Przepowiednie żydowskiej Kasandry Nie jest tajemnicą, że następujące po sobie rządy w Polsce wprowadzały i wprowadzają kolejne etapy realizacji budowy żydowskiego państwa w kraju nad Wisłą, w skrócie nazywanego „judeopolonią”, i że rola Polaków w tym poronionym tworze jest nie do pozazdroszczenia. Gdyby analizować, co jest rzeczą niezmiernie skomplikowaną, czynniki wskazujące na realizację tego tworu w poszczególnych etapach, dojść można do wniosku, że żydzi w Polsce i poza nią mają skonkretyzowany plan ogólny koncepcji, natomiast szczegóły wymykają się czasem spod kontroli. Wskutek tego realizacja budowy nie jest procesem jednolitym i odbywa się skokami, czasem dochodzi nawet do cofnięcia się projektu, aby w następnym czasie dokonać żabiego skoku w jego wykonaniu. Kompletna ruinacja Polski, jakiej jesteśmy świadkami w ciągu ostatnich lat stanowi tajny etap przygotowawczy do kolejnych etapów jawnego już wprowadzania „żydowskich porządków”. Z drugiej strony, cywilizowany świat stoi na krawędzi zmajstrowanego żydo-bandyckiego kryzysu, jaki ma odebrać ludziom Zachodu dorobek wielu pokoleń oraz wstrząsnąć podstawami geopolityki. Gdy alternatywne media na całym świecie zaczęły informować o zbliżającej się katastrofie i przyciągać uwagę coraz większej ilości „przebudzonych”, o zbliżającym się ekonomicznym trzęsieniu ziemi zaczęli również przebąkiwać żydowscy przemytnicy pół-prawd. Również u nas powyłazili z różnych krecich nor przepowiadacze przyszłości, badacze szklanych kul i inni jasnowidze czarowidztwa. Jednym z nich jest Krzysztof Rybiński. Jak każdy żydowski ekspert snuje on opowieści dziwnej treści, w pełni zdając sobie sprawę, że im więcej przemyci swojej żydowskiej taktyki ujawniania pół-prawd, tym większy poklask zdobędzie wśród gojskiej gawiedzi. Nie tak dawno pod linkiem:
http://biznes.interia.pl/raport/kryzys_w_usa/news/polska-obrala-kurs-na-gore-lodowa,1831057
ukazał się z nim wywiad dla „Gazety finansowej” p.t. Polska obrała kurs na górę lodową! Przedstawiamy skrót wywiadu ze wskazaniem jego najbardziej istotnych, naszym zdaniem, wątków.Nie trzeba być szczególnie „w temacie”, żeby dodać do siebie parę faktów i dostrzec przyszłość prokurowaną nam przez różne pejsate indywidua.
„Przed nami nie stoi wybór pomiędzy złotą polską dekadą a dryfem rozwojowym. Możliwy jest jeszcze gorszy scenariusz: Polsce grozi stracona dekada, czyli nie dryf, a cofnięcie w rozwoju gospodarczym. I wydaje mi się, że niebezpiecznie zbliżamy się do krytycznego punktu, od którego przez najbliższe 10 lat zaczniemy się cofać w rozwoju – mówi Krzysztof Rybiński w rozmowie z Romanem Mańką w „Gościu specjalnym Gazety Finansowej””
Roman Mańka( RM), Gazeta Finansowa: Panie profesorze, mamy sierpień, Polacy wyjeżdżają na urlopy, są więc nieco rozkojarzeni. Jaką rzeczywistość zastaną we wrześniu, kiedy przestaną żyć letnim wypoczynkiem, a skoncentrują się na realnych problemach? Krzysztof Rybiński(KR): – Jesień i zima będą porami roku, które doprowadzą do otrzeźwienia polskiego społeczeństwa. Do tej pory Polacy żyli w oparach „zielonej wyspy”, uważając, że zawsze będzie dobrze. Niestety, „trzęsienie ziemi” w światowej gospodarce, a w europejskiej w szczególności, czyli także w naszej, polskiej, spowoduje, że setki tysięcy, o ile nie miliony ludzi w naszym kraju obudzi się w nowej rzeczywistości, w której nie można będzie już zakupić kolejnej większej plazmy na kredyt czy liczyć na podwyżki wynagrodzeń. Wielu z Polaków straci pracę. Jednak to będzie tylko zapowiedź sytuacji czekającej nas w roku 2013, kiedy, moim zdaniem, do Polski przyjdzie pierwsza poważna recesja od 20 lat. To pozbawi ludzi marzeń i doprowadzi do znaczącego spadku poziomu życia olbrzymiej liczby rodzin w naszym kraju. Eksperciuch (neologizm od eksperta i słynnego wykształciucha) KR na żydowską modłę wini jakieś bezosobowe siły, np.tzw. procesy ekonomiczne i przepowiada nam totalny krach. Zapewne nie wyczytał tych proroctw ze szklanej kuli, ale też nie są one wynikiem analiz godnych kwalifikacji profesora. Przypuszczamy, że „wiedza” KR pochodzi z okólnika, jaki rozesłał Sanhedryn do swoich przydupasów po całym świecie i stąd pochodzi „sensacyjna wiedza” sączona w charakterystyczny sposób, zawsze bez wskazywania źródeł, tak jak to robiła i robi żydowska mafia, bez zostawiania po sobie śladów. KR) W 41. Rozdziale Starego Testamentu Faraon miał sen o siedmiu tłustych krowach i siedmiu chudych. Wówczas zapytał nadwornych proroków, co to oznacza. Ponieważ sami nie potrafili odpowiedzieć, zapytali Józefa. Ten zaś zinterpretował sen jako zapowiedź siedmiu lat tłustych i siedmiu chudych. Wtedy Faraon uczynił Józefa zarządcą Egiptu. Józef postanowił oszczędzać żywność w czasach tłustych, aby ludzie nie poumierali z głodu, gdy nadejdą lata chude. Niestety, w XXI w. nie słucha się mądrych ludzi tylko nadwornych wróżbitów, którzy jedynie przyklaskują i twierdzą, że siedem lat tłustych zapowiada siedem jeszcze tłustszych lat. Politycy otaczają się osobami głoszącymi świetlane wizje przyszłości i przez to sami tracą zdolność do rozpoznania realnej sytuacji. Pomimo wielu sygnałów płynących z gospodarki o nadciągających kłopotach, nie podjęto żadnych działań, które przygotowałyby Polskę czy Europę na siedem chudych lat. Przypomnę, że w czasach biblijnych Józef nie pozwolił zjeść wszystkiego zboża w latach tłustych, gromadząc duże oszczędności po to, aby w latach chudych ludzie mieli co jeść. Niestety, my nie dość, że w latach tłustych zżarliśmy wszystkie zbiory zboża, to jeszcze ogromnie się zadłużyliśmy. I teraz, kiedy nadciągnie recesja – przyjdzie głód… taki biblijny. To będzie wielki kłopot dla bardzo dużej liczby polskich rodzin.
RM)Mówi pan o symbolicznym głodzie czy konkretnym, realnym? KR) Standard życia w Europie jest na tyle wysoki, że fizyczny głód nie dotknie bardzo wielu osób. Jednak w Polsce, gdzie mamy ciągle do czynienia z biednym społeczeństwem – nie mówię o Warszawie, tylko o tzw. Polsce B – może się zdarzyć, że sfera ubóstwa radykalnie się poszerzy i dzieci chodzące głodne do szkół będą częstym przypadkiem. To nie będzie chwilowe tąpnięcie koniunktury gospodarczej, tylko nadciągnie kilka naprawdę chudych lat.
RM) Jak długo ta sytuacja będzie trwać? KR) Jest już za późno, aby tego scenariusza całkowicie uniknąć. Ale jeżeli w porę obudzimy się z letargu i wyjdziemy z oparów „zielonej wyspy”, powinniśmy być w stanie na czas przygotować środki obronne – aby uderzenie recesji w polskie rodziny nie było zbyt silne, a skala głodu dzieci z ubogich rodzin nie przybrała zbyt dużych rozmiarów. Jednak jeśli tego nie zrobimy, może naprawdę zdarzyć się nieszczęście. Wówczas recesja będzie trwać nawet dekadę.(…) Pan eksperciuch wyraźnie posiadł wiedzę z tajemnego źródła, potrafi wskazać nawet początek i koniec „chudych lat”, jak jego ziomek w baśniowej opowieści żydowskiej p.t. Stary Testament. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że KR był wysoko ulokowany w szeregach mafijnych, w okresie kalksteinowskim wykonywał polecenia w strukturzach NBP. Już wtedy frakcja Pis-manów ustami swego szefa ogłosiła powstanie i realizację tzw. IV RP. Czym miał być ten twór mówią gołe fakty, które częściowo wychodzą na jaw. Ten twór miał być niczym innym tylko już jawnym wprowadzaniem dotąd tajnego żydowskiego projektu judeopolonii. Z różnych przyczyn projekt nie wypalił w pełni, a nowa żydowska frakcja Po-manów zabrała się do tworzenia go „z innej mańki”. Z góry nie da się powiedzieć, czy okres kalksteinowski w swym ekstremiźmie i skali zamachu na dobro Polski i Polaków przewyższyłby poprzednie próby żydów, bowiem czas mu na to nie pozwolił. Należało figury nowej przyszłej wersji judeopolonii pochować w różnych krecich norach, aby przeczekali trudny okres i doczekali się ponownego wychylenia ryjów z tych nor. Widocznie czas już nadszedł, skoro KR zaczyna snuć opowieść…
KR) Nie posiadam wiedzy z okresu ostatniego roku, żeby powiedzieć, że rozwarstwienie społeczno-ekonomiczne w Polsce się pogłębia, natomiast wydaje się, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej środki pomocowe skierowane na wieś pozwoliły na jakiś czas, w sposób, moim zdaniem, całkowicie patologiczny, podnieść dochody najuboższym – oczywiście nie posiadaczom morgi ziemi, ale tym rolnikom, którzy pracując na roli, mogli z tytułu przynależności Polski do Unii Europejskiej otrzymać dodatkowy dochód. Ale to była sytuacja jednorazowa, a po drugie potęgująca patologie, bo jeżeli się daje pieniądze za nicnierobienie, to oznacza skrajnie degenerującą politykę. Gdy spojrzymy na ostatnie 20 lat, to pomimo wpompowania miliardów euro w obszary tzw. Polski B, widać, że nic się nie zmienia – te rejony naszego kraju, które 20 lat temu były najbogatsze nadal są najbogatsze, zaś te, które były najbiedniejsze, nadal najbiedniejsze pozostały. W tym sensie struktura polskiej geografii ekonomicznej jest niezmienna. Podobnie jest w innych krajach świata – bogaci bogacą się w szybszym tempie niż biedniejsi. Różnica pomiędzy najbogatszymi a najbiedniejszymi wszędzie się powiększa. Gdybyśmy na przestrzeni ostatnich 20. lat wyciągnęli ze struktury społecznej Stanów Zjednoczonych jeden promil najbogatszych ludzi, który stanowią celebryci z Hollywood, prezesi wielkich firm i bankierzy (których osobiście nazywam „banksterami” – faktycznie bohaterski postępek pana eksperciucha – przypis red.) i policzyli średnią dochodów społecznych bez ich udziału, to okaże się, że przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe nie zyskało niczego. Cała korzyść wzrostu gospodarczego trafiła do jednego promila najbogatszych Amerykanów. Niestety, w Polsce jest podobnie. Mamy system podatkowy, w ramach którego partner dużej kancelarii prawnej, biorąc pod uwagę procent jego dochodów, płaci mniejsze podatki niż kasjerka w Biedronce. Elity stworzyły system prawny umożliwiający im szybkie bogacenie się, natomiast jak trzeba kogoś „skubnąć” z pieniędzy, to chwyta się za portfele ludzi biednych. Do tej pory nie udało się zmniejszyć drastycznych różnic w poziomie życia pomiędzy najbogatszymi a najbiedniejszymi, zaś w najbliższych latach uderzenie recesji odczują przede wszystkim rodziny najuboższe.
RM) Powiedział pan ponad pół roku temu, że kryzys zostanie ogłoszony w momencie, kiedy możni tego świata wytransferują pieniądze… KR) Nie jestem pewien, czy tak to dokładnie powiedziałem, ale to się niewątpliwie dzieje. Ach …te niewłaściwie postawione pytania! Jeszcze się pan eksperciuch będzie musiał tłumaczyć z tego, co jest niewytłumaczalne.
RM) Pana wypowiedź cytował prof. Andrzej Zybertowicz, dokładnie w Nowy Rok, 1 stycznia 2012 r., w programie „Fakty po faktach” w telewizji TVN, podczas rozmowy z Katarzyną Kolendą-Zaleską. KR) Nie pamiętam, czy takich słów użyłem, natomiast faktycznie pokazywałem, że cały mechanizm tzw. ratowania strefy euro polega właśnie na tym, żeby możnym tego świata pozwolić wytransferować pieniądze w bezpieczne miejsce, w taki sposób, żeby całość kosztów upadku systemu ponieśli podatnicy… Ponadto środki antykryzysowe dla Grecji, Portugalii, banków w Hiszpanii czy Włoch trafiają tam jedynie po to, aby banki czy finansiści z całego świata mogli je z powrotem zabrać. Czyli długi pozostaną w Grecji czy Hiszpanii, ale pieniądze globalne korporacje z innych państw albo z innych części świata zdążyły już wytransferować. Ten system załamie się wówczas, kiedy już nie będzie można dłużej się w to bawić, gdy wybuch społecznego gniewu będzie tak silny, że banksterzy się przestraszą. Ten moment nastąpi już niedługo. Nie wiem, czy dzieli nas od niego parę miesięcy czy kilka dni, ale początek końca już widać. Nie ma chyba ludzi, którzy udawaliby, że tej sytuacji nie dostrzegają, po tym co się stało w Hiszpanii, we Włoszech czy w Grecji. W Hiszpanii bankrutują poszczególne regiony; we Włoszech, Sycylia ogłosiła, że bez pomocy rządu sobie nie poradzi; kawałek Włoch już zbankrutował i bez wsparcia władz centralnych nie będzie mógł dłużej podołać sytuacji; Grecja za chwilę wyleci ze strefy euro – to już dzisiaj każdy widzi, że nie zrealizowano prawie żadnych zobowiązań i lada dzień Europejski Bank Centralny cofnie pomoc, a Grecja stanie się nie tylko formalnym, ale również faktycznym bankrutem. Tak więc ten moment nadchodzi. Siedem lat chudych niebawem się rozpocznie. I tu w układance pana eksperciucha pojawia się następny „mroczny rycerz” IV RP, prof. Andrzej Zybertowicz, uchodzący za specjalistę od służb specjalnych oraz filar tzw. lustracji Macierewicza. Nie wnikając w szczegóły żydowskich czystek w różnych służbach, bo to tylko pozory mogące robić wrażenie na „rozmodlonych obrońcach krzyża pod Pałacem Prezydenckim”, należy przyjrzeć się tej nie do końca zbadanej postaci. Prof. Zybertowicz tworzy obecnie nawet inicjatywę polityczną pod nazwą „Archipelag Polskości” i jak sam przekonuje „…przyszedł czas by skonsolidować i skoordynować różne mniejsze i większe inicjatywy patriotyczne i dzięki temu zwielokrotnić ich zasięg i skuteczność”. Hola, powoli, my tam panie prof., wiemy swoje. Zamknięty przez komunę w czasie stanu wojennego „dysydent”, po opuszczeniu paki, zostaje asystentem w Katedrze Filozofii UMK w Toruniu, robi doktorat i nawet dostaje stypendium naukowe w Anglii, na które „ślepa” komuna wypuszcza pana przyszłego prof. Jako żywo przypomina się życiorys Michnika, który z więzienia prosto w Paryżu wylądował. Bo Polscy Patrioci mieli raczej inne perspektywy przyszłości, najczęściej paszport w jedną stronę.
Potem pan prof. Zybertowicz, chyba w naukowym natchnieniu, w 1987/8 r. organizuje w Toruniu pod patronatem Fundacji Batorego (sic!) Interdyscyplinarne Koło Naukowe badające problemy przejścia z socjalizmu do kapitalizmu, utworzone na bazie tzw. Kolegium Otryckiego. Nie zagłębiamy się dalej w tę materię, szkoda czasu. Pan prof. zostaje nie tylko prof., lecz udało mu się już w latach 90-tych zorganizować na UMK odrębny wydział socjologii, wyczyn bohaterski przyznacie – stworzyć od zera nowy wydział. …W gospodarce z pewnością działają rozmaite grupy interesów, jednak nie wiem, w jaki sposób to obecnie zostało zaplanowane; nie posiadam takiej wiedzy, nie jestem częścią tego spisku. Jest książka, która pokazuje, że podczas paniki bankowej w 1907 r. John Pierpont Morgan, bankier i założyciel nieistniejącego już banku J.P. Morgan & Company, aby uratować amerykański system finansowy, zebrał 13 bankierów w jednej sali i powiedział: „Zatrzymajmy kryzys. Oczywiście w taki sposób, żeby na nim zarobić”. I Morgan zarobił na tej operacji straszne pieniądze. Podobnie stało się w roku 2008, kiedy w biurach Rezerwy Federalnej zgromadziło się również 13 bankierów i zdecydowano, że otrzymają 700 mld dolarów darmowej pożyczki od rządu amerykańskiego. Tak więc tych 13 bankierów ciągle gdzieś tam się symbolicznie w historii pojawia.
„…, nie jestem częścią tego spisku…” Przewijają się bankierzy, działają rozmaite grupy interesów, coś się samo dzieje, samo-pisze i samo-mówi – trudno nie dostrzec tu klasycznej żydowskiej nowomowy.Natomiast patrząc na obecny kryzys, nie wiem czy jest on rezultatem spisku 13 bankierów, czy też po prostu „banksterzy” na przestrzeni 30 lat zawłaszczali coraz więcej światowej gospodarki dla siebie, tworząc mechanizmy i opłacając uchwalanie przepisów prawnych, które dawały im coraz więcej władzy kosztem realnej gospodarki. To nie jest proces trwający tylko w ostatnich kilku dwóch, trzech czy pięciu latach; on rozpoczął się już w dekadzie lat 80.Z całą pewnością grupa osób, którą można nazwać „banksterami”, realizowała swoją politykę w sposób przemyślany i wcale nie trzeba doszukiwać się spisku, aby opisać tę sytuację. Wystarczy rozpatrywać ich w kategoriach rosnącej siły – do tego stopnia, że byli w stanie dać politykom pieniądze na kampanie wyborcze; kupić sobie, mówiąc w cudzysłowie, odpowiednie prawo w krajach, które tworzą ogólnoświatowe regulacje. I w ten sposób doprowadzili do obecnego stanu, w ramach którego próbują jeszcze uratować się, obarczając podatnika kosztami utrzymania stworzonego przez siebie patologicznego systemu. Nie uda się! To na naszych oczach pada. Natomiast aktualne jest pytanie, na ile koszty tej sytuacji poniosą ci, którzy jej zawinili – czyli politycy i „banksterzy”, bo to jest w gruncie rzeczy kompleks polityczno-bankowy, a na ile negatywne konsekwencje spadną na barki podatników. Osobiście od dwóch lat przestrzegam, że to w coraz większym stopniu może przycisnąć podatników. Jeżeli miałoby się tak stać, to my się z tego krachu i kryzysu prędko nie podniesiemy, bo podatnik uderzony takim obciążeniem przez długi czas nie będzie mógł się pozbierać. Z pewnością nie będzie mógł, o ile w ogóle kiedykolwiek się pozbiera. Tu dochodzimy do istoty przepowiedni KR. Czy na jesień planowany jest „zwrot polityczny” w postaci różnych sztuczek z żydowskim skowytaniem w tle, jak upadek rządu, gabinet cieni, zespół ekspertów, czy podobne shity z satelity – tego nie wiemy, ale wiemy, że wie KR, i że nie wyczytał tego ze słupków cyfr bankowych. Podejrzewamy mianowicie, że ta przepowiednia dotyczy planów intensyfikacji budowy judopolonii w jawnej już postaci przy wykorzystaniu wstrząsu gospodarczego, do jakiego dojdzie w całym świecie cywilizowanym. Jako że miejscowi „mędrcy syjonu” muszą słuchać rozkazów, nasz eksperciuch choćby chciał (w co wątpimy), i tak ich przedstawić nie potrafi. Natomiast odkrywa wyraźnie karty i przepowiada „lata chude”, co czytać należy jako mord założycielski tego jawnego etapu judeopolonii. Na pewno dotknie on wszystkie dziedziny życia Polaków, a opisywane przez nas uprzednio „teorie spiskowe” na temat podatku katastralnego, przymusowych szczepień, wzmacniania resortów siłowych, itp. będą wprowadzane nie tylko na papierze firmowym Sejmu, lecz żydzi skoczą nam z nimi do gardeł. Żadne żydowskie państwo nie zaistniało w historii bez mordu założycielskiego, wystarczą przykłady rewolucji Cromwella, francuskiej czy znanej nam bardziej bolszewickiej. Taka właśnie rewolucja z mordem założycielskim w tle kołacze się naszemu eksperciuchowi po głowie. …W obecnym kształcie strefa euro nie ma żadnych szans na przetrwanie. Otwartym tekstem mówiłem o tym już dwa lata temu, przy okazji problemów w Grecji; powtórzyłem to samo rok temu, kiedy pojawiły się kłopoty w innych państwach europejskich. Tyle błędów popełniono przez ten czas, że poczynając od południa Europy, strefę euro trzeba będzie okroić w przedziale od jednego do czterech krajów. To, co pozostanie, być może będzie miało szanse na przetrwanie, ale nie wiem, czy jest to scenariusz najbardziej prawdopodobny.
RM) A czy rozpad strefy euro będzie oznaczał również koniec Unii Europejskiej? KR) Może tak się stać. Ale byłaby to wielka szkoda dlatego, że o ile koszty i korzyści z tytułu funkcjonowania strefy euro są z punktu widzenia przeciętnego Europejczyka dużo mniej czytelne, o tyle istnienie Unii Europejskiej niesie z sobą określone dobra. Możemy się poruszać po obszarze całej wspólnoty posiadając jedynie dowód osobisty, również obrót towarami odbywa się bez ceł. To wszystko wspiera wymianę handlową i dobrze służy ludziom. Byłoby szkoda, gdybyśmy stracili te korzyści, nie mówiąc już o konsekwencjach politycznych – historia uczy, że kiedy Europa nie była zjednoczona, to poszczególne kraje najczęściej wojowały ze sobą. Jednak osobiście na wojnach się nie znam, w tych sprawach lepszym „ekspertem” jest minister finansów Jacek Rostowski i on może się w tym kontekście wypowiadać. Są różni eksperci wśród żydów, to w ogóle „naród ekspertów”– od wojen również, a także od pijologii i bijologii, spedalenia znacznej części społeczeństwa i wyzucia go z poczucia własnej godności też. Nie dziwi, że w takim „zacnym gronie” znalazł się też prof. od przechodzenia z socjalizmu do kapitalizmu i finansista Jacek, który na spotkaniu Bilderberg w tym roku odbierał osobiście polecenia od Rockefellera.
RM) Wielu ekspertów uważa, że Unia Europejska jest państwem przeregulowanym, socjalistycznym i nie sprawdza się w czasach szybkiej gospodarki? KR) Oczywiście istnieją koszty funkcjonowania Unii Europejskiej….Na pewno Polskę można uznać za jednego z beneficjantów wejścia do Wspólnoty.
RM) A czy rząd Polski dobrze uczynił popierając Pakt Fiskalny i niejako godząc się na jakaś formę partycypowania w tym traktacie? KR) Popieranie rozwiązań przesuwających nas w stronę zaistniałego bałaganu jest błędem. Dlatego osobiście uważam, iż należy się trzymać jak najdalej od mechanizmów implementowanych w strefie euro. Nie wiadomo przecież, czym to wszystko się zakończy. Werbalnie Pakt Fiskalny dotyczy jedynie strefy euro, ale w praktyce zawiera pewne procedury decyzyjne, które mogą nas objąć. Stąd trzeba się od tego bałaganu trzymać, jak najdalej. To samo wiąże się z unią bankową – należy się trzymać od niej na dystans. Żadnej unii bankowej! Polska nie powinna w to wchodzić ani w tym uczestniczyć. Między innymi po to, aby „euromatoły”, które doprowadziły do kryzysu, nie nadzorowały polskiego sektora bankowego. My mieliśmy dużo lepszy nadzór i dużo więcej światłych nadzorców w obszarze bankowym niż Unia Europejska. W Polsce kryzysu nie było, bo nadzór nie pozwolił robić bankom głupstw upowszechnianych w Europie. A więc nie powinniśmy zgadzać się na sytuację, w ramach której nasze banki będę się łączyć z europejskimi. Tymczasem gdyby wprowadzono unię bankową, funkcjonowałoby jedno, wspólne dla wszystkich rozwiązanie, nadzorowane przez nadzorcę, który wcześniej doprowadził do kryzysu. Na to Polska nie może się zgodzić! Trzeba się trzymać jak najdalej od tego bałaganu! Pilnować przede wszystkim naszego interesu. Nie dawać 6 mld euro Funduszowi Walutowemu, żeby on mógł później pożyczyć te pieniądze Włochom czy Hiszpanom, bo one przepadną. Poczekajmy aż sytuacja się uspokoi. …Zobaczymy, co się wykluje z obecnej sytuacji. Jeżeli strefa euro zostanie zmniejszona, a dysfunkcje usunięte, wówczas w interesie Polski będzie głębsza integracja z nowym, naprawionym obszarem gospodarczym. Jednak jeśli pełzający kryzys i recesja utrzymają się, to im dalej od tego zamieszania będziemy się trzymać, tym mniej ono nas będzie kosztować.
Polska beneficjentem wejścia do UE? Nawet młotki i siekiery sprzedawane w Polsce noszą napis „hergestellt in Deutschland”, więc, o czym bredzi KR? Bredzi ni mniej ni więcej o nowym kształcie judeopolonii w ścisłym politycznym połączeniu z niektórymi (najwyraźniej niewskazanymi jeszcze) innymi ofiarami żydowskich projektów. Ale nie miejmy złudzeń, judeopolonia w tym planowanym kibucu będzie tylko kolonią gospodarczą, jakiej mechanizmy trafnie scharakteryzował prof. M.Małowist w pracy „Wschód a Zachód Europy w XIII-XVI wieku”. Jednak zanim zrealizowany będzie projekt polityczny, żydzi planują „wysprzątanie” podwórka w poszczególnych jego ogniwach. Nie wszędzie pewnie procedura będzie taka sama, ale wypowiedzi KR nie zostawiają nam złudzeń – u nas dojdzie do zastosowania naprawdę barbarzyńskich środków, dlatego mowa o mordzie założycielskim, jako fundamencie tego jawnego etapu wprowadzania judeopolonii, nie jest przesadzona.
RM) Jak pan ocenia politykę Narodowego Banku Polskiego w obliczu europejskiego kryzysu?…Od ponad roku otrzymujemy czytelne sygnały, że polska gospodarka może spowolnić, a przy wystąpieniu ekstremalnego scenariusza, nawet się załamać….Potrzebne jest działanie wyprzedzające, przygotowujące polską gospodarkę na potężne tąpnięcie koniunktury, które nadejdzie w przyszłym roku.
RM) Czy kryzys, o którym mówimy, który zawita do Polski, będzie wynikiem jedynie zewnętrznego impulsu płynącego ze strony strefy euro, czy też wewnętrznych mankamentów istniejących w strukturze naszej gospodarki? KR) …W Polsce zmarnowano ostatnie lata. Innowacyjności nie ma, a system legislacyjny, czyli proces stanowienia prawa, jest coraz bardziej patologiczny. Sytuacja wygląda identycznie, jak w moim ulubionym filmie pt. „Dzień świra” (wcale nas nie dziwi szczere wyznanie KR w sprawie jego preferencji kulturalnych – przypis red) Jedna ze scen pokazuje polityków z flagami na głowach, szarpiących sukno – czyli Polskę – każdy chce wziąć dla siebie jak największy kawałek. W podobny sposób uchwalane jest w naszym kraju prawo – każde środowisko nacisku chce jak najwięcej przywilejów wyrwać dla siebie; grupy interesów szarpią przepisy coraz mocniej, a one coraz silniej trzeszczą i w efekcie powstają coraz większe dziury. W takich warunkach polska gospodarka nie przetrzyma dobrze kryzysu. Najbliższe lata będą bardzo złym okresem dla naszego kraju.
RM) Prof. Zybertowicz twierdzi, że jednym z czynników ograniczających innowacje jest korupcja. Przedsiębiorcom bardziej opłaca się zainwestować milion w polityków, którzy przegłosują akt prawny dający konkretnej firmie przewagę na rynku, niż przeznaczyć miliard na implementowanie nowych technologii. Genialna myśl, jeśli nie analizować „podmiotów”, które stworzyły zarówno zjawisko korupcji, jak też „bohaterskie CBA” do jej „zwalczania”. …Polska za 40 lat stanie się małym krajem starych ludzi. Wg prognoz, w 2050 r. liczebność narodu spadnie do 32 mln. Ostatnio dużo podróżowałem po świecie. W różnych miejscach występuje inna sytuacja. Ale nadciągający kryzys pogodzi wszystkich. Przewiduję, że będzie to tak ciężkie doświadczenie dla globalnej gospodarki, że odczują to i Japończycy, i Hindusi, i Arabowie. A tym bardziej Europejczycy, którym recesja da się szczególnie we znaki. Już dzisiaj Portugalczycy uciekają do Brazylii za pracą, tymczasem sami przecież kiedyś ten kraj kolonizowali i przez lata to Brazylijczycy przyjeżdżali do Portugalii szukać zatrudnienia. To oznacza, że wszelkie prawidła znane nam z XX w. ulegają radykalnemu odwróceniu. I my jesteśmy tego zdania, tylko w innym jego znaczeniu. Owszem, wszelkie prawidła ulegają radykalnemu odwróceniu – żydzi chyba nie zdają sobie do końca sprawy z tego, że nawet najmniejsze zwierzę, gdy nie może już uciekać, staje do walki. A człowiek to nie tylko zwierzę i potrafi sprawić napastnikom niejedną niespodziankę. Krótko mówiąc, nam się wydaje, że żydowski przepowiadacz przyszłości przemycił nam przekaz, który każe pomyśleć ludziom rozsądnym, jak mają się zachować. O standardowych przygotowaniach zapasów na czarną godzinę rozpisywać się nie ma sensu. Należy pomyśleć jak i czym się bronić. Z uzbrojonym narodem nie pójdzie im tak łatwo. Czy siejemy tylko nieuzasadniony defetyzm, bo jak zwykle, tylko spiski nam w głowie, czy mamy rację, odpowiedzieć nie potrafimy. Chcielibyśmy, aby objawienia żydowskiej Kasandry okazały się tylko pobożnym życzeniem pochodzącym z Tworek, jednak mając na względzie historię, również tę z Troi, uważamy że koń sabotażu już czeka niecierpliwie na przekroczenie naszych bram. Sugerujemy zapoznać się z materiałami edukacyjnymi, będą jak znalazł, „kiedy przyjdą podpalić twój dom…”
http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=15&t=18451
Wydrukował sobie działający pistolet
Oraz link po angielsku (jeden z bardzo wielu)
http://fromthetrenchesworldreport.com/create-your-own-ar-15-semi-automatic-pistol-at-home-legally/18605/
Create Your Own AR-15 Semi-automatic Pistol at Home Legally
Kleska Solidarnosci i zwyciestwo KOR-u
BŁĘDY I WYPACZENIA W III RP - Leszek Skonka (pow.) Upływa 32 lata nadziei związanych z powstałą „Solidarnością” i III Rzeczypospolitą. Jest to nie tylko okazja, ale i obowiązek światłych obywateli do rzetelnych, głębokich przemyśleń nad przeszłością oraz udziałem obywateli w jej kształtowaniu. Bo prawda jest taka, że wszystko co zdarzyła się w tych 32 latach odbywało się za akceptacją , przyzwoleniem społeczeństwa, za głośną jego zgodą albo jego biernością w tych trzech dekadach
Dlatego zasadne jest zainicjowanie narodowej dyskusji na ten temat. W społeczeństwie polskim istnieją także, mniej liczne skrajne odczucia, opinie i oceny minionego okresu. Trzeba to ujawniać. Jedni, głównie odpowiedzialni za wszystko, co się zdarzyło w tym okresie z ich udziałem oraz bardzo wąska część społeczeństwa, która zyskała na wprowadzonych przemianach, wyraża zadowolenie i chwali stan obecny. Inni, stanowiący przytłaczającą większość, którzy oczekiwali polepszenia sytuacji w kraju i swojej osobistej, a jest im znacznie gorzej, niż było w PRL, są niezadowoleni, zawiedzeni, odczuwają klęskę po sierpniu 1980 roku. Rozsądek i uczciwość obywatelska nakazują, by obiektywnie i sprawiedliwie ocenić przeszłość oraz ukazać, co faktycznie społeczeństwo zyskało, a co straciło na tzw. transformacji ustrojowej i powrocie do kapitalizmu prymitywnego, dzikiego kapitalizmu? Żeby jednak uczynić to uczciwie i rzetelnie trzeba przyjąć niekwestionowane kryteria odniesienia, a nie posługiwać się ogólnikami, pustymi hasłami typu wolność, niepodległość, swobody religijne, honor, Bóg, ojczyzna, naród … Te niekwestionowane imponderabilia bowiem nie przystają do takich podstawowych, praktycznych, życiowych kryteriów wartości, jak sprawiedliwość społeczna, równość praw obywatelskich, podstawowe zabezpieczenie materialne, socjalne, zdrowotne … Przy każdym jubileuszu Solidarności, ważnych okazjach w przeszłości, władze PRL chlubiły się swoimi faktycznymi lub przesadnymi, urojonymi sukcesami; porównywały własne osiągnięcia ze stanem lat poprzednich, z poziomem II RP albo innych krajów o niższym stopniem rozwoju. W końcowej fazie rządów Gierka dumnie propaganda rządowa wykazywała, że PRL znalazła się w czołówce krajów najbardziej rozwiniętych gospodarczo i mieści w pierwszej ich dziesiątce, w Europie. Zapewne było w tym wiele przesady i megalomanii, ale faktem jest, że PRL miała niewątpliwe osiągnięcia społeczne, gospodarcze, socjalne, oświatowe, naukowe, kulturalne, zdrowotne … np. w górnictwie, hutnictwie, w przemyśle chemicznym, lekkim, stoczniowym, maszynowym, miedziowym, energetycznym. Były to niezaprzeczalne osiągnięcia, ale społeczeństwa, a nie partii: odbudowa kraju, zagospodarowanie Ziem Odzyskanych, industrializacja gospodarki, elektryfikacja wsi i mechanizacja rolnictwa, bezpłatna oświata na wszystkich szczebli nauczania, dostępne finansowo żłobki, przedszkola, wczasy, sanatoria, kolonie dla dzieci, służba zdrowia, symboliczne ceny lekarstw i ich bezpłatność dla emerytów, rencistów, tanie budownictwo, dostępne finansowo czynsze, niskopłatne świadczenia takie, jak gaz, światło, ogrzewanie; zakładowe budownictwo mieszkaniowe, rozbudowana służba zdrowia na wsi (wiejskie ośrodki zdrowia, izby porodowe), opieka lekarska i stomatologiczna w szkołach, w zakładach pracy, tania komunikacja miejska, kolejowa, autobusowa, lotnicza. Ludzie zarabiali mało, ale starczało im na utrzymanie i regulowanie podstawowych świadczeń. Większość ich wypracowanych zarobków wpływających dziś do kieszeni rodzimych lub zagranicznych kapitalistów i złodziei, zabierało państwo na tworzenie zbiorowej konsumpcji i inwestycje. Nie było tzw. rażących kominów płacowych. Różnice w zarobkach wynosiły najwyżej kilkakrotność najniższego uposażenia, a nie, jak obecnie kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset, a nawet kilka tysięcy razy .Nie było milionów bezrobotnych, bezdomnych, głodnych, niedożywionych dzieci, żebraków, nędzarzy grzebiących w śmietnikach i wysypiskach śmieci … Nie było też tysięcy przedwczesnych zgonów z powodu braku pomocy medycznej, setek samobójstw z przyczyn ekonomicznych. Nie było również tak katastrofalnego spadku liczby urodzin hamowanego względami ekonomicznymi. Wymiana tych pozytywów nie jest próbą apologii PRL. Były, bowiem potworne wady powodujące cykliczne wstrząsy społeczne ( 1956, 1968, 1970, 1976), które wreszcie doprowadziły do największych protestów w Polsce w XX wieku, do strajków lipcowych i sierpniowych w 1980. Największym hamulcem rozwoju społecznego i gospodarczego był system nomenklatury partyjnej, który eliminował z aktywnego zawodowego i społecznego życia wartościową część bezpartyjnego społeczeństwa. Oczywiście można krytykować i wskazać wiele innych wad, niedoskonałości i nieprawości np., że mieszkania były brzydkie, małe, niewygodne, ale było gdzie mieszkać i do dzisiaj służą milionom obywateli, na uczelniach nie było dość miejsc, panował tłok na kolejach, powtarzały się ciągłe kłopoty z zaopatrzeniem w żywność, artykuły gospodarstwa domowego. Samochody, co prawda były tanie, ogólnodostępne finansowo, ale reglamentowano ich sprzedaż kierowaną (talony, przydziały) itd. I to jest prawda. Jednak w tym przypadku nie zajmujemy się oceną PRL, jej wadami, ale III Rzeczpospolitą. Chcemy porównać zapowiedź deklarowanych przez „Solidarność” pozytywnych przemian z ich rzeczywistą realizacją i faktycznymi rezultatami.
CHODZI O KONKRETNĄ RZETELNĄ ODPOWIEDŹ, JAKIE KORZYŚCI osiągnĘŁO społeczeństwa w III RP?
Jakie zasługi mają ci, którzy od sierpnia 1980 roku wpływali na losy kraju? Jakie osiągnięcia ma III RP pod szyldem „Solidarności”: bo te wszystkie przemiany negatywne od pierwszych godzin zakończenia strajku 1980, odbywały się pod szyldem „Solidarności” i takich jej filarów jak: Tadeusz Mazowiecki, Jacek Kuroń, Adam Michnik, Bronisław Geremek, Lech Wałęsa, Jan Lityński, Władysław Frasyniuk, Jan Krzysztof Bielecki, Hanna Suchocka, Alicja Grześkowiak, Jan Józef Lipski, Antoni Zambrowski, Michał Boni, Aleksander i Eugeniusz Smolarowie, Olga Krzyżanowska, Halina Mikołajska, Mieczysław Wachowski, Bogdan Borusewicz, Barbara Labuda, Bohdan Zdrojewski, Lech i Jarosław Kaczyński… i kilkuset podobnych działaczy.Właśnie oni także powinni przekonać społeczeństwo, co dobrego zrobili dla kraju, dla społeczeństwa, dla ludzi pracy, w minionym okresie? A oni milczą, albo posługują się ogólnikami, propagandowymi sloganami i kłamstwami. Chlubią się, że przywrócili w Polsce kapitalizm, obalili system opiekuńczy państwa, że Polska uzyskała niepodległość, pozbyła się kurateli sowieckiej i podlega teraz kurateli Zachodu, Unii Europejskiej i Izraela. Podkreślają, że teraz bez kłopotów mogą Polacy wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu elementarnych warunków egzystencji, pracy i chleba, słowem mogą bez trudności pracować i wzbogacać innych, obcych. Ale już nie podkreślają istnienia wolności środków masowego przekazu, bo społeczeństwo nie może się w nich wypowiadać, bo są one, albo w rękach zagranicznych właścicieli albo w monopolistycznej dyspozycji krajowych oligarchów lub wpływowych grup politycznych. Polacy pod kierownictwem Solidarności stracili wszystko, co wywalczyli w II RP i PRL.
Jaka jest sytuacja społeczna i ekonomiczna w Polsce po 32 latach rządów ludzi Solidarności? Polacy nie mogą sobie pozwolić na wakacje, a co piątego nie stać na jedzenie mięsa lub ryb, co drugi dzień. Nasze zarobki są zatrważająco niskie.
Polacy zarabiają jedynie 23,7 proc. tego, co Amerykanie /© Bauer
Według opublikowanego w ubiegłym roku raportu "Praca Polska 2010" opracowanego przez Biuro Eksperckie KK NSZZ Solidarność i firmę S.Partner aż 43,6 proc. Polaków zarabia poniżej 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a 65,4 proc. - poniżej przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej. Ile naprawdę zarabiamy? Jak napisano w raporcie, 10 proc. najlepiej zarabiających Polaków pobiera pensje o niemal 800 proc. wyższą od 10 proc. osób z najniższymi dochodami. Rozpiętość płac jest więc ogromna. A to wpływa na statystyki. W trzecim kwartale 2010 roku średnia pensja w gospodarce narodowej wyniosła 3203,08 zł brutto (tak wyliczył GUS). Na rękę Polacy dostają przeciętnie 2300 zł. Z badania przeprowadzonego przez Money.pl wynika, że na Mazowszu zarabia się 3 tys. zł netto. Następne są województwa: pomorskie i małopolskie z o 700 zł niższą pensją. W większości województw zarobki oscylują wokół 2 tys. zł netto. Mniej dostają mieszkańcy województw: świętokrzyskiego, podkarpackiego i lubelskiego (tam jest najgorzej - mediana zarobków, czyli wartość środkowa, biorąc pod uwagę wszystkie płace, to 1880 zł). Problem w tym, że nawet te wyliczenia są sztucznie zawyżone. Windują je gigantyczne zarobki prezesów dużych firm. Prezesi banków zgarniają co miesiąc po kilkaset tysięcy złotych, podczas gdy ich podwładni często dostają na rękę mniej niż 2 tys. zł. W rzeczywistości ponad 65 proc. Polaków nie zarabia nawet średniej pensji, a więc co miesiąc do dyspozycji mają mniej niż 2300 zł. Niemal 19 proc. pracowników otrzymuje pensję dwa razy niższą od średniej. Dla porównania - dwa razy więcej niż wynosi średnia zarabia niewiele ponad 6 proc. osób.
Połowa z nas nie wyjeżdżała na wypoczynek Ponad połowa naszych rodaków nie wyjeżdżała na wypoczynek. W ubiegłym roku tylko 12 proc. Polaków wyjechało na wakacje. Najniższe wynagrodzenia od lat otrzymują zatrudnieni w kulturze i sztuce oraz nauce i szkolnictwie (2600 zł brutto). W polskich szkołach pracuje ok. 600 tys. nauczycieli. Dostają na rękę średnio ok. 1870 zł. Bardzo niskie pensje mają także pielęgniarki. W Polsce pracuje ich ponad 300 tysięcy. Wynagrodzenie sióstr, przeciętnie 2300 zł brutto (niecałe 1670 zł netto) jest o 1000 zł niższe od średniej krajowej. Mało zarabiają też młodzi. Według Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń, przeprowadzonego przez firmę Sedlak & Sedlak, w 2009 roku mediana wynagrodzenia osób z rocznym stażem pracy wyniosła jedynie 2,2 tys. zł brutto, czyli niewiele ponad 1,5 tys. zł na rękę. Wyniki tych badań pokazują także, że pracownicy szeregowi zarabiali 2,3 tys. zł brutto. 50 proc. z nich otrzymywało wynagrodzenie w wysokości od 1,7 tys. zł do 3,2 tys. zł brutto. Dla porównania płace dyrektorów kształtowały się na poziomie 10 tys. zł, a wynagrodzenia członków zarządu wynoszą 12 tys. zł. Z badań wynika, że w porównaniu z 2008 r., nasze pensje spadły o prawie 10 proc.
Na co nas stać? Przeciętna polska rodzina składająca się z rodziców i jednego dziecka przeznacza niemal 16 proc. domowego budżetu, czyli blisko 800 zł miesięcznie, na utrzymanie mieszkania. W odniesieniu do zarobków w Europie więcej na ten cel wydają tylko Słowacy (blisko 17,2 proc.) - wynika z badań przeprowadzonych przez Eurostat. Mimo iż średnio w Europie na utrzymanie mieszkania wydaje się w przeliczeniu 1124 zł miesięcznie, to w relacji do zarobków obciążenie mieszkańców innych europejskich krajów jest mniejsze niż Polaków.
Podwójna średnia pensja w rodzinie to luksus Załóżmy, że rodzina z dwójką dzieci ma do dyspozycji dwie średnie pensje w wysokości 2300 zł netto. Ponad 800 zł wydaje na utrzymanie mieszkania. Zostaje 3800 zł. Portal Money.pl wyliczył, że obecnie na dziecko trzeba wydać ok. 900 zł miesięcznie. Dwoje dzieci kosztuje, więc co najmniej 1800 zł co miesiąc. Kolejny tysiąc wydamy na podstawowe artykuły spożywcze kupione w hipermarkecie, (jeśli kupujemy: kilogram mięsa - cena waha się od 10 do 25 zł, chleb - ok. 2-3 zł, masło - 3-4 zł, 200 g wędliny - ok. 3 zł, mleko - ok. 2 zł za litr, kg jabłek - teraz zapłacimy 3- 4 zł, makaron - ok. 5 zł za pół kilo, ser żółty - 4-5 zł za 300 g i ziemniaki - 2 zł za kg).
Jakie wynagrodzenia w 2011 roku? W 2011 na podwyżki liczyć może dwie trzecie pracowników. Najczęściej przyznawane będą specjalistom i pracownikom szeregowym (74 proc.) oraz kierownikom (72 proc.).(…)W praktyce kupujemy o wiele więcej. Do tego ceny w małych osiedlowych sklepach często są o wiele wyższe. Zostaje tysiąc złotych, z których musimy zapłacić za korzystanie z telefonu stacjonarnego: 30 zł za podstawowy abonament, zwykle co najmniej jedna osoba w rodzinie ma też telefon komórkowy - razem 60 zł. Coraz więcej rodzin nie może obyć się też bez internetu, za który zapłacimy co najmniej 50 zł. Jeśli ktoś ma telewizję kablową - musi wydać dodatkowe 70 zł. Razem: ok. 180 zł. Do tego dochodzą wydatki na artykuły chemiczne: ok. 50 zł miesięcznie (szampon, mydło, 2 dezodoranty, płyn do kąpieli, proszek do prania) i ubrania - nowa zimowa kurtka - co najmniej 200 zł, podobnie zimowe buty. Po odliczeniu tych wydatków, zostanie nam jeszcze niewielka kwota na niespodziewane wydatki czy przyjemności - na przykład wyjście z rodziną do kina. Możemy jednak związać koniec z końcem.
Płaca minimalna: Walka o 1670 zł Solidarność przygotowuje obywatelski projekt ustawy o płacy minimalnej, której wysokość miałaby dojść do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To tylko teoria. W praktyce część z nas wynajmuje mieszkanie lub spłaca kredyt. To podnosi koszty utrzymania o co najmniej 1000 zł miesięcznie. A co najmniej jeden kredyt spłaca obecnie co czwarty Polak. Trudno jest w takiej sytuacji odłożyć na wakacje czy zapłacić za rozwój zainteresowań swoich czy dziecka. W tej sytuacji nie dziwi więc, że 67 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności. Trzeba też pamiętać, że podwójna średnia pensja w rodzinie to luksus. Większość osób zarabia mniej, a w części rodzin pracuje tylko jedna osoba. Do tego w co najmniej 145 tys. rodzin wychowuje się niepełnosprawne dziecko. Utrzymanie chorego dziecka to koszt wyższy o co najmniej 500 zł miesięcznie. Z kwotą poniżej 3 tys. zł na rękę nie ma mowy o godnym życiu trzyosobowej rodziny. Według ekspertów wypowiadających się dla Sfery Biznesu, w związku ze wzrostem VAT-u czteroosobowa rodzina będzie musiała w tym roku zapłacić miesięcznie za żywność o 80-100 zł więcej.
Pracują, a i tak są ubodzy Ważniejsze od tego, ile zarabiamy, jest to, co możemy z pensji kupić. Czy możemy sobie pozwolić np. na wyjazdy urlopowe, żywność wysokiej jakości, wizyty w prywatnych placówkach służby zdrowia czy dodatkowe wydatki na edukację? Badał to na zlecenie GUS i Komisji Europejskiej prof. Tomasz Panek z Instytutu Statystyki i Demografii SGH. Z opublikowanych na przełomie 2009 i 2010 roku badań wynika, że biorąc pod uwagę czynniki niemonetarne, czyli te, które wpływają na jakość życia, najuboższym województwem jest łódzkie (najwyższy odsetek biednych - 20,81 proc.). Na tygodniowe wakacje raz w roku nie stać aż 68 proc. rodzin w tym województwie (średnio w Polsce 63 proc.). A 20 proc. mieszkańców nie może sobie pozwolić na jedzenie mięsa lub ryb co drugi dzień. Co czwarta łódzka rodzina musi oszczędzać na ogrzewaniu.
Nie stać nas na najtańszą żywność Za większość produktów płacimy mniej niż konsumenci w innych krajach w Europie - wynika z danych firmy Euromonitor International, które publikuje "Rzeczpospolita". W trudnej sytuacji znajdują się także mieszkańcy województwa dolnośląskiego (20 proc. ubogich). Wrocław jest jednym z najbogatszych miast w Polsce, ale w innych rejonach województwa, np. w Wałbrzychu czy Jeleniej Górze, jest gorzej. W lubelskim ludzi ubogich jest 18,95 proc., małopolskim - 18,92 proc., w warmińsko-mazurskim - 18,77 proc., a na Podkarpaciu - 18,56 proc.
- Porównywaliśmy dwie kategorie biedy: monetarną, czyli dochody ludności i pozamonetarną, czyli jakość życia ludzi - tłumaczył "Dziennikowi" prof. Tomasz Panek. - Jakość życia rozpatrywana w takich kategoriach jak to, czy ludzi stać na wyjazd raz do roku na tygodniowe wakacje, na regularne jedzenie mięsa, drobiu lub ich wegetariańskich zamienników, zupełnie nie pokrywa się z prostą informacją, ile zarabiają - stwierdził. W porównaniu z krajami Europy Zachodniej płaca minimalna jest u nas bardzo niska. Obecnie wynosi 1386 zł brutto. Ustawowa granica ubóstwa wynosi dla czteroosobowej rodziny 1404 zł. To znaczy, że w rodzinie, w której pracuje jedna osoba i dostaje za nią płacę minimalną, panuje bieda. W 2009 roku najniższą pensję pobierało 10 proc. zatrudnionych. Były działacz opozycji demokratycznej, uczestnik Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, założyciel Wolnych Związków Zawodowych na Dolnym Śląsku, współorganizator i współkierujący strajkiem w sierpniu 1980 roku we Wrocławiu. Usunięty we wrześniu 1980 roku z Dolnośląskiego kierownictwa „Solidarności” za sprzeciwianie się upolitycznieniu ruchu związkowego, zrywaniu Sierpniowej Umowy Gdańskiej, wprowadzeniu KOR-u i oddaniu mu kierownictwa Związku. Skazany 17 października 1980 przez kierownictwo Solidarności na karę śmierci cywilnej, nie odwołanej do tej pory… Jeśli porównamy zarobki mieszkańców Warszawy i Nowego Jorku, okazuje się, że Polacy zarabiają jedynie 23,7 proc. tego, co Amerykanie. Trudno spodziewać się porównywalnych płac, ale wszyscy chcielibyśmy dostawać za naszą pracę godne wynagrodzenie. A do tego, jak wynika ze statystyk, póki co daleko. Dr Leszek Skonka.
CZYM BYŁA I CZEGO DOKONAŁA „SOLIDARNOŚĆ”Nie będzie to szczegółowa historia Solidarności, jakich tysiące już spłodzono. Zajrzymy za to za kulisy, a więc tam, gdzie nie zaglądają ani historycy, ani ogromna większość publicystów. Historii Solidarności nie da się rozpatrywać w oderwaniu od ówczesnej sytuacji na świecie. Naprzeciwko bloku sowieckiego, w którym Polska uważana była za "najweselszy barak" stał blok zachodni. ZSRR nazywana była wówczas "imperium zła", ale tylko wtajemniczeni wiedzieli już wówczas, że prawdziwe zło zakorzeniło się na Zachodzie. Tym piekielnym złem byli Żydzi - którzy zdominowali i zawładnęli niekwestionowanym liderem Zachodu - USA.
http://judeopolonia.wordpress.com/2010/05/20/usa-pod-okupacja-zydowska-henryk-pajak/
http://dariuszratajczak.blogspot.com/2009/01/amerykaska-pita-kolumna.htm).l
Zawładnęli też i kierują oni Unią Jewropejską, którą sami w ramach dążenia do NWO wymyślili i założyli. Żydostwo bowiem już od wieków realizuje ich plany zdobycia władzy nad całym światem.
http://piotrbein.wordpress.com/2010/04/22/judeocentrycy-i-masowe-zbrodnie/
http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=9&t=39&sid=7ee8a8cc99de0243d915368cfc655656)
Na drodze USA do narzucenia światu ideologii NWO stał wówczas przede wszystkim Sojuz, który pod koniec epoki Breżniewa powoli, ekonomicznie i ideologicznie chylił się ku upadkowi. I w takim momencie na arenie dziejów pojawiła się w Polsce Solidarność. Związek ten z konieczności był "wszystkim" - związkiem zawodowym, ruchem społecznym, a nawet partią polityczną. Wszak w PRL nawet rozdział cebuli w zakładach pracy był "polityką". Cokolwiek więc Solidarność robiła, nieuchronnie zahaczało to o politykę. Czyż nie brzmią dzisiaj dziwnie zarzuty pod adresem obecnej Solidarności o jej "upolitycznienie"? Wszak bolszewia to samo zarzucała Solidarności 30 lat temu. Uzasadnione jedynie są zarzuty, że dzisiejsza Solidarność popiera wyłącznie jedną partię - PiS. Bo przez to z niezależnego związku stała się ona agenturą kaczyzmu. Solidarność, o czym wiemy dzisiaj doskonale, była od samego początku penetrowana przez rodzimą bezpiekę. Najlepszym symbolem tego jest "Bolek". Wiadomo też dzisiaj, że na pierwszym zjeździe Solidarności w hali Oliwii znalazło się wśród delegatów kilkudziesięciu agentów SB. Ale - o czym się nie wspomina - Solidarność była od samego początku penetrowana i manipulowana także przez agenturę światowego żydostwa. Już w momencie strajków ideolodzy NWO zwietrzyli olbrzymią szansę na wyłom w bloku sowieckim. W czasach Edwarda Gierka wyjazdy na Zachód były prawie że na porządku dziennym. Wielu późniejszych liderów a zwłaszcza "doradców" Związku bywało w latach 70-tych na Zachodzie. Wśród ich zachodnich znajomych [zwłaszcza dziennikarzy] aż roiło się od agentów zachodnich służb. W towarzyskich dyskusjach zachodnia agentura wpływu wpływała na poglądy ich polskich "kolegów". Większość z nich nawet nie miała świadomości tego, że są agenturalnie prowadzeni i wykorzystywani przez zachodnie wywiady. Byli wśród działaczy i doradców zapewne - i świadomi agenci zachodnich służb, choć ci byli w mniejszości. Siłę Zachodu w szeregach Solidarności stanowili użyteczni idioci. Zachodni agenci wywiadu, zakamuflowani jako "dziennikarze" penetrowali Polskę i Solidarność też u nas, na miejscu. Dowiemy się zapewne o tym, gdy przejmiemy kiedyś zachodnie archiwa. Jednakże przeogromna większość członków Solidarności była ludźmi, którzy po prostu chcieli coś w PRL zmienić na lepsze. Nimi nie kierowały żadne tajne służby. Przy czym nie jest prawdą powtarzany dziś slogan, jakoby Solidarność chciała kapitalizmu. Wystarczy przeczytać program uchwalony na I zjeździe Solidarności w 1981 r., aby się o tym przekonać. Powiem więcej - program ten był programem ludzkiego socjalizmu. Od realnego socjalizmu obowiązującego wówczas w PRL różnił się tym, że chciał wyrwać bolszewii monopol na gospodarczą samowolę i samowładztwo partyjnych dyrektorów. Solidarność w swej masie nie chciała kapitalizmu i prywatyzacji. Chciała jedynie zdecydowanego zwiększenia roli samorządów pracowniczych i związków zawodowych na decyzje gospodarcze i na kierowanie przedsiębiorstwami. Program ten był więc nie "kapitalizmem", a drogą w stronę "dystrybutyzmu" - czyli jego zamiarem była zamiana gospodarki "państwowej" na bardziej "społeczną". Zdarzali się wprawdzie już wówczas w szeregach Związku ludzie zaślepieni konsumpcjonizmem zachodnim. Perorowali oni na rzecz kapitalizmu, gospodarki rynkowej i własności prywatnej. Zauroczeni wystawami sklepowymi na Zachodzie, ogłupieni świecidełkami, nie dostrzegali drugiej strony medalu zachodniego "dobrobytu". Ekonomicznie system zachodni, z narzuconym jemu bandyckim systemem bankowym jest tak ustawiony, że musi doprowadzić prędzej czy później do bankructwa tego systemu. Bogate, obrzydliwie bogate pozostaną wyłącznie banki. Reszta będzie biedakami i bydłem roboczym. Proces ten toczy się akurat na naszych oczach. Zachodni system deprawuje ludzi, uczy chciwości, niszczy solidarność międzyludzką. Jest systemem walki! Pomiędzy kapitalistami - gdzie nikt nie chce zbankrutować - i pomiędzy pracownikami - gdzie nikt nie chce pierwszy wylecieć na ulicę. System ten sprowadza człowieka do roli biologicznego robota, zarabiającego i wydającego pieniądze. Wmawia się ludziom, że im więcej zarabiają i wydają pieniędzy, tym bardziej są wartościowymi ludźmi. Wartości niematerialne zepchnięto na margines - liczy się stan konta. Większość członków Solidarności instynktownie bała się kapitalizmu. Słowo "bezrobotny" działało odstraszająco. Ludzie woleli pozostać w socjalizmie, po przerobieniu go - z "państwowego" na "społeczny". W tym miejscu pozwolę sobie na pewną dygresję. Czyż nie jest zadziwiające, że pod pewnymi ważnymi względami kapitalizm i marksowski socjalizm są jak bliźniaki?
- W jednym i drugim systemie zwykły człowiek jest niewolnikiem. W socjalizmie jest się niewolnikiem ideologii, a w kapitalizmie niewolnikiem tzw. rachunku ekonomicznego [jest on "ekonomiczny" jedynie dla kapitalistów, natomiast dla państwa i społeczeństwa jest ten rachunek ekonomiczny wybitnie szkodliwy - wyrzucanych na ulicę musi utrzymywać nadal pracujące pozostałe bydło robocze].
- W jednym i drugim systemie posiadaczem środków produkcji jest znikoma mniejszość. Na Zachodzie są to właściciele firm. W socjalizmie była to partyjna wierchuszka i jej nomenklatura. Społeczeństwo w obu systemach spełniało funkcję bydła roboczego. Te bliźniacze podobieństwa biorą się z tej prostej przyczyny, że twórcami i socjalizmu, i dzisiejszego kapitalizmu byli Żydzi. Największym mitem związanym z Solidarnością jest mit doprowadzenia przez Solidarność do upadku bloku sowieckiego. Nawet, jeśli Solidarność do tego się trochę przyczyniła, to nie sama od siebie, a jedynie jako narzędzie instrumentalnie wykorzystane przez światowe żydostwo. Gdyby bowiem Sowieci zdecydowali się w latach 80 na reformę systemu typu chińskiego - w polityce komunistyczny zamordyzm, w gospodarce wolna amerykanka - to nadal żylibyśmy w PRL, a Solidarność wciąż byłaby zdelegalizowana. Upadająca gospodarka, zacofanie technologiczne, zwłaszcza w dziedzinie militarnej spowodowało, że Sowieci zaczęli dogadywać się z USA - może nie tyle dogadywać, bo za jak za jednym tak i za drugim stali Żydzi - ile z obawy, że jako mocarstwo [sowieckie] - zostaną zdegradowani do "drugiej ligi". Trzeba pamiętać, że jeśli ma się dwa mocarstwa a nie jedno, to łatwiej będzie można zglobalizować świat gojowski. I tu za kolosalnymi zbrojeniami w czasach Reagana nie byli bowiem w stanie nadążyć. Zwłaszcza w technologii satelitarnej, związanej z już wówczas zainicjowaną przez Reagana "tarczą" ochronną przed atakiem nuklearnym. Już w czasach Andropowa, byłego szefa KGB, widać było ostrożną przymiarkę do głasnosti i pierestrojki. Z kopyta ruszyły one jednak dopiero po śmierci Andropowa i jego następcy Czernienki - w czasach Gorbaczowa. Nie przypadkowo w marcu 1985 r. Gorbaczowa odwiedzili w Moskwie Rockefeller i Kissinger. Zaproponowali Gorbiemu geszeft: ZSRR zgodzi się na dopuszczenie opozycji w PRL do władzy, oddając Solidarności 1/3 miejsc w parlamencie, Amerykanie zwolnią tempo zbrojeń i zapomną o Afganistanie i sankcjach gospodarczych. Gorbaczow najwidoczniej zaakceptował amerykańską (a raczej bilderbergowską) propozycję. I tu liberalizacja systemu sprawiła, że w całym bloku wschodnim podniosło głowy prozachodnie żydostwo, manipulując rodzącą się powoli jawną antysowiecką (dzisiaj antyrosyjską) opozycją. W Polsce przygotowania do rozwiązania "rockefellerowskiego" trwały po marcowej wizycie bilderbergowców na Kremlu jeszcze 3 lata. Być może Jaruzelski się wahał, jednak odwołanie doktryny Breżniewa przez Gorbaczowa postawiło Jaruzelskiego w sytuacji bez wyjścia. Straszak "bratniej pomocy", którym paraliżowana był wcześniej opozycja przestał istnieć. Kolejny masowy wybuch mógł oznaczać dla rządzącej ekipy kompletną klęskę. Dlatego Jaruzelski zaakceptował, że do udziału w manewrze osadzonej po wojnie na polskim tułowiu żydowskiej głowy, polegającym na oderwaniu się od bloku sowieckiego i oddaniu Polski w łapska światowego żydostwa rządzącego w USA, NATO i Unii Europejskiej. Było to o tyle łatwe, że już wcześniej Solidarność oczyszczono z wielu nie agenturalnych wobec zachodu działaczy. Za zgodę na ten manewr otrzymał Jaruzelski gwarancję nietykalności. Wałęsę otaczała niemal w komplecie żydowska agentura Zachodu. Sprowokowano też strajki w sierpniu 88 [które gasił Bolek z kolesiami], po czym generał Kiszczak zadzwonił do kaprala Wałęsy proponując rozpoczęcie dialogu. W Magdalence Żydzi z obozu władzy dogadali się z Żydami z drużyny Bolka i sfinalizowali plan Rockefellera. I to z nawiązką. A jeszcze wcześniej, przed Magdalenką, ówczesny premier, Żyd Rakowski, wprowadził przepisy prywatyzacyjne. Powstawały złodziejskie spółki polonijne i zaczęło się uwłaszczanie nomenklatury PZPR i wyższych szarż MSW.
Ogłupiane mediami i zniechęcone latami zdelegalizowanej Solidarności społeczeństwo częściowo pozostało bierne, a częściowo dało się na ten manewr nabrać. Wielu uważało, że Polska faktycznie odzyskała niepodległość. Wielu też naiwnie sądziło, że Unia i NATO będą dla nas gwarantem suwerenności. Mało kto domyślał się czyhających za Unią i NATO ideologów NWO - światowej żydowskiej lichwy i talmudystów. Wykastrowaną Solidarność wykorzystano więc do osłabienia bloku. Reszty dokonały agentury żydostwa w samym Sojuzie i innych jego zwasalizowanych "sojuszniczych państwach". Tam także wykorzystano nieświadomą tego manewru ludność, którą poprowadzono na barykady. ZSRR i cały jej blok rozpadły się i przestały istnieć. Przy czym Polska ani na chwilę tak naprawdę nie była suwerenna w tym sensie, że polskie społeczeństwo było podmiotem we własnym kraju. Żydowska głowa, osadzona po wojnie na polskim tułowiu, cały czas dbała o to, aby po krótkim zamęcie związanym z tzw. "transformacją" na placu boju pozostali u władzy tylko Pełniący Obowiązki Polaków agenci Zachodu. Widać to wśród towarzystwa spotykającego się u żydowskiego bankiera, filantropa Sorosa.
http://www.propolonia.pl/blogread.php?bid=142&pid=2467).
Tak więc to nie Solidarność rozwaliła ZSRR i nie ona doprowadziła do upadku muru berlińskiego. To była zaplanowana akcja ideologów NWO wykorzystująca gospodarczą niewydolność realnego socjalizmu. My, Solidarność, byliśmy tylko manipulowanym mięsem armatnim światowego żydostwa. Dzisiejsza Solidarność jest tylko nieudolną atrapą tamtej, pamiętnej, historycznej Solidarności. Powinno się jej zresztą odebrać prawo do występowania pod tym szyldem. A to z tej prostej przyczyny, że jest dzisiejsza Solidarność elementem ogłupiającego i okłamującego Polaków układu rządzącej Polską Grupy „Trzymającej Władzę” - agentury skupionej wokół filantropa Sorosa. Tylko bowiem ślepiec, albo agent może twierdzić, że zwasalizowana przez Unię i NATO Polska jest krajem wolnym i suwerennym. A sama walka o sprawy bytowe załóg nie uprawnia jeszcze do podszywania się pod tamtą Solidarność. Ponadto zapatrzenie się Solidarności w agenturalną wobec USA i Izraela PiS odbiera temu związkowi prawo do uważania się za związek niezależny i samorządny. Jeszcze jedna dygresja. Nie jestem piewcą i nostalgikiem PRL. Jednak przyrównując dzisiejsze życie Polaków do życia w realnym socjaliźmie (z wyjątkiem okresu stalinizmu) przynajmniej pod jednym względem PRL zdecydowanie górowało nad dzisiejszą Żydopolską. Chodzi o poczucie socjalnego bezpieczeństwa Polaków. Zjawisko bezrobocia, bezdomności i skrajnej nędzy było wówczas wyjątkiem. Dzisiaj niestety nie. Niebezpieczeństwo wyrzucenia przez właściciela kamienicy na ulicę także było niewspółmiernie niższe niż dzisiaj. Opieka zdrowotna, aczkolwiek na niskim poziomie, była dla biednych bardziej dostępna niż obecnie. Szpitale nie bankrutowały. System oświaty też był bardziej egalitarny. Niezamożnym łatwiej było studiować, niż jest to dzisiaj (Zob. polszynel.pl ).
KOR
Jednym z niesamowitych trików sowieckich jeszcze przed Gorbaczowem, było organizowanie przez KGB i bezpieki państw obozu socjalistycznego tzw "opozycji", kreowanie "dysydentów", całych nielegalnych organizacji politycznych, etc. Cel tych prowokacji był podwójny:
- uprzedzić powstawanie prawdziwych narodowych organizacji opozycyjnych i odpowiednio ukierunkować ich programy;
- stworzyć przez to pozory, że system sowiecki jest już słabowity, bo nie potrafi poradzić sobie w swój wypróbowany sposób z takimi "dysydentami" i związkami dysydentów. Poletkiem doświadczalnym, a wkrótce wzorcowym, był "dysydentyzm" w Polsce. Drogą takiej właśnie prowokacji zrodził się KOR. 23 września 1976 r. powstał Komitet Obrony Robotników. Sejm PRL został o tym poinformowany listem otwartym Jerzego Andrzejewskiego skierowanym do marszałka Sejmu. Jednocześnie Komitet Obrony Robotników wystosował do społeczeństwa apel. Wojna podjazdowa z ekipą Gierka rozpoczyna się oficjalnie i w ukryciu m.in. metodą otwartych listów protestacyjnych do władz, sygnowanych przez grupy .autorytetów moralnych., zaś ukryta to działalność wydawnicza i powołanie Komitetu Obrony Robotników (KOR). Działania wojenne przeciwko opozycji uaktywnia rozpasanie bezprawia i terroru reżimu gierkowskiego w stylu bermanowsko-radkiewiczowskim. Są bezkarnie mordowani niewygodni, ale i przypadkowi ludzie. Biją zatrzymanych w aresztach milicyjnych i esbeckich, młodych ludzi znieważa się i torturuje. W obawie o własne korzyści czerwona elita związana z reżimem gierkowskim nie staje w obronie robotników, maltretowanych za protesty przeciwko polityce władzy PRL w aresztach milicyjnych i więzieniach Polski Ludowej. Natomiast potomkowie żydowsko-stalinowskich katów Narodu polskiego bez obaw o swoje życie, dla zdobycia uznania i wiarygodności w wolnym świecie zwracają uwagę na bezprawie rządów Gierka i Jaroszewicza zachodnim ośrodkom socjaldemokracji i międzynarodowym instytucjom praw człowieka. W tym celu wykorzystują wyjazdy na Zachód m.in. byli członkowie Klubu Krzywego Koła, jak np. Michnik, Kuroń, Geremek. Przekazy te niebawem ułatwią osiąganie celów politycznych niweczących zmagania patriotów o odrodzenie Polski. Organem stałego międzynarodowego szantażu dyktatury Gierka stała się tzw. Konferencja Helsińska i jej Fundacja Praw Człowieka. Skuteczny sposób nacisku i instrument wymuszania międzynarodowej żydomasonerii, powiązanej z kapitałem światowym, zachodnioeuropejską Międzynarodówką Socjalistyczną i innymi wpływowymi organizacjami międzynarodowymi. Donosicielami do tych organizacji międzynarodowych były agendy przeciwników stylu władzy Gierka, wywodzących się w znaczącej części z byłych studentów znanych z ostrych protestów w tzw. wydarzeniach marcowych 1968 roku. Mieniąca się opozycją antygierkowską frakcja trokistów i lewaków z rodowodem bierutowsko-bermanowskim, zadomowiona w PZPR, nie traciła czasu i przygotowywała kolejne rebelie przeciwko władzy twardogłowych. Sprzyjała im bezsilność pobratymców wobec walącej się centralnie sterowanej gospodarki socjalistycznej i związany z kryzysem, narastający sprzeciw społeczeństwa polskiego. Dla komunistycznej opozycji, z natury antynarodowej i antypolskiej, gotowej do skoku po władzę w latach 1966-1968 liczyła się miękkość i otwartość za usługi specjalne zbrodniczego MSW . kierowanego żelazną ręką kolejno M. Moczara, K. Świtały, F. Szlachcica, W. Ociepkę, St. Kowalczyka, S. Milewskiego z rekomendacją sowieckiego GRU i NKWD-KGB, a zatem nieutrudnianiu wyjazdów na konsultacje do krajów zachodnich, oddanych wyznawców socjalultraliberalizmu: B. Toruńczyk, Michnika, Blumsztajna, E. Zarzyckiej, Krzemienia, Rozmarynowa, W. Górskiego, Hoffmana, Rubinsteina, Maryny Ochab, jej matki Rozalii, Sz. Koszela, A. Perskiego, N. Nortona, J.T. Grossa . autora książek oskarżycielskich Polaków, A. Zambrowskiego i wielu innych.Po wydarzeniach Marca 1968 i Grudnia 1970 zaostrzono kontrolę i ograniczono wyjazdy obywateli na Zachód. Utrudnienia te, jak dowodzą fakty, nie obejmowały Adama Michnika. Mógł on odbywać liczne i w czasie długie podróże po krajach zachodnich. W listopadzie 1970 roku udał się do Włoch, w grudniu zjawił się w Wielkiej Brytanii. Przebywał w 1976 roku we Francji i tu powrócił zimą. Wygłaszał mowy na specjalnie organizowanych konferencjach m.in. o dwudziestej rocznicy masakry węgierskiej i polskiej .rewolucji październikowej. 1956 roku, nagłaśniał KOR i organizował akcje solidarnościowe z tą organizacją. W połowie lat siedemdziesiątych A. Michnik organizuje poparcie dla KOR opinii publicznej Zachodu z udziałem zachodnich lewicowych mediów, intelektualistów, artystów i polityków. Jego bazę propagandową stanowiły zachodnie ośrodki i partie socjaldemokratyczne oraz komunistyczne, uważane za .lewicę demokratyczną. i .liberalne elity. Zachodu. Dla uściślenia dodać trzeba, iż była to elita zachodniej żydowskiej społeczności, ponadnarodowej, niezależni od granic i władz państwowych, werbalnych podziałów na socjaldemokrację, komunę czy tzw. katolewicę, solidarna wewnętrznie, otwarta na solidaryzm międzynarodowy, głównie ze swymi braćmi w Polsce. W imieniu partii socjaldemokratycznych zachodniej Europy gotowość do współpracy m.in. z KOR-em publicznie wyrażał Willy Brandt vel Karl Herbert Frahm (1913-1992) w latach 1969-1974, kanclerz RFN. Ożywienie kontaktów z partiami komunistycznymi Wschodniej Europy, a więc i PZPR nastąpiło od 1976 r. po wyborze Brandta na przewodniczącego Międzynarodówki Socjalistycznej, z wiceprzewodniczącym Szymonem Perezem i zarazem przewodniczącym izraelskiej Partii Pracy. W Izraelu zajmującym kluczowe stanowiska: wicepremiera i ministra skarbu. Po ociepleniu atmosfery między PZPR a partiami socjaldemokratycznymi zachodniej Europy, głównie z socjalistami zachodnioniemieckimi, następują liczne podróże do krajów zachodnich i spotkania, zwłaszcza z liderami niemieckiej partii socjalistycznej (SPD), m.in. Mieczysława F. Rakowskiego . funkcjonariusza KC PZPR w roli liberała . naczelnego redaktora tygodnika .Polityka. . organu rządzących komunistów. Zbliżenie to wpływało na powstrzymywanie się kierownictwa partyjno-rządowego PRL od ostrzejszych sankcji przeciwko działaczom KOR i łagodniejsze traktowanie oponentów pochodzenia żydowskiego z lat sześćdziesiątych. Kierownictwo KC PZPR wiedziało o spotkaniach, głównie Kuronia i Michnika w opiniotwórczych ośrodkach socjalistów i ultraliberałów w państwach zachodnich. Widziało o ich staraniach budowania w Polsce socjalizmu z ludzką twarzą. Systemu wykluczającego dążenia opozycji patriotycznej dla odrodzenia narodowego i odzyskania niepodległości państwa polskiego. Wiedziało również o taktyce socjalistów zachodnich zmierzających do utworzenia socjaldemokratycznej Unii Europejskiej. PZPR-owskie elity rządzące Polską nabrały też pewności do żydowskich .reformatorów. PRL i zaufały gwarancjom zmian bezpiecznych dla zbrodniczych władz komunistycznych Polski Ludowej. Powodów było na pewno dużo, dla których z końcem lat sześćdziesiątych i latach siedemdziesiątych wznowiły kontakty państwa Europy Zachodniej z państwami Europy Wschodniej. Najbardziej jednak ocieplenia i ożywienia kontaktów z Polską i Związkiem Sowieckim wymagał interes Izraela. Rolę mediatora przyjęli socjaldemokraci sprawujący w owym czasie rządy w wielu państwach zachodnich. Jednym z kluczowych problemów było zabieganie o zezwolenia władz sowieckich na emigrację rosyjskich Żydów do Izraela. M.in. z tego powodu władza PRL .zadbała. o wyjazd kilku tysięcy Żydów z Polski, głównie rebeliantów ze struktur PZPR, rządu, szkolnictwa, nauki, MSW i MON. Komitet Obrony Robotników (KOR) ukonstytuowany dopiero we wrześniu 1976 roku podjął rejestrację wcześniejszych represji i nagłaśnianie aktów terroru i przemocy oraz udzielał pomocy materialnej rodzinom skazanych. Obecnie, po latach, rola KOR, a następnie KSS KOR nieco ściemniała w ocenie działalności tej organizacji, zwłaszcza na tle antypolskich postaw i późniejszych wyborów politycznych. Wielu jej czołowych działaczy brało udział w .okrągłym stole. po stronie zdrady interesów narodu polskiego. Latem 1976 roku grupa Leszka Moczulskiego . okazało się po latach agenta SB (jeszcze nie KPN) . wydała w formie maszynopisu tzw. Programu 44. Propozycje reform ustroju PRL. Kilka miesięcy później Moczulski rozprowadzał swój Memoriał i bez utrudniania przez SB. W listopadzie 1976 r. Jacek Kuroń . współpracownik UB i SB w latach 50. i późniejszych . upowszechniał Myśli o programie działania stanowiące wykład strategii .opozycji. konstruktywnej w rozumieniu KC PZPR.
Karol Modzelewski . syn Zygmunta, agenta NKWD, we Francji pod przykrywką działacza Francuskiej Partii Komunistycznej, stalinowca, posunął się do wysłania listu do Gierka, coś w rodzaju studium sytuacji i proponowanych zmian, koniecznych dla zachowania władzy komunistycznej i obrony systemu PRL. Postulat zmian, podobnie jak Kuroń i Moczulski, ogłosił Tadeusz Mazowiecki, zagorzały krytyk i niszczyciel Prymasa Stefana Wyszyńskiego w roli dziennikarza .Więzi.. Propozycję tego .opozycjonisty. upublicznił dziennik .Frankfuter Allgemeine Zeitung.. Wreszcie, jakiś anonim, prawdopodobnie pochodzący z Wydziału Propagandy KC PZPR, podpisujący się .Marek Torbacz., opracował tekst pod nazwą .Możliwości działania opozycji w Polsce. Komuniści o .ludzkiej twarzy., bo za takich się uważała ekipa Gierka, czytając te prace i memoriały, powoli odzyskiwali spokój i pogodę ducha widząc, że mają do czynienia wprawdzie z opozycją, ale także o ludzkiej twarzy. Rzekomi wrogowie komunizmu wyrazili swoje zatroskanie o stan państwa i ustroju PRL. Przedstawiali zagrożenia, przestrzegali przed kryzysem państwa, wybuchem społecznym. Domagali się władzy, czyli .pluralizmu., widząc w nim warunek społecznego pokoju i spokoju. Domagali się demokracji, gdyż w represjach widzieli ślepy zaułek władzy i ogólny regres. Widzieli potrzebę realizmu, a prawa człowieka i obywatela, będące echem Konferencji Helsińskiej, postrzegali jako podstawowy kanon państwa demokratycznego. Strategię działania opozycji A. Michnik osadził na wspólnej międzynarodowej płaszczyźnie solidarności z walką robotników i intelektualistów Zachodu, tamtejszych partii, związków i organizacji lewicowych i liberalnych (czyt. libertyńskich), co było już jawną deklaracją internacjonalizmu w walce o ustrój sprawiedliwości społecznej, a może nawet o światową rewolucję. Nie biorąc pod uwagę rozliczenia komunistów z dokonanych zbrodni ludobójstwa w Polsce i innych krajach europejskich. W programach, memoriałach, strategiach wymienieni autorzy starannie unikają wezwań i skłaniania rządzących komunistów do oddania Narodowi państwa. Stronią też od takich kategorii, jak wolność, niezależność, suwerenność, niepodległość, sprawiedliwość czy powrót do korzeni Narodu i państwa polskiego. Niewątpliwie ze strony Moczulskiego, Kuronia, Michnika, Modzelewskiego i ich stronników jest to rezygnacja z walki o niepodległą Polskę. W KC PZPR to antynarodowe stanowisko wykorzystano do podziału opozycji na konstruktywną . gotową do ustępstw i ugody oraz niekonstruktywną . antykomunistyczną i niepodległościową. Podział ten władcy PRL brali pod uwagę w dalszych represjach i eliminowaniu z działalności publicznej osób zaangażowanych w walkę o odzyskanie Polski wolnej i niezależnej. Wskazują na to m.in. skryte morderstwa SB i MO w latach osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych.
Ekipa Gierka przestraszyła się nacisków Zachodu i 19 lipca (w związku ze świętem 22 lipca) ogłoszono amnestię. Objęła ona 5 więzionych jeszcze robotników oraz aresztowanych korowców. Wszyscy wyszli na wolność 23 lipca 1977 r. Główny cel postawiony przez KOR został osiągnięty.
Następcą KOR-u był KSS KOR.
Macierewicz: prawda o korzeniach KOR-u jest ukrywana
Prawda o genezie KOR
Poczet KOR-owców
Prawda selektywna "Aleksandra Ścios
[ŻW] Prawda o genezie KOR
Antoni Macierewicz,mz
Komitet Obrony Robotników powstał dzięki determinacji i odwadze grupy instruktorów i harcerzy Pierwszej Warszawskiej Drużyny Harcerzy Czarna Jedynka im. Romualda Traugutta. Ta banalna prawda oczywista była dopóty, dopóki żyli liczni uczestnicy i świadkowie ówczesnych wydarzeń. Dziś spośród założycieli KOR w kraju żyje tylko dwóch: Piotr Naimski i Antoni Macierewicz, a na emigracji przebywa Stanisław Barańczak. Propaganda jednak robi swoje, a liczba członków KOR, a nawet założycieli tego Komitetu wzrasta wraz z odległością czasową od czerwca 1976 r. Co więcej, okazuje się, że ci, którzy byli rzeczywistymi twórcami Komitetu, są nadal politycznie niepoprawni, a nawet, jak oświadczono mi w jednym z największych dzienników polskich – kontrowersyjni. Mogę odpowiedzieć na to tylko tyle: gdybym nie był w roku 1976 kontrowersyjny, KOR by nigdy nie powstał. Wielonurtowość opozycji Oczywiście w żaden sposób nie znaczy to, że Jedynka stworzyła ówczesny ruch opozycyjny. Procesy społeczne, których jednym ze skutków było powstanie Komitetu Obrony Robotników, miały swoje głębokie korzenie w całej historii walki Polaków o niepodległość, w tym także w działaniu środowisk postkomunistycznych czy rewizjonistycznych, które dziś próbują narzucić swoją wersję wydarzeń przeszłości. W 1981 r. Henryk Wujec mówił do robotników płockich: „Inicjatorem pomocy dla robotników nie tylko Warszawy , ale i w Radomiu był Antoni Macierewicz”. Jacek Kuroń napisał list do przewodniczącego Włoskiej Partii Komunistycznej Berlinguera, żeby zachodnie partie komunistyczne zaprotestowały przeciwko więzieniu robotników. To zestawienie mówi samo za siebie i dobrze pokazuje wielonurtowość ówczesnej opozycji, a także to, jakie działania uważaliśmy za najważniejsze. Środowiska tzw. lewicy laickiej mają swoje zasługi w ewolucji ruchu komunistycznego i w przekształcaniu PRL. Nie zmienia to jednak faktu, że zainicjowanie akcji pomocy, a następnie decyzja o powstaniu komitetu broniącego robotników wyszła z niepodległościowych środowisk harcerskich. Nie był to ani przypadek, ani zbieg okoliczności. Czarna Jedynka miała bardzo bogatą historię zaangażowania w ruch niepodległościowy także po II wojnie światowej, a jej kierownictwo pod koniec lat 60. świadomie dążyło do związania pracy harcerskiej z długofalowym programem działań na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. Służył temu program pracy harcerskiej nastawiony na kształtowanie postaw patriotycznych, obywatelskich, wspartych na wiedzy o prawdziwej historii czasów powojennych i rozeznaniu struktury społecznej i politycznej kraju. W tym też celu powołano Gromadę, Krąg Starszoharcerski kształtujący instruktorów i stanowiący – w miarę upływu czasu – swoisty polityczny klub dyskusyjny. Decydującą rolę odegrali w tym Andrzej Janowski i Marek Barański, bracia Janusz i Jerzy Kijowski, a także Piotr Naimski, który później przejął kierownictwo Gromady, i Antoni Macierewicz. Wśród harcerzy kształtujących Gromadę trzeba wymienić Urszulę Doroszewską, Wojciecha Fałkowskiego, Ludwika Dorna, Krzysztofa Łączyńskiego, Dariusza Kupieckiego, a także Andrzeja Celińskiego. Gromada to zresztą nie tylko harcerze i nie sposób jej opisać bez przywołania Ireneusza Gugulskiego wywierającego olbrzymi wpływ na całe otoczenie Jedynki i Reytana. W marcu 1976 r. środowisko Gromady, nawołując do bojkotu głosowania do peerelowskiego Sejmu, zorganizowało potajemne liczenie głosów tych, którzy do urn poszli. Akcja była przedmiotem gorących sporów ze środowiskiem lewicy laickiej (Jacek Kuroń, Adam Michnik), która nawoływała do brania udziału w głosowaniu i do skreślania trzech pierwszych pozycji na listach (ponieważ mijało właśnie trzydzieści lat od powstania PRL, lansowano hasło „trzy krzyżyki na trzydziestolecie”, co graficznie nawiązywało do ówczesnej propagandy: XXX). Jak się miało później okazać, stosunek do wolnych wyborów stanowił głębszą różnicę, niż wówczas można się było spodziewać. Jeszcze trzykrotnie ta kwestia podzieliła ludzi, którzy spotkali się w KOR. Wiosną 1980 r. środowiska niepodległościowe wezwały do bojkotu, a ludzie lewicy laickiej podkreślali, że choć osobiście do głosowania nie pójdą, wzywać do niczego nie będą. Jesienią 1981 r. sprawa wolnych wyborów do samorządu i Sejmu podzieliła Solidarność według tego samego klucza na nurt związany z lewicą laicką i z ruchem niepodległościowym. I wreszcie w 1989 r. ci, którzy wzięli udział w rozmowach Okrągłego Stołu, zachwalali głosowanie jako „prawie wolne” , gdy reszta opozycji wskazywała, że jest to sposób wpisywania się w reformę PRL-u, która oddala kraj od prawdziwej niepodległości. Za każdym razem harcerze Jedynki, skupieni później wokół pisma „Głos”, stawali po stronie wolnych wyborów, a środowisko lewicy laickiej – przeciwnie. Tak więc gdy w czerwcu 1976 r. wybuchły strajki i demonstracje rozlewające się po całym kraju, Jedynka była gotowa do działania. Nie znaczy to, że istniała już gotowa koncepcja organizacyjna. Dyskusja, jaka trwała w Gromadzie (jednym z jej przejawów był tekst A. Macierewicza – „Uwagi o opozycji” opublikowany pod pseudonimem Mariana Korybuta), skupiała się przede wszystkim na łączeniu niepodległościowego celu z zasadą działania prospołecznego, maksymalnie otwartego i masowego. Wynikało to m.in. z przekonania o powszechnym odrzuceniu reżimu komunistycznego przez Naród poszukujący narzędzi i dróg do odzyskania niepodległości. W wolę narodu nie wątpiliśmy, chodziło o to, by znaleźć sposób umożliwiający jak najszerszym środowiskom tę wolę skutecznie wyrażać w życiu codziennym. Bunt robotniczy broniący biologicznych podstaw narodu w sposób naturalny kierował nas w stronę działań solidarnościowych. Ci, którzy ujęli się za poziomem życia Polaków, mieli prawo oczekiwać, iż ich rodziny nie zostaną samotne wobec komunistycznych prześladowców. Taka była geneza decyzji, jaką podjęliśmy na sądowym korytarzu 17 lipca 1976 r., by zorganizować akcję pomocy prawnej, finansowej, lekarskiej. W ten sposób zrodziła się też strategiczna koncepcja opozycji: tworzenia niezależnych instytucji społecznych, które miały przez organizacje samopomocy, wydawnictwa, tajne szkolnictwo, wolne związki zawodowe i partie polityczne odbudować Niepodległe Państwo Polskie.Początkowo pomoc miała charakter półkonspiracyjny. O ile adwokaci – Jan Olszewski, Andrzej Grabiński, Stanisław Szczuka, Władysław Siła-Nowicki i Lis-Olszewski działali, co oczywiste, jawnie, to zespoły harcerskie docierające do rodzin podsądnych, zbierające relacje, nawiązujące kontakty, wożące pieniądze i pomagające w codziennych kłopotach starały się utrzymać swe działanie w dyskrecji. Podobnie było z siatką zbierającą pieniądze na rzecz pokrzywdzonych. Ważne też było wyjście poza krąg harcerski, przyciągnięcie do akcji pomocy innych środowisk, a zwłaszcza grup studenckich. Kluczowe znaczenie miało gromadzenie informacji o rzeczywistym zasięgu represji i kręgu potrzebujących pomocy. Niesłychanie ważne było wreszcie dotarcie do opinii publicznej. Wszystko to wymagało zwartej struktury organizacyjnej. Zalążki tej koncepcji powstały jeszcze 17 lipca 1976 r. podczas rozmowy w mieszkaniu Jana Olszewskiego niedaleko gmachu sądów przy dzisiejszej alei Solidarności. Ale w pełni ułożyliśmy ją z Wojciechem Onyszkiewiczem w nocy z 17 na 18 lipca. KOR formalnie został powołany 23 września 1976 r. i składał się z grona szacownych starszych państwa reprezentujących głównie środowiska niepodległościowo-pepesowskie. Byli to Józef Rybicki, Antoni Pajdak, Edward Lipiński, Adam Szczypiorski, Ludwik Cohn, Jerzy Andrzejewski, Aniela Steinsbergowa. Osobną pozycję szczególnego autorytetu duchowego zajmował ks. Jan Zieja. Ich obecność miała chronić „polityczne jądro” Komitetu składające się z ludzi młodych i w średnim wieku: Wojciech Ziembiński, Jan Józef Lipski, Jacek Kuroń, Piotr Naimski, Antoni Macierewicz. Ukształtowanie się tego zespołu nie było przypadkiem, lecz wyrazem determinacji i gotowości poświęcenia dla ochrony akcji, która ze wszech miar miała prawo wyglądać na czyste awanturnictwo. Radykałowie kontra umiarkowani
Zarówno sama nazwa, jak i koncepcja jawnego i masowego działania wspartego na sieci tajnej infrastruktury budziły zdecydowany sprzeciw lewicy laickiej. Trudno dziś w to uwierzyć, ale najbardziej zażarte spory budziło skupienie aktywności na pomocy represjonowanym robotnikom oraz uruchomienie własnej poligrafii – najpierw prymitywnej wałkowej, a następnie powielaczowej opartej na maszynach przemycanych z Zachodu. Dziś te spory mogą wydawać się śmieszne i nieistotne, wówczas rysowały granicę między „radykałami” i „umiarkowanymi”, odróżniały tych, którzy sygnalizowali gotowość „porozumienia z liberalnym skrzydłem partii” i tych, którzy zmierzali do niepodległości. Sporom tym towarzyszyły wielkie napięcia i emocje. Gdy w trakcie rozmów o powołaniu Komitetu we wrześniu 1976 r. pozostaliśmy sami w środowisku harcerskim, gdyż autorytety świata literacko-intelektualnego się wycofały, uratowała nas determinacja Jana Józefa Lipskiego. Janek oświadczył wówczas: „Byłem przeciwny Powstaniu Warszawskiemu, ale poszedłem wraz z przyjaciółmi, teraz też jestem przeciwny, ale pozostanę z wami”. Na to dictum do Komitetu dołączyli Jacek Kuroń i pozostali. Apel napisany w kuchni Powstanie Komitetu ogłoszono 23 września, lecz mnie nie było wówczas w Warszawie, gdyż po kolejnej rozprawie radomskiej siedziałem w tamtejszym areszcie. Apel do społeczeństwa powołujący Komitet napisałem kilka dni wcześniej w kuchni mieszkania Piotra Naimskiego w Alejach Jerozolimskich. Siedzieliśmy tam we trójkę z Piotrem i Wojtkiem, zastanawiając się, jak utrzymać pomoc w sytuacji coraz częstszych zatrzymań przez SB. Oczywiście na początku września sytuacja była o niebo lepsza niż w lipcu. Do pomocy włączyła się młodzież KiK-owska, z wakacji wracali studenci, a zdecydowane stanowisko zajęte przez episkopat stwarzało szansę, że dotychczasowy odruch solidarności przekształci się w trwałą postawę. Wszystko to w jakimś stopniu znalazło wyraz w tekście Apelu, który początkowo informował o powołaniu Komitetu Pomocy Robotnikom. Dopiero następnego dnia, gdy już u mnie w domu poprawialiśmy tekst wraz z Janem Józefem Lipskim i Janem Olszewskim, zmieniłem nazwę na KOR. To dzięki Olszewskiemu i Lipskiemu w tekście Apelu znalazło się odwołanie do Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.Komitet Obrony Robotników i wielka ogólnonarodowa akcja pomocy, jaka wówczas została zorganizowana, jest już częścią naszej historii. Przez ostatnich dwadzieścia kilka lat dorobek KOR próbowało zawłaszczyć środowisko postkomunistyczne. Komitet miałby być jego legitymacją i przepustką do rządzenia Polską. Paradoksalnie, w tym samym kierunku działają środowiska wywodzące się z formacji nacjonal-komunistycznych. Chętnie aprobują KOR jako dorobek rewizjonistów, bo to ułatwia deprecjonowanie wszystkiego, co KOR zapoczątkował. Tymczasem prawda o genezie KOR jest zupełnie inna i tylko propagandyści spod znaku IV brygady próbują ją przykroić do swoich doraźnych interesów. Mają na swych usługach potężne siły, a przede wszystkim małość tych, którzy boją się przeciwstawić lobby fałszu. Ale bez względu na to, jakby się nadymali i ilu polityków by zastraszyli, przeszłości nie zmienią, a na dalszą metę będą musieli się pogodzić z tym, że Polacy poznają prawdę o swojej przeszłości i odrzucą fałszywe uproszczenia. Antoni Macierewicz
[ŻW] Prawda o genezie KOR Komitet Obrony Robotników powstał dzięki determinacji i odwadze grupy instruktorów i harcerzy Pierwszej Warszawskiej Drużyny Harcerzy Czarna Jedynka im. Romualda Traugutta. Ta banalna prawda oczywista była dopóty, dopóki żyli liczni uczestnicy i świadkowie ówczesnych wydarzeń. Dziś spośród założycieli KOR w kraju żyje tylko dwóch: Piotr Naimski i Antoni Macierewicz, a na emigracji przebywa Stanisław Barańczak. Propaganda jednak robi swoje, a liczba członków KOR, a nawet założycieli tego Komitetu wzrasta wraz z odległością czasową od czerwca 1976 r. Co więcej, okazuje się, że ci, którzy byli rzeczywistymi twórcami Komitetu, są nadal politycznie niepoprawni, a nawet, jak oświadczono mi w jednym z największych dzienników polskich – kontrowersyjni. Mogę odpowiedzieć na to tylko tyle: gdybym nie był w roku 1976 kontrowersyjny, KOR by nigdy nie powstał. Wielonurtowość opozycji Oczywiście w żaden sposób nie znaczy to, że Jedynka stworzyła ówczesny ruch opozycyjny. Procesy społeczne, których jednym ze skutków było powstanie Komitetu Obrony Robotników, miały swoje głębokie korzenie w całej historii walki Polaków o niepodległość, w tym także w działaniu środowisk postkomunistycznych czy rewizjonistycznych, które dziś próbują narzucić swoją wersję wydarzeń przeszłości. W 1981 r. Henryk Wujec mówił do robotników płockich: „Inicjatorem pomocy dla robotników nie tylko Warszawy , ale i w Radomiu był Antoni Macierewicz”. Jacek Kuroń napisał list do przewodniczącego Włoskiej Partii Komunistycznej Berlinguera, żeby zachodnie partie komunistyczne zaprotestowały przeciwko więzieniu robotników. To zestawienie mówi samo za siebie i dobrze pokazuje wielonurtowość ówczesnej opozycji, a także to, jakie działania uważaliśmy za najważniejsze. Środowiska tzw. lewicy laickiej mają swoje zasługi w ewolucji ruchu komunistycznego i w przekształcaniu PRL. Nie zmienia to jednak faktu, że zainicjowanie akcji pomocy, a następnie decyzja o powstaniu komitetu broniącego robotników wyszła z niepodległościowych środowisk harcerskich. Nie był to ani przypadek, ani zbieg okoliczności. Czarna Jedynka miała bardzo bogatą historię zaangażowania w ruch niepodległościowy także po II wojnie światowej, a jej kierownictwo pod koniec lat 60. świadomie dążyło do związania pracy harcerskiej z długofalowym programem działań na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. Służył temu program pracy harcerskiej nastawiony na kształtowanie postaw patriotycznych, obywatelskich, wspartych na wiedzy o prawdziwej historii czasów powojennych i rozeznaniu struktury społecznej i politycznej kraju. W tym też celu powołano Gromadę, Krąg Starszoharcerski kształtujący instruktorów i stanowiący – w miarę upływu czasu – swoisty polityczny klub dyskusyjny. Decydującą rolę odegrali w tym Andrzej Janowski i Marek Barański, bracia Janusz i Jerzy Kijowski, a także Piotr Naimski, który później przejął kierownictwo Gromady, i Antoni Macierewicz. Wśród harcerzy kształtujących Gromadę trzeba wymienić Urszulę Doroszewską, Wojciecha Fałkowskiego, Ludwika Dorna, Krzysztofa Łączyńskiego, Dariusza Kupieckiego, a także Andrzeja Celińskiego. Gromada to zresztą nie tylko harcerze i nie sposób jej opisać bez przywołania Ireneusza Gugulskiego wywierającego olbrzymi wpływ na całe otoczenie Jedynki i Reytana. W marcu 1976 r. środowisko Gromady, nawołując do bojkotu głosowania do peerelowskiego Sejmu, zorganizowało potajemne liczenie głosów tych, którzy do urn poszli. Akcja była przedmiotem gorących sporów ze środowiskiem lewicy laickiej (Jacek Kuroń, Adam Michnik), która nawoływała do brania udziału w głosowaniu i do skreślania trzech pierwszych pozycji na listach (ponieważ mijało właśnie trzydzieści lat od powstania PRL, lansowano hasło „trzy krzyżyki na trzydziestolecie”, co graficznie nawiązywało do ówczesnej propagandy: XXX). Jak się miało później okazać, stosunek do wolnych wyborów stanowił głębszą różnicę, niż wówczas można się było spodziewać. Jeszcze trzykrotnie ta kwestia podzieliła ludzi, którzy spotkali się w KOR. Wiosną 1980 r. środowiska niepodległościowe wezwały do bojkotu, a ludzie lewicy laickiej podkreślali, że choć osobiście do głosowania nie pójdą, wzywać do niczego nie będą. Jesienią 1981 r. sprawa wolnych wyborów do samorządu i Sejmu podzieliła Solidarność według tego samego klucza na nurt związany z lewicą laicką i z ruchem niepodległościowym. I wreszcie w 1989 r. ci, którzy wzięli udział w rozmowach Okrągłego Stołu, zachwalali głosowanie jako „prawie wolne” , gdy reszta opozycji wskazywała, że jest to sposób wpisywania się w reformę PRL-u, która oddala kraj od prawdziwej niepodległości. Za każdym razem harcerze Jedynki, skupieni później wokół pisma „Głos”, stawali po stronie wolnych wyborów, a środowisko lewicy laickiej – przeciwnie. Tak więc gdy w czerwcu 1976 r. wybuchły strajki i demonstracje rozlewające się po całym kraju, Jedynka była gotowa do działania. Nie znaczy to, że istniała już gotowa koncepcja organizacyjna. Dyskusja, jaka trwała w Gromadzie (jednym z jej przejawów był tekst A. Macierewicza – „Uwagi o opozycji” opublikowany pod pseudonimem Mariana Korybuta), skupiała się przede wszystkim na łączeniu niepodległościowego celu z zasadą działania prospołecznego, maksymalnie otwartego i masowego. Wynikało to m.in. z przekonania o powszechnym odrzuceniu reżimu komunistycznego przez Naród poszukujący narzędzi i dróg do odzyskania niepodległości. W wolę narodu nie wątpiliśmy, chodziło o to, by znaleźć sposób umożliwiający jak najszerszym środowiskom tę wolę skutecznie wyrażać w życiu codziennym. Bunt robotniczy broniący biologicznych podstaw narodu w sposób naturalny kierował nas w stronę działań solidarnościowych. Ci, którzy ujęli się za poziomem życia Polaków, mieli prawo oczekiwać, iż ich rodziny nie zostaną samotne wobec komunistycznych prześladowców. Taka była geneza decyzji, jaką podjęliśmy na sądowym korytarzu 17 lipca 1976 r., by zorganizować akcję pomocy prawnej, finansowej, lekarskiej. W ten sposób zrodziła się też strategiczna koncepcja opozycji: tworzenia niezależnych instytucji społecznych, które miały przez organizacje samopomocy, wydawnictwa, tajne szkolnictwo, wolne związki zawodowe i partie polityczne odbudować Niepodległe Państwo Polskie.Początkowo pomoc miała charakter półkonspiracyjny. O ile adwokaci – Jan Olszewski, Andrzej Grabiński, Stanisław Szczuka, Władysław Siła-Nowicki i Lis-Olszewski działali, co oczywiste, jawnie, to zespoły harcerskie docierające do rodzin podsądnych, zbierające relacje, nawiązujące kontakty, wożące pieniądze i pomagające w codziennych kłopotach starały się utrzymać swe działanie w dyskrecji. Podobnie było z siatką zbierającą pieniądze na rzecz pokrzywdzonych. Ważne też było wyjście poza krąg harcerski, przyciągnięcie do akcji pomocy innych środowisk, a zwłaszcza grup studenckich. Kluczowe znaczenie miało gromadzenie informacji o rzeczywistym zasięgu represji i kręgu potrzebujących pomocy. Niesłychanie ważne było wreszcie dotarcie do opinii publicznej. Wszystko to wymagało zwartej struktury organizacyjnej. Zalążki tej koncepcji powstały jeszcze 17 lipca 1976 r. podczas rozmowy w mieszkaniu Jana Olszewskiego niedaleko gmachu sądów przy dzisiejszej alei Solidarności. Ale w pełni ułożyliśmy ją z Wojciechem Onyszkiewiczem w nocy z 17 na 18 lipca. KOR formalnie został powołany 23 września 1976 r. i składał się z grona szacownych starszych państwa reprezentujących głównie środowiska niepodległościowo-pepesowskie. Byli to Józef Rybicki, Antoni Pajdak, Edward Lipiński, Adam Szczypiorski, Ludwik Cohn, Jerzy Andrzejewski, Aniela Steinsbergowa. Osobną pozycję szczególnego autorytetu duchowego zajmował ks. Jan Zieja. Ich obecność miała chronić „polityczne jądro” Komitetu składające się z ludzi młodych i w średnim wieku: Wojciech Ziembiński, Jan Józef Lipski, Jacek Kuroń, Piotr Naimski, Antoni Macierewicz. Ukształtowanie się tego zespołu nie było przypadkiem, lecz wyrazem determinacji i gotowości poświęcenia dla ochrony akcji, która ze wszech miar miała prawo wyglądać na czyste awanturnictwo. Radykałowie kontra umiarkowani Zarówno sama nazwa, jak i koncepcja jawnego i masowego działania wspartego na sieci tajnej infrastruktury budziły zdecydowany sprzeciw lewicy laickiej. Trudno dziś w to uwierzyć, ale najbardziej zażarte spory budziło skupienie aktywności na pomocy represjonowanym robotnikom oraz uruchomienie własnej poligrafii – najpierw prymitywnej wałkowej, a następnie powielaczowej opartej na maszynach przemycanych z Zachodu. Dziś te spory mogą wydawać się śmieszne i nieistotne, wówczas rysowały granicę między „radykałami” i „umiarkowanymi”, odróżniały tych, którzy sygnalizowali gotowość „porozumienia z liberalnym skrzydłem partii” i tych, którzy zmierzali do niepodległości. Sporom tym towarzyszyły wielkie napięcia i emocje. Gdy w trakcie rozmów o powołaniu Komitetu we wrześniu 1976 r. pozostaliśmy sami w środowisku harcerskim, gdyż autorytety świata literacko-intelektualnego się wycofały, uratowała nas determinacja Jana Józefa Lipskiego. Janek oświadczył wówczas: „Byłem przeciwny Powstaniu Warszawskiemu, ale poszedłem wraz z przyjaciółmi, teraz też jestem przeciwny, ale pozostanę z wami”. Na to dictum do Komitetu dołączyli Jacek Kuroń i pozostali. Apel napisany w kuchni Powstanie Komitetu ogłoszono 23 września, lecz mnie nie było wówczas w Warszawie, gdyż po kolejnej rozprawie radomskiej siedziałem w tamtejszym areszcie. Apel do społeczeństwa powołujący Komitet napisałem kilka dni wcześniej w kuchni mieszkania Piotra Naimskiego w Alejach Jerozolimskich. Siedzieliśmy tam we trójkę z Piotrem i Wojtkiem, zastanawiając się, jak utrzymać pomoc w sytuacji coraz częstszych zatrzymań przez SB. Oczywiście na początku września sytuacja była o niebo lepsza niż w lipcu. Do pomocy włączyła się młodzież KiK-owska, z wakacji wracali studenci, a zdecydowane stanowisko zajęte przez episkopat stwarzało szansę, że dotychczasowy odruch solidarności przekształci się w trwałą postawę. Wszystko to w jakimś stopniu znalazło wyraz w tekście Apelu, który początkowo informował o powołaniu Komitetu Pomocy Robotnikom. Dopiero następnego dnia, gdy już u mnie w domu poprawialiśmy tekst wraz z Janem Józefem Lipskim i Janem Olszewskim, zmieniłem nazwę na KOR. To dzięki Olszewskiemu i Lipskiemu w tekście Apelu znalazło się odwołanie do Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.Komitet Obrony Robotników i wielka ogólnonarodowa akcja pomocy, jaka wówczas została zorganizowana, jest już częścią naszej historii. Przez ostatnich dwadzieścia kilka lat dorobek KOR próbowało zawłaszczyć środowisko postkomunistyczne. Komitet miałby być jego legitymacją i przepustką do rządzenia Polską. Paradoksalnie, w tym samym kierunku działają środowiska wywodzące się z formacji nacjonal-komunistycznych. Chętnie aprobują KOR jako dorobek rewizjonistów, bo to ułatwia deprecjonowanie wszystkiego, co KOR zapoczątkował. Tymczasem prawda o genezie KOR jest zupełnie inna i tylko propagandyści spod znaku IV brygady próbują ją przykroić do swoich doraźnych interesów. Mają na swych usługach potężne siły, a przede wszystkim małość tych, którzy boją się przeciwstawić lobby fałszu. Ale bez względu na to, jakby się nadymali i ilu polityków by zastraszyli, przeszłości nie zmienią, a na dalszą metę będą musieli się pogodzić z tym, że Polacy poznają prawdę o swojej przeszłości i odrzucą fałszywe uproszczenia.
Poczet KOR-owców Członkowie-założyciele
Jerzy Andrzejewski (1909–1983), pisarz, autor powieści „Ład serca”, „Popiół i diament”, „Ciemności kryją ziemię”, „Apelacja” i „Miazga”. Przed wojną publicysta katolicki, w latach 1948-52 zaangażowany w komunizm, później rozczarowany, podpisuje „List 34” z marca 1964 przeciw zaostrzeniu cenzury i polityce kulturalnej władz. Po marcu ’68 objęty zakazem druku. Po inwazji na Czechosłowację pisze list do prezesa Związku Pisarzy Czech, wyrażający „oburzenie, ból i wstyd” w związku z udziałem w niej polskich żołnierzy. Członek redakcji utworzonego w 1977 niezależnego kwartalnika „Zapis”.
Stanisław Barańczak (ur. 1946), poeta, krytyk i tłumacz literatury anglojęzycznej. W latach 1967-69 członek PZPR. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli nurtu Nowej Fali w poezji polskiej, autor opublikowanych poza cenzurą tomów „Sztuczne oddychanie”, „Ja wiem, że to niesłuszne”, „Tryptyk ze zmęczenia, betonu i śniegu”. Kierownik literacki Teatru Ósmego Dnia, redaktor „Biuletynu Informacyjnego”, „Zapisu”, „Krytyki” i „Zeszytów Literackich”. Współorganizator Towarzystwa Kursów Naukowych. Od 1981 profesor, a następnie kierownik Katedry Języka i Literatury Polskiej na Uniwersytecie Harwarda (USA), obecnie emerytowany. W 2000 otrzymuje Nagrodę Literacką NIKE.
Ludwik Cohn (1902–1981), adwokat i radca prawny, obrońca w wielu procesach politycznych. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej i kampanii wrześniowej, przedwojenny działacz socjalistyczny. Jako działacz PPS-WRN skazany w tzw. procesie Pużaka (1947, wychodzi na mocy amnestii w 1949). Członek Klubu Krzywego Koła, a także loży masońskiej „Kopernik”.
Jacek Kuroń (ur. 1934), historyk. Dwukrotnie (1953 i 1964) usuwany z PZPR. Założyciel tzw. „walterowców” w Organizacji Harcerskiej ZMP, a następnie w reaktywowanym ZHP. Usunięty z pracy w Głównej Kwaterze Harcerskiej za krytyczne opinie o ustroju PRL. Współautor (wraz z Karolem Modzelewskim) „Listu Otwartego do członków PZPR”, w którym opisuje konflikt między klasą robotniczą a centralną biurokracją oraz przedstawia wizję ustrojową, której istotą byłyby rządy rad robotniczych. W następnych latach weryfikuje swoje przekonania, usiłując pogodzić wartości lewicowe z etycznym przesłaniem chrześcijaństwa. Zakładając KOR jest już po dwóch procesach politycznych i sześciu latach więzienia (w sumie w więzieniach PRL spędza ponad 9 lat). W jego mieszkaniu działa „skrzynka kontaktowa” – spływają tam wszelkie dane o represjach. Doradca „Solidarności”, jeden z najostrzej atakowanych przez komunistyczną propagandę – władze przez wiele tygodni nie chcą się zgodzić na jego udział przy Okrągłym Stole. Po 1989 r. poseł, minister pracy w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Hanny Suchockiej, członek Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Autor autobiograficznych książek „Wiara i wina” i „Gwiezdny czas”. W 1998 odznaczony Orderem Orła Białego.
Edward Lipiński (1888–1986), wybitny ekonomista, członek Polskiej Akademii Nauk. Od 1906 roku związany z ruchem socjalistycznym (m.in. członek PPS-Lewica), do 1976 członek PZPR. W okresie okupacji kieruje podziemną pracą Szkoły Głównej Handlowej. W latach 50. zawieszony w funkcji dziekana Wydziału Nauk Ekonomicznych UW za krytykę stalinowskich metod zarządzania gospodarką. Członek Klubu Krzywego Koła, a także loży masońskiej „Kopernik”. Sygnatariusz wielu listów protestacyjnych. Większość zebrań KOR odbywa się w jego mieszkaniu. Na I zjeździe „Solidarności” odczytuje oświadczenie KSS „KOR” z 23 września 1981, zawiadamiające o jego rozwiązaniu.
Jan Józef Lipski (1926–1991), historyk i krytyk literatury. Żołnierz AK i uczestnik Powstania Warszawskiego, odznaczony Krzyżem Walecznych. Współpracownik, a potem kierownik działu kultury tygodnika „Po prostu”. Prezes Klubu Krzywego Koła, członek loży masońskiej „Kopernik”. Współorganizator „Listu 34” i wielu innych listów protestacyjnych. Skarbnik Funduszu Samoobrony Społecznej KOR. Członek zarządu Regionu Mazowsze NSZZ „S”, do marca 1982 pracownik naukowy Instytutu Badań Literackich PAN, usunięty za udział w strajku „Ursusa” po wprowadzeniu stanu wojennego. W stanie wojennym oskarżony wraz z Michnikiem, Kuroniem, Romaszewskim i Wujcem o próbę obalenia przemocą ustroju PRL (tzw. proces KOR) – żeby stanąć przed sądem, z własnej woli przerywa leczenie w Wlk. Brytanii. Autor wydanej przez „Aneks” w 1983 książki o KOR. Senator RP I kadencji, współzałożyciel reaktywowanej PPS.
Antoni Macierewicz (ur. 1948), historyk. Wyrzucony z liceum za odmowę potępienia na szkolnym apelu „Orędzia biskupów polskich do niemieckich”. Działacz harcerski, komendant I Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Traugutta (tzw. „Czarna Jedynka”). Uczestnik ruchu studenckiego w Marcu ’68. Autor „Apelu do społeczeństwa i władz PRL” z 23 września 1976. Od 1977 redaktor niezależnego miesięcznika „Głos”. Doradca „Solidarności”, w stanie wojennym ucieka z więzienia i ukrywa się do 1984. Od 1989 działacz ZChN, później związany m.in. z ROP, Ruchem Katolicko-Narodowym i Ligą Polskich Rodzin. Poseł na Sejm, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego.
Piotr Naimski (ur. 1951), biochemik, od czasów działalności w harcerstwie współpracownik Macierewicza. Po stanie wojennym na emigracji w USA – współtworzy tam Komitet Pomocy „Solidarności”. W III RP członek ZChN, ROP, a następnie Ruchu Katolicko-Narodowego, jeden z założycieli Klubu Atlantyckiego, poseł, szef UOP w rządzie Olszewskiego, doradca premiera Jerzego Buzka ds. bezpieczeństwa narodowego, kieruje Zakładem Stosunków Międzynarodowych Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu.
Antoni Pajdak (1894–1988), adwokat i doktor praw. Od 1912 należy do Związku Walki Czynnej, później legionista i członek POW. Działacz PPS, obrońca w procesach socjalistów i komunistów w okresie międzywojennym. Od 1943 drugi zastępca delegata Rządu RP na Kraj, w latach 1944-45 członek czteroosobowej Krajowej Rady Ministrów. Jako jeden z szesnastu przywódców Polski Podziemnej aresztowany przez NKWD, przewieziony do Moskwy i skazany na 5 lat więzienia. Do kraju wraca dopiero w 1955, w latach 1956-68 pracuje jako radca prawny w Instytucie Wydawniczym PAX. Wraz z innym seniorem KOR Wacławem Zawadzkim jeździ jako obserwator na rozprawy do Radomia. W marcu 1981 dotkliwie pobity przez „nieznanych sprawców”. W grudniu 1986 apeluje do Michaiła Gorbaczowa o sprowadzenie z ZSRR prochów skazanych w „Procesie szesnastu”.
Józef Rybicki (1901–1986), filolog klasyczny i nauczyciel. Żołnierz AK, od 1944 komendant Kedywu w okręgu warszawskim. Uczestnik Powstania Warszawskiego, kawaler Krzyża Srebrnego Virtuti Militari. Członek Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, w 1947 skazany na 10 lat więzienia w procesie Zarządu WiN – wychodzi na wolność w 1954 r. Czołowa postać środowiska b. żołnierzy AK. Działacz antyalkoholowy.
Aniela Steinsbergowa (1886–1988), prawnik, adwokat w wielu procesach politycznych i – po 1956 – rehabilitacyjnych (w 1968 pozbawiona prawa wykonywania zawodu), działaczka PPS. W czasie II wojny światowej pracuje w Radzie Pomocy Żydom „Żegota”. W latach 1948-55 należy do PZPR. Członek Klubu Krzywego Koła, sygnatariuszka wielu listów protestacyjnych. W jej mieszkaniu rodzi się pomysł „kampanii konstytucyjnej” (1975). Autorka wydanych przez Instytut Literacki wspomnień „Widziane z ławy obrończej”.
Adam Szczypiorski (1895–1979), historyk, profesor Instytutu Historii Materialnej PAN, specjalista w dziedzinie demografii historycznej. Od 1913 członek PPS, w latach 1928–1930 poseł na Sejm. Później sekretarz generalny Centralnego Komitetu Robotniczego i działacz związkowy. Więzień obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, w latach 1945–1955 na emigracji w Szwajcarii (organizator polskiego szkolnictwa).
Ks. Jan Zieja (1897–1991), kapelan wojskowy podczas wojny bolszewickiej, kampanii wrześniowej i Powstania Warszawskiego, naczelny kapelan Szarych Szeregów, współpracownik Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Kawaler Krzyża Srebrnego Virtuti Militari. Związany z Zakładem dla Ociemniałych prowadzonym przez siostry franciszkanki w Laskach. Działacz ruchu młodzieży wiejskiej „Wici”. Gorący wyznawca ewangelicznego ubóstwa, orędownik ekumenizmu, radykalny pacyfista. Uznanie środowisk opozycyjnych zdobywa, wygłaszając w 1974 kazanie z okazji rocznicy wkroczenia wojsk sowieckich do Polski, w którym modli się o wolność dla Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. W KOR-ze przewodniczy Radzie Funduszu Samoobrony Społecznej. Na skutek nieporozumienia jest także sygnatariuszem „Apelu do społeczeństwa”, który informuje o powstaniu Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO).
Wojciech Ziembiński (1925–2001), redaktor techniczny i autor wielu prac z dziedziny grafiki użytkowej. W czasie wojny więzień hitlerowskich obozów pracy. W 1953 usunięty z pracy w wydawnictwie Czytelnik za odmowę uczczenia śmierci Stalina. Po październiku ’56 działacz KIK i Klubu Krzywego Koła. Inicjator wielu obchodów rocznic niepodległościowych i nabożeństw patriotycznych. Jako rzecznik orientacji prawicowo-niepodległościowej szybko zaczyna dystansować się od działań KOR-u. Wraz z Andrzejem Czumą i Leszkiem Moczulskim współtworzy ROPCiO. Redaguje niezależne pismo „Opinia”. Sprzeciwia się porozumieniom Okrągłego Stołu, w III RP należy do ROP. Jest jednym z inicjatorów postawienia w Warszawie pomnika Pomordowanych na Wschodzie.
Inni członkowie KOR
Konrad Bieliński (ur. 1949), matematyk. Należy do drużyny harcerskiej walterowców. W 1973 lider protestu studenckiego na UW przeciwko odgórnemu zjednoczeniu organizacji studenckich, oznaczającemu de facto likwidację Zrzeszenia Studentów Polskich. Jeden z głównych organizatorów Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOW-a, a w latach 80. także podziemnego wydawnictwa Most. W sierpniu 1980 uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej, redaguje Strajkowy Biuletyn Informacyjny „Solidarność”. Członek władz podziemnej „Solidarności” Regionu Mazowsze, redaktor kwartalnika „Krytyka”. W latach 90. pisze programy komputerowe dla amerykańskiej firmy software’owej.
Seweryn Blumsztajn (ur. 1946), socjolog, absolwent KUL. Od 1956 należy do drużyny harcerskiej walterowców. W 1965 aresztowany za kolportaż „Listu otwartego do członków PZPR” Kuronia i Modzelewskiego. W 1968 jeden z głównych organizatorów wiecu na UW zorganizowanego w obronie relegowanych z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Skazany na dwa lata więzienia, wychodzi na wolność w lipcu 1969. Redaktor naczelny „Biuletynu Informacyjnego”. Współtwórca Agencji Informacyjnej Solidarności. W październiku 1981 wyjeżdża do Francji na zaproszenie związków zawodowych. Przez następne lata mobilizuje opinię publiczną Zachodu, organizując pomoc polityczną i materialną dla Polski. W lutym 1985 usiłuje wrócić do kraju; zawrócony z lotniska Okęcie, gdzie zostaje mu odebrany i anulowany paszport – ostatecznie wraca w 1989 i podejmuje pracę w „Gazecie Wyborczej”. Obecnie członek kierownictwa wydającej „Gazetę” spółki „Agora”.
Bogdan Borusewicz (ur. 1949), historyk. Jako licealista ma proces za organizowanie protestu w Marcu '68. Początkowo związany ideowo z gdańskim Duszpasterstwem Akademickim, w którym działa między innymi Aleksander Hall i inni późniejsi twórcy Ruchu Młodej Polski – w przeciwieństwie do nich wybiera KOR. Współzałożyciel NOW-ej, redaktor „Robotnika” i „Robotnika Wybrzeża”. W 1978 współtworzy Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża (wśród członków są m.in. Andrzej Gwiazda, Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz i przyszła żona Borusewicza – Alina Pieńkowska). Działacz władz jawnej i podziemnej „Solidarności”. Od 1991 poseł – początkowo z listy „Solidarności”, następnie UD i UW. W latach 1997–2000 wiceminister w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Andrzej Celiński (ur. 1950), socjolog. Uczestnik ruchu studenckiego w 1968 roku, harcerz „Czarnej Jedynki”. Odgrywa zasadniczą rolę w tworzeniu ruchu samokształceniowego wśród studentów Uniwersytetu Warszawskiego, który staje się początkiem „Uniwersytetu Latającego”, a następnie Towarzystwa Kursów Naukowych. W czasach „Solidarności” bliski współpracownik Lecha Wałęsy i sekretarz Komisji Krajowej. Po 1989 parlamentarzysta OKP, UD i UW. Występuje z Unii Wolności, przechodząc do SLD, gdzie jest wiceprzewodniczącym partii.
Mirosław Chojecki (ur. 1949), chemik, pracownik Instytutu Badań Jądrowych. W marcu 1968 uczestnik strajku studentów na Politechnice Warszawskiej, w czerwcu 1976 jeden z pierwszych uczestników akcji pomocy represjonowanym robotnikom Ursusa i Radomia. Organizator niezależnej działalności wydawniczej, odpowiada za powielanie „Komunikatu” i „Biuletynu Informacyjnego” KOR. We wrześniu 1977 tworzy Niezależną Oficynę Wydawniczą, największe wydawnictwo działające poza cenzurą. Wielokrotnie zatrzymywany i rewidowany, w styczniu 1977 zostaje mu zabrana... przyprawa curry („Chojecki grozi użyciem środków toksycznych mogących pociągnąć skutki tragiczne dla całej rodziny”). W październiku 1981 wyjeżdża za granicę, na emigracji wydaje m.in. pismo „Kontakt” i produkuje filmy poświęcone najnowszej historii Polski. Wraca w 1990, jest m.in. doradcą ministra kultury.
Jerzy Ficowski (ur. 1924), żołnierz AK, uczestnik Powstania Warszawskiego. Pisarz, badacz folkloru i tłumacz poezji cygańskiej, żydowskiej i rumuńskiej, badacz biografii i twórczości Brunona Schulza. Członek redakcji „Zapisu”. W lutym 1968 wraz S. Pollakiem i A. Słuckim składa wniosek o zwołanie nadzwyczajnego zebrania Oddziału Warszawskiego ZLP, na którym potępiona zostaje polityka kulturalna władz.
Stefan Kaczorowski (1899–1988), adwokat. W latach 1931-34 sekretarz generalny Chrześcijańskiej Demokracji, uczestnik Powstania Warszawskiego i delegat okręgowy Delegatury Rządu RP na Kraj w województwie łódzkim, należy do rozbitego po wojnie chadeckiego Stronnictwa Pracy. W latach 1945-57 na emigracji, po powrocie m.in. obrońca w procesach politycznych. Po kilkumiesięcznym członkostwie w KOR-ze, w styczniu 1977 przystępuje do ROPCiO.
Ks. Zbigniew Kamiński (1900–1991). Uczestnik wojny bolszewickiej i Powstania Warszawskiego, kapelan AK. Przed wojną działacz młodzieżowej organizacji „Iuventus Christiana”, po 1945 r. wieloletni duszpasterz akademicki. Jest rektorem kościoła św. Anny w Warszawie i proboszczem parafii w Milanówku. Do KOR-u zaproszony przez Józefa Rybickiego, nie uczestniczy w bieżących pracach Komitetu.
Wiesław Piotr Kęcik (ur. 1946), filolog klasyczny. W 1970 członek tajnej organizacji antykomunistycznej Ruch. Za zamiar podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie skazany na 3,5 roku więzienia, wychodzi na wolność w 1973. Współorganizator Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu. Od 1978 włącza się w organizację niezależnego ruchu chłopskiego, redaguje niezależne pismo „Placówka” i tworzy Uniwersytet Ludowy w Zbroszy Dużej. Współtwórca NSZZ „S” RI. W latach 1985-91 w Szwecji. Po powrocie prowadzi ośrodek pojednania polsko-ukraińskiego w Jarosławiu i pracuje jako katecheta.
Jan Kielanowski (ur. 1910–1989), zoolog i zootechnik, członek PAN. Sygnatariusz wielu listów protestacyjnych, współzałożyciel Towarzystwa Kursów Naukowych. Członek loży masońskiej „Kopernik”. Nie przyjmuje propozycji prezydenta RP na uchodźstwie Edwarda Raczyńskiego, który widzi w nim swego następcę.
Leszek Kołakowski (ur. 1927), filozof. Początkowo członek PPR i PZPR, namiętny propagator filozofii marksistowsko-leninowskiej, później jeden z najbardziej przenikliwych krytyków marksizmu (w latach 1976-79 publikuje w Paryżu trzy tomy „Głównych nurtów marksizmu”). Usunięty z PZPR za wykład wygłoszony na zebraniu ZMS Wydziału Historycznego UW (październik 1966), w którym krytykuje odejście od idei Października. W Marcu ’68 usunięty z uczelni, emigruje. Wykłada m.in. w Kanadzie i USA, od 1970 profesor Oksfordu. Publikuje w paryskiej „Kulturze” i londyńskim „Aneksie”. Po Czerwcu ’76 kieruje pracami międzynarodowego komitetu pomocy robotnikom Appeal for Polish Workers. W r. 1997 otrzymuje Order Orła Białego.
Anka Kowalska (ur. 1932), poetka i prozaiczka, autorka m.in. powieści „Pestka” i opublikowanych w drugim obiegu „Wierszy z obozu internowanych”. Studiuje polonistykę na KUL. W latach 1960-68 należy do PAX-u. Występuje, protestując przeciwko stanowisku stowarzyszenia wobec wydarzeń marcowych. W Komitecie prowadzi kartotekę radomską, redaguje Komunikat i pozostałe dokumenty KOR (nieformalny sekretarz Komisji Redakcyjnej). Jej dziełem jest w dużej mierze tzw. korkowiec – suchy i precyzyjny, z niewielkim zasobem słów, język dokumentów KOR. Prowadzi także bank informacji o represjach. Działa w „Solidarności”. Zwolniona z internowania, dzięki organizacji Lekarze Świata wyjeżdża na leczenie do Francji, skąd wraca w 1983.
Jan Lityński (ur. 1946), informatyk. W roku 1968 jeden z głównych oskarżonych w procesach marcowych – skazany na 2,5 roku więzienia. Współorganizator akcji radomskiej, współredaktor „Biuletynu Informacyjnego”, „Robotnika” i „Krytyki”. Doradca „Solidarności” w Wałbrzychu. Od 1989 poseł, działacz UD i UW.
Adam Michnik (ur. 1946), historyk, publicysta. W wieku 11 lat wstępuje do „walterowców”, w szkole średniej zakłada Klub Poszukiwaczy Sprzeczności, wkrótce rozwiązany przez władze. Uczestniczy także w spotkaniach Klubu Krzywego Koła. Za kolportaż „Listu Otwartego...” Kuronia i Modzelewskiego trafia na 2 miesiące do aresztu. Wyrzucony ze studiów na UW, zwołany w jego obronie wiec daje początek Wydarzeniom Marcowym. Skazany na 3 lata więzienia (w sumie w więzieniach PRL spędza 6 lat – w celi powstaje większość jego artykułów i książek). Po wyjściu pracuje jako spawacz w Zakładach im. Róży Luskemburg, później jest sekretarzem Antoniego Słonimskiego. W 1976 podróżuje po Europie Zachodniej, zdobywając polityczne wsparcie dla polskiej opozycji. W 1977 publikuje książkę „Kościół, lewica, dialog”, analizując wzajemne uprzedzenia niekomunistycznej lewicy i ludzi Kościoła, wzywając obie strony do utworzenia antytotalitarnego sojuszu (wydaje także „Z dziejów honoru w Polsce”, „Szanse polskiej demokracji”, „Takie czasy. Rzecz o kompromisie” oraz „Polskie pytania”). Jeden z najgwałtowniej atakowanych przez komunistyczną propagandę doradców „Solidarności” i Lecha Wałęsy. W kwietniu 1984, w słynnym liście do gen. Kiszczaka, odrzuca ofertę uwolnienia w zamian za wyrzeczenie się działalności politycznej lub emigrację. Po 1989 poseł OKP, jeden z autorów koncepcji powołania rządu z solidarnościowym premierem na czele. Od maja 1989 – redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”.
Halina Mikołajska (1925–1989), wybitna aktorka, wykładowca warszawskiej PWST. Jan Józef Lipski twierdzi, że przez przypadek nie znalazła się wśród założycieli KOR-u: „w pośpiechu i co tu ukrywać – bałaganie towarzyszącym zakładaniu KOR-u, spóźniono się o parę dni z dotarciem do niej”. Za działalność opozycyjną w latach 1976-80 i po stanie wojennym objęta zakazem grania na scenach teatrów państwowych oraz w telewizji; występuje w salach kościelnych i muzealnych (monodramy, recytacje).
Ewa Milewicz (ur. 1948), prawnik i dziennikarz. Po przebytym w dzieciństwie polio do dziś porusza się o kulach i na wózku. Należy do drużyny walterowców. W czasach KOR współpracuje z NOW-ą jako kierowca i kolporter. W jej mieszkaniu funkcjonuje sklepik z wydawnictwami podziemnymi i telefon, na który dzwonią osoby represjonowane. W sierpniu 1980 przebywa w Stoczni Gdańskiej, publikując w dzienniku strajkowym. W stanie wojennym i latach 80. autorka prasy podziemnej („Niezależność”, „Dokumenty i informacje”). Obecnie dziennikarka „Gazety Wyborczej”.
Emil Morgiewicz (ur. 1940), prawnik i dziennikarz. Od 1966 członek tajnej organizacji „Ruch”. Aresztowany w przeddzień planowanego podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie (sam był przeciw tej akcji), skazany na 4 lata więzienia. Po wyjściu na wolność pisze krytyczny raport o sytuacji w polskim więziennictwie, wysłany do Amnesty International. W 1975 wstępuje do AI. Jako członek KOR bierze udział w rozmowach na temat powołania komitetu reprezentującego wszystkie stronnictwa opozycyjne. Po tym, jak Leszek Moczulski podejmuje decyzję o powołaniu ROPCiO bez udziału przedstawicieli KOR, nie podpisuje deklaracji założycielskiej. Do ROPCiO wstępuje kilka miesięcy później, gdy KOR przekształca się w Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”. W latach 1982-90 na emigracji, przez pewien czas związany m.in. z prowadzoną przez ks. Blachnickiego Chrześcijańską Służbą Wyzwolenia Narodów.
Jerzy Nowacki (ur. 1952), polonista. Członek Studenckiego Komitetu Solidarności w Poznaniu. W okresie studiów aktor Teatru Ósmego Dnia. Z przyczyn osobistych występuje z KSS „KOR” we wrześniu 1980. W stanie wojennym drukarz i kolporter prasy podziemnej. W latach 1987-90 we Francji, redaktor „Kontaktu”. Po powrocie pracuje w Oddziale Poznańskim TVP.
Wojciech Onyszkiewicz (ur. 1948), historyk i działacz harcerski, związany z „Czarną Jedynką”. Organizuje ursuską ekipę KOR-u. Redaktor „Robotnika”, współtwórca „Solidarności” w Lublinie. Po 1989 działacz organizacji pozarządowych: wiceprezes Fundacji SOS, twórca i prezes Banku Żywności. Obecnie kieruje stowarzyszeniem „Dzielimy się tym, co mamy”, zajmującym się współpracą między społecznościami miasta i wsi.
Zbigniew Romaszewski (ur. 1940), fizyk. Współorganizator, a następnie kierownik akcji radomskiej. Wraz z żoną Zofią stoi na czele Biura Interwencyjnego KOR. W styczniu 1979 spotyka się w Moskwie z Andriejem Sacharowem i jego współpracownikami z Komitetu Obrony Praw Człowieka. Na przełomie 1979/80 organizuje Komisję Helsińską, nadzorującą wprowadzanie w życie postanowień KBWE. Pod jego redakcją komisja publikuje Raport Madrycki, omawiający stan przestrzegania praw człowieka w PRL. Kieruje Komisją Interwencji i Praworządności NSZZ „Solidarność”, członek Komisji Krajowej. Współorganizuje podziemne Radio „Solidarność”. Więziony od 1982 do 1984. Organizator Międzynarodowych Konferencji Praw Człowieka w Krakowie (1988) i w Leningradzie (1990). Od 1989 senator RP, przewodniczący Komisji Praw Człowieka i Praworządności. Członek ROP.
Józef Śreniowski (ur. 1947), socjolog i etnograf. Usunięty ze studiów za organizowanie strajku studenckiego na Uniwersytecie Łódzkim w Marcu ’68. Członek redakcji „Robotnika”, współautor (z Janem Lityńskim) „Karty Praw Robotniczych”, opublikowanej w lipcu 1979. W stanie wojennym ucieka z więzienia w Łowiczu i ukrywa się przez ponad dwa lata. Aresztowany i więziony do r. 1986, podejmuje wielodniowe głodówki. Po wyjściu pracuje jako cieśla i rolnik, w latach 90. – prywatny przedsiębiorca, obecnie bezrobotny.Maria Wosiek (ur. 1935). Teatrolog. Działaczka Klubu Inteligencji Katolickiej, jedna z głównych organizatorek Sekcji Kultury KIK. Przez kilkanaście lat wykłada na KUL historię teatru. Po r. 1989 kończy z aktywnością polityczną; obecnie pracuje w „Słowniku biograficznym Teatru Polskiego” w Instytucie Sztuki PAN.
Henryk Wujec (ur. 1941), fizyk. Działacz Klubu Inteligencji Katolickiej. W Marcu ’68 uczestniczy w strajku studenckim na UW. Jeden z głównych organizatorów akcji pomocy represjonowanym robotnikom w Ursusie. Dwukrotnie zwalniany z pracy, poważnie pobity przez bojówkarzy SZSP podczas wykładu organizowanego w ramach TKN w mieszkaniu Jacka Kuronia. Redaktor „Robotnika”. Członek Komisji Krajowej „Solidarności”, później m.in. sekretarz podziemnej Krajowej Komisji Wykonawczej. Sekretarz Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „S” – jego odwołanie daje początek „wojnie na górze”. Od r. 1989 poseł, działacz UD i UW, w latach 1999-2000 wiceminister rolnictwa.
Wacław Zawadzki (1900–1978), edytor i bibliofil. Działacz Polskiej Partii Socjalistycznej do 1948, kiedy sprzeciwia się zjednoczeniu z komunistami, zostaje wyrzucony z partii. W Październiku ’56, wierząc w możliwość odnowy, wstępuje do PZPR. Składa legitymację po usunięciu z partii Leszka Kołakowskiego. Sygnatariusz wielu listów protestacyjnych, redaktor Biblioteki Pamiętników Polskich i Obcych w PIW-ie, członek ZLP i PEN-Clubu.
MO
Korzystano m.in. z wydanego przez Ośrodek KARTA słownika biograficznego „Opozycja w PRL”, „Leksykonu Opozycji Politycznej 1976–1989” Dariusza Cecudy, książki Jana Józefa Lipskiego „KOR” i nieocenionej pomocy prof. Andrzeja Friszke. Weszliśmy w decydujący okres polskiej rewolucji niepodległościowej. Społeczeństwo w obecnym stanie świadomości coraz pełniej rozumie nasz generalny cel, jakim jest Niepodległa i Demokratyczna Rzeczypospolita. Taki stan ducha i umysłów Konfederacja Polski Niepodległej wita z satysfakcją - gdyż potwierdza on słuszność naszej dotychczasowej drogi i zwiększa pewność ziszczenia naszej wizji rewolucji. Przekonanie to utwierdza w nas także ewolucja programów przedstawianych przez poszczególne grupy opozycyjne. Ewolucja ta postępowała od koncepcji "odnowy" w ramach systemu, przez "finlandyzację", po dzisiejsze uświadomienie sobie głównych narodowych dążeń. Z grupy określanej pod koniec lat 70-tych mianem "marzycieli" - staliśmy się realistami, bez zmiany naszego programu". Z uchwały politycznej II Kongresu KPN, grudzień 1984.
Żydzi w Polsce przygotowują ekspansję i mogą ją zrealizować, gdyż Polacy to stado tępych baranów” pod kontrolą WSI, ABW i AW Niezwykle ciekawy tekst dot. okupacji Polski. Co prawda ma kilka lat, jednak na aktualności o dziwo nie stracił.. a wręcz przeciwnie.
http://newsgroups.derkeiler.com/Archive/Soc/soc.culture.polish/2006-03/msg01821.html
1. “Zydzi w Polsce przygotowuja ekspansje i moga ja zrealizowac, gdyz Polacy to stado tepych baranów.” Tak powiedzial ich przywódca Aaron SZECHTER znany jako Adam MICHNIK, agent GRU i wspólwlasciciel i edytor Gazety Wyborczej w Polsce, wystepujac w jarmulce podczas wywiadu w australijskiej telewizji. Potwierdzil on, ze “Zydzi” rzadza “w Polsce”, bo inaczej nie mogliby “przygotowywac … i zrealizowac ekspansji … w Polsce”. W tym celu, oni nalozyli stan wojenny w Polsce, zorganizowali Okragly Stól i opanowali wszystkie partie w Sejmie III Rzeczypospolitej. Dlatego, on zawarli i realizuja sojusze wewnatrz kazdej partii oraz miedzy partiami, aby osiagnac ten cel. Ich etniczna elita doprowadzila do glebokiego kryzysu w Polsce. Jest on rezultatem pozornej demokracji, która steruja ich etniczni ziomkowie w sluzbach specjalnych. Jest to przedstawione w zalaczniku.
2. “Zydzi w Polsce” opieraja swoja wladze na dzialalnosci WSI, ABW i AW, które zostaly opanowane i sa kierowane przez ich ziomków etnicznych. Sluzby specjalne ustawily i utrzymuja na stanowiskach miedzy innymi Aleksandra STOLTZMANA znanego jako KWASNIEWSKI; Jolante KOHN vel KONTY znana jako KWASNIEWSKA; Szymona BERMANA znanego jako Marek BOROWSKI; Dawida GOLDSTEINA znanego jako Wlodzimierz CIMOSZEWICZ; Aarona BUCHOLTZA znanego jako Leszek BALCEROWICZ; Izaaka GOLDWICHTA znanego jako Jan Maria ROKITA; Rebeka SOMMER znana jako Izabella SIERAKOWSKA; Lech i Jaroslaw KALKSTEINOW znanych jako KACZYNSCY; Ludwik DORNBAUM znany jako DORN; Wladyslaw ROTENSCHWANZ znany jako FRASYNIUK; Zyta GILOWSKA oraz ich innych ziomków etnicznych we wszystkich partiach, a zwlaszcza SdPL, PO, PiS i UW. Oni wszyscy realizuja to, co Michnik ujawnil jak zacytowane powyzej. Potwierdzaja to ich dzialania, które staja sie faktami nie do podwazenia, i które Polacy odczuwaja codziennie.
3. “Zydzi w Polsce” wysprzedali wiekszosc panstwowych przedsiebiorstw i banków za jedna dziesiata wartosci oraz lapówki dla siebie od poczatku lat dziewiecdziesiatych. Pod haslami prywatyzacji i akcesji do Unii Europejskiej, oni rozdali inny panstwowy majatek jak mniejsze panstwowe zaklady, sklepy, apteki i nawet ziemie wsród krajowych swoich ziomków etnicznych oraz tych którzy byli przyslani przez Mossad z Izraela i innych krajow, i którzy dostali polskie obywatelstwo oraz panstwowe mienie Polakow za darmo. Polskie ziemie po-PGR-owskie leza odlogiem, aby oni mogli sprzedac swoim zagranicznym ziomkom za psie pieniadze. Polacy gloduja, bo etniczni wladcy zakazali uprawiania tej polskiej ziemi, która jest jeszcze panstwowa wlasnoscia. Polacy maja relatywnie malo posiadlosci i tylko to, co zdolali uratowac, zalozyc i rozwinac. Wzmozona unijna konkurencja zagraza ich wlasnosci tego, co wypracowali. Codziennie, musza oni placic korupcyjny haracz zydowskim wladcom, którzy rzadza na wszystkich szczeblach. Dojenie Polaków jest istota tolerowania i rozszerzania korupcji. To wszystko dzieje sie pod ochrona etnicznych sluzb specjalnych, a zwlaszcza WSI, które zrujnowaly Polske dla finansowych korzysci ich etnicznych ziomków równiez z zagranicy.
4. “Zydzi w Polsce” prowadzili i kontynuuja polityke grabiezy jej mienia dla ich bogacenia sie. W tym celu, oni obnizaja ciagle poziom zycia Polaków, stwarzaja nadzieje oraz zadluzaja panstwo. Taka polityka jest juz w slepym zaulku. Malo co pozostalo do rozkradzenia, oprócz polskiej ziemi, która jest podstawa Narodu Polskiego. Dalsze zaciskanie pasa grozi wybuchem w spoleczenstwie. Rosnie jego przekonanie, ze etniczna elita rzadzi, aby oszukiwac i krasc, oraz aby jej wladza byla nadal przeciwko Polakom. Nie spelniaja sie jej obietnice otrzymania finansowej pomocy z Unii Europejskiej oraz masowego zatrudniania tam Polaków. Akcesyjne koncesje doprowadza do bankructwa setek tysiecy polskich srednich, malych firm oraz gospodarstw rolnych. Kredytorzy wymagaja coraz wiekszego oprocentowania od pozyczek udzielanych rzadzacej zlodziejskiej grupie etnicznej lub odmawiaja finansowania deficytu w ich budzecie.
5. “Ekspansja … Zydów w Polsce” nie ma teraz innej drogi jak miedzy innymi: (a) doprowadzic do masowych bankructw polskich rolników i wlascicieli malych, srednich firm; (b) umozliwic przejecie ich wlasnosci; (c) zagwarantowac zatrzymanie lub sprzedanie nowych lupow, a zwlaszcza polskiej ziemi; (d) pozbyc Polaków kontroli nad wiekszoscia mienia w Polsce; (e) umocnic zydowska wladze polityczna na wszystkich szczeblach; (f) zlikwidowac Polske jako panstwo i zrobic to w ramach Unii Europejskiej; (g) wprowadzic nadrzednosc unijnego prawa nad polskim prawem; (h) wyeliminowac jakiekolwiek polskie roszczenia do ich grabiezy panstwowego mienia w Polsce; (i) umozliwic uznawanie roszczen etnicznych ziomków domagajacych sie bezpodstawnie przyznawania im polskich wlasnosci; (j) zapewnic ich panowanie nad Polakami na zawsze.
6. Co “Zydzi w Polsce” musza zrobic z milionami Polaków, którzy zostali ograbieni i zubozeni, i którzy sa bez pracy, bez zadnych dochodów na utrzymanie oraz bez mozliwosci i nadziei na poprawe bytu dla nich i ich dzieci? Sa dwa podstawowe rozwiazania. Etniczna elita oddaje wladze i wszystko to, co zagrabila. Ale, jej ziomkowie etniczni w sluzbach specjalnych, zwlaszcza WSI nie rzadzili i nie kradli po to, aby przestali byc panami w Polsce, i aby zostali z niczym, oraz aby poszli do wiezienia. Tak wiec, takie rozwiazanie jest nie do przyjecia dla nich. Niezaleznie od partyjnych podzialów, jedynym wyjsciem rzadzacej elity etnicznej jest sterroryzowanie i wyniszczenie Polaków do takiego stopnia, aby oni nie stanowili nigdy zagrozenia.
7. Plan Kwasniewskiego i Rokity ma zapewnic dominacje jego etnicznych ziomków w Polsce na zawsze, niezaleznie od tego w jakich partiach sa teraz i jakie partie tworza obecnie oraz zamierzaja zalozyc w przyszlosci. Obecnie, realizacja tego planu sprowadza sie miedzy innymi do: (a) stworzenia rzadu Marka BELKI pod calkowita kontrola Kwasniewskiego; (b) zapewnienia warunków do przeprowadzenia specyficznych ataków terrorystycznych na Polaków przez jego sluzby specjalne, zwlaszcza WSI; (c) nalozenia stanu wyjatkowego, a wiec powtórki stanu wojennego w pewnym sensie; (d) dalszej penetracji oraz podporzadkowania opozycji; (e) uniemozliwienia jakiegokolwiek ruchu oporu; (f) zagwarantowania rozwoju i rzadów jego partii SLD i SdPL pod takimi lub innymi nazwami, zwlaszcza po ich prawdopodobnym polaczeniu sie w niedalekiej przyszlosci; (g) w miedzyczasie, oddania przejsciowo wladzy ziomkom etnicznym przede wszystkim w PO, a wiec powtórzenie scenariusza z Unia Wolnosci, z której w wiekszosci wywodza obecni przywódcy PO. Warunki, na jakich odbedzie sie okresowa zmiana wladzy, sa przedmiotem walki miedzy etnicznymi sitwami Kwasniewskiego i Rokity w sluzbach specjalnych, a zwlaszcza w WSI. Znajduje to wyraz w nowych skandalach i aferach korupcyjnych na duza skale, które pokazuja jak oni wszyscy dzialaja przeciwko Polakom.
8. Specyficzne ataki terrorystyczne specjalnych sluzb etnicznych, zwlaszcza WSI ziomków etnicznych w Polsce sa juz w przygotowywaniu. Ich powiazania z terrorystami sa przedstawione w zalaczniku. Zostaly one odkryte i potwierdzone przez brytyjski wywiad MI-6 oraz amerykanska FBI, które nie chca dopuscic do skandalu w NATO. Dlatego, jest to zalatwiane inaczej, ale bez mozliwosci zapobiezenia temu, co etniczne ABW, AW i WSI moga zrobic w Polsce. Od strony prawnej, obecna etniczna elita uchwalila kilka miesięcy temu dodatkowe przepisy do ustawy o stanie wyjatkowym, które wzmacniaja jej wladze w razie potrzeby, i które Kwasniewski podpisal szybko i bez rozglosu. Zgodnie z jego planem, celem terrorystycznych ataków jest zdziesiatkowanie Polaków.
9. Wyniszczenie Narodu Polski jest swiadoma i celowa polityka, która realizuja etniczne sluzby specjalne Kwasniewskiego i Rokity, a zwlaszcza WSI, jak nastepuje miedzy innymi.
9.1 Bron biologiczna jest stosowana przez rzadzacych etnicznych ziomków, aby powodowac dalej dlugotrwale niedozywienia Polaków, którzy sa podatni na roznego rodzaju choroby, i którzy umieraja wczesniej. Niedozywione polskie matki rodza slabsze fizycznie i mniej zdolne polskie dzieci. Niedozywione polskie dzieci maja postepujacy niedorozwój fizyczny i umyslowy. Zdrowie Polaków jest stopniowo niszczone poprzez sprzedaz zywnosci, która zawiera róznego rodzaju chemiczne dodatki. Powoduja one wiele chorób jak na przyklad raka. Tak zostala juz spowodowana degeneracja zdrowotna calego pokolenia Polaków od momentu kiedy etniczni ziomkowie nalozyli stan wojenny i rzadza calkowicie w Polsce. W konsekwencji, polskie dzieci beda slabsze anizeli ich rodzice. To pogarsza sie z pokolenia na pokolenie.
9.2 Bron bakteriologiczna ma byc zastosowana przez rzadzacych etnicznych ziomków, aby spowodowac masowe epidemie w Polsce. Nie beda one opanowane szybko, aby zwiekszyc smiertelnosc. Dlatego sluzba zdrowia jest niszczona celowo na podstawie swiadomie prowadzonej polityki kolejnych rzadów etnicznych w Polsce. Lekarze i pielegniarki nie sa oplacani na poziomie, który umozliwia im normalne zycie, chociaz pracuja znacznie ciezej anizeli etniczni Poslowie i Poslanki. Lekarze emigruja masowo. Nowe pielegniarki nie sa ksztalcone. Inni przechodza na emerytury. Drogi sprzet zbankrutowanych szpitali jest wysprzedawany za kilkanascie procent jego wartosci. Sluzba zdrowia bedzie bez kadr i zaplecza za 1-2 lata. W coraz wiekszym stopniu brakuje podstawowych lekarstw. Sa one coraz drozsze. Jest to rezultatem zlikwidowania ich polskiej produkcji lub/i wysprzedanie polskich zakladów farmaceutycznych, które byly konkurencyjne na swiatowych rynkach, i które produkowaly renomowane lekarstwa. Sluzba zdrowia ma byc ratowana na
podstawie planu rzadu i Sejmu, które za kilkanascie tygodni nie beda sprawowac wladzy, i które nie beda ponosic zadnej odpowiedzialnosci za przyjete rozwiazania. Maja one uratowac ta czesc sluzby zdrowia, która chroni przede wszystkim zycie etnicznych ziomków i ich zamoznych wspólników.
10. Tragiczne konsekwencje epidemii sa powszechnie znane w historii ludzkosci. Trwaly one dluzej jesli nie bylo sluzby zdrowia na odpowiednim poziomie. Zarazy i epidemie byly stosowane jako bron, aby zniszczyc plemiona i nawet cale narody, które odradzaly sie po kilku pokoleniach w najlepszej sytuacji. Zagraniczni ziomkowie elity rzadzacej w Polsce lansowali poglad, ze jest za duzo Polaków, i ze jej ludnosc powinna byc zmniejszona z 39 milionów do 16-17 milionów. Nie mozna tego osiagnac inaczej jak poprzez prowadzenie systematycznej polityki niszczenia Narodu Polskiego i wprowadzenie masowych epidemii, aby slabsi fizycznie, biedni i srednio zamozni umierali masowo. Pierwszym krokiem w realizacji tego jest oslabianie odpornosci organizmów Polaków na choroby. Taki jest rezultat rozszerzajacego sie ubóstwa i niedozywienia, zwlaszcza dzieci biednych rodziców. Inne dzialania powoduja obnizanie jakosci masowo produkowanej zywnosci. W efekcie, obecnie 90 procent dzieci w wieku do 9 roku oraz 60 mlodziezy do 18 roku nie ma niezbednego minimum wapna i witamy D w codziennym pozywieniu. Konsekwencjami sa krzywica i zrzeszotnienie kosci.
11. Pokolenie karlowatych Polaków jest rezultatem polityki etnicznej elity. Organizmy niedozywionych Polakow maja niska odpornosc na choroby, a szczególnie wirusowe i bakteryjne. Latwo jest wiec spowodowac epidemie poprzez wprowadzenia wirusow, które beda szybko rozprzestrznialy sie. Jednoczesnie, etniczni ziomkowie maja zapewniane bardzo dogodne warunki, w tym finansowe do rozwoju ich rodzin jak równiez zagwarantowana dobra przyszlosc dla ich dzieci. Etniczni rzadcy prowadza anty-rodzinna polityke wobec Polaków. Majac bezrobotnych rodziców, setki tysiecy polskich dzieci chodzi glodnych do szkol gdzie nie dostaja oni cieplego posilku o przecietnej wartosci odzywczej. Rzady etnicznych ziomków zmniejszaja lub likwiduja panstwowe finansowanie wyzywienia polskich dzieci w szkolach z podatków Polaków. Niemowlaki biednych rodziców nie dostaja mleka. Biedni rodzice zbieraja suchy chleb jako jedyne pozywienie dla ich dzieci. Glodne dzieci nie moga rosnac prawidlowo, nie moga rozwijac sie umyslowo i nie moga uczyc sie dobrze. Sa one pozbawiane przyszlosci. Nie majac innego wyjscia, coraz wiecej polskich rodziców musi wysylac ich nastoletnie córki, aby byly prostytutkami równiez dla ziomków etnicznych, i aby w ten sposób zarobily na podstawowa zywnosc dla rodziny. Pol miliona innych dzieci wychowuje sie na ulicy poniewaz zaharowani rodzice nie maja czasu aby zajmowac sie nimi.
12. Tragedia Narodu Polskiego jest obecnie rezultatem celowej dzialalnosci rzadów ziomków etnicznych od momentu nalozenia stanu wojennego. W latach osiemdziesiatych zrobili oni z Polski specyficzny obóz koncentracyjny z uzyciem sily, aby spenetrowac i opanowac Polaków od wewnatrz. Od poczatku lat dziewiecdziesiatych, kolejne rzady ziomków etnicznych niszcza Polaków pod przykrywka wprowadzania gospodarki wolnorynkowej i przystapienia do Unii Europejskiej. Uzywajac hasel pozornej demokracji w 21 wieku, etniczni ziomkowie zrobili z Polski jeden powiekszjacy sie koncentracyjny obóz, w którym zwieksza sie nedza, rosnie bezrobocie, uniemozliwia sie poprawe bytu, pogarsza sie zdrowie, poniza sie ludzka godnosc i przyspiesza sie smiertelnosci Polaków. Takiej tragedii nie bylo w ponad tysiacletniej historii Narodu Polski, nawet w okresie najazdu Nazistów podczas Drugiej Wojny Swiatowej jak jest obecnie za rzadów etnicznych ziomków w Polsce w NATO i Unii Europejskiej.
13. A Zydzi w Polsce przygotowuja ekspansje dalej, a wiec musza ograniczac nadal wplywy polityczne i stan posiadania Polaków. Wypowiedz Michnika swiadczy o istnieniu planu etnicznych ziomków, aby rozszerzac eksterminacje Polaków w Polsce. Inaczej nie ma ekspansji etnicznej mniejszosci w obecnych polskich warunkach. Potwierdza to kontynuacja ziomkowskiej polityki ciaglego zubozania Polaków. Bieda zawsze byla politycznym narzedziem niszczenia rzadzonych i trzymania ich w posluszenstwie. Realizacja tego planu wymaga, aby Kwasniewski i jego etniczni ziomkowie walczyli o kazdy miesiac sprawowania wladzy, i aby zapewnili przeprowadzenie nowych wyborów do Sejmu w taki sposób i w takim czasie, ze on i oni beda nadal rzadzic pod zmieniona koalicja nawet z obecnej pozornej opozycji. Etniczni ziomkowie w jej poszczególnych partiach, a zwlaszcza PO Rokity chca dojsc do wladzy jak najszybciej i korzystac z przywilejów rzadowego zlobu dla prywatnych korzysci jak poprzednio to robili za czasów koalicji AWS i UW, z których wywodzi sie PO. Oni kloca sie o termin przyspieszonych wyborów, ale nie przedstawiaja tego, co i jak chca innego zrobic za zgoda Polaków, z Polakami i dla Polaków.
14. A Zydzi w Polsce … moga ja [ekspansje] zrealizowac tylko poprzez rzady ich ziomków, którzy kieruja prawie wszystkimi partiami. Oni traktuja Polaków jako glupich, brudnych i niechlujnych. A Polaczków, z którymi nie da sie nic zrobic, i dla których nie mozna i nie warto nic uczynic. Oni biczuja. A Polaczków ciagle zmieniajacymi sie zarzadzeniami, aby upokarzac, zastraszac i ponizac gdzie i jak mozliwie przez ich etniczne wladze na wszystkich szczeblach. Taka jest realizacja ich etnicznej polityki, aby sklócac oraz dzielic Polaków, i aby tak rzadzic Polakami, i aby Polak byl wrogiem dla Polaka, a nie bratem we wspólnym polskim interesie i w potrzebie. To zapewnia ich etniczna ekspansje kosztem Polaków jak pokazuja doswiadczenia od momentu nalozenia stanu wojennego w Polsce.
15. A Polacy to stado tepych baranów jest mottem “Zydów w Polsce”, niezaleznie od przynaleznosci partyjnej. Barany zamyka sie na ogrodzonej lace, aby karmily sie same, tak jak rzadzaca etniczna elita robi z Polakami w Unii Europejskiej, którzy nie maja miec wlasnego panstwa polskiego. Barany przegania sie z jednego na drugie miejsce, podobnie jak etniczni rzadcy likwiduja miejsca pracy Polaków. Barany pozostawia sie na pastwe losu i nie martwi sie o ich zdrowie, tak jak etniczne rzady degraduja sluzbe zdrowia w Polsce. Barany strzyze sie, aby miec welne, czyli tak jak etniczni wladcy bogaca sie, okradajac Polaków z panstwowej wlasnosci. Kiedy stado Baranów nie jest posluszne szczuje sie je psami, tak jak etniczna elita zarzuca Polaków jej róznymi przepisy, zakazami, nakazami oraz bezpodstawnymi oskarzeniami, w tym o anty-Semityzmie. Kiedy stado baranów staje na drodze, jest juz bezuzyteczne lub buntuje sie, to zabija sie je masowo, tak jak w odpowiednim momencie ma to byc zrobione z Polakami w specjalnych terrorystycznych atakach etnicznych WSI, ABW i AW, zgodnie z planem Kwasniewskiego i jego ziomków we wszystkich partiach. Po wyborach do Sejmu, ten sam plan ma byc realizowany przez Rokite i jego ludzi w sluzbach specjalnych pod rzadami PO. Wspólne etniczne interesy Kwasniewskiego, Rokity i innych w Polsce sa wazniejsze anizeli przejsciowa zmiana wladzy z jednej do drugiej kliki etnicznych ziomków.
16. “Kto Kogo”, a wiec znana bolszewicka taktyka jest podstawa sojuszy elity rzadzacej od momentu nalozenia stanu wojennego, ze “Zydzi w Polsce przygotowuja ekspansje i moga ja zrealizowac, gdyz Polacy to stado tepych baranów.” Ujawnil to ich przywódca Adam Michnik, który jest wspóltwórca SdPL pod przewodnictwem Borowskiego. Jej czlonkowie sa nazywani “borówkami”, aby tak okreslac ich etniczne pochodzenia. Oni realizuja strategie Michnika. Dlatego, lansuja oni koncepcje kilkumiesiecznego rzadu apolitycznych fachowców lub rzadu zadaniowego, który ma rozwiazac pilne problemy, w tym przyjecie budzetu, ale bez uwzglednienia tego, co Polacy zadecyduja w wyborach. To jest lamanie podstaw demokracji. Jej zasady wymagaja przeprowadzenia szybko przyspieszonych wyborów, jesli nie ma roboczej wiekszosci w parlamencie, która zapewnia nie tylko wotum zaufania dla rzadu, ale przede wszystkim realizacje jego polityki.
17. “Jeszcze Polska nie zginela, póki my zyjemy, co nam obca przemoc wziela, …. odbierzemy”. Nie bedzie latwo to osiagnac, ale nie ma innego wyjscia jak wziac wladze w polskie rece i dzialac zgodnie z polskim interesem. Jak zrobic to jest przedstawione w zalaczniku. Inaczej, Polska przestanie istniec. Polacy nie beda Narodem. Polacy nie beda miec wlasnej panstwowosci. Polacy beda podlegac nadrzednej wladzy Unii Europejskiej. Jej etniczni namiestnicy na Polske nie beda dbac o polskie interesy tak jak robili to dotychczas. Polacy nie beda glównymi wlascicielami ziemi i firm w ich bylym kraju. Polacy maja byc zdziesiatkowani, aby nigdy nie powstali tak jak Solidarnosc, i aby nigdy nie rozpoczeli zmiany porzadku swiatowego. Teraz chodzi o mozliwy i prawdopodobny rozpad Unii Europejskiej w przewidywalnej przyszlosci. Bedzie to miedzy innymi rezultatem wewnetrznego buntu przeciwko hegemonii najwiekszych unijnych krajów. Nie moga one spelnic tego, co obiecali, ale korzystaja na rozszerzeniu Unii Europejskiej przede wszystkim kosztem Polaków, bo Polska jest najwiekszym krajem, który przystapil. Ci z Polaków, którzy przetrwaja, beda parobkami w ich dawnym panstwie. Takie maja byc rezultaty “ekspansji … Zydów w Polsce”.
18. Kazdy Polak oraz Polka w kraju i za granica powinni dojsc do wlasnych wniosków oraz dzialac zgodnie z wlasnym polskim sumieniem i przekonaniem. Podstawowe pytanie jest ciagle jak nastepuje: Jak “Zydzi w Polsce przygotowuja ekspansje i moga ja zrealizowac”, aby utrzymac ich etniczna wladze i zlodziejskie lupy inaczej anizeli przez specjalne wewnatrz krajowe ataki terrorystyczne z uzyciem broni biologicznej lub/i bakteriologicznej przez ich WSI, ABW i AW do wprowadzenia oraz rozszerzania zaraz oraz epidemii dla masowej zaglady Polaków jako “stad[a] tepych baranów”, którzy jednak maja swoja swiadomosc narodowa, poczucie polskiego patriotyzmu oraz wlasnej godnosci, i którzy nie pogodza sie i nie pogodzili sie nigdy z zyciem w ubóstwie oraz niewoli w ponad tysiacletniej historii Narodu Polskiego?
Slawomir J. Borowy
PRZEKAZ DALEJ, JESLI UZNASZ ZA STOSOWNE Wałęsa i Tusk - Polacy?
LIST OTWARTY DO NIEMIECKIEGO ŻYDA DONALDA TUSKA I AGENTA ROSJI BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO
W związku z podejmowanymi przez Pana i pana rząd, oraz posłów Platformy Obywatelskiej działań na niekorzyść Rzeczpospolitej oraz jej obywateli, miedzy innymi brak udzielania przez Sejm i rząd RP zgody na ratyfikacje Traktatu Reformującego z udziałem społeczeństwa Polski wyrażonego w drodze referendum, nadto szkalowaniem Polaków (twierdzenie, jakoby ci nie wiedzieli co zawierają zapisy Traktatu.), próba zwrotu mienia lub wypłaty rekompensaty osobom, które w czasie II wojny światowej kolaborowały z okupantem hitlerowskim (zaznaczam, iż podnosi Pan, ze projektowana ustawa miała by dotyczyć wszystkie te osoby, które do 1939 roku, posiadały obywatelstwo polskie, a więc i osoby narodowości żydowskiej lub niemieckiej, które chcąc uniknąć odpowiedzialności za zbrodnie hitlerowskie porzuciły na terenie RP swoją własność i nigdy do 1972 roku nie podnosiły w tym zakresie roszczeń), następnie uchwalonej w jeden dzień w oczywistej sprzeczności z Konstytucja RP, w sposób wyczerpujący znamiona niedopełnienia przy stanowieniu prawa obowiązków służbowych, ustawy Karta Polaka, co po zestawieniu wszystkich tych argumentów wskazuje na wyczerpanie znamion czynu zabronionego - zbrodni zdrady stanu, spenalizowanej w art. 127 kodeksu karnego, przejawiającego się próbą scedowania znacznej części suwerenności RP - w sposób arbitralny, przez wąski krąg osób narodowości żydowskiej - którym pan, Donald Tusk,Bronisław Komorowski, oraz Marek Borowski, przewodzicie w sposób zorganizowany, działając wspólnie i porozumieniu z osobami z poza granic RP, na rzecz obcego, obecne projektowanego państwa - jakim miała by być zreformowana UE, zwracam się do Pana w formie listu otwartego z następującymi pytaniami: Jakiej narodowości było każde z Pana czworga dziadków? Proszę podać pochodzenie etniczne, a nie jedynie to formalne wynikające z przynależności państwowej. Z dostępnych mi dokumentów wynika, iż wszystkie te osoby były narodowości żydowskiej, w tym Anna Liebke, matka Ewy Tusk z domu Dawidowska. Jakiego wyznania były w.w osoby? Jakiego wyznania jest Pan? Tu może Pan odpowiedzieć ale nie musi, zaznaczam jednak, iż awizował się Pan w czasie ubiegania o urząd prezydenta, iż zawarł Pan ślub kościelny, nadto uważam, iż społeczeństwo RP ma prawo wiedzieć, jakiego wyznania jest premier Rzeczpospolitej. Nie jest wystarczy twierdzenie, iż jest się chrześcijaninem bowiem jak Panu wiadomo, kościół Ewangelicko- Augsburski, w szczególności ten reformowany na ziemiach polskich to skupiska konwertowanych Żydów. Vide zbiór archiwalny w WBC - Bracia Czescy Czy Pana dziadkowie, zarówno ci ze strony matki Ewy Tusk z domu Dawidowska oraz Jozefa Tuska, podpisały tzw. Volkslistę i tym przyjęły od III Rzeszy niemiecką przynależność państwową ? Jeżeli tak, to z jaka datą? Ile osób, zarówno ze strony ojca i matki korzysta dziś z prawa do obywatelstwa nadanego na mocy konstytucji RFN, która takie osoby jak Pan traktuje jako Volksdeustchy. Zaznaczam, iż to pytanie jest jedynie formalności bowiem zarówno Tuskowie jak i Dawidowscy Volkslistę przyjęli Czy ktokolwiek z w.w osób zmieniał na wniosek brzmienie nazwiska, w szczególności rodzina Dawidowskich i Lalowskich? Czy może Pan wyrazić dla ogółu społeczeństwa RP zgodę na przeglądnie w zakresie w.w prawa zasobów Bundesarchiv w Berlinie oraz WASt (Wermacht Auskunftstele)? Czy taką zgodę może Pan wyrazić w zakresie przeglądania zasób metrykalnych oraz USC, datowanych po 1908 roku? Jaki status miał w obozie koncentracyjnym Stuthoffu a następnie w Neuengame Jozef Tusk? Z jaką datą i za jakimi powodami został przeniesiony z pierwszego do drugiego obozu Pana dziadek? Czy dysponuje pan jakąkolwiek korespondencją z tych obozów potwierdzającą, iż Jozef Tusk był jednie i tylko więźniem. W jakim trybie i w jakiej dacie każde z czworga dziadków przechodziło rehabilitacje w związku z odstąpieniem od narodowości Polskiej? Czy była to rehabilitacja, powiązana z podpisaniem deklaracji wierności, bo nie wszyscy mogli być polskiej przynależności państwowej lub narodowości polskiej, czy też było to nadania obywatelstwa Polskiego w drodze ustawy? Czy szczególnie w przypadku Jozefa Tuska albo Franciszka Dawidowskiego ówczesne władze wszczynały jakakolwiek procedura karna, np. z przynależność do Wehrmachtu lub inna działalność na rzecz okupanta hitlerowskiego. Czy inne osoby z bliskiej rodziny, wujków, ciotek, podpisywały Volkslistę, zmieniały nazwiska na niemieckie? Na przykład Leon Lalowski! Takie samo pytanie dotyczy dziadków Pana małżonków. Ilu osób narodowości żydowskiej lub pochodzenia żydowskiego znajduje się w kierowanym przez Pana rządzie oraz klubie parlamentarnym ? Czy przy układaniu list wyborczych do Sejmu, Senatu, tworzeniu rządu, kierował się Pan kryterium etnicznym, to jest preferował Pan osoby pochodzenia żydowskiego, w tym w szczególności zaś tych, które mają prawo do obywatelstwa RFN lub Izraela? Takie samo pytanie dotyczy członków PO lub osób rekomendowanych do samorządu? Szczególnie rzuca się na pierwszy plan przypadek Gdańska, Warszawy, Łodzi oraz Wrocławia. Czy jest Pana znana wiedza, która mówi, ile osób z kierownictwa PO oraz innych liderów ma przodków, mających prawo do obywatelstwa RFN wynikającego z Volkslisty, lub dziadkowie albo rodzice czynnie współpracowali z okupantem hitlerowskim ? W jakim czasie zostanie wprowadzony do porządku obrad Sejmu punkt związany ze zmianą ustawy Ordynacja Wyborcza do Sejmu, a mianowicie projekt zawierający opcją zmiany ordynacji wyborczej na mieszaną, tj. wprowadzenia prawa wyboru co najmniej polowy posłów w trybie większościowym? Czy jest Pan osobiście za tym, aby osoby publiczne, szczególnie parlamentarzyści oraz członkowie rządu mieli obowiązek ujawniania swojej narodowości, wyznania, posiadanego obywatelstwa i prawa do obywatelstwa krajów trzecich, również daty uzyskania polskiej przynależności państwowej przez przodków lub nich samych ? Kim się pan bardziej czuje - Niemcem, Żydem (osobą pochodzenia żydowskiego) czy też Polakiem? Czy kiedykolwiek publicznie wypowiadał się pan w sposób noszący znamiona antypolonizmu? Syndrom Kurta Waldheima. Dziadek Tuska, dziadek Klicha, Palkot, Sikorskiego i ojciec Wałęsy. Czy naszych polityków można szantażować? Nikt nie odpowiada za przodków! Można się jednak ich wstydzić. Obawiać się jak Kurt Waldheim? Syndrom Kurta Waldheima. kim byli dziadkowie? WYKAZ KONFIDENTÓW GESTAPO W ŁÓDZI VOLKSDEUTSCHE -GDAŃSK TUSKi w Getto Łódz Gunter WALTZ, zbrodniarz hitlerowski. Jest śledztwo w sprawie Listy Dankowskiego. Dnia 12.12.2008 roku IPN wszczał śledztwo syg. S 61/06/ZK, o to, że funkcjonariusze SB, działając wbrew dyspozycjom par. 27 pkt. 3 Instrukcji o pracy opracyjnej SB resortu spraw wewnetrznych, kierowali wykonywaniem i podejmowali czynności wykonawcze, zlecone pismem Podsekretarza Stanu MSW z dnia 26.06 1989 r. Nr SVD- 001427/89, polegające na usunięciu z ewidencji operacyjnej informacji o osobach wybranych wówczas do Sejmu X kadencji i Senatu RP, zarejestrowanych jako TW i osobami nierejestrowanymi jako TW, ale z którymi utrzymywano kontakty operacyjne oraz prowadzenia poza ewidencją resortu kontaktów operacyjnych z opisanymi wyżej osobami, co stanowilo poświadczenie nieprawdy w ewidencji operacyjnej MSW co do okoliczności mających znaczenie prawne, na szkode intersu publicznego i prywatnego. W roku 1901 na wielkim wiecu Żydów poznańskich, znany działacz polityczny, Jaffe, powiedział do zebranych: "Zwracam uwagę na stanowisko, jakie my, Żydzi zajmujemy na pruskim wschodzie. Przed prawie tysiącem lat przodkowie nasi przed grozą prześladowań przywędrowali z Zachodu do Polski. Nigdy nie wyparli się sprawy niemieckiej, po niemiecku mówili, mówili niemczyzną swej francuskiej i szwabskiej ojczyzny, kiedy ojcowie niejednego, co nas odsądza od niemczyzny, głęboko jeszcze tkwili w słowiańszczyźnie. A kiedy ten tu kraj przyłączono do Prus, wtedy to ojcowie nasi przejęli na swoje barki wielką część kulturalnego dzieła. Jeżeli miasta poznańskie stały się głównie warowniami niemszczyzny, to właśnie ojcowie nasi spełnili w tym kierunku dobrą, a może najlepszą część pracy. Tysiącami polonizowali się chrześcijańscy Niemcy, lecz żaden Żyd tego nie zrobił i nie zerwał związku swego z niemiecką ideą. Nie tylko więc stoimy na naszym prawie, ale stoimy też na szmacie ziemi, którą pomogliśmy zniemczyć, a na to dziś głównie kładziemy nacisk." Dziadek Tuska, dziadek, Litwaka-żyda Sikorskiego,żyda-Litwaka Palikota,Myszkiewicza-Nussbaum-Niesiołowskiego, ojciec Wałęsy-Leiba Kohne,ojciec żyda Tadeusza Mazowieckiego ur.w PŁocku - Bronisława Mazowieckiego -wykładowcy szkółki rabinackiej i członka KPP i matki T.Mazowieckiego żydówki - Jadwiga Szempliński . Czy naszych polityków można szantażować? Nikt nie odpowiada za przodków! Można się jednak ich wstydzić. Wstydzić o to bardzo! Palikot to wie i selektywnie wykorzystuje. Fakty, mity, wątpliwości. Czy służby specjalne państw trzecich, np. Ameryka ,Niemcy,Rosja,Wielka Brytania lub Izrael wykorzystują przeciw polskim politykom poniemieckie dokumenty tzw BDC (Berlin Captured Dokuments) lub bezposrednio w zasobach CIA TUSK Dziadek Tuska nie został siłą wcielony do Wehrmachtu. Poszedł dobrowolnie bo był podobnie jak Franciszek Dawidowski, drugi dziadek byli "filcowanym Niemcami" zwykłymi folksdojczami Rdzennych Polaków, bez tzw. udziału krwi niemieckiej, nie przyjmowano na VL, co najwyżej byli kategoria - "LeistungsPole" i nie wcielano nigdy do wojska niemieckiego. Życiorysy przodków Tuska są o tyle przykre, że byli oni etnicznymi Żydami, zresztą drugi dziadek też był z narodu wybranego. Tuskowie to nie żadni Kaszubi, to ród Żydów z okolic Bełchatowa, środkowej Polski Na przełomie XIX i XX wieku w tych okolicach żyło około 1000 osób o tym nazwisku. W getto Łódź około 50 osób narodowości żydowskiej o tym nazwisku zostało zamordowanych. Dziś wg portalu moikrewni.pl nie ma ani jednej osoby w tym regionie, zaś około 700 można wyszukać na północy Polski. W archiwum IPN znajduje się wiele akt paszportowych, które wskazują, ze Tuskowie masowo wyjeżdżali z Polski na pobyt stały do Niemiec. Jechali jaki folksdojcze. To nie są zarzuty! Może VL i Wehrmacht jest żadnym zarzutem, jednak otwartą kwestią pozostaje życiorys Josefa z lat 1939- 1944. Był rzekomo więźniem obozu koncentracyjnego w Stutthofie, następnie w Neuengame pod Hamburgiem. Komendantem tych obozów był folksdojcz Max Pauly. Ktoś powie Niemiec! W Polsce żyje obecnie 46 osób o takim nazwisku Bynajmniej nie na Pomorzu. W Tarnowskich Górach! . W 1942 ten Polak został przeniesiony do Hamburga. O dziwo, w tym samym czasie został też przeniesiony do tego obozu dziadek Tuska. Jako kto? Dlaczego wypuszczono i a zarazem przyjęto do Wehrmachtu? Tu nasuwa kawał o dziadku w obozie. mój dziadek też był w obozie. ale na wieżyczce. Profesor Aleksander Lasik napisał niedawno w książce "Sztafety ochronne w systemie niemeckich obozów koncentracyjnych" że w załogach obozów służyło co najmniej 220 folksdojczy z Gdańska. Jak było z dziadkiem Tuska? Na prawdzie nie polega też twierdzenie, że dziadek z marszu zjawił się na progu domu. Albo kłamie premier, albo jego rodzina. Żeby moc przyjechać do Polski, trzeba było w takim przypadku złożyć deklaracje wierności bądź to w Konsulacie PRL lub jakieś Misji Wojskowej. Otwarta pozostaje kwestia powojennego życiorysu Tuska - dziadka. Jeżeli był w Wehrmachcie, to musiała zostać wdrożona jakaś procedura karna. Tego nie póki co nie wiemy, a Tusk - premier, z wykształcenia historyk, zamiłowany badacz historii Gdańska udaje, ze nic nie wie w tym temacie. A może mu wszystko darowano bo był Żydem. Nie można zapomnieć, iż przed sądami nie stanęło nigdy około 1800 osób z załogi obozów Stutthof i jego podobozów. Dlaczego? Byli zwykłymi Niemcami, czy tez zniemczonymi Żydami? Przeszłość Józefa przy poświeceniu mu odrobiny czasu wyjdzie jak szydło z worka. Myślę tez, ze nie premiera nie dotyczy syndrom Kurta Waldheima.. Jednak jak widzę, co jak platforma uchwaliła 9 marca br, ustawę o zwrocie obywatelstwa hitlerowcom, to nie byłby taki pewny. FRANEK DAVIDOWSKI Z jednej strony folksdojcz, z drugiej przymusowy robotnik w Gierłoży. Uległ wypadkowi, a leczony był w szpitalu Wehrmachtu, gdzie do zdrowia przywracał go głaskaniem sam Adolf Hitler. Jak mówimy o dziadku Kaczyńskim z KPP, to zapytajmy! Kiedy i w jakim trybie Matka Tuska i babcia po kądzieli otrzymali jako Niemcy w Polsce obywatelstwo! Osobna kwestia jest to, ze Steinbach twierdzi, ze wypędziliśmy z Polski Niemców. Informacje, że Davidowski był folksdojczem podała Marta Tusk w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" w kwietniu 2008 roku. BOLEK WAŁĘSA - LEIBA KOHNE-ojciec Lecha Wałęsy link do www I w tym przypadku jest masa wątpliwości. Ważniejszych wątpliwości.i nie z kategorii ojcostwa czy kapowania do SB. Ex prezydent twierdzi na forach w necie, że ojca w czerwcu 1945 roku zabili mu Niemcy. Z rożnych dokumentów wynika, ze miał jednak zejść z ziemskiego padołu w łóżku. Umarł w wieku lat 39. Umarł czy go zabito? Prezydent na to nie chce odpowiedzieć. Ojciec Bolek urodził się w 1907 roku w miejscowości Michałkowo koło Dobrzynia nad Wisłą. Kim był etnicznie? Kim była Matka Feliksa Kamińska, i babcia po kądzieli urodzona w 1916 roku, druga żona Leopolda Kamińskiego, nieznana z pochodzenia i dokumentów - Franciszka Glonek. Nieznanego pochodzenia bo wiemy tle, ze urodziła urodziła córkę Felixe w Ludwikowie. Zapewne w tym na wschód od Płocka. Genealodzy milczą w tej sprawie i podają - brak danych. Zatem nie wiemy nic na temat przodków Wałęsy od strony babci po kądzieli. Wschodnie okolice Płocka były siedzibą zboru ewangelickiego, dużą osada zniemczonych Żydów. (Maszewo) Czym było Michałkowo na początku XX wieku wieś w której na świat przyszedł Bolek? Było osadą kolonistów niemieckich. I nie chodzi tu bynajmniej o Niemców nawiezionych przez Himmlera oraz "polaka" Bach-Żelewskiego w ramach wzmacniania niemieckości i germanizacji Polski przez Einwandererzentrale Lietzmannstadt. Zarówno Dobrzyń nad Wisła i jego okolice, podobnie jak Wyszogród były ziemią obiecaną "niemieckich kolonizatorów. również zniemczonych Żydów. Ostatnio w archiwach "odnaleziono" metry archiwaliów dotyczących ziemi lipnowsko - dobrzyńskiej, które prawdopodobnie pokażą kim byli przodkowie Wałęsy. Tych archiwaliów nie można było odszukać jeszcze dwa lata tamu. Do tego trzeba dodać, iż archiwalia dotyczące okresu międzywojnia wytworzone przez starostwa powiatowe dla tej części Kujaw prawie się nie zachowały. Służba w SS i obozach. była tego powodem? Konwersje Żydów? Są bogate obszerne zespoły prorosyjskie, ale tych polskich po 1919 brak. ZAGINEŁY!? Podobnie jest na Podlasiu! Zbór, w którym Piłsudski wziął ślub ewangelicki liczył 1500 takich Niemco-Zydów. Z lektury książki prof. Lasika wynika, że największy procent SSmanów do obozów koncentracyjny dostarczyli. kujawscy folksdojcze. Wałęsa chwali się drzewem genealogicznym po mieczu, specyfikuje przodków aż do 1800 roku, ale jakoś się nie kwapi do pokazania przodków Feliksy Kamińskiej. Ktoś jednak zrobił mu drzewko. Już jego pobieżna analiza i konfrontacja z bazą JEWISHGEN.org pokazuje, że Kamińscy po matkach byli Żydami. A kim była babcia Wałęsy. Franciszka Glonek? W okolicy Włocławka żyje obecnie ponad 100 osób z takim nazwiskiem. Z bazy moikrewni.pl widać, iż największa ilość Glonków mieszka we. Włocławku. Inne miasta to takie typowo niemieckie: Tomaszów Mazowiecki, Piotrków Trybunalski, Sosnowiec. Można kpić z określenia tych miast jako niemieckie, ale uwaga! W Piotrkowie mieszkało 2 tys VD, w polskim Sosnowcu - 7 tyś, a jeszcze więcej w Będzinie i jego okolicach, prawdziwym zagłębiu zniemczonych Żydów. Co zatem w czasie II wojny robił Bolek Wałęsa, co robiła jego rodzina, jakie było prawdziwe nazwisko Wałęsów w XIX wieku? Dlaczego go zabito? Skąd filosemityzm Wałęsy i pokłady zaufania Rady Mędrców Europejskiego Syjonu? Zaufanie Sarkozego? Są rożne domniemania. Ja ich powtarzać póki co nie będę. To trzeba materialnie sprawdzić, wykluczyć albo potwierdzić. Czy byli na tej "niemieckiej ziemi" też niemieckim kręgiem kulturowym? To z tego powodu miłość Donka, niemieckiego Żyda? Jedno jest bardzo pewne. Wszyscy przodkowie Wałęsy po matce Kamińskiej byli halahicznymi Żydami. To Stąd milczenie Wałęsy na temat matki i jej przodków. Podobnie jest zaufaniem żydowskiej części SB z Gdańska w latach 1970 i 1980. Nie można zapomnieć, iż w archiwum IPN w Gdańsku są archiwalia wskazujące na to, że Wydarzenia Gdańskie, to w zasadzie zamach stanu na rząd Gomułki, to skuteczna próba zdekapitowania "Prawicowego Odchylenia" , to w końcu odwet za próbę rozliczeń, zbrodniarzy hitlerowskich, stalinowskich i zwykłych aferzystów żydowskiego pochodzenia. Zrodniarzy nigdy nie ściganych, rozliczeń zapowiedzainych na Zjazd w listopadzie 1968 r. W tym okresie Archiwim Państwowe dla m. Warszawy zniszczyło wszystkie sygnatury dotyczące warszawskich folksdeuczy - w zespole archiwalnym Starostwo Powiatowe Warszawskie z siedzibą w Aninie (1945 -50) Kto mógł go zrobić? Jaki jest udział Wałęsy w wywołaniu tych wydarzeń? (Tym się zajmijmy!!!!!) Jak to się stało, że ten na ówczas młody czowiek znalazł sie w samym centrum gdańskich wydarzeń? Tak blisko Gierka? Proces za 1970 rok to nie wszystko! Ważne są intencj, kto i po co to wywołał? Wałęsa to nie zwykły kapuś, to pierwsza linia nacjonalistow w żydowskiej diasporze w Polsce. Wg mnie od dość dawna! PAUL SARKOZY Babcia była z domu Thomas, Toht. Była protestantką. To ewidentnie wskazuje na to, że mogła i powinna być, i raczej była ona węgierskim folksdojczem. Prawdopodobnie ona sama lub jej cała rodzina została przesiedlona do Polski w ramach jej germanizacji. Baza ODESSA3.org pokazuje, pokaźną liczbę węgierskich Niemców o tym nazwisku przerzuconych z Polski w czasie II wojny swiatowej. Zapewne z tego powodu ojciec obecnego prezydenta Francji, węgierski emigrant, nie mógł bezpośrednio - nawet jako Żyd zamieszkać zaraz po wojnie we Francji. Musiał za to wstąpić do Legii Cudzoziemskiej. Nie jest to dziwne i nie budzi wątpliwości? Żyd pozbawiony ojczyzny, tzw. DPs, nie może zostać wpuszczony do Francji?! Baza nazwisk moikrewni.pl pokazuje w Polsce: 750 nazwisk Thomas, zamieszkałych okolice Złotowa, oraz 90 osób o nazwisku Toth - zamieszkałych glównie w Świdnicy. W Polsce mieszka też 135 osób o nazwisku Nagy. Kim są te osoby. Są rodziną Sarkozych? Byli folksdojczami? Wg Steinbach wypędzeniu. a tu proszę! Tylu "Niemców". Czy z powodu takich Niemców marzy się francuskiemu prezentowi wspólna Europa? W granicach II RP mieszkało milion Niemców. Ze spisu mozna wyczytać, ilu Żydów podawało się z Niemców Inne osoby. Centralny Rejestr Osób Poszukiwanych za zbrodnie hitlerowskie pokazuje, ze Niemcami w Bydgoszczy byli też. Sikorscy, jeden z nich był zbrodniarzem wojennym, inna baza pokazuje, że niejaki Gunter Waltz z Warszawy dostał w RFN wyrok 13 lat za zbrodnie na Podlasiu, za mordowanie Polaków, jeszcze inna wskazuje na prawie 15 tyś procesów sądowych w Warszawie prowadzonych przeciwko osobom działającym na rzecz okupanta hitlerowskiego, ostatnio na wielu poszukiwaniach odnalazła się 10 mb. decyzji o pozbawieniu obywatelstwa łodzian. Dotyczy i to jedynie dla Łodzi - Śródmieścia., VD w Łodzi byli Polańscy, Gąsiorowscy, Bartoszewscy, Bautzitp. W Warszawie na współpracę z Hitlerem poszli Bartoszewscy -rodzona siostra pseudo profesora (zwolniony przez Niemców z obozu w Oświęcimiu!) bez legalnej matury wyszła za mąż w czasie okupacji za oficera Wermachtu!!!. INFONURT2
Kat Morel w ocenie Albina Siwaka Przecież to generał Zygmunt Berling napisał błagalny list do Stalina pisząc:
„ Błagam was, towarzyszu Stalin , nie dajcie Żydom wymordować polskich patriotów”. A chodziło o to ,ze na terenach do Wisły już wyzwolonych szalało zydowskie UB. Z raportów polskich oficerów do Berlinga wynikało że na terenie wyzwolonym UB aresztowało bez sądu i zamordowało ponad pół miliona Polaków. Więc jak mogli w tym czasie zabić 1000 Żydów, skoro mieli oni w reku władze i popełniali zbrodnie nie licząc się z nikim i z niczym?
Wizerunek kata Salomona Morela Pochodzil z niewielkiego polskiego miasteczka Grabowo i nazywal się Salomon Morel.Jakie przezycia, doswiadczenia i uwarunkowania genetyczne decyduja, ze czlowiek staje sie nieludzki? Czy w kazdym z nas drzemie potencjalna bestia? Czy gdzies w zakamarkach duszy i umyslu ludzkiego istnieje cos w rodzaju instynktu barbarzynskiego? Jaka trzeba przebyc droge, aby z ofiary stac sie katem? To ostatnie pytanie bedzie chyba najbardziej istotne w niniejszym szkicu. Wiek XX bowiem, jak okreslil to kiedyś Prymas Tysiaclecia, byl wiekiem totalizmow. System totalitarny, zarowno brunatny, jak i czerwony, budowali nie tylko Hitler, Lenin, Stalin, Himmler, lecz dziesiatki pomniejszych wykonawcow ich zbrodniczych koncepcji. Niniejszy tekst bedzie proba ukazania jednego z funkcjonariuszy systemu totalnego. Czlowieka, ktorego juz samo nazwisko, wywoluje do dnia dzisiejszego przerazenie u ofiar jego ,,skutecznej pracy".
,,Partyzant" To ze byl Zydem akurat nie dowodzi niczego. Ostatecznie, bowiem w Urzedzie Bezpieczenstwa Publicznego bylo wielu rodowitych Polakow, ktorych czyny trudno ocenic inaczej, anizeli jako zbrodnicze. Nie wiadomo do konca, w jaki sposob Morel przetrwal okupacje hitlerowska i zaglade Zydow. Po wojnie, bedac oficerem UB opowiadal rozne wersje. W jednej glosil, ze byl przesladowany w niemieckich obozach koncenracyjnych, co nie bylo zgodne z prawda, poniewaz w zadnym obozie nie przebywal. Amerykanski dziennikarz (zresztą zydowskiego pochodzenia) John Sack w ksiazce ,,Oko za oko" podaje, ze rodzina Morela zostala zlikwidowana rzekomo przez polskich kolaborantow, a brat Salomona zastrzelony (bedac podobnie jak on w partyzantce) przez Polakow. Owszem, po wojnie Morel maltretujac Polakow utrzymywal, ze jego brata zamordowali Polacy. Nie powiedział tylko dlaczego... W istocie bowiem Morelowa partyzantka byla zwykla kilkuosobowa banda przestepcza, dzialajaca na Lubelszczyznie i ,,zyjaca" glownie z gwaltow i rabunkow. Tak przynajmniej stwierdzil Mateusz Wirwich, autor znakomicie udokumentowanej ksiazki ,,Lagier Jaworzno". Wyrwich podaje, ze brata Morela za pospolite rabunki zlikwidowali ludzie Grzegorza Korczynskiego (Kilianowicza) z komunistycznej Armii Ludowej. Natomiast Salomonowi udalo sie uniknac losu brata i w ten sposob trafil do grupy Korczynskiego. Przez kilka miesiecy obieral ziemniaki w ,,brygadzie". W 1943 roku skorzystal z okazji i uciekl do Zwiazku Sowieckiego, skad wrocil na ziemie polskie kilkanascie miesiecy pozniej.
Krwawy debiut Krotki pobyt w Sowietach pozwolil Morelowi na poznanie prawdziwej wladzy w tym kraju. Wiedzac lub domyslajac sie, jak bedzie wygladala ,,nowa" Polska wstapil do Urzedu Bezpieczenstwa. Szybko został mianowany komendantem obozu w Swietochlowicach. Teoretycznie miejsce to przeznaczono dla ,,volksdeutschow" i ,,faszystow niemieckich", w praktyce przetrzymywano tam wielu Slazakow oraz Niemcow, nie posiaajacych nic wspolnego ze zbrodniami gestapo, SS i eksterminacja w obozach zaglady. Decydowala odpowiedzialnosc zbiorowa. Wspomniany juz wyzej John Sack poswiecil 7 lat na badania archiwalne, zbieranie relacji i dokumentacji na temat bardzo malo znanych zbrodni dokonywanych na Niemcach przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa pochodzenia zydowskiego. Zebrany material w znacznej czesci zawiera opis sadystycznych mordow, maltretowania oraz eksterminacji wiezniow. Ze wzgledu na wstrzasajace opisy i relacje, wszystkich zainteresowanych odsylam do ksiazki ,,Oko za oko". Nie wiadomo do dnia dzisiejszego, jaka jest liczba zamordowanych przez Morela i zaloge obozu. Z licznych relacji wnika, ze mordowal on osobiscie. Ulubiona jego metoda bylo masakrowanie czaszki nieszczesnika drewniana noga stolka... W Swietochlowicach, calkiem mozliwe, ze w wyniku wyczynow Morela i jego ludzi, usmiercono kilka tysiecy osob. Wielu z nich ze zbrodniami nazizmu nie mialo nic wspolnego. Eksterminowano za jezyk, ktorym się poslugiwali, lub za zamieszkiwanie na Slasku.
Jaworzno: eksperyment na wielka skale Towarzysze z bezpieki i partii doceniajac zapal i gorliwosc Morela, powierzyli mu nowe, ,,zaszczytne" zadanie. Mianowano go komendantem specjalnego obozu dla niepelnoletnich i mlodocianych wiezniow politycznych w Jaworznie. W zamysle ,,specjalistow" z bezpieki mial to byc nowatorski, oparty o sprawdzone" sowieckie metody, oboz. Socjalistyczna resocjalizacja miala objac mlodocianych, ,,politycznych"- czlonkow mlodziezowych szkolnych i akademickich organizacji konspiracyjnych i antykomunistycznych. Za kilka ulotek, wypisanie na murze antybolszewickiego hasla otrzymywali po kilka lub kilkanaście lat wiezienia. W aresztach bezpieki przechodzili katusze śledztwa polaczone z torturami. Propaganda na ogol nazywala ich bandytami i wykolejencami. Progresywne wiezienie dla mlodocianych w Jaworznie umieszczono na terenie pohitlerowskiego obozu. Po roku 1945 w obozie wieziono Slazakow i Niemcow. Od 1947 roku, w ramach akcji Wisla, w transportach zaczeto zwozic Ukraincow. Dla wielu z tych ludzi wspomnienia obozowe, mialy pozostac ostatnimi w zyciu. Czy oboz w Jaworznie mial przetracic kregoslupy tej hardej i jednoczesnie jakze polskiej mlodziezy? Czy tez towarzysze z bezpieczenstwa mieli inne, ukryte cele? Niejaki Roman Z., eks-oficer MBP ktoremu podlegal oboz w Jaworznie, otwarcie powiedzial autorowi o prawdziwych celach inicjatorow powstania obozu: Mieli byc naszymi poddanymi, donosicielami, gotowymi pod wplywem strachu sprzedawac najblizszych i przyjaciol. Po latach ,,cwiczen" w obozie, rozeslani do miast, mieli tworzyc legiony kapusiow, wzmacniajac w ten sposob urzedy bezpieczenstwa, ORMO i milicje. Chciano z nich zorganizowac kadre niskoplatnych donosicieli. Ale najpierw miano zlamac ich morale, odmozgowic, wzdrzec dusze, przekonać ze polskie harcerstwo to ostoja reakcji, Pilsudski byl agentem austriackim, a dowodcy AK poplecznikami gestapo. To bylo jedno z zadan Morela. Inne to: wpajanie permamentnego strachu, pozbawianie mlodych ludzi jakichkolwiek nadziei, lamanie godnosci i charakteru. Stosowal rozne metody.
Wy bandyci Wysoki barczysty kapitan byl szybko zapamietywany przez wiezniow. Pierwsze transporty mlodocianych wiezniow politycznych trafily do Jaworzna wiosna 1951 roku. Salomon Morel zawsze wital nowo przybylych. W ksiazce ,,Lagier Jaworzno" sa relacje opisujace transporty do obozu. Jeden ze skazanych, Ryszard Mateusz, tak wspominal pierwsze zetkniecie z Morelem:(...) W mowie powitalnej, pelnej wulgarnosci rzekl: Wy bandyci. Przybyliscie tutaj, aby ciezka praca zrehabilitowac sie za zbrodnie popelnione wobec Polski Ludowej. Tu obowiazuje bezwzgledna karnosc i posluszenstwo wobec przelozonych. Ten, ktory bedzie się sprzeciwial regulaminowi - zginie! Morel czesto i chetnie uzywal epitetu ,,bandyci". Jeden z ,,jaworzniakow" Mieczyslaw Pawlowski zapamietal, ze: (...) Kiedy przyjechalismy do obozu, Morel stanal w rozkroku jak gestapowiec i zapytal nas za co siedzimy. Jeden z kolegow powiedzial, ze za dzialalnosc polityczna. Morel wydarl sie: Polityczni to byli przed wojna. Wy jestescie bandytami! W jednym z numerow pisma młodocianych wiezniow ,,Jaworzniacy" ukazala sie podobna relacja Witolda Czerwinskiego: (...) Jestem naczelnikiem wiezienia w Jaworznie. Zaraz wam powiem po co tu przyjechaliscie. Teraz spojrzcie w gore i popatrzcie na blekitne niebo. (...)No, przyjrzeliscie sie? To dobrze, bo chcialem wam powiedziec, ze nikt z was nie zobaczy tego nieba na wolnosci. Tu zdechniecie. Ja osobiscie dopilnuje, zebyscie zdychali na suchoty. Na dowod tego, ze mowie prawde przeczytam kilka nazwisk z tego transportu. Te osoby prosto z tego miejsca pojda do bunkra na 14 dni. Potem bil wiezniow, gdy twierdzili, ze siedza za dzialalnosc polityczna. Bil do tej chwili, gdy stwierdzili, ze sa bandytami. ,,Byliscie w bandach i jak bandyci bedziecie tu traktowani". Prawdopodobnie po dwoch latach Salomon Morel zostal odwolany z stanowiska komendanta obozu, choc do 1956 roku nadzorowal Osrodki Pracy dla Wiezniow. Przez Jaworzno w latach 1951-1956 przeszlo ok. 10 tys. wiezniow.
Niedoszly azylant Przez dlugie lata o Jaworznie i Salomonie Morelu nie mozna bylo mowic, ani pisac. Rabka tajemnicy uchylono dopiero po 1989 roku. Slaska reporterka Grazyna Kuznik dotarla do Morela, starszego pana mieszkajacego w jednym ze specyficznych osiedli Katowic, zamieszkałych glownie przez eks-funkcjonariuszy rozmaitych peerelowskich sluzb mundurowych. Uslyszala: Dzisiaj nie powinno sie w ogole wracac do tamtych spraw. To powinno byc zakazane. Zadam, aby o tym nie pisac. Na poczatku lat 90-tych Glowna Komisja Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu wszczela dochodzenie przeciwko Morelowi w zwiazku z jego dzialanoscia w Swietochlowicach. Kilka miesiecy pozniej Morel wyjechal z kraju. Widziano go w Szwecji, gdzie przedstawial sie, jako ofiara nagonki antysemickiej! Azylu politycznego nie otrzymal, a szczególne zainteresowanie prasy szwedzkiej i niemieckiej jego osoba spowodowalo, ze musial opuscic ten kraj. Potem przez pewien czas przebywal w Izraelu, gdzie usilowal zalatwic, przez bylych ubowcow zamieszkalych w tym kraju, staly pobyt i emeryture. Plany te spelzly na niczym i swoja odyseje Morel zakonczyl w Polsce. Mimo, ze w tej chwili nie jest poszukiwany przez prokurature, ukrywa sie. Przez jakis czas mieszkal w Opolu, u swego zastepcy z Jaworzna - Franciszka P."
Opracowano na podstawie artykulu Dariusza Goszczynskiego:Wizerunek
kata, Nasza Polska 12.09.1996
http://homepage.interaccess.com/~netpol/POLISH/public/mor.html
"Były komendant obozu UB w Świętochłowicach Salomon Morel, którego katowicka prokuratura oskarża o doprowadzenie do śmierci co najmniej 1538 więźniów, nie będzie już otrzymywał renty. Decyzję o wstrzymaniu wypłacanych Morelowi przez państwo polskie świadczeń wydał w piątek Jacek Włodarski, dyrektor Biura Emerytalnego Służby Więziennej. Mieszkający obecnie w Izraelu Salomon Morel nie stawia się przed polskim wymiarem sprawiedliwości, natomiast władze tego państwa odmówiły deportacji zbrodniarza. Wprawdzie Morel może odwoływać się od decyzji, ale musiałby stawić się przed polskim sądem. A na to raczej nie będzie miał ochoty.
- Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiadał, iż podjęte zostaną kroki, które sprawią, że osoby unikające stawienia się przed polskim wymiarem sprawiedliwości, a wobec których prokuratura przygotowała akt oskarżenia, zarzucając im popełnienie zbrodni komunistycznych, zostaną pozbawione wypłat świadczeń – przypomina Paweł Wilkoszewski, asystent ministra sprawiedliwości. Salomon Morel otrzymywał dotychczas od państwa polskiego rentę w wysokości prawie 5 tysięcy złotych. W Polsce oskarżony jest o zbrodnie ludobójstwa. Na początku lat 90-tych Salomon Morel uciekł do Izraela. Uniknął w ten sposób procesu w Polsce. Dziś ma 87 lat. Mieszka z rodziną córki w Tel Awiwie. Morel był komendantem obozu pracy dla Niemców i polskich volksdeutschów. W obozie zginęło, bądź zmarło z wycieńczenia 1538 więźniów. Według świadków, byli torturowani i mordowani."
http://hotnews.pl/artpolska-700.html
Ps. Chyba nie macie zludzen ze ten klasyczny przyklad talmudycznego mordercy i kata, nigdy nie zostanie przekazany Polsce i osadzony.
Komentuje Albin Siwak str 63/65 BEZ STRACHU t III , po książke dzwoń do autora tel 22-611-9755
Ale najważniejsze wg dyr dept Izraela to, ,zen ekstradycja zbrodniarza nie może nastąpić , „bo w tym czasie szalał w Polsce antysemityzm” i to jest najważniejsze , gdyż nie osądziliby Morela w Polsce uczciwie . Jak mógł szaleć ten antysemityzm , skoro całą władze w UB mieli Żydzi? Jak mógł szaleć antysemityzm kiedy całe MSW było w rękach Żydów? I jak mógł szaleć antysemityzm kiedy w kolejnych biurach politycznych siedzieli tacy Żydzi jak Werbla, który każdą prawdę o Żydach fałszował tak aby Żydzi wypadli korzystnie? Nigdy taki Werblan nie był sam w tym biurze.. Zawsze musiało ich być tylu żeby Polaków przegłosować , ( przypomnę sprawę Zambrowskiego , którego Gomułka wyrzucił z biura, a Michnik i jego drużyna przy pomocy polskich studentów , „pożytecznych idiotów” , niemalże wymusili na Gomułce jego powrót do biura politycznego). Pisze Si Levartov , ten od spraw miedzynarodowych w Izraelu , że lepiej by Polska ścigała tych co zabili po 1945 roku 1000 Żydów. Trzeba być Żydem żeby coś takiego wymyslec! Przecież to generał Zygmunt Berling napisał błagalny list do Stalina pisząc: „ Błagam was, towarzyszu Stalin , nie dajcie Żydom wymordować polskich patriotów”. A chodziło o to ,ze na terenach do Wisły już wyzwolonych szalało zydowskie UB. Z raportów polskich oficerów do Berlinga wynikało że na terenie wyzwolonym UB aresztowało bez sądu i zamordowało ponad pół miliona Polaków. Więc jak mogli w tym czasie zabić 1000 Żydów, skoro mieli oni w reku władze i popełniali zbrodnie nie licząc się z nikim i z niczym? Aloe dziwić się nie można dyr dept . Przecież Giremek też pokazał Polakom jak nas ocenił. Niejednokrotnie publicznie szydził z Polaków i mówił , co z nimi należy zrobić. A przecież pan dyrektor tego departamentu w Izraelu, to bliski kuzyn naszego Gieremka. I to nie Polacy wymyślili , tylko ten Sai Levartov sam mówił , że Gieremek, to jego bliski kuzyn i tez nazywał się LEWARTOW. Zadajmy sobie pytanie: Jak to jest , że Żydzi bez przerwy za wszystko domagają się odszkodowań i przeprosin, i to olbrzymich?Jak to jest, że nasi prezydenci na wyścigi jadą i przepraszają Żydów za Jedwabne i za wszystko co Gross napisał, ale Polaków nikt nie przeprasza np. za morderstwa popełnione przez Morela? Za te dzieci półtora roczne, które z lubością mordował. Za wbijanie w odbytnice nogi od stołka itd. itd. Za fakt , że w Jedwabnem żydowskie NKWD pozabierało setki mężczyzn , którzy już nigdy nie wrócili do swych rodzin i o których pamiętali i pamiętają ludzie w Jedwabnem. Za fakt że po wyzwoleniu Polski, na terenach Rzeszowszczyzny, NKWD złożone z Żydów, którzy uciekli przed Niemcami a powrócili z Armią Czerwoną , zorganizowało obóz, w którym zamknęli właścicieli młynów i tartaków, olejarni i sklepów, którzy przed wojna byli konkurencja dla Żydów. I te 6500 osób pojono wapnem lasowanym, żeby popalić im wnętrzności i zamordować ich w męce. I wszystko to robili : dla dobra Polski Ludowej”, bo „likwidowali wrogów Polski” jak podali w swych raportach. I gdyby nie fakt że tacy Żydzi jak Werblan stoją na straży, by prawda nie mogła ujrzeć światła dziennego, to takich Moreli byłoby w Polsce na tysiące. Ale wciąż są tacy jak Borowski, Michnik,Dorn, Janas , Osiatynskin i inni doradcy prezydenta Komorowskiego czy jego zona lub doradcy pana premiera ( Tuska) jak Krzysztof Bielecki, ( który przypomnę – w Davos stwierdził publicznie , że okres PRL był po stokroć gorszy niż okupacja niemiecka, ale nie zająknął się że to jego pobratymcy Żydzi mordowali Polaków) Żaden z polskich dziennikarzy nie powie prawdy, chociaż ją zna , bo wyrzuca go z dobrze płatnej pracy. Ale naród nie jest głupi! Wciąż są Polacy, którzy zastanawiają się nad dzisiejszą rzezcywistościa. Wystarczy porozmawiać z ludźmi którzy mówią : „ Szydzili z sekretarzy w PRL, że ich przywożą w”teczkach” i mianują na stanowiska. A co teraz zrobili z ordynacją wyborczą? Maja sposób na ciągłe bycie u władzy , te tzw. „jedynki” na listach wyborczych. I każde kolejne wybory oznaczają że naród ( a przynajmniej jego część)n wybierze ponownie swych ciemiężycieli i zdrajców.” Niestety wielu Polaków tego nie widzi. Świadomość Polaków sięgnęła bruku. Upadła w szambo. INFONURT2
Zrozumienie demoluda Infonurt2 : Autor naukowo wyjaśnia trudności ze zrozumieniem demoluda ( mieszkańca krajów „demokracji ludowej”) przez ludzi normalnych. Apel zaś autora o zrozumienie nas przez tzw wolnych ludzi w rzeczywistości był odpowiedziany potwornym , kryminalnym systemem prymitywnego kapitalizmu wprowadzonym przez psychopatów Zachodu Rozumienie ludzi normalnych , tych wybitnych i tych przcietnych , którym wypadło żyć pod rządami patokratycznymi , ich ludzkiej natury i jej odpowiedzią w tej samej odmiennej rzeczywistości , ich sposobu pojmowania tej rzeczywistości i ich pragnień, ich koniecznego przystosowania się i uodpornienia , wraz z trudnościami i negatywnymi skutkami tych procesów koniecznych , jest warunkiem „ sine qua non” takiego postępowania ,które wymagałoby skutecznie ich dążenia ku poprawie wearu8nków , odbudowie ustroju normalnego człowieka i duchowej rehabilitacji człowieka io społeczeństwa. Mogą zmieniać się formy tego protestu i dążenia do ustroju normalnego człowieka. Mogą zmienić się koncepcje form ustrojowych lub politycznych, w jakich ci ludzie chcieliby odzyskać prawo do życia w sprawiedliwej wolności. W tej dziedzinie występują oczywiście różnice zdań. Są to jednak sprawy drugorzędnej wagi, w których społeczeństwo wiedzione wspólnym celem wykazuje znaczną tolerancję i zgodliwość. Przyjęcie przez naukowców i polityków w kraju normalnego człowieka tej naszej wiedzy praktycznej, jaką zdobywaliśmy w codziennym doświadczeniu minionych lat, jest psychologiczną niemożliwością. Jest to wiedza nieprzenośna i dlatego wysiłki dziennikarzy i literatów nie mogą TEGO DOKONAĆ. Analogiczna jest wiedza ,ujęta w przyrodniczym języku obiektywnym, jak to przedstawiono powyżej, staje się przenośna pod oceanami do rożnych obszarów kulturowych i może się stać trwałym dorobkiem postępu ludzkiego. Ta wiedza działa bowiem jak najlepsze lekarstwo , albo jak szczepionka uodparniająca przeciwko pojawieniu się patokracji. Może on a[pozwolić przewidywać tragiczne skutki i im zapobiegać lub likwidować powstałe już zjawiska panerogenne. Ludzie którym przypadło żyć w tym dziwnym świecie odmienności , stają się dlatego trudno zrozumiali dla tych , którzy nieszczęścia nie doznali . To zrozumienie utrudniają jeszcze bardziej te wspomniane już z doktryny,które nadają tej odmiennej rzeczywistości charakter ideologiczny, jaki u nas dawno odesłano w świat surrealizmu. Nie zdając sobie sprawy ze zmian , jakie głęboko wyryły się w osobowości ludzkie, nie można niczego słusznego radzić. Naciski z zewnątrz, które opierają się na kategoriach w wolnym świecie powszechnie przyjętych, zmierzają do narzucenia systemu ekonomicznego, który w międzyczasie utracił swoje historycznie uwarunkowane korzenie, klub niosą zamiar wyzyskania słabości narodu wychodzącego spod władzy patokracji, prowadzą tylko do hamowania procesu zdrowienia narodów i do innych poważnych trudności. ( w Polsce wprowadzono „prywatny morderczy kapitalizm” z zewnątrz- przyp. Info 2) Niechaj więc ci ludzie , którzy zbyt mało rozumieją tę rzeczywistość odmiernn, nie wpychaja tych narodów w ramy żadnych politycznych czy ekonomicznych, które nie są adekwatne do zaistniałej rzeczywistości, ale przezwycięzając własny egotyzm i opisane niecodzienne trudności , starają się zrozumieć te społeczeństwa w adekwatnych kategoriach obiektywizmu psychologicznego. Większe zaś zaufanie do normalnych ludzkich natur poepsza szanse rozwiązywania tych najytrudniejszych problemów współczesności.
Ponerologia - autor : Andrzej Łobaczewski, wyd. ostoja @ostoja.pl, www.ostoja.pl tel : 12-283-6301
Ponerologia KORZENIE ZŁA (Nieznany Świat nr. 8/2004)
Prezentowany tekst jest pod wieloma względami niezwykły, zarówno ze względu na jego rodowód, jak i osobę, dzięki której powstał. Mariana Wasilewskiego - polskiego naukowca mieszkającego od dwudziestu kilku lat w Stanach Zjednoczonych - czytelnicy Nieznanego Świata mieli okazję niedawno poznać dzięki zamieszczonej na łamach naszego miesięcznika publikacji, w której autor ujawnił pewne nieznane fakty z życia jasnowidza, ojca Czesława Klimuszki (zob. nr. 6/2003 NŚ. Moje spotkanie z ojcem Czesławem Klimuszką). Jednak Marian Wasilewski jest przede wszystkim autorem wydanej przez Polsko-Amerykański Komitet Etniczny - Oddział New Jersey w 1983 r. w Waszyngtonie niezmiernie interesującej książki Psychiczne źródła komunizmu, której dwieście kilkadziesiąt egzamplarzy ofiarował niedawno naszej redakcji. Tym, co wydaje się absolutnym novum przy okazji drążenia problemów związanych z wszelkiego rodzaju ideologiami i systemami tolitarnymi, jest zwrócenie przez polskiego badacza uwagi na niedostrzegane zazwyczaj psychiczne i duchowe aspekty analizowanych zjawisk. Rozmowa, którą dziś drukujemy, jest zapisem wywiadu, jakiego Marian Wasilewski udzielił przed 20 laty właśnie w związku z wydaniem Psychicznych źródeł komunizmu rozgłośni Głos Ameryki. On sam pisze o tej sprawie tak: Czym jest zło? Jeśli uznać, że stanowi przyczynę cierpienia, to już Budda, na swój sposób, rozprawił się z nim, a jednak stale ono nas neka. Mieszkając w USA miałem szczęście poznać Andrzeja Łobaczewskiego, który jako psycholog-klinicysta ukuł zaczerpnięty z greki termin: PONEROLOGIA. Zawarł w nim wyniki swoich wieloletnich badań, stanowiących swego rodzaju uzupełnienie etyki, ale w ujęciu niejako psychiatrycznym. Niestety, nie zawsze miał możliwość przebicia się ze swoją wiedzą i większość jego prac, o ile wiem, nie była opublikowana. Bliższy kontakt z Andrzejem Łobaczewskim skłonił mnie do zapoznania się także z innymi materiałami o podobnej problematyce, przemyconymi z byłego Związku Sowieckiego i z Węgier. Ponieważ w tamtym czasie (był to rok 1984) udzieliłem kilku wywiadów związanych z wydaniem mojej książki “Psychiczne źródła komunizmu”, postanowiłem jeden z nich poświęcić temu właśnie tematowi. Zawarte w nim wypowiedzi zostały sformułowane wspólnie z Andrzejem Łobaczewskim, który wtedy nie ujawniał swego autorstwa. Mimo, ze było to dość dawno, przypuszczam, że problem nie jest dostatecznie spopularyzowany. Wspomnianą rozmowę przeprowadził dziennikarz radia Głos Ameryki Andrzej Holik.
ANDRZEJ HOLIK: Mówił Pan kiedyś o wpływie osób dotkniętych pewnymi anomaliami psychicznymi - na rozwój stosunków społecznych. Także jeden z rozdziałów Pana książki ma tytuł Społeczne struktury zła. Czy zechciałby Pan powiedzieć o tym coś więcej? MARIAN WASILEWSKI: Cieszę się, że Pan o to właśnie pyta, chociaż temat częściowo wykracza poza treść opublikowanej pracy. Z niektórymi wynikami badań psychologicznych zetknąłem sie już po jej napisaniu i dlatego chętnie o nich tu powiem. Wymagają jednak pewnej wypowiedzi przygotowawczej, bez której trudno uchwycić istotę sprawy. Przede wszystkim chciałbym nawiązać do tzw. filtrów społecznych, stanowiących barierę ograniczającą świadomość normalnych, psychicznie zdrowych ludzi. Wiadomo, że jednym z tych filtrów jest język. Z pełnienia przez język takiej właśnie roli pochodzi wieloznaczność, a właściwie dwoistość znaczenia słów, umożliwiająca ochronę naszego ja, w tym także racjonalizację psychiczną, ułatwiającą spełnianie egoistycznych pragnień. Innym filtrem jest dwuwartościowa logika (prawda - fałsz), dominująca w naszej kulturze. Jest przystosowana głównie do poznawania świata zewnętrznego, a nie psychiki człowieka. Jeszcze innym - społeczna treść doświadczeń. Każe ona przystosowywać się do postawy i poglądów innych ludzi, aby uniknąć izolacji w przypadku gdy nasze poglądy i postępowanie nie są powszechnie akceptowane. Ponadto istotną rolę pełnią wierzenia, stereotypy, nawyki, itp. W tych warunkach wytworzył się system myślenia zdroworozsądkowego. Uszlachetniony zdrowy rozsądek usiłuje pogodzić realia świata zewnętrznego z całokształtem naszych reakcji uczuciowych i postaw emocjonalnych. Kształtuje normy współżycia, akceptuje moralne oburzenie w przypadku ich naruszenia. Jest - i słusznie zresztą - powszechnie szanowany. Nasz zdrowy rozsądek zamyka się jednak w obszarze ograniczonym ową barierą, utrudniającą obiektywne spojrzenie na świat, a głównie na siebie, na innych ludzi i w ogóle na sprawy społeczne.
A. H. : Czy oznacza to, że psychologia może tę barierę przełamać? M. W.: Może nie tyle przełamać, co przekroczyć. Chyba można już dziś twierdzić, że rozwój psychologii głębi, a przede wszystkim ogromny postęp w dziedzinie badań testowych, jaki dokonał się w ciągu ostatnich kilkunastu lat, umożliwia przekroczenie tej bariery w oparciu o obiektywne badania naukowe. Pozostaje jednak jeszcze do pokonania to, co można by nazwać bezwładnością paradygmatu naszej kultury. Trzeba także pamiętać, że naukowcy są też ludźmi podlegającymi owym ograniczeniom.
Powrócę jednak do głównego tematu. Otóż światowe statystyki wykazują, że w różnych krajach i warunkach życia od 2% do 4% ludzi stanowią jednostki psychicznie chore lub upośledzone. Mają one zwykle różnego rodzaju ubytki sprawności psychicznej, ale nie stanowią poważniejszego zagrożenia dla innych ludzi, a w każdym razie zagrożenia na skalę społeczną.Ludzie normalni są zwykle bardzo zróżnicowani pod względem charakteru, typów psychicznych, kierunku zainteresowań i sprawności. Jest to wielkim darem natury, umożliwia bowiem wszechstronny rozwój ludzkości.
Istnieje jednakże pewien rodzaj chorób lub deficytów psychicznych, których objawy są na tyle umiarkowane lub pokryte dysymulacją, że otoczenie ich nie postrzega i ocenia zazwyczaj postępowanie takich osób w zdroworozsądkowych kategoriach moralnych.
A. H. : Takie choroby, jeśli istnieją, to prawdopodobnie musiały istnieć zawsze. Czy postrzeganie ich umożliwiają dopiero nowoczesne metody badań psychologicznych? Czy dawniej nic o nich nie wiedziano? M. W. : Oczywiście istniały one zawsze i były postrzegane przez licznych specjalistów. Nie dostrzegało ich jednak i nadal nie dostrzega społeczeństwo, zwyczajni ludzie. Specjaliści natomiast mieli trudności w diagnostyce. Nowoczesna diagnostyka, a głównie metody testowe pozwalają dziś wyodrębnić tego rodzaju przypadki. Ich liczba przekracza około dwukrotnie liczbę innych osób chorych lub psychicznie upośledzonych w stopniu postrzegalnym dla otoczenia. Lecz tylko niektóre z nich, stosunkowo nieliczne, można uznać za złogenne, tzn. mogące szkodzić innym ludziom bądź to z ich bezpośredniego otoczenia, bądź też na skalę społeczną.
A. H. : Jakiego rodzaju schorzenia ma Pan na myśli? Czy może Pan podać jakieś charakterystyczne przykłady? M. W. : Specjaliści wskazują na niektóre charakteropatie, spowodowane organicznymi uszkodzeniami mózgu. Na przykład pola frontalne kory mózgowej stanowią ośrodek wewnętrznej projekcji pojęć abstrakcyjnych i wyobraźni, pozwalający na ich ogląd i krytyczne przetwarzanie. Uszkodzenie tych pól, szczególnie dokonane we wczesnym dzieciństwie lub w czasie porodu, powoduje wyrastanie dotkniętych nim osób na patologicznych egotyków, mściwych fascynatów i fanatyków. Jeżeli matka, na przykład, jest dotknięta takim ubytkiem psychicznym odbija się to nieuchronnie, w fatalny sposób, na wychowaniu dzieci, powodując u nich ciężkie dewiacje psychiczne. Wpływ matki przechodzi, bowiem na dzieci na drodze identyfikacji, sugestii, fascynacji, albo wyzwalając postępowanie protestujące, odwrotne do tych wpływów. Środowisko społeczne, jak już wspomniałem, uznaje zwykle takie jednostki za psychicznie normalne, a ich postępowanie interpretuje w kategoriach moralnych. Umożliwia to im fascynatorskie oddziaływanie, nieraz na szeroką skalę społeczną. Wiele wskazuje na to, że do tej kategorii osób można zaliczyć Stalina, Pol Pota lub Chomeiniego. Na podstawie opinii specjalistów, których nazwiska nie mogą być tu podane, przekazanych głównie ze Związku Sowieckiego, można przypuszczać, że Breżniew nie zdradzał żadnych tego typu ubytków psychicznych. Natomiast u Andropowa dopatrują się wyraźnych symptomów psychopatycznych. Takie makroskopowe oceny powinno się potwierdzić szczegółowymi badaniami klinicznymi, co praktycznie nie wydaje się możliwe. Do anomalii psychopatycznej, jako szczególnie znaczącej, powrócę jeszcze później. Innym rodzajem schorzenia organicznego są uszkodzenia międzymózgowia, które jest ośrodkiem regulacyjnym samej pracy mózgu. Utrzymuje także tonus hamowania w korze mózgowej. Ośrodek ten jest wrażliwy na agresje bakteriologiczne. W celu zilustrowania tego typu schorzenia przytoczę tu wypowiedź pewnego polskiego klinicysty (niestety jeszcze nieopublikowaną), którego nazwiska również nie mogę podać: Proces myślenia przebiega u nich szybko, ale z obniżoną dokładnością. Bardzo łatwo spychają z pola świadomości skojarzenia niewygodne i przechodzą do wypowiedzi paralogicznych. Bywają skłonni do wyznawania różnych, niezbyt dojrzałych ideologii. Co obmyślą w ciągu bezsennych nocy, rano rzucają na papier z paranoidalnym poczuciem genialności. Są asteniczni i na codzień bywają łagodni, ale rzeczową krytykę przyjmują z urazą, czasem reagując epitetami pod adresem krytyka. O jednym z cięższych przypadków tego typu tak pisał Wasylij Grossman: “… był zawsze delikatny i miękki, uprzejmy. A jednocześnie cechowała go niezmącona ostrość, bezwzględność i brutalność wobec przeciwników politycznych. Nigdy nie dopuszczał możliwości, że mogą oni mieć minimalną słuszność, lub że on sam może choć trochę nie mieć racji”. Ludzie tacy wykazują pewną podwójność osobowości. Zachowują bowiem normalne ludzkie dziedzictwo, oparte na prawidłowym podłożu instynktowym. Ich twórczość, po odfiltrowaniu patologicznych zniekształceń, w wielu przypadkach może służyć dobru społeczeństwa. Dlatego trudno się dziwić, że często znajdują oddźwięk w świadomości innych ludzi, osłabiając ich zdolność do posługiwania się zdrowym rozsądkiem.
A. H. : Opis ten chyba odpowiada osobowości Lenina. Czy zgadłem? M. W. : Być może. Myślę jednak, że należy zachować pewną powściągliwość w ocenie twórców ideologii. Chciałem tylko pokazać, że twórczość ta może być nośnikiem wpływów patologicznych, atakujących świadomość społeczeństwa. Na przykład dotychczas nie jest wyjaśniona naukowo zagadka, jak mogło dojść do tego, że naród niemiecki wybrał sobie na przywódcę psychopatę, a następnie wykonywał jego rozkazy także w czasie, gdy Hitler był już psychicznie chory w stanie kwalifikującym do leczenia zamkniętego? Omówię teraz pewną anomalię psychiczną, która ma zasadniczy wpływ na przebieg procesów złogennych w skali społecznej. Przedstawione już charakteropatie mają zwykle znaczenie inicjatywne, tworzą zaczyn chorobowy, wgryzający się w tkankę humanitarnych ideologii i działający fascynująco na otoczenie. Potem przychodzą inni bez których procesy złogenne nie mogłyby rozwinąć się na tak wielką skalę, jaką wyrażają się dziś ustroje totalitarne. Ci inni to osoby dotknięte psychopatią. Chyba wiekszość specjalistów nie wątpi już dziś, że tzw. psychopatia właściwa przekazuje się dziedzicznie. Częstotliwość występowania jest w przybliżeniu równa częstotliwości daltonizmu i wynosi okolo 3-ch promil. Jednakże badanie samej anomalii i jej wpływu na procesy złogenne wymaga wyodrębnienia różnych odmian psychopatii właściwej od zjawisk patologicznych o podobnej symptomatyce, których jest ponad 10-krotnie więcej. Jest bardzo prawdopodobne dziedziczenie psychopatii właściwej (według wspomnianego psychologa-klinicysty) przez chromosom X, ale przez gen niezupełnie dominujący.
A. H. : Wspomniał Pan już kiedyś, że psychopata jest człowiekiem zdrowym… M. W. : Tak. Jest zdrowy psychicznie i fizycznie. Jego anomalia polega na wymazaniu pewnych rezonansów uczuciowych, właściwych zwyczajnemu człowiekowi. Aby lepiej scharakteryzować tę anomalię - zacytuję znów fragment owej nieopublikowanej pracy klinicysty: Istotę zjawiska stanowi częściowy deficyt naturalnych, ludzkich odpowiedzi instynktu, tego pierwszego wychowawcy człowieka. Na podłożu tego deficytu, w procesie rozwojowym, wytwarza się korespondujący deficyt uczuciowości wyższej oraz ubogie i zniekształcone pojęcia światopoglądu psychologicznego i społeczno-moralnego. To prowadzi do uczucia obcości w świecie, gdzie dominują ludzie zwyczajni i który stawia im nader trudne wymagania. Buntują się przeciw takiemu społeczeństwu, gdzie się “wciąż gada o tych głupich”, niezrozumiałych teoriach moralnych, aby nimi potępić ich swobodę i radość życia. Poczucie odmienności rodzi się u nich bardzo wcześnie (…). Podobnie wcześnie pojawia się charakterystyczna zdolność, pewien swoisty rezonans, który ułatwia im wzajemne rozpoznawanie się. Nie tylko tworzą szybko własne siatki więzi wewnątrz społeczeństw, ale także zdają sobie sprawę z tego, że istnieją wszędzie, we wszystkich grupach społecznych i we wszystkich krajach. Znają więc pewne fakty biopsychiczne, z których istnienia przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy, a których nauka nie wyjaśniła jeszcze dostatecznie i nie spopularyzowała. Typowych psychopatów spotykamy wszędzie gdzie działa już zło zapoczątkowane, gdzie działa się sprytem i bezwzględnością, i pogardza obyczajem normalnego człowieka. Organizowali czekę, byli i są komendantami, nadzorcami i esesmanami w obozach koncentracyjnych i zagłady, organizują mafie i handel narkotykami, stanowią główny człon bezpieki. Bywają (…) także pozornie gładkimi a odrażającymi dyplomatami. Ciekawe jest, że inteligencja psychopatów niewiele ustępuje inteligencji ludzi zwyczajnych. W teście Wechslera (na inteligencję) skala słowna jest u nich zawsze wyższa od czynnościowej. Są więc elokwentni. Brak tylko umysłów o najwyższej skali uzdolnień. Ich świat jest zawsze podzielony na my i oni. Społeczeństwo, w którym władzę sprawują ludzie normalni, potępia psychopatów, podporządkowuje swoim prawom i spycha na margines życia, często przestępczy. Odczuwają to boleśnie, jako rażącą niesprawiedliwość. Dlatego, jak bakterie, aktywnie włączają się we wszelkie ruchy społeczne, a szczególnie takie, które noszą już w sobie patologiczny zaczyn, wprowadzany przez osobowości charakteropatyczne lub działające pod wpływem takich osobowości. Psychopaci znajdują dla siebie wyjątkowe szanse w ruchach rewolucyjnych. Budują sieć patologicznej tkanki i zaczynają naginać sens ruchu do swoich potrzeb. Pociągają za sobą ludzi u których inne deficyty psychiczne osłabiły krytycyzm, a także słabych i przeciętnych. Ideologia stanowi dla nich nieodzowny pancerz. Im więcej niesie w sobie treści pozytywnych tym dłużej służy jako zewnętrzna forma, podczas gdy wewnętrzną treść ruchu toczy już tajemnicza choroba. Rzeczywistych wyznawców ideologii uznaje się wówczas za odszczepieńców i traktuje jak najgorszych wrogów, bo też w istocie są nimi. Między omówionym tu społecznym procesem złogennym a przywłaszczoną przez niego ideologią zachodzi podobny stosunek jak między chorobą psychiczną, a systemem towarzyszacych jej urojeń.
A. H. : Jakie widzi Pan środki zaradcze? Jaka powinna być stosowana terapia do usuwania tej dziwnej choroby? M. W. : Przede wszystkim należałoby mówić o profilaktyce. Już samo stworzenie warunków do prowadzenia nieskrępowanych badań naukowych w tej dziedzinie wymaga pokonania owej bezwładności wiedzy, o której mówiłem na początku naszej rozmowy. Nie jest to sprawa łatwa. Oprócz oporu wielu specjalistów, który jest zjawiskiem naturalnym, występującym w każdej dziedzinie wiedzy jako reakcja na fundamentalne koncepcje rozwojowe, należy również przekroczyć zdroworozsądkową postawę społeczną - na rzecz postawy obiektywnej, trudnej do zaakceptowania przez wielu ludzi. Warto także wspomnieć o zarzutach, jakie wysuwa sie przeciw takim badaniom. Mówi się mianowicie, że zmierzają one do ograniczania wolności osobistej, stwarzając możliwość przypinania ludziom etykietek. Takie niebezpieczeństwo oczywiście istnieje. Wystarczy wspomnieć, że psychiatrię w Związku Sowieckim zorientowano prawie wyłącznie na zwalczanie opozycji politycznej. Jednakże prawdopodobnie najskuteczniejszą terapią przeciw społecznym skutkom działania procesów złogennych będzie w przyszłości samo rozpowszechnianie wiedzy w tym zakresie, głównie w trakcie wychowania i kształcenia młodzieży. Uodpornienie tą drogą ludzi na fascynatorskie wpływy złogenne może działać jak uzdrawiający antybiotyk i dezintegrować, rozbijać społeczne struktury zła. Zrozumienie tego makroskopowego zjawiska zła, które rozprzestrzeniło się na wielkiej części globu, a właściwie nęka wszystkich, gdyż infekuje resztę - nie wydaje sie możliwe wyłącznie w obszarze pojęć zdroworozsądkowych i przy pomocy języka naturalnego. Leży bowiem poza zasięgiem stosowalności tego języka, podobnie jak budowa atomu leży poza zasięgiem geometrii euklidesowej. To jest także tajemnicą potęgi i nieuleczalności ustroju komunistycznego, jak również słabości demokracji, gdyż demokracja opiera się wyłącznie na afirmacji pojęć zawartych w języku naturalnym. Opieka nad osobami, które zostały dotknięte złogennymi ubytkami psychicznymi, wymaga oddzielnych, rozległych badań. W każdym jednak razie powinna być nacechowana troską i - nie waham się powiedzieć - miłością. Należy postępować w taki sposób, aby eliminować negatywne skutki ich działania, a równocześnie unikać represji pochodzących z oburzenia moralnego. Autorzy omawianych tu badań utrzymują, że moralne oburzanie się nie tylko nie prowadzi do przyczynowego przeciwstawienia się złu, ale wręcz przeciwnie: do moralizującej interpretacji przejawów patologicznych, do emocjonalnego zaangażowania, które rodzi żądzę karania i mściwe uczucia, wiodące z kolei do nowego zła. Chciałbym jeszcze zauważyć, że niemożliwe jest przyczynowe, a więc skuteczne eliminowanie społecznych struktur zła, bez wyraźnego oddzielenia ideologii od ukrywającej się pod jej osłoną choroby. Jeżeli chcemy zrozumieć zjawisko w jego procesie historycznym, a następnie umiejętnie, przyczynowo przeciwstawić się jemu - najpierw trzeba wyróżnić te jego dwa człony. Mówienie że jakaś ideologia jest fałszywa lub prawdziwa wynika więc z uproszczenia i jest z tego punktu widzenia niesłuszne. Atakowanie ideologii jedynie wzmacnia proces chorobowy. Zwalczanie ideologii odnosi podobny skutek jak bezpośrednia deziluzja obrazów imaginacyjnych u psychicznie chorego: nie łagodzi a raczej zaostrza proces chorobowy. Treść ideologii jest w tym przypadku sprawą drugorzędną, tak jak nieistotny jest rodzaj iluzji psychicznie chorego, chociaż ludzie, a czasem nawet lekarze, na podstawie treści iluzji utrzymują, że ktoś zachorował na tę samą chorobę na tle seksualnym, religijnym, albo politycznym. Zafascynowanie treścią ideologii - co zwykle zachodzi w sferze zdroworozsądkowego myślenia - przesłania więc rzeczywiste przyczyny procesu chorobowego.
Istotnym krokiem terapeutycznym jest pozbawienie tej choroby jej oparcia ideologicznego, co należałoby osiągnąć odfiltrowując pozytywne treści ideologii i w miarę możliwości uwzględniając je w procesie rozwojowym społeczeństw.
Chciałbym zakończyć akcentem optymistycznym, wyrażającym niezmienność natury ludzkiej, ukształtowanej w oparciu o instynkt i zdolność myślenia, przekazane w drodze filogenezy pokoleń. Powtórzę więc powiedzenie owego psychologa-klinicysty: Gdyby władza, złożona z samych osobników, którzy nie rozróżniają kolorów czerwonych i zielonych, chciała zmusić całe społeczeństwo, aby przestało odróżniać pomidory dojrzałe, czerwone od zielonych - wówczas wielu obywateli, pod okiem srogich nadzorców, byłoby skłonnych zjeść zielonego pomidora. Po odejściu zaś przedstawicieli takiej władzy - zakropiliby jednym głębszym, a potem zrobiliby sałatkę z dobrze dojrzałych pomidorów.
Andrzej Holik: Dziekuję za tę ciekawą rozmowę.
Nowy porządek w Europie Czy dla dobra przyszłego porządku i stabilizacji będziemy musieli poświęcić nasze "wybujałe" wolności? – rozważa politolog To, co dzisiaj na naszych oczach dzieje się z Europą lub w Europie, prowadzi do skrajnych reakcji. Ludzie o psychicznej konstrukcji Kasandry wieszczą totalny upadek i uderzają w katastroficzny ton, jakiego nie słyszeliśmy już dawno, przynajmniej od czasów Oswalda Spenglera i jego książki o upadku Zachodu. Ci, którzy nigdy nie lubili projektu integracji europejskiej, mają swój moment satysfakcji, nieskrywanej schadenfreude. Natomiast tym, dla których Unia Europejska była obietnicą jakiejś innej, lepszej przyszłości, sufit właśnie wali się na głowę.
Porządek z chaosu Kryzys finansowy przynosi tak zasadnicze zmiany w dotychczasowym porządku europejskim, że jedynym odpowiednim językiem do ich opisania oraz jakichkolwiek przewidywań może być już tylko język politycznej filozofii. Aby zrozumieć, co się dzieje i co ewentualnie może się pojawić na horyzoncie, musimy sięgnąć do źródeł, do pojęć podstawowych. Dlatego chcę postawić na początku dwie tezy. Pierwsza banalna, ale warta przypomnienia, szczególnie tym, którzy w Polsce czy też na innych obrzeżach kontynentu zawsze wykazywali skłonność do lekceważenia konstruktywistycznych zapędów Zachodu: z każdego chaosu rodzi się jakiś nowy porządek. Tym razem nie będzie inaczej. Europa nie pogrąży się w ciemności, ale z kryzysu Unii, prawdopodobnie na bazie unii walutowej, może nie całej, wyłoni się jej nowy polityczny i gospodarczy kształt. Druga teza wymagać będzie wyjaśnienia, gdyż nie jest tak oczywista: wybór między wolnością i bezpieczeństwem to podstawowa oś, wzdłuż której prawdopodobnie tworzyć się będzie nowy kształt porządku w Europie. Jeśli dokładnie prześledzić opinie, które towarzyszą kryzysowi finansowemu w Unii, szczególnie, kiedy w grę wchodzi los takich krajów, jak Grecja, Włochy, ale także Hiszpania czy Irlandia, w nie mniejszym stopniu jednak pomyślność państw europejskiego centrum, takich jak Niemcy czy Francja, można zauważyć spór dwóch odmiennych poglądów. Z jednej strony mamy tych, którzy coraz głośniej twierdzą, że za fasadą kolejnych programów ratunkowych oraz walki z kryzysem powstaje jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie – le Groupe de Francfort (Grupa Frankfurcka). Używając UE i MFW, obala on oporne demokratyczne rządy, narzuca drakońskie programy reform, buduje plany nowych europejskich rozwiązań, nie pytając nikogo o zdanie. Jego działania w istocie relatywizują lub całkiem podważają demokratyczną wolność suwerennych państw oraz narodów. Z drugiej strony mamy patos odpowiedzialności, imperatyw bycia lojalnym oraz solidarnym w imię uratowania projektu wspólnej waluty. Twierdzi się, że jest ona sercem europejskiej jedności, dlatego każdy – nawet ci, którzy do niej jeszcze nie przystąpili – musi złożyć ofiarę wyrzeczeń na jej ołtarzu. Na horyzoncie czeka jednak nagroda: jest nią nowa kultura stabilizacji i bezpieczeństwa, o której tak często i tak chętnie w ostatnim czasie mówi Angela Merkel, a której obawiający się o swoje oszczędności i emerytury obywatele w krajach Unii wypatrują z rosnącą nadzieją. Ponieważ nie ma dzisiaj w Europie nikogo innego, kto miałby odwagę zaproponować, w jaki inny sposób można przejść żywym przez wzburzone morze, jakim jest kryzys, ta obietnica nowej kultury stabilizacji, patos odpowiedzialności oraz imperatyw solidarności są jedynym motorem przyszłego porządku, dla którego dobra musimy poświęcić nasze "wybujałe" wolności.
Na nieznanej ziemi Czyż przecież już 400 lat temu Thomas Hobbes nie mówił nam, że jedynym sposobem odzyskania bezpieczeństwa i porządku jest właśnie powołanie władzy, dla której powinniśmy zrzec się naszych indywidualnych wolności, będących i tak tylko źródłem ciągłych walk, zamętu i wszelkich nieszczęść? I czy dzisiaj nie da się stwierdzić, że narodowe polityki gospodarcze oraz społeczne, dyktowane przez demokratyczne wyroki obywateli, może i są wyrazem suwerennej wolności, ale w efekcie na południu Europy przyniosły przede wszystkim korupcję, życie ponad stan, bezrobocie, zadłużenie państwa, a dalej stały się śmiertelnym zagrożeniem dla ekonomicznej i społecznej stabilności całej Europy? Któż w końcu nie złościł się na te wszystkie korowody wokół narodowych referendów, już to w Irlandii, Francji, Holandii, już to w Grecji czy gdzieś jeszcze, które tylko niepotrzebnie hamują to co nieodwracalne. No i czy możemy sobie pozwolić na takie korowody, kiedy nasz dom się pali? To właśnie z tego wyboru między wolnością a bezpieczeństwem tworzy się dzisiaj nowy porządek Europy. Na fundamencie euro, albo na jego gruzach, powinien powstać zarządzany w nowy sposób, bardziej autorytatywnie, obszar bezpieczeństwa, wzrostu oraz rozwoju. Niektórzy nazwą go europejskim państwem rozwojowym, inni przypomną sobie w tym kontekście o starym niemieckim pojęciu Leistungsraum. Chodzi tak czy inaczej o nowy sposób rządzenia, który przywróci wewnętrzną stabilność oraz globalną konkurencyjność. Autorytatywność tego nowego sposobu rządzenia nie musi wcale – i nie będzie – oznaczać łamania prawa. Współcześni filozofowie polityki z różnych stron, Habermas, Gray czy Rawls, już dawno odkryli, że możliwa jest autorytatywna władza zachowująca praworządność. Dotąd jednak widzieli ją jako fenomen możliwy tylko poza Europą. Dlaczego jednak w stanie wyższej konieczności, jakim jest kryzys, nie miałaby zawitać także do nas? Zasadniczo zmienia to jednak sytuację, jeśli chodzi o tradycyjne rozumienie wolności w jej demokratycznym oraz wolnorynkowym znaczeniu. Ostatnie wydarzenia wokół Grecji oraz niedoszłego referendum, wymiana demokratycznie wybranych rządów w Atenach i Rzymie na rządy quasi-eksperckie, z ludźmi należącymi do unijnego establishmentu na ich czele, pokazują, że w kwestii wolności znaleźliśmy się na ziemi całkiem nieznanej i musimy dopiero rozpoznać, na czym polega szczególność tej nowej sytuacji.
Wola to za mało Z grubsza można chyba powiedzieć jedno, że Europa politycznych i ekonomicznych wolności, tak jak ją dotąd od kilkudziesięciu lat rozumieliśmy, chyba właśnie się kończy. W każdym razie różne formy wolności, rozumianej także, jako elastyczność europejskiego systemu, nie mają dzisiaj zbyt wielu oddanych obrońców. Miękka, otwarta metoda koordynacji pozwalająca dostosować narodowym rządom własny poziom rozwoju oraz potrzeb do ogólnych wskaźników skompromitowała się w oczach wielu, jako droga do nadużyć. Demokratyczna legitymizacja polityki, z referendum, jako perłą w koronie demokracji, jest dzisiaj traktowana, jako idea wywrotowa i destabilizująca. A wiarę w samoregulatywność rynków ekonomicznych ostatecznie pogrążyła chciwość sektora bankowego. Wydaje się, że jak dotąd największymi przegranymi europejskiego kryzysu są liberalizm i republikanizm. Co pozostaje? Gdzie szukać ratunku? Jedyną odpowiedzią jest dzisiaj, jak się zdaje, autorytatywnie, choć praworządnie zarządzany obszar rozwoju i stabilności, którego projekt już kreśli le Groupe de Francfort. Wciąż jednak pozostaje wiele niewiadomych. Nowy porządek zawsze oznacza zmianę dotychczasowego układu sił. O ile państwa południa w obecnej sytuacji nie mają specjalnego wyboru, o tyle wydaje się, że Wielka Brytania oraz państwa skandynawskie mogą mieć zasadniczy problem z zaakceptowaniem nowego stanu rzeczy. Nie bez znaczenia jest fakt, że są to społeczeństwa głęboko przywiązane do kategorii wolności. Trudno także obecnie precyzyjnie powiedzieć, co nowy stan będzie oznaczał dla takich krajów jak Polska, a szerzej dla całej Europy Środkowej. I jest jeszcze jeden kluczowy problem. Dzisiaj najwyraźniej nie brakuje już Francji i Niemcom woli politycznej do dokonania zasadniczej zmiany. Sama Angela Merkel zachęca do "przekraczania granic". Jednak sama wola to za mało. Konieczna jest zdolność do udziału w globalnym przywództwie, innowacyjność w projektowaniu nowych reguł oraz instytucji, ale może najbardziej potrzebne są własne zasoby finansowe. Jeśli tego nie ma, a we wszystkich tych kwestiach nie mamy wcale pewności co do pozycji Francji czy Niemiec, projekt nowego porządku europejskiego może się nie powieść. Marek A. Cichocki
Braun .Jedynie zamach stanu może usunąć II Komunę To co się wydarzyło wczoraj w Sejmie , pokazanie rozkładu i rozpadu formalnych struktur państwa jest najlepsza ilustracją dla tezy Brauna . Braun uważa dodatkowo , że druga strona ,że nomenklatura II Komuny już szykuje się do przeprowadzenia zamachu na państwo . Braun jest pierwszą publiczną osobą, która otwarcie zaczyna „nawoływać „ do obalenia systemu siłą. Mowa w Sejmie caudillo Tuska twierdzącego że patologiczna struktura braku kontroli nad kluczowymi instytucjami w państwie , rażąca bezkarność urzędników z różnych instytucji , jawna współpraca i ochrona kryminalistów i mafii z jednej strony , a bezkarne niszczenie obywateli z drugiej jest normą jego rządu , standardem , który będzie bronił i umacniał potwierdza podejrzenia Brauna Caudillo Tusk dodatkowo chce wykorzystać sytuacje dla pogłębiania budowy państwa policyjnego i chce wzmóc działania inwigilacyjne ABW , bo o to chodzi w nowomowie Tuska, kiedy z mównicy sejmowej stwierdził , że ABW musi rozbudować funkcje informacyjne . Trzeba przyznać Braunowi rację w ocenie działań elit III RP . Pełzający zamach stanu , tak można nazwać działania II Komuny . Kontrola mediów i terror propagandowy z tym związany. Rozbudowa do niebotycznych granic aparatu urzędniczego sięgającego już z umowami zleceniami miliona osób . Kilkanaście instytucji o uprawnieniach służb specjalnych . Powinna dać do myślenia ponad stu krotnie większa na głowę mieszkańca niż w Niemczech ilość podsłuchów . Ustawa kagańcowa Komorowskiego mająca ograniczyć w Polsce wolność zgromadzeń . Struktura mediów już jest typowa dla miękkich, autorytarnych reżimów. I co najważniejsze wyniszczenie ekonomiczne podatkami Polaków. Zdanie ich na łaskę systemu II Komuny . Dodam tylko ,że Braun jest monarchistą ,podobnie jak Korwin Mikke. Różnica jest taka ,że Braun wspiera Obóz Patriotyczny i zwalcza postkomunistyczny system , a Korwin Mikke wysługuje się od dwudziestu lat reżimowi II Komuny. Czy Braun to oszołom , twierdząc , że II Komuna , że Tusk buduj ustrój jeśli nie totalitarny , to co najmniej autorytarny? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie odwołam się do bardzo istotnego i znaczącego tekstu Cichockiego zatytułowanego „Nowy porządek w Europie
Cichocki nie tylko twierdzi ,że demokracja w Europie to przeżytek ,że nadchodzą czasy całkowitej likwidacji demokracji i rządów autorytarnych . Twierdzi również ,że dla Europy , czyli i dla Polski nadchodzą czasy autorytarnego ładu niemieckiego . Czy znowu dla odmiany Cichocki mówiąc hegemoni niemieckiej , o Pax Germanica pisze w całkowitym oderwaniu od realiów . Tym razem muszę odwołać się do Sikorskiego. Sikorski w expose „ Z Niemcami łączy nas wspólnota interesów i demokratycznych wartości. Kraj ten ugruntował swoją kluczową pozycję na Kontynencie. W naszym interesie jest, aby Niemcy oddziaływały na Europę w ramach mechanizmu konsultacji, na które państwa członkowskie - a więc także my - mają spory wpływ. Alternatywa, czyli przywództwo Niemiec „metodami tradycyjnymi”, jak to ujął pewien polityk CDU, byłaby gorsza.” …..(więcej)
Proszę zwrócić uwagę ,że Sikorski w swoim expose akceptuje hegemonię Niemiec w Europie. Co więcej zdaje sobie sprawę z faktu ,że celem Niemiec podobnie jak przed II Wojna Światową jest podporządkowanie sobie Europy w tym Polski. Kapitulanctwo i serwilizm Sikorskiego widać w zdaniu w którym jako cel polityki polskiej , polityki rządu Tuska stawia uzyskanie podporządkowanie się przez Polskę Niemcom i uzyskanie pozycji konsultant Niemiec . Tłumacząc z nowomowy nomenklatury na zwykły język uzyskanie statusu wasala. Sikorski liczy się z tym ,że w razie oporu Niemcy wywołają kolejną wojnę w Europie, bo jak rozumieć uzyskanie „przywództwa metodami tradycyjnymi” Braun nie zastanawia się mówią co zamachu stanu , który ma zlikwidować II Komunę, czy jest to technicznie możliwe. Armia polska, która mogłaby ewentualnie zagrozić kolonialnemu porządkowi została prewencyjnie zniszczona przez nomenklaturę . Serwilizm Tuska w stosunku do Niemiec i buta w stosunku do polskiego społeczeństwa może świadczyć o pewności ,że niemieckie bagnety zapewnia zachowanie status quo w Polsce .Tutaj dodam słowa Rybińskiego „Świętej pamięci generał Petelicki kiedyś mi mówił, że gdyby Białoruś zaatakowała Polskę to kampania białoruska trwałaby krócej niż wrześniowa i wkrótce ich żołnierze wymienialiby geszefty z niemieckimi, opalając się nad Odrą. „....”Wiele lat temu generał Petelicki przygotował reformę polskiej armii pod nazwą Tarcza i miecz. Ten dokument przewidywał stworzenie małej, ale doskonale wyposażonej i wyszkolonej armii, oraz wiele innych działań, które pozwoliłyby osiągnąć zdolność do obrony kraju, która obecnie funkcjonuje tylko na papierze. Któryś z ministrów, nie pamiętam który, zignorował ten dokument. Może warto do niego wrócić, ponieważ zmiany geopolityczne które zachodzą w Europie wskazują, że taka armia może się przydać Polsce w tym stuleciu. „....(źródło)
Wracam do Cichockiego . Polecam wnikliwe zaznajomienie się z jego tezami Cichocki „Europa nie pogrąży się w ciemności, ale z kryzysu Unii, prawdopodobnie na bazie unii walutowej, może nie całej, wyłoni się jej nowy polityczny i gospodarczy kształt. „....”Z jednej strony mamy tych, którzy coraz głośniej twierdzą, że za fasadą kolejnych programów ratunkowych oraz walki z kryzysem powstaje jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie – le Groupe de Francfort (Grupa Frankfurcka). Używając UE i MFW, obala on oporne demokratyczne rządy, narzuca drakońskie programy reform, buduje plany nowych europejskich rozwiązań, nie pytając nikogo o zdanie. Jego działania w istocie relatywizują lub całkiem podważają demokratyczną wolność suwerennych państw oraz narodów. „....”jest nią nowa kultura stabilizacji i bezpieczeństwa, o której tak często i tak chętnie w ostatnim czasie mówi Angela Merkel „....”I czy dzisiaj nie da się stwierdzić, że narodowe polityki gospodarcze oraz społeczne, dyktowane przez demokratyczne wyroki obywateli, może i są wyrazem suwerennej wolności, ale w efekcie na południu Europy przyniosły przede wszystkim korupcję, życie ponad stan, bezrobocie, zadłużenie państwa, a dalej stały się śmiertelnym zagrożeniem dla ekonomicznej i społecznej stabilności całej Europy? „.....”Na fundamencie euro, albo na jego gruzach, powinien powstać zarządzany w nowy sposób, bardziej autorytatywnie, obszar bezpieczeństwa, wzrostu oraz rozwoju. Niektórzy nazwą go europejskim państwem rozwojowym, inni przypomną sobie w tym kontekście o starym niemieckim pojęciu Leistungsraum. „....”Chodzi tak czy inaczej o nowy sposób rządzenia, który przywróci wewnętrzną stabilność oraz globalną konkurencyjność. Autorytatywność tego nowego sposobu rządzenia nie musi wcale – i nie będzie – oznaczać łamania prawa. Współcześni filozofowie polityki z różnych stron, Habermas, Gray czy Rawls, już dawno odkryli, że możliwa jest autorytatywna władza zachowująca praworządność. Dotąd jednak widzieli ją jako fenomen możliwy tylko poza Europą. Dlaczego jednak w stanie wyższej konieczności, jakim jest kryzys, nie miałaby zawitać także do nas? „...(więcej ) Marek Mojsiewicz
W Polsce rządzi: a) rząd, b) bank, c) parabank, d) mafia... Bezspornie tytuł premiera nie oznacza w Polsce zbyt dużo. Wiadomo, że obecny premier (Tusk) albo nic nie może, albo nic nie wie, bo zbyt wiele sygnałów pokazuje, kto rozdaje karty nad Wisłą. I ile z tego czerpie Waszym kosztem. Obecną rozmowę z Januszem Szewczakiem, głównym ekonomistą SKOK, autorem książek zacząłem od usunięcia jego dossier z polskiej wersji Wikipedii. Komu zależy na tym, żeby przestał istnieć w przestrzeni publicznej? Lista takich osób jest krótka – wystarczy przejrzeć jego prognozy (o wyjątkowej trafności) dotyczące polskiej gospodarki. Mamy kryzys – dzisiaj mówi o tym wprost nawet NBP a Donald Tusk przygotowuje przemówienie w Sejmie, w którym – co jest tajemnicą poliszynela - uprzedzi o tym, że idą ciężkie czasy i Polacy muszą zacisnąć pasa. Nie wszyscy oczywiście, bo ani rząd, ani parlamentarzyści, ani partie polityczne pasa nie będą zaciskać.
- Kłamstwo o zielonych wyspach jest wtłaczane w umysły lemingów – mówi w rozmowie z Nowym Ekranem Janusz Szewczak. - Tymczasem padają firmy budowlane, zaczynają padać firmy związane z rynkiem samochodowym. W dużej części z winy banków, które same mają kłopoty. Pytanie o to, kto w takim razie rządzi w Polsce nie jest ani pozbawione sensu, ani takie proste Jednym z autorytetów w sprawie parabanków jest obecnie Dariusz Rosati, poseł z PO a swego czasu członek rady nadzorcej FOZZ jednej z największych niewyjaśnionej afery finansowej, w które angażowały się specsłużby, i prrzy której wyjątkowo gęsto słał się trup. Był równiez w radzie nadzorczej Warszawskiej Gupy Inwestycyjnej, do dzisiaj określanej mianem afery finansowej stulecia w krajach byłego bloku wschodniego. Sprawa Amber Gold, o ileż mniejsza od WGI, jest na tyle zagmatwana, że w tej aferze pojawiają się póki co tylko dwa nazwiska – Plichta i Tusk. Jasne jest, że wątpliwości budzą sprawy finansowe ostatnich inwestycji – w autostrady, Stadion Narodowy, PKP... czy w końcu w warszawskie metro, którego budowniczych zaskoczyła... Wisła (rzeka płynąca tu od tysięcy lat?) zalewając jedną z nowobudowanych stacji wraz ze sprzętem i pewnie częścią dokumentów. A wiadomo jest, że tonące i płonące dokumenty zawsze świadczą o chęci lub konieczności ukrycia przepływów pieniężnych... Paweł Pietkun
El Jefe del Cártel 40 milionów Polaków czeka na wypowiedź łojca narodu Lecha Wałęsy na temat "układu gdańskiego". Na razie łojciec narodu odciął się od Amber Gold i Andrzeja Wajdy. Ale pojawiają się ciekawe informacje na temat gości w jego pałacu w Gdańsku Oliwie.Lotnisko Tuska w Gdańsku Rębiechowie jest chyba jedynym lotniskiem na świecie, które nosi nazwę żyjącego oficjela (Port Lotniczy im. Lecha Wałęsy). W krajach demokratycznych lotniskom nadaje się nazwy patronów po śmierci owych patronów. W dyktaturach bywa rożnie. Ale skoro ogromny napis „Lech Wałęsa” widnieje na budynku lotniska w Gdańsku Rębiechowie, Lech Wałęsa powinien zabrać głos przynajmniej w aferze lotniskowej Michała Tuska. To przecież on jest patronem lotniska, tak czy nie? Na razie Wałęsa kluczy i odpowiada opozycji (cytat z “Faktu”): “Ja nie mam z tym nic wspólnego! Panie Jaworski opamiętaj się pan, nie opowiadaj pan głupot …Nie dostaje żadnych pieniędzy. Mam 4 tys. zł miesięcznie, a resztę muszę sobie dopracować. Nie jestem w żadnej radzie nadzorczej, w żadnym układzie.” Teraz rozumiemy zachowanie Michała Tuska, on przecież też ma tylko 3,3 tys. zł miesięcznie pensji z lotniska, a resztę musi sobie dopracować w OLT Express. Ale tak się szczęśliwie składa że “Gazeta Polska” przypomniała Wałęsie ciekawą listę gości pielgrzymujących do jego pałacu w Gdańsku Oliwie na coroczne imieniny:
http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/443804,trojmiasto-mafii-i-platformy
Co pan na to Panie Prezydencie?
Stanislas Balcerac
Trójmiasto mafii i Platformy Znajomy „Nikosia” Mariusz O., w którego domu według „Wprost” odbywały się narady na temat interesów Amber Gold, był w 2006 r. na imieninach Lecha Wałęsy – ustaliła „Gazeta Polska”. Były prezydent reklamował też produkowaną przez Mariusa O. wódkę Hevelius na okładce niszowego pisma trójmiejskich elit „Twój wieczór”. Jego redaktorem naczelnym jest inny znajomy „Nikosia” – Michał Antoniszyn ps. Mecenas, dawny właściciel klubu „Maxim”. 19 czerwca 2006 r. Lech Wałęsa wyprawia imieniny z udziałem licznych VIP-ów, na czele z liderem opozycji Donaldem Tuskiem. Razem z nimi bawi się Marius O., o którym głośno jest w ostatnich tygodniach przy okazji afery Amber Gold. „Wielu jego przyjaciół to znani trójmiejscy gangsterzy, jak Jan P. ksywa Tygrys i nieżyjący Nikodem S. ps. Nikoś” – napisał o nim wspomniany tygodnik. Na imieninach jest też inny bohater afery Amber Gold – prezes Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy Włodzimierz Machczyński, który według Marcina P. zachęcał go do zatrudnienia Michała Tuska. Wśród śmietanki politycznej III RP uwijają się hostessy w niebieskich sukienkach w odcieniu kobaltowym ze wstęgami z napisem „Hevelius Vodka”. Producentem wódki jest Marius O. Lech Wałęsa robi sobie zdjęcie z dwiema młodymi hostessami. Umieszczone zostaje ono na okładce pisma „Twój wieczór”. Według pisma, ta współpraca nie była jednorazowa. Mariusz O. „produkuje wódkę Hevelius, promowaną na wielu wybrzeżowych przyjęciach, m.in. na urodzinach i imieninach prezydenta Lecha Wałęsy” – czytamy w artykule z 8 kwietnia 2008
„Twój wieczór” to niszowe pismo, specjalizuje się w fotoreportażach z życia trójmiejskich elit. Jego redaktorem naczelnym jest Michał Antoniszyn. W 1990 r., dzięki interesom z czasów PRL, obaj wymienieni znajomi „Nikosia” znajdowali się na liście najbogatszych Polaków według tygodnika „Wprost”. Marius O. zajmował na niej miejsce 10., a Michał Antoniszyn 35.
„Żarłoczny rekin” zachwycony Tuskiem Przenikanie się świata polityki, biznesu, kultury i przestępczości zorganizowanej to zjawisko typowe dla III RP. Nigdzie jednak po 1989 r. lokalne elity nie robiły tego tak otwarcie jak w Trójmieście. Stąd strach Donalda Tuska przed powołaniem komisji śledczej ws. afery Amber Gold, która ujawniłaby te powiązania na oczach milionów telewidzów. Michał Antoniszyn ps. Mecenas należał do najbogatszych obywateli PRL, a jego milicyjne akta nosiły kryptonim „Żarłoczny rekin”. Milicja nie przyczepiła się jednak nigdy do jego interesów. Jego lokal „Maxim”, w którym drink kosztował tyle, co miesięczna pensja przeciętnego obywatela, upodobali sobie trójmiejscy gangsterzy, w tym Sławomir M. ps. Turysta, porwany i zamordowany w 2000 r. Ochroniarzem był tu wspomniany Nikodem Skotarczak ps. Nikoś, zastrzelony w 1998 r. W ostatnich latach w gazecie Antoniszyna nie brak zachwytów nad Tuskiem i jego rządami.
„Rządowi Tuska należą się za nią wielkie brawa. I tylko dziwi, że poprzedni rząd – PiS, tak odważny w reformowaniu Polski, tą sprawą się nie zajął” – czytamy w jednym ze wstępniaków, dotyczącym OFE. „Premier Donald Tusk przekazał na licytację osobiste pióro i kryształowy przycisk do papieru z mosiężnym orłem. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski podarował płaskorzeźbę wartą kilka tysięcy złotych” – głosi relacja z balu charytatywnego w Pomorskiej Izbie Gospodarczej Restauratorów i Hotelarzy. Inny z tekstów zachwala działacza PO Michała Owczarczaka: „Mieliście go Państwo okazję poznać jako asystenta Donalda Tuska. (...) za najciekawsze doświadczenie uważa pomoc, (mimo że niewielką) w pisaniu ostatniej książki Donalda Tuska”.
Marius O. na salonach Także Marius O. przez lata był człowiekiem, z którym nie wstydziły się pokazywać trójmiejskie elity, nie tylko na imieninach Wałęsy. Mimo że wszyscy dobrze poinformowani znali jego przeszłość. 7 lipca 2007 r. odbywa się jego ślub z Wiolettą Jażdżewską, Miss Ziemi Kościerskiej oraz Miss Wybrzeżowej Gastronomii. Ceremonia odbywa się w Pałacu Opatów w Oliwie, a wesele w sopockim Grand Hotelu. Prawdziwą sensacją jest pojawienie się na weselu niemieckiego zespołu Boney M. Poprawiny odbywają się w domu O., tym samym, w którym według „Wprost” naradzano się w sprawie Amber Gold, czemu sami zainteresowani zresztą gorąco zaprzeczają. Na weselu pojawia się m.in. znany aktor Zbigniew Buczkowski oraz Barbara Tomaszewska – właścicielka firmy „Thomas”. Są także Dobromir Kułakowski i Bartosz Głowacki, jak określa „Twój wieczór” –„młodzi biznesmeni, właściciele kilku dyskotek, restauracji i Hotelu Królewskiego na gdańskiej Ołowiance”. W 2007 r. z okazji otwarcia zmodernizowanego klubu Złoty Ul w Sopocie Marius O. urządza pokaz mody. Konferansjerkę w czasie pokazu prowadzi reżyser i aktor Mariusz Pujszo, znany ostatnio z filmu „Kac Wawa” oraz serialu „Ojciec Mateusz”. Z kolei w 2006 r. Marius O. uczestniczy w bankiecie z okazji Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej „Dwa Teatry”. Są na nim czołowi aktorzy, na czele z Krystyną Jandą, Janem Englertem i Krzysztofem Kolbergerem.
Płonie dyskoteka asystenta Karnowskiego Środowisko restauratorów stanowi istotną część trójmiejskiego układu – to na klubach, dyskotekach i restauracjach zarabia się w nadmorskich kurortach. Jak wyglądają owe interesy, pokazuje przykład Sopotu, którego prezydent Jacek Karnowski był niegdyś skarbnikiem pomorskiej PO, macierzystej organizacji partyjnej Donalda Tuska. Dziś zasiada on w radzie nadzorczej Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy, który zatrudnił jego syna. 8 lutego 2009 r. nad Sopotem unosi się potężna chmura dymu. To płonie dyskoteka Copacabana. A jej początki wyglądały obiecująco. W 2004 r. Sopot organizował konkursy na wynajem plaży. Jacek Karnowski był wówczas skarbnikiem pomorskiej PO. Wojciech Chmielecki, asystent Karnowskiego, zasiadał wtedy w komisji rozpatrującej konkursowe oferty. Na północny odcinek plaży wpłynęła tylko jedna oferta – od Fundacji Żeglarskiej. W jej władzach, jak pisała lokalna „GW”, zasiadał... Wojciech Chmielecki. Fundacja otrzymała prawo do użytkowania plaży przez cztery letnie miesiące przez trzy lata. Za półdarmo – miała płacić 10 tys. zł czynszu. Dlatego tak tanio? Chodziło o misję. Miała ona rozwijać żeglarstwo – budować pomosty, otwierać wypożyczalnie łódek. Tymczasem stanęła tam potężna dyskoteka, przy której realizacja misji znalazła się na marginesie. Obroty firm dzierżawiących teren od fundacji zaczęły sięgać milionów złotych. Tak kręciło się to aż do 2008 r., gdy nagłośnienie sprawy stało się już niebezpieczne dla władz Sopotu. 22 stycznia 2009 r. wojewoda pomorski nakazał rozebrać dyskotekę. Dwa tygodnie później Copacabana w niewyjaśnionych okolicznościach spłonęła. W czerwcu 2009 r. prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Jak poinformowała prokurator Barbara Skibicka, z powodu niewykrycia sprawcy podpalenia. O Chmieleckim głośno było w 2006 r. za sprawą zdarzenia, do którego doszło na sopockim Monciaku. Sopocki artysta Bartek „Kali” Kalinowski śpiewał tam przy okazji miejskiej parady piosenkę o mafijnych układach rządzących miastem, w którym „żyją jak lordy ubeckie mordy”. Jak relacjonował, po jej odśpiewaniu podszedł do niego Chmielecki, podał mu telefon, mówiąc, że ktoś chce z nim rozmawiać. Jak się okazało, był to jeden z sopockich restauratorów. Powiedział artyście, by nie śpiewał piosenek o Karnowskim, bo z jego układu „my wszyscy żyjemy”. Według relacji Kalinowskiego spytał go, czy chce kopać sobie dół w lesie, pływać w worku w Motławie albo trafić do psychiatryka, gdzie dyrektorami są „znajomi”. Chmielecki wszystkiemu zaprzeczył. Prokuratura umorzyła sprawę.
Edwin Myszk i rzecznik Adamowicza Wpływową postacią w Trójmieście pozostaje biznesmen Edwin Myszk, który był wtyką SB w trójmiejskiej opozycji, a także wspólnikiem „Nikosia”. W 1988 r. Myszk i „Nikoś” zorganizowali podziemne wydawnictwo. „Tajna” oficyna wydawała zakazane książki, a nawet… Biblię, którą rozprowadziły parafie. Za postać odrażającą uznawało Myszka nawet wielu przeciwników lustracji. „Edwin obciążał nas dokładnie tak, jak życzył sobie tego oficer śledczy” – pisał w książce „Gwiezdny czas” Jacek Kuroń. Za najniebezpieczniejszego z agentów rozpracowujących opozycję uznał go Bogdan Borusewicz. Myszk na powielaczu wydał m.in. dwa fałszywe numery „Robotnika Wybrzeża”. Zaatakował w nich Borusewicza i Andrzeja Gwiazdę, twierdząc, że reprezentują linię antyrobotniczą. Można pomyśleć, że kto, jak kto, ale taka postać obłożona będzie przez elity infamią. Ale nie w Trójmieście. W III RP, gdy wyszła na jaw jego przeszłość, redaktorem naczelnym działu książkowego Tower Press Edwina Myszka był Antoni Pawlak. Dziś jest on rzecznikiem Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska.
Postrzelony „Kura” i jubileusz PO 11 czerwca 2011 r. Platforma Obywatelska hucznie obchodzi 10 lat. Konwencja z tej okazji odbywa się w gdańskiej hali Ergo Arena. Patron tytularny hali to grupa Ergo Hestia. Założycielem firmy ubezpieczeniowej Hestia (zanim stała się ona częścią niemieckiej grupy Ergo) był Wojciech Kurowski ps. Kura. Był on ranny w nogę przy okazji zamachu na „Nikosia” w agencji towarzyskiej Las Vegas. Poprzedniego dnia obaj panowie obchodzili imieniny „Kury”. Jego postać sportretował Kazik Staszewski w piosence „Gdy mam, co chcę, wtedy więcej chcę” słowami „Kiedyś jumałem papierosy z TIR-ów, dziś ubezpieczam uczciwych i bandytów”. Salon zrobił wiele, by środowisku przestępczemu Trójmiasta dorobić romantyczną legendę. Najsłynniejszym tego przykładem jest film „Sztos”, w którym w epizodzie wystąpił sam „Nikoś”. Jego reżyserem był Olaf Lubaszenko, w ostatniej kampanii wyborczej członek komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego. W myśl owej legendy końcówka PRL i początki transformacji miały być czasami Dzikiego Zachodu, a przestępcy ludźmi pełnymi fantazji. Fakty pokazują, że rzeczywistość była całkiem inna – gangsterzy z esbeckim rodowodem zawdzięczali pieniądze wsparciu komunistycznych służb i polityków, a nie własnej ułańskiej fantazji. Zamiast legendy ciągnie się za nimi smród nierozliczonego totalitarnego ustroju. Piotr Lisiewicz
Amber Gold aferą Platformy Pieniądze Amber Gold na finansowanie imprezy organizowanej przez polityka Platformy Obywatelskiej. Bliskie kontakty Marcina P. ze znajomymi premiera i współpracownikami Jana Krzysztofa Bieleckiego, szefa Rady Gospodarczej przy premierze. Te przykłady wskazują, że przestępcza działalność Amber Gold nie mogła rozwinąć się bez przyzwolenia polityków i działaczy Platformy Obywatelskiej. Do niedawna Marcin P., mimo ciążących na nim prawomocnych wyroków za oszustwo, brylował w polityczno-biznesowym układzie Trójmiasta. Miał doskonałe kontakty z Tomaszem Kloskowskim, dyrektorem Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, bliskim znajomym Donalda Tuska i prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To właśnie Kloskowski zabiegał u Marcina P. o pracę dla Michała Tuska w liniach lotniczych OLT Express, których właścicielem był Amber Gold. Kontakty Marcina P. i Tomasza Kloskowskiego zaowocowały projektem rozbudowy lotniska, o którym pisała trójmiejska „Gazeta Wyborcza”.
31 marca Kloskowski był gospodarzem imprezy inauguracyjnej nowoczesnego terminalu gdańskiego lotniska. Wspólnie bawili się na niej przedstawiciele Amber Gold, OLT Express oraz politycy PO, m.in. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk. Na inauguracji był także minister transportu Sławomir Nowak. Kilka miesięcy wcześniej firma Marcina P. była sponsorem tytularnym Trójmiejskich Targów Motoryzacyjnych Amber Gold 2011. Oprócz AG partnerami imprezy były m.in. urzędy miasta w Gdańsku i Sopocie. Co ciekawe, organizatorem „Amber Gold 2011” była firma reklamowa należąca do Wojciecha Stybora, członka lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej. Partnerami zaś były zarządzane przez PO Gdańsk i Sopot (prezydentem Gdyni jest bezpartyjny Wojciech Szczurek). – Nigdy nie łączę działalności politycznej z zawodową – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” Wojciech Stybor. Lokalny polityk nie chce jednak zdradzić, jaką kwotą Amber Gold wsparł organizację targów.
– Kwota nie była znaczna – ucina. Na terenie targów zarówno Amber Gold, jak i uruchamiane wówczas OLT Express miały swoje stoiska. Były również sponsorami nagród w organizowanych podczas imprezy wyborach miss. Najpiękniejsza z uczestniczek otrzymała 1000 zł na 10-procentowej lokacie w złocie. Premier Donald Tusk, tłumacząc współpracę swojego syna z Marcinem P., przekonywał, że bez mała wszyscy na Pomorzu wiedzieli, kim jest szef Amber Gold. – O prezesie Amber Gold, właścicielu OLT Express, głośno było w mediach. Pojawiały się w nich informacje o niejasnej przeszłości pana P. – przekonywał Tusk podczas konferencji prasowej po ujawnieniu, że jego syn brał pieniądze za współpracę z OLT. Nie przeskadzało to jednak politykom PO w utrzymywaniu bliskich kontaktów z Marcinem P. Świadczą o tym nie tylko ciepłe słowa, które pod adresem Katarzyny Plichty i jej męża Marcina P. kierował prezydent Gdańska Jacek Adamowicz podczas konferencji dotyczącej filmu o Lechu Wałęsie. Na długo przed wybuchem afery wokół spółek P. najważniejsi oficjele z Pomorza bawili się na otwarciu terminalu gdańskiego lotniska. Impreza była jednocześnie wielką promocją OLT Express. Na filmach z uroczystości widać, że logotypy OLT oraz samoloty i samochody tej firmy grały podczas otwarcia terminalu jedne z najważniejszych ról drugoplanowych, a obok polityków PO bawili się przedstawiciele Amber Gold i OLT Express. Chcieliśmy zapytać Tomasza Kloskowskiego, szefa gdańskiego lotniska, o związki z Marcinem P., ale nie odbierał od nas telefonu. Amber Gold już od 2010 r. sponsorował wiele imprez na Pomorzu, organizowanych głównie przez polityków i działaczy Platformy Obywatelskiej, m.in. organizowany przez gdański Miejski Ośrodek Sportu i Turystyki zlot zabytkowych łodzi z całego świata, ale również ubiegłoroczne „Trójmiejskie Targi Motoryzacyjne Amber Gold 2011”. Jak widać, firma Marcina P. była sponsorem tytularnym największej tego typu imprezy na Pomorzu, co wiązało się z hojnym wsparciem finansowym. Co ciekawe, organizatorem „Amber Gold 2011” była firma reklamowa należąca do Wojciecha Stybora, członka lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej. Partnerami zaś były zarządzane przez PO Gdańsk i Sopot (prezydentem Gdyni jest bezpartyjny Wojciech Szczurek).
– Nigdy nie łączę działalności politycznej z zawodową – mówi „Codziennej” Wojciech Stybor. Lokalny polityk nie chce jednak zdradzić, jaką kwotą Amber Gold wsparł organizację targów. – Kwota nie była znaczna – ucina. Na terenie targów zarówno Amber Gold, jak i uruchamiane wówczas OLT Express miały swoje stoiska. Były również sponsorami nagród w organizowanych podczas imprezy wyborach miss. Najpiękniejsza z uczestniczek otrzymała 1000 zł na 10-proc. lokacie w złocie. Wśród współpracowników i znajomych Marcina P. pojawiają się ludzie z otoczenia Jana Krzysztofa Bieleckiego, który uchodzi za szarą eminencję Platformy Obywatelskiej. Osoby, o których mowa, pracowały razem z Bieleckim w jego firmie konsultingowej „Doradca”. Kilkanaście dni temu podczas rozmowy z Marcinem P. zapytaliśmy, czy miał kontakty z najważniejszymi politykami. – Chciał się ze mną spotkać Jan Krzysztof Bielecki, ale do spotkania nie doszło – mówił nam Marcin P. W AG byli zatrudnieni bliscy współpracownicy Jana Krzysztofa Bieleckiego, o czym już pisaliśmy w „Gazecie Polskiej Codziennie”. Dyrektorem Biura Szkoleń w AG był dr Mirosław Ciesielski, wieloletni pracownik GE Money Banku. Przez wiele lat współpracował z Bieleckim w jego firmie konsultingowej „Doradca”. Z kolei Mirosław Bieliński, także bliski człowiek Bieleckiego i członek Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów, jako prezes spółki skarbu państwa Energa podjął decyzję o sponsorowaniu filmu Andrzeja Wajdy „Wałęsa”. Drugim sponsorem była spółka Amber Gold. Warto przypomnieć, że Marcin P. ponad milion złotych wpłacił na kościół św. Mikołaja należący do zakonu dominikanów. Jego przeorem jest o. Jacek Krzysztofowicz, brat Marka Krzysztofowicza, bliskiego współpracownika Jana Krzysztofa Bieleckiego i Mirosława Bielińskiego – razem pracowali w „Doradcy”.
Dorota Kania, Wojciech Mucha
Czas na Silver Gold?Miała być „zielona wyspa”? No to jest! Cała Polska żyje dziś aferą parabanku Amber Gold i losami jej szefa Marcina P., męża Katarzyny Plichty. [hm... czyżby? Może to tylko hałas medialny, by coś nam zasłonić? MD] Wszak Amber Gold to syn premiera Tuska w tle, więc ekrany są rozgrzane od polityków wylewających swoje święte oburzenie. Ba, obudził się z letargu i prokurator generalny Andrzej Seremet, który dziwnym trafem do tej pory nic nie wiedział o nieprawidłowościach związanych z działalnością spółki, mimo że dokumenty spływały do Ministerstwa Sprawiedliwości już dawno. Marszałek Ewa Kopacz przeznaczyła na aferę wielogodzinną debatę w Sejmie. Pewnie zostanie też powołana sejmowa komisja śledcza, by prześwietlić mechanizmy działania parabanku. Oczywiście Platforma jest, przeciw, więc wszystko – jak zwykle w polskiej polityce ostatnich lat – zależy od tzw. ludowców z PSL, którzy pewnie (piszę tekst przed pojawieniem się wniosku o komisję na forum plenarnym Sejmu i dyskusją poselską) powołanie komisji śledczej poprą, choćby po to by zemścić się na współ-koalicjancie za aferę taśmową sprzed parunastu tygodni. Igrzyska polityczne trwają. Zapomina się tylko o najbardziej poszkodowanych – dziesiątkach tysięcy ludzi, którzy najpewniej nie odzyskają ulokowanych w Amber Gold oszczędności. No dobrze, powie ktoś, ci ludzie dziś płaczą, ale, po co chodzili do instytucji oferującej korzystniejsze warunki niż w niebie? Ano chodzili, dlatego, że polskie państwo łupi społeczeństwo ile może i nikt już nie nadąża za wzrostem podatków i wydatków z domowego budżetu. Parabanki ze swoją ofertą stają się ostatnią deską finansowego ratunku i skrzętnie to wykorzystują. Pętla podatkowa Platformy Obywatelskiej, naganiająca klientów instytucjom typu Amber Gold, zaciska się coraz bardziej, mimo że jak przekonują premier Donald Tusk i minister Jan-Vincent Rostowski mamy raj, „zieloną wyspę”, i ogólnoświatowy kryzys się nas nie ima. Żarty żartami, ale wieloletnia bezkarna działalność Marcina P., męża Katarzyny Plichty, człowieka o przeszłości kryminalnej z wyrokami na karku, przymykanie przez szeroko rozumiany aparat sprawiedliwości oczu na nieprawidłowości i brak składanych dokumentów finansowych przez władze Amber Gold, wcale mnie nie szokuje. Nie usprawiedliwiam Marcina P., ale jest on tylko i wyłącznie dzieckiem korupcjogennego systemu toczącego niczym rak po-okrągłostołową Polskę. Ile afer po 1989 r. zostało wyjaśnionych, ilu ich bohaterów skazano? No, ale niech „Kowalski” spóźni się o jeden dzień z odprowadzeniem VAT-u, albo niech bez kasy fiskalnej sprzedaje na dożynkach, tak jak te nieszczęsne członkinie Koła Gospodyń Wiejskich grochówkę – no to wtedy ma za swoje! Dobiorą się do niego wszystkie możliwe instytucje „stojące na straży prawa”. Od Straży Miejskiej, poprzez policję, urzędy skarbowe, z resortem Rostowskiego włącznie. W czerwcu tego roku sąd w Houston skazał na 110 lat więzienia amerykańskiego finansistę Allena Stanforda, założyciela i szefa Stanford Financial Group. Stanford, zwany „małym Madoffem”, oszukał 30 tysięcy osób z ponad 100 krajów, zdefraudował siedem miliardów dolarów, prał brudne pieniądze i utrudniał pracę wymiaru sprawiedliwości. W swej działalności stosował tzw. schemat Ponziego, czyli mechanizm finansowy polegający na spłacaniu inwestorów z pieniędzy wypłacanych przez kolejne osoby. Biedny Stanford miał pecha, nie dlatego, że wpadł, ale dlatego, że nie działał w Polsce, która stała się „azylem dla bandyty”. Niedawno „Puls Biznesu” opublikował bardzo wymowną statystykę. Wynika z niej, że w 2011 roku polskie sądy za oszustwa gospodarcze skazały aż 28, 4 tys. osób, więcej było tylko złodziei (36,7 tys.), pijanych rowerzystów (50 tys.) i kierowców (70 tys.). Z tych 28,4 tys. za kratki trafiło zaledwie 3,1 tysiąca osób. Reszta dostała wyrok w zawieszeniu. Mało tego, zazwyczaj sądy orzekały najniższy wymiar kary, czyli od 1 do 2 lat pozbawienia wolności. Ten najwyższy – od 5 do 8 lat więzienia – zastosowano tylko w pary przypadkach. Także grzywny przyprawiały skazanych przestępców w białych kołnierzykach o… śmiech. Najwyższe, w wysokości 5 tys. zł, orzeczono zaledwie wobec 213 osób. Po 300-500 zł musiało zapłacić 3,5 tys. osób. Opłaca się być nad Wisłą być aferałem, mniejszego bądź większego kalibru. A gdy jeszcze ma się „plecy”… Gdyby tak, jak to jest w USA, przestępcy finansowi trafiali za kratki, a ich majątek byłby konfiskowany i przeznaczony na odszkodowania dla oszukanych, to po paru latach byłby spokój. Ale jeżeli za oszustwa finansowe dostaje się zwykle „zawiasy” i 300 zł grzywny, to nic tylko dalej kraść. Takich „menadżerów” podobnych do Marcina P., męża Katarzyny Plichty, czy szefów różnych firm turystycznych, plajtujących z dnia na dzień będzie więc przybywać. Miała być „zielona wyspa”? No to jest! Julia M. Jaskólska
Kapitalizm pod respiratorem Kapitalizm doznał zapaści i ledwie dyszy. Banki i inne instytucje finansowe w wiodących gospodarkach świata zostały podpięte pod kroplówki, których źródłem są kieszenie podatników. Rokowania nie są dobre – długo tak nie pociągnie. Co robić – pytają lekarze. – Upaństwowić – podpowiada profesor Minsky. Kim jest profesor Hyman Minsky? Zmarłym w 1996 roku ekonomistą z Uniwersytetu Washingtona w St. Louis. W swoich czasach był on uważany co najmniej za ekscentryka, jeśli nie szaleńca, natomiast obecnie wynoszony jest na ekonomiczne ołtarze. Jako jeden z niewielu ekonomistów po kapitalistycznej stronie żelaznej kurtyny, Minsky nie bał się twierdzić, że nieuchronną cechą kapitalizmu w jego obecnej formie są recesje, inflacja, spadek wartości pieniądza, a także bezrobocie i ubóstwo.
Gdy pęka spekulacyjna bańka Największe zagrożenie Minsky widział w uzależnieniu realnej gospodarki od podatnych na spekulacyjne bańki rynków finansowych. Tego jednak współcześni mu uczeni z lat 60 jeszcze nie rozumieli. Gdyby żyli dzisiaj, pewnie by musieli. W czasach dobrobytu na rynku jest więcej pieniędzy niż potrzeba do spłaty zobowiązań przedsiębiorstw i osób prywatnych. To nieuchronnie rodzi spekulacyjną euforię, w wyniku, której skuszone szybkim zyskiem osoby i firmy zadłużają się ponad własną zdolność kredytową. Oczywistym przykładem są np. ci, którzy zadłużyli się po uszy, żeby kupić w Polsce szybko rosnące w cenie nieruchomości. Dochodzi wtedy do momentu, w którym zadłużonym nie wystarcza pieniędzy na spłatę zadłużeń. W reakcji na to banki przestają pożyczać. Nawet tym, których stać na spłatę. Ten właśnie moment przejścia z dobrobytu w kryzys, spowodowany pęknięciem spekulacyjnej bańki, zwany jest Momentem Minsky’ego. Właśnie nagromadzenie niemożliwych do spłacenia długów Minsky uważał za szczególną przyczynę kryzysów. Wyszczególnił trzy główne ich rodzaje: dług zabezpieczający kredytobiorcę, czyli zaciągnięty z zamiarem spłaty ze źródeł takich jak pensja albo zysk z innych inwestycji, dług spekulacyjny - zaciągnięty w przeświadczeniu, że np. cena kredytowanej nieruchomości wzrośnie i jedynym narzędziem spłaty długu będą zyski ze sprzedaży oraz dług Ponzi, czyli zaciągnięty na spłatę innych długów. Ta teoria sprzed niemalże pół wieku doskonale opisuje sytuację, która doprowadziła do obecnego kryzysu. On także ma trzy składowe. Z jednej strony nadmierne zadłużenie gospodarstw domowych kredytami hipotecznymi, z drugiej spekulacja na nieruchomościach w przeświadczeniu, że ich ceny mogą tylko rosnąć, z trzeciej zaś odraczanie w nieskończoność spłaty swego zadłużenia poprzez np. przenoszenie długu ze starej karty kredytowej na nową, konsolidację długów itp.
Na troje Minsky wróżył Skoro nasz bohater tak celnie diagnozował przyczyny choroby, to może znał też na nią jakieś lekarstwo? Owszem - jako wyjście z kryzysu Minsky proponował skoordynowaną akcję wielu krajów na trzech głównych frontach: dużym deficycie budżetowym, pompowaniu państwowych pieniędzy w gospodarkę i upaństwowieniu banków. Co prawda, wszystkie te trzy filary znalazły już zastosowanie w USA, Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej i wielu innych rozwiniętych państwach świata, ale niestety dwa pierwsze punkty programu, tj. powiększony deficyt budżetowy i pompowanie pieniędzy w gospodarkę jak do tej pory nie zdają egzaminu. Dziura w deficycie będzie musiała zostać załatana zwiększonymi podatkami, natomiast zastrzyki gotówki zostały połknięte przez nienasycone banki. Na szczęście trzeci punkt programu – nacjonalizacja banków wydaje się przynosić owoce. W Wielkiej Brytanii całkowicie upaństwowiony Northern Rock i należący w 74 procentach do skarbu państwa Royal Bank of Scotland są obecnie jednymi z niewielu źródeł kredytów hipotecznych i kredytów dla firm na rynku. Piękno znacjonalizowanych banków polega na tym, że w przeciwieństwie do prywatnych nie mogą one po prostu połknąć „zastrzyku” państwowych pieniędzy i odmówić udzielania kredytów. Takie beztroskie podejście do problemu zdecydowanie nie przynosi efektów w USA, gdzie program TARP wydaje się być kamieniem u szyi dla podatników i źródłem bogactwa dla prywatnych banków. W przeciwieństwie do USA, w Wielkiej Brytanii znacjonalizowany bank również dostaje „zastrzyk” kapitału od rządu, ale jest równocześnie zmuszony przez swojego właściciela do pożyczenia tych pieniędzy, tym samym pobudzając gospodarkę. W ten sposób unika się konfliktu interesów między bankiem i rządem, czyli podatnikiem. Czego zatem możemy się spodziewać w przyszłości? Jeżeli politycy będą trzymać się nauczania Minsky’ego, czeka nas pewnie konsolidacja nadzoru nad światowymi finansami w rękach jakiejś ponadpaństwowej instytucji, dalsza nacjonalizacja banków i dążenie rządu do oddłużenia społeczeństwa.
Przemek Skwirczyński
Czy Kościół posoborowy jest sektą? Tak się składa, że miałem ostatnio okazję dosyć dużo nasłuchać się o posoborowych „postępowcach” w szkolnictwie wyższym. Być może nasi drodzy Czytelnicy są nieco cywilizacyjnie zapóźnieni i nie odczytują trafnie posoborowych „znaków czasu”. Studiowanie tego problemu uważam za bardzo interesujące, gdyż nasi posoborowi towarzysze bardzo lubią owe „znaki czasu” badać i odczytywać ich tajemne znaczenie. Z tego, co słyszę, katolickie uczelnie wyższe w Polsce to nie lada gratka intelektualna. Parafrazując znane powiedzenie Stefana Kisielewskiego, można by powiedzieć, że „być katolikiem posoborowym to codziennie bohatersko zmagać się z problemami nieznanymi w żadnym innym wyznaniu”. W tym przypadku problem tkwi w tym, jak popierać posoborowe zasady państwa demoliberalnego, głośno wyrażać swój zachwyt nad zasadą „suwerenności ludu”, państwa socjalnego, wolności myśli i słowa, a jednocześnie bronić idei katolickich. Przed Soborem Watykańskim II było prosto i jasno: państwo winno być katolickie; po Soborze sprawy się skomplikowały. Państwo i Kościół mają być oddzielone, partie katolickie mają być zakazane. W to miejsce ma panować demokratyczne (suweren) i liberalne (światopogląd) państwo. Zarazem jednak to demokratyczne i liberalne państwo ma szanować „wartości chrześcijańskie”. Cały trud posoborowych nauk o polityce polega, więc na tym, żeby w system z natury światopoglądowo indyferentny wszczepić Prawdę katolicką, której istota stoi w najskrajniejszej sprzeczności z relatywistycznym charakterem tegoż systemu. Cały pomysł polega na tym, żeby – jak ujął to w „Humanizmie integralnym” Jacques Maritain – odejść od państwa katolickiego ku państwu demokratycznemu, gdzie katolicy będą stanowili większość, dzięki czemu urządzą prawo na sposób katolicki, ale nie przyznając się do religijnego fundamentu, tak, aby nie odstręczać od swoich idei wszystkich „ludzi dobrej woli”. Niestety, jakby na złość uczniom Maritaina lud głosuje na wszelkie możliwe formacje od lewa do prawa – homosiowe, aborcyjne i indyferentne – tylko nie na posoborowe. Wcale się zresztą temuż „suwerennemu ludowi” nie należy dziwić, gdyż naukę społeczną Kościoła głosi dziś podobno zachodnioeuropejska chadecja (skupiona w Europejskiej Partii Ludowej), gdzie połączono zręcznie chrześcijańskopodobną moralność z socjalizmem. Problemem posoborowych katolikównaukowców jest oczywiście trudność dowiedzenia swoim studentom (a pewnie i samym sobie), że ta wizja posoborowa ma cokolwiek wspólnego z tradycyjnym nauczaniem Kościoła. Nauczanie Trydentu, Soboru Watykańskiego I oraz Magisterium Kościoła od 1789 roku stoi z chadecką wizją w skrajnej sprzeczności. Moderniści wynaleźli w tym celu zgrabny termin: „Sobór Watykański II nie zaprzeczył wcześniejszemu nauczaniu, ale je rozwinął”. Formuła „tak, ale” znaczy, że po uznaniu pierwszej części zdania, w drugim mu zaprzeczamy. A więc: „Sobór Watykański II wcale nie zaprzeczył nauczaniu Trydentu i Syllabusowi Piusa IX, ale tak je rozwinął, że z pierwotnym tekstem i znaczeniem nie pozostaje ono w żadnym związku”. Wszystko to zaś jest podparte bełkotem o „znakach czasu”, potrzebie dostosowania się do współczesności i innymi określeniami, które w sposób wielce charakterystyczny nawiązują do ewolucyjnego panteizmu o. Teilharda. Z tego punktu widzenia znacznie uczciwszy jest pewien profesor wykładający na jednej z katolickich uczelni, który na swoich wykładach dowodzi podobno, że na Soborze Trydenckim (XVI wiek) Kościół popadł w herezję, z której wydobył się dopiero na Soborze Watykańskim II, uznając – jakże by inaczej – prawa człowieka. Nazwiska nie będę ujawniał, gdyż to podobno renomowany luminarz posoborowej nauki, nauczający o stosunkach państwa i Kościoła. Jakkolwiek pogląd, że Kościół katolicki przez kilkaset lat tkwił w herezji, niesie ze sobą poważne problemy natury soteriologicznej (żaden członek tegoż heretyckiego Kościoła z samej definicji nie został wpuszczony do Nieba), to przynajmniej jest on intelektualnie uczciwy. Zamiast oklepanej formułki, że „Sobór Watykański II rozwinął nauczanie Trydentu”, mamy tu powiedziane, wprost, że Sobór Watykański II świadomie i całkowicie zerwał z nim i całą tradycją katolicką, która była znana światu aż do lat 60. XX wieku. Nauczający w ten sposób profesor zapewne myśli, że omija poważne problemy, mówiąc, wprost, że do roku 1962 Kościół pozostawał w błędzie – ale popada w inny problem: jeśli Sobór Watykański II rzeczywiście zerwał z „herezją” trydencką, to znaczy, że zerwał z ciągłością swojego nauczania. Innymi słowy: tenże profesor katolickiej uczelni twierdzi, że na Soborze Watykańskim II zebrani ojcowie porzucili „stary” Kościół katolicki i założyli uroczyście zupełnie nowe wyznanie, oparte na „prawach człowieka”. Tak, na Soborze Watykańskim II powstał nowy Kościół, który naucza radykalnie czegoś innego niż „stary” Kościół. A więc na Soborze stworzono ni mniej, ni więcej nowe wyznanie, ufundowano nową religię. Mówiąc po ludzku: na Soborze Watykańskim II ojcowie zbuntowani przeciw Objawieniu tłumaczonemu nieomylnie przez 19 wieków założyli sektę. Oczywiście wspominany przeze mnie profesor jest głównym teologiem tejże sekty – dokładnie takim, jakim Ignaz von Dollinger był dla tzw. starokatolików, którzy odrzucili konstytucję „Pastor aeternus” po Soborze Watykańskim I. Najciekawsze, że ja, jako katolicki tradycjonalista, zupełnie zgadzam się z cytowanym profesorem! Brzydzą mnie te nonsensy w rodzaju „Sobór nie zmienił nauki wcześniejszej, ale…”. Nie, powiedzmy sobie wprost, prosto w twarz: tak, odrzuciliście Tradycję, wyrzuciliście do kosza nauczanie „wielkich Piusów” z XIX wieku, na przemiał poszły książki Bellermina, Suareza, Kajetana, Franzelina, Perrone, Schradera. Panu Profesorowi gratulujemy szczerości; studentom współczujemy na egzaminie z przedmiotu „religia i polityka”. Adam Wielomski
Polskie Doradztwo Finansowe: Po aferze Amber Gold Polacy boją się o swoje oszczędności Afera Amber Gold podważyła zaufanie Polaków do firm z branży finansowej.
– To niedobrze, bo zamiast inwestować i bogacić się ludzie zaczną z powrotem przejadać swoje oszczędności – mówi Fryderyk Karzełek, money coach i prezes spółki Polskie Doradztwo Finansowe. – Pozytywną stroną sytuacji, jest to, że klienci stają się teraz bardziej wymagający i bardziej świadomi. Szukają faktów, a nie obietnic – dodaje.
- Odkąd zaczęła się afera z Amber Gold, odbieramy po kilkadziesiąt telefonów tygodniowo od naszych klientów, którzy chcą sprawdzić jak się mają ich oszczędności. Pytają: gdzie są ulokowane ich pieniądze, jak dokładnie działają programy, w które inwestują, czy wręcz: co się stanie z ich pieniędzmi, w przypadku gdyby nasza firma zaprzestała działalności – mówi Jakub Pawlak, pracownik serwisu Polskiego Doradztwa Finansowego. Dodaje, że rozmowy takie nierzadko trwają nawet godzinę, bo klienci, którzy do tej pory w ogóle nie interesowali się szczegółami związanymi z ich inwestycjami, teraz chcą wiedzieć dokładnie, w jakie fundusze inwestują, czy są to fundusze bezpieczne, jaka jest aktualna sytuacja na rynku finansowym. Zdarzył się też klient, który zaczął rzucać obelgami pod adresem konsultanta, czy taki, który zrezygnował ze swoich długoterminowych planów oszczędnościowych, bo przestał wierzyć w ich niezawodność.
- Niektórzy dopiero teraz, nawet po kilku latach oszczędzania, proszą o przeprowadzenie ich przez proces logowania, bo do tej pory nie korzystali ze swojego hasła dostępu. Chcą po prostu zobaczyć swoje pieniądze na koncie – mówi Jakub Pawlak. Serwisanci PDF tłumaczą też klientom aktualny trend na giełdzie (tzw. trend boczny), który wiąże się ze spowolnieniem zysków, bo lokuje się pieniądze w bardziej przewidywalne, ale też bardziej „zachowawcze” produkty.
Gwarancja? Niepewne słowo… Z rozmów z klientami serwisanci Polskiego Doradztwa Finansowego mają podobne wnioski: ludzie, którzy inwestują swoje pieniądze potrzebują dziś opieki bardziej niż jeszcze miesiąc temu. Stracili wiarę w słowo „gwarancja”, którym szafowały parabanki: Amber Gold i Finroyal. Uspokajają się dopiero po dłuższej rozmowie, kiedy specjalista wytłumaczy im jak działają fundusze i – mówiąc najkrócej - gdzie się znajdują i jak pracują ich pieniądze. Zdaniem Fryderyka Karzełka, prezesa Polskiego Doradztwa Finansowego i pierwszego polskiego money coacha, rada na dzisiejsze wątpliwości Polaków-inwestorów jest prosta: Powinniśmy korzystać z dobrych doradców finansowych! Bo oni wiedzą, kto jest na liście Komisji Nadzoru Finansowego i sprzedają wyłącznie produkty, w których nie ma groźby utraty kapitału.
- Żadna z pierwszej dziesiątki firm doradczych, które działają w Polsce nigdy nie polecała produktów Amber Gold, Finroyal, czy innego parabanku! My już od dwóch lat ostrzegaliśmy na swojej stronie internetowej, że Amber Gold jest na liście ostrzeżeń KNF – mówi Fryderyk Karzełek.
Mniej ryzyka, ale więcej świadomości Zdaniem prezesa PDF afera związana z parabankami będzie miała znaczące konsekwencje na polskim rynku finansowym, których oznaki już teraz są widoczne, np.: odwrót od ryzyka. W efekcie Polacy będą chętniej odkładać swoje pieniądze lokatach bankowych. Tymczasem szansa na zyski w długim horyzoncie czasowym jest większa w przypadku funduszy inwestycyjnych.
- Polacy będą odkładać kluczowe decyzje dotyczące ich finansów, albo nie będą ich wcale podejmować. To niedobrze, bo będą znów przejadać swoje pieniądze, zamiast je inwestować i to w czasach, kiedy właśnie powinni to robić – mówi Fryderyk Karzełek. – Z drugiej strony z pewnością zwiększy się świadomość naszych rodaków, co do tego jak działają mechanizmy finansowe. Klienci staną się bardziej wymagający, będą szukać potwierdzenia obietnic składanych przez niepewne instytucje i przestana nabierać się na obietnice i „gwarancje” bez pokrycia – mówi szef Polskiego Doradztwa Finansowego. Dodaje, że większa świadomość klientów będzie stanowić wyzwanie zarówno dla firm z sektora doradztwa finansowego, jak i banków. Specjaliści tych firm będą musieli się posługiwać dokładną i precyzyjną wiedzą.
Doradca to nie sprzedawca! Zdaniem pierwszego polskiego money coacha jednym z problemów naszego rynku jest także fakt, że za doradców finansowych podają się nierzadko po prostu sprzedawcy jednego produktu: czy to ubezpieczenia jednej, konkretnej firmy, czy produktu banku, który reprezentują. Tymczasem dobry doradca powinien być przewodnikiem po świecie finansów, a nie przedstawicielem handlowym. Jak rozpoznać, czy człowiek podający się za doradcę finansowego rzeczywiście nim jest? Profesjonalny doradca finansowy jest jak dobry lekarz: zanim postawi diagnozę, musi dokładnie zbadać pacjenta. Z całą pewnością nie powinien przepisywać lekarstwa, na podstawie jednego pytania. Żeby sprawdzić doradcę wystarczy przeprowadzić krótki test:
1. Diagnoza: sprawdzaj ile pytań zadaje twój doradca, zanim postawi „diagnozę”, czyli wskaże najodpowiedniejszy dla ciebie produkt. Jeśli dostajesz propozycję produktu już po jednym pytaniu np.: jaką suma dysponujesz, lepiej poradź się kogoś innego.
2. Ocena zobowiązań: doradca nie powinien proponować ci produktu, który jest całkowicie oderwany od innych, które już posiadasz. Musi wiedzieć jakie masz już zobowiązania wobec banków, kredyty, czy jesteś ubezpieczony itp.
3. Indywidualne podejście: żeby wybrać odpowiedni dla ciebie produkt finansowy, doradca musi mieć spory zestaw informacji o tobie. Jakie cele sobie stawiasz? Ile chcesz oszczędzać? Czy chcesz oszczędzać w dłuższej, czy krótszej perspektywie czasowej? Jak znosisz ryzyko?
4. Umowa nie jest celem: jeśli widzisz, że osoba podająca się za doradcę manipuluje informacjami tak, by jak najszybciej doprowadzić do podpisania umowy (a nie wybrać najlepsze dla ciebie rozwiązanie), to jest to podejrzane. Niestety na rynku jest dziś bardzo wiele produktów oferowanych przez przedstawicieli instytucji finansowych i banków, które mają na uwadze kieszeń firmy, a nie klienta. Dopiero z czasem okazuje się, że są one koszmarnie drogie, bo np. mają ukryte koszty, o których nie poinformowano nas w momencie podpisywania umowy.
5. Zapytaj o serwis: sprawdź, czy osoba, z którą rozmawiasz może zapewnić ci pomoc w trakcie jej trwania? Czy w razie wątpliwości, czy zmiany twojej sytuacji będziesz miał do kogo się zwrócić z pytaniami?
Polskie Doradztwo Finansowe
Katalonia prosi o €5 mld gotówki Rząd w Madrycie zabiega o jak najszybszą pomoc finansową dla Hiszpanii i jej banków, deklarując w zamian gotowość rezygnacji z kontroli nad własnym sektorem bankowym. Kryzys winduje w górę cenę kredytu dla hiszpańskich firm, społeczeństwo zaś zmusza do wymiany dóbr i usług za pośrednictwem "społecznej waluty" alternatywnej wobec euro. Premier Hiszpanii Mariano Rajoy zabiega u przywódców eurostrefy o pomoc w obniżeniu oprocentowania hiszpańskich papierów dłużnych oraz o wypełnienie przez UE obietnicy dostarczenia wsparcia finansowego dla hiszpańskich banków. Madryt chce, aby EBC wraz z Europejskim Funduszem Stabilizacji Finansowej podjęły nieograniczony skup hiszpańskich papierów dłużnych na rynku wtórnym. Naciska też, aby dofinansowanie sektora bankowego nastąpiło bezpośrednio z Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, a nie poprzez pożyczkę pomocową dla Hiszpanii. Chodzi o to, aby te środki nie obciążyły dodatkowym długiem finansów publicznych kraju. Rajoy spotkał się we wtorek z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. Dzisiaj będzie rozmawiał w tej sprawie z prezydentem Francji Fran÷ois Hollande´em. Szefowie eurostrefy stoją na stanowisku, że warunkiem wstępnym pomocy Hiszpanii i jej bankom jest utworzenie wspólnego nadzoru finansowego eurostrefy. Pozostałe warunki, na jakich owa pomoc mogłaby być udzielona, mają być określone na początku września. O potrzebie objęcia banków wspólnym nadzorem i docelowo - powołaniu unii bankowej, zdecydował szczyt UE pod koniec czerwca. Według koncepcji przygotowanej przez unijnego komisarza ds. rynku wewnętrznego Michela Bariera urząd nadzorczy ma być usytuowany w Europejskim Banku Centralnym. Na razie nie wiadomo, jak będą podzielone kompetencje pomiędzy krajowymi organami nadzoru, EBC a urzędem nadzoru nad bankami. Tymczasem Hiszpanii grunt pali się pod nogami. Wysokie koszty obsługi długu i pogrążona w recesji gospodarka spychają kraj na krawędź bankructwa. Stąd gorączkowe szukanie poparcia przez rząd Mariano Rajoya. Na 6 września zaplanowano wizytę w Madrycie kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Z kolei 21 września premier Rajoy ma udać się do Rzymu, gdzie będzie starał się utwierdzić wspólny front z premierem Mario Montim, którego kraj także znajduje się w tarapatach. Rozmowy oscylują wokół kluczowego pytania: Jak ograniczyć koszty obsługi długu? Coraz wyraźniej widać, że uderzają one nie tylko w finanse publiczne krajów Południa, ale i w interesy prywatnego biznesu w tych krajach, praktycznie uniemożliwiając mu uzyskanie konkurencyjności - wyjaśnia dr Cezary Mech, były wiceminister finansów.
Biznes pod kreską Narzucony przez Niemcy krajom eurostrefy plan walki z kryzysem polegający na cięciu wydatków, redukcji deficytów, a na koniec wtłoczeniu w gorset paktu fiskalnego spalił na panewce. Jedynym jego skutkiem jest to, że obecnie już nie tylko rządy i banki mają problemy, ale także władze regionalne i prywatny biznes w tych krajach, nie wspominając już o zwykłych obywatelach. - Włochy płacą prawie o 5 proc. wyższą premię za dług publiczny niż Niemcy. W praktyce oznacza to, że przy zadłużeniu na poziomie 120 proc. PKB muszą o 6 proc. PKB bardziej niż Niemcy "zaciskać się fiskalnie", czyli ciąć wydatki publiczne, aby utrzymać deficyt budżetowy na tym samym co Niemcy poziomie - tłumaczy Mech. Nie ma też widoków na wyjście z kryzysu przez poprawienie konkurencyjności tych krajów. Dlaczego? Otóż przedsiębiorcy z krajów euro dotkniętych kryzysem zadłużenia nie mogą konkurować na równych warunkach z przedsiębiorcami z bogatych krajów eurostrefy i spoza niej, ponieważ już na wstępie skazani są na ponoszenie wyższych kosztów kredytu. - Dochodzi na tym tle do absurdalnych sytuacji, gdy dwa globalne koncerny, o podobnym potencjale i podobnym ryzyku ponoszą skrajnie odmienne koszty zaciągania kredytów, w zależności od tego, w jakim kraju są zarejestrowane. Na przykład hiszpańska Telefonica płaci za kredyty 7 proc., podczas gdy brytyjski Vodafon (a więc firma spoza strefy euro) tylko 1,3 proc. - analizuje dr Mech. - Jak zatem obie firmy mają konkurować na globalnym rynku? Ta rozpiętość oprocentowania ukazuje skalę zróżnicowania pod względem konkurencyjności obu gospodarek: hiszpańskiej i brytyjskiej - kwituje finansista.
Banki sterują rządem Sytuacja na rynku długu Hiszpanii z dnia na dzień pogarsza kondycję hiszpańskich banków, które i bez tego sygnalizowały rządowi konieczność dokapitalizowania. Obiecana pomoc eurostrefy dla tego sektora ma wynieść do 100 mld euro, ale Berlin wstrzymuje ją do czasu powołania wspólnego nadzoru nad bankami. Dlatego pod wpływem hiszpańskich kół finansowych rząd w Madrycie naciska na stworzenie w eurostrefie wspólnego nadzoru, a nawet na powołanie unii bankowej. - Właścicielom banków zależy na tym, aby zmniejszyć koszty zaciągania długu, a obecnie jedynym na to sposobem jest uzyskanie gwarancji niemieckich. Z punktu widzenia właścicieli banków kwestia, czy w tej unii bankowej znajdą się pod nadzorem europejskim, niemieckim czy hiszpańskim, jest bez znaczenia - ocenia Cezary Mech. Berlin jest zainteresowany przejęciem faktycznej kontroli nad europejskim sektorem bankowym, ale stara się uniknąć ponoszenia przez stronę niemiecką kosztów złych długów hiszpańskich czy włoskich banków. Dlatego z jednej strony zagwarantował sobie decydujący personalny udział we wspólnym nadzorze, z drugiej zaś opóźnia pomoc dla hiszpańskich banków, aby jak najtaniej przejąć nad nimi władzę. Madryt z kolei jest tak dalece przyciśnięty do muru, że zaproponował stworzenie instytucji bankowej, która przejęłaby złe kredyty, oczyszczając aktywa hiszpańskich banków. Podobny manewr zastosowano w Grecji wobec państwowego banku rolnego - wydzielono "dobre" aktywa i przeznaczono je do prywatyzacji, zaś "złe" aktywa banku pozostały w rękach rządu do spłaty przez obywateli. Wygląda na to, że w wypadku Hiszpanii może stać się podobnie - dobre banki pójdą pod wspólny (czytaj: niemiecki) nadzór, "zły bank" i jego długi trafią w ręce obywateli.
Alternatywna gospodarka Tymczasem kryzys zadłużenia, recesja i cięcia budżetowe pozbawiają Hiszpanów zarówno dochodów z pracy, z biznesu, jak i pomocy z publicznej kasy. Wobec powszechnego braku euro na rynku pojawił się tzw. pieniądz alternatywny. Ludzie świadczą wzajemne usługi, rozliczając się nie w euro, lecz "walutą" w postaci godziny pracy. Na przykład za godzinę pracy fryzjer czy stolarz otrzymuje od klienta np. godzinę sprzątania, lekcji języka czy gry na fortepianie. - W Barcelonie zapłata określona, jako 10 godzin pracy jest respektowana w całym mieście, jako forma społecznej sieci kredytowej - donosi "Washington Post". W Maladze powstał portal internetowy, który umożliwia zarabianie i zakupy przy użyciu wirtualnej waluty, bez udziału euro. Przez działania polityków coraz więcej ludzi ląduje na marginesie. Na rynku odczuwalny jest powszechny brak pieniądza i pracy. Powstanie alternatywnego pieniądza, jako środka wymiany dóbr i usług pociąga za sobą powstanie alternatywnej gospodarki, równoległej do tej posługującej się euro. W Hiszpanii działa już 325 takich "banków czasu" i alternatywnych systemów walutowych. Tą formą wymiany pracy posługują się już dziesiątki tysięcy osób. Trudno o lepszy dowód na to, że euro jako waluta nie przystaje do gospodarki hiszpańskiej i nie jest w stanie jej należycie obsługiwać." Cezary Mech
Macierewicz skazany. WSI nietykalne? Skandaliczny wyrok w procesie wytoczonym Antoniemu Macierewiczowi przez byłego szefa WSI literalnie zakwestionował obowiązujące w Polsce prawo. Wyrok jest też o tyle precedensowy, że umożliwi w przyszłości unikanie odpowiedzialności osobom zamieszanym w najpoważniejsze przestępstwa. 2 tysiące złotych na cele społeczne i przeprosiny w prasie zasądził prawomocnie Sąd Apelacyjny w Warszawie od Antoniego Macierewicza. Przeproszonym ma być generał Marek Dukaczewski – ostatni szef Wojskowych Służb Informacyjnych. Dukaczewski wytoczył Macierewiczowi sprawę, bo poczuł się dotknięty jego twierdzeniami obwiniającymi byłego szefa WSI o nieprawidłowości w tej instytucji. Sąd – ku zdumieniu nie tylko „NCz!” – przyznał rację Dukaczewskiemu.
Dwie konstatacje W uzasadnieniu wyroku zasługują na szczególne podkreślenie. Po pierwsze: sąd uznał, że bezpodstawne jest twierdzenie, jakoby nieprawidłowości w WSI obarczały winą ich szefa, gdyż nie można szefa konkretnej instytucji obarczać winą za nieprawidłowe działania jego podwładnych. To odkrycie stanowi odwrócenie do góry nogami rozumianej od czasów rzymskich zasady odpowiedzialności – polegającej na tym, że każdy urzędnik państwowy odpowiada nie tylko za to, co sam zrobi, ale także za efekty i porażki instytucji, którą kieruje. Jeśli Sąd Najwyższy nie uchyli kuriozalnego wyroku Sądu Apelacyjnego (a jest to niestety mało prawdopodobne), od dziś każdy polityk, minister czy szef państwowej instytucji będzie mógł się na niego powoływać, chcąc uniknąć kary za wszelkie nieprawidłowości jego pracowników. Jest to też furtka do wprowadzenia – w majestacie prawa – kompletnego bezprawia. Jest to też zakwestionowanie sensu przepisu w kodeksie karnym, który nakłada sankcję za „niedopełnienie obowiązku służbowego” (kara do trzech lat więzienia), przy czym za „niedopełnienie” może również uchodzić brak właściwej kontroli nad działaniami podwładnych. Od minionego tygodnia mamy, więc do czynienia z ciekawym stanem prawnym: jeden kodeks przewiduje karę za niedopełnienie obowiązków, choćby był to niewłaściwy nadzór nad podwładnymi, a cywilny sąd stwierdza, że przełożony nie ponosi odpowiedzialności za działania podwładnych. Pozostaje współczuć sądowi, który będzie orzekał w sprawie jakiegokolwiek szefa urzędu oskarżonego o niedopełnienie obowiązku służbowego. A przecież po zakończeniu rządów Donalda Tuska, jeśli władzę przejmie jakakolwiek partia normalna, takie oskarżenia posypią się lawinowo. Ciekawa jest jednak druga konstatacja Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Sąd, bowiem włączył do akt sprawy raport z weryfikacji WSI – odtajniony w lutym 2007 roku przez Lecha Kaczyńskiego – jednak w wyroku stwierdził, iż Macierewicz nie mógł opierać na nim swoich wypowiedzi. „Nie można powoływać się na raport, jako na dokument urzędowy podający prawdę” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Co z tego wynika? Raport odtajniony w 2007 roku przez prezydenta RP został opublikowany w „Dzienniku Ustaw”, jako właśnie dokument mający wartość ustawy. Antoni Macierewicz – powołując się na niego – nie powoływał się na raport, jako dzieło własnego autorstwa, tylko na urzędowy dokument mający rangę ustawy. Ustawa zaś odzwierciedla istniejący stan prawny. Skoro ustawa nakazuje każdemu obywatelowi oddawać państwu 19% swoich dochodów, to jest to obowiązujące prawo, które musi być przestrzegane. Skoro raport z weryfikacji WSI mocą ustawy stwierdza, że w instytucji tej dochodziło do nieprawidłowości, to znaczy – według prawa – że dochodziło tam do nieprawidłowości. Skoro ten sam raport mocą ustawy stwierdza, że współodpowiedzialnym za te nieprawidłowości jest Marek Dukaczewski, znaczy to, że właśnie tak jest. Karanie Antoniego Macierewicza za publiczne twierdzenie tego, co mocą ustawy stwierdza opublikowany dokument, jest casusem nieznanym w dotychczasowych przypadkach polskiego sądownictwa. Problem jest jednak głębszy.
Skandaliczne wyroki Z prawnego punktu widzenia sytuacja wygląda tak: Antoni Macierewicz wygłosił pewne twierdzenie – mieszczące się w granicach wolności słowa i z punktu widzenia zdrowego rozsądku w pełni uzasadnione – i za to twierdzenie sąd wymierzył mu karę, zasądzając od niego przeprosiny i wpłatę 2 tysięcy złotych. W praktyce sprawa wygląda inaczej: oto urzędnik państwowy (w 2007 roku Macierewicz był wiceministrem obrony) często wypowiadał się w mediach, aby informować społeczeństwo o patologiach w państwowej instytucji, jaką było WSI. Macierewicz miał przecież nie tylko prawo, ale i obowiązek informować opinię publiczną o swoich działaniach. Trudno zrozumieć, dlaczego sąd uznał to za czyn karygodny. Nie jest to pierwszy taki przypadek. Od momentu opublikowania raportu z weryfikacji WSI do sądu trafiają pozwy przeciwko skarbowi państwa i przeciwko samemu Macierewiczowi. Zdarzało się również, że sądy zasądzały „poszkodowanym” pieniądze. Tak było choćby w pierwszym procesie, w którym z pozwem wystąpił dziennikarz Jerzy Marek Nowakowski. Sąd nakazał ministrowi obrony zamieszczenie przeprosin i wypłacenie Nowakowskiemu odszkodowania. W innym procesie MON musiał przeprosić Edwarda Mikołajczyka. W 2008 roku Bogdan Klich przeprosił Jana Wejcherta, Mariusza Waltera i koncern ITI za umieszczenie w raporcie informacji na ich temat. Można, więc powiedzieć, że do 2007 roku trwało ujawnianie patologii w WSI i osób za nie odpowiedzialnych, a po 2007 roku (po zmianie władzy) przepraszanie za to ujawnianie.
Pasmo porażek Trudno się oprzeć wrażeniu, że ten sam wymiar sprawiedliwości, który nie szczędzi krytyki pod adresem likwidatorów WSI, od dłuższego czasu nie jest w stanie poradzić sobie z wyjaśnieniem bardzo poważnych przestępstw, do których dochodziło w Wojskowych Służbach Informacyjnych. Już w latach 2004-2005 ówczesna sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych skierowała do wojskowej prokuratury w Warszawie szereg zawiadomień o przestępstwach popełnianych przez WSI. Publicznie mówił o nich jesienią 2005 roku śp. Zbigniew Wassermann – poseł PiS i członek tej komisji: „WSI to struktura patologiczna. Tam się rodzą najpoważniejsze afery, takie jak szpiegostwo czy handel bronią. Trzeba zlikwidować WSI”. Spośród zawiadomień wysyłanych w tamtym czasie do prokuratury najważniejsze dotyczyły sprzedaży broni do krajów objętych embargiem ONZ, co naraziło Polskę na utratę wiarygodności w okresie aspiracji do członkostwa w NATO. Wydawało się, że wszystkie te sprawy uda się wyjaśnić, gdy rząd PiS rozpoczął zmiany w służbach specjalnych, a zmianą najważniejszą było zlikwidowanie WSI. Od 2006 roku Komisja Weryfikacyjna WSI, kierowana przez Antoniego Macierewicza, wysyłała do Naczelnej Prokuratury Wojskowej zawiadomienie za zawiadomieniem. Ile takich zawiadomień było? Co najmniej kilkanaście, a przestępstw opisanych w nich grubo ponad sto. Antoni Macierewicz i jego ludzie zarzucali WSI – na podstawie badań ich archiwów i wysłuchań byłych oficerów – szpiegostwo, brak działań kontrwywiadowczych, zwłaszcza na tzw. „kierunku rosyjskim”, lekceważenie procedur bezpieczeństwa, nieprawidłowy obieg dokumentów objętych klauzulą tajemnicy państwowej, handel bronią i narkotykami, brak reakcji na przestępstwa zagrażające bezpieczeństwu państwa i porządkowi prawnemu oraz nielegalne próby wpływania na opinię publiczną poprzez m.in. pozyskiwanie agentury wśród dziennikarzy. Gdy szefem wojskowych prokuratorów był Tomasz Szałek, śledztwa toczyły się bardzo sprawnie, a prokuratorzy nie oszczędzali sił i środków, aby wyjaśnić wszelkie okoliczności podnoszone w pismach z komisji Macierewicza. Jednak zaraz po zmianie rządu część prokuratorów została odsunięta (w tym sam Szałek), a śledztwa nagle straciły impet. I choć kilka z nich znajdowało się w fazie zmierzającej do stawiania zarzutów, to jednak nagle wyhamowały i bardzo szybko zostały umorzone. A osoby objęte zawiadomieniami nigdy nie odpowiedziały karnie za szkodliwą dla państwa działalność w strukturach WSI. To samo podnosił zresztą przed sądem generał Marek Dukaczewski. „Wszystkie zawiadomienia kierowane przez pozwanego były umarzane, a za nieprawidłowości nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej” – podkreślał wielokrotnie były szef WSI. I to jest właśnie hańba wymiaru sprawiedliwości. Antoniego Macierewicza można nie lubić, można się z nim w wielu kwestiach nie zgadzać (choćby w sprawach gospodarczych) i można nie głosować na partię, którą reprezentuje (PiS), jednak trudno nie zauważyć jego gorącego patriotyzmu, walki o interes państwa, jak i tego, że od samego początku swojej działalności politycznej (czyli od lat 70.) Antoni Macierewicz poświęcił się budowaniu niepodległej i suwerennej Polski. Likwidacja WSI, czyli de facto delegatury rosyjskiego wywiadu w Polsce, miała służyć umacnianiu niepodległości Polski i temu też służyła. Wydaje się więc złośliwym chichotem historii, że po sądach teoretycznie niepodległej i demokratycznej Polski ciągany jest człowiek, który całe swoje życie poświęcił budowie niepodległości Polski. A ciągany jest przez ludzi, którzy przez całe swoje życie tej niepodległości szkodzili. Gdyby w Polsce obowiązywała sprawiedliwość, Antoni Macierewicz spędziłby w sądach znacznie więcej czasu na sprawach z ludźmi WSI. Tyle, że przychodziłby nie, jako pozwany, a jako świadek oskarżenia, opowiadający o licznych przestępstwach oficerów WSI. O przestępstwach, za które ludzie WSI winni otrzymać bardzo surowe wyroki karne. Leszek Szymowski
Starodawne podatki Jak powszechnie wiadomo, nie ma takiej ilości pieniędzy, której pod jakimkolwiek, bardziej lub mniej ważnym pretekstem, nie chciałby uzyskać od obywateli Polski – w formie rozmaitych opłat i podatków – jej minister finansów, oczywiście z przeznaczeniem „na konieczne i uzasadnione potrzeby oraz wydatki państwa”. A jako że obecna sytuacja ekonomiczna wymusza na panu ministrze Rostowskim „kreatywne i dynamiczne” poszukiwanie wszelakich źródeł finansowych, dlatego też nie może dziwić, zarówno skala jak i rodzaje wymyślanych przez niego obciążeń Polaków. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze „inwencja twórcza” dużej części samorządów lokalnych oraz rozmaitych urzędów i instytucji publicznych (vide nowy pomysł na podatek katastralny, czy od gromadzonej wody deszczowej lub przydrożnych krzyży upamiętniających ofiary wypadków drogowych). Biorąc to wszystko razem pod uwagę otrzymujemy obraz gigantycznej „góry” podatkowej, której nie da się nijak ominąć. Oczywiście w dzisiejszym świecie płacimy obowiązkowo w zasadzie tylko jednemu „Panu”, ale z podatkami składanymi „władzy” w różnej postaci, społeczeństwo nasze spotykało się już od czasów plemiennych. W niniejszym tekście chciałbym, zatem przedstawić rodzaje danin, powinności i opłat, które funkcjonowały na terenie, najpierw Królestwa Polskiego, a następnie Rzeczypospolitej do 1600 roku, aby zobrazować, że pomysłowość ludzka, jeśli chodzi o sposoby zdobywania pieniędzy od swoich bliźnich jest nieograniczona i ponadczasowa. Przedstawione poniżej rodzaje danin, opłat i posług dotyczyły w pierwszej kolejności ówczesnych mieszczan oraz kmieci (chłopów), zarówno tych z dóbr prywatnych jak i królewskich. Szlachta koronna i litewska oraz duchowieństwo katolickie wnosiło wszelkie podatki jakie ich ewentualnie obowiązywały, na podstawie właściwych sobie praw stanowych (ustalone np. kolejnymi przywilejami szlacheckimi zwolnienia dla szlachty, subsidium haritativum składane przez wyższe duchowieństwo dobrowolnie w razie zagrożenia wojennego itp.). Osobnym zagadnieniem jest opodatkowanie i zobowiązania mniejszości etnicznych i religijnych (np. pogłówne żydowskie) wobec ówczesnego państwa. Niniejsze przedstawienie rodzajów danin, powinności i opłat ma charakter słownikowy i jest tylko wyborem, głównie ze względu na znaczną ich ilość i różnorodność w interesującym nas okresie czasu.Pomysłowi przodkowie
Beczkowe (inne nazwy: achtelowe, kłodne) – była to opłata od jednostki objętości warzonego i sprzedawanego piwa zwanej beczką;
Brukowe (burkowe) – było to myto pobierane przez miasto za użytkowanie dróg publicznych, ulic i przeznaczone na ich konserwację;
Brzegowe (brzeżne, płetne) – była to opłata za używanie brzegu rzeki do celów handlu rzecznego;
Cyżowe (cyża) – był to podatek nadzwyczajny pobierany od piwa, miodu i wina;
Czynsz (płat, płatnia, popłatek) – była to renta pieniężna płacona przez chłopów panu od roli, zagrody, młyna etc.; Danina – było to obowiązkowe świadczenie poddanych we włościach prywatnych, królewskich lub duchownych, uiszczane w naturze lub pieniądzach;
Dębne – była to opłata składana przez szewców za odzieranie z dębów kory, służącej im do garbowania skóry; Dupla lub tzw. podwójny szos – był to podatek płacony przez mieszczan od nieruchomości;
Dziesięcina – była to danina składana z dziesiątej części zbiorów, najczęściej duchowieństwu;
Flukorn (pług, płużne) – była to danina płacona przez chłopów od jednostki powierzchni uprawianego gruntu;
Folwarkowe – był to czynsz płacony przez mieszczan z folwarku tj. posiadanego gospodarstwa wiejskiego;
Frynczoł – było to cło pobierane w portach od statków, które przypływały do nich z ładunkiem towarów;
Gaj (gajne, gajowe, leśne, paszne, rybne) – była to opłata lub danina uiszczana za prawo korzystania z lasów, pastwisk leśnych oraz za prawo połowu ryb w rzekach;
Gody (godne, poczesne, kolęda) – była to danina składana panu przez poddanych z okazji uroczystego święta;
Gorzałczane – była to opłata uiszczana od palenia i szynkowania gorzałki;
Gościnne – była to opłata uiszczana panu przez chłopa opuszczającego jego wieś;
Gościtwa (stacyja, stan) – była to powinność goszczenia króla (księcia) i jego dworu w czasie jego przejazdu przez kraj;
Gwałty – była to powinność wykonywania prac polowych, świadczonych przez chłopów na rzecz dworu w okresie pilnych prac sezonowych, np. w czasie żniw;
Jarmarczne (jarmarkowe, targowe) – była to opłata z jarmarków miejskich, odbywających się kilka razy w roku;
Kolejne – był to pieniężny ekwiwalent powinności ciążącej na karczmarzach, polegającej na dostarczaniu do dworów królewskich i zamków piwa według kolejności;
Kolkowe (osadne) – była to opłata na rzecz dworu składana przez chłopów za przejęcie w uprawę, czyli tzw. „osadzenie” nowego kawałka ziemi lub nieużytków, których granicę oznaczano kołkami;
Koronacyja – była to okolicznościowa danina pieniężna składana przez mieszczan miast królewskich z okazji koronacji króla;
Kotłowe – była to opłata uiszczana przez karczmarzy wiejskich i chłopów za korzystanie z dworskich urządzeń do warzenia piwa;
Krogulcze – była to opłata uiszczana przez chłopów jako pieniężny ekwiwalent powinności składania w daninie krogulców (albo ich hodowania), tj. ptaków drapieżnych używanych do polowania;
To nie koniec
Królestwo (królewszczyzna, poradlne, podymne) – był to stały podatek gruntowy płacony z łanów kmiecych, kościelnych i klasztornych na rzecz króla; Kuchenne – była to danina pieniężna uiszczana w zamian za powinność służenia w kuchni królewskiej lub w czasie przyrządzania obiadów dla urzędnika, zjeżdżającego na sądy;
Kwarta – był to podatek z dóbr królewskich (np. królewszczyzn, czyli majątków ziemskich będących własnością króla, ceł jemu przeznaczonych) pobierany w wysokości czwartej części dochodu i przeznaczony na utrzymanie wojska kwarcianego;
Kwitowe – była to opłata za wystawienie pokwitowania z odbioru daniny lub podatku;
Łazowe – był to czynsz płacony od pól uprawnych powstałych w wyniku wypalania lub wykarczowania lasu;
Małdrat – była to dziesięcina zbożowa, składana przez chłopów na rzecz duchowieństwa;
Meszne – był to rodzaj daniny, składanej przez parafian proboszczowi w formie czynszu pieniężnego lub w naturze; Miejskie – był to rodzaj opłaty pobieranej przez urząd miejski od mieszczanina nowego, świeżo osiadłego w danym mieście, za nadanie prawa miejskiego;
Myto – było to cło, opłata pobierana za przejazd lub przewóz towarów przez most, groblę, granicę, drogami lądowymi lub wodnymi;
Nowinne – był to czynsz płacony przez chłopów od uprawy nowin, tj. świeżo wykarczowanych gruntów;
Ogrodowe – był to czynsz płacony z małych działek przez ich właścicieli, także przez mieszczan;
Olbora – był to czynsz płacony z kopalń kruszców na rzecz skarbu królewskiego;
Omylne – była to opłata składana przez kmiecia (chłopa) panu za niedotrzymanie ustalonej uprzednio umowy osadczej i rezygnację z objęcia gruntu;
Pierścień – był to podatek płacony przez mieszczan miast królewskich na pierścień koronacyjny królowej;
Podwozowe – był to rodzaj daniny lub czynszu składanego w zamian za powinność podwozu, tj. dostarczania panującemu i urzędnikom środków transportu;
Podymne (poradlne) – była to danina na rzecz panującego składana w formie czynszu lub w naturze od dymu, czyli zagrody (gospodarstwa chłopskiego), zamieniona z czasem na stały podatek gruntowy w wysokości dwóch groszy z łanu (ówczesny 1złp = 60 groszom, 1 łan = ok. 16 ha ziemi);
Pogłówne (pogłowie) – był to podatek płacony na rzecz panującego od głowy, tj. osoby;
Pokłonne – była to opłata zwyczajowa składana panu przez kmiecia (chłopa) opuszającego wieś;
Robota – były to obowiązkowe prace świadczone przez poddanych na rzecz dworów i zamków, wynikające z ich statusu poddańczego;
Rugowe – był to rodzaj czynszu lub daniny składanej w naturze przez mieszczan i chłopów na utrzymanie urzędników sądowych biorących udział w rugach, czyli badaniu sądowym występków mieszczan i kmieci;
Stróża – była to powinność strzeżenia majątków, tj. dworów, zamków, stawów, lasów, etc.;
Swadziebne – była to opłata składana przez młoda parę z okazji wesela;
Ślad – była to powinność dotycząca ścigania złodzieja przez mieszkańców konkretnej wsi lub miejscowości;
Świętomarskie – był to czynsz płacony przez mieszczan od nieruchomości i od rzemiosła na dzień świętego Marcina; Wojenne – był to czynsz płacony przez mieszkańców wsi i miast na rzecz skarbu królewskiego w wypadku wojny; Żarnowe – była to opłata składana przez chłopów za posiadanie własnych żaren i za prawo przemiału zboża w młynach innych niż królewskie.
Jak więc można się zorientować na podstawie ww. przykładów, pole do popisu przed urzędnikami ministerstwa finansów jak i samym ministrem Rostowskim oraz władzami samorządowymi jest jeszcze dość szeroko otwarte jeśli chodzi o „kreatywne” wyszukiwanie pieniędzy wśród swoich współobywateli – poddanych, wystarczy tylko sięgnąć do historii.
Jacek Drozd