji laickiej, traktującej
naturę ludzką jako wynik ewolucji swiata naturalnego, jak i religijnej, przyjmującej, Ŝe
człowiek ma taką a nie inną naturę dzięki temu, Ŝe takim zaprojektował go Stwórca.
Wersja laicka ma zastosowanie głównie w filozofii prawa, natomiast etykę opartą o
koncepcję prawa naturalnego rozwinięto głównie w obrębie filozofii chrześcijańskiej;
jej twórcą był Tomasz z Akwinu20. Ją teŜ krótko Państwu zaprezentuję.
*
Według Tomasza prawo to norma określająca postępowanie poprzez
zakazywanie bądź nakazywanie jakiegoś czynu. Cytuję: "Prawo jest to jakaś norma i
mara ludzkiego postępowania. Kierując się nią człowiek poczuwa się do obowiązku
czynienia czegoś, albo powstrzymania się od czynienia czegoś. ToteŜ łacińska nazwa
prawa – lex – wywodzi się od ligare – wiązać, poniewaŜ zobowiązuje do czynienia
czegoś". Normy wprowadzone są przez jakiegoś rządcę; poniewaŜ zaś według
Tomasza Bóg rządzi całym światem, przeto normy przez niego wprowadzone czy
nakazane stanowią prawo.
Tomasz rozróŜniał cztery rodzaje praw: prawo wieczne, prawo naturalne, prawo
ludzkie i prawo boskie. Prawo wieczne to zbiór praw rządzących całym
wszechświatem; prawo naturalne to uszczegółowienie prawa wiecznego w odniesieniu
do człowieka, tj. zbiór zasad rządzących zachowaniem istot rozumnych i
posiadających wolną wolę; prawo ludzkie to prawa stanowione przez samych ludzi;
wreszcie prawo boskie to zbiór wymagań, które muszą być spełnione aby dostąpić
zbawienia.
Człowiek, uczestniczy w prawie wiecznym dzięki światłu rozumu. Uczestniczą
w nim wprawdzie równieŜ istoty pozbawione rozumu, ale jedynie przez to Ŝe
19 W staroŜytności koncepcje prawa naturalnego rozwijano odwołując się bądź to do pojęcia natury
ludzkiej (np. w ujęciu Arystotelesa), bądź do Natury w pojmowaniu stoików, tzn. do Rozumu, który
włada światem.
20 Uwaga. Nie naleŜy utoŜsamiać Tomaszowej etyki prawa naturalnego, tj. pewnej filozofii moralności
wywiedzionej z dogmatów religii chrześcijańskiej, z etyką jaką moŜna wyczytać w nauczaniu
Chrystusa; są to dwie zupełnie róŜne sprawy.
podlegają ścisłej determinacji z jego strony; człowiek natomiast moŜe w nim
uczestniczyć przez poznanie zasad rozumnego działania. MoŜe, ale nie musi, bowiem
obok posiadania rozumu drugą cechą człowieczeństwa jest posiadanie wolnej woli.
Bóg nie wpływa więc na działania ludzi bezpośrednio, nie kieruje nimi, lecz poprzez
ustanowienie zasad działania rozumu.
Według Tomasza prawo naturalne – zasady uczestnictwa istot rozumnych w
prawie wiecznym – ma dwie podstawowe cechy. Po pierwsze, jest wyrazem boskiej
opatrzności. Po drugie, stanowi normy praktycznej (tj. związanej z działaniem)
racjonalności, których uszczegółowieniem są zasady moralne. Moralna słuszność
czynu polega na jego zgodności z prawem naturalnym, na podporządkowaniu się mu.
Kto działa zgodnie z prawem naturalnym, tego działanie jest moralnie słuszne.
Mamy więc następujący schemat:
Bóg ® opatrzność ® prawo naturalne ® normy racjonalności ® moralność.
Tomasz wywodzi tedy normy moralne z rozumnej natury człowieka.
Postępowanie moralnie słuszne to postępowanie rozumne.
Niestety, choć brzmi to całkiem rozsądnie i przekonująco, w wydaniu Tomasza
jest to tylko czcza deklaracja. ZwaŜmy bowiem. Skoro prawo naturalne ma być
ugruntowane w naturze człowieka, tj. w rozumności, przeto o tym co dobre i złe
powinien autonomicznie rozstrzygać rozum. Tymczasem u Tomasza o wszystkim
stanowią dogmaty wiary, a nie rozum – wbrew deklaracjom, ale za to w zgodzie z
Księgą Rodzaju, w której jest powiedziane, Ŝe Bóg zabronił Adamowi i Ewie zrywać
owoców "z drzewa wiadomości dobrego i złego". Tę nieco tajemniczą formułę moŜna
bowiem zinterpretować w ten sposób, Ŝe człowiek ma się zadowolić przestrzeganiem
norm, natomiast nie wolno mu na własną rękę dociekać pochodzenia i istoty samych
wartości, w których te normy są ugruntowane. Inaczej mówiąc, normy mają być
uznawane i przestrzegane mocą autorytetu, a nie rozumu.
Na Ziemi tym autorytetem jest kościół powszechny. To do niego zatem – do
jego funkcjonariuszy i teologów – naleŜy ustalanie czy teŜ dekretowanie, co jest
zgodne, a co niezgodne z naturą człowieka, resp. z prawem naturalnym. ToteŜ etyka
prawa naturalnego (w wersji tomistycznej), to de facto etyka autorytetu, i to
bynajmniej nie w postaci transcendentnego Boga, lecz w postaci pewnych instancji
ludzkich takich jak Biblia, Ojcowie Kościoła, święci, PapieŜ, Święte Officjum, itp. Jej
podstawowym aktem jest zatem odmówienie człowiekowi statusu suwerena, co jak
wiadomo skłoniło Nietzschego do nazwania moralności chrześcijańskiej moralnością
niewolników, moralnością ludzi słabych, którym trzeba rozkazywać21.
21 Osąd ten jest chyba zbyt ryczałtowy. MoŜna by na przykład argumentować, Ŝe bywa wręcz
przeciwnie, Ŝe wiara w porządek nadprzyrodzony jest wyrazem buntu, a w kaŜdym razie niezgody na
to, aby świat doczesny – z uwagi na zło i niesprawiedliwość w nim panujące – był jedynym
istniejącym. Gdyby zatem chcieć wskazać, na jakim fenomenie psychicznym owocuje etyka prawa
naturalnego w wersji chrześcijańskiej, to równie dobrze miast na niewolniczą mentalność wskazać by
moŜna na dominację w umysłowości ludzi wierzących irracjonalnych pragnień, będących wyrazem
pewnych potrzeb o charakterze duchowym. NaleŜy do nich zarówno potrzeba Absolutu, jak i potrzeba
sprawiedliwości, a tym samym istnienia sprawiedliwego Sędziego. Oczywiście, pragnienie jest tylko
pragnieniem, i nie gwarantuje istnienia tego, co miałoby je zaspokoić.
To bardzo surowy osąd. Niemniej, wydaje mi się on bliŜszy prawdzie, niŜ
biegun przeciwny, według którego jedynie wiara w Boga jest warunkiem moralności.
JakoŜ, funkcjonuje pogląd – wypowiedziany między innymi przez jednego z
bohaterów powieści Dostojewskiego Bracia Karamazow – Ŝe „jeśli Boga nie ma, to
wszystko wolno”. Czy w istocie bez wiary w Boga moralność jest niemoŜliwa? Czy
coś jest dobre lub obowiązujące dlatego, Ŝe zostało nakazane przez Boga, czy
odwrotnie – Bóg nakazał coś, bo jest dobre22?. Czy na przykład kradzieŜ dlatego jest
złem, Ŝe jest sprzeczna z jednym z dziesięciorga przykazań boskich, czy teŜ Bóg
nakazał „Nie kradnij” dlatego, Ŝe kradzieŜ jest złem? Kto uznaje tę pierwszą
odpowiedź, tym samym sprowadza moralność do ślepego posłuszeństwa autorytetowi,
a tym samym zrzeka się rozumu (paradygmatycznym tego przypadkiem był – jeśli
wierzyć przekazowi biblijnemu – casus Abrahama, gotowego złoŜyć w ofierze syna
Izaaka, bo tego zaŜądał od niego Bóg; innym tego rodzaju biblijnym przykładem moŜe
być przypadek Hioba, tj. pasmo nieszczęść, jakimi Bóg doświadczył Hioba, który
mimo to chwalił Pana). Jeśli natomiast trafna jest odpowiedź druga, to musimy uznać,
Ŝe pojęcia tego, co dobre i złe winny być ustalone niezaleŜnie od przekazu religijnego,
w sposób czysto rzeczowy.
Podobnie, aby uznać, Ŝe to co pochodzi od Boga jest dobre, gdyŜ Bóg jest
dobry, musimy juŜ uprzednio dysponować pojęciem dobra. Warunkiem uznania
doskonałości moralnej Boga jest zatem istnienie pewnych intuicji moralnych, które są
logicznie wcześniejsze i niezaleŜne od przekazu religijnego. A więc nieprawdą jest, Ŝe
bez Boga moralność jest niemoŜliwa.
Innym z problemów na które musi odpowiedzieć chrześcijańska doktryna
prawa naturalnego, jest istnienie zła – nie tyle w postaci zawinionej przez człowieka,
bo tu moŜna argumentować, ze Bóg dał człowiekowi wolną wolę, a zatem wina za zło
obciąŜa jego sprawców (choć w przypadkach takich, jak np. Holocaust, trudno jest
zrozumieć, dlaczego Bóg – jeśli jest wszechmocny, wszechwiedzący i dobry – na to
pozwolił). Chodzi o zło w postaci katastrof, chorób, itp. nieszczęść powodujących
cierpienia milionów niewinnych ludzi. Jeśli Bóg jest wszechmogący i dobry, w jego
mocy winno być niedopuszczanie do takich sytuacji. Choć było wiele usiłowań
poradzenia sobie z tym problemem – od Augustyna, poprzez Leibniza, do propozycji
Hansa Jonasa zawartej w jego eseju Idea Boga po Auschwitz – Ŝadnego z nich nie
moŜna uznać za satysfakcjonujące.
*
Osobiście uwaŜam pojęcie prawa naturalnego za niefortunne. Po pierwsze,
„prawo naturalne” nie jest to ani prawo w rozumieniu prawa przyrody, które jest
zawsze spełnione, ani prawo w rozumieniu prawa stanowionego, które wymaga
promulgacji, tj. uchwalenia przez kompetentną władzę i obwieszczenia. MoŜna więc
zasadnie argumentować, Ŝe nie jest to w ogóle prawo. Jest to zatem co najwyŜej
pojęcie analogiczne, a z takimi trzeba być ostroŜnym, bo analogia jest zawodnym
sposobem argumentacji. Po drugie, wieloznaczne jest tu teŜ pojęcie natury i –
konsekwentnie – tego co naturalne/nienaturalne. Weźmy na przykład kwestię
22 Inaczej mówiąc, czy dawanie posłuchu rzekomym boskim postanowieniom jest słuszne dlatego, Ŝe
Bóg tak chce, czy dlatego, Ŝe Bóg chce tego co słuszne.
homoseksualizmu. Czy związki homoseksualne są sprzeczne z naturą (z prawem
naturalnym), jak niektórzy twierdzą? Jeśli przez naturę człowieka rozumieć to, co
wrodzone, to oczywiście nie mają racji, bo skłonności do homoseksualnych zachowań
są tak samo wrodzone, jak skłonności do przeciwnej płci, tyle Ŝe zdarzają się rzadziej.
MoŜna więc wprawdzie powiedzieć, Ŝe nie stanowią one normy, bo większość ludzi
jest heteroseksualna, ale to daleko nie to samo, Ŝe są naganne. Z drugiej strony,
argumentuje się, Ŝe związki homoseksualne są nienaturalne, bo homoseksualiści nie
mogą się rozmnaŜać. Ale przepraszam bardzo, dlaczego rozmnaŜanie się ma być miarą
człowieczeństwa? PrzecieŜ to wymóg czysto biologiczny, zwierzęcy, a o
człowieczeństwie stanowi duchowość, a nie popędy. PrzecieŜ pary które chcą zawrzeć
związek małŜeński nie czynią tego dla seksu, bo to mogą robić i bez tego związku,
lecz z uwagi na uczucie jakie ich wiąŜe, a więc na coś specyficznie ludzkiego. Zatem
krytykuje się tu to, co wyŜsze w człowieku w porównaniu ze zwierzęciem, w imię tego
co niŜsze.
Mówiąc ogólnie, etyka prawa naturalnego wydaje mi się koncepcją zbyt
ogólnikową i deklaratywną, aby mogła stanowić teoretyczną podstawę moralności.
Nie jest to teoria filozoficzna (nie spełnia np. wymogu dyskursywności), lecz doktryna
światopoglądowa, oręŜ walki ideowej, w której dominują metafory (w rodzaju „Bóg
jest miłością”), bądź argumenty o charakterze perswazyjnym, oddziałujące na emocje
(np. określanie przeciwników ideowych jako reprezentantów „cywilizacji śmierci”).
V. Etyka obowiązku (Kant)
RozwaŜania wstępne
Mówiąc o etyce kantowskiej najczęściej ma się na myśli poglądy wyłoŜone przez
Kanta w Krytyce praktycznego rozumu. Tymczasem poświęcił on problematyce
moralnej trzy swoje prace: Uzasadnienie metafizyki moralności, wspomnianą Krytykę
praktycznego rozumu oraz Metafizykę moralności. W takiej teŜ kolejności zreferuję
czy teŜ zrekonstruuję Państwu jego poglądy etyczne. Najpierw jednak trochę uwag
wprowadzających, związanych z tym, Ŝe jego rozwaŜania etyczne są oparte o pewien
ogólniejszy system, nazywany zamiennie bądź krytycyzmem, bądź transcendentalnym
idealizmem.
Według mnie, rozpowszechniona recepcja czy teŜ wykładnia tego systemu jest
nietrafna. Jest on mianowicie przedstawiany jako system dla którego podstawą – czyli
tzw. filozofią pierwszą – jest teoria poznania23. Według tej wykładni Kanta twierdził
on, Ŝe najpierw trzeba zbadać i ustalić moŜliwości ludzkich władz poznawczych, i
23 Czasem – czyni tak np. wybitny polski znawca mysli kantowskiej M. Siemek – odróŜnia się
klasyczną teorię poznania, określając ją jako ujęcie epistemiczne, od ujecia Kantowskiego,
określanego mianem epistemologicznego.
dopiero w świetle tego podejmować inną problematykę24. O swoistości ujęcia
Kantowskiego miałaby nadto stanowić metoda postępowania badawczego
(transcendentalizm), a metoda to równieŜ coś, co znajduje się w kompetencji
epistemologii25.
W istocie, terminologia i konceptualizacja wszystkich Kantowskich wywodów,
w których pełno takich terminów jak doświadczenie, zmysły, rozum, a priori,
aposteriori, zdaje się na to wskazywać. To jednak według mnie tylko pozór. Według
mnie Kant nie jest epistemologiem, lecz metafizykiem, przy czym tę ostatnią
kwalifikację naleŜy przeciwstawiać nie epistemologicznej, lecz ontologicznej. Nie
mamy u niego ani tradycyjnej – ontologicznej – problematyki bytu, ani tradycyjnej
problematyki poznania bytu; pozornie epistemologiczny charakter jego dociekań
związany jest z tym, Ŝe dyskurs metafizyczny ufundowany jest na katagorii podmiotu
jako tego co w ramach systemowego ujęcia problematyki filozoficznej pierwsze. Ale
podmiotu integralnie rozumianego, a nie zredukowanego do podmiotu poznania.
Wskazuje na to choćby fakt, Ŝe podstawowa dla myślenia kantowskiego kategoria
tego, co aprioryczne, ani nie jest ograniczona do dziedziny poznania, ani nie jest
głosem w sprawie istnienia tzw. idei wrodzonych – swoje a priori ma i tzw. rozum
praktyczny, tj. dziedzina zachowań moralnych, jak i dziedzina tzw. władzy sądzenia,
czyli – mówiąc w pewnym uproszczeniu – recepcja dzieł sztuki. Co więcej,
rozumienie aprioryczności jako niezaleŜności od doświadczenia jest wewnętrznie
sprzeczne, bowiem samo doświadczenie zawiera w sobie czynniki aprioryczne w
postaci form zmysłowości.
Tam gdzie Kant mówi o aprioryczności, chodzi mu de facto o dziedzinę tego,
co nadzmysłowe (a tym samym charakterystyczne dla swoiście ludzkiego sposobu
bycia), a nie o niezaleŜność pewnych mechanizmów i czynników poznawczych od
doświadczenia zmysłowego. Nie chodzi zatem o spór empiryzmu z racjonalizmem.
Z drugiej strony, choć Kant w istocie podjął pewien problem o charakterze
epistemologicznym, i to taki, którego nikt przed nim nie podejmował, mianowicie
problem przedmiotowości poznania, tj. odnoszenia się treści poznawczych do
przedmiotu poznania26, to był to problem naleŜący nie do teorii, lecz do metafizyki
poznania, bo mówi on coś o sposobie bycia czy funkcjonowania bytu ludzkiego, tego
zaś teoria poznania nie jest w stanie ustalić.
Kantowi chodzi o metafizykę rozumu – metafizykę dlatego, Ŝe rozum nie
naleŜy do przyrody, którą bada fizyka, jego badanie jest więc badaniem czegoś co
wykracza poza przedmiot badań fizykalnych. Ale uwaga. Przez przyrodę rozumie
24 Według tejŜe wykładni Kant miałby przezwycięŜyć dotychczasowe teorie poznania jako
jednostronne, próbując zarazem oddać sprawiedliwość temu, co w nich było słuszne. Dotyczyło to
trzech kontekstów problemowych tradycyjnej epistemologii: sporu racjonalizmu z empiryzmem,
opozycji dogmatyzmu i sceptycyzmu, oraz kontrowersji między realizmem i idealizmem
epistemologicznym.
25 Pierwszym myślicielem który wystąpił z projektem ugruntowania całej filozofii w teorii poznania,
nadto zaś rozwaŜania rzeczowe poprzedzał rozwaŜaniami dotyczącymi metody postępowania
badawczego, był Kartezjusz (vide jego Medytacje o pierwszej filozofii i RozwaŜania o metodzie). Nie
bardzo w związku z tym wiadomo, na czym miałoby polegać nowatorstwo, czy wręcz rewolucyjność,
propozycji Kantowskiej.
26 Prawdę mówiąc, był on tym myślicielem, który ten problem w ogóle jako pierwszy postawił, choć
według mnie rozwiązał go nietrafnie.
Kant dziedzinę zjawisk, a nie tzw. „rzeczy samych w sobie”, istniejących i będących
czymś określonym niezaleŜnie od wszelkiego podmiotu. Metafizyczny charakter
rozumu związany jest zatem z tym, Ŝe wykracza on poza dziedzinę tego, co
zjawiskowe. To co wykracza poza tę dziedzinę, o ile staje się przedmiotem rozwaŜań,
określa Kant mianem noumenu.
Metafizyka to zbiór hipotez dotyczących owego świata noumenalnego. Nie
mamy do niego bezpośredniego dostępu, potrzebna jest zatem odpowiednia metoda
ich rozwaŜania. Metodą taką jest według Kanta transcendentalny sposób rozwaŜania.
Transcendentaly sposób postępowania to metoda polegająca na poszukiwaniu
podmiotowych, a zarazem apriorycznych ( a tym samym powszechnych i koniecznych)
warunków moŜliwości doświadczenia, poznania, wiedzy, wszystkich w ogóle władz i
zdolności ludzkich, o ile mają one być obiektywne, co u Kanta znaczy: waŜne
(wiąŜące) dla wszystkich istot rozumnych27. W największym skrócie rzecz ujmując,
sprowadza się ona do pytania, co wcześniejszego musimy załoŜyć, aby coś innego (np.
doświadczenie czy poznanie czegoś) było moŜliwe (zachodziło, miało miejsce). Taki
sposób postepowania nazywa Kant dedukcją transcendentalną, choć etap samej
dedukcji poprzedzony jest w nim przez „regresywne” myślenie odkrywcze typu
hipotetycznego (najczęściej nazywane rozumowaniem redukcyjnym)28 . Regresywność
ta polega na poszukiwaniu czegoś, co (logicznie) wcześniejsze, i w tym sensie
„pierwsze”. W pojęciu podmiotu jest właśnie zawarty moment owego pierszeństwa (w
porządku czynników walentnych epistemicznie).
Przykładem takiej transcendentalnej dedukcji jest potraktowanie przez Kanta
czasu jako apriorycznej formy zmysłowości, tj. jako pewnego wyposaŜenia podmiotu
(transcendentalnego), które jest warunkiem percepcji (poniewaŜ postrzegamy
przedmioty w czasie, mimo iŜ Ŝaden narząd zmysłowy nie dostarcza informacji o
charakterze czasowym, przeto czas jest wnoszony do doświadczenia zmysłowego
(spostrzegania) przez podmiot).
Takie aprioryczne warunki posiadają wszystkie władze poznawcze człowieka, w
konsekwencji czego według Kanta „rzeczy same w sobie” są niepoznawalne,
poznajemy jedynie zjawiska, czyli coś co ukształtowane przez pewne czynniki
podmiotowe. Rzeczy same w sobie nie mogą być poznane, mogą jedynie być
pomyślane przez intelekt – stąd ich inne nazwy noumena bądź inteligibilia29.
27 Uwaga: poniewaŜ chodzi o powszechne i konieczne warunki podmiotowe, „podmiot” nie oznacza u
Kanta realnego osobnika ludzkiego, lecz podmiot tzw. „czysty” (transcendentalny). Do sprawy tej
jeszcze wrócę.
28 Na marginesie: jest to sposób postępowania badawczego charakterystycznego dla matematyki, które
nie polega bynajmniej na dowodzeniu twierdzeń na podstawie aksjomatów – dowodzenie w
matematyce nie sprowadza się do dedukcji, która jest tylko ostatnią jego fazą. Polega ono natomiast na
tym, ze najpierw formułuje się (najczęściej intiuicyjnie) jakieś twierdzenie – tj. uchwytuje się
intelektualnie pewien matematyczny stan rzeczy – a następnie poszukuje się załoŜeń, z których to
twierdzenie moŜna wydedukować. To poszukiwanie załoŜeń ma charakter wnioskowania
redukcyjnego. Kant zatem, podobnie jak Kartezjusz, za wzór postępowania badawczego miał
matematykę, tyle Ŝe inaczej rozumiał jego charakter.
29 Świat noumenalny to nie świat rzeczy samych w sobie (czyli inaczej mówiąc obiektywnie istniejąca
rzeczywistość), lecz jako przedmiot myśli, a zatem istniejący dla podmiotu.
O intencjach samego Kanta – wbrew przypisywanej mu wykładni
epistemologicznej – świadczyć moŜe to, Ŝe według niego są trzy podstawowe pytania,
na które filozofia powinna odpowiedzieć: 1.Co mogę wiedzieć, 2.Co powinienem
czynić, 3.Czego mogę się spodziewać, które według niego sprowadzić moŜna do
jednego zasadniczego pytania: Kim jest człowiek?
OtóŜ cały system Kanta oparty jest o pewien dualistyczny pogląd na człowieka.
Niby Ŝadna nowość – wielu filozofów przed Kantem podkreślało dualizm człowieka
czy natury ludzkiej. Rzecz w tym, Ŝe odnośną granicę prowadzono pomiędzy duszą i
ciałem, podczas gdy według Kanta granica przebiega wewnątrz tego, co w sposób
ryczałtowy nazywano duszą, a którą Kant róŜnicuje na część zwierzęcą (zmysłowość)
i to, co nadzmysłowe (rozumność). Mamy więc dualizm tego, co w człowieku
zwierzęce (przyrodnicze, naturalne – dziedzina popędów i zmysłowości) i tego, co
swoiście ludzkie, a co Kant utoŜsamia z rozumem czy teŜ rozumnością (terminologia
ta nie jest najszczęśliwsza, bo podpowiada błędną, epistemologiczną właśnie
konceptualizację zagadnień, podczas gdy chodzi o metafizykę. Rozum – a właściwie
naleŜałoby powiedzieć: to co duchowe – nie jest tylko narzędziem poznania,
rozumność bowiem stanowi o sposobie bycia człowieka. Rozum nie wywodzi się ze
zmysłowości, jest odrębną, autonomiczną władzą, którą jednak Kant – i to jest słaby
punkt jego koncepcji – po prostu zakłada jako w pełni rozwiniętą, nie pytając o jej
genezę czy pochodzenie, stwierdzając jedynie jej radykalną odmienność od duszy
(psyche) zwierzęcej.
Kant mocno akcentuje tę podstawową opozycję. Oto dwie znane jego
wypowiedzi w tym względzie: „Obowiązku! Ty wzniosłe, wielkie miano, które w
sobie nie zawierasz nic umiłowanego, lecz Ŝądasz poddania się, przed którym milkną
wszystkie skłonności, mimo Ŝe potajemnie mu przeciwdziałają – jakieŜ jest godne
ciebie pochodzenie i gdzie moŜna znaleźć korzeń twego szlachetnego rodu, który
dumnie zaprzecza wszelkiemu pokrewieństwu ze skłonnościami, i z którego to
korzenia pochodzenie jest nieodzownym warunkiem tej wartości, jaką ludzie mogą
jedynie sami sobie nadać? Nie moŜe to być nic pośledniejszego niŜ to, co wynosi
człowieka ponad samego siebie jako części świata zmysłów, co go wiąŜe z
porządkiem rzeczy, który pomyśleć moŜe tylko intelekt, i któremu zarazem jest
podporządkowany cały świat zmysłów, a wraz z nim dające się empirycznie określić
istnienie człowieka w czasie i ogół wszystkich celów. Nie jest to nic innego jak
osobowość, tj. wolność i niezaleŜność od mechanizmu całej przyrody, władza istoty,
która podlega swoistym, danym jej przez własny jej rozum prawom”. I drugi cytat o
podobnej wymowie: „Dwie rzeczy napełniają umysł podziwem i czcią: niebo
gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie... To pierwsze zaczyna się od miejsca
jakie zajmuję w zewnętrznym świecie zmysłów.. To drugie zaczyna się od mej
niewidzialnej jaźni, od mej osobowości... Pierwszy widok niejako unicestwia moja
waŜność jako zwierzęcego stworzenia, które musi z powrotem zwrócić materię z
której się poczęło, gdy skończy się krótki czas, przez który było obdarzone siłą
Ŝyciową. Drugi natomiast podnosi moją wartość, jako inteligencji, nieskończenie,
dzięki mej osobowości, w której prawo moralne objawia mi Ŝycie niezaleŜne od
zwierzęcości, a nawet od całego świata zmysłów”. Widać z nich wyraźnie, Ŝe nie
chodzi tu o – techniczny w gruncie rzeczy – problem teoriopoznawczy, lecz o godność
człowieka, o jego – uŜywając słów Maxa Schelera – „szczególne stanowisko w
Kosmosie”.
Kant w obliczu tego dualizmu będzie starał się z jednej strony odkryć czy teŜ
sformułować autonomiczne prawa funkcjonowania rozumu (wiąŜąc je z pewnymi
zasadami apriorycznymi, tj. czysto duchowymi, charakteryzującymi rozum jako taki,
rozpatrywany w abstrakcji od powiązania ze zmysłowością), z drugiej zaś ująć rozum
jako fragment całości czy teŜ jedności jaką jest człowiek, tj. zbadać jak funkcjonuje
rozum który musi się liczyć z tą animalną naturą.
„Uzasadnienie metafizyki moralności”
Rozprawa Kanta pod tym tytułem zawiera trzy główne wątki rozwaŜań. 1.
Wskazanie najwyŜszej zasady moralności – prawa moralnego (=imperatyw
kategoryczny). 2. Uzasadnienie tego imperatywu przez odniesienie do
człowieczeństwa jako celu samego w sobie. 3. Wskazanie warunku moŜliwoś__________ci
imperatywu, którym okazuje się załoŜenie wolności woli.
Wśród władz umysłowych (wyŜsze władze psychiczne; w mojej terminologii
jest to to, co duchowe) Kant rozróŜnia władzę poznania (intelekt), uczucia
przyjemności i przykrości (podporządkowane władzy sądzenia) oraz władzę
poŜądania (podporządkowaną rozumowi praktycznemu). RozróŜnia on przy tym
niŜszą i wyŜszą władzę poŜądania. Władza poŜądania powodująca się jedynie
bodźcami zmysłowymi i skłonnościami popędowymi właściwa jest egzystencji na
poziomie zwierzęcym. U człowieka natomiast bodźce zmysłowe mogą ją pobudzać,
ale jej nie determinują; jej czynnikiem determinacji (motywacją) są pojęcia, a
ogólniej mówiąc przedstawienia jakiegoś stanu rzeczy. Władza poŜądania według
pojęć to wola – zdolność samodzielnego nakłaniania się do czynu zgodnie z
przedstawieniem pewnych praw. Wola jest rodzajem sprawstwa przysługującym
istotom rozumnym, a wolność własnością tego sprawstwa dzięki której wola moŜe
działać niezaleŜnie od zewnętrznych względem niej przyczyn.
Mówiąc ogólnie, Kant jest deterministą: wszystkie byty (Kant mówi raczej o
przedmiotach) podlegają jakimś prawom. Prawa te są według niego dwojakiego
rodzaju, są to mianowicie bądź prawa przyrody (bada je fizyka), bądź prawa wolności
(te bada etyka, nauka o moralności). KaŜda rzecz w przyrodzie działa podług praw.
Istota rozumna natomiast posiada władzę (zdolność) działania według przedstawienia
praw. Prawa zawierające roszczenie słuŜące jako właściwa podstawa działania
(praktycznego) nazywa Kant etycznymi. Etyka formułuje zatem zasady właściwego
uŜywania wolności.
Prawa wolności dotyczą obowiązku, bo – jako prawa właśnie – mają moc
wiąŜącą, są obowiązujące dla wszystkich istot rozumnych, posiadających wolną wolę.
Prawa wolności nazywa Kant prawami moralnymi. Jeśli odnoszą się one do działań
wymagających zgodności z prawem stanowionym („pozytywnym”), są to prawa
jurydyczne. Zgodność działania z prawami jurydycznymi nadaje czynom charakter
legalny, a z etycznymi – moralny. Legalność to zgodność z obowiązkiem
nakazywanym przez prawo, z tym Ŝe do tej zgodności mogą nakłaniać pobudki
zewnętrzne (np. sankcje karne); moralność wymaga natomiast, aby jedynym motywem
działania była chęć spełnienia obowiązku.
Praktycznie (=moralnie) dobre jest to, co skłania wolę za pomocą przedstawień
rozumowych, a więc nie z subiektywnych powodów, lecz obiektywnie, na mocy zasad
mających waŜność dla kaŜdej rozumnej istoty30. Dlatego teŜ według Kanta podstawa
(zasada) moralności moŜe być ustalona jedynie w trybie apriorycznym.
Uściślając, dwa są tego powody. Po pierwsze, sądu moralnego nie da się
uzasadnić empirycznie, bo orzeczniki etyczne typu dobry, słuszny etc. nie dają się
stwierdzić w Ŝadnym doświadczeniu; moŜna co najwyŜej w tym trybie stwierdzić, Ŝe
ludzie sądzą, iŜ coś jest dobre bądź słuszne. Inaczej mówiąc, nie moŜna tej zasady
wyprowadzić z przykładów, gdyŜ kaŜdy przykład musi sam wprzód zostać oceniony
według zasad moralności, czy jest godzien słuŜyć za przykład, nie moŜe zaś
dostarczyć jej pojęcia. Skąd np. mamy pojęcie Boga jako najwyŜszego dobra? Jedynie
z idei, którą rozum tworzy (a priori) o moralnej doskonałości. Skoro zaś sądy moralne
nie opierają się na doświadczeniu, to są sądami apriorycznymi. Ich uzasadnienie
wymaga więc pewnej metafizyki, przez którą Kant rozumie dyscyplinę opartą
wyłącznie o zasady aprioryczne (=czysto duchowe).
Podobny argument odnosi się do tych koncepcji, które najwyŜszej zasady
moralności doszukują się w znajomości natury ludzkiej – np. w dąŜeniu do
doskonałości bądź szczęśliwości31 – czy teŜ w szczególnym przeznaczeniu tej natury,
bo znajomość tejŜe natury moŜemy mieć tylko dzięki doświadczeniu.
Po drugie, prawo moralne, jeśli ma obowiązywać, tj. słuŜyć jako podstawa
zobowiązania, musi się odznaczać absolutną koniecznością, tj. być obowiązujące dla
wszystkich istot rozumnych. Podstawy zobowiązania nie naleŜy więc szukać w
naturze człowieka ani w okolicznościach zewnętrznych, lecz w pojęciach czystego
rozumu, tj. w tym co stanowi o istocie człowieka. Praktycznie (moralnie) dobre jest to,
co skłania wolę za pomocą przedstawień rozumu, a więc na mocy zasad mających
waŜność dla kaŜdej rozumnej istoty.
Wszystkie pojęcia moralne mają swe źródło całkowicie a priori w rozumie.
PoniewaŜ filozofia opierająca się na zasadach a priori jest metafizyką, przeto etyka
moŜe być określona jako metafizyka moralności. Zajmuje się ona ideą obowiązku i
praw moralnych – jej podstawowym zadaniem jest ustalenie najwyŜszego prawa
moralnego oraz zasad działania czystej woli. Filozofia moralna musi jednak mieć
równieŜ część empiryczną, poniewaŜ musi wyznaczać prawa woli człowieka „z krwi i
kości”, tj. o ile wola ta podlega wpływowi przyrody i naturalnych skłonności.
Z uwagi na tę dwoistość bytu ludzkiego pojawia się kategoria powinności.
Człowiek jest istotą dwoistą, przynaleŜąc z jednej strony do świata zmysłowego
30 To co praktycznie dobre róŜni się od tego co przyjemne jako tego, co wywiera wpływ na wolę
jedynie za pomocą uczucia, a więc z przyczyn subiektywnych. ZaleŜność poŜądania od uczuć Kant
nazywa skłonnością, natomiast przypadkową (a nie konieczną) zaleŜność woli od zasad rozumu –
zainteresowaniem.
31 Nakaz, aby kaŜdy człowiek dąŜył do szczęścia jest nadto, według Kanta, bezsensowny, bo
nierozsądne jest nakazywanie komuś tego, czego on sam chce. (Uwagę tę moŜna odnieść m.in. do
propozycji utylitarystów). Kant nie wymaga jednak bynajmniej wyrzeczenia się przez ludzi wszelkich
pretensji do szczęśliwości, lecz tylko, by nie brano jej pod uwagę gdy mowa o obowiązku. Etyka
Kanta nie kaŜe wyrzec się dąŜeń do szczęścia i korzyści, a jedynie odmawia im miana zachowań
moralnych.
(zjawiskowego), za z drugiej strony do świata inteligibilnego (noumenalnego).
Gdybyśmy byli jedynie członkami tego drugiego, wszystkie nasze czyny byłyby
zupełnie zgodne z zasadą autonomii woli; i odwrotnie, gdybyśmy naleŜeli tylko do
świata zjawiskowego, podlegalibyśmy naturze (np. zasadzie szczęśliwości). PoniewaŜ
zaś naleŜymy do obu, to nasze czyny powinny być zgodne z autonomią woli. Moralna
powinność jest własnym, koniecznym chceniem człowieka jako przynaleŜnego do
świata inteligibilnego, a jako powinność jest przezeń traktowana tylko o tyle, o ile
uwaŜa się on zarazem za członka świata zmysłowego.
Powinność odniesiona do jakiegoś podmiotu stanowi obowiązek. Obowiązek jest
koniecznością czynu wypływającego z poszanowania prawa. Jeśli czyn ma być
moralnie dobry, nie wystarcza, aby był zgodny z prawem moralnym, winien nadto
dokonywać się ze względu na nie. Inaczej mówiąc, wartość moralną posiada jedynie
czyn dokonany z obowiązku. Jeśli np. ktoś nie kradnie, to postępuje wprawdzie
zgodnie z prawem moralnym (jego czyn jest legalny), ale to nie znaczy jeszcze, Ŝe
postępuje moralnie, bo moŜe np. nie kradnie nie dlatego, Ŝe taki jest nakaz moralny,
lecz z obawy przed konsekwencjami.
Istota moralnej wartości czynów polega na tym, aby prawo moralne bezpośrednio
determinowało wolę. Co więcej, tylko prawo moralne moŜe być motywacją woli,
wykluczony jest udział innych motywacji – np. wzgląd na szczęśliwość, korzyść czy
skłonności (opierające się na uczuciu, a wszelkie uczucie jest zmysłowe). Jeśli wola
jest determinowana za pośrednictwem uczucia, a więc nie ze względu na prawo, to
nawet jeśli czyn będzie zgodny z prawem, nie będzie czymś moralnym, lecz co
najwyŜej legalnym. Prawo moralne wyklucza się z miłością własną, egocentryzmem,
osobistymi skłonnościami, jest skierowane przeciw nim, upokarza je, w zamian
wymagając szacunku. Szacunek ten jest jedyną motywacją moralną. Polega on na
dobrowolnym poddaniu woli prawu, połączonym z nieuchronnym przymusem wobec
wszystkich skłonności, wywieranym przez własny rozum.. Czyn tak zdeterminowany
to właśnie obowiązek.
Postępowanie dyktowane przez poczucie obowiązku wyłącza całkowicie
(przezwycięŜa) wpływ skłonności, a wraz z nimi wszelkie przedmioty chcenia. Inaczej
mówiąc, wartość moralna działania z obowiązku tkwi nie w zamiarze, który ma być
urzeczywistniony, lecz w maksymie według której zamiary ustanawiamy, zaleŜy więc
od zasady woli, a nie od przedmiotu czy celu działania.
Obiektywnie tedy pojęcie obowiązku wymaga od działania zgodności z prawem
moralnym, subiektywnie zaś szacunku dla prawa jako jedynej determinanty woli.
Motywacją czynu moralnego musi być chęć spełnienia obowiązku – nie liczą się w
tym względzie porywy serca, szlachetność, wspaniałomyślność itp. czynniki,
określane w sumie przez Kanta mianem marzycielstwa. Konieczność moralna jest
zniewoleniem, tj. zobowiązaniem, i kaŜde na tym oparte działanie naleŜy pojmować
jako obowiązek.
Proszę zauwaŜyć, Ŝe jest to obowiązek dobrowolnie na siebie nakładany, a nie
jakiś wymóg narzucony z zewnątrz, jak w przypadku prawa pozytywnego. Dzięki
temu wola zachowuje autonomię (podlega jedynie autodeterminacji). Człowiek
podlega zatem tylko swemu własnemu, a jednak powszechnemu prawodawstwu.
MoŜna to nazwać zasadą autonomii woli. Autonomia woli to ta jej właściwość, dzięki
której sama dla siebie stanowi ona prawo.
Zbierzmy. Wartość moralna działania z obowiązku nie tkwi ani w samym czynie,
ani nie w jego konsekwencjach, ani nie w zamiarze który ma być urzeczywistniony,
ani nie w przyrodzonych skłonnościach, ale w maksymie według której je
postanawiamy, zaleŜy więc od motywacji, a nie od przedmiotu czy celu działania.
Postępowanie z obowiązku ma całkowicie wyłączać wpływ skłonności, a wraz z nią
wszelki przedmiot woli; jedyną więc rzeczą, która moŜe wolę skłaniać do określonego
działania, jest obiektywnie prawo, a subiektywnie – poszanowanie tego prawa, to
znaczy maksyma, Ŝe powinno mu się być posłusznym.
Z powyŜszego Kant wyprowadza następujący wniosek: Nie powinienem nigdy
inaczej postępować jak tylko tak, Ŝebym mógł takŜe chcieć, aby maksyma moja stała
się powszechnym prawem. Za zasadę słuŜy tedy woli sama zgodność z ideą prawa.
Zasadę tę Kant określa mianem kategorycznego imperatywu32. Imperatyw
kategoryczny jest według Kanta sądem syntetycznym a priori.
Kategoryczny imperatyw mówi zatem: postępuj tylko według takiej maksymy
(subiektywnej zasady postępowania), która mogłaby mieć waŜność prawa
powszechnego, tj. którą moŜna zuniwersalizować (na marginesie: powyŜsza formuła
kategorycznego imperatywu – bo są teŜ u Kanta inne – bywa czasem z tego względu
nazywana zasadą uniwersalizacji)33.
Rozum determinuje więc wolę jedynie mocą samej idei prawa, pozwalającej
kwalifikować maksymy według tego, czy nadają się one na prawo powszechne. Jest to
więc zasada czysto formalna, nie tyle prawo moralne, ile metaprawo, ogólna zasada
stanowienia bardziej szczegółowych praw (maksym).
Z tego powodu etyka Kanta bywa krytykowana za formalizm. Według mnie nie
jest to trafny zarzut, bo – po pierwsze – jest to jedynie sformułowanie naczelnej
zasady moralności, a nie system etyki, a po drugie Kant podaje kilka innych
sformułowań kategorycznego imperatywu, z których szczególnie jedno nie ma juŜ
charakteru czysto formalnego. Jest wprawdzie rzeczą dyskusyjną czy jest to
równowaŜne sformułowanie imperatywu, czy teŜ jego uzasadnienie, bo Kant uŜywa
obu tych kwalifikacji. Nadto, jeśliby potraktować to drugie sformułowanie jako
uzasadnienie pierwszego, to wówczas okazałoby się, Ŝe to pierwsze nie jest naczelną
zasadą moralności34.
Dla wprowadzenia tej drugiej formuły Kant odwołuje się do pojęcia celu samego
w sobie (czyli takiego, który nie moŜe być środkiem do czegoś innego), nazywając go
32 Przedstawienie zasady postępowania, o ile jest ona obowiązująca dla woli, nazywa Kant nakazem
rozumu, a formułę tego nakazu – imperatywem. Wszystkie imperatywy wyraŜają powinność.
Imperatywy nakazują bądź hipotetycznie (praktyczna konieczność czynu traktowanego jako środek do
czegoś), bądź kategorycznie (czyn jako sam w sobie konieczny).
33 „Czy w istocie maksyma posiada waŜność obiektywną, poznasz dopiero wtedy – powiada Kant –
gdy twój rozum podda ją próbie wytrzymałości, kaŜąc ci wyobrazić sobie siebie w roli prawodawcy.
Rozum zadziwia tu najwyŜszym geniuszem – potrafi on wszak determinować wolę jedynie mocą idei,
pozwalającej kwalifikować maksymy według tego, czy nadają się one na prawo powszechne”.
34 Według Hansa Jonasa kaŜda próba rozumienia prawa moralnego jako swego własnego celu musi
zakończyć się niepowodzeniem. Dlatego teŜ – według Jonasa – Kant skompensował formalność
swego imperatywu materialną zasadą postępowania, pozornie wywnioskowaną z tego imperatywu, ale
faktycznie do niego dodaną, mianowicie zasadą poszanowania dla godności osób jako celów samych
w sobie. Ta bezwarunkowa wartość podmiotów rozumnych nie wynika według Jonasa z Ŝadnej zasady
formalnej.
wartością bezwzględną35. Czymś takim jest według Kanta człowieczeństwo. Oto
odnośna wypowiedź Kanta: "Podstawą kategorycznego imperatywu moŜe być tylko
coś, czego istnienie samo w sobie posiada bezwzględną wartość, co więc jako cel sam
w sobie moŜe tworzyć podstawę praw. OtóŜ człowiek a właściwie wszelka istota
rozumna istnieje właśnie jako cel sam w sobie.. Praktyczny imperatyw moŜna więc
sformułować następująco: postępuj tak, byś człowieczeństwa uŜywał zawsze zarazem
jako celu, nigdy tylko jako środka".
W roli desygnatów tego "celu samego w sobie" występują teŜ u Kanta takie
określenia, jak podmiot, istota rozumna oraz osoba. Przykładowo: „Istoty rozumne
nazywamy osobami, poniewaŜ juŜ ich natura wyróŜnia je jako cele same w sobie, tj.
jako coś czego nie naleŜy uŜywać tylko jako środka, co jest przedmiotem szacunku".
W świetle jeszcze innej wypowiedzi Kanta w której wprowadza on pojęcie godności,
sądzę, Ŝe moŜna to wyrazić w ten sposób, Ŝe osoby posiadają godność36. Wówczas
tezę iŜ człowiek jest celem samym w sobie naleŜałoby rozumieć jako tezę, iŜ to
godność osoby ludzkiej winna być traktowana jako cel sam w sobie, czyli jako
wartość.
Tę godność człowiek posiada dzięki swej autonomii, czyli wolności
wewnętrznej (wolnej woli). Moralność zatem moŜna sprowadzić do wymogu
podmiotowego traktowania ludzi jako (traktowania ich jako podmiotów). Moralność
zatem jest warunkiem, sposobem, czy teŜ wyrazem traktowania ludzi jako celów
samych w sobie.
Na marginesie: mówienie o człowieku jako o celu nie wydaje mi się trafne, kłóci
się to bowiem z pojęciem celu jako czegoś jeszcze nie istniejącego, co chcemy dopiero
urzeczywistnić. Sądzę, Ŝe formułę Kanta naleŜałoby wyrazić następująco: postępuj
tak, aby drugiego człowieka nigdy nie instrumentalizować, tj. nie posługiwać się nim
wyłącznie jako narzędziem, lecz aby zawsze traktować go jak podmiot.
Inaczej mówiąc, człowieczeństwo jest podmiotem, tym co pierwsze – tak w
porządku metafizycznym, jak i aksjologicznym. To dlatego właśnie według Kanta
wszystkie główne problemy metafizyczne sprowadzają się do pytania, kim jest
człowiek.
35 Mowa tu jest o bezwzględnej wartości, która odróŜniana jest od wartości względnej, tj. warunkowej,
zrelatywizowanej do potrzeb jakiegoś podmiotu (a więc subiektywnej; wartość względną ma to, co
jest poŜądane przez kogoś). Jest to rozróŜnienie paralelne do odróŜnienia imperatywów
kategorycznych i hipotetycznych. Innymi słowy, imperatyw kategoryczny związany jest z ideą
bezwzględnej, bezwarunkowej, obiektywnej wartości („gdyby bowiem wszelka wartość była
warunkowa, nie moglibyśmy znaleźć dla rozumu Ŝadnej najwyŜszej praktycznej zasady”). W tym
samym kontekście Kant przywołuje jeszcze jedną opozycję, mianowicie opozycję obowiązku i
interesu. Powiada, Ŝe cechą odróŜniającą imperatyw kategoryczny od hipotetycznego jest
„wyrzeczenie się wszelkiego zainteresowania”. Imperatyw tylko wtedy jest nieuwarunkowany, jeŜeli
wola „nie opiera się na Ŝadnych względach na jakiś interes”. Dlatego teŜ postępowanie moralne musi
cechować się bezinteresownością.
36 Kant następująco wprowadza parę stron dalej ideę godności istoty rozumnej: „W państwie celów
wszystko ma albo jakąś cenę, albo godność. To, co ma cenę moŜna zastąpić takŜe przez cos innego
jako jego równowaŜnikiem, co zaś wszelką cenę przewyŜsza, a więc nie dopuszcza Ŝadnego
równowaŜnika, posiada godność”. Określa teŜ cenę jako wartość względną, a godność jako wartość
wewnętrzną, rozumiejąc przez nią „warunek, pod którym jedynie coś moŜe być celem samym w
sobie”.
Jeszcze słowo w kwestii domniemanego formalizmu etyki kantowskiej. Zgoda,
Ŝe to, czym się kierujemy w Ŝyciu nie ma charakteru formalnego – ani w sferze
myślenia, ani w sferze działania moralnego, ani nigdzie, bo nie jesteśmy komputerami;
kierujemy się rozumieniem. Ale przecieŜ nie przeszkadza to temu, Ŝe istnieją prawa
logiki i są czymś wiąŜącym wszelkie myślenie. Tak teŜ naleŜy według mnie pojmować
i traktować status imperatywu kategorycznego. Według mnie status sformułowanego
przez Kanta prawa moralnego jest analogiczny do statusu praw logiki. Podobnie jak
odwołujemy się do praw logiki, aby sprawdzić czy jakieś spontanicznie
przeprowadzone rozumowanie jest poprawne, do imperatywu kategorycznego
odwołujemy się w sytuacji, kiedy mamy jakieś wątpliwości, czy zamierzone działanie
ma charakter moralny.
Inaczej mówiąc imperatyw kategoryczny w wersji pierwszej (zasada
uniwersalizacji) odgrywa rolę operacyjnego kryterium oceny moralnej, nie stanowi
natomiast uzasadnienia ocen – podobnie jak prawa logiki nie stanowią uzasadnienia
sądów, które zaleŜy od prawdziwości przesłanek rozumowania.
„Krytyka praktycznego rozumu”
Dzieło to poświęcone jest głównie rozwiązaniu tzw. trzeciej antynomii czystego
rozumu, dotyczącej zagadnienia determinizmu.
Krytyka praktycznego rozumu (zadanie) to poszukiwanie warunków
moŜliwości prawa moralnego, tj. kategorycznego imperatywu. Według Kanta
warunkiem tym jest wolność (autonomia) woli37. Krytyka praktycznego rozumu
(dzieło) poświęcone jest w związku z tym głównie rozwiązaniu tzw. trzeciej antynomii
czystego rozumu, dotyczącej związku determinizmu i wolnej woli. (Antynomia
czystego rozumu polega na tym, Ŝe pewnemu twierdzeniu opartemu o jakąś zasadę
czystego rozumu przeciwstawia się twierdzenie z nim sprzeczne, równieŜ oparte o
pewną zasadę czystego rozumu).
Przypomnę, Ŝe Kant rozróŜnia dwie postacie przyczynowości (termin ten nie
jest zbyt fortunny, ale mniejsza o terminologię), mianowicie przyczynowość na mocy
praw przyrody (nic nie dzieje się bez przyczyny) i przyczynowość z wolności (wola
jako pierwsze ogniwo w łańcuchu zdarzeń). Antynomia jest wówczas następująca.
Twierdzenie: Przyczynowość zgodna z prawami przyrody nie jest jedyną, z
której dadzą się wyprowadzić wszystkie zjawiska w świecie. Dla ich wyjaśnienia
trzeba koniecznie przyjąć przyczynowość dokonującą się przez wolność.
Twierdzenie przeciwstawne: Nie istnieje wolność, lecz wszystko w świecie
dzieje się jedynie wedle praw przyrody.
Oto rozwiązanie tej antynomii proponowane przez Kanta: sprzeczność nie
powstaje, jeśli konieczność przyrodnicza odnosi się jedynie do dziedziny zjawisk,
wolność zaś do rzeczy samych w sobie, przy czym prawdę powiedziawszy Kantowi
chodzi o jedną tylko taką rzeczą samą w sobie, mianowicie o człowieka. Wówczas
37 Uwaga.. Kiedy mowa o wolności woli mamy na myśli jej niezaleŜność od tego co naturalne
(przyrodnicze), kiedy natomiast mówimy o jej autonomii, chodzi o to, Ŝe wola posiada własne
prawodawstwo, funkcjonuje według własnych zasad. Własne, tzn. właściwe nie dla samej tylko woli,
lecz dla całej dziedziny bytu do której ona naleŜy, tj. dla dziedziny duchowej (nadzmysłowej).
moŜna bowiem według Kanta bez sprzeczności przypisać człowiekowi i podleganie
koniecznościom przyrodniczym i wolność, tyle Ŝe pod róŜnymi względami – raz jako
zjawisku, drugi raz jako rzeczy samej w sobie. Cyt.: „Wszelkie czynności istot
rozumnych, o ile są zjawiskami (tj. o ile występują w jakimkolwiek doświadczeniu),
podlegają konieczności przyrody; wolne natomiast są te same czynności w odniesieniu
do rozumnego podmiotu i do jego władzy działania według samego tylko rozumu”
(Prolegomena).
Według mnie ta swoista teoria „dwóch prawd” to pozorne rozwiązanie. Nie
dlatego, Ŝe człowiek nie posiada wolnej woli; pozorność ta związana jest z
transcendentalnym sposobem uzasadnienia tej tezy38.
Jedyna rozsądna wykładnia załoŜenia, Ŝe człowiek jest wolny (posiada wolną
wolę) jako noumen jest według mnie taka, Ŝe „człowiek” oznacza w tym kontekście Ja
transcendentalne czy teŜ podmiot transcendentalny (czyste Ja), będący tylko pewną
częścią czy aspektem bytu ludzkiego, a nie noumenalnym odpowiednikiem całego,
integralnie rozumianego człowieka takiego jakim on jest „sam w sobie”39. Ale ten
podmiot transcendentalny to rzeczywisty podmiot, a nie jakaś konstrukcja typu
„podmiot jako taki” czy „podmiotowość w ogóle”, bo często takie wykładnie moŜna
spotkać. Ma to być wszak podmiot działający, podejmujący decyzje itp., chodzi zatem
o pewien byt indywidualny.
Zatem tym, co w człowieku stanowi noumen, jest podmiot transcendentalny –
czyste Ja. Tego, Ŝe jest ono wolne nie moŜna poznać, wolność Ja jest postulatem
praktycznego rozumu, potrzebnym dla zrozumienia moŜliwości prawa moralnego.
„Metafizyka moralności”
Dzieło to przedstawia system etyki, do którego dwa poprzednie dzieła
dotyczące moralności stanowią tylko przygotowanie. Zadaniem Uzasadnienia było
poszukiwanie i sformułowanie najwyŜszej zasady moralności mającej waŜność dla
kaŜdej rozumnej istoty, Krytyka dociekała jak moŜliwy jest imperatyw kategoryczny
oraz jak rozum moŜe być praktyczny (stanowić determinantę woli), wskazując w tym
względzie na autonomię i wolność woli, natomiast w Metafizyce Kant uwzględnia
szczególną naturę człowieka, do której naleŜy tę podstawową zasadę zastosować. W
dwu pierwszych dziełach chodziło o problem determinacji woli przy załoŜeniu jej
autonomii (niezaleŜności od konieczności przyrodniczej), w Metafizyce natomiast
38 Określenie „transcendentalny” ma charakter metodologiczny bądź epistemologiczny, mówi tylko o
tym, Ŝe podmiot ten nie moŜe być przedmiotem Ŝadnej naoczności, tj. nie moŜe być uchwycony jako
przedmiot, ale nie mówi wprost o tym czym czy jaki on jest w sensie ontologicznym, jako byt
pewnego rodzaju. Takie ontologiczne dookreślenie tego co Kant nazywa podmiotem
transcendentalnym podadzą dopiero Scheler i Hartmann, bo Husserl, który po Kancie podjął
problematykę czystego (transcendentalnego) Ja, pozostawał równieŜ w paradygmacie
transcendentalizmu.
39 „Człowiek nie moŜe sobie rościć pretensji do tego, Ŝe poznaje się takim, jakim jest sam w sobie..,
musi przyjąć koniecznie prócz tego uposaŜenia swego własnego podmiotu, które jest złoŜone z
samych tylko zjawisk, jeszcze coś innego, co tworzy jego podstawę, tj. swoją jaźń jako taką, jaką ona
jest sama w sobie (podkr. moje), a więc zaliczyć się ze względu na samo tylko spostrzeganie i
zdolność odbierania wraŜeń do świata zmysłowego, ze względu zaś na to, co jest w nim czystą
czynnością musi siebie zaliczyć do świata intelektualnego, którego jednak bliŜej nie zna”.
chodzi o wykonanie jej zamiaru w kontekście jej uwikłania empirycznego – mamy w
niej zatem do czynienia ze splataniem się czystej filozofii moralnej z empiryczną
antropologią.
Problem jest następujący. Spełnianie obowiązku jest formalnym celem rozumu
praktycznego. Ale to nie rozstrzyga jeszcze o tym, co konkretnie ma być w danej
sytuacji tym celem. Chodzi o to, jak rozum praktyczny przekłada swe formalne nakazy
na treściowo określone obowiązki. Potrzebny jest zatem jeszcze cel określony
materialnie, treściowo, w postaci pewnego stanu rzeczy do którego podmiot ma dąŜyć.
Zadaniem Metafizyki jest właśnie wyłoŜenie systemu obowiązków związanego z
pewnymi celami materialnymi, treściowo określonymi. Inaczej mówiąc, chodzi o cele,
które zarazem są obowiązkami (=cele obligatoryjne).
Cel materialny to przedmiot woli, którą przedstawienie tego przedmiotu ma
skłonić ku działaniu, aby ten przedmiot urzeczywistnić (wytworzyć). Z uwagi na
wolność wewnętrzną (=wolną wolę) nikt nie moŜe człowieka zmusić do tego, aby
obrał sobie jakiś cel (choć moŜna go zmusić aby przyczynił się do realizacji czyjegoś
celu), tylko sam podmiot działania moŜe coś uczynić własnym celem, a to poprzez
przymus, jaki rozum praktyczny wywiera na wolę (a ona z kolei poprzez
podporządkowanie sobie skłonności i innych pobudek naturalnych).
Pogodzeniu tego wszystkiego słuŜą cnoty. Kant mówi w związku z tym o
obowiązkach wypływających z cnoty (Tugendpflicht)40.
Kant teorię obowiązku rozdziela na teorię prawa (dotyczącą ograniczeń
wolności zewnętrznej) i teorię cnoty, dotyczącą sposobu korzystania z wolności
wewnętrznej (tj. wolności woli). I ją właśnie nazywa etyką. Etyka określona jako
teoria cnoty nadaje formalnej i uniwersalistycznej etyce obowiązku wymiar osobisty.
Pojęcie cnoty, inaczej niŜ u Arystotelesa, jest u Kanta podporządkowane i
wtórne wobec pojęcia obowiązku, które z kolei jest podporządkowane pojęciu prawa
moralnego. Mamy tu więc konceptualizację deontologiczną, a nie teleologiczną cnoty,
jak to było u Arystotelesa. Z drugiej strony, choć obaj wiąŜą cnoty z
urzeczywistnianiem rozumnej istoty człowieka, to według Kanta nie polega to na
aktualizacji potencji – bo wymaga to wszak zastosowania rozumu, a więc rozumu juŜ
aktualnie istniejącego – lecz na kierowaniu się rozumem, na władzy rozumu. Intelekt,
wola, rozum to nie potencje, lecz władze czy teŜ zdolności, które kształtują się
poprzez ich stosowanie, czy teŜ wykorzystywanie. Cyt.: "Do obowiązków człowieka
wobec samego siebie naleŜy w pierwszym rzędzie stopniowe wznoszenie się od stanu
zwierzęcego i dzikości własnej natury ku człowieczeństwu... Kiedy powiada się o
człowieku, Ŝe powinien właściwą dla siebie doskonałość uczynić nie tylko swym
celem, ale takŜe obowiązkiem, to naleŜy jej upatrywać wyłącznie w tym, co człowiek
moŜe zdziałać mocą własnych czynów, a nie w tym, co otrzymał w podarunku od
matki natury, bo wówczas nie byłoby mowy o jakimkolwiek obowiązku. Doskonałość
osiągnąć moŜna wyłącznie dzięki kultywowaniu przyrodzonych zdolności czyli
naturalnych zadatków i władz, w tym najwaŜniejszej władzy pojęć umieszczonej w
intelekcie").
40 Obowiązki moŜna zatem podzielić na prawne i etyczne, a pośród tych drugich wyodrębnić jeszcze
obowiązki wypływające z cnoty, wskazujące pewne materialne cele, których realizowanie jest
obowiązkiem.
CóŜ to jednak jest cnota? Zobaczmy jak Kant ją określa, w jakim kontekście ją
sytuuje. Od strony obiektywnej obowiązek to konieczność podporządkowania się
prawu moralnemu. Od strony subiektywnej natomiast obowiązek to przymus, który to
prawo wywiera na wolę; przymus ten moŜe mieć źródło na zewnątrz lub wewnątrz
nas (gdy wywieramy go sami na siebie). Przymus ten wyraŜany jest przez imperatyw
działania, tj. przez pewną formułę nakazującą określone działanie. PoniewaŜ człowiek
jest istotą wolną, pojęcie obowiązku moŜe zawierać jedynie przymus autonomiczny,
bo jedynie w ten sposób moŜna pogodzić konieczność z wolnością woli. Innymi
słowy, to sam rozum musi przezwycięŜyć wewnętrzny opór przeciwko temu
obowiązkowi, generowany przez skłonności i inne pobudki empirycznej natury.
Zdolność rozumu do przezwycięŜania oporu przeciwko obowiązkowi nazywa się
dzielnością; jeśli w grę wchodzi obowiązek (powinność) moralny, dzielność tę
nazywa się cnotą.
Cnota, rozumiana jako właściwość podmiotu zapewniająca harmonię między
wolą i obowiązkiem, jest jedna. Jednak z uwagi na róŜnorodność materialnych celów,
będących zarazem obowiązkami, naleŜy przyjąć istnienie wielu cnót.
Według Kanta są dwa główne cele, będące zarazem obowiązkami, mianowicie
własna doskonałość moralna i cudze szczęście.
Mówiąc ogólnie, człowiek ma obowiązki zarówno w stosunku do siebie, jak i w
stosunku do innych ludzi. Do obowiązków człowieka wobec samego siebie zaliczyć
naleŜy w pierwszym rzędzie kształtowanie siły woli aŜ do momentu, kiedy na jej
podłoŜu prawo moralne przeistoczy się w wewnętrzną motywację działania – dopiero
wówczas moŜna mówić o doskonałości moralnej. Doskonałość osiągnąć moŜna zatem
jedynie przez rozwijanie i kultywowanie dwu przyrodzonych zdolności, a mianowicie
intelektu i woli.
DąŜenie do szczęścia – zadowolenia ze swego własnego stanu – jest u
człowieka czymś naturalnym, dlatego teŜ nie moŜna go traktować jako celu, który
byłby jednocześnie obowiązkiem. Jeśli więc rozwaŜa się szczęśliwość jako cel,
którego osiągnięcie miałoby być naszym obowiązkiem, to moŜe tu chodzić wyłącznie
o szczęście innych ludzi, których cele uznaje się za własne i wspomaga się ich w ich
osiąganiu. Ale inni ludzie nie mogą tego od nas Ŝądać. Nadto, od nas samych zaleŜy
zakres tego wspomagania.
Prowadzi to w prostej linii do zagadnienia tzw. supererogacji. Jeśli ktoś wypełnia
ciąŜące na nim obowiązki z nawiązką, to naleŜy mu to poczytać za zasługę. Czyn taki
nazywa się supererogacją, czyli czynem nadobowiązkowym bądź chwalebnym.
Chodzi zatem o czyny, które nie są bezwzględnie obowiązujące, lecz są dobrowolnie
na siebie nakładane. Inaczej mówiąc, czyny supererogacyjne to czyny
nieobligatoryjne, których dokonanie jest moralnie dobre (godne pochwały), ale
których niedokonanie nie jest moralnie złe (godne potępienia). Podstawą supererogacji
jest asymetria powinności i roszczeń.
Problem jest następujący. Jeśli etyka jest dziedziną tego, co stanowi obowiązek,
to jak zakwalifikować czyny które zdają się być nadobowiązkowe? Co na przykład
powiedzieć o czynach dokonywanych przez świętych i bohaterów, które wykraczają
poza to, co obowiązkowe, a ich niespełnienie nie moŜe pociągać potępienia? CzyŜ nie
są to czyny moralne wysokiej próby?
Sam Kant dzieli czyny na obowiązkowe (nakazane bądź zakazane) oraz
dozwolone, przy czym te ostatnie traktuje jako neutralne moralnie. A zatem czyn
nadobowiązkowy naleŜałoby zakwalifikować jako dozwolony, a więc obojętny
moralnie. Czy więc moŜna u Kanta mówić o czynach zarazem nadobowiązkowych i
mających walor moralny? Albo inaczej: czy rozróŜnienie czynów obowiązkowych i
nadobowiązkowych oznacza, Ŝe Kantowska etyka obowiązku to pewnego rodzaju
minimum moralne, którego rozszerzeniem jest sfera nieobligatoryjnych moralnych
wzlotów?
Kant próbuje ten problem rozwiązać rozróŜniając obowiązki zupełne (w mojej
terminologii: w pełni określone) i niezupełne (niedookreślone). Definicja obowiązku
zupełnego w Uzasadnieniu metafizyki moralności jest następująca: jest to taki
obowiązek, który nie dopuszcza Ŝadnego wyjątku na korzyść skłonności. Z czego
wynikałoby, Ŝe obowiązek niezupełny wyjątki dopuszcza. A jednak w Metafizyce
moralności Kant wyraźnie mówi, Ŝe obowiązki niezupełne nie oznaczają, Ŝe moŜna
dopuszczać tu wyjątki (Ŝe dopuszcza się przyzwolenie na odstępstwo od
obowiązującej maksymy działania); oznaczają one jedynie, Ŝe jakaś maksyma ulega
zawęŜeniu do innej maksymy – np. maksyma miłości bliźniego zostaje zawęŜona do
maksymy miłowania własnych rodziców. Zobaczmy zatem jak sprawę przedstawia w
Metafizyce.
Zacznijmy od tego, Ŝe etyka dostarcza praw, które odnoszą się jedynie do
maksym działania („Postępuj tak, aby maksyma twego działania mogła być prawem
powszechnym”), a nie do samych działań, co naleŜy do kompetencji prawa (na
marginesie: mamy tu analogię do roli zasady uŜyteczności w obrębie utylitaryzmu
reguł). Kant wyraŜa to w ten sposób, Ŝe prawo obowiązuje w sposób zupełny (ścisły),
a powinność etyczna w sposób niezupełny (nieścisły)41. Skoro bowiem prawo moralne
nakazuje jedynie maksymę działania, a nie samo działanie, to znaczy, Ŝe wolnej woli
pozostawiono tu pewien obszar swobody, w którym moŜe ona samodzielnie określać
sposób, w jaki wypełni swą powinność; decyduje ona takŜe o zakresie czynności
umoŜliwiających jej osiągnięcie celu, będącego zarazem obowiązkiem.
Weźmy np. nakaz (obowiązek) doskonalenia się. śadne pryncypium rozumu
nie określa w szczegółach sposobu, w jaki to ma być zrobione (moŜe to np. polegać
bądź na kształceniu się, bądź na rozwijaniu zdolności twórczych). Podobnie jest z
działaniem na rzecz pomyślności innych ludzi. Działaniom tym nie sposób postawić
wyraźnych ograniczeń, tylko dany podmiot moŜe postanowić, jak daleko powinien się
w tym posunąć. (Jest to uzaleŜnione i od tego, czym on sam dysponuje, i od tego,
czego potrzebują inni, i naleŜy do kompetencji rozsądku (mądrości), a nie rozumu).
Gdyby z poświęcenia własnego szczęścia dla dobra innych uczynić maksymę i chcieć
ją uczynić prawem powszechnym (poddać zasadzie uniwersalizacji), to według Kanta
powstałaby sprzeczność. ToteŜ obowiązek ten jest niezupełny, pozostawiając
działającemu obszar swobody, pozwalający mu samodzielnie decydować o zakresie
własnego altruizmu.
Dookreślenie jest rzeczą cnoty. Im bardziej niezupełny (niedookreślony)
obowiązek, tzn. im mniej ścisła jest moc wiąŜąca człowieka do określonego postępku,
41 Ja bym wyraził to w ten sposób, Ŝe czyny są określone, ale niedookreślone przez prawo moralne.
tym czyn bardziej doskonały, bo dookreślony zostaje wówczas przez cnotę. Zatem do
obowiązków niezupełnych (niedookreślonych) naleŜą wyłącznie te powinności, które
wypływają z cnoty. Ich spełnianie stanowi moralną zasługę, jest moralnie chwalebne,
natomiast wykroczenie przeciwko nim posiada zerową wartość moralną (jest
neutralne). Samo działanie z formalnego poczucia obowiązku nie stanowi Ŝadnej
zasługi.
Konkluzja moŜe być następująca: czyny chwalebne nie są nadobowiązkowe,
lecz są działaniem mieszczącym się w ramach obowiązków niezupełnych; tym samym
mieszczą się one w zakresie etyki. O spełnianiu tego rodzaju obowiązków nie
rozstrzyga filozofia moralna (metafizyka moralności), rządzą tu prawidła mądrości czy
teŜ rozsądku.
Do podobnego wniosku prowadzi rozróŜnienie dwu rodzajów obowiązku, jakie
znajdujemy w Uzasadnieniu (s. 55). Kant mówi tam mianowicie o ścisłym, a zarazem
ciaśniejszym (węŜszym) pojęciu nieodwołalnego obowiązku, i o szerszym pojęciu
obowiązku będącego zasługą. Pierwsze dotyczy maksymy, która mogłaby być
powszechnym prawem, drugie zaś maksymy, co do której chcemy aby była takim
prawem42.
Tyle Kant. MoŜna jednak próbować wyjść poza niego, rozwaŜając problem
supererogacji czysto rzeczowo. Chciałbym tu zasygnalizować kilka moŜliwości.
Pierwsza ma charakter czysto terminologiczny, a polega na tym, aby rozróŜnić
czyny moralnie dobre i moralnie piękne – nadobowiązkowe naleŜałyby do tych
drugich.
MoŜliwość druga: w przypadku czynów nadobowiązkowych ocenie moralnej
podlega nie sam czyn, który pozostaje czynem dobrym moralnie, lecz jego autor. Nie
trzeba by wówczas róŜnicować czynów pod względem wagi moralnej.
MoŜliwość trzecia: rezygnacja z utoŜsamienia tego, co moralnie dobre, z
obowiązkiem.
I wreszcie moŜliwość czwarta: pogłębione zróŜnicowanie czynów moralnych nie
tylko na dobre i złe (moralne i niemoralne), ale – juŜ w obrębie tych dwu klas – na
czyny mniej i bardziej moralne/niemoralne. Perspektywę taką stwarza myślenie
kategoriami wartości i ich hierarchii.
Będzie o tym mowa na następnym wykładzie.
42 Trzeba zatem zwrócić uwagę na właściwe sformułowanie imperatywu kategorycznego; czym innym
jest formuła: postępuj według maksym które mogłyby być prawem powszechnym, a czym innym
formuła: postępuj według maksym co do których chciałbyś, aby były prawem powszechnym. Kant
wyraźnie podkreśla: „Trzeba móc chcieć, Ŝeby maksyma naszego czynu stała się prawem ogólnym –
oto kanon normujący moralną ocenę czynu w ogóle”.
VI. Etyka wartości
Scheler
Twórcą etyki opartej na wartościach był Max Scheler. Według deklaracji
Schelera proponowana przez niego etyka, w odróŜnieniu od formalnej etyki
kantowskiej, jest etyka materialną (nie mylić z materialistyczną). Zbudował on ją
właśnie w nawiązaniu i opozycji do formalizmu etyki kantowskiej, na co wskazuje
tytuł jego głównego dzieła dotyczącego etyki: Formalizm w etyce a materialna etyka
wartości.
W konceptualizacji zagadnień etyki przez Schelera w zasadzie nie pojawiają się
pojęcia prawa, obowiązku i powinności, a więc fundamentalne pojęcia
konceptualizacji deontologicznej. RównieŜ pojęcie celu w etyce wartości staje się
pojęciem drugorzędnym (w przeciwieństwie z kolei do eudajmonizmu i utylitaryzmu).
Rolę tych wszystkich pojęć przejmują wartości. Powinności i normy zakładają
wartości, są w stosunku do nich wtórne, pochodne. Np. norma „Nie zabijaj” zakłada
wartość jaką jest Ŝycie. Podobnie jest z celami, które stawiamy sobie z uwagi na
wartości jakie dzięki tym celom moŜemy urzeczywistnić. To wartości zatem a nie
prawa powszechne czy cele są tym, co źródłowo determinuje działania ludzi jako
osób. W sytuacji wymagającej zajęcia postawy moralnej nie doświadczamy czysto
formalnego nakazu, lecz uświadamiamy sobie konkretną wartość jaka wymaga obrony
bądź realizacji. Nie formalna powinność obliguje nas do zajęcia określonej postawy
czy dokonania czynu, lecz świadomość Ŝe gwałcona jest sprawiedliwość, zagroŜone
jest czyjeś Ŝycie, szargana czyjaś godność itp., a więc Ŝe w grę wchodzą jakieś
wartości. Siłą rzeczy więc na plan pierwszy rozwaŜań wysuwa się pojęcie wartości
etycznych, a ściślej mówiąc kategoria wartości jako takich, pod którą podpadają
wartości etyczne.
Mówiąc najogólniej, czyn jest etyczny czy (moralnie słuszny, moralnie dobry),
jeśli urzeczywistnia bądź respektuje wartości etyczne. Co wcale – jak Państwo
zobaczą – nie znaczy, Ŝe wartości te mają być celem ludzkich dąŜeń. Wartości
moralne nie mogą być przedmiotem (celem) chcenia, pojawiają się one przy okazji
realizacji innych wartości.
Według mnie propozycja Schelera to raczej rozwinięcie pewnej niedopracowanej
strony systemu kantowskiego bądź jego uzupełnienie, niŜ ostra opozycja, bo wiele
fundamentalnych kwestii oba te systemy raczej upodabnia niŜ róŜni. Imperatyw
kategoryczny w istocie ma charakter formalny, ale przecieŜ na nim etyka Kanta się nie
kończy – jego zadaniem jest jedynie dostarczenie kryterium dla maksym
postępowania, a te maksymy nie mają juŜ charakteru formalnego, lecz są pewnymi
normami materialnymi, np. „Nie kradnij”, "Dotrzymuj obietnic", "Pomagaj bliźnim"
itp. Tyle, Ŝe te konkretne normy czy maksymy kaŜdy działający podmiot musi
ustanawiać czy odkrywać sam, bo stawką w grze jest jego autonomia,
autodeterminacja woli. Stąd wstrzemięźliwość Kanta w tym względzie – nie chciał on
występować w roli moralisty narzucającego innym swe ustalenia, lecz jedynie w roli
teoretyka moralności (trochę podobnie jak Sokrates).
Według Schelera podstawą waŜności norm są apriorycznie poznawane wartości,
określane przez niego jako materialne a priori. Aby cokolwiek ocenić, musimy
dysponować kryterium oceny, które nie moŜe pochodzić z doświadczenia poniewaŜ
właśnie doświadczenie chcemy nim mierzyć. Jeśli kryterium ma być uniwersalne, nie
moŜe pochodzić z doświadczenia, musi więc mieć charakter aprioryczny; aby zaś było
obiektywne, wiąŜące dla wszystkich ludzi, powszechne, musi być z kolei czymś
niezaleŜnym od podmiotu, jego woli i świadomości. Czymś takim są właśnie według
Schelera wartości, którym przyznaje on status egzystencjalny bytu idealnego.
Wprowadza on je zatem do dyskursu jako podstawę czy teŜ uzasadnienie wszelkich
wartościowań, w tym ocen moralnych.
Ale czy u Kanta było inaczej43? Mamy wszak u niego ugruntowanie
imperatywu w czymś, co stanowi bezwzględną wartość, mianowicie w
człowieczeństwie (druga formuła imperatywu, o której wspominałem na poprzednim
wykładzie). Tym samym człowieczeństwo jest traktowane przez Kanta jako źródło czy
teŜ podstawa wszystkich wartości44.
Tyle, Ŝe u Kanta był to jedynie projekt czy teŜ program oparcia całej filozofii o
pytanie o człowieka. Myślicielem, który wcielił w Ŝycie tę ideę Kanta, był właśnie
Max Scheler. Czytamy oto u niego: „Kwestie czym jest człowiek i jakie jest jego
stanowisko w bycie zajmowały mnie od pierwszego przebudzenia mojej świadomości
filozoficznej znacznie bardziej aniŜeli wszelkie inne zagadnienia
filozoficzne”...Wszystkie centralne problemy filozofii dadzą się sprowadzić do
zagadnienia czym jest człowiek i jakie zajmuje metafizyczne miejsce i połoŜenie w
obrębie całosci bytu, świata oraz wobec Boga. Cała filozofia współczesna jest
przepojona rzeczową treścią tego pytania”.
Konsekwentnie, aksjologia jest u Schelera ugruntowana w antropologii, której,
nota bene, Scheler był twórcą, i której przypisywał rolę filozofii pierwszej45.
Scheler, podobnie jak i Kant podstawowej opozycji doszukuje się pomiędzy
tym co animalne, i tym co swoiste dla człowieka, tj duchowością. Według Schelera
jednak Kant zagubił coś bardzo dla człowieka istotnego, mianowicie uczucia, którym
nie przyznawał właściwej roli, wiąŜąc je ze zmysłowością. Duchowość ograniczał on
do rozumu, w którym rozrózniał rozum teoretyczny (poznający – intelekt) i rozum
praktyczny (kierujący działaniem, a więc zawierający w sobie wolę). Stąd podstawowa
– i jedyna w zasadzie – opozycja, jaką Kant rozwaŜa w odniesieniu do człowieka, to
opozycja rozumu i zmysłowości. Tymczasem istnieją jeszcze uczucia wyŜsze, nie
naleŜące do natury i całkowicie odmienne od rozumu. Tymczasem według Schelera w
kontekście etyki fundamentalną instancją w człowieku są właśnie uczucia, a nie rozum
43 Pomijam to, Ŝe Scheler nie wprowadza wartości jako noumenów, tj postulatów rozumu
praktycznego, transcendentalnych warunków doświadczenia moralnego, lecz traktuje je jako coś, co
moŜe być efektywnie poznane.
44 Kant był zatem głębszy niŜ Scheler, bo postawił pytanie o uzasadnienie samych wartości, podczas
gdy Scheler traktował je jako ostateczne determinanty. Zasługą Schelera jest natomiast z jednej strony
potraktowanie wartości jako odrębnej kategorii bytów, z drugiej zaś bliŜszy opis zróŜnicowanego
świata wartości i jego struktury.
45 Warto dodać, Ŝe etyka i antropologia Schelera pochodzą z dwu faz jego twórczości [teistycznej i
panteistycznej], pomiędzy którymi nastąpiła dość zasadnicza zmiana jego poglądów.
(„miłośnik poprzedza znawcę”, człowiek to homo amans, a nie homo cogitans),
posiadające swą własną logikę (), swój własny porządek (ordo amoris – nawiązanie do
idei Pascala o logice serca). Uczucia są równieŜ, podobnie jak intelekt, źródłem
poznania, i to apriorycznego. To nimi właśnie poznajemy wartości.
*
Według Schelera naleŜy rozróŜniać naturę i istotę człowieka, i odpowiednio do
tego dwa pojęcia człowieka – naturalistyczne i filozoficzne (=istotowe). Homo
naturalis to człowiek pojęty jako egzemplarz pewnego gatunku zwierzęcego,
powstałego w wyniku ewolucji świata organicznego. Natomiast istotowo pojęty
człowiek (homo sapiens, osoba – określana jako „centrum aktów duchowych”) nie jest
bytem biologicznym, nie podpada pod zakres pojęcia „zwierzę”. Animal rationale to
według Schelera określenie bezsensowne.
To co istotowo nowe w człowieku – oczywiście nie w sensie differentia
specifica, bo nie chodzi o gatunek w obrębie rodzaju – to nie wyŜszy stopień zdolności
psychicznych, lecz zupełnie nowa zasada, nie mająca w ogóle precedensu w świecie
zwierząt, mianowicie duch. Psychika stanowi jedność z ciałem – konceptualizowaną
przez Schelera jako to co witalne – naleŜy zatem do świata czasoprzestrzennego
(realnego); natomiast duch znajduje się w opozycji do tego co realne, i w tym sensie
kwalifikowany jest przez Schelera jako byt idealny. Cyt: „To co nazywam duchem jest
nie tylko ponadprzestrzenne, ale równieŜ ponadczasowe. Akt duchowy jest tylko
pośrednio, o ile wymaga aktywności, zaleŜny od czasowego procesu Ŝycia i jakby w
proces ten włączony”.
Aby zrozumieć Schelerowskie odróŜnienie ducha od psyche, zobaczmy jak
charakteryzuje on dziedzinę tego, co psychiczne. OtóŜ, pod względem zakresu granica
tego, co psychiczne, pokrywa się według niego z granicami tego, co oŜywione, co
wykazuje pewną witalność, pewien – jak powiada autor – pęd Ŝyciowy46. Pierwsze
stadium psychiczności naleŜy juŜ zatem przypisać roślinom. W sensie treściowym
natomiast psychicznym jest to, co posiada byt „wewnętrzny”, byt dla siebie, co więc w
jakiś sposób odróŜnia się od swego otoczenia. Czymś takim jest właśnie organizm jako
całość ostro odgraniczona od środowiska.
W obrębie tego, co psychiczne, Scheler wyodrębnia następujące stadia
rozwojowe:
– przysługujący roślinom eks-statyczny pęd uczuciowy (do wzrostu i rozmnaŜania); nie
ma tu jeszcze wraŜeń, ale istnieje rzeczywistość zewnętrzna w postaci oporu; roślina
rozróŜnia teŜ kierunki (w dół i w górę, „do ziemi” i „do światła”); jej stany wewnętrzne
znajdują wyraz w bujności, krzewieniu się, rozprzestrzenianiu, przystosowywaniu do
środowiska;
– instynkt, tj. wrodzone i „sztywne” zachowanie sensowne biologicznie (funkcjonalne),
przebiegające według stałego rytmu, doniosłe dla gatunku, nie powstające w wyniku
doświaczenia, ale będące reakcją na pewne typowe bodźce;
– pamięć osobnicza (asocjacyjna), umoŜliwiająca uczenie się, nabywanie – metodą
prób i błędów bądź naśladownictwa – odruchów; dzięki pamięci osobniczej ma miejsce
46 Jest to jak widać nawiązanie do staroŜytnego pojęcia duszy jako zasady Ŝycia – pierwiastka
oŜywiającego martwą materię.
psychiczna indywidualizacja poszczególnych egzemplarzy gatunku; o tym czy coś
zostanie zapamiętane jako waŜny bodziec, decyduje jego waga dla popędów
zwierzęcia, tj. dla pewnych jego stanów nierównowagowych, stanowiących źródło czy
teŜ napęd zachowania; popędy znajdują zjawiskowy wyraz w postaci emocji;
– praktyczna inteligencja, tj. zdolność wyboru (preferowania) i adekwatnego do potrzeb
zachowania w nowych sytuacjach, a więc zdolność pewnego rodzaju wglądu czy teŜ
intuicji.
Skoro więc zwierzęta są juŜ zdolne do zachowań inteligentnych, to na czym
polega swoistość i odrębność człowieka? Czy w grę wchodzi tylko róŜnica stopnia? Nie
– odpowiada Scheler. Człowieka nie moŜna ani wyprowadzić ze zwierzęcia, ani
sprowadzić go do niego. Człowiek jest czymś więcej niŜ bytem psychofizycznym.
Psychika stanowi jedność z ciałem – to co psycho-witalne. W strukturze bytu ludzkiego
występują natomiast dwa systemy: psychowitalny i noetyczny. Zasadą pierwszego jest
Ŝycie (pęd), przejawiające się w postaci procesów fizjologicznych i psychicznych,
zasadą drugiego zaś duch, przejawiający się w postaci aktów regulowanych
prawidłowościami sensu, autonomicznych względem prawidłowości na poziomie
witalnym (odruchy, asocjacje).
Inaczej mówiąc, duch jest autonomiczny – to, co duchowe moŜe być
zdeterminowane tylko przez coś duchowego. Scheler wprowadza w tym kontekście
rozróŜnienie esencjalnych czynników determinacji i egzystencjalnych czynników
realizacji (uwarunkowania). Funkcjonowanie ducha jest wprawdzie uwarunkowane
przez czynniki witalne, ale nie jest przez nie zdeterminowane. Duch określa swe
wytwory pod względem ich jakościowego uposaŜenia, ale nie dysponuje własną
energią, własną siłą sprawczą, aby wcielić je w Ŝycie – musi ją czerpać z dziedziny
tego, co witalne. Dopiero tam gdzie idee duchowe łączą się interesami, namiętnościami,
popędami, to co duchowe uzyskuje pośrednio moc sprawczą, moŜliwość zmieniania
tego co realne. Duch moŜe tylko kierować czynnikami realnymi (hamowanie,
odhamowywanie), ale nie moŜe ich determinować; czynniki realne z kolei nie mogą
determinować idealnych.
*
Powstaje pytanie, skąd tak rozumiany duch się wziął? U Schelera moŜemy
znaleźć dwie odpowiedzi w tym względzie. W fazie teistycznej odpowiedź była
oczywista: został jako taki stworzony przez Boga. Szybko jednak pojawił się problem.
Bóg teizmu pojmowany jest wszak jako osoba, tj. jako istota duchowa. Gdyby tak było,
to – jak wszelki duch – pozbawiony byłby własnej mocy sprawczej. Nie mógłby więc
być Stwórcą. ToteŜ Scheler odrzucił koncepcję osobowego Boga i zajął stanowisko
panteistyczne, nieco podobne do spinozjańskiego47. W miejsce Boga Scheler
wprowadził bezosobowo rozumiany Absolut – ens a se, prabyt (Urseiende). Według
Schelera Absolut posiada dwa atrybuty w postaci pędu i ducha. W toku stawania się
człowieka osobą –konceptualizowanego jako proces sublimacji – oba te atrybuty
przenikają się wzajemnie – następuje oŜywienie ducha i uduchowienie pędu: duch
usensawia impulsy pędu, pęd dostarcza duchowi energii.
47 Według Spinozy ciało i dusza to nie dwie substancje – cielesność i duchowość to dwa atrybuty
jednej substancji.
Ducha ludzkiego, a więc tym samym współistniejącego z tym, co witalne,
cechuje:
– zdolność panowania – poprzez akty woli – nad popędami, zdystansowania się do
nich, powiedzenia im „Nie”;
– zdolność ideacji, tj. uchwytywania istoty poprzez oddzielenie „bycia czymś
określonym” od istnienia. Wymaga to uchylenia momentu realności
charakteryzującego to, co rzeczywiste. To, co rzeczywiste, przejawia się nie w
spostrzeŜeniu, które dotyczy bycia czymś określonym, lecz w przeŜyciu oporu, jaki
świat stawia dąŜeniom popędowym. Uchylenie momentu realności polega w związku z
tym na zahamowaniu, stłumieniu, neutralizacji popędu, co moŜna osiągnąć dzięki
aktowi woli. W konsekwencji to, co stawia opór, zostaje ujęte jako obiektywnie
istniejący przedmiot posiadający własne jakościowe uposaŜenie. Dzięki tej zdolności do
zawieszenia momentu realności, człowiek moŜe „ponad światem swych spostrzeŜeń
zbudować idealną dziedzinę myśli”, które zawsze wszak posiadają określony
przedmiot, są myślami o czymś;
– zdolność samoświadomości, bycia dla siebie samego przedmiotem,
uprzedmiotowienia własnych cech witalnych (psychofizycznych);
– bycie nieuprzedmiotawialnym podmiotem – duch jest jedynym bytem, który nie moŜe
zostać uprzedmiotowiony, który jest samą aktowością48.
W konsekwencji tej nieuprzedmiotawialności i autonomii, duch nie jest częścią
świata realnego, wykracza poza niego, a tym samym nie podlega determinacji przez to
co realne – w szczególności przez popędy, lecz jedynie autodeterminacji przez to co
duchowe (idealne), to jest przez znajomość istotowego uposaŜenia rzeczy i stanów
rzeczy oraz przez poznane – uchwycone przez siebie – wartości.
*
Według Schelera, do źródłowego poznania wartości dochodzi jedynie w
uczuciach. Jest to poznanie bezpośrednie, mające charakter intuicyjnego oglądu –
uchwytywania istoty. Emocjonalne poznanie wartości ma charakter aprioryczny, nie
zakłada Ŝadnych uprzednich poznań zmysłowych czy intelektualnych, jest niezawisłe
od przeŜyć innego rodzaju Co więcej, według Schelera to akty intelektualne są zaleŜne
od uczuć – „miłośnik” zawsze poprzedza w człowieku „znawcę”49.
Termin „uczucie” odnosi się do dwu zasadniczo odmiennych zjawisk – biernego
doznawania (stan uczuciowy) i aktywnego przeŜywania (czucie czegoś, odniesienie do
pewnego własnego przedmiotu). Stan uczuciowy to co innego niŜ aktowe,
48 „Wszystko, co psychiczne, nadaje się do uprzedmiotowienia, ale nie akt ducha, intentio, to co
ogląda same procesy psychiczne”.
49 „Wszelki byt niezaleŜny od wartości lub na wartość obojętny staje się takim dopiero na podłoŜu
bardziej lub mniej sztucznej abstrakcji, dzięki której pomijamy jego wartość. Ten sposób
abstrahowania moŜe tak wejść w nawyk, Ŝe powstaje skłonność do brania niezaleŜnego od wartości
bytu rzeczy za bardziej pierwotny – nie tylko w aspekcie istnienia, lecz równieŜ prezentowania się
(bycia danym) – niŜ jakości wartości związane z rzeczami. Wszędzie miłośnik poprzedza znawcę.
MoŜna wszędzie wykazać prymat prezentowania się wartości nad prezentowaniem się bytu, choc z
tego nie wynika wskazujący na samoistność priorytet wartości wobec bytu. RównieŜ tutaj to co w
sobie późniejsze moŜe być tym, co dla nas wcześniejsze”.
intencjonalne przeŜycie emocjonalne; jedynie w toku tego drugiego otwiera się przed
nami świat wartości.
W sferze uczuć naleŜy zatem odróŜnić warstwę stanów i procesów naturalnych
od warstwy przeŜyć znaczących, związki realne od reguł sensu. Istnieje obszerna klasa
uczuć nie będąca czymś irracjonalnym, bezprzedmiotowymi ekspresjami (mającymi co
najwyŜej przyczyny, ale nie racje); klasa uczuć posiadających swój własny przedmiot, a
tym samym sens.
Scheler dokonuje dwojakiego zróŜnicowania uczuć, róŜnicuje je mianowicie z
uwagi na ich naturę oraz na ich formę. Pierwszy podział odpowiada czterem warstwom
w strukturze ontycznej człowieka: ciału (w sensie fizycznym), organizmowi (ciało jako
jedność organów), psychice (jaźni) oraz osobie. Uzyskuje się w ten sposób podział na
uczucia zmysłowe, witalne, psychiczne oraz duchowe. Z drugiej strony, Scheler dzieli
uczucia na stany uczuciowe, emocjonalne odpowiedzi i czucia intencjonalne („czucie
czegoś”), przy czym te ostatnie dzieli jeszcze na funkcje i akty uczuciowe.
Stan uczuciowy (np. ból głowy, głód) to bierne doznawanie, mające charakter
czysto wyrazowy, a nie poznawczy. Jego przyczyna nie jest dana w samym tym stanie,
nie jest on więc immanentnie powiązany z czymś zewnętrznym (nie moŜna tego
powiązania wykazać źródłowo, lecz jedynie za pośrednictwem przypomnienia,
wyobraŜenia, wnioskowania itp.).
Emocjonalna odpowiedź (radość, smutek, gniew, zachwyt) równieŜ nie ma
charakteru poznawczego, niemniej zakłada wcześniejsze poznanie czegoś, i jest
odpowiedzią na przejawiającą się w tym czymś wartość. Np. w samym gniewie nic nie
jest uchwytywane, ale jest on reakcją na coś ujętego przedmiotowo. Emocjonalna
odpowiedź moŜe stanowić podstawę pośredniego (nieapriorycznego, symbolicznego)
poznania wartości, kiedy zostaje potraktowana jako oznaka czy teŜ wskaźnik wartości.
Czucie intencjonalne moŜe polegać na: 1. czuciu stanów uczuciowych
(przeŜywanie własnych stanów uczuciowych, postawa zajęta wobec nich – np. ból
moŜna znosić cierpliwie albo z poirytowaniem), bądź na 2. czuciu wartości
(przedmiotem jego są wartości, tj. wartości są tym, co w nich dane – np. czujemy, Ŝe
coś jest dobre, przyjemne, piękne). Jedynie ten drugi rodzaj czucia intencjonalnego ma
charakter poznawczy, gdyŜ czucie stanów uczuciowych jest postawą względem nich, a
nie ich poznaniem. Czucie wartości jest ich apriorycznym, źródłowym, bezpośrednim
poznaniem.
Czucie wartości moŜe mieć bądź charakter funkcji uczuciowej, bądź być aktem
uczuciowym. Funkcje są dziełem Jaźni, akty dziełem osoby; funkcje są faktami w
sferze czasu, akty przecinają oś czasu. Do aktów uczuciowych Scheler zalicza akty
preferowania/stawiania niŜej oraz akty miłości i nienawiści. Podczas gdy za pomocą
funkcji uczuciowych poznajemy jakość (rodzaj) wartości, to za pomocą aktu
preferowania uchwytujemy ich wysokość.
NajwyŜsze piętro hierarchii uczuć stanowią akty miłości/nienawiści. W aktach
miłości uchwytujemy samą istotę wartości. Są to więc akty fundamentalne, otwierające
dopiero widok na świat wartości – osobnik niezdolny do miłości nie jest w stanie
poznać wartości, jego przeŜycia pozostawać będą co najwyŜej na poziomie odpowiedzi
emocjonalnej. Miłość nie ma jednak charakteru wyłącznie poznawczego, jest twórcza,
jest ruchem ku wyŜszej wartości, samorzutnym dąŜeniem do tego, co pod względem
wartościowości wyŜsze. Otwiera nam ona oczy na wartości wyŜsze od danych w
zainteresowaniu (bez miłości), umoŜliwia więc uchwycenie wartości, które bez miłości
pozostawałyby ukryte. Obiekt miłości jest zawsze pod pewnym względem czymś
lepszym, wyŜszym od osoby kochającej. (Z czego – na marginesie – wniosek, Ŝe
według Schelerowskiej koncepcji miłości Bóg nie mógłby nikogo kochać).
*
Przejdźmy do charakterystyki przedmiotów danych w uczuciach
intencjonalnych, tj. do wartości.
Wartości są czymś obiektywnym, istniejącym niezaleŜnie od przeŜyć do nich się
odnoszących, transcendentnym względem nich. Są one dostępne poznaniu
apriorycznemu, niezaleŜnie od tego czy przysługują jakimś rzeczom50. Po trzecie, nie są
konstytuowane, lecz uchwytywane [ogląd]; nie są więc przedmiotami
intencjonalnymi51. Po czwarte, nie są elementem bytu realnego – są pozaczasowe, nie
mogą być więc ani zmienione, ani tworzone – tworzyć moŜna jedynie dobra. Stąd
bierze się ich „idealność”, traktowana jako kategoria opozycyjna względem tego co
realne, ale nie rozumiana po platońsku: ”JuŜ na progu filozofii muszę w sposób
zasadniczy odrzucić jakieś niebo idei i wartości, mające istnieć zupełnie niezaleŜnie od
istoty i moŜliwości spełnienia Ŝywych aktów duchowych, niezaleŜnie nie tylko od
człowieka i ludzkiej świadomości, lecz od istoty i dokonań jakiegoś oŜywionego ducha
w ogóle”, „Jakiś porządek wartości, bez miłującego ducha, jest sam w sobie czymś
niedorzecznym”. Mówi on teŜ o „odpowiadającym istocie człowieka absolutnym
królestwie idei i wartości”, co wskazuje na nierozerwalny związek wartości z
istnieniem bytu duchowego.
Wartości są idealnymi jakościami, mającymi swój byt niezaleŜny od ich
realizacji w rzeczach bądź stanach rzeczy, tj. od dóbr. Dobra to wartości zrealizowane,
istniejące w świecie rzeczywistym. Aby coś mogło być dobrem, musi być ufundowane
na wartości; same dobra nie są wartościami – moŜna zniszczyć dobro, nie niszcząc
wartości.
*
Struktura świata wartości wg Schelera:
– istnieją wartości pozytywne i negatywne – kaŜda ma swój odpowiednik z przeciwnym
znakiem;
– wartości są bądź samodzielne [np. przyjemność], bądź niesamodzielne
[konsekutywne, pochodne, instrumentalne – np. pieniądz czy urządzenia techniczne];
– kaŜda wartość posiada wysokość i jest w związku z tym jakoś usytuowana w
hierarchii wartości, która – podobnie jak same wartości – jest niezmienna.
50 U Schelera a priori to nie tylko odmiana poznania, ale i charakter pewnych przedmiotów – a priori
materialne (to, co aprioryczne). Wartości są właśnie według Schelera materialnym apriori.
51 Według Schelera poznanie i wiedza winny być określone za pomocą pojęć czysto ontycznych.
Poznanie jest stosunkiem bytowym części i całości; jest to stosunek udziału (partycypacji) czegoś
istniejącego w uposaŜeniu jakościowym innego bytu, udziału nie powodującego w tym uposaŜeniu
Ŝadnej zmiany.
Scheler formułuje szereg kryteriów wysokości; są to wtórne wskaźniki
wysokości, bo samą wysokość moŜna poznać jedynie bezpośrednio:
– trwałość (moŜliwość jej długotrwałego istnienia w postaci dobra – chwilowe,
czasowe, trwałe, wieczne);
– podzielność odpowiedniego dobra [dostępność wielu podmiotom] – im bardziej
podzielne dobro, tym wyŜsza wartość; głębia zadowolenia [emocjonalna odpowiedź na
wysokość wartości];
– wartość, której nosicielem jest osoba jest wyŜsza od wartości, której nosicielem jest
rzecz; wartość aktu jest wyŜsza niŜ wartość funkcji, a obie są wyŜsze od wartości
odpowiedzi emocjonalnej;
– wartości samodzielne są wyŜsze od swych wartości konsekutywnych (technicznych,
uŜytecznościowych).
Scheler wyróŜnia cztery rodzaje samodzielnych wartości, jakie poznajemy w
intencjonalnym czuciu wartości:
– hedoniczne (przyjemność, przykrość);
– witalne (poczucie zdrowia, tęŜyzny; Scheler kategoryzuje te wartości za pomocą
pary: szlachetne–pospolite, zapewne w sensie powiedzenia „szlachetne zdrowie...”);
– duchowe (estetyczne – wartość tego co piękne; prawne – wartość tego co słuszne i
sprawiedliwe; poznawcze – poznanie prawdy);
– religijne (wartość tego co święte).
KaŜdy z tych rodzajów wartości posiada swe wartości konsekutywne; moŜna je
ogólnie nazwać utylitarnymi52.
Brak w tej enumeracji wartości moralnych. To nie przeoczenie. Według Schelera
wartości moralne są wartościami wyŜszego rzędu, nadbudowanymi na jakichś
wartościach samodzielnych. Osiąga się je przy okazji urzeczywistniania innych
wartości – występują one „na barkach innych wartości”, jak obrazowo ujął to Scheler.
Pozytywna wartość moralna pojawia się wówczas, gdy realizujemy wartość daną w
preferowaniu jako wyŜsza.
Inaczej mówiąc, istotą dobra moralnego jest respektowanie hierarchii wartości.
Moralnie dobrym jest postępowanie, w którym urzeczywistniamy wartość uchwyconą
jako wyŜsza od alternatywnych, wchodzących w grę w danej sytucji. DąŜenie do
realizacji wartości moralnych (tj. gdy same te wartości są celami) nazywa Scheler
faryzeizmem – gdy np. ktoś pomaga komuś innemu nie dlatego, Ŝe zaleŜy mu na jego
pomyślności, lecz dlatego, aby być dobrym, to nie jest on dobry. Podobnie jest ze
szlachetnością czy wspaniałomyślnością – kto chce być szlachetny bądź
wspaniałomyślny, nie będzie takim. Ale czy dotyczy to wszystkich wartości etycznych?
52 Nieco inaczej ujmuje sprawę inny z przedstawicieli etyki wartości, mianowicie Dietrich Hildebrand.
Podstawową kategorią aksjologii Hildebranda jest waŜność, ale nie w sensie mocy wiąŜącej, lecz
wagi, doniosłości. Dobrem jest to, co pozytywnie waŜne, złem to co negatywnie waŜne. W zaleŜności
od rodzaju waŜności (doniosłości) Hildebrand rozróŜnia trzy rodzaje dóbr: dobra subiektywne
(=przyjemności, to co komuś daje zadowolenie), wartości (związane z waŜnością samą w sobie) i
obiektywne dobro dla osoby. Przyjemność nie jest wartością, bo ma waŜność jedynie subiektywną. Nie
jest takŜe wartością to, co się nazywa wartością utylitarną – naleŜą one do kategorii tego, co
obiektywnie dobre dla osób. Wśród wartości Hildebrand wyróŜnia wartości ontyczne (związane z
istotą jakiegoś rodzaju bytów (np. wartość osoby) i jakościowe, będące cechami pewnego bytu (np.
świeŜość). Wartości jakościowe posiadają swe negatywne odpowiedniki, a ontyczne nie.
Czy np. nie moŜna chcieć być uczciwym? Czy chęć taka – tj. nastawienie na
urzeczywistnienie uczciwości – uniemoŜliwia jej realizację? Nie sądzę aby tak było.
Według innej, mniej stanowczej wypowiedzi Schelera, moŜliwość świadomego
realizowania wartości maleje wraz ze wzrostem wysokości wartości i w przypadku
wartości osobowych (tj takich których nosicielem są osoby, a nie rzeczy) równa się
zeru. Inaczej mówiąc, dąŜyć celowo moŜna tylko do realizacji wartości stanów rzeczy
i dóbr rzeczowych, natomiast wartości osobowe (męstwo, szlachetność, prawość,
miłość) moŜna realizować jedynie przy okazji realizowania tamtych.
Według mnie lepiej tę sprawę ujął Nicolai Hartmann, rozróŜniając dwa sposoby
hierarchizacji wartości – według wysokości i według mocy.
Przejdźmy zatem do przedstawienia poglądów etycznych Hartmanna.
Hartmann
Nicolai Hartmann zajmuje w aksjologii stanowisko dość zbliŜone do Schelera,
choć pod kilkoma waŜnymi względami ich poglądy róŜnią się od siebie. Generalnie
rzecz biorąc, Hartmann jest myślicielem trzeźwym, trzymającym się fenomenów,
podczas gdy Scheler często wzlatywał w rejony metafizyki (dodać warto, Ŝe Hartmann
był ateistą, Scheler zaś teistą/panteistą).
Hartmann rozróŜnia dwa podstawowe sposoby istnienia – realny i idealny.
(Podstawowe w tym znaczeniu, Ŝe chodzi o dziedzinę bytów samoistnych, bo nie
wszystkie takie są – np. fikcyjne postacie literackie czy ogólniej mówiąc dzieła sztuki,
które określa mianem bytów irrealnych). Do sfery bytu realnego zalicza Hartmann
wszystkie przedmioty indywidualne i czasowo określone, bez względu na to, czy mają
one naturę materialną czy duchową (róŜnica w stosunku do Schelera, który byt
duchowy zaliczał do tego co idealne), natomiast do sfery bytu idealnego naleŜą twory
ogólne i aczasowe. Są to twory niesubstancjalne – formy, prawidłowości i relacje.
Zalicza do nich Hartmann przedmioty matematyki, struktury logiczne oraz wartości
właśnie.
*
Zacznijmy od charakterystyki dziedziny bytu realnego. Dziedzinę tę Hartmann
następująco charakteryzuje w kategoriach modalnych: realne jest to, co zarazem
moŜliwe i konieczne: ”MoŜliwość i konieczność w sferze bytu realnego są
niesamodzielne. Nie ma tu ani bytu czysto moŜliwego, ani bytu czysto koniecznego,
lecz tylko byt rzeczywisty – jednocześnie moŜliwy i konieczny. Sfera bytu realnego jest
sferą całkowitego pokrywania się moŜliwości i konieczności”. MoŜna to zinterpretować
następująco: aby coś realnie zaistniało, musi być spełnionych szereg warunków. Jeśli
któregoś z tych warunków braknie, mamy do czynienia z moŜliwością tylko. Jeśli
zostaną spełnione wszystkie, moŜliwość zostaje urzeczywistniona, i to z koniecznością.
Inaczej mówiąc, byt realny to taki byt, którego wszystkie warunki zaistnienia
zostały spełnione.
Dziedziny etyki i estetyki dotyczą natomiast obszarów niezupełnej realności –
moŜliwość nie pokrywa się w nich z koniecznością. Etykę cechuje mianowicie prymat
konieczności nad moŜliwością, estetykę zaś – prymat moŜliwości nad koniecznością. W
działaniu moralnym człowiek jest wolny „pozytywnie” (potrzebna jest dodatkowa
determinanta woli w postaci jakiejś wartości), natomiast w działaniu estetycznym
atrysta jest wolny „negatywnie” – pozostaje niezdeterminowany (na tym właśnie polega
twórczość). Powinność nakazuje urzeczywistnianie wartości etycznych; twórczość
artystyczna natomiast nie ma charakteru powinnościowego – zmierza ona do ukazania
wartości przez odrealnienie rzeczywistości, jej symbolizację. Wartości estetyczne nie
są urzeczywistniane, lecz ujawniane. (Analogia: stany psychiczne przejawiają się w
fizjonomii; ale stany fizyczne nie realizują psychicznych, lecz je jedynie ukazują,
wyraŜają. OtóŜ dzieła sztuki teŜ są ekspresjami).
Na strukturę świata realnego składają się cztery warstwy bytowe, pozostające ze
sobą w określonych związkach i zaleŜnościach. Dualistyczny podział Kartezjusza jest
zbyt ubogi: świat przestrzenny (res extensa) róŜnicuje się na warstwę bytu
nieorganicznego i warstwę organizmów Ŝywych, zaś nieprzestrzenny (res cogitans)
rozwarstwia się na dziedziny bytu psychicznego i duchowego. KaŜdej z tych warstw
odpowiada pewna grupa nauk szczegółowych. Mamy zatem: warstwę bytu fizyczno–
materialnego badaną przez (nauki fizykalne), warstwę organizmów Ŝywych (nauki
biologiczne), warstwę psychiki (psychologia) oraz warstwę bytu duchowego (nauki
humanistyczne). W tej ostatniej Hartmann odróŜnia jeszcze trzy postacie: ducha
subiektywnego, ducha obiektywnego i ducha zobiektywizowanego.
Podział na warstwy związany jest z tym, Ŝe kaŜda z nich posiada zespół
swoistych dla siebie kategorii determinacyjnych, tj. podstawowych określeń czy
właściwości. Przykłady takich swoistych kategorii: w dziedzinie bytu fizycznego –
substancjalność, przestrzenność, czasowość, przyczynowość; biologicznego –
metabolizm, dziedziczność, samoregulacja; psychicznego –
świadomość/nieświadomość, przyjemność/przykrość, pamięć; duchowego – znaczenie,
poznanie, wola, cel, wartościowanie. KaŜdy byt realny podlega „horyzontalnej”
determinacji przez swe własne kategorie, nadto zaś ograniczonej i zmodyfikowanej
„wertykalnej” determinacji (a ściślej mówiąc uwarunkowaniu) przez pewne kategorie
warstw niŜszych.
Niektóre kategorie warstwy niŜszej powracają w warstwie wyŜszej, ale nie
odwrotnie (przykład: przestrzenność jako występująca równieŜ w warstwie
organizmów Ŝywych). Jeśli powracają wszystkie kategorie warstwy niŜszej, Hartmann
mówi o warstwie wyŜszej jako o wyŜszym uformowaniu niŜszej (np. byty naleŜące do
warstwy biologicznej są wyŜej uformowanymi bytami warstwy fizycznej], jeśli tylko
niektóre, warstwa wyŜsza jest nadbudowana nad niŜszą (pozostałe warstwy).
Rola i waga kategorii powracających ulega modyfikacji, tracą one swą
doniosłość (np. przyczynowość w dziedzinie organizmów Ŝywych) na rzecz związków
wzajemnej zaleŜności, w szczególności związków sprzęŜenia zwrotnego.
W kaŜdej warstwie wyŜszej pojawiają się kategorie nie występujące w niŜszych.
Konsekwencją tego jest autonomia, nieredukowalność warstw wyŜszych do niŜszych.
Nie ma ciągłego przejścia od kategorii warstw niŜszych do wyŜszych, kategorie
wyŜszych pojawiają się skokowo. Nie wyklucza to genetycznej zaleŜności warstw
wyŜszych od niŜszych, niemniej, przejścia tego nie sposób według Hartmanna poznać,
zagadnienie to naleŜy według niego do dziedziny spekulacji metafizycznych.
KaŜda warstwa (z wyjątkiem pierwszej) jest ufundowana w poprzedzającej i
sama stanowi fundament następnej. Warstwa fundująca jest egzystencjalnie mocniejsza
(bardziej samoistna) od ufundowanej. Najbardziej samoistna jest zatem warstwa bytu
fizycznego.
Warstwy niŜsze są indyferentne w stosunku do wyŜszych, funkcjonują tak, jakby
tych wyŜszych nie było – nie w tym sensie, Ŝe istnienie wyŜszych nie ma wpływu na
funkcjonowanie niŜszych, lecz w tym, Ŝe nie ma wpływu na prawa funkcjonowania
bytów naleŜących do warstwy niŜszej.
Twory warstw wyŜszych stanowią materię, „tworzywo” tworów warstw
wyŜszych; wyŜsze nie są w związku z tym determinowane przez niŜsze, są jedynie
uwarunkowane, tak jak forma jest uwarunkowana przez materię.
Twory warstwy wyŜszej są autonomiczne względem niŜszych. Autonomia to
wolność w ramach zaleŜności, określony stopień swobody względem nich. KaŜda
warstwa jest całkowicie zdeterminowana, ale w odnienny sposób, przez swe własne
kategorie. Wolność nie oznacza zatem braku determinacji, lecz posiadanie własnych.
Odnosi się to w szczególności do tzw. wolnej woli, która poddana jest
autodeterminacjom właściwym temu co duchowe – np. determinacjom przez wartości.
Osobę, którą określa teŜ mianem ducha subiektywnego, Hartmann
charakteryzuje właśnie jako istotę wraŜliwą na wartości. Osobę cechuje zdolność
obiektywnego poznania, przewidywania, aktywnego kształtowania przyszłości oraz
celowe działanie.
Wartości są według Hartmanna bytami idealnymi – ogólnymi i pozaczasowymi
istotami. W strukturze wartości wyróŜnia on materię (czynnik treściowy, ontologiczny
– idealna istota ogólna) i charakter (czynnik formalny, specyficznie aksjologiczny); na
materię składają się określone treści jakościowe, natomiast na charakter – pozytywny
bądź negatywny „znak” oraz doniosłość (wysokość, waga). Np. materią wartości
sprawiedliwości jest sama idea sprawiedliwości. Związek pomiędzy materią i
charakterem wartości jest istotowy, konieczny i niezmienny; stanowi on podstawową
strukturę wartości, którą uchwycić moŜna jedynie w poznaniu apriorycznym.
Urzeczywistnianiu podlega materia wartości, a poniewaŜ z konieczności towarzyszy jej
niezmienny charakter, przeto urzeczywistnienie to ma taki sam charakter jak idealna
wartość. Realizacja wartości polega zatem na realizacji materii wartości, a nie na
„przekształcaniu” bytu idealnego w realny.
Jako idealne, wartości istnieją nie tylko niezaleŜnie od tego, czy są uznawane (tj.
od wszelkiego umysłu), ale takŜe bez względu na to, czy są urzeczywistniane. Stąd
wynika, Ŝe wartości nie moŜna tworzyć ani zmieniać; moŜna je jedynie
urzeczywistniać, poprzez realizację materii wartości – np. postępując męŜnie bądź
tchórzliwie – co jednak niczego nie zmienia w tym, Ŝe taka materia jest dodatnio bądź
ujemnie wartościowa. Wartości cechują się swego rodzaju powinnościowością istnienia
– są czymś co powinno być urzeczywistnione, domagają się realizacji. Same jednak,
jako idealne istoty, są pozbawione mocy sprawczej. Ta niemoc wartości stanowi szansę
i wezwanie dla człowieka, który jest jedyną istotą, która jest wraŜliwa na wartości. Stąd
teŜ osoby są koniecznymi pośrednikami pomiędzy idealnym światem wartości i
światem realnym – jedynie poprzez osoby wartości mogą determinować dziedzinę tego
co realne, przejawiać się w bycie realnym. Wpływ wartości na świat realny moŜe więc
być tylko pośredni – tylko poprzez ich poznanie i uznanie ich waŜności. Ale będąc
wraŜliwym na wartości, człowiek jest wobec nich wolny, posiada moŜliwość wyboru,
moŜe dać bądź nie dać się determinować przez jakąś wartość. I tylko dzięki tej swej
wolności moŜe ponosić odpowiedzialność za swe czyny bądź ich brak.
Jak powiedziałem, według Hartmanna do istoty kaŜdej wartości naleŜy moment
powinności, musi się on zatem według niego zawierać juŜ w idealnym sposobie jej
istnienia. Mam tu dwie wątpliwości. Po pierwsze, co do przynaleŜenia momentu
powinności do istoty wszelkich wartości. Być moŜe naleŜałoby to ograniczyć do
wartości etycznych – nie mamy wszak obowiązku urzeczywistniać wartości
estetycznych. Być moŜe jednak Hartmann powinności nie wiąŜe z obowiązkiem, a w
kaŜdym razie nie wszystkie je z obowiązkiem łączy, bo rozróŜnia on trzy rodzaje
powinności – idealną, aktualną i powinność czynu. Po drugie, według mnie moment
powinności naleŜałoby wiązać raczej z materią wartości, a nie ze sposobem ich
istnienia. Idealna wartość w tym sensie sama z siebie domaga się istnienia swego
realnego odpowiednika, Ŝe jego istnienie jest lepsze od nieistnienia – to co dobre czy
wartościowe, jest na mocy swego pojęcia czymś, czego moŜliwość pociąga za sobą
wymóg istnienia czy stania się rzeczywistym, co z kolei – gdy czyjś umysł moŜe
usłyszeć to Ŝądanie i przełoŜyć je na działanie – staje się powinnością.
*
Według Hartmanna kontakt z wartościami moŜe człowiek uzyskać tylko poprzez
uczucia – tylko uczuciom wartości mogą być dane, przejawiać się. Same uczucia nie
mają jednak według Hartmanna charakteru poznawczego. Po pierwsze, poznawanie jest
uchwytywaniem jakiegoś przedmiotu, a w uczuciach to coś nas uchwytuje, wciąga,
angaŜuje; brak tu więc momentu bezstronności, koniecznego we wszelkim poznaniu.
Po drugie, uczucia odnoszą się wyłącznie do bytu realnego, a wartości są bytami
idealnymi. Uczucia są zatem jedynie wskaźnikiem wartości.
Z drugiej strony, emocjonalnie reagujemy jedynie na charakter wartości, a nie
na jej materię czy tez jakość. Kiedy np. reagujemy oburzeniem na przypadek czyjejś
krzywdy, to jedynie rozpoznajemy, Ŝe dzieje się coś złego, ale nie uchwytujemy na
czym sprawiedliwość polega. Natomiast materię wartości poznaje się intelektualnie.
Jest to poznanie aprioryczne, bo doświadczać moŜna jedynie czegoś realnego. Inaczej
mówiąc, uczuciami odkrywamy i rozpoznajemy wartości, natomiast intelektem je
poznajemy, uchwytując ze względu na co zajmujemy jakąś postawę wartościującą, co ją
determinuje. To emocjonalne odczucie wartości jest o tyle nieomylne, Ŝe nie myli się co
do „znaku” wartości – nie moŜna na przykład tchórzostwa odczuwać jako pozytywnie
wartościowego, a dobroci jako czegoś negatywnego.
*
Hartmann wyróŜnia sześć grup wartości: wartości dóbr (taki status mają wartości
utylitarne, czy teŜ instrumentalne), hedoniczne, witalne, moralne, estetyczne i
poznawcze. Wyjąwszy wartości dóbr, wszystkie wartości są samodzielne, „świecą
własnym światłem”, choć mogą być warunkiem realizacji innych wartości.
W świecie wartości panuje obiektywny porządek hierarchiczny. W kwestii tej
Hartmann róŜnił się jednak znacznie od Schelera.
Po pierwsze, wartości naleŜące do róŜnych grup mogą mieć taką samą
wysokość. Po drugie, istnieją wartości niewspółmierne, nie dające się porównać pod
względem swej godności (np. etyczne i estetyczne). Po trzecie, system wartości jest
systemem przynajmniej dwuwymiarowym i tylko jednym z wymiarów jest wymiar
wysokości. Drugim z tych wymiarów jest moc czy teŜ waga wartości. Podczas gdy
wysokość wartości przejawia się w sile pozytywnej odpowiedzi emocjonalnej na jej
urzeczywistnienie (aprobata, uznanie, szacunek, podziw, zachwyt), to moc wartości
ujawnia się w sile negatywnej reakcji emocjonalnej na jej pogwałcenie (dezaprobata,
potępienie, oburzenie, pogarda, wstręt). Np. heroizm jako godny podziwu jest wyŜszą
wartością niŜ uczciwość, która zasługuje jedynie na aprobatę. Ale brak heroizmu nie
budzi uczucia pogardy ani potępienia, z jakim spotyka się nieuczciwość, którą w
związku z tym naleŜy uznać za wartość mocniejszą od heroizmu53.
Wartość jest tym mocniejsza, im bardziej jest fundamentalna, tj. kiedy stanowi
warunek realizacji innych wartości. Najbardziej fundamentalną (najmocniejszą) jest
tedy wartość Ŝycia. Zatem Ŝycie nie jest wartością najwyŜszą, wbrew temu co się
potocznie głosi, lecz najmocniejszą.
Porządki wysokości i mocy są przeciwstawne: moc wartości jest odwrotnie
proporcjonalna do jej wysokości. Im wartość wyŜsza, tym nakaz jej realizacji słabszy i
vice versa. Świat wartości ma więc przynajmniej dwa bieguny: na jednym znajdują się
wartości najwyŜsze, na drugim – najmocniejsze. MoŜna w związku z tym wyróŜnić
dwa etosy: zwrócony ku wartościom najmocniejszym bądź ku wartościom najwyŜszym.
Tylko w ramach tego pierwszego wartości mogą być celem dąŜeń.
Wartości moralne są wartościami osobowymi – przysługują tylko osobom i ich
czynom oraz odnoszą się – bezpośrednio lub pośrednio – tylko do osób. Wartości
typowo osobowe nie podlegają nakazom/zakazom, występuje tu asymetria powinności
i roszczeń. Wszystkie wartości moralne są ufundowane na wartości dóbr. Ale wartości
dóbr nie powracają w wartościach moralnych (nie przekształcają się w nie). Po
pierwsze, wartość moralna czynu nie zaleŜy od dobra z którym jest związana
(przypowieść o „wdowim groszu”). Z drugiej strony realizacja wartości moralnej nie
zaleŜy od zrealizowania wartościowego stanu rzeczy, decyduje tu powaga i szczerość
zamiaru oraz odpowiedniego przekonania.
Mówiąc ogólnie, Hartmann w kaŜdym akcie moralnym rozróŜnia wartość
samego aktu (czynu), wartość intencji (zamiaru) i wartość intendowaną (zamierzoną);
tylko ta druga ma charakter moralny. Jeśli na przykład ktoś rzuca się do wody, aby
ratować tonącego, to mamy tu 1.samą fizyczną czynność, którą moŜemy oceniać np.
pod kątem odwagi, ale nie jest to ocena etyczna, 2. chęć ratowania czyjegoś Ŝycia
(wartość intencji), i 3. Ŝycie jako wartość (intendowana). Ocenie moralnej podlega
właśnie ta chęć, niezaleŜnie od tego, czy pomoc była skuteczna.
RozróŜnienie wartości intendowanej od wartości intencji dokonane jest z uwagi
na odrzucenie przez Hartmanna etyki opartej o ocenę skutków działania, tj. etyki
konsekwencjalistycznej. „Charakter wartościowy postępowania etycznego jest
53 Mówiąc ogólniej, na wielkość moralnej zasługi lub winy wpływ ma 1. wysokość realizowanej
wartości, 2. szczerość intencji (dobra wola), 3. intensywność zaangaŜowania w realizację.
wprawdzie zaleŜny od zamierzonego stanu rzeczy, ale realizacja wartości etycznej
przez daną osobę jest zupełnie niezaleŜna od realizacji wartości tego stanu rzeczy;
zaleŜy ona jedynie od dąŜenia do niej w naszym postępowaniu... Wartość etyczna nie
zaleŜy od rezultatu, lecz jedynie od postawy i przekonania, a więc nie od realizacji
określonego stanu rzeczy, lecz wyłącznie od szczerości samego dąŜenia do jego
urzeczywistnienia”.
śaden akt nie moŜe intendować wartości własnej intencji. Dlatego teŜ moralnie
dobry nie jest ten, kto chce być moralnie dobry, lecz kto pragnie dobrego stanu rzeczy.
Z uwagi na to wartości moralne nie mogą być celem aktów moralnych – zostają one
zrealizowane jako produkt uboczny realizowania innych wartości.
*
Według mnie, w propozycjach Schelera i Hartmanna są trzy sprawy, które są ich
słabymi punktami. Po pierwsze, odwoływanie się do intuicji aksjologicznej przy
całkowitym braku jakiejkolwiek próby wyjaśniania tego fenomenu (czemu ją
zawdzięczamy i na czym polega, bo cudów nie ma) Po drugie, kwestia genezy
wartości. Skoro są one idealne, tj. aczasowe, to pytanie o ich genezę wydać się moŜe
nie na miejscu, bezsensowne. Z drugiej jednak strony nie moŜna przecieŜ się zgodzić
na to, Ŝe wartości jakoś preegzystują niezaleŜnie od świata realnego. To jest platońska
mitologia. Trzecia sprawa to sposób powstania bytu duchowego. Scheler proponuje w
tym względzie spekulatywne rozstrzygnięcie metafizyczne, które trudno
zaakceptować, natomiast Hartmann ogłasza ten problem za niepoznawalny (i w tym
sensie metafizyczny).
Na kolejnych wykładach spróbuję – akceptując zasadnicze idee etyki wartości –
uporać się samemu z tymi słabymi punktami.
VII. Propozycja autorska
Moja własną propozycję przedstawię Państwu w nawiązaniu do teorii
Hartmanna, wskazując wpierw na modyfikacje, jakim naleŜy ją według mnie poddać.
Hartmann dokonuje dwojakiego podziału bytów. Po pierwsze, róŜnicuje je pod
kątem sposobu bycia (realne, idealne). Po drugie, róŜnicuje je pod kątem ich natury
(fizyczny, biologiczny, psychiczny, duchowy). Jeśli chodzi o ten pierwszy podział, to
zróŜnicowanie na dziedziny bytu realnego i idealnego nie stanowi podziału w sensie
logicznym, gdyŜ ani nie zostało ono dokonane przy pomocy jakiegoś jednolitego
kryterium podziału, ani nie jest wyczerpujące (sam Hartmann wspomina zresztą
dodatkowo o bytach irrealnych). Nie moŜna go więc uznać za zadowalający.
Ja swoją propozycję w tym względzie przedstawiłem juŜ w wykładzie z
ontologii. Przypomnę, Ŝe z uwagi na sposób bytowania proponuję podział ogółu bytów
na cztery rozłączne klasy, mianowicie na dziedziny bytu realnego, irrealnego,
nadrealnego i idealnego. Generującymi je zasadami podziału są 1/ zdolność danego
bytu do działania (moc sprawiania zmian) i 2/ jego moŜność bycia zmienionym przez
działanie z zewnątrz. Realnym jest byt spełniający oba te warunki, nadrealnym –
spełniający warunek pierwszy, ale nie drugi, irrealnym – spełniający warunek drugi ale
nie pierwszy, idealnym – nie spełniający Ŝadnego z nich.
W konsekwencji, byt idealny jest wprawdzie niezmienny, ale to nie to samo, co
pozaczasowy. Innymi słowy, idealność w moim rozumieniu nie wyklucza tego, Ŝe coś
idealnego moŜe zaistnieć w określonym czasie historycznym. Tak właśnie rzeczy się
według mnie mają jeśli chodzi o wartości.
Jeśli z kolei chodzi o zróŜnicowanie pod względem natury, to proszę zauwaŜyć,
Ŝe Hartmann stosuje je jedynie w odniesieniu do dziedziny bytu realnego. Nie jest to
więc podział ogółu bytów. A przecieŜ byty idealne teŜ mają jakąś naturę. W
konsekwencji, określając wartości jako byty idealne, charakteryzuje je Hartmann
jedynie pod względem tego jak one są, (jak istnieją), a nie czym one są (jaką mają
naturę).
Według mnie to, co Hartmann zalicza do dziedziny bytu idealnego, a więc
aczasowe struktury logiczne, obiekty matematyczne oraz wartości, naleŜy do dziedziny
bytu inteligibilnego, która ufundowana jest na dziedzinie bytu duchowego. W
konsekwencji w rzeczywistości naleŜy rozróŜnić nie cztery, lecz pięć warstw.
Dla Hartmanna rację dla zróŜnicowania rzeczywistości na warstwy stanowi to,
Ŝe kaŜdą z nich charakteryzuje odrębny zespół czy zestrój kategorii determinacyjnych.
Z tym się zgadzam. Ale powiedzieć tylko tyle, to powiedzieć za mało. Trzeba jeszcze
wyjaśnić, skąd się biorą kategorie determinacyjne warstw wyŜszych. Hartmann nie
udziela na to pytanie odpowiedzi, uznając je za metafizyczne, a więc nie dające się
rozstrzygnąć w trybie poznawczym.
Pozwalam sobie mieć inne zdanie w tym względzie. Proponowane przeze mnie
rozwiązanie tego zagadnienia wymaga dokonania dwóch kroków. Po pierwsze,
potraktowania wspomnianych zespołów kategorii determinacyjnych jako przypadków
szczególnych – odmian – czegoś bardziej ogólnego, co określam mianem zasady
determinacyjnej. Po drugie, pokazania, Ŝe poszczególne zasady determinacyjne są ze
sobą powiązane w ten sposób, Ŝe kaŜda kolejna stanowi przekształcenie i wzbogacenie
poprzedniej. Polega to na tym, Ŝe zasada warstwy wyŜszej jest pewną strukturą, której
elementami budulcowymi – tworzywem, materią, substratem, nośnikiem – są twory
bytowe będące zasadami determinacyjnymi warstwy niŜszej. Zasady te są więc jak
gdyby złoŜeniem "materii", którą wnosi zasada warstwy niŜszej, i "formy", dodawanej
przez nową warstwę. Pojawienie się nowej zasady polega tedy na powstaniu struktury
wyŜszego rzędu w stosunku do struktur występujących uprzednio, czyli struktury,
której elementami są struktury warstwy niŜszej; jest to więc struktura struktur.
Cała sztuka polega na zidentyfikowaniu owych zasad. Według mnie są nimi:
relacja (bądź układ relacji, który moŜna określić mianem formy), informacja,
reprezentacja i sens. Zanim ich znaczenie sprecyzuję, krótkie przypomnienie
podstawowych idei ontologii integralnej.
*
Zakładając, Ŝe przez byt rozumie się coś, co jest czymś określonym i co zarazem
jakoś istnieje, moŜna stwierdzić co następuje: W odniesieniu do prawie wszystkich
bytów (poza bytami w ramach danej koncepcji pierwotnymi – np. Bogiem w tomizmie)
ich bycie czymś określonym jest następstwem ich bycia określonym przez coś innego;
byty takie posiadają zatem zewnętrzne względem siebie determinanty. Podobnie z
istnieniem: prawie kaŜdy byt (a więc coś juŜ istniejącego ) musiał jakoś zaistnieć,
posiada więc poprzedzające go warunki swego istnienia, zewnętrzne uwarunkowanie.
Czynniki pierwszego rodzaju tj. determinanty atrybutów jakiegoś bytu będę określał
mianem jego czynników determinacji, resp. umocowaniem, a czynniki warunkujące
jego urzeczywistnienie i trwanie w bycie – czynnikami realizacji, resp. jego
ufundowaniem (fundamentem bytowym).
PoniewaŜ relacje umocowania i ufundowania są niesymetryczne i przechodnie,
mają one charakter porządkujący, a więc generują porządki umocowania i
ufundowania. KaŜdy byt naleŜy do jakiegoś porządku umocowania i do jakiegoś
porządku ufundowania, przy czym miejsce zajmowane w porządku umocowania
określa istotę, a w porządku ufundowania – naturę tego bytu. Z drugiej strony, kaŜdy
taki porządek posiada element pierwszy – ostateczne umocowanie oraz ostateczny
fundament bytowy, przy czym ostatecznym umocowaniem jest pewien byt idealny, a
ostatecznym fundamentem bytowym – pewna postać bytu fizycznego.
Z uwagi na niesymetryczność odnośnych relacji moŜna powiedzieć, Ŝe
umocowanie czegoś jest od tego czegoś bardziej samodzielne, a jego fundament bytowy
– bardziej samoistny. Zatem ostateczne umocowanie/ufundowanie jest odpowiednio,
bezwzględnie samodzielne oraz bezwzględnie samoistne.
NaleŜy zatem rozróŜniać dwa typy zaleŜności bytowych: [istotowe] związki
determinacji (umocowania) i [egzystencjalne] związki realizacji (ufundowania), i
odpowiednio pytania dotyczące samodzielności oraz pytania dotyczące samoistności.
Pytanie o pierwszą zasadę – arche (o to, co pierwsze, co było „na początku”)
moŜe w związku z tym dotyczyć bądź wskazania tego co samoistne (=substancja,
pierwotny substrat wszystkiego), bądź wskazania tego co samodzielne (=zasada
determinacyjna).
Według mnie istnieje jedna zasada substancjalna (to co bezwzględnie samoistne),
mianowicie energia, oraz cztery – wspomniane wyŜej – zasady determinacyjne (to co
bezwzględnie samodzielne). Zasady determinacyjne określają typ prawidłowości jakim
poddane są odpowiednie dziedziny bytu. Innymi słowy, jest to stanowisko
stwierdzające istnienie pluralizmu nieredukowalnych do siebie determinizmów.
*
Przejdźmy do krótkiej charakterystyki proponowanych zasad determinacyjnych,
przy czym zaczniemy od drugiej z nich, zakładając, Ŝe pojęcie relacji jest wystarczająco
jasne i znane. Przez informację rozumiem wykrytą róŜnicę stanów fizycznych. RóŜnica
jest pewną relacją (nawiązanie do zasady poprzedniej), mianowicie relacją
nietoŜsamości. Novum polega natomiast na tym, Ŝe ta róŜnica ma zostać wykryta przez
jakiś układ. Układami takimi są wszystkie organizmy Ŝywe, w związku z czym
informacja jest zasadą determinacyjną dziedziny biologicznej; innymi słowy, wszystkie
procesy swoiście biologiczne – dziedziczność, metabolizm, przystosowanie do
srodowiska itp. – są procesami informacyjnymi.
RóŜnica o której mowa w definicji informacji, moŜe być dwojakiego rodzaju,
moŜe być mianowicie róŜnicą typu selekcji (który z rozróŜnianych stanów aktualnie
został wykryty), bądź róŜnicą typu zestawu (róŜnica stanów współwystępujących). W
pierwszym wypadku mamy do czynienia z informacją jakościową, w drugim natomiast
z informacją strukturalną. Nietrudno przy tym zauwaŜyć, Ŝe informacja strukturalna
jest zbudowana z informacji jakościowych, bowiem wykrycie róŜnicy stanów
współwystępujących wymaga uprzedniej identyfikacji samych tych stanów, co
odpowiada uzyskaniu informacji jakościowej. MoŜna w związku z tym wprowadzić
pojęcie rzędu informacji: informacja n–tego rzędu jest strukturą informacyjną, której
elementami są informacje rzędu n–1.
To co określam mianem reprezentacji jest strukturą informacyjną rzędu drugiego,
tj integralnie traktowanym zbiorem informacji elementarnych (pierwszego rzędu,
jakościowych). Odwzorowanie świata zewnętrznego w centralnym układzie nerwowym
za pomocą odpowiednich receptorów zmysłowych jest właśnie tak rozumianą
reprezentacją. Odwzorowanie to jest podstawą funkcjonowania zwierząt, bo dzięki
niemu uzyskują one informacje o świecie zewnętrznym i o stanach swego własnego
organizmu. Dzięki temu, reprezentacja jest zasadą determinacyjną dziedziny bytu
psychicznego.
I wreszcie krok ostatni. Jeśli istnieje układ zdolny uchwycić istotę reprezentacji, tj.
fakt, Ŝe reprezentuje ona coś innego (układem takim jest to, co nazywa się umysłem),
wówczas dla takiego układu reprezentacja staje się znakiem czegoś. W ślad za tą
zdolnością idzie wówczas zdolność przejścia od reprezentacji do tego co
reprezentowane, czyli do przedmiotu znaku. Przedmiot znaku nie jest jednak toŜsamy z
tym elementem świata zewnętrznego, który jest źródłem reprezentacji, jest on natomiast
wyznaczony przez informacje zawarte w reprezentacji, które nie tylko coś reprezentują,
ale które zarazem to coś w pewien sposób – zaleŜny od aparatu poznawczego
odpowiedniego układu informacyjnego – prezentują. Tak rozumiany przedmiot znaku
określam mianem jego sensu.
Po tym ogólnym ujęciu przyjrzyjmy się teraz mechanizmom występującym w
dziedzinach bytu psychicznego i duchowego nieco bliŜej.
W pojmowaniu tego co psychiczne istnieją dwa krańcowe stanowiska. Po
pierwsze, wywodzące się ze staroŜytności pojmowanie "duszy" jako zasady Ŝycia –
czegoś co oŜywia martwą materię. Na przeciwnym krańcu sytuuje się kartezjańskie
utoŜsamienie bytu psychicznego z dziedziną zjawisk świadomości, oparte o jego
dualistyczną ontologię res cogitans i res extensa. Są to ujęcia zbyt daleko idące:
pierwsze zbyt szerokie, drugie – zbyt restryktywne.
W ramach pierwszego ujęcia dziedzina podmiotów Ŝycia psychicznego pokrywa
się z zakresem terminu "Ŝywy organizm". A skoro tak, to juŜ roślinom i tak prostym
organizmom zwierzęcym jak ameby i gąbki trzeba by wówczas przypisać własności
psychiczne. Jest to nie do przyjęcia, gdyŜ pomiędzy mechanizmami funkcjonowania
roślin i prostszych organizmów zwierzęcych z jednej, a organizmów wyŜej
zorganizowanych (posiadających centralny układ nerwowy) z drugiej strony, istnieje
zbyt wyraźna cezura, aby aby przypisać im taką samą naturę. Zresztą, wiemy juŜ, co
stanowi o swoistości i odrębności świata oŜywionego – zdolność uzyskiwania i
wykorzystywania informacji – nie musimy więc szukać niczego więcej.
Ujęcie drugie, utoŜsamiające dziedzinę psychiki z dziedziną zjawisk
świadomości, równieŜ nie wytrzymuje krytyki. Gdyby takiego utoŜsamienia dokonać,
musielibyśmy na przykład uznać, Ŝe zwierzęta – pozbawione wszak zdolności
uświadamiania sobie swych stanów – nie posiadają Ŝycia psychicznego, Ŝe są
bezdusznymi maszyneriami. Przede wszystkim jednak nie wytrzymuje ono krytyki w
obliczu mocnych argumentów świadczących o istnieniu nieświadomych (co naleŜy
odróŜnić od nieuświadamianych) stanów i procesów psychicznych.
Termin "świadomość" moŜe oznaczać bądź strumień róŜnojakościowych
przeŜyć, bądź refleksyjne zdawanie sobie z nich sprawy. OtóŜ istnieją zarówno procesy
psychiczne które nie dają efektu przeŜyć, jak i przeŜycia, które nie są uświadamiane.
Ani zatem przeŜycia, ani ich świadomość, nie wyznaczają dziedziny tego co
psychiczne. Świadomość rozumiana jako strumień przeŜyć jest jedynie zjawiskiem
psychiki, sposobem jej przejawiania się, a nie psychiką samą. Jest ona czymś, co z
reguły stanom i procesom psychicznym towarzyszy (i dlatego jesteśmy skłonni
utoŜsamiać jedno z drugim), jest więc jedynie sposobem ich przejawiania się, a nie
czymś stanowiącym ich istotny element.
Z powyŜszego wynika, Ŝe musimy poszukiwać obiektywnego określenia bytu
psychicznego, nie odwołującego się do subiektywnej formy w jakiej niektóre z
procesów psychicznych przejawiają się jakiemuś podmiotowi.
Skoro ani ujęcie przypisujące psychiczność juŜ roślinom, ani ujęcie
ograniczające zakres stosowalności tego terminu do podmiotów ludzkich nie jest
adekwatne, wniosek stąd, Ŝe cezury psychiczności musimy poszukiwać pomiędzy tymi
krańcami, pomiędzy prostymi organizmami Ŝywymi a człowiekiem. Cezurę taką
stanowić moŜe na przykład pojawienie się centralnego układu nerwowego. Dziedzinę
bytu psychicznego naleŜy więc wiązać z istnieniem organizmów posiadających
centralny układ nerwowy.
Nowość jaka zaistniała wraz z powstaniem centralnego układu nerwowego
polega na tym, Ŝe bodźce fizyczne z zewnątrz takiego układu zostają – za pomocą
określonych receptorów – przetworzone na stany wewnętrzne samego tego układu,
będące odwzorowaniem tych bodźców, a więc ich reprezentacjami. A poniewaŜ bodźce
środowiskowe pozostają w niedowolnych relacjach do stanów rzeczy w tym
środowisku, ich reprezentacja jest zarazem reprezentacją samego środowiska, zawiera
informację o nim. Dzięki temu organizmy tego rodzaju mogą kierować się w swym
zachowaniu takimi reprezentacjami – nie reagują one wprost na działający bodziec
zewnętrzny; lecz na jego wewnątrzsystemową reprezentację.
Reprezentacja jako taka nie jest jeszcze bytem psychicznym – odwzorowania
mają wszak miejsce równieŜ w świecie materii nieoŜywionej (na przykład czoło fali
świetlnej odbitej od jakiejś powierzchni jest odwzorowaniem tej powierzchni). Staje się
ona czymś psychicznym dopiero w ramach układu, który potrafi wykorzystać istniejącą
obiektywnie relację odwzorowania dla samodzielnego sterowania własnym
funkcjonowaniem, wyzyskać zawarte w niej informacje. Układem takim jest właśnie
centralny układ nerwowy. Dlatego teŜ fakt występowania w układzie nerwowym
reprezentacji pewnych stanów rzeczy spoza tego układu stanowić moŜe kryterium
demarkacyjne dziedziny bytu psychicznego. Sama psychika zaś to taki podukład
organizmu Ŝywego, który zdolny jest do sterowania zachowaniami tego organizmu za
pomocą reprezentacji świata zewnętrznego. Stany własne tego podukładu stanowią
dziedzinę tego co psychiczne54.
Powstające w mózgu odwzorowania świata zewnętrznego muszą być następnie
poddane interpretacji. Informacja w sensie zarejestrowanej róŜnicy jest po prostu
zarejestrowaną róŜnicą. Aby dostarczała ona informacji o otoczeniu, tj. aby mogła być
potraktowana jako informacj o czymś, musi zostać zinterpretowana – skorelowana z
innymi informacjami, poddana "przekładowi" na coś znanego, zaleŜnego od samego
układu informacyjnego. Interpretacja taka dokonywana jest bądź w sposób wrodzony
(odruchy bezwarunkowe), bądź wyuczony (asocjacje, odruchy warunkowe), co
wymaga konfrontacji z zasobami pamięci. Odruch wrodzony to sekwencja bodziec –
reprezentacja bodźca – reakcja na tę reprezentację. Natomiast odruch złoŜony to
sekwencja zdarzeń, w której występuje asocjacja (skojarzenie, związek następstwa
czasowego) dwóch reprezentacji: bodziec–reprezentacja1–reprezentacja2–reakcja.
Wymaga to juŜ zdolności uczenia się, czyli zapamiętywania55. Zwierzę zdolne do
nabywania odruchów warunkowych musi więc posiadać pamięć, i to zarówno pamięć
krótkoterminową ("podręczną", operacyjną), słuŜącą wytworzeniu asocjacji, jak i
trwałą, słuŜącą zapamiętaniu wytworzonej asocjacji oraz rozpoznawaniu jej członów56.
Warunkiem powstania asocjacji – a w dalszej kolejności odruchu warunkowego
– nie jest jednak sama zdolność zapamiętywania. Aby ona powstała, przynajmniej jeden
z bodźców musi być dla zwierzęcia znaczący, waŜny. Musi zatem istnieć jeszcze
mechanizm ewaluacji (interpretacji wagi) powstających w układzie reprezentacji.
Mechanizmem takim jest zespół popędowy, stanowiący wewnętrzne źródło aktywności
zwierzęcia, a funkcjonalnie usytuowany pomiędzy ośrodkiem w którym powstaje
finalna (dalej juŜ nie przetwarzana) postać reprezentacji i układem wykonawczym
sterującym aktywnością mięśni. Popędy to zespół biologicznie dziedziczonych
dyspozycji do wytwarzania stanów nierównowagi wewnętrznej, bądź do
wykorzystywania niezaleŜnie od niego powstających stanów nierównowagi dla
sterowania behawiorem.
Nie jest więc tak, Ŝe gdzie jest bodziec, tam jest i reakcja. O tym, czy nastąpi
reakcja – i jaka ona będzie – decyduje aktualny stan układu popędowego. Bodźce
54 Choć reprezentacje powstają w centralnym układzie nerwowym, nie są one bynajmniej fizycznymi
stanami mózgu. Reprezentacja jest odwzorowaniem, a odwzorowanie to relacja pomiędzy dwoma
zbiorami: X ® Y, czy teŜ y = f(x). Reprezentacja jest więc pewną strukturą relacyjną, której pewne
elementy znajdują się poza układem nerwowym, nie moŜe więc ona być jego stanem. Choć elementy
tej struktury są bytami materialnymi i czaoprzestrzennymi, struktura jako całość nie jest ani bytem
materialnym, ani czasoprzestrzennym, naleŜy ona do dziedziny form, nie materii. Relacja
odwzorowania jest jedynie urzeczywistniana przez czasoprzestrzennie zlokalizowane stany i procesy
fizyczne, ale jako taka jest abstrakcyjną formą, której materia jest nieistotna.
55Słynny przypadek "psa Pawłowa", który ślini się na dźwięk dzwonka, to właśnie taki wyuczony
odruch złoŜony, w którym występuje asocjacja zmysłowej reprezentacji dźwięku dzwonka i śladu
pamięciowego zapachu bądź widoku miski z pokarmem.
56Pamięć krótkoterminowa potrzebna jest po to, aby mogła powstać asocjacja dwóch reprezentacji w
sytuacji, w której druga reprezentacja pojawia się w pewnym odstępie czasu po pierwszej. Aby w
takich warunkach mogła zostać utworzona ich asocjacja, pierwsza reprezentacja musi być niejako
chwilowo zamroŜona w postaci odpowiedniego śladu pamięciowego. Gdyby przedział czasowy
pomiędzy nimi był dłuŜszy niŜ czas przechowywania śladów pamięciowych w pamięci operacyjnej,
asocjacja nie mogłaby powstać.
neutralne, nie pozostające w Ŝadnym związku ze stanami popędowymi, stanowią tylko
szum informacyjny.
Globalny mechanizm zachowań zwierzęcych moŜna tedy schematycznie ująć
następująco:
Receptory Integrator Komparator Korelator
Bodziec ®Informacja receptorowa®Reprezentacja®Interpretacja®Reakcja
Pamietać przy tym naleŜy, Ŝe proces interpretacji jest dwuskładnikowy czy teŜ
dwufazowy: najpierw dokonana zostaje interpretacja kognitywna – przekład tego co
nieznane na to co znane (zawarte w pamięci) – a następnie interpretacja popędowa
(ustalenie wagi zinterpretowanego bodźca, tj. finalnej reprezentacji). W wyniku tych
interpretacji podjęte zostaje – w trybie wspomnianych wcześniej odruchów i asocjacji
(czyli związków następstwa czasowego) odpowiednie dla nich zachowanie.
*
RóŜnica pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem polega na innym sposobie
interpretacji dostępnych danych. Mianowicie, interpretacja kognitywna (praktyczne
wyzyskanie informacji zawartych w reprezentacji) zostaje zastąpiona przez
interpretację przedmiotowo–poznawczą57, zaś interpretacja wagowa (konfrontacja
reprezentacji z aktualnym stanem układu popędowego), zostaje zastąpiona przez
interpretację aksjologiczną, tj. przez konfrontację uchwyconej poznawczo
(zrozumianej) sytuacji z uznawanymi przez dany podmiot wartościami.
Zbadajmy bliŜej, na czym to polega.
Człowiek jest równieŜ zwierzęciem, ale jest nie tylko zwierzęciem, posiada coś,
co stanowi o jego odmienności od najwyŜej nawet rozwiniętych istot psychicznych. To
"coś" to nowe centrum sterujące nadbudowane nad układem animalnym, centrum,
któremu w kategoriach subiektywnych odpowiada kategoria "Ja".
W ramach centralnego układu nerwowego wyŜej rozwiniętych zwierząt
występują dwa podukłady sterujące; jeden z nich obsługuje organizm od strony czysto
fizjologicznej („dusza roślinna”), drugi natomiast zawiaduje tym co w zwierzęciu nowe
w porównaniu z rośliną, mianowicie wymiarem psychicznym (tworzenie reprezentacji,
operowanie nimi oraz reagowanie na nie), nadto zaś sprawuje kontrolę nad funkcjami
wegetatywnymi, moŜe je modyfikować – na przykład przyspieszać akcję serca bądź
podwyŜszać poziom aktywności hormonów. U człowieka natomiast pojawia się jeszcze
jedno centrum sterujące, funkcjonalnie nadrzędne względem układu animalnego,
spełniające zupełnie nowe funkcje oraz kontrolujące funkcjonowanie animy. Centrum
57 Na poziomie zwierzęcia nie mamy jeszcze do czynienia z poznawaniem. Zwierzę nie poznaje swego
otoczenia, lecz je najpierw zapamiętuje, a następnie rozpoznaje to, co wcześniej zapamiętane.
Poszczególne kompleksy wraŜeniowe nie zostają tu jeszcze podniesione do zobiektywizowanej
kategorii przedmiotu, a bez tej kategorii trudno mówić o poznaniu. Oczywiście, zwierzę coś widzi,
słyszy, czuje, itd., ale to co widziane nie jest jeszcze poddane Ŝadnej przedmiotowej kategoryzacji.
to określać będę mianem ducha, a dziedzinę tworów przez takie centra duchowe
wytwarzanych – dziedziną bytu duchowego.
Człowiek to hierarchicznie zorganizowana całość – jedność układu
somatycznego (wegetatywnego), animalnego i duchowego. Ontologicznie rzecz biorąc
Ŝaden z tych układów nie jest mniej waŜny czy istotny od drugiego, wszystkie są dla
bycia człowiekiem równie konieczne, a kaŜdy z nich jest autonomiczny względem
pozostałych, gdyŜ funkcjonuje według odmiennych, właściwych dla siebie zasad.
Niemniej, ich hierarchiczne uorganizowanie sprawia, Ŝe układ znajdujący się wyŜej w
tej hierarchii moŜe w pewnym zakresie kierować (sterować) układem niŜszym.
Aby tę rolę mógł on spełniać, musi mieć zdolność monitorowania jej
aktywności. (Z psychologicznego punktu widzenia narzędziem takiego monitorowania
jest świadomość). Ale to duchowe centrum sterujące nie ma bezpośredniego dostępu
ani do reprezentacji sensorycznych, ani do uwarunkowanych popędowo reakcji
emocjonalnych. Powstaje w związku z tym pytanie, w jaki sposób zostaje ono
poinformowane o tym, co dzieje się na poziomie animalnym. OtóŜ sądzę, Ŝe uzyskuje
ona odpowiednie z obszaru pamięci operacyjnej.. A poniewaŜ pamięć operacyjna to z
kolei jak gdyby zwierciadło aktywności całego układu animalnego, gdyŜ trafiają do niej
kopie wszystkich finalnych reprezentacji sensorycznych, przeto dzięki temu dostępowi
do jej zawartości, duchowe centrum sterujące moŜe mieć wgląd we wszystko co dzieje
się na poziomie animalnym (psychicznym), tj. moŜe być o tym wszystkim
poinformowane. Na tym zaś właśnie polega świadomość.
Skoro jedyny kontakt centrum duchowego z poziomem psyche zwierzęcej
(anima) odbywa się poprzez dostęp do zawartości pamięci operacyjnej, oznacza to, Ŝe
jest ono bytem nadrealnym – moŜe działać, ale nie moŜe być zmienione przez
oddziaływanie z zewnątrz niego. Pamięć operacyjna jest wszak tylko magazynem
pewnych treści psychicznych, w którym nie rozgrywają się Ŝadne procesy.
Jeśli aktywność duchowego centrum sterującego ma wnosić coś istotnie nowego
w porównaniu z aktywnością animy, stany tej drugiej, będące źródłem poszczególnych
śladów pamięciowych, zinterpretowane muszą zostać w kategoriach innych niŜ
behawioralne – w przeciwnym razie byłoby to niepotrzebne, redundantne zdublowanie
juŜ istniejących funkcji. Sądzę, Ŝe zasadą takiej duchowej organizacji nie są juŜ
asocjacje (odruchy), tj. związki następstwa czasowego, lecz aczasowe związki sensu, tj.
hipotetyczne związki umocowania bytowego. Organizacja ta wnoszona jest stopniowo,
przybierając najpierw postać świadomości, a następnie rozumienia, tj. przedmiotowej
kategoryzacji danych pobieranych z pamięci operacyjnej, traktowania ich jako
reprezentacji pewnych obiektów w świecie.
Animę cechuje zdolność do sterowania zachowaniem w oparciu o reprezentacje
świata zewnętrznego. Nowo powstały, duchowy układ sterujący musi więc – jako
ufundowany w tym co animalne – bazować na tej zdolności, dodając jednak do niej coś
nowego. To nowe polega na zdolności rozpoznania istoty reprezentacji, tj. na
zrozumieniu, Ŝe reprezentuje ona coś innego – Ŝe jest odwzorowaniem czy teŜ kopią
czegoś – i na wypływającej z tego rozumienia umiejętności przechodzenia od
reprezentacji do tego co reprezentowane, tj. do poznawczej rekonstrukcji oryginału
(przedmiotu reprezentacji). Przedmiot ten stanowi sens tej reprezentacji (ogólne pojęcie
sensu zostanie sprecyzowane nieco później). PoniewaŜ ludzie uzaleŜniają swe
postępowanie od tego uchwyconego sensu, przeto moŜna powiedzieć, Ŝe w warstwie
bytów duchowych to właśnie sens jest zasadą determinacyjną58.
Zdolność przejścia od reprezentacji do tego co reprezentowane jest równowaŜna
temu, Ŝe reprezentacja staje się dla jej podmiotu znakiem czegoś, tj. czymś co nie
interesuje nas jako takie, lecz jako reprezentacja czegoś innego, jako coś odsyłające do
czegoś innego. MoŜemy więc powiedzieć, Ŝe istoty duchowe znamionuje zdolność do
posługiwania się kategorią znaku59.
Zastanówmy się, czym dokładnie jest – i w jaki sposób się pojawia w ramach
sytuacji znakowej – obiekt do którego odsyła odpowiednia reprezentacja psychiczna w
sytuacji, kiedy np. widzimy drzewo. RozróŜnijmy w tym celu drzewo spostrzeŜone i
drzewo realne (tj. takie jakim ono jest poza sytuacją spostrzegania). Wyjściowa
reprezentacja psychiczna jest reprezentacją drzewa realnego, gdyŜ to od niego odbija
się światło wpadające do oka. Ale tym co dane układowi spostrzegającemu są tylko
jego stany wewnętrzne, ma on do swej dyspozycji tylko przetworzone doniesienia
organów zmysłowych, one zaś rejestrują jedynie róŜnice stanów fizycznych takich jak
częstotliwości wyładowań poszczególnych komórek nerwowych siatkówki. Odniesienia
do świata zewnętrznego tu jeszcze nie ma, pojawi się ono dopiero w wyniku operacji
dokonywanych na reprezentacjach – analiz i interpretacji materiału którym dysponuje
układ spostrzegający. Dopiero w wyniku takiej interpretacji reprezentacji zostaje
przyporządkowany pewien przedmiot, zostaje ona przetworzona w spostrzeŜenie
czegoś.
Jaki jest mechanizm tego przyporządkowania? OtóŜ przejście od zmysłowej
reprezentacji psychicznej do duchowego spostrzeŜenia czegoś polega według mnie na
określaniu umocowania bytowego tej reprezentacji – przedmiot zostaje
przyporządkowany reprezentacji wizualnej jako jej umocowanie bytowe60. To
subiektywnie określone umocowanie stanowi właśnie sens wyjściowej reprezentacji
psychicznej potraktowanej jako znak czegoś. Reprezentacja zostaje potraktowana przez
duchowe centrum sterujące jako coś niesamodzielnego, jako reprezentacja czegoś, w
związku z czym centrum to zakłada, Ŝe istnieje coś od czego zaleŜy to, Ŝe jest ona tym
czym jest, tj. reprezentacją właśnie. Oznacza to, inaczej mówiąc, Ŝe przesłanką
spostrzegania, tj. interpretacji swych stanów wewnętrznych jako reprezentacji czegoś
zewnętrznego, jest załoŜenie realizmu – przekonanie o realnym istnieniu obiektywnej
rzeczywistości, oddziałującej na zmysły. Właśnie to załoŜenie realnego istnienia
czegoś, czego odwzorowaniem jest reprezentacja sprawia, Ŝe treści pojawiające się w
58 Duch zatem to nie jakaś tajemnicza, niematerialna substancja, lecz ufundowane w warstwie bytu
psychicznego centrum sterujące działające na zasadzie uchwytywania sensu i związków sensu, to jest
na zasadzie rozumienia.
59 Stany psychiczne mogą tedy być reprezentacjami w dwojakim charakterze. Po pierwsze, mogą one
reprezentować pewien bodziec fizyczny który je wywołał, stanowiąc jego odwzorowanie. Nie są one
wówczas znakami, są to po prostu wraŜenia zmysłowe. Po drugie, mogą one, na zasadzie
przyporządkowania, reprezentować – odsyłać do, oznaczać – coś innego niŜ ów bodziec, na przykład
jakiś inny obiekt w świecie. I dopiero w tym drugim wypadku stają się znakiem czegoś.
60Przypomnę, Ŝe umocowaniem jakiegoś niesamodzielnego A jest pewne bardziej samodzielne B, które
jest czynnikiem determinacji owego A, źródłem jego bycia czymś określonym. Sens zatem to
domniemane przez jakiś podmiot umocowanie bytowe czegoś co temu podmiotowi dane, a co
traktowane przezeń jako niesamodzielne. Tak ogólnie określony sens stanowi zasadę determinacyjną
dziedziny bytu duchowego.
układzie wzrokowym interpretujemy sobie jako spostrzeŜenie obiektywnie istniejącej
rzeczy61.
Natomiast treść spostrzeŜenia – to jakim spostrzegamy ów przedmiot, jakie
cechy mu przypisujemy – pojawia się w trybie prezentacji. JakoŜ, niektóre znaki (w
tym reprezentacje wizualne właśnie ) obok tego, Ŝe coś reprezentują, równieŜ – w
ramach danej sytuacji znakowej – w pewien sposób prezentują to co reprezentowane,
czyli zawierają informacje o tym co reprezentowane, pewną jego charakterystykę.
Wszystkie znaki prezentujące posiadają w ramach danej sytuacji znakowej coś
co nazwać moŜna ich intensją (od łacińskiego słowa intensio – treść). Jest to bądź
pewna treść zmysłowa bądź pewne znaczenie słowne, za pomocą których przedmiot
danego znaku jest przedstawiony, i przez które jest w konsekwencji wyznaczony.
Przedmiot taki moŜemy w związku z tym nazwać przedmiotem intensjonalnym. Drzewo
widziane przez kogoś jest zawsze widziane z jakiejś perspektywy i z jakiejś odległości,
co rzutuje na to jakim go widzimy. Czasem – w zaleŜności od odległości i warunków
oświetlenia – rozróŜniamy w nim poszczególne liście, a czasem ich nie rozróŜniamy;
zawsze widzimy tylko jedną jego – zwróconą do nas – stronę; przypisujemy mu barwy,
których drzewo jako takie nie posiada, a które mogą być róŜne w zaleŜności od
oświetlenia, itd. Wszystko to moŜe się zmieniać, podczas gdy samo realne drzewo nie
ulega zasadniczo Ŝadnej zmianie. Zmienia sie jedynie sytuacja znakowa, a w związku z
tym i wyznaczony przez nią przedmiot intensjonalny. Przedmiot intensjonalny zatem to
przedmiot szczególnego rodzaju, "ulepiony" niejako z jakości psychicznych, z
reprezentacji i informacji jakościowych, choć traktowany przez nas z reguły jako coś
obiektywnego w obiektywnym świecie. Jest on bytem irrealnym, wirtualnym.
Przedmiot ten – sens odpowiedniej reprezentacji – nie istnieje w obiektywnej
przestrzeni, w realnym świecie zewnętrznym, w którym istnieje drzewo "samo w
sobie". Nie istnieje teŜ on jednak w umyśle, nie jest bytem czysto subiektywnym.
Usytuowany jest on, zgodnie ze swym sensem właśnie, w czymś pośrednim, trzecim, w
przestrzeni spostrzeŜonej, jest bytem transsubiektywnym, tj. takim, który ani nie istnieje
autonomicznie o własnych siłach, poza sytuacją znakową, niezaleŜnie od niej, ani teŜ
jednak nie stanowi wyłącznie treści umysłowej. To nie drzewo jako takie, lecz
kantowski fenomen, czy teŜ – uŜywając terminologii właściwej dla początku 21 wieku –
drzewo wirtualne.
Jako istoty duchowe Ŝyjemy tedy w konstruowanej przez nasz umysł
rzeczywistości wirtualnej– rzeczywistości sensów.
*
Dotychczas kategorię sensu wiązaliśmy tylko ze znakami, z sytuacjami
semiotycznymi. Jest to jednak kategoria bardziej uniwersalna, mająca zastosowanie w
odniesieniu do całej dziedziny duchowej. Aby to stało się jasne, naleŜy zauwaŜyć, Ŝe na
61 Poznawcza relacja odsyłania do czegoś powstaje tedy jako efekt znamionującej istoty duchowe
zdolności ustanawiania bądź uchwytywania sensu rozmaitych swych stanów wewnętrznych
traktowanych jako reprezentacje czegoś. Przejście od tego co subiektywne do tego co "obiektywne", od
podmiotu do przedmiotu – owa tajemnicza "moc transcendująca świadomości" która od wieków tak
intryguje filozofów – polega właśnie na konstytuowaniu sensu (umocowania bytowego) czegoś co
traktowane jest przez podmiot jako znak.
dziedzinę ludzkiej duchowości składają się dwa heterogeniczne pierwiastki –
kognitywne i ekspresywne – mianowicie przedmiotowe przedstawienia i czysto
podmiotowe fenomeny wyrazowe. Przedstawienia to treści spostrzeŜeniowe,
wyobraŜenia, pojęcia oraz zbudowane na ich podstawie sądy. Ich cechą
charakterystyczną jest to, Ŝe spełniają funkcję reprezentowania czegoś, odsyłania do
czegoś; słowem – naleŜą do dziedziny znaków. Natomiast fenomeny wyrazowe – akty,
postawy, uczucia, dąŜenia, itp. – nie mają charakteru znaków, do niczego nie odsyłają
ani nic nie zastępują, są tym czym są. Mają one wprawdzie z reguły jakieś odniesienie
przedmiotowe (np. uczucie wdzięczności jest skierowane do kogoś oraz jest
wdzięcznością za coś), ale dzieje się tak dlatego, Ŝe fenomeny wyrazowe zakładają
uprzednie istnienie reprezentacji poznawczych, są pewną dołączoną do nich
aktywnością duchową, i dopiero poprzez nie uzyskują wtórnie swe odniesienie
przedmiotowe. Duchowe wyrazy są więc fenomenami funkcjonalnie niesamodzielnymi
względem sensów reprezentacji poznawczych – są przez nie zdeterminowane i tylko
dzięki nim mają jakieś odniesienie przedmiotowe.
Ale bycie fenomenem wyrazowym jest kategorią niesamodzielną w innym jeszcze
znaczeniu niŜ wspomniane wcześniej ich sprzęŜenie z przedstawieniami. Wyraz jest
wszak zawsze wyrazem czegoś. I one więc posiadają sens, tj. właściwe dla siebie
umocowanie bytowe.
KaŜdy ze wspomnianych wyŜej dwu pierwiastków duchowości posiada tedy
swój sens, tj. hipotetyczne (domniemane przez ich podmiot) umocowanie bytowe w
czymś bardziej od siebie samodzielnym. Sensem przedstawienia poznawczego – czymś
co musimy załoŜyć, aby to przedstawienie było przedstawieniem czegoś, tj. aby miało
sens właśnie – jest przedmiot bądź stan rzeczy wyznaczony przez treść tego
przedstawienia, a sensem fenomenów wyrazowych – uczuć, pragnień, itp. – w ostatniej
instancji jakaś wartość, gdyŜ to wartości nadają ostatecznie sens naszemu wyrazowemu
byciu.
Tym samym uzyskaliśmy ogólne, ontologiczne określenie wartości: wartość to
ostateczne umocowanie duchowych fenomenów wyrazowych.
Następnym krokiem będzie uzyskanie ich aksjologicznego określenia.
Uzyskamy je rozwaŜając to, co stanowi formę wartości, a co Hartmann nazywał ich
charakterem. Na formę tę składa się dodatni bądź ujemny znak (konstytuujący wartość
pozytywną bądź negatywną) oraz doniosłość, która wyraŜa się na przykład w wysokości
danej wartości, i która pozwala jakoś usytuować tę wartość pośród innych wartości.
Powstaje pytanie od czego zaleŜy to, Ŝe jakiś stan rzeczy uzyskuje formę
wartości. OtóŜ twierdzę, Ŝe te momenty formalne są wyrazem obiektywnie
zachodzącego stosunku w jakim istota danego stanu rzeczy pozostaje do
człowieczeństwa bądź jakiegoś jego aspektu62. Wartość to istota stanu rzeczy którego
wartościowość umocowana jest w człowieczeństwie. Jeśli jest ona z nim w pewien
(niełatwy do eksplikacji) sposób zgodna, jest wartością pozytywną; jeśli jest niezgodna
– jest wartością negatywną; jeśli nijak się do niej nie ma, jest aksjologicznie neutralna.
Ten stosunek zgodności, odpowiedniości czy teŜ równowaŜności jest pewną odmianą
62 Człowieczeństwo to ogół tych właściwości bez których człowiek nie byłby tym czym jest. Składa się
więc na nie zarówno fakt, Ŝe człowiek jest istotą cielesną jak i duchową, Ŝe posiada wolną wolę, jest
wraŜliwy na wartości, działa na podstawie posiadanej wiedzy, itp.
homomorfizmu, to jest odwzorowania zachowującego pewne relacje. Dziedzina
wartości jest tedy dziedziną tworów homomorficznych z człowieczeństwem.
PokaŜmy na kilku przykładach na czym to polega:
1. PoniewaŜ człowiek jako istota duchowa jest wolny, przeto wszystko w świecie
co wolność umoŜliwia i gwarantuje, co jej sprzyja i co ją poszerza (demokracja,
praworządność, wolności obywatelskie, suwerenność państwa), stanowi wartość
pozytywną, a wszystko co jest skierowane przeciw niej (totalitaryzm, dyktatura,
niewolnictwo) jest wartością negatywną.
2. PoniewaŜ istota duchowa funkcjonuje na zasadzie uchwytywania związków
znaczeniowych i związków sensu (rozumienia), a nie na zasadzie stosowania ślepej
siły, przeto wszystko co jest rzeczową argumentacją, co odwołuje się do rozumienia
właśnie, jest wartością pozytywną, a wszelkie zastępowanie siły argumentów
argumentem siły jest wartością negatywną.
3. PoniewaŜ podstawą funkcjonowania istot duchowych jest poznawanie świata,
przeto wiedza – wraz z tym, co ją konstytuuje: prawdziwością, pewnością,
uzasadnieniem, etc., oraz z tym, co do niej prowadzi, co jej zdobywanie ułatwia:
oświatą, szkolnictwem, itp. – jest wartością pozytywną, a wszystko, co hamuje postęp
wiedzy (obskurantyzm, ingerencja cenzury, inkwizycja piętnująca "nieprawomyślność",
itp.), jest wartością negatywną.
4. PoniewaŜ człowieczeństwo jest stanem rzeczy, w której na równi uczestniczą
wszyscy ludzie, przeto wartością jest równość ludzi wobec praw i obowiązków.
Natomiast wszelkie inne umocowanie wartości – wywyŜszające pod tym względem juŜ
to jakąś jednostkę, juŜ to jakąś zbiorowość ludzi (nacjonalizm, rasizm, seksizm,
nepotyzm itp., traktujące "swoich" jako lepszych od "obcych") jest źródłem wartości
negatywnych.
Wartości naleŜą do warstwy tworów inteligibilnych, gdyŜ egzystencjalnym
warunkiem, fundamentem bytowym ich istnienia, jest istnienie człowieka jako
osobowego bytu duchowego, są więc one nadbudowane na warstwie bytu duchowego.
Dopóki nie było człowieka jako istoty duchowej, nie mogło teŜ być wartości.
Wartości jako takie są tworami idealnymi, gdyŜ są stosunkiem istoty pewnego
stanu rzeczy do istoty człowieka, stosunek ten zaś jest czymś obiektywnym i
niezmiennym (o tyle oczywiście, o ile nie zmienia się sama istota człowieka),
niezaleŜnym od wszelkich przeŜyć i postaw – w tym poznawczych – doń się
odnoszących63. W ramach tego stosunku czynnikiem stałym jest człowieczeństwo,
natomiast zmiennymi są rozmaite stany rzeczy w świecie. MoŜna więc powiedzieć, Ŝe
odniesienie do człowieczeństwa jest czynnikiem determinacji wartości, natomiast
rozmaite stany rzeczy w świecie są czynnikami realizacji rozmaitych wartości, ich
generatorami. Wartość staje się czymś określonym ilekroć zaistnieje jakiś stan rzeczy
homomorficzny z człowieczeństwem, niezaleŜnie od tego, czy jest on przez kogoś
poznawany czy nie. Na tym polega obiektywność wartości. Są one takie a nie inne
niezaleŜnie od tego czy nam się to podoba czy nie, to jakie one są nie zaleŜy od naszej
63 Jest to sytuacja analogiczna do związków występujących w dziedzinie matematycznej. Jeśli mamy
dane jakieś obiekty matematyczne i określone jest działanie na nich, wówczas rezultat tego działania
jest jednoznacznie wyznaczony, jest czymś określonym, niezaleŜnie od tego, czy ktokolwiek to
działanie faktycznie przeprowadził.
woli, od naszego widzimisię. Są one nie mniej obiektywne – choć mniej namacalne –
niŜ rzeczywistość fizykalna, która równieŜ jest czymś określonym, niezaleŜnym od tego
czy jest ktoś kto ją poznaje i jakie są wyniki tego poznania.
Faktycznie przez ludzi dokonywane wartościowania bynajmniej nie zawsze są
umocowane w człowieczeństwie; często umocowaniem ich jest coś specyficznego dla
poszczególnej jednostki badź grupy osób. Dobro jakim dla narkomana jest dawka
narkotyku, a dla gracza na giełdzie poufna informacja o kondycji spółki w którą chce
zainwestować, nie jest umocowane w człowieczeństwie, lecz w indywidualnych
cechach tych ludzi. Nie są to jednak, zauwaŜmy, dobra w sensie przez nas wyŜej
określonym. JakoŜ, dobro to nie po prostu rzecz czy stan rzeczy pozytywnie przez
kogoś wartościowany; dobro to urzeczywistnienie wartości, czyli coś czego
wartościowość umocowana jest w człowieczeństwie. Tymczasem w omawianym tu
przypadku wartościowanie umocowane jest nie w istocie człowieka, lecz we
właściwościach pewnych konkretnych ludzi. Musimy w związku z tym rozróŜniać
dobra w sensie subiektywnym (to co pozytywnie wartościowane przez kogoś) i dobra w
sensie obiektywnym (urzeczywistnienie wartości, przejaw wartości w świecie
rzeczywistym, stany rzeczy których wartościowość umocowana jest w wartościach,
bądź – co na jedno wychodzi – w człowieczeństwie). Dobro w sensie obiektywnym jest
dobrem po prostu, a nie dobrem dla jakiegoś beneficjenta. Jeśli dwoje ludzi się
przyjaźni, to nie jest tak, Ŝe przyjaźń ta jest dobrem dla nich tylko, a dla innych ludzi
czymś neutralnym; jest ona dobrem po prostu, bo jest urzeczywistnieniem wartości jaką
jest przyjaźń. Dobro w sensie obiektywnym nie wymaga relatywizacji do Ŝadnych
zbiorów ludzi, relatywizacji takiej wymaga tylko dobro w sensie subiektywnym.
ZauwaŜmy, Ŝe zakresy tych dwu pojęć nie wykluczają się, lecz krzyŜują. Innymi
słowy, dobra w sensie subiektywnym mogą zarazem być dobrami w sensie
obiektywnym.
Tam gdzie w grę wchodzi dobro z istoty swej umocowane w konkretnej osobie
bądź grupie osób (a nie w człowieczeństwie) – a więc dobro w sensie subiektywnym –
nie mamy do czynienia z wartościami, lecz z interesami. Fakt wystąpienia
wartościowań nie oznacza więc automatycznie, Ŝe w grę wchodzą wartości, moŜe
bowiem równie dobrze chodzić o interesy. Z interesami mamy do czynienia wówczas,
kiedy mamy na względzie dobro (w szczególności korzyść) własne lub grupy osób z
którymi się identyfikujemy, bądź za których czujemy się odpowiedzialni (rodzina,
pracownicy firmy, klan, mafia, naród, itp.), bez względu na to, jak się ono ma do osób
trzecich, tj. czy to, co jest dobrem dla nas, jest teŜ dobre dla innych ludzi. MoŜe być
więc zarówno tak, Ŝe to co jest w czyimś interesie stanowi teŜ wartość, jak i tak, Ŝe
wchodzi w konflikt z wartościami.
Racją dla której wskazujemy na umocowanie wartościowań w istocie człowieka
a nie w jednostce ludzkiej jest zatem konieczność odróŜnienia wartości i interesów,
tego co uniwersalne od tego co partykularne, dóbr w sensie obiektywnym i dóbr w
sensie subiektywnym.
*
Człowieczeństwo nie jest prostą jakością, jest wewnętrznie zróŜnicowane, ma
wiele aspektów. Z drugiej strony, zróŜnicowane są teŜ typy sytuacji w świecie
zewnętrznym. W związku z powyŜszym odpowiednie homomorfizmy mogą
występować zarówno w ramach odniesienia róŜnych typów sytuacji w świecie do tego
samego aspektu człowieczeństwa, jak i w ramach odniesienia tej samej sytuacji do
róŜnych jego aspektów, generując tym samym klasy róŜnych wartości. W
konsekwencji, występuje na przykład zróŜnicowanie uniwersum wartości na wartości
hedoniczne (związane z przyjemnością zmysłową), witalne (Ŝycie, zdrowie, sprawność
fizyczna, itp), utylitarne (to co uŜyteczne), poznawcze, estetyczne, etyczne, itd.64
KaŜda klasa wartości ma swoje własne umocowanie w jakimś aspekcie
człowieczeństwa. W konsekwencji musimy uznać pluralizm świata wartości – istnienie
wielu niewspółmiernych, samodzielnych wartości.
Człowieczeństwo jednak jest nie tylko warunkiem istnienia wartości – ich
ostatecznym umocowaniem. Samo ono równieŜ jest wartością, i to wartością absolutną,
bo nie wymagającą umocowania w niczym innym. ZauwaŜmy w tym celu, Ŝe
człowieczeństwo jest, po pierwsze, istotą pewnego stanu rzeczy – bycia człowiekiem. Z
drugiej strony, spośród wszystkich moŜliwych stanów rzeczy jest ono w największym
stopniu homomorficzne z człowieczeństwem, gdyŜ jest z nim po prostu identyczne. A
jeśli tak, to człowieczeństwo – a więc pewien obiektywny stan rzeczy charakteryzujący
byt ludzki i jego status w całości bytu – nie jest "tylko" tym, co wszelkie wartości
dopiero umoŜliwia, ich umocowaniem; samo ono jest teŜ wartością, i to wartością z
wszystkich moŜliwych najwyŜszą.
Skoro człowieczeństwo jest wartością, przeto kaŜde jego urzeczywistnienie jest
dobrem. A na czym moŜe polegać urzeczywistnianie człowieczeństwa? Na tworzeniu
stanów rzeczy homomorficznych z tymŜe człowieczeństwem, czyli na tworzeniu dóbr.
Z czego wynika, Ŝe samo tworzenie i istnienie dóbr jest teŜ dobrem – dobrem jest nie
tylko wartość urzeczywistniona, lecz i fakt urzeczywistnienia wartości. Innymi słowy,
wartości powinny być urzeczywistniane, gdyŜ ich urzeczywistnienie (zaistnienie) jest
dobrem.
Świat wartości jest hierarchiczny, przy czym kryterium wysokości wartości
stanowi stopień w jakim stan rzeczy generujący daną wartość jest homomorficzny z
człowieczeństwem. Im więcej aspektów człowieczeństwa znajduje wyraz w danym
stanie rzeczy, w im większym stopniu bądź zakresie on je angaŜuje, tym wyŜsza
(ściślej: głębsza, pełniejsza) jest odpowiadająca mu wartość.
NajniŜej w hierarchii głębokości znajdują się wartości somatyczne (są więc one
"najpłytsze"), gdyŜ z czynników składających się na człowieczeństwo wymagają one
jedynie udziału świadomości65. WyŜej od somatycznych sytuują się wartości duchowe
64 Wartości witalne i hedoniczne moŜna zaliczyć do wspólnej klasy wartości somatyczno–czuciowych,
bo wszystkie one są bezpośrednio związane z ciałem, tj. Ŝywym organizmem, oraz ze zdolnością
odczuwania.
65 śycie jako zjawisko czysto biologiczne nie jest wartością jeśli nie moŜe towarzyszyć mu świadomość
(np. stan śmierci klinicznej w którym bezpowrotnie zanikają wszystkie zjawiska psychiczne), jest ono
wartością z uwagi na tę świadomość właśnie. Przyjemność równieŜ z istoty swej wymaga udziału
świadomości.
(poznawcze, estetyczne), gdyŜ dla swojego istnienia wymagają one czegoś więcej niŜ
świadomości, mianowicie rozumienia, uchwytywania sensu, konstytuowania
przedmiotów intensjonalnych, ale teŜ tylko tego. Od duchowych zaś wyŜsze są wartości
osobowe, które dla swego zaistnienia wymagają nie tylko rozumienia, ale i osobistego
zaangaŜowania, zajmowania postaw, spełniania aktów (solidarność, zaufanie, wierność,
oddanie, poświęcenie), w zamian dając poczucie spełnienia.
*
Rola wartości w Ŝyciu ludzkim związana jest z tym, Ŝe człowiek jest wolny
(posiada wolną wolę) oraz z tym, Ŝe Ŝycie ludzkie polega na działaniu, tj. zmienianiu
rzeczywistości, tworzeniu nowych stanów rzeczy. Tworząc pewne stany rzeczy tym
samym nieuchronnie wchodzimy w relacje ze światem wartości. PoniewaŜ zaś jesteśmy
wolni, od nas w duŜej mierze zaleŜy jaki kierunek nadamy swym działaniom, co w ich
wyniku zaistnieje. Wartości stanowić mogą więc zarówno motywację naszych działań,
czynnik wyzwalający i ukierunkowujący je, jak i układ odniesienia dla oceny ich
rezultatów.
Musimy to jednak uściślić – rolę taką mogą odgrywać nie wartości jako takie,
lecz wartości poznawczo uchwycone, tj. wiedza o wartościach oraz idee wartości, a
więc pewne przedmioty intensjonalne, irrealne – sensy – ukonstytuowane na bazie tej
wiedzy. Wartości, będąc tworami idealnymi, nie mogą jako takie wprawiać nas w
działanie. To nie wartość sama "działa" motywująco na ducha. Będąc tworem
idealnym, posiada ona tylko formalną i rzeczową określoność, nie moŜe natomiast
działać. To raczej Ja pozwala – bądź nie – motywować się przez uchwycone przez
siebie wartości. I dlatego właśnie jest podmiotem swego działania.
Aby więc wartości mogły stanowić napęd aktywności ludzkiej, muszą zostać one
subiektywnie uchwycone, niejako "odkryte", wprowadzone w horyzont ludzkiej
świadomości, zaistnieć jako element pewnej sytuacji aksjologicznej. Potrzeba do tego
dwojako skierowanej aktywności poznawczej – czy ogólniej, sensotwórczej – jakiegoś
podmiotu. Po pierwsze, uchwycona musi być przezeń istota jakiegoś stanu rzeczy, musi
on go rozumieć. Po drugie, musi on dysponować pewną samowiedzą, pewną ideą
człowieka. Jeśli te dwa momenty występują, wartość przejawia się danemu podmiotowi
niejako automatycznie, gdyŜ jak powiedziałem forma wartości jest wyrazem
obiektywnie istniejącego stosunku pomiędzy nimi. Jeśli natomiast któregoś z tych
momentów braknie, nie przejawi się teŜ subiektywnie (a jest to warunek dla bycia
napędem działania konieczny) Ŝadna wartość66. Nie jest przy tym czymś koniecznym
faktyczne zaistnienie jakiegoś mającego podlegać wartościowaniu stanu rzeczy w
świecie, wystarcza jego subiektywne przedstawienie. Dlatego teŜ juŜ samo wyobraŜenie
bądź pomyślenie jakiegoś stanu rzeczy – np. jako moŜliwego celu działania – moŜe
doprowadzić do przejawienia się wartości i do jej napędowego zafunkcjonowania.
UmoŜliwione jest to przez fakt, iŜ czynnikiem konstytutywnym wartości jest istota
jakiegoś stanu rzeczy, a nie jego faktyczne zaistnienie. Jest to okoliczność bardzo
waŜna. Gdyby dla konstytucji wartości niezbędne było faktyczne zaistnienie jakiegoś
stanu rzeczy, niemoŜliwe byłoby w zasadzie Ŝadne działanie celowe oraz związana z
66 To dlatego małe dzieci, które nie posiadają jeszcze samowiedzy, są zasadniczo ślepe na świat
wartości i muszą być sterowane przez rodziców.
tym odpowiedzialność. Celowe działanie zakłada wszak realizację czegoś czego jeszcze
nie ma, co jeszcze nie istnieje, co jest tylko pomyślane bądź wyobraŜone. Gdyby więc
wartość mogła się nam przejawić dopiero po urzeczywistnieniu jakiegoś stanu rzeczy,
działania swe musielibyśmy podejmować w aksjologicznej próŜni, na oślep, nie
wiedząc czy to, co w ich wyniku powstanie, będzie wartościowe, czy nie.
Kolejność rzeczy w ramach sytuacji aksjologicznej jest więc następująca.
Najpierw to co dane jakiemuś podmiotowi – pewien uchwycony przezeń poznawczo,
faktyczny bądź wyobraŜony stan rzeczy w świecie – konfrontowane jest w umyśle tego
podmiotu z posiadaną przezeń ideą człowieka. Konfrontacja ta ma charakter
poznawczy, nie musi być jednak procesem przebiegającym w świadomości (nie
musimy uświadamiać jej sobie). Natomiast jej wynik znajduje juŜ swój wyraz w
świadomych przeŜyciach, przejawiając się w nich w postaci przeŜyć i postaw
wartościujących skierowanych na dany stan rzeczy. W konsekwencji tego ów stan
rzeczy prezentuje się nam jako wartościowy, tj. jako dobro określonego rodzaju.
Innymi słowy, dobro jest przejawem wartości, wartościowania natomiast są wyrazem
uchwycenia stosunku w jakim to dobro pozostaje do człowieczeństwa. Jak widzieliśmy
moŜe to się stać jedynie na gruncie określonej kompetencji aksjologicznej podmiotu –
dysponowania przezeń pewną ideą człowieka.
W konsekwencji, odwołanie się do posiadanej idei człowieka, a więc tym samym
do pewnej antropologii, stanowi jedyny sposób poznawania wartości67. W konkretnej
sytuacji aksjologicznej wiedza ta zostaje z reguły wykorzystana bez udziału
świadomego Ja, co często zostaje ujmowane w postaci twierdzenia, Ŝe poznanie
wartości ma charakter bezpośredni, intuicyjny. W istocie, najczęściej bywa tak, Ŝe w
ramach jakiejś sytuacji aksjologicznej postawę wartościującą zajmujemy spontanicznie,
bez namysłu, wartości nam się niejako objawiają bez Ŝadnej naszej aktywności, na
przykład w postaci tzw. "głosu (wyrzutu) sumienia". Jest to jednak właśnie wyraz
wspomnianej konfrontacji pewnego poznanego stanu rzeczy i posiadanej przez nas
wiedzy o człowieku. Zatem pewna aktywność umysłowa pośrednicząca pomiędzy
poznaniem jakiegoś stanu rzeczy a jego wartościowaniem jest nieodzowna. A trafność
(adekwatność) poznawcza sądu wartościującego ten stan rzeczy uzaleŜniona jest od
trafności poznawczej Ŝywionej przez nas idei człowieka, stanowiącej umocowanie tego
wartościowania.
Wartościowanie ma więc zarazem charakter poznawczy jak i wyrazowy.
Poznawczy charakter ma uchwycenie istoty pewnego stanu rzeczy, idea człowieka oraz
ich konfrontacja, mamy tu bowiem do czynienia z relacjami reprezentacji. Czynniki te
określają treść (materię) odpowiedniej wartości. Natomiast jej forma (znak i wysokość)
ma charakter wyrazowy, jest bowiem wyrazem stosunku w jakim dany stan rzeczy
pozostaje do idei człowieka68.
Wspomniane wyŜej momenty istotowe (istota jakiegoś stanu rzeczy z jednej, i
istota człowieka z drugiej strony) mogą być poznawczo uchwycone mniej lub bardziej
67 Jak z powyŜszego wynika etyka jest pochodna względem antropologii, gdyŜ postrzeganie świata
wartości zaleŜne jest od tego jak pojmujemy człowieczeństwo.
68 W toczącym się w humanistyce na temat poznawczego statusu ocen sporze pomiędzy zwolennikami
kognitywizmu (=oceny mają charakter poznawczy) i emotywizmu (=oceny mają charakter wyrazowy)
racje leŜą więc pośrodku.
adekwatnie; w szczególności ludzie mogą mieć róŜne idee człowieka. Inne pojmowanie
człowieka cechuje ludzi wierzących, a inne ateistów, przy czym w ramach koncepcji
religijnych występuje jeszcze zróŜnicowanie według wyznań (chrześcijaństwo,
buddyzm, konfucjanizm, etc.), a pomiędzy ateistami paleta stanowisk jest niemniej
róŜnorodna (behawioryzm, psychoanaliza, marksizm, personalizm, itd.). Pogląd na to,
kim jest człowiek, zaleŜy od tego, kim jest sam wyznawca danego poglądu, w
szczególności zaś od tego, jak jest on usytuowany w rzeczywistości społecznej. O
człowieczeństwie myślimy przez pryzmat tego kim jesteśmy sami, jak samych siebie
pojmujemy. To zaś kim jesteśmy sami zaleŜy w duŜej mierze od zmiennych czynników
natury społecznej – kiedy i gdzie się urodziliśmy, w jakim środowisku się
wychowaliśmy, jakie mamy wykształcenie, jakie koleje losu nas kształtowały, itp.
Nasze poglądy na temat człowieka i jego powołania są więc społecznie uwarunkowane,
zaleŜne od tego czy jesteśmy robotnikami, artystami, księŜmi, profesorami
uniwersytetu, czy jesteśmy ze swego Ŝycia zadowoleni czy nie, z jakim środowiskiem
społecznym się utoŜsamiamy bądź do jakiego ciąŜymy. W konsekwencji, to, co róŜnym
ludziom, w róŜnych epokach i kulturach, przedstawia się jako wartości, moŜe podlegać
rozmaitym zmianom. Okoliczność ta stanowi wyjaśnienie faktycznie istniejącego w
kulturze relatywizmu aksjologicznego, zmienności wartościowań i ocen odnoszących
się do tych samych stanów rzeczy. Nie moŜna natomiast tego powiedzieć o wartościach
jako takich, które jako twory idealne Ŝadnym zmianom – o ile nie zmienia się sama
współdeterminująca je istota czowieka – podlegać nie mogą.
Racjonalność
Jako osobniki psychofizyczne – ludzie „z krwi i kości” – Ŝyjemy w świecie
realnym, stanowiąc jego część. Natomiast jako osoby – samodzielne istoty duchowe –
Ŝyjemy w wirtualnym świecie sensów. W konsekwencji, nasze zachowanie jako osób
bezpośrednio zaleŜy nie od obiektywnej rzeczywistości, lecz od przekonań na jej temat,
od jej poznawczego przedstawienia – fikcje, w które wierzymy mogą w równym
stopniu mieć wpływ na nasze postępowanie jak rzetelna wiedza. Jako istoty duchowe
nie mamy bowiem innego dostępu do rzeczywistości, niŜ poprzez interpretację
własnych stanów psychicznych i duchowych, rzeczywistością są dla nas przedmioty
intensjonalne, sensy.
Tym co pozwala te dwa światy połączyć ze sobą solidnymi przęsłami, są zasady
racjonalności.
Łacińskie słowo "ratio" ma wiele znaczeń, niekoniecznie związanych z
rozumem, jak to sugeruje inny pochodzący od niego termin – "racjonalizm". "Ratio" to
równieŜ połączenie, stosunek, proporcja, wzgląd na coś, odniesienie do czegoś. W
fenomenie racjonalności chodzi nie tyle o rozum, ile o rozumienie, zdolność
uchwytywania związków pomiędzy jakimiś elementami, łączenia ich w całość.
Racjonalność to zdolność istot duchowych uchwytywania bądź ustanawiania sensu i
związków sensu – czyli rozumienia – oraz postępowania opartego na tym rozumieniu69.
69 Uchwytywanie sensu tym róŜni się od jego ustanawiania, Ŝe w pierwszym przypadku umocowanie bytowe
odpowiednich stanów duchowych poznajemy (dzieje się tak na przykład wówczas, gdy staramy się zrozumieć
czyjeś zachowanie), podczas gdy w przypadku drugim – na przykład przy stawianiu sobie celów – stwarzamy
Jak juŜ wiemy kategoria sensu odnosi się zarówno do dziedziny znaków
(reprezentacji czegoś), jak i do dziedziny duchowych fenomenów wyrazowych (uczuć,
postaw, intencji, dąŜeń), a przez to i do celowych działań. Pozwala ona w związku z
tym powiązać w spójną, jednolitą całość poznawanie świata i działanie w tym świecie.
Te dwie strony ludzkiego bycia w świecie są od siebie wzajemnie zaleŜne, nie moŜe
być jednego bez drugiego. Poznawanie nie byłoby moŜliwe bez leŜących u jego
podstaw fenomenów wyrazowych – postaw, dąŜeń – bo poznawanie to nie bierne
rejestrowanie informacji, kontemplacja, lecz czynne zachowanie się wobec tego, co jest dla nas niewiadomą – eksperymentowanie, tworzenie nowych pojęć, stawianie hipotez,
konstruowanie teorii za pomocą których moŜna lepiej niŜ dotychczas uporządkować i
wyjaśnić dane doświadczenia. Wszystko to zaś jest działalnością celową, nakierowaną
na urzeczywistnianie wartości poznawczych. Z drugiej strony, duchowe fenomeny
wyrazowe są niesamodzielne względem poznawczych, zakładają juŜ istnienie pewnych
poznawczych przedstawień – dąŜyć moŜna tylko do czegoś, co juŜ jakoś zostało
wstępnie przedstawione za pomocą pewnych reprezentacji.
Nieodzowny warunek racjonalności stanowi tedy umiejętność splatania
reprezentacji poznawczych i fenomenów wyrazowych – a w konsekwencji rzeczy i
wartości, poznań i działań70. Kategorię racjonalności moŜna więc odnosić do tego
tylko, co stanowi taką jedność czy syntezę przedstawień poznawczych i duchowych
fenomenów wyrazowych71. Jest ona uprawniona w odniesieniu do róŜnych aspektów
rzeczywistości ludzkiej (kultury), nie moŜna jej natomiast stosować ani do świata
animalnego, ani do świata jako całości.
Uchwytywanie sensu i związków sensu ma zawsze charakter hipotetyczny,
polega bowiem na interpretacji dostępnych podmiotowi danych, interpretacji takich
moŜe zaś być wiele. Nie mamy Ŝadnej gwarancji, Ŝe nasze interpretacje są trafne.
Gdyby chodziło o czystą kontemplację, z jaką mamy na przykład do czynienia przy
obcowaniu z dziełami sztuki, nie musielibyśmy się tym przejmować, w takiej bowiem
sytuacji dowolność interpretacji niczym dramatycznym nie grozi. Rzecz w tym jednak,
iŜ w tym świecie który usiłujemy poznać i zrozumieć, musimy takŜe Ŝyć i działać.
Uchwytywanie sensu dotyczy jedynie porządku umocowania, hipotetycznego bycia
czymś określonym, konstytuuje więc jedynie pewien świat wirtualny, natomiast
działanie przebiega w świecie rzeczywistym, zgoła nie hipotetycznym. Działając w
go. Związek sensu natomiast to bądź związek pomiędzy juŜ ustanowionymi sensami (na przykład między
dwoma moŜliwymi celami działań, kiedy zastanawiamy się, czy moŜemy osiągnąć oba te cele , czy teŜ
wykluczają się one nawzajem), bądź związek pomiędzy juŜ określonym sensem i tym czego on jest
umocowaniem (kiedy na przykład określiwszy juŜ jakiś cel zastanawiamy się nad doborem środków jego
realizacji).
70 Racjonalność zatem to co innego niŜ logiczność. Logika w szerokim sensie (nie ograniczona do
logiki formalnej) jest teorią związków znaczeniowych (ograniczona jest zatem do dziedziny samych
przedstawień), natomiast racjonalność związana jest z dziedziną związków sensu.
71 Przykładem tego jest kategoria celu. Na pojęcie celu składają się dwa elementy. Po pierwsze, jest to
wyobraŜeniowe bądź pojęciowe przedstawienie pewnego nie istniejącego jeszcze stanu rzeczy. Po
drugie, jest to afirmatywna postawa podmiotu względem tego stanu rzeczy, mianowicie jego chcenie –
pragnienie aby został on urzeczywistniony. Bez postaw tego rodzaju nie ma celów, są tylko idee. Mamy
tu więc w istocie syntezę reprezentacji poznawczych (wyobraŜenie, pojęcie) i czynników wyrazowych
(postawa). Celowość jest tedy szczególnym przypadkiem sensowności, a związek celu i środka –
szczególnym przypadkiem związku sensu.
nim, musimy się z nim liczyć. Dlatego teŜ drugą, obok sensu, podstawową kategorią
racjonalności jest kategoria realizmu – tym co konstytutywne dla racjonalności jest
zarówno sensowność, jak i liczenie się z rzeczywistością.
PoniewaŜ uchwytywanie sensu ma charakter hipotetyczny, przeto i sam realizm
moŜe być tylko realizmem hipotetycznym (krytycznym), a nie naiwnym. Dzięki
zdolności uchwytywania sensu i związków sensu Ŝyjemy duchowo w irrealnym,
transsubiektywnym świecie wirtualnym. Dzięki postawie realizmu krytycznego
zdajemy sobie sprawę, Ŝe transsubiektywny świat przedmiotów intensjonalnych jest
tylko modelem świata obiektywnie istniejącego. Światy te tym bardziej sobie
odpowiadają, im prawdziwsza jest nasza wiedza.
W konsekwencji, wymóg liczenia się z rzeczywistością sprowadza się do
wymogu opierania swych zachowań nie na swych przekonaniach po prostu, lecz na
przekonaniach uzasadnionych, słowem – na wiedzy.
*
Klasyczny dylemat związku pomiędzy bytem i powinnością (tym, co jest i tym
co być powinno) moŜna rozwiązać właśnie w kategoriach racjonalności.
Od czasów Hume’a znana jest dobrze negatywna odpowiedź w tej kwestii:
pomiędzy "jest" a "powinno być" nie ma logicznego przejścia, z tego co jest nie wynika
logicznie to, co być powinno, ze zdań opisowych nie moŜna wydedukować zdań
normatywnych czy, szerzej, wartościujących. Dlaczego jednak wynikanie logiczne ma
być czymś o co naleŜałoby tu zabiegać? Dlaczego jego niezachodzenie ma być czymś
podejrzanym czy wręcz dyskwalifikującym, jako Ŝe często w dyskusjach tego rodzaju
stosuje się argument typu non sequitur? W dziedzinie sądów opisowych waga
wynikania związana jest z tym, Ŝe przy prawdziwości przesłanek gwarantuje ono
prawdziwość konkluzji. Innymi słowy wartością poznawczą tu uzyskiwaną jest
uzasadnienie sądu. W naszym przypadku tak rozumiane uzasadnienie nie wchodzi w
grę, bo uzasadnić mamy wszak postawę wartościującą, a nie opisową. Uzasadnienie
którego poszukujemy polegać musi więc na czymś innym niŜ na znalezieniu racji
logicznej dla sądu wartościującego, musi ono bowiem móc połączyć w spójną całość
porządek reprezentacji i porządek fenomenów wyrazowych, czego na gruncie logiki
dokonać nie moŜna. – logika jest studium związków znaczeniowych, zawęŜona jest więc
z istoty swej do dziedziny czystych reprezentacji, tymczasem my rozwaŜamy tu
sytuacje które charakteryzuje "skaŜenie" porządku reprezentacji przez fenomeny
wyrazowe.
OtóŜ, jak juŜ wiemy, istnieje kategoria która jest w stanie spójnie połączyć ze
sobą reprezentacje i fenomeny wyrazowe, mianowicie kategoria sensu – sens mogą
wszak posiadać zarówno twory znakowe (np. nazwy i zdania) jak i akty, postawy,
działania. Intencja na przykład umocowana jest w pewnym celu, bez którego nie byłaby
ona tym czym jest, tj. dąŜeniem do czegoś. Swoje umocowanie bytowe posiada teŜ cel,
bo i on moŜe posiadać sens; stanowi o nim odpowiednia wartość.
Tak więc problem związku między tym co jest i tym co być powinno to domena
nie logiki, lecz racjonalności. Tutaj zaś uzasadnianiem nie jest juŜ znajdowanie racji
logicznej dla sądów wartościujących, lecz znajdowanie umocowania bytowego
duchowych fenomenów wyrazowych (intencji, aktów woli, motywacji)
determinujących kierunek dąźeń ludzkich. Jeśli potrafimy racjonalnie uzasadnić – a nie
tylko psychologicznie wyjaśnić przez wskazanie subiektywnego sic iubeo – dlaczego
dąŜymy do jakiegoś celu, co jest jego umocowaniem, tym samym dysponujemy racją
pozwalającą prawomocnie przejść od tego co jest do tego co być powinno. Stanów tych
nie spaja ze sobą analityczny związek znaczeniowy, lecz syntetyczny związek sensu
związany z jakimś projektem ludzkim.
Ostatecznym umocowaniem fenomenów wyrazowych są, jak juŜ mówiliśmy,
wartości. A poniewaŜ wartości mają charakter obiektywny i zasadniczo mogą być
poznane, przeto sądy wartościujące mogą mieć charakter poznawczy, mogą być
prawdziwe bądź fałszywe. Ostatecznie bowiem to co powinno być, umocowane jest w
tym co jest – w człowieczeństwie.
*
Na zakończenie chciałbym zasygnalizować moje ujęcie istoty etyczności. Będą
pewna hipotezy robocze, bo – jak wspominałem – wykładam ten przedmiot po raz
pierwszy i wiele spraw nie mam jeszcze do końca przemyślanych.
Pierwsza moja hipoteza robocza jest następująca: etyczność polega na dąŜeniu
do uzgodnienia dwu aspektów człowieczeństwa, mianowicie istoty i natury człowieka,
poprzez podporządkowanie natury istocie (czyli temu co duchowe), a więc na pewnego
rodzaju uwznioślaniu, uduchowianiu całej naszej natury. (Naturę określa miejsce w
porządku ufundowania, a tym samym to wszystko co jest niezbędne dla bycia
człowiekiem).
Gdyby człowiek był czystym duchem, nie byłoby problemu moralnego zła.
Duch jest bezinteresowny, bo dobra duchowe – na przykład dzieła sztuki, czy wiedza –
są podzielne, a interesowność wiąŜe się z dobrami niepodzielnymi (tego co ma ktoś
inny, nie mogę mieć ja – gra o sumie zerowej, konkurencja). Problem powstaje zatem
dlatego, Ŝe częścią swego jestestwa przynaleŜymy do świata animalnego, którym
rządzą inne zasady niŜ w świecie osobowym. (MoŜliwość takiego nakładania się
róŜnych odmian determinacji związana jest z tym, Ŝe warstwa wyŜsza jest ufundowana
w niŜszej, ma więc z nią pewną część wspólną).
Być moŜe więc źródłem zła jest natura człowieka (popędy, interesy, egoizm), tj.
sytuacje, w których dominującą determinantą zachowania staje się coś z poza dziedziny
duchowej (a więc nie sens).
Jeśli tedy na pytanie czym (kim) jest człowiek odpowiadamy, Ŝe jest on istotą
duchową (racjonalną), to – chcąc być tak rozumianymi ludźmi – winniśmy dąŜyć do
uduchowienia (racjonalizacji) innych sfer naszego jestestwa (a ściślej mówiąc tego, co
w ogóle uduchowieniu i racjonalizacji się nadaje, tj. animalnej części naszej duszy).
Uduchowienie to bywało rozmaicie pojmowane przez róŜne wersje etyki: jako
przeniknięcie animy duchem, co znajduje wyraz w etyce cnót (kształtowanie
odpowiednich cech charakteru pod dyktando rozumu), poddanie ich zwierzchnictwu
(władzy, zniewoleniu) ducha (=rozumu praktycznego, woli), co znajduje wyraz w etyce
obowiązku, na kierowaniu nimi, tj. ich wprzęgnięciu w słuŜbę tego co duchowe
(koncepcja Schelera – duch jako besilny, kierujący energią popędową). Stąd
podstawową rolę w sferze zachowań moralnych przypisuje się bądź odpowiednio
ukształtowanemu charakterowi, bądź woli, bądź uczuciom72. Rzecz w tym jednak, Ŝe
Ŝadna z tych instancji nie jest źródłowa. Gdzie więc bije odpowiednie źródło? MoŜe w
intelekcie, jak sądził Sokrates? Według mnie w Ŝadnej z tych instancji z osobna, lecz w
ich odpowiednim, harmonijnym powiązaniu, tj. w zasadach racjonalności, które
stanowią zespół wytycznych dla funkcjonowania osób.
Duchowe centrum sterujące pojawiło się w toku ewolucji w wyniku kumulacji
przypadkowych zmian mutacyjnych prowadzących do powstania nowych struktur w
centralnym układzie nerwowym, a wyszło zwycięsko z konfrontacji ze środowiskiem
dzięki temu, Ŝe poprzez zdolność poznawczego, przedmiotowego postrzegania tego
środowiska zapewniało osobnikom je posiadającym bardziej plastyczny repertuar
zachowań, pozwalało w lepszy, bardziej giętki od mechanizmów odruchowo–
popędowych sposób zaspokajać potrzeby witalne. W tym pierwszym okresie swego
istnienia spełniało ono wyłącznie funkcje usługowe względem potrzeb organizmu
zwierzęcego, miało instrumentalny charakter narzędzia osiągania celów animalnych,
jednego z czynników ich realizacji, nie było natomiast jeszcze bytem "dla siebie" –
samodzielną ontycznie, wyemancypowaną spod władzy impulsów popędowych istotą
duchową – osobą. Natomiast w funkcjonowaniu osoby to co duchowe przestaje
spełniać rolę instrumentalną, słuŜebną względem sfery witalnej, jak to ma jeszcze
miejsce u dziecka, a staje się czynnikiem determinacji.
Genetycznie, duch poprzedza zatem w człowieku osobę. W początkowym
okresie swego istnienia (zarówno w sensie filo– jak i ontogenezy) duchowe Ja spełnia
wyłącznie funkcje usługowe względem potrzeb witalnych, ma instrumentalny charakter
narzędzia osiągania celów animalnych. W okresie tym jest ono juŜ wprawdzie
podmiotem epistemicznym, zdolnym do przedmiotowego stosunku do rzeczywistości,
nie jest jednak jeszcze podmiotem w sensie aksjologicznym, to jest podmiotem
wartościowań. O istocie wyposaŜonej w takie poznawcze zdolności moŜna powiedzieć,
Ŝe jest animal rationale, a więc w dalszym ciągu zwierzęciem, choć zwierzęciem
szczególnym, zdolnym do poznawczego uprzedmiatawiania oraz świadomego
oceniania, a więc tym samym do zachowań sensownych. Nie jest to jeszcze natomiast
osoba, to jest. ontologicznie samodzielna istota duchowa. Aby osiągnąć etap bycia
osobą, ów "animal rationale" musi posiąść zdolność do swoiście duchowych
motywacji, wyraŜonych w kategoriach pewnych nadzmysłowych przedstawień (idei).
Dopiero mogąc się oprzeć na tym co duchowe człowiek moŜe się wyemancypować
spod władzy impulsów popędowych (którym na płaszczyźnie tego co uświadomione
odpowiadają kategorie odczuwanych potrzeb i interesów), usamodzielnić względem
sfery czysto witalnej; słowem, uzyskać autonomię jako istota duchowa właśnie. W
funkcjonowaniu osoby to co duchowe (idee, przekonania) przestaje spełniać rolę
słuŜebną względem sfery witalnej, jak to ma jeszcze miejsce u dziecka, stając się
czynnikiem autodeterminacji ducha.
72 Tak ma się sprawa jeśli chodzi o obiektywistyczne, a zarazem aprioryczne koncepcje etyczne.
Utylitaryzm nie pasuje do tego „towarzystwa”, bo ani nie ma Ŝadnej koncepcji istoty człowieka, ani
nie jest koncepcją obiektywistyczną, ani aprioryczną (w sumie, jak to juŜ mówiłem, nie jest on w
ogóle koncepcją etyczną); w obrębie utylitaryzmu odpowiednim organem psychicznym jest
zmysłowość, a co najwyŜej bierne doznawanie, tj. stany uczuciowe (przyjemność, szczęście).
Etyczność mierzyć naleŜy siłą potrzebną do przezwycięŜenia oporu stawianego
przez animalną część natury ludzkiej. MoŜna powiedzieć, Ŝe zasady etyczne to zasady
uduchowienia. Im wyŜszy stopień uduchowienia, tym wyŜsza etyczność. Jest ono
niezbędne w sferze etycznej, a nie występuje w sferze estetycznej, gdzie nie ma walki z
popędami, nie ma tu więc z czym konkurować, czego przezwycięŜać, w
przeciwieństwie do sfery zachowań etycznych. Twórczość artystyczna to nie dziedzina
uduchowienia, lecz dziedzina duchowa tout court. Podobnie rzecz się ma z religią.
Działania ludzkie są tym bardziej uduchowione (cechuje je tym wyŜszy stopień
uduchowienia), im bardziej ludzie poczuwają się do powinności, które nie mają
charakteru obowiązku, tj. im większa jest asymetria pomiędzy powinnościami i
roszczeniami.
Istotę etyczności wyraŜają takie pojęcia, jak dobro moralne, powinność i
obowiązek. Krótko parę słów w tej sprawie.
Wartości powinny być urzeczywistniane (argument: świat w którym
urzeczywistniono jakąś wartość, tj. świat zawierający odpowiednie dobro, jest lepszy,
niŜ przy braku tego; powinność ta pojawia się więc w trybie racjonalności, tj. w trybie
sensowności – sens terminu „lepszy” stanowi wystarczający argument, aby wartości
urzeczywistniać). Powinność ta jest jednak bezosobowa, ontyczna, nie moŜe być
przedmiotem niczyjego roszczenia. Inaczej mówiąc, nie mamy obowiązku
urzeczywistniać wartości. A zatem zakres tego co podlega powinności nie pokrywa się
z zakresem tego co podlega obowiązkowi. Potraktowanie tej ontycznej powinności jako
swego obowiązku stanowi zasługę, jest czynem chwalebnym, supererogacyjnym.
Ale nie znaczy to przecieŜ, Ŝe nie ciąŜą na nas Ŝadne obowiązki. Według mnie
pojawiają się one jedynie w sytuacjach albo–albo, „tertium non datur”, wykluczających
stany neutralne. Nie wszystkie sytuacje są takie. Jeśli artyście nie uda się stworzyć
pięknego dzieła sztuki, nie znaczy to przecieŜ, Ŝe stworzył brzydkie; toteŜ nie mamy
obowiązku tworzyć piękna. Jeśli z osobą X nie łączy mnie uczucie przyjaźni, to nie
znaczy, Ŝe łączy nas uczucie nieprzyjaźni (=wrogości). Jeśli jakiś człowiek nie
zachował się szlachetnie, to nie znaczy, Ŝe zachował się podle. Brak altruizmu nie
oznacza egoizmu, brak dobroczynności – skąpstwa, a brak heroizmu – tchórzostwa.
Wszędzie tu chodzi o jakości podlegające stopniowaniu. W czynach tego rodzaju nie
naleŜy według mnie mówić o dobru czy złu moralnym, lecz o moralnym pięknie. Czyny
bohaterskie, szlachetne, altruistyczne to właśnie czyny moralnie piękne. Są one
oczywiście nadobowiązkowe, nieobligatoryjne.
Jeśli natomiast jakiś czyn nie jest uczciwy, to znaczy, Ŝe jest nieuczciwy (nie
moŜna być mniej lub bardziej uczciwym). Podobnie jest z prawdomównością (jeśli ktoś
nie jest prawdomówny, to kłamie). Jeśli czyn nie jest bezinteresowny, to znaczy, Ŝe jest
interesowny. Jeśli ktoś nie postępuje odpowiedzialnie, to postępuje nieodpowiedzialnie.
Jeśli ktoś nie jest spolegliwy, to jest niespolegliwy (nie moŜna na nim polegać). OtóŜ
obowiązki dotyczą tylko takich jakości dychotomicznych, czy teŜ ambiwalentnych,
choć nie wszystkich73. Dlatego teŜ naleŜałoby dodać jeszcze drugi warunek – np. Ŝe
obowiązek (moralny) powstaje tam, gdzie w grę wchodzi odpowiedzialność za coś – ale
73 Nie mamy na przykład obowiązku działać bezinteresownie; jeśli interesowność nie wyrządza
krzywdy innym, jest moralnie neutralna.
przyznaję, Ŝe to tylko przykładowa idea, która nie wiadomo czy wytrzymałaby próbę
krytyki (pomijając juŜ to, Ŝe nie jest bynajmniej oczywiste, co wchodzi w zakres
odpowiedzialności.