PROCES TEMPLARIUSZY CZ.4
Między 24 a 29 marca 1308 r. król rozesłał po całej Francji listy skierowane do duchowieństwa, szlachty i mieszczan i wzywające ich przedstawicieli do Tours, gdzie miały się zebrać stany generalne królestwa (5 maja). Niestety, sprawozdania z obrad w Tours nie zachowały się. Wiemy tylko, że trwały one dziesięć dni, w czasie których przedstawiciele "ludu Francji" wysłuchali gwałtownych w tonie, oskarżycielskich przemówień Nogareta i Plaisiansa oraz głosili, że templariusze za swe zbrodnie zasługują na karę śmierci. 26 maja król, w towarzystwie swego brata, Karola de Valois, ministrów i dworu przybył (wraz z małą armią) do Poitiers, gdzie przebywał Klemens V. Papież - robiąc dobrą minę do złej gry (nie mogła mu się nasunąć analogia ze spotkaniem w Anagni) - króla (który rzucił mu się do nóg) przyjął ze wszystkimi oznakami łaskawości. Na publicznym konsystorzu, 29 maja, w obecności papieża i króla, kardynałów, innych duchownych i ludzi świeckich, oskarżycielską mowę przeciwko templariuszom wygłosił minister królewski Gauillaume de Plaisians. Mowa Plaisiansa - niewątpliwie pióra Nogareta - rekapitulowała dotychczasowy przebieg "procesu templariuszy", przedstawiała ich winę, ich przyznanie się do niej, i wynosiła pod niebiosa zasługi króla Filipa jako obrońcy prawdziwej wiary przed heretyckim spiskiem. Wszakże - jeśli wierzyć relacji Jana Bourgogne, "prokuratora" (tj. ambasadora) króla Aragonii, Jakuba II, na dworze papieskim - przede wszystkim miała za zadanie wywrzeć nacisk na papieża, tak by bez zwłoki ukarał winnych templariuszy i potępił ich zakon. Gdyby jednak papież miał zwlekać dalej - wołał Plaisians - to król nie zaniedba zemsty na wrogach Chrystusa. Władca Francji bowiem z trudem tylko powstrzymuje swój lud... "Gauillaume de Plaisians: ... który słysząc te obrazy i bluźnierstwa miotane przeciw Jezusowi Chrystusowi powstał oto i pragnie uderzyć na braci Świątyni nie czekając na sąd... ... jeśli więc - kończył mówca - ... ... szybko, Ojcze Święty, nie skończysz z tą sprawą, to trzeba będzie przemówić do ciebie innym językiem!" Żądania królewskiego ministra poparli zarówno przedstawiciele wyższego kleru, jak Gilles Aicelin, arcybiskup Narbony i Egidio Colonna, arcybiskup Bourges, jak i przedstawiciele szlachty i mieszczan. Papież wszakże nie dał się zastraszyć. Odpowiadając swoim przedmówcom, powiedział, że dotychczas cenił templariuszy, jeśli jednak okaże się, że są winno zarzucanym im zbrodni, gotów jest ich znienawidzić. Podkreśliwszy jak wielki ciężar odpowiedzialności za wszelkie decyzje spoczywa teraz na nim i na królu Francji, stwierdził, że - wbrew pogłoskom - nie wierzy, by król Filip kierował się w sprawie Zakonu Rycerzy Świątyni żądzą zysku, i obiecał rozpocząć stosowne dochodzenie możliwie jak najszybciej. Reaplikując z kolei papieżowi, Guillaume de Plaisians - w tonie jeszcze ostrzejszym niż uprzednio - zażądał od niego, by prałatom królestwa i innych państw polecił podjęcie działań przeciwko poszczególnym templariuszom, by odwołał zawieszenie prac inkwizycji i wreszcie, by zakon templariuszy wyłączył z Kościoła jako potępioną sektę. Zarzuciwszy papieżowi pragnienie chronienia templariuszy, zagroził raz jeszcze przejęciem ich sprawy przez prawdziwie katolickich władców i lud: "Jeśli [...] prawica, czyli ramię Kościoła, nie potrafi obronić tego świętego Ciała, to czyż nie może stanąć w jego obronie lewica, czyli sprawiedliwość świecka?" Wreszcie Plaisians wprost oskarżył papieża, że odwlekając swą decyzję, chroni przestępców i uniemożliwia ukaranie zbrodni templariuszy, a przypomniawszy słowa Pana, że "jeśli nie będziecie gorący albo zimni, lecz tylko letni, to wypluję was z ust moich", dał papieżowi jawnie do zrozumienia, że sprawę templariuszy król może rozwiązać sam, nie oglądając się na decyzje papieskie. Ale i tym razem papież się nie ugiął. Kończąc debatę stwierdził, że świeccy nie mają prawa osądzać duchownych, podkreślił, że nikomu nie wolno jest zabijać templariuszy bez zgody Kościoła, odmówił potępienia całego zakonu, jeśli nawet templariusze Francji okazali się heretykami, a wreszcie oświadczył, że nie podejmie w ich sprawie żadnej decyzji, jeśli członkowie i własność zakonu nie zostaną mu przekazani, wtedy zaś, jeśli okażą się niewinni, uwolni ich, jeśli natomiast wina ich zostanie wykazana, usunie ich z Kościoła. Wobec nieugiętej postawy Klemensa V, król Filip zdecydował się na pojednawczy gest. 27 czerwca sprowadził do Poitiers siedemdziesięciu dwóch templariuszy, tak by mogli złożyć swe zeznania przed papieżem. Między 29 czerwca a 2 lipca templariusze ci kolejno stawali przed papieżem i kardynałami, 2 lipca zaś wystąpili publicznie. Zachowały się oświadczenia 40 z nich. Większość zeznających w całej rozciągłości i nader szczegółowo potwierdziła wszystkie główne oskarżenia stawiane ich zakonowi: wyrzeczenie się Chrystusa, opluwanie krzyża, nieprzyzwoite pocałunki składane w czasie ceremonii inicjacji, zachętę do aktów homoseksualnych oraz adorację głowy Baphometa. Jednym z pierwszych, którzy stanęli przed papieżem, był (wspomniany już) były agent króla, umieszczony w zakonie templariuszy jeszcze przed 1307 r., Jean de Foliaco. Uzupełniając swoje poprzednie zeznania, szczegółowo opisał ceremonię swego przyjęcia do zakonu, w czasie której inicjujący go preceptor templum w Paryżu, brat Gauillaume, powiedział doń: "Jesteś nasz. Teraz masz powtarzać po mnie ?Wyrzekam się ciebie, który nazywasz się bogiem?". Kiedy Foliaco ? jak opowiadał - odmówił, przyjmujący chwycił go za ubranie na karku i zagroził, że wtrąci go do więzienia, "z którego już nigdy nie wyjdzie". Wtedy Foliaco zawołał tak głośno, jak tylko mógł: "Wyrzekam się ciebie!" ... nie wymieniając przy tym Boga, ponieważ miał na myśli przyjmującego preceptora. Kolejny zeznający, giermek zakonny, Etienne de Troyes, był również jednym z informatorów króla z okresu poprzedzającego aresztowanie templariuszy. Teraz opowiedział m.in., że w czasie przyjmowania go do zakonu wyrzekł się nie tylko Chrystusa, lecz także "wszystkich apostołów i świętych Boga", po czym przyjmujący - po ucałowaniu go "nieczystymi pocałunkami"" - przepasał go cienkim sznurem, który... " ... uprzednio owijał pewną głowę, jaką (templariusze) uważają za zbawcę i pomocnika zakonu i (jaka) była dla nich szczególnie święta...". Zapytany o bliższe szczegóły, opisał obrady jednej z dorocznych kapituł zakonu (zawsze odbywały się 24 czerwca), podczas których wniesiono głowę, jak mu się zdawało... " ... z mięsa od jej czubka aż po szyję i pokrytą psimi włosami [...] bardzo niebieskiego koloru ..." Głowa ta, jak słyszał, miała być głową pierwszego wielkiego mistrza zakonu, Hugona de Payens. Zeznania swe Etienne de Troyes uzupełnił stwierdzeniem, że w zakonie templariuszy nie udzielano sakramentu komunii, lecz ... " ... by oszukać świat, w wielkie święta rozdawano hostię nie konsekrowaną ani nie pobłogosławioną ..." W końcu Etienne de Troyes opuścił zakon "ze względu na jego zło i haniebne rzeczy, które tam czyniono". Wreszcie giermek Jan de Chalons, preceptor dwóch małych domów Świątyni, oświadczył, że wyrzekł się Chrystusa, ponieważ przyjmujący go zagroził mu, iż w przeciwnym razie ... " ... w ciągu kilku dni umieści go w lochu w Merlan. I dodał on, że ten loch, czyli więzienie, jest tak surowy, iż nikt nie mógł przeżyć tam długo..." To Jan de Chalons właśnie zeznał, że brat Gerard de Villiers, preceptor Francji, który uniknął aresztowania 13 października 1307 r. uciekając "w pięćdziesiąt koni", wsiadł na statek-galerę i odpłynął w nieznanym kierunku. Wielu spośród zeznających relacjonowało również akty czci składane tajemniczej głowie, ale opisy jej, jakie przedstawiali, różniły się między sobą: dla jednych był to "odrażaący czarny bożek", innym wydawała się "biała i brodata", a jeszcze inni twierdzili, że miała "trzy twarze". Templariusze, którzy pojawili się w Poitiers przed papieżem, byli, oczywiście, starannie dobrani: byli to albo ludzie, mający jakąś pretensję do zakonu, albo ci, których udało się sterroryzować groźbami czy torturami, albo wreszcie jawni agenci królewscy. Tylko nielicznie z nich (14) byli rycerzami, tylko trzech było kapłanami i tylko czternastu miało funkcje preceptora. Niemniej papież uznał uch dobór za reprezentatywny i stwierdził, że ... "... jeśli chodzi osoby, które złożyły te zeznania, to w sposób oczywisty było jasne, iż wspomniane przez nie potworności i zbrodnie zostały istotnie popełnione..." |
---|
Ponieważ zeznający templariusze prosili o litość, przeto papież mimo gniewu, jaki wywołały w nim ich zeznania, udzielił im absolucji. 10 lipca - jak donosił Jean de Bourgogne królowi Jakubowi II - ponad 50 spośród tych templariuszy wyrzekło się swej herezji w obecności kilku kardynałów i otrzymawszy absolucję pogodziło się z Kościołem, w ten sposób oświadczając swą gotowość do poniesienia kary i wypełnienia pokuty, jakie Kościół zechce im wyznaczyć. 27 czerwca, w dniu, w którym pierwsza grupa templariuszy pojawiła się przed papieżem, król Filip skierował doń list zawierający szereg propozycji dotyczących przyszłej sytuacji osób i majątku należących do zakonu. W pojednawczym tonie król proponował, by templariuszy pozostawić pod strażą królewską, majątek zakonu zaś, który miał zostać użyty do sfinansowania proponowanej krucjaty, powinien być administrowany przez "dobre, wierne i dyskretne osoby" wspólnie wyznaczone przez króla i papieża. W odpowiedzi utrzymanej w podobnym tonie, papież przyjął propozycje króla, wprowadzając do nich tylko drobne poprawki. W poprawkach tych m.in. zarezerwował sobie wyłączne prawo osądzania przywódców zakonu i zmniejszył rolę króla i jego ludzi w administrowaniu dobrami zakonu; również zgodził się reaktywować działalność inkwizytorów we Francji. W serii aktów takich, jak bulle: Subit assidue, Faciens misericordiam i Regnans in coeliis, wydanych w ciągu lipca i sierpnia 1308 r., zgoda osiągnięta między papieżem a królem znalazła pełny wyraz. W bulli Subit assidue papież wyznawał m.in., że początkowo nie był skłonny wierzyć w oskarżenia postawione templariuszom, ale ich zeznania, których ostatnio wysłuchał, przekonały go o ich winie. Teraz postanowił, że oskarżeni mają pozostać pod strażą królewską. Zarazem jednak śledztwo w ich sprawie przekazywał komisjom poszczególnych diecezji, w skład których miał wchodzić miejscowy biskup, dwóch kanoników, dwóch dominikanów i dwóch franciszkanów. Formalną pieczę nad templariuszami miał sprawować w imieniu papieża kardynał Pierre de la Chapelle. Bulla Faciens misericordiam rekapitulowała dotychczasowy stan "afery templariuszy". Przede wszystkim papież przypomniał jako to zrazu nie chciał słuchać stawianych im zarzutów, ponieważ ... " ... nie wydawało się prawdopodobnym ani wiarygodnym, że ludzie tak pobożni, którym tak bardzo wierzono, iż przelewają swą krew w imię Chrystusa, i którzy często wystawiają się na niebezpieczeństwo śmierci, którzy też tak bardzo często okazywali tyle oznak wielkiego oddania [...] mieli by w tak wielkim stopniu zapomnieć o swym zbawicielu, by dopuścić się takich czynów ...". Podkreśliwszy zasługę króla Francji w wykryciu zbrodni templariuszy i przypomniawszy, że zarówno zeznania świadków, jak i ich własne, w pełni potwierdziły stawiane im zarzuty, papież raz jeszcze określał rolę - wyznaczonych poprzednią bullą - komisji biskupich w dalszym śledztwie wobec poszczególnych templariuszy. Ta sama bulla inicjowała także śledztwo wobec zakonu jako całości. Papież mianował ośmiu komisarzy, którzy mieli ... " ... udać się osobiście do miasta, prowincji i diecezji Sens [...] i podjąć zbadanie prawdy z całą pilnością i na mocy naszego autorytetu, zwoławszy tych wszystkich, których należy zwołać, by świadczyli przeciwko temu zakonowi ..." W bulli Regnans in coelis papież dawał pełny upust swemu gniewowi i rozżaleniu w obliczu zbrodni templariuszy: "Ale oto ku naszemu żalowi podniósł się ku nam nowy i fatalny głos, przedstawiający nam ogrom złośliwości tych braci [...] Albowiem głos ten, zwiastun lamentu i żalu, u swych słuchaczy natychmiast wzbudził przerażenie, wzburzył ich umysły i dusze i wszystkim ludziom chrześcijańskiej wiary podał puchar nowej i niewypowiedzianej goryczy, a kiedy my, zgodnie z wymogami konieczności, czynimy jawnym przebieg tej sprawy, boleść rozdziera naszego ducha, a nasze zmęczone członki zawodzą nad, złamane przez zbyt wielki żal ... Jakiż katolik bowiem, słysząc o tym, nie poczuje wielkiego żalu i nie wybuchnie wielkim lamentem?..." W bulli tej papież zapowiedział zwołanie w ciągu dwóch lat soboru powszechnego do Vienne (w Delfinacie, wówczas nie należącym jeszcze do Francji), soboru, który miałby rozpatrzyć sprawę templariuszy oraz projekty zorganizowania nowej krucjaty. 13 sierpnia 1308 r. papież Klemens V - ogłosiwszy przedtem o swej decyzji obrania za tymczasową Stolicę Apostolską Awinionu, położonego między Francją właściwą a Prowansją - opuścił Poitiers udając się w kierunku Bordeaux. Następnego zaś dnia wysłał trzech kardynałów - bliskich królowi Francuzów, Berengara Fredola i Stefana de Suisy, oraz Włocha, Landolfa Brancacciego - do Chinon, gdzie więziono Jakuba de Molay oraz pozostałych dygnitarzy zakonu: de Payrauda, Gonneville'a, Charneya i Raimbalda de Caron, preceptora Cypru. Kardynałowie przesłuchali ich między 17 a 20 sierpnia w obecności głównego ich strażnika, Jana de Jamville. Wszyscy raz jeszcze potwierdzili złożone uprzednio zeznania, wyrzekli się praktykowanej uprzednio herezji i pogodzili się z Kościołem. Wiadomość o tym zarówno papież, jak i król przyjęli z niekłamanym zadowoleniem. W chwili aresztowania templariuszy król Filip spodziewał się szybko rozprawić z zakonem. Nadzieję taką mógł żywić jeszcze w czasie przetargów z papieżem w Poitiers latem 1308 r. Jednakże w chwili, kiedy śledztwo w sprawie zakonu przeszło w ręce papieża i biskupów, cała sprawa zaczęła się przeciągać w nieskończoność. Na wiosnę 1309 r. król stracił cierpliwość; świadczą o tym listy, które wysłał do papieża. W listach tych zarzucał Klemensowi V granie na zwłokę i prosił o wyjaśnienie licznych kwestii, które bulla papieska i postanowienia pozostawiły bez odpowiedzi. Pytał więc m.in., co należy zrobić z tymi templariuszami, którzy najpierw przyznali się do winy, ale później wycofali swe zeznania, oraz z tymi, którzy z uporem odmawiali przyznania się do niej, ale są podejrzani o popełnienie zarzucanych im przestępstw. Właśnie na te pytania papież nie dał królowi odpowiedzi, obiecując jedynie, że zrobi to w terminie późniejszym. Krótko po tej wymianie listów, w maju 1309 r., biskup Paryża, Gauillaume de Bauffet, zapewne już wskutek instrukcji papieża, wydał szereg przepisów określających sposób prowadzenia - w jego diecezji - śledztwa wobec indywidualnych templariuszy. W przepisach tych znalazła odbicie generalna metodyka inkwizycyjnego postępowania wobec heretyków (z tendencją do "wprowadzenia oskarżonych na ścieżkę skruchy i pojednania z Kościołem" (by użyć określenia angielskiego historyka Malcolma Barbera). Przepisy te nakazywały wielokrotne przesłuchania templariuszy przeczących stawianym im oskarżeniom lub tych, którzy wycofali już raz złożone zeznania, dokładne śledztwo co do wszystkich okoliczności heretyckich ceremonii przyjęcia do zakonu, podanie nazwisk współwinnych, aresztowanie ich i włączenie do śledztwa. Przepisy biskupa de Bauffer określały także sposób postępowania z tymi, którzy uparcie odmawiali przyznania się do winy. Tych należało... "Gauillaume de Bauffet: ... umieścić w więzieniu na chlebie i wodzie [...], jeśli nie są chorzy lub słabi ..." Jeśli dalej będą trwali w uporze, należy im przedstawić zeznania wielkiego mistrza i innych przywódców zakonu, jak również przysłać do nich takiego templariusza, który przyznał się już do winy i zdecydowanie przy niej obstaje, by przekonał ich o niesłuszności ich postępowania. Wreszcie, gdyby i to nie poskutkowało, opornym należało zagrozić torturami i pokazać stosowne narzędzia, w ostateczności już uciekając się do ich zastosowania, początkowo z lekka, a i potem "bez przesady". Oporni mieli prawo tylko do jednego sakramentu: spowiedzi. Ale i wtedy należało posłać im takiego spowiednika ... "Gauillaume de Bauffet: ... który umiejętnie wprowadziłby ich w lęk i pilnie napomniał, by wyznali całą prawdę dla bezpieczeństwa i dobra ich duszy i ciała..." |
W ten sposób w przepisach tych - które stały się wzorem postępowania dla wszystkich biskupów prowadzących śledztwo przeciw templariuszom, papież pośrednio odpowiadał na pytania zawarte w ostatnich listach królewskich. (Warto dodać, że postępowanie wobec templariuszy, którzy przyznali się do winy i przy zeznaniach swych obstawali, było o wiele łagodniejsze: np. mieli oni prawo do sakramentu komunii i kościelnego pogrzebu.) Profesor Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś - drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aeterna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku trzeci tom: Nieba i piekła. |
Jerzy Prokopiuk |