III FAZA ROZWOJOWA
KONFLIKT
Katarzyna Kąkol SPS II niestacjonarne
KONFLIKT
Dwie koalicje. Mama , tata.. A gdzie jest miejsce na dziecko?
Rozwój dziecka rozwodzących się rodziców w kontekście III fazy rozwojowej według Erika H. Eriksona.
Rodzina, jednostka społeczeństwa, podstawowa, która powinna być oazą spokoju, schronieniem, przynoszącym równowagę wszystkim ich członkom. Niestety coraz częściej prawdziwy obraz rodziny obraz rodziny bardzo odbiega od tego porządanego, zdrowego modelu. W każdej rodzinie zdarzają się różnego rodzaju konflikty. Dopóki umiemy sobie z nimi poradzić i dojść do kompromisu, to nie będzie zaburzać jej funkcjonowania.
Najczęstszą forma konfliktu są kłótnie małżeńskie. Jeżeli nie będą one wyjaśniane za każdym razem, stopniowo będą działały destrukcyjnie na strukturę rodziny. Ostatecznie prowadząc do rozstania czy rozwodu rodziców. Jak mówi Brzezińska: „Jeżeli rodzice podejmują decyzję o rozejściu się, to zwykle najpierw myślą o jak najszybszym uregulowaniu stosunków między sobą, o uregulowaniu spraw majątkowych i finansowych, dopiero potem o dziecku”1. Dziecko, które nie jest samodzielne, nie może wyrazić własnego zdania, które potrzebuje ogromnej ilości uczucia obojga rodziców, aby prawidłowo rozwinąć poczucie ufności, nagle zostaje oddalone na „drugi plan”. „Najważniejszą rolę w tym okresie pełni matka – świat i jej sposoby uznawania: obecność, dotyk, uśmiech, karmienie, wymawiane imię oznaczające afirmację, potwierdzenia samego siebie i związku z matką”2 Lecz matka, która ma problem z poradzeniem sobie z nową sytuacją życiową, automatycznie staje się „dysfunkcyjną matką”. Pozbawiona wsparcia i miłości partnera, często stara się przelać wszystkie uczucia (zarówno pozytywne jak i negatywne) na dziecko. Natomiast ojciec, który (jak to najczęściej bywa) wyprowadza się z domu, przez długi okres nie widzi się z dzieckiem, staję się mniej znaczący dla dziecka. „Słabość pierwszej wzajemnej regulacji więzi dziecka z otoczeniem, może lec u korzeni zakłócenia jego stosunku wobec świata w ogólności, a zwłaszcza wobec osób znaczących”3.
Erikson podkreśla, że pomimo tego, że ufność i nieufność pozostają w opozycji do siebie, to wspólnie odgrywają pozytywną rolę rozwojową4. Lecz nie możemy zapominać, że wszystko musi być dawkowane z umiarem. Nadmiar ufności, może spowodować nieukształtowanie uczucia nieufności. Tak samo nadmiar nieufności, może prowadzić do strachu przed światem i życiem.
W pewnym małżeństwie urodziła się dziewczynka, Kasia. Rodzice przez pierwsze trzy miesiące życia Kasi byli normalnie funkcjonującym małżeństwem, które sporadycznie się kłóciło. Kasia na początku swojego życia otrzymywała miłość, poczucie bezpieczeństwa, ciepło zarówno matczyne jak i ojcowskie. Wszystko pozornie wyglądało dobrze. Prawda była jednak taka, że ojciec i matka z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalali. Skutkiem tego była częsta nieobecność ojca oraz nadopiekuńczość matki, która przelewała swój smutek i brak czułości na Kasię. Dziecko, niczemu winne otrzymywało sprzeczne sygnały od obojga rodziców. Niczego nieświadoma dziewczynka miała kochającą matkę i ojca, który nie miał czasu okazywać miłość swojemu dziecku. Rodzice rozstali się. Matka została sama z córeczką. Zagubiona w nowej rzeczywistości, nie umiała poradzić sobie ze swoimi emocjami. Zamiast troszczyć się o swoje maleńkie dziecko, które teraz właśnie najbardziej potrzebuje jej bliskości, zamartwiała się nad swoim losem. Kasia, która codziennie widziała swoją mamę, była zadbana pod względem fizycznym (karmiona, przewijana, myta), tworzyła w swoim wnętrzu pewnego rodzaju przestrzeń, której nikt nie wypełnił emocjami.
Dzisiaj Kasia ma 5 lat, a jej mama nadal jest sama i zagubiona. Proces kształtowania ufności –nieufności, drastycznie przerwany rozwodem rodziców odcisnął swoje piętno. Na pierwszy rzut oka Kasia to normalna dziewczynka. Dopiero kiedy spędzi się w jej towarzystwie więcej czasu widać jak bardzo smutnym jest dzieckiem. Zdaje się zagubiona. Poszukuje czułości i poczucia bezpieczeństwa u innych osób. Wyraźnie widać jak bardzo brakuje jej bliskości ojca, jak z zazdrością patrzy na swoje koleżanki, które wciąż opowiadają o tym jak się bawią z mama i tatą. Stale próbuje nadrobić straty jakich doznała w okresie niemowlęctwa.
Wiek przedszkolny, 4-6 rok życia, czyli wiek naszej bohaterki to czas inicjatywy, poczucia winy. Rozwój inicjatywy związanej z poznawaniem i manipulacją środowiskiem. Jest to faza inicjatywy rozwijanej w przeciwieństwie do poczucia winy. W dziecku rodzi się poczucie inicjatywy jako podstawy realistycznego poczucia ambicji i celu. Porażki prowadzą do poczucia winy i niepokoju. W tej fazie dziecko potrzebuje innych osób poza członkami rodziny aby moc eksperymentować na rozmaitych typach zachowań i celów poza życiem rodzinnym. Ogniwem doświadczeń służącym rozwojowi tożsamości jest osobisty przykład dorosłych. Znaczną rolę odgrywają zabawy i gry. „Jestem tym kogo umiem sobie wyobrazić jako siebie”.5
Jest to stadium rozwoju inicjatywy, umiejętności i odpowiedzialności. Rozwój umysłowy i fizyczny dziecka wraz z poczuciem autonomii oraz zaufaniem i twórczym stosunkiem rodziców rozwija inicjatywę pozwalającą ujawnić się zdolnością do ustalania celów oraz planowania i realizowania zadań. „Zdecydowanie, które się wówczas rozwija na skutek zabawy - podstawowej czynności tego stadium - jest efektem podejmowania różnych działań przez dziecko związanych z zabawą.”6 „W stadium tym tworzy się sumienie i możliwość samooceny.”7 Stworzenie możliwości wyboru wyobrażania siebie w różnych rolach jest umożliwieniem budowania tożsamości dziecka.
Historia Kasi niestety często się powtarza. To zjawisko dotyka wielu innych osób. Ludzie dorośli, niezdecydowani postanawiają założyć rodzinę, nie zdając sobie sprawy jak wielką klęskę ponoszą, gdy całość się tak po prostu rozpada. A wyżej przedstawiony przypadek pokazuje nam jak bardzo cierpi na tym dziecko. Wszelkie złości, żal i smutek przelewany jest na tą małą kruszynkę, by później samo nie potrafiło się pozbyć nasiąkniętego smutkiem żalu. Często zdarza ,że gdy rodzice są jeszcze małżeństwem dzieci odgrywają rolę „bufora” między nimi albo też jedno z rodzeństwa „trzyma stronę jednego z rodziców” tak, że w rodzinie powstają dwie koalicje. Obciąża to również stosunki między rodzeństwem.
Niebezpieczeństwo brania czyjejś strony jest szczególnie duże wówczas, gdy dzieci uważają jedno z rodziców za pokrzywdzone, gdy mu współczują i kierowane poczuciem sprawiedliwości popierają tego właśnie rodzica.
Przyszli małżonkowie powinni odpowiedzialnie podejść do podjęcia decyzji o ślubie. A jeśli już z jakiś przyczyn małżeństwo się rozpada, to nie oznacza, że rodzina przestaje funkcjonować. Zaniedbuje się obowiązki, w szczególności te względem dziecka. Pamiętać trzeba, że ono nie jest niczemu winne i absolutnie nie wolno się na nim odgrywać. Dzieciom też trzeba jasno przedstawić zmiany, które nastąpią. Ale pod jednym warunkiem. Rodzice powinni być pewni w stu procentach swojej decyzji. Nie powinni wciągać w swoją szarpaninę maluchów. Dziecko to nie spowiednik, który musi słuchać żalów, przewinień drugiego małżonka. „Pozwólmy dziecku być dzieckiem”, to wtedy przez taką trudną sytuację jakim jest rozwód, uda się wspólnie przejść.
A. Brzezińska, Dziecko w konflikcie dorosłych. „Edukacja i Dialog” 1995, 2, s. 36↩
Ewa Bilińska – Suchanek „Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu”, wyd.”IMPULS”, Kraków 2003, str. 108↩
L. Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erica H. Eriksona, Kraków 2004, s.125↩
Tamże, s. 127↩
L. Witkowski, Rozwój i tożsamośc w cyklu życia, Studium koncepcji Erika H. Eriksona, wyd. WAREX, Kraków 2004, str. 133↩
E. Bilińska – Suchanek, Opór wobec szkoły – dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu, wyd. IMPULS, Kraków 2003, str. 110↩
E. Bilińska – Suchanek, Opór wobec szkoły – dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu, wyd. IMPULS, Kraków 2003, str. 110↩