Tajemnica smoleńskiej brzozy
W pobliżu miejsca smoleńskiej katastrofy stoi brzoza. Przy niej palą się znicze, pielgrzymki kładą kwiaty, wiążą biało-czerwone wstążki, modlą się. Wszystko dlatego, że w jej pniu znajduje się kawałek rozbitego TU-154M. Pytanie tylko, czy fragment samolotu wbił się w drzewo w momencie katastrofy, czy też ktoś umieścił go w drzewie później? - zastanawia się "Rzeczpospolita".
Pień brzozy znajdującej się nieopodal miejsca wypadku został zryty przez jeden z elementów rozbitego Tu-154. W drzewie tkwi kawałek części tupolewa. Teraz pojawiły się wątpliwości, czy kawałek samolotu wbił się w drzewo sam, czy też zrobił to ktoś już po wypadku.
Prokurator Andrzej Majcher, szef biura lustracyjnego w katowickim IPN i organizator wyjazdów do Katynia (katowicki oddział Instytutu takie wyjazdy organizuje od trzech lat, głównie dla młodzieży), natrafił na rozbieżności, przeglądając zdjęcia z dwóch wyjazdów - 23 kwietnia i września.
Według Majchera, ze zdjęć wynika, iż kawałka blachy, który obecnie znajduje się w pniu, nie było tam 13 dni po katastrofie. Najprawdopodobniej został później przez kogoś zainstalowany, co ilustruje zdjęcie zrobione we wrześniu.
Andriej Jewsiejenkow, przedstawiciel władz w Smoleńsku, zapewnia, że kawałek samolotu jest wbity w brzozie od początku. Jego zdaniem blacha tkwi jednak na tyle głęboko, że aby ją wyciągnąć, trzeba byłoby ściąć drzewo.
http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,12944492,wiadomosc.html