Ewelina Wysocka
”Kultura miasta i kultura wsi. Podobieństwa i różnice z punktu widzenia badacza kultury”.
„Kultura, względnie cywilizacja, wzięta w najszerszym sensie etnograficznym, jest złożoną całością zawierającą wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawo, obyczaj oraz wszystkie inne zdolności i przyzwyczajenia nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa”.
Spośród ogromnej liczby definicji kultury, wybrałam tę stworzoną przez Edwarda Taylora, gdyż najbardziej pasuje do kierunku, jaki chcę obrać w niniejszej pracy. Zanim jednak to uczynię, pragnę przytoczyć cechy wspólne dla rozmaitych definicji kultury, które niewątpliwie pracę wzbogacą i pomogą w lepszym jej zrozumieniu.
Są to zatem:
Kultura związana jest z człowiekiem – on jest jej twórcą, przez nią jest kształtowany, za jej pomocą wyraża swoje emocje i wrażenia, spożytkowuje ją organizując sobie życie.
Kultura jest zjawiskiem ponadjednostkowym – istnieje tylko dzięki życiu zbiorowości, jest dzięki niej przekazywana w czasie i przestrzeni, albo jest efektem kumulacji doświadczeń kolejnych pokoleń. Organizuje życie jednostki w zbiorowości oraz życie samej zbiorowości. Społeczeństwo, dzięki której istnieje kultura może być bardzo małe ale i bardzo duże.
Kultura jest regularna – należą do niej zjawiska odznaczające się regularnością, tak więc można ujmować je w prawa. Regularność zjawiska nie koniecznie odznacza częstość jego występowania. Powtarzalność wzoru polega na trwałości jego znaczenia w umysłach członków społeczeństwa. Uczestnictwo jednostek albo grup ludzkich w kulturze bywa różne – od aktywnego uczestnictwa (przestrzegania danej normy, kultywowanie danego zwyczaju) po nikłą znajomość danego elementu, ale i tak te elementy zaliczamy do kultury, bo ludzie są ich świadomi. Jednak jest mało elementów kultury, które są udziałem wszystkich członków danej zbiorowości. Zawsze występuje pewne zróżnicowanie kulturowe w obrębie danej zbiorowości. Może ono wynikać z różnic np. płci, wieku albo różnic w temperamencie, osobowości.
Kultura jest zbiorem zachowań wyuczonych – jest przekazywana w procesie uczenia się nie za pomocą genów. Tak więc czynności fizjologiczne (np. silny stres) nie wynikają z kultury ale ze sposobu radzenia sobie z nim i ich przyczyny mają podłoże kulturowe. Kultury można się uczyć świadomie i celowo lub nieświadomie i nieintencjonalnie. Nauka może być wynikiem biernego naśladownictwa lub świadomego instruktażu. Można przekazywać wiedzę lub wartości.
Z powyższych cech wspólnych dla różnych definicji kultury wynika, że jest ona nierozerwalnie związana z człowiekiem. Jego oddziaływaniem na nią, uleganiu jej wpływom czy przyswajaniu nauk, które ze sobą niesie. W dużym stopniu na jej ”kształt” i znaczenie dla społeczeństwa ma jego wielkość, stosunki w nim panujące, oczekiwania względem przejawów życia kulturalnego i tym samym działania podejmowane celem jej doświadczania, uczestniczenia w szeroko rozumianym życiu kulturalnym.
Różnie to wygląda na wsiach i w miastach.
Rozważania na ten temat zacznę od wyjaśnienia pojęcia wieś, które identyfikowane jest z prowincją.
Słownik Języka Polskiego podaje, że: „wieś, jest to część kraju oddalona od stolicy i większych ośrodków kulturalnych”.
Prof. Czesław Robotycki rozszerza tę definicję w oparciu o analizę wybranego słownictwa tworzącego pole znaczeniowe pojęcia „prowincja”. I tak pisze, że jest to antropologiczna przestrzeń oswojona poprzez trwałe symboliczne jej waloryzowanie i odczytywanie, od wymiaru kosmologicznego zaczynając, na folklorze kończąc. Jest ponadto miejscem indywidualnego wycofania lub zbiorowej manifestacji pewnych postaw społecznych związanych z krytyką społeczną nazywaną antyglobalizmem.
Natomiast dzisiejsza socjologia i antropologia kulturowa używa terminu „lokalność”, jako ekwiwalentu kategorii „prowincja”, stwierdzając na podstawie empirycznych obserwacji, że ta pierwsza nazwa lepiej oddaje sytuacje współczesnego społeczeństwa polskiego.
W licznych przekonaniach i oczekiwaniach kojarzona jest z ludowością. Tymczasem ”ludowość” we współczesnej postaci nie jest atrybutem chłopstwa ani mieszkańców wsi. Przejawia się obecnie najczęściej w postaci kultur z przymiotnikiem, np. podmiejska, lokalna czy regionalna. Wszak, by mówić o takiej kulturze, wystarczy że myślimy o realności symbolicznej lub społecznej, jeżeli tylko spełnia ona potrzebę emocjonalnej solidarności, pozwala odnaleźć w różnorodności stylów życia poczucie tożsamości.
Współcześnie częściej mówimy o ”kulturze prowincjonalnej” jako rzeczywistości innej jakościowo, powstałej z różnych elementów rozmaitych dawnych całości kulturowych, ale inaczej skomponowanych. Ta nowa całość jest pozatechnologiczna. Są struktury mentalne, wyrażające się często w tych samych rytuałach i obyczajach, ale brak w nich mitycznych i magicznych sensów, skutkiem czego staje się ona zlepkiem niejednorodnych ceremoniałów o banalnym znaczeniu.
Prowincja, jakkolwiek nie byłaby postrzegana i interpretowana, potrzebuje kultury i obecnie jest nią mieszanka tradycji z wiedzą. Może to być swoistym potwierdzeniem opinii Anny Sekuły na temat tego, że przestrzeń wsi jest przestrzenią mieszaną, w której mieszają się elementy miejskości i wiejskości stając się bądź spójną całością bądź enklawami stylów życia i wartości.
„Na wsi nie ma wsi”- tak uważa socjolog Mirosław Pęczak. Uzasadnia to następującymi spostrzeżeniami i wnioskami płynącymi z badań poświęconych temu tematowi. Twierdzi, że z osad dawniej rolniczych znika koloryt zawsze im przypisywany: nie ma wozów zaprzężonych w konie, nie ma krów na pastwiskach, znika nawet pianie koguta. Wieś rolnicza, jaką znaliśmy jeszcze w czasach PRL, odchodzi w przeszłość także dlatego że, chłop stał się „producentem żywności”, a obok znanych z dawnych czasów małych gospodarstw pojawiły się wielkie farmy. Przybywa natomiast wiejskich osad nierolniczych, traktowanych jak sypialnie, bo ich mieszkańcy pracują w nieodległym mieście. Nie przypadkiem prof. Mirosław Duchowski proponuje posługiwać się terminem „miastowieś”, który wydaje się najlepiej oddawać specyfikę przestrzeni prowincjonalnej.
Ludzie spotykani w centralnych punktach wsi, jak przystanek autobusowy lub okolice sklepu, nie różnią się wyglądem od „miastowych”. Młodzież męska w dżinsach, T-shirtach, czasem w dresach, dziewczęta w krótkich spódniczkach, z makijażem, blond fryzurą i obowiązkowymi tipsami. Styl dyskoteki dominuje wyraźnie.
Zgadzam się z tą opinią. Tak jak mieszkańcy miast wzorują się na kulturze wielkich metropolii, która ma swoje odzwierciedlenie m.in. w sposobie ubierania się, tak mieszkańcy wsi naśladują modę miejską. Przy czym ulega ona szybkiej transformacji i młodzież wiejska nie zawsze za nią nadąża. Tu jednak wciąż panuje przekonanie, że modnie to znaczy „na bogato” a więc ma się świecić. To z kolei ociera się już o kicz.
Dalej czytamy, że w obejściach, zdecydowanie bardziej zadbanych niż jeszcze dwie dekady temu, zamiast podwórka z psem na łańcuchu częściej spotkać można ogródkowe krasnale.
W wielu wsiach i małych miasteczkach ścierają się ze sobą kontrastujące żywioły: kościół z dyskoteką, tradycja z popkulturą, przeszłość z teraźniejszością. W opinii prof. Tomasza Szlendaka można jednak wymienić dwa typy obiektów, które dziś da się znaleźć wszędzie w prowincjonalnej Polsce: przydrożne kapliczki i orliki. Takie miejsca jak rzeczone sanktuarium nazywa „kotwicami kulturalnymi”. Są to tereny, obiekty czy symbole określające lokalną tożsamość, a zarazem stanowiące wizytówkę danej miejscowości dla świata zewnętrznego.
Również Czesław Robotycki pisze o powstawaniu miejsc pątniczych oraz dynamicznym rozwoju już istniejących, które są zbiorowym wyrazem religijności ludowej. A ta wciąż należy do tradycyjnie etnograficznego i antropologicznego zakresu zainteresowań prowincją.
Wojciech Burszta, który jest profesorem antropologii kulturowej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, zwrócił uwagę, że na terenach wiejskich jest coraz większa świadomość ”obecności w świecie poprzez kulturę”. Wszak wieś nie jest odcięta od informacji, uczestniczy w komunikacji globalnej. Ma to wpływ na zwiększoną aktywność udziału mieszkańców w kulturze, która w dalszym ciągu ma tam „płytki” charakter. Na wsiach ważnymi wydarzeniami pozostają festyny czy jarmarki, które mogą wydawać się nieistotne z perspektywy metropolitarnej. Ale, jak mówi Szlendak, ponieważ w Polsce zaczyna obowiązywać kultura eventu, to wiejskie instytucje kultury zaczynają zmieniać się w rodzaj „sklepiku za grosik”, bo ośrodki kulturalne muszą zajmować się wieloma dziedzinami edukacji kulturalnej: od zajęć z uczniami po tworzenie miejsc aktywizacji społecznej osób w podeszłym wieku.
Można więc rzec, że współczesna praktyka kulturalna wynika nie tyle z obcowania z dziełem czy na budowaniu własnego kanonu kulturowego, ale na obcowaniu człowieka z człowiekiem, jest zbiorem praktyk interpersonalnych, formą bycia razem. Wydarzenie kulturalne staje się w tym podejściu tłem i pretekstem do spotkania towarzyskiego. A odbywające się równolegle warsztaty artystyczne, aktywizują obywateli do współuczestnictwa w społeczeństwie.
Jak dowodził Szlendak jednym z efektów tego procesu jest zmiana tożsamości lokalnych instytucji kulturalnych. Domy i ośrodki kultury ulegają parcelacji, co z kolei przyczynia się do relacjogenności kultury i potwierdza tym samym, że kultura dziś to przede wszystkim forma obcowania międzyludzkiego.
Dla mnie jest to wartościowy przejaw rozwoju społeczeństwa wiejskiego. Oznacza, że mieszkańcy prowincji podpatrują to, co się dzieje w większych miastach i sami starają się wdrążać w życie te aspekty życia kulturalnego, które wzbogacą ich własną. A takie spędy wzmacniają więzi między mieszkańcami, które są nieodzownym elementem kultury, potrzebnym w jej przekazywaniu.
Tymczasem kultura miasta, oparta na kanonach tej wiejskiej swój rozwój zawdzięcza oddziaływaniu bodźców zewnętrznych, ale dla ich zaistnienia istotne są również wewnętrzne warunki (sprzyjają stabilizacja i dostatek). Szczególnie silne przemiany są efektem migracji i podbojów oraz stykania się kultur diametralnie różnych.
Zgodnie z definicją słownika.edu.pl: „miasto jest jednostką osadniczą, która charakteryzuje się dużą intensywnością zabudowy zarówno mieszkalnej jak i innej, na przykład przemysłowej, a także niewielką ilością terenów rolniczych, oraz zamieszkałą ludnością, która w przeważającej większości pracuje poza rolnictwem - w przemyśle albo też w usługach i w której ludzie mieszkający prowadzącą specyficzny miejski styl życia”.
Kultura we współczesnym mieście ma charakter społeczny, kompleksowy i partycypacyjny. Dostrzec to można w miastach zachodnich. I coraz częściej także w polskich. Współczesna kultura wychodzi poza ramy ustanowione tradycją, dogmatami i przywiązaniem na rzecz poszukiwań alternatywnych, offowych, stwarzając chociażby sztukę graffiti czy festiwale teatrów ulicznych.
Kultura z jednej strony znalazła się „na ulicy”, a z drugiej – i to może ważniejsze – zagnieździła się w obszarze ambicji obywatelskich czy w sferze społecznego zaangażowania. Dziś wielu mieszkańców miast nie czuje się biernymi obserwatorami życia kulturalnego, ale poprzez partycypację w bogactwie ofert, wydarzeniach, imprezach i spektaklach widzi się w roli uczestników współtworzących kulturę.
Ludzie przyzwyczaili się, że kultura jest na wyciągnięcie ręki, że tworzy ją nie tylko filharmonia, do której trzeba kupić bilet, ale także plac miejski, na którym staje rzeźba Igora Mitoraja czy sztuczna palma Joanny Rajkowskiej. Kultury już nie tworzy elita. Wartością staje się fakt, że ma ona charakter egalitarny i partycypacyjny. Pojawia się współodpowiedzialność za kulturę, podobnie jak rosną aspiracje współzarządzania kulturą w mieście.
Jednak w dalszym ciągu poza elitarnymi i niezbyt licznymi grupkami koneserów o bardziej wysublimowanych gustach zdecydowana większość odbiorców kultury poszukuje treści rozrywkowych, jest zainteresowana odpowiednim wyposażeniem obiektów kultury w powszechnie dostępny sprzęt najnowszej generacji, a nade wszystko pragnie konsumować kulturę zbiorowo – w rodzinach, grupach rówieśniczych, wspólnie z innymi. Dla nich treści kultury są zaledwie tłem spotkania z bliskimi, produktem ubocznym imprezy, która powinna przede wszystkim zaspokoić potrzeby afiliacji, integrowania się, podtrzymywania więzi społecznych.
Dr Bożena Gierat-Bieroń tak pisze o kulturze miast. Pozwalam sobie na przytoczenie tego w tak dużej części, gdyż całkowicie się z tym zgadzam. Niemniej chcę napisać o pewnym negatywnym zjawisku charakteryzującym kulturę miejską, o którym dr Gierat-Bieroń nie wspomina, a które jest bardzo powszechne. Jest to sposób na spędzanie wolnego czasu. To co obecnie się dzieje, ma pejoratywny wydźwięk. Bowiem w niedzielne popołudnia ludzie tłumnie zbierają się w centrach handlowych, gdzie oddają się konsumpcji dostępnych tam dóbr i usług złudnie wierząc, że uczestniczą w życiu kulturalnym, gdyż nie są tam sami, tylko obcują z innymi ludźmi. Tam anonimowość i dystans są zachowane i dlatego nie nazwałabym takich spotkań kulturalnymi. W tym przypadku, mieszkańcy miast mogliby uczyć bratania się od rezydentów wiejskich. Albowiem tam kontakty są wyraźnie dwustronne i serdeczniejsze.
Kultura w mieście to oczywiście w dalszym ciągu tradycja: zabytki, pomniki kultury, gmachy o szczególnym znaczeniu, ich rola edukacyjna i patriotyczna. Nie należy jednak zapominać, że kultura w mieście to w równym stopniu nowość i kreatywność. Współczesna kultura (spektakle, koncerty, plenery, wystawy) staje się integralnym elementem miejskiego dobrobytu.
Kultura miasta to również estetyka – czyste chodniki i ulice, trakty spacerowe, ścieżki rowerowe, trasy do biegania, oświetlenie, iluminacje, kolorystyka elewacji – całokształt myślenia o mieście w kategoriach piękna. To również odpowiednio projektowane broszury, informacja kulturalna, plakaty itp.
Taki obraz życia kulturalnego przedstawia nam wspomniana już wcześniej dr Bożena Gierat-Bieroń – adiunkt w Instytucie Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, teatrolog, polonista. Zajmuje się polityką kulturalną oraz europejskimi modelami rozwiązań systemowych w kulturze, jak i kulturą europejską w kontekście historycznym.
W dalszej części jej rozważań czytamy, że nie można dziś oddzielić kultury od innych sfer życia społecznego. Kultura napędza koniunkturę ekonomiczną, idzie w parze z rozwojem urbanistyczno-planistycznym, z kształtowaniem mapy społecznej. Warunkuje rozwój dzielnic i infrastruktury, rozwój komunikacyjny i turystyczny. Jest koniecznym elementem strategii promocyjno-marketingowych. Wielką rolę odgrywają dziś przemysły kultury – nowa gałąź i zarazem koło zamachowe kultury na świecie. Studia nagrań, studia filmowe, magazyny i rekwizytornie, agencje reklamowe i fotograficzne, prywatne stacje telewizyjne, firmy internetowe – wszystko to staje się integralnym elementem krajobrazu kulturowego. Skupiska tego typu instytucji to motor rozwoju dzielnic, które urastają do rangi zamożnych i trendy. Dzielnica otrzymuje nowy wyznacznik identyfikacyjny, przyciąga pracodawców i firmy. Może stać się „miasteczkiem filmowym”, parkiem sztuki komercyjnej czy krajobrazem technologicznym, miasto natomiast zyskuje zupełnie nowy pejzaż artystyczny.
Ta koncepcja koresponduje z wnioskami wyciągniętymi podczas Europejskiego Forum Nowych Idei. Mówiono o tym, że kultura stymuluje rozwój przemysłów kreatywnych takich jak moda, design czy rozrywka. Kultura, dzięki swoim innowacyjnym działaniom i niestandardowemu podejściu, ma istotny wpływ na dynamikę rozwoju gospodarki. Równolegle coraz bardziej popularne jest wykorzystywanie pokładów kreatywności artystów i ludzi kultury w biznesie. To osoby uzdolnione artystycznie wpływają na rozwijanie umiejętności pracy w grupie, zdolności komunikacyjnej oraz wymianę pomysłów i poglądów. Co nie dość, że stymuluje do efektywnej współpracy, to jeszcze owocuje nowymi rozwiązaniami.
A te przeobrażenia mające miejsce w sferze gospodarki wpływają na kształt całej kultury. Po pierwsze zmienia się jej aspekt materialny – pojawiają się nowe narzędzia i sposoby wytwarzania. Po drugie zmieniają się indywidualne motywacje – rozpowszechnia się rozumowanie w kategoriach maksymalizacji zysku i minimalizacji nakładu. Po trzecie przeobrażenia zachodzą na poziomie organizacji społecznej objawiające się np. innymi zasadami zawierania małżeństw. Zawsze wraz ze zniknięciem jakiejś dawnej formy gospodarowania znikają obrzędy i role społeczne z nią związane (przynajmniej w ich pierwotnym kształcie).
Zdaniem badaczy rewolucja kulturowa już się dokonuje: nie tylko uczestnictwo, lecz i samo środowisko kulturowe się zmienia. Zbliżamy się coraz bardziej do odinstytucjonalizowania kultury. Znaczna część tradycyjnych instytucji kultury nie ma szans na przetrwanie. Zmiany form uczestnictwa, uwarunkowania technologiczne i cywilizacyjne są zarówno na wsi jak i w mieście w zasadzie nieodwracalne. Widzimy, zatem sporo zamętu w życiu kulturalnym: rozchwiane charakterystyki i profile kulturowe jej odbiorców, chaotyczne działa instytucji, dezorganizację nie tylko czasu, lecz i w ogóle struktur życia codziennego, rozproszenie i zmianę funkcji i charakteru aktywności kulturalnej. Nie możemy jednak zapominać o dodatnim aspekcie jej rozwoju objawiającym się modyfikacją jej niektórych filarów w dobrym kierunku oraz przede wszystkim fakcie, że adresatami życia kulturalnego jest coraz szersza część społeczeństwa.
Źródła:
Ewa Nowicka „Świat człowieka – świat kultury”
Czesław Robotycki „Prowincja” z antropologicznego punktu widzenia. Refleksja z perspektywy dylematów komunikacji kulturowe, 2008
„Kultura polskich miast i wsi w świetle badań jakościowych” – wnioski z konferencji Narodowego Centrum Kultury przeprowadzonej we współpracy z Akademią Sztuk Pięknych i Instytutem Badań Przestrzeni Publicznej, 2011
„Nie ma już folkloru na wsi” Mirosław Pęczak, 2011
„Kultura w mieście” Bożena Gierat-Bieroń, 2012