PROCES TEMPLARIUSZY CZ. 2
Zakon ubogich Rycerzy Chrystusa, zwany potocznie "zakonem rycerzy świątyni" lub krótko zakonem templariuszy, powstały w 1118 r., rozwijał się i krzepł przede wszystkim w Ziemi Świętej - w walce z Saracenami (muzułmanami). Zarazem jednak zdobywał coraz większe znaczenie, potęgę i bogactwa praktycznie biorąc w całej Europie (z Polską włącznie). Jego upadek wszakże zaczął się już z chwilą upadku Jerozolimy w 1187 r., zdobytej przez wojska wielkiego Saladyna. W początkach XIV w. templariuszom udaje się jeszcze na dwa lata odbić Jerozolimę z rąk wroga. Ale jest to już ostatni ich sukces wojenny. W końcu 1306 r. dwudziesty trzeci w kolejności wielki mistrz Zakonu Świątani, Jakub de Molay, przybywa do Francji króla Filipa, zwanego Pięknym. Zakon templariuszy, przegnany wraz z innymi krzyżowcami i bratnimi zakonami szpitalników i krzyżaków z Ziemi Świętej, mimo niepowodzenia licznych rajdów morskich na tereny przeciwnika (lata 1294-1303) zdawał się nie rezygnować z powierzonej mu misji. Sądzić można, że zarówno Jakub de Molay, jego wielki mistrz, jak i inni przywódcy zakonu liczyli jeszcze na to, że dojdzie do kolejnej wyprawy krzyżowej i odzyskania utraconych ziem na Wschodzie. Mylili się jednak: wiemy, że Europa, rozczarowana niepowodzeniami dotychczasowych wypraw, nie zdobyła się na kolejną krucjatę. Przybywający do Francji Jakub de Molay - któremu towarzyszyła tylko niewielka grupa rycerzy z preceptorem Cypru, Raimbaldem de Caron - miał, podobnie jak - również wezwany - wielki mistrz szpitalników, Fulko de Villaret, omówić z papieżem zarówno organizację nowej wyprawy krzyżowej, jak i projekt zjednoczenia obu zakonów - Rycerzy Świątyni i Rycerzy Szpitala. W tym celu opracował dwa odpowiednie memoranda. W pierwszym z nich proponował, by armia krzyżowców liczyła nie mniej niż 15 000 rycerzy i 50 000 pieszych wojowników i została przewieziona na Wschód za pomocą floty miast włoskich. W drugim memorandum, choć starał się o bezstronne rozważenia proponowanego scalenia obu zakonów, można było wyczuć zdecydowaną niechęć wobec tego projektu. Była jednak jeszcze jedna sprawa, którą papież Klemens V chciał omówić z wielkim mistrzem zakonu Świątyni. Była to sprawa osobliwych pogłosek, jakie od pewnego czasu obiegały Europę i dotyczyły templariuszy. W zasadzie zakon cieszył się - mimo klęski, jaką poniósł wraz z krzyżowcami na Wschodzie - niezmiennie nieposzlakowaną opinią i sympatią całej Europy: jego zasługi były oczywiste dla każdego. Nie oznaczało to, że nie spotykał się także z krytyką. Przede wszystkim zawiść wielu budziły jego ogromne bogactwa - zarzucano mu, nie bez powodu, nadmierną chciwość i uprawianie lichwy. Wytykano mu zaborczość przytaczając próbę opanowania przezeń Cypru w latach 1191-1192. Niektórzy posuwali się tak daleko, że oskarżali zakon o przyczynienie się do utraty Ziemi Świętej (np. brat Ludwika IX, Robert d?Artois), a nawet zarzucali mu zdradę na rzecz Saracenów. Również templariusze jako jednostki nie zawsze cieszyli się dobrą sławą. Oskarżano ich o brutalność i cynizm, mawiano: "pyszny jak templariusz" i "pić jak templariusz", a młodych chłopców ostrzegano, by "strzegli się pocałunków templariuszy". Byli wreszcie tacy, którzy w drugiej z postaci dosiadających konia na pieczęci zakonu dopatrywali się... diabła. Najbardziej jednak niepokoiły papieża powtarzające się wieści o tajemniczych rytuałach, którym templariusze mieli się oddawać podczas nocnych zebrań swych kapituł... W rezultacie spotkania z papieżem w Poitiers latem 1307 r. Jakub de Molay poprosił go o przeprowadzenie stosownego dochodzenia. Papież Klemens V, wybrany na Stolicę Apostolską w czerwcu 1305 r., był uprzednio - jak Bertrand de Get - arcybiskupem Bordeaux, które wówczas należało do królów Anglii. Człowiek słabego ducha i chorowitego ciała stanął na czele Kościoła katolickiego w trudnym okresie jego dziejów. W XIII w. papiestwo, które wyszło zwycięsko z dwustuletniej walki z cesarstwem o hegemonię w ówczesnym świecie, stopniowo zaczęło się przekształcać z instytucji religijnej w instytucję przede wszystkim świecką. Apogeum swej dominacji osiągnął za rządów Innocentego III (1198-1216), faktycznego władcy Europy, opiekuna templariuszy i inicjatora krucjaty przeciwko "heretyckim" przeciwnikom papiestwa średniowiecznego. Krucjata papieska z lat 1209-1224, kontynuowana przez królów Francji (1224-1255), doprowadziła do zniszczenia - wraz z herezją - bogatej, pluralistycznej kultury langwedockiej ("kultury trubadurów") - i do powstania hańbiącej instytucji inkwizycji. Zaczątki inkwizycji - w postaci inkwizycji biskupiej - dała bulla Ad abolendam papieża Lucjusza III z 1184 r. Przekazywała ona biskupom, by przynajmniej raz w roku odwiedzali te parafie, w których mieli znajdować się heretycy. W wypadku znalezienia heretyków miano ich ekskomunikować i przekazać władzom świeckim w celu uwięzienia i konfiskaty ich własności. Podstawy inkwizycji właściwej dał - w okresie walk z katarami - papież Grzegorz IX (1277-1241), powierzając ją nowo założonym zakonom dominikanów i franciszkanów. Statuty Grzegorza IX określały sposób wzywania świadków przeciwko heretykom, metody badania oskarżonych, możliwości pogodzenia skruszonych heretyków z kościołem oraz potępienia i skazania upartych. Tych ostatnich przekazywano władzy świeckiej w celu ukarania. Kara obejmowała konfiskatę własności, dożywotnie więzienie lub spalenie na stosie. W 1252 r. papież Innocenty IV zezwolił na wprowadzenie tortur jako środka badań (bulla Ad extirpanda). Zwycięskie - zdawałoby się - papiestwo, stanowiące wielką potęgę polityczną, szybko jednak popadło w zależność od swych francuskich sojuszników w walce z cesarzem Fryderykiem II i jego synami (połowa i druga połowa XIII w.). Próbę uniezależnienia się od Francji podjął Benedykt Gaetani, wybrany w 1294 r. papieżem jako Bonifacy VIII. Człowiek zdolny ale uparty i pozbawiony umiejętności dyplomatycznych, szybko naraził się zarówno potencjalnym sojusznikom, jak i królowi Francji Filipowi IV, zwanemu Pięknym. W konflikcie z królem poszło o jego prawo do opodatkowania kleru bez zgody papieża oraz o prawo sądzenia dygnitarzy kościelnych przez sądy królewskie (sprawa Bernarda Saisseta, biskupa Pamiers, skazanego za obrazę władcy w 1301 r.). W sporze z papieżem króla poparła część kleru francuskiego i - zwołane w 1302 r. - stany generalne królestwa. W odpowiedzi papież wydał słynną bullę Unam sanctam (1302) bezkompromisowo formułując doktrynę supremacji papiestwa. W czerwcu 1303 r. pierwszy minister króla kanclerz Francji Gauillaume de Nogaret sformułował oskarżenie papieża o morderstwo, bałwochwalstwo, sodomię, symonię i herezję, po czym - w dwa miesiące później - udał się do Włoch, gdzie w Anagni napadał wraz ze swymi ludźmi na Bonifacego VIII, maltretując go i więżąc przez dwa dni. W miesiąc później papież, przeszło osiemdziesięcioletni starzec, postradawszy zmysły zmarł. Jego następca, Benedykt XI, był papieżem niecały rok, ale zdążył jeszcze podjąć szereg kroków zmierzających do załagodzenia konfliktu (m.in. zdjął z króla Filipa klątwę rzuconą przez Bonifacego VIII). Klemens V, wybrany w rezultacie kompromisu między zwolennikami Bonifacego VIII a stronnikami Filipa Pięknego w kolegium kardynalskim, kontynuował politykę swego poprzednika. Jednakże jego pełna kompromisów polityka rychło doprowadziła do niemal całkowitej zależności od króla Francji - przecież to właśnie Klemens V przenosząc siedzibę papiestwa z Rzymu do Awinionu (1308), położonego na samej granicy królestwa francuskiego, rozpoczął okres jego dziejów, znany pod nazwą "niewoli awiniońskiej". W maju 1308 r. - w toku starań o zawarcie pokoju między Francją a Anglią, który był warunkiem podjęcia próby zorganizowania nowej krucjaty - papież spotkał się z królem Filipem w Poitiers. Klemens V zaproponował Filipowi Pięknemu, by w zamian za anulowanie wszelkich wrogich Francji aktów Bonifacego VIII, odstąpił od swego żądania przeprowadzenia procesu zmarłemu papieżowi, król jednak propozycję tę odrzucił. Zapewne też w toku tych samych rozmów podzielił się z papieżem pewnymi rewelacjami, jakie dotarły do jego uszu, a odnosiły się do zakonu templariuszy - nocnych spotkań ich kapituł, tajemniczych praktyk, heretyckich rytuałów i kultu diabła... Król Filip IV (wysoki i faktycznie piękny mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach) panował od 1285 r.; był jedenastym władcą dynastii Kapetyngów. Po ojcu swym, Filipie III i dziadku Ludwiku IX (kanonizowanym przez Bonifacego VIII), odziedziczył niewzruszoną wiarę w sakralny charakter swej władzy i przekonanie o historycznej misji swego kraju. Wiara w teokratyczny charakter władzy królewskiej, która miała być realizowana niezależnie od jakichkolwiek innych czynników zewnętrznych czy wewnętrznych, stała się podstawą ideową absolutystycznej i centralistycznej polityki monarchy francuskiego, której jednak stała na przeszkodzie słabość finansowa monarchii. Feudalny system podatkowy nie był w stanie sprostać potrzebom absolutystycznej i militarystycznej polityki Filipa Pięknego, który w dodatku borykał się z dziedzictwem wielkich długów swych poprzedników. W tej sytuacji Filip uciekł się do bezwzględnej polityki finansowej; brutalnego ściągania podatków i przymusowych pożyczek zrazu od mieszczan, szlachty i kleru, potem zaś od włoskich kupców i wreszcie od Żydów - tych ostatnich aresztowano i wypędzono z królestwa. Zastosowane dodatkowo pogarszanie monety bitej w mennicach królewskich, doprowadziło nawet do buntu ludności zarówno w stolicy, jak i na prowincji (jesień 1306 r.); wtedy to właśnie król Filip, zaskoczony przez bunt w mieście, musiał skorzystać ze schronienia w murach templum paryskiego. Nie ulega wątpliwości, że Filip Piękny zdawał sobie dobrze sprawę z tego, iż jedno - i to nie najmniejszą - z przeszkód, jakie stoją na drodze realizacji jego ideału państwa rządzonego absolutnie i centralistycznie, jest - obok papiestwa czy obcych i własnych feudałów - także Zakon Rycerzy Świątyni; przymusowy azyl w paryskiej "świątyni" mógł jedynie ostatecznie unaocznić mu potęgę zakonu. Znał ją przecież skądinąd bardzo dobrze. Nie tylko jego przodkowie - przede wszystkim Ludwik IX - ale i on sam (jak przynajmniej mogło się zdawać) szanował zakon, otaczał go życzliwością i z nim współpracował. Jeszcze w październiku 1304 r., udzielając nowych przywilejów templariuszom, w proklamacji swej oświadczył: "Uwzględniając dzieła pobożności i miłosierdzia, wspaniałą hojność, jaką wszędzie i zawsze okazywał święty Zakon Świątyni, ustanowiony przez Boga przed dawnymi laty, jego męstwo, które zasłużyło na szczególnie uważne i nieustanne uznanie podczas niebezpiecznej obrony Ziemi Świętej, postanawiamy słusznie odpowiedzieć hojnością za hojność i dać dowody szczególnej życzliwości zakonowi i jego rycerzom, których szczerze miłujemy". Z drugiej wszakże strony król Filip - jak powiedziałem - zdawał sobie sprawę z potęgi zakonu (także finansowej: bogaty zakon miał duży wpływ na sprawy skarbowe królestwa, którymi templariusze w dużym stopniu zarządzali - np. wielki wizytator Francji, Hugo de Payraud, mianowany został w 1304 r. generalnym poborcą dochodów królewskich i sprawy te były odeń w dużym stopniu uzależnione, gdyż król francuski był u templariuszy zadłużony). Dlatego też - najpierw - próbował podporządkować go sobie; mówiono, że chciał zostać wielkim mistrzem zakonu, ale templariusze zdecydowanie się temu sprzeciwili. Po tej nieudanej próbie rozpętał - za pośrednictwem swych legistów - kampanię wrogich templariuszom plotek, pogłosek i pomówień. Wreszcie jeśli nawet nie zainicjował, to przynajmniej przyłączył się do propozycji likwidacji zakonu przez połączenie go ze szpitalnikami; z jego to niewątpliwej inspiracji legista Pierre Dubois wydał w 1306 r. długi traktat O odzyskaniu Ziemi Świętej, w którym pisał: "[Zakony rycerskie] posiadają [...] wielkie posiadłości po tej stronie Morza Śródziemnego, które od dawna już niedostatecznie wspomagały Ziemię Świętą. A ponieważ zakony te często - właśnie w wielkiej potrzebie - kłóciły się między sobą i z tej racji dawały powód do wielkiego zgorszenia i wystawiały się na szyderstwa, jest rzeczą właściwą i konieczną, jeśli sprawa Ziemi Świętej ma posunąć się naprzód, zjednoczyć je w ich administracji, stroju, pozycji i dobrach. [...] Ci ich członkowie, którzy żyją w Ziemi Świętej, powinni utrzymywać się z dóbr zakonnych znajdujących się tam i na Cyprze [...]. Tych zaś, którzy dotychczas nie potrafili przenieść się za Morze i żyć tam, trzeba zamknąć w klasztorach zakonu cystersów [...], by pokutowali za swe nadużycia". Kiedy tylko ujawniony zostanie uzyskany dzięki takiemu rozwiązaniu roczny dochód, to, jak pisał Dubois: "... okaże się zła wiara templariuszy i szpitalników i stanie się jasne, jak aż do dzisiaj (dla zdobycia bogactwa) zdradzali Ziemię Świętą i grzeszyli przeciwko niej". W napisanym w rok później poostscriptum Dubois dodawał, że kiedy tylko dokona się zjednoczenia obu zakonów... "... będzie rzeczą właściwą całkowite zniszczenie zakonu templariuszy, gdyż sprawiedliwość nakazuje unicestwić ich zupełnie". |
---|
Dodajmy, że ze swej strony zakon templariuszy zachowywał całkowitą, choć zaskakującą, lojalność wobec króla Francji, kraju, z którego zresztą się wywodziła i z którego rekrutowała się znakomita większość jego członków. Tak np. wielki wizytator Hugo de Payraud opowiedział się po stronie króla Filipa w jego sporze z papieżem, któremu formalnie jego zakon podlegał. O bliskich osobistych powiązaniach przywódców templariuszy z domem Kapetyngów świadczy fakt, że wielki mistrz Jakub de Molay był ojcem chrzestnym syna króla Filipa - Ludwika. Ale oczywiście, jak się pokazało, wszystkie te względy nie odgrywały żadnej roli. Król Filip Piękny był zdecydowany zniszczyć zakon. A jak się zdawało, los sprzyjał w realizacji tego zamiaru. Jeszcze w 1303 r. niejaki Esquin de Floryan, templariusz usunięty z zakonu za morderstwo (był uprzednio komandorem Mont-Carmel), udał się do Paryża, do swego krajana (urodził się w Beziers, w Langwedocji) Nogareta. W więzieniu, w którym jako mordercę osadził go kanclerz, wyspowiadał się innemu współwięźniowi, jak to czynili wówczas pozbawieni prawa do spowiednika przestępcy. W ten sposób najpierw do kanclerza, a potem do króla, doszły pierwsze rewelacje o "potwornych" i "heretyckich" praktykach templariuszy... W wiele lat potem tenże Esquin tak pisał w liście do króla Aragonii Jakuba II: "Niech Wasza Królewwska Mość wie, że to ja jestem tym człowiekiem, który ukazał czyny templariuszy panu królowi Francji [...], który zbadał je i przekonał się, że są prawdziwe, przynajmniej w jego królestwie, tak że i papież w pełni przekonał się o tej sprawie..." Kończąc swój list, pisany językiem półanalfabety, Esquin de Floryan odsłaniał motywy, które kierowały nim w ujawnieniu rzekomych czynów swych byłych współbraci: "Panie mój, pamiętasz zapewne, co obiecałeś [...], a mianowicie, że dasz mi 1 000 liwrów renty i 3 000 liwrów w gotówce, jeśli ich czyny zostaną ujawnione..." Można więc zasadnie sądzić, że to właśnie rewelacjami de Floryana król Filip podzielił się z papieżem Klemensem V, ten zaś przekazał je wielkiemu mistrzowi, Jakubowi de Molay. 14 września 1307 r. w Maubuisson po burzliwej naradzie ze swymi współpracownikami, król Filip wydaje - skierowany do wszystkich bajliwów i seneszali Francji (jego prowincjonalnych namiestników) - tajny rozkaz nakazujący im przygotowanie aresztowania członków zakonu Świątyni w całym królestwie. Rozkaz ten otwierał retoryczny wstęp: "Oto sprawa gorzka, sprawa godna pożałowania, sprawa naprawdę okropna, gdy się o niej myśli, straszna, gdy się o niej słyszy, zbrodnia szkaradna, przestępstwo wstrętne, czyn ohydny, hańba przerażająca, postępki zupełnie nieludzkie doszły do naszych uszu, wprawiając nas w wielkie osłupienie i wstrząsając gwałtowną odrazą..." "Osoby godne wiary - ciągnął król - doniosły nam o przestępstwach, jakich się dopuszczają templariusze, którzy ..." " ... niby wilki w obcej skórze ..." " ... ponownie ukrzyżowali Chrystusa, ba, zadali Mu ..." " ... cierpienia większe niż te, których doznawał na Krzyżu ..." "Ludzie ci, udając chrześcijan, w istocie - gdy przyjmowano ich do zakonu - wyrzekali się Chrystusa po trzykroć i po trzykroć opluwali Jego Krzyż. Potem, obnażeni, byli całowani przez przyjmującego ich zwierzchnika..." " ... w miejsce, gdzie kończy się kręgosłup, w pępek i wreszcie w usta, zgodnie z bluźnierczym rytem swego zakonu hańbiąc w ten sposób godność ludzką ..." "Co więcej zaś, byli zobowiązani - bez prawa do odmowy ..." " ... oddawać się cieleśnie jeden drugiemu [...]" "Wreszcie ..." " ... ci nieczyści porzucają źródło Wody Życia i nad jej chwałę przenoszą Złotego Cielca [...] oddając się kultowi bałwanów ..." Król - jak sam powiada - nie mógł zrazu uwierzyć w prawdę tak potwornych oskarżeń, lecz nagromadzenie ich i argumenty, które je uzasadniały, przekonały go o ich słuszności. Wtedy też powiadomił o nich papieża, tudzież prałatów i baronów królestwa. Po naradzeniu się z nimi i wysłuchaniu żądania Wilhelma z Paryża, papieskiego inkwizytora we Francji ... " ... który wezwał pomocy naszego ramienia ..." ... król postanowił, by uwięzić wszystkich członków zakonu (znajdujących się we Francji) i zatrzymać ich do dyspozycji sądu kościelnego, a całą ich własność, zarówno ruchomą, jak nieruchomą, skonfiskować, zachowując pod opieką królewską. Uzasadniając swą decyzję król Filip prezentował się jako ten ... "... którego Bóg postawił na straży [...] wolności wiary Kościoła ..." |
Doskonale zorganizowana akcja policyjna została przeprowadzona przez ludzi króla o świcie 13 października w piątek (ten "feralny" dzień został, być może wybrany z premedytacją), i powiodła się niemal bezbłędnie. Profesor Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś - drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aeterna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku trzeci tom: Nieba i piekła. |
Jerzy Prokopiuk |