Rosjanie mogli uratować tupolewa - wystarczyło, by...
Co naprawdę zdarzyło się w wieży kontrolnej w Smoleńsku? (fot. newspix.pl)
Tragiczny ciąg błędów pilotów tupolewa i rosyjskich kontrolerów można było powstrzymać. A konkretnie mógł to zrobić jeden człowiek: Wiktor Ryżenko, kierownik strefy lądowania, czyli kontroler ze smoleńskiej wieży. Gdyby w odpowiednim czasie wydał pilotom komendę "horyzont" - czyli nakaz poderwania samolotu do góry, załoga miałaby jeszcze szanse wykonać ten manewr i uniknąć katastrofy. 10 sekund - tyle jeszcze czasu na ratunek mieliby nasi piloci.
– Kierownik strefy lądowania za późno podał komendę „horyzont” – stwierdził jednoznacznie płk Mirosław Grochowski, wiceprzewodniczący polskiej komisji badającej przyczyny smoleńskiej katastrofy.
Według ustaleń komisji ministra Jerzego Millera (59 l.) polecenie to powinno paść znacznie wcześniej. A dokładnie w momencie, gdy polska maszyna z prezydentem Lechem Kaczyńskim (†61 l.) i 95 innymi osobami na pokładzie była na wysokości 100 metrów względem lotniska, czyli 2,3 km od progu pasa.
Kontroler się spóźnił
„KSL bezwzględnie powinien nakazać załodze przerwanie podejścia i wykonanie odejścia na drugi krąg” – czytamy w raporcie. Tymczasem kontroler ze smoleńskiej wieży, Wiktor Ryżenko, wydał załodze naszego tupolewa tę komendę, kiedy samolot znajdował się na wysokości zaledwie ok. 14 metrów nad lotniskiem! Dwie sekundy wcześniej kapitan Arkadiusz Protasiuk (†36 l.) sam już usiłował wyprowadzić maszynę – najpierw w automacie, a następnie ręcznie. Ale wtedy, gdy maszyna była na tak niewielkiej wysokości i z dużą prędkością zbliżała się do ziemi, po prostu zabrakło czasu na to, aby wyprowadzany już tupolew zdołał uniknąć katastrofy.
Nic się nie nagrało?
Dlaczego więc Ryżenko tak bardzo spóźnił się z wydaniem kluczowej komendy, która mogłaby uratować życie całej delegacji z prezydentem RP na czele? Komisja Millera tego do końca nie wie, bo Rosjanie nie chcieli przekazać nam zapisów wideo rejestrujących pracę załogi wieży kontroli lotów na lotnisku Siewiernyj. Najpierw przekonywali, że taśma jest już w rosyjskiej prokuraturze, następnie oświadczyli nam, że nic się 10 kwietnia na tej taśmie nie nagrało...
Bez kwalifikacji
Eksperci wyjaśniający przyczyny katastrofy nie mają wątpliwości – zdaniem komisji mogło to wynikać z braku doświadczenia i kwalifikacji Ryżenki, który 10 kwietnia po raz drugi w życiu pracował w Smoleńsku. A nigdy wcześniej nie wykonywał pracy na tym stanowisku w trudnych warunkach atmosferycznych na żadnym innym lotnisku.