Biali z Europy wyjeżdżają do pracy u Murzynów w Afryce Danuta Walewska „To Portugalia była i jest nadal najposłuszniejszym klientem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego, czyli tzw. trojki. Rząd przykładnie wprowadził wszystkie zalecane cięcia wydatków i podwyżki podatków. W Brukseli wymieniano ten kraj jako przykład finansowej dyscypliny. „....”Tymczasem ośrodki pomocy społecznej alarmują, że nie są w stanie poradzić sobie z prawdziwym zalewem próśb o pomoc. Organizacja charytatywna AMI, która dotychczas za portugalskie pieniądze pomagała biednym ludziom w portugalskojęzycznych krajach, teraz jest oblężona przez potrzebujących w ojczyźnie, a liczba szukających pomocy podwaja się co roku. „.....”Bezrobocie w Portugalii sięga 18 proc., a sam premier zachęca młodych ludzi, żeby poszukali sobie pracy w portugalskojęzycznych krajach, takich jak Angola czy Brazylia. Wielu zresztą to robi. Mąż Andrei Moiteiro Carvalho wyjechał do Angoli w 2009 r., bo w kraju nie był w stanie znaleźć jakiejkolwiek pracy „....”Zarabia tam nieźle „....(źródło )
Piotr Jendroszczyk ”W roku ubiegłym Niemcy opuściło więcej Turków niż przybyło. Za to rekordy biją imigranci z Grecji, Hiszpanii czy Portugalii. To młodzi ludzie nierzadko z dyplomami wyższych uczelni. „.....(więcej )
Marek Cichocki „No właśnie, spójrzmy na Turcję, która jest poza Unią i tak pewnie zostanie. Spójrzmy na bilans korzyści.”....”Ja nie twierdzę, że popełniliśmy błąd, przystępując do Unii, ale pokazuję, że wstąpienie do niej niesie różne konsekwencje. W trzecim sektorze istnieje zjawisko zwane „grantozą": ludzie tam pracujący czują się tak pewnie, bo dostają granty, że już nie są w stanie zmobilizować się do myślenia, działania. Jedną z konsekwencji naszego wejścia do Unii da się porównać do tej grantozy – jeśli dostajemy strumień pieniędzy z Unii, to nie czujemy motywacji, by cokolwiek zrobić.”.....”Porównajmy: Turcja dziś to nieźle zorganizowane państwo, rzesze uczącej się, ogromnie zmotywowanej młodzieży, która chce coś zrobić i ma świetnie rozwijającą się gospodarkę opartą często na własnym kapitale, który nie boi się inwestować na przykład w edukację i zakłada uniwersytety.”.....A Polska? Niewątpliwie osiągnęliśmy wielki awans cywilizacyjny, ale nie dostrzegam w nas mobilizacji, determinacji, by samemu coś zrobić. Raczej widzę tendencję, by przystosować się i skorzystać z tego, co napływa z Brukseli.„...””Tamtej Unii już nie ma i w pewnych obszarach musimy sobie radzić sami. Widzimy to choćby w sprawach obronnych, troski o to, by Polska była w stanie bronić się przed hipotetycznym atakiem przez dwa tygodnie, bo jak się obronisz przez dwa tygodnie, to Zachód musi zacząć coś robić. „.....” bliższych nam spraw dobrym przykładem jest polityka energetyczna. Unia rozwija pakiet klimatyczny, który wprowadzony konsekwentnie w Polsce zniszczyłby naszą konkurencyjność. I musimy sobie radzić, choćby budując elektrownię atomową. Zdolność do jej wybudowania jest oznaką, że potrafimy mobilizować swoje siły i dajemy wyraźny sygnał, iż w tym obszarze decydujemy sami”......” Wywiad Roberta Mazurka z Markiem Cichockim „Coraz powszechniejsze, i to nie tylko w Polsce, ale i w społeczeństwach dużo bardziej sytych, jest przekonanie, że dzisiejsi 30-, 40-latkowie po prostu nie będą mieli żadnych emerytur. I nawet przyjmowane jest to z pewną pogodną rezygnacją.”...”O zjednoczenie Niemiec. Unia powstawała w wyniku równowagi sił między dwiema potęgami europejskimi – Niemcami i Francją. Teraz, gdy w środku kontynentu powstało 80-milionowe państwo z olbrzymim potencjałem gospodarczym, ta równowaga już nie istnieje.””....(więcej )
Jean-Michel Severino, Emilie Debled Według „The Economist” sześć z dziesięciu najszybciej rosnących krajów leży właśnie na tym kontynencie – podkreślają eksperci. „.....”Afryka przeżywa okres bezprecedensowego wzrostu. Średnie zadłużenie zagraniczne kontynentu spadło z 63 proc. PKB w 2000 r. do 22,2 proc. w roku 2012 „....”Rozwój małych i średnich firm będzie głównym czynnikiem w ograniczaniu ryzyka związanego z dynamicznym rozwojem gospodarczym. W istocie to właśnie one odgrywają kluczową rolę w afrykańskich gospodarkach i są obecne we wszystkich sektorach – wiejskich i miejskich. Małe i średnie przedsiębiorstwa są otwarte na innowacje, transfer technologii i industrializację. „.....”. Jednak w ostatnich latach wiele afrykańskich rządów robi dużo, by ograniczyć administracyjne i prawne przeszkody dla małych i średnich firm. „....”Afrykańskie rządy wiedzą, że małe i średnie firmy pomagają tworzyć nowe kanały produkcji dla lokalnych rynków, generując w ten sposób istotną wartość dodaną. „.....”Zamiast pozwolić, by Europa i Ameryka Płn. nadal dominowały w ich rozwoju, kraje Afryki Subsaharyjskiej coraz częściej szukają współpracy z sąsiadami. W efekcie ok. 15 proc. handlu w subsaharyjskiej części kontynentu to handel wewnątrzregionalny, podczas gdy w 1990 r. było to tylko 7 proc. W 2010 r. sama RPA generowała 4 proc. importu w Afryce Subsaharyjskiej i 6 proc. jej eksportu. Pojawiają się nowe kanały handlu, a nie tylko zmieniają się kierunki już istniejących. „...(więcej )
Kilka miesięcy temu pisałem ,że socjaliści tak zniszczą Europę ,że za kilka lat będą wyjeżdżać jak gastarbeiterzy do Afryki pracować dla czarnych Afrykańczyków . Lewicowy bandyci tak szybko wykańczają kontynent ,że moje czarne przepowiednie już teraz się sprawdziły .Zachęcani przez własnego premiera , jakiegoś portugalskiego Tuska wyjeżdżają do Angoli i Brazylii A tak pisałem wcześniej „Exodus z upadającej socjalistycznej Europy już się rozpoczął . Kiedy przewidywałem taki scenariusz kilka miesięcy temu nie spodziewałem się ,że tak szybko znajdzie to potwierdzenie w faktach „ W roku ubiegłym Niemcy opuściło więcej Turków niż przybyło” Poczekajmy jeszcze kilka lat , a nie tylko imigranci , ale Europejczycy , w tym Polacy ,Hiszpanie , Grecy zaczną wyjeżdżać z doprowadzonej do nędzy Europy do Turcji , Indii , Chin , a chwilę później do Afryki jako gastarbeiterzy . Po kilku kolejnych latach zaczną uciekać z rodzinami z socjalistycznego ekonomicznego , podatkowego łagru zwanego Unią Europejską. Socjalistyczni panowie Europy w reakcji na masową ucieczkę swoich „ niewolników „ zablokują wyjazdy . „...(więcej )
Europa zdycha zamieniona w socjalistyczny kołchoz . Zamiast małp lichwiarstwo i niemiecka oligarchia znalazła sobie 500 milinów Europejczyków do swoich chorych społecznych i ekonomicznych eksperymentów . Tusk służalczo wprowadza w Polsce niemiecki socjalizm , czyli zmodyfikowany miękki hitleryzm Daniel James Sanchez„ Co więcej, jak wykazał[2] Ludwig von Mises, rzekomo „prawicowy” porządek społeczny nazistowskich Niemiec był w rzeczywistości tak samo socjalistyczny jak leninowska Rosja. Poprzez interwencjonizm niemiecki rząd całkowicie przejął kontrolę nad gospodarką. Zachowano jedynie iluzję rynku. Środki produkcji tylko pozornie spoczywały w prywatnych rękach: ich prawdziwym właścicielem było państwo. Właśnie to Mises nazywał „niemieckim socjalizmem” lub „formułą Hindenburga”. Ta odmiana socjalizmu znana jest również jako Zwangswirtschaft, co tłumaczy się jako „gospodarka nakazowa”. Dawni przedsiębiorcy są w Zwangswirtschaft zredukowani do roli zarządców sklepów (w żargonie nazistowskim: Betriebsführer), wypełniających rozkazy centralnej władzy”.....” Natomiast interwencjonizm, subtelnie zgniatający rynek i stopniowo zastępujący go siecią rządowych dyktatów, prowadzi do powstania pozornego systemu rynkowego, charakterystycznego dla socjalizmu niemieckiego[3]. „......”Rewolucyjne rządy socjalistyczne, takie jak rząd bolszewicki czy nazistowski, na ogół podążają jedną z tych dwóch ścieżek, lecz de facto żadna z nich nie wyklucza drugiej. „......(źródło )
Daniel James Sanchez Tłumaczenie: Grzegorz Heinrich „Fałszywe alternatywy i prawdziwy dylemat”.....”Co więcej, jak wykazał[2] Ludwig von Mises, rzekomo „prawicowy” porządek społeczny nazistowskich Niemiec był w rzeczywistości tak samo socjalistyczny jak leninowska Rosja. Poprzez interwencjonizm niemiecki rząd całkowicie przejął kontrolę nad gospodarką. Zachowano jedynie iluzję rynku. Środki produkcji tylko pozornie spoczywały w prywatnych rękach: ich prawdziwym właścicielem było państwo. Właśnie to Mises nazywał „niemieckim socjalizmem” lub „formułą Hindenburga”. Ta odmiana socjalizmu znana jest również jako Zwangswirtschaft, co tłumaczy się jako „gospodarka nakazowa”. Dawni przedsiębiorcy są w Zwangswirtschaft zredukowani do roli zarządców sklepów (w żargonie nazistowskim: Betriebsführer), wypełniających rozkazy centralnej władzy. „......”„Socjalizm rosyjski” lub „formuła Lenina” (jak Mises określił tę lepiej znaną formę socjalizmu) różni się od Zwangswirtschaft tylko jednym szczegółem: nie zawraca sobie głowy utrzymywaniem pozorów respektowania własności prywatnej. To taki sam socjalizm, lecz mniej zakamuflowany. „.....”Choć każda odmiana socjalizmu faktycznie podąża własną, charakterystyczną ścieżką, nie ma to nic wspólnego ze zmaganiami między „lewicą a prawicą”, „biednymi a bogatymi” czy „słabymi a silnymi”. Liczą się tu raczej zmagania między „biurokratyzacją a interwencjonizmem”. Biurokratyzacja, otwarcie i kęs po kęsie pochłaniająca rynek, prowadzi do powstania jawnego socjalizmu typu rosyjskiego. Natomiast interwencjonizm, subtelnie zgniatający rynek i stopniowo zastępujący go siecią rządowych dyktatów, prowadzi do powstania pozornego systemu rynkowego, charakterystycznego dla socjalizmu niemieckiego[3]. „......”Rewolucyjne rządy socjalistyczne, takie jak rząd bolszewicki czy nazistowski, na ogół podążają jedną z tych dwóch ścieżek, lecz de facto żadna z nich nie wyklucza drugiej. Stopniowy zwrot w stronę socjalizmu, taki jak wykonywany obecnie przez USA, często podąża obiema ścieżkami: niektóre branże są jawnie nacjonalizowane, zaś inne są poddane rosnącemu interwencjonizmowi. Jedna ścieżka często prowadzi do drugiej. Możliwe, że te stopniowe, podwójne działanie doprowadzi kiedyś do „socjalizmu typu amerykańskiego”, charakteryzującego się połączeniem przerośniętej biurokracji i iluzorycznych rynków. „.....”Po prostu nie ma innego wyboru niż następujący: albo zaniechanie ingerencji w wolny rynek, albo pełne powierzenie zarządzania produkcją i dystrybucją dóbr w ręce rządu. Albo kapitalizm, albo socjalizm: nie istnieje nic pośrodku. „....(źródło )
Kamil Cebulski „Botswana jest zdecydowanie najzamożniejszym państwem czarnej Afryki, z PKB wyższym niż Polska czy RPA. „...”Robert Mugabe.( prezydent Zimbabwe ) Wykształcony na Oxfordzie i finansowany przez Chińczyków zwolennik marksizmu, zaczął zmieniać kraj. Wprowadził państwową edukację, później publiczną służbę zdrowia. Aby utrzymać się u władzy, stworzył także sieć państwowych monopoli, w których stanowiska przyznawał zasłużonym dla władzy „krewnym i znajomym królika".Ze szczytu na dnoKolejne posunięcia to podniesienie podatków i wprowadzenie wysokich ceł, aby chronić państwowe, niewydolne monopole. Cło na samochody wynosiło 50 proc., Mugabe wprowadził opłatę za przejazd każdą asfaltową drogą, obecnie opłata wynosi jednego dolara i jest pobierana co około 50 kilometrów. Wystarczyło 15 lat socjalistycznych zmian, aby Zimbabwe zadłużyło się po uszy, a kraj pogrążył w recesji.”...”Botswana w 1966 r., w chwili odzyskania niepodległości była najbiedniejszym krajem tej części świata. Jest blisko dwa razy większa od Polski. Jej centralną część zajmuje pustynia Kalahari. W 1966 r. ludność liczyła ok. 700 tys., dzisiaj w Botswanie żyje ponad dwa miliony mieszkańców, a kraj jest na 28. miejscu na liście wolności gospodarczej jako najbardziej przyjazny gospodarce kraj czarnej Afryki i może się pochwalić PKB na mieszkańca wyższym od Polski. Botswana przez 33 lata od odzyskania niepodległości rozwijała się średnio 9 proc. rocznie. Jest to jeden z niewielu krajów nieposiadających długów. Gdy Polska ma długi równe ok. 60 proc. PKB, rząd Botswany posiada nadwyżkę rezerw w wysokości 100 proc. PKB. Jest to też jedyny kraj Afryki, który w konstytucji ma zapis zabraniający przyjmowania zagranicznej pomocy. „.....”Botswana zawdzięcza sukces swojemu długoletniemu prezydentowi Seretse Khamie „.....”Zamiast wprowadzać socjalizm, zaczął go likwidować i wprowadzać wolny rynek. Zamiast wyganiać białych, zapraszał ich do inwestowania w kraju. Obniżył podatki, całkowicie uwolnił gospodarkę. Dodatkowo bardzo zaostrzył kodeks karny i zreformował sądownictwo. „.....”Po wprowadzeniu ustawy podatkowej w 1995 r. Botswana posiada najniższe podatki w całej Afryce. Obecnie dzień wolności gospodarczej wypada pod koniec marca. Podatek dochodowy płaci się dopiero od kwoty 4,5 tys. dolarów i wynosi on 9 proc. Natomiast od zarobków powyżej 20 tys. dolarów wynosi 12 proc. W Botswanie nie ma czegoś takiego jak darmowa szkoła, darmowy szpital czy emerytura. „...” Litr oleju napędowego kosztuje 2,9 zł, co pomaga obniżyć cenę pozostałych produktów. W Botswanie wolność posunęła się do tego stopnia, że nie ma obowiązku technicznego przeglądu samochodu. W sąsiednim Zimbabwe dla porównania trzeba badać auto co 5 tys. kilometrów i zabieg ten kosztuje aż 100 dol., czyli o 20 dol. więcej, niż dostaje za miesiąc pracy nocny stróż w Plumtree, małym mieście w Zimbabwe. „......”Przykładowo pod koniec XX w. do Botswany masowo emigrowali wypędzeni z Zimbabwe farmerzy. Zaczęli kupować półpustynne grunty i przekształcali je pod uprawę i hodowle. W pustynnym kraju, gdzie mieszka zaledwie dwa miliony ludzi, dzisiaj hoduje się sześć milionów sztuk bydła, tyle co w całej Polsce (5,7 mln). Problem jest taki, że w Polsce, na zielonych łąkach i żyznych glebach, hodowla bydła się nie opłaca bez dotacji. W pustynnej, jałowej i sztucznie nawadnianej Botswanie wręcz przeciwnie.(więcej ”Zdaniem amerykańskiego tygodnika Barron’s Etiopia w 2012 r. ten kraj ma szansę stać się jednym z największych producentów samochodów napędzanych ekologicznymi paliwami. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego Etiopia znalazła się na piątym miejscu wśród najszybciej rozwijających się gospodarek świata w latach 2001-2010, ze średnim przyrostem PKB na poziomie 8,4 proc. rocznie”.... ”Elektrownia jest częścią szerszego planu, zgodnie z którym Etiopia w ciągu najbliższych 10 lat kosztem 12 mld dol. ma zbudować 20 gigawatów nowych mocy w energetyce.”.....”W 2009 r. weszło w życie nowe prawo dotyczące podatków i ceł dla biznesu. Rząd zredukował do 7 proc. podatek od zysku dla inwestorów. Przez pierwsze pięć lat działalności podatek ten wynosi zero. W przypadku pionierskiej działalności (innowacji lub nowej, nie dostępnej dotąd usługi) nie płacą też żadnego podatku od zainwestowanego kapitału.”.....”Właśnie w Etiopii powstają jednak także nowoczesne technologie. Tu narodziła się konkurencja dla izraelsko – amerykańskiej firmy Better Place, która w tym roku planuje otwarcie w Izraelu, a następnie w Danii pierwszej sieci stacji wymiany baterii dla samochodów napędzanych energią elektryczną. Jej dyrektor, Shai Agassi, ujawnił, że Better Place w 2012 r. otworzy pierwsze stacje w Stanach Zjednoczonych a także w Australii. Baterie będą mogły być użyte w specjalnych autach marki Renault, które także w tym roku trafią na rynek. „....”Wyścig z Better Place podjęło włosko – chińskie przedsiębiorstwo Free Style, które w Addis Abebie wyprodukuje samochód dostępny dla mieszkańca jednego z najuboższych krajów świata. Na czele przedsięwzięcia stanął włoski inżynier i ekonomista Carlo Pironti. Grupa chińskich inwestorów zaryzykowała 600 mln dol. Fabryka powstaje na przedmieściach stolicy. Szkielet samochodu dostarcza koreańska firma a pozostałe części – 57 różnych dostawców. Auto marki Solaris Elettra ma zdobyć najpierw rynek lokalny następnie część afrykańskiego (przede wszystkim Afryka Południowa) a następnie europejski.” „...(więcej )
Bartosz Mszyca „Pod względem płatności mobilnych Afryka bije Polskę na głowę. „....”Jak wyliczyła firma badawcza Gartner, w 2012 r. w ten sposób przetransferowano kwotę 61 mld dolarów, co oznacza, że sektor płatności mobilnych w Afryce jest większy niż w Europie i Ameryce Północnej, łącznie! „.....”Safaricom podjął próbę uruchomienia kolejnej usługi mobilnej pod nazwą M-Shwari, będącej połączeniem serwisu oszczędnościowo-pożyczkowego. I czyni to z równie wielkim sukcesem. W ciągu pierwszych czterech miesięcy działania w systemie
zarejestrowało się 2,3 mln użytkowników, a około 900 tys. z nich ma aktywne rachunki „...(więcej )
Marek Mojsiewicz
Od rewolucji francuskiej do październikowej
Rewolucja francuska przez ponad sto lat stanowiła pierwowzór i punkt odniesienia dla wszystkich, którzy występowali przeciw monarchiom określanym jako „absolutne” oraz dyktaturom i autokracjom w rodzaju tej, jaka istniała w carskiej Rosji. Rewolucja służyła za model cyklu politycznego, który rozpoczynając się od walki o konstytucję, zniesienie przywilejów i uznanie praw człowieka i obywatela, prowadził do wyborów Konstytuanty i ustanowienia Republiki, a następnie przeradzał się w terrorystyczną dyktaturę, najpierw kolektywną, a potem osobistą, w końcu obalaną przez Thermidor. Proces ten zawierał nawet swój testament: w latach 1795-96 Grakchus Babeuf i jego przyjaciele proponowali wprowadzenie dyktatury politycznej, która przeprowadzi rewolucję społeczną, zniesie własność prywatną i ustanowi „prawdziwą” równość. Choć Sprzysiężenie Równych spaliło na panewce, Marks i Lenin uznali je za zapowiedź nowoczesnego komunizmu.
Przez cały XIX wiek europejscy, zwłaszcza zaś rosyjscy rewolucjoniści – marksiści, eserowcy i anarchiści – żyli ideałami rewolucji 1789 roku: równości praw, wolności wypowiedzi i zgromadzeń, wprowadzenia ustroju konstytucyjnego i wyboru Konstytuanty. Od lat czterdziestych XIX wieku rewolucjoniści rosyjscy w swych dyskusjach określali się mianem „jakobinów” i „żyrondystów”. Autorzy manifestu Młodej Rosji z 1862 roku, odcinając się zarówno od liberałów, jak i narodników, deklarują się jako „jakobini-blankiści”. Jeszcze w roku 1902 wybuchnie namiętny spór między Plechanowem (przywódcą Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji), który krytykował zamachy indywidualne, powołując się na doświadczenia terroru podczas rewolucji francuskiej, a eserowcami, którzy odrzucali ideę uruchomienia w Rosji gilotyny.
Analogia pierwsza: Nieprzekupny Historia bolszewizmu w ścisłym tego słowa znaczeniu zaczyna się latem 1903 roku podczas II Kongresu SDPRR, który starannie przygotował Lenin i jego zaufani, między innymi młody Lew Trocki. Przybył on na kongres jako entuzjasta, ale wkrótce zderzył się z ciągłymi intrygami Lenina, dążącego do całkowitej władzy w partii i podporządkowania jej swoim skrajnym poglądom. Krótko potem zawiedziony Trocki (reprezentujący socjalistów syberyjskich) zrelacjonował swoje wrażenia w słynnym raporcie. Stwierdziwszy, że towarzyszem Leninem kieruje Wille zur Macht [wola mocy], konkludował:
Walkę o zasady zastąpiła walka o władzę. Można nawet powiedzieć, że uległa ona depersonalizacji. Taki jest rezultat systemu [Lenina]. „Stan oblężenia” [w partii], który Lenin z uporem głosi, wymaga „silnej władzy”. Zasada zorganizowanych podejrzeń wymaga silnej ręki. Robespierre uświęcił system terroru. Towarzysz Lenin zanalizował skład partii pod kątem charakterów i doszedł do wniosku, że tylko on sam posiada dostatecznie silną rękę. I miał rację. Hegemonia socjaldemokracji w walce wyzwoleńczej, w logice „stanu oblężenia”, oznacza hegemonię Lenina nad socjaldemokracją (…). Odnosząc się do wyboru władz partii, Trocki pokazywał zasadniczą rozbieżność między taktyką normalnego porządku konstytucyjnego i taktyką „stanu oblężenia”, uzasadniającą dyktaturę. Na koniec, już wprost nawiązując do rewolucji francuskiej, Trocki otwarcie atakował Lenina w związku z ewolucją partyjnej gazety „Iskra”:
Wkrótce dwie trzecie redaktorów zostanie uznanych za podejrzanych. Ortodoksyjna [leninowska] Góra zaczyna proces autofagii. „Ojczyzna w niebezpieczeństwie! Caveant consules!” I towarzysz Lenin zmienia małą redakcję we wszechmocny Komitet Ocalenia Publicznego, a sam obejmuje w nim rolę Nieprzekupnego. Należy zmieść wszystko, co stanie mu na drodze. Perspektywa zniszczenia iskrowej Góry nie zatrzymała towarzysza Lenina. Bo chodzi mu po prostu (…) o ustanowienie bez przeszkód „republiki cnoty i terroru”. Dyktatura Robespierre’a wykonywana poprzez Komitet Ocalenia Publicznego była możliwa tylko dlatego, że Robespierre w samym Komitecie wyselekcjonował „wiernych” i obsadził nimi wszystkie ważne funkcje państwowe. Bez tego wszechpotężna dyktatura zawisłaby w próżni. W naszej groteskowej robespierradzie pierwszy warunek został zrealizowany poprzez likwidację starej redakcji. Drugi był równie ważny: właściwy wybór członków Komitetu Centralnego, przepuszczonych przez filtry „jednomyślności” i „wzajemnej kooptacji”. (…) Oto, towarzysze, aparat administracyjny, który powinien rządzić republiką ortodoksyjnej „cnoty” i scentralizowanego „terroru”. Reżim tego rodzaju nie może trwać wiecznie. System terroru uruchomił reakcję. Proletariat paryski wyniósł Robespierre’a [do władzy] w nadziei, że sam zostanie wyciągnięty z nędzy. Ale dyktator sprezentował mu dużo egzekucji i mało chleba. Robespierre upadł i pociągnął za sobą Górę, a z nią – sprawę demokracji jako takiej. W roku 1903 Trocki był już znakomitym polemistą. Choć swą działalność prowadził w ramach marksistowskiej socjaldemokracji niemieckiej, jego koncepcja rewolucyjnej polityki ciągle wyraźnie nawiązywała do demokratycznej fazy rewolucji francuskiej. W roku 1917 znów stanął po stronie nowego Nieprzekupnego, by w roku 1923 paść ofiarą procesu autofagii, który demaskował dwadzieścia lat wcześniej.
Analogia druga: jakobińskie metody Rewolucja rosyjska rozpoczęła się w lutym 1917 roku przy dźwiękach Marsylianki i do lata miała charakter demokratyczny i konstytucjonalistyczny. 7 listopada tego samego roku rozpoczęła się rewolucja październikowa, stając się punktem odniesienia dla nowego cyklu rewolucji i dla całego ruchu komunistycznego. Rząd Kiereńskiego w sierpniu 1917 roku odpowiada jeszcze demokratycznej fazie rewolucji francuskiej. Jednak wskutek trwającej wojny i atmosfery zagrożenia sytuacja szybko poszła w kierunku analogicznym do Francji po październiku 1791 roku, co pociągnęło za sobą charakterystyczne zjawiska: skrajną polaryzację stanowisk, koncentrację na postaci wroga – wroga ludu – i wprowadzenie pojęcia kontrrewolucji, obsesję spisku i zdrady, szukanie podejrzanych. Były to ulubione tematy Lenina. Wskutek jego polityki kolejne etapy następowały po sobie jak w przyspieszonym filmie. Zaczęło się latem od buntów wojskowych, dzięki którym w garnizonie piotrogrodzkim powołano kontrolowane przez bolszewików rady żołnierskie, a potem Czerwoną Gwardię. W ten sposób Lenin uruchomił „rewolucyjną soldateskę”, opisaną przez Borysa Pasternaka w Doktorze Żywago, podobną do sfederowanych batalionów z lata 1792 roku. Od września 1917 roku Lenin bez przerwy nakłaniał swych towarzyszy do przeprowadzenia powstania i zamachu stanu. 7 listopada, powtarzając atak na Tuileries z 10 sierpnia 1792 roku, zajął na czele tłumu Pałac Zimowy, będący do tej pory siedzibą Rządu Tymczasowego – pierwszy gmach, nad którym zawisł czerwony sztandar. Doprowadzając 7 listopada do dwuwładzy (z jednej strony władzy legalnej, organizującej wybory do Konstytuanty, z drugiej – rewolucyjnych działaczy i ulicy), Lenin powtarzał działania jakobinów i Komuny Paryża z roku 1792. Wiążąc swój tytuł do władzy z ciągłym uskrajnianiem stanowiska w ramach bezwzględnej walki między rewolucjonistami, nieustannie oskarżając swych przeciwników, Lenin inspirował się zaciekłym konfliktem między jakobinami i żyrondystami, między wściekłymi i umiarkowanymi. Jak powołany 6 kwietnia 1793 roku Komitet Ocalenia Publicznego stanowił kolektywną dyktaturę jakobinów, która przerodzi się w osobistą dyktaturę Robespierre’a, podobnie Lenin powołał 7 listopada 1917 roku Radę Komisarzy Ludowych złożoną wyłącznie z bolszewików i działającą pod jego coraz bardziej autokratyczną kontrolą. Jak Robespierre porzucił Deklarację Praw Człowieka i Obywatela na rzecz „rządów cnoty”, tak Lenin 18 stycznia 1918 roku na posiedzeniu Konstytuanty ogłosił Deklarację Praw Ludu Pracującego, która zniosła prawa człowieka w Rosji. Różnica polegała na tym, że podczas thermidora 1794 roku to Konwent, a nie Robespierre, miał ostatnie słowo, tymczasem w Rosji Lenin rozpędził Konstytuantę. Najważniejszy z tej perspektywy okres rewolucji francuskiej, który historyk Jacob Talmon określa mianemdemokracji totalitarnej, rozpoczął się od wprowadzenia – dzięki poparciu „wściekłych” i Komuny Paryża – dyktatury Komitetu Ocalenia Publicznego, ustanowienia prawa o podejrzanych, trybunału rewolucyjnego i terroru. Historyk Guglielmo Ferrero w Les Deux Révolutions françaises (1951) powiada: Pod pojęciem ducha rewolucyjnego należy rozumieć pragnienie i nadzieję zdobycia władzy bez odwoływania się do jakiejkolwiek prawowitości; zdobycia jej siłą i sprawowania poprzez terror. Symbolem francuskiego terroru jest oczywiście gilotyna. Jean Jaurès na kartach swej Histoire socialiste de laRévolution française w rozdziale L’arbitrage de la guillotine (Arbitraż gilotyny) dochodzi do wniosków, które muszą zaskakiwać w książce pokojowo usposobionego demokraty:
Kiedy wielki rewolucyjny kraj prowadzi jednocześnie wojnę z uzbrojonymi partiami wewnątrz i wojnę z wrogami zewnętrznymi, kiedy najmniejsze wahanie lub najmniejszy błąd może na wieki zmarnować szanse na nowy ład, przywódcy tego wielkiego dzieła nie mają czasu na łagodzenie różnic i przekonywanie adwersarzy. Nie ma wtedy zbyt wiele miejsca na dyskusje czy układy. Trzeba walczyć i działać, a zachowanie w całości i nietrwonienie środków działania domaga się jednomyślnego skupienia wokół przywódców, czego ci powinni wymagać pod groźbą śmierci. Rewolucja w takiej chwili jest jak potężne działo, które trzeba dokładnie, szybko i zdecydowanie ustawić. Kanonierzy nie mają prawa się kłócić (…) Śmierć przywróci porządek i zagwarantuje warunki działania.
Analogia trzecia: znów śmierć, terror i ekspansja Nie wiadomo, czy Lenin czytał powyższe rozważania o gilotynie, niemniej uważał on to narzędzie za zwyczajny instrument polityki. We wrześniu 1917 roku – więc jeszcze przed zdobyciem władzy – tak pisał o kapitalistach i ludziach bogatych w ogóle: Gilotyna była tylko straszakiem do łamania aktywnego oporu. To nie wystarczy. (…) Musimy złamać bierny opór. (…) W ogóle nie możemy ograniczyć się do łamania oporu. Musimy jeszcze zmusić ludzi do pracy dla nowej organizacji państwa7. Znamy rezultaty: dławienie wszelkiej opozycji, dyskryminacja i eksterminacja całych kategorii ludności, głód – jako narzędzia polityki. Jednym z pierwszych skojarzeń Lenina po 7 listopada 1917 roku było porównanie kozaków dońskich, którzy zbudowali własne autonomiczne i demokratyczne instytucje – do Wandei. 24 listopada 1919 polecił „rozkozaczenie”, czyli masowy terror przeciw bogatym kozakom, którzy mają być eksterminowani i fizycznie likwidowani do ostatniego8. Rozkaz ten był analogiczny do zarządzeń Konwentu przeciw Wandejczykom, a jego realizacja w terenie bardzo przypominała działanie „kolumn piekielnych”. W lipcu 1918 roku Lenin skazał na śmierć cara wraz z rodziną i krewnymi. I podobnie jak we Francji – zamordowanie władcy stanowiło jedną z kluczowych przyczyn wybuchu wojny domowej. I wreszcie, uruchamiając rewolucyjny ekspansjonizm oraz jego narzędzia – internacjonalizm i powołaną w latach 1919-20 Międzynarodówkę Komunistyczną – a także wzywając do międzynarodowej wojny domowej, Lenin wzorował się na słynnej uchwale przegłosowanej przez Konwent w grudniu 1792 roku: Naród francuski oświadcza, że będzie traktował jako wroga każdy naród, który odrzucając wolność i równość bądź rezygnując z nich, będzie chciał zachować lub przywrócić władcę i kasty uprzywilejowane albo będzie z nimi paktował. Naród francuski nie podpisze żadnego traktatu i nie złoży broni, dopóki nie utwierdzi suwerenności i niepodległości narodów wraz z wolnym i ludowym rządem opartym na zasadach równości wszędzie tam, gdzie dotrą wojska Republiki. W imię takich zasad Armia Czerwona narzuciła rządy sowieckie Ukrainie w roku 1918 i Gruzji w roku 1921, a w roku 1920 próbowała je narzucić Polsce.
Lekcja rewolucji francuskiej nie determinowała myśli i działań Lenina w całości. Równie obficie czerpał on z marksizmu i rosyjskich rewolucyjnych utopistów, szczególnie Czernyszewskiego i Nieczajewa. Nie zmienia to jednak oczywistego osadzenia bolszewizmu w tradycji jakobińskiej, co potwierdzali sami bolszewicy, określając się często mianem „proletariackich jakobinów”.
Stalin dla uprawomocnienia swej władzy zastąpił odwołania do jakobinizmu – leninizmem, ale i u niego był widoczny wpływ rewolucji francuskiej. Przeszedł przecież od zwykłego terroru do wielkiego terroru lat 1937-38, jak Robespierre, który od masakr wrześniowych z roku 1792 przeszedł do Wielkiego Terroru na przełomie czerwca i lipca 1794 roku. Stalin też zajął pozycję w „centrum”, pomiędzy „odchyleniami” lewicowym i prawicowym, podobnie jak Robespierre pomiędzy wściekłymi i umiarkowanymi.
W tym miejscu kończą się analogie, które często kierowały polityką przywódców bolszewickich. Nawet bowiem w najbardziej skrajnej fazie rewolucji francuskiej brakowało dwóch fundamentalnych cech bolszewizmu: ideologii (marksizm był źródłem dogmatów, marksizm-leninizm stał się ortodoksją) i organizacji zawodowych rewolucjonistów. Tymczasem sformułowanie ideologii i koncepcji organizacji doprowadziło do powstania partii bolszewickiej – rdzenia totalitaryzmu, z którego rozwinął się w 1917 roku ruch masowy oraz totalitarne państwo partyjne, fenomen charakterystyczny dla XX wieku.
Analogia czwarta: show must go on Rewolucja bolszewicka nie zerwała jednak z rewolucją francuską. Jej symboliczny koniec, naznaczony Tajnym raportem Nikity Chruszczowa na XX Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, jest dziwnie podobny do zakończenia jakobińskiego terroryzmu. Manewr polityczny, starannie przygotowany przez sowieckie kierownictwo, do złudzenia przypomina swój pierwowzór sprzed stu sześćdziesięciu lat. Tak samo bowiem wyglądały wydarzenia po upadku Robespierre’a. Konwent, który w wielkim stopniu ponosił odpowiedzialność za masowy terror – szczególnie w Wandei – zorganizował proces Carriera, organizatora mordów w Nantes. Carrier stał się kozłem ofiarnym, a jego skazanie i egzekucja pozwoliły oczyścić Konwent z wszelkiej odpowiedzialności. Niby przez przypadek proces nadzorował arcyterrorysta Fouché, wykorzystując – jak na ironię – Grakchusa Babeufa i jego pamflet z roku 1794 o „ludobójstwie” wandejskim. I jak proces Carriera pozwolił wielu terrorystom robić kariery za Konsulatu i Cesarstwa, tak Tajny raport pozwolił na kontynuację karier całej nomenklaturze sowieckiej oraz, rzecz jasna, kadrom KGB. Chruszczow, który w młodości był robotnikiem zakładów metalurgicznych i w zasadzie nie chodził do szkoły, zapewne nic nie wiedział o procesie Carriera. Jednak niezawodny instynkt wybitnego przestępcy politycznego kazał mu powtórzyć wypróbowany już manewr, poprzez który załatwił amnestię całej klasie politycznej, a całemu społeczeństwu narzucił przymusową amnezję. 29 stycznia 1891 roku Clemenceau oświadczył: Rewolucja stanowi całość (un bloc), wymuszając na wszystkich republikanach akceptację całego przebiegu rewolucji francuskiej, niezależnie od tego, jak różny charakter miały jej wydarzenia (co jasno ukazali tacy historycy, jak Guglielmo Ferrero, François Furet czy ostatnio Patrice Gueniffey). Z kolei Lenin i Stalin zmusili wszystkich komunistów do bezwarunkowej obrony rewolucji październikowej i Związku Sowieckiego i poręczenia za zbrodnie jeszcze gorsze od popełnionych w latach 1792-94, czyniąc w ten sposób wiek XX wiekiem totalitaryzmu.
Stéphane Courtois
Historyk, redaktor zbioru Czarna księga komunizmu, wykładowca w Centre National de la Recherche Scientifique (CNRS).
Tekst ukazał się w 12 nr. magazynu “Polonia Christiana”
http://www.pch24.pl/
Źle znoszę wciskanie Polakom kitu Balcerowicz dla "Rz". Za Ziobry podejrzani byli przedsiębiorcy. Teraz wrogiem stały się OFE - mówi były wicepremier Czuje się pan jak sumienie rządu, po którym kiedyś spodziewano się liberalnych reform, z premierem, kiedyś liberałem, a dziś trochę socjaldemokratą jak sam o sobie mówi? Prof. Leszek Balcerowicz: Nie przypisuję sobie roli wieszcza ( śmiech). Ale źle znoszę demagogię, nieuczciwość, wciskanie ludziom kitu, niezależnie skąd pochodzi. I dlatego na to reaguję. Poza tym uważam szybki rozwój polskiej gospodarki za najważniejszy cel narodowy. Dlatego z tego punktu widzenia przyglądam się propozycjom i działaniom polityków. A jeśli coś budzi mój niepokój to staram się dać temu wyraz, nie dlatego by o mnie było głośno, bo tu czuję się już z nawiązką zaspokojony, ale aby mobilizować ludzi do przeciwdziałania. Tymczasem powraca sprawa oceny reformy emerytalnej i jej konsekwencji... Niestety, mamy tu bowiem do czynienia nie z debatą a z nawrotem agresywnej propagandy wobec funduszy gromadzących oszczędności emerytalne Polaków. I nie chodzi tu o personalny spór między mną a min. Rostowskim czy premierem Tuskiem, bo jest wielu ekspertów, którzy jeszcze w większym stopniu niż przy poprzednim ataku na środki w OFE merytorycznie, protestują. To nie jest więc samotny rajd. Wielu ekspertów poczuwa się do społecznego obowiązku sprzeciwu wobec tego co jest złe dla rozwoju polskiej gospodarki oraz bardzo nierzetelne. Premier zasugerował ostatnio w wywiadzie dla GW, że media tak bronią OFE, bo fundusze są znaczącymi akcjonariuszami koncernów medialnych. To klasyczny przykład insynuacji typu „kto komu służy". Kiedyś władza zarzucała oponentom, że służą CIA, a teraz że służą OFE. To nie jest przyzwoite zachowanie, bo przypisuje się jakieś ciemne intencje osobom, z których tezą ktoś nie chce się zgodzić. Świadczy to zwykle o tym, że dana osoba nie jest w stanie merytorycznie dyskutować. Przykro mi, że wychodzi to z ust premiera i mam nadzieję, że to był lapsus.W konkurencji ekonomicznej, ale także i w politycznej, liczą się nie tylko doraźne zyski. Liczy się także kapitał długofalowy, czyli reputacja. Na dłuższą metę nie można budować lub utrzymywać kapitału politycznego przynajmniej wśród wyborców bardziej wykształconych, jeśli robi się coś, co w ich oczach jest przejawem intelektualnej nieuczciwości i lekceważącego traktowania. Wspomniał pan o debacie poświęconej zmianom w OFE. Czy możliwa jest powtórka z rozrywki, czyli telewizyjna debata Balcerowicz-Rostowski? Dobrze pan to określił. Nie można redukować debaty tylko do widowiska telewizyjnego. Mam kiepskie wspomnienia z poprzedniego spotkania, bo złamano w nim uzgodnione reguły, ale nie o to tu głownie chodzi. Trzeba dać szansę udziału w autentycznej debacie wielu osobom za pośrednictwem różnych mediów. Ona się zresztą toczy. Chcę też uniknąć personalizacji problemu, czyli wrażenia, że jest to tylko spór Balcerowicz-Rostowski, bo tak nie jest. Zgoda na to widowisko oznaczałaby zgodę na potwierdzenie tego fałszywego wrażenia. Chcę wreszcie uniknąć fałszywego wrażenia, że po jednej stronie jest PO a po drugiej jest jej wróg, czyli ja. To inna partia, zdaje się, rwie się do tego, by ogłaszać mnie wrogiem . No właśnie. Jak ujawniliśmy w "Rz", SLD chce potępienia pańskich reform. Przeszedłem przez wiele bojów politycznych, więc wiem jak się zachowują niektórzy politycy. Czyżby obecni politycy SLD doszli do wniosku, że mogą osiągnąć korzyści polityczne atakując, nie tyle mnie osobiście, co reformy które dały Polsce sukces? Tak się zachowywała Samoobrona, tu SLD sięgałby więc do najgorszych praktyk przy okazji zamazując fakt, że w 1989 r. w Sejmie kontraktowym jego przedstawiciele popierali - słusznie - te reformy.W niektórych krajach Zachodu nikt by tak się nie zachowywał jak teraz próbuje to uczynić SLD, raz ze względu na reguły przyzwoitości, a dwa bo wiedziałby, że na tym straci. Wystarczy spojrzeć na Niemcy: reformy rynku pracy przeprowadzone przez Schroedera, kanclerza z SPD były i są popierane przez CDU. To pokazuje jak wiele dzieli naszą kulturę polityczną od niemieckiej.
Wydaje się, że prawie wszystkie partie zdają się przyklaskiwać rządowi w tym, że ZUS jest lepszy niż OFE i poprą zmiany w systemie emerytalnym. Wracając do SLD, można zapytać o to, jakiego sojusznika dorobiła się PO dokonując zwrotu na przełomie 2010/2011 r. w sprawie reformy emerytalnej? Gdy idzie się w złym kierunku, to miewa się sojuszników, których na początku tej drogi nie chciałoby się mieć. Wśród wielu polityków mamy dziś do czynienia z przejawami antykapitalizmu. Przejawia się to w tezie że ZUS jest dobry bo państwowy, a OFE złe bo prywatne. To pokłosie czystej ekonomii socjalizmu. U nas tzw. prawicowi politycy są często bardziej socjalistyczni niż niektórzy lewicowi. Aż dziw bierze, że taką postawę można znaleźć w PO. Trudno uważać, że doznali w sprawie OFE olśnienia pod wpływem kontaktów z panią Jolantą Fedak i automatycznie uznali się za skruszonych grzeszników, którzy przyznają się do błędu. Myślę, że to po prostu efekt kalkulacji politycznej, która jest niedobra dla Polski i bardzo ryzykowna dla PO. Opieram to na podstawie licznych kontaktów z ludźmi. Przez kilka miesięcy podczas promocji książki „Odkrywając wolność" objechałem Polskę, spotkałem ponad 20 tys. ludzi. Nie znalazłem tam zwolenników reform w stylu Orbana, a w tym kierunku idą propozycje raportu Rostowskiego i Kosiniaka – Kamysza. Ta propozycja nie przyciągnie do PO tych, którzy głosują na PiS, PSL czy na SLD, a odepchnie wielu tych, którzy głosowali na PO, nie chcąc głosować na tamte partie. Premier mówi, że na miejscu Jarosława Kaczyńskiego dałby panu honorowe członkostwo PiS bo mówiąc o tym, że „ZUS to oszustwo, złodziejstwo (...) toruje drogę do zwycięstwa PiS". Premier przypisał mi poglądy, których nie wypowiedziałem. Ja po prostu zwracałem uwagę, że jest istotna różnica między ZUS i OFE. W funduszach się inwestuje pieniądze, a w ZUS nie. Okazuje się, że przedstawianie zasadniczej, ba podręcznikowej wiedzy, może być interpretowane jako kampania przeciw ZUS. I to w sytuacji, gdy mamy do czynienia z agresywną kampanią skierowana przeciw funduszom emerytalnym.Są granice zręczności retorycznej, po przekroczeniu których staje się ona przeciwskuteczna, zużywa się. Jeśli narasta luka między retoryką a rzeczywistością to coraz więcej ludzi retoryka odpycha. W Polsce powinniśmy podnosić jakość kultury politycznej, a taka pseudodebata wokół OFE tylko ją dołuje. Dlatego trzeba się przeciwstawić temu kreowaniu - dla celów politycznych - wizerunku wybranego wroga. Za czasów Ziobry to przedsiębiorcy byli z reguły podejrzani, teraz wrogiem są prywatne instytucje - OFE. Dla Orbana wrogiem są banki, bo zagraniczne. Może to dopiero przed nami? Już nawet nie chciałbym wskazywać na to, że jeżeli ktoś uważa za dopuszczalny skok na prywatne oszczędności w drugim filarze to gdzie sie zatrzyma? A jak to narusza zaufanie do państwa! Na razie rząd dla poparcia swojej tezy o słabości OFE porównuje ich wyniki z Inwestycji z waloryzacją w ZUS. To zjawiska nieporównywalne ze względu na to, że ZUS i OFE to różne twory. ZUS ma taką naturę, że to co się tam wpłaci jest wypłacane na bieżące emerytury, a waloryzacja nie jest stopą zwrotu z inwestycji tylko aktem legislacyjno- politycznym, który można zmienić. Dlaczego wielu polityków lubi system zusowskiego typu? Bo tam można wiele rzeczy obiecywać, nie przejmując się czy następcy dotrzymają słowa. To pokazuje m.in. nasza historia. W PRL naobiecywano bardzo dużo wprowadzając przywileje emerytalne, co uczyniło ten system niemożliwym do utrzymania bez bankructwa gospodarki. Dlatego wprowadzono pierwszy filar emerytalny. Już po tej reformie były różne próby zdobywania popularności przez zmianę formuły indeksacji emerytów. Kto zabroni np. podwoić indeksację dla zwiększenia swojej popularności przed wyborami? To nie jest teoria, to życie.Tymczasem w OFE stopa zwrotu jest autentycznym wynikiem z inwestycji. Na dodatek zdaniem ekspertów m.in. z Komitetu Obrony Bezpieczeństwa Emerytalnego, stopa zwrotu w długim terminie była wyższa niż waloryzacja w ZUS. Ścięcie wpłat do OFE w 2011 r. drastycznie ograniczy przyszłe emerytury z II filaru oraz obniżyło łączne emerytury. A teraz proponuje się de facto nacjonalizację co najmniej niektórych aktywów OFE.Śmiech mnie ogrania jak przedstawiciele PO-PSL mówią o konsultacjach dotyczących wyboru jednego z trzech wariantów - to urąga słowu konsultacje – bo mamy odpowiadać na pytanie „wolisz, żeby ci obcięto nogę czy rękę?". Jednocześnie rząd narzekając na miliardy pobrane przez OFE w formie opłat nie robi nic by te opłaty przy okazji proponowanych zmian obniżyć. Ma to pewnie przekonać ludzi by OFE jednak nie wybierać... To kolejna nierzetelność. Przecież wiadomo, że wysokość opłat zależy od oficjalnych regulacji i jeżeli ktoś krytykuje te opłaty to powinien je zmienić. Dwa lata temu kiedy dokonywano pierwszego skoku na oszczędności w OFE padła obietnica, że to już koniec wrogich ruchów wobec funduszy emerytalnych, a po drugie że wprowadzi się większą liberalizację w OFE dotyczącą inwestycji, umożliwiając ich większą efektywność. Żadna z tych obietnic nie została dotrzymana. Nie rozumiem jak można tak nie liczyć się ze słowem danym ludziom. Rząd stoi przed koniecznością nowelizacji budżetu na 2013 r. To porażka ministra finansów, który utrzymywał długo że to może nie być konieczne, bo gospodarka w drugim półroczu odbije? Nowelizacja nie jest dramatem. O wiele większym problemem jest groźba trwałego spowolnienia wzrostu naszej gospodarki. Po pierwsze, wskutek starzenia się społeczeństwa, przy braku dodatkowych reform, zatrudnienie będzie spadać; mimo głównej reformy zrobionej przez rząd Donalda Tuska, czyli podwyższenia wieku emerytalnego. A to co było naszą główną siłą, czyli wzrost efektywności, też słabnie. Za mało także mamy inwestycji, zwłaszcza prywatnych. Wobec każdego z tych zagrożeń można i trzeba zaproponować określone reformy. Ale proszę spojrzeć czym zajmują się w większości polscy politycy? Kłótniami i antyreformami. Niedawno wróciłem z Bułgarii – tam władze dwa lata temu podjęły daleko mniej drastyczną próbę sięgnięcia po pieniądze z ich OFE. Zostało to zablokowane przez działanie ich społeczeństwa obywatelskiego, w tym związków zawodowych. Ciekawe jak to będzie w Polsce? To dla nas test na miarę ACTA? Na pewno to ważny test dla społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. A jak pan ocenia inne aspekty polityki gospodarczej takie jak ratowanie Lotu czy budowę elektrowni Opole przez spółki Skarbu Państwa?Tu się przebijają konsekwencje zachowywania kontroli politycznej nad dużą częścią gospodarki. Wydawałoby się, że socjalizm, który był krachem własności państwowej, pokazał że politykę trzeba wyprowadzić z przedsiębiorstw, czyli je prywatyzować. Ale okazuje się, że nie wszyscy wyciągnęli takie wnioski i – o dziwo! - dotyczy to też ludzi, którzy nazywali się liberałami. Zastanawiam się czy to nie skutek wygody politycznej polegającej na tym, że można rządzić przez telefon. Władza przez telefon była ulubioną władzą w socjalizmie. Ale bezpośrednie wpływy polityków na przedsiębiorstwa zatruwają zarówno gospodarką jak i politykę. Wracając znów do premiera, oświadczył górnikom, że nie będzie zmian w ich emeryturach i że nie będzie tu słuchał mądrali z Warszawy... Jeśli to prawda to stanowi to substytut rzeczowej polemiki. Poza tym tych „mądrali" jest dużo i nie tylko w Warszawie. Należy do nich wielu wyborców PO. Jak pan jako były bankier centralny ocenił komunikat RPP, że kończy ona cykl obniżek stóp procentowych. Trudno o inny bank, który wydał tak zdecydowany komunikat. Mam nadzieję, że tym razem jest to oparte na wiarygodnych prognozach. Każdą niezależną instytucję trzeba rozliczać z realizacji jej celu, a do niedawna przez najdłuższy okres w historii RPP inflacja była wyższa niż cel inflacyjny. Nie słyszałem wtedy żadnej krytyki RPP ze strony polityków oraz analityków bankowych. Teraz, gdy inflacja okazała się niższa, najprawdopodobniej przez czynniki przejściowe, słyszymy chór krytyków z tych kręgów. To jest zadziwiająca asymetria.Uważam, że po to jest niezależny bank centralny, żeby wykazywał pewien konserwatyzm, a na pewno nie naśladował FEDu w jego aktywiźmie. Pod wpływem takiej polityki zachowanie rynków finansowych przypomina zachowanie narkomana, który tak jest uzależniony od niekonwencjonalnej polityki monetarnej, że z każdym miesiącem trudniej mu żyć bez tego i potrzeba kolejnych dawek. A im dłużej to trwa, tym gorzej.
Paweł Czuryło
CO KOGO SZOKUJE „Szokujące pustki w kasie ZUS” – ostrzega Gazeta Wyborcza. „Przez najbliższe lata co roku będzie mu brakować na wypłatę emerytur ponad 50-60 mld zł. W 2025 r. nawet 80 mld zł, a za ponad 40 lat już 120 mld zł”.
www.wyborcza.biz/Emerytura/1,124711,14257047,Szokujace_pustki_w_kasie_ZUS__Przyczyny__Demografia_.html#BoxSlotIIMT
Jak ktoś nie ma pojęcia jak funkcjonuje tak zwany system emerytalny, to może być w „szoku”. W 2007 roku – jak byłem przelotnie Przewodniczącym Rady Nadzorczej ZUS – mówiłem, że w „kasie” ZUS nie ma żadnych pieniędzy. Ba! Nie ma nawet żadnej „kasy”. ZUS pobiera składki emerytalne i wypłaca emerytury. Poza tym robi jeszcze setki innych, bezsensownych rzeczy. Wpływy ze składek stanowią dochód Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którym zarządza ZUS. Od dawna nie starczają one na wypłacane aktualnie emerytury. Więc ZUS dostaje z budżetu dotację, żeby mu starczało na te emerytury. Od 1999 roku, odkąd ZUS zaczął część składki przekazywać do OFE – dotację musi dostawać coraz większą. Więc budżet musi się coraz bardziej zadłużać – między innymi w OFE i w bankach będących akcjonariuszami PTE, które zarządzają OFE. Czasami zadłuża się „osobiście” sam ZUS. Wprowadził taki zwyczaj Pan Profesor Balcerowicz, jak był Ministrem Finansów i część składki z FUS powędrowała do OFE. Żeby budżet ładniej wyglądał – zadłużał się ZUS. Między innymi w bankach będących akcjonariuszami PTE, które zarządzają OFE. Więc to państwu „brakuje” na emerytury, a nie ZUS-owi. Ale nie brakuje tak „w ogóle” – bo przecież emerytury są wypłacane – tylko brakuje ze składek emerytalnych. Więc państwo dokłada do emerytur z innych podatków. I to akurat dobra wiadomość. Bo akcyza na pracę – nazywana „składką na ubezpieczenia społeczne” (w tym emerytalne) jest gorszym podatkiem od akcyzy na wódkę. „Szok” autorów z GW mnie jednak szokuje. Albowiem obecna prognoza przedstawiona przez ZUS jest… lepsza od poprzedniej!!! W poprzedniej (z 2010 roku) wykorzystana została prognoza demograficzna na lata 2008-2035 sporządzona przez GUS w 2008 roku, przedłużona przez ZUS do 2060 roku. W obecnej wykorzystano prognozę Eurostatu z wariantu bazowego obliczeń wykonywanych dla Grupy Roboczej do Spraw Starzenia się Społeczeństwa przy Komisji Europejskiej. Więc wyniki są lepsze! Są też lepsze bo uwzględniają „niekorzystne” zmiany w OFE – czyli obniżenie składki im przekazywanej. Dlatego załamanie w latach 2025-2030 będzie mniejsze niż zakładano dwa lata temu w poprzedniej prognozie, a w roku 2060 będzie podobne jak zakładano poprzednio. Na poprawę prognozy wpływ miało też podwyższenie wieku emerytalnego. Choć subiektywnie niekorzystne dla przyszłych emerytów, to korzystne i dla OFE i dla ZUS i dla FUS. Więc osobiście spodziewałbym się kolejnych zmian wieku emerytalnego. I wtedy prognozy ZUS się poprawią. Gwiazdowski
14/07/2013 Jedna ręka sama nie klaska Artur W. napadł z nożem w ręku na Urząd Pocztowy nr 4 w Puławach. W czasie napadu miał dwadzieścia lat, plecak, w plecaku gaz łzawiący, kastet,, nóż i drugi komplet ubrania. Policjantom powiedział, że chciał okraść pocztę, bo zmusiła go do tego sytuacja życiowa(???) Było to 22 marca 2013 roku, po południu. Twarz schował w kapturze i zasłonił chustką, trzymając w ręku nóż. Mimo wygrażania, że go użyje- pracownica poczty nie dała się zastraszyć. Nie dała pieniędzy.. Wówczas Artur W.- uciekł Trafił do aresztu i przesiedział tam do czerwca, do ogłoszenia wyroku. Został wypuszczony na wolność w dniu ogłoszenia wyroku. Sąd Okręgowy w Lublinie skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. KAZAŁ MU TEŻ IŚĆ DO SZKOŁY I NAUCZYĆ SIĘ JAKIEGOŚ ZAWODU(???) Powinien tez dostać kuratora, który się nim zajmie, żeby nie schodził na złą drogę. W końcu wszyscy jesteśmy dziećmi demokratycznego państwa prawnego- aż do śmierci. Odpowiedzialność dorosłej jednostki- w demokratycznym państwie prawnym- nie ma tu nic do rzeczy. Każdego trzeba prowadzić za rękę i odzwyczaić od odpowiedzialności. To jest oczywiście dobry pomysł, żeby przestępców kierować do szkoły na nauki, zamiast ich naprawdę karać- tym bardziej, że szkoły zawodowe zostały polikwidowane. Ale natomiast są szkoły tzw. wyższe, które produkują bezrobotnych, albo urzędników, którzy w przyszłości będą kształtować oblicze polskiego socjalizmu biurokratycznego Więcej urzędników! Chciałoby się zakrzyknąć. Bez urzędników nie będzie socjalizmu, bo kto widział, żeby socjalizm istniał bez armii urzędniczej? Przepisy i urzędnicy- to jest to! Teraz jest czas, gdy tzw szkoły wyższe werbują studentów na nauki. Idąc na parking po samochód, przeczytałem na plakacie werbującym, jakie nauki oferuje Wyższa Szkoła Ochrony Środowiska w Radomiu. Oferuje: ochronę środowiska, turystykę i rekreację, bhp i logistykę. W domu doczytałem w Internecie. Niech młody człowiek wybierze sobie” naukę”, której chciałby się nauczyć.. No i niech się uczy: ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem, zarządzania w ochronie środowiska,, ochrony środowiska w motoryzacji,, ochrony środowiska w turystyce, ekologicznych uwarunkowań ochrony środowiska, charakterystyki energetycznej i audytingu energetycznego budynków. Będzie pasożytnicze życie z certyfikatów energetycznych.. Może też się „ nauczyć”: ochrony stanowiska pracy, logistyki zaopatrzenia produkcji, logistyki transportu i dystrybucji, odnowy psychosomatycznej, pedagogiki czasu wolnego, może zostać opiekunem osób niepełnosprawnych albo poświęcić się rekreacji ruchowej. Może też zostać opiekunem ludzi starszych- na rachunek gminy. Może też poświęcić się turystyce na obszarach leśnych i chronionych turystyką(??) Proszę zobaczyć jaki jest wybór ”nauki” przygotowującej młodych ludzi do życia w budżetówce- z pracy innych. Wszyscy młodzi kończący takie” nauki” powinni być od razu kierowani do życia w budżetówce.. No oczywiście najlepiej w urzędzie.. A na pozostałych – poza budżetówką- nałożyć kolejne podatki.. Skoro „ekologia” podniesiona została do rangi” nauki” to dawaj produkować wykształciuchów, którzy będą zaludniać urzędy i budżetówkę. I jeszcze za to płacą. Ile takich szkół” nauki” jest w Polsce? Za moich czasów szkolenia bhp miałem w szkole – o ile pamiętam- dwie godziny tygodniowo. Dzisiaj trzeba się szkolić w zakresie bhp- 3,5 roku(???) Postęp w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy postępuje. .Niejeden zrobi doktorat i profesurę w zakresie szkolenia bhp I będzie nas pouczał w telewizji.. Tylko patrzeć jak studia w zakresie bhp będą trwały 6 lat(!!!) Tak jak z Prawa Pracy. Nawet będąc profesorem z zakresu Prawa Pracy – można zostać prezydentem,. To są najlepsze rekomendacje. A jakby „ wykształcić” się w zakresie ”ochrony stanowisk pracy”( ??? ) Albo w zakresie” odnowy psychosomatycznej”? Najzabawniejsza musi być” nauka” z zakresu „pedagogiki czasu wolnego”(???) Ta „ nauka” wkrótce może być bardzo potrzebna wobec zbliżającego się ”kryzysu” i wielkiego bezrobocia, które- przy takim prowadzeniu polityki ekonomicznej- musi się zdarzyć. Tym bardziej, że socjalistyczny rząd administracyjnie- przy pomocy Sejmu- likwiduje miejsca pracy. Tak jak polikwidował cukrownie, stocznie, kopalnie- w imię ideologii, a przedwczoraj- ubojnie. Będzie wielu bezrobotnych, którzy mają czas, żeby go przepędzać na bezrobociu. I wtedy do akcji wkroczą pedagodzy „ wykształceni” w zakresie” pedagogiki czasu wolnego”.. Nie znam dokładnie tej „ nauki”, ale rozumiem, że pedagodzy czasu wolnego będą organizowali i próbowali oswajać bezrobotnych i czasem wolnym.. Żeby ich wszystkich przyzwyczaić do permanentnego bezrobocia , żeby nie daj Boże nie podnieśli się i nie zaczęli szukać pracy.. Bo wtedy okazałoby się, że pedagodzy wolnego czasu, sami będą mili problem- będą mieli wolny czas. I wtedy będą wymagali opieki innych pedagogów- też wolnego czasu. To wszystko będzie się odbywało na nasz rachunek, bo taki pedagog upływającego i wolnego czasu, będzie musiał być uczepiony pieniędzy upaństwowionych gminnie, albo centralnie.. Tak czy siak- będziemy tymi pedagogami wolnego czasu obciążeni, jakbyśmy obciążeń mieli jeszcze mało. To jest tak jak z bezrobociem- im większe tym lepiej dla urzędników walczących z bezrobociem. I lepiej dla urzędów upaństwowionej pracy, bo dostaną od socjalistycznego rządu- więcej naszych pieniędzy na pozorowaną walkę z bezrobociem. Wydawanie pieniędzy przez urzędników biurokratycznego frontu pracy jest tyle szkodliwe co antyekonomiczne. Żeby je wydać, trzeba je najpierw zabrać niewinnym i pracującym, którzy z pozorowaną walką z bezrobociem nie chcą mieć nic wspólnego, Ale muszą mieć, bo tego wymaga od nich pod przymusem- demokratyczne państwo socjalistycznej pracy.. W Puławach budowa socjalizmu nie ustaje.. Od dwóch lat przejeżdżam przez most im. Józefa Piłsudskiego , wybudowanym w roku 1934 i po lewej stronie w kierunku Lublina, budowano port rzeczny. Trwało to ze dwa lata, aż nareszcie jest. Za każdym razem przejeżdżając raz w tygodniu widziałem jak serce socjalisty rośnie, a rozum konserwatysty – więdnie. Bo co może być z wydawania pieniędzy przez urzędników budujących socjalizm? Prawie zawsze marnotrawstwo.. No i stało się. Piękny port, który widać, i brud finansowy, którego nie widać, ale którego się domyślałem przez ostatnie lata.. Kupiłem gazetę” Wspólnota Puławska „ za 2 złote.. I na pierwszej stronie zdjęcie portu i tytuł” Utopione miliony”(???) Piramida socjalizmu w Puławach kosztowała 60 milionów złotych(!!!!) 60 – ciężko wypracowanych milionów, ale wydanych lekko.. Jak to wydaje lekko – urzędnicza ręka.. 70% tych pieniędzy” dała” Unia Europejska , resztę- pozostałe 18 milionów dołożyła gmina Puławy.. Musi to być zamożna gmina, którą stać będzie na utrzymanie eleganckiego portu.. Oprócz wydanych 18 milionów. Unia „ dała” ale jak wpłaciliśmy składkę – miesiąc w miesiąc.. W granicach 2 miliardów złotych miesięcznie.. Puławy mają jeszcze miasteczko holenderskie, czyli przebudowaną ulicę Włostowicką. Socjaliści tubylczy , przebudowali ją za 30 milionów złotych, i teraz można tamtędy jechać z prędkością 20km/h.. A było normalnie- a teraz- za jedyne 30 milionów- jest nienormalnie. Gdyby jeszcze utopić ze 20 milionów- byłoby jeszcze nienormalniej.. W celu poprawy bezpieczeństwa jacyś szaleńcy, za trzydzieści milionów złotych pobudowali progi zwalniające i pochylnie. Czy to nie piękne szaleństwo? Budować drogę, a potem ją dewastować progami i pochylniami.. To nie taniej wyrąbać w niej dziury młotem pneumatycznym? Byłoby taniej, ale chodzi o to, żeby było drożej.. Ktoś w końcu buduje te progi zwalniając i pochylnie.. On zarobi- a reszta cierpi.. A jedna ręka sama nie klaska. Musi być klika! Albo klaka klaskająca. Żeby wyklaskała te 30 milionów marnotrawstwa… I żeby była wokół kloaka.. To jest ilustracja” społecznej gospodarki rynkowej”, czyli budowanej po cichu – komunistycznej wspólnoty.. A to wszystko kosztuje! Aż się zawali.. Wtedy propaganda będzie nam wmawiała, że „kapitalizm i wolny rynek się nie sprawdził”. Ale komunizm biurokratyczny się sprawdził..??? Co widać w Puławach gołym okiem.. WJR
Rytualny ubój polskich finansów i gospodarki. Premier rządu D.Tusk i media mętnego nurtu skutecznie przykryły temat katastrofy finansów publicznych, tematyką uchwały o ludobójstwie na Wołyniu i rytualnym ubojem zwierząt. Po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że Polska zasługuje na cud, tym razem zapełniania wielkiej, czarnej dziury budżetowej. Jak mawia mój ulubiony ekspert ekonomiczno - satyryczny Jan Pietrzak, to już nie tyle dziura, co prawdziwy Rów Mariański, ale najbardziej niebezpieczne są dziury w głowach rządzących. Kłamstwo, buta, arogancja i nieudacznictwo zbierają właśnie swe żniwo. Pan Premier wraz ze sprawcą całego nieszczęścia MF J.V.Rostowskim "Sztukmistrzem z Londynu" będą teraz manewrować z deficytem budżetowym, niczym Titanicem wśród lodowych gór biedy, beznadzieii, recesji i pustej kasy. Słynny kandydat na Prezydenta z Białegostoku Pan Kononowicz mógłby być naprawdę dumny z 6 lat rządów PO-PSL, bo przecież chodzi o to, by nie było nic - 111 ministrów i v-ce ministrów, w tym 9-ciu v-ce ministrów finansów zrobiło swoje. Teraz okazuje się, że zielona wyspa była, tyle tylko, że dla ociemniałych lemingów i ekonomicznych daltonistów. Premier D.Tusk ogłosił narodowi w porze szczytu urlopów i wakacji, że ponieważ nie bardzo może teraz haratnąć w gałę z powodu kontuzji, to będzie w najbliższych dniach bardzo intensywnie, wspólnie z MF J.V.Rostowskim i innymi "wybitnymi specjalistami" swego rządu pracować nad sposobem, który możliwie bezboleśnie dla obywateli (czyżby pod narkozą) pozwoli zniwelować tą dramatyczną różnicę między planowanym, a faktycznym deficytem. Po 6-ciu latach nic nie robienia i zaklinania naszej rzeczywistości gospodarczej mamy (o dziwo) jakiś dramat z budżetem i finansami. Konieczność nowelizacji budżetu czyli zwyczajne manko w kasie. To tylko kłamstwo, buta, arogancja i nieudacznictwo zbierają właśnie swe żniwo. Wygląda na to, że MF J.V.Rostowski jest albo kłamcą i oszczercą, albo całkowitym ignorantem ekonomicznym i powinien dziś publicznie przeprosić wszystkich tych, którzy już rok temu ostrzegali, że ten poker oszustów skończy się katastrofą finansów publicznych, zapaścią dochodów podatkowych na kwotę co najmniej 26-30 mld zł i realnym deficytem budżetu rzędu nie 35,5 mld zł, tylko 60-70 mld zł. Lista publikacji i ostrzeżeń na łamach portalu wPolityce, tygodnika Sieci, Gazety Bankowej czy Faktu z ub. roku jest bardzo, ale to bardzo długa. MF publicznie obrażał krytyków i zapewniał, że budżet jest bezpieczny, stabilny, rozwojowy i dobrze policzony. Nie ma co fałszywie nucić znów Polakom - "Polacy nic się nie stało" - bo stało się, nasza kieszeń jest poważnie zagrożona, beztroska ekipa znów się zabierze za nasze portfele. Hasło "co by tu jeszcze spieprzyć Panowie", zwłaszcza w gospodarce i finansach nadal jak widać jest aktualne. MF J.V.Rostowski może niczym Onufry Zagłoba powiedzieć narodowi "Jam, że to sprawił" tyle, że może nie sam, lecz z bracią lichwiarską z całego świata. Kolejnych Niderlandów obiecać się nie da. Teraz w trudzie i znoju, gdy niewdzięczny lud odpoczywa w górach i nad morzem, nasz wybitny mag od finansów wspólnie z Premierem będą manewrować jak wymanewrować Polaków po raz kolejny i jak z budżetowej nędzy dojść do pieniędzy. Przecież chyba cała polska kasa nie poszła na garnitury, sukienki czy bilety na koncert Madonny, z pewnością zostało w budżecie 500 milionów na urzędnicze premie. Cóż to, że po 6-ciu latach rządów PO-PSL, Polska jest dziś potencjalnym bankrutem, z kosmicznymi długami i "Dziurą Mariańską" w budżecie. Co mądrzejsi wiedzieli już dawno, że Pinokio z Gargamelem to piorunujący duet dla polskich finansów publicznych. Na naszych oczach dokonał się rytualny ubój tyle, że naszych finansów, budżetu i majątku narodowego.Partia miłości jak widać, najbardziej ukochała kłamstwo i magiczne sztuczki. Już czas przyznać się publicznie - "kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem, kłamaliśmy cały czas" - gdy idzie o stan polskiej gospodarki i finansów, a nie stojąc nad przepaścią, mówić o bezbolesnym manewrowaniu.Teraz rząd premiera D.Tuska chce rozwiązywać problemy, które sam stworzył przez ostatnie 6 lat beztroskich rządów, nie tylko w sferze finansów. W końcu stadiony stoją i zamiast dopłacać do programu "Mieszkanie dla Młodych", można młodych tam skoszarować, benzyna 95 jest już po 5,50-5,60zł za litr, może być przecież po 7 zł, można podnieść VAT do 25 proc., wiek emerytalny z 67 lat do 76 lat. Można zlikwidować związki zawodowe na wzór XIX Anglii, można oprócz elastycznego czasu pracy wprowadzić np elastyczne emerytury - w latach parzystych emerytury i renty dostają tylko urodzeni w latach parzystych i odwrotnie - można też wprowadzić elastyczne wynagrodzenie - raz, dwa, trzy, dziś wypłatę dostajesz Ty. Można wprowadzić elastyczne leczenie ciężko chorych - entliczek, pętliczek, na kogo wypadnie, na tego bęc. Można wprowadzić mandaty dla pieszych, za krzywy chód po chodnikach, można posłać do szkół nie 6-latki, ale np. 4-latki, można też wprowadzić wariant cypryjski w bankach w Polsce. Jest więc jak widać jeszcze bardzo szeroki wachlarz manewrów, zwłaszcza gdy rozum śpi, a serca nigdy nie było. Szewczak
To naprawdę nie żarty - roszczenia wobec Skarbu Państwa wynoszą 10 mld zł
1. W ostatnim tygodniu na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury minister Nowak miał przedstawić problem roszczeń firm realizujących rządowe kontrakty drogowe wobec Skarbu Państwa. Sprawa roszczeń wobec GDDKiA, stała się głośna po słynnym liście obecnych w Polsce ambasadorów Niemiec, Francji, Austrii, Holandii, Irlandii oraz Portugalii. Napisali oni list do wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego z protestem w sprawie realizacji kontraktów drogowych przez firmy pochodzące z ich krajów. Ich zdaniem „GDDKiA nie tylko wadliwie przygotowała procesy inwestycyjne związane z budową dróg ale i konsekwentnie przerzuca odpowiedzialność za problemy z ich realizacją na firmy wykonawcze”. List podobnej treści został także wystosowany do europejskich organizacji branżowych, które z kolei przekazały go do Komisji Europejskiej, która przecież kontroluje wykorzystywanie pieniędzy pochodzących z budżetu UE. W listach tych zwraca się uwagę, że w sądach w Polsce wykonawcy rządowych zleceń drogowych procesują się już z GDDKiA o kwotę przynajmniej 1 mld zł, natomiast całość ich roszczeń do Generalnej Dyrekcji, opiewa na kwotę około 10 mld zł (i nie chodzi tutaj tylko o roszczenia firm zagranicznych ale wszystkich firm realizujących kontrakty drogowe).
2. Na posiedzeniu komisji nie było oczywiście ministra Nowaka (ma widocznie poważniejsze sprawy na głowie), na pytania posłów odpowiadał wiceminister z resortu infrastruktury, a ponieważ jak się wydaje niedawno przejął odpowiedzialność za tę problematykę (po odwołanym ministrze Jarmuziewiczu), więc wyraźnie było widać i słychać, że taka skala problemów wyraźnie go przerasta. Generalnie podczas obrad roszczenia firm wykonawczych wobec Skarbu Państwa były bagatelizowane, twierdzono że są one nieuprawnione, a GDDKiA wychodzi naprzeciw oczekiwaniom wykonawców jeżeli tylko jest to możliwe. Przyciśnięci do muru przedstawiciele resortu i GDDKiA jednak przyznali, że roszczenia firm zagranicznych związane z realizacją kontraktów drogowych już teraz przekraczają kwotę 4 mld zł.
3. Niestety prowadzący obrady szef komisji infrastruktury z Platformy nie dopuścił do głosu przedstawicieli związków firm budowlanych zaangażowanych w kontrakty drogowe. W związku z tym jeden z tych związków (Polski Związek Pracodawców Budownictwa) opublikował oświadczenie, w którym polemizuje z informacjami przedstawionymi przez rząd. Stwierdza w nim, że rząd nie powinien bagatelizować sporów z firmami drogowymi bo to właśnie polskie sądy coraz częściej przyznają im rację i w związku z tym zasądzają odszkodowania. Do tej pory zasądziły już na ich rzecz kwotę przynajmniej 1 mld zł, a razem z odsetkami to kwota 1,3 mld zł. Za takie pieniądze można przecież wyremontować setki kilometrów dróg krajowych. Z oświadczenia wynika, że skala roszczeń wobec Skarbu Państwa szacowana obecnie przez związek wynosi 10 mld zł i jeżeli rząd dalej będzie unikał jakikolwiek kontaktów z tymi firmami to wszystkie one będą dochodzone w procesach sądowych.
4. Minister Nowak w tej sytuacji próbuje uciekać do przodu i niedawno ogłosił rozpoczęcie przetargów na kolejne 700 km dróg ekspresowych (według tzw. załącznika nr 5),które mają być realizowane do roku 2015 o wartości około 35 mld zł. Jeżeli się jednak okaże, że trzeba będzie regulować wspomniane roszczenia to z większości tych inwestycji trzeba się będzie wycofać, zwłaszcza, że sama GDDKiA „słania się finansowo na nogach”. Właśnie niedawno Platforma i PSL znowelizowały ustawę o finansowaniu dróg aby GDDKiA mogła zaciągać nowe kredyty nie na budowę dróg, a na spłacanie starych długów. Kuźmiuk
Okupanci szykują rozprawę Kulminacyjnym momentem wyznaczonej na 6 lipca apoteozy generała Wojciecha Jaruzelskiego, jako patrona stanów wojennych, było zadowolenie nadesłane przez rosyjskiego prezydenta Włodzimierza Putina, który podkreślił, że generał Jaruzelski zawsze „przejawiał męstwo” w służbie Związkowi Radzieckiemu. Niestety mimo takiego certyfikatu kwestia przywództwa zjednoczonej lewicy nie została rozstrzygnięta między innymi z powodu decyzji niezależnej prokuratury, która śledztwo w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce przedłużyła do jesieni. Wynika z tego, że zainteresowane wywiady jeszcze nie ustanowiły między sobą kompromisu co do podziału wpływów w naszym nieszczęśliwym kraju, który umożliwi dokonanie na tubylczej scenie politycznej niezbędnych zmian, aby wszystko pozostało po staremu. Oczywiście nie oznacza to, by zapanowała jakaś stagnacja. Co to, to nie; „z władzą sowiecką nie będziesz się nudził” - zapewniał Aleksander Sołżenicyn - a cóż dopiero, gdy władza sowiecka udrapowała się w kostium demokratyczny? Bo właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia od 20 maja, kiedy to prezydent Putin nakazał rosyjskiej FSB nawiązanie współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce, co oznacza, że i Służba Kontrwywiadu Wojskowego współpracuje z FSB. Nigdy dość przypominania o tym fakcie, bo ma on zasadnicze znaczenie dla rozwoju sytuacji w naszym nieszczęśliwym kraju, w którym bieg wydarzeń najwyraźniej przyspiesza. Oto pan minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, podkręcony „zaniepokojeniem” okazanym przez pana Piotra Kadlcika ze Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich z powodu „faszyzmu”, co to „podnosi głowę”, nakazał niezależnemu prokuratoru generalnemu Andrzeju Seremetu włączenie prokuratury w świętą wojnę z faszyzmem, proklamowaną jeszcze 11 listopada. W prokuraturze powstanie zatem specjalny pion - czy aby nie imienia Zarako-Zarakowskiego? - a skoro tak, to tylko patrzeć, jak i w niezawisłych sądach powstaną specjalne wydziały imienia Stefana Michnika, który do faszystów ma, jak wiadomo, specjalnego nosa. Poprzedzone to zostanie szkoleniami i „warsztatami” dla prokuratorów i policjantów, których w węszeniu za „faszystami” będą szkolić starsi i mądrzejsi. W ten oto sposób okupująca Polskę soldateska, podobnie jak w roku 1944 i latach następnych, będzie rozładowywała potencjał niebezpieczny dla strategicznych partnerów i Partnera Najbardziej Strategicznego, który z naszym nieszczęśliwym krajem wiąże różne plany i nadzieje. Ten potencjał stanowi ta część młodego pokolenia Polaków, którym sprawy Polski nie są obojętne - co zarówno przez naszych okupantów, jak i ich zagranicznych mocodawców musiało zostać uznane za zagrożenie dla ich żywotnych interesów. Część udało się rozładować przy pomocy emigracji, ale wszyscy przecież nie wyjadą, bo wtedy okupanci zostaliby pozbawieni wszelkich korzyści z okupacji. Zatem pozostałą część trzeba będzie spacyfikować i w tym celu ministru Bartłomieju Sienkiewiczu wyznaczono zadania, które on z kolei przekazał niezależnej prokuraturze i niezawisłym sądom. Widać, że okres pieriedyszki powoli dobiega końca i jesienią, kiedy być może kompromis w sprawie podziału wpływów między wywiadami zainteresowanymi naszym nieszczęśliwym krajem zostanie osiągnięty i niezależna prokuratura będzie miała jasność, jakie rozkazy padną w sprawie tajnych więzień CIA, wyjaśni się kwestia przywództwa zjednoczonej lewicy, a soldateska da znak rozpoczęcia terroru. SM
Dlaczego władza państwowa chce znów nas okraść, mówiąc, że to dla naszego dobra? Na początek postawię przewrotną tezę, że władza państwowa naszego kraju nie działa dla dobra nas obywateli Polski, a jedynie w celu przedłużenia swojego trwania na eksponowanych i dobrze płatnych stanowiskach. Uważacie, że to bzdura? To przeczytajcie poniższe. Na dzień dzisiejszy zadłużenie Polski sięga grubo ponad 800 miliardów złotych i to bez wliczania zadłużenia jakie ma ZUS w stosunku do obywateli. Już samo to jest zatrważające, ale nie jest sednem sprawy. Kwota ta w stosunku do PKB wynosi prawie 60%, a konstytucja zabrania zadłużania państwa większego niż te 60 %. Nasze mało kochane władze państwowe tak rządzą, że muszą cały czas zaciągać nowe pożyczki powiększając dług państwa. Przed władzą w chwili obecnej stanął wiec problem skąd zdobyć następne pieniądze, aby utrzymać się przy władzy, a jednocześnie nie naruszyć zakazu konstytucyjnego. I tu na scenę wkracza nieoceniony wicepremier Rostowski proponując prostą operację księgową. Część długów należy ukryć przeksięgowując je. Zamiast długów państwa zrobić z nich długi ZUS, które oficjalnie nie podlegają zakazowi konstytucyjnemu. Stąd pomysł, aby oszczędności emerytalne Polaków złożone w OFE przekazać do ZUS-u. Wtedy zamiast obligacji skarbowych na kwotę 170 mld złotych, pojawi się wirtualny zapis w księgowości ZUS o kontach na których znajdą się te 170 mld zł. Ta operacja to umorzenie długów państwa w stosunku do OFE. Co to da panu Rostowskiemu ? Otóż oficjalny dług państwa spadnie o kwotę 170 mld zł, czyli tyle nowych pożyczek będzie rząd pan Tuska mógł zaciągnąć i jakoś dotrwać do końca kadencji. Spyta się ktoś : A co mnie właściwie to obchodzi, czy dług państwa ma przełożenie na moje życie ? Odpowiedź jest prosta : Grecy też się tym nie interesowali i obudzili się z ręką w nocniku. Przykład Grecji dowodzi,że jednak powinno nas to obchodzić, bo to ma, w perspektywie czasowej wpływ na nasze życie. A unia może uratować maleńką Grecję, ale na dużą Polskę nie starczy jej pieniędzy. Jak wygląda pod względem prawnym to co chce zrobić mało kochany wicepremier Rostowski. Otóż jest to po prostu zwykła kradzież. Pieniądze zgromadzone na rachunkach OFE nie są własnością państwa, ale obywateli i to oni powinni wyrazić zgodę na ich przesunięcie. Dodatkowo nasz mało kochany wicepremier z żywej gotówki, chce zrobić zapis księgowy bez żadnej wartości. Pieniądze zgromadzone w OFE są dziedziczną naszą obywatelską własnością i nikt poza nami nie ma prawa nimi dysponować. Dlatego mamy dla pana Rostowskiego czwarty wariant rozwiązania problemu OFE. Oddajmy pieniądze z OFE ich właścicielom tzn. obywatelom Polski, którzy tam te pieniądze umieścili, zresztą pod przymusem. Potrzebna do tego ustawa zmieści się na jednej kartce formatu A4. Jako obywatel nie zgadzam się z dalszym okradaniem nas obywateli w powyższy sposób tzn. przez rząd i OFE, a posłów którzy do kradzieży dopuszczą, głosując za złodziejską ustawą pana Rostowskiego, należy wyrzucić z sejmu na zawsze.
15.07.13 Koordynator Generalny d/s ZUS, Kongresu Nowej Prawicy Grzegorz SOWA „Wierzymy , że socjalizm i demokracja to niepodzielna jedność” - tak zapisano w dokumentach socjalistycznej partii USA, który to cytat znalazłem w niedawno wydanej książce panów Franka Kerstena i Karela Beckmana, a wydanej przez pana Jana Fijora w ubiegłym roku. Pan Frank Karsten i pan Hans- Herman Hoppe- gościli w tym roku na Targach Książki, które odbywały się na Stadionie Narodowym(???) Książkę mam- wraz z autografem obu panów. Zaraz na drugiej stronie jest następujące zdanie:” Zamiast prowadzić nas do solidarności społecznej, prosperity i wolności, demokracja doprowadza do konfliktów społecznych, nieokiełznanych wydatków rządowych oraz tyranii państwa”.. Wszystko jest w jak najlepszym porządku- oprócz słowa” społecznej”.. Socjalizm, demokracja, społeczeństwo .. Te trzy słowa stanowią niepodzielną jedność… Słowo to powinno być dopisane do dokumentów amerykańskiej partii socjalistycznej.. Zresztą socjalizm w USA triumfuje.. Zgodnie z zasadą Marksa- najpierw demokracja – a potem socjalizm.. Nie odwrotnie.. Bo się nie uda- wybudować socjalizmu.. Europa tonie w socjalizmie, a my razem z nią. Coraz większa ingerencja biurokratycznych rządów w życie” obywateli”, coraz większe podatki, coraz większe długi, coraz więcej państwa w gospodarce- no i potrzeba pieniędzy na budowę socjalizmu. Bo socjalizm to system redystrybucji bogactwa wytworzonego, a nie system generowania bogactwa.. Muszą być pieniądze odebrane” obywatelom „w każdy możliwy sposób. .Każdy sposób jest dobry żeby zabrać. Socjalizm nie może funkcjonować bez konfiskaty.. Wolne żarty- a nie wolny rynek.. Ali Baba i rozbójnicy z Ministerstwa Finansów już wymyślili jakby tu dodatkowo napełnić budżet demokratycznego państwa prawnego preferującego socjalizm, jako formę współżycia pomiędzy „obywatelami” tego państwa pod nadzorem wszechwładnej biurokracji i wymyślili, że nadszedł odpowiedni moment na wprowadzenie podatku od napiwków..(???) To wielki socjalistyczny skandal, że socjalizm do tej pory nie dopilnował, żeby zająć się tą sferą dodatkowych dochodów kelnerów, fryzjerów, taksówkarzy i kto tam jeszcze korzysta z dobrodziejstw wolności w sferze napiwków.. Są już kasy fiskalne- ale to jeszcze za mało.. Trzeba będzie założyć dodatkowe kasy fiskalne na same napiwki.. Nie może tak być, żeby jakakolwiek wartość pieniężna pozostawała nieopodatkowana., poza kontrolą socjalistycznego państwa biurokratycznego, Kontrola musi być rozciągnięta na wszystko! Z czasem i rozłożona w czasie.. Nie może być to rabunek zorganizowany na raz.. Systematycznie mniej boli.. No i będą kontrole. Fiskalni rozbójnicy będą penetrować zakłady fryzjerskie, restauracje, kawiarnie i atakować taksówkarzy. Będą prowokacje organizowane prze służby skarbowe, będą nękani klienci jako świadkowie tego niecnego procederu.. Będzie się można odwołać do sądu, skoro funkcjonują prawa człowieka.. Na podstawie praw człowieka i obywatela odbywał się będzie ten rabunek napiwkowy. Przecież musi być jakaś podstawa prawna zorganizowanego napadu- jak to w demokratycznym państwie prawnym konstruującym socjalizm. Bo przecież nie może być tak, że urzędnik idzie sobie do prywatnej własności bierze ile uniesie.. Wszystko zanosi do państwa.. Tak będzie później- na razie trzeba zachować pozory.. Bo nie ma takiej zbrodni i niegodziwości, której nie popełniłby „liberalny” rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.. A pieniędzy brakuje systematycznie- jak to podczas budowy najszczęśliwszego ustroju na świecie- socjalizmu.. Wszyscy zainteresowani kradną- nie można powiedzieć- zgodnie z prawem, bo prawo w socjalizmie musi jakieś być, choć przeszkadza, ale póki co, na razie, tymczasem- niech będzie.. W końcu „prawo jest przeżytkiem burżuazyjnym”- więc przyjdzie czas, że się go zlikwiduje zupełnie.. Wszystko będzie po uważaniu- urzędnika skarbowego i innych sitw zaprzyjaźnionych i zdeterminowanych w budowie państwa socjalistycznego w kierunku na komunizm. Tym bardziej, że budżet strasznie trzeszczy pod naporem socjalistycznego państwa prawnego Premie wypłacane strażnikom tego porządku idą w miliony złotych. Co jakiś czas , niezależna” prasa i niezależne media elektroniczne informują nas jak to sobie folgują przedstawiciele władz..I nie będzie można rzucać jajkami w prezydenta III Rzeczpospolitej na Ukrainie. Ucierpiała marynarka pana prezydenta, który pojechał się pogodzić z Ukraińcami spod znaku sierpa i młota- narodowego- OUN UPA.. Ciekawe, że zawiodła ochrona, bo gdyby ten młody człowiek zamiast jajka, miał granat F1 i wrzucił panu prezydentowi za marynarkę- nie mielibyśmy już prezydenta. NA szczęście to tylko jako, ale ochrona zwiodła. Tak jak zawiódł pan prezydent Janukowicz. Nie przybył do Łucka.. Zawsz pisałem, że mądrzy ludzie na Ukrainie nie są zainteresowani w przystąpieniu do zachodniego kołchozu o nazwie Unia Europejska , udają, że chcą, że coś podpiszą- a zwlekają. Moim skromnym zdaniem nie przystąpią, bo to jest zwykły ekonomiczny nonsens.. Wolą wolny rynek w ramach porozumienia z Rosja, Białorusią i innymi krajami, które dzięki temu będą się rozwijać, a nie zwijać- jak socjalistyczna Unia Europejska pogrążona w długach i głupocie planowej.. Janukowicz musiałaby być kompletnym idiotą, żeby dobrowolnie przystąpić do towarzystwa wzajemnych socjalistów, których jedynym celem jest rabowanie poddanych różnych demokratycznych landów demokratycznych państw socjalistycznych. „Wiara w nieomylność wolnego rynku, to szkodliwa ideologia, która prowadzi do coraz ostrzejszych kryzysów”(????- twierdzi pan George Soros w swojej książce” Nowy paradygmat dla rynków finansowych”(!!!) Pan Sorsos jest fundatorem posad dla jego sympatyków, którzy razem z nim budują w ponad sześćdziesięciu krajach „ społeczeństwa otwarte”- u nas taką budową zajmuje się Fundacja Batorego, której honorowym członkiem jest oczywiście pan George. Soros. Widać wyraźnie jakiej ideologii jest zwolennikiem pan G. Soros.. Interwencjonizmu, czyli socjalizmu, a sam przecież dorobił się miliardów dolarów na spekulacji walutami– jednak na wolnym rynku. To nie wolny rynek prowadzi do kryzysów, tylko socjalizm pożyczkowy, powodujący, że miliony ludzi żyją na kredyt.. I pompuje się te bańki mydlane i finansowe, z których żyją wyłącznie bankierzy, którzy życie na kredyt wymyślili.. No i ci wszyscy analitycy finansowi , którzy kręcą się przy tzw. rynkach finansowych, które nie mają wiele wspólnego z kapitalizmem. Bo pieniądze znajdujące się na giełdach pochodzą z pracy, a dopiero potem trafiają na giełdy spekulacyjne. Taki ciekawy cytat zaczerpnąłem z książki pana Roberta Gwiazdowskiego, pod tytułem” A nie mówiłem?”, odnośnie wypowiedzi analityka rynków finansowych. Taka fajna wypowiedź brzmi:” ”Rynek znajduje się w pewnej konsolidacji, po której powinno nastąpić kontynuowanie dominującego trendu, ale czasami odwrotnie”(???) Prawda, że wspaniała perełka manipulacyjna A teraz ja: zachodzące rynki finansowe są równie potrzebne jak wschodzące w trendzie konsolidacyjnym opartym o bańki spekulacyjne wypełnione pustymi pieniędzmi wypłukanymi jak złoto z powietrza.. Socjalizm i demokracja! WJR
Kaczyński o nowej europejskiej wierze politycznej poprawność Jarosław Kaczyński „ Musimy powiedzieć jasno: nie jeden raz w polskiej historii było już tak, że byliśmy wyspą wolności. I tą wyspą wolności musimy pozostać. Nie pozwolimy na to, by w Polsce jak w innych krajach, ktoś kto wyznaje wiarę chrześcijańską, kto wyznaje wiarę katolicką był prześladowany, był niszczony, był nawet więziony z tego powodu. A to dziś już w Europie się zdarza. Nie możemy się na to zgodzić „.....” pamiętajmy o słowach marszałka Piłsudskiego - zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. Przed nami długa droga, mówił o niej ojciec Rydzyk, przed nami droga do rzeczywistej równowagi sił, także w mediach, bez tej równowagi bez zapewnienia praw katolikom Polska nie będzie krajem demokratycznym, nie będzie krajem, w którym wszyscy mogą swoją wiarę, swoją osobowość wyrażać w sposób równy „....” Jeśli myśleć o polskich sprawach i analizować je w chłodny sposób, to wracamy do prawdy podstawowej: nie ma Polski bez Kościoła, bo Kościół jest jedynym w Polsce dzierżycielem systemu wartości, który Polacy znają. (...) Kiedy tu stoimy - widzimy naszą siłę, jak nas jest wielu. Ale pamiętajcie, że poza tym klasztorem jest Polska i jest w niej wiele do zrobienia. Żeby ostatecznie zwyciężyć, jeszcze raz muszę odwołać się do słów o. dyrektora - musimy być jedno. Jeśli będziemy zjednoczeni, zwyciężymy. Podaję tutaj rękę tym, którzy kiedyś od nas odeszli - tak, musimy być jedno, zwyciężymy „....(źródło )
Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „....”dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „......(więcej )
Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '….(więcej)
Profesor Ferguson uważa ,że polityczna poprawność jest „ religią państwową „ Zachodu . Profesor D'Alemo systemy takie jak polityczna poprawność określa jak religie polityczne . Socjalistyczna polityczna poprawność jest bękartem dwóch innych totalitarnych socjalizmów . Niemieckiego socjalizmu Hitlera i rosyjskiego socjalizmu Stalina . „...(więcej )
Polecam wysłuchania całego przemówienia Kaczyńskiego w którym mówi on o politycznej poprawności jako o nowej europejskiej wierze , która prześladuje chrześcijan w Europie . Mówiąc o Polsce jako o oazie wolności obiecał że nie dopuści do tego , aby doszło u nas do prześladowań religijnych ludzi wierzących. Mówiąc o politycznej poprawności określił ją jako wiarę stanowiącą zagrożenie dla Polaków, całego społeczeństwa , dla Polski . Polityczna poprawność jest antywrtosci , dekadencji i zniszczenia. Drugim bardzo ważnym aspektem jego przemówienia było podkreślenie ,że system wartości nie leży w rękach państwa, lecz w rękach instytucji religijnych, w rękach kościoła . Jest to bardzo ważne , gdyż Kaczyński opowiedział się tym samym za budową w Polsce państwa prawa zgodnie z definicja Fukuyamy w której system prawny państwa musi być ograniczany poprzez religijne normy etyczne Przeciwieństwem państwa prawa jest państwo w którym podstawą prawa jest pozytywizm prawny Kelsena, z której to koncepcji wyrósł narodowy socjalizm. Przemówienia Kaczyńskiego są coraz bardziej przemyślane , a jego myśl polityczna coraz bardziej spójna Z pewnością będzie to miało fundamentalne znaczenie dla kontynuatorów jego linii politycznej .
Tezy Fukuyamy. „Wczesne państwa europejskie sprawowały sądy, ale nie dyktowały praw. Źródła praw tkwiły gdzie indziej :,albo w religii ...albo w zwyczajach plemion lub innych społeczności lokalnych . Wczesne państwa europejskie ustanawiały niekiedy nowe prawa , ale ich władza i prawomocność wynikały raczej ze zdolności do do bezstronnego egzekwowania praw niekoniecznie będących ich własnym wytworem. „...”To rozróżnienie pomiędzy prawem i prawodawstwem jest kluczowe dla zrozumienia samych rządów prawa „....”...prawo to zbiór abstrakcyjnych zasad sprawiedliwości , pełniących funkcję spoiwa określonej społeczności . W społeczeństwach przednowoczesnych uważano ,że prawo ustanowione zostało przez władzę wyższą niż jakikolwiek ludzki prawodawca :bóstwo , odwieczny zwyczaj lub naturę . Prawodawstwo natomiast odpowiada temu , co dziś nazywamy prawem pozytywnym , i stanowi pochodną władzy politycznej „.....”O rządach prawa można można mówić jedynie tam , gdzie istniejący uprzednio zbiór praw ma wyższość nad prawodawstwem , co oznacza , że jednostka sprawująca władzę polityczną czuje się związana prawem . Nie chce przez to powiedzieć, że sprawujący władzę prawodawczą nie mogą tworzyć nowych praw . Jeśli jednak mają one funkcjonować w ramach rządów prawa , ich rozporządzenia muszą być zgodne z istniejącym prawem , a nie dyktowane wyłącznie widzimisię. „..” Rządy prawa stanowią odrębny składnik ładu politycznego nakładający ograniczenia na władzę państwa „...(więcej)
Profesor Roberto de Mattei w tekście zatytułowanym „Unia Europejska - banda rozbójników?„ Takie pojmowanie prawa, którego najwybitniejszym teoretykiem był w XX wieku austriacki prawnik Hans Kelsen (1881-1973), legitymizuje porządek legislacyjny jedynie "wydajnością prawną" danej normy bądź praktyką jego stosowania „....”Benedykt XVI jednak w swoim orędziu wygłoszonym w niemieckim parlamencie 22 września 2011 roku skrytykował wprost pozytywizm prawny Kelsena, wskazując, że z tej właśnie koncepcji wyrósł narodowy socjalizm„...”W Unii Europejskiej, podobnie jak w innych wielkich instytucjach międzynarodowych, nadrzędnym źródłem prawa jest norma produkowana przez prawodawcę „...(więcej) Mojsiewicz
Minister Tamborski teraz ma wątpliwości w sprawie Azotów
1. Portal Defence24.pl zajmujący się przemysłem, wojskiem i bezpieczeństwem zamieścił w ostatni piątek tekst informujący o spodziewanym kolejnym ataku na tarnowskie Azoty ze strony rosyjskiej spółki Acron i jej właściciela Wiaczesława Kantora. Zdaniem autora tekstu Piotra A. Maciążka w związku z coraz bardziej prawdopodobnym przedłużeniem na kolejne 5 lat unijnych ceł antydumpingowych na rosyjską saletrę amonową (jeden z najpopularniejszych nawozów sztucznych używanych w rolnictwie), Wiaczesław Kantor nie ma innego wyjścia i musi nabyć jakiś duży zakład produkcyjny wewnątrz Wspólnoty. Wprawdzie spółka Acron posiada różne firmy na terenie Unii Europejskiej ale wszystkie one to albo spółki handlowe albo logistyczne, a produkty którymi obracają pochodzą głównie z Rosji.
2. Przypomnijmy tylko, że już w lipcu 2012 roku, rząd Tuska, stawał murem aby nie dopuścić do przejęcia przez rosyjską firmę Acron, pakietu większościowego Azotów w Tarnowie. Jak donosiły wówczas media, determinacja rządu Tuska była wywołana opracowaniami ABW, które czarno na białym dowodziły, że zainteresowanie Rosjan zakładami w Tarnowie, stanowi zagrożenie dla interesów ekonomicznych naszego kraju, głównie z powodu wielkości zapotrzebowania na gaz przez tę firmę. W sytuacji kiedy Rosjanie ogłosili na giełdzie w Warszawie wezwanie do sprzedaży akcji Azotów i na 3 dni przed jego zakończeniem, podnieśli zaproponowaną przez siebie cenę do 45 zł z akcję (a więc sporo wyżej niż ówczesna wycena tych walorów na giełdzie), do kontrakcji ruszył resort skarbu. Ówczesny minister skarbu Mikołaj Budzanowski publicznie mówił o próbie wrogiego przejęcia Azotów przez Rosjan, prowadził poufne rozmowy z niektórymi PTE- właścicielami OFE aby nie odpowiadały na to wezwanie, wreszcie ogłosił zamiar połączenia Tarnowa z Puławami i tym samym zablokował możliwość zdobycia przez Acron większościowych udziałów w spółce. Ostatecznie za duże pieniądze Rosjanie wykupili wtedy tylko 12% akcji „Tarnowa” i rząd otrąbił odparcie wrogiego przejęcia.
3. Sprawa Azotów stała się głośna bo Gazeta Polska Codziennie napisała o zaangażowaniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefa doradców premiera Tuska Jana Krzysztofa Bieleckiego w lobbowanie na rzecz rosyjskiej firmy. W Sejmie obyła się nawet debata na temat. Biorący w niej udział wiceminister skarbu Paweł Tamborski wielu wątpliwości niestety nie rozwiał. Posłowie dowiedzieli się, że Rosjanie mają już w skonsolidowanej grupie Azoty (a więc po połączeniu z Azotami Puławy) 15,34% akcji i są gotowi kupować kolejne pakiety akcji. Minister mówił wprawdzie o zapisach w statucie spółki, które blokują możliwość wykonywania praw z akcji po przekroczeniu 20% udziału w kapitale dla wszystkich akcjonariuszy poza Skarbem Państwa ale nie jest jasne czy tego rodzaju ograniczenia są zgodne z prawem unijnym
4.Pisałem wtedy, że Skarb Państwa ma już w grupie Azoty tylko 33% akcji i oby się za jakiś czas nie okazało, że konsolidacja Azotów Tarnów i Azotów Puławy, która zablokowała wrogie przejęcie przez Rosjan, ostatecznie jest dla nich błogosławieństwem, bo za jednym zamachem przejmą cały przemysł nawozowy w Polsce, a w konsekwencji także będą decydowali od kogo będzie nabywane 20% zużywanego w naszym kraju gazu ziemnego. Niestety wszystko wskazuje na to, że ten czarny scenariusz może się już teraz zmaterializować. Cytowany w tekście Maciążka wiceminister Paweł Tamborski zaledwie po upływie 2 miesięcy od tamtej debaty „nie jest już pewny czy zapisy statutowe dają pełną gwarancję zabezpieczenia przed Rosjanami”. Czy aby te wątpliwości przedstawicieli rządu Tuska w tak fundamentalnej sprawie nie przychodzą za późno? Kuźmiuk
KTO POMAGAŁ JARUZELSKIEMU W ZOSTANIU PREZYDENTEM 19.07.1989 Zgromadzenie Narodowe wybrało w I turze gen Wojciecha Jaruzelskiego na Prezydenta PRL. Za głosowało 270 elektorów, 233 przeciw a 34 wstrzymało się. O wyborze kandydata PZPR zdecydowała pomoc 19 przedstawicieli OKP (7 głosów nieważnych, 11 nieobecnych i 1 za). Pomocnikami generała byli niemal wyłącznie przyszli działacze Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Jaruzelski wygrał jednym głosem. Po sukcesie w wyborach czerwcowych zradykalizowały się oczekiwania wyborców. Trwały demonstracje KPN, NZS, "Solidarności Walczącej" i innych przeciwko tej kandydaturze. Do klubu OKP zgłosili się członkowie ZSL i SD deklarujący głosowanie przeciwko Jaruzelskiemu (łącznie 26 elektorów). "Arytmetyka pozwalała przypuszczać, że kandydat odpadnie. (...) Sprawa pozostała w naszych rękach ? dlatego część osób zdecydowała się unieważnić swój głos." - powiedział wiceprzewodniczący klubu OKP Andrzej Wielowieyski. "Ustaliliśmy, że nie będziemy koalicji przeszkadzać w wyborze prezydenta, ale i nie pomagać" - polemizował Andrzej Kern (później PC, obecnie ZChN). Lewicowe prezydium OKP szukało porozumienia z PZPR, ale był to ich ostatni sukces. W sierpniu negocjacje Jarosława Kaczyńskiego doprowadziły do koalicji OKP-ZSL-SD. 19.07.1989 w Londynie zmarł Prezydent RP na uchodźctwie Kazimierz Sabat.
Przeciw Jaruzelskiemu głosowało:
6 posłów ZSL, 4 posłów SD, 1 poseł PZPR
Nie wzięło udziału w głosowaniu:
3 posłów ZSL, 1 poseł SD,
Parlamentarzyści KO Solidarność, którzy oddali głosy nieważne:
Wiktor Kulerski
Andrzej Miłkowski
Aleksander Paszyński
Andrzej Stelmachowski
Stanisław Stomma
Witold Trzeciakowski
Andrzej Wielowieyski
Parlamentarzyści KO Solidarność, którzy nie uczestniczyli w głosowaniu:
Paweł Chrupek
Adela Dankowska
Marek Jurek
Lech Kozaczko
Jerzy Pietkiewicz
Maria Stępniak
Henryk Wujec
Zdzisław Nowicki
Krzysztof Pawłowski
Andrzej Szczepkowski
Mieczysław Ustasiak
Jeden parlamentarzysta z Solidarności głosował za wyborem Jaruzelskiego na prezydenta senator Stanisław Bernatowicz.
Charakterystyczne, że za wyjątkiem Marka Jurka praktycznie wszyscy pomocnicy Jaruzelskiego okazali się liberałami czy lewicowcami lub wycofali się z polityki. Poza Markiem Jurkiem wyjątki to Andrzej Stelmachowski (doradca Prezydenta Lecha Kaczyńskiego), Mieczysław Ustasiak (ZChN, Przymierze Prawicy i Akcja Katolicka) czy Paweł Chrupek (KLD, SKL, AWS i nowy SKL Artura Balazsa). Najbardziej znani kontynuatorzy tamtej linii to Henryk Wujec (doradca Prezydenta Komorowskiego) czy Krzysztof Pawłowski (członek komitetu poparcia Donalda Tuska w 2005 r. i członek rady nadzorczej Pekao S.A.).
Ciekawe czy ktoś z nich odwiedził gen.Jaruzelskiego na 90 urodziny? Lewicki: Dobrowolność ubezpieczeń spowoduje bankructwo niewydolnych systemów Z Wiesławem Lewickim, wiceprezesem Kongresu Nowej Prawicy o manifestacji przeciwko OFE rozmawiał Łukasz Cichy 18 lipca odbędzie się w Warszawie manifest przeciwko OFE, czy Ruch Narodowy i Republikanie będą manifestowały razem z KNP? KNP jest organizatorem manifestacji przeciwko dalszemu okradaniu obywateli. Organizacje, które chcą większej wolności jednostki w podejmowaniu decyzji są mile widziane we wszelkich akcjach naszej partii nakierowanych na postawienie tamy dalszemu ograniczaniu wolności. Co do meritum – nie mam na dzień dzisiejszy takiej wiedzy, czy Ruch Narodowy i Republikanie wezmą udział w tej nadchodzącej.
Co KNP proponuje zamiast OFE? Wolny wybór obywateli co do oszczędzania na własną emeryturę, czyli każdy niech sam sobie zdecyduje, gdzie i jak chce oszczędzać (czy w ogóle), zaś Państwo i jego organy muszą stać na straży, by umowy zawarte były przestrzegane. Uważamy, że wolny rynek w tej kwestii doskonale sobie poradzi, a firmy ubezpieczeniowe będą pracowały dla ludzi. Nie jak do tej pory, kiedy to Państwo decyduje, gdzie i w jakiej formie mamy zabezpieczać się na starość. Widzimy przecież, co wychodzi im najlepiej: bezczelne okradanie obywateli z ich oszczędności. Dobrze pokazuje to próba przedłużenia agonii tego zgniłego systemu poprzez rabunek oszczędności zgromadzonych w OFE.
Czy KNP zamierza wysłać pisma do rządu jak ma zachować się ws. OFE lub zaproponować jak rozwiązać ten problem? Listu raczej nie będziemy wysyłać, gdyż dobrze Oni wiedzą, że to co robią, to zwykły rabunek i nie ma sensu przemawiać im do rozsądku. Chęć wydawania ludzkich pieniędzy jest większa niż umowy, niż zwykła przyzwoitość, a ponadto są skłonni na tyle psuć prawo, by usprawiedliwić swoje złodziejskie działanie. Proponujemy bardzo prostą rzecz: pieniądze z OFE należy zwrócić prawowitym właścicielom; nich każdy dba o swoja przyszłość. Jako KNP wierzymy w ludzi i w to, że podświadomie czują oni sens powiedzenia „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Jeżeli ktoś źle zadba o swoja starość, no cóż, to trudno, będzie mu się gorzej żyło. Jednakże nie chcemy, by wszystkim się gorzej żyło, a tak aktualnie wynika to ze wszystkich prognoz, gdy państwo oferuje wszystkim głodowe emerytury.
Jak KNP zamierza przekonać ludzi o niewydolności OFE? KNP stara się prosto na przykładach pokazać patologię i zgubne skutki opieki państwa w zakresie ubezpieczeń społecznych. Jak wiemy środki zgromadzone w ZUS nie są dziedziczone i nawet nie są własnością ubezpieczanych, co potwierdził wyrok SN. Aktywa zgromadzone w OFE, z pewnymi ograniczeniami, są mimo to dziedziczone. KNP uważa, że pieniądze zgromadzone w OFE powinny być do dyspozycji ich właścicieli, ergo niech sami zdecydują co chcą zrobić, bowiem każdy ma prawo rozporządzać swoim dobytkiem jak tego pragnie, a nie tak jak chce tego jakiś minister. Przypominam: „NIE PAŃSTWO JEST ROZWIĄZANIEM NASZYCH PROBLEMÓW, PAŃSTWO JEST NASZYM PROBLEMEM”.
Czy OFE należy połączyć z ZUSem? Musimy natychmiast zlikwidować przymus ubezpieczeń społecznych we wszelkim zakresie. Dobrowolność ubezpieczeń spowoduje, iż ludzie nie będą polegać na państwie opiekuńczym, lecz sami zaczną myśleć o przyszłości, co spowoduje większą przezorność i odpowiedzialność. Zdecydowanie prościej będzie można prowadzić biznes, koszty pracy automatycznie zostaną zmniejszone, co spowoduje spadek bezrobocia, a co za tym idzie – większy popyt wewnętrzny. Ograniczona zostanie presja na wyjeżdżanie z Ojczyzny w poszukiwaniu pracy. Głównym powodem niskiej dzietności, a wieszczą nam przecież katastrofę demograficzną, są właśnie przymusowe ubezpieczenia społeczne. Ludzi nie stać dzisiaj na dzieci, bo zostały im zabrane pieniądze na ubezpieczenie. Co więcej wydaje się wielu, że skoro będzie emerytura, to po co im dzieci. Brak przymusu ubezpieczeń przywróci częstokroć zdrową mentalność, iż najlepszym zabezpieczeniem będą dobrze wychowane i wykształcone dzieci, co spowoduje wzrost urodzeń. Bez znaczenia jest dla nas czy ZUS połączy się z OFE, czy też nie: dobrowolność ubezpieczeń spowoduje bankructwo niewydolnych systemów.
Kogo KNP zaprosi na manifestacje w Warszawie? KNP zaprasza wszystkie organizacje, które wierzą w człowieka i chcą dążyć do wolności jednostki do podejmowania decyzji oraz odpowiedzialności za te decyzje. Tych, którzy chcą, by w naszym kraju w końcu nagradzane były: pracowitość, uczciwość, rozsądek, by w końcu zapanowała swoboda działań, a także by ludzie nie musieli wyjeżdżać za pracą, a cieszyli się życiem we własnym kraju.
Renta bardziej opłaca się niż emerytura Ponad 200 tysiącom Polaków, zamiast czekać na emeryturę, już teraz opłaca się bardziej pójść na rentę. Ci z najniższym, wypracowanym kapitałem mogą liczyć na świadczenia wyższe miesięcznie nawet o 400 złotych. Do tego jeżeli osiągną wiek emerytalny ich emerytura nie będzie mogła być niższa niż przyznana renta Trybunał Konstytucyjny uznał wczoraj, że rząd nie naruszył konstytucji, zgłaszając w trybie pilnym projekt ustawy podwyższającej składkę rentową. Trybunał nie zgodził się tym samym z argumentami grupy posłów PiS, którzy złożyli wniosek w tej sprawie. 1 lutego ubiegłego roku składka rentowa finansowana przez pracodawców wzrosła z 4,5 do 6,5 procent. Składka opłacana łącznie przez pracodawców i ubezpieczonego wzrosła z 6 do 8 procent. Bank Światowy, publikując przed dekadą raport na temat świadczeń socjalnych wypłacanych w poszczególnych krajach na świecie, nazwał Polskę chorym człowiekiem Europy. Podkreślano w nim, że spośród wszystkich wydatków socjalnych, w Polsce na renty wydaje się najwięcej pieniędzy w Europie. Wtedy było to aż 4 proc. PKB. Dla porównania we Włoszech wskaźnik wynosił 0,99 proc., w Hiszpanii 1,34 proc., zaś w Czechach - 1,68 proc.
- Gwałtowny wzrost liczby rencistów wyhamowały zmiany w zasadach przyznawania rent i orzekania stopnia niepełnosprawności - mówi Jacek Dziekan, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przypominając wydarzenia z 1997 roku. - Wyodrębniono wtedy dwa niezależne systemy orzekania. ZUS przyznaje teraz renty na podstawie niezależnych, powiatowych zespołów lekarskich, które orzekają o niepełnosprawności. Zaostrzono też kryteria, w przyznawaniu świadczeń. Rzeczywiście liczba rencistów po 1998 roku zaczęła szybko spadać. W maju tego roku, renty z ZUS pobierało już tylko niespełna 1,1 mln osób. To o ponad milion mniej niż jeszcze 10 lat temu. Rocznie na renty idzie ponad 18 mld zł. Niestety to, że przed 1998 roku, bardzo hojnie obdzielano rentami wpływa na to, że teraz w porównaniu z innymi krajami, są one stosunkowo niskie. Na przykład za nasza zachodnią granicą niezdolny do pracy w ramach renty może liczyć na równowartość ponad 8 tys. zł, a pogrążonej w kryzysie Grecji na 4,5 tys. zł. Niestety z prognoz wynika, że nawet zaostrzanie kryteriów w przyznawaniu rent, nie zahamuje rozszerzania się dziury w kasie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Najnowsze prognozy Zakładu, oparte na demograficznych szacunkach pokazują, że podczas gdy w tym roku na emerytury i renty brakuje ponad 52 mld zł, to w 2019 roku, będzie to już blisko 75 mld zł. Z prognoz ZUS wynika też, że sam niedobór w wydatkach na renty (wydatki niższe od wpływów ze składek) utrzyma się na poziomie ponad 8 mld zł. Wynika to między innymi z tego, że wskaźnik osób czynnych zawodowo mamy wciąż na bardzo niskim poziomie. Podczas gdy średnio w Unii przekracza on 60 proc., w Polsce to wciąż niespełna 55 proc. osób w wieku produkcyjnym. Poza tym wydatki związane ze starzeniem się (emerytury, renty) stanowią w Unii Europejskiej średnio 45 proc. świadczeń społecznych. W Polsce wydatki te sięgają aż 60 proc. świadczeń. W ten sposób plasujemy się w europejskiej czołówce obok Włoch i Malty. Najmniej względem wszystkich świadczeń wydatki związane ze starszymi osobami pochłaniają w Irlandii (23 proc. świadczeń), Luksemburgu (36 proc.) oraz w Danii (38 proc.). Renty wyższe od emerytur nawet o kilkaset złotych? To możliwe! To efekt wprowadzenia emerytur cząstkowych, ale nie tylko. Ludzie, zamiast czekać na niskie świadczenia, mogą już teraz starać się o renty z tytułu niezdolności do pracy, które będą wyższe od ich przyszłych emerytur. A jest o co walczyć, bo obecnie najniższa renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy w związku z wypadkiem lub chorobą zawodową i renta rodzinna wypadkowa to 997 zł. Aby ją otrzymać, osoba 30-letnia musi mieć co najmniej pięcioletni staż zawodowy. Im ktoś jest starszy, tym staż wymagany do uzyskania minimalnego świadczenia jest wyższy, ale też dzięki latom pracy renta jest wyższa. Dziś przeciętne świadczenie z tytułu niezdolności do pracy to blisko 1500 zł. Zważywszy, że spośród blisko 5 mln obecnych emerytów, ponad 200 tysięcy wypracowało sobie dzisiaj świadczenia miesięczne niższe od 900 złotych, w tym ponad 30 tysięcy niewiele wyższe niż 500 zł, to gra o rentę byłaby dla nich warta świeczki. Ci z najniższym kapitałem, mogliby liczyć na rentę wyższą od emerytury nawet o 400 zł miesięcznie.
- Co więcej, kiedy rencista osiąga wiek emerytalny, przechodzi na emeryturę. Zgodnie z przepisami, nie może ona być niższa, niż otrzymywana wcześniej renta. To oznacza, że nawet jeśli jako rencista uzbiera mały kapitał, dostanie wyższą emeryturę. Renta opłaca się tym bardziej, że można do niej dorobić. Dopiero jeżeli przekroczymy 70 proc. średniej krajowej pensji, to ZUS automatycznie zabiera nam cześć świadczenia, a jeśli przekroczymy 130 proc. średniej - to dopiero wtedy nie dostaniemy od Zakładu ani grosza. Liczba wniosków do komisji oceniających niezdolność do pracy i przyznających renty, z pewnością zacznie rosnąć wraz ze spadkiem wartości emerytury w stosunku do ostatniej płacy. Już teraz średnia renta przekracza 40 proc. wartości średniej pensji brutto. Tymczasem w przypadku emerytów stopa zastąpienia czyli relacja emerytura-ostatnia pensja, spadnie z około 50 proc. obecnie do nawet 35-40 proc. za 20-30 lat. Andrzej Zwoliński, Money.pl
Rumpel: Zakaz uboju rytualnego to nieuzasadniona ingerencja państwa w życie religijne obywateli
Co jakiś czas jak bumerang wraca w Polsce i całej Europie sprawa żydowskiego i muzułmańskiego uboju rytualnego, który raz jest u nas zakazany, raz dozwolony, a potem znów zakazany. Zakazała go osławiona „zwierzęca” ustawa z 2003 roku, dopuściło niedługo później rozporządzenie ministra Olejniczaka, które niedawno zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Orzeczenie trybunału otwarło drogę do nowego zakazu, który obowiązuje od początku tego roku. Teraz musi to zostać uregulowane ustawowo (ostatecznie sejm zakazał uboju rytualnego – dop. red.).
Argumenty zwolenników i przeciwników Skoro więc sprawa jest jeszcze otwarta, w kraju rozgorzał ostry spór między zwolennikami a przeciwnikami takiego uboju. Argumentem przeciwników jest zazwyczaj troska o zwierzęta, natomiast argumenty zwolenników są dwojakiego rodzaju, a ich wspólnym mianownikiem jest prawo do wolności. Po pierwsze – chodzi o wolność religijną. Dla żydów i muzułmanów ubój rytualny należy do fundamentalnych zasad religii. Jego zakaz jest dla nich poważnym zamachem na religię. Po drugie – chodzi o wolność gospodarczą. Z uboju rytualnego i eksportu mięsa koszer i halal niemałe korzyści czerpie polska gospodarka. Zakaz poważnie uderzy w polskich rolników. Może spowodować nawet całkowite załamanie produkcji wołowiny w naszym kraju. Profesor Selim Chazbijewicz, imam gminy muzułmańskiej w Gdańsku, wyraził obawy, że na zakazie uboju się nie skończy i wkrótce może dojść na przykład do zakazu noszenia burek. Wezwał też chrześcijan do solidarności z muzułmanami i żydami w tej sprawie. W „Gazecie Wyborczej” z 6 czerwca bieżącego roku Kazimierz Bem i Jarosław Makowski, agitując za zakazem uboju, otwarcie przyznają, że na tym się nie skończy i będą optować za dalszym ograniczaniem wolności kultu religijnego. Piszą tak: „Niektórzy porównują zakaz uboju rytualnego do zakazu noszenia burek. I tu też pojawia się wątpliwość: czy nowoczesne państwo w XXI wieku powinno tolerować ubiór, którego istotą jest poniżenie kobiety i wyrażenie jej podrzędnego charakteru wobec mężczyzny?”. Możemy więc być pewni, że i burki wkrótce będą zakazane. A po nich obrzezanie, chrzest niemowląt (bo po pierwsze – polanie główki małego dziecka zimną wodą nie jest dla niego przyjemne, a po drugie – rzekomo taki chrzest jest gwałceniem wolności dziecka), celibat duchownych (bo nie można zmuszać ludzi do życia niezgodnego z naturą), a w końcu całokształt publicznego kultu religijnego z procesjami na czele. Wszak Bem i Makowski jednoznacznie piszą: „Nikt nie jest i nie może być panem ludzkich sumień. Ale zupełna wolność sumienia nie oznacza i nie może oznaczać zupełnej wolności kultu”. Te zakazy są wielce prawdopodobne.
W USA przedstawiciele administracji Obamy jasno deklarowali, że ich celem jest zmuszenie Kościoła katolickiego do zniesienia celibatu i wprowadzenia kapłaństwa kobiet. U nas będzie to samo. A kult publiczny jest solą w oku wojujących antyklerykałów.
Odrzucać błędy, ale tolerować Oczywistą jest rzeczą, że katolicy i inni chrześcijanie odrzucają i muszą odrzucać błędy islamu i judaizmu, w tym i te, na których opiera się koncepcja uboju rytualnego. Powinni jednak sprzeciwiać się jego zakazowi, gdyż zakaz ów stanowi preludium do fali ataków na religię – nie tylko muzułmańską czy żydowską, ale także, a nawet przede wszystkim chrześcijańską. Dziś zakaz obejmie ubój rytualny, jutro burki, a pojutrze obrzezanie, chrzest niemowląt, a w końcu wszelkie publiczne praktyki religijne, w tym tytułowe procesje Bożego Ciała. Wtedy jednak może być za późno na protesty. Dlatego już dziś trzeba protestować przeciwko nieuzasadnionej ingerencji państwa w życie religijne obywateli. Musimy pamiętać, że polska konstytucja gwarantuje nie tylko wolność wyznania, ale i wolność kultu religijnego. Tego musimy się trzymać. Nie możemy pozwolić na ruszenie tej swobody choćby o ziarnko piasku, bo od tego ziarnka ruszy lawina. Lawina prześladowań religijnych. Artur Rumpel
Tysiąc więcej dla skarbówki W 2013 roku przeciętnie zarabiający podatnik odda skarbówce o tysiąc złotych więcej niż w poprzednim roku. Wzrost opodatkowaniu wyniósł ok. 4% i na pocieszenie zostaje stwierdzenie, że w zeszłym roku ten wzrost wyniósł aż 10% (głównie przez obciążenie pensji dodatkowo składką rentową). Dla młodych uczących się osób najlepszym sposobem na zostawienie sobie w kieszeni dodatkowej gotówki jest przejście na umowę cywilno-prawną.
27 tysięcy dla państwa Cena Państwa to raport przygotowywany dla Instytutu Globalizacji przez niżej podpisanego od 3 lat. Pewnie długo jeszcze nie będzie takiego raportu, w którym będzie można napisać, że opodatkowanie spadło, ale jeśli szukać jakiś optymistycznych wiadomości – to rząd nie jest już tak chciwy jak jeszcze niedawno. W tym roku wzrost opodatkowania wyniósł około tysiąca złotych rocznie, w zeszłym to był wzrost aż o 2200 złotych (głównie przez wyższy VAT oraz wzrost składki rentowej). Obecny wzrost opodatkowania spowodowany był głównie przez rosnące nominalnie (czyli o wskaźnik inflacji) pensje. W 2013 roku zarabiający średnią krajową odda w podatkach ponad 27 tysiące złotych rocznie, czyli 53% swojego faktycznego dochodu. Wprawdzie średnia krajowa za poprzedni rok wyniosła 3521 zł (patrz tabela 1), to jednak od tej pensji pracodawca musi jeszcze zapłacić dodatkowe składki na ZUS (ponad 640 złotych) oraz na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (prawie 90 złotych). Czyli rzeczywiste wynagrodzenie brutto powinno wynosić 4 252 złote. Dlaczego rząd nakazuje zatem pracodawcom przekazywać pracownikom, że podobno zarabiają tylko 3521 złote, skoro rzeczywiście jest to o 730 złotych więcej? Zgodnie z lewicową retoryką rządowi wygodniej jest budować napięcie pomiędzy pracodawcą a pracownikiem na przesłance, jak mało pracownik zarabia. Jakby się poczuł przeciętny Nowak, gdyby pierwszego każdego miesiąca dostał do ręki 4252 złote, a później musiałby do dziesiątego przelać na ZUS łącznie 1486 złote, a potem do dwudziestego jeszcze 245 dla skarbówki tytułem dochodowego? Czy ciągle uważałby, że to ten krwiopijca pracodawca wyciska z niego siódme poty, a potem płaci po dziadowsku, czy nagle zacząłby się zastanawiać – hola, hola, przecież to moja forsa, a wy urzędasy będziecie o niej decydować? Ale niestety rząd wpadł na pomysł, że jak poukrywa pieniądze przed podatnikiem i wmówi mu, że to przecież składki płaci pracodawca, to nie taki duży problem. Przecież pracodawca jest bogaty, więc może płacić podatki za pracownika. Gdyby kiedyś udało się jakiemukolwiek ugrupowaniu o krytycznym nastawieniu wobec wysokości podatków w Polsce dojść do władzy, to wystarczyłoby żeby na 3 miesiące kazać pracownikom płacić podatki samodzielnie, by co najmniej 70% społeczeństwa (a może i więcej) zaczęło domagać się okrojenia biurokracji, zmniejszenia zadań państwa, pogonienie nierobów do pracy (młodych mundurowych emerytów czy innych górników). A tak to większość społeczeństwa żyje w jakiejś ułudzie, że płaci 18% dochodowego, czyli nie znowuż tak dużo. Marek Langalis
16/07/2013 „Pracujemy bardzo intensywnie nad sposobem, który możliwie bezboleśnie dla obywateli pozwoli zniwelować tę dramatyczną różnicę między planowanym a faktycznym deficytem”- obiecał pan premier Donald Tusk Chodzi o kilkadziesiąt miliardów złotych, które nie wpłynęły do budżetu państwa, w związku ze zmniejszonymi zakupami Polaków, nie wpłynęło z podatku VAT. W końcu mamy” kryzys”, czyli rezultat rządów pana premiera Donalda Tuska, opartych na rządach poprzednich figurantów. Podatki rosną, ceny czynszów rosną- rosną ceny wody, śmieci, opłat wszelkiego rodzaju- rozrasta się biurokracja, która opiera swoje istnienie na wygłosowywanych przepisach w demokratycznym Sejmie. Echa nowych przepisów kosztują.. Muszą rosnąć wydatki państwa. A żeby wydawać- trzeba pieniądze mieć.. Tymczasem panu premierowi i jego przyjaciołom pieniędzy zabrakło.. „Obywatele” przestali kupować w takiej mierze, w jakiej są rabowani przez socjalistyczne państwo prawne.. Ciekawe, jak będzie rabował „ obywateli” pan premier Donald Tusk w sposób bezbolesny, żeby uzupełnić braki w budżecie,?? To znaczy chyba chodzi o znieczulenie. Ale jak znieczulić spodziewany rabunek? Najlepiej rozkręcić propagandowy przemysł rozrywkowy i zająć” obywateli” rozrywką i permanentnie serwować wesołość.. Nich” społeczeństwo” pozostaje w permanentnej wesołości, unijnej radości, więcej baloników i pani Róży Marii Grafin von Thun und Hohenstein. Hurraoptymizm jest” społeczeństwu „ potrzebny, wobec nadciągającej burzy kontroli i rabunku.. Ciekawy jestem na jakie branże postawi pan premier- które pójdą na pierwszy ogień, żeby ratować zaplanowany budżet? Co można przy okazji kontroli zlikwidować? Może ubojnie? Ale nie.. Na razie nie. Może potem.. Organów kontrolujących jest w bród, a jak będzie za mało- powoła się nowe.. Na razie podniósł się wielki hałas ze strony Izraela., ze ubój rytualny został na razie zakazany przy pomocy demokratycznego Sejmu posiadającego większość. I pomyśleć, że ratunek dla polskich firm może przyjść ze strony Izraela, tak jak murzyn John Godson ratuje honor chrześcijaństwa.. On – z wielką determinacją- walczy o zasady chrześcijańskie w demokratycznym państwie prawnym. Walczy w łonie Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej. Izrael nie protestuje, że idiotyzm likwidacji uchwalono większością głosów, ale, że uchwalono i uderzono w zasady mniejszości religijnej.. Dlaczego większość decyduje o jakiejkolwiek tradycji? Zawsze można przecież przegłosować zakaz jedzenia ryb przez chrześcijan.. Tak jak umieszczać symbol żydowskiej Tory w prezbiterium- przez księdza Lemańskiego.. Nie wiem, gdzie ksiądz Lemański umieścił ten symbol Tory.. Może w tabernakulum? Na pewno za balustradą i łukiem tęczowym. Po Soborze Watykańskim II- rewolucji w Kościele Powszechnym – barierek oddzielających prezbiterium od bryły kościoła nie ma.. Przynajmniej w nowo budowanych. Kapłan- prezbiter stoi przodem do ludu, a tyłem do Chrystusa.. To jest dopiero pomysł? Tabernakulum ma za plecami, ale stoi w przestrzeni prezbiterium. Po III i IV Soborze Watykańskim księdza się będzie wybierało w wyborach powszechnych., każdy ubiegający się o status kapłana- będzie miał swój program wyborczy. Nie będzie święceń kapłańskich- będą demokratyczne wybory, rozwalające Kościół. Więcej wina! Księdzem będzie mogła być kobieta, a w prezbiterium będą różne symbole- nie tylko Tory. Na pewno Koranu.. Może Szatana.. Kto dożyje , – zobaczy! Przed Soborem Watykańskim II- prezbiterium było skierowane na wschód i było zamknięte apsydą lub prostą ścianą. Teraz już nie.. Demokracja rozwali Kościół- tak jak rozwala nasze państwo i inne państwa tzw. demokratyczne. Przegłosowują wszystko! Będzie likwidacja różnicy pomiędzy deficytem zaplanowanym a faktycznym. Nie obędzie się bez likwidacji wielu firm, które padną ofiarą zmniejszania deficytu. Ofiary muszą być, jak się finansowe drzewo rąbie.. Bo wyciąganie pieniędzy -z mających kłopoty finansowe firm- musi być bezbolesne. Dostaną jakie zastrzyki znieczulające czy co.?. Może kontrolerzy będą atakować w nocy, jak właściciele firm będą spać. I wtedy będą wyciągać bezboleśnie pieniądze na pokrycie zwiększonego deficytu, nie mówiąc o długu publicznym. Ciekawe, że właściciele demokratycznego państwa prawnego nie rozważają w ogóle pomysłu z obniżeniem kosztów funkcjonowania państwa.(???) Wydatki idą pełną demokratyczną parą!!!!!. To bardzo ciekawy eksperyment- zagłodzić firmy- rozbudować apetyt! Węgrzy jednak mają szczęście.. Orban ma wiele oleju w głowie i działa odważnie.. Będzie likwidacja siedziby Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Budapeszcie..(????) To jest sprawa nie porównywalna z likwidacją uboju rytualnego.. To są wielkie pieniądze- dla bankierów.! Orban chce spłacić długi z Międzynarodowego Funduszu Walutowego do końca roku, a potem przestać pożyczać i zadłużać naród węgierski. Bardzo dobry pomysł, ale czy spodoba się bankierom? Chyba znowu zacznie się wojna z Orbanem.. Hussain też chciał dobrze dla swojego państwa. Chciał zamienić rozliczenie w dolarach za ropę- na euro. Złapali sukinsyna i zrobili z nim porządek.. No, nie bankierzy- Amerykanie! Największa demokratyczna armia świata! Ze złem trzeba walczyć i wypalać do kości.. Jak ktoś nie daje zarobić, bo wie swoje? Czy Unia Europejska pozostanie obojętna na to co wyprawia Orban? Chce uniezależnić swój kraj od różnych podejrzanych instytucji finansowych., które ściągają skórę z narodów- aż do kości. Tam gdzie pojawiają się instytucje międzynarodowe i finansowe- natychmiast pustoszeją kasy państw, w których takie instytucje się pojawiły.. Cypr, Słowenia, Hiszpania, Portugalia, Włochy. Grecja.. Wszystkie kasy opróżnią i wprowadzą nędzę- ale zadłużoną. „Pracują bardzo intensywnie”- jak twierdzi pan premier Donald Tusk, żeby” bezboleśnie” obrabować swoich ”obywateli”. To jest godne pochwały- mam na myśli Orbana-, że stara się zatrzymać rabunek swoich” obywateli”, w przeciwieństwie do naszego premiera. Dwaj premierzy- a jacy różni.. Jeden zadłuża nas na potęgę, a drugi próbuje wyciągnąć swój naród z rąk międzynarodówki lichwiarskiej.,. Było pożyczonych 20 miliardów euro przez poprzednio rządzących socjalistów demokratycznych- zostało do spłacenia jedynie 2,2 miliarda- i to przed terminem- ponad plan. I nich spieprzają.. Ale czy to będzie mu darowane? Chyba dopiero teraz zaczną się represje.. Trzeba będzie Państwo Węgierskie wyizolować międzynarodowo, żeby nie dawało złego przykładu.. Tak jak zepsute jabłko w skrzyni z jabłkami.. Różnica jest tylko taka, że w europejskiej skrzyni z jabłkami- Węgry okażą się jedynym zdrowy jabłkiem.. Nie może być zdrowych jabłek w skrzyni z zepsutymi jabłkami. .Bo od zdrowego jabłka nie nabiorą smaku jabłka popsute.. Raczej będą starały się popsuć smak jabłka dopiero co wyleczonego. Najlepiej byłoby, żeby Węgry opuściły popsutą Unię Europejską. I zaczęły normalnie funkcjonować, potem Królestwo Wielkiej Brytanii, a potem…. Może my?? Jeśli do tego czasu nie zbankrutujemy razem z tą socjalistyczną Unią oparta o redystrybucję, a nie tworzenie bogactwa. Na razie socjalistyczny rząd” pracuje bardzo intensywnie”, żeby nas dobić w poszukiwaniu pieniędzy.. Czy mu już teraz się to uda? Ano- zobaczymy! Gdyby mu się teraz nie udało- najwyżej następnym razem przy brakach w budżecie.. Biurokracja - mać! WJR
Ksiądz Lemański, rozbite jajko i królewski potomek w Anglii
1. Premier zapowiedział rychłą nowelizację budżetu i jednoczesne wykreślenie I progu ostrożnościowego z ustawy o finansach publicznych, minister Rostowski sięga garścią po oszczędności ubezpieczonych zgromadzone w OFE, pojawiają się sygnały o zbliżającym się ataku rosyjskiej firmy Acron, która chce wreszcie zdobyć pakiet kontrolny w tarnowskich Azotach, ale w mediach z jakiś „tajemniczych” powodów króluje zupełnie co innego. Można się domyślać dlaczego, wszystkie te sprawy są dla rządzących strasznie niewygodne, zresztą premier Tusk i minister Rostowski bardzo się denerwują jak dziennikarze zadają im pytania dotyczące problemów, z którymi nie mogą sobie poradzić. Dlatego też kierujący mediami publicznymi wiedzą, że władzy denerwować zbytnio nie można, a właściciele mediów prywatnych ciągle liczą, że premier Tusk się jednak wywiąże i doprowadzi do zakazu emisji reklam w mediach publicznych, więc coraz mniej cierpliwie ale jednak czekają.
2.Przez wiele dni serial z księdzem Lemańskim, z jego udziałem nie tylko w programach informacyjnych ale także wielu publicystycznych, w których goszczą jego gorliwi obrońcy, a w telewizjach 24-godzinnych czerwone i żółte paski, na których opisywany jest dosłownie każdy krok bohatera ostatniego czasu. Dobrze, że wczoraj ksiądz się jakoś zreflektował, wydał oświadczenie, że się pomylił w ocenie dekretu księdza arcybiskupa, który przenosi go na emeryturę, już się z parafii przeniesie, bo telewizje już się przygotowywały do przeprowadzenia transmisji z jego usunięcia z parafii przez księży z kurii warszawsko-praskiej. Zresztą wczoraj bezpośrednich transmisji z parafii w Jasienicy we wszystkich telewizjach było przynajmniej kilkanaście, jeszcze rano ksiądz Lemański w obecności parafian dosłownie drwił sobie z trzech przedstawicieli kurii którzy przybyli aby wprowadzić tam administratora wyznaczonego przez arcybiskupa, ale już wieczorem samotni parafianie zostali wystawieni na żer rządnych sensacji dziennikarzy, bo ksiądz zdecydował się swoje oświadczenie opublikować w internecie, a parafian zapomniał poinformować o zmianie swojego stanowiska.
3. Rozbite jajko na marynarce prezydenta Komorowskiego podczas jego wizyty w Łucku przez młodego Ukraińca chyba niezadowolonego z tej wizyty, to kolejny temat obecny bardzo mocno w mediach od niedzieli. Ten incydent w oczywisty sposób świadczy o słabości ochrony głowy polskiego państwa. To wydarzenie można by skwitować za Molierem „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”, bo przecież prezydent Komorowski awansując kierownictwo BOR mimo ewidentnej odpowiedzialności za poważne błędy w przygotowaniu wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku, zamiótł wszystkie problemy z ochroną pod dywan. Takie błędy się mszczą. Skoro winni tak ogromnej nieodpowiedzialności zostali nagrodzeni, skoro nie wyciągnięto żadnych wniosków z tak ogromnej tragedii, to trudno, żeby biuro i jego agenci funkcjonowali profesjonalnie.
4. Wreszcie narodziny potomka rodziny królewskiej w Wielkiej Brytanii, to oczywiście ważne wydarzenie dla Anglików czy szerzej dla całej wspólnoty brytyjskiej, nakręcane przez media tego kraju ale to jeszcze chyba nie dostateczny powód, żeby każde wiadomości w Polsce zaczynały się od połączenia z Londynem. Koczowanie dziennikarzy pod szpitalem, ustalanie płci i imienia noworodka, różne gadżety, które już są zapewne wyprodukowane i zmagazynowane i czekają na „godzinę zero”, w której zostaną dostarczone do sklepów pamiątkarskich, to wszystko od wielu dni także musi zaprzątać głowy Polaków.
5. Skończą się te historie, to zostaną wykreowane następne, żeby tylko o ważnych dla Polaków problemach nie mówić, a jak już mówić to bardzo pośpiesznie i najlepiej późnym wieczorem, aby tylko problem „odfajkować”. Coraz bardziej rzuca się tylko w oczy intensywność „sztucznych problemów”, które uzyskują czołówki w mediach. Im trudniej przychodzi obecnej władzy rządzenie, tym bardziej zastępcze problemy urastają w mediach do monstrualnych rozmiarów. Czyżby coraz trudniej było odwracać uwagę Polaków od spraw zasadniczych? Kuźmiuk
Marczuk Pandemonium polityki przemocy Tuska Bartosz Marczuk „Tracimy niepodległość „.....”Cała polityka „przemocy" wobec obywateli – choćby deklaracje fiskusa o wchodzeniu z kontrolami do naszych domów, słowa ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza o tym, „że państwo polskie nie może zatrzymać się na progu domów", nieprzyjazna polityka wobec przedsiębiorców –skłania, wręcz odstrasza ludzi od powrotu. I zmusza do emigracji. „....”W Polsce to nie zmiany kulturowe, ale głównie bariery materialne i brak poczucia bezpieczeństwa decydują o zastraszająco niskiej liczbie rodzących się dzieci. Dla Polaków rodzina i dzieci to wciąż jedne z najważniejszych wartości „....”Wyludniamy się w zastraszającym tempie. To przed czym przestrzegali demografowie i o czym wciąż słyszeliśmy na zasadzie „za 20 lat będzie nas o 3 mln mniej, będziemy starsi, nie będzie młodych" dzieje się właśnie teraz. Czarna seria podawanych ostatnio przez GUS danych nie pozostawia złudzeń - rok 2013 może przejść do historii jako początek demograficznego pandemonium. „.....”U nas na niski wskaźnik dzietności nakłada się wielka ucieczka młodych za granicę „.....”Siła narodów jest siłą ich ludzi. By się o tym przekonać wystarczy spojrzeć na mapę świata i porównać liderów na poszczególnych kontynentach z ich liczebnością. „....”Tak źle nie było od ośmiu lat, a mamy „szansę", że ten rok będzie najgorszy od blisko 70 lat, czyli czasu zakończenia wojny. „....”Dlaczego w Polsce nie rodzą się dzieci? Lewicowe środowiska przekonują, że to naturalny proces w bogacących się społeczeństwach. – Nic nie można z tym zrobić, ludzie po prostu nie chcą potomstwa – przekonują. Tyle, że przeczą temu fakty. „....”wskaźnik dzietności zmalał w zastraszającym tempie, w bogacących się krajach zajęło to więcej czasu, spadki nie były aż tak głębokie. Dość powiedzieć, że Polska zajmuje pod tym względem 212. miejsce na 224 kraje świata. „....(źródło )
Tusk „Im dłużej jest się premierem, tym bardziej staje się w jakimś sensie socjaldemokratą.Bo kiedy się rządzi, to w żadne sposób nie można uciekać od odpowiedzialności za słabszych. W Polsce miliony ludzi potrzebują albo drogowskazu, albo opieki, albo pomocy, wrażliwość socjaldemokratyczna musi być obecna w praktyce rządzących. „....(więcej )
Marek Bankowicz.... „Führer III Rzeszy był gorliwym uczniem Marksa i Engelsa „......”Wszystkie te środowiska w obawie przed komunistami postawiły na Hitlera jako tak zwane mniejsze zło. Stworzona przez niego III Rzesza okazała się jednak państwem na wskroś socjalistycznym. W wielu kwestiach, takich jak zakres opiekuńczości państwa czy stosowanie wojny jako narzędzia rewolucyjnej polityki, przewyższyła nawet dokonania Lenina i Stalina w Związku Radzieckim. „.....”Socjalizm stanowił jeden z trzech - obok nacjonalizmu i rasizmu - ideowo-politycznych filarów nazizmu. Hitler był autentycznym wyznawcą socjalizmu i przejął z niego wszystkie zasadnicze punkty programu „...”nienawiść do kapitalizmu „.....”Nazizm od początku deklarował się jako ruch socjalistyczny, robotniczy i radykalny społecznie. Równocześnie narodowy charakter hitleryzmu stawiał go w opozycji do różnych formuł socjalizmu oficjalnego, czyli internacjonalistycznego. Hitler zwalczał bolszewizm nie dlatego, że był antysocjalistą, ale ponieważ uważał go za "żydowską kreację". Jeden z angielskich badaczy, George Watson, trafnie określił kiedyś narodowy socjalizm mianem "nieteoretycznego marksizmu". Socjalistyczne oblicze nazizmu było sprawą nader kłopotliwą dla lewicy, która uczyniła wiele, aby go zakryć kurtyną milczenia.Młody Hitler, stały bywalec bibliotek najpierw w Wiedniu, a potem w Monachium, z pasją - jak sam mówił - "połykał" literaturę socjalistyczną. Karol Marks i Fryderyk Engels należeli do jego ulubionych autorów. Marksizm studiował też podczas pobytu w celi więzienia w Landsbergu, gdzie trafił po nieudanym puczu monachijskim z 1923 r „.....”Szansa na urzeczywistnienie marzeń pojawiła się szybko, bo w kwietniu 1919 r. zrewoltowani żołnierze i robotnicy ogłosili w Monachium, że Bawaria staje się republiką rad. Hitler chciał wtedy przystąpić do partii komunistycznej, a na rozmaitych wiecach i manifestacjach pojawiał się z czerwoną opaską na rękawie. Po zdławieniu bawarskiej republiki rad miał kłopoty i został nawet aresztowany. Zwolniono go, gdy zdecydował się być tajnym informatorem wojskowego kontrwywiadu. Miał rozpracowywać oraz denuncjować oficerów i żołnierzy, którzy podobnie jak on angażowali się po stronie komunistycznej rewolty. „......”W kierownictwie NSDAP z nie skrywaną sympatią obserwowano bolszewicki eksperyment w Rosji, a sam Hitler wielokrotnie wypowiadał się w duchu prosowieckim. Joseph Goebbels w wydanej w 1926 r. książce "Druga rewolucja" pisał: "Dobry nazista spogląda ku Rosji, ponieważ Rosja jest krajem, który z największym prawdopodobieństwem podejmie wspólnie z nami drogę do socjalizmu; bo Rosja jest sojusznikiem danym nam przez naturę przeciw szatańskim zakusom i zepsuciu Zachodu". Krytykę ZSRR rozwijaną na Zachodzie Goebbels uznawał za dzieło "chóru burżuazyjnych kłamców i ignorantów", gloryfikował zarazem Lenina jako pierwszego w dziejach Rosji przywódcę, który zrozumiał lud rosyjski. „....”(źródło )
Hans-Hermann Hoppe „Tłumaczenie: Marcin Zieliński „ Intelektualna przykrywka dla socjalizmu „ ….” Oczywiście, część socjalistów może być zwyczajnie zła. Mogą oni nie mieć nic przeciwko nędzy, w szczególności, gdy jest to nędza innych ludzi, podczas gdy oni sami są odpowiedzialni za rządzenie i czerpią z tego tytułu korzyści. „....”istnieje nieunikniony związek pomiędzy socjalizmem i niskim standardem życia;”...(źródło )
Filon z Aleksandrii „Ilekroć banda złodziei uchwyci w pewnym stopniu władzę, potrafią oni zagrabić całe państwa, nie obawiając się wcale represji prawa, ponieważ czują się silniejsi od prawa. Są to jednostki o skłonnościach oligarchicznych, spragnione tyranii i panowania, a dokonując potwornych kradzieży, osłaniają je dostojną nazwą majestatu legalnej władzy i rządu, które są w istocie dziełem rabunku „...( więcej)
Pandemonium „(n; odm. w lm) <z gr. pan wszystek + demon szatan, zło; fr. pandémonium, ang. pandemonium piekło, wyraz utworzony przez J. Miltona (1608–1674)> 1. miejsce, gdzie panuje wszelkiego rodzaju korupcja, chaos, anarchia; królestwo szatana, piekło; 2. przen. wielkie zamieszanie, bałagan „....(źródło )
Bandytyzm podatkowy państwa , niewolnicza , dosłownie niewolnicza eksploatacja Polaków , która z ich pracy pozostawia im ochłapy , za które nie maja jak wykarmić dzieci socjalizm to powód do wymierania . System przymusowych ubezpieczeń społecznych , instrumenty przemocy totalitarnego państwa jaki są prymitywny podatek dochodowy i VAT.
Czym się różni socjalista Tusk i socjalista Hitler . I Hitler i Tusk marzyli o Polsce urządzonej przez jak go nazwał Mises socjalizm niemiecki . Współczesna formę socjalizmu niemieckiego , który stał się fundamentem ustroju ekonomicznego i społecznego Unii Europejskiej i Polki można nazwać miękkim hitleryzmem . Gigantyczna biurokracja , skrajna inwigilacja z prawem do wtargnięcia urzędników do domów obywateli , wyniszczanie stanowiącej zagrożenie dla socjalistycznej biurokracji klasy przedsiębiorców Rabunkowa polityka podatkowa , przechwycenie i przywłaszczenie sobie zasobów pozwalających utrzymać rodzinę przez system i tak zwaną budżetówkę przybrało taką skale ,że wyniszcza biologicznie naród Tylko likwidacja barbarzyńskiego , bandyckiego socjalistycznego wyzysku poprze takie instrumenty jak przymusowe ubezpieczenia społeczne, podatek dochodowy i VAT pozwoli Polkom przejąć od politycznych i systemowych bandytów dobra wytworzone przez Polaków Przy obecnym poziomie cywilizacyjnym i poziomie wytwarzania dóbr i żywności depopulacja ma tylko jedno źródło . Bandycki socjalistyczny wyzysk
„Prawie 2 miliony pracujących Polaków nie mogą wyżyć z pensji - wynika z raportu Komisji Europejskiej, „.....”Biedni pracujący nie mają oszczędności. Prawie całe wynagrodzenie wydają na rachunki i jedzenie. Wyniki raportu wskazują, że w takiej sytuacji jestjuż prawie 12 procent pracujących Polaków. To prawie 2 miliony ludzi pracujących na etatach, umowach-zlecenie i o dzieło lub tzw. samozatrudnionych. „.....”Takich ludzi zaczęło gwałtownie przybywać w zeszłym roku „......( więcej )
Ziemkiewicz „Gazeta obsesyjnie prorządowa opublikowała materiał, z którego wynika, że w Polsce na tysiąc obywateli zakłada się 27,5 podsłuchu, w Wielkiej Brytanii, która ma autentyczny problem z terroryzmem to jest 8 na tysiąc,a w Niemczech 0,2 na tysiąc. Coś to, na litość Boską, mówi o tym systemie. Panowanie Tuska tak demoluje państwo prawa w Polsce, że każdy następny, kto przyjdzie, nic nie będzie już musiał psuć. Będzie miał władzę dyktatorską, bo wszystkie hamulce zostały rozbite przy kretyńskim entuzjazmie pożytecznych idiotów z elit intelektualnych i medialnych. „...( więcej )
Wipler „ Pamiętajmy, że sytuacja demograficzna Polski jest tragiczna. Na 244 państwa na świecie Polska plasuje się na 204 miejscu pod względem przyrostu! „...”W chwili obecnej my mamy większą biurokrację od skrajnie zbiurokratyzowanej Japonii! „...”Dlatego cięć szukajmy w administracji - która notabene rozrosła się o kolejne 70 tys. urzędników w ciągu ostatnich czterech lat - i biurokracji, a nie w rodzinach! „...( więcej)
„Gilowska”Dla części ludzi, szczególnie tych, którzy właśnie kończą studia, praca w administracji rządowej, czy samorządowej to jest bardzo dobre miejsce. Tyle, że to jest armia ludzi –z członkami rodzin ponad 3 mln osób–w zasadzie na cudzym utrzymaniu„...( więcej)
„Odpowiedź zawiera się w liczbach. Na koniec 2007 r. poziom wydatków ogółem całego sektora finansów publicznych wyniósł niecałe pół biliona, 496,5 mld zł. A na koniec 2010 r. – przekroczył 640 mld zł. To znaczy, że poziom rocznych wydatków przez trzy lata – 2008, 2009 i 2010 – podniósł się o 140 mld zł. To jest, panowie, 10 proc. PKB! Wzrost poziomu wydatków publicznych o 30 proc. w trzy lata to rekord. „ Gilowska „ Na różne różności. Na przykład na urzędników. Pomiędzy końcem 2007 r. a końcem roku 2010 liczba urzędników wzrosła o 75 tys. Gilowska „ Zgadzam się całkowicie z tymi, którzy mówią, że mamy w Polsce miękki totalitaryzm. Tak. Tak właśnie należy nazwać system, który zbudowała PO w ostatnich latach. Ze wszystkimi konsekwencjami. „...( więcej )
Profesor Wojciechowski tak opisał proces spychania przez Układ III RP Polaków do getta biedy „ pod względem ochrony materialnej własności obywateli Polskę sklasyfikowano na 98. miejscu w świecie! Wysokie podatki utrudniają naturalne narastanie własności prywatnej, skazując większość obywateli na czekanie do pierwszego. „...( więcej)
Za Money.pl „Jak wynika z danych NBP, na koniec czerwca 2011 roku zadłużenie sektora finansów publicznych wynosiło niemal 788 mld złotych. Z tego ponad 215 mld złotych jesteśmy winni w walutach obcych. Umocnienie się złotego powoduje więc automatyczny wzrost tej części długu. „....( więcej)
Gilowska „Na różne różności. Na przykład na urzędników. Pomiędzy końcem 2007 r. a końcem roku 2010 liczba urzędników wzrosła o 75 tys. Powtarzam słownie i tak panowie też zapiszcie: siedemdziesiąt pięć tysięcy! To kosztuje krocie. Sporo nas kosztują przepłacane inwestycje, np. autostrady. Bo bardzo przepraszam, ale jeżeli kilometr autostrady miał wedle niektórych szacunków sięgać 200 mln zł, to znaczy, że budowano ją albo w litej skale, albo na Księżycu. Szacunki z 2007 r., gdy projektowaliśmy program budowy dróg krajowych, sięgały 25 mln zł za kilometr ”Karnowscy Wyobraża pani sobie, co by się działo, gdyby to za waszych rządów znany ekonomista powiedział,że gdy zaczął krytykować rząd, jego żonie grożono zwolnieniem z pracy?Piekło. A kiedy powiedział to prof. Krzysztof Rybiński w rozmowie z „Uważam Rze”,nikogo to nie zainteresowało. Gilowska „ Zgadzam się całkowicie z tymi, którzy mówią, że mamy w Polsce miękki totalitaryzm. Tak. Tak właśnie należy nazwać system, który zbudowała PO w ostatnich latach. Ze wszystkimi konsekwencjami. Także z faktem, że prezydent RP był zarejestrowany w bazie ABW o nazwie „Jądro”, zdaje się, że jako potencjalny terrorysta. To przecież zgroza”....(wiecej )
Kaczyński „Warto być Polakiem dobrze zorganizowanym i wydajnym, ale nie traktowanym w pracy jak niewolnik. Bo już jesteśmy bardzo pracowici. Jest znamienne, że wedle danych OECD przeciętny Polak pracuje aż 2015 godzin w roku (pracowitsi są od nas Koreańczycy - 2074 godziny), a daleko za nami są uznawani za bardzo pracowitych Japończycy (1733 godziny), Niemcy (1309 godzin) czy Holendrzy (1288 godzin) „ ..( więcej)
W ostatnim półroczu ministerstwa i urzędy wojewódzkie zwiększyły zatrudnienie o 30 proc. Urzędnicy to najszybciej rosnąca grupa zawodowa, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna".
Rząd juz drugi rok próbuje zredukować zatrudnienie w podległych urzędach. Bezskutecznie. Mało tego - w ostatnim półroczu zatrudnienie dramatycznie wzrosło. Z sondy przeprowadzonej przez "DGP" wynika, że od 30 czerwca 2010 r. w ministerstwach zatrudnienie wzrosło o 32,5 proc., a w urzędach wojewódzkich o 37,4 proc. ( źródło)
Oto co piszą Elbanowscy w swoim artykule w Rzeczpospolitej „ Dnia dziecka nie będzie „ „Co trzecie dziecko w Polsce objęte jest rządowym programem „Wychowanie do życia w biedzie", co oznacza, że jegorodziców nie stać na zapewnienie mu godziwych warunków do życia. Nasz kraj przebija w tej statystyce wszystkie państwa Unii, a kolejne rządy dbają o to, żeby ten stan utrzymać. Dodatki na dzieci wypłacane w ośrodkach pomocy społecznej wynoszą około 60 – 90 zł w zależności od wieku dziecka. I to świadczenie otrzymują dziś jedynie rodziny żyjące na skraju nędzy, ponieważ progi dochodowe uprawniające do dodatków nie są waloryzowane. Po siedmiu latach inflacji progi zeszły już do poziomu minimum nie socjalnego, lecz minimum egzystencji. Ostatnio Ministerstwo Pracy zapowiada przełom: progi mają zostać podniesione. Nie wiadomo jednak, czy śmiać się czy płakać, bo mają wzrosnąć jednorazowo o wskaźnik inflacji z 504 do 514 zł. Trudno nazwać to nawet rewaloryzacją. Zmiana wprowadzana jest ostrożnie, wejdzie w życie dopiero w przyszłym roku.”.”...( więcej )
The Economist „ Tusk Musi wziąć w garść finanse publiczne.. Ogromny deficyt publiczny ( 7.9 procent w tamtym roku ) ...”...”Polska ma 0.7 procent produktu krajowego brutto nakładów na rozwój , połowę tego co w Czechach (Unia zakłada docelowo 3 procent )... Bezrobocie jest szokująco wysokie i wynosi 1.5 miliona osób....Polska w rankingu Banku Światowego ciągle jest na przynoszącym hańbę 121 miejscu w rankingu przychylności podatkowej , za Rosją ….W innym rankingu sprzyjaniu przedsiębiorczości Polska jest na 70 miejscu , gorzej jest z tym Polsce niż w autokratycznej sąsiedniej Białorusi „....( więcej)
Michalkiewicz „W 1995 roku Centrum Adama Smitha obliczyło, że państwo polskie konfiskuje rodzinie pracowników najemnych 83 procent dochodu – jeśli brać pod uwagę tylko to, do czego ci ludzie są zmuszeni przez prawo. Wynika z tego, że rzeczywiste podatki są znacznie wyższe, niż podają statystyki, bo statystyki nie uwzględniają na przykład przymusowych „składek” ubezpieczeniowych, sięgających przecież połowy dochodu. W ten sposób ludzie, formalnie pozostając właścicielami, zostają wyzuci z własności nie tylko wskutek konfiskaty przytłaczającej większości płynących z niej dochodów, ale również poprzez mnożenie regulacji, „....( więcej)
Zyta Gilowska „Dla części ludzi, szczególnie tych, którzy właśnie kończą studia, praca w administracji rządowej, czy samorządowej to jest bardzo dobre miejsce. Tyle, że to jest armia ludzi –z członkami rodzin ponad 3 mln osób– w zasadzie na cudzym utrzymaniu „....( więcej )
Jarosław Kaczyński „ Warto być Polakiem dobrze zorganizowanym i wydajnym, ale nie traktowanym w pracy jak niewolnik. Bo już jesteśmy bardzo pracowici. Jest znamienne, że wedle danych OECD przeciętny Polak pracuje aż 2015 godzin w roku (pracowitsi są od nas Koreańczycy - 2074 godziny), a daleko za nami są uznawani za bardzo pracowitych Japończycy (1733 godziny), Niemcy (1309 godzin) czy Holendrzy (1288 godzin).”...” Nieprzypadkowo w rankingu Doing Business 2010, opisującym łatwość robienia interesów, Polska jest na 70. miejscu wśród badanych 183 krajów. Nieprzypadkowo Polska zajmuje niechlubne 164. miejsce pod względem radzenia sobie z pozwoleniami na budowę. Nic nie usprawiedliwia tego, by Polska była dopiero na 121. miejscu w kategorii łatwości płacenia podatków. Tak jak nic nie usprawiedliwia 81. pozycji Polski w kategorii "łatwość zamykania biznesu" czy 77. miejsca w kategorii "wprowadzania w życie kontraktów"...”Wystarczy stwierdzić, że uniwersytet w Helsinkach jest już 72. w tzw. rankingu szanghajskim, podczas gdy najlepszy z polskich Uniwersytet Jagielloński - 320., a drugi, który się mieści w pierwszej pięćsetce, Uniwersytet Warszawski (największy w Polsce) - znalazł się na miejscu 396., o trzy pozycje niżej od małego uniwersytetu w fińskim Turku.”....”W dodatku, w przeciwieństwie do Finlandii, absolwenci naszych uczelni kompletnie nie interesują polskiego rządu i państwa, czyli z dyplomem trafiają prosto na bezrobocie (już ponad 50 proc. absolwentów nie znajduje pracy”....”O zapóźnieniu Polski pod względem nowoczesności ….Według danych Komisji Europejskiej Polska znajduje się na ostatnim miejscu wśród krajów UE pod względem procentowego udziału w eksporcie wyrobów wysokiej techniki.”.....”Równie źle wypadamy pod względem innowacyjności (wedle danych unijnej organizacji Pro Inno Europe): wyprzedzamy w Unii jedynie Litwę, Rumunię, Łotwę i Bułgarię,”...”Według wydanego przez Komisję Europejską opracowania podsumowującego "największe osiągnięcia UE w nauce i badaniach naukowych" zajmujemy:- 13. miejsce pod względem wielkości funduszy pozyskanych w ramach siódmego programu ramowego (badania i rozwój technologiczny); - 19. miejsce pod względem wskaźnika sukcesu w ramach siódmego programu ramowego; - 22. miejsce pod względem intensywności w dziedzinie badań i rozwoju (czyli odsetka PKB wypracowywanego w tym sektorze); - 23. miejsce pod względem łącznego indeksu innowacyjności; - 25. miejsce pod względem liczby wniosków patentowych (na milion mieszkańców) oraz - 27. miejsce w eksporcie nowoczesnych technologii (liczonych jako odsetek całkowitej wartości eksportu).”....”nakłady na badania i rozwój ….(Polska ) 0,7 proc. PKB ….W Szwecji, która przoduje w Europie, te nakłady wynoszą 3,8 proc. PKB, w Finlandii - 3,4 proc., w Niemczech - 2,5 proc., w Słowenii - 1,45 proc., a w Czechach - 1,4 proc. Miejmy świadomość tego, że jeden amerykański uniwersytet Stanforda dysponuje o 30 proc. większymi środkami (nie licząc gigantycznego funduszu rezerwowego), niż wynosi cały budżet polskiej nauki. Miejmy świadomość, że finansowanie nauki w Polsce na mieszkańca jest prawie dziesięciokrotnie niższe od średniej w starych państwach Unii (19 euro wobec 185 euro).” „.....( więcej )
Sadowski „Bank Światowy sklasyfikował polski system podatkowy na 151. pozycji na 183 możliwych, jako jeden z najbardziej wrogich systemów wobec gospodarki. Jest on skomplikowany, nieefektywny i marnotrawny.Na wsi jest prostszy i tańszy. Wprowadzenie PIT, CIT i całego tego systemu na wsi spowoduje również konieczność podania ustawowego wzoru na amortyzację konia tak jak samochodu. Czy Trybunał Konstytucyjny sprosta kolejnemu oczekiwaniu wprowadzenia równouprawnienia i w tej materii?”…” Od lat w rządowych raportach pojawia się diagnoza, iż głównym źródłem bezrobocia w Polsce jest dramatycznie wysokie, łączne opodatkowanie pracy ZUS, składkami i podatkami. Jednym z tych elementów obciążających pracę jest podatek o wprowadzającej w błąd nazwie “składka zdrowotna”. Jest ona biurokratyczną aberracją pozbawioną ekonomicznego i konstytucyjnego uzasadnienia.”…” Tak też się dzieje ze składką precyzyjnie obliczaną od płacy każdego pracującego dwa miejsca po przecinku przez armię księgowych w Polsce. Pieniądze ze składki zdrowotnej, którą tak pieczołowicie zostały wydzielone i przypisane konkretnemu obywatelowi, trafiają na koniec i tak do jednego worka, jakim jest budżet. Zatem cała operacja wydzielenia i przypisania pieniędzy ze składki jest wyłącznie kosztownym oraz szkodliwym absurdem. Wystarczyłoby określony procent z zebranego podatku dochodowego przeznaczyć wprost do NFZ. Nie byłoby tej czasochłonnej, kosztownej i bezużytecznej mitręgi.W dodatku podniesionej do potęgi z tego powodu, iż nasza konstytucja gwarantuje każdemu z nas bezpłatną służbę zdrowia. Każdy ma taki sam zakres i dostęp do służby zdrowia niezależnie od wysokości naliczonej i zabranej składki. Jest to kolejny dowód na bezsens jej kosztownej personalizacji.”„…”W naszej konstytucji nie ma mowy o jakichkolwiek składkach, od których uzależnione jest nasze konstytucyjne prawo do nieodpłatnej służby zdrowia „...( więcej )
Właśnie Polsat podał ,że co czwarte polskie dziecko jest głodne. 30 procent Polaków żyje w nędzy. „...( więcej)
Haszczyński„Wymieramy.My, Polacy. W połowie wiekubędzie nas ponad 6 milionów mniejniż teraz. Tak przynajmniej wynika z raportu amerykańskiego Population Reference Bureau.” „....( więcej)
„NSZZ „Solidarność” uważa, że kosztami przezwyciężania kryzysu najbardziej obarczono pracowników „…”S” cytuje dane Eurostatu, z których wynika, że jeszcze przed spowolnieniem, w 2008 r., 11 proc. zatrudnionych na pełnym etacie, to byli tzw. ubodzy pracujący. Oznacza to, że dochody osiągane z pracy nie gwarantują im życia powyżej granicy ubóstwa. A to odbija się na sytuacji rodzin z dziećmi, które należą do najuboższych w UE. Komisja Europejska już w 2008 r. alarmowała, że co czwarte dziecko w Polsce zagrożone jest ubóstwem. „S” postuluje zmianę zasad pomocy rodzinie. Jej zdaniem trzeba systematycznie podnosić (waloryzować) dochody, jakie mają najbiedniejsze rodziny, by uprawniały je do zasiłków rodzinnych.Najwięcej miejsca raport poświęca rynkowi pracy, ale też zwraca uwagę, że zbyt mało pieniędzy jest przeznaczanych na ochronę zdrowia czy edukację.” „...( więcej)
Sadowski „Od czasu raportu Banku Światowego i wskazania w nim na kupowanie w polskim parlamencie ustaw nie zmieniło się tak naprawdę nic. Cały czas mamy tego typu afery.”...” Od lat Polska w rankingach wolności gospodarczej zajmuje odległe miejsca. Rośnie natomiast pozycja naszego kraju w rankingu korupcyjnym.” ...( więcej) Marek Mojsiewicz
Traktat Ryski w oczach profesora Andrzeja Nowaka Ostatnio nasiliły się ataki na endecję. Jest to związane z powstaniem Ruchu Narodowego odwołujacego się do endeckich tradycji. W prasie zaroiło się od artykułów przypominających wszelkie możliwe zarzuty, jakie kiedykolwiek stawiano Narodowej Demokracji. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje sprawa Traktatu Ryskiego z 1921 roku, kończącego wojnę polsko-bolszewicką. Typowym przykładem jest tu tekst Waldemara Łysiaka z numeru 22/2013 tygodnika „Do Rzeczy” zatytułowany „Myśli nowoczesnego antyendeka”. Czytamy w nim:
„Zapoznanie sie z rokowaniami ryskimi przynosi badaczom (…) niejeden szok (…) Oto reprezentanci państwa zwycieskiego, co w proch i pył rozbiło wojska sowieckiego agresora, wiedzeni swymi etnicznymi i rasowymi uprzedzeniami nie chca brać dawnych polskich terytoriów, które przeciwnik bez dyskusji im oddaje, gdyż jako endecy pragną państwowości plemiennie „czystej”, bez śladu prawosławia, bez ludności skresowiałej zbytnio. Rosjanie, widząc to, przecierają oczy ze zdziwienia (…) Klasycznym przykładem jest tu Mińsk, który bolszewicy zaproponowali Polakom, lecz Grabski i jego endecy kategorycznie odrzucili ten prezent.”. W numerze 29-30 „Najwyższego Czasu” Leszek Szymowski opublikował artykuł „W obronie endecji”, będący polemiką z Łysiakiem. W sprawie Traktatu Ryskiego potwierdza on jednak wersję Łysiaka pisząc:
„Dla Waldemara Łysiaka koronną klęską endecji (niemal zdrada stanu) jest traktat ryski (…) Byłby on wielkim zwycięstwem, gdyby nie wredna endecja (…), która nie skorzystała z możliwości przyłączenia do Polski Mińska i okolic (…) można bylo na wschodzie uzyskac więcej. To prawda, tylko po co? Według koncepcji Dmowskiego (słusznej), Polska powinna byc zamieszkała w 70% przez Polaków, zaś mniejszości narodowe miały się spolonizować. Rozszerzenie polskich granic w 1921 roku o Mińsk i inne tereny, które mielismy dostać, sprawiłoby, że w naszych granicach znalazłoby się wiecej obcokrajowców (…), co później musiałoby implikowac problemy. (…) Podpisanie traktatu nie było więc zdradą stanu, a efektem dalekosiężnej myśli politycznej,”. Podobny poglad na rokowania ryskie wyrażało też wielu blogerów, np. Ewaryst Fedorowicz, Tagore, czy Coryllus. Zupełnie inne zdanie ma na ten temat wybitny zawodowy historyk, znawca stosunków polsko-rosyjskich, profesor Andrzej Nowak z UJ. W numerze 4 „Uważam Rze Historia” z lipca 2012 powiedział on w rozmowie z Maciejem Rosalakiem zatytułowanej „400 lat oddechu” /TUTAJ/:
„Wbrew rozpowszechnionym przez piłsudczyków mitom endecja wcale nie zepsuła w Rydze idei federacyjnej. Nie było tak, że bolszewicy dawali nam Mińsk, a my go nie chcieliśmy… Idea Piłsudskiego przegrała nie w Rydze, ale w Kijowie w maju–czerwcu 1920 roku. Właśnie opublikowana została fundamentalna praca Jerzego Borzęckiego, historyka kanadyjskiego, który jako pierwszy odtworzył dzień po dniu przebieg rokowań ryskich w oparciu o archiwa sowieckie. Nie było żadnego momentu, kiedy Sowieci godziliby się na oddanie Mińska. Ani przez sekundę nie chcieli oddać Białorusi.
Ani Grabski ochoczo nie godził się na odstąpienie Mińska, ani Piłsudski na jego wzięcie wcale nie nalegał. W tym momencie pragnął ratować tyle, ile udało mu się „ugrać” w 1920 roku: bezpieczeństwo Polski. Koniecznie chciał oddzielić Rosję bolszewicką od Litwy, którą nie bez przyczyny musiał traktować jako wrogi korytarz mogący połączyć Sowiety z Niemcami. I to zostało wynegocjowane: granica Polski sięgnęła Łotwy i oddzieliła państwo sowieckie od Litwy (a przez nią i od Niemiec). Na tyle było stać Polskę w 1920 roku. Niestety, tylko na tyle.”. Jestem pewna, że to Andrzej Nowak ma rację. Wystarczy uświadomić sobie, że w roku 1921 od rozpoczęcia pierwszej wojny światowej mijało siedem lat, w czasie których Polska bez przerwy prowadziła wojny. Byly też problemy z połączeniem w jedną całość ziem trzech zaborów. Gospodarka była w fatalnym stanie. Wydatki kilkakrotnie przekraczaly wpływy. Powodowało to gigantyczny deficyt budżetowy. Ratowano się dodrukiem pieniądza, co napędzało inflację. Polska nie miała funduszy na dalsze prowadzenie działań wojennych. Nie mogła też liczyć na pomoc Zachodu. Społeczeństwo miało dość walk i wszystkie siły polityczne pragnęły pokoju. Bolszewicy musieli o tym wiedzieć. Trudno więc uwierzyć w ich ustępliwość. Gdyby zamiast Grabskiego rokowania prowadzil lepszy dyplomata – mógłby uzyskać coś więcej. Ale tylko trochę więcej Cała ta sprawa pokazuje jednak jak trwałe potrafią być mity wykreowane w celach propagandowych. Twórcami opowieści o zdradzie endecji w Rydze jest bez wątpienia obóz Piłsudskiego. Jest ona powtarzana bezkrytycznie już od ponad 85 lat. LEGIONISTA
17.07.13 Znowu pożyczą - kolejne pieniądze, żeby nas zadłużyć na- przepraszam ateistów za słowo- amen. Rząd oczywiście nie ma i nigdy nie będzie miał żadnych pieniędzy oprócz tych, które zabiera nam, ale wszystko co z pieniędzmi robi to, albo zmarnuje, albo rozkradnie w ramach demokratycznie uchwalonego prawa, albo wyda pieniądze, których jeszcze nie ma- wyda w naszym imieniu, chociaż my też jeszcze tych pieniędzy nie mamy. To znaczy konsekwencje tego wariactwa będziemy ponosić my- podatnicy, a szczególnie nasze dzieci i wnuki, spokojnie można wspomnieć o pra, para, pra, pra, pra- wnukach. To one będą spłacać obecne długi robione przez rząd pana premiera Donalda Tuska. .Zważywszy, że 25 miliardów dolarów pożyczonych przez towarzysza Edwarda Gierka spłaciliśmy w ubiegłym roku, czyli po 30 latach(!!!!). Gomułka jakoś nie pożyczał i jakoś żeśmy przeżyli. System socjalizmu- jak zwykle był niewydolny, ale długów nie było.. Teraz są i przekraczają trzy biliony złotych(!!!!) plus 50 miliardów corocznego haraczu od pożyczonych pieniędzy.(!!!!). Dla bankierów. Wygląda na to, że tych długów już nigdy nie spłacimy.. 1000 miliardów dolarów, to nie to samo co 25 miliardów.. Gdyby spłacać w tym samym tempie co długi Gierka i gdyby dług nie przyrastał- to spłata musiałaby trwać 1200 lat(!!!! Czyli 12 wieków(!!!) Według Kalendarza Gregoriańskiego, bo można zacząć liczyć wszystko od nowa, na pewno nie od narodzin Jezusa Chrystusa.. Na przykład on narodzin III Rzeczpospolitej.. Panu Donaldowi Tuskowi. Rozrzutnemu brakuje 24 miliardy złotych po pierwszym półroczu rządzenia- rozrzutności i marnotrawstwa.. Ciekawe ile zabraknie na rozrzutność- w ciągu następnych miesięcy.? Trzeba będzie znowu nowelizować ustawę budżetową. Na razie pożyczy 16 miliardów złotych, osiem miliardów znajdzie oszczędności. Do tej pory nie udało się znaleźć tych ośmiu miliardów.. A teraz patrzcie Państwo- będą znalezione, zgodnie z ewangeliczną zasadą, że szukajcie a znajdziecie.. Będzie przegląd resortów, same resorty nie będą likwidowane, jedynie przeglądane- a nielikwidowane będą poszukiwać u siebie pieniędzy, które można oddać rządowi, choć nie nam- mimo, że to nasze pieniądze. Oddajcie nam nasze pieniądze! Panie Donaldzie, kiedyś liberale- oddaj Pan nam nasze pieniądze i przestań nas Pan okradać dziś i w przyszłości.. Socjaldemokrata- mać! Szkoda, że rządzący nie idą na wakacje.. Mielibyśmy trochę spokoju, nastąpiłaby przerwa w serialu- „ Jak utopić Polskę”, w końcu, nam „ obywatelom” należy się chociaż chwila wytchnienia.. Przed „propozycjami na jesień”- jak powiedział kilka dni temu, członek Instytutu Myśli Państwowej, pan były premier- Kazimierz Marcinkiewicz. To naprawdę tęga głowa.. Taki wydawałoby się tylko nauczyciel fizyki.?. Ale naprawdę tęga głowa. I premier , i celebryta, i rzucił rodzinę dla osoby z Brwinowa.. A jaki ekonomista! Mówił, że premier Tusk gra w piłkę… A on nie grał? Sprawy szły swoim torem, a on grał w piłkę i bywał na studniówkach.. Bardzo przyjemne rządzenie. Naprawdę zdecydowanie najlepszy premier III Rzeczpospolitej.. Jeśli chodzi o stronę celebrycką.. Ale jak mówi ,to wydaje się, że ma rację. Częsty gość TVN 24.. No i członek Instytutu Myśli Państwowej, razem z panami – Giertychem i Niesiołowskim.. Naprawdę dobrany trójpak! Jak cały ten Instytut Myśli Państwowej.. Pan Roman już zdecydowanie przeszedł na stronę wroga.. Kiedyś był narodowcem, a jeszcze wcześniej startował z list Unii Polityki Realnej., potem startowaliśmy razem z Ligą Polskich Rodzin i Prawicą Rzeczpospolitej, ale faktury do dzisiaj nie są zapłacone przez Komitet LRP.. Ciekawe, że o tej sprawie jakoś cichsza.. TVN 24 o tym nie mówi.. Chyba, żeby znowu przeszedł na stronę prawicy.. I stał się Czarnym Ludem oświaty i prawicy.. No to wtedy okaże się, że faktury wyborcze nie są zapłacone.. Gdzie się podziały pieniądze? Bo należało je najpierw wpłacić na Komitet Wyborcy LPR., zanim można było je wydać na wydatki wyborcze. Gdzie jest kasa? Tym bardziej, że ambasador Polki w Izraelu dostał” wezwanie”, niektórzy mówią , że” zaproszenie”, w sprawie zakazanego uboju rytualnego zwierząt w Polsce. Bo w innych krajach demokratycznych taki ubój jest. dopuszczalny i demokracja w takim uboju nie przeszkadza. U nas dzięki demokracji, ubój został zniesiony, ale jeszcze trwają pertraktacje nad ubojem pod względem religijnym.. Być może będzie można uprawiać ubój rytualny mając na względzie pierwiastek religijny, tak jakby do tej pory taki ubój rytualny nie był przeprowadzany właśnie dlatego, że dominował w nim ubój, pardon- pierwiastek religijny. Mięso rytualne przeznaczone było religijnie dla Muzułmanów i Żydów.. Jak Izraelowi uda się wywalczyć powrót do uboju rytualnego, to zyskają polskie przedsiębiorstwa.. Chyba……. żeby okazało się, że mięso z uboju rytualnego Polska przekazuje do Izraela „ za darmo” tak jak kiedyś towary do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Bo może istnieć taka możliwość, tym bardziej, że protest odbywa się na szczeblu izraelskiego rządu(??) Dziwne to, bo Izrael może sobie kupić mięso w innym kraju, gdzie trwa „ mordowanie” rytualne zwierząt, jak twierdzą różni lewicowi obrońcy praw zwierząt.. I nie musi go kupować w Polsce.. Izrael może brać to mięso za darmo, tak jak sprzęt wojskowy z USA, a polski budżet do tego dopłaca.. Ale być może to tajemnica państwowa.. Ja oczywiście tylko tak spekuluję felietonalnie.. Przyznacie Państwo, że istnieje taka możliwość. Bo dlaczego podniesiony jest taki krzyk? Kupić gdzie indziej mięso z uboju rytualnego – i cześć! Ja oczywiście jestem za produkcją mięsa z uboju rytualnego, bo jak inny człowiek chce taką krowę jeść.. Ludzie wtedy mają pracę. Człowiek powinien być ważniejszy od zwierzęcia, bo Pan Bóg stworzył zwierzę dla człowieka, a nie odwrotnie.. Muzułmanie i Żydzi nie będą z pewnością interweniować w sprawie zajęcy. Bo właśnie szykuje się zakaz indywidualnego polowania na zające .Taką decyzję szykuje Ministerstwo Środowiska przeciw” mordercom” zajęcy… Podobno w latach siedemdziesiątych, jak towarzysz Gierek przecierał ścieżkę pożyczek- zajęcy było 3 miliony (Jak ONI to policzyli”?), a obecnie jest ich sześć razy mniej( jak oni to policzyli”)… No to pewnie że trzeba wprowadzić indywidualny zakaz.. Natomiast zbiorowo polować będzie można, jak przyjadą jacyś dygnitarze z ….Ministerstwa Ochrony Środowiska. Ale minimum grupowe- to trzech dygnitarzy. No i nie będą się zbierać pod pomnikiem Wdzięczności Armii Czerwonej w Katowicach, bo tam można dostać po mordzie, aż do nieprzytomności.. Bo to spotkało pana Adama Słomkę, szefa Konfederacji Polski Niepodległej- Obóz Patriotyczny, po demonstracji przed pomnikiem Wdzięczności Armii Czerwonej w Katowicach.. Pan Adam trafił do szpitala. Pan Słomka twierdzi, że został pobity do nieprzytomności, a policja twierdzi, że zasłabł w trakcie demonstracji.. Ustalmy uczciwie: demonstracji nie było, pan Słomka pobił się sam, potem zasłabł, a na końcu poszedł do szpitala. z nieprzytomności. Z wdzięczności dla Armii Czerwonej.. To nie ma żadnych dowodów potwierdzających, fakt że ktoś go zawiózł do szpitala, ktoś opatrzył., ktoś zrobił obdukcję, ktoś spisał zeznania? No cóż….mamy coraz bardziej demokratyczne państwo prawa- jeszcze , żeby bardziej zadłużyć!- będzie bardziej demokratycznie. Będzie przyjemnie bankrutować.. Podpowiadam… Polacy mają jeszcze kilkadziesiąt miliardów złotych na kontach… Czas na czyszczenie! Zamiast drugiej Irlandii- drugi Cypr! Aż do gołych kości.. Zabrać wszystko- zbudować III Rzeczpospolitą Dziadowską.. WJR
Katastrofa budżetowa ogłoszona przez 3 rządowych sterników
1. Rzeczywiście tak kuriozalnej konferencji prasowej ścisłego kierownictwa rządu jeszcze chyba nie było w ostatnim 20-leciu. Mija bowiem połowa roku, w budżecie brakuje pieniędzy jak powietrza i jak tu powiedzieć Polakom, że nie możemy go znowelizować, bo sternik odpowiedzialny za finanse publiczne tak się w tej już potrójnej księgowości zaplątał (metoda unijna, metoda krajowa i zamiatanie pod dywan), że najpierw trzeba zmienić ustawę o finansach publicznych, a dopiero po przeprowadzeniu tej zmiany, będzie można przygotować nowelizację budżetu polegającą między innymi na podwyższeniu deficytu budżetowego. Premier Tusk opowiada więc jak to będzie chronił obywateli przed cięciami budżetowymi, choć przecież doskonale wie, że właśnie wystawił nam wszystkim rachunek na prawie 30 mld zł tylko w tym roku i w dużej mierze zawdzięczamy to jego nieodpowiedzialnej polityce gospodarczej i finansowej. Wicepremier Rostowski łamaną polszczyzną wyjaśnia z kolei dlaczego progi ostrożnościowe zawarte w ustawie o finansach publicznych są złe ale znacznie lepsza będzie przygotowywana przez niego reguła wydatkowa. Wicepremier Piechociński z kolei z tryumfalną miną ogłasza jak to wzrost eksportu ratuje wzrost gospodarczy w I półroczu tego roku, sugerując że ten wzrost to jego zasługa, bo przecież od 8 miesięcy jest ministrem gospodarki i wicepremierem.
2. Powyższe rozważania i pierwsze liczby podane przez premiera Tuska pokazują, że trzej sternicy naszego rządu z mówieniem prawdy, mają coraz większe kłopoty. Szef rządu stwierdza, że tegoroczne dochody budżetowe będą niższe o około 24 mld zł i dlatego sierpniowa nowelizacja ma polegać na podwyższeniu deficytu budżetowego o 16 mld zł i cięciach wydatków na około 8,5 mld zł. Premier oczywiście mija się z prawdą. W świetle przedstawionych przez niego liczb dochody podatkowe w tym roku będą jeszcze niższe, bo przecież pod koniec czerwca NBP wpłacił 5,3 mld zł zysku osiągniętego w 2012 roku, a ponieważ nie była to wpłata zaplanowana w budżecie to nowelizacja budżetu na kwotę ponad 24 mld zł oznacza, że tak naprawdę zabraknie 30 mld zł wpływów podatkowych.
3. Nie pada ani zdanie wyjaśnienia jak to jest możliwe, że rząd aż tak bardzo mógł się pomylić szacując dochody podatkowe. Wzrost PKB w tym roku będzie pewnie oscylował w granicach 1% a więc będzie trochę niższy niż planowano, inflacja także trochę niższa ale to jeszcze nie są powody, żeby zabrakło 30 mld zł wpływów podatkowych (to ponad 11% tego co planowano). Minister Rostowski nie wyjaśnia dlaczego chce zawieszenia I progu ostrożnościowego, choć ekonomiści dawno to już opisali. Otóż skoro zarówno w 2012 roku dług publiczny liczony metodą krajową przekroczył 50% PKB (I próg ostrożnościowy), to konsekwencją tego jest, że deficyt budżetowy w relacji do dochodów w 2013 roku nie może być wyższy niż w roku poprzednim. Ponieważ w 2012 roku ta relacja wynosiła 12% to także w 2013 roku nie mogła być wyższa i w uchwalonym w styczniu budżecie taka była. Ale skoro nowelizacja ma polegać na zwiększeniu deficytu i to aż o 16 mld zł, a jednocześnie dochody będą wyraźnie niższe to i ta relacja sięgnie około 18%, a więc bez zmiany tego zapisu w ustawie finansów publicznych (wykreślenia, zawieszenia) nie można znowelizować budżetu. Ale nie można tego powiedzieć wprost, bo wtedy trzeba by się przyznać do tego, że jest się nieudacznikiem więc lepiej opowiadać, że progi ostrożnościowe to nie najlepsze rozwiązanie lepsza będzie reguła wydatkowa, którą właśnie resort przygotowuje.
4. Jak się wszystkich tych kłamstw słucha, to coraz bardziej narasta przerażenie, gdzie ci goście nas ostatecznie zaprowadzą, skoro z takim krachem budżetu mamy do czynienia w ostatnim roku realizacji unijnej perspektywy budżetowej z której Polska w latach 2007-2013 dostała około 95 mld euro. Co jeszcze ci panowie spieprzą ile jeszcze nakłamią zanim oddadzą władzę? Kuźmiuk
Czy Rosja zaatakuje? Wiele wskazuje na to, że za kilka miesięcy na granicy Mołdawii z Naddniestrzem z powodu rosyjskiej inspiracji zapachnie prochem. Celem Moskwy nie jest zapewne konflikt na dużą skalę, ale zbrojne incydenty naddniestrzańsko-mołdawskie to scenariusz, z którym jak najbardziej należy się liczyć. Naddniestrze wydaje się krainą odległą. Mało kto kojarzy, że to tu znajduje się historyczny Raszków, w którym Sienkiewiczowski Azja Tuhajbejowicz dokonał rzezi mieszkańców i zabił starego Nowowiejskiego, a potem za czyn ten nieopodal skonał na palu. To z drogi do tego miasta Basia Wołodyjowska uciekała do leżącego już na dzisiejszej Ukrainie Chreptiowa, a w pobliskim jarze powieściowa Horpyna miała więzić Helenę Kurcewiczównę.
Wojna o Naddniestrze Rozpad ZSRS w 1991 r. dał Mołdawii niepodległość. Jej ceną była jednak zbrojna secesja Naddniestrza w 1992 r. i pięciomiesięczna wojna zbuntowanej przeciw Kiszyniowowi lokalnej sowieckiej nomenklatury, popartej przez rosyjską 14. Armię gen. Aleksandra Lebiedia. W chwili secesji Mołdawianie stanowili względną (ok. 40 proc.) większość ludności tej prowincji. Samozwańcze quasi-państwo naddniestrzańskie, uznawane, co znamienne, jedynie przez Abchazję i Osetię Płd., powstało na bazie obaw mieszkających tam mniejszości Rosjan i Ukraińców, przed którymi roztaczano wizję zjednoczenia Mołdawii z Rumunią. Na tych emocjach skutecznie grały Moskwa i miejscowa nomenklatura – dyrektorzy sowieckich przedsiębiorstw skoncentrowanych w tej części kraju, niechcący dzielić się pozycją i dochodami z „prywatyzacji” z Kiszyniowem. 14. Armia „spontanicznie” wystąpiła w obronie „zagrożonej rosyjskojęzycznej ludności cywilnej”, po czym Kreml przyjął na siebie rolę siły stabilizującej i rosyjscy „mirotworcy” oficjalnie już „stanęli na straży pokoju” w regionie. Moskwa, wbrew zobowiązaniom przyjętym w 1999 r. na szczycie OBWE w Istambule, nie wycofała swoich wojsk z oderwanych od Mołdawii obszarów. Utrzymujące się głównie z działalności mafijnej Naddniestrze przekształcone zostało zaś w de facto rosyjski protektorat, służący jako narzędzie blokowania prozachodnich tendencji w polityce zagranicznej Kiszyniowa.
Unia Europejska a Mołdawia Z chwilą przystąpienia Rumunii do Unii Europejskiej w 2007 r. Mołdawia – najbiedniejszy kraj w Europie – stała się bezpośrednią sąsiadką UE. Rumunia, nie uznając, by ZSRS miał prawo rozstrzygać, kto jest, a kto nie jest jej obywatelem, prowadzi liberalną politykę przywracania obywatelstwa tym Mołdawianom, którzy o nie występują, a którzy posiadali je przed 1940 r. lub są potomkami rumuńskich obywateli. Obywatelstwo rumuńskie zaś jest obywatelstwem unijnym. I choć kraj ten nie należy do strefy Schengen, trudno przecenić atrakcyjność rumuńskiego paszportu dla licznych Mołdawian. W listopadzie 2005 r. UE wraz z Mołdawią i będącą świeżo po rewolucji Ukrainą powołała misję EUBAM do strzeżenia granicy naddniestrzańsko ukraińskiej opanowanej przez przemytników broni, kobiet i narkotyków. Nigdy nie słyszano o żadnych ofiarach wśród funkcjonariuszy tej misji – albo zatem mafia naddniestrzańska jest zbyt humanitarna, by ich atakować, albo też nie przeszkadzają oni jej na tyle, by musiała to robić. Gdy wiosną 2009 r. Mołdawia przeżywała minirewolucję kruszącą dominację komunistów, doszło do starć przed parlamentem i częściowego spalenia budynku, w którym się mieścił. Komuniści oskarżali Rumunię o inspirowanie destabilizacji kraju. Demokratyczna opozycja nie mogła zaś doprosić się wizyty któregokolwiek z wyższych urzędników unijnych. Była akurat Wielkanoc i żaden z nich nie chciał przerwać urlopu. Kraj, nie bez przeszkód i zawirowań, obrał jednak odtąd kurs prozachodni. Jesienią br. na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie oczekiwane jest jego stowarzyszenie z Unią.
Moskwa mówi "niet" Prezydent Naddniestrza Jewgienij Szewczuk 10 czerwca br. wydał dekret o granicy państwowej. Za terytorium swojego quasi-państwa uznał w nim także pozostającą po 1992 r. pod jurysdykcją Kiszyniowa miejscowość Varnita i kilka innych wiosek na prawym brzegu Dniestru. Prezydent Mołdawii Nicolae Timofti 17 czerwca oskarżył separatystów z Naddniestrza oraz „pewnych urzędników z krajów trzecich” o próbę destabilizacji Mołdawii. Intelektualiści mołdawscy zaś w publicznym oświadczeniu wprost wskazali na Rosję jako na państwo usiłujące przez rozniecenie konfliktu zerwać proces integracji Mołdawii z UE. Parlament mołdawski 21 czerwca potępił działania Tyraspola. Decyzja w sprawie stowarzyszenia Mołdawii z UE ma zapaść formalnie na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie (28–29 listopada). Moskwa sobie tej decyzji nie życzy. Przypomina to sytuację z roku 2008, gdy w kwietniu na szczycie NATO w Bukareszcie obiecano Gruzji i Ukrainie wrócić do dyskusji nad perspektywą ich członkostwa w Sojuszu na kolejnym tego typu spotkaniu w grudniu owego roku. Niemcy i Francja sprzeciwiały się otwarciu NATO na oba kraje. Berlin i Paryż ostrzegały, że „Gruzja ma problemy graniczne z sąsiadami, które mogą być w ten sposób importowane do Sojuszu”. Odłożenie decyzji było jasnym, choć pewnie mimowolnym sygnałem wysłanym do Moskwy: „Macie czas na kontrakcję do grudnia”. W sierpniu rosyjskie czołgi ruszyły na Tbilisi. Sytuacja Mołdawii nie jest tak drastyczna jak Gruzji, ale Rosja jest ta sama. Głównym towarem eksportowym Moskwy od lat wcale nie są gaz i ropa naftowa, lecz destabilizacja na świecie. Inspirowany przez nią Szewczuk zapewne podejmie próbę przesunięcia granicy Naddniestrza tak, by objąć nią zadekretowane przez siebie jako naddniestrzańskie, a niekontrolowane przez Tyraspol tereny. Istnieje zaś tylko jeden sposób przesuwania granic w Europie – wojna. Kiszyniów, nie stawiając oporu, godziłby się na krojenie kraju po plasterku. Mająca otwarte problemy graniczne Mołdawia tworzyłaby zagrożenie ich importu do UE, gdyby ta ostatnia nadała jej status państwa stowarzyszonego. Celem Moskwy nie jest zapewne konflikt na dużą skalę, ale zbrojne incydenty naddniestrzańsko-mołdawskie to scenariusz, z którym jak najbardziej należy się liczyć. Być może z tego powodu 8 lipca w Odessie rozpoczęły się ukraińsko-amerykańskie manewry Sea Breeze 2013. Tego samego dnia wojska mołdawskie i ukraińskie rozpoczęły ćwiczenia Nord 2013, trenując „przygotowanie kontyngentu do operacji pokojowej”. Wizytę w Kiszyniowie 9 lipca złożyła szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, udzielając wsparcia mołdawskim aspiracjom stowarzyszeniowym. Warto przy okazji możliwego konfliktu zwrócić uwagę na zmiany, jakie zaszły w polskiej polityce zagranicznej. Gdy w 2008 r. wojska rosyjskie szły na Tbilisi, prezydent Lech Kaczyński zorganizował wspólną akcję Polski, Estonii, Łotwy, Litwy i Ukrainy, która walnie zmniejszyła polityczną zdolność Kremla do kontynuowania agresji. Dziś taka koalicja byłaby niemożliwa. Rumunii i państw bałtyckich (poza sporami z Litwą) nie dostrzegamy, a na kierunku ukraińskim mamy zupełnie inne priorytety niż wspólne baczenie na poczynania Moskwy. Cóż, strawestuję Jacka Kaczmarskiego: „Rozgrywka z nami to nie żadna polityka. To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse”.
Przemysław Żurawski vel Grajewski
W trakcie antykatolickiej nagonki rząd przyznał: Cuda w Polsce się nie zdarzają Co należy zrobić jeśli „głowa” rodziny demoralizuje dzieci, sprzedała mieszkanie, roztrwoniła majątek, zaciągnęła kredyty i terroryzuje resztę domowników? Przy medialnej zasłonie dymnej w postaci nagonki na arcybiskupa Henryka Hozera rząd przyznał, że cuda w Polsce się nie zdarzają - nie ma pieniędzy w kasie. Mimo potwierdzenia informacji o pogłębianiu się kryzysu akcesyjnego w Polsce, media żyją atakami na Kościół w Polsce pragnąc utrącić wpływy tego dotąd wyciszanego hierarchy w Episkopacie. Mimo wychowania w znanej i bardzo zamożnej rodzinie zdecydował się on na ubóstwo zakonne, pełnienie swojej posługi na zapomnianym przez Zachód Czarnym Lądzie, gdzie widział cynizm możnych tego świata, a żyjąc przez pewien czas na terenie Ziemi Świętej poznał stosunki już zapomniane przez Polaków po II Wojnie Światowej i możliwe, że stracił wiele z iluzji dotyczących kondycji „wolnych mediów” na świecie. Jako lekarz jest pod względem merytorycznym wyjątkowo przygotowany do nadciągającej debaty kulturowej na temat aborcji, in vitro i eutanazji w Polsce, co sprawia że staje się kluczową przeszkodą dla liberalnych elit. Wczoraj okazało się że prawdy o wirtualnym budżecie na rok 2013 i zamysłu skoku na kasę OFE w celu pokrycia jego deficytu dłużej nie można było ukrywać. Premier przyznał że dochody są niewystarczające, oraz że do budżetu wpłynie o 24 mld zł mniej niż planowano. Dlatego zapowiedział jego nowelizację. Deficyt budżetowy ma wzrosnąć w tym roku o 16 mld zł, a oszczędności w resortach mają wynieść ok. 8,5 mld zł. W 2013 i 2014 roku zawieszone ma być działanie 50-proc. progu ostrożnościowego i reguły wydatkowej, ukazując że powyższe unormowania zostały ustanowione jedynie propagandowo, a nie po to aby je stosować. Oczywiście że kryzys gospodarczy w €urostrefie pociąga negatywne konsekwencje dot. sytuacji w Polsce, do tego obiektywnie dochodzi brak środków z nowej perspektywy finansowej UE. Jednak przyczyn fatalnej sytuacji nie możemy szukać tylko za granicą. Rząd powinien oprzeć swoją politykę na trzech kluczowych filarach – polityce prorodzinnej, optymalizacji wydatków budżetowych i wspieraniu tworzenia nowych miejsc pracy. Jeśli się nie prowadzi polityki tworzącej miejsca pracy w danym kraju, jeśli się nie wspiera rodzin, tylko tak naprawdę doprowadza do zapaści demograficznej to oczywiście wzrost gospodarczy musi zamierać i tego należy oczekiwać nie tylko w tym roku, ale i w przyszłości. Zwiastunem złych wieści okazał się przedwczorajszy komunikat GUS-u o wysokości czerwcowej inflacji na poziomie zaledwie 0,2% rok do roku. O ile przez ostatnie lata, jeśli nie dziesięciolecia Polacy żyli w przekonaniu, że inflacja jest bardzo złym zjawiskiem, grozi budżetom domowym, gospodarce państwa i obniżeniem wartości pieniądza krajowego. Inflacja świadczy o tym, że w obiegu jest za dużo pieniądza bez pokrycia w towarach i usługach powodując, że nasze dochody są przez inflacje „zjadane” gdy „nie nadążają” za wzrostem cen. Podczas gdy to raczej deflacja jest gorszą oznaką stanu gospodarki. Deflacja w praktyce oznacza, że nie ma popytu na nasze produkty wytwarzane przez gospodarkę narodową. W efekcie przedsiębiorcy walcząc o klienta i dążąc do upłynnienia produkcji muszą stawać się bardziej konkurencyjny, a co za tym idzie obniżać nadmiernie ceny. To dla pracowników oznacza: redukcje produkcji, płac i zatrudnienia. Duży potencjał pracowniczy i wytwórczy jest niewykorzystany, a pracodawcy zamiast zysku odnotowują straty, nie mając motywacji ponoszenia inwestycji. Na przyszłość oznacza to, że mimo iż obecnie w kryzysie banki centralne drukują na wyścigi pieniądze, nie ma zapotrzebowania na produkcję krajową ani w kraju ani za granicą, co odbija się brakiem zapotrzebowania na nowe miejsca pracy. A co więcej pracodawcy będą redukowali miejsca pracy, przez co ludzie będą mieli mniejsze dochody. To zaś będzie nakręcało spiralę: mniejsze dochody spowodują mniejsze zakupy, prowadząc w kolejnym etapie do presji cenowej czyli obniżania cen i dalszych redukcji. Niestety ale to doprowadzi do ograniczenia inwestycji w naszym kraju i do przedłużania się kryzysu. Tak samo jak do nadmiernej inflacji powinnyśmy bardzo ostrożnie podchodzić do procesu schłodzenia polskiej gospodarki. Deflacja w Polsce jest przejawem ostrości kryzysu, gdyż występuje mimo iż jesteśmy krajem na dorobku, w którym ceny powinny wzrastać, a my powinnyśmy coraz więcej zarabiać. Procesy konwergencji - doganiania bogatszych krajów, naszych sąsiadów, niestety nie następują, a kryzys wewnętrzny się pogłębia. Nie powstają nowe miejsca pracy, to Polacy muszą emigrować by znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie, wyprzedaliśmy majątek narodowy, a zagraniczne koncerny z polskimi władzami w ogóle się nie liczą. W efekcie mamy wyraźny brak perspektywy na zwiększenie produkcji, a co za tym idzie nastąpi ograniczenie inwestycji, co przy braku zastępowalności pokoleń zwiastuje kryzys na dziesięciolecia. Dlatego najwyższy czas się przebudzić, wyrwać się z tego zaklętego kręgu wszelakich lobbystów, oprzeć się na kompetentnych urzędnikach gospodarczych, którzy w przeszłości za obronę polskich interesów gospodarczych byli zwalniani ze stanowisk. Zahamować źródła kryzysu, w który wrzuciło nas prowadzenie polityki antyrodzinnej, a z drugiej strony – brak odpowiedniej polityki fiskalnej opartej o optymalizację wydatków budżetowych, oraz brak działań wspierających powstawanie nowych miejsc pracy w Polsce, a nie Polaków „na zmywaku” za granicą. Z powodu dwudziestoletnich zaniedbań łatwo nie będzie, ale jeśli posłuchamy zwykłych populistów to i nadchodzące lata stracimy. Sytuacja jednak beznadziejną nie jest, bo jak inaczej można byłoby odczytać dzisiejsze czytanie mszalne. Osoba o elitarnym wykształceniu – Mojżesz zostaje pastuchem owiec w swoim narodzie, a i sytuacja tego społeczeństwa jest tragiczna, w sytuacji prowadzenia przez państwo drastycznej polityki antyrodzinnej polegającej na mordowaniu nowonarodzonych chłopców. Polacy również muszą się otrząsnąć wybierając kompetentnych liderów, aby z sukcesem przejść przez pustynię. A łatwo nie będzie, w sytuacji porównywalnej do losów rodziny w której jej głowa zdemoralizowała dzieci, sprzedała mieszkanie, roztrwoniła majątek, zaciągnęła kredyty i terroryzuje resztę domowników. Cezary Mech
Łukasz Warzecha: rzeźnia to niemiłe miejsce Jeszcze kilkanaście dni temu nie bardzo wiedziałem, co myśleć o sprawie uboju rytualnego. Dziś już wiem: decyzja, aby go zakazać, nie była mądra. Przekonało mnie o tym zacietrzewienie przeciwników - pisze Łukasz Warzecha w najnowszym felietonie dla WP.PL.
Dawno nie było sprawy, w której powstałaby tak egzotyczna koalicja. Przeciwko ubojowi rytualnemu po jednej stronie stanęła część posłów PO, Ruch Palikota, SLD, PiS związany dyscypliną partyjną, lewicowi miłośnicy zwierząt i ekolodzy oraz spora grupa komentatorów, w tym większość tych kojarzonych ze skrajną lewicą, ale także część kojarzonych z prawicą. Po przeciwnych stronach barykady znaleźli się na przykład Stanisław Janecki („Sieci”) z Wojciechem Muchą („Gazeta Polska”) oraz Michał Karnowski („Sieci”) i Rafał Ziemkiewicz („Do Rzeczy”). Początkowo moje stanowisko było ambiwalentne. Znałem z grubsza argumenty obu stron i w obu stanowiskach odnajdywałem słuszne punkty. Z im większą jednak zaciętością i im bardziej emocjonalnie przeciwnicy przekonywali, że ubój rytualny to bestialstwo, na które żaden cywilizowany człowiek nie może się godzić, tym bardziej ja miałem z taką argumentacją problem. Dziś – gdy i tak jest na razie po wszystkim – jestem już właściwie przekonany, że odrzucenie ustawy umożliwiającej ubój był złą decyzją. Przyjrzyjmy się poszczególnym argumentom, zaczynając od etycznych. Nie jestem weterynarzem ani fizjologiem. Nie mam pojęcia, co sprawia zwierzętom większy ból: ubój tradycyjny (po ogłuszeniu) czy rytualny, bez ogłuszania, poprzez upływ krwi. Sądzę, że dla zwierzęcia obie metody są dość przykre. Z ubojem rytualnym mam jedynie skojarzenie antyczne. Jak być może niektórzy pamiętają, podcięcie żył (na ogół w ciepłej kąpieli) było jednym z ulubionych sposobów popełniania samobójstwa przez rzymskich obywateli. I nie wiązało się z wielkim bólem. Bardzo podstawowa wiedza o procesach fizjologicznych pozwala chyba stwierdzić (lecz jest to tylko moje laickie założenie), że śmierć z upływu krwi, choć nie natychmiastowa, do najstraszniejszych nie należy, o ile w ogóle można to stopniować. Nie wydaje się, żeby ubój rytualny był zatem wyjątkowo okrutną metodą uśmiercania zwierzęcia. W każdym razie nie bardziej niż metoda klasyczna. Natomiast na pewno wygląda gorzej. I tu dochodzimy do momentu, gdy przeciwnicy uboju sięgają po argument skrajnie demagogiczny: obecne tu i tam w sieci filmy, pokazujące przebieg tej procedury. To jasne, że na przeciętnej, nieprzyzwyczajonej osobie taki widok musi zrobić ogromne wrażenie. Jednak dokładnie takie samo wrażenie zrobiłby widok z całkiem zwykłej rzeźni. Społeczeństwo jest tak urządzone – i jest to bardzo mądre – że istnieją w nim zajęcia i sfery trudne do wytrzymania dla większości, gdzie funkcjonują jedynie osoby przywykłe i odporne. Korzystają zaś na tym wszyscy. Tak jest nie tylko z rzeźniami. To samo dotyczy choćby zawodu chirurga, patologa, policjanta. Przeciętny człowiek zemdlałby po trzech minutach na sali operacyjnej, a gdyby miał strzelić z ostrej broni do bandyty, salwowałby się raczej ucieczką. Nie są to sprawy miłe, łatwe ani estetyczne i dlatego nie każdy może się nimi zajmować. Ale nie jest to powód, aby rezygnować z operacji w szpitalach czy strzelania do bandziorów. Podobnie jest z rzeźniami. Przeciwnicy uboju z prawej strony nie dostrzegają , że podążają wprost ścieżką wytyczoną przez lewicę, która sięga często po identyczny, demagogiczny argument. Za jego pomocą niektóre skrajne organizacje przekonują, że należy w ogóle zrezygnować z hodowania zwierząt na mięso. Bo przecież i tu, i tu zwierzę cierpi, a zwykła rzeźnia też wygląda okropnie. W innej skali – pokazywanie filmów z egzekucji było dla lewicy argumentem, że kara śmierci jest nieludzka. Co oczywiście również było czystą demagogią. Zabijanie nigdy nie jest ładne i miłe. Trzeba się też zastanowić, czy przypadkiem wrogość wobec uboju rytualnego – ważnego w judaizmie i islamie – nie jest punktem wyjścia dla kolejnej wojennej wyprawy agresywnej lewicy przeciwko funkcjonowaniu obyczajów religijnych w sferze publicznej w ogóle. Wszak nie bez powodu jednym z najzagorzalszych przeciwników ustawy był Janusz Palikot. Nietrudno sobie wyobrazić, że od sprzeciwu wobec uboju lewaccy radykałowie z nową siłą przejdą do sprzeciwu na przykład wobec procesji Bożego Ciała. Linia argumentacji została już wytyczona. Powie ktoś: dobrze, a gdyby powstała religia, która chciałaby składać ludzi w ofierze, też należy się zgodzić? (Takie zresztą już przecież istniały. Celowali w tym Indianie z Ameryki Południowej. Ten makabryczny proceder wykorzeniła dopiero ekspansja chrześcijaństwa na tamtym kontynencie.) To z kolei relatywizacja zagadnienia. Nie mówimy przecież o jakichś sektach czy innych wynalazkach, ale o dwóch spośród trzech wielkich religii monoteistycznych. To jednak całkiem inna kwestia. Owszem, przeciwnicy mają argument, który uważam za stosunkowo celny: czy należy dopuszczać obyczaj, który co prawda do owych dwóch religii należy, ale jest obcy w polskim, chrześcijańskim kontekście kulturowym? Z drugiej jednak strony – czy aby na pewno? Prawdziwe kulturowe dziedzictwo to nie ostatnich 70 lat, ale historia II, a zwłaszcza I Rzeczypospolitej, tworu absolutnie multikulturowego, gdzie obok siebie istniały bez poważniejszych tarć (do czasu kontrreformacji) katolicyzm, wszelkie odłamy protestantyzmu, prawosławie, judaizm i islam. Jeśli wziąć to pod uwagę, nawet ten argument traci nieco mocy. Rozstrzygający jest wzgląd pragmatyczny. Można oczywiście przypominać, że na uboju rytualnym zarabia tylko siedemnaście ubojni w całej Polsce, że te ubojnie to w sensie politycznym klientela PSL oraz że rolnicy, którzy dostarczają do nich mięso, mogą przecież zarabiać w inny sposób. Może tak, może nie. Nie ma wątpliwości, że zakaz uboju spowoduje straty, nawet jeśli nie będą ogromne. Na pewno kłopoty będzie mieć kilkaset, może kilka tysięcy gospodarstw. Rzeźnie wyspecjalizowane w uboju rytualnym być może upadną. Znów kilkaset lub kilka tysięcy osób pójdzie na bruk. Już samo to powinno być powodem do bardzo poważnego zastanowienia. Pamiętajmy jednak, że w całej Unii Europejskiej na ubój rytualny zezwalają 22 państwa. Polska teraz już nie. I niech mnie al Kaida porwie, jeśli za staraniami o zakaz dokonywania takiego uboju nie stali przynajmniej na pewnym etapie lobbyści wielkich ubojni niemieckich lub francuskich. A w takim razie ci, którzy go poparli, zasługują w pełni na leninowskie miano pożytecznych idiotów, niezależnie od tego, jak wzniosłe względy nimi kierowały. Zachodnimi intelektualistami, którzy wspierali komunizm i których towarzysz Lenin określił właśnie wyrażeniem „polieznyje idioty”, także kierowały szlachetne pobudki. Do tego dodajmy całkowicie zbędny dyplomatyczny konflikt z Izraelem. Oczywiście reakcja państwa żydowskiego jest ogromnie przesadzona, a oskarżenia niesprawiedliwe. To jednak można było spokojnie przewidzieć. A zadaniem polityka jest zapobieganie również takim problemom poprzez niestwarzanie okoliczności, w jakich mogą się pojawiać. Przyznać wreszcie trzeba, że zadziwiająco zachował się PiS i Jarosław Kaczyński. Jego osobisty sprzeciw wobec uboju można pojąć, choć prezes nie wyjaśnił go przekonująco. Jednak narzucenie klubowi dyscypliny partyjnej w głosowaniu, które było klasycznym zagadnieniem sumienia, było całkowicie nie na miejscu. Kuriozalnie zaś wygląda to w kontekście całkiem odmiennego stanowiska prezesa PiS wobec prób uszczelnienia ustawy antyaborcyjnej. Czyżby Jarosław Kaczyński – tak jak lewicowi ideolodzy – bardziej dbał o zwierzęta niż o ludzi? Łukasz Warzecha
Ziemkiewicz: „Walka z faszyzmem to totalne pajacowanie Tuska” Z RAFAŁEM ZIEMKIEWICZEM, publicystą i pisarzem, rozmawia Rafał Pazio (cały wywiad w bieżącym NCZ!)
NCZAS: Jak odbierasz zaciekłą walkę ministra spraw wewnętrznych i prokuratora generalnego z faszyzmem? ZIEMKIEWICZ: Odbieram to jako totalne pajacowanie. Cała sprawa rzekomego rosnącego zagrożenia brunatną siłą jest zwykłą propagandową wydmuszką. Nie ma żadnych powodów, żeby uważać Polskę za kraj zagrożony rasizmem, zwłaszcza kiedy punktem odniesienia mają tu być państwa zachodnie. Tam nie płoną jedne drzwi, ale całe przedmieścia imigranckie. Działania proponowane przez ministra i prokuratora generalnego mają charakter medialnego picu. Jest to coś z gatunku kastrowania pedofilów, o którym mówił Donald Tusk. To próba zdobycia poparcia części elit związanych z „Gazetą Wyborczą” i salonem, które są czułe na tego typu hasła, a które ostatnio zaczęły się od PO odwracać. Rzekomym zagrożeniem faszystowskim chce się je pozyskać. To kolejne dezorganizowania aparatu państwa, aparatu ścigania. Nie ma prokuratorów, którzy mieliby zielone pojęcie o przestępczości gospodarczej. Nie ma struktur, które mogłyby reagować na problemy naprawdę dolegliwe dla przeciętnego Polaka. Każdy wie, jakie jest zachowanie prokuratury wobec najbardziej uciążliwej drobnej przestępczości, kiedy kradną rowery albo włamują się do piwnicy. W takiej sytuacji powstają jakieś dwójki do łapania rasistów, których ze świecą w Polsce szukać. To nie poprawia pracy prokuratury. Skutki są takie, jakie widzimy na przykładzie szukania kogoś, kogo można by wrobić w alarmy bombowe, które sparaliżowały na kilka godzin Polskę. To też pokazuje, w jakim stanie jest państwo polskie. Można je sparaliżować kilkoma głupimi mailami. Aresztowano dwóch mężczyzn, których trzeba było szybko wypuścić, bo nie było powodów do ich przetrzymywania. Aresztowano trzeciego, który został przedstawiony jako terrorysta, ale nie postawiono mu zarzutów za terroryzm, tylko za wyłudzenie pieniędzy w internecie.
Co to znaczy, że deklaracjami walki z faszyzmem władza donosi, jakimś ukrytym kodem, Zachodowi? Przypominam, że tam płoną całe przedmieścia. Drzwiami w Białymstoku nikt się nie przejmie. To jest powtórka z czasów, kiedy rządził PiS. Bartoszewski, Mazowiecki i tego typu postaci na wyprzódki ganiały po wszystkich zachodnich mediach, żeby tam mobilizować zagrożeniem dla demokracji. Mamy powrót do mechanizmu, który wtedy zadziałał. Po pierwsze – chodzi o zmobilizowanie poparcia Zachodu dla klasy panującej w III Rzeczypospolitej. Ta klasa czuje swoją obcość wobec społeczeństwa, boi się społeczeństwa i tam, na Zachodzie, widzi swoich naturalnych protektorów. Kiedy przedstawiciele tej klasy czują się niepewnie, zwracają się tam, a nie o poparcie do szerokich rzesz Polaków. Postkolonialna, pańszczyźniana mentalność przeciętnego Polaka sprawia, że szacunek zdobywa się wtedy, jeżeli uda się przedstawić kogoś, kogo Zachód szanuje i popiera. Donald Tusk zyskał, kiedy był poklepywany po plecach przez Zachodnich przywódców. Wielu Polaków ma duszę czarnucha. Nie szanują samych siebie, nie wierzą w siebie, gardzą polskością, uważają, że jest to coś gorszego; imponuje im to, że ktoś jest wskazywany przez Europę, Niemców, a najlepiej Amerykanów jako ten, który powinien rządzić. Zachód nie bardzo wie, co się w Polsce dzieje, a na hasła o faszyzmie reaguje, więc to działanie elit straszących faszyzmem wydaje się całkowicie logiczne.
Gwiazdowski: „Reforma ZUS będzie wtedy, gdy znajdziemy się w takiej sytuacji jak Grecja czy Portugalia” Z profesorem ROBERTEM GWIAZDOWSKIM rozmawia Rafał Pazio (cały wywiad w bieżącym NCZ!)
NCZAS: Mówił Pan o zapaści demograficznej i niezreformowanym systemie emerytalnym. Nikt go nie chce reformować, więc jaki scenariusz nas czeka?GWIAZDOWSKI: Taki, jakiego doczekały się Otwarte Fundusze Emerytalne. Ludzie postępują rozsądnie dopiero wówczas, gdy wszystkie inne możliwości zawiodą. Przekazywaliśmy pieniądze do OFE do czasu, aż doszliśmy na granicę możliwości. Bardziej nie możemy się zadłużyć, więc nie możemy dawać więcej pieniędzy do OFE. System emerytalny zostanie zmieniony wtedy, gdy znajdziemy się w takiej sytuacji jak Grecja czy Portugalia, kiedy nie będzie pieniędzy dla emerytów. Wtedy pozostanie tylko reforma systemu. W takiej sytuacji demograficznej, w jakiej jesteśmy, system oparty na opodatkowaniu pracy nie zadziała. Młodzi ludzie mogą zagłosować nogami i wyjechać. Otwarty rynek powoduje, że jeśli poziom obciążeń podatkowych nałożonych na młode pokolenie wzrośnie za bardzo, młodzi opuszczą kraj.
Kiedy nastąpi krach w systemie emerytalnym, taki jaki znamy z Grecji czy Portugalii? Pierwszy taki etap właśnie następuje. Kiedy byłem szefem Rady Nadzorczej ZUS-u, powiedziałem, że kryzys nastąpi w 2014 roku – i właśnie do niego dochodzi. Co prawda gazety napisały wtedy, że Gwiazdowski mówi o bankructwie ZUS-u. Ja nic takiego nie powiedziałem. Powiedziałem tylko, że będziemy mieli problemy, kiedy na emerytury zacznie przechodzić pierwszy rocznik powojennego wyżu demograficznego. To się zacznie 1 stycznia 2014 roku. Doszliśmy do granicy, poza którą nie da się dłużej działać głupio – trzeba działać mądrze. Pomysł, żeby utworzyć teraz zakłady emerytalne, które będą wypłacały emerytury z OFE, wezmą za to następne 5 proc., wydaje się tak głupi, że aż obciach dyskutować z taką tezą. Zgodnie z moimi przewidywaniami, wypłata emerytur nastąpi z ZUS-u, dlatego że jest tanio. Pomysł, żeby do emerytów przychodziło dwóch listonoszy – jeden z OFE, drugi z ZUS-u – to czysty absurd.
Wielomski: Sojusz taktyczny z Tuskiem w sprawie zniesienia finansowania partii z budżetu W niedzielę, 16 czerwca 2013 roku, wybrałem się na konferencję zorganizowaną przez Instytut Myśli Państwowej. Podczas zagajenia Roman Giertych rzucił hasło przewodnie IMP: zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o zniesieniu finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Z siedzącym obok mnie mec. Ludwikiem Skurzakiem wymieniliśmy nieco sceptyczne uwagi, czy idea ta – jakkolwiek sama w sobie słuszna – rzeczywiście chwyci i zmobilizuje Polaków do walki z rządzącym establishmentem, pasącym się na ich koszt i blokującym zmiany na scenie politycznej za sprawą tej ustawy. Kilka dni później zrozumiałem, że pomysł Romana Giertycha nie został wzięty z sufitu. Media zaczęły publikować szokujące dane na temat dziesiątek i setek tysięcy złotych, które partie polityczne – z naszych pieniędzy – wydają na wina, ubrania, restauracje, dotowanie książek swoich nieomylnych prezesów itd. Akcja informacyjna ma charakter skoordynowany i chodzi w niej o odwrócenie uwagi wyborców od miernych rezultatów rządzącej Platformy Obywatelskiej. Donald Tusk natychmiast złapał wiatr w żagle i zaproponował zniesienie jakiegokolwiek finansowania partii politycznych z budżetu państwa, napotykając tutaj zjednoczony front sprzeciwu prawie całej opozycji: PiS, SLD i PSL. W sprawie tej poparcie otrzymał tylko od Solidarnej Polski (gdyż ta pieniędzy nie dostaje) i – warunkowe – od Ruchu Palikota, który chce zmienić sposób finansowania z dotacji na odpis podatkowy. Moim zdaniem Donald Tusk sprawy tej nie odpuści i dogada się zarówno z Solidarną Polską, jak i z Ruchem Palikota, stając naprzeciwko „partii układu”, czyli nie tylko PiS i SLD – które uważają, że zagarnianie garściami pieniędzy podatników jest „warunkiem funkcjonowania demokracji” – ale także i PSL. Ta ostatnia partia sprzeciwia się wszelkim reformom, ponieważ ma 20 milionów długu i nie ma pomysłu, jak spłacić go inaczej jak tylko przez przetaczanie pieniędzy podatników (czyli naszych pieniędzy) na partyjne konta. Politycy PSL wprost mówią, że przeforsowanie tej ustawy jest tożsame z końcem koalicji rządzącej i (zapewne) koniecznością rozpisania przedterminowych wyborów. Czy Donald Tusk wystraszy się nowych wyborów? To jest pytanie innego typu: jeśli lider partii rządzącej czuje, że traci poparcie wyborcze, to czy powinien trwać do samego końca przy władzy i – rządząc jeszcze dwa lata – patrzeć jak słupki spadają z 30 do 25, 20, 15, 10 procent poparcia? A może „zrobić krok do przodu” i zagrać na przyśpieszone wybory póki, póty jego partia nadal liczy się w grze? Wariant trwania przy władzy onegdaj wybrali Marian Krzaklewski i Jerzy Buzek, po czym Akcja Wyborcza „Solidarność” nie przeszła przez 5-procentowy próg wyborczy. Tusk nie jest głupi, a poza tym widział to doświadczenie AW„S” i wyciągnął z niego wnioski. Co więcej, ma teraz znakomity pomysł na radykalne rozszpaltowanie, polaryzację sceny politycznej. Dopóki podział szedł według linii zamachu w Smoleńsku, to Tusk czuł się bezpieczny i nie widział zagrożenia. W smoleńskich oparach siedzi ok. 1/3 Polaków, podczas gdy 2/3 patrzy na smoleńczyków jak na szaleńców. Ale oto PiS nagle wygasiło hasła smoleńskie, a Antoni Macierewicz znikł z ekranów telewizyjnych. Nowa polaryzacja jest dla Tuska niekorzystna: kto jest za nieudolnymi rządami PO, a kto je chce zmienić? No i kto powie sam sobie: „Platforma rządzi znakomicie i trzeba ją poprzeć”? Przy tej polaryzacji, znaczonej spadającymi sondażami i kolejnymi odwoływanymi prezydentami dużych miast rządzonych przez PO, Platforma skazana jest na dryf. Może nie będzie to spadek poniżej 5%, jak to zdarzyło się AW„S”, ale grozi jej redukcja do poziomu 15-20%. I oto pojawiła się szansa na spolaryzowanie sceny politycznej wedle zupełnie innego pomysłu: kto jest za, a kto jest przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa? Tak jak nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że „Platforma rządzi znakomicie i trzeba ją poprzeć”, tak teraz mamy sytuację dla PO odwrotną: kto zdrowy na umyśle popiera przelewanie grubych milionów złotych z naszych podatków na konta partyjne? Kto zgadza się, aby parlamentarna gawiedź wcinała obiady w drogich restauracjach, wlewała w siebie francuskie wina, kupowała modne garnitury i finansowała wydawanie książek swoich liderów z naszych pieniędzy? Czy pośród Czytelników jest choć jeden, kto dałby 200 zł ze swojej kieszeni na zakup wina lub wizytę w drogiej restauracji dla działaczy SLD, PiS, PO, PSL czy RP?
Na miejscu Donalda Tuska zagrałbym na całość i przeforsował likwidację finansowania partii z budżetu państwa – nawet ze świadomością, że PSL opuści koalicję, co oznaczać będzie nowe wybory. A w wyborach tych głównym problemem zrobiłbym nie bezrobocie, panoszący się socjalizm, brak perspektyw, ale walkę z rabunkiem na podatnikach w postaci ustawy o finansowaniu partii politycznych. Co więcej, w kwestii tej winniśmy Tuska taktycznie poprzeć, gdyż nikt tak bardzo jak prawica nie jest zainteresowany zniesieniem ustawy o finansowaniu partii politycznych. Dopóki ta ustawa obowiązuje, dopóty nas w Sejmie (raczej) nie będzie. Wielu specjalistów od organizacji kampanii wyborczych twierdzi, że dziś 1 milion złotych = szansa na 1% głosów. To nie znaczy, że jeśli ktoś ma 20 milionów, to automatycznie dostaje 20%, a jedynie to, że ma fundusze, za które może przeprowadzić kampanię, w której ma szansę zyskania do 20% głosów. Jeśli wynajmie złych specjalistów od pijaru albo partia jest doszczętnie skompromitowana, to pieniądze nie pomogą. Ale to oznacza, że warunkiem przejścia progu wyborczego jest posiadanie 5 milionów złotych. Nikt na prawicy pozaparlamentarnej takich pieniędzy nie ma. Dlatego musimy poprzeć i robić hałas wokół ustawy o zniesieniu finansowania partii z budżetu. Będzie to bowiem znaczyło, że partie systemowe także tych pieniędzy nie będą miały. Będą nadal posiadały przewagę w mediach, ale ich przewaga finansowa zostanie znacznie zmniejszona. Panie Premierze, w tej sprawie ma Pan moje poparcie.
Kaczyński boi się Korwina! KNP to sposób na powstrzymanie marszu PiS po władzę! Kaczyński o Korwinie: JKM to narzędzie w rękach komunistów, sympatyk Hitlera i sposób na powstrzymanie marszu PiS po władzę! (Korwin odpowiada!)
- Jak ocenia Pan realne szanse Kongresu Nowej Prawicy i samego Janusza Korwin-Mikkego w najbliższych wyborach? (…) Co Pan na to, że wielu ludzi sądzi jakoby Kongres Nowej Prawicy był jedyną prawicową partią w Polsce – takie pytanie padło podczas spotkania Jarosława Kaczyńskiego z wyborcami w Wysokiem Mazowieckiem.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie uchylił się od odpowiedzi. Pod koniec trwającego przeszło godzinę wystąpienia brutalnie zaatakował Korwin-Mikkego. Już w swoich pierwszy słowach lider największej partii opozycyjnej pokazał, że gospodarczy liberalizm postrzega jako narzędzie komunistów, które w czasach transformacji posłużyło do… zniewolenia umysłów młodych ludzi:
„Jak w Polsce upadał komunizm to komuniści mieli kilka dobrych pomysłów. Jednym z nich było właśnie to wszytko co działo się wokół Korwin-Mikkego. Ja nie mówię, że on to świadomie robił, ale nic tak w głowach nie mieszało młodym jak ta ideologia; ideologia, która nie ma nic wspólnego z żadną rzeczywistością!” Zdaniem Kaczyńskiego „nigdzie na świecie te idee /które głosi JKM/ nie są realizowane. Natomiast świetnie służyły /one/ temu, aby w Polsce młodzi, zdolni ludzie zamiast zajmować się tym, jak zorganizować Polskę, polską wspólnotę, roili o jakimś super liberalizmie, o społeczeństwie gdzie w gruncie rzeczy nie ma żadnych obowiązków; gdzie każda jednostka może się sama przebijać itd. (…) Powtarzam. To była bardzo dobra robota – nie twierdzę, że świadoma – ale bardzo dobra robota dla tych wszystkich, którzy chcieli utrzymać /w Polsce/ te złe stosunki, które są: przewagę nomenklatury, przewagę tych którzy nas tutaj dręczyli i okradali przez kilkadziesiąt lat; którzy zamiast zostać ukarani mogli się podzielić majątkiem narodowym. (…)” Prezes PiS udowodnił również, że albo nie przeczytał ani jednego felietonu publicysty NCZ! albo przeczytał i kompletnie nic z nich nie zrozumiał. Do krytyki Korwin-Mikkego jako bezwiednego narzędzia komunistów dołączył oskarżenie o… sympatie nazistowskie:
„A do tego /te jego/ rojenie o tym, że Hitler był dobrym! Poczytajcie sobie państwo! Albo, że ja jestem Hitlerem. Przecież Korwin-Mikke, z którym ja się skądinąd znam jeszcze od lat siedemdziesiątych potrafił i takie rzeczy pisywać”.
Na koniec swojej tyrady Kaczyński dał do zrozumienia, że Nowej Prawicy się… boi! Partia Korwina – jako narzędzie elit związanych z PRL – ma być „doskonałą metodą” na to, aby PiS nie wygrało wyborów! „Trzeba rozumieć, czemu te wszystkie bredzenia /Korwina/ służą. I to jest w dalszym ciągu praca o charakterze czysto dywersyjnym. W tej chwili ci, którzy boją się rządów PiS myślą na różne sposoby, jak tu doprowadzić do tego, żeby PIS nie wygrało wyborów. Ta Nowa Prawica jest doskonałą metodą żeby do tego prowadzić!” Kaczyński oświecił także publiczność co konstytuuje prawicowość:
„Co to znaczy partia prawicowa? To jest partia, która się odwołuje do tradycji narodowej, religijnej. Oto chodzi.” Tymczasem „partia skrajnie liberalna to nie jest wcale partia prawicowa”. Z inkryminowanym fragmentem wystąpienia prezesa
18/07/2013 Demokracja antydemokratyczna i antyobywatelska No nareszcie! Pan premier Donald Tusk i pani Hanna Gronkiewicz- Waltz- kończą w Warszawie z demokracją. Od czegoś trzeba zacząć. Tacy demokraci europejscy, tacy demokraci ludowi, tacy demokratyczni i obywatelscy- a tu agitują, żeby obywatele demokratyczni i ludowi Warszawy nie szli do demokratycznych wyborów, których celem jest demokratyczne odwołanie demokratki- pani Gronkiewicz Waltz? Żeby „obywatele” pozostali w domach, gdy będzie odbywała się rzeź pani prezydentowej Groinkiewicz- Waltz? Cóż warta jest demokracja bez ludowych namiętności i bez demokratycznych dekoracji? Ludu Warszawy! Na barykady demokracji- zbliża się „święto” demokracji, podpisów w sprawie odwołania ludowej demokratki jest już ponad 200 000? Żeby demokratyczne wybory były ważne demokratycznie do demokratycznych urn musi pójść 30% „ obywateli” turbowanych na co dzień przez demokrację. Musi być odpowiednia frekwencja demokratyczna. A dlaczego tylko 30%? A nie 50, czy 80, a nawet 100 %? Przecież demokraci twierdzą, że ważny jest każdy głos! Skoro każdy głos jest na wagę demokratycznego złota- to wybory powinny być obowiązkowe i harcerze powinni przychodzić do domu, podczas kończącego się „ święta „ demokracji. Tak jak w poprzedniej komunie, chociaż przymusu chodzenia i wybierania- nie było. Ale harcerze przed 22.00 byli.. Na barykady ludu Warszawy.. Demokracja będąca synonimem socjalizmu daje ci szansę.. Nie w boju- na barykadach- ale w urnie- możesz wymienić jednego demokratę, na innego- równie demokratycznego i zadłużającego miasto i „obywateli”.. No i rabującego go podatkami..Ale nie pamiętam z historii demokracji, żeby urzędujący aktualnie premier agitował i namawiał, żeby lud pracujący Warszawy pozostał w domach, podczas bachanalii wyborczych- panu premierowi chodzi o frekwencję, Nie żeby była, ale, żeby jej nie było.. Też mi demokracja bez frekwencji..? To tak jak złodziej bez rąk. Albo uczciwa kobieta bez majtek, czy prostytutka w majtkach. Nie wspominając o” Dorocie” RABCZEWSKIEJ- DO TEJ PORY NIE WIEM, CZY SĄD STWIERDZIŁ, CZY NA KONCERCIE BYŁA W MAJTKACH- CZY TEŻ – BEZ. To na co komu taka demokracja- to jest dyktatura. nieobecności? Demokracja musi być ludowa, żeby było zabawniej- bo i tak ludowi uczestnicy festynu demokratycznego- na ogół nie wiedzą o co chodzi,. Mają za to emocje. Wystarczy je rozgrzać do czerwoności i już mogą decydować. Nie przypadkowo użyłem słowa” czerwoność” . Demokracja jest czerwona jak czerwona zaraza, która zbliżała się do Warszawy w roku 1944 i stała za Wisłą z bronią u nogi. Dyktatura mniejszości, która i tak pójdzie, bo zbierała podpisy. Co za różnica- dyktatura grupowej mniejszości, czy dyktatura grupowej większości.. Demokracja ze swej natury jest dyktaturą- decyduje o wszystkim większość.. A co z jednostką? Oczywiście niczym, oczywiście zerem – w demokracji.. Ale przydaje się przy zbieraniu podpisów i podpisywaniu się wyrokiem na siebie.. Demokracja jest zaprzeczeniem wolności człowieka i jest doskonałym narzędziem budowy totalitaryzmu.Przeciwnicy demokracji, czyli członkowie braterstwa Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej twierdzą, że bachanalie wyborcze będą kosztowały niepotrzebnie 7 czy osiem milionów złotych…(!!!) No to co? A co to jest siedem czy osiem milionów złotych utopionych w festynie, jak na co dzień demokracja szasta pieniędzmi na Lewo i na Prawo, bardziej na Lewo- bo to lewicowe widzenie świata kosztuje miliony ludzi- miliardy. I nie tam miliardy w rozumie. Miliardy w głupocie! Warszawa jest złudzona na ponad 6,5 miliarda złotych- to zrobiła w większości pani Gronkiewicz- Waltz z Platformy Obywatelskiej, kiedyś ze Zjednoczenia Chrześcijańskiego i Narodowego. Nie było to zjednoczenie” Grunwald”.. Tylko ZCHN.. Jak powiedział wczoraj pan doktor Andrzej Sadowiski z Centrum Adama Smitha, jedynej gospodarczo rozsądnej organizacji–„ na fundusz promocji piłki siatkowej państwo wydaje 60 milionów złotych”(???) No właśnie! 60 milionów złotych na promocję piłki siatkowej- ale kradną- no nie!- i to demokratycznie; a ile wydają na promocję piłki nożnej, ręcznej, koszykówki, tenisa, ping-ponga i innych kulistych sportów? Jak na każde po 60 milionów promocji- to już mamy 300 milionów złotych.. To po co w ogóle mówić o 7 czy 8 milionach na promocję demokracji.? Demokracja jest wartością samą w sobie- jest bogiem współczesnych socjalistów.. Czy demokracja za te głupie siedem czy osiem milionów nie jest warta, żeby ją promować? Dlaczego piszę 7 czy 8 milinów” Bo raz propaganda podaje, że siedem, a raz- że osiem.. Przecież nie będą sprawdzał dokładnie ile demokracja w Warszawie będzie kosztowała.. I tak głupota- i tak głupota.. Tak jak z frekwencją: raz propaganda podaje, że musi pójść do wyborów circa -200 000 uczestników festynu- a raz, że circa – 400 000 festynujących. Też nie będą tego sprawdzał.. Trzeba by przeliczyć mających demokratyczne prawo do zabawy festynowej- warszawiaków. Dobrze, że w Polsce nie są popularne rugby.. Bo też poszłoby na promocję 60 milionów złotych.. Ale piłka do rugby nie jest okrągła- jest owalna- tak jak kwadratowe arbuzy, które się niedawno pojawiły gdzieś w sprzedaży, ale nie zapamiętałem – gdzie. Muszą je hodować w jakiś specjalnych formach kwadratowych. Ciekawe, że uczestnictwo w festynie demokratycznym musi być oparte na prawie demokratycznym. To znaczy trzeba mieć prawo, żeby w festynie uczestniczyć. Bo , żeby wejść na pierwszy lepszy festyn- nie potrzeba żądnego prawa,. Tak jak prawa do jeżdżenia metrem czy tramwajem, Po prostu się jeździ i już.. Bez żadnego prawa. Tak jak samochodem czy rowerem.. Nie ma tez prawa, żeby cokolwiek kupować.. Kupuje się – i już! Nie ma prawa do seksu- po prostu się seksuje. Nie ma prawa do picia kawy czy herbaty.. Po prostu się pije- na razie. Ale jak demokraci wprowadzą prawa do tego wszystkiego co wymieniłem- będą problemy, które trzeba będzie jakoś omijać. „Przed demokracją nie ma gdzie zwiać”- tej piosenki Lady Pank- jakoś nie puszczają. A taka ładna? I ma ładny tekst.. I nie ma na razie dopłat do promocji żużla.. Jest dla mnie dziwne, że od roku 1923 w Polsce- na żużlu jeździ się Lewą nogą- to znaczy wystawia się Lewą nogę, jeździ się bez hamulca i operuje tylko gazem. Gdzie przepisy bezpieczeństwa.? Jak to bez hamulca i hamuje się gazem? I jeszcze żużlowcy podpierają się Lewą nogą, a nie Prawą. Powinno się głosować demokratycznie w sprawie tej nogi- czy ma być Lewa, czy – Prawa. Pan prezydent Lech Wałęsa wzmacniał swojego czasu Lewą nogę, ale miał w klapie Matkę Boską.. Lewą marsz!. Przez ostatnich dwadzieścia cztery lat- no i wcześniej. Może należałoby zrobić w sprawie jeżdżenia na żużlu „ reformę”? Jedni niech jeżdżą Lewą nogą- inni- „Prawą”.. A środkiem- a środkiem puścić tych wszystkich działaczy- oczywiście w skarpetkach. I nikomu nie dopłacać do promocji. Wygląda na to, że strach wkradł się w szeregi Platformy Obywatelskiej. Skoro agitują, żeby nie uczestniczyć w demokracji? W końcu pani prezydent jest wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej.. Byłaby to wielka porażka dla tej socjalistycznej formacji.. Co prawda – przyjdzie inny socjalista, i będzie nadal to samo.. Chociaż, zawsze istnieje szansa, że trochę zatrzyma- chociaż zadłużanie miasta.. Przy pani Gronkiewicz- Waltz- nie ma takiej nadziei. Zadłużenie będzie się zadłużać.. A nawet głód nie nauczy jej rozsądku… Ten model tak ma.. Jedyna szansa dla Platformy Obywatelskiej , żeby nie było frekwencji… Będą robić wszystko? A gdzie Fundacja Batorego, która zawsze agitowała za obecnością w wyborach? Jakoś dziwnie nabrała wody w usta- demokratyczne usta zanurzone w społeczeństwie otwartym.. Będzie demokracja antydemokratyczna i antyobywatelska.. Czas rozejrzeć się za poważnym królem… Może zadzwonić do papieża w tej sprawie? …w końcu kiedyś król był pomazańcem Bożym.. WJR
Kaczyński uważa Korwina Mikke za pożytecznego idiotę
„Zakopiańska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie bacy, który wyrabiał i sprzedawał oscypki bez certyfikatu unijnego. Grozi mu nawet do 5 lat więzienia. „....”Inspektorzy dopatrzyli się, że baca, nie posiada unijnego certyfikatu wymaganego aby działać zgodnie z prawem „.....(źródło )
Prof. HANS-HERMANNEM HOPPE „wszystkie państwa opiekuńcze zbankrutują – tak jak zbankrutowały państwa komunistyczne „....”Systemy socjalne w większości krajów są na granicy załamania.”....”Chciałbym być optymistą, że Unia Europejska wkrótce upadnie „...(więcej )
Hans-Hermann Hoppe „Tłumaczenie: Marcin Zieliński „ Intelektualna przykrywka dla socjalizmu „ ….” Oczywiście, część socjalistów może być zwyczajnie zła. Mogą oni nie mieć nic przeciwko nędzy, w szczególności, gdy jest to nędza innych ludzi, podczas gdy oni sami są odpowiedzialni za rządzenie i czerpią z tego tytułu korzyści. „....”istnieje nieunikniony związek pomiędzy socjalizmem i niskim standardem życia”.....(więcej )
Mises wykazał, że prywatna własność środków produkcji istniała jedynie z nazwy pod rządami nazistów. Rzeczywistym właścicielem środków produkcji był niemiecki rząd. Dlatego też to rząd, a nie nominalni właściciele, decydował o tym, co będzie wytwarzane, w jakiej ilości, w jaki sposób i komu będzie sprzedawane. Podobnie też ustalane były ceny oraz zarobki, a także wysokości dywidend, jakie mieli otrzymywać nominalni właściciele. Jak pokazał Mises, pozycja rzekomych właścicieli prywatnych była w zasadzie zredukowana do bycia rządowymi zarządcami.„.....”De facto państwowa własność środków produkcji — jak określał ją Mises — logicznie wynika z fundamentalnej zasady kolektywizmu przejętej przez nazistów. Stanowi ona, że dobro wspólne ma prymat nad dobrem prywatnym, zaś jednostka jest środkiem do osiągania celów państwa. Jeśli więc jednostka jest środkiem do osiągania celów państwa, to oczywiste jest, że jej własność także. Tak jak jednostka jest własnością państwa, tak to, co ona posiada, jest nią również. „.....”Taki był socjalizm zaprowadzony przez nazistów. Mises nazywał go socjalizmem na niemiecką lub nazistowską modłę.”...(więcej )
Wellings ”W odróżnieniu od czasów tradycyjnego socjalizmu aktualny interwencjonizm państwowy jest ukryty pod zasłoną nominalnej własności prywatnej przedsiębiorstw. Jednakże firmy nie działają w warunkach wolności, tylko sztywnych ram regulacyjnych kierowanych przez polityków i urzędników. Mało tego, część dużych przedsiębiorstw egzystuje w ramach reguł gospodarczych, które można nazwać korporacyjnym socjalizmem, ponieważ rząd je ratuje, bo podobno są zbyt duże i ważne, by upaść. System ten niszczy konkurencję ze strony mniejszych firm i uczestników rynku. „....”Zasadniczo legislacja UE powoduje duże koszty i działa jako główny hamulcowy wzrostu gospodarczego. Doprowadziła ponadto do kryminalizacji wielu rodzajów działalności gospodarczej, ograniczając wolność. „....(więcej )
W religii chrześcijańskiej Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo . Co jest największym darem Boga dla człowieka . Wolność . Bóg uczynił człowieka wolnym . Istotą człowieczeństwa jest wolność . Bóg dał mu prawo do robienia dobra i zła . I do rozróżniania dobra i zła Społeczeństwo się rozwija i jest tym bardziej bogate , a przede wszystkim sprawiedliwe , kiedy istoty ludzkie go budujące są wolne . Wolność osobista , gospodarcza , polityczna . Im więcej tych wolności tym godniej i pełniej ludzie żyją Podstawa ustrojową Unii Europejskiej jest socjalizm niemiecki , forma miękkiego hitleryzmu . Socjalizm zdycha, a Polska jeśli pozostanie socjalistyczna to zdechnie razem z nim. Kaczyński zaatakował Korwina Mikke że jest pożytecznym idiotą w rękach nomenklatury i postkomunistów i obecnych lewackich rządów. I niestety Kaczyński ma rację . Korwin Mikke nie bez powodu jest tak hołubiony przez lewackie media . Ostatnio może troch mniej ale było to związane z kilkoma próbami powołania kontrolowanej partii „ wolnorynkowej ze ostatnią odsłoną, która miała być Zbierania Gowina z Wiplerem, Migalskim, Giertychem i być może Rokita. Korwin Mikke zrobiłby wiele dobrego, gdyby pozostał popularyzatorem XX wiecznej wolnorynkowej myśli ekonomicznej , a nawet dosyć prymitywnej według mnie wersji monarchizmu Lewactwo bardzo na rękę było wejście Korwina Mikke do polityki i sterylizacja z niej najlepszych młodych Polaków. Ten aspekt działalności Korwina Mikke , która skutkowała przesunięciem całej sceny politycznej na lewo był wyjątkowo na rękę polskim działaczom socjalizmu niemieckiego i lewactwu różnej maści . Kaczyński to wypłukiwanie przez Korwina Mikke młodych ludzi realnej polityki w swoim wystąpieniu dostrzegł Warto przypomnieć ,że Kaczyński w kampanii prezydenckiej obiecał wprowadzić na powrót pakiet ustaw Wilczka Korwin Mikke przyciąga młodych ludzi hasłami wolności gospodarczej i walce z biurokracją . Po bliższym poznaniu programu młody człowiek staje osłupiały , bo okazuje się ,że ta wolność ma mu zapewnić absolutny władca . Że w ramach tejże wolności gospodarczej zlikwiduje się spółki prawa handlowego , a akcjonariusz pozostałych spółek będzie odpowiadał całym swoim majątkiem za zobowiązania spółki. Oczywiście istniej problem potężnych koncernów, ale to nie tędy droga. Należy zlikwidować socjalistyczne szkolnictwo ,ale Korwin proponuje , aby dziewczynek nie kształcić, może w ogóle nie wysyłać do szkół .Istnieje problem z socjalistyczną biurokracją , ale Korwin Mikke proponuje wprowadzenie arystokracji, która dziedzicznie będzie zajmowała wyższe stanowiska urzędnicze . Korwin Mikke w ramach poszerzenia wolności proponuje przywrócenie ..cenzury . Proponuje tuszowanie przestępstw osób ważnych w państwie , aby hołota nie traciła zaufania do państwa . Wprowadzenie religii panującej , która ma za zadanie trzymać poddanych w ryzach . Właścicielem rodziny ma być mąż. W dziedzinie etyki był twórcą pojęcia lekkiej pedofilii która miała być niegroźna . Niestety artykuł w którym to opisuje a który można znaleźć w internecie został „podrasowany „ w stosunku do swoje wersji papierowej . W kwestii aborcji początkowo popierał koncepcje socjalistycznego skrzydła libertarianizmu . Tutaj warto zwrócić uwagę ,że Ruch Palikota był początkowo zaprogramowany właśnie jako partia socjalistycznego libertarianizmu . Ostatnio Korwin Mike poszedł na szczęście w konserwatywnym kierunku . Korwin Mikke jest bardzo inteligentnym człowiekiem , ale to nie jest intelektualista , którego by cechowały głębokie przemyślenia . Jego poglądy to kalka i zlepek starych ekonomicznych poglądów szkoły austriackiej , libertarianizmu i prymitywnego monarchizmu. Chaos i bezwład jego poglądów świadczy o jego bezradności wobec problemów współczesnego złożonego społeczeństwa .
O jego bezradności Korwin Mikke świadczy fakt ,że popiera jeden z najgroźniejszych dla wolności nie tylko gospodarczej , ale i osobistej podatków jakim jest podatek VAT .
Gary Johnson, kandydat Partii Libertariańskiej na prezydenta USA „....”Ponadto, jego zdaniem, o życiu dziecka poczętego do momentu, kiedy będzie ono miało zdolność do samodzielnego życia, powinna decydować wyłącznie matka. Opowiada się także za legalizacją „małżeństw” homoseksualnych….(więcej )
Przypomnę wypowiedź Girzyńskiego z 2010 roku „Polska scena polityczna ciągle ewoluuje. Przekształcenia te jednak mają obecnie wymiar bardziej programowy niż organizacyjny. Platforma Obywatelska, która powstawała jak konglomerat różnych środowisk politycznych zatraca powoli swój pierwotny charakter partii liberalnej (mam na myśli liberalizm gospodarczy). Dziś jest to partia władzy, hołdująca bardziej polityce etatystycznej, fiskalnej, a w sferze światopoglądowej (libertyńskiej). To wymusza także zmiany w Prawie i Sprawiedliwości. PiS powstawał jako ugrupowanie wrażliwe społecznie, odwołujące się do zasad państwa solidarnego. Praktyka rządzenia pokazała jednak (a bycie w opozycji to potwierdza), że najlepszym sposobem realizacji zasad społecznej wrażliwości jest modernizacja państwa w kierunku coraz bardziej wolnorynkowym. W ten sposób to na Prawie i Sprawiedliwości ciąży obowiązek przejęcia inicjatywy w zakresie przeprowadzania niezbędnych refom.” „...(więcej )
Artur Górski z 2009 roku „Artur Gorski posel Prawa i Sprawiedliwosci „Można odnieść wrażenie, że na Konwencie wygrała wizja prezesa Witczaka współpracy prawicowej UPR z parlamentarną centro-prawicą, współdziałania wokół wspólnych celów, nad koncepcją dalszej alienacji, separacji i polityki „klubowej” Unii, którą reprezentował JK-M. Uczestniczyłem w niedawnym spotkaniu przedstawicieli władz Rady Głównej UPR, w tym prezesa Witczaka, z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim. Prezes Witczak dostrzega, że PiS jest jedyną partią w ostatnich latach, która obniżyła podatki. Prezes Kaczyński dostrzega ideowość i żywotność Unii. Obie partie mogą wypracować formułę bezpiecznej współpracy w sytuacji, gdy obecny rząd „liberalny” będzie podnosił podatki, co prawdopodobnie stanie się w przyszłym roku. Jeśli ta współpraca – wspólny sprzeciw wobec podnoszenia podatków – się powiedzie i Uniazaistnieje jako podmiot polityczny uczestniczący w bieżącej walce ideowo-politycznej, będzie miała szansę przyciągnąć część zawiedzionego elektoratu konserwatywno-liberalnego, który dziś popiera PO. Jeśli tak się stanie, w przyszłości UPR może stać się wiarygodnym partnerem PiS, swoistym języczkiem u wagi, który umożliwi rządzenie państwem” …Taka współpraca UPR i PiS, raczej mniej niż bardziej oficjalna ze względu na dość różne elektoraty, może być korzysta dla obu partii, a także dla Polski, gdyż niewątpliwie przyczyni się do stępienia socjalnego ostrza w programie Prawa i Sprawiedliwość ….(więcej )
Daniel James Sanchez„ Co więcej, jak wykazał[2] Ludwig von Mises, rzekomo „prawicowy” porządek społeczny nazistowskich Niemiec był w rzeczywistości tak samo socjalistyczny jak leninowska Rosja. Poprzez interwencjonizm niemiecki rząd całkowicie przejął kontrolę nad gospodarką. Zachowano jedynie iluzję rynku. Środki produkcji tylko pozornie spoczywały w prywatnych rękach: ich prawdziwym właścicielem było państwo. Właśnie to Mises nazywał „niemieckim socjalizmem” lub „formułą Hindenburga”. Ta odmiana socjalizmu znana jest również jako Zwangswirtschaft, co tłumaczy się jako „gospodarka nakazowa”. Dawni przedsiębiorcy są w Zwangswirtschaftzredukowani do roli zarządców sklepów (w żargonie nazistowskim: Betriebsführer), wypełniających rozkazy centralnej władzy”.....” Natomiast interwencjonizm, subtelnie zgniatający rynek i stopniowo zastępujący go siecią rządowych dyktatów, prowadzi do powstania pozornego systemu rynkowego, charakterystycznego dla socjalizmu niemieckiego[3]. „......”Rewolucyjne rządy socjalistyczne, takie jak rząd bolszewicki czy nazistowski, na ogół podążają jedną z tych dwóch ścieżek, lecz de facto żadna z nich nie wyklucza drugiej. „....(więcej )
„George Reisman „Dlaczego nazizm był socjalizmem , oraz dlaczego socjalizm był totalitaryzmem„ ….”Celem tego wystąpienia są dwie rzeczy. Po pierwsze, chcę pokazać,dlaczego nazistowskie Niemcy były państwem socjalistycznym, a nie kapitalistycznym.Po drugie, chcę pokazać,dlaczego socjalizm— rozumiany jako system gospodarczy opierający się na państwowej własności środków produkcji —pociąga za sobą dyktaturę totalitarną. „....|”Opisanie nazistowskich Niemiec jako państwa socjalistycznego było jednym z wielkich dokonań Ludwiga von Misesa. „...”Podstawą tezy, że nazistowskie Niemcy były państwem kapitalistycznym, był fakt, iż większość przemysłu pozostawała tam rzekomo w rękach prywatnych. Mises wykazał, że prywatna własność środków produkcji istniała jedynie z nazwy pod rządami nazistów. Rzeczywistym właścicielem środków produkcji był niemiecki rząd. Dlatego też to rząd, a nie nominalni właściciele, decydował o tym, co będzie wytwarzane, w jakiej ilości, w jaki sposób i komu będzie sprzedawane. Podobnie też ustalane były ceny oraz zarobki, a także wysokości dywidend, jakie mieli otrzymywać nominalni właściciele. Jak pokazał Mises, pozycja rzekomych właścicieli prywatnych była w zasadzie zredukowana do bycia rządowymi zarządcami.„.....”De facto państwowa własność środków produkcji — jak określał ją Mises — logicznie wynika z fundamentalnej zasady kolektywizmu przejętej przez nazistów. Stanowi ona, że dobro wspólne ma prymat nad dobrem prywatnym, zaś jednostka jest środkiem do osiągania celów państwa. Jeśli więc jednostka jest środkiem do osiągania celów państwa, to oczywiste jest, że jej własność także. Tak jak jednostka jest własnością państwa, tak to, co ona posiada, jest nią również. „.....”Taki był socjalizm zaprowadzony przez nazistów. Mises nazywał go socjalizmem na niemiecką lub nazistowską modłę. Odróżniał się on od bardziej oczywistego socjalizmu Sowietów, który Mises zwał socjalizmem na wzór rosyjski lub bolszewicki. „ „....(więcej ) Mojsiewicz
Kłamaliśmy, kłamiemy i będziemy kłamać dalej
1. Nie minęły 24 godziny od konferencji prasowej Tuska i dwóch jego zastępców, a jeden z nich czyli minister Rostowski w porannej audycji radiowej Zapraszamy do Trójki, znalazł już odpowiedzialnych za katastrofę budżetową w tym roku. Tymi odpowiedzialnymi jego zdaniem są: kryzys w krajach strefy euro, a nawet szerzej w całej Europie i nieodpowiedzialna polityka Rady Polityki Pieniężnej(RPP) w zakresie stóp procentowych. Kryzys w krajach strefy euro nie pozwala nam sprzedawać więcej za granicą, a RPP zbyt późno i zbyt powoli prowadziła politykę obniżek stóp procentowych banku centralnego, co przekładało się z kolei na trudniejszy dostęp do kredytu zarówno dla przedsiębiorców jak i gospodarstw domowych.
2. Trzeba mieć w sobie niesłychane pokłady hipokryzji i cynizmu, żeby po prawie 6 latach bycia ministrem finansów, notorycznego nic nie robienia i głoszenia na prawo i lewo, że ma się wszystko pod kontrolą, wielu zaniechań, uników, ślizgania się na pakietach pomocowych stosowanych w innych krajach UE, kreatywnej księgowości i zamiatania pod dywan coraz większej ilości zobowiązań budżetowych, teraz kiedy wali się budżet i szerzej finanse publiczne, powiedzieć bez mrugnięcia okiem, to nie ja, to oni. Skoro nie zrobiło się nic w celu uszczelnienia systemu podatkowego, w którym jak twierdzą specjaliści nie dochodzi już tylko do wyłudzeń podatków ale wręcz do prywatyzacji podatków na masową skalę, to nawet przy wzroście gospodarczym i prawie 4% inflacji doprowadza się do sytuacji kiedy wpływy z podatku VAT w 2012 roku są o 2,5% niższe nominalnie od osiągniętych wpływów w roku 2011. Jeżeli nawet taka sytuacja, która nie zdarzyła się od 20 lat czyli od wprowadzenia podatku VAT w Polsce, nie jest dla ministra Rostowskiego powodem do pogłębionej refleksji i przygotowania nowej ustawy dotyczącej tego podatku, to co jeszcze może być dla tego człowieka jakimkolwiek ostrzeżeniem?
3. W ostatni wtorek trzej rządowi sternicy, uchyli rąbka tajemnicy na temat stanu naszych finansów publicznych ale tylko dlatego, że nie mieli innego wyjścia. Nie chcieli stanąć przed Trybunałem Stanu musieli więc ogłosić, że potrzebna jest nowelizacja budżetu na przynajmniej 24 mld zł. Nawet jednak w takiej sytuacji nikt z nich nie pofatygował się jednak, żeby poinformować opinię publiczną, że pod koniec czerwca NBP wpłacił do budżetu państwa 5,3 mld zł, a ponieważ ta wpłata nie była planowana więc wpływów podatkowych do końca roku będzie mniej nie 24 mld zł ale prawie 30 mld zł (wpłata NBP nie jest zaliczana do wpływów podatkowych). Trudno więc było liczyć, żeby minister Rostowski poinformował o prowadzonej kreatywnej księgowości wobec FUS, gdzie na koniec tego roku będzie ulokowane około 30 mld zł kredytów budżetowych, które przecież kiedyś trzeba będzie umorzyć, a wtedy deficyt sektora finansów publicznych będzie musiał być powiększony o kolejne 2%, o zobowiązaniach wobec Funduszu Pracy, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (sumarycznie na ponad 11 mld zł) czy zobowiązaniach w ochronie zdrowia przekraczających 10 mld zł.
4. Skoro więc winni są, to teraz trzeba tylko zawiesić działanie progów ostrożnościowych w ustawie o finansach publicznych ale zamiast nich minister Rostowski przygotuje taką regułę wydatkową, że będzie pozwalała na stymulację gospodarki w czasie kryzysu i oszczędzanie w czasie prosperity tyle tylko, że tego ostatniego nie widać w dającej się przewidzieć przyszłości. A i o stymulacji gospodarki trudno przy okazji zaproponowanej nowelizacji mówić, bo przecież ministrowie dokonają cięć na 8,5 mld zł, a te dokonywane w ostatnim kwartale będą pewnie dotyczyły rezygnacji z zakupów o charakterze inwestycyjnym, bądź spowolnienia prowadzonych procesów inwestycyjnych. Z kolei powiększenie o 16 mld zł deficytu budżetowego, to przecież wcale nie dodatkowe wydatki tylko sfinansowanie tych zaplanowanych w budżecie ale nie z zebranych podatków tylko dodatkowo pożyczonych pieniędzy. Podsumowując kłamaliśmy, kłamiemy i będziemy kłamać dalej, to popłynęło z konferencji prasowej premiera i jego dwóch zastępców, a także z ich kolejnych występów medialnych. Kuźmiuk
Oni budowali OFE
Komu “zawdzięczamy” fatalny system emerytalny W niedawnym wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” (6-7 lipca br.) Donald Tusk po raz pierwszy otwarcie wyraził swoje zdanie na temat Otwartych Funduszy Emerytalnych. “Gdyby ktoś chciał sięgnąć do populistycznych argumentów, mógłby powiedzieć, że grupa kilkuset menedżerów wzięła 17 mld zł za to, że nie ma nic do roboty, bo państwo im wszystko dało. Nie ma innej firmy w Polsce, która miałaby taką stopę zysku jak OFE, bo obracają pieniędzmi, które dostali od państwa, czyli od obywateli. To był zły pomysł od początku” – stwierdził premier. A następnie dodał: “Dylemat jest prosty. Albo korekta teraz, albo za trzy lata OFE zostaną zupełnie zlikwidowane, ktokolwiek będzie rządził. Nie miejcie złudzeń, to dotyczy wszystkich ugrupowań politycznych, nie tylko PiS. Taka jest dziś alternatywa”.To bardzo ważna wypowiedź, bo nie tylko zapowiada faktyczny demontaż systemu OFE (choć premier dla złagodzenia wrażenia mówi jeszcze o “korekcie”), ale też podważa sensowność reformy emerytalnej z końca lat 90. W ten sposób Donald Tusk przyznał rację tym, którzy od początku krytykowali utworzenie Otwartych Funduszy Emerytalnych i przelewanie do nich znacznej części składek pracujących Polaków. Tych krytyków nie było wielu, gdyż większość polityków, ekonomistów i dziennikarzy zachłysnęło się wówczas tym pomysłem i odmawiało jakiejkolwiek dyskusji z przeciwnikami “znakomitej reformy”. Za tamtą jednomyślność – która okazała się bezmyślnością – przyszło Polakom zapłacić olbrzymią cenę. Zbudowano system prywatnych (w większości zagranicznych) funduszy pasożytujących na ZUS-ie i budżecie państwa, a zarazem marnujących pieniądze przyszłych emerytów. Dobrze, że obecny premier w końcu to przyznał, choć szkoda, że tak późno – w szóstym roku swoich rządów. Ale stwierdzenie Tuska, że “to był zły pomysł od początku”, nie powinno pozostać bez konsekwencji. Wszak tego pomysłu nie wprowadziły w życie krasnoludki, lecz konkretni ludzie na konkretnych stanowiskach. Ci ludzie w dużej części nadal są obecni w życiu publicznym, zwłaszcza w kręgu obecnego rządu i Platformy Obywatelskiej. Dlatego nie należy mieć złudzeń, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za fatalne decyzje sprzed kilkunastu lat – choć odpowiedzialność taka wydaje się oczywista.
Niepisana umowa Gdy w listopadzie 1998 r. Sejm uchwalił ostatnią z ustaw reformujących system emerytalny, przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej, która zajmowała się tymi ustawami, poseł Jan Lityński przyznał z trybuny sejmowej, że bronił “wspólnego rozwiązania komisyjnego, wynikającego z pewnej długofalowej, chociaż niepisanej umowy ponadpolitycznej, zawartej tutaj. Mówię o niepisanej umowie zawartej w 1997 r.”. Cóż to za “niepisana umowa”? Otóż reformowanie systemu emerytalnego trwało przez dwie kadencje i było dziełem dwóch rządów. Najpierw była “Ustawa o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych”, skierowana do Sejmu w kwietniu 1997 r., a ostatecznie uchwalona 28 sierpnia 1997 r. – tuż przed wyborami. Tę ustawę, na mocy której powstały OFE, poparło 377 posłów, przeciw było zaledwie 13, a wstrzymało się od głosu 5. Była ona efektem porozumienia ówczesnej koalicji rządowej SLD-PSL z formalnie pozostającą w opozycji Unią Wolności, którą także wówczas reprezentował Jan Lityński, obecnie doradca prezydenta Komorowskiego. Autorem projektu tej ustawy był Jerzy Hausner, były sekretarz Komitetu Krakowskiego PZPR, od lutego 1997 r. zajmujący stanowisko pełnomocnika rządu Włodzimierza Cimoszewicza ds. reformy zabezpieczenia społecznego. Warto przypomnieć, że Hausner był później ministrem pracy i gospodarki w rządzie Leszka Millera, a nawet wicepremierem w gabinecie Marka Belki, z którego odszedł, by zostać wiceprzewodniczącym Partii Demokratycznej (powstałej z przekształcenia Unii Wolności). Ta inicjatywa szybko poniosła porażkę, ale po kilku latach po Hausnera sięgnęła Platforma Obywatelska, powołując go w skład Rady Polityki Pieniężnej, gdzie do dziś zasiada.
Dawniej AWS-UW, dziś Platforma To, co rozpoczęto w końcówce rządu Cimoszewicza, dokończono po wyborach, które przyniosły władzę koalicji AWS-UW. Premierem został wówczas Jerzy Buzek, który ochoczo wziął się za przygotowywanie “czterech wielkich reform”. Jedną z nich była właśnie reforma systemu emerytalnego, na którą złożyły się dwa kolejne akty prawne, przesłane do Sejmu już w maju 1998 r., czyli zaledwie pół roku po powstaniu rządu. Pierwszym była “Ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych”, uchwalona 13 października 1998 r., drugim – “Ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych”, ostatecznie przyjęta 17 grudnia 1998 r. Za pierwszą z nich głosowało 222 posłów (przy 76 przeciwnych i 106 wstrzymujących się – głównie z SLD i PSL), za drugą – 194 posłów (przy 123 przeciwnych i 4 wstrzymujących się – tym razem lewica i ludowcy byli przeciw lub nie głosowali).
Ustawy zostały więc uchwalone głosami posłów (a także senatorów) AWS i UW, spośród których wielu nadal aktywnie uczestniczy w życiu politycznym. Był wśród nich prezydent Bronisław Komorowski (wówczas poseł AWS), był sam Donald Tusk (wicemarszałek Senatu z ramienia UW), byli też politycy reprezentujący dziś Platformę, m.in. Bogdan Borusewicz, Joanna Fabisiak, Janusz Lewandowski, Stefan Niesiołowski, Elżbieta Radziszewska, Grzegorz Schetyna, Mirosław Sekuła, Adam Szejnfeld, Iwona Śledzińska-Katarasińska, a także rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz i prezes TVP Juliusz Braun.Ale największa odpowiedzialność za tę reformę spada oczywiście na jej autorów, czyli na rząd AWS-UW. Dlatego trudno się dziwić, że dwie główne postacie tego rządu bronią dziś systemu OFE. To premier Jerzy Buzek i wicepremier Leszek Balcerowicz, który był wówczas szefem Unii Wolności. Balcerowicz robi to głośno, wręcz hałaśliwie, dzięki czemu media kreują go na głównego oponenta ministra Jacka Rostowskiego – choć przecież Rostowski był przez wiele lat doradcą Balcerowicza, także wtedy, gdy wprowadzano reformę emerytalną (w latach 1997-2001 kierował Radą Makroekonomiczną przy Ministerstwie Finansów). Natomiast Buzek broni swego “dorobku” nieśmiało, co akurat nie dziwi, skoro w przyszłym roku znów ma być “lokomotywą” list PO w wyborach do europarlamentu. Na razie musi się zadowolić Orderem Orła Białego, który dostał od prezydenta Komorowskiego…
Ciepłe posadki “reformatorów” Spośród członków rządu AWS-UW warto jeszcze wymienić Teresę Kamińską, która w latach 1997-1999 była ministrem ds. koordynowania reform społecznych, później szefową doradców premiera Buzka, zaś od 2007 r. jest prezesem Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, ponadto udziela się w pracach Kongresu Kobiet, a nawet jest “wicepremierką” w kobiecym “gabinecie cieni” (na czele którego stoją Danuta Hübner i Henryka Bochniarz).Projekty ustaw reformujących system emerytalny powstały w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej, kierowanym wówczas przez Longina Komołowskiego z AWS (obecnie jest prezesem Stowarzyszenia “Wspólnota Polska”). Ale sprawami reformy zajmowała się AWS-owska wiceminister pracy Ewa Lewicka, której nazwisko powinno przejść do historii lobbingu politycznego (by nie nazwać tego mocniej). Lewicka bowiem w 2002 r. – trzy lata po wejściu w życie reformy – została prezesem Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, skupiającej prawie wszystkie OFE, i kierowała tą organizacją przez całą dekadę. Co ciekawe, gdy odchodziła na emeryturę, skorzystała z możliwości przejścia z OFE do ZUS…Spośród członków kierownictwa resortu pracy w rządzie Buzka warto jeszcze wymienić dwa nazwiska. Pierwsze to Joanna Staręga-Piasek, ówczesna wiceminister z ramienia Unii Wolności, dziś doradca prezydenta Komorowskiego. A drugie to Michał Boni, który był szefem gabinetu politycznego ministra Komołowskiego, również reprezentując UW. Obecny minister administracji i cyfryzacji musiał wtedy mocno interesować się reformą emerytalną, skoro już w latach 1999-2003 był członkiem rady nadzorczej Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego “Warta”, a w latach 2004-2006 PTE “Aviva” (Powszechne Towarzystwa Emerytalne są właścicielami poszczególnych OFE). Na koniec trzeba jeszcze wymienić osobę, o której najczęściej się zapomina, a której podpis widnieje pod każdą z ustaw wprowadzających “cztery wielkie reformy”, w tym także emerytalną. To prezydent Aleksander Kwaśniewski, który bez dyskusji podpisał wspomniane ustawy, choć wcale nie musiał tego robić. Gdyby je zawetował, koalicja AWS-UW nie byłaby w stanie obronić swoich pomysłów – tak jak to się stało np. z ustawami podatkowymi Balcerowicza – i OFE nigdy by nie powstały. Były prezydent ponosi więc dużą część odpowiedzialności za tę fatalną reformę, co warto mu przypominać zwłaszcza dziś, gdy próbuje wrócić na scenę polityczną.
Paweł Siergiejczyk
19/07/2013 „Nie można budować jednego domu według kilku stylów architektonicznych” - ktoś słusznie zauważył. W obecnym bałaganie – dom o nazwie Polska- jest raczej likwidowany, a nie budowany. Bo co to za budowla budowana na długach.? Jak się długów nie spłaci- budowla się rozleci.. Albo ktoś ją zabierze- za długi.. W książce pana Lecha Niekrasza” Dwaj jeźdźcy Apokalipsy” na stronie 120 znalazłem takie zdanie Lenina- Ulijanowa, największego praktyka w budowie komunizmu:” Dla budowy komunizmu wystarczą kontrola i ewidencja dwóch prostych operacji: konfiskat i podziału”(???), Czy kontrola i ewidencja nie nabierają ostatnio tempa w „ społecznej gospodarce rynkowej”, w której żyjemy? Redystrybucja podziału przy pomocy konfiskaty dochodu- jak najbardziej. W kierunku na komunizm. Lenin jest najlepszym nauczycielem.- okazuje się. Ale o tym władza nie mówi głośno, skąd czerpie ideologię garściami.,. Lenin już dawno nie żyje., ale jego idee- jak najbardziej. Warto czytać myśli Lenina. Człowiek będzie wiedział przynajmniej- co go czeka już w najbliższej przyszłości. W 2024 będzie sto lat jak ten zbrodniarz zmarł.. Tylko patrzeć jak będzie obchodzona międzynarodowa rocznica jego śmierci. Tego „ wybitnego” myśliciela.. Tak jak Międzynarodowy Dzień Nelsona Mandeli- tez komunisty. Który kwitnący kraj- Republikę Południowej Afryki- doprowadził do dziadostwa… Ale w każdych wiadomościach ” polskiego radia publicznego”- trąbią o tym szaleńcu… Im większe dziadostwo stworzył- tym bardziej” wybitny”. .”Wszystko co prowadzi do unicestwienia starego porządku, wszystko co likwiduje wyzysk i prowadzi do zjednoczenia proletariatu z punktem widzenia tej filozofii jest moralnie słuszne”(!!!) No i” moralność jest podporządkowana sprawie walki klas”(???) –twierdził zwolennik walki klas .Taki Hitler- zwolennik teorii ras- Japończyków uważał za” honorowych aryjczyków”- cokolwiek miałoby to określenie oznaczać.. I Józef Goebbels miał odwagę złożyć wniosek o wykluczenie Adolfa Hitlera z Narodowo- Socjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec.- za drobnomieszczaństwo.(???) Potem współpracowali- geniusz kłamstwa i geniusz ludowych wystąpień. ”Lenin jeszcze twierdził, że „prawo to przesąd burżuazyjny”(???). No pewnie.. Przypominam, że orzeczenie w sprawie sprawy Michnik- Rywin brzmiało:” skazany na dwa lata więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec nieokreślonej grupy osób”(???) To znaczy- pomagał nie wiadomo komu i popełnił przestępstwo wobec nie wiadomo kogo.. Czyli nie było przestępstwa? A jednak.. Dostał dwa lata- nie wiadomo za co.. Przecież nic nie zrobił- chyba, że sąd przyjął pomówienia , że pomagał, i że wobec. jakichś ludzi- nie wiadomo jakich- prawo nie jest już potrzebne. Ostatnio skazani zostali antyterrości, za pomyłkę w czasie akcji.. Oni zostali skazani, a ten co im podał zły adres- dostał- uwaga!- naganę. To co?Wnni są antyterroryści , że weszli pod zły adres, skoro taki został im podany?…. Winny jest ten co im ten adres podał.. Podobnie z wyrokiem dotyczącym syna pana prezydenta Lecha Wałęsy.,. Jechał motorem ponad 140km.h, facet wyjechał samochodem, bo przy takiej szybkości go nie widział -został ukarany facet, a nie Jarosław Wałęsa.. To samo z żołnierzami w Afganistanie.. Ciąga się żołnierzy wykonujących rozkazy, a zostawia się w spokoju dowódcę, który taki rozkaz wydał.. Takich wyroków jest setki! Prawo – jako wymysł burżuazyjny- nie jest więc potrzebne.. Porobić po trzech sędziów w składach sędziowskich- i przegłosowywać.. Niech triumfuje demokracja większościowa.. Będzie nareszcie sprawiedliwość.. Jestem przekonany, że w przyszłości tak będzie.. Będzie decydowała większość.. Tak jak zapisano w masońskiej ustawie rządowej z 3 Maja 1791 roku: „wszystko i wszędzie większością głosów decydowane być powinno.”. I powoli jest!Ale na razie Policja Obywatelska prowadzi we Wrocławiu Akcję „ Bulwa”. Policjanci obywatelscy zatrzymują samochody i szukają…. ziemniaków(????). Ludzie obywatelscy wożą ziemniaki w samochodach bez zaświadczeń, że są przebadane.. Niektórzy wywożą ziemniaki do Czech i Niemiec- a to jest wielki skandal. Tym bardziej, że wobec ziemniaków szaleje „ bakterioza pierścieniowa”. Cała Europa socjalistyczna mogłaby się od tej choroby- rozchorować.. Jak podróżujący z ziemniakami ma małą ich ilość – do dwóch kilogramów- to można mieć darowane.. Gorzej, jak ktoś ma dwa worki.. To znaczy od dwóch worków bakterioza pierścieniowa postępuje- do dwóch kilogramów- nie.. Kontrola i ewidencja we Wrocławiu trwa.. Niektórzy podróżują z Legnicy do Wrocławia i jak ich wyjaśnienie, że nie jedzie do Niemiec czy Czech jest wiarygodne- Policja Obywatelska daje spokój.. Dowody w sprawie nie są potrzebne.. Wystarczy na miejscu się wytłumaczyć.. W każdym razie Policja Obywatelska ma zajęcie poszukując certyfikatów.. Jest bardzo sympatycznie i kulturalnie.. No i wynagrodzenia policjanci biorą.. Wrocławianie czekają z niecierpliwością na kolejne akcje ”Burak”, „ Mleko””,” Truskawka”, „Wiśnia”, „ Ogórek” i „Cebula”. I teraz biegaj po urzędach w poszukiwaniu certyfikatów. Jeśli poszukujący okazał się szczęśliwcem i certyfikat na grzyby już ma. Bo nie wolno sprzedawać na targu grzybów bez certyfikatu.. Grozi za kara finansowa. Właśnie! A co z certyfikatami na cebulę, ziemniaki, marchew i buraki? Po 100 złotych od każdego certyfikatu- szkolenie-„ za darmo”! To jest tak jak z pomysłem pana Jarosława Gowina z Platformy Obywatelskiej , a dotyczącym karania złodziei.. Jak złodziej ukradnie do 1000 złotych- to mu się daruje przestępstwo kradzieży.. Jak powyżej- to się sąd zastanowi, bo mogą być okoliczności łagodzące.. Na przykład brak pieniędzy u kradnącego. Złodziejom na ogół brakuje pieniędzy, i może dlatego pan poseł Jarosław Gowin zrzucił ich utrzymanie na przedsiębiorców- już przez państwo opodatkowanych na wszystkie możliwe strony.. Nich sobie pokradną do 1000 złotych, a jak im będzie brakowało- to powyżej.. Może 1500, może 2000- a w przyszłości i więcej.. Szkoda, że „ konserwatysta” Gowin dba o interesy złodziei.. W końcu jest członkiem Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej.. A ta buduje Demokratyczne Państwo Zalegalizowanego Złodziejstwa.. I ma nowy pomysł na kradzież.. Będzie utworzony państwowy Fundusz Mieszkań na Wynajem..(???) Tego jeszcze nie było. Wpompują w niego 5 miliardów złotych i dawaj kraść.. Ceny wynajmowanych mieszkań przez państwo mają spaść, nie licząc tych 5 miliardów złotych, które wejdą w całość kradzieży.. Oficjalnie spadną, a nieoficjalnie będą droższe- o te 5 miliardów złotych.. Rozłożone na poszczególne mieszkania na wynajem.. Rząd szuka ukrytych miliardów oszczędności – a jednocześnie wydaje lekką ręką- kolejne miliardy. Ot- rozumowanie idioty! „ Z władzą sowiecką nie będziesz się nudził”- twierdził Aleksandr Sołżenicyn.. A z socjalistyczną władzą polską? Czy można narzekać na nudę? Nie! Codziennie nowe marnotrawstwo i nieokiełznana wesołość.. Jakiś działacz związkowy na Śląsku zarabia- 31 000 złotych(???) Nie, nie rocznie.. Miesięcznie! Wszystkie te związki już dawno powinny pomaszerować na Powązki.. Ale czy starczyłoby miejsca dla wszystkich działaczy? I czy to nie jest komuna? Prawa już prawie nie ma, własność jest spacyfikowana przez biurokrację, anarchia i samowola- plus wysokie podatki. Demokracja większościowa dopełnia reszty..
WJR
Belka o Rostowskim-pali mu się ziemia pod stopami
1. Po wywiadzie ministra Rostowskiego w radiowej Trójce, w którym oskarżył on Radę Polityki Pieniężnej (RPP) o nieodpowiedzialną politykę w zakresie stóp procentowych banku centralnego, już wczoraj odpowiedział mu w telewizji publicznej przewodniczący tej Rady czyli prezes NBP Marek Belka. Nie owijając w bawełnę stwierdził, że Rostowski poszukuje sobie chłopca do bicia na którego mógłby zrzucić chociaż część odpowiedzialności za wyraźne spowolnienie gospodarcze bliskie stagnacji i dodał, że Rostowskiemu pali się ziemia pod stopami. Ta wymiana ciosów może rzeczywiście dziwić, bo przecież prezes NBP Marek Belka i szerzej cały zarząd NBP, został wybrany wiosną 2010 roku na postawie strategicznego porozumienia Donalda Tuska z ówczesnym nieformalnym przywódcą szeroko rozumianej lewicy Aleksandrem Kwaśniewskim, a wcześniej do 9 osobowej Rady Polityki Pieniężnej Platforma, delegowała aż 5 członków wywodzących się z jej środowiska.
2. Spór pomiędzy Platformą i RPP już sygnalizowałem bo pod koniec czerwca, byłem świadkiem ostrej wymiany zdań na komisji finansów publicznych pomiędzy czołowymi politykami Platformy, a członkami zarządu NBP. Na posiedzeniu tej komisji, omawiane były dwa podstawowe dokumenty przygotowane przez NBP i omawiane corocznie w Sejmie: „Sprawozdanie z działalności NBP w 2012 roku, oraz „Sprawozdanie z wykonania polityki pieniężnej na rok 2012”.
Zarząd NBP reprezentowali wiceprezes Piotr Wiesiołek i członek Andrzej Raczko (wiceminister i minister finansów w rządach Leszka Millera i Marka Belki), z RPP nie przybył nikt (zdaje się spodziewając się ataków posłów Platformy), a rząd reprezentował tylko wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk.
3. Zaczęło się standardowo, obydwaj członkowie zarządu NBP, zaprezentowali w skrócie obydwa wyżej wymienione dokumenty, podkreślając bezprecedensową ich zdaniem politykę luzowania polityki pieniężnej w Polsce. Ich zdaniem dobitnym wyrazem tego luzowania było aż 5-krotne obniżanie stóp procentowych banku centralnego pomiędzy listopadem 2012 roku, a czerwcem 2013 roku aż o 200 punktów bazowych. (w lipcu miała miejsce 6 już obniżka stóp w tym stopy referencyjnej o kolejne 25 punktów bazowych). W ten sposób stopa referencyjna NBP, została obniżona do poziomu najniższego w historii i wynosi od czerwca tego 2,75% (po lipcowej obniżce 2,5%). Obydwaj przedstawiciele zarządu NBP podkreślali, że bank centralny prowadzi konwencjonalną politykę pieniężną, która ich zdaniem polega na tym aby oddziałując na cenę i dostępność pieniądza zapewniać stabilność gospodarki. Dla załagodzenia napiętej atmosfery jakby od niechcenia, wiceprezes Wiesiołek poinformował członków komisji, że zysk NBP za rok 2012 wyniósł około 5,5 mld zł i zgodnie z obowiązującą ustawą w najbliższym czasie bank odprowadzi do budżetu państwa 95% tej kwoty (pod koniec czerwca NBP wpłacił 5,3 mld zł do budżetu).
4. Atak rozpoczął wiceprzewodniczący komisji finansów publicznych (do niedawna wieloletni wiceminister zdrowia w rządzie Donalda Tuska Jakub Szulc), podkreślając brak wsparcia ze strony banku centralnego dla wzrostu gospodarczego w Polsce. W sposób szczególny zaatakowana została podwyżka stóp banku centralnego w maju 2012 roku o 25 punktów bazowych w wyniku, której stopa referencyjna NBP wyniosła 4,75%. Zdaniem wiceprzewodniczącego podwyżka stóp NBP w maju w sytuacji kiedy jasne już było po I kwartale 2012 roku, że polska gospodarka wyraźnie spowalnia, a inflacja już nie rośnie była poważnym błędem Rady, z którego ta powinna się przed Sejmem wytłumaczyć. Już wtedy RPP, została obciążona odpowiedzialnością za spowolnienie gospodarcze, którego rezultatem jest wynoszący zaledwie 0,1% wzrost PKB w I kwartale 2013 roku w porównaniu do IV kwartału 2012 roku. Podobne argumenty wobec NBP, podniósł także przewodniczący komisji finansów publicznych Dariusz Rosati, przy czym zrobił to w znacznie spokojniejszym tonie niż jego przedmówca.
5. Teraz po ataku Rostowskiego i odpowiedzi Belki niezwykle ciekawie zapowiada się wywiana zdań pomiędzy nimi podczas posiedzenia Sejmu w najbliższy wtorek. Wtedy właśnie będzie omawiane sprawozdanie komisji finansów publicznych o wykonaniu budżetu za 2012 (czyli odbędzie się debata nad absolutorium dla rządu Donalda Tuska za rok 2012). a także wystąpi prezes NBP Marek Belka, prezentując dwa wspomniane wcześniej dokumenty: sprawozdanie z działalności NBP i sprawozdanie z wykonania polityki pieniężnej za 2012 rok. Wprawdzie nad tymi dwoma ostatnimi dokumentami Sejm nie głosuje ale polemika pomiędzy ministrem Rostowskim i prezesem Belką w świetle ostatnich wypowiedzi obydwu panów, oceniających z jednej strony politykę pieniężną NBP z drugiej politykę fiskalną i gospodarczą rządu w następnym tygodniu może być niezwykle interesująca. Kuźmiuk
Bolesne jaja Biuro Ochrony Rządu to skompromitowana instytucja, niezdolna wypełniać swoich celów statutowych, czyli ochrony najważniejszych osób w państwie. Jest to formacja postkomunistyczna, dziedzicząca ubeckie tradycje. Jej dalsze trwanie zakrawa na kpinę. W 1997 r. jajkami został zaatakowany w Paryżu ówczesny prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski. Akcję zorganizowali działacze Ligii Republikańskiej. Wówczas pociski nie dosięgły celu. Kwaśniewskiego zasłonił własnym ciałem Jarosław Florczak. Mimo to Kwaśniewski zrugał BOR-owca, bo jedno jajko trafiło pierwszą damę. Po incydencie tym do dymisji podał się ówczesny szef Biura Ochrony Rządu Mirosław Gawor. Dymisja została przyjęta.
Rozwiązać BOR Historia lubi się powtarzać. Kilka dni temu w Łucku na Wołyniu na Ukrainie jajkiem został zaatakowany prezydent Bronisław Komorowski. Sprawcą ataku był 22-letni Ukrainiec Iwan Sz. Niemal natychmiast zareagował resort spraw wewnętrznych. „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych otrzymało szczegółowe wyjaśnienia na temat incydentu w Łucku. Według wstępnych ustaleń nie zostały w pełni zastosowane właściwe procedury przy ochronie najważniejszych osób w państwie. Już rozpoczęło się postępowanie wyjaśniające w Biurze Ochrony Rządu. Sprawdzane są przede wszystkim obowiązujące procedury. Analiza incydentu wskazuje również, że mogły zawieść także profilaktyczne działania ochronne, leżące w kompetencji służb ukraińskich, będących gospodarzem wizyty. Biuro Ochrony Rządu i MSW nie zbagatelizują tego incydentu i wyciągną z niego wnioski na przyszłość” – czytamy w oświadczeniu MSW. Rzeczywiście, jeden z sensownych wniosków, jakie można wyciągnąć z incydentu na Ukrainie, to potrzeba natychmiastowego rozwiązania skompromitowanej formacji, jaką jest BOR. Powinno to zresztą nastąpić znacznie wcześniej – najdalej 10 kwietnia 2010 r., kiedy Biuro Ochrony Rządu okryło się największą hańbą w swojej historii. Wówczas to właśnie zginęła elita państwa polskiego z prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką Marią. Wraz z prezydentem polegli również funkcjonariusze BOR, w tym wspomniany Jarosław Florczak. Warto pamiętać, że w chwili katastrofy ówczesny szef BOR Marian Janicki bawił na zakupach na bazarku. Sporządzona później przez warszawską prokuraturę lista błędów oraz zaniedbań BOR i samego Janickiego brzmi jak gotowy akt oskarżenia. Jednak z niejasnych przyczyn nie została skierowana do sądu, lecz jedynie przesłana do wiadomości ówczesnego szefa MSW Jacka Cichockiego. „Nierozpoznanie lotniska i zupełna bierność w dążeniu do rozpoznania tego miejsca skutkowała podjęciem przez Zastępcę Szefa BOR decyzji o rezygnacji z obecności funkcjonariusza BOR w miejscu czasowego pobytu, jakim było lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku, podczas realizacji zabezpieczenia obydwu wizyt, co niewątpliwie stanowiło pogwałcenie zasad prawidłowego zaplanowania i realizacji zabezpieczenia obydwu wizyt” – pisała Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Reakcję ówczesnego szefa MSW można streścić sformułowaniem – przyjąłem do wiadomości, konsekwencji nie wyciągnę.
Święta krowa III RP Janicki z niezrozumiałych powodów wciąż pozostaje jedną ze świętych krów III Rzeczypospolitej. Karierę zaczął jako pośledni funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa – kierowca w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Krakowie. Szczęśliwie dla niego ustawa lustracyjna nie objęła osób takich jak on, stanowiących w sumie jedynie personel pomocniczy bezpieki. To otworzyło mu drogę do niebywałej wręcz kariery w III RP. Trampoliną tego sukcesu było niewątpliwe objęcie schedy pod wszechwładnym Mieczysławie Wachowskim, totumfackim Lecha Wałęsy. Bycie szoferem prezydenta dało kopa karierze Mańka (tak Janicki jest nazywany przez swoich podwładnych i kolegów). We wspinaniu się po szczeblach kariery nie przeszkodził mu nawet brak wymaganego przez prawo wykształcenia. Wśród korpusu oficerskiego BOR u trudno znaleźć osobę o tak słabych kompetencjach formalnych jak te, które ma Janicki. Gen. Maniek nie ma nawet magisterium wymaganego na kierowniczych stanowiskach w BOR-ze. Trudno też odkryć, w jaki sposób dyplom inżyniera ceramika miałby być mu pomocny przy chronieniu najważniejszych osób w państwie. Mało tego – Janicki został oficerem, nie skończywszy żadnych kursów oficerskich, co jest chyba ewenementem na niespotykaną skalę w formacjach mundurowych. Generał ten nie poniósł żadnych konsekwencji za tragiczne zaniedbania, do jakich doszło przy organizacji wizyty zakończonej katastrofą smoleńską. Wręcz przeciwnie. Ówczesny szef MSW Jerzy Miller złożył na ręce prezydenta Komorowskiego wniosek o awans dla Janickiego. 16 czerwca 2011 r. Janicki został awansowany na najwyższy możliwy w BOR stopień generała dywizji. Awansowano również Pawła Bielawnego. Kilkanaście dni później został on objęty aktem oskarżenia za Smoleńsk.
Postkomunistyczna instytucja Druzgocąca ocena Janickiego nie wywołała żadnej reakcji jego przełożonych. Janicki podał się do dymisji dopiero pół roku po tym, jak prokuratura w liście do szefa MSW opisała jego zaniedbania. Wiele przemawia za tym, żeby BOR rozformować. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z instytucją postkomunistyczną. Warto przypomnieć, że założycielem BOR i jego dowódcą był ubek Jan Górecki, który m.in. zwalczał Żołnierzy Wyklętych i był szefem dwóch departamentów w stalinowskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. BOR dziedziczy nie tylko ubeckie tradycje, ale również osławionego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i zbrojnego ramienia MSW, jakim były Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe. Utrzymywanie formacji z takimi tradycjami to w gruncie rzeczy są jaja o wiele bardziej dotkliwe niż te rzucone w Paryżu czy Łucku. Cezary Gmyz
Trybunał Złamany Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej stanowi, że ustaw podatkowych (podobnie jak i zmieniających ustrój władz publicznych) rząd i parlament nie mogą przyjmować w trybie przyspieszonym. Wbrew jasnemu zapisowi taki właśnie bieg nadano u schyłku 2011 projektowi ustawy o podniesieniu tzw. składki rentowej. Rząd w tempie ekspresowym napisał, rządowa większość w obu izbach parlamentu klepnęła bez czytania i dyskusji, prezydent podpisał natychmiast. Od zapowiedzi premiera podniesienia wpływów do ZUS do momentu wejścia w życie nowego wymiaru podatku minęły dzięki niekonstytucyjnej procedurze tylko trzy miesiące i budżet został na pewien czas podłatany. Ten legislacyjny sukces Platformy i PSL opozycja zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego, który, w przeciwieństwie do rządu, za pilną sprawy nie uznał. Zebrał się wreszcie w minionym tygodniu, by wydać wyrok. Wyrok Trybunału jest taki, że choć w Konstytucji jest napisane to, co jest napisane, to pośpiech rządu był uzasadniony i skoro już nowa składka od tylu miesięcy jest ściągana, to niech będzie ściągana dalej. Nie chce mi się wczytywać w uzasadnienie tego orzeczenia − nie wiem nawet, czy już jest dostępne − i sprawdzać, jakich prawnych łamańców użyli sędziowie Trybunału, żeby uzasadnić uznanie tego, co w oczywisty sposób jest niezgodne z Konstytucją, za zgodne z nią. Sprawa jest prosta jak w mordę dał − w trybie pilnym, napisane jest, można przyjmować ustawy Z WYJĄTKIEM, i tu wyraźnie napisane jest, USTAW PODATKOWYCH. I napisane tak zostało nie bez kozery. Stabilność systemu podatkowego to jedna z podstaw gospodarczego sukcesu. Jak sobie ktoś wyobraża ściąganie inwestorów, nieważne, zagranicznych czy krajowych, do bantustanu, w którym zmiana rządu i byle kaprys może wszystko postawić na głowie? Jak zamierza ich namawiać do zaangażowania posiadanych zasobów w państwie, w którym władza może zmienić podstawowe reguły gospodarczej gry dosłownie z dnia na dzień? Orzekając to, co orzekł, Trybunał się po prostu skompromitował - i siebie, i państwo. I zarazem dał dowód, że III RP nie jest państwem prawa, a jej Konstytucja i bezpieczniki wmontowane w system legislacyjny nic nie znaczą. Przez cały miniony tydzień media zawracały Państwu głowę przerośniętym ego księdza, który postanowił zająć w mediach miejsce matki Madzi, szczuciem na arcybiskupa Hosera, a nawet Jana Pawła II, jako rzekomych sprawców ludobójstwa w Ruandzie, roztrząsaniem życia wewnętrznego w Platformie Obywatelskiej, perswadowaniem, że ludobójstwo nie było ludobójstwem, a najwyższą formą udziału w procedurach demokracji jest niebranie w nich udziału. I tak dalej... O tym, co naprawdę ważne i groźne, czyli o wspomnianym wyroku, napisało kilka gazet branżowych, a większe dzienniki wspomniały w działach gospodarczych. Tymczasem był to tydzień, w którym rząd przyznał się do tego, że tegoroczny budżet jest zwykłym picem (co ekonomiści bez wyjątku mówili już w momencie jego przyjmowania) i zapowiedział "zawieszenie" konstytucyjnego progu ostrożnościowego - przy czym pan minister wicepremier z logiką podobną do niegłosowania jako wyższej formy głosowania, wytłumaczył nam maluczkim, że próg nieprzestrzegany jeszcze skuteczniej chroni przed nadmiernym zasłużeniem, niż gdyby go przestrzegać. I właśnie w takim tygodniu sędziowie Trybunału dali rządowi zielone światło. Tusku, możesz! Nie przejmuj się Konstytucją. Konstytucję my bierzemy na siebie. Rób, co uważasz za stosowne dla utrzymania się na stołku, a my to klepniemy − właściwie, tym orzeczeniem, już klepnęliśmy, z góry. Osobiście nie byłem tym zaskoczony. Takie stanowisko sędziów Trybunału było jasne od momentu, kiedy jego przewodniczący, pan Rzepliński, wystąpił publicznie z kuriozalną wykładnią, iż stabilność budżetowa też jest wartością konstytucyjną. Innymi słowy, iż Trybunał Konstytucyjny musi orzekać tak, aby nie postawić rządu w trudnej sytuacji. Jest to logika prawa, na mocy której, jeśli ktoś Państwa okradnie i szybko te pieniądze przepuści, sąd musi orzec: nie możemy gościa ukarać, bo nie ma z czego oddać. Nie mam złudzeń - obserwując i samego pana Rzeplińskiego, i cały w ogóle postpeerelowski establishment prawniczy, którego jest on dorodnym wytworem - że ta wykładnia ma charakter silnie spersonalizowany. Gdyby rząd postrzegany był jako wrogi ich środowisku, sędziowie zapewne orzekaliby inaczej. Tak, by rząd jak najszybciej wykończyć. Ale Tusk postrzegany jest jako człowiek, który rządzić musi. Jest bowiem gwarantem interesów całej tej sitwy, całej warstwy pasożytniczej, którą z braku lepszego określenia nazywamy "elitami III RP", wyrosłej z PRL i z jej szabrowania w ramach tzw. transformacji. Pasożytnicza warstwa "właścicieli III RP" doskonale zrozumiała, jakim zagrożeniem byłyby dla niej rządy tzw. prawicy, czyli sił − obojętne jakich − które nie akceptują ustaleń dilu założycielskiego w Magdalence. Taka perspektywa przyprawia je o paniczny strach, któremu wielokrotne dawały wyraz tzw. wiodące media, generalnie odzwierciedlające punkt widzenia warstwy nachapanej. Ten strach przed "duszną atmosferą" i innymi bliżej nie określonymi okropnościami IV Rzeczpospolitej racjonalizowany jest w mowie oficjalnej jako troska o demokrację i praworządność − ale w istocie jest to po prostu strach o własne tyłki. Strach o posiadane przywileje, o szczególną pozycję, o wychodzone i przećwiczone układy oraz mechanizmy, które dają postnomenklaturowym elitom poczucie bezpieczeństwa, umożliwiają im wygodne życie i skuteczne pozbywanie się konkurencji. W wykładni Rzeplińskiego, w ubiegłotygodniowym wyroku kierowanego przezeń Trybunał i w wielu innych postępkach, zarówno establishmentu prawniczego, jak i innych korporacji, widać wyraźnie, że strach ten skłania tzw. elity do dania Tuskowi przyzwolenia na łamanie wszelkich norm. Na krótką metę może to Tuskowi pomóc utrzymać się jeszcze jakiś czas u władzy, kosztem jeszcze większego zdemolowania państwa. Na dłuższy − uczyni upadek panującego porządku jeszcze bardziej gwałtownym, co odbije się także na popierających władzę przeciwko aspiracjom społeczeństwa elitach. Z góry można orzec, że sobie na to zasłużyły. RAZ
20/07/2013 Z 18 348 do 11 303 - zmniejszył’” zatrudnienie” w administracji miejskiej w mieście Detroit, w stanie Michigan– czarnoskóry burmistrz, pan Dave Bring. Zrobił to jakiś czas temu, pod ciśnieniem narastającego zadłużenia. Oczywiście zadłużenia samo się nie zrobiło- zrobili to rządzący, czarnoskórzy burmistrzowie. Chcę Państwu powiedzieć, że obecnie Detroit liczy 706 000 mieszkańców- kiedyś liczyło 1.6 miliona.. 82% mieszkańców Detroit- to Murzyni. Białych zostało około 10%.. Reszta to ludzie o innym kolorze skóry.. Oczywiście kolor skóry nie ma tu niewiele do rzeczy- ma do rzeczy ustrój, który panuje w Detroit.- stolicy Socjalistycznej Republiki Michigan. Socjalistyczny ustrój demokratycznego marnotrawstwa, który zniszczy każde miasto, miasteczko i wieś.. Nie licząc bombardowania dywanowego .I to potworne zadłużanie mieszkańców- w Detroit zadłużenie sięgnęło 18,5 miliarda dolarów(!!!!!) Decyduje- w tym przypadku- czarnoskóra większość.. Większość, czy to czarna, czerwona, biała, czy żółta- wcześniej czy później doprowadzi do bankructwa wszystko co dostanie w czerwone ręce.. Bo demokracja jest czerwoną odmianą socjalizmu. W Detroit rządzili Demokraci- tak jak u nas Sojusz Lewicy Demokratycznej, Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe, Ruch Palikota i Prawo i Sprawiedliwość- w jednym. Dla jaj się podzieli, żeby był pozorowany wybór. Żeby demokratycznych wyborców oszukać..Ostatni burmistrz o białym kolorze skóry to pan Roman Gribbs, pochodzenia polskiego, który długów nie robił, ale to były lata 1970- 74.. Kto by dzisiaj pamiętał myśli naszych babć, które twierdziły:” pamiętaj przychodzie być z rozchodem w zgodzie”?. Kto by sobie zawracał głowę, żeby wydawać tyle ile się ma, a nie tyle ile by się chciało mieć. Przenoszenie teraźniejszości do przyszłości jest kompletnym nieporozumieniem. A skąd wiadomo jaka będzie sytuacja w przyszłości, jak się jest zapatrzonym w teraźniejszość., nie widząc przeszłości? Co prawda- jak twierdził patron mojego bloga- „kto panuje nad przeszłością panuje nad teraźniejszością , kto panuje nad teraźniejszością- panuje nad przyszłością”.. Ale trzeba panować nad wszystkim czasami- i prostymi i złożonymi. No i katastrofa nadciągnęła.. To spotka- wcześniej czy później- wszystkie miasta amerykańskie, oparte o fantasmagorię przyszłości żyjące w teraźniejszości .. Przed Detroit upadło miasto Stockton w Socjalistycznej Republice Kalifornii, potem Vallejo, San Bernardino… Marmmoth Lakes w Sierra Newada… Wszystkie te miasta żyły na kredyt w obrządku demokratycznej głupoty większościowej.. A głupota musi wcześniej czy później zaowocować katastrofą.. z zatrutych nasion będą zatrute owoce- to jasne. Nie mam danych innych miast amerykańskich, ale z pewnością jest podobnie; jedne są mniej zadłużone, inne więcej.. Nie należy ulegać dyktatowi bankierów, którzy z zadłużania żyją.. Słowenia i Cypry – jak wchodziły do socjalistycznej i demokratycznej Unii Europejskiej też się miały dobrze finansowo.. Dzisiaj są puste pieniężnie i bankrutujące.. Pozostały wydmuszki, którym bankierzy nadal pożyczają licząc na kolejne zyski.. Obrzydliwość! Wypłukać złoto nie z powietrza, ale z milionów ludzi- „obywateli” państw demokratycznych ..Całe miasta unicestwią, całe państwa, zaczęli od unicestwiania jednostek.. Wszystko i wszystkich zapożyczyć.. Na razie Chin, Indii, Brazylii i Rosji się im nie udało.. Ale mają chrapkę. Tam gdzie rządzą bankierzy widać na pierwszy rzut oka.. Rozbudowywane są wydatki gminne i państwowe nie oglądając się na przychody..Na 706 000 mieszkańców- 18 000 urzędników- to jest dopiero pomysł na zlikwidowanie bezrobocia. Co oni tam robili- oprócz pobierania wynagrodzenia? Coś musieli robić, oprócz siedzenia i myślenia o swoim wynagrodzeniu. Jak nie myśleli- to tylko siedzieli, jak ten zakopiański góral, Ale on siedział i nie myślał na własny rachunek- a oni na rachunek- kiedyś 1, 6 miliona mieszkańców- dzisiaj ledwie 700 000, z czego połowa to emeryci niepracujący, połowa nie płaci już podatków, bo ich nie stać po ostatniej podwyżce.. Czerwona zaraza biurokratyczna zniszczy wszystko co spotka na swoje drodze. Największym wrogiem biurokracji jest ludzka praca., ludzkie działanie… Ten rak – zniszczy wszystko, przeje każdą sumę,, Jaką uda jej się złapać w czerwone łapska.. Przebębnić 18.5 miliarda dolarów..(????) To jest dopiero sztuka.. Stąd nauka jest dla żuka. Nie wchodzić w to gnojowisko! Detroit płaci 150 milionów dolarów odsetek od zaciągniętych długów.(???) Pozamykano parki, wygaszono 40 000 latarń, wzrosła liczba przestępstw.. Chcą sprzedać- na pokrycie długów- dzieła sztuki z Muzeum Detroit Instytute of Art.. Van Gogha, Matissa i Bruegela. Kto to kiedyś kupił za gminne pieniąze? Nerwy puszczają- kupa wariatów. Przy okazji można sprzedać to municypalne muzeum, które trzeba utrzymywać- tak jak w wielu miastach rządzących się fałszywą ideą socjalistycznego nieporządku.. Do wszystkiego dopłacać! A skąd brać? Z podatków- , których wkrótce nie zapłaci nikt.! Bo rosną i rosną.. Zabawnie będzie tez z funduszami emerytalnymi, które zainwestowały pieniądze emerytów w….. miejskie obligacje(????) A ile są warte miejskie obligacje Detroit? Tyle co papier na którym je wydrukowano? Czy wyobrażacie sobie Państwo kiedyś 1.6 milionowe miasto, gdzie królował General Motors, Ford i Chraysler. I i setki małych firm. Wszystko przeniosło się do Azji, tam są niższe podatki i mniej socjalistycznej głupoty.. Socjalizm, triumfuje w Detroit.. Kiedyś produkowano tam czołgi, samoloty i amunicję.. A ekonomista radia RMF FM, pan Krzysztof Berenda powiedział:” już drukowanie pieniędzy nie wystarczy”(???) Dlatego nie słucham” ekonomistów” radia RMF FM. Drukować pieniądze, to tak jakby palić żywcem ludzką pracę. Pieniądz to zaklęta ciężką pracą praca ludzka.. Oprócz” pracy” spekulantów rynków finansowych.. Ci pracę ludzką marnują.. Boże! Zlituj się nad Detroit.. Kiedyś wspaniałym mieście pracy- dzisiaj bankrucie, na którym to mieście z pełną premedytacją przeprowadzono eksperyment budowy socjalizmu., który się nie udał, bo udać się nie może. Socjalizm nigdzie na świecie się nie powiedzie- musi zbankrutować, niszcząc kapitalizm. Wszędzie zasiłki, rozdawnictwo, biurokracja.. Zrujnowane domy, zamknięte fabryki, popioły ruin i zgliszcza, jakby przez Detroit przewaliła się pożoga wojenna. A to tylko socjalizm pokazał swoje oblicze.. Straszny ustrój, który przytrafił się ludzkości.. Opustoszone i zarośnięte ulice.. Dobrze , że władze miasta nie mają na opłacenie inspektorów podatkowych- bo byłoby jeszcze gorzej. Rabunek byłby jeszcze większy.. Mieszkańcy Detroit twierdzą, że” nie zamierzają płacić na system nie dający niczego w zamian”(!!!) Zupełnie jak u nas- mamy system, na który płacimy, a z którego dla nas- nic nie wynika. Oprócz wielkiego marnotrawstwa.. Jednymi z których możemy być dumni- to strażacy.(!!!) Hołd należy się młodym chłopcom braci strażackiej, tak jak młodym chłopcom, broniącym nas przed ogniem bolszewizmu w 1920 roku.. Zatrzymali pożogę! Nie wiem czy ogień socjalizmu da się zatrzymać, tak szybko się rozprzestrzenia.. Ale trzeba próbować.. Boże! Chroń Amerykę przed socjalizmem, ale tylko pod jednym warunkiem.. Niech przestaną siać demokrację i socjalizm po całym świecie.. Niech pilnują swoich spraw, a nie narzucają innym swojego- błędnego- sposobu postępowania., Niech powrócą do tradycyjnych korzeni- pracy i uczciwości.. Niech praca w Ameryce znowu będzie cnotą i rozpirzą na cztery wiaty te miliony urzędników, którzy zalegają w każdym segmencie amerykańskiego życia. Tym bardziej, że imperium jest na równi pochyłej.. 19 bilionów dolarów długu(!!!????) I poluzować związki z Izreaelem.. I wtedy Pan Bóg znowu pokocha Amerykę, państwo kiedyś wolności, a dzisiaj wielkiej niewoli” obywateli”- w wielkiej niewoli inwigilacji.. Co ujawnił młody człowiek całemu światu.. i za co ścigany jest po całym świecie. Trwa na lotnisku w Federacji Rosyjskiej. Wielki kraj wielkiej wolności- kiedyś…. A dziś? Ludzie uciekają z Unii Europejskiej i USA.. Do kraju dawnych gułagów.. To dopiero początek. Komunizm przenosi się na Zachód… WJR
Polska Rzeczpospolita Socjalistyczna Przyjmijmy następującą definicję: jeżeli więcej niż połowa społeczeństwa funkcjonuje w sektorze publicznym, to mamy socjalizm, a jak w prywatnym, to mamy kapitalizm. Policzmy, jak jest w Polsce. Zacznijmy od najmłodszych. Większość z nich chodzi do żłobków, przedszkoli i szkół publicznych, a wśród tych, co studiują na studiach dziennych, większość na uczelniach publicznych. Polaków w wieku do 19 lat jest łącznie 7,8 miliona, plus 1,8 miliona studentów.Dzieci w wieku 0–4 lat po części są na publicznym garnuszku, bo urlopy macierzyńskie i opieka lekarska w tym wieku jest w całości finansowana przez państwo, więc podzielmy ich liczbę na dwa, co da jeden milion. Zdecydowana większość dzieci i młodzieży (ponad 90 proc.) uczy się w szkołach państwowych, więc przyjmijmy, że z 5,8 miliona ludzi w wieku 5–19 lat – 5,2 miliona. Studentów na uczelniach publicznych jest 1,2 miliona. Możemy przyjąć, że łączna liczba osób przed 25. rokiem życia funkcjonujących w sektorze publicznym wynosi 7,4 miliona. Potem możemy podliczyć osoby, które pracują w sektorze publicznym. Raport GUS wskazuje, że w grudniu ubiegłego roku w sektorze publicznym pracowało 3,1 mln osób, w tym: 630 tysięcy w administracji, ZUS i obronie narodowej, 970 tysięcy w edukacji i 530 tysięcy w ochronie zdrowia, 350 tysięcy w przemyśle, 250 tysięcy w transporcie i gospodarce magazynowej i liczby poniżej 100 tysięcy w kilku innych branżach. Zarejestrowanych bezrobotnych, którzy też są na garnuszku sektora publicznego, mamy 2 miliony. Na końcu piramidy wiekowej mamy seniorów, czyli emerytów i rencistów, którzy dochody czerpią z sektora publicznego. Ich łączna liczba wynosi 9 milionów. Łącznie liczba osób, których byt zależy od sektora publicznego, wynosi więc: 7,4+3,1+2+9=21,5 miliona. Polaków jest oficjalnie 38 milionów, a faktycznie około 36 milionów, bo dwa miliony wyjechały. Zatem prawie 60 proc. Polaków funkcjonuje w sektorze publicznym albo w nim się wychowuje, uczy, pracuje albo pobiera z niego świadczenia. Zgodnie z moją definicją ciągle więc żyjemy w socjalizmie, mimo ponad 20 lat transformacji. Nawet gdyby wszyscy bezrobotni znaleźli pracę, to liczba osób zależnych od sektora publicznego wyniesie 19,5 miliona i ciągle będziemy mieli socjalizm. Jedynym sposobem skończenia z socjalizmem jest prywatyzacja. Przypomnijmy, państwowa własność jest uzasadniona w przypadku, gdy wiadomo, że sektor prywatny sobie nie poradzi lub będzie ignorował potrzeby pewnych grup społecznych, najczęściej biednych. Dlatego mamy publiczną policję i armię. Ale dlaczego sektor publiczny zarządza urzędami, skoro wiadomo, że prywatny właściciel urzędu będzie realizował nałożone zadania sprawniej i taniej. Nawet nazwa – administracja publiczna – jest myląca, powinna być po prostu administracja.
Krzysztof Rybiński
Ks. Isakowicz-Zaleski: polityka zakłamywania historii niczego nie daje - Jajko rzucone w prezydenta Bronisława Komorowskiego w Łucku przez młodego Ukraińca pokazuje, że polityka zakłamywania historii niczego nie daje - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski z komitetu honorowego organizatorów rekonstrukcji rzezi wołyńskiej w Radymnie. I dodaje, że warto organizować wydarzenie, w których spłonąć ma cała wioska.
Jacek Gądek (Onet): Po co w Radymnie ma się odbyć rekonstrukcja rzezi wołyńskiej, ze spaleniem wioski włącznie? - Prawa o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich z UPA i SS Galizien oraz innych organizacji kolaboranckich jest ciągle tematem tabu. Również świat filmowy boi się tej tematyki. Jedyne filmy np. "Ogniomistrz Kaleń" czy "Zerwany most" powstały za czasów PRL. Po 1989 żaden reżyser się nie odważył. Dlatego też rekonstrukcja, bardzo plastyczna w swej wymowie, jest zapełnieniem pustki.
Palenie całej zrekonstruowanej wioski to nie przesada? - Nie. Na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, także na terenach wokół Przemyśla, Sanoka i Jarosławia banderowcy spalili setki polskich wiosek, w tym też wieś rodziną moich dziadów - Korościatyn koło Monasterzysk w powiecie buczackim na Tarnopolszczyźnie. Większości wiosek nigdy nie odbudowano, nie ma po nich żadnego śladu. Także po wielu kościołach. Symbolem ludobójstwa są więc "czerwone noce", gdyż napady na bezbronne wioski były najczęściej nocą. Do tego nawiązuje rekonstrukcja.
Dlaczego zrezygnowano z tego, by w bardziej plastyczny sposób zobrazować zabijanie Polaków przez banderowców? Wedle dostępnych informacji ma być to pokazane jedynie poprzez pantomimę i muzykę.
W czasie napadów działy się dantejskie sceny. Niemcy i Rosjanie byli okrutni, ale to co wyprawiali banderowcy,wspierani często przez podburzonych chłopów ukraińskich, przekraczało ludzkie pojęcie. Obdzieranie ze skóry, rozpruwanie wnętrzności, wydzieranie płodów z ciężarnych matek, przepiłowywanie piłą... Tego nie da się pokazać w sensie dosłownym, więc autorzy zastosowali inne środki wyrazu. Widziałem podobne przedstawienia w zespole szkół w Rakowicach Wielkich koło Lwówka Śląskiego i Łagiewnikach koło Dzierżoniowa, gdzie uczniowie, często wnukowie i prawnukowi Kresowian, doskonale to ukazali za pomocą nowoczesnych środków teatralnych, zachowując całą grozę wydarzeń.
Prof. Andrzej Paczkowski nie widzi sensu organizowania rekonstrukcji rzezi wołyńskiej. Powiedział nawet, że "to miałoby taki sam sens jak rekonstrukcja palenia ludzi w piecach krematoryjnych lub w stodole w Jedwabnem".- Nie zgadzam się z panem profesorem. Ludobójstwo jest przemilczane od dziesiątków lat, więc trzeba je przypominać na różne sposoby, także w sposób niekonwencjonalny. O zagładzie polskich obywateli w KL Auschwitz czy Katyniu uczniowie i studenci dowiedzą się w szkole. Powstały na ten temat bardzo liczne książki, albumy, filmy, audycje. O zbrodniach ukraińskich - nie ma prawie nic. Również większość zawodowych historyków ucieka od tej tematyki. Dlatego rekonstrukcja w Radymnie jest próbą przywrócenia pamięci.
Warto wydawać kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy zł. na takie wydarzenia jak to z Radymna? - Z budżetu państwa nie idzie na to ani złotówka. Lwia cześć środków to prywatne darowizny plus wsparcie ze strony samorządów. Cała suma to ułamek tego co minister Joanna Mucha wydała na koncert amerykańskiej piosenkarki.
Czy więc właściwe byłoby też rekonstruowanie wydarzeń z Jedwabnego? - Parę lat temu jeden z artystów spalił stodołę na wzór spalenie stodoły w Jedwabnym. Wtedy "Gazeta Wyborcza" chwaliła go za to. Dziś gani rekonstruktorów z Podkarpacia, co świadczy o jej hipokryzji.
Rzeź wołyńska to "czystka etniczna o znamionach ludobójstwa" czy "ludobójstwo"? - Ludobójstwo w sensie klasycznym. Takie samo jak ludobójstwo Ormian w Turcji w 1915 r. czy Holokaust Żydów. Polaków bowiem zabijano tylko za to, że byli Polakami. Wszelkie zwroty typu "tragedia wołyńska" czy "czystka etniczna o znamionach ludobójstwa" są fałszywe. Czy ktoś odważyłby się nazwać wspomniany Holokaust "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa"? Od razu protestowałaby ambasada Izraela. Z kolei ambasada Polski w Kijowie nie protestuje, gdy współcześni nacjonaliści nie tylko fałszują historię, ale i stawiają pomniki zbrodniarzom z UPA i SS.
Obserwował ksiądz debatę w Sejmie nt. uchwały upamiętniającej rzeź wołyńską? - Tak, oczywiście.
I jak ją ksiądz ocenia? Cenię sobie tych posłów PiS, PSL, SLD i SP, którzy mieli odwagę upominać się o prawdę. Działali oni ponad podziałami politycznymi. Szczególnie cenię sobie Jarosława Gowina i tych posłów z PO, którzy pomimo dyscypliny partyjnej i skandalicznych nacisków ministra Radosława Sikorskiego mieli odwagę głosować za prawdą. Rodziny pomordowanych Polaków do posłów Ruchu Palikota nie mają żalu, bo niczego po nich się nie spodziewały. Jednak mają ogromny żal do tych posłów PO, którzy na co dzień odwołują się do ideałów "Solidarności", ale w decydującym momencie z powodów czysto kunktatorskich stanęli po stronie kłamstwa. Mam nadzieję, że PO - tak jak w przeszłości PZPR - zapłaci za to ogromną cenę w czasie kilku najbliższych kampanii wyborczych.
- Na stronach www organizatora mowa jest m.in. o "politycznej poprawności", która przyczynia się do "zakłamywanie historii" na temat rzezi wołyńskiej. Też tak ksiądz uważa? - Tak. Wielu polityków w bezmyślny sposób kurczowo trzyma się przestarzałego i mocno skompromitowanego tzw. mitu Jerzego Giedroycia. Niezależnie od tego, co sam Giedroyć miał na myśli, to jego duchowi wychowankowie np. Adam Michnik, Henryk Wujec, Tomasz Nałęcz czy Paweł Kowal, interpretują to w ten sposób, że dla dobrych relacji z niepodległą Ukrainą trzeba zapomnieć o zbrodniach UPA.
Jak ocenia ksiądz postawę władz państwowych w dniach obchodów 70. rocznicy rzezi wołyńskiej? - Negatywnie. Brałem udział w rozmowach z Andrzej Kunertem z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Wbrew stanowisku rodzin ofiar ludobójstwa postawił on pomnik nie w centrum Warszawy, ale wśród ogródków działkowych na Żoliborzu. Na uroczystości przez niego organizowane przyszła garstka osób, a na obywatelski Marsz Pamięci, organizowany przez stowarzyszenia kresowe i patriotyczne, wiele tysięcy osób. To pokazuje jak bardzo obecna władza odeszła od polskiego społeczeństwa. Premier Tusk w ogóle się nie pojawił. Też za to lekceważenie pamięci narodowej zapłaci cenę w czasie wyborów.
A prezydent Bronisław Komorowski? - Nie tylko nie przyjął patronatu na obywatelskimi obchodami 70. rocznicy "Krwawej Niedzieli" na Wołyniu, ale i nawet nie spotkał się z rodzinami pomordowanych. Też już zapłacił za to cenę, bo jajko rzucone w niego w Łucku przez młodego Ukraińca pokazuje, że polityka zakłamywania historii niczego nie daje. Inna sprawa, że dziś rzucono jajkiem, jutro może będzie to kamień, a pojutrze granat. (RZ)