Jak cię biją, to im oddaj
Czwartek, 30 września 2010 (16:44)
Adrian* chodzi do czwartej klasy jednej z największych szkół w Piotrkowie Trybunalskim. Obraża inne dzieci, bije słabszych, a do rozprawienia się z silniejszymi za kilkanaście złotych "wynajmuje" kolegów ze starszej klasy...
Zdarza się nawet, że straszy nauczycieli. Za pomocą przekąsek ze szkolnego sklepiku przekupuje rówieśników, by bawili się z nim podczas przerw i siedzieli w ławce w czasie lekcji. W przypadku sprzeciwu reaguje złością.
To tylko jeden z przykładów agresji w szkołach. Bójki, pobicia, naruszenie nietykalności cielesnej, rozboje czy wymuszenia rozbójnicze. Takich zdarzeń w ciągu roku szkolnego zgłaszanych jest na piotrkowskiej komendzie policji kilkadziesiąt.
Ile podobnych wydarzeń nie wychodzi na światło dzienne, nie wiadomo. Agresja w szkołach przybiera coraz większe rozmiary. Kiedyś sprzeczki i bójki, dziś bardziej wyrafinowane formy przemocy szkolnej.
O tym, skąd w dzieciach biorą się tak duże pokłady agresji, o postawie rodziców i nauczycieli oraz jaki jest skutek akcji "Widzę - reaguję" opowiadają nauczyciele, pedagodzy oraz policjanci.
- W klasie mojego dziecka jest chłopiec, który dokucza innym dzieciom. Nie dość, że obraża słownie (do tego każdy już przywykł, bo znają go już czwarty rok), to jeszcze przekupuje dzieci ze starszych klas, by te pobiły jego rówieśników. Za pobicie lub obrażanie słabszych daje dziesięć złotych. Czasem chłopiec przekupuje innych, by się z nim bawili lub siedzieli w ławce podczas lekcji. Kupuje im coś w sklepiku szkolnym, np. hamburgera, by się z nim przyjaźnili. Kiedy dzieci odmawiają, jest bardzo agresywny. Potrafi też znienacka uderzyć rówieśnika w twarz - mówi mama ucznia Szkoły Podstawowej nr 12 w Piotrkowie.
Z relacji rodziców poszkodowanych dzieci wynika, że nie są to jedyne wybryki czwartoklasisty.
- W stosunku do nauczycieli zachowuje się okropnie. Potrafi tak zastraszyć nauczyciela, że ten nawet nie wie, co ma z tym zrobić. Chłopiec potrafi straszyć nauczycieli policją. Sam się do tego przyznał. Poza tym tak potrafi manipulować innymi, że i tak z każdej sytuacji wyjdzie obronna ręką, podczas gdy inne dzieci dostają uwagi. Uważam, że to wina rodziców - kontynuuje mama ucznia.
Rodzice czwartoklasistów z tej szkoły mają dość tej, trwającej cztery lata sytuacji. Nie chcą pozwolić, by ich dzieci płakały ze strachu przed pójściem do szkoły. Informują, że jeśli działania pedagogów i psychologów nie przyniosą skutku, wezmą sprawy w swoje ręce. Pierwszym ich krokiem będzie zawiadomienie policji.
W ostatnich dniach w szkole miał miejsce kolejny incydent z udziałem niesfornego czwartoklasisty. Namówił innego kolegę, by pobił chłopca z jego klasy. Pedagodzy szkolni twierdzą, że na tego typu zdarzenia reakcja jest natychmiastowa.
- Jeżeli mamy jakiekolwiek sygnały, reagujemy w trybie natychmiastowym. Zarówno ofiara agresji, jak i jej sprawca proszeni są do nas na rozmowę. Wzywani są również rodzice. Tak było również w tym przypadku - mówi pedagog** szkolny placówki w której doszło do incydentu.
- Wezwani rodzice chłopca przyjechali natychmiast. Tata przyznał, że syn bardzo źle zrobił. Zagroził, że w przypadku powtórzenia się sytuacji, jego syn zostanie przeniesiony do innej szkoły. Chłopiec musiał przeprosić poszkodowanego chłopca przy całej klasie. Podczas rozmowy mówił, jakie to dla niego niełatwe. Przyznał, że to słowo z trudem przejdzie mu przez gardło. Jednak to zrobił. Podał również rękę rówieśnikowi. Zapytał również klasę, czy da mu jeszcze jedną szansę. Dzieci, mimo początkowego oporu, zgodziły się. Chłopiec, pytany o swoją klasę, zawsze mówi, że bardzo ją lubi. Twierdzi, że ma tam przyjaciół. W tym roku pierwszy raz doszło do aktu przemocy w naszej szkole. W innych latach to też były przypadki incydentalne - mówi drugi pedagog z tej samej szkoły.
Rodzice, którzy mają kontakt z kłopotliwym kolegą, mają dość podobnych sytuacji. Przykładów na agresywne zachowanie chłopca mają dużo więcej niż pedagodzy. Ich dzieci mówią, że ten nosi z sobą duże sumy pieniędzy (50 zł, 100 zł), którymi przekupuje kolegów. Pedagodzy szkolni tego nie potwierdzają.
- Czasem nosi monety pięciozłotowe, jednak po ostatnim incydencie jego tata stwierdził, że za karę już nie będzie ich dostawał. O tym, że na co dzień nosi takie sumy pieniędzy, to myślę, że chłopiec fantazjuje. Opowiada o tym, by zaimponować innym. Był jednorazowy przypadek, kiedy chłopiec przyniósł do szkoły banknot stuzłotowy. Wtedy od razu wezwaliśmy rodziców, by wyjaśnili, skąd dziecko ma taką sumę. Tata był zaskoczony - mówi drugi pedagog.
Pedagodzy w szkole podstawowej, w której uczy się sprawca agresji, twierdzą, że nie o wszystkich tego typu przypadkach wiedzą.
- By reagować, musimy wiedzieć, że coś złego między dziećmi się dzieje. Nie zawsze tak się dzieje i to jest dla nas najbardziej niepokojące. Dzieci nie chcą mówić w obawie, że przez innych zostaną nazwani "kablem", "donosicielem". Najczęściej o problemach dzieci dowiadujemy się ze swobodnej rozmowy. Prawie nie zdarza się, by przychodziły do nas i mówiły. Tym bardziej, że zdarzają się rodzice, którzy namawiają swoje dziecko do radzenia sobie samemu w takich sytuacjach. Dziecko przychodzi do domu i mówi rodzicom, że inny uczeń robi mu krzywdę. Na to rodzice mówią: "bije cię, to mu oddaj". W zapobieganiu agresji wśród dzieci w takim wieku ogromną rolę odgrywają rodzice. Bywa, że nie stawiają się do szkoły na nasze prośby - mówi pierwszy pedagog.
- Bywa, że jeśli rodzicom nie spodoba się opinia specjalisty, nie pokazują nam jej. O sprawach, które znajdują się na policji, też nie wiemy, bo mundurowi informują nas o tym bardzo rzadko. Brak takiej współpracy bardzo szkodzi. Gdybyśmy mieli takie informacje, zwrócilibyśmy szczególną uwagę na zachowanie dziecka, które dopuściło się danego czynu - mówi pedagog.
Bójki, pobicia, naruszenie nietykalności cielesnej, rozboje lub wymuszenia rozbójnicze. Takie sytuacje mogą zdarzyć się w każdej szkole. Jak twierdzą piotrkowscy policjanci, najczęściej akty agresji zdarzają się w szkołach gimnazjalnych.
- Policja nie prowadzi statystyki dotyczącej agresji w szkole. Takich zdarzeń w ciągu roku szkolnego jest około kilkudziesięciu. Częstymi zachowaniami na terenie szkół podstawowych, gimnazjalnych i placówek wychowawczych są groźby karalne. Do aktów agresji najczęściej dochodzi w szkołach gimnazjalnych. Rzadziej takie sytuacje zdarzają się w szkołach podstawowych czy ponadgimnazjalnych - mówi Ewa Drożdż z Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie.
To, że agresja w szkole jest dużym problemem, zwłaszcza w szkołach gimnazjalnych, potwierdza nauczyciel i wychowawca z Gimnazjum nr 4 w Piotrkowie.
- Wszyscy doskonale o tym wiedzą, że agresja w szkole jest to duży, ciągle nasilający się problem. Wiek gimnazjalny jest chyba najtrudniejszym wiekiem w rozwoju młodego człowieka. Nie ukrywam, że w naszej szkole problem istnieje. Spotykamy się z różnymi aktami przemocy i nieustannie z nimi walczymy. U nas, podobnie jak w innych gimnazjach, najczęściej spotykamy się z agresją słowną, czasem dochodzi do agresji fizycznej, szarpaniny, bijatyk. Myślę, że takie zachowanie wynika z głębokiej frustracji i taki problem przynosi się z rodzinnego domu, niezależnie od tego, jaki on jest. Nie jest powiedziane, że agresywny uczeń musi pochodzić z rodziny patologicznej lub niewydolnej wychowawczo. Szybkie tempo życia i ciągła pogoń za pieniądzem powodują, że niektórzy rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci - mówi Wioletta Jakubowska-Sipa, wychowawca i polonista w Gimnazjum nr 4 w Piotrkowie.