WZRASTAJCIE W ŁASCE I POZNANIU
PANA I ZBAWICIELA, JEZUSA CHRYSTUSA
(2Ptr 3:18)
1. Masz taki sam dostęp do źródła jak najwięksi chrześcijanie. Nikt nie jest ani odrobinę w lepszej sytuacji niż Ty. Bóg byłby niesprawiedliwy, gdyby było inaczej. Różnica, jaką czujesz lub widzisz, wynika z tego, że z dostępu, jaki Pan wszystkim daje, niektórzy uczą się korzystać. Ci, dla których jest to zarówno potrzebą, jak i wielkim pragnieniem. Każdy z nas ma dostęp do: „Ja pragnącemu dam...” Tylko brak pragnienia i własne zahamowania oraz zainteresowanie innymi rzeczami powstrzymują nas od tego, co Pan MA dla nas i CHCE DAĆ. Wszystko zaczyna się od naszego wyboru i konsekwentnej decyzji, że by pragnąć. A to - rzecz jasna - łączy się z kosztem, jaki trzeba zapłacić.
2. Pan przyjmuje i akceptuje Ciebie takim, jakim jesteś, bez żadnych warunków wstępnych i bez żadnych zasług z Twojej strony. Niczym nie możemy Go przekupić! Z tego faktu wynika bardzo praktyczny wniosek, że muszę się odwrócić od swoich uczuć, myśli, wspomnień, ocen, od wszystkich zewnętrznych i wewnętrznych głosów, które próbują mówić coś innego. Tutaj musi zadziałać moja wola i wybór. Ale to tylko „mniejsza” połowa. Najważniejsze, żeby ZWRÓCIĆ SIĘ DO NIEGO. Posłuchać i dowiedzieć się, co On ma do powiedzenia, jak jest Jego opinia i ocena. To oznacza również to, że każdy z nas musi sam siebie zaakceptować, sobie przebaczyć, siebie przyjąć. A w ogóle przestać kierować swoje spojrzenie na siebie, a za wszelką cenę utrzymać „spojrzenie” na Niego. A to praktycznie oznacza konieczność ciągłego napełniania się Nim.
3. Musisz zacząć uczyć się karmić Panem. Natura nie znosi próżni. Jeśli pojawi się jakaś pustka, to zaraz wciśnie się jakaś głupia, błędna, ciemna, zła rzecz. Jest ktoś, kto tylko czeka na taką okazję. Nie chodzi więc o to, żeby się pozbyć czegoś negatywnego, ale znacznie bardziej chodzi o to, żeby nabyć, zdobyć, przyjąć coś pozytywnego. Nie chodzi tu o jakiś jednorazowy, choćby największy `skok', ale o coś, co jest ciągłe, stale kontynuowane, ciągle `dopełniane'. Najlepsza jest tutaj własna metoda, sposób, droga. Rzeczy z drugiej ręki nie zawsze pasują. Do tego jest potrzebna decyzja woli, wybór, pragnienie, głód - ciągle ponawiane, rozgrzewane, „rozniecane” - jak Paweł mówi do Tymoteusza. Można tu sugerować różne rzeczy, jedne są absolutnie konieczne, inne są opcjonalne, do wyboru. Często podsumowuje się to jednym określeniem: TRWANIE W SPOŁECZNOŚCI Z PANEM, choć można to nazwać inaczej.
Można tu użyć zwrotu „chodzenie w obecności Pana”. Ale nie chodzi tu wcale o jakieś wyrażenie lub ładny zwrot, ale o praktyczne uczenie się doświadczania świadomości faktu, że Pan jest TERAZ przy mnie, widzi mnie, słyszy, zna stan mojego serca. Chodzi o to, aby to krótkie TERAZ rozciągnąć na jak największe obszary świadomego życia. Kładąc się spać i zasypiając, chcę być w tej świadomości. Kiedy rano się budzę dźwiękiem dzwonka, chcę do Niego kierować swoją pierwszą myśl. Kiedy się budzę w nocy i nie mogę zasnąć, wykorzystuję ten czas, by chwalić Go i dziękować Mu, a czasem aby się modlić o osoby i sprawy, o których nie pamiętam w ciągu dnia lub o których nie mam czasu się modlić w ciągu dnia.
4. Modlitwa i czytanie Słowa są koniecznością, sprawą życia i śmierci. To wszyscy akceptują, ale trzeba w tym znaleźć swoją własną świeżą i aktualną drogę. Przeszkody zawsze będą.
Chodzi o taką modlitwę, która jest ciągle nową, aktualną rozmową, słuchaniem i odpowiadaniem, mówieniem i wylewaniem z siebie nie tylko swojego, ale wychodzeniem na przeciw drugiej Osobie. Bez udawania, ale i bez kompleksów. Bez powtarzania frazesów, ale i bez unikania mówienia serio tego samego na nowo i na nowo. Jest spontaniczną reakcją na wszystko, co się ze mną dzieje.
Chodzi o takie czytanie Słowa, które przynosi poznanie myśli Pana, budzi pragnienie i krok po kroku buduje w nas nie chwiejącą się podstawę gdzieś w głęboko ukrytej sferze człowieka. Bardzo często praktyczne doświadczenie pokazuje, że najwięcej czasu przy czytaniu Słowa zajmuje uciszenie klekotu własnych myśli, żeby choć na krótką chwilę usłyszeć choćby jeden wyraz czy pół zdania. A to często odbywa się tak, że podczas czytania Słowa uciszanie się trwa np. 45 minut, a „usłyszenie” czegoś świeżego - jedną minutę. Ale ta jedna minuta po 46 minutach siedzenia z Biblią w ręku wystarcza, aby mnie „nakarmić”. Trzeba czytać, nawet wtedy, gdy się nic nie rozumie i gdy nic nie „wpada” - trzeba to czynić przede wszystkim z miłości do Pana, a nie z korzyści, jaką się odbiera. Taka wytrwałość niebywale procentuje, gdy później, przy okazji innych czytań lub wydarzeń, Pan przypomina nam swoje słowa odpowiednie do danej sytuacji i naszej potrzeby.
To nie przychodzi samo z siebie, tego trzeba się uczyć stale, ciągle, nieprzerwanie. I trzeba w tym okazać wytrwałość - z miłości do Niego.
5. Świat myśli musi być wypełniony Panem i Jego Słowem. To jest sfera, w której wszystko się zaczyna, i dobre i złe. To jest ta pierwsza sfera, w której zwyciężamy lub jesteśmy pokonani, i od której zależy nasze zwyciężanie lub pokonanie w sferze zewnętrznej. Nie możemy akceptować i zajmować się każdą myślą, jaka się pojawi w naszym umyśle. Przesiewanie i sortowanie myśli, zdecydowane odrzucanie i wybieranie - ma zasadnicze znaczenie dla naszego stanu duchowego - i tego trzeba się uczyć!. Nie możemy pozwolić każdej myśli, która nam przychodzi do głowy, panoszyć się. A jeśli pojawiają się jakieś myśli obsesyjne, lepkie, namolne, musimy nauczyć się dawać im wyraźny ROZKAZ pójścia precz i jednocześnie świadomie skierować swoją myśl na Pana, np. recytując głośno jakiś tekst biblijny lub modląc się modlitwą wdzięczności, chwały i uwielbienia (a nie prośby i płaczu!). Np. tak robił Abraham (Rz 4:19-20). Albo śpiewając pieśni uwielbiające Pana.
Warto uczyć się tekstów biblijnych na pamięć. Jest to przydatne w różnych okolicznościach, a szczególnie wtedy, gdy pojawiają się jakieś głupie myśli lub uczucia. Podobnie przydatne są pieśni, które kierują naszą uwagę na Pana.
6. Warto korzystać z różnych pomocniczych środków. Mogą to być np. książki, kasety z kazaniami lub pieśni. Nie wszystko jest do końca jest puste, banalne lub skomercjalizowane. To, że diabeł cytuje jakieś Słowo Boże, nie powinno powstrzymywać nas od cytowania tego samego tekstu ze szczerym nastawieniem swojego serca.
Jest dużo książek bardzo cennych do czytania. W różnych okresach życia, szczególnie trudnych, gdy nie ma do kogo się zwrócić o poradę, Pan może podsunąć książkę, która może być odpowiedzią akurat na aktualną potrzebę. Jest oczywiście ogromna masa tzw. chrześcijańskich książek, do których nawet zaglądać nie warto. Dopóki człowiek sobie sam nie wyrobi umiejętności selekcji, warto posłuchać innych, dla których jakaś książka przyniosła pożytek (choć to czasem bywa mylące, wszystko bowiem zależy od tego, na ile ta osoba naprawdę zna Pana).
Warto słuchać kazań z kaset. Czasem wśród wielu słów można odnaleźć konkretne słowo dla siebie. Tutaj potrzebna jest bardzo staranna selekcja. Ale jest to ogromna pomoc i wsparcie, szczególnie, gdy człowiek czuje się samotny lub brak mu społeczności wierzących.
Warto śpiewać pieśni. W trudnych momentach życia bardzo pomagają pieśni, szczególnie takie, które są śpiewanymi tekstami Słowa Bożego lub kiedy oddają stan serca. Potrzebna jest przy tym bardzo staranna selekcja, bo jest wiele śmieci.
7. Najważniejsze: musisz utrzymać i rozniecać w sobie pragnienie i głód Pana. Nie poddawaj się biernie temu, co się z tobą i wokół ciebie dzieje. Podejmij starania i zdobądź się na wysiłek. Odśwież w sobie głód i pragnienie Pana. Zacznij odkrywać, jak wielkie jest twoje powołanie w Panu i dla Niego. To spowoduje, że zaczniesz odkrywać sens i wartość każdej chwili życia. Nie chodzi tu o żaden szczególny `sukces', ale o to, by BYĆ DLA PANA.
Warszawa 07.09.2002 W. Lisieski