HOMO PEREGRINUS – CZŁOWIEK PIELGRZYMUJĄCY
Adrian Leszek
Termin pielgrzym wywodzi się z jezyka greckiego. Perepidemos (Per-epi-demos) był to inaczej cudzoziemiec, osoba niewywodząca się z miejscowej ludności. Łaciński peregrinus miał podobne znaczenie – była to osoba podróżująca po obcych krajach, niebędąca zarazem ich obywatelem. Peregrinatio oznaczało więc przebywanie na obczyźnie i w taki też sposób pojmowane miało być przez polską emigrację w XIX w. Jednak łacińskie słowo peregrinus może mieć różne źródła. Podstawą do ukucia tego terminu mogły być słowa per agros (przez pola). Z kolei Aleksander Bruckner wywodzi termin peregrinus od słowa peregre (na zewnątrz), które chyba lepiej oddaje pierwotny charakter tego określenia. W języku polskim zaś do czynienia mamy z terminami pąć pochodzącym od indoeuropejskiego patha oznaczającego drogę oraz pątnik, które można wywodzić zarówno od łacińskich słów: pontus (morze) lub pons (most). Uwagę zwraca fakt, że wszystkie odnoszą się do pewnych charakterystycznych dla podróżowania miejsc. Można się przeprawić za morze, można przejść przez most itd. Są to określenie ściśle opisujące przebywanie w ruchu. Pielgrzymka zatem jest stałą podróżą. Kościół zaadaptował to określenie dotyczące podróży przypisując mu religijny charakter. W takim też kontekście przetrwało ono do dzisiaj. W epoce staropolskiej jednak używane było wymiennie.
W Imperium Rzymskim w stolicy istniał specjalny urząd Praetor peregrinus zajmujący się chętnymi do osiedlenia się w „wiecznym mieście” przybyszami. Urząd imigracyjny. Można wysnuć wniosek, że peregrynacja to nie tylko podróż, która kończy się powrotem do domu, ale również stała migracja.
W kontekście homo peregrinus jawi się kolejne pojęcie – homo viator (człowiek podróżujący środkami transportu, homo peregrinus to człowiek pielgrzymujący, podróżujący pieszo). Pojęcie homo viator nasycone jest również alegorycznym znaczeniem, ponieważ służy ono do określania nie jedynie człowieka podróżującego z miejsca na miejsce, ale do procesu dążenia do pewnego przeznaczenia. Chrześcijanin dąży do Zbawienia, Żyd do Ziemi Obiecanej, Odyseusz do domu.
Kultura polska nie była oderwana od europejskiej rzeczywistości. Formowała się pod wpływem państw ościennych, ale również epatowała na te państwa. Wymiana kulturowa pojawia się nie tylko w aspekcie terytorialnym, ale i chronologicznym – do mieszania się wpływów kulturowych dochodziło w różnych epokach z różnym natężeniem.
Pojęcie pielgrzymki nierozerwalnie wiąże się z pojęciem podróży. W epoce staropolskiej nie była to jedynie podróż do miejsc kultu danej religii tak, jak pojmujemy to współcześnie, choć istniało wśród warstwy szlacheckiej poczucie obowiązku udania się do Ziemi Świętej. Identyfikowanie pielgrzymki i podróży jako pojęć nierozdzielnych silne było jeszcze w XIX w. i na początku wieku XX. W wydanej w 1874 r. książce Pielgrzymki Polaków do Ziemi Świętej i sąsiednich krain autorstwa Władysława Chomętowskiego obok opisu pielgrzymki do Ziemi Świętej Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła wydany został opis podróży Tomasza Stanisława Wolskiego po Europie, Azji i Afryce.
Pojęcie pielgrzymowanie rozciąga się również na I poł XIX w. i związane jest z literackim nurtem postrzegania narodu polskiego jako Mesjasza narodów. Polacy emigranci stawali się pielgrzymami, których celem była wolna Ojczyzna (w pewnym sensie homo viator).
Aleksander Bruckner umieszcza podróże w rozdziale poświęconym rozwojowi życia umysłowego, temu też zresztą podróże służyły – pomagały poznać świat, zdobyć nowe cenne doświadczenia. Wnioski z takich podróży były różne. Bardzo często dochodziło do importu dokonań innych kultur na rodzimy grunt.
Mimo, iż Polacy wysyłali najwięcej poselstw do Moskwy czy Konstantynopola, w porównaniu do reszty Europy, nie powstało aż tak wiele relacji z tych wypraw, a byłyby one niezwykle cennym wkładem w historiografię europejską pozwalającą poznać kraje wschodu – Rosję, Turcję i ich lenników.
Podróżowała po Europie nie tylko szlachta, by pobierać nauki, ale również duchowieństwo w misjach powierzanych im przez przełożonych.
Opisy z pielgrzymek do Ziemi Św. wydane na przełomie wieku XVI i XVII charakteryzują się negatywnym przedstawieniem takiej podróży, podczas której pielgrzymi mieli doznawać nędzy i ucisku.
Jak pisze prof. Bogucka w Polsce w okresie renesansu rozpoczęła się swoista podróżomania obejmująca nie tylko te najwyższe warstwy społeczne, ale również rzemieślników, którzy „ruszali z węzełkiem na plecach, aby w dalekich krajach poznawać inne obyczaje i doskonalić swe umiejętności”.
Jednak nie podróżowano dla samej czynności podróżowania, czy przebywania w ruchu. Przykłady, które poruszamy, czyli pielgrzymki (podróże religijne), podróże edukacyjne i podróże dyplomatyczne miały swoje cele. W pierwszym przypadku jest to swoiste mistyczne przeżycie, w drugim zdobycie cennej wiedzy, niedostępnej w kraju, w trzecim zapewnienie sobie wpływów, czy też realizacji interesów w kraju, do którego poselstwo było wysyłane.
Poznanie obyczajów innych krajów w czasie takich podróży niosło ze sobą również zmiany światopoglądowe, w duchu których wychowywano swoje dzieci. Zazwyczaj zdobyte doświadczenia próbowano przenieść na swój grunt. Chociażby za przykład służyć może podróż Władysława IV po Europie. Jeśli zestawimy jego dokonania po objęciu tronu polskiego łatwo zauważyć inspiracje kulturą zachodnią. Wystarczy za przykład podać wspomnianą na poprzednich zajęciach reformę wojskową wprowadzającą oddziały cudzoziemskiego autoramentu lub próby rozwoju tak ważnej w budowie posiadłości zamorskich floty, a także założenie nadwornego teatru operowego inspirowanego podróżą do Włoch w latach 1624-1625. Ponieważ króla chcieli naśladować magnaci, a magnatów bogata szlachta, doprowadziło to do popularności sztuk teatralnych i operowych wśród polskich elit.
Podróże wpływały na niesamowicie wiele aspektów życia codziennego. Najłatwiej zaobserwować to w obyczajach szlachty. Zwróćmy uwagę na strój szlachecki. Kształtował się on w formie wymiany kulturowej. Szachta przecież często podróżowała do Ziemi Świętej będącej pod panowaniem tureckim, odbywała podróże dyplomatyczne, ponieważ zaś coraz częściej zaczęto stosować elementy ubioru tureckiego – tak wykształcił się narodowy strój polski, będący pod dużym wpływem ubiorów zagranicznych. Kolejnym przykładem jest buńczuk. Można wymienić szereg przykładów widocznych przede wszystkim w modzie – moda hiszpańska, włoska, francuska. Jednak nie tylko Polacy czerpali z ich podróży za granicę, wzorem były także osoby podróżujące do naszej Ojczyzny – Polska była potęgą handlową, przyjeżdżali do nas agenci handlowi z obcych państw i w ten sposób wraz z wymianą handlową rozwijała się wymiana kulturowa.
Wymiana kulturowa objawiała się sprowadzaniem zagranicznych architektów, malarzy, rzeźbiarzy.
Jednak nie możemy skupiać się jedynie na podróżach zagranicznych mimo, iż miały tak olbrzymie znaczenie w kształtowaniu kultury polskiej i dyfuzji kulturalnej z sąsiadującymi państwami. Ważne były również podróże po kraju pozwalające lepiej poznać jego odległe rejony. Świat wówczas nie był podzielony na wielkie bloki, jak w czasach zimnej wojny, kiedy trudno było wyjechać z kraju, jednak ludzie nie byli wówczas tak ruchliwi, jak obecnie. Dlatego poznawać świat i Rzeczpospolitą pozwalały obowiązki obywatelskie. Szlachta zjeżdżała na sejmiki ziemskie, a także na sejmy walne oraz elekcje. A Reczpospolita była wielkim krajem. Podróż z odległego województwa trwała wiele dni podczas, których poznawano kraj. Kolejnym przykładem może być pospolite ruszenie, do którego powoływano najpierw rycerstwo, później szlachtę, a które również pozwalało na poznanie terenów leżących dalej niż najbliższa okolica. Można również wskazać (prof. Bogucka), że pośrednio podróże po kraju przez to, że pozwalały poznać jego wielkość i różnorodność przyczyniały się do budowania większej świadomości narodowej, która zastępowała świadomość tożsamości lokalnej.
Podróże możemy podzielić wg kryterium statusu społecznego. Znakomitą większość podróży odbywała szlachta. Nie wolno zapominać o mieszczaństwie, a także wbrew pozorom i chłopstwu. O mieszczanach jako o uprawiających handel już wspomniano, pochylmy się więc nad chłopami. Najczęściej podróże odbywali oni podczas transportu zboża do Gdańska. O ile chłop przewożący zboże z jednej wsi do drugiej dużo świata nie zobaczył, to inaczej prezentowała się sytuacja z flisakami. Odbywali oni w porównaniu do reszty stanu chłopskiego bardzo długie podróże i mieli okazję zobaczyć największe miasta polskie: Warszawę, Toruń, Gdańsk.
O ile z czasem to jest w XVII i XVIII w. liczba podróży zagranicznych zaczęła maleć i nie była tak wysoka jak podczas „złotego wieku” państwowości polskiej, to owocowała dziełami literackimi opisującymi te podróże. Odnotowujemy więc szereg relacji poselskich pozwalających poznać obyczaje krajów ościennych i polski do nich stosunek. Ponadto pojawiają się silva rerum, czyli osobiste pamiętniki szlachty.
Ponieważ współczesne badania coraz częściej podejmują problematykę roli kobiety w dziejach społeczeństw, nie sposób i w tym wypadku ominąć ten temat. Nie wydaje się jednak, żeby kobiety miały szczególną reprezentację w podróżach. O ile rzeczą pewną jest, że szlachcic na objazd swoich włości zabierał żonę oraz córki, to jednak oprócz podróży związanych z obowiązkami życia codziennego, czy religijnego (jak udanie się do kościoła) podróży o charakterze poznawczym lub turystycznym kobiety nie odbywały. Wyjątek stanowi przypadek Beaty Kościeleckiej żony Olbrachta Łaskiego, która zauroczona pięknem Tatr odbywała eskapady do Doliny Kieżmarskiej, by odpoczywać w okolicach Zielonego Stawu. Wybrała się tam raz z mężem (notabene 20 lat młodszym). Ponieważ Łaski ożenił się z nią tylko dla jej majątku, stale podejmował próby jego przejęcia. Właśnie podczas jednej z takich wycieczek Beata urzeczona okolicznościami przepisała majątek na męża. Po powrocie ten uwięził ją na zamku w Kieżmarku i prawdopodobnie nigdy więcej nie wyjechała z miasta. Sam Łaski zapomniał o obowiązkach małżeńskich żeniąc się bigamicznie z Francuzką Sabiną de Sauve. Obecny stan badań nie pozwala jednak na snucie pewnych wniosków dotyczących losów Kościeleckiej po przepisaniu majątku na męża. Są to jedynie hipotezy. Bo niby po co miałby Łaski więzić żonę w zamku?
Najciekawszy w tej historii dla nas jako historyków jest fakt, że te wyjazdy Kościeleckiej odnotowywane były w kronice miasta Kieżmarku, co świadczy o tym, że wycieczki kobiet nie były w tym czasie normą, lecz raczej zjawiskiem nietypowym.
Najbardziej znanymi kobietami, w których przypadku możemy mówić o znaczących podróżach są królowe pochodzące z obcych dynastii, które musiały zjechać najpierw do Krakowa, potem do Warszawy, by stanąć u boku męża. O ile Habsburżanki nie doświadczały dużego szoku kulturowego przyjeżdżając do Polski o tyle dwie panie przedstawione na drzeworycie oraz malowidle (przedstawionymi w prezentacji) mogły zachłysnąć się odmiennością kultury polskiej. Najbardziej widać to chyba w przypadku Bony Sforzy, która by nie czuć się obco sprowadzała dużą liczbę dworzan starając się w międzyczasie budować własne stronnictwo. Była ambitna, ale chodzi nam przede wszystkim o fakt, że dla wychowanej nad Morzem Śródziemnym Włoszki kraj Piastów okazywał się mimo przepychu dworu królewskiego bardzo odmienny. Jednak szybko odnalazła się w Polsce upodobawszy sobie nawet polowania na ni1edźwiedzie.
Z kolei Maria Ludwika Gonzaga do Polski przyjechała z Francji. O ile warunki atmosferyczne w tym przypadku może nie były tak straszne, o tyle królowa pochodząca z Francji początkowo nie cieszyła się dużą sympatią i poparciem, głównie z powodu tego, że mieszała się do polityki.
Krótko należy zaznaczyć pionierskie relacje z podróż zagranicznych. Dzięki bernardynowi znanemu jako Anzelm Hierosolymita mamy pierwszy opis Jerozolimy.
Z kolei Krzysztof Pawłowski był pierwszym Polakiem, który dokonał opisu drogi morskiej z Lizbony do Goa w Indiach, potem do Kochinchiny. W drodze powrotnej przebył Persję, Morze Kaspijskie, lecz zmarł w 1603 r. w okolicach Lenkoran na terenie dzisiejszego Azerbejdżanu (wówczas Persja).
Krzysztof Arciszewski – 1592 – 1656 jest przykładem tego jak można zyskać sławę w służbie innych krajów. W latach 20-tych XVII w. skazany został na infamię i banicję za zabójstwo prawnika, który miał doprowadzić Arciszewskich do ruiny. W 1623 r. osiadł w Hadze w Holandii. Walczył w wojnie trzydziestoletniej po obu stronach konfliktu. Zdobywał również z wojskami kardynała Richelieu twierdzę La Rochelle. W 1629 zaciągnął się do holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej i został wysłany z misją wojskową do Brazylii. Tam walczył przeciwko wojskom hiszpańskim i portugalskim. Dzięki zwycięstwom w tej kampanii otrzymał stopień majora i wrócił do Holandii. Tam awansowany na pułkownika wysłany został z powrotem na front do Brazylii. Został wówczas nawet wicegubernatorem holenderskich posiadłości w Brazylii oraz naczelnym dowódcą sił holenderskich w tamtym rejonie. Konflikt z jednym z dowódców wojskowych w Brazylii – hrabią Maurycym de Nassau-Siegen zmusił go jednak do powrotu do Holandii. Umiejętności wojskowe Arciszewskiego znowu okazały się potrzebne i znowu jego dowództwu sprzeciwiał się de Nassau. Mimo, iż parlament holenderski odrzucił obiekcje hrabiego Arciszewski urażony podał się do dymisji. W 1646 r. wrócił do Polski obejmując dowództwo nad artylerią koronną, pełniąc tę funkcję do 1650 r. kiedy popadł w osobisty konflikt z kanclerzem wielkim koronnym Jerzym Ossolińskim. Ponowił schemat z Holandii. Jego urażona duma nie pozwoliła mu na dłuższe piastowanie tego stanowiska. Podał się do dymisji i usunął się do życia rodzinnego aż do śmierci w 1656 r. Jego biografia ukazuje przede wszystkim zasługi nieprzeciętnego człowieka, jednak dla nas w kontekście podróży pozwala zrozumieć jak kariera za granicą wpływała na uczynki w kraju – był przecież przestępcą. Z kolei niezwykle ważny jest sporządzony przez Arciszewskiego opis plemion indiańskich w Brazylii cenny przede wszystkim dla badań etnologicznych.
Polska słynie z tego, że ciągle narzeka się na sieć drogową oplatającą kraj. W Rzeczypospolitej sytuacja miała się podobnie – sieć dróg nie była powodem do dumy. Mimo tych niedogodności Polak w Europie słynął z tego, że ciągle był w ruchu. Panowały na ten temat stereotypy. W Niemczech funkcjonowała opinia, że życie szlachcica składa się z trzech rzeczy: deklamacji, hulanki i podróżowania. Francuzi z kolei oceniali nas jako największych podróżników Europy. Nie chodzi tutaj oczywiście o wagę podróży porównywalnych do nowych odkryć geograficznych, ale o częstotliwość ich odbywania. Powiedzieliśmy już, że częstych wyjazdów wymagały interesy, ale równie ważne w życiu codziennym były relacje towarzyskie. Szlachta podróżowała na dwory magnackie, ale również odwiedzała rodzinę z okazji chrzcin, wesel, czy pogrzebów.
Właśnie w II poł XVII. w i w wieku XVIII zauważyć można dużo większe skupienie się na podróżach wewnętrznych niż na wyjazdach za granicę. Rozwój idei sarmatyzmu wpływał na postrzeganie Rzeczypospolitej jako idealnego państwa, a innych narodów jako gorsze. Andrzej Maksymilian Fredro o młodych pisał: „więcej występków z obcych krajów wywozimy niźli nauki, więcej lekkości niżeli grzeczności”. Stanisław Żółkiewski o wysłaniu syna za granicę: „stamtąd zgoła rzadki z czym dobrym przyjedzie”.
Mocno kontrastowało to z postawą szlachty podczas „złotego wieku” państwowości polskiej w dobie podróżomanii, o której pisze prof. Bogucka. Ówczesne stanowisko dobrze oddają słowa Jana Kochanowskiego:
Co wadzi, póki lata nie zajdą leniwe,
Widzieć szeroki Dunaj, widzieć Alpy krzywe,
Albo gdzie wpośrzód morza sławne miasto leży,
Albo gdzie pod mur dawny bystry Tyber bieży...
Ważne były również podróże dyplomatyczne. Polska jako jedyny kraj w Europie wysyłała tak dużą ilość poselstw do Moskwy i Konstantynopola. Jednak najsłynniejszym poselstwem jest poselstwo Jerzego Ossolińskiego, słynne z bogactwa charakterystycznego dla magnackich podróży. Takie podróże charakteryzowały się również całą otoczką ceremonialną, dość niejednolitą. W Turcji wyglądało to dużo inaczej niż we Francji, czy Italii, dlatego osoba wysyłana w taką podróż musiała mieć obycie w danym regionie. Ossoliński zasłynął głównie z tego, że jego konie gubiły złote podkowy na rzymskim bruku, a młodzież podróżująca w asyście poselskiej rozrzucała w tłum dukaty. Dla przeciętnego Włocha, który o Polsce myślał w kategoriach egzotycznych, jako prawie hiperborejskiego państwa splendor i przepych tego wjazdu był porównywalny jedynie z ceremoniałem dworu sułtańskiego. Był to po prostu niezmierny szok.
Bibliografia
M. Bogucka, Dzieje kultury polskiej do 1918 r., Warszawa 1987.
A. Bruckner, Dzieje kultury polskiej. T. II. Polska u szczytu potęgi, Kraków 1930.
F. Gościecki, Poselstwo wielkie Jaśnie Wielmożnego Stanisława Chomentowskiego wojewody mazowieckiego od Nayjaśnieyszego Augusta II, Króla Polskiego Xiążęcia Saskiego Elektora y Rzeczypospolitey do Achmeta IV, sołtana tureckiego wielkiego z pełną mocą posła z szczęśliwym skutkiem przez lata 1712, 1713, 1714 odprawione, Lwów 1732.
A. Jackowski, I. Sołjan, E. Bilska–Wodecka, Wielka encyklopedia geografii świata. Religie świata. Szlaki pielgrzymkowe. T. XV, Poznań 1999.
A. Jackowski, Pielgrzymowanie, Wrocław 1998.
T. Makowski, Przesławny wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu. [W:] „Spotkania z zabytkami” nr. 9, Warszawa 2007, s. 9-13.
M. Ostrowski, Definicja pielgrzymki i sanktuarium. http://www.pastoralna.pl/files/301%20Definicja%20pielgrzymki%20i%20sanktuarium.pdf [stan na 07.04.2014]
M. Prejs, Egzotyzm w literaturze staropolskiej. Wybrane problemy. Warszawa 1999.
A. Szymaszek, Księżna, która pokochała Tatry. http://podroze.onet.pl/ciekawe/ksiezna-ktora-pokochala-tatry/8zvm0 [publ. 31.05.2012]