Zbiorek Nr.21
1. Dzwonię do Ciebie siostro kochana ,znów bigos przypalony i zupa nieudana. Ding - dong, ding - dong . Co zrobić z rybą? - Przecież ona żyje, uśmiecha się do mnie chyba się wywinie? Nie będzie więc ryby smażonej ani w galarecie, może kisiel zrobię- groszkiem przyozdobię, odrobiną marchwi i natki zielonej? Ciasto na pierogi spadło na podłogę ,drzwi były otwarte - z domu dało nogę. Ding - dong, ding - dong. Siostro - Co na kolację podać? - Kartofelki tylko mi zostały ale jakieś stare, oczkiem smutnym wciąż łypały. - Ech, więc siostro weź kromeczkę chleba, podzielmy się z miłością - nic nam więcej nie potrzeba.
2. Widziałam swojego Anioła. Miał piękne zielone oczy. Co noc siedzi na łóżku, a za dnia tuż za mną kroczy. Kocham mojego Anioła. On zawsze mnie chroni od złego. On nie pozwoli mnie skrzywdzić. Chce dla mnie tylko dobrego. Czasami go nie doceniam i krzyczę gdy mam zły dzień, a On nigdy nie krzyczy, i patrzy się na mnie jak pień. On mnie zawsze wysłucha, mogę liczyć na niego, jest obok gdy tego chcę. Kocham go właśnie dlatego...
3. 24 grudnia. Dwa wygłodniałe wilki postanowiły coś upolować w zasypanej śniegiem puszczy. Złapały trop łosia. Pogoń trwała kilka godzin, aż zagnały rogacza w pułapkę bez wyjścia. - Dobra – powiedział ludzkim głosem (jak to w Wigilię) zadyszany łoś. – Wygraliście. Zabijcie mnie ale mam ostatnią prośbę. Wczoraj moja stara zrobiła mi na tyłku tatuaż, powiedziała, że to niespodzianka i że odczyta mi to dopiero po kolacji wigilijnej. Jeśli mam przedtem umrzeć, to powiedzcie mi, co tam jest napisane – i rogacz odwrócił się do nich tyłem, wypinając zad. Wilki schowały kły i podeszły zaciekawione do pupy łosia. W tym momencie rogacz wyprostował się i z ogromną siłą walnął tylnymi kopytami w dwa kosmate wilcze łby. Obaj prześladowcy wylecieli w powietrze jak z wystrzeleni z katapulty. Po paru minutach jeden z nich poruszył się lekko, otworzył oko i patrząc na martwego kolegę wymamrotał : - On to zawsze był głupi, ale po ch*j ja podchodziłem!? Przecież ja ku*wa czytać nie umiem..
4. Idą święta, idą święta. A gdzie mama uśmiechnięta? Od tygodnia w kuchni tyra. Więc jakże ma być szczęśliwa. Będzie córka, syn z rodziną. Trzeba być tą gospodynią. Musi kutia być i ryba. By wigilia się odbyła. Barszcz czerwony i pierogi. Niby kto to za nią zrobi. Więc od rana do wieczora. By nie kazać nam głodować. Piecze, smaży i gotuje. Licząc że każdy spróbuje. Choć kawałek choć łyżeczkę. Po czym weźmie dokładeczkę. Lecz choć każdy się opycha. Wolno znika chaps z półmicha. Tyle tego to przesada. Kto ilości takie zjada. My wolimy proszę mamie.
Siłę mieć na uśmiechanie. A nie całą kłaść w talerzyk. Na tym najmniej nam zależy.
5. Pływały pewnego razu ,dwa uszka w jednym barszczu. Gospodarz pyta się żony .Czy nie za dużo tej rozrzutności ? By w jednym barszczu ,dwa uszka pływały ? Gospodyni patrzy na męża i mówi. Nie chcę by samotności zażyły, gdy u mnie na obiedzie, dzisiaj tyle gości ! Gospodarz był sknerą i mówi. Schowaj do lodówki uszko jedno, rozrzutna Ty moja królewno .Żona na to odpowiada. Dobrze kochanie, jedno uszko w barszczu zostanie. Ale ty mój królewiczu ,samotny i głodny zostaniesz.
6. Wielbił wszystkie kobiety. Z podnietą czy bez podniety. Po prostu nie był w stanie, oprzeć się patrząc na nie. Blondynki, brunetki, szatynki .Duże i zwiewne drobinki. Nobliwe a także swawolne. Mężatki i te całkiem wolne . Wieść niosła toż to Casanova Martwiono się jak kondycję zachowa ,i czy będzie wciąż cieszył urokiem Nie ma obaw on pieści je wzrokiem.
7.„Fitness club” W mojej wiosce jest remiza, tam strażacy bazę mają, a w świetlicy fitness club wiejskim babom urządzają. Instruktorka dupcia młoda, zgrabna, gibka niczym żmija, na step wchodzi zgrabnym ciałkiem, na tym stopniu coś wywija. Nie nadążam z ćwiczeniami, kawał baby ze mnie jest, gdy w leginsy się obciągnę, to wyglądam całkiem fest. Gdyby nogi sznurkiem splątać, to tłuściutkie balerony, brzuch przed sobą mam nadęty, ona każe robić skłony. Raz do góry nóżki podnieść, raz wyrzucać je na boki, mokra jestem, jak po burzy, a tu jeszcze trzy podskoki. Nagle słyszę – stać w rozkroku, się rozciągnąć by bolało, baby w przód i tył stawiamy stopy, mnie na boki poleciało. W nogach trochę sił zabrakło, by utrzymać tłuste ciało, samoistnie szpagat wyszedł, pewnie coś się rozerwało. Jak pozbierać tyle cielska, co z nogami w szerz usiadło, trzech strażaków podnosiło, to co w środku się rozdało.
8. Szał przed świątecznych zakupów: Ludzie gonią jak szaleni z kuponami po kieszeni do "Biedronki"i "Kauflandu" gdzie przed świąteczne są sprzedaże. Mały Jasio z bystrym wzrokiem zmierza do tatusia raźnym krokiem. Tato, tato- krzyczy "resorówka" kup mi proszę na świadectwo szóstki wnoszę/ Zosia beksa mała lalkę "Barbi" bardzo chciała z pokorniutką miłą minką dygnęła przed mamuńką. Mąż sokolim swoim okiem upolował z górnej półki dezodorant ten z reklamy, wnet do niego się zbiegły wszystkie sklepowe ekspedientki . Tylko karp wytrzeszcza ślepia, jak ja tych świąt nie znoszę i tak wyląduje w galarecie lub w grzybowym aromatycznym sosie.
9. Urwani z czata Dzień był jak inne, słońce niewinne. Za oknem chmurka na stole bułka. Ona w Warszawie siedziała przy kawie. W mieście Kopernika on jadł piernika. Wybiła godzina , chyba siedemnasta. Pocztę miał sprawdzić, lecz wszedł na czata Znudzony tandetą chciał zamknąć czat ale wtedy napisała: „skąd? I Ile lat?”. Ledwo spostrzegli, a noc ich zastała. Rozmowa o dziwo nadal się trzymała. Razem postanowili, że jutro poklikają, bo oczy z braku snu już się zamykają. I tak codziennie, przez prawie dwa lata. Rozmawiając ze sobą, nie widzieli świata. Świat wirtualny, mimo, że ciekawy. Zamienili w realny, choćby dla zabawy. Nie mogli sobie obiecać zbyt wiele, ale fakt jest pewny dziś to przyjaciele.
10. Poszła miłość na chorobowe i z tym dobrze się czuje, cieszy się że ma z głowy żonę a ta że obcych rad nie toleruje. Zwolnienie dostałeś od pracy a nie od tej roboty, więc nic mi tu nie przeinaczaj mój koraliku złoty. Leż jak ci nakazuje lekarz cały dzień i całą noc w dzień, Możesz na ból narzekać, lecz w nocy mężczyzną bądź ,a ten uderza w lament mój Panie Boże Wielki zrób coś wszak otrzymałem zwolnienie od zajęć wszelkich. A Pan Bóg odpowiedział jemu nie bądź w takiej rozpaczy gdy się obudzisz bez problemów to że nie żyjesz znaczy.