P I E R R E R A M U S
B A N K R U C T W O
P A R L A M E N T A R Y Z M U
38
Zielona Góra 1996
Bankructwo parlamentaryzmu
Wstęp
Jakie korzyści przynieść moŜe parlamentaryzm klasie robotniczej?
Jak z dotychczasowego rozwoju parlamentaryzmu wynika, Ŝe nie zaznaczył on swego istnienia Ŝadną realną korzyścią dla nieposiadających warstw ludowych, nie przyczynił się nawet w najmniejszej mierze do rozwiązania kwestii robotniczej - przeciwnie, cała jego działalność, cała praca, ma na celu utrzymanie, uwiecznienie dzisiejszego ustroju.
Na poparcie tego twierdzenia nie trzeba szukać daleko dowodów - przyzna to kaŜdy, kto krytycznie patrzył na dotychczasowe „sukcesy” parlamentaryzmu w Austrii.
Zwłaszcza charakterystyczną jest w tym względzie obecna sytuacja partii, która szerokim warstwom ludności złote góry obiecywała po uzyskaniu „powszechnego” parlamentu - mamy tu na myśli socjalną demokrację.
Uzyskawszy przeszło 80 mandatów, ta najpotęŜniejsza partia w Austrii rozpoczęła natychmiast dyskusję w parlamencie o poprawę bytu „obywateli”, opracowała szereg „wniosków”, które jeden po drugim wę- drowały do „komisji”, gdzie dotychczas jeszcze spoczywają w niczym niezmąconej ciszy, zwoływała olbrzymie zgromadzenia, na których „omawiano” droŜyznę i uchwalano dotyczące „rezolucje”, które potem podawano rządowi do wiadomości - jednym słowem „walczyła parlamentarnie” o poprawę bytu, a gdy rząd na tę „walkę” nie bardzo reagował, musiała socjalna demokracja ograniczyć swoje Ŝądania, aŜ wreszcie uczepiła się ostatniej deski ratunku, drobnego punktu, który nawet w razie urzeczywistnienia wcale się nie przyczyni do podniesienia stopy Ŝyciowej klasy robotniczej - importu mięsa z zagranicy.
Mięso to bowiem, jak dotychczasowe doświadczenie wykazało, cieszy się tak pieczołowitą opieką rządu, kraju i gminy, towarzystw przewozowych, okrętowych i innych, czego dowodem są cła, opłaty akcyzowe i rozmaite dodatki, które cenę tego mięsa odpowiednio „regulują”, Ŝe trzeba zaiste dobrego matematyka, aby kilka lub kilkanaście halerzy róŜnicy wynaleźć.
Naprawdę trzeba sporej dozy dobrze wyszkolonej demagogii, aby udawać „walkę” o tę kwestię, gdzie przecieŜ ewentualne „zwycięstwo” będzie jeno jeszcze jednym rozczarowaniem, jakie parlamentarna polityka socjalnej demokracji zgotuje szerokim warstwom ludu pracującego. (Cała akcja, mająca na celu sprowadzenie tańszego mięsa z Argentyny zakończyła się jak wiadomo najzupełniejszym fiaskiem wykazu- jąc i w tym punkcie zupełną bezskuteczność i nieudolność socjalno-demokratycznej taktyki).
Tak przedstawiają się dotychczasowe owoce kilkuletniej „walki” parlamentarnej.
Rozdział I
NaleŜy jednakŜe przyznać, Ŝe juŜ w szeregach socjalnej demokracji zaczynają się nieco nieufniej zapa- trywać na parlamentaryzm, jako na środek wyswobodzenia klasy robotniczej, Ŝe juŜ poczynają się odzywać głosy przeciwko polityce parlamentarnej wymierzone.
Uczciwsi obrońcy parlamentaryzmu wśród socjalnych demokratów ratują się jeszcze tego rodzaju sofizmatami: Być moŜe - powiadają oni - Ŝe parlamentaryzm niewiele pomaga, mimo to jednak wybory do parlamentu są rzeczą bardzo waŜną, one to przecieŜ wydobywają na światło dzienne cały brud istniejącego systemu państwowego, co tak bardzo działa uświadamiająco na szerokie warstwy ludowe. A zresztą, czemu by róŜne partie walczyły ze sobą tak zajadle o zdobycie okręgów wyborczych, gdyby parlamenta- ryzm nie przynosił Ŝadnych korzyści?
PowyŜsze argumenty na korzyść parlamentaryzmu są właśnie dowodem jego słabości, albowiem nie próbują wykazać wartości parlamentaryzmu przez powołanie się na jego dotychczasowe zasługi, lecz starają się udowodnić jego zalety, wskazując na wpływ, jaki on wywiera na szerokie „nieuświadomione” warstwy ludu.
Gdyby parlamentaryzm w swym dotychczasowym rozwoju mógł się pochwalić choćby „realną” zdoby- czą, natenczas jego obrońcy zapewnie by zaniechali powołać się na tę zasługę: w braku jednak choćby jednej takiej zdobyczy, muszą oni rzeczy podrzędne powiększać i potęgować, aby w ten sposób przynajm- niej, w pozornie korzystnym świetle pokazać nam instytucję parlamentaryzmu.
Rozdział II
Przede wszystkim starajmy się określić istotę parlamentaryzmu.
Stanowa organizacja Ŝycia średniowiecznego nie zna jeszcze tego, co my dzisiaj nazywamy parlamen- tem. Wówczas panowała szlachta, duchowieństwo wraz ze swoimi zwolennikami, opierając się na specjal- nych środkach panowania. Mieszczaństwo i stany produktywne, nie miały prawa współudziału w roz- strzyganiu kwestii politycznych. Lecz im bardziej wzmagała się polityczna siła mieszczaństwa, tym ener- giczniej domagało się ono usunięcia tych stosunków. Świecka władza państwa została wzięta we dwa ognie: z jednej strony przez kościół dąŜący do absolutyzmu, z drugiej przez „ekonomicznie” najsilniejszą klasę - mieszczaństwo, domagające się wpływu na rządy. Ten nierówny stosunek między pojedynczymi stanami, które przecieŜ wszystkie Ŝyły z wyzyskiwania i opanowania szerokich warstw ludowych, prowa- dził często do ostrych starć między nimi.
Taki układ sił politycznych okazał się nietrwałym. Przechylając się to w stronę groŜącego rewolucją mieszczaństwa, to w stronę ambitnego duchowieństwa, nie mogła świecka władza szlachty nigdy osiągnąć tej pewności i równowagi, jaka zawsze odpowiadała i odpowiada najŜywotniejszym interesom wszystkich tych trzech grup stanowych. Musiało tedy zostać stworzone neutralne pole na którym by mogły się ścierać antagonizmy grup „rządowych”, gdzie moŜna by łagodzić konflikty, aby te swą gwałtownością nie naraŜa- ły ustawicznie na szwank całego organizmu państwowego; musiał zostać wynaleziony środek, któryby pojedynczym rządzącym grupom wskazywał to miejsce w społeczeństwie, które się im naleŜało odpowied- nio do realnej siły, jaką rozporządzały. KaŜda władza w społeczeństwie posiada ekonomiczne podstawy i tak powstał w miarę rozwoju przemysłowego kapitalizmu, a więc burŜuazji, we wszystkich krajach parla- ment, jako wspólna „trybuna narad” dla wszystkich „rządzących” warstw społecznych, które, choć często sprzeczne reprezentują interesy, to jednak mają „jeden główny cel wspólny”, który je wszystkie jednoczy:
„Zachowanie dotychczasowego państwa i systemu rządów, celem ochrony swych odrębnych interesów, polegających na wyzyskiwaniu i opanowaniu nieposiadających warstw ludowych”. Parlament został stworzony aby pojedyncze grupy „rządzące” odpowiednio do swej siły ekonomicznej załatwiały kwestie sporne drogą pokojową, a nie, jak dotąd, drogą walk, wskutek czego ustawicznie groziło niebezpieczeń- stwo dalszemu istnieniu całego dotychczasowego, na wyzysku i przemocy rządu opartego ustroju.
Ten obraz sytuacyjny naleŜy mieć przed oczyma, aby dokładnie zrozumieć następujące wywody. Albo- wiem parlament nie miał być „nigdy samodzielnym” ciałem ustawodawczym. W rzeczywistości zarówno polityczne rewolucje, które często parlament do Ŝycia powoływały, jak i rządy z „łaski boŜej”, które się zgadzały na wprowadzenie parlamentaryzmu, stwarzały sobie same inną instytucję, która we wszystkich krajach zachowała rzeczywistą władzę ustawodawczą, a mianowicie rozmaite izby panów i senaty, istnieją- ce zarówno w monarchiach jak i w republikach i będące wraz z rządem, przez który do Ŝycia powołane zostały, istotnym rządzącym i ustawodawczym czynnikiem. Przypatrzmy się teraz, jak wygląda skład obu tych parlamentów.
W izbach niŜszych współczesnych parlamentów znajdują się jeszcze w przewaŜającej liczbie krajów reprezentanci wszystkich posiadających stanów; w izbach wyŜszych natomiast tylko wielcy agrariusze, kapitaliści, w ogóle reprezentanci wielkiej własności, którzy mają prawo, albo raczej militarną władzę państwa, aby wszystko unicestwić, wszystko swym głosowaniem odrzucić, co by wskutek decyzji izb niŜszych stać się mogło niebezpiecznym dla dalszego istnienia systemu państwowego. Przy tym naleŜy wiedzieć, Ŝe izba niŜsza, a więc u nas izba posłów, odbiera program swej pracy od izby wyŜszej, tj. izby panów, która nadaje praktyczny kierunek wszelkim przedłoŜeniom prawnym, jakie jej reprezentanci, a więc komitety rządowe, róŜni ministrowie itd. izbie niŜszej do zatwierdzenia przedkładają. Wszystko, co zostało przyjęte w izbie posłów, jest absolutnie bez znaczenia, jak długo nie uzyskało aprobaty izby panów, no i na ostatku jeszcze sankcji panującego.
śe więc o rewolucyjnej działalności w parlamencie nie moŜna myśleć, jest rzeczą jasną, Ŝe parlament nie moŜe pracować nad obaleniem ustroju i jego urządzeń, jest równieŜ rzeczą jasną, gdyŜ został on właśnie w tym celu stworzony, aby przez wzajemne kompromisy wszystkich wyzyskiwaczy, przez łagodzący wpływ zbliŜania reprezentantów istniejącego ustroju społecznego, utrzymać go i utrwalić po wszystkie czasy.
Zwrócenie uwagi na pewne strony parlamentaryzmu, w sposób, jak to właśnie uczyniliśmy, nie wymaga wcale od nas zbytniej szczegółowości. JuŜ to, co dotychczas powiedzieliśmy w tej kwestii wystarcza zupeł- nie, aby udowodnić tezę, przez nas komunistów od dawna głoszoną, Ŝe parlament jest instytucją dla obro- ny dobrze zrozumianych interesów wszystkich wyzyskujących i panujących, by ochronić istniejący system wyzysku i przemocy przed niszczącymi wpływami wzajemnych zatargów i waśni.
Rozdział III
Skład parlamentów zmienił się nieco w ciągu swego historycznego rozwoju, przede wszystkim zaś w ciągu ubiegłego stulecia. Bo podczas gdy parlamentaryzm był aŜ do czasów francuskiej rewolucji jedynie czynnikiem pośredniczącym, celem łagodzenia wzajemnych przeciwieństw, zachodzących między róŜnymi sferami panujących i wyzyskiwaczy, to widzimy od 1789, Ŝe ma on równieŜ stać się czynnikiem nieposiada- jących klas ludowych. I w miarę jak coraz bardziej zaostrzały się antagonizmy klasowe między kapitalista- mi, a nieposiadającymi, tym bardziej widziało się państwo spowodowanym obdarzyć tych ostatnich, powiedzmy jaśniej - proletariuszy - parlamentaryzmem. Tam, gdzie rozwój przemysłowy silnie wybujał i w ciągu krótkiego czasu stworzył wielki proletariat, jak to na przykład miało miejsce w Niemczech w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, tam daje państwo klasie robotniczej parlamentaryzm zupełnie dobro- wolnie; tam natomiast, gdzie rozwój kapitalizmu nie zrobił dotychczas wielkich postępów, a więc nie skupił jeszcze wielkiej klasy robotniczej, z którą by państwo musiało się liczyć, gdzie jednak pojedynczy przywódcy - przewaŜnie burŜuazja, inteligencja, potomkowie mało i wielkomieszczaństwa, wyglądający za karierą doktorzy, pisarze, adwokaci, a takŜe i niektórzy robotnicy, poŜądający burŜuazyjnej egzystencji! - narzucają tej nielicznej jeszcze garstce proletariatu kwestię uprawnienia klasy robotniczej do wstępu do parlamentaryzmu, Ŝądają powszechnego, równego prawa głosowania, tam uzyskanie parlamentaryzmu przez masy robotnicze napotyka na nieco trudniejsze do zwalczenia przeszkody. Za swą zwyczajną brutal- nością, z całym kastowym i klasowym egoizmem, opartym na tradycyjnym odwiecznym autorytecie, z szyderczym uśmiechem odpycha rząd tę nieliczną garstkę, jaką widzi przed sobą. Lecz skoro tylko zauwa- Ŝy, Ŝe lata rozwoju kapitalizmu wytwarzają silną i liczną klasę robotniczą, wtedy nadaje on jej we własnym interesie powszechne prawo głosowania. Wówczas jest ono dla niego środkiem, aby przykuć do istniejące- go systemu państwowego tę juŜ silnie zorganizowaną klasę, aby zapobiegać, Ŝeby jej siła rewolucyjna nie zwróciła się przeciwko niemu. Tym środkiem zapobiegawczym jest dla państwa parlamentaryzm.
A więc tutaj występują przede wszystkim wybory, jako środek odwracania mas od ich rewolucyjnych celów. Dla klasy takiej jak proletariat istnieją tylko dwie formy ujawniania działalności swej klasowej organizacji. Albo proletariat moŜe, jako klasa rewolucyjna, zwrócić się przeciwko systemowi państwowemu z wyraźnie zaznaczonym celem stworzenia nowej społeczności w miejsce dotychczasowej, lub teŜ moŜe on, na postawie wszystkim obywatelom ze strony państwa zapewnionej „wolności” w ramach konstytucji starać się o łagodzenie stosunków.
Rozdział IV
Wybory odbywają się w państwie kapitalistycznym jedynie i tylko z tym wyraźnym zamiarem, by czynną energię ludu odwrócić od socjalno-rewolucyjnych celów. Rozpisuje i nakazuje je rząd, skoro tylko chce doprowadzić do zgody między róŜnymi zwalczającymi się stronnictwami w Ŝyciu społecznym. Zwróćmy więc teraz dokładnie uwagę na powstającą grę.
Podczas wyborów, podobnie jak i w późniejszym parlamencie, nie występują przeciw sobie prawdziwi przedstawiciele istniejącego systemu. Są to raczej lokaje prawdziwych reprezentantów, którzy sami zupeł- nie biernie się zachowują, bo swoje zastępstwo posiadają jako rząd, jako Izba WyŜsza, a wyraŜając się ekonomicznie, jako giełda. Ci, którzy przy wyborach występują przeciw sobie, są agentami, pośrednikami między masami ludowymi a przełoŜonymi, dającymi im zlecenia, którzy kandydatom pozostawiają całą teraz rozpoczynającą się grę. Ci kandydaci starają się wzajemnie sobie głosy mas wyborczych odciągnąć i walczą o nie. By w tym mieć powodzenie, muszą jedni drugich przesadzać w kłamstwie, demagogii, oszu- kiwaniu ludu i obietnicach. KaŜdy agent chwali naturalnie swój towar najbardziej, boć kaŜdy chciałby sam chętnie ułowić mandat - kaŜdy mandat bowiem zapewnia beztroski byt, zagwarantowany albo przez państwo, lub teŜ przez odnośny zarząd partii. Ostatni sposób utrzymywania posłów spotyka się przede wszystkim u przedstawicieli proletariatu.
A co to są za sprawy, które bywają omawiane w czasie wyborów, o co handluje się, szachruje i walczy? O wszystko inne, tylko nie o kwestie zasadnicze. Branie udziału w wyborach jest równoznacznym z usu- waniem gruntu pod nogami drugiemu kandydatowi. Największa demagogia tworzy poniekąd poziom umysłowy wyboru, poniewaŜ wszystkie pozostałe stronnictwa muszą się na jej wysokości poruszać, jeŜeli nie chcą stracić głosów swoich wyborców. Wszyscy kandydaci uŜywają jako wabików na wyborców ogól- nych politycznych kwestii aktualnych, które mają znaczenie tylko dla obecnego systemu, z socjalizmem jednak i walką klasową nie mają nic a nic wspólnego. Wszyscy kandydaci - których lud osobiście wcale nie
zna, a których ludowi partie dopiero przedstawiają! - wiedzą o tym, Ŝe swoich obietnic spełnić nie mogą gdyŜ są bezsilne by przeprowadzić to, czego od nich wyborcy wymagają i po nich się spodziewają, jeŜeli Izba WyŜsza na to nie pozwoli, co zawsze zachodzi, jeśli dane przyrzeczenie zwraca się przeciw interesom obecnego ustroju społecznego. Ale w czasie wyborów takie zasadnicze roztrząsania nie wyłaniają się w ogóle. O socjalizmie nie wspomina się podczas agitacji wyborczej nawet ani jednym słówkiem, tym mniej jeszcze o jego rewolucyjnej tendencji. Wybory są demagogicznym ubieganiem się o urzędy karierowiczów, którzy, choć nie są uczonymi biurokratami, wznosząc się po karkach ludu, starają się zapewnić sobie miejsce przy Ŝłóbku państwowym.
Zapewne, wybory wywlekają brud i korupcję. Nigdy jednak nie odsłaniają korupcji systemu, lecz tylko korupcję poszczególnych przywódców partyjnych, którzy sami, jak to wyŜej z naciskiem podnieśliśmy, są właściwie tylko sługusami istotnych czynników przemocy i ucisku. A nie naleŜy przy tym przeoczyć jednej okoliczności: stronnictwa nawzajem się spotwarzają, posądzają i obrzucają błotem. KaŜdy, kto z tego tylko choćby stanowiska chce być konsekwentnym, musi się odwrócić od nich wszystkich, gdyŜ nie ma ani jednej partii parlamentarnej, która, jeśli ją inne prawdziwe opisały, moŜe rościć sobie najmniejsze prawo do poszanowania i powaŜania. A faktem jest, Ŝe oszczerstwa stronnictw wzajem przeciw sobie rzucane to mają do siebie, Ŝe za mało smutnych prawd przeciw sobie wypowiadają, a za duŜo rozgłaszają o sobie pochleb- nych wieści.
To odsłanianie brudów róŜnych partii i partyjek nie ma Ŝadnego znaczenia dla uświadomienia mas ludowych. Tym zdaje się, Ŝe inna partia jest lepszą, zwykle bowiem nie znają właściwego oświetlenia, jakie rzucają jedne partie na inne. Lud więc chwieje się i waha podczas wyborów tylko między mniej lub więcej skorumpowanymi partiami, zamienia jedno zło na zło inne: nie poznaje nigdy prawdziwej mocy duchowej i potęgi swej własnej klasy, która powinna odwrócić się od tych karierowiczów i politycznych oszustów wszystkich partii, bo jej potęga leŜy w ideowej solidarności i we wspólnej walce klasowej przeciw całemu systemowi państwa, kościoła i kapitalizmu.
I to równieŜ jest zupełnie obojętnym, za przedstawicieli jakich zasad uwaŜają się wybrani posłowie; bo mogą oni albo działać w duchu państwowo-zachowawczym albo wstrzymać się od wszelkiej działalności w ogóle. JuŜ sama ich przysięga na konstytucję, którą mają złoŜyć przed wejściem do parlamentu, uniemoŜli- wia im zajmowanie się pracą występującą przeciw państwu, przez taką bowiem pracę wykluczyliby się sami z parlamentu i jego dla klasy robotniczej i jej rewolucyjnych celów bezpłodnej działalności. Zadaniem bowiem tej ostatniej jest zachowanie i utrwalenie istniejącego porządku i rozwiązywanie w nim i przezeń powstających konfliktów w najbardziej dla całego systemu odpowiedni sposób. Wielkie zagadnienia kultu- ry i ruchu umysłowego nie znajdują w parlamencie juŜ dlatego Ŝadnego oddźwięku, poniewaŜ parlament zawsze tylko moŜe przez wydanie odpowiednich uchwał uznać juŜ dawno w świadomości ludu poza parlamentem dokonane przewroty.
Rozdział V
A teraz przejdźmy do innego punktu naszych rozwaŜań: dlaczego to właściwie stronnictwa tak bardzo się zwalczają, jeśli jest to wszystko jedno, jaka partia ma najwięcej przedstawicieli w parlamencie? Dlaczego tak zaciekle walczą, i to z takim nakładem kosztów i trudów, o kaŜdy okręg wyborczy?
Odpowiedź na te pytania jest bardzo łatwa: bo stronnictwa burŜuazyjne, jako przedstawiciele pewnych odrębnych interesów ustroju kapitalistycznego, mają w parlamentaryzmie określony interes. Nigdy nie przyszło nam na myśl zaprzeczyć, Ŝe burŜuazja, róŜne jej odcienie, jednym słowem wszystkie posiadające sfery i potęgi kapitalizmu, muszą widzieć w parlamencie zupełnie określoną wartość, bo jest on rzeczywi- ście odzwierciedleniem ustosunkowania ich wzajemnej siły, jest tej siły miernikiem. To jedynie zwalczamy, jakoby proletariat miał jakikolwiek interes w parlamencie, w jakimkolwiek własnym parlamentarnym przedstawicielstwie, jeŜeli chce być rewolucyjnym, jeŜeli pragnie sprowadzić upadek obecnego systemu, a na jego miejscu zbudować ustrój ludzi wolnych i niewyzyskiwanych.
JeŜeli partie burŜuazyjne walczą wzajemnie o okręgi wyborcze, to tkwi w tym bardzo waŜna przyczyna. PrzełoŜeni ich, którzy im dają zlecenia, posiadają w tych lub innych okręgach wyborczych własność pry- watną w ziemi i gruntach, w fabrykach i domach, w maszynach i środkach komunikacyjnych itd. kapitali- sta, to rozumie się samo przez się, chce, by jego specjalne interesy rozwijały się kosztem innych; jedne grupy kapitalistów pragną tego wobec innych. Sprzeczność interesów między miastem a wsią sięga i w kapitalizmie dość głęboko. Wszyscy oni rozumieją więc bardzo dobrze, Ŝe im więcej się im uda wprowa-
dzić do parlamentu przedstawicieli swych odrębnych interesów i przywilejów, tym więcej znajdą posłuchu u swoich kolegów, w Izbie Panów, - juŜ sama nazwa jest znacząca! - tym silniejsza będzie ich poza parla- mentem istniejące uprzywilejowane stanowisko wobec innych sfer kapitalistycznych.
Krótko mówiąc, partie kapitalistyczne, bez róŜnicy nazwy i odcienia, mają wyraźny i bardzo uzasadnio- ny interes w tym, by w moŜliwie największej sile dostać się do swojej Izby: albowiem właśnie w parlamen- cie widzą one jedyną władzę rozstrzygającą, która zachowując i utrzymując system wyzysku i ucisku w całej rozciągłości, moŜe doprowadzić ich pojedyncze spory i walki o przewagę do chwilowego załatwienia. Ich potęga w parlamencie polega jednak nie na ilości mandatów, miejsc, itd., które w nim zajmują, lecz walkę prowadzą tylko dlatego z tą znaną zawziętością gdyŜ aŜeby zdobyć zastępstwo, faktycznie odpo- wiadające ich społecznej potędze, muszą przyciągać głosy szerokich mas ludowych - bo na tym właśnie zasadza się cała gra. Rzeczywiście potęga partii burŜuazyjnych polega nie na ilości mandatów, które mają w parlamencie, lecz na społecznym i ekonomicznym monopolizmie, na ich społecznym bogactwie, które one poza parlamentem posiadają.
Bo przypuśćmy, Ŝe mamy w parlamencie tylko jednego przedstawiciela wielkiej własności ziemskiej; zdawałoby się, Ŝe jego znaczenie byłoby właściwie równe zeru. Ale tak nie jest. Parlament mógłby i tysiąc razy uchwalić to i owo zarządzenie co do polepszenia bytu robotników rolnych. Uchwała jego pozostaje martwą literą, gdyŜ setki tysięcy robotników Ŝyją w takim stanie zaleŜności od właścicieli wielkich grun- tów, Ŝe ci ostatni, nawet gdyby się musieli zastosować do tej uchwały, to mogliby jeszcze pogorszyć ich ogólne stosunki zarobkowe. I ci właśnie robotnicy rolni ze szczególną zawziętością wystąpią później prze- ciw ustawie „dla ich dobra wydanej” - i oto pokaŜe się, Ŝe jeden zastępca wielkiej własności ziemskiej jest silniejszym, niŜ cały parlament. Trafności tego twierdzenia dowodzi najlepiej ta jedna okoliczność, Ŝe parlament nie doprowadza do skutku nigdy tego, czego chce jego większość, lecz tylko to, co odpowiada społecznej i gospodarczej potędze kilku małych, lecz bardzo bogatych kół zainteresowanych, będących poza parlamentem, których częstokroć nie zastępuje ani tuzin posłów.
Gdyby proletariat był pod względem ekonomicznym wolną i silną klasą, miałby znaczny interes w braniu udziału w parlamentaryzmie; miałby teŜ wtedy co zastępować. Ale proletariat jest klasą niewolną, klasą ekonomicznie zaleŜną, lub nie posiadającą - i dlatego jest jego współdziałanie w parlamentaryzmie niedorzecznym, bezowocnym i bezcelowym jeŜeli nie jest czymś jeszcze znacznie gorszym, czego to ostat- niego nie chcemy poruszać w ramach niniejszego roztrząsania przedmiotu; mianowicie nadzwyczaj szko- dliwego oddziaływania parlamentaryzmu na proletariat sam i jego przywódców. Mniemamy co następuje: kaŜda klasa, która pragnie mieć zabezpieczony swój stan posiadania i przywileje w dzisiejszym ustroju, i chce ze strony państwa doznać specjalnej opieki dla swoich przywilejów - powtarzamy, kaŜda taka klasa ma Ŝywotny interes w istnieniu i utrzymaniu parlamentaryzmu, sądownictwa, policji, militaryzmu, w ogóle autorytetu państwa, którego jedną, choćby nawet podrzędną funkcją jest równieŜ i parlament. KaŜda jednak klasa, która nie ma zamiaru bronić Ŝadnych uprzywilejowanych interesów, ekonomicznych, czy politycznych, która wprost przeciwnie dąŜy do usunięcia wszelkich przywilejów, monopoli i ekonomicz- nych nierówności, nie ma zupełnie Ŝadnego interesu w parlamentaryzmie - dosłownie z francuskiego przetłumaczone oznacza to słowo tyle co gadanie kłamstw.
Rozdział VI
Rzeczą nie dla wszystkich robotników jasną jest znaczenie i rola jaką parlament dla rządu odgrywa. Po największej części widzą robotnicy w parlamencie środek walki, mogący się zwrócić przeciwko rządowi; nie rozumieją oni czemu rząd pragnie mieć parlament po swojej stronie i dlaczego często skłania się do pozornych ustępstw, aby tylko uzyskać zwartą większość rządową klasa robotnicza daje się tak zwodzić, Ŝe wierzy, iŜ jest to dowodem waŜności parlamentu dla niej - podczas gdy w rzeczywistości chodzi tu o nie nowy, lecz tylko na większą skalę zakreślony środek omamienia, który się stosuje przeciw klasie robotni- czej.
DąŜenie rządu kaŜdego państwa do zwartej większości „przedstawicieli ludu” w parlamencie ma zupeł- nie inną przyczynę, niŜ się powszechnie przypuszcza. W naszym wieku obłudy, konstytucjonalizmu i parlamentaryzmu, wzbiło się do rzędu formalnych prawd naukowych kłamstwo, Ŝe państwo i jego mecha- nizm niczym innym nie jest, jak tylko wyrazem przekonania ludu. Mimo całej jego moŜliwej głębokości i bardzo małego zresztą rozpowszechnienia nie jest przecieŜ prawdziwym twierdzenie, jakoby terroryzm, zabieranie przemocą pieniędzy przez państwo, co ono daniną podatkową nazywa, wojna i jej mordercza
rzeź, podtrzymywanie współczesnej nędzy społecznej i uciemięŜania, wszystko to było Ŝyczeniem samego ludu. Przeciwnie, lud widzi w państwie zupełnie co innego: obrońcę słabego przeciw silnemu, straŜnika prawa przeciw bezprawiu. Lud państwa nie rozumie, nie zna jego wewnętrznej istoty i widzi w nim prze- ciwieństwo tego, czym jest w rzeczywistości i czym zawsze być musi. Państwo ma największy interes w tym, aby to złudzenie ludu o jego istocie podtrzymać, co jednak nie na długo mu się udaje, jeŜeli musi samo przeprowadzać wszystkie te środki, które lud uciskają, wyzyskują i w poniŜeniu trzymają. W absoluty- stycznym ustroju kaŜdy z ludu nienawidzi państwa, gdyŜ bez osłonek objawia się jego istota. Sztuką kon- stytucyjnego państwa jest właśnie tę jego istotę osłaniać - a do tego słuŜy mu parlamentaryzm.
Podczas gdy absolutne państwo organizuje i uchwala skarbowość, podatki, militaryzm, sądownictwo itd., wprost i bezpośrednio, dzieje się to w parlamentarnych państwach, które w interesie swojego rozwi- niętego kapitalizmu muszą posiadać pewne gwarancje prawne tak samo, lecz pod osłoną i przy pomocy parlamentu. Wszystko, czego rząd, czego państwo potrzebuje, aby móc dalej prowadzić swe wrogie, paso- Ŝytnicze i zabójcze Ŝycie, zostaje ze strony jego osobistych przedstawicieli proletariatowi przedłoŜone. To
„przedstawicielstwo ludowe” - w rzeczywistości tylko reprezentacja partii - ma więc teoretycznie prawo przyjmowania lub odrzucania Ŝądań rządowych. Tylko teoretycznie, gdyŜ pominąwszy juŜ to, Ŝe kaŜde państwo stawia parlament przed dokonanymi faktami i wtedy co najwyŜej bada jego usposobienie, musi parlament przyjąć to, co koniecznym jest rządowi. Po pierwsze dlatego, Ŝe jedyną moŜliwością poszczegól- nych klas jest wejście w stosunki z rządem, po drugie, poniewaŜ niektórzy posłowie bywają przez rząd utrzymywani (jak np. urzędnicy), i po trzecie, Ŝe parlament moŜe być po prostu do domu wysłany i roz- wiązany, jeŜeli konsekwentnie nie poddaje się woli rządu. Rząd natomiast ze swej strony sam sobie wszystko, czego potrzebuje, albo raczej: co sam juŜ sobie wziął samowolnie, przez izbę panów uchwala.
Pewnie, Ŝe rządy unikają o ile moŜności tej otwartej drogi absolutyzmu, jeŜeli są konstytucyjnymi. Nie chcą jej, poniewaŜ ona bez obłudy całą prawdę odsłania. Parlamentaryzm i w ogóle tak zwane „prawa ludu” tak długo tylko istnieją, jak długo są one w interesie istniejącej formy społecznej i państwowej. Wygodniej jest konstytucyjnemu rządowi, zamiast tego otwartego oświadczenia po prostu powiedzieć: ja nie jestem sprawcą całego tego ucisku i wyzysku w państwie, tych gwałtów popełnianych na masach ludowych, tych jęków i skarg, tylko - lud, który wolę swą przez swoje przedstawicielstwo ludowe objawia sam tego chciał. Państwo staje się pozornie czymś nieosobistym, lecz w rzeczywistości jest, jak myśmy to widzieli, tą jedyną siłą czynną w całej działalności parlamentaryzmu, który dla państwa jest płaszczykiem, ochronną zasłoną w celu podtrzymywania przez swoje parlamenty wielkiego kłamstwa wieku naszego o panowaniu i samodzielności ludów.
Rozdział VII
My, rewolucyjni socjaliści, nie walczymy o zniesienie parlamentaryzmu na rzecz absolutyzmu. Ilekroć zwalczamy parlamentaryzm, zwalczmy równocześnie wszelką zasadę państwową, a więc takŜe absolu- tyzm. Dla nas jest system reprezentacyjny burŜuazji istotną składową częścią kapitalizmu, i jej pozosta- wiamy ochronę i obronę swojej instytucji, tj. urządzenia, słuŜącego najbardziej burŜuazji i jej przywilejom gospodarczym, przeciwko naciskowi autorytetu państwa, z którym często wchodzi w finansowe konflikty.
Do obecnej walki klasowej nie potrzebujemy, my syndykaliści zupełnie parlamentu. Nie odzwierciedla on takŜe przeciwieństw klasowych między wyzyskiwaczami a wyzyskiwanymi, jak to kłamliwie i demago- gicznie twierdzi dzisiejsza socjalna demokracja, lecz przedstawia jedynie stan i przeciwieństwa interesów wewnątrz klasy panującej i wyzyskującej. PoniewaŜ proletariat nie ma Ŝadnego stanu posiadania w bogac- twie społecznym, ma tyle prawie do szukania w parlamencie, ile na giełdzie towarowej; ta ostatnia zupełnie tak samo zastępuje rzeczywiste, ekonomiczne interesa spekulacyjne, jak parlament polityczne i społeczno- polityczne. Miarodajnym na giełdzie i w parlamencie jest jedynie i tylko bogactwo. Wskutek tego tylko bogaci, wyzyskiwacze i panujący mają interes w utrzymywaniu giełdy i parlamentu.
CóŜ więc nas obchodzi mieszczański parlamentaryzm i jakie on dla nas socjalistów ma znaczenie? Zgoła Ŝadne. Jest on rozsadnikiem trucizny burŜuazyjnego państwa, zupełnie tak samo jak giełda jest takim rozsadnikiem kapitalizmu. Te dwie instytucje naleŜą do burŜuazji i jej sojuszników i do tych wszystkich, którzy jako klasa są skazani na upadek, gdy tylko społeczeństwo dojrzeje do prawdziwej wolności, ekono- micznej równości i sprawiedliwości.
Przeto ze wstrętem i obrzydzeniem odwracamy się od parlamentaryzmu i jego całego działania. Zwal- czamy dzisiejszy ustrój wyzysku i panowania w jego całości. Nie popieramy go, lecz wszędzie i zawsze go
zwalczamy. Naszą drogą jest walka społeczna, naszym celem usunięcie niewoli państwowej i najemnictwa płacy, a wraz z nimi upada takŜe wielkie kłamstwo naszych czasów: parlamentaryzm.
W jego miejsce wstępuje w przyszłym ustroju bezpaństwowa autonomia wszystkich grup gospodar- czych, wolne zrzeszenie wszystkich towarzyszy wspólnego dąŜenia i woli.
Pierre Ramus „Bankructwo parlamentaryzmu” to przedruk z odbitki ze „Sprawy Robotni- czej” („organu syndykalistów i wolnościowych socyalistów wychodzi w kaŜdą sobotę pod redakcyą dra Aug. Wróblewskiego”) z roku 1912 wydanej w Krakowie. Skład główny w Księ- garni Literackiej K. Kwaśniewskiego w Krakowie. Drukiem W. Poturalskiego Podgórze- Kraków. Nakładem „Sprawy Robotniczej”.
RED RAT http://red-rat.w.interia.pl e-mail: red_rat@interia.pl
Artur Wyrwa, skr. poczt. 39, 65-182 Zielona Góra 5 koperta + znaczek za 1,20zł = katalog Red Rat