C. Geertz „Świat w kawałkach – kultura i polityka u schyłku wieku”
- historia teorii politycznej wykazuje dość jasno, że jest to opowieść o zaangażowaniu intelektualistów w pojawiające się wokół nich sytuacje polityczne, a nie o niezmąconym niczym pochodzie doktryn, postępujących drogą wyznaczoną przez logikę idei
- motyw w ogólnej refleksji nad polityką w ogóle ma radykalnie nieogólny charakter; jest rezultatem pragnienia, desperacji nawet, by nadać sens grze sił i aspiracji kłębiących się w tym podzielonym świecie i pełnym chaosu czasie
- nie istnieje już świat zwartych potęg i rywalizujących bloków (po Poczdamie i Teheranie), wciąż jednak niejasne jest, jaki świat powstał zamiast tamtego
- Geertz uważa, że najbardziej zasadniczą zmianą jest zjawisko postępującego rozkawałkowania świata; rozpad dużych spójnych układów na słabo ze sobą połączone mniejsze struktury utrudnił wykazanie związku lokalnych rzeczywistości z tworami nadrzędnymi bezpośrednio otaczającego świata ze światem jako całością
- w pokawałkowanym świecie musimy się poświęcić badaniu jego kawałków
- jeśli istnieje jakieś zadanie teorii, to dotyczy szczególnie tego, gdzie ten proces rozpadu na części (demontaż) rozstaje się z wielkimi, integracyjnymi pojęciami, za pomocą których przywykliśmy od dawna organizować nasze idee dotyczące świata, polityki, a zwłaszcza podobieństw i różnić
- postmodernizm uważa, że należy w ogóle zaniechać poszukiwania powszechnych wzorów jako reliktu przestarzałego dążenia do tego, co wieczne, realne, istotne i absolutne; nie istnieją żadne wielkie meta narracje dotyczące tożsamości, tradycji, kultury czy czegokolwiek innego – istnieją tylko zdarzenia, , osoby i przemijające formuły, a i te nie są ze sobą zgodne
- musimy zadowolić się opowieściami, z których każda biegnie własnym tokiem; musimy porzucić próby ujęcia ich w strukturę synoptycznych wizji – wizje takie są po prostu niemożliwe do zrealizowania, a próby ich tworzenia dają złudne rezultaty prowadząc do stereotypów, uprzedzeń, resentymentów i konfliktów
- przeciwne do tego są propozycje, by nie rezygnować z zakrojonych na szerszą skalę, integrujących i totalizujących pojęć jako pozbawionych sensu i błędnych, lecz raczej zastąpić je szerszymi jeszcze, bardziej integrującymi i totalizującymi pojęciami, na przykład pojęciem cywilizacja
- następna wojna, jeśli do niej dojdzie, będzie wojną między cywilizacjami (nawiązania do S. Huntingtona)
- jeśli konieczne jest sporządzenie planów nawigacji po tym rozdrobnionym, rozkawałkowanym świecie, dostarczy ich taka cierpliwa, skromna, oparta na zbliżeniach praca
- w kategoriach kulturowych, podobnie jak w politycznych, Europa, Rosja czy Wiedeń powinny być pojmowane jako konglomeraty różnić, głębokich, radykalnych i opornych wobec wszelkich podsumowań
- źródłem tej heterogeniczności jest historia, nieujarzmiona i nieobliczalna, rozdarta przez przemoc
- potrzebujemy sposobów myślenia wrażliwych na szczegóły, indywidualne przypadki, kontrasty, rzeczy unikalne – które będą zdolne wydobyć z tych szczegółów poczucie łączności
- pytanie: jak to się dzieje, że w tak wielorako złożonym świecie konstytuuje się polityczna, społeczna czy kulturowa tożsamość? Co właściwie stanowi jej podstawę?
- politolodzy mają zwyczaj poruszania się na poziomach znacznie wyrastających ponad gąszcz cech charakterystycznych kto jest czym w świecie zbiorowości (a te detale, niezliczone i sprzeczne, często przytłaczają antropologów)
-dotychczasowy sposób myślenia musi zostać w istotny sposób dostosowany do rzeczywistości, jeśli my, filozofowie, antropolodzy, historycy itp. chcemy mieć coś ważnego do powiedzenia na temat zdemontowanego świata niestabilnych tożsamości i niepewnych powiązań; jakakolwiek tożsamość i jedność mogą wytworzyć się tylko z różnicy, w drodze negocjacji
- połączenie lokalnych krajobrazów, pełnych detali i przypadków, wymaga nie tylko zmiany naszego sposobu pojmowania tożsamości, ale także sposobu pisania o niej
- czym jest kraj, jeśli nie jest narodem? Czym jest kultura, jeśli nie jest konsensusem?
- pierwszym krokiem do poprawy sytuacji, w której można być tylko współczującym świadkiem, jest dokładniejsze przyjrzenie się temu, do czego te kraje w istniejących warunkach i na tym miejscu dochodzą jako zbiorowi aktorzy; w kolejnym posunięciu należy ustalić, co sprawia, że stają się one takimi zbiorowymi aktorami
- pojawienie się nowych państw w Azji i Afryce oznaczało coś więcej, niż tylko naśladownicze nadążanie trzeciego świata za wzorem tzw. państwa narodowego – w wielu przypadkach dokonało się raczej zakwestionowanie tego wzorca; dyfuzjonistyczna koncepcja, że nowoczesny świat jest dziełem północnej i zachodniej Europy zaciemnia fakt, że te byty zwane krajami, zamiast zbliżać się do jednego wzoru, organizowały się na nowe sposoby
- rozwój technologii, zwłaszcza komunikacyjnych, związał świat siecią informacji tak ściśle, że zmiana sytuacji w jednym miejscu może powodować zmiany w dowolnej części świata
- kapitał stał się mobilny, a ponieważ nie ma już zbiorowości bez diaspory, mobilna jest także praca
- im bardziej rzeczy łączą się ze sobą, tym bardziej pozostają odrębne: zuniformizowany świat jest nie bliższy niż bezklasowe społeczeństwo
- w miejsce kultury jako takiej zaczęto w antropologii zajmować się kulturami – wyraźnie wyodrębnionymi, zwartymi, spoistymi i samodzielnymi; społecznymi organizmami, semiotycznymi kryształami, mikroświatami; kultura stała się tym, co ludzie posiadają wspólnie, osobno Grecy czy Nawahowie, Maorysi być Portorykańczycy
- po II wojnie światowej koncepcja konfiguracjonistyczna okazała się naciągana, mało precyzyjna i niewygodna w użyciu, zwłaszcza przy próbie opisu takich miejsc jak Afryka
- to, że ktoś jest tym, kim jest (Serb Serbem, francuski Kanadyjczyk francuskim Kanadyjczykiem itp.) wynika z faktu, że i oni, i reszta świata doszli w danym momencie i pewnym stopniu, z pewnych powodów i w pewnych kontekstach do przekonania, że odróżniają się od swego otoczenia
- wizja jakiejś kultury, naszej kultury jako konsensusu w zakresie postaw wydaje się niemożliwa do utrzymania w obliczu tak wielkiego rozproszenia i demontażu: krajobrazy zbiorowej osobowości pełne są usterek i rys; podstawą tożsamości w kapitalizmie jest coś przypominającego bardziej powrót znanych podziałów, przekonanie, że bez względu na to, co jeszcze może się wydarzyć, porządek różnic musi zostać zachowany
- Geertz przypuszcza, że najbardziej wartościową cechą antropologii jest kosmopolityczna orientacja tej dyscypliny, jej determinacja by sięgać wzrokiem poza to, co swojskie, nabyte
- okazuje się, że im bardziej oczywiste są linie demarkacyjne, o których można się dowiedzieć z gazet, tym bardziej okazują się one zdominowane przez inne podziały
- Geertz podejrzewa, że nie istnieje, przynajmniej w większości przypadków, punkt, o którym dałoby się powiedzieć, że w tym miejscu kończy się lub zaczyna konsensus
- całościowy obraz tożsamości kulturowej jako pola wzajemnej konfrontacji różnić przebiegającej na wszystkich płaszczyznach jest obrazem solidarności o tyle tylko, że całość trwa wbrew pełnym zawiści wewnętrznym podziałom, jest obrazem podziału, o ile przeciwstawia się zawłaszczeniu przez zachłanne solidarności
- teoria polityczna powinna być (za Arystotelesem) szkołą sądzenia, a nie jej substytutem, nie wykładnią prawa, ale sposobem poznania horroru i chaosu, wśród jakiego wszyscy żyjemy
- powstanie liberalizmu posiadającego zarówno odwagę, jak i zdolność do angażowania się w zróżnicowany świat, w którym jego zasady ani nie są dobrze rozumiane, ani powszechnie przestrzegane, w którym stanowi on, prawdę mówiąc, na ogół kredo mniejszości, jest nie tylko możliwe, ale i konieczne
- należy uznać, że w dążeniu do szerszej promocji liberalizmu w świecie spotkamy się nie tylko ze ślepotą i irracjonalnością, namiętnościami ignorancji, ale także z konkurencyjnymi projektami porządkowania problemów i układania relacji międzyludzkich, z projektami, które mają przemawiający za nimi, własny ciężar gatunkowy i rację bytu