Komorowski nie pyta o gaz "Nasz Dziennik" dotarł do ekspertyzy w sprawie umowy gazowej z Rosją, która trafiła na biurko prezydenta na krótko przed katastrofą smoleńską Rząd Donalda Tuska negocjuje umowę gazową, co do której poważne zastrzeżenia miał Lech Kaczyński, ale prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu umowa najwyraźniej nie przeszkadza. Ekipa PO - PSL nie wykorzystała też szansy, aby gaz kupować od Niemców, a nie od Rosji. Koalicja PO - PSL cały czas się upiera, że nowa umowa z Gazpromem jest korzystna dla Polski i trzeba ją podpisać. Donald Tusk i Waldemar Pawlak wiedzą, iż w zawarciu kontraktu nie przeszkodzi już prezydent, bo w przeciwieństwie do Lecha Kaczyńskiego Bronisław Komorowski popiera stanowisko rządu w tej sprawie i na pewno nie będzie stawiał - tak jak to robił jego poprzednik - trudnych pytań premierowi Tuskowi. Lech Kaczyński od początku interesował się umową gazową. Powołał w tym celu także Zespół ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP. Eksperci w nim zasiadający przedstawili mu raport, który miał dać prezydentowi argumenty w rozmowach z rządem na temat kształtu kontraktu gazowego czy też w podnoszeniu kwestii gazowych na forum instytucji unijnych. Dokument przekazany Lechowi Kaczyńskiemu, znany jako raport Naimskiego, był miażdżący dla rządu PO - PSL. 26 marca br. w Belwederze odbyło się spotkanie ekspertów poświęcone kwestiom gazowym, które wywołało olbrzymie oburzenie rządu. Główny wniosek płynący z przedstawionego wówczas raportu był bowiem taki, iż nieprawdą są słowa wiceministra Waldemara Pawlaka, jakoby poza Gazpromem Polska nie miała alternatywy dla dostaw gazu. - Mój raport prezydent Kaczyński odebrał jako bicie na alarm - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Piotr Naimski, były wiceminister gospodarki i członek Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego. - W dalszym ciągu ta kwestia dostaw gazu jest niezałatwiona i grozi nam, że zakończy się w sposób bardzo dla nas niekorzystny - dodaje. Takiego samego zdania jest Janusz Kowalski, także członek prezydenckiego zespołu. Raport Naimskiego jasno mówi, że w rozmowach gazowych z Rosją przegrywamy na wszystkich siedmiu płaszczyznach negocjacji. Polska zgodziła się np. na osłabienie swojej pozycji w organach zarządzających polsko-rosyjską spółką EuRoPol Gaz. Wielką porażką było też dobrowolne zrzeczenie się przez EuRoPol Gaz egzekucji od Gazpromu roszczeń za tranzyt gazu w 2006 roku, w wysokości 25 mln dolarów, które rosyjskiej spółce nakazał zapłacić moskiewski sąd arbitrażowy (faktyczne długi Gazpromu były kilka razy wyższe). W konsekwencji tego straciliśmy także możliwość ubiegania się o wypłacenie przez Gazprom kolejnych, większych już roszczeń, tym razem za lata 2007-2009. Polscy akcjonariusze zgodzili się także na drastyczne obniżenie zysku netto spółki EuRoPol Gaz do 21 mln zł i przez to podatku płaconego do budżetu. Ale przede wszystkim Gazprom utrzymał także pozycję monopolisty w dostawach dla PGNiG aż do 2037 roku. Naimski podkreślał w swoim raporcie, że wyszliśmy naprzeciw strategicznym, długofalowym interesom Gazpromu, nie zabezpieczając interesu naszego państwa. Największy paradoks polega na tym, że to Komisja Europejska występuje w naszym interesie, a nie rząd, który odpowiada za ten stan rzeczy. - Nasz rząd występuje nie wiadomo w czyim interesie, ale na pewno nie w polskim - zaznacza Piotr Naimski. Dodaje, że prezydent Kaczyński prowadził korespondencję w tej sprawie z rządem, jednak bez rezultatu. - Tak więc stanowisko prezydenta było doskonale znane rządowi - mówi. Prezydent nie miał formalnych możliwości zablokowania tych szalenie niekorzystnych dla Polski umów z Gazpromem, bo "umowa jamalska jest umową rządową i to rząd jest w tym przypadku organem decydującym". Co prawda była swego czasu rozważana kwestia, czy - z racji tego, iż jest to umowa międzynarodowa - nie powinna ona podlegać ratyfikacji w Sejmie. Gdyby tak się stało, byłaby to ustawa ratyfikacyjna i podpisać musiałby ją prezydent. Jednak większość ekspertów rządowych stwierdziła, że ta umowa nie kwalifikuje się do trybu ratyfikacji sejmowej. - Tak więc decyzją tą głos decydujący to jest głos rządu i spółki, która kontrakt podpisuje - zaznacza Naimski. Mimo to po zapoznaniu się z raportem Lech Kaczyński zastanawiał się nad prawnymi możliwościami zablokowania umów z Gazpromem. Działania te przerwała jednak jego dramatyczna śmierć 10 kwietnia pod Smoleńskiem, dokąd udawał się na uroczyste obchody upamiętniające polskich żołnierzy pomordowanych w Katyniu. Jego następca, prezydent Bronisław Komorowski, nie podejmuje jednak tematu zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa energetycznego. Prezydent Komorowski mógłby zaś - śladem swego poprzednika - przedstawić własną opinię w tej materii. Zwłaszcza że, jak zauważają eksperci, kwestia ta jest niezwykle ważna dla Polski, jej polityki i dalszych losów. - W związku z tym prezydent odpowiedzialny za bezpieczeństwo kraju, już nie tylko energetyczne, ma święte prawo w tej kwestii się wypowiedzieć - dodaje Naimski. Zwłaszcza że uparcie kwestii nie podejmuje wciąż premier Donald Tusk. Wicepremier Waldemar Pawlak twierdzi, że nie mamy wyjścia i trzeba podpisać nowy kontrakt z Gazpromem. Tymczasem przeczy temu samo PGNiG, potwierdzając, iż ma zawarty także kontrakt z niemiecką spółką E.ON AG. Spółka ta jest w stanie dostarczyć nam gaz pod warunkiem, że będzie zgoda polityczna na przesył tego surowca np. z kierunku ukraińskiego. - Do 2014 roku możemy kupować rosyjski surowiec od spółki niemieckiej, francuskiej, a także holenderskiej, ponieważ ten gaz jest przesyłany gazociągiem jamalskim. Proszę bowiem pamiętać, że z 30 mld m sześc. gazu przesyłanego tym gazociągiem, tylko 3 mld trafia do polskich odbiorców, reszta zaś jest przesyłana do odbiorców zachodnich - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Janusz Kowalski. Innymi słowy, jak tłumaczy, nie musimy w ogóle podpisywać umowy gazowej z Rosją, bo ona nam jest niepotrzebna. W naszym interesie - i to jest główny wniosek raportu Naimskiego - jest tylko i wyłącznie uzupełnienie niedoborów gazu do roku 2014, czyli do momentu otwarcia gazoportu w Świnoujściu. Wówczas będziemy mogli kupować o kilkadziesiąt procent tańszy gaz skroplony. - Trzeba też głośno postawić pytanie: dlaczego rząd polski, dlaczego polska dyplomacja, wiedząc, że jest możliwość zakupu gazu od Niemców, tego nie robi? Gdzie jest polska dyplomacja, że tej prostej rzeczy nie załatwia? - zastanawia się Kowalski.
Potrzebny nacisk Polaków Tymczasem - jak zauważa nasz rozmówca - w sytuacji zagrożenia państwa premier zamiast załatwić tę rzecz i wykorzystać sytuację, w której jesteśmy państwem, przez które przesyłane jest kilkadziesiąt miliardów metrów sześc. gazu do innych odbiorców, serwuje sobie wycieczkę do Indii. - Ja rozumiem, że wycieczka jest bardzo ważna, ale miejsce premiera jest w tej chwili w Berlinie i Kijowie, gdzie powinien załatwiać sprawy najważniejsze, czyli możliwości zakupu od zachodnich spółek rosyjskiego gazu, który jest obecnie na terenie Polski przesyłany gazociągiem jamalskim. To jest bowiem sprawa bezpieczeństwa energetycznego i sprawa bezpieczeństwa państwa - dodaje Kowalski. - Brak aktywności premiera w tej sprawie powoduje szantaż Pawlaka odnośnie do zakupu na najbliższe kilkadziesiąt lat drogiego rosyjskiego gazu, za który przepłacimy kilka miliardów dolarów - wyjaśnia. - Jeśli tego premier Tusk nie potrafi bądź nie chce załatwić, to nie powinien być polskim premierem - konkluduje nasz rozmówca. Piotr Naimski zauważa, że w tej sprawie bardzo potrzebne jest zaangażowanie Polaków. - Jeżeli bowiem okazałoby się, że głosy, które świadczą o opinii publicznej, są zdecydowanie przeciwne podpisywaniu tej umowy, to można sądzić, iż rząd Donalda Tuska, rząd Platformy Obywatelskiej, który kieruje się wyłącznie odbiorem publicznym swych działań, mógłby w tej sprawie zmienić zdanie - mówi autor raportu. W opinii inż. Witolda Michałowskiego, redaktora naczelnego kwartalnika "Rurociągi" (autora wielu książek i artykułów poświęconych kwestiom gazowym), jeśli nie prezydent i nie premier, sprawę tego - jak to określa - "największego przekrętu stulecia" mogą ruszyć jeszcze chociażby związki zawodowe, "ogłaszając pogotowie strajkowe na wszystkich pięciu tłoczniach gazu, przez które gaz płynie z Syberii do Niemiec". - Gdyby ci ludzie zatknęli biało-czerwone flagi na tłoczniach tuż przy granicy i ogłosili pogotowie strajkowe do momentu uiszczenia przez Gazprom opłaty za tranzyt gazu, rząd musiałby zająć w tej sprawie stanowisko - mówi inż. Michałowski. Jak dodaje, rzecz rozgrywa się o niewyobrażalną sumę co najmniej 1,5 mld USD rocznie. Michałowski wyjaśnia, iż suma ta jest niczym innym jak prostym rachunkiem powstałym z pomnożenia wyliczonej przez ekspertów stawki 2,75 USD za przesył 1 tys. m sześc. gazu na odległość 100 kilometrów. Marta Ziarnik
Umowa gazowa do komisji śledczej Kulisy negocjacji umowy gazowej powinny stać się przedmiotem badań sejmowej komisji śledczej. Pierwszy świadek: Waldemar Pawlak. Rząd PO - PSL oddaje faktyczną kontrolę nad Gazociągiem Jamalskim Kremlowi, rezygnuje z milionów dolarów należnych PGNiG oraz wzmacnia na kilkadziesiąt lat dominującą pozycję Gazpromu w Polsce Zarząd PGNiG bije kolejne rekordy w manipulowaniu informacjami dotyczącymi nowej umowy gazowej z Rosją. Należy zadać publicznie pytanie: dlaczego Zarządowi PGNiG zależy tak bardzo na zawarciu arcyniekorzystnej dla Polski umowy gazowej? Szukając odpowiedzi na tak postawione pytania, warto dokonać m.in. analizy oficjalnego oświadczenia PGNiG SA z 5 sierpnia br., wydanego w związku z publikacją mojego artykułu w "Naszym Dzienniku", poprzez zacytowanie jego najciekawszych fragmentów oraz ich skomentowanie. "Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że polska pozycja negocjacyjna była bardzo słaba. Jako kraj nie mieliśmy technicznych możliwości zakupu gazu z żadnego innego kierunku z wyłączeniem wschodniego. (...) Nie jest prawdą, że PGNiG SA nie wykorzystało możliwości zakupu rosyjskiego gazu od spółek niemieckich, ponieważ pomimo podpisanej umowy nie były one w stanie zrealizować dostaw". Powyższa opinia PGNiG nie znajduje oparcia w faktach. Po pierwsze, w 2009 r. w wyniku ogólnoświatowego kryzysu gazowego zapotrzebowanie na gaz ziemny w Europie i w Polsce gwałtownie spadło. Od 2009 r. do chwili obecnej rosyjski surowiec jest najdroższy na kontynencie - droższy od gazu norweskiego czy katarskiego. Gazprom zanotował spadek eksportu na rynek europejski o ponad 11 proc., a europejskie koncerny od tego czasu uzyskują znaczne zniżki w obowiązujących kontraktach poza, niestety, polskim PGNiG. Kiedy od stycznia 2009 r. spółka zależna od Gazpromu RosUkrEnergo przestała realizować kontrakt na dostawy do Polski rocznie 2,3 mld m sześc. gazu, polska pozycja negocjacyjna w rozmowach dotyczących uzupełnienia niedoboru gazu była wyjątkowo silna w porównaniu z podobnymi sytuacjami w poprzednich latach. Ponadto Gazprom Export był winien polskiej spółce EuRoPol Gaz SA, będącej właścicielem polskiego odcinka Gazociągu Jamalskiego, ok. 360 mln USD za przesył surowca w poprzednich latach. Same zobowiązania RosUkrEnergo wobec PGNiG wynosiły ok. 60 mln USD. Jeżeli polska pozycja została osłabiona, to odpowiedzialność za ten fakt spoczywa na wicepremierze Waldemarze Pawlaku, odpowiedzialnym za prowadzenie polsko-rosyjskich negocjacji, oraz na zarządzie PGNiG. Rezygnacja przez Waldemara Pawlaka w trakcie negocjacji z dochodzenia przez EuRoPol Gaz ww. roszczeń oscylujących wokół 1 mld złotych (sic!) i rezygnacja PGNiG z żądania 60 mln USD odszkodowania od spółki Gazpromu RosUkrEnergo sama w sobie jest niebywałym "posunięciem negocjacyjnym" i skandalem, który na pewno będzie w przyszłości przedmiotem badania sejmowej komisji śledczej. Jest oczywiste, że PGNiG nie stać na rezygnację lekką ręką z milionów dolarów, które potrzebne są na kosztowne krajowe inwestycje infrastrukturalne. Po drugie, Polska rzeczywiście wciąż nie ma - na skutek 3-letnich zaniechań rządu PO - PSL - możliwości zakupu gazu ziemnego z innego kierunku niż wschodni, lecz ma techniczną możliwość zakupu surowca od innego dostawcy niż Gazprom. Problem polega na tym, że ani premier Donald Tusk, ani minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski - nie wspominając Waldemara Pawlaka, który miał i ma ogromny problem zdefiniowania swojej roli w rozmowach i wyboru, czy działa w interesie Rzeczypospolitej, czy Gazpromu - nie chcą z tej możliwości skorzystać. Politycy Platformy Obywatelskiej nie zrobili kompletnie nic, aby umożliwić zakup na terenie Polski przez PGNiG rosyjskiego gazu ziemnego od np. niemieckiej spółki przesyłającej surowiec polskim odcinkiem Gazociągu Jamalskiego lub umożliwić przesył zakupionego od zachodnich spółek gazu z kierunku ukraińskiego, działając tym samym na korzyść Gazpromu, wbrew gospodarczym interesom państwa. W sytuacji realnego zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa polski premier uchyla się od działania i podjęcia próby rozwiązania tego problemu na drodze bilateralnych rozmów z kanclerz Angelą Merkel. Rozwiązanie problemu sprowadza się do zmiany sytuacji, w której kupiony przez Niemców rosyjski gaz staje się własnością niemieckiej spółki dopiero na granicy polsko-niemieckiej, a nie na granicy polsko-białoruskiej. Dzięki temu PGNiG mógłby kupić brakujący gaz na terenie Polski lub z kierunku ukraińskiego od np. niemieckiej czy francuskiej spółki. "Brak tych możliwości wynikał m.in. z wstrzymania przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego realizacji projektów infrastrukturalnych mających połączyć polski system gazowy z systemami krajów ościennych. Do tych planów powrócił dopiero rząd PO - PSL". Nie jest dobrym pomysłem, aby giełdowa spółka wykorzystywana była do prowadzenia brudnej i agresywnej gry politycznej. Powyższy zarzut jest tak absurdalny, że trudno go skomentować, skoro nawet Donald Tusk w swoim exposé docenił zaangażowanie rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego na rzecz bezpieczeństwa energetycznego Polski. A fakty są takie, że to właśnie rząd premiera Kaczyńskiego sformalizował realizowany od początków rządów Prawa i Sprawiedliwości program dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do Polski w formie dokumentu z marca 2007 roku "Polityka dla przemysłu gazu ziemnego". Dokument ten jest "mapą drogową" polskiej dywersyfikacji i stworzenia konkurencyjnego rynku gazu poprzez m.in. budowę terminalu LNG w Świnoujściu i gazociągu Baltic Pipe łączącego polski i duński system przesyłowy. Minister gospodarki Waldemar Pawlak, gorący zwolennik kilkudziesięcioletniego porozumienia z Gazpromem, chce możliwie jak najszybciej, aby ten plan określający uniezależnienia się od rosyjskiego monopolu przestał obowiązywać. Stawianie takich zarzutów premierowi Kaczyńskiemu, dzięki któremu ruszyła budowa terminalu LNG w Świnoujściu, PGNiG w 2007 r. zakupił złoża gazu ziemnego w Norwegii czy ruszył na nowo projekt Baltic Pipe, wykracza poza granice dobrego smaku i naraża autorów na zwykłą śmieszność. Tym bardziej że to właśnie rząd PO - PSL, który przez ponad rok swojego działania opóźniał kontynuowanie projektu gazoportu i zaniechał całkowicie budowy gazociągu Baltic Pipe, faktycznie stara się wrócić do konkurencyjnego wobec polskich planów uniezależnienia się od rosyjskiego surowca projektu z czasów rządów Leszka Millera, tj. połączenia gazowego koło Szczecina. Projekt ten w istocie jest niczym innym jak podłączeniem się do Nord Stream. Publiczne przyznawanie się do tego jest sprzeczne z polską racją stanu. "Efektywna realizacja założeń polityki energetycznej Polski wymaga zagwarantowania długoterminowej pewności dostaw podstawowych surowców energetycznych, m.in. gazu. W tym kontekście zawarcie długoterminowego kontraktu na dostawy gazu bezpośrednio z producentem jest absolutnie kluczowe. Tego typu działania są powszechną praktyką rynkową, a podobne umowy zawarły z Gazpromem już wcześniej inne firmy europejskie, takie jak np. włoska ENI do 2035 roku, niemieckie: E.ON do 2035, VNG do 2031 roku". Manipulacja PGNiG polega na tym, że wynegocjowana polsko-rosyjska umowa jest niczym innym jak aneksem do "Porozumienia między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o budowie systemu gazociągów dla tranzytu gazu rosyjskiego przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i dostawach gazu rosyjskiego do Rzeczypospolitej Polskiej z dn. 25 sierpnia 1993 roku". Jak sama nazwa wskazuje, mowa tu o porozumieniu politycznym, a nie biznesowym, których niemieckie i włoskie przykłady w swoim oświadczeniu wymienia PGNiG. Innymi słowy - to Polska jako państwo zobowiązuje się do odbioru do 2037 r. ogromnych ilości gazu ziemnego z Rosji i kłamstwem jest twierdzenie, że powszechną praktyką rynkową jest zawieranie podobnych porozumień na szczeblu rządowym w Europie. Takie praktyki są rzeczywiście stosowane, ale... na obszarze postsowieckim, szczególnie w azjatyckiej części. Ani rząd niemiecki, ani rząd włoski nie zawarł żadnego międzyrządowego porozumienia z Kremlem na dostawy gazu! Jeżeli PGNiG chce zawierać umowy długoterminowe, niech czyni to na własny rachunek, jako spółka prawa handlowego rozliczana ze swojej działalności przez ministra Skarbu Państwa, a nie na rachunek Rzeczypospolitej i Polaków. W tym przypadku rząd Donalda Tuska chce jednak jak za dawnych czasów Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, by to państwo było gwarantem dostaw surowców energetycznych i by Polacy słono płacili za drogi rosyjski gaz w formule korzystnego dla Gazpromu kontraktu wynegocjowanego przy zielonym stoliczku. Zawieranie umów międzyrządowych dotyczących dostaw surowców energetycznych jest absolutnym substandardem w Unii Europejskiej. Podobno najbardziej liberalna i wolnorynkowa partia w Polsce, jaką rzekomo jest Platforma Obywatelska, forsuje najbardziej antyliberalny i w istocie korupcyjny model zawierania wielomiliardowych kontraktów energetycznych przez urzędników ponad głowami obywateli. "Z punktu widzenia gwarancji pewności dostaw istotne jest, że gaz będziemy kupować od producenta, bo jak pokazały wydarzenia stycznia 2009 roku, błędna decyzja z 2006 roku, akceptowana przez ówczesnego ministra Skarbu Państwa w rządzie PiS - Samoobrona - LPR, o zawarciu kontraktu z pośrednikiem spowodowała niedobór gazu na rynku polskim w 2009 roku". Po pierwsze, niedobór gazu w 2006 r. spowodowany był fatalnym w skutkach aneksem wicepremiera Marka Pola do umowy jamalskiej z 2003 roku. Innymi słowy - nie byłoby problemu roku 2006 czy 2009, gdyby nie stworzenie sytuacji, w której powstała tzw. dziura kontraktowa na skutek fatalnie przeprowadzonych negocjacji przez rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Warto podkreślić, że w tych negocjacjach w tle aktywny był obecny wiceprezes zarządu PGNiG ds. strategii Radosław Dudziński - w tamtym czasie dyrektor ds. strategii w PGNiG. Przygotowywane przez niego analizy były m.in. podstawą uzasadniania podejmowanych złych decyzji politycznych. Warto zadać pytanie o wiarygodność i profesjonalizm Dudzińskiego, który dziś również współodpowiada za prowadzone ze stroną rosyjską negocjacje, tym bardziej że w dalszej części oświadczenia PGNiG czytamy opinie, za które bezpośrednio Dudziński jest w spółce odpowiedzialny. Po drugie, szantaż energetyczny Gazpromu z roku 2006 oraz sam fakt przerwania dostaw do Polski w styczniu 2009 r. przez spółkę zależną od rosyjskiego monopolisty RosUkrEnergo są najjaśniejszymi dowodami na wykorzystywanie przez Kreml gazu ziemnego w bieżącej polityce. Fakty te zadają również kłam twierdzeniu, że Gazprom jest stabilnym dostawcą surowca. Nazywanie szantażu energetycznego Gazpromu z 2006 r. "błędną decyzją" i sugerowanie zaistnienia w tamtym czasie sytuacji swobodnego wyboru dostawcy gazu jest po prostu kuriozalne i sprzeczne z historycznymi faktami. Podstawowym warunkiem negocjacyjnym Gazpromu uzupełnienia w 2006 r. niedoboru gazu było zawarcie przez PGNiG kontraktu z podstawionym i wskazanym przez Gazprom pośrednikiem, czyli ze spółką RosUkrEnergo. Polski wybór sprowadzał się tylko i wyłącznie do akceptacji albo odrzucenia propozycji Gazpromu. Innej możliwości nie było. Pamiętajmy, że zaniechanie budowy przez SLD gazociągu Baltic Pipe, którym od 2004 r. miało płynąć 3 mld m sześc. gazu z Norwegii do Polski, oraz podpisanie fatalnego w skutkach aneksu do umowy jamalskiej w 2003 r. leżało u podstaw tego szantażu. Rząd w 2006 r. został szantażem zmuszony do zmiany formuły cenowej w kontrakcie jamalskim, natomiast rząd PO - PSL w 2010 r. - w o niebo lepszej sytuacji negocjacyjnej przy całkowicie zmienionym rynku gazowym - nie tylko przedłuża obowiązywanie tego kontraktu o 15 lat, zwiększa wolumen odbieranego z niego gazu, ale także oddaje faktyczną kontrolę nad Gazociągiem Jamalskim Kremlowi, rezygnuje z milionów dolarów należnych PGNiG oraz wzmacnia o kilkadziesiąt lat dominującą pozycję Gazpromu w Polsce. To jest klęska negocjacyjna. "Z prowadzanych analiz wynika, iż w perspektywie 5-10 lat zużycie gazu w Polsce wzrośnie o ok. 20% - 30%. Obecnie zużycie gazu w Polsce na jednego mieszkańca jest trzykrotnie niższe niż w krajach zachodniej Europy. Zgodnie ze strategią rozwoju PGNiG SA do 2015 roku planuje się zwiększyć sprzedaż gazu do poziomu ok. 17- 18 mld m sześc.". Wystarczy tylko porównać ww. dane z danymi rządowego dokumentu "Polityka energetyczna Polski do 2030 r." zatwierdzonego przez rząd PO - PSL 10 listopada 2009 roku. W dokumencie tym czytamy, że w 2015 r. zużycie gazu ziemnego w Polsce wyniesie maksymalnie 15,4 mld m sześc., co jest prognozą mniejszą od prognozy wiceprezesa Dudzińskiego o 1,6-2,6 mld m sześciennych. Śrubowanie przez PGNiG prognoz zużycia gazu, choć w 2009 r. w wyniku kryzysu o prawie 1 mld m sześc. zużycie surowca w Polsce spadło, ma na celu z jednej strony uzasadnienie oczywistego przekontraktowania rosyjskiego gazu w ramach nowej polsko-rosyjskiej umowy gazowej. Z drugiej strony zaś uniemożliwić od 2014 r. polskim odbiorcom zakup o kilkadziesiąt procent tańszego gazu importowanego poprzez terminal do odbioru gazu skroplonego w Świnoujściu. "Nowe porozumienie zakłada obniżenie ceny gazu w kontrakcie na dostawy gazu o ok. 1,5 proc. przez okres 5 lat, Szacunkowa wartość upustu na ceny gazu w nowym kontrakcie uzyskana przez polskich negocjatorów wyniesie ok. 250-280 mln USD, czyli ok. 750-840 mln złotych. Ponadto w kontrakcie nadal będzie obowiązywać możliwość renegocjacji ceny gazu i z tego zapisu PGNiG SA zamierza korzystać". Ilość zakontraktowanego gazu w nowej umowie gazowej wynosi od 2010 do 2037 r. ok. 285 mld m sześciennych. Wynegocjowany przez rząd PO - PSL mechanizm obniżający cenę dotyczy tylko 15 proc. gazu zakontraktowanego i tylko przez 5 lat. Przy zakontraktowanych 10,25 mld m sześc. rocznie daje to ok. 1,5 mld m sześc. na rok, czyli "upust" może objąć maksymalnie ok. 7,5 mld m sześc. przez 5 lat. Dodatkowo upust będzie miał zastosowanie tylko do surowca zakupionego ponad wielkość 8,7 mld m sześc. Warunkiem zakupu gazu tańszego jest najpierw zakup rocznie 8,7 mld m sześc. gazu droższego. Za pozostałe dostawy będziemy płacić do 2037 roku cenę na niekorzystnych od 2006 r. warunkach, które przecież Waldemar Pawlak publicznie tak krytykuje. W 2006 r. Polska została szantażem zmuszona do zawarcia kontraktu z podstawioną przez Gazprom spółką RosUkrEnergo przy jednoczesnym podwyższeniu ceny gazu w kontrakcie jamalskim o 10 pkt procentowych. Wydłużenie na wniosek Waldemara Pawlaka obowiązywania kontraktu jamalskiego o 15 lat - z 2022 r. do 2037 r., oraz zwiększenie ilości odbieranego z tego kontraktu gazu oznacza, że Polacy będą płacić za większą ilość rosyjskiego gazu i przez 15 lat dłużej według formuły cenowej z 2006 roku. Pierwsze, o co należy zapytać pytaniem Waldemara Pawlaka, jeśli stanąłby on w przyszłości przed sejmową komisją śledczą ds. umowy gazowej, to czym kierował się, składając propozycję wydłużenia o 15 lat kontraktu jamalskiego. Nawet Rosjanom nie przyszło do głowy, że Polacy zechcą o kilkanaście lat wydłużyć obowiązywanie tak niekorzystnej umowy gazowej. Taki ruch jest arcyniekorzystny dla kieszeni Polaków i arcykorzystny dla Gazpromu. Między bajki należy włożyć deklarację, że PGNiG zamierza w przyszłości korzystać z prawa renegocjacji ceny gazu z Rosjanami, ponieważ nie jest znany w polsko-rosyjskich negocjacjach gazowych przykład obniżenia przez stronę rosyjską ceny gazu. Klauzula o możliwości renegocjacji ceny gazu co trzy lata w kontrakcie jamalskim istnieje od samego początku. Pojawia się pytanie, dlaczego z tego prawa członkowie Zarządu PGNiG w osobach: Radosław Dudziński, Michał Szubski i Mirosław Dobrut, nie skorzystali podczas negocjacji. Zarząd PGNiG miał dużo bardziej korzystną sytuację do obniżek, niż miało to miejsce w 2006 roku. Inne koncerny zachodnie natychmiast wykorzystały zmiany na rynku i uzyskały upusty w ramach rozmów handlowych bez udziału ich rządów. Kompletnie niezrozumiałe jest z jednej strony krytykowanie działań rządu z 2006 r., na którym pod wpływem szantażu Gazprom wymógł podwyżkę ceny gazu w kontrakcie jamalskim, a z drugiej powiększanie kontraktu jamalskiego o kolejne kilka miliardów metrów sześciennych gazu i wydłużanie jego obowiązywania o 15 lat przy niezmienionej, niekorzystnej formule cenowej. Logicznie nie do uzasadnienia jest bronienie przez PGNiG postanowień nowej umowy gazowej szczególnie w tym właśnie punkcie, który dotyczy zwiększenia i wydłużenia obowiązywania kontraktu jamalskiego, za co zapłacą miliardy dolarów wszyscy Polacy. Kluczem do zrozumienia tego, co dzieje się wokół polsko-rosyjskiej umowy gazowej, obecnie jest właśnie odpowiedź na pytanie: komu i dlaczego zależy na tym, by Polacy płacili więcej i dłużej za rosyjski gaz. Janusz Kowalski
Ministerstwo Prawdy i Ministerstwo Wolności Wprawdzie pan minister Michał Boni, w swoim czasie „bez swojej wiedzy i zgody” tajny współpracownik SB, a dzisiaj doradzający premieru Tusku objawił, że rząd już wkrótce zamierza zwolnić „co dziesiątego” urzędnika, ale wiemy przecież, że jak partia mówi, że zdziesiątkuje – to mówi. Czego to już przez ostatnie trzy lata nie mówił minister Michał Boni, czy nawet sam premier Tusk – i co? I nic – bo premieru Tusku, podobnie jak ministru Boniemu wolno różne rzeczy mówić, żeby niezależne media miały o czym pisać i wychwalać rząd za to, jakie to wiekopomne i zbawienne reformy zamierza zrobić – ale na zrobienie jakiejkolwiek reformy najpierw musi dać pozwolenie razwiedka. Nie po to przecież generał Czesław Kiszczak wespół ze swoimi konfidentami i autorytetami moralnymi położył w Magdalence ustrojowe fundamenty III Rzeczypospolitej z podstawową zasadą konstytucyjną: „my nie ruszamy waszych, a wy nie ruszacie naszych” na czele, żeby teraz jacyś Zasrancen robili tu jakieś reformy. Lepsze, jak wiadomo, jest wrogiem dobrego, więc po co tu jakieś reformy, kiedy ustanowiony w 1989 roku model kapitalizmu kompradorskiego pozwala razwiedce i jej konfidentom ciągnąć z „nieszczęśliwego kraju” – jak zwykł mawiać Książę w „Lalce” Bolesława Prusa – grubą rentę i to bez żadnego ryzyka? Wprawdzie „nieszczęśliwy kraj”, wyrzucając poza główny nurt życia gospodarczego coraz to nowe rzesze obywateli, wykorzystuje swój ekonomiczny potencjał w niewielkim stopniu, co jednych skłania do emigracji, innych – do schodzenia do konspiracji w „szarej strefie”, a jeszcze innych – do coraz bardziej natarczywego demonstrowania postaw roszczeniowych – ale razwiedce to zwisa. Odstąpienie od tego modelu zagroziłoby bowiem kontroli, jaką sprawuje ona nad kluczowymi segmentami gospodarki z sektorem finansowym – tą śmietanką życia gospodarczego – na czele, no i całą resztą życia społecznego w Polsce. Dlatego premieru Tusku i ministru Boniemu wolno różne rzeczy opowiadać, bo od tego jeszcze nikt nie umarł, natomiast nie wolno niczego zmieniać. Wprawdzie niektórzy uczeni politologowie, np. pan prof. Adam Wielomski, w istnienie razwiedki ostentacyjnie „nie wierzy”, ale podobny brak wiary wystąpił również u pewnego małżonka, który – zastawszy żonę w sytuacji wskazującej na zdradę – rozpoczął hałaśliwe poszukiwanie gacha po całym domu. Otworzywszy wreszcie drzwi szafy, zastał go tam – ale z gotowym do strzału rewolwerem w ręce. – „I tu go nie ma!” – obwieścił zatrzaskując szafę, szczęśliwy, że żywy i zdrowy. Zresztą nawet gdyby nie było razwiedki i jej ulubionego kapitalizmu kompradorskiego, to pomysł zdziesiątkowania urzędników, po 3 latach rządów premiera Tuska rekrutujących się przecież chyba już wyłącznie z zaplecza politycznego PO i PSL, mógłby doprowadzic do katastrofalnego spadku notowań ugrupowań koalicyjnych i katastrofy wyborczej. Zatem – jak partia mówi, że zdziesiątkuje – to mówi. W tej sytuacji nie byłoby żadnego powodu, by zajmować się pogróżkami marionetkowego rządu premiera Tuska, gdyby nie inicjatywa grona tak zwanych „legendarnych postaci” Solidarności. Jak wiadomo, po uroczystym Zjeździe w Gdyni, na którym wygwizdano premiera Tuska, grupa „legendarnych postaci” domaga się, by w związku z tym następne uroczystości rocznicowe organizowało już „państwo”. Ale co to znaczy: „państwo”? Państwo działa poprzez urzędy, zatem żądanie „legendarnych” prowadzi w prostej linii albo do powierzenia tego obowiązku jakiemuś istniejącemu już urzędowi, albo do powołania nowego, specjalnego urzędu. O tym, jaki modus operandi będzie wybrany, warto zastanowić się biorąc pod uwagę, kto o to prosi. A proszą osoby „legendarne”, to znaczy zainteresowane podtrzymaniem upiększonej wersji swoich działań, roli i dokonań. Takie pragnienie najlepiej personifikuje właśnie Lech Wałęsa, który – jak to kiedyś ujął małżonek pani minister w rządzie premiera Tuska – ma cały czas ten sam problem: jak wynieść za bramę ukradzioną puszkę farby, żeby w razie czego odpowiedzialność spadła na kogoś innego, a nie na niego. I tylko puszka farby się zmienia; raz to jest puszka dosłownie, a innym razem – nawet cała Polska. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że wolałby, żeby jakaś władza raz na zawsze zatwierdziła jego „legendę”. W takim jednak razie urząd organizujący rocznicowe obchody musi być wyposażony w kompetencję ustalania obowiązującej wersji wydarzeń historycznych. Takiej kompetencji nie ma na przykład Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, więc jeśli to ono miałby w przyszłości organizować uroczyste obchody, musi zostać w tę kompetencję wyposażone. Sęk w tym, że wyposażenie go w tego rodzaju kompetencję, zmieniałoby sama istotę tego urzędu, czyniąc z niego orwellowskie Ministerstwo Prawdy. Tego można było się spodziewać nie tylko po nieustannych umizgach premiera Tuska do Lecha Wałęsy, ale również – a może nawet przede wszystkim – po wyroku niezawisłego sądu w sprawie wytoczonej przez Lecha Wałęsę Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Okazuje się, że nie można polegać nawet na wszystkich niezawisłych sądach i to gdzie – w samym Gdańsku, tuż pod nosem „legendy”! Oczywiście wyższa instancja błąd naprawi; „policmajster powinność swej służby zrozumie”, ale ten przypadek pokazuje, że trzeba dmuchać nawet na zimne, bo inaczej wszystkie „legendy” diabli wezmą i cały pogrzeb na nic. Dlatego też, niezależnie od nazwy, jaką będzie nosił urząd organizujący w imieniu „państwa” przyszłe rocznicowe uroczystości, będzie to Ministerstwo Prawdy. Ale utworzenie Ministerstwa Prawdy byłoby aktem połowicznym – bo co z tego, że na uroczystościach wynajęci prelegenci recytowaliby zatwierdzone panegiryki, a spędzone tłumy wiwatowałyby na cześć „legendarnych” – gdyby jednocześnie jakaś Schwein zaledwie kilometr dalej mogła sobie zorganizować, dajmy na to, promocję książki całą tę „legendę” masakrujące? Nie tylko cały wysiłek „państwa” mógłby pójść na marne, ale i pieniądze na panegiryki i recytatorów – wyrzucone w błoto. Dlatego jeśli powie się „a” – to trzeba będzie powiedzieć też i „b”, czyli – utworzyć Ministerstwo Wolności, które surowo zabroni podważania zatwierdzonych „legend” i dyskutowania z panegirykami, okrutnie represjonując wszystkie przypadki „kłamstwa solidarnościowego”, podobnie jak represjonuje „kłamstwo oświęcimskie” czy „klimatyczne”. Wykrywanie, dokumentacja i karanie takich przestępstw będzie wymagało zatrudnienia nowych, wysoko kwalifikowanych specjalistów – bo dla Prawdy i Wolności nic nie jest zbyt kosztowne, to jasne. Ale w tej sytuacji chyba rozumiemy, ze żadnego dziesiątkowania urzędników być nie może, a jeśli już – to tylko powiększenie ich liczby o kolejnych 10 procent. Nic tak nie gorszy jak prawda, nic tak nie zagraża bezpieczeństwu, jak wolność i dlatego zarówno Prawda, jak i Wolność powinny być reglamentowane przez Państwo. Do takiego wniosku w 30 rocznicę triumfu nad totalitaryzmem doszło grono postaci „legendarnych”. Historia zatoczyła koło. SM
W trosce o niewolników Od czasów Hammurabiego, a może nawet jeszcze dawniejszych wiadomo, że najwięcej pożytku ma się z niewolników. Wprawdzie niektórzy mówią, że z niewolnika nie ma robotnika, ale gdybyśmy tak wierzyli we wszystko, co ludzie mówią, to daleko byśmy nie zajechali. Więc kiedyś państwa, zarówno republiki, jak i królowie, prowadzili wojny, żeby nałapać sobie niewolników i w ten sposób zapewnić wzrost gospodarczy. Dzisiaj wojen już nie ma, tylko operacje pokojowe, do których taka na przykład Polska musi jeszcze dokładać. Dlatego pozyskiwanie niewolników odbywa się dzisiaj inaczej, niż kiedyś. Podstawowym sposobem okazuje się wrażliwość społeczna. Rządy wrażliwe społecznie chcąc obywatelom przychylić nieba, wydają coraz więcej pieniędzy. Ponieważ podatki już nie wystarczają, rządy wrażliwe społecznie zaciągają dług publiczny, który potem trzeba „obsługiwać”, czyli procenty. W rezultacie coraz większa część bogactwa wytwarzanego przez obywateli trafia do lichwiarskiej międzynarodówki, która w ten sposób, bez żadnych wojen, ani operacji pokojowych, pozyskuje sobie niewolników. Nic więc dziwnego, że „prasa międzynarodowa” tak wychwala społeczną wrażliwość rządów. Narodowa zresztą też, ale ta – bezinteresownie. Zatem – podobnie jak za Hammurabiego, a nawet jeszcze dawniej – niewolnictwo jest podstawą światowej gospodarki, a zwłaszcza – światowych finansów. Trzeba jednak pamiętać, że niewolnik przynosi korzyści pod jednym warunkiem – że jest żywy. I to fundamentalne spostrzeżenie legło u podstaw prawotwórczej działalności rządu premiera Tuska. Już dawniej kontrolerzy i inspektorzy skarbowi zostali wyposażeni w uprawnienia, jakimi dawniej dysponował UB – z wyjątkiem likwidowania osób podejrzanych. W czasach stalinowskich bowiem za przestępstwo zostało uznane nawet samo posiadanie obcej waluty lub złota. I kiedy UB się dowiedział, że jakiś obywatel takie rzeczy ma, to wtrącał go do lochu i póty trzymał, aż tamten powiedział, gdzie schował. Wtedy albo był pod jakimś pretekstem zabijany, albo nawet wypuszczany – żeby cieszył się życiem, niczego innego już nie pragnąc. Wydawać by się mogło, że te uprawnienia wystarczą, ale oto rządowi znowu zabrakło pieniędzy, więc Ministerstwo Finansów przygotowało projekt rozporządzenia przyznający policji skarbowej nowe uprawnienia, m.in. do stosowania „pocisków niepenetracyjnych” z broni palnej. Chodzi o to, żeby niewolnika, tj, pardon – oczywiście obywatela podatnika nie zabijać, bo z zabitego państwo nie ma już żadnego pożytku, podczas gdy żywego może eksploatować aż do eutanazji. SM
Prawo Parkinsona Doradca baronessy Małgorzaty Thatcherowej, śp. Cyryl N.Parkinson, stworzył kiedyś słynne Prawo. Głosiło ono, że urzędnik nie może dopuścić, by powołano drugiego urzędnika o tych samych kompetencjach; zawsze będzie dążył do tego, by powołano dwóch, podległych mu, urzędników. W wyniku tego biurokracja musi rozrastać się w tempie 5,85% rocznie – co uzasadnił skomplikowanymi wyliczeniami i poparł obfitymi przykładami. Było to pół wieku temu. Dziś wiemy, że Prawo Parkinsona działa – i to wszędzie. Biurokracja jest rakiem pożerającym społeczeństwo, które ją sobie zahoduje. Rak rośnie, rośnie – a jak już zagraża życiu, to... rządy przystępują do wycinania raka. Ale, broń Boże, w całości. Wycina się kawałeczek raczka – a po paru latach się dziwi, że mimo ogromnych „ofiar” – rak znów jest taki, jak był. Pamiętam, jak bodaj w 1957 śp. Władysław Gomułka (ps. „tow.Wiesław”) walczył z biurokracją. Zwolniono wtedy z urzędów wielką część kobiet – bo socjaliści rozumowali słusznie, że ojcowie, mężowie i kochankowie jakoś je utrzymają (co okazało się prawdą). Już w 1969 roku liczba urzędników była większa, niż przed tą redukcją. Potem śp. Edward Gierek zaczął przeprowadzać „atestację stanowisk”. Krążył wtedy dowcip o dwóch facetach: jeden kopał dołek w ziemi, a idący za nim go zasypywał. Zapytani, po co to robią, odparli: „A, był jeszcze trzeci, który wstawiał w ten dołek sadzonkę, ale go zwolnili w ramach atestacji...” Biurokracja co może, to spieprzy – więc trudno się dziwić, że spieprzy i redukcję własnych szeregów. Właśnie czytam, że tzw. Rząd chce – nie z potrzeby, tylko z braku pieniędzy – zwolnić co dziesiątego urzędnika... Rak – to objaw choroby. Trzeba wyciąć go w całości i usunąć przyczynę – a nie wycinać 10% raka... Cóż: kiedy cała UE to jeden wielki rak! JKM
Skandalizujące wspomnienia byłego oficera UB Skandal wywołała publikacja książki byłego oficera UB, który w swoich wojennych wspomnieniach szkaluje Armię Krajową i Narodowe Siły Zbrojne. „Wolę zginąć walcząc. Wspomnienia z II wojny światowej” – to tytuł książki, która wywołała oburzenie opinii publicznej. Autor, niegdyś porucznik UB, a obecnie mieszkający w USA emeryt, Frank Blaichman, pisze w niej, że AK była antysemicka, a NSZ służyły Niemcom. Książka, która ukazała się drukiem jeszcze w sierpniu, dopiero dziś została dostrzeżona i od razu trafiła na pierwsze strony gazet. Wydawnictwo Replika, które wydało wspomnienia Blaichmana, streszcza ją słowami: „Przeciw nazistom, volksdeutschom i antysemickiej Armii Krajowej”. Publikacja szczególnie poruszyła byłych żołnierzy AK. Przeciwko nieprawdziwym tezom książki protestują także historycy. Tymczasem okazuje się, że wydawca celowo podkreśla kontrowersyjne tezy książki w celach marketingowych. Sam autor jest postacią figurującą w materiałach Instytutu Pamięci Narodowej. Od roku 1945 Franciszek Blajchman był p.o. kierownika Wydziału Więzień i Obozów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Jego zdjęcie znalazło się na wystawie Twarze Kieleckiej Bezpieki. Wątpliwości budzi także sama biografia. Historycy oceniają, że fakty podawane przez autora w dużej mierze są nieprawdziwe. Komunistyczny oddział partyzancki, którym miał dowodzić Blaichman, był najprawdopodobniej grupą rabunkową zwalczającą polskie podziemie.
W zeszłym roku książka ukazała się w języku angielskim nakładem amerykańskiego wydawnictwa Arcade. rp.pl/sm
Tusk, Graś i wszystko jasne
1. Za dwa dni minie 5 miesięcy od momentu katastrofy smoleńskiej i w zasadzie przyzwyczailiśmy się już do tego ,że rząd Donalda Tuska nie jest zainteresowany wyjaśnieniem jej przyczyn. Szczególne dojmujący jest pokazywany często w różnych telewizjach obraz szczątków samolotu TU-154 leżących pod gołym niebem na lotnisku w Smoleńsku. Obraz ten jest zestawiany z obrazami innych rozbitych samolotów w różnych katastrofach lotniczych na świecie, które nie tylko były gromadzone w w zamkniętych hangarach ale wręcz odbudowywane aby można było ustalać przyczyny tragedii. Fachowcy od lotnictwa z całego świata pytani przy okazji o skutki takiego, a nie innego postępowania przez Rosjan ze szczątkami polskiego samolotu odpowiadają, że w ten sposób zacierają się najważniejsze ślady, które mogły by pozwolić na ustalenie czy na przykład jakaś część samolotu nie uległa awarii albo na pokładzie nie doszło do wybuchu. Polski rząd, mimo jak twierdzi nadzwyczaj dobrych stosunków z Rosją , nie jest w stanie wyegzekwować od rosyjskiego rządu elementarnego działania jakim jest zabezpieczenie szczątków samolotu. Tylko ten fakt może posłużyć do oceny zachowań rządu w sprawie starań o wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
2. Jakby tego było mało coraz częściej pojawiają się wypowiedzi przedstawicieli rządu wyraźnie drwiące z tego co się stało. Właśnie w jednej z rozgłośni radiowych rzecznik rządu Paweł Graś na wątpliwość, dlaczego po zderzeniu z 40 centymetrową brzozą odpadło skrzydło Tupolewa ironicznie zauważył „bo ktoś je nadpiłował”. Prawie natychmiast odezwał się z dalekich Indii Donald Tusk , który stwierdził „ jestem bardzo zadowolony z pracy ministra Grasia, w delikatnej i ciężkiej pracy, jaką jest informacja i ocena zdarzeń związanych z tragedią smoleńską. Myślę, że Graś wykazuje nadzwyczajną delikatność”. Zbulwersowane obydwoma wypowiedziami są rodziny ofiar tragedii, ale to i na premierze i jego rzeczniku nie robi już żadnego wrażenia. Smutna to konstatacja ale daje sporo do myślenia.
3. Polski rząd jest chyba jedynym rządem na świecie, który w tak niefrasobliwy sposób, podchodzi do tragedii mającej miejsce mówiąc najoględniej na terenie nie zawsze nam przyjaznego sąsiada,w której zginęła elita naszego państwa w tym dwaj prezydenci, kilku ministrów, 5 generałów, kilkunastu parlamentarzystów i wiele innych osób szczególnie zasłużonych dla naszego kraju. Przez pryzmat zachowania po tej katastrofie obecnie rządzący Polską są oceniani w krajach, które politykę prowadzą na poważnie i jak łatwo się domyślać, nie jest to ocena budująca. Czy można poważnie traktować rząd, który po takiej stracie, decyduje się zostawić wyjaśnienie przyczyn katastrofy instytucjom państwa, które w sprawie własnych tragedii nie było w stanie wyjaśnić ich przyczyn i ustalić odpowiedzialnych (tragedia okrętu podwodnego Kursk, zamach w teatrze na Dubrowce czy tragedia w szkole w Biesłanie).
4. To że rządzący obecnie w Polsce mogą sobie pozwolić na takie podejście do wyjaśnienia przyczyn tak strasznej katastrofy, że potrafią nawet z tego co się stało żartować i nie ma na to reakcji ani większości mediów ani dużej części naszego społeczeństwa, pokazuje w jakim stanie są umysły Polaków. Niestety umysły dużej części polskiego społeczeństwa zostały przez ostatnie parę lat zatrute niechęcią, a nawet nienawiścią do przedstawicieli głównej partii opozycyjnej, co powoduje, że rządzącym Polską uchodzą na sucho posunięcia, które kiedyś groziły by już uruchomieniem odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Reakcje setek tysięcy Polaków po tragedii Smoleńskiej ich uczestnictwo w żałobie po stracie 96 wybitnych Polaków, ich obecność na Krakowskim Przedmieściu daje jednak nadzieję,że tak jak w tej chwili nie będzie bez końca. Że jest jednak granica ,której przekroczenie przez niepodzielnie rządzącą Platformę, spowoduje reakcję łańcuchową, która odsunie od władzy tych ,którzy nie szanują ani własnego państwa, ani własnego społeczeństwa. Premier Tusk i jego rzecznik ostatnimi wypowiedziami bardzo przybliżyli nas do tej granicy.
Unia coraz droższa Kłopoty finansowe Grecji, Włoch, Hiszpanii i wielu innych państwa europejskich nie dały do myślenia unijnym decydentom i zamiast ciąć wydatki, wprowadzać niezbędne reformy unijnych struktur postanowili o zwiększeniu wydatków na utrzymanie biurokratycznego molocha. Bruksela rości sobie prawo do kontroli sposobu w jaki państwa członkowskie pilnują swoich deficytów budżetowych. Oczywiście kontrola taka byłaby niemożliwa bez wzrostu do granic absurdu kosztów funkcjonowania Unii Europejskiej. Już od 1 stycznia 2011 r. rozpoczną działalność aż cztery nowe duże instytucje unijne : Europejski Organ Nadzoru Bankowego, Europejski Organ Nadzoru Ubezpieczeń i Pracowniczych Programów Emerytalnych, Europejski Organ Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych oraz Europejska Rada Oceny Ryzyka Systemowego. Roczny koszt utrzymania tych instytucji wyniesie 20 milionów euro, a zapłacą za to oczywiście podatnicy. W 2011r. koszt funkcjonowania unijnej administracji wzrośnie o 4,4% i wyniesie 8,3 mld euro. Koszty administracji samej Komisji Europejskiej w 2011 r. wyniosą 2,7 mld euro, czyli wzrosną o prawie 3%.Warto podkreślić też fakt, że urzędników unijnych jako jedynych w Europie nie dotknie zamrożenie emerytur, a wzrost ich świadczeń wyniesie 6,9%, dotyczy to świadczeń byłych urzędników unijnych. W samej Komisji Europejskiej zatrudnionych jest aż 25 tysięcy urzędników. Jak widać unijna biurokracja dzięki wszystkim podatnikom ma się całkiem dobrze i kryzysu nie odczuwa. Unia Europejska, tak bliska sercu wielu euro entuzjastów, przepoczwarza się w monstrualnego socjalistycznego potwora, który niemiłosiernie pożera środki finansowe państw członkowskich, co oczywiście wpływa również na poziom ich zamożności, a dokładniej rzecz ujmując spadek tego poziomu. A wszystko to w ramach tzw. zasady solidaryzmu oraz wolnego rynku. A może by tak wszyscy euroentuzjaści, którzy twierdzą, że stanowią zdecydowaną większość w społeczeństwach państw europejskich utrzymywali tą swoją „drogą” i bliską sercu socjalistyczną hybrydę z własnych pieniędzy, a nie z naszych podatków. Paweł Lesiak
Rola Żydów w ludobójstwie Ormian Żydo-tureckie ludobójstwo na Ormianach Rzeź Ormian, pierwsze tej skali ludobójstwo w XX wieku, została dokonana w Turcji całkowicie wtedy opanowanej przez sefardyjską żydo-masonerię, organizatorkę tego ludobójstwa. Była to trwająca kilka lat rzeź chrześcijańskich Ormian dokonana przez żydowskich przechrztów oraz Turków jako fizycznych realizatorów tej rzezi. Niewielu europejskich chrześcijan wie, że historycznie pierwszym krajem chrześcijańskim była Armenia. Dzięki misjonarzowi św. Grzegorzowi, władca Armenii przyjął chrzest około 650 lat przed chrztem Polski. Swoją niepodległość Ormianie wywalczyli w nieprzerwanych wojnach obronnych z Rzymem, Persami i tureckimi Portami. W VII wieku rozpoczęły się najazdy arabskie na Armenię. Zachodnią jej część zajęły wojska chrześcijańskiego cesarstwa bizantyjskiego. Od tego czasu datuje się cykliczna emigracja (wypędzanie) Ormian na płaskowyż armeński. Tak powstają ormiańskie państewka w Cylicji i nad Bosforem. Od XI wieku emigracje Ormian nasilają się pod naporem Turków. Pod okupacją turecką Ormianie pozostawali do początków XX wieku. Na wiele wieków zostali zepchnięci do roli obywateli drugiej kategorii, jak wszyscy chrześcijanie w Turcji i jej koloniach. Ormianie jednak heroicznie zachowywali swoją wiarę i kulturę. Mało tego – w ciągu wieków stali się intelektualną elitą Turcji. Dominowali zwłaszcza w tzw. wolnych zawodach, jak lekarze, prawnicy, a także nauczyciele. Irytowało to tureckich okupantów. Pod koniec XIX wieku zaczęto stosować wobec Ormian metodę „ostatecznego rozwiązania” – ludobójczą eksterminację. Już w latach 1892 – 1896 doszło do masowych pogromów Ormian tureckich. Wymordowano wtedy około 300 000 Ormian. Rząd sułtana Abdul Hamida nie ukrywał, że były to prześladowania głównie na tle religijnym, o czym Jan Paweł II publicznie całując księgę Koranu i mówiąc o „braciach” islamskich, zdawał się nie pamiętać. Do rzezi wzywali muezzini, meczety były obwieszone takimi oto ogłoszeniami: „Wszystkie dzieci Mahometa mają wypełnić swój obowiązek, zabić wszystkich Ormian i splądrować oraz spalić ich mieszkania. Nikogo nie należy oszczędzać – to rozkaz sułtana. Wszyscy, którzy nie zastosują się do tego manifestu, będą uważani za Ormian i zostaną zabici. Każdy muzułmanin dowiedzie swego posłuszeństwa poleceniom rządu, zabijając natychmiast chrześcijan, z którymi żył w przyjaźni.” Wiek XX dostarczy jeszcze kilka takich aktów ludobójstwa, jakby odwzorowanych na rzezi Ormian: ludobójstwo niemieckie z drugiej wojny światowej na Polakach i Żydach, przedtem ludobójstwo żydobolszewików na dziesiątkach milionów prawosławnych Rosjan, eksterminacja Polaków na Kresach przez bandy ukraińskich Rusinów spod znaku OUN-UPA, gdzie obowiązywał identyczny nakaz mordowania pod groźbą własnej śmierci za niewykonanie rozkazu ludobójców z UPA. Naiwna nadzieja Ormian na poprawę ich losu pojawiła się w 1908 roku po całkowitym przejęciu władzy przez żydotureckich wychrztów stacjonujących w tureckiej części Bałkanów, z ich centrum w Konstantynopolu i Salonikach. Byli to tzw. „młodoturcy”. Nawoływali oni w swoim programie do szerszego „otwarcia” Turcji na Zachód, co ujawniało ich masoński rodowód polityczny. Żądali przywrócenia konstytucji uchwalonej w 1876 roku, potem jednak zawieszonej. Powołali partię pod nazwą „Jedność i Postęp”. Stwarzało to złudne oczekiwania Ormian, że „młodoturcy” niosą jakieś pozytywne zmiany w ich losie. Już w 1909 roku Ormianie przekonali się, że bardzo źle ulokowali swoje nadzieje polityczne, zwłaszcza ci Ormianie, którzy wstąpili do tej partii. Młodoturcy rozumieli „jedność i postęp” jako powrót do władzy absolutnej z czasów pełnej władzy sułtanów, tylko już pod ich żydomasońskim przywództwem. Celem głównym ich polityki narodowościowej było stworzenie warunków do eksterminacji Ormian, rozpoczętej w końcu XIX wieku. W kwietniu 1909 r. doszło do masowych, dobrze zorganizowanych mordów na Ormianach w południowej Turcji. Ludobójcza eksterminacja rozpętała się zwłaszcza w okolicy prowincji Adana gdzie wymordowano 20 000 Ormian: mężczyzn, kobiety, dzieci. Działo się to już w okresie, kiedy młodoturcy całkowicie opanowali władzę nad Bosforem. Wtedy właśnie ujawniła swoje zbrodnicze programy owa partia „Jedność i Postęp”, zwłaszcza ich tzw. program panturański. Zakładał on stworzenie Wielkiego Turanu – zjednoczenie ludów tureckich od Bosforu po Ałtaj. W praktyce oznaczało to bezlitosną eksterminację narodów, które rzekomo stały na przeszkodzie do osiągnięcia „czystości etnicznej” Turcji. W pierwszej kolejności oznaczało eksterminację Ormian, Asyryjczyków, a także Greków. „Młodoturcy” – około 20 000 fanatycznych sefardyjskich konwertytów na islam, stanowiących rdzeń tego ruchu wiedzieli, że ich pierwszą przeszkodą na drodze do władzy nie są te trzy ludy, tylko sami Turcy i pozostałe, narody arabskie w granicach Turcji, gdyż przed pierwszą wojną światową w skład Turcji wchodziły wielkie połacie ziem arabskich wraz ze świętymi miejscami muzułmanów – Mekką i Medyną. Dla pozyskania poparcia Arabów wymyślili i włączyli do programu Wielkiego Turanu oszukańczy pan-islamizm. Na zjeździe Komitetu „Jedność i Postęp” przyjęli uchwałę, która głosiła: „Turcja musi być krajem mahometańskim, a muzułmańskie idee i muzułmański wpływ muszą uzyskać przewagę. Każda inna propaganda religijna musi być zakazana” (Grzegorz Kucharczyk: „Miłujcie się” nr 2/2002). Nastał 1915 rok, drugi rok wojny światowej. Turcy usprawiedliwiali wtedy nową falę rzezi Ormian ich rzekomą agenturalną współpracą z Rosją carską. Czyżby agenturalną współpracą zajmowało się półtora miliona Ormian, których potem wymordowano? Pod tym pretekstem, poza natychmiastową eksterminacją w miejscach zamieszkania, młodoturcy podjęli akcję masowych deportacji Ormian, mających oczyścić tamte obszary z „elementu niepewnego”. Kryptożydzi z rządu ogłaszali: – Przy końcu wojny nie będzie już w Konstantynopolu żadnych chrześcijan. Zostanie on tak gruntownie oczyszczony z chrześcijan, że będzie jak Kaaba (Kaaba – święte miejsce w świętej Mekce). Na szczęście dla chrześcijan, Turcja poniosła klęskę w wojnie, co uratowało życie m.in. setkom tysięcy tamtejszych Greków. Z samej Anatolii zdołał uciec milion Greków. Podobnie uratowały się dziesiątki tysięcy Syryjczyków.
Obecnie, prawie sto lat po tych zbrodniach, ludobójcze skutki ruchu młodotureckiego – rzeź Ormian, Greków i Syryjczyków, jest konsekwentnie pokrywana milczeniem przez miłującą pokój, demokrację i wolność wyznań „społeczność Zachodu”. Powodem tej solidarności z ludobójcami jest to, że partia „Jedność i Postęp” była bękartem geostrategicznego planu syjonizmu i żydomasonerii uosobionych w klanie Rothschildów. Chodziło o opanowanie pól naftowych na obrzeżach imperium otomańskiego w rejonie Morza Czarnego, a następnie Rosji carskiej – rewolucja żydobolszewicka w Rosji miała wybuchnąć zaledwie półtora roku po rzeziach Ormian tureckich. Rothschildowie założyli przedsiębiorstwo wydobywcze „Baku-Oil”. Zasadniczą przeszkodą w realizacji ich planów byli chrześcijańscy Ormianie, stanowiący intelektualną elitę tych obszarów, choć stanowiący tam obywateli drugiej kategorii. Wybrani przez agenturę syjonistów sefardyjscy Żydzi z Salonik, gdzie stanowili większość tego historycznego miasta, wspierani przez europejski syjonizm na czele z takimi rasistami żydowskimi, jak słynny Żabotyński – rosyjski Żyd – redaktor naczelny pisma „Młody Turek” („The Young Turk”) – przystąpili do ludobójczej eksterminacji Ormian jako religijno-narodowej diaspory utrudniającej plany wielkiej żydowskiej finansjery na czele z „dynastią” Rothschildów (O Rothschildach zob.: Henryk Pająk „Bestie końca czasu” oraz „Lichwa rak ludzkości”). W dalszym planie młodoturkom przyświecała idea zawładnięcia obszarami Palestyny pod przyszłe państwo żydowskie. Syjonistyczna hegemonia na Bliskim Wschodzie, po stu latach wciąż jest aktualna. Młodoturcy otrzymywali ogromne fundusze i broń na działania wywrotowe, a ich przywódcy byli wyłącznie żydowskiego (sefardyjskiego) pochodzenia. Ich żydowskie rodowody miały korzenie włoskie i hiszpańskie. Już w 1680 roku wspominany tu Sabbataj Cwi (Baruch Russo) ogłosił się „mesjaszem” właśnie w Salonikach, skąd wyszedł również „nasz”Jakub Frank. Wkrótce otoczony tysiącami wyznawców, Sabbataj Cwi poprowadził ich w „Wielkim Exodusie” do Palestyny (Nathanael Kapner: „Jews Plotted the Armenian Holocaust” /www.ourarrarat.com/. Przekład dla autora – Radosław Groszek). Podczas tej wędrówki Sabbataj Cwi „nawrócił się” na islam, podobnie jak to uczynił „nasz” Jakub Frank, który wkrótce „przeszedł” na katolicyzm z chwilą przekroczenia granic Rzeczypospolitej. W 1716 roku następca Sabbataja Cwi obejmuje przywództwo elitarnej grupy sefardyjskich Żydów Konstantynopola i Salonik pod nazwą „Donmeh”, składającej się z wyznawców Sabbataja Cwi. Do pierwszych lat XIX wieku ta falanga kilku już pokoleń wyznawców Sabbataja Cwi i rasistowskiego talmudyzmu, zakamuflowanych jako przechrzty na islam, rozpoczęła demontaż struktur władzy w Turcji. W 1860 roku węgierski syjonista Arminius Vambery został doradcą sułtana Abdula Mecitá, jednocześnie pełniąc potajemnie rolę agenta „lorda” Rothschilda z Brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Vambery starał się pośredniczyć w negocjacjach pomiędzy przywódcą europejskich syjonistów Teodorem Herzlem, a sułtanem Abdulem Mecitem w sprawie utworzenia państwa żydowskiego w Palestynie. Zabiegi te zakończyły się fiaskiem. Było na to za wcześnie. Do tego były potrzebne dwie wojny światowe. I właśnie z członków „Donmehu” sefardyjscy konwertyci na islam tworzą u schyłki XIX wieku Komitet „Jedność Postęp”, później zwany młodoturkami. Na czele Komitetu staje żydomason Emanuel Carraso. Powołuje on w Genewie, wtedy centrum dowodzenia syjonistycznej i komunistycznej dywersji i rewolucji, przy finansowym wsparci Rothschildów i innych bankierów żydowskich – oddział Komitetu „Jedność i Postęp”. W latach 1902-1907 sefardyjscy Żydzi z Salonik (członkowie „Donmehu”) dowodzący Turkami dokonują pierwszych masowych rzezi na około 300 000 tureckich Ormian. Należy tu wyjaśnić historyczny źródłosłów dwóch głównych odłamów żydowskiej diaspory – askenazyjakiego i sefardyjskiego. „Askenazim” pochodzi od Askenaza, wnuka Jafeta, domniemanego przodka Niemców osiadłych głównie na obszarach niemieckojęzycznych, posługujących się żargonem jidisz, mieszaniną niemieckiego, hebrajskiego i języków krajów, przez które wędrowali do Niemiec. Słowo „Sefardim” pochodzi od Sefarad -nazwy nadanej przez Żydów okresowi rzymskiemu w Hiszpanii. „Sefardim” byli i są nazywani we Francji portugalscy i hiszpańscy Żydzi. Żydzi sefardyjscy stanowią zaledwie pięć procent światowej populacji żydowskiej. Mieszkali w poprzednich wiekach głównie we Włoszech, Hiszpanii, Francji, Portugalii i Północnej Afryce. Po ich wygnaniu z półwyspu iberyjskiego część osiadła we Francji, Anglii i Niderlandach (Holandii). Sefardim uważają się za elitę żydostwa, osobliwą kastę, arystokrację. Zawsze czuli i okazywali wyższość i pogardę do Askenazim. W niektórych synagogach na Zachodzie jeszcze przed drugą wojną światową Askenazim nie mogli się mieszać z Sefardim. W Amsterdamie Żydzi sefardyjscy posiadali własną synagogę niedostępną dla Askenazim. W okresie międzywojennym, stały napływ żydów askenazyjskich ze wschodu, głównie pseudo-żydów chazarskich, zaczął zagrażać populacji Żydów sefardyjskich. Żydzi sefardyjscy z Bordeau, bardzo wpływowi, wykształceni przemysłowcy i bankierzy, w dodatku o fizjonomiach łudząco „romańskich”, aryjskich, uważali się nie tylko za arystokrację żydowską, ale za jedyny „czysty” odłam żydostwa biblijnego, gardząc Askenazim z Alzacji – drobnymi handlarzami i lichwiarzami. Przez cały wiek XVIII sefardim zabiegali u władz Alzacji o wygnanie Askenazim! Przełom wieków XIX i XX radykalnie zmienił sytuację Askenazim na ich korzyść, poprzez masową ich emigrację do USA. W latach 1881-1910 przybyło do USA 1 562 800 Żydów askenazyjskich, z czego 1 100 000 z Rosji, 281 000 z Austro-Węgier (niemal wyłącznie z przeludnionej Galicji). Razem stanowili oni 93,8 proc. wszystkich Żydów przybyłych w tym okresie do USA: byli to Żydzi wschodni, askenazyjscy. Pomimo wielkiej tolerancji w tym międzynarodowym tyglu, jakim była i jest Ameryka Północna, askenazyjscy przybysze, od wieków żyjący przedtem w zamkniętych gettach pod dyktatorską władzą kahałów, także i w USA starali się mieszkać na zwartych obszarach i reaktywować ich kahalną władzę. Obecnie, np. Trzynasta Ave w Nowym Jorku, przez którą autor przejeżdżał w 2008 roku, do złudzenia przypomina fotografie z przedwojennej Warszawy: podobne „hałaty”, te same pejsy, te same nakrycia głowy i okulary o szkłach grubości dna szklanki. Słynny wpływowy Żyd Bernard Lazare powiedział: „Od dnia, w którym Żyd objął funkcje obywatelskie – państwo chrześcijańskie zostało zagrożone”. Należało coś zrobić ze straszliwym zagęszczeniem żydostwa w państwach Europy Środkowej, zwłaszcza w Polsce, gdzie mieszkało około 3 700 000 Żydów askenazyjskich. Te ponad 10 proc. populacji mieszkańców Polski międzywojennej było bombą z opóźnionym zapłonem. Pewien niemiecki Żyd powiedział, że wrogiem Żydów wschodnich nie jest antysemityzm, tylko ich liczba! No i zrobiono. Znaleziono wyjście. Stało się nim „Ostateczne rozwiązanie” made in Trzecia Rzesza i hitleryzm z drugą wojną światową. W latach 1902-1907 odbyły się w Paryżu, wtedy już całkowicie opanowanym wraz z całą Francją przez żydostwo, dwa kongresy młodoturków. Celem obydwu było ustalenie strategii i metod przenikania ich do tureckiej armii i opanowanie jej struktur dowodzenia. Już w 1908 roku udało się młodoturkom doprowadzić do przewrotu w armii. Mając władzę nad armią turecką, zaczęli zmuszać sułtana do całkowitej uległości. Wkrótce stał się ich bezwolną marionetką. Już po roku, młodoturcy masowo torturują i mordują ponad 100 000 Ormian w mieście Adana, znanym także jako Cilicia. Ten rozdział ludobójstwa na Ormianach nigdzie nie przebija się do współczesnej poprawnej historiografii. Co do rzezi Ormian obowiązuje tylko rok 1915 – data, która symbolizuje ten problem. Obowiązuje również tylko liczba „około” 750 000 ofiar rzezi. Wybucha pierwsza wojna światowa. Żydowscy młodoturcy sieją zamęt i skrytobójstwa w Turcji, przedtem finansują serbskiego zamachowca – masona Gawriło Principa, który morduje austriackiego następcę tronu, arcyksięcia Ferdynanda, co staje się oficjalnym detonatorem wojny. W drugim roku wojny żydowscy młodoturcy realizują wreszcie ich główny cel – „ostateczne rozwiązanie” problemu Ormian tureckich. Doprowadziło to do zagłady około miliona Ormian. Pamiętajmy jednak, że u progu XX wieku zamordowali już 300 000, potem 100 000 , a niemal każde większe miasto w Turcji traci od kilkuset do kilku tysięcy Ormian. Razem stanowi to co najmniej półtora miliona Ormian, oprócz tego setki tysięcy Greków i Asyryjczyków. Dwa miliony ofiar ludobójstwa sefardyjskich Żydów na chrześcijańskich narodowościach w Turcji, wydają się liczbą nawet zaniżoną. Przełomem w losach Ormian stało się objęcie władzy w Turcji przez sefardyjskiego przechrztę na islam, wysokiej rangi masona – Mustafy Kemala „Atatürka”(„Ataturk” – „Ojciec Turków”). To homoseksualista i alkoholik, w dodatku pedofil (patrz:http://secretjews.wordpress.com/2007/04/06/ataturk-prominent-homosexual/).
W 1923 roku ożenił się tylko z powodów komercyjnych, pod presją islamsko-ottomańskiej obyczajowości. Już po dwóch latach rozwiódł się. Nigdy przed małżeństwem i po rozwodzie nie miał żadnych relacji z kobietami. Już od czasów młodości spędzonej w akademii wojskowej utrzymywał intymne stosunki z chłopcami i młodymi mężczyznami. Zmarł w 1938 roku z powodu choroby alkoholowej. Miał stopień generała. W 1923 roku doprowadził do obalenia sułtanatu i przekształcenia Turcji w republikę żydomasońską. Był jej wieloletnim prezydentem (1923-1938) Zniósł kalifat i wielożeństwo. W 1934 roku parlament turecki „nadał” mu nazwisko „Atatürk” – „Ojciec Turków”. Rok 1920: żydobolszewicy z terenów opanowanej przez nich Rosji carskiej zaopatrują swoich pobratymców tureckich w 45 000 karabinów, 300 karabinów maszynowych z amunicją i 100 milionów rubli w złocie na koszty wojny. W 1921 roku wojska Atatürka zajmują wspólnie z rosyjskimi żydobolszewikami port Baku. Ten ważny port naftowy i strategiczny żydowska mafia spod znaku Bnai-Brith przekazuje we władanie żydobolszewików. Rozpoczyna się darmowa grabież złóż naftowych Baku przez korporację Rothschildów – „Baku Oil”. W 1921 roku młodoturcy dokonują rzezi Ormian i Greków w Smyrnie, mordując 100 000 i doszczętnie palą miasto. To wszystko, wraz z apogeum ludobójstwa w 1915 roku, działo się na konto Turków; do dziś nikt nie powie, że były to talmudyczne zbrodnie Żydów sefardyjskich, tylko „Turków”. Jaka jest historia masonerii i jej zwycięstwa w tym islamskim kraju? Już w 1748 roku rząd turecki zaczął więzić masonów, niszcząc siedziby ich spotkań. Uratowała ich interwencja ambasadora angielskiego, Pierwsza loża turecka – „Philiki Hetairia” („Przyjacielskie Towarzystwo”) powstała na początku XX wieku. W 1821 roku masoneria wywołała w Turcji powstanie, którego celem było usamodzielnienie Greków, jako sposób na destabilizację Turcji. Działo się to w ramach serii powstań europejskich z lat 1821-1822. Podobne do powstania tureckiego rewolty wybuchały w Hiszpanii, Portugalii i Włoszech, a więc w monarchiach katolickich. Celem było wciągniecie caratu popierającego greckie powstanie, do wojny z Turcja, aby uniemożliwić zbrojną interwencję Rosji w Hiszpanii. Dyplomacja carska rozpoznała cel tej prowokacji i car nie dał się sprowokować do wojny (Zob.: Peter Bielik: „Masoneria nieszczęście naszych czasów”. Tytuł oryginału: „Slodomurarstwo”. Wyd. polskie 2008, s. 224). Wreszcie w 1876 roku doszło w Turcji do przewrotu żydomasońskiego. Dokonał tego premier Midhat Pasza, inicjowany do masonerii podczas studiów w Anglii. Pozbawił on tronu sułtana Abdula Aziza, a nowym władcą ogłosił masona Murata. Potem dochodzą do głosu młodoturcy. W 1908 roku dokonali przewrotu zbrojnego, po którym przywrócili konstytucję przyjęta w 1876 roku. Za przewrotem stały loże żydowskie w Salonikach – filie masonerii francuskiej, włoskiej, hiszpańskiej i greckiej. Żydomasoneria turecka ukryta pod szyldem „Jedność i Postęp”, niepewna powodzenia przygotowywanego puczu, zapewniła sobie obietnicę Wielkiego Wschodu Włoch, że zdoła on przekonać włoski rząd masona Lazzatiego, aby bronił w Stambule masońskich spiskowców. Byli zresztą trudni do dekonspiracji, spotykali się bowiem w gmachach przedstawicielstw dyplomatycznych państw zachodnich. Oddziały dowodzone przez wojskowych masonów zamierzały ruszyć z Salonik i zbrojnie zająć Stambuł, lecz sułtan chcąc uniknąć wojny domowej, ustąpił. Rok później (1909) powstał Wielki Wschód Turcji. Jego pierwszym dokonaniem była wymiana sułtana Abdul Hamida na marionetkę masonerii Mohameda V. Wkrótce cały rząd turecki składał się wyłącznie z masonów, nie wyłączając ateisty Szejtema ul Islama, którego mianowali na najwyższego przedstawiciela islamskiej władzy duchownej (A. Platonów /Płatonow/: „Tierniowyj wenec Rossiji” /”Cierniowy wieniec Rosji”). W czerwcu 1910 do loży „Voltaire” w Paryżu przybyła delegacja tureckich wolnomularzy. Potwierdzili oni udział tureckiej masonerii w przewrocie. Profesor medycyny w Teheranie – Combes poinformował zebranych o działaniach masonerii w Teheranie. Oznajmił, że loża tamtejsza była sprawczynią rewolucji w Teheranie. W odpowiedzi turecki attache wojskowy zapewnił Combesa, że jego rząd będzie pomagał masonerii irańskiej. Otrzymujemy więc „szkoleniowy” przykład zbrodniczej dywersji masonerii grasującej w danym kraju. Nie waha się ona przed poczynaniami przeciwko krajowi swego zamieszkania. W ramach wspólnej akcji masonerii tureckiej, paryskiej oraz irańskiej i włoskiej, doprowadzili do wycofania z Libii należącej wtedy do Turcji, większość oddziałów tureckich, dzięki czemu Włochy mogły szybko opanować Libię w wojnie przeciwko Turcji w 1911 roku. Masońskie rewolty przeciwko monarchiom w Turcji, Iranie i Portugalii, stały się poligonem doświadczalnym dla podobnej rewolucji w Chinach. Masoneria USA i Anglii grała w tej rewolucji pierwsze skrzypce. Obalono cesarza, a na czele Chin stanął wolnomularz prezydent Sun Jat Sen. Wkrótce Chinami wstrząsnęły wojny domowe, które ostatecznie po drugiej wojnie światowej zakończyły się zwycięstwem komunistów wspieranych przez masonerię USA. W 1913 roku żydomasoneria europejska, w tym i turecka stały się tak wszechwładne, że poprzez loże tureckie podjęła agitację i zabiegi dyplomatyczne na rzecz ponownego przyjęcia Żydów i żydowskich marranów do Hiszpani, wypędzonych z tego kraju pod koniec XV wieku. Potężnie wsparła to żydomasońskie dzieło powrotu, prasa masońska w Hiszpanii. Był to zarazem okres popularyzacji przez młodoturków tzw. pan-islamizmu, o którym pisał m.in. biskup J. Pelczar w swojej „Masonerii”. Twórcą pan-islamizmu był żydomason Dżamaluddin Afgnani. Celem tego ruchu było, jak niemal zawsze, osłabianie Rosji carskiej w ramach międzynarodowego frontu przygotowującego pierwszą wojnę światową, a w niej rewolucję żydobolszewicką, która wybuchła w październiku 1917 roku, poprzedzona rewolucją masońską („demokratyczną”) masona A. Kiereńskiego. Głównym prowodyrem mordów na Ormianach podczas wojny był żydomason Taalat Pasza – minister spraw wewnętrznych Turcji. Prośby słane przez papieża Benedykta XV o zaprzestanie rzezi Ormian, ignorowali całkowicie. Poza Ormianami, żydo-”turcy” wymordowali około ćwierć miliona chrześcijańskich Asyryjczyków, przedstawicieli tego ludu zamieszkującego Turcję, Iran, Irak, Armenię, Syrię. Uważają się za potomków starożytnych Aramejczyków, są wyznawcami Kościoła chaldejskiego. Gdy sięgamy do hasła „Asyryjczycy” („Asjorzy”) w Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN z 1998 roku, przeczytamy tam obowiązujące od 90 lat kłamstwo: „1918 tureckie pogromy – zginęło co najmniej 250 tysięcy Asyryjczyków”, Tak właśnie – „tureckie pogromy”. Tureckie! Nigdy żydowskie, a przynajmniej żydo-tureckie. Liczba 250 tysięcy Asyryjczyków jest grubo zaniżona. Niektórzy badacze piszą o pół milionie, jeszcze inni wymieniają 700 a nawet 800 tysięcy. W 1922 roku całkowicie zlikwidowano w Turcji monarchię i cały system rządów monarchistycznych. Tak oto spełniła się złowieszcza zapowiedź przywódcy Iluminatów G. Mazziniego z 1871 roku, iż monarchie austriacka i turecka upadną, a upadek jednej spowoduje upadek drugiej. Spełniło się: najpierw upadły Austro-Węgry, potem Turcja, ale także i monarchia rosyjska, z nich najważniejsza („Novy Vek”, 4 sierpnia1914). Jack Manuelian w publikacji: „The Pounding Fathers of Modern Turkey” – „Ojcowie założyciele współczesnej Turcji”(patrz: http://www.atajew.com/2000/02/founding-fathers.html), opierając się na ustaleniach D. Musa Pidcocka w jego książce „Satanic Voices” („Szatańskie Głosy”) stwierdzał, że Konstantynopol bez jednego wstrzału „wpadł w łapy”70 – 80 tysięcy okultystycznych masońskich Żydów i 20 tysięcy krypto-żydowskich „muzułmanów”. Następnie w ciągu sześciu lat rewolucji młodotureckiej zapoczątkowanej w 1908 roku, po opanowaniu Konstantynopola przez sefardyjską elitę tureckich żydomasonów „młodoturków”, pierwsza wojna światowa mogła rozpocząć się zgodnie z planem. D. Musa Pidcock w swojej pracy zbilansował chyba najbliższe prawdy liczby ludobójstwa dokonanego przez tureckich Żydów: półtora miliona Ormian oraz 500 tysięcy innych chrześcijan, jak Grecy, Asyryjczycy i Armeńczycy. Autor jednak nie wspomina pierwszej rzezi Ormian z końca XIX wieku i późniejszych, po fali 1915 1918, które w sumie kosztowały życie ponad drugie pół miliona ofiar. Razem więc ten pierwszy dwudziestowieczny „holokaust” zabił ponad dwa miliony przedstawicieli chrześcijańskich ludów – Ormian, Armeńczyków, Greków oraz Syryjczyków. D. Musa Pidcock myli się także pisząc, że było to pierwsze w historii nowożytnej ludobójstwo. Pierwszym i do dziś niedoścignionym w liczbach, poza eksterminacją Rosjan przez żydobolszewików od 1917 roku, była zagłada kilkunastu milionów „Indian” amerykańskich przez protestanckich kolonistów tego kontynentu. Texe Marrs, autor książek demaskujących tajne związki, w artykule „Sea of Blood” („Morze krwi”) powołał się na brytyjskiego konsula, który donosił w raporcie, że gdyby ułożyć dłonie obcięte Ormianom obok siebie, to dałoby się z nich ułożyć długą szosę. Konsul zamieścił także zdjęcie kobiecej dłoni, już zasuszonej, ale wciąż przechowywanej, co nie wzbudziło zainteresowania konsula i pytania, dlaczego ją przechowywano. Texe Marrs: „Ta zasuszona dłoń ormiańskiej kobiety zamordowanej w masakrze została wysuszona i przetrzymywana jako talizman i pamiątka przez żydomasona miasta Saloniki.” Texe Marrs nie skojarzył kabalistycznej wymowy obcinania i przechowywania zasuszonych dłoni, zakonserwowanych przy użyciu octu i licznych przypraw kuchennych. Były przetrzymywane nie jako pamiątki, tylko jako talizmany w ceremoniach czarnoksiężników, satanistów-okultystów, do rzucania klątw i uroków. David Pidcock w swojej książce podaje fragment publikacji z masońskiego pisma „The Acacia” („Akacja”) organu prasowego Wielkiego Wschodu Turcji: „Tajna Rada Młodych Turków została uformowana i cały ten ruch był kierowany z Salonik. Saloniki, to najbardziej żydowskie miasto w Europie – 70 000 Żydów na 100 000 mieszkańców najbardziej odpowiadało temu celowi. Miasto Saloniki udzieliło gościny kilku masońskim lożom, w których rewolucjoniści mogli pracować bez obaw. Te loże były pod ochroną europejskiej dyplomacji. I kiedy sułtan stał się wobec nich bezbronny, jego upadek był nieunikniony: 1 maja (! H.P.) 1909 roku przedstawiciele 45 lóż zebrali się w Istambule i założyli Wielki Wschód Ottomański z Mahmudem Orphi Pashe jako Wielkim Mistrzem. Krótko po tym powołano także Najwyższą Radę Starożytnego i Uznanego Rytu Szkockiego, uznanego oficjalnie przez masońskie władze we Włoszech i Francji”. David Pidcock podał źródło tej informacji: pracę Vicomte de Poncinsa: „The Powers Behind the Revolution”, s. 66. Tło masońskiej rewolucji, jej autorstwo i kulisy najbardziej autorytatywnie odsłania sir Gera Lowther z ambasady brytyjskiej w Istambule w liście do sir Charlesa Hardinga; poufny, datowany 25 maja 1910 roku: „Drogi Charles, telegram Gorstá (Elton Gorst, konsul generalny w Kairze) z 23 kwietnia dotyczący domniemanego spotkania Mohamed Farida jako delegata istambulskich masonów do Egiptu, uważa się za mocno powiązany z Komitetem Partii „Jedność i Postęp”. To skłania mnie do napisania do Ciebie wreszcie, po bardzo dużym stresie i głęboko poufnie, że w łonie ruchu młodotureckiego masoneria realizuje swoje cele. Czynię tak zarówno prywatnie jak i poufnie, jako że ta nowa masoneria w Turcji, odmiennie niż w Anglii i Ameryce, jest w olbrzymiej części tajna i o charakterze politycznym, a informacje na te tematy są dostępne jedynie pod klauzulą najściślejszej tajemnicy. Ci, którzy odważą się zdradzić polityczne tajemnice, w końcu ogarnięci przerażeniem wpadną w długie ręce mafii. Jak zapewne jesteś świadom, ruch młodoturecki w Paryżu był całkowicie odcięty i w większości ignorancki co do wewnętrznych spisków i tajnych działań promieniujących z Salonik. Saloniki zamieszkuje około 140 tysięcy (?H.P.) mieszkańców, z których 80 tysięcy to hiszpańscy Żydzi i 20 tysięcy Żydów z sekty Sabbataja Cwi i różnych krypto-Żydów, zewnętrznie wyznających islam. Wielu z hiszpańskich Żydów w przeszłości uzyskało obywatelstwo państwa włoskiego i są masonami afiliowanymi do lóż włoskich. Żydowski burmistrz Rzymu, Natan, jest masonem wysokiego stopnia, a włoscy premierzy, Żydzi Luzatti i Sonino wraz z innymi żydowskimi senatorami i posłami są także masonami. Twierdzą, że zostali założeni przez Ryt Starożytny i Uznany Obrządku Szkockiego. Ogniskiem ruchu młodotureckiego jest miasto Saloniki i jego żydowska społeczność, Atatürk także pochodzi z Salonik, a motto: „Wolność”, „Równość”, „Braterstwo” – motto młodoturków jest także mottem włoskiej masonerii. Krótko po rewolucji 1908 roku, kiedy Komitet ukonstytuował się w Stambule, stało się powszechnie wiadomym, że jego czołowi przywódcy są masonami.” David Pidcock w swojej książce cytuje fragment z „The Times History of The War”, tom XIV, s. 308: „Saloniki ze swoimi osiemdziesięcioma tysiącami Żydów mówiącymi swym dawnym hiszpańskim dialektem, były żydowskim gniazdem; i kto mógłby prócz Żyda z jego historią wiecznego koczownika, tak łatwo porzucić swe dotychczasowe schronienie? Kombinacja lojalności i materialnego interesu czyniła Żydów sefardyjskich ludem osiadłym przy Turkach. Stali się bardziej związani z Turkami dzięki krypto-żydowskiej społeczności muzułmańskiej „Donmeh”, pochodzącej bezpośrednio od sefardyjczyków „nawróconych” w wieku XVII na islam. Donmehów reprezentował Djavid Bey, minister finansów /…/, a przez Orientalną Freemasonry, które było przez nich kontrolowane, salonikańscy sefardyjczycy byli od samego początku związani z ruchem młodotureckim. W Turcji jak i na Węgrzech, z tych samych połączonych motywów ambicji i wdzięczności, wywalczyli sobie pozycję rasy rządzącej, dostarczając elementu intelektualnego nowemu tureckiemu nacjonalizmowi. Autor typowego opisu Ruchu Pan-turańskiego, który nosi bardzo tureckie nazwisko Takin Alp, uważany za Żyda z Salonik, wzmacnia przekonanie, że sekularyzacja i antyislamskie tendencje, które są typowym rysem pan-turanizmu, były częściowo wynikiem wpływów żydowskich.” David Pidcock wierzy głęboko w istnienie żydomasońskiej konspiracji – pisze dalej J. Manuelian – skierowanej przeciw ortodoksyjnym Żydom i ortodoksyjnym chrześcijanom wraz z konspiracją działań maskujących. Pisze: „Konspiracja hucpiarska (Chutzpah, chucpa: termin żydowski oznaczający bezwstydną bezczelność) typu dezorientacyjnego jest bardzo dobrze udokumentowana”. Właśnie tego rodzaju konspiracja może wyjaśnić przyczynę zaprzeczania Pierwszego Ludobójstwa XX wieku w czasie pierwszej wojny światowej. Ryzyko ujawnienia pełnej prawdy byłoby zbyt kosztowne. Taka konspiracja chucpiarska o charakterze maskującym istnieje także w odniesieniu do Drugiego Ludobójstwa w czasie Drugiej Wojny Światowej (Chodzi o milczącą zgodę syjonizmu światowego, głównie amerykańskiego, na zagładę kilku milionów Żydów askenazyjskich – H.P.). David Pidcock twierdzi w swojej pracy, że kiedy syjoniści zorientowali się na przełomie wieków XIX i XX, iż olbrzymia większość ubogich Żydów europejskich nie była zainteresowana emigracją do nowej ojczyzny w Palestynie, którą T. Herzl próbował odkupić od sułtana ottomańskiego imperium, a ten odrzucił tę ofertę, skłoniło T. Herzla do przyjęcia szatańsko mistrzowskiego planu, który umożliwił syjonistom uzyskać Palestynę dzięki sztucznie wykreowanemu wśród narodów europejskich współczuciu z powodu ofiar Holokaustu tychże biednych Żydów odmawiających wyjazdu do Palestyny. Plan okazał się skuteczny, choć zginęły miliony, a powodzenie planu wynikało z wcześniejszego doświadczenia uzyskanego przez konspiratorów w czasie Holokaustu Ormian. W rzeczywistości – kończy J. Manuelian – Holokaust ormiański by poligonem doświadczalnym dla późniejszego Holokaustu żydowskiego. To wszystko może być prawdą i najpewniej jest taką poza jedną supozycją obydwu tych autorów. T. Herzl, który został w 1904 roku zamordowany przez „nieznanych sprawców”, chyba nie mógł „przewidzieć” lub zaplanować z tak olbrzymim wyprzedzeniem czasowym, żydowskiego Holokaustu drugiej wojny światowej, bo jeszcze nie rozegrała się nawet pierwsza. Ten „szatańsko-mistrzowski plan” zrodził się w głowach żydowskich przywódców wiele lat po pierwszej wojnie światowej. Jemu właśnie było podporządkowane promowanie Hitlera, który niedwuznacznie w „Mein Kampf” dał do zrozumienia, co zrobi z Żydami. Był potężnie finansowany przez żydowski syndykat finansowo-przemysłowy, wspierany logistycznie w kampanii na rzecz jego awansu kanclerskiego, potem gwałtownego rozwoju jego machiny wojennej. W tym planie tkwił Chaim Weizmann, który w 1936 roku wypowiedział niezrozumiałą ani dla gojów, ani dla milionów europejskich Żydów askenazyjskich liczbę sześciu milionów Żydów, którzy muszą „użyźnić” ziemię przyszłego państwa Izrael.
Oto główni żydowscy ludobójcy tureckich Ormian:
Tallaat Pasza (1874- 1921) powszechnie uważany za Turka, w rzeczywistości sefardyjski Żyd z syndykatu zbrodni pod nazwą „Donmeh”. Pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych Turcji w czasie pierwszej wojny światowej. Członek loży „Wskrzeszona Macedonia”, Wielki Mistrz masonerii Rytu Szkockiego w Turcji. Jeden z głównych organizatorów i nadzorców ludobójstwa na chrześcijanach, które pochłonęło około dwóch milionów ofiar. Tallaat Pasza oznajmił cynicznie: „Poprzez koordynaację deportacji Ormian do wyznaczonych miejsc odosobnienia (Takie zwroty jako „wyznaczone miejsca odosobnienia”, zadziwiająco pokrywają się z frazeologią hitlerowców i żydobolszewików) w okresie niskich temperatur, zapewniamy im wieczne odpoczywanie”. Z podobnie sadystycznym cynizmem hitlerowscy kaci żartowali, że obóz koncentracyjny dla duchowieństwa w Dachau, jest idealnym miejscem do „kontemplacji” księży polskich.
Djavid Bey: sefardyjski mason – syjonista z grupy „Donmeh”. Minister finansów w rządzie Tallaata Paszy. Organizował finansowanie żydowskiej rewolucji w Turcji z dotacji Rothschildów. Zamordowany w ramach wewnętrznych porachunków tej bandy ludobójców, zapewne jako rywal do stanowiska premiera.
Messim Russo – asystent Djavida Beya.
Rafik Bey, bardziej znany pod nazwiskiem Refik Saydam Bey. Redaktor naczelny „tureckiej” gadzinówki „Prasa rewolucyjna”. W 1939 roku został premierem.
Emanuel Krasow, żydowski propagandysta w ramach rewolucji mołodoturków. Przewodził delegacji rewolucyjnej do sułtana Abdula Hamida. Oświadczył wtedy sułtanowi: „naród usunął ciebie z urzędu”. Nie wyjaśnił, jaki to naród usuwa sułtana. Gdyby sułtan nie był już spętany przez terror sefardyjskich lóż, Krasow skończyłby na szubienicy. Ale też nie pozwoliłby sobie na taką zuchwałość.
Władymir Żabotyński (Jabotynsky) urodzony w Rosji. W 1908 roku na polecenie międzynarodówki syjonistycznej przeniósł się do Turcji wspierany finansowo i politycznie przez brytyjską filię Bnai-Brith oraz jej członka, syjonistycznego milionera z Holandii Jacoba Kahna. Redaktor prasy młodotureckiej. Później założyciel terrorystycznej organizacji IRGUN w Palestynie – Izraelu.
Aleksander Helphand, bardziej znany jako „Parvus”. Finasista-geszefciarz, współpracownik Rothschildów i całej mafii żydowskiej finansjery USA, która finansowała Trockiego i bandę Lenina. Redaktor naczelny syjonistycznej gazety tureckojęzycznej „Młoda Ojczyzna”.
Mustafa Kemal „Atatürk” (1881-1938). Żyd sefardyjski – z hiszpańskich Sefardim, via Włochy – Turcja. Jeszcze jako Mustafa Kemal uczęszczał do szkoły podstawowej zwanej „Semsi Effendi”, prowadzonej przez Szymona Cwi. Wieloletni (dożywotni) premier Turcji. Kiedy Hitler doszedł do władzy w 1933 roku, ponad 12 000 niemieckich Żydów zostało przyjętych na stały pobyt przez „turecki” rząd Atatürka. Po tym przeglądzie drogi sefardyjskich Żydów z Salonik i całego Konstantynopola do władzy w Turcji, łatwo zrozumieć, dlaczego światowe żydostwo, jego wszechwładne mendia zamilczają „na śmierć” żydowskie ludobójstwo na tureckich chrześcijanach: Ormianach, Grekach, Syryjczykach. Od wielu lat mafiozem tej akcji jest Abe Foxman, herszt „Antidefamation League” – „Ligi Przeciw Zniesławianiu” (Żydów). To „zbrojna” propagandowa światowa Piąta Kolumna terroryzująca świat i tłumiąca prawdę o syjonizmie. Milczenie o rzezi Ormian syjoniści wymuszają z dwóch powodów:
- dochodzenie w sprawie ludobójstwa chrześcijan w Turcji nieuchronnie wykazałoby opinii światowej, że były to zbrodnie nie tureckie tylko żydowskie;
- uznanie tej monstrualnej rzezi Ormian automatycznie odebrałoby palmę pierwszeństwa „Holokaustowi” Żydów europejskich, dokonanemu przez Niemców, ale z wybitną milczącą zgodą i co gorsze – bratobójczą biernością żydostwa amerykańskiego i brytyjskiego.
Ludobójstwo żydowskie na Ormianach i innych ludach chrześcijańskich w Turcji posiada dodatkowo dwa wyróżniki:
- jako wojnę talmudycznego żydostwa z chrześcijaństwem, bowiem mordowano nie tylko Ormian, lecz wszystkich przedstawicieli chrześcijańskich narodowości w Turcji;
- nie było żadnego usprawiedliwienia tej rzezi chrześcijan, przynajmniej na taką skalę. Jeżeli posądzano Ormian o agenturalność na rzecz Rosji, to dlaczego mordowali Greków, Syryjczyków, Asyryjczyków? I dlaczego wymordowali aż półtora miliona Ormian – czyżby wszyscy byli agentami Rosji, w tym setki tysięcy dzieci?
Kończąc tę wstrząsającą drogę krzyżową chrześcijańskich Ormian, przywołajmy wypowiedź uczciwego Żyda – Nathaniela Kapnera, tym cenniejszego dla kontekstu zbrodni wychrztów sefardyjskich w Turcji, że autentycznego żyda-nefoty, który przyjął wiarę chrześcijańską.
- Ja, brat (zakonnik – H.P.) Nathaniel Kapner, były żyd, a teraz ortodoksyjny chrześcijanin, uczynię wszystko co w mojej mocy, aby zdemaskować żydów, ponieważ nie są oni niewinnymi ofiarami prześladowań, ale to oni rozpalili niechęć i wrogość do siebie z powodu swojej koczowniczej historii między narodami. Żydzi w rzeczywistości są bowiem najbardziej zaciekłymi sprawcami niewyobrażalnych rasistowskich zbrodni, nieznanych kiedykolwiek w historii świata. A właśnie Holokaust Ormian, za który żydzi ponoszą odpowiedzialność, jest jaskrawym przykładem żydo-rasistowskich zbrodni. Opisem genezy i przebiegu ludobójstwa na Ormianach, kończymy wątek filo-islamizmu Jana Pawła II. Zarazem otwiera to fatalny w skutkach dla Kościoła katolickiego wątek filożydzizmu, całkowicie fałszywie zwanego „filosemityzmem”.
Henryk Pająk Fragment książki pt. ” Kościół do katakumb, Polska do kasacji”
http://www.jezierski.pl/strona.htm?id=780
Doprawdy, niewiele jest w historii świata masowych mordów, za którymi nie stoją „starsi bracia”. – admin
Zlikwiduję bufet! Ponieważ wiele osób pyta, co ja właściwie będę robił jako prezydent m. st. Warszawy, odpowiadam: będę się zajmował tym, by Urząd Miasta robił jak najmniej. Oczywiście przy radykalnym zmniejszeniu liczby etatów… Pani Hanna Gronkiewicz-Waltzowa postępowała odwrotnie – zatrudniła 1700 nowych urzędniczek i urzędników. Co nieźle rozdęło budżet miasta. Prawie o tyle, ile wynoszą dotacje z UE… Pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będzie niewątpliwie wstrzymanie budowy „Centrum Sztuki Nowoczesnej”. Pisałem o tym w „Najwyższym CZASIE!”. Ma to-to zająć kawał placu Defilad przed deficytowym Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina – i byłoby oczywiście jeszcze bardziej deficytowe. Przypominam, że miasto oddało zamek w Jazdowie na „Centrum Sztuki Współczesnej” – i jest on wyraźnie niewykorzystany! Na to CentrSztuNow warszawiacy mieliby zapłacić 270 mln zł! Czyli pięcioosobowa rodzina zapłaciłaby ponad 500 złotych! Za co mogłaby w skupieniu oglądać np. wystawę probówek z potem, łzami, śliną, moczem i kałem wybitnego polskiego artysty – znanego ponoć na całym świecie, tylko w Polsce nie docenianego. Przystąpiłbym też czym prędzej do sprzedaży w ręce prywatne miejskich przedsiębiorstw. Dwa są w likwidacji: Wytwórnia Elementów Wielkopłytowych „Świderska”, Miejski Kombinat Modernizacyjno-Budowlany – a dwa działają: Miejski Kombinat Budowlany „Zachód”, Przedsiębiorstwo Budownictwa Uprzemysłowionego Warszawa-Północ. To samo dotyczy spółek. Zacząłbym oczywiście od Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego Sp. z o.o. – ale zaraz potem poszłoby 23 z 28 spółek, które posiada miasto. Cztery ostatnie sprzedawałbym nieco później. Natomiast natychmiast starałbym się pozbyć udziałów, które miasto posiada w 16 spółkach. Oczywiście posiada je tylko po to, by w ich radach nadzorczych poumieszczać Krewnych-i-Znajomych prezydenta i rajców. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza udział Miasta (23%) w Towing Sp. z o.o. – co wyjaśnia, dlaczego Straż Miejska jest poganiana, by bez szczególnej konieczności odholowywać ludziom pojazdy – oraz w… spółce z o.o. Kupieckie Domy Towarowe! Tak – te same KDT, które p.Hanna Gronkiewicz-Waltzowa bezlitośnie wyeksmitowała, robiąc miejsce pod CentrSztuNow. Dla wyjaśnienia: Warszawa miała w KDT tylko 0,03% udziałów – niewątpliwie po to, by mieć kogoś w radzie nadzorczej – i podejrzewam, że pomimo rozwalenia budynku KDT, KDT Sp. z o.o. istnieje sobie nadal i ten ktoś nadal pobiera uposażenie. To na pierwsze trzy tygodnie urzędowania. Proszę jednak pamiętać, że najprawdopodobniej oddziedziczę już uchwalony budżet miasta, więc będę musiał dokonywać prawnych łamańców, by to przeforsować. Niewykluczone, że część działań będzie musiała poczekać rok. JKM
09 września 2010 Wysokopodatkowe państwo demokratycznego bezprawia.. „Państwo jest wielkim egoistą”- napisał anarchista Max Stirner, kiedy jeszcze anarchiści walczyli z centralizmem państwowym a ich flaga była czarna, a nie czerwona jak jest dzisiaj.. Zaczerwieniona od socjalizmu.. Dzisiaj socjalistyczne państwo nie dość, że się centralizuje, reglamentuje ludzką działalność, pęta ją przepisami demokratycznego bezprawia, biurokratyzuje-to jeszcze odbiera ludziom w nim mieszkającym owoce ich pracy.. Poprzez podatki nakładane w nieskończoność Aż wydusi z nas wszystko co posiadamy. Demokratyczne państwo zbiurokratyzowanego bezprawia nie zna granicy do której może rabować swoich demokratycznych poddanych. Bo demokracja większościowa nie ma żadnych ograniczeń, ponieważ przegłosować można wszystko.. Łącznie z obowiązującym wszystkich jednakowym numerem butów, które to państwo demokratyczne może nam narzucić, a potem demokratyczną decyzję - egzekwować.. Przy pomocy odpowiednich służb państwowych, mających na swoim stanie paralizatory, kule gumowe czy granaty ogłuszające. Pieniądze z demokratycznego rabunku głównie idą na marnotrawstwo, propagandę, biurokrację i budowanie wrogości wobec nas, „ obywateli” w nim zamieszkujących.. Tonąca biurokracja brzydko się chwyta, bo w demokratycznym państwie bezprawia jesteśmy MY- ciężko pracujący na to państwo, i ONI- żyjący z naszej pracy.. Bo jak odczytać nowy pomysł rządzących demokratycznym państwem bezprawia, żeby wyposażyć i rozbudować siły policji skarbowej przeciw podatnikom okradanym niemiłosiernie od dwudziestu jeden lat, od tzw. przemian, które miały przynieść Polakom dobrobyt i pomyślność? Okradani Polacy już ledwie dyszą pod ciosami podatkowymi demokratycznego państwa bezprawia, a to państwo, które utrzymują przeciw sobie obowiązkowo, zamiast dbać o ich wolność i bezpieczeństwo , futruje nowych strażników demokratycznego państwa bezprawia, żeby dodatkowo łoili skórę swoim demokratycznym poddanym, zwanych obywatelami.. Widać władza demokratyczna wie, że w miarę rozwoju socjalizmu biurokratycznego, niezadowolenie ludzi będzie narastać, bo rosnąć będą podatki, więc zawczasu przygotowuje się do ewentualnej konfrontacji z krnąbrnymi podatnikami, którzy już nie mają z czego płacić krwiożerczemu państwu, którego jedyną rolą okazuje się być rabunek.. Od 1 stycznia 2011 roku oprócz wzrostu podatku VAT o jeden punkt procentowy, zgodnie z pomysłem Platformy Obywatelskiej, nałożenia na nas podatku bankowego według pomysłu Prawa i Sprawiedliwości, będzie wzrost podatku VAT na książki ze stawki zerowej do 5%(???) I do tego chyba ten jeden procent od strony rządowej.. pominąwszy podatek akcyzowy w paliwach, węglu, papierosach i alkoholu.. O tym, że obydwa podatki zostaną wprowadzone, bo Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość to jeden Stół – Okrągły i czy rządzą jedni czy drudzy- to tak naprawdę dla nas wszystko jedno , bo i tak sprawy idą w jednym kierunku.. W kierunku- ku katastrofie! Dzięki przynależności do socjalistycznej Unii Europejskiej, której musimy słuchać jak syn ojca, a do której wepchnęły nas oba te socjalistyczne ugrupowania, plus SLD i PSL. No i oczywiście plus VAT! Bo w ramach naszej” suwerenności” musimy podnieść ten podatek, gdyż wygasła zgoda Brukseli na stosowanie ulgi- poinformowało Ministerstwo Finansów. Panu Jarosławowi Kaczyńskiemu wyrwało się, że „Polska nie jest suwerenna”, co oczywiście jest prawdą, o czym ja osobiście piszę od czterech prawie lat.. A że miałem i mam rację, świadczy chociażby wielkie oburzenie PO, SLD i PSL zorganizowane wczoraj zgodnie i przeciw PiS, PiS przecież też popierał przyłączenie Polski do socjalistycznej Unii Europejskiej. Gdzie socjalizm wylewa się z każdej dziedziny życia Europejczyków.. I jesteśmy częścią jednego państwa, z jednym prezydentem, ministrem spraw zagranicznych, Komisją Europejską- naszym nowym rządem- wkrótce z jedną walutą i jednym prawem- europejskim. Przydałoby się- kiedyś wolnej Polsce- żeby wszyscy ci ludzie odpowiedzieli za to co zrobili z nami, pakując nas do więzienia europejskich narodów pod nadzór biurokracji europejskiej, do tego- jak mówił tow. Jelcyn:” Ewropejskiego Sojuza”, . będąc jeszcze w Sowieckim Sojuzie.- stanęli przed sądem za to co zrobili, zatrzymując rozwój cywilizacyjny Polski na kilkadziesiąt lat, do czasu aż ta Unia się rozpadnie. Bo , że się rozpadnie- rzecz oczywista. Żaden sztuczny twór w historii się nie uchował się w nieskończoność. Do tego tak biurokratyczny jak Unia Europejka regulująca każdą dziedzinę naszego życia... No cóż.. Historia przesunęła się ze wschodu na zachód.. Ta zachodnia jest w wersji bardziej pokracznej.. Zerową stawkę VAT Unia pozwoli nam- w ramach naszej suwerenności- utrzymać na społeczne budownictwo mieszkaniowe, a to tylko w stosunku do mieszkań o powierzchni nie przekraczającej 150 metrów kwadratowych i domów do 300 metrów kwadratowych…. Każdy metr ponad reglamentację – obciążony będzie stawką 23% VAT. Najlepiej wybudować sobie dwa domy po 300 metrów kwadratowych i połączyć je łącznikiem naziemnym, albo podziemnym- i jakoś to będzie. Może socjaliści nie zauważą. Tak jak dłuższy czas nie zauważyli gumowych drzewek oliwkowych w Grecji, do których to drzewek Grecy pobierali dopłaty unijne.. W każdym razie na razie korzystamy z ulgi, co się nazywa derogacjami, zobowiązaniami w kontekście prawa wspólnotowego, na usługi takie jak naprawa rowerów czy butów. Konsument płaci na razie 7% VAT plus- od Nowego Roku Pańskiego 1 %.. Czyli 8%.. Z jednej strony zło Unii Europejskiej- a z drugiej nasz opresyjny rząd, który na własną rękę może nakładać dodatkowe podatki na swoich” obywateli”..
Mamy jeszcze 7% podatek VAT na usługi budowlane, remontowe , przy przebudowach domów.. Unia wymyśliła, że wymienione usługi będą mogły być traktowane jako pracochłonne, wykonywane lokalnie, a więc ich świadczenie „ nie zakłóci konkurencji na wspólnym unijnym rynku”(???) Nie wiem co to znaczy, jak komisarze europejscy postrzegają konkurencję na wspólnym rynku..(????) Konkurencja to konkurencja- dobra dla każdego konsumenta.. W każdym razie wobec powodzi podatków, która szykuje się od Nowego Roku Pańskiego 2011 i dalszych podwyżek podatków od lat następnych, na razie do roku 2017- socjalistyczna władza biurokratyczna w Polsce musi być przygotowana na potencjalne ruchawki i walkę z indywidualnymi podatnikami, którzy rujnowani przez socjalistyczne państwo pogrążać się będą w desperacji.. Obawiam się, że granaty ogłuszając, paralizatory, kule gumowe – nie wystarczą.- przeciw desperatom, którzy będą starali się nie dać obrabować.. Czy jest to do uwierzenia, żeby demokratyczne państwo prawa szykowało się na wojnę z własnymi obywatelami? Niech policja skarbowa kupi sobie jeszcze samochody pancerne, śmigłowce, łodzie podwodne- bo nie wiadomo, czy nie trafi się jakiś komandos ze Specnazu, tak jak w Magdalence kilka lat temu.. I będą zmiany w budżecie państwa.. Głównie dostanie biurokracja pasożytująca i wszystkie te służby, które będą działać przeciw ludziom. Taka Państwowa Inspekcja Pracy dostanie dodatkowo 40 milionów złotych na walkę z przedsiębiorcami(!!!!). Wezmą sobie biurokraci z Kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu , Senat.. A więc wszyscy ci, którzy codziennie fundują nam podatkowe piekło.. To jest ironia losu. Ci co najbardziej dają nam w kość- sami siebie nagradzają naszymi pieniędzmi.. Czy może być coś bardziej nas poniżającego?
I wysokopodatkowe państwo demokratycznego bezprawia będzie jeszcze bardziej bezprawne.. W miarę upływu czasu.. Na szczęście niedemokratycznego… WJR
Generałowie NATO chcą pomóc śledczym "Nasz Dziennik" ujawnia: Dowódca amerykańskich Sił Powietrznych w Europie gen. Roger Brady oferuje Polsce pomoc w śledztwie smoleńskim Po raz pierwszy generałowie NATO wyrażają rozczarowanie trybem prowadzenia dochodzenia w sprawie katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem. Bardzo gorzkie słowa pod adresem osób odpowiedzialnych za to śledztwo padły w największej w Europie wojskowej bazie NATO w Ramstein w Niemczech. Pięć miesięcy po katastrofie Amerykanie wciąż gotowi są pozytywnie odpowiedzieć na prośbę Polski o pomoc w wyjaśnieniu okoliczności zdarzenia, w którym zginął zwierzchnik Sił Zbrojnych RP prezydent Lech Kaczyński oraz dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych jednego ze strategicznych państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jasna deklaracja wsparcia Polski została złożona podczas wewnętrznego spotkania towarzyszącego uroczystości odsłonięcia tablicy, którą Amerykanie uhonorowali wczoraj gen. pil. Andrzeja Błasika, poległego 10 kwietnia wybitnego dowódcę Sił Powietrznych RP. Usłyszeli ją obecni tam przedstawiciele polskiego Dowództwa Sił Powietrznych. Słowa, które padły w Ramstein, dalece odbiegają od protokołu dyplomatycznego przyjętego dla tego typu spotkań. Generałowie Sojuszu zademonstrowali wczoraj najgłębszą solidarność z polskimi dowódcami, którzy zginęli na pokładzie rządowej maszyny. Na podobny gest nie zdobyło się do tej pory polskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Odsłonięcia tablicy poświęconej zmarłemu tragicznie w katastrofie rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem gen. pil. Andrzejowi Błasikowi, dowódcy Sił Powietrznych RP, dokonała wczoraj wdowa po generale Ewa Błasik wraz z dowódcą Sił Powietrznych USA w Europie gen. Rogerem Bradym. Padły znamienne słowa ze strony Amerykanów, którzy z najgłębszym szacunkiem wspominają gen. Błasika, wybitnego dowódcę i swojego przyjaciela. - Uroczystość ta otwiera nową erę dla Sojuszniczego Dowództwa Komponentu Powietrznego w Ramstein. Miejsce, w którym teraz się znajdujemy, pozostanie już na zawsze miejscem pamięci gen. pil. Andrzeja Błasika, jego wkładu, który wniósł w rozwój Sił Powietrznych RP, oraz wsparcia wypełnienia misji NATO - podkreślali dowódcy bazy w Ramstein. Tablica została umieszczona przed głównym budynkiem kwatery NATO w Ramstein, nieopodal flag wszystkich państw członkowskich Sojuszu. Widnieją na niej kontury Polski, nasza flaga i napis: "Ku Pamięci Gen. Andrzeja BŁASIKA/ Dowódcy Polskich Sił Powietrznych RP, 19 kwietnia 2007 - 10 kwietnia 2010". I cytat z "Pieśni" Jana Kochanowskiego, w języku polskim i angielskim: "A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym co służą Ojczyźnie". Data 19 kwietnia 2007 r. oznacza moment objęcia przez gen. Błasika dowództwa Sił Powietrznych, 10 kwietnia 2010 r. zaś - dzień jego tragicznej śmierci. Czteroletni dąb, który znajduje się za tablicą jako "żywy pomnik" - symbol siły i szlachetności - ma również upamiętniać generała. Dąb oraz pamiątkowa tablica - jak mówili amerykańscy dowódcy - będą odtąd przypominać wszystkim o męstwie i szlachetności dowódcy Sił Powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej. - Amerykanie mówią, że wielkim błędem strony polskiej jest to, że śledztwo smoleńskie jest prowadzone w taki sposób, że to nie Polska, tylko Rosjanie decydują o wszystkim - powiedziała "Naszemu Dziennikowi" Ewa Błasik. Jak dodała, są gotowi, aby wesprzeć stronę polską w śledztwie. - Po głównych uroczystościach miałam z dziećmi spotkanie z dowódcami biorącymi w nich udział. Powiedziałam wtedy, że jestem za tym, by śledztwo smoleńskie przejęła komisja międzynarodowa. Generał Roger Brady odpowiedział mi, że Amerykanie są gotowi w każdej chwili pomóc Polsce, wspierając to śledztwo - zaznaczyła Ewa Błasik. Dla dowódców NATO gen. Andrzej Błasik - jak podkreślali w swoich przemówieniach podczas oficjalnej uroczystości gen. Brady i gen. Frank Gorenc, dowódca 3 Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Europie - pozostanie w pamięci jako wybitny dowódca, który miał jasną wizję rozwoju Sił Powietrznych w Polsce, człowiek niezwykle światły i otwarty. - Ceniłem bardzo determinację gen. Błasika, który był wiernym przyjacielem i prawdziwym sojusznikiem w naszych wysiłkach dla postępu sił powietrznych NATO. Kontakty, które nawiązał w NATO oraz w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych, wciąż wydają owoce dla Sojuszu i obu krajów - zapewnił gen. Roger Brady. W uroczystości oprócz gen. Rogera Brady'ego, dowódcy Sojuszniczego Połączonego Dowództwa Powietrznego, wzięli udział czołowi dowódcy NATO oraz przedstawiciele z państw członkowskich Sojuszu pracujący w kwaterze w Ramstein, m.in. zastępca gen. Brady'ego, gen. broni Friedrich Ploeger i gen. Frank Gorenc, dowódca 3 Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Europie. Zaproszenie otrzymał od gen. Brady'ego obecny dowódca Sił Powietrznych RP gen. broni pil. Lech Majewski, który sam do Ramstein nie pojechał, lecz delegował tam swoje przedstawicielstwo w osobach: gen. bryg. pil. Tomasza Drewniaka, dowódcy 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie, płk. Mirosława Bodnara, zastępcy dowódcy 3. Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej i byłego szefa sekretariatu Dowódcy Sił Powietrznych, a także płk. Kazimierza Dyńskiego, szefa Zarządu Operacji Powietrznych. Wraz z rodziną gen. Andrzeja Błasika - panią Ewą Błasik, wdową po generale, i jej dziećmi - Joanną i Michałem, wspólnie udali się do Niemiec. - Jako rodzina gen. Andrzeja Błasika byliśmy bardzo wzruszeni powagą uroczystości. Córka, która na pogrzebie ojca była bardzo dzielna, nawet przemawiała, gdy zobaczyła, z jakimi honorami, przy dźwiękach hymnu polskiego, oddawano mu cześć w bazie wojskowej NATO - nie mogła opanować drżenia i płaczu. Cały czas powtarzała: "Mamusiu, a dlaczego u nas w kraju tak nie szanują mojego ojca?" - relacjonuje Ewa Błasik. - Nie ukrywam, że powiedziałam Amerykanom, jak źle w Polsce traktowany jest dziś mój mąż, jak media znęcają się nad nim, roztrząsając kwestię jego rzekomego udziału w katastrofie smoleńskiej, jak zapraszają tzw. ekspertów, którzy niewiele mają do powiedzenia. Gdyby nie "Nasz Dziennik", to wydarzenie w Ramstein z pewnością byłoby w Polsce przemilczane - dodaje.
Dobry dowódca Wdowa po gen. Błasiku podkreśla, że reakcja na jej słowa wszystkich dowódców NATO, którzy uczestniczyli w uroczystości w bazie w Ramstein, była taka sama. Nie kryli swego zdziwienia i zniesmaczenia. - Nie mieściło im się w głowach, jak można tak postępować z zasłużonym w Polsce i na świecie dowódcą Sił Powietrznych, że poprzez jedno bezpodstawne oskarżenie marnuje się jego dorobek życia - zaznacza Ewa Błasik. W nieformalnych rozmowach amerykańscy dowódcy podkreślali, że choć nie jest potwierdzone, iż gen. Błasik przebywał w kokpicie przed katastrofą Tu-154M, to nawet jeśli tak było, sami postąpiliby dokładnie tak samo jak on. Podkreślają, że nie groziłoby to bezpieczeństwu ani załogi, ani pasażerów. Weszliby do kabiny pilotów i wsparli ich swoją obecnością, bo tak w trudnej sytuacji postępuje dobry dowódca. Mecenas Zbigniew Cichoń, senator PiS, uważa, że amerykańscy oficerowie, którzy faktycznie mają sporą wiedzę i doświadczenie, czy to z zakresu budowy samolotów, czy też działania urządzeń pokładowych (wiele z nich na pokładzie Tu-154M było produkcji amerykańskiej), mogliby występować w charakterze biegłych. Senator nie wyobraża sobie, by prokuratura nie chciała skorzystać z ich wiedzy. - Skoro mają tu duże doświadczenie, to jest taka możliwość. Może na podstawie analizy różnych danych technicznych, dotyczących funkcjonowania różnych urządzeń samolotu, i na podstawie analizy szczątków samolotu, które zostały zebrane, udałoby się ustalić przyczynę tej tragedii. Niewątpliwie warto skorzystać z tej wiedzy - podkreśla. Jak zauważa senator Cichoń, już samo zaangażowanie amerykańskich generałów mogłoby pozytywnie wpłynąć na sposób prowadzenia postępowania w sprawie katastrofy. Piotr Czartoryski-Sziler
Oferta nie do odrzucenia Z Witoldem Waszczykowskim, wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego w latach 2008-2010, byłym wiceministrem spraw zagranicznych, rozmawia Marcin Austyn Wiedza amerykańskich ekspertów może okazać się cenna dla wyjaśnienia okoliczności katastrofy Tu-154M z prezydentem RP na pokładzie? - Ich doświadczenie może być cenne, bo kto może nam pomóc, jeśli nie eksperci z największej bazy lotniczej w Europie, jaką jest Ramstein? Na przestrzeni lat funkcjonowania tej bazy odnotowano tam sporo wypadków lotniczych i w związku z tym Amerykanie mają doświadczenie w badaniu incydentów lotniczych. Ponadto - jak już wcześniej w kontekście katastrofy smoleńskiej wskazywałem - warto rozmawiać z Ameryką, bo jest to państwo, które dysponuje największą siecią monitoringu satelitarnego na świecie. Moim zdaniem, każde przekazane spostrzeżenie może okazać się cenne, chociażby miało tylko wykluczyć któryś z wariantów śledztwa czy też uczynić go mniej prawdopodobnym. Przy takiej tragedii, takim wypadku trzeba zgłaszać się do wszystkich. Nie tylko do Amerykanów, ale i do najbliższych sąsiadów, także Skandynawów, słowem do wszystkich, którzy mogliby cokolwiek wiedzieć.
Jak możemy skorzystać z oferty Amerykanów? Do kogo należy inicjatywa? - Na pewno pierwsza prośba o pomoc powinna pójść drogą dyplomatyczną, a potem w wyniku umów można przejść do bezpośrednich kontaktów zainteresowanych instytucji. Działać może tu zarówno prokuratura, jak i wojsko, ale kanałem, który łączy te starania, jest w tym wypadku MSZ. Trzeba pamiętać, że są to delikatne sprawy. Dotykają one kwestii, które służby amerykańskie badają i o których nie zawsze mogą otwarcie mówić, by nie ujawniać swoich działań operacyjnych. Ja osobiście głęboko wierzę, że ktoś takie rozmowy podjął - jednak ta deklaracja amerykańskich oficerów złożona po 5 miesiącach od tragedii trochę mnie niepokoi, czy jednak ktoś czegoś nie zaniedbał, bo dlaczego Amerykanie teraz, po tak długim czasie, chcą nam pomóc?
W rządowym Tu-154M były urządzenia amerykańskie. Lotnicy mogliby zostać powołani przez prokuraturę w charakterze biegłych w tym zakresie? - Dokładnie. Ja zakładam, że korzystano już z takiej pomocy, by sprawdzić, czy któreś z urządzeń pokładowych nie zawiodło [w USA badany był system TAWS - red.]. Jednak kiedy już odzyskamy urządzenia pokładowe amerykańskiej produkcji, to warto przesłać je do laboratoriów producenta, by tam przetestowano ich działanie. Na pewno jest duże pole do współpracy z Amerykanami i wierzę, że ktoś to robi. Dziękuję za rozmowę.
MACIEREWICZ PYTA TUSKA O SMOLEŃSK Publikujemy pytania do premiera Donalda Tuska, jakie na dzisiejszej konferencji prasowej zaprezentowali posłowie z zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Pracom zespołu przewodzi Antoni Macierewicz.
1. Czy to prawda, że to pan podjął inicjatywę zaproszenia premiera Putina na 70. rocznicę obchodów mordu katyńskiego, podczas spotkania 1 września w Sopocie, a następnie doprowadził pan do zorganizowania odrębnych uroczystości 7 kwietnia 2010 r.?
2. Dlaczego odrzucił pan propozycję prezydenta Miedwiediewa prowadzenia wspólnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej?
3. Dlaczego i w oparciu o jakie ekspertyzy przyjął pan jako podstawę postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej konwencje chicagowską, a nie porozumienie polsko-rosyjskie z 1993 r.?
4. Dlaczego przez 5 miesięcy, jakie upłynęły od katastrofy, robił pan wszystko, żeby Polska nie przejęła żadnego fragmentu postępowania w sprawie katastrofy, nawet w tych wypadkach, w których strona rosyjska w sposób oczywisty lekceważyła podstawowe zasady postępowania i narażała istotne dowody na zniszczenie, jak np. w sprawie badania wraku samolotu, miejsca katastrofy, czarnych skrzynek?
5. Dlaczego nie stanął pan na czele polskiej komisji badającej to postępowanie, mimo że na czele rosyjskiej stanął premier Putin? Czy świadomie zaniżał pan w ten sposób rangę polskiej komisji, utrudniając jej działanie?
6. Dlaczego na czele polskiej komisji postawił pan ministra Millera, choć wiedział pan, że jako zwierzchnik szefa BOR – gen. Janickiego - jest współodpowiedzialny za skandaliczne zaniedbania przy zapewnieniu bezpieczeństwa prezydenta RP?
7. Dlaczego natychmiast po katastrofie nie zwrócił się pan do najwyższych władz rosyjskich, aby po udzieleniu niezbędnej pomocy medycznej zabezpieczyły miejsce katastrofy, nie zacierając śladów do czasu przybycia polskich służb?
8. Dlaczego po otrzymaniu informacji o katastrofie nie zwrócił się pan natychmiast do właściwych władz NATO oraz USA o udzieleniu pomocy eksperckiej oraz o powołanie międzynarodowej komisji badającej tą katastrofę?
9. Dlaczego po uzyskaniu informacji o skandalicznym braku zabezpieczenia ciał ofiar, miejsca katastrofy, nieprzeprowadzeniu w sposób właściwy sekcji zwłok nie zdymisjonował pan minister Ewy Kopacz, gen. Janickiego, ministra Millera i ministra Arabskiego, a także innych odpowiedzialnych za skandaliczne przygotowanie wizyty i narażenia życia prezydenta oraz innych urzędników RP i bezpieczeństwa państwa. Dlaczego wiedząc o niedostatecznej liczbie prokuratorów, nie zwrócił się pan do Prokuratora Generalnego o natychmiastowe uzupełnienie składu polskich prokuratorów?
10. Dlaczego zaaprobował pan przejęcie obowiązków prezydenta przez marszałka Komorowskiego przed zidentyfikowaniem ciała prezydenta i stwierdzeniem jego zgonu? GaPol
O hańbie Kiedyś śp. K. Kieślowski na jednej z konferencji prasowych, paląc w ten swój charakterystyczny, nerwowy sposób, papierosa, odrzekł na pytanie jednego z dziennikarzy „Komunizm to jest śmiertelna choroba. Na to się umiera” (cytuję z pamięci). Oczywiście po takim dictum część „żurnalistów” wpadła w stan osłupienia, bo przecież Kieślowski mówił to w „wolnej Polsce”, w której już od paru dobrych lat komunizmu żadnego „nie było”. Jak twierdzili zresztą wtedy najstarsi gazdowie (z rozmaitymi marksistowskimi tytułami „naukowymi” lub „redakcyjnymi” za peerelu), nie było go w Polsce w ogóle. Wprawdzie, gdy czerwoni gazdowie pisywali swoje elaboraty o wyższości młodego Marksa nad starym (lub odwrotnie), o „nieuchronności dziejowej socjalizmu”, o zgniliźnie kapitalizmu, konsumpcjonizmu i imperializmu, o wybranych zagadnieniach ekonomii politycznej itp., to śpiewali z innego klucza, ale – jak wiemy doskonale – w „wolnej Polsce” nikt już tymże gazdom zbyt dokładnie do zawodowego życiorysu nie zaglądał i w zbędne szczegóły służbowe się nie zagłębiał. Bo i po co to komu było, skoro i gazdowie swoje archiwalia różne mieli? Startowali oni więc – tak jak i cała „klasa polityczna”, co się z gumioków, walonek, kufajek i uszanek przebrała w garnitury – z „czystym kontem”, a więc i z czystym sumieniem. Dostawali „drugą szansę”, a ściślej, sami sobie ją dawali, no bo Bogiem a prawdą, nikt ich wszystkich od władzy żadnej nie odsuwał, jeno oni nieco się władzą z „demokratyczną opozycją” (a la wujek Tadek, wujek Bronek, wujek Leszek czy wujek Adaś) dzielili. Trudno było więc oczekiwać, że „nowe państwo” budowane na takim politycznym i moralnym bagnie, jakie niosła ze sobą cała ta czerwona wataha (to określenie należy traktować jako techniczne, a nie jako obelgę), mogło zmierzać do czegoś innego, jak nie do politycznej i moralnej katastrofy. Śmiertelna choroba bowiem, jeśli nie zastosuje się wobec niej ostrej i skutecznej terapii, rozwija się aż do momentu, kiedy dany organizm doprowadzony jest do stanu agonalnego. Nieraz zresztą w naszych „Polaków rozmowach” termin „chore państwo” (przez te wszystkie lata „po przełomie”) stanowił składowy element opisu tego, co doświadczaliśmy, przy czym „chore” oznaczało zwykle zabałaganione, zdezorganizowane, złodziejskie, skorumpowane. Tymczasem patologiczny wymiar polskiego państwa jest o wiele głębszy niż tylko na poziomie funkcji instytucji państwowych, ustroju, systemu edukacji, warunków gospodarowania itd. Polska jest chora na poziomie moralnym. Zepsucie moralne i jakaś taka łajdacka radość z jego powodu stanowi wizytówkę naszego obecnego „establishmentu” oraz, nie bójmy się tego słowa po niezapomnianych widokach z Krakowskiego Przedmieścia, wizytówkę tych, co ten „establishment” popierają. W znakomity sposób ujął całą tę sytuację Aleksander Ścios w swoim poruszającym eseju „Szczury” (http://cogito.salon24.pl/226662,szczury), pisząc m.in.: „Ci sami, którzy przywlekli dżumę do naszych czasów, korzystając z wielkiej mistyfikacji „transformacji ustrojowej” postępują z nami niczym szczury roznoszące zarazę, gotowe na wszystko, byle tylko zachować prawa własnego gatunku. Ich fałsz, wylewający się z telewizorów, sączony jadem dziennikarskich bredni nie jest niczym innym, jak camusowską dżumą, za którą „umierały z zakrwawionymi pyskami tuż pod stopami ludzi”.”. To sformułowanie „szczury” uważam za najcelniejsze do opisu tego, na czym polega problem współczesnej Polski. Jeśli bowiem pozostajemy na poziomie odniesień typu „choroba”, „patologia”, „chaos”, „mafia”, „Układ”, „neopeerel”, „neokomunizm” czy wreszcie „Ubekistan” (wszystkie one są przydatne, oczywiście), to znikają nam sprzed oczu główni „podwykonawcy” dzieła niszczenia naszego kraju. Tych zaś trzeba widzieć dokładnie w tym, co od wielu już lat robią, a czego wypadkową stała się po części nie tylko smoleńska tragedia, ale przede wszystkim to, jak cała „klasa polityczna” zachowała się w jej obliczu i po niej. Jeśli były osoby, które do 10 kwietnia wątpiły w zasadność przywołanych przeze mnie wyżej, mocnych określeń dot. współczesnej Polski, to myślę, że w ostatnich paru miesiącach mogły zrozumieć, o co w tych określeniach naprawdę chodzi. Jeśli nie od dnia samej katastrofy tupolewa, kiedy od pierwszych godzina zaczęto łgać o wypadku, to choćby od czasu „walki z pochówkiem na Wawelu” (którego to pochówku Prezydent Kaczyński „nie był godny” - o Jego zmarłej Małżonce w tym kontekście raczej nie mówiono), a już szczególnie od – nakręcanej i przez ciemniaków, i przez czerwonych (a żeby było zabawniej, wspieranej także przez niektórych duchownych) – haniebnej walki z Krzyżem, można było na własne oczy zobaczyć, jakim moralnym bagnem stało się w swej istotnej części polskie państwo. Na świecie ze szczególną czcią podchodzi się do tych, którzy zginęli w nagłych, gwałtownych okolicznościach (i to nie muszą być osoby szczególnie znane, wystarczy że to zwykli, uczciwi obywatele), właśnie takich jak katastrofy lotnicze, stawia się im obeliski, pomniki, urządza miejsca pamięci – słowem: składa należyty hołd. Z jeszcze większą czcią, oczywiście, podchodzi się do ludzi na ważnych stanowiskach państwowych, którzy giną tragicznie – ba, nawet zmarłych w naturalny sposób prezydentów, wysokich urzędników itd. honoruje się chrzcząc ich imionami lotniska, budynki, uczelnie oraz kręcąc filmy na temat tychże osobistości. W Polsce natomiast, w której tradycja oddawania czci zmarłym należy do kulturowego kanonu (nie tylko do dobrego obyczaju), urządzono iście szczurzą zabawę na grobach, z tańcami, hulakami, pijaństwem, narkotykami, szyderczym śmiechem z ofiar i wypowiadaną (nie tylko przez piekielną gawiedź, ale i przez „czołowych polityków”) kpiną z tragicznej śmierci. (Zwróćmy zresztą uwagę, jak do tego sabatu w podskokach włączyli się czerwoni – ci sami czerwoni, co do których nas zapewniano przez ostatnie 21 lat, że się „ucywilizowali”, że są już „socjaldemokratami”, że są „inni niż komuna”.) Polska nie tylko została niesprawiedliwie urządzona, rozkradziona, podporządkowana prywatnym interesom mafiozów z czerwonym lub innym rodowodem. Z bałaganu, z mafii, ze złodziejstwa można w każdym kraju po jakimś czasie wyjść, jeśli zaprowadzi się w nim praworządność, a bałaganiarzy, mafiozów, złodziei powsadza się za kratki. Polska została zhańbiona - i tej hańby nie wybaczymy i nie zapomnimy nigdy. A ludzi, którzy zhańbili Polskę rozliczymy, co do jednego. Tak nam dopomóż Bóg. FYM
MIGAWKI Z ZA DRUTÓW W KRYNICY Rozpoczęło się wczoraj Forum Ekonomiczne w Krynicy. W tym roku Polskie Davos przywitało uczestników... zasiekami. Deptak został odgrodzony. Dla bezpieczeństwa uczestników oczywiście. Pan Prezydent Komorowski przespacerował się z sali konferencyjnej poprzedzany 6 ochroniarzami idącymi co dwa metry po dwóch, i otoczony wianuszkiem, tak na oko, 20 urzędników. Ciekawe, czy po ilości ochroniarzy należy rozpoznawać kto jest ważny, a kto mniej? Czy może, kto ma więcej powodów do niepokoju? Pan Minister Boni miał dwóch rosłych ochroniarzy. Widocznie są powody do obaw, że wdzięczni za podwyżkę VAT wyborcy mogliby chcieć zbyt natarczywie tę wdzięczność okazać. Pan Minister Grad był bez ochroniarzy, albo byli jakoś nadzwyczajnie dyskretni. Może po paru udanych IPO Pan Minister nie boi się inwestorów giełdowych. Zresztą dzień wcześniej, na otwarciu Forum Inwestycyjnego w Tarnowie, Pan Minister całkiem przekonywująco tłumaczył dlaczego wybrał taką, a nie inną formę „prywatyzacji” samej Giełdy. Oczywiście nie będzie to „prywatyzacja” prawdziwa, bo Skarb Państwa zachowa nad giełdą kontrolę, ale powody, dla których nie zdecydował się na przyjęcie oferty żadnego z inwestorów strategicznych brzmiały naprawdę wiarygodnie. Pani Minister Fedak też była bez ochroniarzy – choć powinna bać się gniewu OFE, a może nawet przyszłych emerytów, odpowiednio podbuntowanych przez OFE. Chociaż gdyby przyszli emeryci mięli ulegać podszeptom OFE, to pewnie OFE nie bałyby się dać im prawa wyboru, czy chcą być w OFE, czy nie chcą. Być może najwięcej ochroniarzy potrzebował Przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, po tym jak stwierdził, że „strategia lizbońska na lata 2000-10 nie do końca spełniła oczekiwania”. Sam bym się na niego chętnie rzucił z pytaniem, czy ona w ogóle zaczęła być realizowana? „Ty - Mosze - daj mi szansę. Ty kup los” – powiedział Pan Bóg w starym, żydowskim dowcipie, modlącemu się o wygraną. Myśmy nie dali szansy strategii lizbońskiej, żeby mogła spełnić nasze oczekiwania. Barroso wyraził przekonanie, że strategia do 2020 „będzie skuteczniejsza”. Jej realizacja polega na nie realizacji strategii 2000-2010 i na eliminowaniu wszelkich jej przejawów, które na skutek nieuwagi albo braku determinacji europejskich biurokratów weszły jakoś w życie przed 2010 rokiem. Pod tym względem nowa strategia ma duże szanse spełnić oczekiwania... europejskich biurokratów. Potem był panel pod tytułem: „Where is the Money?” Wiadomo gdzie – w banku. Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Bank Polska, na pytanie, czy banki są odpowiedzialne za kryzys stwierdził co prawda, że część odpowiedzialności banki ponoszą bo „próbowały z ołowiu zrobić złoto wzorem dawnych alchemików”, ale odpowiedzialność dzielą one z politykami i bankami centralnymi. Przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze – Jan Krzysztof Bielecki – się żachnął i stwierdził, że „gdyby powiedziano, że bar jest otwarty to on się osobiście nie upije”. Oczywiście ten bon mot wywołał aplauz na sali, która żywo zareagowała na słowa „bar” i „picie” bo się już nie mogła doczekać, kiedy ten bar otworzą. Wieczorem, jak co roku, była bowiem imprezka integracyjna w „Węgierskiej Górce” organizowana przez... Deutsche Bank Polska, na której Pan Prezes Kalicki tradycyjnie należał do najlepszych „zaśpiewaków”. Pana Premiera Bieleckiego chyba rzeczywiście nie było. Albo może „zmęczony” przeciągającym się do rana „panelem dyskusyjnym” Go po prostu nie zauważyłem. Ma za to być Pan Premier na dzisiejszym wieczorze „Legenda Górnika...”, ze Stanisławem Oślizłą i Włodzimierzem Lubańskim, który będę miał przyjemność prowadzić. Zawsze się chciałem Pana Włodka zapytać, czy on rzeczywiście mierzył Ginulfi’emu z karnego w „okienko”, czy mu się tylko tak kopnęło. Będzie to „panel roku”, bo Oślizło z Lubańskim wiedzą o czym mówią. I nie potrzebują ochroniarzy... Gwiazdowski
Z. Wrzodak polemizuje z J. Olszewskim W odpowiedzi na opublikowanie przez Jana Olszewskiego w “Naszym Dzienniku” [6.09.2010 - admin] artykułu pt. “Bracia Kaczyńscy tworzyli Solidarność” Zygmunt Wrzodak wydał oświadczenie, w którym polemizuje z byłym premierem. Poniżej publikujemy jego treść w całości, bez skrótów i poprawek: W związku z artykułem w gazecie ,,Nasz Dziennik” Jana Olszewskiego z dnia 06-09-2010 roku pt. ,,Bracia Kaczyńscy tworzyli Solidarność” nawiązujący do ,,wielkiej roli” braci Kaczyńskich w 1980 roku w powstawaniu Solidarności w tym do współredagowania statutu NSZZ ,,Solidarność”, to moim zdaniem do tego tekstu chyba wkradła się wyjątkowa nieścisłość. Jan Olszewski pisze, że dużą rolę w powstaniu statutu odegrali bracia Kaczyńscy, którzy brali udział w strajku na wybrzeżu w 80 roku. Bardzo dobrze pamiętam tamten okres czasu mimo młodzieńczych lat, że prace nad projektem statutu WZZ w 80 roku prowadzone były w Ursusie w pomieszczeniu głównej portierni tam gdzie była kolportowana prasa WZZ a ja byłem jednym z odbiorców tej prasy i roznosiłem ją po ,,swojej” hali fabrycznej. Pamiętam, że nad statutem pracowali min. Jan Olszewski i Wiesław Chrzanowski i prawdopodobnie Władysław Siła-Nowicki, na pewno nie było tam braci Kaczyńskich w tym Jarosława. Dziwi mnie to, że Jan Olszewski pomija obecnie ,,rolę Ursusa” w tworzeniu statutu Solidarności oraz powstania NSZZ ,,Solidarność” Mazowsze, które zawiązały się w zakładach Ursus i na obecne potrzeby budowania sztucznej roli opozycjonisty w osobie Jarosława Kaczyńskiego, zniekształca rzeczywisty obraz powstawania jednego z najważniejszych dokumentów lat 80-tych, zresztą o czym on sam wielokrotnie o tym mówił. Prawdą jest to, że z tym projektem statutu delegacja Solidarności Mazowsza udała się do Gdańska na posiedzenie MKS, ale w tej delegacji nie było Jarosława Kaczyńskiego, dziwić może tylko to, że przed tą delegacją w Gdańsku był już Jarosław Kaczyński. Szkoda, że Jan Olszewski próbuje przypisać teraz Jarosławowi Kaczyńskiemu przynależność do NSZZ ,,Solidarność” nie wspominając, że J. Kaczyński był przede wszystkim działaczem KOR, uczestnikiem obrad ,,okrągłego stołu” a jego brat był aktywnym uczestnikiem obrad ,,magdalenkowych” razem z Kiszczakiem Ireneuszem Sekułą, B. Geremkiem i innymi. Przypomnieć należy tym, którzy próbują kreować na bohatera Solidarności L. Kaczyńskiego, jego wypowiedzi podczas pół-tajnych ustaleń z Magdalenki. Mówił on wtedy, że Solidarność nie należy rejestrować oddolnie tylko odgórnie, ponieważ związek oddolny jest konfliktogenny oraz władza nie będzie miała z kim rozmawiać, lansował również tezę, że nie wolno rejestrować związku branżowo, ponieważ branże są strajkogenne, najwygodniej dla władzy jest ponowna rejestracja Solidarność odgórnie jako jednej struktury krajowej, którą można w łatwy sposób zapanować. Myślę, że trzeba takie sprawy przypominać szczególnie tym, którzy próbują pis-ać nową biografię Kaczyńskich na obecne zapotrzebowanie polityczne tego samego obozu politycznego.
Zygmunt Wrzodak
World Trade Center. Coś, o czym media wam nie powiedziały. Niewiele osób wie, ale owego feralnego dnia, 11.09.2001 r, oprócz budynków WTC 1 i 2, zawalił się również budynek WTC 7. Dokładnie o godzinie 16:10 w budynku nr siedem wybuchły dwa małe pożary, które można by ugasić przy pomocy ręcznej gaśnicy lub działających spryskiwaczy i które jakoby „złapały ogień” od budynku nr 1. Jest to o tyle dziwne i mało prawdopodobne, że budynek nr 7 był położony najdalej na północ, a od budynku nr 1 oddzielał go budynek nr 6. Olbrzymi, 47 piętrowy budynek nr 7 zawalił się godzine później. Jego „opadanie” wyglądało tak samo jak upadek WTC 1 i WTC 2, mimo że nie uderzył w niego samolot. Wcześniej budynek został ewakuowany na polecenie świeżo upieczonego właściciela Larrego Silversteina. O zawaleniu się wieży nr 7 nie poinformowały żadne głównonurtowe media. W Polsce jakimś cudem również przeoczono tę informacje. Na liscie rezydentów WTC 7 były przede wszystkim instytucje finansowe: American Exspress Bank, Salomon Smith Barney, Biuro Burmistrza Nowego Jorku, Tajne Służby Specjalne USA oraz CIA. Właściwie gmach był bardziej znany pod nazwą „Budynek CIA”, niż WTC 7. Trudno raczej dać wiare w to, że CIA dałaby islamskim terrorystom założyć ładunki wybuchowe pod swoim mocno ufortyfikowanym nosem. Oficjalnie do dziś nie podano przyczyny zawalenia się tego budynku. Jego nowy właściciel, Larry Silverstein, w filmie dokumentalnym „America Rebuilds” z 2002 roku przyznał, że osobiście rozkazał go wyburzyć, on sam dał komende wyburzenia wieży nr 7. Zaledwie na trzy miesiące przed atakami Żyd, Larry Silverstein, pod szyldem Silverstein Properities, wydzierżawił na 99 lat budynki World Trade Center. Wydzierżawił je za zaniżoną kwotę 3,2 miliarda dolarów. Kwote miał uregulować w przeciągu 99 lat (616 milinów opłaty wstępnej a później 115 milionów rocznie). Cały komplesks WTC Silverstein od razu ubezpieczył na sume 7 miliardów dolarów. W ubezpieczeniu zaznaczył klauzulę o ewentualnym ataku terrorystycznym (normalnie praktycznie nie do zdobycia w ubezpieczeniach i zupełnie nie praktykowana). Silverstein, po atakach „muzułmańskich terrorystów”, zażądał ponad 12 miliardów odszkodowania za zburzone wieże World Trade Center. Do chwili obecnej zdążył już otrzymać od firmy ubezpieczeniowej ponad 4,5 miliarda dolarów rekompensaty. Dodatkowo uzyskał 861 milinów dolarów na odbudowę budynku nr 7 (choć nie uderzył weń samolot). Jego prawnicy podkreślają, że to zaledwie ułamek poniesionych przez przedsiębiorcę szkód. Aby uzyskać odszkodowanie, developer pozywa kolejne koncerny – przede wszystkim linie lotnicze, do których należały porwane samoloty, oraz producenta maszyn firmę Boeing, a także właściciela lotniska w Bostonie, z którego wystartowały uprowadzone później samoloty. Zdaniem przedsiębiorcy służby ochrony nie zapobiegły porwaniu maszyn, a to w konsekwencji skończyło się atakiem na nowojorskie wieże. Żądanie ponad 12 miliardów dolarów odszkodowania oburza część rodzin ofiar, które w sądach nadal walczą o swoje pieniądze. Silverstein, który podpisał umowę dzierżawy budynków na niespełna trzy miesiące przed zamachami, upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu: dostał ubezpieczenie kilkaset razy wyższe niż kwota, którą zapłacił za budynki, dodatkowo nie musiał płacić horrendalnych pieniędzy za wyburzenie niespełniających dzisiejszych standardów bezpieczeństwa budynków pełnych azbestu, otrzymał również sporą sumę na ich odbudowe. Nasuwa się wniosek, że dla niektórych, zamachy z 11 września 2001 r, zaskoczeniem raczej nie były. „Czas kupowania jest wtedy, gdy ulice ściekają krwią”. – Nathan Rotszyld. „Jesteśmy arcypodżegaczami do wojen światowych i głownie to my odnosimy korzyści z takich rzezi narodów”. – Marcus Eli, żyd, mason. „Oczywiście, że naród nie chce wojny. Ale w końcu to przywódcy kraju warunkują politykę i jest zawsze rzeczą prostą pociągnąć za sobą naród. Z głosem, czy bez, naród zawsze może być zmuszony do uległości rozkazom przywódców. To proste. Wszystko co trzeba zrobić, to powiedzieć im, że są atakowani.” – Hermann Goring.
Za http://newworldorder.com.pl/artykul,2446,World-Trade-Center-Cos-o-czym-media-wam-nie-powiedzialy
Najdłużej trwająca nienawiść: badanie anty-goizmu
http://thy-weapon-of-war.blogspot.com/2008/11/excellent-pamphlet-on-conpiracy-for.html
Tłumaczenie: Ola Gordon
Tę małą książeczkę opracowali brytyjscy autorzy chrześcijańscy w latach 1980-1990 i jej celem jest zbadanie spisku światowego żydostwa od czasu założenia „Banku Anglii” Rotszylda, do kierowanej przez Żydów rewolucji bolszewickiej, do współczesnej kontroli Żydów nad zachodnimi mediami i inwazją kolorowych na zachodnie narody chrześcijańskie.
http://www.biblebelievers.org.au/hatred.htm
Fragmenty: Major Robert Williams z Amerykańskiego Kontrwywiadu ujawnił w swojej książce Ostateczny Porządek Świata, że istnieje „ruch Żydowskiej Władzy Świata ukryty w ruchu komunistycznym” i że jeśli mają wygrać syjoniści, to „Anglosasi muszą zostać osłabieni, zmiękczeni, mózgo-wyprani, zmuszeni do mieszania się z ciemnymi rasami”. Przewidywał, że główni stratedzy przyspieszą wybuch III wojny światowej syjonistycznego Izraela wspieranego przez Amerykę i zachód przeciwko światu arabskomuzułmańskiemu, przypuszczalnie wspieranemu przez Sowietów, ale prawdziwym celem ma być zniszczenie zdolności militarnych i przemysłowych zachodu i komunizmu. Komunizm uważał jako zaledwie chwilowy instrument żydowskich ambicji, oraz przewidział, że żydowskie super-państwo będzie zbudowane na ruinach stworzonych przez taką wojnę. Podsumował to w ten sposób: „Jeśli Amerykanie nie odzyskają swojego rządu i nie zniszczą machiny syjonistycznej, to jej szalone jednostki mogą całkowicie zniszczyć ludzkość.” [...]
„System bankowy potajemnie wprowadzony do tego kraju w 1694 roku oraz w następnych latach na prawie cały świat, był głównym środkiem przy pomocy którego Żydzi wszędzie przynosili nieszczęście i nędzę. Poprzez ich manipulacje finansowe wywołali większość wojen i problemów ekonomicznych i społecznych. Mogli przejąć rządy i media i w ten sposób stłumić prawdę i propagować kłamstwa. To pozwoliło im ogłupić i wymuszać na ludziach najbardziej samobójcze działania do czasu, kiedy teraz zajmują taka pozycję, która, jak oczekują, pozwoli im na dominację świata poprzez ponadnarodową organizację i jakąś formę niepokonanej policji światowej pod ich kontrolą.” [...]
W 1912 roku Izrael Cohen napisał książkę o taktyce komunistycznej pt. A Racial Program for the Twentieth Century (Program rasowy dla XX wieku), która okazała się prorocza: „Musimy zdać sobie sprawę, że najsilniejsza bronią naszej partii są napięcia rasowe. Jeśli będziemy wbijać w świadomość ciemnej rasy, że przez wieki była ciemiężona przez białych, będziemy mogli ukształtować ich zgodnie z naszym planem. Określenia takie jak ‘kolonializm’ i ‘imperializm’ muszą figurować w naszej propagandzie. W Ameryce naszym celem jest wyrafinowane zwycięstwo przez przeciwstawianie mniejszości murzyńskiej białym, w białych zainstalujemy kompleks winy za wyzyskiwanie Murzynów. Pomożemy Murzynom dojść do sukcesu w każdej dziedzinie życia, w profesjach, w świecie sportu I rozrywki. Mając ten prestiż, Murzyni będą mogli mieszać się z białymi i rozpoczną proces, który odda nam Amerykę (i Anglię) naszej sprawie.” To dlatego nasze kontrolowane przez bankierów TV i przemysł reklamowy ciężko pracują by promować Murzynów i dlatego mamy Murzynów i Azjatów czytających ‘wiadomości’ I zapewniających rozrywkę naszym dzieciom. Jaki sukces odniosła ta propaganda świadczy fakt, że w Anglii wzrasta liczba Anglików podążająca do popełnienia rasowego samobójstwa przez współżycie z ciemnymi rasami i produkcję mieszańców. W ostateczności oznacza to stałe i nieodwracalne zniszczenie Anglii i angielskiego narodu, a to właśnie było dokładnie celem panów pieniądza. [...]
Chrześcijanie są śmieszni z ich stosunkiem do Żydów ponieważ wierzą, że Jezus Chrystus był Żydem i chrześcijaństwo pochodzi od judaizmu. Obydwa te twierdzenia, choć teraz już dobrze osadzone, to kłamstwa. Jezus nie był Żydem. Był bezpośrednim potomkiem Judy, syna Jakuba. Aszkanazyjczycy (Chazarowie) nigdy nie byli Żydami. Jezus był Galilejczykiem tak jak wszyscy jego uczniowie poza wyjątkiem Judasza, który był edomickim Żydem. To żydowscy faryzeusze i saduceusze byli największymi przeciwnikami Jezusa i w końcu doprowadzili do jego ukrzyżowania. Sam Chrystus wypowiedział najbardziej zjadliwe i karcące opinie o Żydach, którzy obecnie najprawdopodobniej postawiliby go przed sądem za pogwałcenie nałożonych przez nich praw o stosunkach rasowych. Chrystus nazwał Żydów „narodem węży” (Mat. 23:33). Zgodnie z opinią wybitnego biblisty Scofielda, wyraz „pokolenie” w Nowym Testamencie oznacza „rasę”. Chrystus również wydawał się obwiniać Żydów za rozlew niewinnej krwi od początku dziejów (Mat. 23:25). Faktycznie Żydzi używają węża jako symbol swojego plemienia i twierdzili, że kiedy wąż ten obejmie całą kulę ziemską oni dojdą do władzy nad światem. [...]
Biblia i wielorasowość Biblia tworząca prawdziwą podstawę wiary chrześcijańskiej, w żadnym miejscu nie mówi o mieszaniu się ras. Ale uczy ona tego, że Bóg jest autorem separacji rasowej i to on pierwotnie rozproszył rasy po świecie przypisując im określone tereny. Boskie prawo reprodukcji mówi, że „wszystko powinno się rodzić w swoim rodzaju” – Księga Rodzaju 1:11. Poprzez promowanie i obronę mieszania ras kapłani stanęli po stronie przeciwników Boga. To nikt inny jak Iluminaci, ONZ i inne przeciwne Bogu grupy postanowiły zniszczyć nadane przez Boga i uświęcone jednostki rasowe.
Za przetłumaczenie i nadesłanie podziękowanie dla Oli Gordon
Za: http://judeopolonia.wordpress.com
Majaczenie głowy państwa Prezydent Bronisław Komorowski porównał Statuę Wolności, której – mówił – wszyscy Amerykanom zazdroszczą, do portowych i stoczniowych dźwigów. To już nie jest zwykła gafa, prezydent Bronisław Komorowski podczas szczecińskich uroczystości upamiętniających 30. rocznicę porozumień sierpniowych i założenia Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” oświadczył, że nie tylko Amerykanie mają swoją Statuę Wolności, której wszyscy im zazdroszczą, on widzi ją także u nas: „są nią portowe i stoczniowe dźwigi, które wznoszą Polskę wysoko”. Słyszeli prezydenta wszyscy, którzy przyszli na spotkanie i pewno zdrętwieli na te słowa, nie bucząc jednak i niczego nie wykrzykując, mimo że dźwigi stoczniowe stoją martwe i mogą symbolizować co najwyżej statuę upadłości, złodziejstwo elit i ludzką wielką krzywdę. Natomiast dwa dni później, podczas uroczystości w Gdańsku pan prezydent oświadczył, że „Solidarność” to Wałęsa, czego nie skomentujemy...
Można ludziom zabełtać w głowach W Szczecinie, mimo gorzkich dla stoczniowców słów, jeszcze ludzie wytrzymali i zachowywali się podczas spotkania nad wyraz kulturalnie.... Szczecińskie przemówienie prezydenta transmitowała telewizja i nie mogło być mowy, żeby dokładnie tego, co mówił Komorowski, nikt nie usłyszał. Ale co tam, że ludzie usłyszeli! Mając w rękach środki przekazu, można przecież zabełtać im w głowach, może uwierzą, że słyszeli coś innego? Do dzieła zabrała się m.in. „Gazeta Wyborcza”. W relacji dziennikarzy „GW” prezydent mówił wyłącznie o dźwigach portowych. Można przypuszczać, że jakiś sztab mądralińskich poczynił odpowiednie wysiłki, żeby można było przykryć fatalny zgrzyt i brak wiedzy Komorowskiego, podobno herbu Korczak, podobno z wykształcenia historyka, którego wiedza nie tylko o gospodarce, ale teraz - jak się okazało - i o najnowszych dziejach Polski mocno kuleje, jakąś większą awanturką, w trakcie rocznicowych obchodów. I taka awanturka nastąpiła następnego dnia w Gdyni. Spuśćmy na to zasłonę milczenia.
Jest cenzura! Mamy czy nie mamy dzisiaj cenzury w III RP? Okazuje się, że cenzura jest! Ponieważ niemal wszystkie portale internetowe 30 sierpnia br. wyrzuciły z przemówienia prezydenta słowo „stoczniowe”, pozostawiając „portowe”. Nie złamał się tylko onet.tv. Każdy wie, nawet dziecko z pierwszej klasy szkoły podstawowej, że to jednak nie w portach zawiązała się „Solidarność” i że nie obalił komunizmu Wałęsa, przeskakując przez płot. Świętej pamięci Anna Walentynowicz, która często gościła w redakcji „Naszej Polski” (była przyjaciółką Marii Adamus, szefowej Wydawnictwa „Szaniec” wydającego nasz tygodnik), mówiła nam, że Wałęsę „na strajk” przywieziono motorówką Marynarki Wojennej. Widziałby z niej doskonale portowe dźwigi. Nie nadają się one, tak samo jak dźwigi stoczniowe, w żaden sposób na polską Lady Liberty, jak pieszczotliwie o Statule Wolności w Stanach Zjednoczonych się mówi. Dobrze, że LL tego, co mówił Komorowski, nie usłyszała, bo mogłaby prezydenta zniczem huknąć w głowę! Statua Wolności, amerykański pomnik narodowy, stojący na Elis Islad u wrót Nowego Jorku, który Amerykanom podarowali ponad sto lat temu Francuzi, ma także nieść nowojorczykom radość i szczęście. LL i dźwigi na polskim słaniającym się gospodarczo Wybrzeżu, co za pomysł!
Porty – też zgryzota Jaką wolność i szczęście niosą portowe dźwigi w naszych portach w Szczecinie, Świnoujściu, Gdyni i Gdańsku? I one, nie tylko stoczniowe, niosą sporo zgryzoty, ponieważ znaczenie portów morskich dla rozwoju gospodarczego kraju jest niedoceniane. Było (krótko), ale się zbyło Ministerstwo Gospodarki Morskiej. Polska odwróciła się od morza, nikt się nie kwapi, żeby odtworzyć i rozbudować potencjał gospodarczy związany z morzem. W rywalizacji o klientów i ładunki ważny jest dostęp do portów z zewnątrz – powtarzają od lat na całym Wybrzeżu. Ale mimo tego nie zadbano dobrze o nasz szlak przewozowy Północ – Południe. Tymczasem Niemcy zabiegają o wzmocnienie europejskiego korytarza transportowego u siebie. Np. o trasę z Rostoku do Berlina, żeby na nią trafiały ładunki ze Skandynawii, a nie do Szczecina, który więdnie w oczach, ani do Trójmiasta. Nas spotkaniach od dawna pokazują mapy przedstawiające spływy towarów do korytarza Rostok – Berlin – Praga – Brno – Wiedeń – Zagrzeb – Lublana, dokąd mogą docierać także transporty lądem z Polski. Autostrada (A1) miała być wybudowana już piętnaście lat temu, budują ją powoli i co słyszymy? Że w dzień drogowcy utwardzają drogę kruszywem, w nocy kruszywo wydłubują, w jego miejsce sypią piach, kruszywo ładują na samochody i kradzione znów sprzedają na budowę A1. Zamiast maszyn na drodze urzędują więc funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, mają wiercić otwory, żeby się przekonać, co też znajduje się na całej długości dotychczas zbudowanej drogi – pokruszone skały dolomitowe czy zwykła ziemia? Wyraźnie porty w Polsce, żeby stać się konkurencyjne wobec portów zagranicznych (Rosjanie też rozbudowują szybko swoją bazę) zupełnie nie mają szczęścia.
Nie zależy nam na pieniądzach? Ładunki z krajów, które nie mają dostępu do morza, takich jak np. Słowacja, Czechy, Białoruś czy Ukraina (bez dostępu do Bałtyku), a także ładunki z Polski uciekają samochodami do portów niemieckich, a wraz z nimi miliony złotych. Jest tak, jak było zaplanowane na początku lat 90., kiedy eksperci Banku Światowego uświadamiali Polakom na konferencjach, żeby nie kombinowali budowy u siebie jakiegoś portu hub, ważnego dla całego regionu, bo porty polskie mogą być tylko niewielkimi i niewiele znaczącymi portami komplementarnymi w stosunku do portów w Hamburgu, Rotterdamie, Amsterdamie czy Antwerpii. Zresztą, z czym do gości: stan infrastruktury portowej mamy marny. Hamburg nazywany jest już największym polskim portem kontenerowym, ponieważ przez ten port przechodzi do Polski więcej kontenerów niż przez wszystkie polskie portowe terminale razem. Ten niemiecki port oraz infrastruktura drogowa i kolejowa, z którą się łączy, znacznie rozbudowano w ostatnich latach. Polskie firmy wolą przeładowywać towary w Hamburgu czy w portach holenderskich, ponieważ obowiązuje tam za wymienioną usługę zerowa stawka VAT, a u nas w wysokości 22 proc.
Wyniszczająca konkurencja polsko-polska Na dodatek w polskich portach stworzona została wyniszczająca konkurencja polsko-polska. Na przykład porty w Gdyni i Gdańsku powinny być jednością ekonomiczną i działać wspólnie, a konkurują w przeładunkach kontenerowych. W tym roku w polskich portach nastąpiło na szczęście ożywienie. W lipcu br. na nabrzeżach administrowanych przez Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA, przeładowano aż o 47,5 proc. więcej ton ładunków niż w analogicznym czasie 2009 r., przede wszystkim wzrósł przeładunek węgla. Lepsze wyniki, niż w 2009 r. ma też Deepwater Container Terminal Gdańsk, który jest jedynym terminalem na Bałtyku obsługującym wielkie duńskie statki Maers Line realizujące bezpośrednie połączenia żeglugowe z dalekiego wschodu (terminal posiada niezamarzający kanał o głębokości 17 m). Bez inwestycji zagranicznych polskie porty przedstawiałyby obraz nędzy i rozpaczy. Każdy przyzna, że porównanie dźwigów portowych do statuy z Elis Island, to po prostu zwyczajne majaczenie.
Licytacje majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie Stoczniowe dźwigi, jako polska Statua Wolności jest majaczeniem do kwadratu. Dawna Stocznia Szczecińska oraz Stocznia Gdynia usiłują wyprzedać swój majątek w wolnych, nieograniczonych przetargach, tak jak nakazała Komisja Europejska, uznając pomoc państwa dla tych stoczni za nielegalną (stocznie unijne otrzymały znacznie więcej takiej pomocy znacznie wcześniej). Kolejna procedura sprzedaży majątku kadłubka po wymienionej Stoczni o nazwie Stocznia Szczecińska Nowa Sp. z o.o. już 21 września br. Natomiast kolejną licytację nieruchomości majątku Stoczni Gdynia SA, która ukończyła produkcje statków w ub. roku, zaplanowano na 15 września br. (oferta za łączną sumę 166 mln 836 tys. zł). A jeśli majątek nie zostanie upłynniony, powtórkę aukcji zapowiedziano na 18 października br. Pod młotek ma iść duży dok i ośrodek wypoczynkowy w Wieżycy.
Gorzka uroczystość „Solidarna Gdynia” Podczas poprzednich licytacji sprzedano m.in. rejon prefabrykacji kadłubów i mały suchy dok. Za kilka dni odbędzie się również przetarg na nieruchomości biurowe i magazynowe Stoczni. W ubiegłym tygodniu prezydent miasta Gdyni – Wojciech Szczurek zaprosił stoczniowców na gorzką dla nich uroczystość pt. Solidarna Gdynia, a w gazetach przypomniano, że przed trzydziestoma laty niezawodnym sojusznikiem strajkującej Stoczni Gdańskiej (wówczas im. Lenina) była Stocznia Gdynia i że bez niej nie byłoby zwycięstwa oraz 19 z 21 postulatów. Stocznia Gdańska sprzedana została Industrialnemu Sojuszowi Donbasu, którego majątek, także majątek kilku dużych firm wchodzący w skład korporacji ISD, aresztowały służby ministerstwa sprawiedliwości za długi wynoszące łącznie 3 mld dolarów – doniosła agencja ukraińska MinProm.
Co będzie – pokaże czas (bo już na nic nie mamy wpływu) Na razie nie mówi się nic o aresztowaniu majątku Stoczni Gdańskiej. Okazało się, że rosyjski miliarder Aleksander Katunin, który miał spłacić długi ISD wycofał się z tej obietnicy. Wiosną br. Stocznia Gdańska, uciekając od zagrożeń dłużnych korporacji, zmieniła nazwę z Gdańsk Stocznia Group, na ISD Stocznia, ale nie wiadomo, czy ten zabieg pomoże. Od tego roku – wyjaśniają w Gdańsku, Stocznia Gdańska nie należy oficjalnie do holdingu ISD, ale do spółki Gdańsk Shipyard Group (75 proc.) – spółki kontrolowanej przez Siergieja Tarutę (zwolennika Julii Tymoszenko i może mieć kłopoty z innym premierem), Witalija Hajduka i Oleksandra Mkrcztana. Mniejszościowym udziałowcem Stoczni Gdańskiej (25 proc.) jest państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu. Jednak wymienieni Ukraińcy są właścicielami 49,99 proc. korporacji ISD, na czele Rady Dyrektorów tego holdingu stoi Taruta, a Mkrcztan kieruje jego działalnością operacyjną. Mogą się im dobrać się skóry. Ale co tam, słynna sala BHP, kolebka kolebki „Solidarności”, w której podpisano Porozumienia Sierpniowe została wyremontowana: zmieniono w niej okna, dach i całą instalację. Wszystko wewnątrz jest tak, jak było kiedyś. Na stole prezydialnym leży zielone sukno, usunięto tylko gipsowe popiersie Lenina, które zastąpiono rzeźbą przedstawiającą stoczniowca, zawód u nas wymierający. Wiesława Mazur
Choroba celebrycka Jedną ze współczesnych chorób cywilizacyjnych, którą można zaliczyć do grupy silnych uzależnień, jak od alkoholu czy narkotyków, jest "choroba celebrycka" (ang. celebrity morbid symptoms), w skrócie "CMS", przejawiająca się uzależnieniem od ciągłego występowania w mediach, szczególnie w telewizji. "Chorobę CMS" charakteryzowano dotąd jako niczym niepohamowane i silnie wewnętrznie motywowane parcie na szkło, czyli na tę część ekranu telewizora, która umożliwia systematyczne bycie oglądanym i słuchanym przez innych ludzi. Dlatego choroba występuje najczęściej w środowisku osób eksponujących się w mediach elektronicznych. Wbrew definicji celebryty "CMS" nie dotyczy jedynie osób ze świata artystycznego: aktorów, piosenkarzy, sportowców czy dziennikarzy, którzy z racji swojego zawodu są przedmiotem zainteresowania mediów lub je tworzą. Wśród nosicieli wirusa "choroby CMS" mamy dziś najwięcej osób uznawanych za tzw. osoby publiczne: przedstawicieli władzy, partii, instytutów, fundacji, itd. Na parcie na szkło nie ma jak dotąd szczepionki ani nawet preparatu. Medycyna, o czym można się przekonać, oglądając najczęstsze telewizyjne reklamy, radzi sobie jedynie z leczeniem wzdęć i zaparć. Nawet dłuższe odizolowanie chorego od otoczenia medialnego, np. w celi więziennej, także nie gwarantuje sukcesu leczenia. Memuary skazanych, na podstawie których powstają książki, a nawet filmy, dowodzą, jak skomplikowany przebieg ma to schorzenie. Często więc "CMS" okazuje się chorobą nieuleczalną. Wirus celebrycki będący źródłem tej choroby atakuje szczególnie te osoby, których ego od najmłodszych lat było albo szczególnie troskliwie budowane i wzmacniane, albo kompletnie demolowane. To z pewnością kwestia warunków wychowania w rodzinie. Starsze pokolenie chorych na "CMS", nierozpieszczane przez swoich rodziców, nieznających przecież podstawowych zasad wychowania bezstresowego, odebrało być może naturalną skłonność do agresji i znęcania się nad ludźmi po drugiej stronie ekranu. Taki chory, zagadnięty o cokolwiek, nawet o pogodę, swoją nienawiść skieruje zawsze na te same osoby, które jego zdaniem szkodzą Polsce i całemu światu. W pewnym sensie można to usprawiedliwić długim oddziaływaniem PRL-owskich mediów, które za pomocą swoich celebrytów niezmiennie definiowały tych samych wrogów ludu i demokracji. Choć zainfekowany "CMS" zachowuje się z pozoru normalnie, jednak po analizie słów i gestów oraz częstotliwości pojawiania się na ekranie, można odnieść wrażenie, że realizuje jakieś zlecenie z zewnątrz, być może pod groźbą odizolowania od mediów czy ujawnienia sekretów z przeszłości jego wewnętrznego ego. Stąd typowy celebryta nienawidzi IPN, lustracji i dekomunizacji. Celebryta odsunięty od mediów przeżywa prawdziwe katusze, tak jakby odstawił narkotyki. Głód występowania w telewizji bywa wtedy tak silny, że szuka on za wszelką cenę innego miejsca, aby się pojawić na ekranie. Jest wtedy gotów dopasować swoje chorobliwe objawy do nowych okoliczności, a nawet zmienić cel agresji. Młodsze pokolenie chorych na "CMS", szczególnie ci, których matki przekonane były, że urodziły geniuszy i zachwycały się, gdy ich latorośl biła w piaskownicy rówieśników łopatką po głowach, mają skłonność do nieustannych pretensji pod adresem ludzi po drugiej stronie ekranu. Uważają, że są oni mało nowocześni i nieprzygotowani do życia we wspólnocie. Ludzie z "CMS" przekonani, iż w życiu zawsze sobie dadzą radę, oczekują, że ich gesty i słowa będą odbierane zawsze pozytywnie, wręcz z matczynym miłosierdziem. Nawet gdy powiedzą coś haniebnego, uważają, że nic złego się nie stało, a wszelką krytykę odbierają jako oczywistą niesprawiedliwość i znęcanie się. Syndrom celebryty wzmacnia w nich poczucie niezrozumienia i braku akceptacji, co staje się z biegiem lat powodem do jeszcze większej frustracji i nasilania się objawów choroby. Taki celebryta najczęściej szybciej mówi, niż myśli, a na starość zdarza się, że mówiąc, równocześnie pluje. Należy zwrócić uwagę, że "choroba celebrycka", wraz z rozwojem nowych kanałów telewizji cyfrowej oraz multimedialnych platform internetowych, będzie zyskiwała korzystne warunki do rozprzestrzeniania się i mutowania. Już dziś gazety mogą pochwalić się swoimi telewizyjnymi edycjami w internecie, w których ci sami celebryci znajdują pole do dalszej chorej aktywności. Dlatego tak ważne jest, jak społeczeństwo reaguje na rosnące zjawisko "CMS" we współczesnym świecie. W Polsce, kraju katolickim, zasady tolerancji mają długą i chlubną tradycję. Tym należy tłumaczyć najczęściej milczącą akceptację dla coraz większej agresji ze strony celebrytów, a nawet pewien stopień akceptacji dla nich. Celebryta z ociekającym krwią świńskim ryjem na tacy w niczym nie zmienił stosunku publiczności do anteny, która będąc stałym miejscem terapii chorego na "CMS", jest wciąż masowo oglądanym medium. Z tą samą spolegliwością od 20 lat ludzie kupują pewną gazetę (a teraz i jej internetowe wydanie), która opluwa Polskę, jej historię, tradycję i obywateli. Społeczeństwo zachowuje nie tylko spokój, ale powtarza to, co celebryta powiedział. Ludziom z "CMS" wierzy się tak, jakby byli całkowicie zdrowi na umyśle i wręcz upoważnieni do roli, jaką pełnią po drugiej stronie ekranu. PS Wyjątkowo, z okazji 200. felietonu na łamach "Naszego Dziennika", pozwoliłem sobie na nieco ironii.
Wojciech Reszczyński
Nowy kryzys puka do drzwi
1. Parę razy pisałem o bardzo optymistycznych założeniach makroekonomicznych na jakich rząd Donalda Tuska oparł projekt budżetu na 2011 rok. Wyższy niż w tym roku wzrost gospodarczy (3,5% PKB), niska inflacja (2,3%) i wręcz gwałtowne obniżenie stopy bezrobocia aż o ponad 2 pkt. procentowe. W konsekwencji przyjęto deficyt na poziomie 40 mld zł czyli o 12 mld zł niższy niż ten spodziewany w roku obecnym. Można odnieść wrażenie, że rząd już przestał się liczyć z polską opinią publiczną i w związku z tym zawarł w tym dokumencie liczby, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością finansową i gospodarczą.Tak naprawdę ten dokument z wyraźnie podrasowanymi wielkościami makroekonomicznymi jest zaadresowany do międzynarodowych rynków finansowych, aby tylko były skłonne finansować polski dług publiczny na dotychczasowych warunkach czyli po stosunkowo niskich kosztach.
2. Premier Tusk i jego minister finansów wiedzą bowiem, że finanse publiczne paru krajów Europy Zachodniej chwieją się w posadach i po pewnym wakacyjnym uspokojeniu, jesień dla kilku z nich może być wyjątkowo trudna. O sytuacji Grecji jesteśmy informowani dosyć często choć przez jakiś czas nie płynęły stamtąd alarmistyczne wieści. W ostatnich tygodniach jednak klimat wokół finansów publicznych tego kraju znowu uległ znaczącemu pogorszeniu. Oprocentowanie 5-letnich greckich obligacji skarbowych znowu urosło do ponad 12% w stosunku rocznym co tak naprawdę oznacza,że gdyby Grecja w taki sposób chciała finansować swój dług publiczny, to jednocześnie przyznawała by, że w przyszłości nie zamierza wykupować swoich obligacji, bo zwyczajnie nie będzie w stanie. Grecja jest w tej szczęśliwej sytuacji,że ma przyznane 110 mld euro pomocy pochodzącej od krajów strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego i w każdej chwili kiedy rentowność jej obligacji gwałtownie rośnie, może korzystać właśnie z tych środków. I korzysta bo inaczej musiała by ogłosić przynajmniej częściową niewypłacalność.
3. W znacznie trudniejszej sytuacji jest kolejny kraj, który także od dawna ma poważne kłopoty z obsługą swojego długu, mianowicie Irlandia. Nie ma bowiem programu pomocowego, a rentowność jej papierów skarbowych nieustannie rośnie. Rentowność 5 letnich obligacji skarbowych przekroczyła już 5% i ciągle daleko im do rentowności papierów greckich ale Irlandia do tej pory uchodziła za kraj, który 2 lata temu przyjął program bardzo drastycznych oszczędności i precyzyjnie go realizuje. Okazuje się jednak, że sytuacja irlandzkiego sektora bankowego jest ciągle niezwykle trudna, a jeden z banków znacjonalizowany w ubiegłym roku tylko po to aby zapobiec jego upadłości, Anglo Irish wymaga do przetrwania aż 35 mld euro pomocy. Na razie rząd podzielił go na dwa podmioty i chce jeden z nich sprzedać ale przecież wiadomo ,że taka transakcja wymaga czasu. Pochodną trzęsienia ziemi w irlandzkim systemie bankowym jest sytuacja jednego z banków w Polsce, który ma irlandzkiego właściciela. Chodzi o BZ WBK, którego 80% akcji Irlandczycy, chcą sprzedać jak najszybciej aby tylko przy pomocy tych pieniędzy poprawić sytuację finansową spółki- matki. Jeżeli te operacje się nie powiodą, to irlandzki rząd będzie musiał udzielić kolejnego wsparcia swoim bankom, a to uczyni iluzorycznym obniżenie deficytu finansów publicznych do poniżej 10% PKB (Irlandia zobowiązała się w Komisji Europejskiej, że doprowadzi do obniżenia deficytu finansów publicznych do 3% PKB w roku 2014 ). Niepewna jest ciągle sytuacja finansów publicznych, Portugalii, Hiszpanii, a nawet Włoch, co powoduje ogromne niepokoje na europejskim rynku papierów dłużnych, a to z kolei rzutuje na sferę realną czyli w konsekwencji znacznie wolniejsze wychodzenie z kryzysu niż jeszcze zakładano parę miesięcy temu.
4. W tej sytuacji, rząd polski prowadzi bardzo ryzykowną grę z rynkami finansowymi. Na razie polskie obligacje sprzedają się bez kłopotów, a ich rentowność wprawdzie jest dosyć wysoka ( 5 letnie obligacje skarbowe mają rentowność 5,2% , a więc porównywalną z irlandzkimi) ale gwałtownie nie rośnie. Podważenie jednak danych makroekonomicznych dotyczących naszej sytuacji gospodarczej, a szczególnie naszych finansów publicznych może doprowadzić do gwałtownego wzrostu tej rentowności i ogromnych kłopotów w finansowaniu naszego długu publicznego. A takie podważenie może nastąpić w każdej chwili, bo rozbieżność pomiędzy tym co podaje minister Rostowski, a tym co rejestruje choćby Eurostat jest coraz większa. Już dane dotyczące wielkości naszego długu publicznego na koniec 2009 roku pokazują to bardzo dobitnie. Minister upiera się bowiem,że dług wynosił 49,9% PKB, podczas gdy Eurostat twierdzi, ze było to już 51% PKB ( ta różnica to przynajmniej 15 mld zł) co oznacza przekroczenie I progu ostrożnościowego z ustawy o finansach publicznych. W ustawie są zapisane konsekwencje takiego przekroczenia, minister się nim nie podporządkowuje bo kreatywną księgowością utrzymuje dług poniżej 50% PKB. Zbigniew Kuźmiuk
Skrzywdzeni przez Jaworowicz Ludzie, którzy czują się poszkodowani przez program „Sprawa dla reportera”, zawiązują stowarzyszenie i chcą walczyć o sprawiedliwość w sądzie. Nazwali się Stop Nierzetelni. Do telewizji skierowali żądanie, by w czasie emisji programu Elżbiety Jaworowicz na pasku w dole ekranu wyświetlano ostrzeżenie: „Osoby wypowiadające się w »Sprawie dla reportera« robią to na własne ryzyko i mogą za swoje słowa odpowiedzieć przed sądem. Redakcja bowiem nie bierze za nie odpowiedzialności”. Tyle na początek. Później ma być zbiorowy pozew do sądu. Choć jeszcze nie wiedzą, jak go zredagować. Jak się zarejestrować, jak zdefiniować, jak nazwać, bo przecież jak herezja brzmi: „Ludzie skrzywdzeni przez Jaworowicz”. Każdy ma własną krzywdę i inną pretensję. Olga Chobot o to, że musi na własny koszt przepraszać za swoje wystąpienie u Jaworowicz, Janusz Rawczuk o to, że w programie zrobili z niego sutenera, Ryszard Kazimierczak, bo go ogłosili gwałcicielem, Krystyna Mrozowska o to, że została na lodzie – redaktor Jaworowicz najpierw rzeczywiście broniła jej sprawy, ale w kolejnym programie wszystko odkręciła, na koniec zostawiła wszystko tak, jak było, tylko z nowym rachunkiem wzajemnych krzywd. Edward Mądracki za przezwisko „czerwony diabeł” i przedstawienie go jako komucha, donosiciela, przestępcy gospodarczego, a przede wszystkim za pokazanie go bez jego zgody. Jest jeszcze kilkanaście osób z Jeleniej Góry, które czują się oszukane przez występującego w studiu u Jaworowicz eksperta. Pani M. ma usta wykrzywione bólem i oczy desperacko rozbiegane. Obok ze smutno zwieszonymi głowami jej córka i wnuczka. Pani M. zacina się z emocji: – Znikąd pomocy dla nas, biedaczek, znikąd. Wszędzie pisałyśmy, błagałyśmy: do Sejmu, do prezydenta, do redaktor Jaworowicz... Redaktor Jaworowicz kiwa głową w milczeniu. Rozumie, współczuje. Głaszcze panią M. po głowie. Oto zaczyna się kolejna „Sprawa dla reportera”. Który to już raz? Dwadzieścia cztery lata na antenie Jedynki. Najstarszy program telewizyjny w Polsce, a według TVP trzeci z najbardziej lubianych przez widzów. Ostatnia instancja sprawiedliwości, nadzieja zrozpaczonych, trybuna niemych, oręż bezbronnych. Redaktor Jaworowicz to instytucja. Kilka lat temu uznana w rankingu „Polityki” za 40. najbardziej wpływową kobietę w dziejach Polski, a przez gazety dla pań za posiadaczkę najsłynniejszych w kraju nóg. Po telewizji krąży anegdota. Podczas organizowanych raz w roku dni otwartych TVP, kiedy widzowie mogą buszować po telewizyjnych korytarzach, podglądać kuchnię ulubionych programów i rozmawiać z gwiazdami, jeden z gości domagał się okazania rekwizytu używanego jego zdaniem podczas nagrań „Sprawy dla reportera” – atrapy nóg redaktor Jaworowicz – za którym, o czym był przekonany, prowadząca ukrywa swoje prawdziwe nogi. W latach 90. na celowniku redaktor Jaworowicz były przede wszystkim instytucje krzywdzące prostego człowieka. Zbyt silne, bezwzględne, by miał w starciu z nimi jakiekolwiek szanse. Typowy kadr: Elżbieta Jaworowicz otoczona robotnikami prywatyzowanej fabryki. Nowy właściciel pensji nie płaci, maszyny fabryczne rozkradł, a sam się pławi w luksusie, wille stawia, limuzyną się wozi. Sprawiedliwości zaś nie ma – sądy sparaliżowane, policja ślepa, politycy głusi. „Polacy czerpią wiedzę o transformacji z programu »Sprawa dla reportera«, dlatego co drugi jest przekonany, że prywatyzacja to oszustwo” – narzekała w 1995 r. na łamach „Gazety Wyborczej” publicystka ekonomiczna Agnieszka Wróblewska. Elżbiecie Jaworowicz często zarzucano wówczas skłonność do populizmu i lansowanie uproszczonego obrazu zachodzących w Polsce przemian. Jej zwolennicy odpowiadali, że ów typowy kadr z zebranym w pustej fabrycznej hali tłumem pozbawionych perspektyw pracowników, choć uproszczony, był w tamtych czasach najczęściej boleśnie prawdziwy. Już wtedy jednak w „Sprawie dla reportera” nie obyło się bez poważnych wpadek. Senator Barbara Borys-Damięcka, która w latach 90. była przełożoną Jaworowicz, wspomina program o prywatyzacji cementowni Górażdże – jednowymiarowy, emocjonalny portret skrzywdzonej załogi. Wkrótce się okazało, że bolesna transformacja uratowała firmę. Takich przykładów przybywało, Elżbieta Jaworowicz zaczęła wraz ze zmieniającymi się czasami i realiami odwracać się od zjawisk makroekonomicznych i problemów, które łatwo było przedstawiać jako trendy ogólnopolskie, w stronę losów niewielkich firm, lokalnych społeczności, a w końcu sprawami dla reportera stały się kłopoty osób indywidualnych, codzienne konflikty międzyludzkie. I tak jest do dzisiaj. Ale te sprawy nie chcą być czarno-białe, życie rzadko pisze scenariusze pod telewizję. Pani M. ma usta wykrzywione bólem z powodu zięcia Janusza Rawczuka. Czego można się dowiedzieć z programu? W pierwszej części staje się jasne, że Janusz Rawczuk, znany w mieście przedsiębiorca, posiadacz hotelu, to alkoholik (co przed kamerą akcentuje pani M.) i sutener (o czym zaświadcza pewien anonimowy rozmówca). Pozbawia on swoją teściową, panią M., a także byłą żonę wraz z córką dachu nad głową. Na poczet jego kilkunastomilionowych długów (o czym świadczy maszynopis, którym była żona macha do kamery) zostanie bowiem sprzedane mieszkanie, w którym żyją kobiety. W drugiej części programu, w studiu, Janusz Rawczuk przysięga, że nie pije, zaklina się, że nie aranżuje schadzek i że długi ma 10 razy mniejsze, niż stało w maszynopisie, a ma je dlatego, że żona, by mu dopiec, przez lata nie godziła się na restrukturyzację kredytów. Dlatego właśnie zmuszony jest sprzedać mieszkanie. Co jakiś czas powtarza: „Są dokumenty, wszystko można sprawdzić”. Czego nie można się z programu dowiedzieć? Otóż tego, że żadna z pań nie ląduje na bruku, bo córka pani M. jest bogatą bizneswoman, właścicielką dużej, znanej w mieście restauracji i okazałej willi. Dziś Janusz Rawczuk mówi: – Przypadła mi rola czarnego charakteru i tyle. Miał być program o facecie, który prześladuje trzy bezbronne kobiety, w tym rodzoną córkę, i był. Jestem pewien, że pani Jaworowicz świadomie nie wyjaśniła oszczerstw wobec mnie, bo wówczas nie tylko nie byłoby czarnego charakteru, lecz także całego programu. Sąsiedzi, znajomi, społeczność lokalna – wszyscy znali mnie do tej pory z dobrej strony, myślę, że nie miałem się czego wstydzić, cień jednak padł natychmiast. Na każdego by padł. Przecież to Elżbieta Jaworowicz. Kto jak kto, ale Jaworowicz chyba wie, co pokazuje? Ona miałaby kłamać? Zwrot: „To się nadaje do Jaworowicz” to dziś niemal przysłowie. Dwa lata temu w badaniu zorganizowanym przez „Rzeczpospolitą” Elżbieta Jaworowicz została uznana za najlepiej rozpoznawalną i najwyżej cenioną polską dziennikarkę. W 1999 r. prezydent Kwaśniewski odznaczył ją Srebrnym Krzyżem Zasługi, zdobyła cztery Telekamery, a w 1993 r. – Wiktora. Pracę w telewizji zaczęła w latach 70. Wygrała konkurs i z ulicy trafiła do „Telewizyjnego ekranu młodych” – rewolucyjnego na owe czasy magazynu, który do siermiężnej telewizji tamtych lat wprowadził tematykę młodzieżową, dynamiczny sposób realizacji materiałów i – po raz pierwszy – emocje.
Elżbieta Jaworowicz postawiła na emocje, szybko wymyśliła i dostała autorski program – „CDM”. Trafiła nim w niszę. Zajmował się jeszcze tematyką młodzieżową, ale już zapowiadał narodziny „Sprawy dla reportera” – z dziennikarzem ruszającym w teren, uczestnikiem zdarzeń docierającym osobiście do bohaterów i ich problemów. „Fenomen”, „żelazna dama ekranu” „niezatapialna” – mówią o niej koledzy z TVP. Zawsze z szacunkiem, często z podziwem.
Tomasz Kammel: – Oprah Winfrey mogłaby się od niej uczyć zaangażowania w sprawy zwykłych ludzi, a Sophia Loren gracji w zakładaniu nogi na nogę.
Witold Gadowski, szef Jedynki: – Mogę jej tylko wystawić laurkę. Taka osoba rzadko się zdarza w telewizji.
Michał Olszański, prowadzący „Ekspres reporterów”: – Jest prawdziwa i szczera w tym, co robi, niczego nie udaje. Podobnie świat, który pokazuje. „Sprawa” to świat prawdziwy, bez retuszu.
Nina Terentiew: – Jeszcze na studiach mówiła, że będzie gwiazdą telewizji. I sobie na to zapracowała.
Agata Młynarska, prezenterka: – Pani Elżbieta wymyśliła pierwszy w telewizji polskiej format z prawdziwego zdarzenia i jest to format genialny. Z jednej strony jest ta Jaworowicz w kaloszach w terenie, która jedzie do skrzywdzonego, rozmawia z nim, wyciąga do niego rękę, z drugiej zaś później ci sami ludzie widzą ją w drugim wcieleniu, studyjnym – elegancja, wyrafinowanie, gracja. Ona w tym studiu uosabia lepszy, niedostępny świat, który w osobie red. Jaworowicz potrafił stanąć w obronie prostego człowieka. Z kolei ten prosty człowiek daje siłę jej – przed którą uginają się władze telewizji, ponieważ za nią stoi chłop w gumofilcach z widłami i on może się wkurzyć, bo to jest jego pani Elżbieta. Pierwsze głośne oskarżenie Elżbiety Jaworowicz o nierzetelność pojawiło się dwa lata temu, kiedy krakowscy żurnaliści przyznali jej reporterską Antynagrodę Dziennikarzy. Napiętnowano program o kamienicy przy ul. Szerokiej 12 w Krakowie. Jaworowicz wykryła w nim bliżej nieokreślony układ urzędniczo-prokuratorsko-sądowo-policyjny, którego ofiarą stał się właściciel budynku i zlokalizowanego tam hotelu Krzysztof P. Kosztem grubych milionów podniósł on z ruiny cenny zabytek w sercu żydowskiego Kazimierza, ale układ postanowił go za wszelką cenę zniszczyć. K. wraz ze współpracownikami trafił nawet na jakiś czas do aresztu, a sądy i urzędy po kolei podważyły wszystkie dokumenty i zezwolenia, jakie w sprawie Szerokiej 12 można było podważyć. Tymczasem hotel przy Szerokiej 12, o czym wielokrotnie pisała prasa krakowska, to rażąca samowola budowlana, burząca architektoniczny ład miejsca wpisanego na listę zabytków UNESCO. Zaproszony zaś do studia „Sprawy dla reportera” ekspert Jan Fijor stwierdził: „Po co pozwolenie na budowę, jeżeli budową zajmują się wybitni specjaliści od zabytków? Pozwolenia wydają nieudacznicy, którzy nie potrafią sobie dać rady w normalnej pracy”. Szymon Jadczak, reporter krakowskiego dodatku „Gazety Wyborczej”, który jako pierwszy zajął się sprawą Szerokiej 12, stwierdził po programie, że Jaworowicz przemilczała wszystkie fakty, które nie pasowały do przyjętej przez nią na wstępie tezy. Wcześniej zarzuty wobec red. Jaworowicz o nierzetelność, stronniczość, przemilczanie faktów, słowem o łamanie podstawowych standardów i zasad dziennikarstwa, nie opuszczały raczej murów telewizji. Poszkodowani kierowali je najczęściej do Komisji Etyki TVP. Nigdy też nie przyniosły widocznego efektu. Stanisław Pieniak, wieloletni członek komisji, przyznaje, że skargi były i są, ale przypomina sobie tylko jedną, którą komisja uznała za zasadną. – Komisja nigdy nie sformułowała wobec redaktor Jaworowicz zarzutów i nie stwierdziła jej winy – mówi. – To zaś, że są skargi, to w przypadku programu interwencyjnego normalne. Taki program z natury burzy krew. Nigdy nie będzie podobać się wszystkim, bo zawsze są skrzywdzeni i krzywdzący. I nagle pojawili się Stop Nierzetelni. Fenomen polega na tym, że wśród nich są nie tylko ci, którzy zostali pokazani jako krzywdzący, i twierdzą, że niesprawiedliwie, lecz także skrzywdzeni – ci, których Jaworowicz miała bronić. Lub skrzywdzeni przez ludzi przez nią w programie wychwalanych. O ich sile decyduje to, że potrafili się odnaleźć, skrzyknąć, starają się działać wspólnie i zdecydowani są walczyć z gwiazdą telewizji w sądzie. Zaczęło się od Olgi Chobot. Wspomina: – Zwróciłam się do redaktor Jaworowicz z prośbą o pomoc w konflikcie z moją wspólniczką biznesową. Chodziło mi o to, by pokazała, jak ciężko jest mi dochodzić moich praw w sądach i prokuraturze. Pani Elżbieta od początku skoncentrowała się nie na tym, a na samym konflikcie. Stwierdziła, że to jest prawdziwy temat – w jego efekcie bowiem straciłam męża i wpadłam w tarapaty finansowe, przez które córka musiała rzucić płatne studia i w każdej chwili mogłam stracić dom. Już podczas nagrania, kiedy redaktor Jaworowicz przyjechała do mnie do Radomska, byłam pełna obaw. Nie o to mi chodziło, ale mówiłam sobie – to ona się na tym zna, nie ja. Za wszelką cenę chciała wyciągnąć ze mnie i z córki jak największe emocje. Mówiła: „Co za baba, ma szansę załatwić sprawę przez telewizję, a nie potrafi się popłakać?!” albo do współpracowników: „Nie, no słuchajcie, jedziemy! Tutaj programu nie zrobimy!”. Brnęłam w to, powtarzając sobie: to jest Elżbieta Jaworowicz, ona wie, co robi. Drugiej strony konfliktu – mojej wspólniczki – redaktor Jaworowicz w ogóle nie próbowała nagrywać. Będąc w Radomsku z ekipą, nawet do niej nie zadzwoniła, tyle że zaprosiła do programu do studia na sześć dni przed emisją. Wcale się nie dziwię, że z zaproszenia nie skorzystała. Efekt był taki, że wspólniczka podała mnie do sądu i sprawę wygrała. Sąd w pierwszej instancji orzekł, że muszę przeprosić za to, co mówiłam w „Sprawie dla reportera” – przed programem i w lokalnej prasie. W drugiej instancji sąd odpuścił mi przeprosiny w telewizji, jednak ogłoszenie w prasie lokalnej nadal muszę umieścić. Dla pani Jaworowicz zaś nagle stałam się natrętem. Olga Chobot postanowiła walczyć. Odnalazła innych w podobnej sytuacji. Ci szukali dalej. Szybko zebrało się kilkanaście osób. Wciąż zgłaszają się nowe. W ich opowieściach przewijają się te same wątki co u Olgi Chobot. Że Elżbieta Jaworowicz pokazuje konflikt w sposób jednowymiarowy, niektórych jego uczestników w ogóle nie dopuszcza do głosu, pomija dokumenty i łatwe do sprawdzenia fakty, jeśli tylko jej nie pasują do z góry przyjętej tezy. Ryszard Kazimierski wspomina: – Mówiłem, błagałem Jaworowicz: pani redaktor, proszę zajrzeć do dokumentów, tam jest cała prawda. Na nic. W telewizji obejrzałem program, gdzie sąsiadka, z którą jestem od lat w długotrwałym konflikcie o podłożu finansowym, oskarża mnie o gwałt. Pomijam, że ja mam 65, a ona 60 lat, co już samo może sugerować, że ten gwałt to bzdura, ale jest cały tom akt umorzonego śledztwa – przesłuchania świadków, obdukcja lekarska, a nawet wcześniejsze orzeczenie owej sąsiadki, że jednak nie została zgwałcona, tylko uderzyła się o wannę. Żaden z tych dokumentów nie zainteresował pani Jaworowicz. Ja już nie mówię, żeby w ogóle nie podejmowała tego tematu, bo go nie było, choć moim zdaniem tak powinna się zachować, ale przynajmniej żeby pozwoliła mi obronić się przed pomówieniami sąsiadki. Fakt, dostałem zaproszenie do studia. Nie poszedłem, widząc, że już podczas nagrania w terenie odbywa się gigantyczna manipulacja. Podobne wspomnienia ma Edward Mądracki. Dwa lata temu w „Sprawie dla reportera” został, podobnie jak Kazimierski, sponiewierany przez skonfliktowanego sąsiada, jeleniogórskiego biznesmena Adama D.,bliskiego znajomego jednego z ekspertów występujących w studiu „Sprawy dla reportera”. Przy czym Jaworowicz pokazała Mądrackiego, mimo że ten nie zgodził się na publikację wizerunku. Reportaż miał konwencję wiecu: Mądracki kontra Adam D. i sprowadzeni przez niego ludzie. Słowo przeciwko słowu. – Nie wiem, po co pani Jaworowicz urządziła to przekrzykiwanie się. Jak można było pozwolić na wygłoszenie całej tyrady kłamstw. Wystarczyło sprawdzić, kto mówi prawdę, bo to nie były jakieś niewyjaśnione tajemnice. Na wszystko były ogólnie dostępne kwity, urzędowe dokumenty, wyroki sądowe itp. Mądracki po roku bezskutecznych mediacji z TVP pozwał Elżbietę Jaworowicz. Sprawa rusza przed Sądem Okręgowym w Warszawie 18 listopada. Mądracki chce finansowego zadośćuczynienia za zszarganą opinię i – co dla niego najważniejsze – sprostowania całej nadanej o nim nieprawdy. Sprostowania odczytanego osobiście przez samą Jaworowicz w jej programie. Kiedy w Jeleniej Górze zrobiło się głośno, że Mądracki idzie na wojnę z Jaworowicz, zgłosiła się do niego cała grupa osób uznających się za skrzywdzonych przez „Sprawę dla reportera”. Ci ludzie wielokrotnie bezskutecznie prosili Elżbietę Jaworowicz, by ich wysłuchała – przecież robi programy o jeleniogórskim biznesmenie Bogusławie K., oni zaś wpłacili do firmy Bogusława K. pieniądze na mieszkania, które tamten miał zbudować, i nigdy już nie zobaczyli ani oszczędności, ani obiecanych lokali. Bogusław K. był jednak w „Sprawie dla reportera” niezmiennie bohaterem o nieposzlakowanej opinii. W końcu zaś zasiadł w studiu jako ekspert. Mówił o etyce i moralności w biznesie. Jeden z pechowych inwestorów wspomina: – Do dziś nie mieści nam się w głowie odpowiedź, którą dostaliśmy z redakcji „Sprawy dla reportera”: nie pokażą naszego dramatu, bo on burzy wizerunek Bogusława K. Niedawno ludziom ze Stop Nierzetelni udało się zainteresować swoimi sprawami Radę Etyki Mediów. Rada wydała opinię w sprawie Mądrackiego i Chobot, uznając obie skargi za zasadne. Sposób realizacji przez Elżbietę Jaworowicz programu Rada określiła jako nieobiektywny, niezgodny z podstawowymi standardami dziennikarskimi i etyką zawodową. Kilka kolejnych skarg jest w trakcie rozpatrywania. Barbara Markowska, członkini Rady, zauważyła, że jest ich coraz więcej. – Jakby przekroczony został jakiś krytyczny próg – mówi. Inny członek Rady nieoficjalnie: – Ludzie skarżą się wciąż na te same problemy: Jaworowicz jest niegrzeczna, czasem do granicy wulgarności, traktuje ludzi jak rekwizyty, nie kończy rozpoczętych tematów, łamie obietnice, co wpędza ludzi, którzy prosili o pomoc, w jeszcze większe tarapaty niż te przed przybyciem ekipy „Sprawy dla reportera”. Co może Rada? Interweniować w kierownictwie TVP i wydawać oświadczenia. Czy to pomoże skrzywdzonym, czy uchroni od krzywdy kolejnych? Na razie stwierdzenie: „To się nadaje do Jaworowicz” nadal jest niczym przysłowie. Połowa Polaków pytanych w ankiecie o Jaworowicz ocenia ją celująco, zaś fraza „stowarzyszenie ludzi skrzywdzonych przez Jaworowicz” brzmi jak „zrzeszenie porwanych przez UFO”. PS. Elżbieta Jaworowicz, mimo naszych licznych próśb, odmówiła rozmowy z „Newsweekiem”. Początkowo jej asystentka obiecywała spotkanie, w końcu jednak oświadczyła: „Nie ma szans”. Igor T. Miecik, Newsweek
Dobre uczynki nie pozostają bezkarne
1. W dwóch ogólnopolskich pismach - "Fakcie" i "Newsweeku" przypuszczony został atak na "Sprawę dla reportera". Wg obu gazet podobno ma powstać (choć jeszcze nie powstało) jakieś stowarzyszenie pokrzywdzonych przez program Elżbiety Jaworowicz, maja być wniesione jakieś pozwy, nie wiadomo tylko jeszcze przeciw komu, do kogo i o co. Na czele ruchu pokrzywdzonych ma podobno stanąć mieszkanka Radomska pani Olga Chobot.
2. Jak państwo wiecie, współpracuje z okazjonalnie ze "Sprawą dla reportera" i wykraczając znacznie, a nawet całkowicie poza moje poselskie obowiązki podejmuję interwencję, zarówno e w sprawach przez ten program poruszonych, a także nieporuszonych, bo liczba próśb o interwencję wielokrotnie przewyższa pojemność programu. Skala krzywd, wyrządzanych ludziom przez bezduszne organy władzy, jest bowiem wielka i niestety coraz większa. W sprawie pani Chobot akurat nie występowałem w programie, ale znam jej problem. Została ona skrzywdzona przez nierzetelnych wspólników w biznesie, a sądy nie chciały uznać jej racji. W programie miała ona możność opowiedzieć o swojej krzywdzie. Po programie natomiast pani Chobot skierowała do Elżbiety Jaworowicz list, którego fragment przytoczę: :...Korzystam z okazji, by jeszcze raz Pani podziękować za zajęcie sie moja sprawą i pomoc. Dzięki Pani zaangażowaniu udało mi sie w terminie złożyć apelację napisana przez Posła Janusza Wojciechowskiego (to ja - JW). Dalej jest sporo peanów na cześć pani Jaworowicz i nieskromnie dodam - także na moją cześć, których przez skromność nie powtórzę. Dodam jedynie, że apelacja, którą bezpłatnie i bez najmniejszej choćby medialnej korzyści (nie występowałem bowiem publicznie w jej sprawie) napisałem, okazała się skuteczna. Pani Chobot została wybroniona dzięki niej przed finansowymi skutkami sporu, idącymi w dziesiątki, a może w setki tysięcy złotych.
3. Pani Chobot nie poprzestała jednak na tym i domagała się kolejnego występu w telewizji. Nie wystarczył jej jeden program, chciała, żeby był serial. Pani Jaworowicz uznała, że to nazbyt wiele i odmówiła, co pani Chobot uznała za swoją krzywdę i poszła obnieść się z nią w "Fakcie" i ::Newsweeku", te zaś temat krzywdy podjęły chętnie. Przyłożyć Jaworowiczowej - doprawdy duża gratka!
4. Przyznam sie państwu szczerze, że nie zdziwiła mnie ta sprawa. Żyję już parę lat na tym świecie i wiem, że dobre uczynki zazwyczaj nie pozostają bezkarne... Janusz Wojciechowski
Po Boenischu w kolejce stoją następni do kadry! Jeśli nie znajdziemy następnych Sebastianów Boenischów, o wyjście z grupy na Euro 2012 będzie niesamowicie ciężko - to najważniejszy wniosek po dwumeczu reprezentacji Polski z Ukrainą (1-1) i Australią (1-2). Zadzwonił do mnie krewny z Australii (wyemigrował na Antypody w 1986 r., więc jest i Polakiem, i Australijczykiem). "Jak mogliście dopuścić do organizacji takiego meczu na stadionie, którego połowa jest w budowie. Przecież to kompromitacja. W ten sposób zamiast wypromować Polskę, ośmieszyliście ją! Trener Australijczyków mówił z kurtuazją, że może grać nawet w parku, dodał jednak 'ale'". A nim pisnął. Cóż mogłem tłumaczyć krewniakowi z dalekiego Perth. Że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski miał zbudować stadion na czerwiec, a nie udało mu się na wrzesień? Że PZPN niepotrzebnie mu zaufał? Że u nas wszystko jest na opak: gdy stadion Legii nie nadawał się do niczego (włącznie z murawą), to graliśmy tam z Rumunią, a gdy na Łazienkowskiej 3 wyrósł piękny obiekt, to Orły - jak na złość - są wysyłane do muzeum polskiej piłki w Łodzi, albo na plac budowy stadionu w Krakowie? Nie zostało mi nic innego, jak tylko zmienić temat i rozmawiać tylko o grze. Powiedziałem mu zatem, że nie wiadomo dlaczego wszyscy w tym pięknym kraju nad Wisłą wbili sobie do głowy, że Australię ogolimy, jak frajerów. Tak jakbyśmy to my, a nie oni zagrali na MŚ w RPA (i zdobyli tam cztery punkty). Tak jakbyśmy to my mieli piłkarzy występujących w najbogatszej lidze świata - Premier League (myślicie, że to przypadek, że ostatni Polak grający tam regularnie - Robert Warzycha, opuścił tę ligę 16 lat temu?). "Kangury" mają takich, że wymienię choćby Tima Cahilla, czy Marka Schwarzera. Krewny dziwi się też, że zamiast wziąć się zgodnie, czy SOLIDARNIE za odbudowę zrujnowanej piłki, to my się tylko kłócimy, prowadzimy wojenki. Jurek (Engel)tylko wygląda na anioła, a ciągle kopie dołki pod Frankiem (Smudą). Franek (Smuda)smuci się i nadaje na Antosia (Piechniczka), który cierpi na syndrom tęsknoty za PRL-em, Grzegorz (Lato) zanim się w tym wszystkim połapie, to nadejdzie zima, a Zdzisiu tylko zaciera ręce i na każdym kroku dokręca śrubę. To prawda, tylko praca u podstaw może nas uratować. Ale to zadanie na kilka lat. Na Euro 2012 silną drużynę musimy mieć najpóźniej za 18 miesięcy, zatem owoce długofalowej pracy dojrzeć nie zdążą. Franz Smuda musi się ratować takimi akcjami, jak Sebastian Boenisch. Problem w tym, że piłkarzy tej klasy z polskimi korzeniami nie jest wielu. A jeśli już są, to strzelają gole dla Niemców. W kolejce do reprezentacji powinni stanąć Brazylijczyk mający polskie korzenie Thiago Cionek, Damien Perquiz, czy Sebastian Tyrała. Michał Białoński
Roman Dmowski – Kwestia żydowska
I TRIUMF ŻYDOSTWA PO WOJNIE ŚWIATOWEJ Kwestia żydowska, która w życiu Polski ma tak doniosłe znaczenie, jest zarazem wielką kwestią całego świata naszej cywilizacji. Jej rozwój w Polsce ściśle się wiąże z ogólną pozycją Żydów w Europie i Ameryce, a losy jej w świecie zależą w większej, niż to się może wydawać, mierze od położenia żydostwa w Polsce. Stąd, chcąc sobie zdać sprawę z jej stanu, nie można się zamykać w naszych stosunkach wewnętrznych, ale trzeba ją rozważać w całości. W dobie głębokich i niesłychanie szybko postępujących przemian, które przeżywa dziś świat naszej cywilizacji, kwestia żydowska nie uniknęła ogólnego losu zagadnień jego życia. I ona weszła w okres głębokiego kryzysu, który musi doprowadzić do wielkich zmian w położeniu Żydów i w roli, przez nich odgrywanej. Ten kryzys zjawia się w chwili największej siły i największego znaczenia żydostwa. Koniec wojny 1914-18 roku przyniósł Żydom najświetniejszy bodaj triumf, jaki odnieśli kiedykolwiek w ciągu całych swoich dziejów. Lista ich zwycięstw jest bardzo długa… Jeżeli na konferencji pokojowej, przygotowującej Traktat Wersalski, nie wszystko poszło po ich myśli, to nie tylko dlatego, że interesy i dążenia narodów w żadnych warunkach nie mogą być całkowicie od nich uzależnione, ale także i to w znacznej mierze dlatego, że, zajęci sporami między sobą, byli z początku nieobecni w Paryżu i przysłali swój komitet wtedy, kiedy pewnym sprawom, a przede wszystkim sprawie polskiej, nadano już kierunek, w którym poszło ich rozstrzygnięcie. Wpływ ich na ostateczne decyzje w tych sprawach był niemały, ale nadanego kierunku już zmienić nie mogli. Musieli się pocieszać nadzieją, że w okresie powojennym niejedno da się odrobić. To trzeba stwierdzić, że z chwilą, kiedy zaczęli działać na konferencji, wpływ ich był ogromny, większy bodaj, niż któregokolwiek z przedstawianych tam narodów. Mieli oni w swych rękach głównych ludzi, decydujących o losach świata, a niektórych używali wprost jako swych agentów. Pozycja ich pod koniec wojny i w latach powojennych w największych państwach, zwłaszcza w Anglii i w Stanach Zjednoczonych, stała się tak silną, że do zajmowania w nich pierwszorzędnych stanowisk nie mieli już potrzeby deklarować się jako Anglicy czy Amerykanie. Najwyższe urzędy stały się tam dostępnymi dla ludzi jawnie zaliczających siebie do narodowości żydowskiej, dla syjonistów, a w Anglii rządzącym ministrem został nawet członek komitetu wykonawczego organizacji syjonistycznej. W Niemczech, gdzie przed wojną już odgrywali pierwszorzędną rolę w finansach, handlu i przemyśle, ale mieli bardzo ograniczony dostęp do udziału w machinie państwowej, te ograniczenia zostały po wojnie usunięte, i od razu wzięli niemały udział w rządzeniu nową republiką. Rosja, jedyne państwo, które się przeciw nim broniło systemem praw wyjątkowych, została wywrócona przez rewolucję, której duszą i kierownikami byli przede wszystkim Żydzi. Przedstawiciele systemu walki z Żydami za swoje względem nich przewinienia drogo zapłacili. Polska, która w latach przedwojennych, przekonawszy się aż nadto dobitnie o wrogim stanowisku Żydów względem jej dążeń narodowych i widząc całe niebezpieczeństwo, płynące z zażydzenia swych miast, zaczęła energiczniej organizować swój handel i popierać tę pracę bojkotem handlu żydowskiego — po odbudowaniu państwa zatarła swe wrogie względem nich stanowisko, a w dalszym ciągu otrzymała rządy wyraźnie im przyjazne, popierające ich w życiu gospodarczym oraz otwierające im szeroko dostęp do armii i wszelkiej służby państwowej. Z ich właściwie inicjatywy ustanowiona została Liga Narodów, w której to organizacji zajęli wiele miejsca, a jednocześnie z Traktatem Wersalskim została podpisana konwencja o mniejszościach, przeznaczona do tego, żeby Żydom w państwach środkowej Europy zapewnić opiekę z zewnątrz. Głośny ruch antysemicki, istniejący do niedawna w różnych krajach, umilkł, jego organizacje się porozwiązywały lub pędzą żywot suchotniczy, organy prasowe pozamykały się lub utraciły czytelników. Z wyjątkiem autorów kilku książek, które się po wojnie ukazały, dziś prawie nikt na Żydów nie napada, nikt ich nie krytykuje; natomiast ukazuje się niemało publikacji, które ich gloryfikują. Wreszcie — najbardziej widoczne zwycięstwo — przyznano im Palestynę jako ognisko czy siedzibę narodową żydowską (Jewish national home), pod opieką Wielkiej Brytanii sprawowaną na mocy mandatu Ligi Narodów. Jak wynika z ducha mandatów, ta opieka ma istnieć dopóty, dopóki Palestyna żydowska nie dojrzeje do całkowitej niepodległości. Można by powiedzieć, że to zwycięstwo niepełne, ponieważ nie ustanowiono od razu państwa żydowskiego. Tak wszakże nie jest. Żydzi sami tego państwa obecnie nie chcieli. Palestyna, jako niepodległe państwo żydowskie, musiałaby własnymi siłami żydowskimi stworzyć obronę przeciw otaczającemu ją, a wrogiemu Żydom światowi arabskiemu i na własną rękę radzić sobie z przytłaczającą większością arabską na wewnątrz. Takie państwo zniknęło by nazajutrz po jego ustanowieniu. Trzeba było mieć czas na umocnienie żywiołu żydowskiego w kraju, a zrobić to można było tylko pod opieką potęgi, dla której świat arabski ma respekt. Przez pewien czas Żydzi spierali się między sobą, czy tą potęgą ma być Anglia, czy Stany Zjednoczone; zwyciężyło wszakże na realniejszych podstawach oparte dążenie Żydów angielskich. Stany Zjednoczone są za daleko, nie mają w tej części świata żadnego punktu oparcia i choćby chciały najgorliwiej sprawować swą opiekę, nie posiadają do tego warunków. Anglia natomiast, ze swą pozycją w północno-wschodniej Afryce, panująca w Indiach i biorąca mandaty w części krajów arabskich, w sąsiedztwie Palestyny, była stworzona na protektorkę fundamentów żydowskiej państwowości. Silna zaś pozycja Żydów w samej Anglii dawała gwarancję, że ochoty do tej opieki jej nie zabraknie. Usadowienie się w Palestynie, jako w kraju mandatowym angielskim, było z punktu widzenia Żydów najświetniejszym rozwiązaniem i dawało podstawę do najśmielszych nadziei. Trudno przeczuć, jak daleko szły te nadzieje: wyparcie z kraju ludności arabskiej, skolonizowanie go przez Żydów, później zapewne posunięcie dalej kolonizacji, rozszerzenie granic Palestyny, stworzenie państwa z wielką pozycją w świecie i udział w sprawach międzynarodowych już jawny, firmowy, w imieniu państwa żydowskiego, nie zaś, jak dziś, gdy chodzi o udział oficjalny, w charakterze przedstawicieli innych narodów. Zrozumiałą jest rzeczą, że po tak długim szeregu świetnych zwycięstw ogromnie wzrosło w Żydach poczucie własnej siły i wyższości nad innymi narodami. Wstąpili w nowy okres dziejów z niezachwianą wiarą w swą wielką przyszłość. Na rozpoczęcie tego okresu, prócz wszystkich innych, mieli jeszcze jeden, niemały atut w ręku. Gdy wszystkie narody, wojujące w wojnie światowej, okrutnie się skrwawiły, potraciły miliony ludzi w kwiecie wieku, Żydzi, których udział w armiach był bardzo duży, strat mieli niewiele. Na ogół bowiem służyli nie na froncie, ale w kancelariach.
II PIERWSZA KLĘSKA Zaledwie parę lat upłynęło od zakończenia wojny, gdy się odezwały wśród Żydów pierwsze głosy pesymizmu, skargi na los, które szybko przeszły w rozpaczliwe zawodzenie. Nie odezwały się one na szerokim świecie, na terenie działania wielkich Żydów, jeno w Polsce, w jej prasie żydowskiej. Przedmiotem skargi był los masy żydowskiej w naszym odbudowanym państwie. Ta skarga nie ustała po dziś dzień, przeciwnie, jest coraz głośniejsza, coraz rozpaczliwsza. Małomiasteczkowy Żyd w Polsce popada w coraz większą nędzę… Na to biadanie nie zwracano u nas uwagi. Mało kto prasę żydowską czyta, a jeżeli dochodziło ono czasami do uszu polskich, nie robiono sobie z niego wiele, uszy te bowiem nawykły do skarg żydowskich, przeważnie niesłusznych.
Tym razem wszakże skargi te mają aż nadto poważną podstawę. Szybkie ubożenie zawsze zresztą ubogiego małomiasteczkowego Żyda w Polsce jest niezbitym faktem. Nie znaczy to, żeby Żydom w Polsce na ogół się nie powodziło. Zamożniejszy czy bogaty Żyd, zajmujący tyle miejsca w naszym handlu i przemyśle, po odbudowaniu zaś państwa, zwłaszcza po przewrocie majowym 1926 r., i w naszej machinie państwowej — staje się w stosunku do Polaków coraz zamożniejszym. W ostatnich latach wiele majątku polskiego przeszło w ręce żydowskie. Mały wszakże Żyd, biedny staje się coraz biedniejszym, popada w coraz straszniejszą nędzę. Skargi więc żydostwa mają podstawę faktyczną; są zaś niesłuszne tylko wtedy, gdy się zwracają przeciw społeczeństwu i rządowi polskiemu, czyniąc je winowajcą klęski lub przeciw kierownikom polityki żydowskiej, winnym jakoby nieumiejętnej czy niedbałej obrony interesów swych współwyznawców. Postępująca szybko nędza masy żydowskiej w Polsce ma swoje źródła w procesach gospodarczych, niezależnych od takiej czy innej polityki Polaków względem Żydów, czy też Żydów względem Polaków. Ta liczna masa żydowska, zalewająca miasta i miasteczka w Polsce, wytworzyła się w ostatnich stuleciach na gruncie cofnięcia się Polski w rozwoju gospodarczym, upadku handlu polskiego i siły polskiego mieszczaństwa, wreszcie barbarzyńskiego stosunku do handlu rządzącego w Rzeczypospolitej stanu szlacheckiego. W wytworzonych stosunkach rozrosła się niesłychanie warstwa drobnych pośredników, faktorów, jak ich nazywano, ludzi, nie mających żadnego zawodu, nic nie wytwarzających, nie znających się też na właściwym handlu, nic nie umiejących. Warstwę tę dali Polsce Żydzi. Po rozbiorach przecięcie Polski granicami, które były skrajnym zaprzeczeniem granic naturalnych, było wielkim hamulcem dla jej gospodarczego rozwoju. Najgorzej na nim wyszła Galicja, odgrodzona naturalną granicą karpacką od państwa, do którego ją przyłączono, a odcięta granicą polityczną od kraju, z którym stanowiła naturalną całość, i skutkiem tego skazana na gospodarczą wegetację, sprzyjającą trwaniu dawnych, zacofanych stosunków. W przeciwieństwie do niej Poznańskie, położone na równinie, pozbawionej naturalnych granic, szybko zostało wciągnięte w organizm gospodarczy niemiecki. W ostatniej ćwierci zeszłego stulecia było ono prowincją rolniczą wielkiego państwa przemysłowego: miało handel niewielki, ale zorganizowany na sposób nowoczesny. To też drobny pośrednik znikł tu z życia i znikła w kraju masa żydowska. Żyd zamienił się w kupca, a w tej roli nie miał dla siebie zbyt wiele miejsca w kraju rolniczym, w którym nadto wieś wydawała do miast nadmiar swej ludności, szukającej w handlu i rzemiosłach zarobku, nie mogąc go znaleźć w dostatecznej ilości na roli. Kupiec żydowski emigrował do tych części Niemiec, gdzie puls handlowy bił żywiej. Główna część Polski, włączona do państwa z niższą cywilizacją i z niższym ustrojem gospodarczym, które dopiero w drugiej połowie zeszłego stulecia, po przeprowadzeniu reformy włościańskiej, u siebie i w Polsce, zaczęło się w swym rozwoju gospodarczym zbliżać do Europy — zapóźniła się w swym życiu gospodarczym, za długo przechowała dawny typ stosunków. Z chwilą wszakże, gdy w drugiej połowie stulecia rozpoczął się w niej postęp gospodarczy, drobny pośrednik, faktor, zaczął tracić pole zarobków i małomiasteczkowy Żyd zaczął emigrować bądź do wielkich ognisk przemysłowych i handlowych w Polsce i w Rosji, bądź do Ameryki. Gdy zaś z Rosji zaczęto Żydów wypędzać przez ustanowienie „strefy osiadłości”, przenosili się stamtąd przeważnie do Warszawy i Łodzi. Zjednoczenie ziem polskich i odbudowanie państwa polskiego dało Żydom w Polsce równouprawnienie, które było zdobyczą nie tylko polityczną. Ci z nich, którzy zajęli miejsce w handlu i przemyśle polskim, to miejsce sobie znacznie rozszerzyli. Atoli dla drobnego pośrednika odbudowanie Polski było momentem fatalnym. Bez względu na to, czy Polska ma rządy dobre czy złe, czy polityka gospodarcza tych rządów jest mądra czy niemądra, sam fakt zjednoczenia ziem polskich, zniesienia przeciwnych naturze granic, krających na części geograficzną i narodową całość, wyzwolenie z pod rządów, wrogich interesom gospodarczym Polski i usiłujących dzielnice polskie wbrew ich naturalnemu ciążeniu ku sobie związać ściśle z obcymi im organizmami — sam ten fakt musiał pociągnąć za sobą postęp w organizacji stosunków gospodarczych Polski. Polska dziś w ustroju swego handlu szybko zbliża się do zachodniej Europy. Coraz mniej jest u nas ludzi, nie wiedzących, dokąd się zwrócić, gdy mają coś do kupienia, czy do sprzedania, coraz mniej potrzebujących drobnego pośrednika, faktora. Dlatego to dziś wśród ludności żydowskiej naszych miasteczek szybko zapanowuje coraz większa nędza. Tą nędzą zainteresowano się nawet na drugiej półkuli. Zjawiły się w Polsce dolary Żydów amerykańskich, za które w naszych miasteczkach zaczęto zakładać dla Żydów bezprocentowe(l) kasy pożyczkowe. Chcąc wszakże podobnym środkiem zaradzić postępującej nędzy naszego małomiasteczkowego Żyda, trzeba by wydać więcej dolarów, niż ich chcą i mogą dostarczyć nawet amerykańscy Żydzi, zwłaszcza w czasach, kiedy i w Ameryce interesy psuć się zaczynają. Postęp życia bezapelacyjnie skazał na zagładę drobnego pośrednika, a więc małomiasteczkowego Żyda w ogromnej liczbie. Nic go od tej zagłady nie uchroni.
III ZNACZENIE CHAŁACIARZA Dola małomiasteczkowego Żyda w Polsce nie jest jedynie tragedią miejscową. Jeżeli nią się interesują Żydzi zagraniczni, jeżeli na pomoc biedakowi śpieszą dolary amerykańskie, to nie tylko działa współczucie dla cierpiących współwyznawców. Ten Żyd biedny i ciemny, ten tak zwany chałaciarz ma ogromne znaczenie dla żydostwa jako całości. Podstawą przyszłości narodów są masy ludowe. Gdy warstwy wyższe żyją więcej mózgiem, oraz popełniają więcej nadużyć, niszczących organizm fizycznie, i skutkiem tego z pokolenia na pokolenie wyrodnieją — żywotność narodu utrzymuje się przez czerpanie ciągle nowych sił z dołu. Ta potrzeba odnawiania sił elity istnieje wśród żydostwa w o wiele większej mierze, niż wśród narodów europejskich. Gdy te narody posiadają wiele rodzin, mających za sobą długi szereg pokoleń, które żyły na wyższym poziomie cywilizacyjnym, rodziny żydowskie, które przyjęły kulturę europejską i żyją na sposób europejski, wyrodnieją bardzo szybko i kończą się w ciągu paru pokoleń. Ten proces rzuca się w oczy we wszystkich krajach; na widowni zjawiają się ciągle nowe rodziny żydowskie, robią karierę w ciągu jednego, dwóch pokoleń, a w trzecim, czwartym już znikają. Po rewolucji francuskiej, od której zaczyna się szybkie europeizowanie Żydów, wielcy Żydzi na świecie byli prawie wyłącznie Żydami krajów zachodnich. Ich rodziny wszakże szybko znikają i w połowie XIX stulecia na szerokiej widowni europejskiej panują prawie wyłącznie Żydzi, pochodzący z Niemiec. W początkach naszego stulecia ci jeszcze panują, ale już zjawiają się w coraz większej liczbie rodziny, pochodzące z Poznańskiego, potem z naszych ziem wschodnich (tzw. „litwacy”), nieliczni z byłej Galicji, gdy dawne Królestwo Kongresowe jeszcze czeka na swoją kolej. Przy tak szybkim wymieraniu elity żydowskiej i potrzebie ciągłego jej odnawiania, ciemne, odcięte od wpływów europejskich masy żydowskie, istniejące w Polsce i w ogóle na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, są niesłychanie cennym zapasem sił, jedyną gwarancją, że żydostwo na świecie nie wyginie. Ten Żyd biedny, nędznie odżywiający się, żyjący w warunkach, zdawałoby się, najmniej higienicznych, wykazuje jednak ogromną żywotność, mnoży się znacznie lepiej od swoich cywilizowanych współwyznawców. Żyje on zgodnie z przepisami Talmudu, które przede wszystkim czuwają nad tym, żeby się mnożył, z drugiej strony te przepisy nakazują mu życie wstrzemięźliwe, powstrzymując go od rozmaitych nadużyć, od których również chroni go bieda materialna. Oparty na tych przepisach typ jego życia, pomimo swoich stron ujemnych, jest typem, do którego żydostwo od wielu pokoleń jest przystosowane i w którym żyć jest zdolne. Gdy się ten typ życia zmienia, następuje degeneracja. Małomiasteczkowe żydostwo ziem polskich jest rezerwuarem sił żydowskich dla całego świata, jest kopalnią surowca żydowskiego, którego nie może zabraknąć, jeżeli żydzi na świecie mają istnieć. Dlatego to los tego żydostwa tak żywo zawsze obchodził kierowników sprawy żydowskiej na szerokim terenie światowym, dlatego żadnym krajem nie zajmowali się oni tyle, co Polską, opiekując się jej losami politycznymi, starając się o takie jej urządzenie, ażeby nadal pozostała bogatą kopalnią żydowskiego surowca. Dlatego przybierająca dziś tak wielkie rozmiary klęska małomiasteczkowego żyda w Polsce, jest rozumiana, jako klęska całego żydostwa i całe żydostwo w swych żywiołach kierowniczych wysila się, szukając na nią środków, zaradczych. Ponieważ nowoczesny ustrój życia gospodarczego uderza przede wszystkim w drobnego pośrednika, przeto usiłuje się on przekształcić na kupca, lub rzemieślnika. To mu się w ostatnich czasach w dużej mierze udaje. W zakresie rzemiosł Żydzi w naszych miasteczkach porobili spore zdobycze, w niemałej mierze dzięki naszemu systemowi podatkowemu. Podatek obrotowy poważnie podciął rzemieślnika wyższego typu, w danym wypadku rzemieślnika polskiego. Przyszłość wszakże w tym względzie nie przedstawia się najlepiej. Przeludniona wieś polska musi wysłać do miast synów swoich w coraz większej liczbie. Niechęć do dzielenia ziemi pomiędzy wszystkie dzieci i rozdrabiania jej do nieskończoności występuje u naszego ludu wiejskiego coraz silniej, co pociąga za sobą emigrację do miast i szukanie chleba w handlu i rzemiosłach. Stąd kupiec i rzemieślnik żydowski wystawiony jest na coraz silniejsze współzawodnictwo kupca i rzemieślnika polskiego, który ma w tym współzawodnictwie niejedną słabą stronę, ale któremu sprzyja postępująca w społeczeństwie świadomość potrzeby popierania swoich przeciw żywiołowi obcemu. Zresztą postęp w ustroju życia gospodarczego pociąga za sobą pochłanianie najdrobniejszego kupca, Żyda sklepikarza, przez większe handle, a tym samym zmniejsza ilość rodzin, żyjących z handlu. Z drugiej strony, Żyd, który wyrasta ponad poziom drobnego pośrednika lub drobnego sklepikarza, ulega coraz więcej kulturalnemu wpływowi środowiska, wpływowi europejskiemu. Staje się on w świadomości swojej często mocniejszym Żydem, niż był, utwierdza się w swym żydostwie przy pomocy żargonowej prasy i przez udział w organizacjach żydowskich, zostaje przeważnie syjonistą. Ale ta jego świadomość żydowska opiera się już w znacznej mierze na podstawach nowych, na zapożyczonej od Europy idei narodowej, gdy jednocześnie słabnie jego talmudyczna ortodoksja. Wyłamuje się on z niej pod niejednym względem, a skutek tego jest przede wszystkim ten, że się gorzej mnoży. Jedyny w naszej nauce gruntowny znawca statystyki Żydów w Polsce, posiadający nie tylko znajomość cyfr, ale znający ich wartość i głęboko rozumiejący ich znaczenie, prof. Wasiutyński, w swej świeżo ogłoszonej, znakomitej pracy(1), przy całej ostrożności, z jaką traktuje dane urzędowe, dochodzi jednak do wniosku, że przyrost naturalny ludności żydowskiej w Polsce, który do niedawna znacznie przewyższał przyrost ludności chrześcijańskiej, po wojnie światowej zaczął spadać, i dziś jest mniejszy od przyrostu ludności chrześcijańskiej. Jego analiza cyfr wykazuje, że głównej przyczyny tej zmiany szukać należy w szybkim zmniejszaniu się liczby Żydów ortodoksyjnych, żyjących w ścisłej zgodzie z przepisami Talmudu. Ponieważ niezależnie od innych czynników, jak to wyżej już powiedzieliśmy, sam postęp życia gospodarczego sprawia, że typ Żyda talmudycznego szybko zanika, nie należy się spodziewać, ażeby nastąpiła zmiana w kierunku przeciwnym. Raczej należy oczekiwać, że liczba ludności żydowskiej w stosunku do chrześcijańskiej coraz bardziej będzie się zmniejszała.(1) Bohdan Wasiutyński. Ludność żydowska w Polsce w wiekach XIX i XX. Wydawnictwo Kasy im. Mianowskiego, Warszawa 1930. Str. 224.
IV KOLONIZACJA ROLNICZA Dla każdego narodu lud wiejski, rolniczy jest głównym zapasem jego siły fizycznej. Żyje on najbliżej przyrody, w o wiele większej, niż inne warstwy, zgodzie z tradycyjnym typem życia, do którego się przez długi szereg pokoleń przystosował, najmniej ulega niszczącym żywotność rasy wpływom. Z niego też nieustannie odnawiają swą ludność miasta i z niego ciągle czerpią nowe siły wyższe warstwy narodu. Żydzi nigdy właściwie, nawet w czasach biblijnych, tego ludu rolniczego nie mieli. Jest to jedna z głównych przyczyn, dla których dana im przez Jehowę obietnica, że rozmnoży ich, jak piasek na brzegu morskim, nie została spełniona. Żydzi są narodem prawie równie starym, jak Chińczycy, i od równie dawna usiłują się mnożyć: jakżeż nikłą jest cyfra tych kilkunastu milionów Żydów, których liczy się dziś na całym świecie, w porównaniu z czterystu pięćdziesięciu milionami Chińczyków! I niema już widoków, żeby ta obietnica kiedykolwiek była spełniona. Tę swoją słabość, tkwiącą w braku ludu rolniczego, Żydzi ostatnich czasów widocznie rozumieli i rozumieją dobrze. Widać to z ich powtarzających się ciągle usiłowań zorganizowania kolonizacji rolniczej w tym lub innym kraju. Pierwszym krajem w Europie, który zaprodukował Żyda na roli, była Polska pod panowaniem austriackim, Galicja, w szczególności wschodnia. Sprzyjało temu zjawisku większe, niż gdzie indziej przeludnienie zażydzonych miast, brak średniej klasy rolniczej, wreszcie bierność gospodarcza ludu ruskiego, zwłaszcza w górach. Zachęceni tymi początkami Żydzi zaczęli kreślić plany szerszej kolonizacji rolniczej Galicji, przyszła pomoc pieniężna z zagranicy w postaci sum, ofiarowanych na ten cel przez Hirscha; jednakże nie mogło to dać poważniejszego wyniku ze względu na niezwykłą gęstość ludności rolniczej w Galicji i na postęp energii kolonizacyjnej wśród niej samej. Zakrojona na szeroką skalę i dużym nakładem pieniędzy poprowadzona w końcu ubiegłego stulecia organizacja osadnictwa rolniczego w Argentynie nie tylko się nie powiodła, ale wprost skompromitowała. Żydzi tam nie chcieli być rolnikami, jeno przedsiębiorcami rolniczymi, lub też uciekali z ziemi do miast. To też całe to przedsięwzięcie zostało wkrótce zapomniane. Plany syjonistów poprowadzenia kolonizacji Ugandy nie doszły do urzeczywistnienia. Natomiast powiodło im się zrobić pierwsze kroki w zakresie kolonizacji Palestyny, która już przed wojną światową miała pewną ilość Żydów, uprawiających ziemię. Już podczas wojny, z chwilą kiedy wojska angielskie zajęły Palestynę, organizacja rolnictwa żydowskiego w kraju poprowadzona została planowo, przy niemałym nakładzie energii i środków. Tym raźniej poszło naprzód dzieło kolonizacji z chwilą, kiedy Palestyna stała się krajem mandatowym angielskim jako „ognisko narodowe żydowskie”. Jednakże tu się nie zanosi na wytworzenie tego, co by można było nazwać ludem rolniczym żydowskim. Powstają piękne fermy, ze wspaniałymi instalacjami technicznymi, świadczącymi o wielkim nakładzie środków, a inteligentni ich posiadacze, bądź objawiający pociąg do gospodarstwa na ziemi, bądź traktujący je jako posłannictwo ideowe lub jako nowy sposób dorobienia się pieniędzy, są zeuropeizowanymi typami Żydów, od których można oczekiwać wszystkiego, tylko nie tego, żeby byli fizyczną rezerwą rasy. Dla niższego typu Żydów, którzy próbowali po wojnie w większej liczbie tam pociągnąć, nie znaleziono dość miejsca i wielu odesłano z powrotem. Wreszcie w sowieckiej Rosji na południu zaczęto zakładać we wcale znacznej liczbie osady rolnicze żydowskie. Dziś jeszcze nie można powiedzieć nic ostatecznego o ich widokach; z tego wszakże, co dotychczas o nich do nas dochodzi, należałoby wnosić, że sprawa stoi raczej źle: z jednej strony, osadnikowi trudno się przystosować do nowych warunków życia, z drugiej — nieżyczliwość okolicznej ludności utrudnia mu istnienie.
Tym sposobem wszystkie dotychczasowe zamierzenia w kierunku wytworzenia na tym czy innym obszarze żydowskiego ludu rolniczego, a tym samem zbudowania trwałej podstawy narodowej, zapewniającej przyszłość rasy, bądź zbankrutowały, bądź w dalszych wynikach przedstawiają się bardzo wątpliwie. Jednakże na tych próbach Żydzi poprzestać nie mogą. Wobec losu, który w dzisiejszych stosunkach gospodarczych spotyka Żyda małomiasteczkowego na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, i wobec tego, że Żydzi, skupiający się dziś coraz bardziej w wielkich ogniskach handlowych i przemysłowych, emancypują się szybko z pod panowania Talmudu, skutkiem czego coraz słabiej się mnożą — wytworzenie konserwatywnego ludu rolniczego z pośród Żydów staje się koniecznością. Inaczej rasie żydowskiej grozi stopniowa zagłada.To też mózgi żydowskie pracują dalej energicznie nad planami kolonizacji rolniczej.
Najnowszy plan, który bodaj od dwóch z górą lat został uznany za najrealniejszy w kołach żydowskich na Zachodzie, jest w porównaniu ze wszystkimi dotychczasowymi wprost gigantyczny. Obejmuje on stworzenie szerokiego pasa od Bałtyku do morza Czarnego po obu stronach Dniepru, z ludnością rolniczą żydowską, stanowiącą na początek 25% ogółu. Ziemie, wchodzące w skład tego pasa, należą dziś do Polski, Litwy Kowieńskiej, do Rosji, Ukrainy i Białorusi sowieckiej. Temu, zdaje się, zawdzięcza nasze Polesie, że w ostatnich czasach tak wiele interesowano się ze strony żydowskiej jego osuszeniem(1).
Urzeczywistnienie tego planu dałoby nareszcie Żydom mocną podstawę narodową, nadto niebyłe jak ulokowaną geograficznie.
Ma się rozumieć, ażeby taki plan urzeczywistnić, trzeba by jego wykonanie poprzedzić dużymi zmianami politycznymi na objętym przezeń terenie. Gdyby dziś rząd polski zechciał patronować kolonizacji żydowskiej na kresach wschodnich, spotkałby się z ogromnymi przeszkodami w społeczeństwie. Ale gdyby się dało przesunąć państwo polskie na wschód przez oddanie Niemcom ziem byłego zaboru pruskiego, a natomiast przyłączenie znacznych obszarów na wschodzie, to znaczy, przez pozbycie się odżydzonych ziem czysto polskich, a pozyskanie mocno zażydzonych ziem biało- i małoruskich, państwo to stałoby się rodzajem dawnej Austrii, z tą różnicą, że liczba i rola Żydów byłaby w nim bez porównania większa, niż w dawnym państwie Habsburgów. Takie państwo mogłoby nawet mieć rząd, który sam, na koszt skarbu poprowadziłby na jego obszarze kolonizację żydowską. Z drugiej strony, życie gospodarcze takiego państwa byłoby mniej europejskie, niż dzisiejszej Polski, i Żyd małomiasteczkowy lepiej by w nim prosperował. Również, w zbudowanej pod protektoratem niemieckim, a przez Żydów prowadzonej, niepodległej Ukrainie, kolonizacja rolnicza żydowska miałaby o wiele lepsze widoki, niż w dzisiejszym państwie sowieckim. Podobne zmiany łatwiej kreślić na mapie, niż przeprowadzać w życiu, niemniej przeto mówiono o nich sporo na przedwiośniu roku 1930-go, kiedy w opinii publicznej Europy i Ameryki przygotowywano krucjatę przeciw Rosji sowieckiej. (1) W ostatnich miesiącach trzeba zanotować parokrotną już wymianę zdań w sprawie kolonizacji Polesia przez Żydów między Żydami a przedstawicielami władz polskich. Ostatni, zaczynając od posła polskiego w Waszyngtonie, wszyscy dali Żydom zapewnienia, iż rząd polski patrzy na tę sprawę bardzo przychylnie. Wynikałoby, stąd, iż obecny rząd naszego państwa uważa granicę sowiecką za najbezpieczniejszą, skoro pragnie osadzać na niej ludność obcą, nie odznaczającą się zbytnią przyjaźnią dla Polski, i że z drugiej strony, nie musi uważać przeludnienia naszej wsi oraz wielkiego nadmiaru chłopów bezrolnych i małorolnych za kwestię poważną, skoro wolne obszary decyduje się oddać Żydom z chwilą, kiedy można je będzie przygotować do kolonizacji.
V PALESTYNA Jeżeli Żydom trzeba jednego więcej dowodu na to, że są narodem nieszczęśliwym, to takim dowodem jest Palestyna.
Ten największy widomy ich triumf w chwili katastrofy europejskiej po kilku zaledwie latach okazał się triumfem bardzo wątpliwym, a dziś ta zdobycz żydowska zaczyna wyrastać na kwestię, kryjącą w sobie olbrzymie niebezpieczeństwa zarówno dla piastunki mandatu, Anglii, jak dla samych Żydów. Palestyna nie tylko zawiodła jako teren do szerszej kolonizacji żydowskiej, jako przyszła siedziba żyjącego zwartą masą na roli żydowskiego ludu. Przyniosła ona boleśniejszy o wiele zawód polityczny. Gdyby przed dziesięciu z górą laty politycy żydowscy zdolni byli przewidzieć następstwa przyznania im tego „ogniska narodowego”, może nie dobijaliby się o nie tak energicznie. Powierzchownie na rzecz patrząc, można by się dziwić, że Anglia poszła tak chętnie na sposób rozwiązania kwestii palestyńskiej, który dziś już postawił ją w bardzo kłopotliwe położenie. Jednakże przyglądając się sprawie bliżej, łatwo dojść do przekonania, że nie miała ona innego wyjścia. Z chwilą, kiedy Żydzi wykazali dość wpływu i znaczenia, ażeby wymusić na mocarstwach przyznanie im Palestyny, Anglia musiała wziąć na siebie rolę inicjatorki w tej sprawie. Nie mogła ona dopuścić do tego, ażeby w kraiku, leżącym tak blisko Kanału Sueskiego, usadowiło się w roli opiekuna Żydów jakiekolwiek inne mocarstwo. Politycy angielscy, choćby byli przewidywali wszystkie trudności, jakie im gotowało przyjęcie mandatu palestyńskiego z obowiązkiem protegowania Żydów, woleliby z góry się na nie zdecydować, niż narazić na niebezpieczeństwo Kanał Sueski, którego posiadanie jest jednym z głównych warunków istnienia Imperium Brytyjskiego. Układy w tej sprawie odbywały się za kulisami i nie wiemy, w jakiej mierze polityka angielska na tym punkcie uległa szantażowi. Ze wszystkich narodów Anglicy najlepiej znają świat arabski i niezawodnie nie łudzili się, że przerabianie Palestyny na żydowską pójdzie gładko. Przewidywać musieli opór miejscowej ludności i poparcie tego oporu przez wszystkich Arabów. Sam już fakt, że Arabowie, twórcy Islamu i najżarliwsi jego wyznawcy, mają najsilniejsze poczucie muzułmańskiej solidarności, wystarczyłby do obudzenia poważnych obaw. Nikt zaś lepiej od Anglików nie wiedział, jak silnie w ostatnich dziesięcioleciach rozwinęło się wśród Arabów poczucie narodowe, arabski nacjonalizm: oni sami go budzili i podsycali w celu osłabienia Turcji, a potem w celu zużytkowania Arabów w wojnie z Turcją. Niemała trudność z gwałtownym judaizowaniem Palestyny wynikła stąd, że właśnie w chwili, kiedy się do niej zabrano, Anglia zamanifestowała się silnie jako protektorka uciśnionych narodowości, a jej premier i pierwszy delegat na konferencji pokojowej w Paryżu zajął w tym względzie najskrajniejsze stanowisko i był głównym sprawcą narzucenia państwom środkowo-europejskim konwencji o mniejszościach narodowych. Arabowie bacznie śledzili to, co się w Paryżu dzieje, i wygłaszane przez Lloyda George’a zasady obiecywali sobie zużytkować w swojej polityce. Jak pogodzić opiekę nad mniejszościami w części Europy z popieraniem gwałtów nad Arabami w Palestynie? Chyba tym, że Arabowie w Palestynie nie są mniejszością, ale ogromną większością… Bo nie wypada przecież przyznać, iż różnica pochodzi stąd, że tam w Europie idzie o popieranie Żydów przeciw innym narodom, a tutaj chodzi o obronę innego narodu przeciw Żydom. W chwili, kiedy Anglia brała mandat na Palestynę, nikt nie przewidywał, że wkrótce po wojnie światowej ujawnią się początki jej upadku przemysłowego i handlowego, które zakwestionują jej dotychczasową potęgę; tak silnie dającą się odczuć w chwili zakończenia wojny. Nikomu pewnie nie przychodziło do głowy, że potęga ta zrobi pierwsze kroki wstecz właśnie w tej części świata, do której należy Palestyna. Zrzeczenie się protektoratu nad Afganistanem, uznanie formalne niezawisłości Egiptu, wreszcie stan rzeczy, który ostatnimi czasy wytworzył się w Indiach, nie podniosły w przedniej Azji uroku potęgi angielskiej i nie zwiększyły względem niej pokory Arabów. Sprawę skomplikowało położenie Anglii w Indiach. Mając do czynienia z buntem Hindusów, Braminów, którzy stanowią większość ludności kraju, musi ona szukać oparcia w tych żywiołach, które Braminom nie ufają i obawiają się ich rządów. Te żywioły są dwa: jeden mniejszego znaczenia, jakkolwiek liczący sześćdziesiąt milionów — to upośledzeni Pariowie; drugi, mocno zorganizowany przez swą religię i energiczny — to dochodzący liczbą do stu milionów Muzułmanie. Na tych przede wszystkim Anglia liczy. Warunkiem wszakże możności liczenia na nich są dobre stosunki z przewodzącymi w Islamie Arabami. Ci zaś są nieprzejednani, gdy chodzi o ich prawa w Palestynie. Anglia tedy coraz wyraźniej staje w sytuacji, w której, chcąc ratować się w Indiach, będzie musiała poświęcić sprawę żydowską w Palestynie. Jeżeli zaś do tego dojdzie, to los Żydów tam może być smutny. Arabowie niedawno pokazali w dobitny sposób, jaki jest ich sentyment względem uprzywilejowanych przybyszów. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż przy okazji tego niedawnego pogromu, wśród Żydów wszystkich krajów odezwał się chór oburzenia na Anglię za to, że ich niedostatecznie broni, gdy jednocześnie w Anglii, zwłaszcza wśród rządzącego obozu robotniczego, wypowiedziały się głosy, że naród angielski nie może poświęcać swej krwi i swych pieniędzy na przeprowadzanie planów żydowskich — nie dodawano: przeciw Arabom, z którymi dobre stosunki są cenne — to spostrzeżemy, że kwestia palestyńska w swym dalszym rozwoju kryje w sobie jeszcze jedno niebezpieczeństwo, mianowicie popsucia dobrych stosunków między Anglią a Żydami. To zaś jest niebezpieczeństwem nie lada, bo konsekwencją konfliktu Żydów z Anglią byłoby niezawodnie otwarcie na nowo kwestii żydowskiej w całym świecie naszej cywilizacji. Tego zaś Żydzi najmniej pożądają. Gdyby nie położenie geograficzne Palestyny, Anglia prawdopodobnie dziś zrzekłaby się swego mandatu, ofiarowując go, jak dar Danajów, komu innemu. Niestety, ze względu na interesy Imperium tego zrobić nie może. Sytuacja tedy i dla Żydów i dla Anglii jest ciężka. Prawdopodobnie dla rozweselenia się w smutnej chwili odezwały się głosy, żeby mandatem palestyńskim obdarzyć… Polskę! Dziś już jest rzeczą widoczną, że zdobycie przez. Żydów „ogniska narodowego” w Palestynie okaże się dla nich wielkim nieszczęściem. Jak wszystkie nieszczęścia Żydów w historii — a było ich wiele — będzie ono wynikiem tego, że Żydzi, przy swoich pierwszorzędnych zdolnościach kombinacyjnych, przy całej umiejętności połapania się w koniunkturze i wyzyskania na swą korzyść warunków chwili, nie mają daru przewidywania nawet względnie bliskiej przyszłości. Z drugiej strony, zbyt ich ponosi temperament, zbyt lubią pokazywać swą siłę, akcentować swe znaczenie, zbyt są łapczywi na triumfy. Skutkiem tego byli zawsze i są mocnymi współzawodnikami w interesach, ale bardzo słabymi politykami. W tym wypadku zaślepiła ich łatwość zdobycia Palestyny przy wpływie, jaki wywierali na polityków angielskich i amerykańskich, i nie zastanawiali się nad tym, jak tę zdobycz utrzymają w rękach. Nie przewidzieli, że po chwilowym triumfie przyjdzie klęska. Tej klęsce wszakże w ich oczach będzie winna Anglią(1). Siła ich wpływów w Anglii może postęp tej klęski w pewnej mierze hamować, ale kwestii z porządku dziennego nie usunie. Tym sposobem stosunek ich do Anglii będzie się coraz bardziej komplikował, gdy jednocześnie rozrost partii „hitlerowców” komplikuje ich stosunek do Niemiec. (1) W niespełna trzy tygodnie po napisaniu powyższego, ogłoszone zostały w Londynie dwa dokumenty urzędowe: raport o położeniu gospodarczym Palestyny, sir Johna Hope Simpsona, i Biała Księga, zawierająca deklarację rządu brytyjskiego o polityce palestyńskiej. Sir John Simpson zaleca powstrzymanie imigracji żydowskiej do Palestyny, dopóki są tam bezrobotni Arabowie, i wolne dla kolonizacji grunty przeznaczyć dla Arabów. Deklaracja rządu nie uznaje przywilejów żydowskich w Palestynie, traktuje Żydów jako równych z innymi mieszkańcami kraju, który tylko jako całość stanowi troskę rządu. Ogłoszenie tych dokumentów wywołało wielkie wzburzenie w świecie żydowskim i pociągnęło za sobą protesty szeregu unionistów i liberałów angielskich. Ma się rozumieć, jest ono wynikiem trudności, jakie rząd angielski ma w Indiach, i potrzeby pozyskania całkowitego poparcia muzułmanów indyjskich na konferencjach z przedstawicielami tego kraju.
VI ROSJA I WSPÓŁDZIAŁANIE MIĘDZYNARODOWE W pół roku mniej więcej po klęsce wyprawy Korniłowa na rząd Kiereńskiego, klęsce, która zadecydowała o doprowadzeniu rewolucji rosyjskiej do bolszewickiego końca, w rozmowie z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Anglii, Balfourem, zadałem mu pytanie, po czyjej stronie w owej chwili były jego zdaniem sympatie angielskiej opinii publicznej. — Zdaje mi się — odpowiedział — że w znacznej większości po stronie Korniłowa. — A jednak — zauważyłem — w chwili, kiedy Korniłow stał pod Petersburgiem i miał, zdawało się, wszelkie widoki zwycięstwa, rubel na giełdzie londyńskiej spadł o 40%, po klęsce zaś Korniłowa podniósł się z powrotem. Angielski mąż stanu zdziwił się bardzo. — Wynikałoby z tego — rzekłem — iż giełda londyńska nie była w zgodzie z większością angielskiej opinii publicznej. Na giełdzie londyńskiej już od końca ubiegłego stulecia panują Żydzi i owe skoki rubla były najlepszym, bo namacalnym dowodem, iż żydowskie sfery finansowe, wbrew dążeniom narodów sprzymierzonych, popierały rewolucjonizowanie się Rosji do końca. Tu znów ujawniła się niezdolność Żydów do przewidzenia bliskiej nawet przyszłości. Zaprowadzenie i utrwalenie rządów sowieckich w Rosji nie okazało się wcale zwycięstwem interesów żydowskich. Przede wszystkim, bolszewizm rosyjski w obecnym swoim stadium ma bardzo wielu ludzi, którzy wygłaszane zasady biorą na serio i przeprowadzają je w życiu konsekwentnie, bez kompromisów, nie uznając żadnych wyjątków. Jeżeli np. głoszą, że wiara w Boga jest szkodliwa, że stoi na drodze postępowi ludzkości, to starają się tępić tę wiarę na całej linii, nie oszczędzając nawet Jehowy. Jeżeli zamykają cerkwie i kościoły, to zamykają także i bóżnice. Jeżeli zmuszają rodziców chrześcijan do uczenia dzieci w szkołach bezbożnych, to nie po to, żeby Żydom pozwolić kształcić swą młodzież religijnie. Otóż istnienie Żydów, jako ciała odrębnego wśród innych narodów, opiera się przede wszystkim na troskliwym wychowaniu religijnym młodego ich pokolenia. Uniemożliwić to wychowanie to znaczy zgładzić żydostwo z powierzchni ziemi. Rosja po Stanach Zjednoczonych i Polsce ma największą ilość Żydów w swych granicach. Wyniszczenie tam Żydów przez wyzucie ich z religii pociągnęłoby dla żydostwa olbrzymią stratę liczbową. Położenie więc jest groźne, jakkolwiek Żydzi sowieckiej Rosji usiłują się ratować przez kształcenie swej młodzieży w Polsce(1). Ta sprawa sama jedna wystarcza, ażeby rządy sowieckie w Rosji uważać za nieszczęście dla Żydów. Mniej świadome rzeczy masy żydowskie, zwłaszcza w obecnym swym fatalnym położeniu ekonomicznym, mogą sobie z bolszewizmem sympatyzować, ale kierownicy sprawy żydowskiej na szerokim świecie bodaj że już wydali nań wyrok. W gwałtownej krucjacie przeciw sowieckiej Rosji, której niedawno byliśmy świadkami, czuć było silnie ich rękę. Wielkim Żydom tego świata jeszcze boleśniej, bo bezpośrednio w ich interesach, czuć się daje wyodrębnienie się gospodarcze i polityczne sowieckiej Rosji, jej trzymanie się poza nawiasem wszelkich dążeń do międzynarodowej kooperacji gospodarczej, zamknięcie jej granic dla wolnego handlu, uniemożliwienie przedsiębiorstwom zagranicznym należytej eksploatacji jej rynku i jej bogactw naturalnych; z drugiej zaś strony — jej odporne i drwiące stanowisko względem mającej czuwać nad międzynarodową kooperacją polityczną, gospodarczą, intelektualną itd. Ligi Narodów. Sama zaś Liga Narodów, której pomysł niewątpliwie się narodził w kołach wpływowych Żydów amerykańskich i której utworzenie uważane było za wielkie ich zwycięstwo, nie obiecuje jakoś ziścić pokładanych w niej nadziei. Chociaż oficjalnym jej promotorem był prezydent Stanów Zjednoczonych, to jednak wielka republika amerykańska do niej nie przystąpiła, nie chcąc mieć w Europie arbitrów w sprawach swoich z republikami środkowej i południowej Ameryki, w których dogodnie jej jest mieć wolną rękę. Też same Stany Zjednoczone, będąc dziś największą potęgą gospodarczą świata oraz zdobywszy sobie przez swą rolę w wojnie światowej i na konferencji pokojowej niesłychanie silną w tym świecie pozycję moralną i wpływ na Europę, poprowadziły faktycznie politykę skrajnie przeciwną zasadom międzynarodowego współdziałania. Czymże innym jest ich zamknięcie wrót dla imigracji europejskiej lub zaostrzona ostatnimi czasy polityka celna?… Wielka, niosąca dotychczas sztandar wolności republika amerykańska jest dziś skrajną wyrazicielką egoizmu gospodarczego, dążącego do jak najdalej idącej eksploatacji innych krajów, przy jak najdalej również idącym zamknięciu swych bogactw dla obcych. Ten przykład musi pociągnąć za sobą naśladownictwo, ile że, przy całej dzisiejszej frazeologii o międzynarodowym współdziałaniu gospodarczym, egoizm gospodarczy narodów leży w duchu czasu i coraz silniej się w ich postępowaniu uwydatnia. Bariery pomiędzy państwami są dziś o wiele większe, niż były przed wojną światową: tak liberalna zawsze Anglia utrzymuje dziś ścisły system paszportowy, przeznaczany głównie do tego, ażeby nie dopuścić żadnego cudzoziemca do osiedlenia się w Anglii celem zarobkowania. Przy wszystkich tedy wielkich projektach kooperacji, życie, zdaje się, prowadzi narody do coraz większego odgradzania się nawzajem od siebie, do zazdrosnego chronienia swoich zasobów przed wyzyskiem obcych. Robią to dziś najbogatsi — niezawodnie nauczą się od nich i biedniejsi.
Istnieje zresztą szereg względów, na których rozważanie niema tu miejsca, a które sprawiać muszą, że państwa będą coraz bardziej skłonne do odgradzania się od innych cłami i do starania się o jak największą samowystarczalność gospodarczą. Dzisiejsze wysiłki ku zorganizowaniu świata w jedną całość gospodarczą są właściwie wyrazem walki z duchem czasu, potrzebą obrony państw, dotychczas panujących ekonomicznie nad światem, przeciw emancypacji krajów, dotychczas eksploatowanych, przeciw rozwojowi przemysłu fabrycznego tam, gdzie go dotychczas nie było, popieranemu przy pomocy bądź ceł, bądź nawet zorganizowanego bojkotu towarów obcych, który w ostatnich czasach widzieliśmy i widzimy w Chinach i w Indiach. Otóż ten rozwijający się egoizm gospodarczy narodów daje się czuć mocno nie tylko wielkim państwom przemysłowym i handlowym, ale i wielkim Żydom, którzy w przemyśle, handlu i finansach tych państw zajmują potężne stanowisko. Dla tych potentatów zwężanie się; zakresu wymiany międzynarodowej, w której mają oni tę przewagę nad innymi narodami, że są wszędzie, wszędzie mają swoich, jest zjawiskiem bardzo niepomyślnym, jeżeli dziś jeszcze może słabo odczuwanym, to grożącym, że się da odczuć w niedalekiej przyszłości. Rozwój egoizmu gospodarczego narodów kryje w sobie na przyszłość niebezpieczeństwo i dla mniejszych Żydów, zwłaszcza wobec tego, że występują oni dziś wszędzie coraz silniej jako odrębny naród, i żądają, żeby ich za taki uważano. Tę odrębność narody zmuszone są coraz bardziej uznawać: jeżeli jej pojęcie rozciągną i na dziedzinę współzawodnictwa gospodarczego, będzie to dla Żydów wielką katastrofą. (1) Społeczeństwo nasze nawet nie wie, że w Polsce istnieje kilkadziesiąt religijnych szkół żydowskich wyższego stopnia, w których kształci się młodzież żydowska z sowieckiej Rosji. O tym trzeba się dowiadywać dopiero z publikacji niemiecko-żydowskich. Również nic nie wie o tym, jaką rolę gra i kogo kształci uniwersytet żydowski w Lublinie.
VII WIDOKI NA PRZYSZŁOŚĆ Nigdy, jak już powiedziano wyżej, Żydzi nie mieli tak wielkiego wpływu i znaczenia w świecie, jak w chwili zakończenia wielkiej wojny. Zdobycze, które wówczas porobili, triumfy, które święcili, uprawniały ich we własnym przekonaniu do jak najśmielszych nadziei na przyszłość i wpoiły innym narodom pojęcie o ich niezachwianej, ciągle rosnącej potędze. Krótki okres powojenny przyniósł światu wiele zawodów, rozwiał wiele złudzeń, a twarda rzeczywistość nowych czasów, która szybko swe oblicze odsłania, jest dla wielu wprost przerażająca. Najwięksi zwycięzcy przy zawieraniu pokoju, Żydzi, najwięcej może dowiedzieli się w tym okresie rzeczy dla siebie niepomyślnych. Wprawdzie w tych latach powojennych, które zaczęły się od anarchii na rynkach i od dzikiej spekulacji, zdobyli wiele, niemało interesów przeszło w ich ręce? w miarę wszakże, jak stosunki gospodarcze układają się w nowych normach, normy te zapowiadają się dla nich bardzo niepomyślnie. Związali oni swą karierę z kapitalizmem nowoczesnym, na którego rozwój i charakter sami wielki wpływ wywarli, i przezeń spodziewali się dojść do całkowitego panowania nad światem. Tymczasem, kapitalizm ten, gdy mowa o świecie naszej cywilizacji, wszedł w okres ciężkiego przesilenia, które w znacznej swej części nie jest czasowym przesileniem, ale początkiem stopniowej likwidacji, choć sferom najwięcej zainteresowanym jeszcze trudno z myślą o tym się pogodzić. Najgłówniejsze, reprezentujące największy kapitał siły żydowskie ciągnęły zawsze do państw, przodujących w układzie gospodarczym świata: skupiły się w Anglii, Francji, Niemczech, wreszcie w Stanach Zjednoczonych, i stamtąd promieniowały swoim wpływem na resztę świata. Dziś wszakże w tym układzie zaczęła zajmować miejsce i Azja: Japonia w ciągu paru, dziesięcioleci wyrosła na wielkie państwo przemysłowe i handlowe, a wiele za tym przemawia, że za lat kilkadziesiąt Chiny będą największą potęgą gospodarczą świata. Otóż tam Żydzi nie pójdą, bo choć są z pochodzenia narodem azjatyckim, w Azji dla nich miejsca niema. Nie znaczy to, żeby w portach chińskich i japońskich nie było kupców Żydów; ale reprezentują oni handel europejski lub amerykański z Chinami i Japonią, nie zaś handel chiński czy japoński z Europą i Ameryką. Chiny mają od tysiącleci swoich Żydów, ale ci żadnej roli w operacjach pieniężnych nie odgrywają: są robotnikami od noszenia ciężarów i od innych robót pośledniejszych. Pomimo tak uderzającego zeuropeizowania Japonii całe jej życie gospodarcze, nie tylko rolnictwo i przemysł, ale handel i bankowość, znajduje się wyłącznie w rękach japońskich: Żydzi, o ile tam się ich spotyka, są tylko reprezentantami przedsiębiorstw zagranicznych, i niema drzwi, którymi do japońskich mogliby się wcisnąć. Tę rolę, w której ich znamy, zdolni są oni odgrywać tylko w społeczeństwach chrześcijańskich, jeżeli nie z religii, to z typu cywilizacji. Im większe stanowisko będą zajmowały kraje azjatyckie, tym większa będzie część świata, w której Żydzi żadnego znaczenia nie mają, tym słabsze będą miały podstawy ich marzenia o panowaniu nad światem.(1) Jeżeli warunki zewnętrzne układają się dla żydostwa niepomyślnie, to z drugiej strony grozi mu stopniowy spadek jego sił własnych, co jest o wiele większym niebezpieczeństwem. Dla powierzchownych obserwatorów życia to niebezpieczeństwo jest niespodzianką, a nawet niejednemu wyda się nieprawdopodobieństwem. W okresie powojennym żyją oni pod wrażeniem ogromnego rozwoju i ciągłego postępu sił żydowskich. Widzą Żydów wszędzie, gdzie potrzeba pieniędzy, czy na to, żeby je dalej robić, czy żeby je puszczać. Żydzi robią najlepsze interesy, oni są klientami najdroższych sklepów, oni się najdrożej ubierają, najlepiej jedzą i piją, oni mają najkosztowniejsze metresy. Widzimy nowe zjawisko — Żydów, uprawiających sporty, nawet odznaczających się na tym polu, produkujących z pośród swej młodzieży silne i sprawne typy fizyczne. Są to wszystko dowody siły Żydów w chwili obecnej; tylko czy siły na przyszłość?… Żądza użycia, która po wojnie opanowała świat protestancki, jeszcze silniej zamanifestowała się wśród zamożniejszych Żydów. Żydzi są typem ludzkim wybitnie zmysłowym: od ujawnienia tej ich właściwości w masie powstrzymuje ich bieda i przepisy Talmudu. Tam, gdzie biedy niema, a nakazy Talmudu nie działają, występuje ona w formach rażących. Wyraża się w sposobie życia, do którego rasa żydowska w przeszłych swych pokoleniach nie przystosowała się, w nadużyciach, niszczących organizm, powoduje szybką degenerację i prowadzi do wymierania rodzin. Nawet ci Żydzi, którzy z zamiłowaniem oddają się sportom, nie budują przyszłości swej rasy. Daje to na razie nieraz wspaniałe rezultaty, ale w ostatecznym wyniku, będąc radykalnym oddaleniem się od tradycyjnego typu życia żydowskiego, prowadzi do zmniejszenia się przyrostu naturalnego ludności żydowskiej. Jedyny Żyd, zdolny zapewnić przyszłość swej rasie, ortodoksyjny talmudysta, stale i szybko znika z powierzchni ziemi. Jeżeli tak dalej pójdzie, jak idzie dzisiaj, w ciągu paru pokoleń stanie się on rzadkim okazem. Jest jeszcze jedno w dzisiejszym świecie zjawisko, dla żydostwa wyjątkowo niepomyślne. Wolnomularstwo, organizacja obrony Żydów zawsze i wszędzie (z wyjątkiem pewnych, heretyckich lóż pruskich), która im drogę do ich wielkiej kariery w ostatnich dwu stuleciach wyrównała, zaczyna szybko tracić te znamiona, które były źródłem jego potęgi i wielkiej jego dotychczasowej roli w świecie. Z drugiej strony głębokie przemiany gospodarcze i polityczne, odbywające się dziś w świecie naszej cywilizacji, wpływają na masonerię rozkładowo. W wyniku tego wpływ jej musi się szybko zmniejszać. Słabnięcie tej armii pomocniczej niezawodnie da się żydostwu bardzo we znaki. Nasza ojczyzna, która od paru stuleci zaczęła się przekształcać na europejską ojczyznę Żydów i która postępowała po tej drodze aż do ostatnich czasów, nie ma już widoków na to, żeby się dalej w tym kierunku rozwijała. Przeciwnie, weszliśmy niewątpliwie w fazę zmniejszania się odsetka ludności żydowskiej w naszym kraju. Proces ten, który się był rozpoczął i poszedł szybko w ostatniej ćwierci ubiegłego stulecia w ziemiach zaboru pruskiego, a, od początku obecnego stulecia zaznaczył się w zaborze austriackim — po zjednoczeniu ziem polskich i odbudowaniu państwa, uwydatnił się już i na ziemiach byłego zaboru rosyjskiego. Zrozumienie jego źródeł pozwala na przewidywanie, że będzie on w przyszłości szybko postępował. Z jego postępem Polska będzie miała coraz mniejsze znaczenie w polityce ogólno- żydowskiej, dla której dotychczas jest przedmiotem szczególnej opieki. Z drugiej strony, warunki, o których mówiliśmy, a które sprawiają, że wpływ Żydów w świecie musi się zmniejszać, według wszelkiej logiki powinny sprowadzić ten skutek, że opiekowanie się żydostwa światowego Polską, przy najlepszych chęciach, będzie mniej skuteczne. W chwili zakończenia wojny światowej wpływowi na terenie międzynarodowym Żydzi zapewniali bez ceremonii, że nie dopuszczą do tego, ażeby Polska była państwem narodowym i miała istotnie narodowe rządy. Czy długo jeszcze będą mogli dawać takie zapewnienia?… (1) — Czy pan zna potężne państwo, które by nie miało Żydów i na nich się nie opierało? — zapytał mnie chełpliwie w r. 1918 w Nowym Jorku jeden z wielkich Żydów amerykańskich. — Znam. — Które? — Japonia. — I Japonia nie zwyciężyłaby Rosji, gdyby jej był Schiff pieniędzy nie pożyczył. Śmieszna odpowiedź. Pożyczać od kogoś pieniądze w danej chwili nie znaczy potęgę swoją na nim opierać. Żydzi wiedzą dobrze, że Azja obchodzi się bez ich współpracy i że w budowaniu potęgi japońskiej żadnego udziału nie brali. Roman Dmowski, wrzesień-październik 1930 r. http://wsercupolska.org
Żydzi którzy napisali Protokoły Syjonu Odsłanianie ciemności Po wyjściu z przepastnej tajności, pewne części „Protokołów” ujrzały światło dzienne we Francji w późnych latach XIX wieku. Jest to fascynująca historia przedstawiona tutaj w sposób unikalny, bezprecedensowy i dokładnie udokumentowany. Praca ta wymagała miesięcy intensywnych badań. W 1884 roku panna Justine Glinka, córka rosyjskiego generała, zaangażowana była w zbieranie informacji politycznych dla dworu cara Aleksandra III. Glinka zatrudniała żydowskiego agenta Jozefa Schoersta alias Szapiro, który podawał się za masona i członka loży Mizraim, żydowskiego zakonu masońskiego o własnych rytuałach i protokołach. Wybitnym członkiem francuskiej masonerii był Salomon Rotszyld, potomek żydowskiej dynastii bankierskiej. Schoerst zaoferował Glince za kwotę 2.500 franków pewien dokument, który, jak powiedział, z pewnością ją zainteresuje. Dokument ten składał się z niezwykłych dyktowanych pism pochodzących z różnych przemówień, później włączonych do końcowego zbioru „Protokołów Syjonu”. Glinka niezwłocznie przekazała dokument jej zwierzchnikowi w Paryżu, gen. Orgiejewskiemu, który z kolei przesłał je gen. Szerewinowi, ministrowi spraw wewnętrznych, bezpośrednio na dwór w Petersburgu. Szerewin po swojej śmierci w 1896 roku pozostawił w testamencie carowi Mikołajowi II pamiętniki zawierające Protokoły. Informacja Glinki ostatecznie dotarła do Siergieja Nilusa, wykształconego rosyjskiego mistyka związanego z dworem Mikołaja II, na stanowisku ministra stosunków zagranicznych. W 1902 roku Nilus opublikował książkę Rządy szatana na ziemi – notatki prawosławnego wyznawcy, w której zacytował fragmenty materiałów zakupionych przez Glinkę. Następne wydarzenie związane z Protokołami miało miejsce w 1903 roku, kiedy wybitny wydawca Ravel Kruszewa zacytował fragmenty Protokołów w swoim dzienniku „Znarnva”. Po ich opublikowaniu Kruszewa przeżył zamach na swoje życie i od tej chwili żył w ciągłym strachu i musiał nosić przy sobie broń w celu obrony własnej. Podjął również kroki by uniknąć otrucia zatrudniając własnego kucharza. W 1905 roku Nilus opublikował nowe wydanie „Rządów szatana”, włączając weń jako ostatni rozdział pełną wersję „Protokołów”. Był to pierwszy raz kiedy opublikowano pełną wersję „Protokołów” udostępniony opinii publicznej w formie książki. W 1917 roku (końcowym rewolucji bolszewickiej) Nilus przygotował finałowe wydanie – w pełni udokumentowane – ale zanim zdążył je rozprowadzić, Kerenski, pół-Żyd, który doszedł do władzy po rewolucji, nakazał zniszczenie wszystkich egzemplarzy. Każdy złapany przez bolszewików w posiadaniu „Protokołów” był rozstrzelany na miejscu. W 19181 roku „Protokoły” ukazały się ponownie w moskiewskim czasopiśmie „The Sentinel” opublikowane przez bolszewików pod wodzą Żydów w opozycji wobec rewolucji. W lutym 1919 roku bolszewicy nakazali zamknięcie gazety. W 1924 roku zdominowana przez żydów Czeka aresztowała prof. Filusa, uwięziła i poddała torturom. Prezydent sądu (żyd) powiedział mu, że to traktowanie go wynikało z tego że „publikując ‘Protokoły’ uczynił im (żydowskim bolszewikom) nieobliczalną krzywdę”.
Protokoły Ginsberga i Pinskera W rosnącym ruchu syjonistycznym dominującą osobowością w późnych latach 1800 został żyd Aszer Ginsberg, który przyjął pseudonim „Zasad Ha’am” co znaczyło „jeden z ludu”. Był synem żydowskiego poborcy podatkowego, urodził się w Kijowie i później osiedlił się w Odessie, ośrodku agitacji aktywistów. To tu w 1889 roku założył grupę syjonistyczną „Synowie Mojżesza”. Pogrążony w dziełach Nietzschego, Ginsberg powierzył „Protokoły” „Synom Mojżesza w celu zagłady kultury chrześcijańskiej i panowania żydowskiego nacjonalizmu w oparciu o nacjonalistyczną wizję Niemiec Nietzschego. Spotkania tego tajnego stowarzyszenia odbywały się w domu Ginsberga. Wśród pierwszych jego członków byli: Ben Avigdor, Zalman Epstein, Louis Epstein i Jacob Eisenstaat. Na początku roku 1889 Ginsberg zerwał z bardziej konserwatywnymi siłami syjonizmu i zajął radykalne stanowisko przekazane w broszurze „This Is Not The Way” (Nie tędy droga). Celem broszury był jego sprzeciw wobec ” politycznie oportunistycznych ” poglądów swojego byłego mentora Leona Pinskera, przywódcy ruchu „Kochanków Syjonu”. Ginsberg chciał ukształtować „świadomość narodową” w żydowskiej diasporze i przywrócić konwersacyjny hebrajski zanim możliwe będzie wykorzystanie wpływów politycznych, co promował Pinsker, w celu ustanowienia państwa żydowskiego. Bez względu na różnice w odniesieniu do czasu, Pinsker nie różnił się od Ginsberga w wykorzystaniu władzy dla osiągnięcia wspólnych syjonistycznych celów. W swojej książce „Auto-Emancipation” Pinsker opisał mistrzowską metodę doprowadzenia do „samo-wyzwolenia” i „odbudowy żydowskiego narodu”. Leon Pinsker: „Walka o osiągnięcie naszych celów musi się rozpocząć w takim duchu by wywrzeć nie do odparcia nacisk na politykę międzynarodową”. Uderzające podobieństwo do programu politycznego Pinskera zawarty jest w protokole nr 1: „W sprawach polityki odnosi się zwycięstwa tylko przez siłę i przebiegłość. Dlatego dla realizacji naszych celów nie wolno nam zatrzymać się na korupcji, oszustwie i zdradzie. W polityce konieczna jest wiedza jak przechwycić władzę od innych, jeśli ma to nam zapewnić posłuszeństwo i niezależność”. Idąc w ślady swojego mentora, siłowa retoryka Ginsberga z nowym i bezpośrednim wezwaniem do fanatyzmu, również przypomina styl „Protokołów” kiedy upierał się: Ginsberg: „Żydzi muszą najpierw stać się świadomie i agresywnie narodowi”. Wezwanie Ginsberga do agresywnego nacjonalizmu żydowskiego jest pokazane w protokole nr 5: „Będziemy tak wykorzystywać gojów, że będą zmuszeni zaproponować nam międzynarodową władzę, która umożliwi nam przejąć wszystkie siły rządzące świata by w końcu stworzyć super-rząd”. Informacja o tym, że rękopis „Protokołów” w języku hebrajskim krąży wśród żydów, wyszła od mieszkańców Odessy. W późniejszym czasie żyd Herman Bernstein, wydawca „Free Press” w Detroit, twierdząc że „Protokoły” są fałszywką, przyznał w obecności Williama Camerona, sekretarza Henry’ego Forda, że osobiście czytał „Protokoły” w hebrajskiej formie w Odessie. Podczas rewolucji bolszewickiej pod przywództwem żydów, niewiele miast było tak zniszczonych jak Odessa, gdzie Ginsberg nauczał o zniszczeniu społeczeństwa chrześcijańskiego, głównej zasady „Protokołów”. Oprócz okropności takich jak gwałty na chrześcijańskich kobietach i dziewczynach, zniszczono chrześcijański sierociniec i rozstrzelano wszystkie dzieci. Rasizm i kpiny z nie-żydowskiego życia już były ustanowioną praktyką w światowym syjonizmie.
Mądra starszyzna W sierpniu 1919 roku zebrano tajne dokumenty amerykańskiego wywiadu w celu przeprowadzenia dochodzenia ws. międzynarodowych finansów zaangażowanych w I wojnie światowej. Te wrażliwe dokumenty utajniono do 1973 roku. Kopię tych dokumentów można uzyskać w Państwowym Archiwum w Waszyngtonie – jego numer katalogowy to 245-1. Na str. 5 są publiczne pisma Teodora Herzla, uznawanego za ojca światowego syjonizmu politycznego, cytowane jako mające „tożsamość myśli zawartych w ‘Protokołach’”. Ten długo ukrywany i ostatecznie odtajniony dokument wykazuje uderzające podobieństwo między pracą Herzla opublikowaną w 1897 roku pt. „The Jewish State” (Państwo żydowskie) i prawdziwymi protokołami nr 1 i 20: Herzl: „Każda kwestia powstająca w relacjach między narodami jest sprawą siły. Kiedy składam to oświadczenie, nie oddaję żadnej części naszego nakazowego prawa. W świecie jaki jest i prawdopodobnie będzie, siła wyprzedza rację. Dla nas bezcelowe jest bycie lojalnymi patriotami, tak jak w przypadku Hugenotów, których zmuszono do emigracji. Żydzi muszą uzyskać tak dużą potęgę ekonomiczną, by pokonać uprzedzenia wobec nich. Kiedy toniemy, stajemy się proletariatem rewolucyjnym, a kiedy przeżywamy rozkwit, rośnie nasza potęga finansowa”. „Protokoły”: Zgodnie z prawem istnienia, siła ma rację. Nasza racja leży w sile. Poprzez dominację finansową będziemy manipulować kapitałem, stwarzać kryzysy i doprowadzać do bankructwa państwa gojowskie. W naszych rękach jest największa siła wszechczasów – złoto. Z takim bogactwem uda nam się udowodnić, że zło które musieliśmy dokonać przysłużyło się do uporządkowania wszystkiego. Będziemy nadal udowadniać, że to my jesteśmy dobroczyńcami, którzy pokaleczonej ziemi przywróciliśmy prawdziwe dobro człowieka, oczywiście pod warunkiem ścisłego przestrzegania ustanowionego przez nas prawa”. Bliskim współpracownikiem Teodora Herzla był Max Nordau, który przekonał go do zorganizowania Pierwszego Kongresu Syjonistycznego w 1897 roku.
Nordau (ur. Simcha Sudfeld) w Budapeszcie w 1849 roku, później zmienił nazwisko by wykreować „gojowską” twarz. Na Pierwszym Kongresie w Bazylei, Szwajcaria, Nordau został wybrany na vice-prezydenta. Na Szóstym Kongresie w 1903 roku Nordau ogłosiłm że został opracowany plan syjonistyczny na następne dwie dekady: Nordau: „Szczeble naszej drabiny prowadzą w górę i w górę: Pierwszy kongres Syjonistyczny – angielska propozycja państwa żydowskiego – przyszła wojna swiatowa – konferencja pokojowa, na której dojdzie do utworzenia żydowskiej Palestyny”. W niniejszym dokumencie pokazane są „szczeble” drabiny zarówno „Protokołów” jak i syjonistów… z góry określony plan, który ma być wprowadzony do realizacji przez kontrolowanie dźwigni międzynarodowej polityki. Historia nie kłamie. Ani nie kłamią słowa żydów, którzy sto lat wcześniej przepowiedzieli to co nas czeka. I te właśnie słowa dokładnie spisano dla nas, być może w najbardziej śmiertelnym i dominującym dokumencie w dziejach, obecnie znanym jako „Protokoły mędrców Syjonu”. Brat Nathanael Kapner http://www.realzionistnews.com/?p=534 Tłumaczenie Ola Gordon
UMOWA GAZOWA – „OSTATECZNA NORMALIZACJA”. Gdy w lipcu tego roku Komisja Europejska wezwała Polskę do „zaprzestania naruszeń przepisów UE dotyczących rynku wewnętrznego gazu” i zagroziła skierowaniem sprawy umowy gazowej z Rosją do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, informacja ta została zgodnie przemilczana przez główne media i ukryta w zalewie tematów zastępczych. Zastrzeżenia KE dotyczą przede wszystkim braku poszanowania unijnej zasady rozdziału właścicielskiego w zakresie produkcji i przesyłu energii, faktycznej niezależności operatora gazociągu jamalskiego oraz dostępu do niego stron trzecich, zainteresowanych przesyłem gazu. Zgodnie z unijnymi dyrektywami, operator gazociągu tranzytowego, w tym przypadku gazociągu jamalskiego, powinien być niezależny i gwarantować uczestnikom rynku dostęp do infrastruktury przesyłowej. Zgodnie z projektem umowy, operatorem gazociągu jamalskiego na polskim odcinku ma zostać należący do Skarbu Państwa Gaz-System. KE chce się upewnić, że decydującej roli nie będzie odgrywała pełniąca obecnie funkcję operatora, należąca głównie do PGNiG i Gazpromu, spółka EuRoPolGaz. KE otworzyła postępowanie wobec Polski za naruszenie unijnych przepisów dotyczących konkurencji na rynku gazu, upominając nasz kraj za brak dostępu do gazociągu jamalskiego dla stron trzecich oraz niezależnego operatora. Wezwała też do umożliwienia przepływu gazu w dwie strony tak, by dało się transportować surowiec z Niemiec do Polski. W wezwaniu KE podkreśla się wielokrotnie, że rozwiązania zawarte w polsko-rosyjskiej umowie gazowej zagrażają bezpieczeństwu dostaw gazu do Polski i są sprzeczne z naszymi interesami. W nieoficjalnych przekazach urzędnicy unijni mówią wprost, że „Polska stanie się zakładnikiem strony rosyjskiej” jeśli dopuści do podpisania umowy w obecnym kształcie. Unijny komisarz ds. energii Günther Oettinger, stwierdził przed kilkoma dniami, że Unia Europejska powinna negocjować większość kontraktów gazowych z Rosją, ponieważ niektóre z jej krajów członkowskich nie potrafią zawrzeć dobrego kontraktu – nawiązując ewidentnie do polskich negocjacji. Żadna inna sytuacja nie wskazuje tak wyraziście, że grupa rządząca Polską dążąc do realizacji niekorzystnej umowy gazowej, przedkłada interes Rosji ponad nasze narodowe interesy. Ta prawda wynika z poszczególnych decyzji podejmowanych przez obecny rząd, przebiegu negocjacji związanych z kontraktem gazowym, oraz z reakcji decydentów na wezwanie KE. Trzeba przypomnieć, że rząd Donalda Tuska zrezygnował nawet z pozorowania działań zmierzających do dywersyfikacji dostaw energii. Już w marcu 2008 roku doszło w Ministerstwie Gospodarki do samo rozwiązania Departamentu Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii, a zarządzeniem nr.39 z dn.14 czerwca br. Donald Tusk. dokonał likwidacji Zespołu do spraw Polityki Bezpieczeństwa Energetycznego, który zajmował się dotąd opracowaniem polityki bezpieczeństwa energetycznego państwa i przedstawiał propozycje inicjatyw dotyczących polityki energetycznej na forum międzynarodowym. Już tylko te decyzje świadczą, że intencją grupy rządzącej jest utrwalenie monopolu rosyjskiego na dostawy energii. Wiemy również, że od 2009 roku trwały polsko-rosyjskie negocjacje w sprawie nowej umowy gazowej. Ich rozpoczęcie wymusił Gazprom, tradycyjnym dla tej firmy szantażem, gdy na początku 2009 roku z kontraktu na dostawy gazu dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa przestało wywiązywać się RosUkrEnergo, szwajcarska spółka rosyjskiego koncernu. W takiej sytuacji, o warunkach dodatkowych dostaw gazu PGNiG powinno rozmawiać bezpośrednio z Gazpromem, jednak rosyjski koncern w zamian za handlowe porozumienie zażądał politycznych ustępstw, czyli renegocjacji umowy rządów Polski i Rosji z 1993 r. W przeddzień rozpoczęcia negocjacji z Polską rząd Rosji postanowił, że nie podniesie podatków od Gazpromu, które w latach 2010-12 miały przynieść budżetowi 1,5 do 2 mld dolarów rocznie. A ponieważ te dodatkowe dochody zapisano już w budżecie Rosji, prezes Gazpromu zapowiedział, że zapewni je rządowi, zwiększając eksport gazu i podnosząc jego ceny dla niektórych zagranicznych odbiorców. Z uwagi na postanowienia zawarte w kontrakcie gazowym można sądzić, że miał na myśli Polskę, a dodatkowe zyski z umowy mają zrównoważyć budżet kremlowskich „siłowników”.Choć podpisanie kontraktu zapowiadano na wrzesień 2009 r,, strona rosyjska przedłużała negocjacje stawiając wciąż nowe warunki. Doprowadzono w ten sposób do sytuacji, gdy ratyfikowanie umowy na szczeblu rządowym ma nastąpić w okresie po tragedii smoleńskiej i śmierci Lecha Kaczyńskiego – zdecydowanego przeciwnika ustaleń z Rosją. Najważniejsza dyrektywa została sformułowana przez płk Putina podczas wizyty w Polsce we wrześniu ub. roku, gdy zażądał, by rurociąg jamalski należał odtąd do Gazpromu i PGNiG, a spółka Gas Trading zniknęła z akcjonariatu EuRoPol Gazu – firmy zarządzającej polskim odcinkiem rurociągu. Wykluczenie Gas Trading z EuRoPol Gazu miało doprowadzić do zwiększenia wpływów Gazpromu na zarządzanie tą firmą. Dotąd, jeśli zarząd EuRoPol Gazu nie podejmował decyzji zwykłą większością głosów, o wyniku głosowania rozstrzygał prezes nominowany przez PGNiG. W myśl rosyjskiej dyrektywy 50/50 - kluczowe decyzje mają zapadać na zasadzie jednomyślności, co ułatwi Rosjanom forsowanie własnego stanowiska. Dotyczy to zwłaszcza kwestii wysokości opłat za transport gazu. Rosjanie domagali się, by opłaty były jak najniższe i kwestionując taryfy zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki od czterech lat nie uiszczali w pełni rachunków za usługi EuRoPol Gazu. Jest oczywiste, że wykluczenie firmy Gas Trading nie powinno leżeć w interesie Polski, a przyjęcie dyrektywy Putina skazywało nas de facto na dyktat Gazpromu i pełne uzależnienie w kwestii cen za dostawy gazu. Na szkodliwość tego rozwiązania zwróciła uwagę Komisja Europejska postulując, by operator gazociągu tranzytowego był niezależny i gwarantował uczestnikom rynku dostęp do infrastruktury przesyłowej. Tymczasem - zgodnie z projektem umowy, operatorem gazociągu jamalskiego na polskim odcinku ma zostać należący do Skarbu Państwa spółka Gaz-System, w której decydującą rolę odgrywa pełniąca obecnie funkcję operatora spółka EuRoPolGaz, nadzorowana przez Gazprom. W porozumieniu polsko - rosyjskim znalazł się również zapis, że taryfa tranzytowa dla rosyjskiego gazu będzie obliczana tak, by zapewnić dla EuRoPol Gazu docelową wysokość corocznego zysku netto na poziomie 21 mln zł. Jest też zapis, że "strony potwierdzają, że wysokość stawki taryfowej zatwierdzanej przez prezesa URE (...) stanowi poziom, powyżej którego EuRoPol Gaz nie ma prawa ustalać wartości swoich usług w zakresie przesyłu gazu dla odbiorców tych usług". Gdy pod koniec czerwca uchylono nieco tajemnicy nowego kontraktu, okazało się, że stawki za tranzyt gazu, jakie Gazprom ma płacić Polsce są niższe nawet od stawek, jakie Rosjanie płacą reżimowi Łukaszenki. Od marca br. za tranzyt 1 tys. m sześc. gazu na odległość 100 km Gazprom płaci Polsce równowartość 1,74 dol. Stawka uzgodniona na ten rok z Białorusią wyniosła 1,88 dol, a za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę Gazprom musi płacić aż 2,74 dol. Ale na tym nie kończy się szczodrość grupy rządzącej wobec płk. Putina. Polska daruje Rosjanom dług w wysokości 180 mln dol. – tj. kwotę, jaką rzekomo Gazprom był winien spółce EuRoPol Gaz przez okres czterech lat niepłacenia prawidłowych stawek (według innych wyliczeń kwota ta wynosiła 410 mln USD). W czerwcu zwołano w Warszawie walne zgromadzenie akcjonariuszy EuRoPol Gazu i zaplanowano zatwierdzenie bilansów spółki nie tylko za zeszły rok, ale także za lata 2006 – 2008. Wszystko po to, by umorzyć dług Rosjan. W zamian za te ustępstwa Gazprom „wyraził zgodę” na zwiększenie dostaw gazu do Polski i przedłużenie kontraktu o 15 lat - do 2037 r. Zrobiono to tuż po odwołaniu z funkcji prezesa EuRoPol Gazu Michała Kwiatkowskiego, który domagał się od Gazpromu spłaty całego długu (którego część zasądził nawet moskiewski sąd) i nie chciał słyszeć o jego umorzeniu. W piśmie, jakie w tej sprawie Kwiatkowski wystosował do ministra Skarbu Państwa znalazło się ostrzeżenie, że pójście na kompromis z Gazpromem oznacza złamanie polskiego prawa. Tymczasem postawa decydentów wobec zastrzeżeń Komisji Europejskiej nie pozostawia złudzeń, co do intencji grupy rządzącej. "Uwagi niektórych urzędników Wspólnoty traktujemy poważnie, lecz nie mają one fundamentalnego znaczenia dla samej umowy" – skomentował zarzuty Donald Tusk. I buńczucznie dodał, że „Warszawa nie pozwoli, by nasze umowy gazowe były poddawane większym restrykcjom niż umowy innych krajów z tymi samymi eksporterami surowca”. Zdaniem Tuska „umowa gazowa z Rosją zabezpiecza interes Polski i interesy polskich obywateli” i zapowiedział, że zostanie wkrótce przyjęta przez rząd. Również według Waldemara Pawlaka – odpowiedzialnego za kształt umowy, jest ona „zbalansowana i zabezpieczającą interesy obu stron”. Warto dodać, że te opinie w pełni korespondują ze stanowiskiem Moskwy, wyrażonym przez dyrektora Instytutu Energetyki Narodowej Federacji Rosyjskiej Siergieja Prawosudowa w gazecie "Kommiersant", gdzie poddał on krytyce postawę Komisji Europejskiej. Z tego samego, rosyjskiego źródła pochodzi argument, wielokrotnie podnoszony przez tzw. niezależnych polskich ekspertów, że jeśli umowa nie zostanie podpisana, od 20 października może zabraknąć gazu na potrzeby polskiej gospodarki. Ów szantaż umiejętnie powiązano z decyzją podjętą przez ukraińską firmę "Neftohaz, (zależną od Moskwy) która nagle zamknęła dostawy gazu przez Chrubieszów, uprzedzając stronę polską o tym, że od tej pory cały gaz produkowany na Ukrainie, będzie przez nią wykorzystywany na potrzeby własne. Sprawa zarzutów wobec umowy gazowej była też przedmiotem rozmów podczas spotkania szefa KE Jose Barroso z Bronisławem Komorowskim, a w tym tygodniu do Brukseli udaje się polska delegacja z premierem Pawlakiem na czele, by „wyjaśniać wątpliwości”. Istotnym tłem obecnej sytuacji, jest oczywiście kwestia możliwości zaspokojenia polskiego zapotrzebowania na gaz, wynikająca z przyszłej eksploatacji złóż gazu łupkowego. Sprawa ta, pozwalająca na całkowite uniezależnienie od dyktatu Moskwy była jednym z priorytetów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. W tym obszarze, jak może w żadnym innym widać wyraźnie, że grupa rządząca Polską reprezentuje interesy kremlowskich „siłowników”. Wszyscy pamiętamy jak kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski podczas czerwcowej wizyty w Londynie oświadczył, że eksploatacja gazu łupkowego stanowi zagrożenie dla środowiska, ponieważ oznaczałaby zastosowanie metod odkrywkowych, (jak w przypadku węgla brunatnego) a zatem byłaby dewastacją polskiego krajobrazu i spotkałaby się ze sprzeciwem ekologów. Wypowiedź ta wywołała wówczas zdziwienie i krytyczne komentarze ekspertów. Staje się jednak całkowicie zrozumiała, jeśli dostrzec, że rosyjski ambasador przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow podczas czerwcowego forum Unia - Rosja w Brukseli w niemal identycznych słowach skrytykował pomysły na wydobywanie gazu łupkowego, dowodząc, iż "to bardzo kontrowersyjne przedsięwzięcie, może wymagać poświęcenia środowiska naturalnego, a w Polsce wszystko zależy od siły obrońców środowiska" . Wcześniej także szef Gazpromu wypowiadał się w podobnym stylu, mówiąc o negatywnym wpływie na środowisko. Z wystąpień członków grupy rządzącej, a przede wszystkim z postanowień umowy gazowej jednoznacznie wynika, że całe zapotrzebowanie na gaz (a nawet znacznie więcej) na najbliższe 27 lat ma nam zapewnić płk Putin, a kwestia gazu łupkowego zastała definitywnie pogrzebana wraz z 96 ofiarami smoleńskiej tragedii. Porozumienie polsko-rosyjskie zakłada zwiększenie dostaw rosyjskiego gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. gazu rocznie i wydłużenia ich do 2037 roku. Ponadto Gazprom miałby dostać wyłączność na tranzyt tego paliwa przez Polskę do 2045 roku. Po znakiem zapytania staje w tej sytuacji budowa gazoportu w Świnoujściu, tym bardziej, że – zgodnie z umową - nie można byłoby go podłączyć do gazociągu Jamał-Europa. Dziś jedyną szansą na zablokowanie niekorzystnej dla Polski umowy wydaje się stanowisko Komisji Europejskiej, występującej w obronie interesów państw unijnych. Nietrudno bowiem zgadnąć, że umowa z Rosją zamknie polski rynek dla unijnych dostawców poprzez zastosowanie tzw. klauzuli terytorialnej, uniemożliwiającej dostęp do gazociągu jamalskiego. KE uznał także, że Rosja negatywnie ocenia reformy rynku gazu, a jej "działania mają na celu przetestowanie zdecydowania KE do wprowadzenia zmian", co dowodzi, że Komisja ma świadomość, iż w przypadku zaakceptowania umowy z Polską można spodziewać się kolejnych, ofensywnych działań Gazpromu na rynkach europejskich. Tym samym Polska, jako pierwszy kraj podpisujący umowę gazową na nowych zasadach prawa unijnego może przyczynić się do powstania groźnego dla państw europejskich precedensu. To jeszcze jeden dowód, że moskiewscy stratedzy wyznaczyli naszemu państwu rolę „konia trojańskiego”, posługując się polską umową gazową jako środkiem służącym rozbiciu europejskiej polityki energetycznej. Minister spraw zagranicznych FR Siergiej Ławrow, zaproszony na spotkanie polskich ambasadorów wyraził wolę, by „stosunki polsko-rosyjskie doszły do ostatecznej normalizacji, żeby budowane były na zasadzie dobrego sąsiedztwa i prawdziwej współpracy. Znakiem tej „normalizacji” w wydaniu rosyjskim może stać się umowa gazowa, traktowana przez Rosję jako narzędzie ekspansji, służące podporządkowaniu polityki III RP interesom reżimu płk Putina. Historia stosunków polsko - rosyjskich uczy, że „zasady dobrego sąsiedztwa” oznaczają dla Rosji dominację, a „normalizacja” wiąże się z podległością Dlatego sprawa zablokowania umowy powinna stać się priorytetem działań opozycji i wszystkich środowisk patriotycznych. Leży ona w kręgu zainteresowań każdego obywatela - podatnika, korzystającego ze źródeł energii. Poza oczywistymi kwestiami suwerenności i bezpieczeństwa państwa, chodzi przecież o nasze pieniądze – przeznaczone na realizację największej transakcji biznesowej w historii Polski, ale też o pieniądze i przyszłość następnych pokoleń Polaków – uzależnionych od woli Moskwy i skazanych na spłatę zobowiązań zaciągniętych przez obecną ekipę. Ponieważ przed opinią publiczną ukrywane są szczegółowe ustalenia umowy – mamy prawo obawiać się, czy zabezpiecza ona polskie interesy i pytać: w jaki sposób ten rząd rozdysponował nasze pieniądze i w imię jakich racji skazuje nas na zależność od dyktatu Rosji? Ścios
Jak zgotowano krzyż Narodowi Polskiemu Słowo wstępne Tragedia, która spadła na Polskę w 1989 roku w postaci “okrągłego stołu”, wolnych wyborów i rządu Mazowieckiego nie została jeszcze przez większość Narodu zrozumiana. Wszyscy się cieszyli, że komuna upadła. Polacy nie zdawali sobie sprawy z komedii w którą zostali uwikłani w sposób z góry zaplanowany. Ta komedia może się zakończyć tragicznie dla Narodu Polskiego, tragicznie na dziesiątki, a może nawet na setki lat. Komuna upadła, bo taka decyzja zapadła w Nowym Jorku, w gabinecie Rockefellera przy współudziale tajnej żydo-masońskiej loży B’nei B’rith. Komunę, która była skompromitowana do cna, postanowiono zastąpić nowym szyldem. „Nasi” ludzie zostaną na swoich stanowiskach. Żyd Rakowski pomaga wykończyć partię, a całe legiony żydów, dotąd partyjnych, przeszły do opozycji i jako działacze katoliccy „Solidarności” dogadali się przy „okrągłym stole” ze swoimi wrogami rządu. Najpierw tajne rozmowy ze sobą, tajny podział ról, a potem komedia dla nieświadomego Narodu. Żydzi, wykorzystując naiwność Polaków i przy ich pomocy, opanowali obecnie całkowicie wszystkie najważniejsze dziedziny życia w Polsce. Tragedia Polaków zaczęła się za rządów Sasów, którzy w sposób zorganizowany przez, niszczyli naszą kulturę i obyczaje. Pod nich haniebnym zachowaniem, mason, król Stanisław August Poniatowski oddał Polskę masonerii w dzierżawę. Jak to się dla niego i dla Polaków skończyło, to dobrze już wiemy. Kulisy dwudziestolecia dziejów Polski wskrzeszonej, wyraźnie wskazują, że masoneria ponownie zwyciężyła. Symbolem zwycięstwa masonerii było usunięcie z korony Krzyża i włożenie gwiazdek masońskich na skrzydła Orła Białego. Po drugiej wojnie światowej korona spadła, ale gwiazdki masońskie pozostały. Pozostały również stare układy żydów amerykańskich z żydami rosyjskimi i polskimi, a owocem tych układów była Jałta. Żydzi po wymordowaniu w Katyniu i innych miejscach zagłady polskich oficerów i inteligencji (NKWD – tajna policja kierowana przez żydów), zaczęli przygotowywać się do objęcia rządów w przyszłej Polsce. Powstał Związek Patriotów Polskich w ZSRR, w skład którego wchodzili prawie sami żydzi. Przygotowywano kadry nowych właścicieli Polski. Po tzw., „wyzwoleniu” zaczęła się nowa tragedia Narodu Polskiego. Zapełniły się więzienia. Świat wiwatował, ciesząc się z zakończenia II wojny światowej, a w Polsce zaczął się nowy terror. Nowa „ludowa” – żydowska władza postanowiła wymordować wszystkich potencjalnych przywódców Narodu oraz resztki inteligencji. Powstało żydowskie UB, z całą armią zwyrodniałych żydów, takich jak: Różański, Radkiewicz, Światło. Pomagała im armia prokuratorów, sędziów, adwokatów i komendantów Zakładów Karnych. Dziś przybłęda żydowska Drawicz woła: „nie będziemy nikogo rozliczać za przeszłość, musimy postępować po chrześcijańsku”. Ciekawe, że w latach terroru, tacy Drawicze nie chcieli postępować po chrześcijańsku. Dziś kryją i stają w obronie swoich pobratymców, zbrodniarzy, sami udając niewinne baranki.Żydzi zrobili miejsce dla swoich: Bermanów, Radkiewiczów, Różańskich, Światłów, Szyrów, Minców, Michników – Szechterów, Bratkowskich i tysięcy innych. Zaczął się terror tzw., „stalinowski”, dokonywany rękami żydów i ich agentów. Rabowano kraj. Z biegiem lat, na Zachód, docierało coraz więcej wiadomości o terrorze żydowskim w Polsce. Żydzi, widząc, że sprawa może stać się bardzo głośna, dokonują prowokacji w Kielcach. Bojówki żydowskie, zmontowane z różnej maści agentów, napadły na domy żydowskie, robiąc wielki popłoch. Prasa żydowska tylko na to czekała. Cały świat dowiedział się, że to Polacy prześladują żydów. Są to stare metody, przez żydostwo wielokrotnie wypróbowane.Potem przyszły rozgrywki między komunistami – żydami i „chamami”, walka o władzę. Wywoływało się kryzysy, by niezadowolenie społeczne wzrosło i odpowiednio je podsycając, rozgrywano układy, kosztem nieraz dziesiątków zabitych i tysięcy aresztowanych, bitych Polaków, którzy nieświadomie stali się obiektem manipulacji grup rozgrywających własne plany – nie polskie. Tak przeżyliśmy lata 1956, 1968, 1970, 1976, 1980 i doczekaliśmy się tego, że żydzi częściowo odsunięci od władzy w 1956 roku powracają triumfalnie na najwyższe stanowiska, wykorzystując do tego celu Wałęsę i „Solidarność”. Naiwni Polacy, zwiedzeni wśród „działaczy” pseudo-katolickich, działaczy społecznych itp., zaufali podstawionemu agentowi Wałęsie, który został wylansowany przez prasę żydowską, radiostacje radiowe i telewizyjne na usługach żydowskich. Niedouczone, ciemne, ogłupiane przez dziesiątki lat społeczeństwo, pozbawione myśli i polityki polskiej, odsunięte od prawdziwych źródeł informacji, bez elity intelektualnej, która czuje i myśli po polsku, ale za to z całą masą przywódców, artystów i twórców, pisarzy pochodzenia żydowskiego, lub takich co poszli na służbę szatanowi do masonerii, to społeczeństwo stało się ofiarą spisku doskonale zorganizowanego, który objawił się przy „okrągłym stole”, farsą wyborów i w konsekwencji przekazaniem rządów żydowi Mazowieckiemu. A swoją drogą, ten Mazowiecki to geniusz. Jest to żyd i Polak, mason i katolik, dziennikarz, polityk i były premier, jednym słowem jest wszystkim.
Prawda o Wałęsie Żydzi po wielu porażkach, przepychankach z Moczarem, wrócili triumfalnie do rządu z pomocą Wałęsy, który z każdym dniem, z każdym wywiadem demaskował się, odkrywając swoje nieuctwo, dyletantyzm polityczny i pychę. Wałęsa operował sloganami podsuniętymi przez żydostwo. Jego wiedza jest żadna. Nie dokonał żadnych przemyśleń. Nie zna historii Polski, myślał tylko o pełnym brzuchu – co było widać, mieszkał w rezydencji i nawet zaczął nosić sygnet z wygrawerowanym masońskim trójkątem. W swej prezydenturze zapisał się w świadomości „czarną kartą”. Wałęsa to agent UB/KGB; król cyganów ze wsi Popowo o niejasnym internacjonalistycznym pochodzeniu. W prezydenckiej kampanii wyborczej, sfinansowanej przez żydowskich aferzystów Baksika-Gąsiorowskiego, nakłamał więcej jak Lenin i Goebbels razem wzięci. Za nagrodę Nobla dla Wałęsy niemiecki Kahał zapłacił 300tys. dolarów. Wzorem Lenina naobiecywał złotych nocników, gruszek na wierzbie i opowiadał bajki o drugiej Japonii. Obiecywał: 100 mln dla każdego, w dwa miesiące miał zapewnić ład i bezpieczeństwo, a komendantów policji zamienić w listonoszy, aferzystów puścić w skarpetkach. Kapitaliści mieli przywieźć wory dolarów, a odwrotnie wywieźli. Prezydentem Polski został człowiek bełkocący niezrozumiałym językiem idiotyzmy, udowadniający, że go stać na kroki nieobliczalne. W czasie wizyty prezydenckiej w USA znani dziennikarze zadali Wałęsie pierwsze pytanie: “Co panu prezydentowi sprawiło najwięcej przyjemności w trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych”? – Prezydent Wałęsa wstał i odpowiedział: “Najbardziej starała się żona przyjemności mi robić” (Relax nr. 16 z 20.04.1991r Chicago). Zachowanie znamionuje osobowość. Dowcip jest na miarę człowieka, podobnie jak człowiek wartościowy jest poziomem kreowanego przez siebie dowcipu. Jeśli stwierdzający o sobie “nagą prawdę” był wybrany w demokratycznych wyborach prezydent – to cóż można o nim myśleć skoro wybrali go ciemni i głupi?. Dziecku nie daje się zapałek. Wałęsa przypominał szaleńca, któremu umożliwiono zabawę przełącznikami na tablicach sterujących elektrownią jądrową. Król był nagi. Zeszliśmy do roli poddanych króla Ubu. Należałoby zapytać, kto go wybrał na prezydenta? Dlaczego to Polacy pozwalają się ogrywać oszustowi znaczonymi kartami. Po pierwsze nie jest prawdą, że to Polacy wybrali Wałęsę na Prezydenta. Wałęsa został wylansowany przez żydowskie lobby z Brukseli. Międzynarodowy Fundusz Walutowy – agenda tajnego światowego żydowskiego rządu – potrzebowała w Polsce króla Ubu, bezwolną marionetkę wykonującą każde polecenie w interesie światowego żydostwa. Wałęsa ani robotnik (dwa dni z wczorajszym pracował w stoczni przy noszeniu kabli), ani chłop; lump o mentalności alfonsa z półświatka. Z małego złodziejaszka mleka w hotelach robotniczych, półanalfabety, człowieka o mentalności handlarza koni czy sutenera, dziecioroba lewych dzieci – wyrasta na wielkiego męża stanu – podobnie zresztą jak dobrze nam znany Nikodem Dyzma. Oprócz nagrody Nobla z całego świata spływały od lóż masońskich i Uniwersytetów doktoraty “Honoris-Cauza”. Przed wyborami Wałęsa obiecywał wiele. Później, gdy wraz ze swoją “drużyną” opanował władzę, wypiął się na 10 milionów członków “Solidarności” i na cały Naród. Zaczął mówić, że właściwie to on nic nie może. Nie mógł: uwłaszczyć Polaków, przegonić aferzystów i obcych agentów, ukrócić bandytyzmu. Nie mógł nawet “puścić w skarpetkach” – jak to przyrzekał – dwóch żydowskich złodziei – Bagsika i Gąsiorowskiego, którzy za wykradzione w Polsce biliony urządzili sobie luksusowe pałace w Izraelu. To pod rządami Wałęsy Polska była okradana na masową skalę, afera goniła aferę. Zbudował on dobrobyt, ale dla garstki agentów, złodziei żydów. Wpędził natomiast w nędzę i beznadzieję 20 milionów uczciwych Polaków, którym brakuje na czynsze, lekarstwa i chleb. Zafundował też bezrobocie sięgające 3 milionów osób. Podczas swej wizyty w USA w 1991 roku, Wałęsa m.in., powiedział w konsulacie polskim w Nowym Jorku do amerykańskich biznesmenów: …bo powinniście wiedzieć, że najlepsze interesy robi się z głupimi i ciemnymi. Dnia 27.10.1994 roku na spotkaniu z mieszkańcami Warszawy w kościele przy ul. Chłodnej, Pani Walentynowicz publicznie oświadczyła, że Wałęsa nie organizował strajku w stoczni. Skok przez płot ze śrubokrętem w ręku jest zakłamanym mitem podobnym do wystrzału z “Aurory” wymyślonym dla celów propagandowych przez filmowców – rosyjskich żydów. Wałęsa na polecenie MSW, a personalnie gen. Kiszczaka, został na teren stoczni dowieziony od strony kanału motorówką. W sali BHP, dowiezieni wcześniej agenci (przebrani w kombinezony) okrzyknęli Wałęsę o ps. “Bolek” – przywódcą strajkujących stoczniowców. Nie wolno więc pod żadnym pozorem dopuszczać, aby Wałęsa nadal szkodził Polsce i Polakom. Obowiązkiem naszym jest to, aby Wałęsa już nigdy nie zaistniał na polskiej scenie politycznej właśnie m.in., dlatego, że do obcych mówił o swoim narodzie, że jest “ciemny i głupi”. Ten współczesny Kaligula będzie jeszcze sięgał po władzę. Obecnie wyjechał do USA na “wykłady”. Kaligula spalił Rzym, on może spalić Polskę. Bądźmy mądrzy przed szkodą!
Żydzi i “bydlęta” Naród żydowski różni się zasadniczo od wszystkich innych. Jak w świecie zwierzęcym gatunki pasożytnicze tracą wiele cech sobie właściwych, tak żydzi w ciągu historii wyzbyli się swego terytorium i swego języka. Czemu jednak należy przypisać, że żydostwo trwa w dalszym ciągu i nie tylko trwa, ale daje się nam wszystkim tak boleśnie we znaki? Otóż czynnikiem tym jest osobliwa psychika żydowska, która odcina je wyraźnie od świata chrześcijańsko-aryjskiego. Psychika ta zawdzięcza swe powstanie i rozwój religii żydowskiej. Ta religia ma wprawdzie mało wspólnego z tym, co my pod owym wyrazem rozumieć zwykliśmy, czyni jednak z żydostwa całość bardzo zwartą – głosząc żydowską wyższość i przeznaczenie żydostwa do panowania nad światem. Religia ta, jest poprostu programem politycznym żydów, zajmuje się tylko sprawami ziemskimi – a jedynie dla maskowania ubiera się w szaty religii. Żydzi powiadają: “my się pracy nie boimy, tylko dajcie nam ludzi”. A więc na żyda mają w pocie czoła pracować goje (nie-żydzi) – pogardliwie przez nich nazywani “chamami”. Talmud uczy, że żydzi są wyżsi od wszystkich narodów świata, miłość i uczciwość obowiązuje ich tylko względem siebie – gojów (nie-żydów) można nie tylko okłamywać i oszukiwać, ale nawet zabić na ofiarę Jahwe. Do tego należy dodać jeszcze ustępy niemoralne, w których tak się lubuje zmysłowa dusza żydowska (np: “NIE” – Urbana i “Gazeta Wyborcza” –Michnika-Szechtera) – doradzająca im swobodę płciową i zdobywanie na gojach złota – drugiego ukochania żydowskiego. Oto kilka cytatów z Talmudu na dowód tego, co zostało wyżej powiedziane: Nie wolno ograbić brata (tzn., żyda), ale wolno złupić nie-żyda, to znaczy goja, ponieważ jest napisane: Nie będziesz grabił bliźniego twego. Ale słowa te nie odnoszą się do goja (nie-żyda), ponieważ on nie jest bratem twoim. I dalej Talmud mówi: Żydzi nazywają się ludźmi, narody świata nie nazywają się ludźmi, lecz bydlętami… Chociaż ludy świata podobne są zewnętrznie do żydów, ale to tylko tak, jak małpy są podobne do ludzi… Życie goja jest pozostawione w ręku żyda, a wiele tym bardziej jego mienie… Oszukanie goja jest dozwolone… Zniszcz życie goja i zabij je, będziesz bowiem miły Majestatowi Boskiemu jako ten, który składa ofiarę kadzidła. Tak więc od tysięcy lat moralność żydowska ukształtowała się innaczej względem siebie, a innaczej względem narodów nieżydowskich (gojów). Talmud – ten wielki wychowawca narodu żydowskiego – jest do tej pory przedmioten czci Izraelitów i stanowi dla nich kodeks religijny. Jeden z nieprzeciętnej miary uczonych polskich – prof., dr Feliks Koneczny w swojej pracy “Jak załatwić kwestię żydowską” m.in., tak pisał: Żydzi odnieśli nad nami wielki triumf, narzuciwszy znacznej części naszego życia zbiorowego metody swej własnej cywilizacji (…) Nie wolno być cywilizowanym na dwa sposoby. (Aut – aut.. – Albo musiym się odżydzić, albo zgniemy marnie w zażydzeniu. W tezie tej nie ma antysemityzmu, lecz tylko ostrzeżenie przed mieszanką cywilizacyjną (…) Nie może się rozwijać cywilizacja, w którą wplotła się druga; cóż dopiero, jeżeli ma się do czynienia z takimi przeciwieństwami, jakie dzielą cywilizację żydowską od łacińskiej (…) Jakżesz lubieć takich, którzy chcą mieć wszystkich za “podnóżek” i za niewolników swoich? Takich, którzy są wrogami całemu światu, bo im religia nakazuje czynić wszystkim źle? (…) Pielęgnujmy u siebie jedną tylko cywilizację, wyłącznie łacińską, a żydowska cywilizacja sama się usunie z życia publicznego, będzie w nim wegetować i zamierać… Wobec tego cała nasza walka z atakiem na Polskę cywilizacji żydowskiej: kłamstwa, podstępu, oszustwa, przemocy, demoralizacji – nie jest antysemityzmem, jak nam żydzi chcą wmówić. Obrona jest naszym obowiązkiem. Wszyscy Polacy współpracujący z żydami są kolaborantami, a za to grozi rozliczenie – jak za czasów okupacji niemieckiej – ze zdrajcami. Jedno jest pewne, że żydzi okupujący Polskę zostaną należycie ukarani tak, jak na to zasłużyli. Na listę okupantów żydowskich i kolaborantów (szabes gojów – to ci sprzedajni Polacy, którymi posługują się żydzi), działająca w podziemiu polska organizacja systematycznie wpisuje nazwiska “osób do rozliczenia”. Lista wyróżniających się okupantów żydowskich i polskich szabes-gojów jest długa. A oto niektóre nazwiska z tej listy: Amroziewicz Jacek, Ajnekiel Andrzej, Adamiecki Wojciech, Bratkowski Andrzej, Bratkowski Stefan, Burzyński Marek, Bryl Ernest, Balcerowicz Leszek, Bugaj Ryszard, Bujak Zbigniew, Braun Juliusz Jan, Boni Michał, Borusewicz Bogdan, Bielecki Jan Krzysztof, Borowski Marek, Braniewska Dagmara, Blinowska Justyna, Błoński Jan, Bogucka Teresa, Celiński Andrzej Ciemniewski Jerzy, Chojna-Duch Elżbieta, Wiesław Chrzanowski, Cywińska Izabela, Chajn Józef, Dejmek Kazimierz, Dorn Ludwik, Drawicz Andrzej, Drozdowski Marian, Dziewanowski Kazimierz, Engelgard Jan,(PAX), Edelman Marek, Falandysz Lech, Fikus Mariusz, Frasyniuk Władysław, Fibak Wojciech, Gawronik Aleksander, Geremek Bronisław, Gronkiewicz-Waltz Hanna, Hall Aleksander, Gross Tadeusz Jan, Gieysztor Aleksander, Górski Jan, Grzegorczyk Andrzej (KIK), Gasparski Wojciech, Hall Aleksander, Holzer Jerzy, Holcer Jan, Jastrzębski Bogdan, Jonas Andrzej, Józefiak Cezary, Janas Zbigniew, Janowski Jan, Kowalec Stefan, Komorowski Bronisław, Krzak Marian, Konopka Nowina Piotr, Kuczyński Waldemar, Kuratowska Zofia, Kuroń Jacek, Kozłowski Krzysztof, Kwaśniewski-Stolzman Aleksander, Krawczyk Rafał, Kołakowski Leszek, Kamiński Antoni, Kowalski Bogusław, Król Marcin, Konczewski Piotr, Kapuściński Ryszard, Krajewski Wojciech, Labuda Barbara, Lewandowski Janusz, Lipszyc Bazyli, Lityński Jan, Lans Wiesław, Łętowski Maciej, Łętowska Ewa, Mazowiecki Tadeusz, Maciarewicz Antoni, Michnik Szechter Adam, Misiąg Wojciech, Małachowski Aleksander, Modzelewski Witold, Manteufel Ryszard, Micewski Andrzej, Michalski Krzysztof, Miller Leszek, Mokrzycki Edmund, Modrzewski Zbigniew, Międzyrzecki Artur, Miłosz Czesław, Modzelewski Karol, Naimski Piotr, Nałęcz Tomasz, Nowicki Marek, Niezabitowska Małgosia, mec. Olszewski Jan, Onyszkiewicz Janusz, Osiatyński Jerzy, Passent Daniel, Paszyński Aleksander, Potocki Andrzej, Piontek Danuta, Rakowski Mieczysław, Rezich-Modlińska Alicja, Rokita Jan Maria, Reykowski Janusz, Rurkiewicz Jan, Ross Tadeusz, Rysiad Gwidon, Ryszka Franciszek, Radomska Maria, Radziwił Anna, Rajszczak Katarzyna, Rastawicka Danuta, Reiff Ryszard, Reiter Janusz, Sekuła Ireneusz, Skalski Ernest, Skubiszewski Krzysztof, Siwiec Marek, Szczypiorski Andrzej, Suchocka Anna, Święcicki Marcin, Seryusz Wolski Jacek, Syryjczyk Tadeusz, Staniszewska Grażyna, Szurmiej Szymon, Szulc Anna, Spychalska Ewa, Sobolewski Marek, Stelmachowski Andrzej, Stachurska Jadwiga, Słonimski Piotr, Smolar Aleksander, Stemplowski Ryszard, Stolzman Maria, Szczepański Jan Józef, Ślisz Józef, Taylor Jacek, Turowicz Jerzy (umarł), Trzeciakowski Witold, Tazbir Janusz, Terlecki Władysław, Toepliz Krzysztof, Tomaszewski Lech, Tomaszewski Jerzy, Tymowski Andrzej, ks. Tischner Józef, Urban Jerzy, Ujazdowski Kazimierz, Waiss Janusz, Wielowiejski Andrzej, Wierzbicki Piotr, Wujec Henryk, Wojciechowski Andrzej, Wellisz Stanisław, Wajda Andrzej, Wałęsa Lech, Wielowiejski Andrzej, Woźniakowski Jacek, Wróblewski Kajetan Andrzej, Wujec Henryk, Wiatr Jerzy, Zarębski Andrzej, Zoll Andrzej, Ziabicki Andrzej, Zachwatowicz Krystyna, Zakrzewski Andrzej, Zanussi Krzysztof, Zawadzki Sylwester, Zieliński Jerzy, Zamoyski Jan, Żaryn Jan. Aby zrozumieć naszą tragedię należy uzmysłowić sobie kilka bardzo ważnych faktów, które niżej przedstawiamy. Otóż specyficzna żydowska ironia kazała Jakubowi Bermanowi (żyd) szarej eminencji PRL, dać żydowi Jerzemu Turowiczowi koncesję na “najbardziej katolickie” pismo w Polsce. Tylko bezmierna naiwność i łatwowierność społeczeństwa polskiego sprawia, że ten gigantyczny szwindel funkcjonuje pod kierunkiem Jerzego Turowicza. Dekoracja – to artykuły pełne uczucia religijnego, cytaty z Pisma Świętego, żywoty świętych, wypowiedzi hierarchów itp., a w istocie – realia: żydowski ośrodek propagandowy, ważna ekspozytura B’nei B’rith, centrala konspiracji żydowskiej, której rolę nie sposób przecenić. W masońskich pismach loży “Kopernik”, właśnie najczęściej cytowanym czasopismem jest…”Tygodnik Powszechny”. Żydostwo skupione wokół tego parszywego tygodnika oraz w Klubach Inteligencji Katolickiej – stanowi ekspozyturę kosmopolitycznej mafii kierowniczej dla centrali światowego syjonizmu. Konspiracja żydowska, podobnie jak cała masoneria, w działalności swej opiera się na ludziach, których wychowuje i przygotowuje przez całe dziesięciolecia. Zorganizowana przez Julię Bristigerową i Jakuba Bermana mafia żydowska odegrała niezwykle wielką rolę przy organizowaniu JUDEOPOLONII przez biuro matrymonialne. Małżeńskie pary mieszane kojarzono wszelkimi środkami i dopiero takie układy decydowały o karierach politycznych na wszystkich szczeblach drabiny partyjno-państwowej. Biuro posiadało liczny “personel” dyskretnie działający na terenie całej Polski. Był to “związek rodzin ze sobą spokrewnionych” – założony na wzór sycylijskiej mafii. To właśnie z tego mafijnego “związku” wywodzi się dzisiejsza elita władzy w PRL bis 1996 roku. W kwietniu 1946 roku na posiedzeniu Egzekutywy Komitetu Żydowskiego Berman m.in., powiedział: Żydzi mają okazję do ujęcia w swoje ręce całości życia państwowego w Polsce i roztoczenia nad nim swojej kontroli. Nie pchać się na kierownicze stanowiska reprezentacyjne. W ministerstwach i urzędach tworzyć drugi garnitur. Przyjmować polskie nazwiska. Zatajać swoje żydowskie pochodzenie (…) Kwestia żydowska jakiś czas będzie jeszcze zajmowała umysły Polaków, lecz ulegnie to zmianie na naszą korzyść, gdy zdołamy wychować choć dwa pokolenia polskie… Jest to budowanie przyszłego podłoża szerszych celów politycznych.
To właśnie w tym proroczym powiedzeniu żyda Bermana tkwi cała tajemnica sukcesu odniesionego przez żyda Kwaśniewskiego vel Stolzmana w wyborach prezydenckich 1995 roku. Agendy mafijne, o których była mowa, to wysoko wyspecjalizowane zespoły dywersji politycznej, infiltracji, manipulacji opinią społeczną. Grupy na pozór niezależne, w istocie powiązane są personalnie i organizacyjnie. Stanowią jeden złożony organizm, chociaż niewidoczny dla patrzącego z zewnątrz. Ich podstawowym zadaniem jest organizowanie “rewolucji” – wstrząsów społecznych, po każdym z nich wpływy mafii, która je inspiruje, zostają umocnione, a społeczeństwo bardziej zniewolone. Kolejne rewolty w kraju były organizowane przez tych samych “specjalistów” z mafijnych ośrodków kierowniczych przez żydowską konspirację. Ci sami ludzie inspirowali i kierowali wydarzeniami Polskiego Października 1956 roku, “Marca” w 1968, “Grudnia” 1970, na Wybrzeżu, “Sierpnia” 1980 roku. Ta ostatnia data ma wyjątkowy ciężar. Bunt społeczeństwa był ze wszech miar usprawiedliwiony. Te dziesięć milionów miało rację i nie tylko dziesięć, bo całe niemal społeczeństwo. Staliśmy się jednak obiektem gigantycznej manipulacji, opartej przede wszystkim na rozpętaniu emocji społecznych. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że doradcy obu stron z zasady byli masońskimi braćmi, którym chodziło o jedno i to samo, a rokujący ze sobą otrzymali instrukcję z tej samej centrali. Oni też decydują o wynikach wszystkich wyborów w Polsce, a nie Naród. W historii Polski czynione wiele wysiłków w rozwiązywaniu kwestii żydowskiej. Używano trzech dróg: chrztu, równouprawnienia i asymilacji. Jak już wiemy, wszystkie metody zawiodły. Chrzest – to należy podkreślić kategorycznie – nie zmienia w najmniejszym nawet stopniu ani narodowości, ani psychiki żydowskiej. Asymilacja zaś tak się odbywa, że to właśnie nie my żydów, lecz żydzi nas asymilują i jak dotychczas z dużym powodzeniem. O równouprawnieniu żydów tak wypowiedział się przywódca żydowski dr Ozajasz: Cała ta sprawa różnych równouprawnień jest wynalazkiem żydowskim, jednym z wielu kawałów żydowskich, które przyjęły od nas narody rdzenne zgrzytaniem zębów. Polacy muszą przebudzić się z letargu. Jeśli to nie nastąpi, wówczas Naród Polski i Państwo Polskie przez tę sprawę zginą.
“Holokaust” (zagłada) – czyli umowa z diabłem Wszyscy Polacy muszą koniecznie poznać tę prawdę, że dla swych dalekosiężnych celów, bogate amerykańskie żydostwo postanowiło poświęcić ubogie masy żydostwa i zawarło pakt z Hitlerem. Edwin Black w swojej książce: “The Transfer Agrement”, New York, Colie MaCmillan Publisher – (Umowa z przesiedleniu, Nie ogłoszona historia Tajnej Umowy między Trzecią Rzeszą a żydowską Palestyną) pisze:
1. Sami arcybogaci żydzi z Niemiec i Ameryki zasilili w roku 1933, hitlerowski rasizm, doprowadzili go swoimi finansami do potęgi bestializmu, by m.in., zgładzić biedne masy żydowskie, co po zakończonej II wojnie światowej było podstawą utworzenia państwa Izrael i dało asumpt do ujarzmienia narodów Europy Środkowej i Wschodniej. Słowo HOLOCAUST załatwiało i jeszcze dzisiaj dla żydostwa załatwia wszystko.
2. Naród żydowski, zwłaszcza ta masa biednych żydów winna potępić ową komisję bogaczy umawiających się z Hitlerem co do emigracji do Palestyny 60.000 arcybogatych żydów. Jak już wiemy, obie strony dotrzymały postanowień “Umowy z Diabłem”. Dzisiaj ci amerykańscy żydzi-bogacze wojują finansami, obwiniają świat za zniszczenie swojego narodu, słowem za eksterminację, holokaust (zagładę). Jest to najstraszliwsza w dziejach świata nauka, by nie zawierać umowy ani z diabłem ani Złotym cielcem, ale tylko z Bogiem Miłości.
Szczególnie młodemu polskimu pokoleniu musimy powiedzieć tę prawdę, że na terytorium Polski okupowanym przez Niemców za jakąkolwiek pomoc udzielaną żydom, Niemcy karali śmiercią. Trzeba znać tę prawdę, że w czasie okupacji Polacy przechowywali na swoim terytorium około 500.000 żydów. Ogromna ich większość ocalała. Ocaleli oni nie tylko dzięki pomocy, wysiłkowi i poświęceniu ok. 4 MILIONÓW Polaków. Ze tę pomoc zapłaciło życiem około 150 TYSIĘCY Polaków. Za ukrywanie żydów były nawet wypadku ukrzyżowania Polaków! (patrz odpowiedź L.H. Morstina Gombrowiczowi w “Życiu Warszawy” z 13.10.1963). “Polacy oprócz konkretnej pomocy ekonomicznej, a także związanej z ukrywaniem żydów, dawali im serce i ducha walki. A ten duch walki był olbrzymią, niewymierną wartością przede wszystkim w walce z panującym w getcie defetyzmem (brak wiary w zwycięstwo), celowo upowszechnianym przez rabinów (patrz: T. Bednarczyk, “Życie codzienne warszawskiego getta”, Warszawa 1995). Polacy brali również czynny udział wraz z żydami (ŻZW) w powstaniu w getcie warszawskim; m.in., żołnierze OW –KB, AK, policja granatowa (wielu z nich zginęło). Polacy codziennie dostarczali do warszawskiego getta 250 do 300 ton żywności. Codziennie za tę pomoc ginęli ludzie. Wszyscy Ci Polacy, którzy oddali swe życie za niesienie pomocy żydom, powinni doczekać się procesu beatyfikacyjnego. Właśnie w tej sprawie został złożony 27 lutego 1996 roku wniosek do Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie o spowodowanie wszczęcia procesu beatyfikacyjnego dziesiątków tysięcy Polaków. Wniosek podpisali mieszkańcy Krakowa z p. Andrzejem Skrzyńskim na czele, zam., 31-918 Kraków, Oś. Hutnicze 8/28. Pan Skrzyński jest założycielem Stowarzyszenia Obrony Świętego Krzyża, który znajduje się za murem byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Członkowie stowarzyszenia czuwają nieustannie przy krzyżu, ponieważ amerykański rabin-chuligan Weiss zapowiedział, że Go usunie dlatego, aby Jego cień nie padał na teren obozu! Przykład katolików z Krakowa powinien być wzorem dla Wszystkich Polaków. Nigdy dotąd żaden naród w historii nie zrobił dla drugiego tyle, co my Polacy zrobiliśmy dla żydów w czasie okupacji hitlerowskiej. Jedynym państwem i narodem Europy, który zasłużył sobie na to, aby o nim powiedzieć, że ratował żydów w czasie II wojny światowej, była Polska i Naród Polski (A. Reyman – “Najjaśniejsza Rzeczypospolita”). Polacy ratując żydów kierowali się przesłankami obywatelskimi, humanitarnymi, a nade wszystko chrześcijańskimi. Obecnie żydowscy awanturnicy z USA (Weiss i inni) tak to podziękowali Polakom wyrzucając Karmelitanki z Oświęcimia, grożą też usunięciem krzyża na Żwirowisku. Polacy za swoje niezwykle bohaterskie czyny w pełni zasłużyli na wielki szacunek i uznanie za wszystko to, co uczynili na żydów w czasie wojny, podczas gdy żydzi amerykańscy udawali, że problem żydowski nie istnieje, skazując w wyrachowany sposób miliony biednych współbraci na zagładę w obozach śmierci. Ważniejsze żydowskie afery w Polsce:
1.Grabież srebra i złota FON plus cztery miliony dolarów przywiezionych z Londynu do Polski przez gen. Tatara. Strata FON -–4 miliony złotych.
2. “Urwanie łba” 195 wielkich afer dokonanych przez prominentów żydo-komuny (PRL). Dane w/g informacji prasowych lat 80-tych. Strata 12 bilionów złotych.
3. Grabież dobytku 300 rodzin tzw., wrogów ludu z Krakowa oraz występujących w mniejszym zakresie na terenie całego kraju wysiedleń w okresie bitwy o handel. Polegało to na wytypowaniu właściciela bogatego domu lub mieszkania. Wtajemniczeni UB-ecy właściciela zabijali lub aresztowali a majątek ich był przechwytywany przez morderców z Bezpieki. Straty 1 bilion zlotych.
4. “Urwanie łba” sprawie “wystrzał” (kradzież depozytów, wymuszanie okupu od cinkciarzy). Udziałowcami afery byli pułkownicy i generałowie MSW. Straty skarbu państwa – 2 biliony złotych.
5. Bitwa o handel z lat 1945-1950 pod nadzorem Żyda-Minca. Odebrano wówczas Polakom dorobem całego życia, dorobek wielu pokoleń polskich rodzin. Straty astronomiczne – 200 bilionów złotych.
6. Ograbienie Skarbu państwa w aferze alkoholowej, przechwycenie i zniszczenie Polskiego monopolu Spirytusowego i Tytoniowego. Straty astronomiczne – 50 bilionów złotych.
7. Ograbienie, okpienie, wydmuchanie półtoramiliona Polaków z tytułu przedpłat mieszkaniowych. Bezdomni po 20 latach nie mają ani mieszkań ani pieniędzy. Straty astronomiczne 100 bilionów złotych.
8. Afera nabranych naiwniaków na bezpieczną kasę Grobelnego. Współudział ministra Krzaka. Straty – 3 biliony złotych.
9. Ograbienie 8 milionów emerytów z 40% składek ZUS. Polacy w pocie czoła pracowali za głodowe pensje dla Judeopolonii i w dobrej wierze odkładali ze swego wynagrodzenia 40% dla ZUS. Oszczędności te zostały ukradzione, a obecnie biedne państwo nie posiada funduszy na wypłacenie emerytur. Straty 100 bilionów złotych.
10. Ograbienie Skarbu państwa i Polaków przez tworzenie uprzywilejowanych przedsiębiorstw jak: żydowskie PAX, INKO, LIBELLA, Fundacja Nisenbauma. Straty 100 bilionów złotych. Firmy te przez 47 lat nie płaciły i nadal nie płacą ceł i podatków.
11. Afera przemytnicza MSW żyda gen. Matejewskiego. 18 tysięcy dukatów plus złoto. Aferze urwano “łeb” a złoto podzielono między mafiosów MSW. Straty – 18 tys., dukatów.
12. Afera MSW gen. Milewskiego (żelazo – żądło). Napady, rabunki przemyt złota. Sprawie urwano “łeb” a walory dewizowe podzielono między wtajemniczonych mafiosów MSW. Straty 5 bilionów złotych.
13. Afera FOZZ w/g danych posła Krasowskiego. Straty 9 bilionów złotych.
14. Afera rublowa, transfer z byłego ZSRR. Straty skarbu państwa 8 bilionów złotych.
15. Afera rublowa, transfer z b. NRD. Straty Skarbu państwa 12 bilionów złotych.
16. Afera Art-B w tym zniszczenie Ursusa. Straty 20 bilionów złotych.
17. Afera paszportowa, machloja polskich żydów MSW z angielskimi żydami. Wydmuchanie Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Straty Skarbu Państwa 16 milionów dolarów (US)
18. Afera z zakupem śmigłowca Bella. Machloja amerykańskich żydów z polskimi żydami. Za zniszczenie polskiego przemysłu lotniczego, nasi rodzimi targowiczanie pobrali 5 milionów dolarów łapówki. Z tego powodu 70 tysięcy polskich robotników (wysoko wykwalifikowanych) poszło na bruk. Zdolność obronna Polski została obniżona. Zniszczono fabryki przemysłu lotniczego i obronnego, które były wybudowane po 1918 roku z inicjatywy Kwiatkowskiego (COP) i wysiłkiem całego Narodu. Budowa COP – u miała na celu przygotowanie Polski przed agresją Hitlera i Stalina. Straty 100 bilionów złotych.
19. Ograbienie Polaków przez odebranie działek budowlanych, ziemi, lokali handlowych, placów prawowitym właścicielom. Tylko w Warszawie odebrano 20 tysięcy działek, które prawem Chazuka przydzielono oczywiście tylko żydom i masonom. Np., przy ul. Sobieskiego, Nowoursynowskiej, Wolicy i wielu dzielnicach Warszawy i kraju. Przy Al. Wilanowskiej w Warszawie na terenie odebranych bezprawnie działek nomenklatura PZPR wybudowała przepiękne wille o czerwonych dachach. Społeczeństwo Warszawy nazywa ten super ekskluzywny zakątek “Zatoką Czerwonych Świń”. Należy do tego jeszcze dodać, że Kiszczak i jego kolesie żydowskiego pochodzenia (sama generalicja i pułkownicy), budowali wille siłami żołnierzy poborowych. Budynki te potem sprzedali po spekulacyjnych (przepraszam rynkowych) cenach, an czym zarobili po 100.000 dolarów. Straty w skali kraju 10 bilionów złotych.
20. Pozbawienie Polaków poszkodowanych przez Trzecią Rzeszę Niemiecką odszkodowań za roboty przymusowe i obozy pracy przymusowej w czasach okupacji. Straty 500 miliardów Marek
21. Koszty stanu wojennego poniesione przez żydo – generalską mafię w obronie swych mafijnych interesów. Straty ekonomiczne 25 miliardów dolarów (US).
22. Koszty utrzymania mafijnego PRONU przez 10 lat 10 bilionów złotych.
23. Machloje z przekształceniem 1600 największych fabryk polskich. Odebranie Narodowi i przekazanie obcym. Straty astronomiczne. Jest to powtórka bitwy o handel z czasów żyda Minca w latach 1945-1949. Straty 100 bilionów złotych.
24. Bizantyjska rozrzutność w kancelariach prezydenta i jego dworu. Rozpłynięcie się majątku po byłym PZPR. Około 100 zabytkowych pałaców i ukrytych pieniędzy na różnych kontach przepadło FON. Straty 10 bilionów złotych.
25. Zniszczenie ciężkiego przemysłu zbrojeniowego. Porwanie 6 handlowców w celu wyeliminowania Polski z arabskich rynków zbytu. Pozbawienie Polski taniej ropy z Iraku i eksportu budownictwa. Straty z tytułu utraty rynków arabskich – 10 miliardów dolarów.
26. Rakietowa machloja polsko-żydowskich generałów z żydo-sowieckimi generałami na zakup od sowietów przestarzałych rakiet na wyposażenie Wojska Polskiego. Fakty te opisywał i wyliczył straty płk. Rajski (“Nowy Świat” z 11.03.1992). Polska zapłaciła za złom rakiet. Strata 60 miliardów dolarów.
27. Grabież 6 ton złota plus monety o wartości numizmatycznej, znalezione zostały w 1982 roku w Lubiążu na Dolnym Śląsku. Poszukiwań dokonali saperzy WP oraz lotnictwo LWP za cenę ogromnych kosztów. Znaleziony skarb został przekazany do żydowskiego banku “Złoty Cielec” – jako własność “Sanchedrynu” (Tajny Rząd żydowski). Monetami srebrnymi i złotymi podzielili się wtajemniczeni mafiosi wybranego narodu “cyklistów”: Jaruzelski, Poradko, Kiszczak, Barański, oficerowie SB: Siorek, Liwski i Zbigniew Dzięgielewski, gen. Bula. Resztki tego złota w ilości 2 kg odkryła przypadkowo służba porządkowa w piwnicach Belwederu, które zapomniał gen. Jaruzelski. Ciekawe?. Który to Rasputin ukrył złoto? Fakty te opisał “Wprost” z 7.06.1993. Wojskowa Prokuratura w Warszawie na podstawie prawa mojżeszowego urwała “łeb” sprawie. Straty skarbu państwa – 6 ton złota plus monety złote i srebrne.
28. Na koszta kampanii wyborczej w wyborach 27 października 1991 roku – Komitety Wyborcze (te wtajemniczone) pobrały pożyczki w NBP w wysokości 6 bilionów złotych. Pieniędzy tych nie zwrócono do banków do dnia dzisiejszego. Na interpelację poselską w tej sprawie Salcia Waltz wykręciła się tajemnicą bankową. Według Salci Waltz Polski Naród nie może dowiedzieć się prawdy o tym, jak jest okradany. Właśnie za te ukradzione Polakom pieniądze oplakatowano rabinami całą Polskę. Za te pieniądze wybraliśmy 70% “Knesetu” (parlament Izraela) a nie polski Sejm.
29. Afera Gawronika, który do spółki z płk. Grzybowskim z Wojsk Ochrony Pogranicza, w noc sylwestrową 1988/89 rękami żołnierzy poborowych pobudowali 80 kantorów wymiany walut na granicach PRL. Wszystkie zezwolenia Gawronik załatwił o godz. 24 w nocy. Polski Kowalski na taką decyzję administracyjną czekałby miesiące a nawet całe lata. Afera Gawronika mogła być zrealizowana, bo była wykonywana w interesie “Złotego Cielca” i do Spółki z ówczesnym ministrem finansów, który uprzedził Gawronika o wprowadzeniu wolnej wymiany walut. Łącznie afery Gawronika Art-B, Ursus, kantory przekraczają sumę 5 bilionów złotych.
30. Afera dewizowa biznesmena z żelaza. Kazimierz Janosz do spółki z I Departamentem MSW przywiózł z przemytu 200 kg złota. Złoto to rozpłynęło się w depozycie MSW. Zapytajcie Milczanowskiego jakie to krasnoludki ukradły omawiane złoto. Strata skarbu państwa wynosi – 200 kg złota.
31. Afera pomocy dla bezrobotnych? Polska otrzymała rzekomą pomoc dla bezrobotnych z banku “Złoty Cielec” w wysokości 100 milionów dolarów na lichwiarskie procenty. Z tej sumy aż 30 milionów (USD) wypłacono doradcom zachodnim. Polscy bezrobotni z tych pieniędzy nie otrzymali ani centa. Właśnie za pieniądze dla bezrobotnych bawią się zagraniczni doradcy w hotelu “Mariot”. Miesięcznie ich wynagrodzenie wynosi 40 tys., dolarów. Fakty te omówił w “Listach o gospodarce” red. Bober w styczniu 1994 roku. Straty Skarbu Państwa wynoszą 100 milionów USD kredytu plus odsetki (lichwa) = 100 milionów USD.
32. Afera banku śląskiego. Dwaj żydzi Kowalec i Borowski rąbnęli z banku śląskiego 10 bilionów złotych. Nie podlegają sądowej odpowiedzialności, ponieważ jako wybrańcy narodu są wyjęci spod polskigo prawa. Podlegają pod prawo Mojżeszowe. Straty Skarbu Państwa – 10 bilionów złotych.
Razem straty Skarbu Państwa wynoszą: 954 bilionów złotych, 6 ton 200 kg złota, 18 tysięcy dukatów, 500 miliardów DM, 95 miliardów 20 milionów USDolarów. W tym strasznym rejestrze kryje się przyczyna polskiego kryzysu i luka w budżecie państwa. Wartość zagrabionych walorów dewizowych przekracza dwukrotnie roczny budżet państwa. Gdyby rząd Polski powołał specjalne organa w tej sprawie i odzyskał zagrabione fundusze, to Polska znajdowałaby się z zgoła odminnej sytuacji (przy jednoczesnym zreformowaniu systemu monetarnego likwidującego całkowicie żydowską lichwę). Niestety! Żydzi prokuratorzy urywają łeb lub nie wszczynają śledztwa w każdej sprawie, gdzie sprawcami są żydzi, bo prawo Mojżeszowe (tj. prawo talmudu) jest nadrzędnym prawem nad polskim prawem tubylczym. Bezczelność i arogancja żydostwa sprawującego okupacyjną władzę nad Polskim Narodem doszła do zenitu. Jesteśmy świadkami przerażającego, totalnego rozszarpytania żywego jeszcze organizmu naszej drogiej Ojczyzny przez rodzime i obce hieny, szakali. Polska obecnie dzieli się na małą grupkę zaprzedanych targowiczan, mafijnie zorganizowanych i całą resztę zagubionego społeczeństwa, totalnie okłamywanego i okradanego. Prożydowski “Bolek” zapewnił ciągłość władzy masońsko-żydowskiej. Kolejne rządy żydo-solidarnościowe i żydo-postkomunistyczne wielce się napracowały nad zniszczeniem Polski. Przemysł legł w gruzach, ziemia nie zaorana, miliony bezrobotnych, bandytyzm, bezdomni, narokomani. Polski szabes-goje, żydowscy klakierzy, folksdojcze niemieccy już mogą przystąpić do nauki języka hebrajskiego i niemieckiego w celu zapewnienia kadr dla uzurpatorów władzy nad polskimi gojami. Uniwersytety dla Polaków będą niedostępne z powodu wysokich opłat. Polakom wystarczy szkoła podstawowa. Obszar Polski ma być oczyszczony i przygotowany jako przestrzeń życiowa dla kolonistów niemieckich i żydowskich. Żyd Olszewski (Oksner) w Sejmie dnia 4.06.1992 roku zadał bardzo naiwne pytanie: “czyja jest Polska?” Dlaczego znany mecenas udaje Greka? Dlaczego nie powiedział Polakom prawdy, że Polska jest w łapach żydowskich. Biada tym co zwodzą i gorszą maluczkich – panie mecenasie. I można wielu zwieść i oszukać, ale Boga i Ducha Narodu Polskiego oszukać się nie da!
Kim właściwie jest mecenas Jan Olszewski? “Najjaśniejsza Rzeczypospolita” nr. 3(44) z 19 IV 1996 roku podała taką oto wiadomość: Jeszcze przed pierwszą wojną światową …Karol Oksner, bogaty żyd berliński, kupił majątek Kuźnica Grabowska, położony około 30 km na południe od Kalisza. Posiadłość obejmowała 120 hektarów dobrej ziemi ornej, 225 hektarów stawów rybnych, 2500 ha lasów, młyn, tartak i dwa dworki. Wartość tego majątku liczona obecnie wynosiłaby 100 miliardów złotych, to jest mniej więcej 4 miliony dolarów… Karol Oksner miał trzech synów i dwie córki. Seweryn został głównym spadkobiercą majątku Kuźnica Grabowska, Leon dostał fabrykę farb i lakierów w Tomaszowie Mazowieckim, Mieczysław został polskim konsulem w Monaco… Po śmierci Karola Oksnera, dziedzicami Kuźnicy Grabowskiej zostali: Seweryn Oksner oraz krewna Oksnerów, żydówka rosyjska Helena Lubrzyńska… Seweryn Oksner ożenił się z Marią Hertz, córką bogatego fabrykanta łódzkiego, ewangelika niemieckiego pochodzenia i miał z nią jedynego syna JANA… Sewerynowie Oksnerowie jeszcze przed wojną zmienili nazwisko na OLSZEWSCY… Tak przedstawia się w skrócie saga rodu Oksnerów-Olszewskich… A teraz zapytujemy publicznie Jana Olszewskiego, czy jest on synem Seweryna i Marii z Hertzów Olszewskich, urodzonym jako Oksner a jeżeli tak, to dlaczego to ukrywa? Przecież fakt spowinowacenia z dwoma prezydentami Izraela, żadnemu żydowi ujmy nie przynosi… Chcielibyśmy też w związku z tym obejrzeć metrykę pańskiego chrztu, którą powinien Pan posiadać, skoro ostatni związek z p. Martą Miklaszewską, uroczą Żydóweczką, zatrudnioną w “Tygodniku Solidarność” u redaktora Gelberga zawarł Pan w kościele katolickim… Po zdaniu matury w roku 1949, Jan Olszewski został dziwnie łatwo przyjęty na wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Jeszcze większą zagadką było dostanie przezeń, po ukończeniu studiów i w środku okresu stalinowskiego, nakazu pracy w… ministerstwie sprawiedliwości, kierującym komunistycznym sądownictwem, gdzie osób niesprawdzonych i niegodnych zaufania politycznego nie przyjmowano… Trudny do wytłumaczenia jest udział Jana Olszewskiego w Klubie Krzywego Koła, założonego z inicjatywy Jakuba Bermana i Luny Bristigerowej przez jej syna Michała, osławionym skansenie żydokomunistów i masonów, protoplaście późniejszego KOR-u…Następnymi faktami z życia Olszewskiego, które dają dużo do myślenia są: jego pozycja w KORZE, jego udział wraz z Mazowieckim w akcji namawiania uwięzionych w stanie wojennym działaczy “Solidarności” do wyjazdu za granicę…oraz rola jaką odegrał w rokowaniach przy “okrągłym stole”… Ciekawi zwłaszcza jesteśmy, czy prawdą jest, że po “solidarnościowej” stronie “okrągłego stołu” na 64 działaczy 57 było Żydami, jak twierdzi Fiszbach, cytowany przez Kozakiewicza w książce: “Byłem marszałkiem kontraktowego sejmu”, czy też Żydów było 58… I dalej m.in., czytamy: Z przedstawionych wyżej faktów wypływa następujący wniosek: Ruch Odbudowy Polski, niepodległościowy w intencjach jego szeregowych członków nie jest w wykonaniu jego obecnego kierownictwa takim, za jaki się podaje, a jego przywódcy nie zasługują na zaufanie (…) (Olszewski, Parys, Maciarewicz – przypis Wydawnictwa “Pług i Miecz”). Po przeczytaniu powyższego artykułu autor niniejszej broszury udał się do Biblioteki Narodowej w Warszawie by osobiście sprawdzić, czy mecenas Olszewski był dziennikarzem na wskroś żydowskiego pisma “Poprostu” i z wielkim zdumieniem zapoznał się z jego artykułami, w których panuje ton ubolewania nad ówczesnym losem żydów w Polsce. Szczególnie godne polecenia są następujące artykuły pióra mec. Olszewskiego: Gdy budzą się upiory, “Poprostu” nr. 1(416) z 6.01.1957 r. str. 1.2, Eksodus czy emigracja, “Poprostu” nr.12.(427) z 24.03.1957r. Kolegami redakcyjnymi mec. Jana Olszewskiego byli tacy dziennikarze jak: Jerzy Urban, Wiktor Worszylski, Witold Wirpsza, Leszek Kołakowski, Zygmunt Bauman, Stefan Bratkowski, Jerzy Mikke (I), Jan Józef Lipski, Andrzej Berkowicz, Wiesław Naumowski, Aleksander Małachowski, i inni (wszyscy są żydami). Należy też dodać, że Olszewski jest byłym KOR-owcem jak Michnik (Szechter), Kuroń, Lipski, Modzelewski, Geremek i wielu innych będących przy państwowym korycie żydów. Olszewski był także członkiem mafijno – masońskiego “Klubu Krzywe Koło”, w którym działał jako “odnowiciel Polski”. Klub ten działał w latach 1950-1960, jego założycielką była słynna polakożerczyni Julia Brystigerowa – kochanka żydowskich zbrodniarzy: Bermana, Minca, Szyra w utworzonym w ZSRR przez Stalina tzw., Związku Patriotów Polskich. Po “wyzwoleniu” Polski w stopniu ppłk. UB katowała osobiście kwiat polskiej inteligencji. Jej specjalnością było zgniatanie jąder szufladą od stołu. W kręgach rządowycy uważano ją za piątego wiceministra UB. Bristigerowa była współorganizatorką tajnej organizacji żydowskiej pod kryptonimem “Czulant”. Słowo to oznacza w języku hebrajskim religijną potrawę żydowską. Jest ona tym smaczniejsza, im dłużej siedzi w piecu. Tym razem “religijną potrawę żydowską” stanowiły dla członków spisku – ofiary terroru i zbrodni AK, NSZ, Stronnictwa Narodowego. Współpracowała z Jakubem Bermanem w organizowaniu “wspólnoty rodzin żydowskich” PRL, z których wywodzi się obecna elita władzy PRL-bis. Zarówno Bristigerowa jak oprawcy: Różański, Borejsza, Światło i wielu innych – byli agentami NKWD. W takich to środowiskach zdobywał ostrogi “polskiego patrioty” Jan Olszewski, który z żydo-masonem Wiesławem Chrzanowskim “wysmażył” statut “Solidarności”. To właśnie Jan Olszewski udał się wraz z Geremkiem i Mazowieckim do Stoczni Gdańskiej, by w imieniu światowego żydostwa kierować poczynaniami agenta Wałęsy (ps. “BOLEK”) w czasie słynnego strajku. Chyba już wystarczy. Sylwetka mecenasa Olszewskiego jest już nam dobrze znana. Jeśli przedstawione fakty z życiorysu mec. Olszewskiego nie zostaną obalone w sali sądowej, to znaczy, że “Najjaśniejsza” napisała prawdę. Natomiast nazwiska dziennikarzy z “Poprostu” są na tyle “popularne”, że nie wymagają naszego komentarza. Najważniejsze wszak jest to, że Polacy wreszcie podają sobie ręce do współpracy. Nie dajmy się oszukiwać. ROP Olszewskiego zamierza wspólnie z “Solidarnością” uszczęśliwiać naiwnych Polaków poprzez głoszenie haseł bez pokrycia. Wymownym dowodem masońskich powiązań przywódców “Solidarności” jest jawny fakt, że swego czasu Milewski – Dyrektor Biura “S” w Brukseli wysyłał walizy dolarów przewodniczącemu “S” Wałęsie, a w czasie kampanii prezydenckiej 1995 roku był bardzo ważną personą w sztabie wyborczym Kwaśniewskiego. To się nazywa dopiero “braterska” współpraca. Może Polacy zaczną wreszcie dostrzegać “kto jest kto”.
Kim właściwie jest prezydent Kwaśniewski? W roku 1994 zmarł Wacław Nowak, kierownik Urzędu Bezpieczeństwa w Drawsku Pomorskim od roku 1945. Ostatnio mieszkał w Koszalinie, przy ul. Powstańców Wlkp. 22, emeryt. Kilka miesięcy przed śmiercią opowiedział ze swego życia parę szczegółów, które spisano i nagrano na taśmę magnetofonową. Był pochodzenia ukraińsko-rosyjskiego. Nominację na kierownika UB w Drawsku, na nazwisko Wacława Nowaka otrzymał od NKWD. Jego teren działania obejmował: Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Białogard, Kołobrzeg. Placówki NKWD znajdowały się w Gross-Born (Borne Sulimowo), Białogardzie i Bagiczu. Z placówkami tymi utrzymywał ścisły kontakt. Zadaniem W. Nowaka było wyłapywanie żołnierzy AK, NSZ i innych organizacji antysowieckich, ukrywających się pod podległym mu terenie Pomorza Zachodniego. Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Berkenbryge (Barkniewo) koło Gross –Born . Wacław Nowak pamiętał tylko niemieckie nazwy miejscowości. Pracę Nowaka i UB nadzorował i koordynował z ramienia NKWD żyd Stolzman. Nowak brał udział w obławach na grupy żołnierzy wileńskiego oddziału AK majora Zygmunta Szendzielorza ps. “Łupaszka”. Oddziały te przedostały się w lasy Pomorza Zachodniego. Obóz koncentracyjny NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) był przejściowy. Z tego obozu albo wywożono do Rosji, albo rozstrzeliwano. Egzekucji dokonano około 5 km na północ od Nadarzyc we wsi Dederlage. Miejscowość ta już nie istnieje. Istnieją tylko resztki murów i fundamenty budynków. Ciała zakopywano w okolicznych lasach, przykrywając je niewypałami, a nawet minami, następnie zasypywano groby ziemią. W Nowak pamięta tylko trzy nazwiska zamordowanych żołnierzy AK. Najdłużej ich przesłuchiwano i zrobiono im proces pokazowy. Byli to: Jerzy Łoziński, Stanisław Subortowicz, Witold Milwid. Rozstrzelano ich w DODERLAGE, w obecności W. Nowaka i towarzystwa STOLZMANA. Towarzysz STOLZMAN z ramienia NKWD “opiekował” się również procesami politycznymi młodzieży szkolnej. W Wałczu odbył się proces uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Basladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego. W Białogradzie zaś proces Pszczółkowskiego i Tracza. Wacław Nowak spotkał po kilku latach jeszcz towarzysza STOLZMANA w UB w Bialogradzie, ale nazywał się on już innaczej. Nowe nazwisko Stolzmana brzmiało: Zdzisław Kwaśniewski. Jako lekarz mieszkał w Białogardzie przy ulicy Bohaterów Stalingradu nr. 10 (obecna ul. Dworcowa).– Jest to ojciec obecnego prezydenta ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO!!! Czy istnieje spiskowa teoria dziejów? Spiskowa teoria nie jest żadnym mitem jak tego chce profesor Tazbir (żyd), lecz jest na naszych oczach wypełniającym się faktem. Do rządzenia światem usiłowali dojść środkami militarnymi: Tamerlan, Aleksander Macedoński, Dżingis – Chan, Karol Wielki, Napoleon Bonaparte, Lenin, Stalin, Hitler. Wszystkie wielkie imperia powstałe w drodze podbojów: Cesarstwo Rzymskie, Imperium Otomańskie, Imperium Angielskie – powstawały i upadały pozostawiając po drodze morze krwi, setki tysięcy i miliony trupów oraz wiele upadłych cywilizacji. Inną metodę w dążeniu do opanowania świata przyjęły tajemne związki, spiskowcy, rewolucjoniści, komuniści, narodowi socjaliści, loże masońskie. Pierwszym sukcesem tajnych związków żydowskich było zniszczenie państwa i cywilizacji rzymskiej, a następnym – zniszczenie chrześcijańskiej Francji przez tzw., rewolucję francuską. W chronologicznym ujęciu czasowym przedstawiamy najważniejsze wydarzenia inspirowane i z całą konsekwencją realizowane przez owe tajne związki.
Rok 1776 1 maja tego roku założony został masoński zakon Iluminatów (Jakobinów) (niewielu tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że dokładnie właśnie to święto 1 maja jest obchodzone jako rocznica 1776r ) . Założycielem był niemiecki żyd Wejshaupt. To właśnie on przy udziale Russo, Mirabeau, Dantona, Robespiere, Marata i innych spiskowców zaplanował i zrealizował krwawą rewolucję francuską w 1789 roku. Przywódcy rewolucji francuskiej rzucili hasło: “Wolność, Równość, Braterstwo”(a dosłownie “Wolność, równość, braterstwo a inaczej śmierć) . Śmierć królom i cesarzom, zniszczenie kościołów, klasztorów i religii katolickiej. Gdy dokonano zbrodniczego dzieła, wówczas żydzi spokojnie spotykali się w synagogach. W czasie Komuny Paryskiej i rewolucji w Wandei w obronie króla i Kościoła katolickiego zginęło kilkaset tysięcy niewinnych ludzi – takie to było masońskie braterstwo.
Rok 1886 Od przeszło stu lat obchodzi się prawie we wszystkich krajach zafałszowane święto pracy 1-go maja. Jest to data rzekomych męczenników z Chicago. Dlatego też podajemy prawdziwe relacje owych zdarzeń. Otóż w fabryce maszyn rolniczych “Mac Kormic” trwał strajk robotniczy. Do strajkujących robotników wydelegowano z Europy grupę zawodowych rewolwerowców – terrorystów, którzy rzucili bombę na policjantów w wyniku czego zginęło kilkunastu policjantów i kapitan Ward. Nie zginął tam żaden robotnik. Pomnik kpt. Warda stoi w Chicago do dziś. Masoneria potrzebowała mitu dla ogłupienia i oszukiwania robotników. W historii współczesnych ruchów robotniczych, było wiele krwawych zajść, w których poległy miliony robotników. Największe ludobójstwo miało miejsce w Kronsztadzie, gdzie robotnicy upomnieli się o chleb i zrealizowanie obiecanek Lenina w okresie NEP-u. Z ręki masona i żyda Trockiego (Lejbna Bronstein) zginęło wówczas kilkaset tysięcy robotników rosyjskich. W okresie stalinowskim w odpowiedzi na strajki górników rosyjskich w zagłębiu węglowym zatapiano całe kopalnie wraz ze strajkującymi górnikami. W Polsce w czasie Wydarzeń Czerwcowych 1956 roku zabito kilkaset osób, a kilka tysięcy było rannych. W czasie Wydarzeń Grudniowych na Wybrzeżu w 1970 roku (Gdańsk, Gdynia, Słupsk, Szczecin) faktycznie były setki zamordowanych i tysiące rannych. Prasa polsko-żydowska dotychczas nie podała prawdziwych danych o dokonanej rzezi w grudni 1970 roku. Zwłoki były grzebane w plastikowych workach nocą, bez rodzin i księży. Dla maskowania ilości pochówków wykorzystywano cmentarze w innych miejscowościach, odległych od miejsc wydarzeń. Dalszy krwawy szlak to: Kopalnia Wujek, Ursus, Lubin. Męczennicy tych wydarzeń nie zostali uhonorowani międzynarodowym świętowaniem. Zginęli jako ofiary zaplanowanych żydo-masońskich “wypadków”.
Rok 1842 Heinrich Heine, niemiecki żyd, poeta, przyjaciel Karola Marksa, wysoko wtajemniczony mason, przepowiedział trzy wojny światowe w tym wojnę prusko-francuską oraz powszechną rewolucję komunistyczną, po której zapanuje “Nowy Światowy Ład”. Oczywiście nie było to żadne proroctwo, a jedynie niedyskrecja człowieka należącego do wysoko wtajemniczonych magów z organizacji żydo-masońskich. Po śmierci Wejshaupta – drugie pokolenie masonów, iluminatów i jakobinów założyło w Niemczech tajną organizację “Totenkopf und Knothen”, której zadaniem było dalsze dążenie do zapanowania nad światem. Loża Totenkopf” walnie przyczyniła się do rozniecenia niemieckiego nacjonalizmu i militaryzmu na długo przed Hitlerem. A więc trupie czaski gestapo nie BYŁY wymysłem Hitlera. Emblematy trupich czaszek przejął Hitler od loży “Totenkopf”, do której przystąpił. Amerykańscy żydzi zainteresowali się lożą “Totenkopf” do takiego stopnia, że założyli u siebie identyczną tajną lożę pod nazwą “Skul and Bones”. To właśnie żydzi amerykańscy z tej loży wypracowali plan nowego ładu światowego – “The New World Order”. W ramach tego planu przewidziano wywołanie rewolucji komunistycznej i trzech wojen światowych – zgodnie z “proroctwem” Heinego.
Rok 1830 Na banknocie jednego dolara ukazuje się symbol władzy masońskiej z napisem w otoku “Nowus Ordo Seclorum”. Symbol ten znajduje się na jednodolarówkach do dziś. Na przełomie XIX wieku centrum planowania “Nowego Ładu Światowego” przenosi się z Inglostadtu w Niemczech do Nowego Jorku. W tym samym czasie córka Karola Marksa, Eleonora Ewling zakłada lożę “Fabian Society”, która współpracuje z bratnimi lożami Europy i Ameryki w realizacji “Nowego Ładu Światowego”. Wspólnie wybrano metodę komunistyczną i wskazano na Rosję, jako przyszłą ofiarę eksperymentów masońsko-komunistycznych. Wybitnym fabianistą i współpracownikiem Eweling był znany historyk, pisarz H.G. Wells – autor książki pt: “The New World Order”. Inny mason Robert Straus – Hupe zakłada lożę “Forgein Policy Instytut Philadelphia”. W instytucie tym szkoli się pozornie dyplomatów, a w rzeczywistości, przyszłych adeptów masońskich, specjalistów do zajęcia stanowisk w tajnym rządzie światowym. Robert Straus-Hupe był pierwszym, który opracował szczegółowo program – wizję przyszłego ładu światowego. Program ten został opublikowany w kwartalniku “ORBIS”, organie propagandowym przyszłego superimperium. Credo tego programu, to zjednoczenie polityczne i militarne całego świata przy zachowaniu jednego centrum, jednej waluty i jednej religii. Monstrum – Lewiatan – Bestia w/g przepowiedni w Ewangelii św. Jana. Z kalendarza żydowskiego z roku 5747 tj. 1986-1987 wydanego przez Związek Religijny Wyznania Mojżeszowego w PRL, 00-950 Warszawa, ul. Twarda 6, tel: 20-43-24 dowiadujemy się: Żydzi oczekują Mesjasza i czego się po nim spodziewają. Meszijach Żydów i Chrosto’s chrześcijan to dwa zupełnie różne pojęcia. (…) Mesjasz stanie się szybko nie kwestionowanym przywódcą politycznym i duchowym całego świata… Ten niesamowity człowiek, Pomazaniec Boży przyniesie światu…całkowite wyzwolenie…Nie będzie już więcej wojen, podbojów i panowania jednych narodów nad drugimi, a granice państw będą tylko symboliczne. Na całym świecie zniknie podział na ludzi bogatych i biednych, sytych i głodnym. Wszyscy będą mieli to, co jest im potrzebne do szczęśliwego życia. Każdy człowiek będzie pracował tyle, ile może, a dostawać będzie tyle, ile potrzeba… W dziedzinie wiary Święty Mesjasz odsłoni Żydom i światu sens Tory i na jej podstawie zjednoczy wszystkie religie. Przymierze zawarte przez Boga z Żydami na górze Synaj zostanie w ten sposób rozciągnięte na wszystkie narody, …zaś wielobóstwo, bałwochwalstwo zniknie ze świata… Dla wszystkich Żydów… oznaczać będzie także… prawo do odbudowy świątyni w Jerozolimie (…).
Rok 1917 Trwa pierwsza wojna światowa wywołana przez bankierów żydo-masonów, zgodnie z proroctwem Heinego. W okopach po obydwu stronach giną miliony żołnierzy, często tej samej wiary i narodowości jak np: Polacy, Serbowie, Czesi – werbowani do trzech armii zaborczych bez ich zgody. Dojrzewa klimat do zapowiedzianej rewolucji. Na masoński rozkaz, jak z czarodziejskiej różdżki, pojawia się Lenin, który za pieniądze Niemieckiego Sztabu Generalnego przewozi przez front niemiecko-rosyjski w zaplombowanych wagonach – 70-ciu zawodowych rewolwerowców – rewolucjonistów z Genewy do Petersburga. W tym samym czasie Lew Trocki (Lejba Bronstein) przywozi z Meksyku i obu Ameryk do Petersburga – 5 tysięcy rewolwerowców i tymi siłami wywołali Wielką Rewolucję Październikową. Światu i Rosjanom wmówiono że to rewolucja rosyjska. Fakty zaś mówią, że była to zaplanowana dwieście lat wcześniej żydo-masońska rewolucja. Głównym finansistą tej masońskiej rewolucji w Rosji był żyd Hamer, przyjaciel Lenina.
W wyniku wojny i rewolucji rozpadają się trzy imperia: Rosja, Niemcy i Austro-Węgry. Na terenie Rosji powstaje faktycznie masoński “Lewiatan”. Gdzie hasła rewolucji francuskiej i programy “Skul and Bones” oraz “Totenkopf” wprowadzone zostają w życie jako straszliwy eksperyment na narodzie rosyjskim. Celem nadrzędnym tego eksperymentu było totalne zniszczenie państw narodowych i religii.
Rok 1933 Loża amerykańska “Skul and Bones” i niemiecka “Totenkopf” z udziałem bankierów z Wall Street i żydowskich bankierów z Europy Hamera, Warburga wylansowały Hitlera, swego wtajemniczonego członka “Totenkopf” do zrealizowania kolejnej wojny światowej. W celu zawrócenia dywizji Hitlera mających uderzać na Francję i Anglię podjęto decyzję skierowania ich na wschód przeciw Polsce. Zachodni masoni wymyślili bajkę o gwarancjach niepodległości Polski składanych przez Anglię i Francję. Zachodni dyplomaci dobrze wiedzieli o zawartym układzie Ribbentrop – Mołotow z dnia 23 sierpnia 1939 roku, o IV rozbiorze Polski.
Rok 1944/45 Jałta – Poczdam. Na nic zdały się ofiary bohaterskich żołnierzy walczących na wszystkich frontach wojny. Na nic 50 milionów zabitych w 25 milionów kalek. Na nic Karta Atlantycka z 1941 roku. Podeptane zostały wszystkie prawa, traktaty, gwarancje o nietykalności granic, moralność i honor. Najpierw w Teheranie w tajemnicy, a potem w Jałcie i Poczdamie oficjalnie zjechało się trzech czołowych masonów świata: Churchill, Roosevelt i “batiuszka” Stalin po to, by gwałcąc wszelkie prawa narodów do wolności, rzucić w paszczę Bestii masońskiej czyli ZSRR aż 10 państw narodowych, zamieszkałych przez 100 milionów ludzi. Jednocześnie przez radio BBC i Wolną Europę ci sami masońscy faryzeusze wzywają do obrony wolnego świata i oporu przeciwko sowieckiemu komunizmowi. W wyniku tej żydowsko-masońskiej prowokacji tylko w Polsce już po 1944 roku zginęło z rąk żydowskiego UB, NKWD ponad 300 tysięcy osób.
Rok 1980 Organizuje się “Polska Opozycja” tzw. KOR – Komitet Obrony Robotników i “Solidarność”. Kogo tam nie ma? Sama mafia z loży “Kopernik”, “Dominikanie”, Komandosi, byli agenci Sierowa, Koncesjonowani opozycjoniści “Słowa Powszechnego”, stypendyści lóż masońskich. Drugie pokolenie Kombudu, KPP, PPR, WKPb. Słowem cała kolekcja politycznych agentów. Za 100 milionów USDollars łapówki od zachodnich masonów, nasi rodzimi targowiczanie, zdrajcy, potomkowie z Kombudu, KPP, stają na czele ruchu “Solidarność”. A z 10 milionów Polaków zafascynowanych hasłami narodowymi i religijnymi Solidarności nie dostrzegało, kto faktycznie przejmuje kierownictwo nad tym ruchem. To im ma być przyznana władza, rzekomym liderom niepodległościowym. Farsa “okrągłego żłobu” ma być tak przeprowadzona, aby władzę przekazać całkiem w nowe ręce, ale w taki sposób, by pozostała w tych samych rękach. Prasa krajowa i zachodnia żydo-masońska po tysiąc razy nagłaśnia i wmawia Polakom”prawicowe” nazwiska: Mazowiecki, Michanik, Kuroń, Blumsztajn, Geremek, Bujak, Lipiński, Boni, Borusewicz, Milewski, Janas, Kuratowska, Turowicz, Wałęsa i dziesiątki podobnych nazwisk agentów i ich synów Dawidowych – rzekomych bojowników za Boga, Wiarę i Ojczyznę. Polacy totalnie ogłupieni wznoszą palce do góry w ekstazie – pokazując literę V – masoński znak i kładą na tacę wory pieniędzy, setki, miliardy, biliony. Często ostatni grosz. Ekstaza szaleństwa i euforia sięgały zenitu. Rewolta jest starannie przygotowywana przez władzę KC PZPR i Biuro Polityczne. Za poligony doświadczalne wykorzystano rewolty z lat: 1956, 1968, 1976, 1980. Mamy do czynienia z prowokacją polityczną na gigantyczną skalę. Powtórka szaleństwa z Gomułką z 1956 roku udała się na 5-kę. W końcu 1981 roku sytuacja w Polsce wymyka się spod kontroli spiskowców. W 10 milionowej “Solidarności” żydostwo straciło panowanie. W kierownictwie “Solidarności” dochodzą do głosu autentyczni Polacy, żydzi krzyczą: aj waj, giewałt! Co robić? Inicjatywę przejmuje w swoje ręce masoneria – profesorowie: A. Gieysztor, Janusz Tazbir, Stefan Kieniewicz, Stanisław Stomma, Janusz Ziółkowski, ksiądz Bronisław Dembowski, ks. Tishner, Bronisław Geremek, Marcin Król, Bogdan Cywiński, Jerzy Turowicz i Michnik. Postanowili oni zamrozić sytuację w Polsce. Konferencja odbyła się w dniach 3.11 – 7.11.1981 roku. To oni wydali decyzję o stanie wojennym. Jaruzelski wykonał tylko polecenie loży masońskiej. Polskim autentycznym patriotom żydowscy adwokaci podsuwają myśl o wyjeździe z Polski na Zachód. Szczególnie aktywni w tych pomysłach byli mec. Olszewski i prof. Chrzanowski. Reszty dokonały groźby i presje stosowane przez organa naszej “polskiej władzy”. W wyniku tak skoordynowanych działań żydostwo utrzymało władzę nad “Solidarnością”, zaś 800 tysięcy kwiatu polskiej, na wskroś patriotycznej młodej inteligencji zmuszono do wyjazdu za granicę. Taka jest prawda o stanie wojennym. Reszta jest kłamstwem i oszustwem. Armia Czerwona nie musiała do Polski wchodzić, bo przecież ona u nas była od 1945 roku w wystarczającej ilości do zdławienia niepokornych w “przywiślańskim kraju”. Jakżesz był wielki bezwstyd A. Wielowiejskiego – sekretarza KIK-u, atrapy kryjącej mafię, a polegał on na tym, że na oczach całej Polski perfidnie zfałszował wybór Jaruzelskiego na prezydenta. Była to nagroda mafii za wzorowe wykonanie rozkazu o stanie wojennym. Niewielu zdawało sobie sprawę z błazeństwa, z tej sceny tragicznego kaberetu. Ukoronowaniem tej farsy dla wtajemniczonych mafiozów, był bruderszft Michnika z Jaruzelskim w Paryżu. Ilu Polaków zna prawdę tego chocholego tańca? Hitler-Stalin nie zniszczyli Polski w takim stopniu, jak dokonali tego żydo-solidarnościowi masoni. Polacy z przerażeniem przecierają oczy, plują w palce podnoszone bezwiednie w górę z ogłupienia w kształcie masońskiego znaku “V”, a to wszystko czyniono po prostu ze zwykłej nieświadomości. Zatroskani patrzą w puste portfele, bo pieniądze oddali na SOS Mazowieckiego (Nie stój, nie czekaj, pomóż). Czy pamiętacie? Na SOS była zupa Kuronia. Ci sami ludzie dzisiaj bezradnie słuchają płaczu głodnych dzieci, dla których zabrakło na bułkę, mleko, cukier, nie mówiąc już o koloniach i wczasach. Związek znanych rodzin żydowskich sięgający czasów Bermana i Luny Bristigerowej wraz z lożami masońskimi organizują nową farsę, istny żydowski cyrk – wybory prezydenckie 1995 roku. Na 23 kandydatów na prezydenta – cytujemy z tygodnika “WPROST”: “mieliśmy 20 żydów z góry Synaj, jednego szabes goja i dwóch Polaków na dalszych miejscach”. Na długo przed wyborami szef sztabu wyborczego SLD Siemiątkowski został zaproszony na dwumiesięczny kurs zachodniej, nowoczesnej kampanii prezydenckiej. Z polecenia Clintona uroczyście zaproszenie Siemiątkowskiemu wręczył osobiście ambasador USA w Warszawie Nicolas Rey (żyd nie mający nic wspólnego z naszym Mikołajem Rejem). Poza szkoleniem sztabowców w Ameryce, Kwaśniewski był przygotowany do wygrania wyborów prezydenckich przez lożę paryską. Emisariusze tej loży na miejscu w Warszawie instruowali i kierowali każdym krokiem i słowem wypowiadanym do wyborców oraz w telewizyjnym pojednynku z Wałęsą. Olbrzymie i przemyślne plakaty wyborcze z portretem Kwaśniewskiego były wykonane też w Paryżu. Kwaśniewski pokonał Wałęsę jego własną bronią: kłamstwem i bajerowaniem. Jako obiecywacz był lepszy z komunistycznym sloganem: “Każdemu według jego potrzeb”. W demokracji sztuka uwodzenia polega na sztuce kłamania. Komuniści są niedościgłymi mistrzami kłamstwa i dobrze przygotowali się do przejęcia prezydentury. Gdy przyszedł właściwy ku temu czas, załatwili tę sprawę w najwyższym stylu. Szli do do zwycięstwa w zwartych, karnych szeregach, w zahartowanej w bojach leninowskiej partii nowego typu jak marksowski monolit, czyli SLD. Znakomicie dowodzeni przez wyszkolonych sztabowców w najlepszych akademiach wschodu i zachodu i tajemnych lożach masońskich. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Polska żydo-prawica i organizacje zwące się “narodowymi”, jak zwykle tak uparcie, zawzięcie i “za żarcie” łączyły się, aby w końcu się nie połączyć. Jak zwykle te same zblazowane twarze liderów kanapowych organizacji “prawicowych”, odstraszają każdego wyborcę. Mecenas Olszewski jak zwykle obudził się z rękoma w nocniku i swój sztab wyborczy z premedytacją wpuścił w maliny. Nic dziwnego, jeszcze wtedy nikt nie wiedział, że Olszewski to żydowski przechrzta o prawdziwym nazwisku Oksner. Dziś, dzięki “Najjaśniejszej Rzeczypospolitej” sprawy stały się bardziej klarowne.
Kto naprawdę rządzi światem i Polską? W roku 1973 prof. Zbigniew Brzeziński, z pochodzenia polski żyd z Przemyśla, a dziś profesor Uniwersytetu Columbia – zakłada ukryty ośrodek władzy pod nazwą “Trilaterale Comission”. Współzałożycielem byli: Dawid Rockefeller, H. Kisinger, Raymond Barre, Otto Lamsdorf, Manfred Werner, Jack Dolores, prezes Fiata Giowanni Angeli, prezes Banku Światowego R. Mac-Namara i prezes niemiecko-rosyjskiej Izby Handlowej Rolf Amerongen. Loża “Trilaterale” wylansowała prezydentów USA Cartera i Clintona. Drugim ośrodkiem władzy jest najbardziej ekskluzywny klub świata o nazwie “Bildelberg”. Sztab klubu składa się z 35 osób. Założycielami jego byli: Holenderski książę Bernard i mroczna postać J. Retinger – polski żyd, który posiada wyjątkowo bogatą przeszłość masońską. Był on przywódcą rewolucji komunistycznej w Meksyku, agentem Inteligence Service i KGB. To niezwykle zły duch i współmorderca gen. Sikorskiego. Dwa tygodnie przed wybuchem Powstania Warszawskiego wylądował on w Podkowie Leśnej k/Warszawy skąd poprzez płk. Rzepeckiego i gen. Pełczyńskiego wydał rozkaz do powstania, wbrew sprzeciwu gen. Sosnkowskiego i gen. Bora. Trzecim tajnym ośrodkiem władzy jest Rada Mędrców “Inter Actio Council”. W jej skład wchodzi 40 byłych szefów państw wschodu i zachodu. W sztabie są m.in., były premier Węgier Jeno Fock, były prezydent Francji Giscar de E’nstag, były prezydent USA Gerald Ford, były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow i Hanna Suchocka. Radzie mędrców przewodniczy były kanclerz RFN, socjaldemokrata Schmidt. Nad wymienionymi trzema lożami istnieją jeszcze dwie loże najtajniejsze z tajnych, zarezerwowane tylko dla Izraelczyków i masonów najwyższego stopnia wtajemniczenia (33), jest to “Czerwona Loża” (Matka) dla USA i Loża “Ratyzbańska” w Brunschwiku dla Europy. Składu tych lóż nie zna nikt. Dla Polaków interesującą wiadomością będzie fakt, że na posiedzenie loży w Meksyku zaproszono naszego żydo-masona prof. Geremka. Do współudziału w rządzeniu światem można zaliczyć naszych żydo-masonów: T. Mazowieckiego, Adama Michnika, Hannę Suchocką, prof. Geremka i ks. prof. Tischnera. Mamy ich w Polsce znacznie więcej, ale są to masoni niższych stopni wtajemniczenia o nieustalonym statusie organizacyjnym, dlatego ich personalnie nie wymieniamy. Organami wykonawczymi tajnego żydo-masońskiego rządu światowego są min. następujące instytucje:
Klub Rzymski
Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF)
ONZ – Organizacja Narodó Zjednoczonych
Tajne związki masońskie w poszczególnych krajach
NATO
Bankier Soros i jego fundacje (np. Batorego…) …
Co dla Polski i Polaków wyniknie z podporządkowania się Nowemu Ładowi Światowemu?
Zniszczenie wiary chrześcijańskiej i Kościoła Katolickiego
Całkowita utrata suwerenności i niepodległości
Rozwiązanie narodowej armii polskiej
Utrata samodzielnej polityki zagranicznej
Utrata samodzielnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
NBP i narodowej waluty
Utrata olbrzymich obszarów ziemskich, które zostaną wykupione przez kapitał niemiecki i żydowski
Zastąpienie polskich praw i obyczajów prawami kosmopolitycznymi wynikających z mądrości “TORY”.
Zamiast kościołów będą istniały synagogi (zapowiedziane m.in., we wspomnianym wyżej żydowskim kalendarzu z 5747r (1986-1987).
Zredukowanie ludności Polski do 15 milionów obywateli. Polska stanie się wówczas wymażonym rajem dla żydów i masonów, piekłem dla rdzennych Polaków (tubylców). Jednym słowem będzie to owa wyśniona Ziemia Obiecana z jednym rabinem na czele.
Jak należy organizować Bastiony Samoobrony Polskiej Dziś z wielką trwogą zadajemy pytanie: Kiedy Polacy wreszcie się obudzą i wezmą sprawy w swoje ręce? Jeżeli w Polsce nie powstanie zorganizowana siła polityczna wolna od manipulacji przez żydów i nie przerwie postępującego zgubnego biegu wydarzeń dla Polski, to za 10 – 15 lat Polacy we własnym kraju będą parobkami. Powyższe słowa kierowane są z najwyższym tragizmem do Polaków, a zwłaszcza do młodej inteligencji, ażeby przestała być ślepa wobec tragedii Narodu Polskiego. Wzywamy wszystkich prawdziwych Polaków do samoobrony, samoorganizacji i samostanowienia o sobie. Henryk Pająk