"Gdzie tu, do ch.., się Polacy pchają"
Raport MAK na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej jest krytykowany m.in. za brak zapisu rozmów z wieży kontroli lotów w Smoleńsku. Wiceprzewodniczący polskiej komisji badającej wypadek Tu-154, płk Mirosław Grochowski, mówił dzisiaj, że ustalono, że w wieży były trzy osoby. Tygodnik "Wprost" dotarł do zapisów z rozmów z wieży. Wynika z nich, że obsługa wieży była przeciwna lądowaniu Tu-154. - Gdzie tu, do ch..., się Polacy pchają - takie m.in. padają tam słowa.
Pułkownik Grochowski mówił dzisiaj, że zostało ustalone, że w wieży kontroli lotów były trzy osoby; trwają badania, które mają dać odpowiedź, czy był tam ktoś jeszcze.
Według relacji "Wprost" z fragmentów zapisów rozmów ze smoleńskiej wieży wynika, że jej obsługa nie chciała lądowania polskiego samolotu, a zdanie kontrolerów zmieniły dopiero konsultacje z moskiewską centralą.
Tygodnik zwraca uwagę, że atmosfera na wieży była bardzo nerwowa, o czym świadczy duża liczba przekleństw. - Trzeba Polakom powiedzieć: jaki dla nich, k..., wylot - mówił płk Nikołaj Krasnokutski do kierownika lotów Pawła Plusnina. Słowa padły po tym, jak rosyjski transportowiec Ił-76 po raz pierwszy podchodził do lądowania. Prawdopodobnie oznaczało to niezadowolenie związane z wylotem Tu-154 z Warszawy. Wtórował mu kierownik lotów Paweł Plusnin: "Gdzie tu, do ch..., się Polacy pchają". Płk Kransokutski, zobaczywszy nieudaną próbę lądowania iła, mówił też: "Job twoju mać, o k..., ale jaja!"
"Wprost" zwraca uwagę, że polska komisja dysponuje zapisem rozmów między osobami w wieży, a także jej rozmowami z moskiewską centralą. Wiadomo jednak, że załoga naziemna używała także telefonów komórkowych, a zapisami z tych rozmów komisja Millera już nie dysponuje.
Według "Wprost" z zapisu rozmów wynika, że na kontrolerów na wieży była wywierana presja, aby tupolew wylądował, choć bezpośredniego rozkazu nie ma. Ale słowa padające na wieży, "Nie trzęś się, ni ch..., nie trzęś się", świadczą, że panowała tam atmosfera strachu.