Powiedzmy z dumą: Nasz Kościół broni godności człowieka
Nasz Dziennik, 2008-12-13
Z o. prof. dr. hab. Kazimierzem Lubowickim OMI, kierownikiem Katedry Teologii Małżeństwa i Rodziny Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, rozmawia Sławomir Jagodziński
Instrukcja Dignitas personae wychodzi naprzeciw wielu pytaniom, jakie rodzą się w wyniku rozwoju nowych technologii biomedycznych, stosowanych w sferze ludzkiego życia i rodziny. Już chyba na samym początku ukazana została właściwa droga i podstawowa zasada do szukania na nie odpowiedzi: to "wielkie "tak" dla ludzkiego życia"?
- Dokładnie tego zwrotu używa dokument zaraz w drugim zdaniu pierwszego punktu. Jeszcze dokładniej tę drogę i podstawową zasadę ukazują jednak pierwsze słowa dokumentu, od których wziął on swoją nazwę, a mianowicie: "Godność osoby (dignitas personae) należy się każdej istocie ludzkiej, od poczęcia aż po naturalną śmierć".
Aby zrozumieć ducha tego dokumentu, trzeba pamiętać, że Kościół, który zawsze był mecenasem nauki, również w tym wypadku spogląda na badania naukowe w dziedzinie biomedycyny z ogromną nadzieją, oczekując, aby służyła ona rzeczywistemu dobru każdego człowieka. Równocześnie jednak Kościół ma świadomość, że Jezus Chrystus powierzył mu troskę o każdego człowieka. W imię tej troski Kościół zawsze będzie przypominał, że to, co technicznie możliwe, nie może być dopuszczalne, jeśli nie liczy się z prawdziwą godnością ludzką. "Wielkie 'tak' dla ludzkiego życia" jest zatem praktyczną konsekwencją poszanowania godności osoby każdej istoty ludzkiej.
Stolica Apostolska po raz kolejny przypomniała, że "ciała istoty ludzkiej, od pierwszych stadiów jej istnienia, nie można traktować tylko jako zespołu komórek". Czasem się wydaje, że głos Kościoła, który głosi, iż istota ludzka powinna być szanowana i traktowana jako osoba od chwili swego poczęcia, że przysługują jej prawa osoby, a wśród nich prawo do życia, to w dzisiejszym świecie głos wołającego na pustyni...
- Obserwuję w świecie dramatyczny paradoks. Tyle się mówi o godności i prawach człowieka. Deklaracje są bardzo efektowne. Jest to jednak mówienie "bez-bożne". Człowiek chce zająć miejsce Boga i samowolnie decydować, co należy, a co nie należy do zakresu "praw ludzkich". Wynikają z tego takie paradoksalne sytuacje, jak np. mówienie o "prawie do aborcji".
Współczesny racjonalizm nie czuje tego dogłębnego i nierozerwalnego związku między tym, co cielesne, a tym, co duchowe w człowieku. Nie widzi też różnicy między ciałem ludzkim a ciałem zwierząt. Traktuje więc ciało ludzkie jako tworzywo do produkcji "dóbr konsumpcyjnych". Chodzi tu zarówno o manipulacje genetyczne i sztuczne zapłodnienia, o manipulacje na embrionach, o czym mówi ogłoszony wczoraj dokument. Na tej samej niestety zasadzie chodzi o tzw. porno biznes. Tam również ciało ludzkie, płciowość i seksualizm człowieka są traktowane jak tworzywo do "produkcji dóbr konsumpcyjnych". W świetle wiary widać w tym wiele buty i cynizmu.
Dokument potwierdza stanowisko Kościoła uznającego za nie do przyjęcia tak ostatnio dyskutowaną też w Polsce metodę zapłodnienia in vitro. Jakie główne argumenty są tu przytoczone?
- Dokument omawia to zagadnienie obszernie i rzeczowo, przedstawia racje kategorycznie negatywnej oceny moralnej zapłodnienia in vitro. Uważam, że warto ten tekst spokojnie przeczytać w całości, chociażby przez szacunek dla Stolicy Apostolskiej. Jednym z poważnych problemów jest bowiem to, że często wszyscy dyskutują nad tekstem, znając go jedynie z redakcyjnych streszczeń. Nie unikam w ten sposób odpowiedzi, ale zachęcam do dogłębnego zapoznania się z dokumentem. Wymaga tego uczciwość dyskusji.
Pozwolę sobie jedynie zauważyć, iż instrukcja Dignitas personae wyraża poważne zaniepokojenie traktowaniem ludzkiego embrionu, jak gdyby był to zwykły zbiór komórek, które są używane, selekcjonowane i odrzucane. Nawet w najlepszych ośrodkach wykonujących zabiegi sztucznego zapłodnienia liczba zniszczonych embrionów przekracza 80 procent. Ponieważ jednak traktuje się je jak tworzywo do "produkcji" "dobra konsumpcyjnego", za które uważa się dziecko, struktury nadzoru medycznego zdają się nie widzieć problemu, w takim czysto instrumentalnym traktowaniu tych istot ludzkich. Po lekturze dokumentu możemy powiedzieć z dumą: nasz Kościół broni godności człowieka.
Ostatnio często ignorowane jest stanowisko Kościoła, który podkreśla, że nie do przyjęcia jest oddzielanie prokreacji od całkowicie osobistego kontekstu aktu małżeńskiego. Dlaczego to jest takie ważne?
- Kilka dni temu czytałem w jednej z gazet - przepraszam za wulgarność wyrażeń - że Kościół upiera się, aby do "robienia dzieci" konieczny był "akt miłosny, tzn. sex". To słownictwo dobrze oddaje błędny sposób myślenia. Po pierwsze, nie chodzi - jak chce dziennikarz - o "robienie" dzieci. Z datą 13 maja 2006 r. ukazał się dokument pt. "Rodzina a ludzka prokreacja", który obszernie tłumaczy, że w imię troski o przyszłość ludzkości nie wolno banalizować roli współżycia seksualnego dla poczęcia dziecka. We współżyciu seksualnym małżonkowie sobie się oddają i przyjmują, wyrażając to w ciele. Dziecko poczyna się zatem w środowisku rodziny, a nie jako anonimowy twór działania laboratoryjnego, które prowadzi do osłabienia świadomości szacunku należnego każdej istocie ludzkiej. Prokreacji nie można sprowadzać jedynie do wymiaru reprodukcyjnego.
W związku z jednoznaczną oceną zapłodnienia pozaustrojowego przez Magisterium Kościoła, czy mówienie o jakimś możliwym do zaakceptowania przez katolików kompromisie w tej sprawie nie jest fałszowaniem bądź próbą mącenia w głowach, zamazania prawdy?
- Nauka Kościoła w tym względzie jest niezmienna. Instrukcja Dignitas personae jedynie aplikuje te niezmienne zasady i oceny moralne do nowych sytuacji, jakie pojawiły się w ostatnim dwudziestoleciu. Zostało to wprost powiedziane już w drugim akapicie pierwszego punktu. Należy podkreślić, że w ogłoszonym wczoraj dokumencie spotykamy tę samą logikę wewnętrzną, co w Donum vitae czy w Evangelium vitae. Zresztą, te dwa dokumenty są w nim najczęściej cytowane. Do pierwszego z nich mamy 18 odwołań, a do drugiego 11. Tę logikę przed 40 laty sformułował Papież Paweł VI w Humanae vitae: "Problem przekazywania życia, podobnie jak każdy inny problem dotyczący życia ludzkiego, powinien być tak rozpatrywany, aby - poza aspektami cząstkowymi, należącymi do porządku biologicznego, psychologicznego, demograficznego czy socjologicznego - uwzględnił całego człowieka i całe jego powołanie, obejmujące nie tylko porządek naturalny i doczesny, ale również nadprzyrodzony i wieczny" (HV 7).
Warto wyraźnie powiedzieć, że niezmienność nauczania Kościoła w tym względzie nie wypływa z uporu czy niechęci do zmian, lecz z samej jego natury. Kościół nie głosi bowiem samego siebie i własnych opinii. Jego misją jest odkrywać, pogłębiać, tłumaczyć i strzec tego, co Bóg nam objawił w swoim Słowie. Z teologicznego punktu widzenia nie wolno mówić o kompromisie. Kościół istnieje po to, aby Słowa Bożego nie narażać na kompromis.
Czy w związku z jeszcze raz wyrażonym przez Kościół potępieniem metody zapłodnienia in vitro postulowane przez obecnie rządzących w Polsce finansowanie tego procederu przez wszystkich podatników byłoby moralne?
- Nie jest prawdą, że polityk albo członek rządu musi - a tym bardziej że może - działać wbrew sumieniu. Wielu polityków zapisało się w historii świata właśnie tym, że za wolność sumienia płacili utratą wysokich stanowisk, a nawet własnym życiem. Nieprzypadkowo patronem polityków i parlamentarzystów jest urodzony w Londynie św. Tomasz More, poseł do parlamentu i kanclerz państwa, szczęśliwy mąż i ojciec czwórki dzieci, ścięty z rozkazu króla Henryka VIII, bo nie chciał uznać za małżeństwo tego, co małżeństwem być nie mogło. Ostatecznie wielkim politykiem okaże się ten, w którym wielki jest człowiek! Natomiast żadna ludzka władza nie może przywłaszczać sobie tych praw, które należą wyłącznie do Boga. Takim prawem jest życie ludzkie. Zasad moralnych nie ustanawia się zaś ani mocą sondaży opinii społecznej, ani w referendum, ani w głosowaniu większości parlamentarnej.
Dokument porusza bardzo dramatyczną rzeczywistość, jaką jest zamrażanie embrionów. Stwierdza, że tysiące porzuconych embrionów stwarzają sytuację "niesprawiedliwości nie do naprawienia" i że nie ma moralnie godziwego rozwiązania, które zapewniłoby im ludzką przyszłość. Jak w tym kontekście ocenić można propozycje adopcji embrionów?
- Dokument, odpowiadając na to pytanie w 19. punkcie, stwierdza, że "adopcja prenatalna" to propozycja godna pochwały co do intencji uszanowania i obrony życia ludzkiego. Jednak ostatecznie nie można jej polecać, gdyż poza szlachetną intencją obciążona jest ona wszystkimi sytuacjami uznanymi za niedopuszczalne przy rozważaniu o godziwości in vitro. Są niestety sytuacje niesprawiedliwości nie do naprawienia. Jedynym rozwiązaniem jest okazać prawdziwy szacunek człowiekowi i nie "produkować" embrionów ludzkich.
Dziękuję za rozmowę.